Piłka nożna
Z Chojnicami wyszedł do sklepu, wczoraj – na piwo
Od razu piszemy, że tytuł newsa jest metaforą, bo wiemy, że są osoby skłonne na bazie właśnie samego nagłówka wykręcić aferę, że zawodnicy nie prowadzą się w sposób należyty. Ten przenośny tytuł dotyczy oczywiście naszego bramkarza Antonina Bucka, który najwyraźniej tak zapatrzył się w Manuela Neuera na Mistrzostwach Świata, że postanowił kopiować jego wyjścia. Jak na razie jednak jedyne, co udało mu się skopiować, to puszczoną bramkę z meczu z Chojniczanką. Znów niepotrzebne wyjście przy obecności obrońców, znów odsłonięcie bramki. Wśród kibiców już padają pomysły, żeby golkipera przykuć do słupka pięciometrowym łańcuchem tak, aby nie mógł wychodzić poza pole bramkowe. Na razie jednak nie będzie to potrzebne, bo mecz z Bytovią golkiper ma z głowy. Dostał czerwoną kartkę po – a jakże – wyjściu poza pole karne. Mimo, że Bucek popełnił znów fatalny błąd, to jednak trzeba zwrócić uwagę na środkowych obrońców, którzy tak bardzo dali się wyprzedzić w pojedynku biegowym Kamilowi Adamkowi, że potem jedyne, co mogli zrobić to próbować biec do asekuracji pustej bramki, co z góry było skazane na niepowoedzenie. No i oczywiście wszystko zaczęło się od głupiej straty w środku boiska, ale tychże było w tym meczu całe multum.
Pietrzak próbuje rozegrać akcję przy linii bocznej.
Podaje do Nawrota.
Ale ten jest uprzedzony przez rywala, który wślizgiem wybija piłkę.
Futbolówka wędruje do Sernasa, który z pierwszej piłki odgrywa na skrzydło do partnera.
W tym momencie – zaraz po odegraniu Sernasa – możemy zaobserwować, gdzie znajduje się strzelec bramki Adamek. Jeszcze na własnej połowie, czyli mocno przed stoperami GKS.
Kolejny zawodnik z pierwszej piłki zagrywa prostopadle wzdłuż linii bocznej, tym samym wyłączając Pietrzaka z możliwości powrotu. Od teraz radzić sobie muszą już stoperzy.
Adamek wbiega między Kamińskiego i Jurkowskiego, ale nadal to nasi stoperzy (zwłaszcza Jurkowski) mają lepszą pozycję wyjściową – są bliżej piłki. Oczywiście abstrahujemy tutaj od tego, że Adamek rozpędzał się wcześniej, a nasi obrońcy byli tyłem do bramki, więc trochę czasu zajmuje obrócenie się i rozpoczęcie biegu. Ale to jest kwestia przewidywania zdarzeń na boisku, czasu reakcji i zwrotności. Wszystkiego zabrakło.
Dosłownie ułamek sekundy później widzimy, jak Adamek wyprzedza stoperów.
To rywal dobiega do piłki, a Jurkowski wiedząc, że go nie dogoni i widząc wychodzącego Bucka zmierza (prawdopodobnie) do bramki, licząc że Bucek chwilowo „przetrzyma” Adamka i będzie możliwość wybijania piłki z opuszczonej przez Czecha świątyni.
Adamek podbiega w kierunku Bucka, który wybrał się na wspomniane na wstępie „piwo”.
Zawodnik mija golkipera.
I strzela do pustej bramki.
Po piwie… znaczy po herbacie. Po zawodach.
Piłka nożna
Widzew rywalem GieKSy
Dziś w siedzibie TVP Sport odbyło się losowanie ćwierćfinałów Pucharu Polski. GKS Katowice zmierzy się w tej fazie z Widzewem Łódź. Mecz odbędzie się w Katowicach, a 1/4 Pucharu Polski zaplanowano na 3-5 marca.
Widzew obecnie zajmuje 13. miejsce w Ekstraklasie, mając w dorobku 20 punktów, czyli tyle samo co GKS. Na 18 meczów piłkarzy Igora Jovicevića (a wcześniej Żelijko Sopića i Patryka Czubaka) składa się 6 zwycięstw, 2 remisy i 10 porażek (bramki 26-28). We wcześniejszych rundach Widzew wyeliminował trzy drużyny z ekstraklasy: Termalikę, Zagłębie Lubin i Pogoń Szczecin.
Zanim dojdzie do pojedynku pucharowego, obie drużyny zmierzą się w lidze (także w Katowicach), w kolejce, która odbędzie się 6-8 lutego.
Pozostałe pary tej fazy to:
Lech Poznań – Górnik Zabrze
Zawisza Bydgoszcz – Chojniczanka Chojnice
Avia Świdnik – Raków Częstochowa
Kibice Piłka nożna Wideo
Doping GieKSy w Częstochowie
W niedzielny wieczór do Częstochowy, na ostatni mecz w tym roku, wybrał się komplet GieKSiarzy. Ultrasi zadbali o przedświąteczny klimat na sektorze.
Felietony Piłka nożna
Post scriptum do meczu z Rakowem
Mecz z Rakowem był ostatnim w tym roku. Teraz… święta. I Nowy Rok. Trzech Króli i turniej halowy w Spodku. I zleci jak z bicza strzelił, gdy 30 stycznia zagramy z Zagłębiem Lubin. Wracamy jeszcze na chwilę do Częstochowy i zamykamy temat Rakowa.
1. Na mecz pojechaliśmy w dwuosobowym składzie plus Mariusz przyjaciel redakcji. Miał jeszcze pojechać Flifen, ale laptop mu się zepsuł. No i nauki dużo ma. Więc jak już skończy tę medycynę, to uderzajcie do niego. Będziecie mieli pewność, że gdy inni się obijali i na mecz jeździli, on siedział z nosem w książkach 😉
2. Do Częstochowy jest rzut beretem, więc jechaliśmy niecałą godzinkę. Dobrze, że na koniec nam nie przypadł w udziale jakiś Białystok… Ale uwaga, uwaga – tam pojedziemy już za dwa miesiące.
3. Stadion Rakowa wiadomo – nie jest z tej epoki nowych obiektów, choć i tak swego czasu go rozbudowano. Dlatego jest to raczej takie boisko, otoczone trybunami. Mówi się o nowym, obiekcie i mówi, ale na razie cisza.
4. Dlatego długo nie mogliśmy go wypatrzeć, choć byliśmy już przecież przy linii tramwajowej. Dopiero w ostatniej chwili ujrzeliśmy jupitery, a za moment byliśmy już pod obiektem.
5. Jakoś tak się złożyło, że byliśmy bardzo wcześnie, bo przed 15:30, kiedy wydawali akredytacje. Więc musieliśmy chwilę postać pod kasą i poczekać na swój moment. Wszystko odbyło się sprawnie.
6. Widzieliśmy nawet rakowskiego rycerza, który przyszedł do pracy, ale jeszcze po cywilu.
7. Mając tyle czasu… nie za bardzo wiedzieliśmy, co ze sobą zrobić. Jedno jest pewne, ja byłem bardzo głodny, więc w planie miałem obowiązkową kiełbasę, na której to poszukiwania wkrótce wyruszyliśmy.
8. Zanim jednak to nastąpiło, pokręciliśmy się trochę w okolicach sali konferencyjnej. Przywitaliśmy się także z Wojciechem Cyganem, który stał przy wejściu i wkrótce witał przybyłą drużynę gości. My też mogliśmy – dzięki infrastrukturze stadionu – ten przyjazd naszym pięknym zielonym autokarem, oglądać.
9. Nie zabrakło czułych powitań, choćby z Adrianem Błądem, czyli takim „synem” prezesa Wojtka. Przytulili się na to powitanie, jako że było dużo czasu przed meczem, atmosfera była bardzo sympatyczna. Bój miał się rozpocząć wkrótce.
10. My tymczasem poszukiwaliśmy kiełbasy. Obeszliśmy trybuny, co nie było trudne, bo byliśmy tak jakby na zewnątrz stadionu. Miła pani nas kilka razy wpuszczała i wpuszczała ze strefy gastronomicznej. Ogólnie te przejścia za trybunami są jakieś takie klimatyczne. W dobie faktycznie tych nowych stadionów te takie stare, polskie, mają w sobie coś z nostalgii.
11. Jako że kiełby się dopiero piekły, postanowiliśmy uraczyć się innymi trunkami, w tym ja herbatką. I tak sympatycznie oczekiwaliśmy na strawę.
12. Kiełbaska za 25 złotych, z ogórkiem kiszonym. Bardzo dobra, byłem mega głodny, więc była jak znalazł. Od razu humor się poprawił i liczyliśmy, że nie będzie to najlepsza rzecz, która nas spotkała przy Limanowskiego, ale jedna z najlepszych.
13. Udaliśmy się na sektor prasowy, a Misiek na murawę. To, co było też bardzo dobre, to że w przeciwieństwie do lutowego spotkania było po prostu relatywnie ciepło. Znaczy relatywnie bardzo ciepło. Wtedy wymarzliśmy solidnie, bo nie dość, że było po prostu zimno, to jeszcze ciągnęło spod trybuny, bo są te kratki metalowe jako podłoga, a pod trybuną nie ma nic.
14. Zajęliśmy miejsca. Początkowo w rzędzie ze studenckimi stolikami, ale tam było bardzo ciasno, więc przenieśliśmy się rząd wyżej – już bez stolików, ale z szerszym przejściem. Nie było dla mnie w tym kontekście problemem trzymanie laptopa na kolanach.
15. Za to podłączenie do kontaktu przypomniało traumę ze stadionu ŁKS. Wtyczka nie chciała wejść, ale cudem udało się ją wepchnąć. Potem cała operacja z przeciąganiem kabla pod trybuną, trzymając go przez te małe dziurki w podłodze. Uff, udało się. Nikt o kabel nie zahaczy.
16. No i rozpoczął się mecz. Widoczność z tak niskich trybun jest oczywiście średnia. Jeszcze na połowie, na wysokości której jest prasówka, jest spoko. Ale po drugiej stronie trzeba by było mieć sokoli wzrok, by wszystko dobrze identyfikować.
17. Prezenty kibicom rozdawał Święty Mikołaj. Co ciekawe miał on akredytację. Na której było napisane, że jest to Święty Mikołaj, a jako redakcja Biegun Północny.
18. Kibice gości wypełnili sektor gości. Przez cały mecz głośno dopingowali, urządzili też baloniadę ze świąteczną piosenką, a na koniec, jak za starych czasów zaśpiewali Wesołych Świąt. Może w bardzo dawnych czasach taka tradycja była (nie wiem), ale ja pamiętam, że pierwszy raz coś takiego miało miejsce w którąś Wielką Sobotę, zdaje się w 2001 roku. Podczas bardzo śnieżnego meczu z Amiką. Ale mogę się mylić, co do szczegółów.
19. GieKSa w pierwszej połowie była nieco lepsza i miała więcej sytuacji. Niestety nie wykorzystaliśmy żadnej. W drugiej po zmianach Raków się rozpędził i w końcu strzelił upragnionego gola.
20. Po meczu udaliśmy się na konferencję prasową. Gospodarze zapewnili kapuśniak. Od kiełbasy minęło już trochę czasu, więc również było to bardzo miłe. Gorąca, treściwa zupka w oczekiwaniu na konferencję miała wynagrodzić smutek po porażce.
21. Najpierw wypowiedział się trener Górak. Potem oczekiwaliśmy na trenera Papszuna i jakieś dziwne sceny się działy przed salą, że aż pracownik Rakowa notorycznie zamykał drzwi. Jakieś były krzyki i huki. Wydawało się, że to trener Rakowa krzyczy, żeby go wypuścili w końcu do tej Warszawy. Ale nie. Marek Papszun był w tym czasie na murawie i udzielał wywiadu dla Ligi Plus Extra.
22. Po konferencji oczywiście chwila na sali, żeby na stronie pojawiła się relacja z wypowiedzi trenerów oraz galeria zdjęć. Pół godzinki posiedzieliśmy, aż udaliśmy się w drogę powrotną.
23. Kulturka jest, więc wychodząc rzekłem do Marka Papszuna „do widzenia” i sympatycznie, z uśmiechem odpowiedział. A wychodząc z klubu spotkałem Marka Ameyawa i ten młody człowiek bardzo kulturalnie sam powiedział „do widzenia”. Milusio.
24. Ogólnie cały wyjazd bez większej historii. Krótki. Mecz przegrany. Do Rakowa nie ma się, o co przyczepić, wszyscy mili, uśmiechnięci. Kiełbasa dobra, rzecznik sympatyczny. Wojciech Cygan witający starych znajomych.
25. „Do zobaczenia na Narodowym” – powiedział rzecznik, gdy się z nami żegnał. Nic dodać, nic ująć. Miejmy nadzieję, że 2 maja się ponownie zobaczymy. Bierzemy w ciemno.
26. Wesołych Świąt!































ssw
7 września 2014 at 16:03
Bucek jest winny utraty bramki to fakt ,ale dlaczego reszta zespołu nie odrobiła strat na 1-1 przecież było jeszcze mnóstwo czasu
Zygzak
7 września 2014 at 17:41
To są frajerzy,przy tak słabej lidze dawno by byli liderami.Ale przy takim trenerze i grajkach daleko nie zajdziemy.
wyszo
7 września 2014 at 18:56
Wlasnie Bucek Buckiem ale do cholery nawet w 10 mozna odrobic straty i zremisowac mecz !!! Czy to jest tak arcytrudne zadanie ze wydawac by sie moglo czolowy zespol ze sredniakime nie potrafi tego dokonac ??? Widocznie my tez jestesmy niestety tylko sredniakami. Przykre to jest szczegolnie jak to powiedzial trener Moskal powielanie do potegi bledow. U nas stwierdzenie ze pilka jest gra bledow nabiera nowego znaczenia ….
MAJCK
8 września 2014 at 13:08
BUCEK ?! ALE NASZA OBRONA O ZGROZO ONI MOGLI WYGRAĆ 0-3
Tauzen
10 września 2014 at 12:02
Tym razem trenerze im się również nie chciało..