Felietony Hokej Kibice Klub Piłka nożna Piłka nożna kobiet
Nie masz planów na sobotę? Klub też
Już w najbliższą sobotę wielki piknik przy Bukowej! Dział marketingu GKS-u Katowice z radością i ochotą postanowił wykorzystać brak kolejki ligowej sekcji mężczyzn i zorganizować nie lada gratkę dla kibiców. O 12:00 na naszym stadionie swój mecz rozegrają piłkarki GieKSy. Ligowym przeciwnikiem naszych dziewczyn będzie zespół AZS UJ Kraków. Razem pobijmy na tym meczu rekord frekwencji na meczach trójkolorowych dziewczyn i dajmy im duże wsparcie! Tuż po zakończeniu tego spotkania, na boisko wybiegną piłkarze GKS-u Katowice i Górnika Zabrze! Sparingowe spotkanie przyjaźni zostało zaplanowane na godzinę 14:20. Nie ma bowiem przeszkód, by rozegrać jeden mecz po drugim – piłkarze rozgrzeją się na boisku bocznym, a szatnie wszystkie zespoły mają osobne, logistycznych problemów nie ma więc żadnych.
Już od 11:00 na kibiców czekać będzie klubowa maskotka GieKSik, nowa strefa zabaw dla dzieci, stoisko z watą cukrową oraz co najważniejsze – w godzinach 11:00-18:00 w kasach stadionu będzie można zakupić pakiet biletów na nadchodzący trójmecz przy Bukowej (w kwietniu rozegramy aż trzy mecze w osiem dni – z Górnikiem Polkowice 2.04, Widzewem Łódź 6.04 oraz Odrą Opole 9.04). To jednak nie koniec niespodzianek przygotowanych przez dbający o kibiców i chcący budować wysoką frekwencję dział marketingu GieKSy – o godzinie 16:30 klubowy autokar zabierze kibiców pod Spodek, by ci o 17:00 z wysokości trybun mogli dopingować… hokeistów GieKSy, którzy rozegrają kolejny mecz serii play-off z GKS-em Tychy. Zapowiada się wspaniały, pełen wrażeń i emocji dzień z GieKSą!
A teraz serio: GKS Katowice rozegra dwa mecze w sobotę. Dziewczyny faktycznie rozegrają swoje spotkanie o 12:00. Również na serio piłkarze GieKSy rozegrają sparing z Górnikiem, jednak nie o 14:00, a o 16:30. Sparing będzie zamknięty dla kibiców, nie będzie żadnych dmuchańców, nie będzie pobijania rekordu frekwencji na meczu dziewczyn. Nie będzie nawet GieKSika. Sparing zostanie rozegrany o tej samej godzinie co hokej, tak by czasem kibice nie chcieli przyjść na Bukową. Klubowy autokar nie przewiezie kibiców pod Spodek, bo nie wyjedzie nawet z garażu. Dział marketingu nie zorganizuje “Dnia z GieKSą”, bo taki dział po prostu nie istnieje. Na koniec pewnie dowiemy się, że za wszystko odpowiedzialny jest trener Górak, który strzeże taktycznych tajemnic.
Czy nasza wesoła wizja ma słabe punkty? Pewnie tak. Czy da się je wyeliminować i zrobić coś fajnego? Absolutnie tak. Trzeba jednak chcieć, trzeba mieć z tyłu głowy, że można i trzeba działać dla GieKSy każdego dnia, walczyć o każdego kibica, o atmosferę, pozytywny wizerunek, klubową jedność między sekcjami. W klubie jednak wychodzi się z założenia, że lepiej mieć wszystko w dupie, wiecznie szukać wymówek i usprawiedliwień. Czy się stoi, czy się leży…
Ktoś powie, że się czepiamy. Tak, czepiamy się. Bo chcemy wielkiej GieKSy, liderującej w regionie, a nie odbijania karty o 08:00 i 14:00 trzy razy w tygodniu, bylejakości i braku pomysłu, strategii i chęci. Takich tematów jest wiele, poprzednie opisywaliśmy tutaj, jednak patrząc na to jak niewiele się zmienia, chyba pomyślimy nad jakimś stałym tekstem punktującym wieczne pozorowanie działań i pracę „na alibi”.
Piłka nożna
Losowanie PP: Koncert życzeń GieKSa.pl
Już jutro o godzinie 12:00 w siedzibie TVP Sport odbędzie się losowanie 1/8 finału Pucharu Polski. W stawce pozostało już tylko 16 drużyn: 10 ekip z ekstraklasy, 4 drużyny z I ligi, 1 z II ligi oraz 2 z III ligi. Postanowiliśmy podzielić się z Wami naszymi typami i marzeniami dotyczącymi rywala w nadchodzącej rundzie. A co przyniesie los? Zobaczymy już we wtorkowe południe.
Fonfara
Ciekawym pojedynkiem bez wątpienia byłby mecz z Polonią Bytom i możliwość spotkania Jakuba Araka, który właśnie w naszym klubie się przecież odblokował. Najgorszymi opcjami wydają się być Raków Częstochowa i Piast Gliwice, bowiem rywale o takim podejściu do piłki nożnej dodatkowo zabierają kibicom chęć przychodzenia na mecze w środku tygodnia.
Kosa
Na pewno chciałbym uniknąć (dokładnie w takiej kolejności): Górnika, Jagiellonii, Rakowa i Lecha. Z pozostałymi ekstraklasowiczami możemy zagrać, choć oczywiście preferowałbym wtedy domowe spotkanie.
Natomiast z pewnych wyjazdów, czyli wylosowania drużyn z niższych lig, to ciekawie wyglądałaby Avia (niedaleko, niska liga) oraz Polonia Bytom (lokalnie, dawno nie graliśmy). Wyjazdowicze nie obraziliby się zapewne także na Śląsk we Wrocławiu.
Ciekawostką jest to, że jeśli wylosujemy na wyjeździe Raków, Widzew, Jagiellonię lub Lechię, to… w 2025 roku zagralibyśmy aż trzy wyjazdowe spotkania z tymi rywalami.
Flifen
Najśmieszniej byłoby zagrać przeciwko Wiśle Kraków lub Pogoni Szczecin. W przypadku wygrania z jakimikolwiek kontrowersjami, z którymkolwiek z tych klubów, content na Twitterze Alexa Haditaghiego bądź Jarka Królewskiego byłby nieziemski. Natomiast pod względem poziomu sportowego i kibicowskiego dobrym losowaniem byłaby Polonia Bytom, która powinna być na spokojnie do ogrania, a i frekwencja w takim meczu nie powinna zawieść.
Misiek
Najbardziej chciałbym zagrać z Avią Świdnik lub Zawiszą Bydgoszcz lub Polonią Bytom, ponieważ to są stadiony, na których jeszcze nie byłem. Najbardziej nie chciałbym zagrać z Rakowem Częstochowa, ponieważ znów byłyby dwa mecze koło siebie w pucharze i w lidze, oraz nie widzi mi się wyjazd do Chojnic w środku tygodnia z powodu mało atrakcyjnego rywala i odległości.
Kazik
Z osobistych pobudek to Śląsk Wrocław, w zeszłym sezonie nie było mi dane tam pojechać, a teraz może się uda. Nie wiem, gdzie Polonia Bytom będzie grała ewentualnie ten mecz, ale jechać tam na ten orlik ze sztuczną trawą i granulatem niespecjalnie mi się uśmiecha… jeszcze Jakub Arak coś strzeli, a lubię go i nie chcę tego zmieniać 🙂
Marek
Przez tyle lat czekaliśmy na Puchar Polski jak na okno do Ekstraklasy z nadzieją, aby uchyliło się chociaż odrobinę i pozwoliło oddychać tym samym powietrzem co krajowa elita… Dzisiaj tuzy Ekstraklasy otwierają listę drużyn, z którymi nie chcemy grać na tym etapie. To najlepszy dowód na to, jaki skok wykonaliśmy przez ostatnie dwa lata: nomen omen lata świetlne! Z uwagi na zależności rodzinne (kuzyni z Dolnego Śląska kibicujący Śląskowi) najbardziej chciałbym trafić Śląsk na wyjeździe. U siebie zdążyliśmy zagrać i razem z kuzynami oglądaliśmy to „widowisko” na starej Bukowej. We Wrocławiu z uwagi na Święta nie mieliśmy szans się spotkać. Poza tym z uwagi na cykl „Okiem rywala” łapię kontakt z przedstawicielami innych klubów – z jednymi gorszy, z drugimi lepszy i czasem wbijamy sobie różne szpilki 😉 Tym kluczem chciałbym trafić na Widzew (pozdrawiam Michał) lub Koronę (piona Michał i marxokow). Górnik za to dopiero w finale, najlepiej na Śląskim, bo 3 maja córka ma komunię, więc logistyka byłaby łatwiejsza 😂 Rywali z niższych lig trochę się boję, z uwagi na stan boiska w grudniowe popołudnie, ale bytomski orlik powinien być wtedy jak najbardziej zdatny do użytku 😜 Tak czy inaczej, sam fakt, że w listopadzie rozmawiamy jeszcze o GieKSie w Pucharze Polski jest dla mnie powodem do uśmiechu. Czas na kolejny krok w stronę Narodowego.
Błażej
Przede wszystkim dla mnie zawsze liczy się awans, a będzie łatwiej o kolejną rundę, grając z niżej notowanym rywalem. By nie jeździć daleko, życzyłbym sobie Avię Świdnik. Polonia Bytom niby fajny rywal, ale chyba tylko jeśli mielibyśmy grać na Śląskim. Granie na Orliku w grudniu z rywalem, który dobrze się prezentuje, może nie być takie proste. Jak mamy grać z kimś z Ekstraklasy to najlepiej u siebie z Piastem. Widać po wywiadach, że trenerowi Górakowi zależy mocno by w tym roku grać w PP na wiosnę, pewnie taki cel postawili sobie przed drużyną i chcą go skutecznie realizować. Fajnie byłoby to zrealizować, bo granie na wiosnę w PP byłoby małą nowością dla nas.
Jaśka
Ja napiszę króciutko: wszyscy byle nie Górnik, mamy ostatnio złe wspomnienia z nimi odnośnie pucharu Polski.
Shellu
Na pewno nie chciałbym trafić na Wisłę Kraków. Nie dość, że mecz na wyjeździe, to jeszcze z piekielnie mocnym i rozpędzonym rywalem. Spokojnie – zmierzymy się z nimi w ekstraklasie. Zdecydowanie chciałbym też uniknąć Korony czy Górnika. Jeśli chodzi o zespoły z ekstraklasy, to nie pogardziłbym Widzewem, nawet jeśli byłby na wyjeździe. Musimy tę ekipę w końcu przełamać. Polonia Bytom i Śląsk Wrocław nie byłyby złe. Nie pogardziłbym także powrotem do Chojnic, z uwagi na ładnie położony stadion i dobre wspomnienia. A najbardziej kuriozalnym losowaniem będzie Raków na wyjeździe i dwa mecze przy Limanowskiego w grudniowym mrozie – na tym najzimniejszym stadionie w Polsce 😉
Galeria Piłka nożna
Kurczaki odleciały z trzema punktami
Felietony Piłka nożna
Plagi gliwickie
No i po raz kolejny potwierdziło się, jak dziwna bywa piłka. Przynajmniej jeśli przekładamy matematykę na boisko. I punkty oraz miejsca w tabeli. Matematycznie Piast nie miał prawa z nami wygrać, statystycznie niby też, choć patrząc na rachunek prawdopodobieństwa, kiedyś musieli to drugie zwycięstwo osiągnąć. Stało się i nikt w Katowicach nie jest z tego powodu zadowolony. Faktem jest, że Piast na to zwycięstwo zasłużył, choćby dlatego, że był bardziej zdeterminowany. Jednak czy był lepszy na tyle, aby dokonać takiej deklasacji?
Śmiem twierdzić, że jakby taki mecz powtórzyć, to wcale nie byłoby oczywiste, że goście znów by wygrali. Zwycięstwo odnieśli zasłużone, jednak splot różnego rodzaju okoliczności – tak nieszczęśliwych dla GKS, a fortunnych dla gliwiczan spowodował, że wykorzystując sposobność z zimną krwią, zainkasowali trzy punkty. Ale tę sposobność najpierw musieli mieć.
Zaczęło się od kontuzji Mateusza Kowalczyka. Zawodnik jeszcze próbował po obiciu okolic nerki pozostać na boisku, ale sam po chwili poprosił o zmianę. Kontuzja niepiłkarska, więc w tej chwili najważniejsze jest po prostu jego zdrowie i miejmy nadzieję, że ostatecznie nie będzie to nic poważnego. Potem w kilka minut katowiczanie stracili dwie bramki. Najpierw fatalnie zachowali się w obronie, bo Drapiński był kompletnie niepilnowany i wystarczyło mu tylko dołożyć stopę do piłki, aby pokonać Rafała Strączka. No a potem Lukas Klemenz też jakoś intuicyjnie chciał wybić piłkę, ale pokonał własnego bramkarza. Mieliśmy nadzieję na ten rzut karny, ale po analizie VAR sędzia Raczkowski podyktowaną jedenastkę anulował – słusznie, bo faulu nie było. I tak mieliśmy jeszcze szczęście, bo tych plag mogło być więcej – w początkowej fazie meczu na boisku opatrywany był Bartosz Nowak, interwencja medyczna była też przez chwilę potrzebna Wasylowi. Mimo wszystko za dużo tych nieszczęść, jak na jeden mecz.
Problem jest taki, że po pierwszej połowie, gdy GKS przegrywał 0:2 i nie miał nic do stracenia, myśleliśmy, że nasz zespół rzuci się na przeciwnika i wybije im z głowy myśl o punktach. Miało być tak, że goście będą żałowali, że te dwa gole strzelili. Nic takiego nie miało miejsca. Druga połowa była równie zła jak pierwsza albo nawet gorsza. GieKSa biła głową w mur, kompletnie nie potrafiąc zagrozić bramce Placha. Piast wyprowadzał kontry, z czego jedną wykorzystał i gliwicki Di Maria zamknął spotkanie. A mogło być jeszcze wyżej, bo nasz zespół tak się odkrył, że rekordowa porażka na Nowej Bukowej stawała się coraz bardziej realna. Bramka Lukasa Klemenza na koniec tylko dała drobną korektę na wyniku. Osobliwe jest to, że Lukas strzelił w tym meczu do właściwej i niewłaściwej siatki, jeszcze bardziej osobliwe, że powtórzył tego typu wyczyn Arkadiusza Jędrycha sprzed… dwóch meczów.
Trzeba przyznać, że Piast zagrał kapitalnie w defensywie. Zneutralizował nasz zespół kompletnie, dodatkowo nie bronił się jakoś bardzo głęboko, GKS skutecznie był wypychany, a wszelkie próby licznych prostopadłych podań ze strony piłkarzy Góraka kończyły się „sukcesem” Piasta. No i właśnie to mam na myśli, pisząc, że mecz mógł się potoczyć inaczej. Bo trzeba przyznać, że pomysł na mecz z podaniami za plecy – czy to długimi w powietrzu, czy bardziej po ziemi, wyglądał na całkiem niezły i nawet próby nie były najgorsze. Czujność obrońców Piasta była jednak na wysokim poziomie. Gdy już taka piłka przeszła, to albo Adam Zrelak został wzięty w kleszcze (sytuacja z odwołanym karnym), albo Ilja Szkurin był na spalonym po podaniu Wędrychowskiego (ale i tak Białorusin trafił w Placha).
Problem widzę inny. GieKSa chyba za bardzo postawił na tę kwestię czysto piłkarską. Chcieliśmy ten mecz wygrać umiejętnościami i kunsztem, a zabrakło walki wręcz. Piast tę „grę w piłkę” od początku meczu próbował nam wybić z głowy i zrobił to skutecznie. Nie mieliśmy więc – tak jak na wiosnę – łupanki, którą trudno było nazwać meczem piłkarskim. Mieliśmy GieKSę, która w piłkę chciała grać i Piasta, który był jednak dużo bardziej zdeterminowany do walki. Nie odbieram oczywiście Piastowi tego, że w kluczowych momentach też pokazał umiejętności, bo to jest oczywiste. Poziom agresji jednak zdecydowanie był po stronie zawodników Myśliwca i teraz to oni okazali się „zakapiorami”. Trochę to wyglądało tak, jak na szkolnym korytarzu, kiedy z klasowym łobuzem kujon chce rozmawiać na argumenty. I ma je sensowne, logiczne, tylko co z tego, skoro łobuz wyprowadził szybki cios i kujonowi tylko spadły okulary z nosa…
Ogólnie nie chcę jakoś specjalnie krytykować tego sposobu naszej gry, natomiast wygląda na to, że sztab trenerski się przeliczył, a przez to, że do przerwy było już 0:2, trudno było to skorygować. Osobiście chciałbym, żeby GKS dążył do gry w piłkę i generalnie nie będę o to miał pretensji. Czasem jednak być może trzeba postawić na proste i bardziej… prymitywne środki. To tak jak z tym rozgrywaniem od tyłu, kiedy różne drużyny nieraz tak bardzo chcą ten schemat utrzymywać, że czasem, zamiast po prostu wywalić piłkę w oczywistej sytuacji, klepią ją sobie trzy metry od bramki i za chwilę dostają gonga.
A już nie bawiąc się w porównania, metafory i piękne słowa. Piast po prostu od początku meczu zaczął dosłownie spuszczać wpierdol naszym piłkarzom, a ci nie potrafili odpowiedzieć tym samym. I też dlatego przegraliśmy. Z Koroną GieKSa potrafiła pójść na noże. W meczu derbowym – zupełnie nie.
Wracając do tematu bramek samobójczych – to niesłychane, że GKS ma ich w tym sezonie już pięć. I solidarni są ze sobą środkowi obrońcy, bo już każdy z nich ma po jednym takim trafieniu. Piątego samobója zaliczył Kowal w Łodzi. Wiadomo, że jest to często pech, ale skoro sytuacja się powtarza – to jest jakiś defekt, nad którym pewnie trzeba popracować. Jest to jakaś niefrasobliwość naszych zawodników, może czasami wręcz lekka niechlujność.
Nie ma co płakać. Już nie będę się rozpisywał na temat opinii niektórych kibiców, bo poświęciłem na to poprzednie felietony i… straciłem sporo nerwów. Teraz nawet nie czytałem (jeszcze) wielu komentarzy, ale jeśli natknąłem się po tej porażce znów na zdanie jednego ancymona, że mamy fatalnego trenera, fatalnych piłkarzy i zespół na co najwyżej pierwszą ligę, to wiem po prostu, że mam do czynienia z osobą niezbyt lotną. Tyle.
Sam nie wierzyłem, że możemy ten mecz przegrać. Nie sądziłem natomiast, że zwycięstwo będzie formalnością. A już na pewno nie spodziewałem się, że Piast nas tak rozjedzie. Ten mecz ostatecznie był fatalny. Nie wychodziło nam nic. Piastowi wyszło wszystko. Powtórzę – wykorzystali wszystkie swoje sposobności otwierające im drogę do zwycięstwa. To oni byli wyrachowani. Ale matrycą była agresja.
Październikowo-listopadowy piękny sen z serią czterech zwycięstw się skończył, przyszła szara jesienna rzeczywistość. Jednak dziś jest kolejny dzień, a wkrótce następne. GieKSa to nie jest drużyna perfekcyjna i jeszcze nie jest na tyle dobra, żeby takie mecze jak z Piastem zdecydowanie wygrywać. Absolutnie jednak nie jesteśmy tak słabi, żeby znów mówić, że zlecimy z hukiem z ekstraklasy. Mogliśmy stworzyć sobie ultra-komfortową sytuację przed końcem rundy jesiennej. Nie udało się. Nadal musimy punktować, żeby zadomowić się mocniej w środku tabeli.
Przed nami przerwa reprezentacyjna, a po niej piekielnie ciężkie spotkania. Tak jak pisałem, o punkty będzie niebywale trudno, ale musimy grać swoje. Może z większą różnorodnością środków, w zależności od rywala. Skoro jednak Piast wygrał z GKS, to dlaczego GieKSa ma nie móc wygrać z Jagiellonią? W tej lidze wszystko jest możliwe. I katowiczan stać na punktowanie nawet z Jagą, Pogonią i Rakowem.
Także GieKSiarze nie ma co się załamywać i wchodzić w jakieś smuty. Zostawmy to ludziom, dla których frustracja jest życiowym paliwem. Niech dla nas paliwem będzie nieustający optymizm – oparty na faktach i doświadczeniu. Doświadczeniu takim, że GieKSa jeszcze dopiero co potrafiła bardzo dobrze grać w piłkę, być lepsza od przeciwników i wygrywać mecz za meczem.




Janusz
24 marca 2022 at 04:58
Ale zescie mnie nabrali to panowie 3mecze na pożegnanie tego prezesika jedziemy
Lipa
24 marca 2022 at 07:41
Na początku nie wierzyłem w to co czytam. Taka impreza, a ja na wyjeździe.. a potem szybkie zderzenie z rzeczywistoscia. Mimo wszystko elegancki artykuł. Trzymać tak dalej.
Szkoda, że „banery” „Szczerbowski out” tak szybko zniknęły. Pisać, punktować, obsmarowywać.
Tu jest GieKSa. Tu jest presja!
Łukasz Z.
24 marca 2022 at 08:23
Macie rację, trzeba przede wszystkim chcieć! Poprzednim artykułem trochę to wszystko rozruszaliscie, ale energii starczyło na krótko. Szefostwo naszego klubu nie rozumiem, że nie da się zbudować dużego klubu bez nieustannej promocji. Życie na koszt miasta i zero własnej inicjatywy. Pomysł z cyklicznością takich artykułów jest bardzo dobry co widać po ilości wejść na stronie oraz fakt , że takimi artykułami pobudzacie tych leni do działania!
Adam
24 marca 2022 at 08:57
Oni muszą zacząć chodzić jak w zegarku, nie widzę innej opcji. Po tekście o Szczerbowskim ruszyła strefa zabaw dla najmłodszych. Jest to zawsze na plus, już nie będę dopatrywał się że mogłoby to już być wcześniej itp. Podpisano nawet kontrakt ze starym sponsorem, a klub hokejowy ogłosił oferte na sponsoring na fazę Play off w miarę przyziemnej cenie. Wszystko na papierze wygląda fajnie, ale rzeczywistość wygląda tak, że 3/4 band na meczach czy to hokeja, czy to piłki zajmuje miasto Katowice, a nie realni sponsorzy. Ja rozumiem że miasto jest właścicielem klubu, ale gdyby było więcej sponsorów na pewno ilość reklam miasta zmniejszyła by się na jakieś 2/4. Dosadnie to widać właśnie na meczach kobiet gdzie jest zaledwie jeden/dwóch sponsorów klubu, a reszta to miasta oraz partnerzy Ekstraligi. Oferta na Play offy najprawdopodobniej również nie wypaliła, bo jakoś nie słyszałem od ust spikera przed, w trakcie, albo po meczu jakiejkolwiek reklamy. Tak naprawdę to mamy 2 plusy do co najmniej 10 minusów. Również zgodzę się z Lipa, że szkoda, aż tak szybko poleciały te koszulki ze „Szczerbowskim Out”. Trzeba dalej z nich korzystać i napierać presję, aby cokolwiek w tym klubie pozytywniejszego w sekcji marketingu zarówno ze strony kibicowskiej, jak i biznesowej zaczęło się dziać. Ostatnim plusem chyba jest telewizja klubowa, o której się już wypowiadaliście. Kulisy to fajny dodatek do zwykłego skrótu i widać że jakiś pomysł na strefie materiałów video jest, ale niestety idzie zauważyć że między nami, a rzecznikiem prasowym z którym chyba tak czy siak najłatwiej o kontakt ze strony klubu chemii nie ma. Niestety nikt Maurycego nie zastąpi w swoich fachu, w jakim tutaj przy Bukowej i nie tylko był.
Dziękuję za odczytanie
I pamiętajcie #SzczerbowskiOut!
Trójkolorowo pozdrawiam.
Kibic
24 marca 2022 at 09:36
Okazuje się dopiero teraz że sparing będzie otwarty dla publiczności…
Uznany
24 marca 2022 at 09:39
#SzczerbowskiOUT
WiecznieLament
24 marca 2022 at 10:00
A może zamiast marnować czas na pisanie takich artykułów można by samemu coś działać i wyjść z inicjatywą skoro ma się takich debili w zarządzie. Dziwne jest tez milczenie i zero reakcji ze strony środowisk kibicowskich. Widać nikt nie ma jaj aby z klubu usunąć pasożytów. GieKSa popadła w przeciętności i nawet sami kibice do tego doprowadzili.
Kibic
24 marca 2022 at 10:19
To jest niesamowite. Pakiet na 3 domowe mecze w sprzedaży. Wystarczy ich przycisnąć i już coś zaczynają robić XD
Kato
24 marca 2022 at 19:28
Czekam na wyjaśnienie tej sytuacji ze strony zarządu.
Może posiada argumenty za takim ustawieniem terminu sparingu.
Kato
25 marca 2022 at 13:35
No i jest argument;
Mecz zamknięty jest dla publiczności!!!
Kompromitacji ciąg dalszy.