Kibice Piłka nożna
Najważniejsze trzy punkty – kibice o meczu
Mimo że GieKSa w końcu dała kibicom radość w związku ze zwycięstwem w Świnoujściu, najbardziej cieszyli się chyba ci, którzy na stadionie Floty byli obecni. Sympatycy naszego zespołu, którzy mieli możliwość skomentowania spotkania na forum internetowym niestety w kilku przypadkach potwierdzili, że określenie „forumowe marudy” ma swoją przyczynę. Szkoda, że niektórzy narzekają zarówno w przypadku porażek, remisów, jak i wygranych. Ale taka już mentalność niektórych kibiców… Prezentujemy opinie kibiców po meczu z Flotą (pisownia oryginalna).
lolo1989
Nie wiem czym wy się zachwycacie? zero pomysłu na grę, przyjęcia i podania na poziomie 10-latków. Ja dalej uważam, że Moskal się nie nadaję na trenera u nas. Na plus Betkowski i Bucek ale dlaczego już nie gra Januszkiewicz ? do tego na plus marna wygrana i na zero z tyłu. Zobaczymy co przyniosą nam kolejne 2-3 kolejki
Krzyś
Niezmiernie się bardzo cieszę z tej wygranej. Wierzyłem? Zawsze kurwa wierzę!
Taki trudny teren zdobyty, w końcu!
Gra? Jaka była, to była. Kto w 1 lidze gra ładnie? Nikt KURWA!
marcinGieKSa
wiecej szczescia niz rozumu chyba tak to mozna okreslic(podobnie jak w meczu z widzewem).Jedno trzeba przyznac , o ile we wczesniejszych meczach to nam czasem brakowało szczescia z tyłu to tym mielismy niesamowitego farta ze jest 0 z tyłu
BadBoy
Na plus po dzisiejszym meczu można zaliczyć wynik oraz występ Kamila Bętkowskiego, widać, że chłopak ma papiery na granie. Czemu Moskal tak długo czekał, żeby dać mu szanse od 1 minuty?
lukste
Kufel zrobil to co sie wymaga od defensywnego pomocnika.Co najmniej poprawny mecz. Grozny strzal + uratowanie sytuacji podwyzszaja ocene.
Niektorzy jebia wszystkich jak leci. Badzcie obiektywni.Jak zagral padake to krytykujcie,ale za dobry wystep nie powinien dostawac zjeby-dla zasady.
Norbi_GKS
Ważne są 3pkt, i tak ich gra lepiej wyglądać nie będzie.
Waldas
Gra słaba, dużo szczęścia, ale najważniejsze, że wreszcie 3 punkty zabieramy z Świnoujścia!
koleś
Zagraliśmy mocno defensywnie a i tak nasza obrona nie ustrzegła się podstawowych błędów. Patrząc na skróty innych spotkań, to większość meczów wygląda tak jak mecze GieKSy. Ta liga jest żenująco słaba, awansuje ten kto ma mniej inwalidów w składzie.
James
Kufel zagral najlepszy mecz w tym roku, bez glupich strat a takze z niezlym strzalem pod koniec. Ja chcialbym jednak zwrocic uwage na nasze najwieksze (moim zdaniem) wzmocnienie w tej rundzie – Bucek!! Chop oprocz jednego zlego piastkowania, w ostatnich czterech meczach jest najpewniejszym naszym punktem. Uwazam tez ze nawet lepiej mi sie podoba niz Budzilek.
Time4GKS
Powiedzmy sobie szczerze – my nie mamy problemy ze strzelaniem goli. My mamy problem z OBRONĄ która sama sobie strzela bramki przez co przegrywamy. My nie robimy bramek z błędów innych drużyn, my je mamy z akcji, a przeciwnicy u nas 99% po naszych błędach. Jak mi się przypomina bramka gdzie 4 naszych leci do piłki, po czym im odskakuje na 5m do przeciwnika to mam koszmary.
w3g
Nasi zagrali poprawnie w stosunku do poprzednich meczy i nie ma co patrzeć/porównywać na/do poziom/u T-Mobile, LM czy lig zagranicznych ( nawet na drugim poziomie rozgrywek ).
wojciech1964
Tez mam takie wrazenie . Długo wyczekiwane zwyciestwo a tu radosci jak na lekarstwo. Tak wiem po chujowej grze…ale na lepszych kopaczy nas narazie nie stac.
binn
Fajnie, że dzisiaj było nieźle z asekuracją, ale to chyba bardziej słaba Flota ten mecz wtopiła, niż nasi wygrali. Wynik cieszy, grajki „kupili” nim nieco czasu (było widać, że gonili, chcieli i gdy się skapowali, że mało do końca zostało – przycisnęli), ale odniosłem wrażenie, że ciężko im będzie nadrobić wszystko nim skończy się do nich cierpliwość kibiców i prezesa.
grzana
Gieksa zagrała powiedzmy, na jakimś tam poziomie ostatnie 5 min. Pozostałe 85 to dramatyczna padlina bez pomysłu na grę. Jeśli nic się nie zmieni to mamy kolejny stracony sezon.
Bhoy
Koszmarny mecz jeśli chodzi o poziom obu drużyn. To nieudolne klepanie piłki przez GieKSe i gra Pitrego w zwolnionym tempie dramat. Nawrot od jutra do rezerw. Bardzo duzy plus dla Bucka, który kilka razy ratował sytuację. Bardzo ważne 3 punkty, które może coś ruszą mentalnie ten zespół, natomiast zero progresu w grze.
hajer72
wyszarpali to zwyciestwo i to trzeba docenic ,ta liga jest dramatycznie słaba i problem w tym by byc najlepszym wśród słabych,czy nas na to stac z tym trenerem( który kompletnie przesypia okres przygotowawczy, w każdym meczu inaczej ustawia drużyne,rotuje piłkarzami z meczu na mecz, a w jego trakcie nie potrafi dac jej impulsu do zmiany sposobu gry) i tymi „piłkarzami” śmiem watpic, ale skoro taka jest nasza rzeczywistosc co nam pozostaje??
artek
kurwa jak niektórzy pierdola głupoty to czytać się nie da co wy się kurwa Barcelony czy Bayernu spodziewacie kurwa są 3 punkty wyszarpane na terenie gdzie każdej drużynie o remis ciężko a tu na forum gorzkie żale i kurwa sami specjaliści to od taktyki to od przygotowania fizycznego.
Antek_Antuan
Cieszą 3 pkt i końcówka spotkania, reszta to przeszłość. Gramy piach ale 6 pkt mamy, więc czekam aż odpalimy 🙂
Zajczak
a ja cały czas swoje, drużyna ma potencjał tylko oni nie mają sił by na maksa wylatać 90 minut stąd takie asekuracyjne granie. Nie wiem skąd taka ich słaba kondycja, nie znam się ale muszą to poprawić. Dzisiaj dużo szczęścia i sprawdziło się piłkarskie porzekadło, całe szczęście, że na naszą korzyść
mami7
Punktowo jesteśmy bogatsi ale piłkarsko nie było widać poprawy. Można było za to zauważyć od pierwszej do ostatniej minuty (z małymi przestojami) chęci, walką, zaangażowanie i koncentracje – za to należą sie brawa.
Cieszy mnie bardzo postawa Bętkowskiego. Bez respektu, chcący grać, nie ukrywał się za plecami tylko często się pokazywał na pozycji. Miałem nawet wrażenie, że jak On rozgrywał piłkę to te akcje były szybsze. Przy odrobinie szczęścia strzeliłby gola.
Galeria Piłka nożna
Kurczaki odleciały z trzema punktami
Felietony Piłka nożna
Plagi gliwickie
No i po raz kolejny potwierdziło się, jak dziwna bywa piłka. Przynajmniej jeśli przekładamy matematykę na boisko. I punkty oraz miejsca w tabeli. Matematycznie Piast nie miał prawa z nami wygrać, statystycznie niby też, choć patrząc na rachunek prawdopodobieństwa, kiedyś musieli to drugie zwycięstwo osiągnąć. Stało się i nikt w Katowicach nie jest z tego powodu zadowolony. Faktem jest, że Piast na to zwycięstwo zasłużył, choćby dlatego, że był bardziej zdeterminowany. Jednak czy był lepszy na tyle, aby dokonać takiej deklasacji?
Śmiem twierdzić, że jakby taki mecz powtórzyć, to wcale nie byłoby oczywiste, że goście znów by wygrali. Zwycięstwo odnieśli zasłużone, jednak splot różnego rodzaju okoliczności – tak nieszczęśliwych dla GKS, a fortunnych dla gliwiczan spowodował, że wykorzystując sposobność z zimną krwią, zainkasowali trzy punkty. Ale tę sposobność najpierw musieli mieć.
Zaczęło się od kontuzji Mateusza Kowalczyka. Zawodnik jeszcze próbował po obiciu okolic nerki pozostać na boisku, ale sam po chwili poprosił o zmianę. Kontuzja niepiłkarska, więc w tej chwili najważniejsze jest po prostu jego zdrowie i miejmy nadzieję, że ostatecznie nie będzie to nic poważnego. Potem w kilka minut katowiczanie stracili dwie bramki. Najpierw fatalnie zachowali się w obronie, bo Drapiński był kompletnie niepilnowany i wystarczyło mu tylko dołożyć stopę do piłki, aby pokonać Rafała Strączka. No a potem Lukas Klemenz też jakoś intuicyjnie chciał wybić piłkę, ale pokonał własnego bramkarza. Mieliśmy nadzieję na ten rzut karny, ale po analizie VAR sędzia Raczkowski podyktowaną jedenastkę anulował – słusznie, bo faulu nie było. I tak mieliśmy jeszcze szczęście, bo tych plag mogło być więcej – w początkowej fazie meczu na boisku opatrywany był Bartosz Nowak, interwencja medyczna była też przez chwilę potrzebna Wasylowi. Mimo wszystko za dużo tych nieszczęść, jak na jeden mecz.
Problem jest taki, że po pierwszej połowie, gdy GKS przegrywał 0:2 i nie miał nic do stracenia, myśleliśmy, że nasz zespół rzuci się na przeciwnika i wybije im z głowy myśl o punktach. Miało być tak, że goście będą żałowali, że te dwa gole strzelili. Nic takiego nie miało miejsca. Druga połowa była równie zła jak pierwsza albo nawet gorsza. GieKSa biła głową w mur, kompletnie nie potrafiąc zagrozić bramce Placha. Piast wyprowadzał kontry, z czego jedną wykorzystał i gliwicki Di Maria zamknął spotkanie. A mogło być jeszcze wyżej, bo nasz zespół tak się odkrył, że rekordowa porażka na Nowej Bukowej stawała się coraz bardziej realna. Bramka Lukasa Klemenza na koniec tylko dała drobną korektę na wyniku. Osobliwe jest to, że Lukas strzelił w tym meczu do właściwej i niewłaściwej siatki, jeszcze bardziej osobliwe, że powtórzył tego typu wyczyn Arkadiusza Jędrycha sprzed… dwóch meczów.
Trzeba przyznać, że Piast zagrał kapitalnie w defensywie. Zneutralizował nasz zespół kompletnie, dodatkowo nie bronił się jakoś bardzo głęboko, GKS skutecznie był wypychany, a wszelkie próby licznych prostopadłych podań ze strony piłkarzy Góraka kończyły się „sukcesem” Piasta. No i właśnie to mam na myśli, pisząc, że mecz mógł się potoczyć inaczej. Bo trzeba przyznać, że pomysł na mecz z podaniami za plecy – czy to długimi w powietrzu, czy bardziej po ziemi, wyglądał na całkiem niezły i nawet próby nie były najgorsze. Czujność obrońców Piasta była jednak na wysokim poziomie. Gdy już taka piłka przeszła, to albo Adam Zrelak został wzięty w kleszcze (sytuacja z odwołanym karnym), albo Ilja Szkurin był na spalonym po podaniu Wędrychowskiego (ale i tak Białorusin trafił w Placha).
Problem widzę inny. GieKSa chyba za bardzo postawił na tę kwestię czysto piłkarską. Chcieliśmy ten mecz wygrać umiejętnościami i kunsztem, a zabrakło walki wręcz. Piast tę „grę w piłkę” od początku meczu próbował nam wybić z głowy i zrobił to skutecznie. Nie mieliśmy więc – tak jak na wiosnę – łupanki, którą trudno było nazwać meczem piłkarskim. Mieliśmy GieKSę, która w piłkę chciała grać i Piasta, który był jednak dużo bardziej zdeterminowany do walki. Nie odbieram oczywiście Piastowi tego, że w kluczowych momentach też pokazał umiejętności, bo to jest oczywiste. Poziom agresji jednak zdecydowanie był po stronie zawodników Myśliwca i teraz to oni okazali się „zakapiorami”. Trochę to wyglądało tak, jak na szkolnym korytarzu, kiedy z klasowym łobuzem kujon chce rozmawiać na argumenty. I ma je sensowne, logiczne, tylko co z tego, skoro łobuz wyprowadził szybki cios i kujonowi tylko spadły okulary z nosa…
Ogólnie nie chcę jakoś specjalnie krytykować tego sposobu naszej gry, natomiast wygląda na to, że sztab trenerski się przeliczył, a przez to, że do przerwy było już 0:2, trudno było to skorygować. Osobiście chciałbym, żeby GKS dążył do gry w piłkę i generalnie nie będę o to miał pretensji. Czasem jednak być może trzeba postawić na proste i bardziej… prymitywne środki. To tak jak z tym rozgrywaniem od tyłu, kiedy różne drużyny nieraz tak bardzo chcą ten schemat utrzymywać, że czasem, zamiast po prostu wywalić piłkę w oczywistej sytuacji, klepią ją sobie trzy metry od bramki i za chwilę dostają gonga.
A już nie bawiąc się w porównania, metafory i piękne słowa. Piast po prostu od początku meczu zaczął dosłownie spuszczać wpierdol naszym piłkarzom, a ci nie potrafili odpowiedzieć tym samym. I też dlatego przegraliśmy. Z Koroną GieKSa potrafiła pójść na noże. W meczu derbowym – zupełnie nie.
Wracając do tematu bramek samobójczych – to niesłychane, że GKS ma ich w tym sezonie już pięć. I solidarni są ze sobą środkowi obrońcy, bo już każdy z nich ma po jednym takim trafieniu. Piątego samobója zaliczył Kowal w Łodzi. Wiadomo, że jest to często pech, ale skoro sytuacja się powtarza – to jest jakiś defekt, nad którym pewnie trzeba popracować. Jest to jakaś niefrasobliwość naszych zawodników, może czasami wręcz lekka niechlujność.
Nie ma co płakać. Już nie będę się rozpisywał na temat opinii niektórych kibiców, bo poświęciłem na to poprzednie felietony i… straciłem sporo nerwów. Teraz nawet nie czytałem (jeszcze) wielu komentarzy, ale jeśli natknąłem się po tej porażce znów na zdanie jednego ancymona, że mamy fatalnego trenera, fatalnych piłkarzy i zespół na co najwyżej pierwszą ligę, to wiem po prostu, że mam do czynienia z osobą niezbyt lotną. Tyle.
Sam nie wierzyłem, że możemy ten mecz przegrać. Nie sądziłem natomiast, że zwycięstwo będzie formalnością. A już na pewno nie spodziewałem się, że Piast nas tak rozjedzie. Ten mecz ostatecznie był fatalny. Nie wychodziło nam nic. Piastowi wyszło wszystko. Powtórzę – wykorzystali wszystkie swoje sposobności otwierające im drogę do zwycięstwa. To oni byli wyrachowani. Ale matrycą była agresja.
Październikowo-listopadowy piękny sen z serią czterech zwycięstw się skończył, przyszła szara jesienna rzeczywistość. Jednak dziś jest kolejny dzień, a wkrótce następne. GieKSa to nie jest drużyna perfekcyjna i jeszcze nie jest na tyle dobra, żeby takie mecze jak z Piastem zdecydowanie wygrywać. Absolutnie jednak nie jesteśmy tak słabi, żeby znów mówić, że zlecimy z hukiem z ekstraklasy. Mogliśmy stworzyć sobie ultra-komfortową sytuację przed końcem rundy jesiennej. Nie udało się. Nadal musimy punktować, żeby zadomowić się mocniej w środku tabeli.
Przed nami przerwa reprezentacyjna, a po niej piekielnie ciężkie spotkania. Tak jak pisałem, o punkty będzie niebywale trudno, ale musimy grać swoje. Może z większą różnorodnością środków, w zależności od rywala. Skoro jednak Piast wygrał z GKS, to dlaczego GieKSa ma nie móc wygrać z Jagiellonią? W tej lidze wszystko jest możliwe. I katowiczan stać na punktowanie nawet z Jagą, Pogonią i Rakowem.
Także GieKSiarze nie ma co się załamywać i wchodzić w jakieś smuty. Zostawmy to ludziom, dla których frustracja jest życiowym paliwem. Niech dla nas paliwem będzie nieustający optymizm – oparty na faktach i doświadczeniu. Doświadczeniu takim, że GieKSa jeszcze dopiero co potrafiła bardzo dobrze grać w piłkę, być lepsza od przeciwników i wygrywać mecz za meczem.
Piłka nożna kobiet
1/8 finału dla Katowic
Trójkolorowe w chłodną i ponurą sobotę wygrały, po równie ponurym meczu, z Rekordem Bielsko-Biała 2:0 i awansowały do 1/8 Pucharu Polski.
Przed spotkaniem Karolina Koch odebrała pamiątkowe zdjęcie z rąk prezesa Sławomira Witka za pokonanie bariery 100 występów w roli trenerki naszej drużyny. Gratulujemy i jeszcze raz dziękujemy za wszystkie dotychczasowe sukcesy! Warto także wspomnieć, że kilka dni przed spotkaniem, swój kontrakt o trzy lata przedłużyła Nicola Brzęczek.
W 2. minucie Marcjanna Zawadzka musiała uznać wyższość Roksany Gulec, która wymanewrowała ją w pole i oddała strzał w kierunku dalszego słupka. Oliwia Macała niewiele mogłaby w tej sytuacji zrobić, gdyby po rykoszecie futbolówka nie zmieniła swojej trajektorii na górną część poprzeczki. Po trzecim rzucie rożnym dopiero udało się oddać rekordzistkom strzał, natomiast Agnieszka Glinka była bardzo daleka od trafienia choćby w okolice bramki. W 7. minucie niemal wyczyn Lukasa Klemenza z meczu z Piastem powtórzyła Patrycja Kozarzewska, na szczęście nie udało jej się aż tak dokładnie przymierzyć w kierunku swojej bramki. Pierwszą klarowną akcję dla GieKSy wykreowała Jagoda Cyraniak dalekim podaniem do Julii Włodarczyk, skrzydłowa po wymagającym sprincie zgrała do otoczonej przez rywalki Aleksandry Nieciąg i skończyło się na wymuszonej stracie. Kolejne minuty upłynęły obu drużynom w środku pola, mnóstwo było przepychanek i przerw w grze. W 26. minucie groźny strzał z pierwszej piłki oddała Patrycja Kozarzewska, a poprzedzone to było tradycyjnym pokazem zdolności dryblerskich Klaudii Maciążki na prawej flance i kąśliwą centrą Katarzyny Nowak. Kolejny kwadrans czekaliśmy na ciekawszą akcję, skonstruowaną bardzo nietypowo: Patricia Hmirova z poziomu murawy walczyła o piłkę, ostatecznie zagrywając ją na lewe skrzydło. Finalnie na prawej flance strzał oddała Dżesika Jaszek, choć znacząco przesadziła z siłą tego uderzenia. W 43. minucie doskonałe podanie Jagody Cyraniak za linię obrony zmarnowała Klaudia Maciążka złym przyjęciem, choć nie była to też łatwa piłka. Na zakończenie połowy obrończyni jeszcze sama spróbowała szczęścia z dystansu, jednak tego szczęścia jej nieco zabrakło.
Z przytupem drugą część gry rozpoczęła Julia Włodarczyk, jej centra była o milimetry od dotarcia do dobrze ustawionej Aleksandry Nieciąg. W 52. minucie wynik starcia otworzyła Nicola Brzęczek po dośrodkowaniu Klaudii Maciążki. Dobrą pracę na obrończyniach wykonała Dżesika Jaszek, a wcześniej na obieg z Maciążką zagrała Patricia Hmirova. Kilka centymetrów od podwyższenia wyniku był duet wpisany już do protokołu meczowego, choć tym razem w odwróconych rolach: Włodarczyk wypuściła skrzydłem Brzęczek, ta zgrała na środek do Maciążki i piłka zatrzymała się na linii bramkowej po rykoszecie. Bliźniaczą akcję w 58. minucie, z pominięciem zgrania do środka, finalizowała sama Nicola Brzeczek, jednak zbyt długim prowadzeniem zmusiła się do sytuacyjnego i bardzo nieudanego strzału. W 63. minucie Dżesika Jaszek z Maciążką doskonale zagrały na jeden kontakt, ostatecznie jednak znów defensywa Rekordzistek zdołała zablokować zarówno dośrodkowanie Nieciąg, jak i strzał Włodarczyk. W 68. minucie doskonałe sytuacje miały Nicola Brzęczek oraz Aleksandra Nieciąg, jednak miały sporo pecha przy swoich próbach i nadal utrzymywał się wynik 1:0. W 74. minucie Klaudia Maciążka zeszła do środka boiska i choć jej podanie zostało zablokowane, to Dżesika Jaszek zdołała odzyskać posiadanie już w polu karnym i precyzyjnym strzałem przy słupku podwyższyła na 2:0. Wahadłowa powinna mieć na swoim koncie także asystę już chwilę później, jednak w zupełnie niezrozumiały sposób podała za plecy wszystkich swoich koleżanek spod linii końcowej. W 83. minucie jej podanie zakończyło się podobnym skutkiem, choć tym razem Hmirova zdołała zebrać wybitą piłkę i oddać strzał pełen fantazji. Dwie minuty później kolejną bramkę powinna mieć na swoim koncie Brzęczek, aż sama złapała się za głowę. Santa Vuskane udanie zastosowała skok pressingowy i wycofała do Włodarczyk, która przytomnie odnalazła wybiegającą w korytarz napastniczkę, a ta przelobowała golkiperkę, nie trafiając jednocześnie w szerokość bramki. W doliczonym czasie gry skrzydłowa zrozumiała gest Vuskane i posłała mocną piłkę za linię obrony, jednak te zamiary odgadnęła także Kinga Ptaszek i zatrzymała futbolówkę tuż przed głową Łotyszki.
GieKSa wygrała 2:0 i awansowała do 1/8 Pucharu Polski.
GKS Katowice – Rekord Bielsko-Biała 2:0 (0:0)
Bramki: Brzęczek (52), Jaszek (75).
GKS Katowice: Macała – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Dżesika Jaszek, Kozarzewska (82. Kalaberova), Hmirova, Włodarczyk – Maciążka, Nieciąg (77. Vuskane), Brzęczek (90. Langosz).
Rekord Bielsko-Biała: Ptaszek – Glinka, Dereń, Jendrzejczyk (82. Krysman), Niesłańczyk, Zgoda (67. Dębińska), Sowa, Janku, Gulec (67. Sikora), Katarzyna Jaszek (73. Conceicao), Bednarek (67. Długokęcka).
Kartki: Kozarzewska, Włodarczyk – Sowa.




Najnowsze komentarze