Hokej Piłka nożna Prasówka Siatkówka
Multisekcyjny przegląd mediów na temat GKS-u: GieKSa zbiła ROW na koniec obozu. Kolejne nowe zawodniczki!
Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów, które obejmują informacje z ubiegłego tygodnia dotyczące sekcji piłki nożnej, siatkówki i hokeja na lodzie GieKSy.
Piłkarze GieKSy rozegrali w niedzielę mecz z Widzewem Łódź w którym padł remis 1:1 (1:0). Pomeczową prasówkę z tego spotkania przeczytacie tutaj. Piłkarki, siatkarze oraz hokeiści mają przerwę pomiędzy sezonami. W sekcji siatkarskiej został skompletowany skład na nowy sezon, u piłkarek i hokeistów trwa kontraktowanie zawodniczek/ów.
PIŁKA NOŻNA
sportdziennik.com – To jest czarna magia
Rozmowa z Markiem Koniarkiem, byłym znakomitym napastnikiem GKS-u Katowice i Widzewa Łódź.
[…] W ostatnich latach klub nie osiągnął żadnego sukcesu. Kibice obawiają się spektakularnej powtórki.
Marek KONIAREK: – W Katowicach ciągle myślało się o ekstraklasie, o awansie, a nagle znaleźliśmy się w II lidze. To zaskakujące, skoro w klubie niczego nie brakuje, wszystko jest poukładane. Kolejne drużyny jakoś nie potrafią zaskoczyć. Na palcach jednej ręki można by wyliczyć ważne mecze z ostatnich lat rozstrzygnięte na korzyść.
Rewolucja goni rewolucję. Żaden zespół nie był tu budowany dostatecznie długo, by mógł zacząć się marsz w górę. W klubie sami muszą odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego tak jest. Trener Górak i dyrektor Góralczyk to doświadczeni fachowcy i wierzę, że będzie im dane to zmienić. Oni wiedzą, o co w piłce chodzi. Nawet gdy nie awansują bezpośrednio, to jeszcze są baraże, choć wiadomo, że lepiej byłoby ich uniknąć. Różnie bywa. Powtarza się na przykład w kółko, że taka Olimpia nie chce awansować, ale potem jedzie z pięcioma młodzieżowcami w składzie do Łęcznej i okazuje się, że przegrywa tam po błędzie bramkarza, a wcale nie musiała. Elblążanie podobali mi się, braki nadrabiali ambicją, bieganiem. Dlatego baraże naprawdę nie będą łatwe.
tylkokobiecyfutbol.pl – Oficjalnie : Maciążka i Lizoń w GieKSie Katowice
Potwierdziły się nasze kolejne transferowe informacje. Z GieKSą Katowice umowami związały się Klaudia Maciążka i Aleksandra Lizoń.
Pierwsza to 19-letnia napastniczka, młodzieżowa reprezentantka Polski, która gola za golem strzelała w barwach pierwszoligowych Rysów Bukowina Tatrzańska. Aleksandra to 23-letnia pomocniczka lub boczna obrończyni, która ostatnio grała w TS ROW Rybnik. Obie będą dla GieKSy będą bardzo ciekawymi wzmocnieniem. Nowe piłkarki wraz z 15-letnią Oliwią Grzegorczyk z Akademii Młodej ‚GieKSy’ zostały dołączone do składu na obóz przygotowawczy w Kamieniu. Na jego zakończenie, już w najbliższą sobotę zespół zagra sparing z ROW-em Rybnik.
Oprócz tego sparingu katowicka drużyna zagra jeszcze ze SMS-em Łódź (25.7) i czeskim 1.FC Slovacko (1.8).
GieKSa zbiła ROW na koniec obozu. Kolejne nowe zawodniczki !
Na zakończenie zgrupowania w Kamieniu piłkarki katowickiej GieKSy rozegrały sparing z miejscowy ROW-em Rybnik. Podopieczne Witolda Zająca nie miały litości dla beniaminka i zaaplikowały mu aż pięć goli. Dublet zdobyła Kinga Kozak, a debiutanckiego gola w barwach katowickiego klubu zdobyła Klaudia Maciążka.
W obu ekipach zagrały nowe zawodniczki. W barwach GKS-u pojawiły się również trzy piłkarki, jeszcze nieogłoszone oficjalnie. Na zmiany weszły Anita Turkiewicz, Weronika Kłoda i Aleksandra Drąg. Pierwsza to była już zawodniczka AZS PWSZ Wałbrzych, etatowa boczna obrończyni. Kłoda i Drąg to młode pomocniczki, które nie przebiły się do pierwszego składu Górnika Łęczna. Z całą pewnością w GieKSie będzie łatwiej się im przebić do pierwszego składu.
Za tydzień ROW zagra sparing z Rolnikiem, a GKS-a dopiero 25 lipca zmierzy się ze SMSem Łódź. Początek rozgrywek Ekstraligi w pierwszy tydzień sierpnia.
TS ROW Rybnik vs GKS GieKSa Katowice 0:5
0:1 Klaudia Maciążka (14)
0:2 Kinga Kozak (27)
0:3 Kinga Kozak (52)
0:4 Kasandra Parczewska (57)
0:5 Zofia BUSZEWSKA (72)
GKS : Ludwiczak (30. Seweryn, 61. Klimek) – Hajduk (46. Tkaczyk), Konkol, Buszewska, Lizoń (68. Drąg), Stanović (58. Turkiewicz), Łasicka (78. Grzegorczyk), Koch (58. Kłoda), Parczewska, Maciążka, Kozak.
SIATKÓWKA
sportdziennik.com – Trudny czas już za nami
Rozmowa z Janem Firlejem, rozgrywającym GKS-u Katowice.
[…] Udało się panu wyjechać na urlop?
Jan FIRLEJ: – Wakacje był krótkie, bo tylko tygodniowe. Na początku czerwca byłem nad naszym morzem. Udało się zrelaksować, odpocząć i trochę odizolować się od tego co nas dotknęło. Wszyscy jednak tęskniliśmy za powrotem do zajęć, ale wówczas nie wiedzieliśmy kiedy nastąpi. Najważniejsze, że nastąpiło to w miarę szybko niż niektórzy się spodziewali.
A trenerzy zadbali o zajęcia indywidualne?
Jan FIRLEJ: – Zareagowali błyskawicznie. Z chwilą otwarcia siłowni, czyli w drugim tygodniu czerwca, każdy z nas otrzymał plan i mogliśmy zacząć budować formę startową. Miarą tego co zrobiliśmy przed naszym pierwszym spotkaniem były testy oraz badania, jakie przechodziliśmy od poniedziałku do środy. Chyba wypadły nieźle, zważywszy na wspomnianą przerwę (trenerzy są zadowoleni nie tylko z testów, ale również badań przeprowadzonych na katowickiej AWF – przyp. red.). Ona spowodowała u nas „głód” treningu i grania. Do niedawna miałem z kolegami kontakt telefoniczny, ale teraz fajnie było się spotkać, wypić kawę… Już po pierwszych zajęciach w hali mogę stwierdzić, że dobrze się czujemy się ze sobą, rozumiemy i zajęcia traktujemy jako fajną zabawę. Oczywiście nie zawsze tak będzie, bo przecież przyjdą większe obciążenia, ale mnie to nie przeraża.
Lubi pan grać na plaży? Jakie ma pan zdanie o Letnim Grand Prix na piachu z udziałem zespołów PlusLigi i I-ligowców?
Jan FIRLEJ: – Lubię grać, bo plaża to miły przerywnik. Między sezonami halowymi – w większym lub mniejszym stopniu – staram się grać. Dwa lata temu z Jankiem Królem (do niedawna atakującym VERVY Warszawa – przyp. red.) podjęliśmy wyzwanie i zaliczyliśmy prawie wszystkie turnieje plażowe, łącznie z mistrzostwami Polski. Lubię grę na piachu, bo mogę również atakować. Niemniej występy na plaży oraz w hali to dwie różne siatkówki. Słyszałem różne głosy o Letnim Grand Prix, które zostanie rozegrane na przełomie lipca i sierpnia. Ten termin jest dość nieszczęśliwy. Będziemy po trzech tygodniach przygotowań, ale w najważniejszym okresie pracy fizycznej i wykuwaniu kondycji.
Na pewno będzie mniej siatkówki, a więcej budowania siły. W tej sytuacji nie będziemy wysoko skakali czy błyskawicznie reagowali na wydarzenia na boisku, bo naszym priorytetem są występy w PlusLidze. Turniej pewnie będzie ciekawy, bo rozgrywany po raz pierwszy i na dodatek w blasku jupiterów i w obecności kamer telewizyjnych. Nie ma co się teraz zastanawiać. Trzeba będzie wyjść na piach i zmierzyć się z rywalami. Nie wiem jaka będzie jakość gry oraz poziom, ale o tym przekonamy się niebawem. Tylko proszę pamiętać, że my będziemy rozliczani z sezonu halowego, ale nie z Letniego Grand Prix.
Sporo się ostatnio działo wokół GKS-u, ale ostatecznie dokonano zmiany tylko trzech zawodników. Jak pan ocenia te ruchy kadrowe?
Jan FIRLEJ: – Najważniejsze, że trzon zespołu pozostał, dzięki czemu okres zgrywania się będzie chyba nieco krótszy. Prawie wszyscy się znamy i mieliśmy już okazję ze sobą pracować. Te niewielkie roszady działają na naszą korzyść i powinny być naszym atutem.
Dokonano trzech ciekawych transferów i moi nowi koledzy pewnie szybko wkomponują się do tej ekipy. Naszą dotychczasową dewizą była walka o każdą piłkę, niezależnie od tego, kto stał po drugiej stronie. I niech tak pozostanie, a jestem przekonany, że tak będzie.
siatka.org – Grzegorz Słaby: wykonano ogromna pracę, by zespół mógł funkcjonować
Jeszcze nie tak dawno nie było wiadomo, jak potoczą się losy siatkarskiego GKS-u Katowice, jednak po porozumieniu z Dustinem Wattenem, Emanuelem Kohutem czy Adrianem Buchowskim wydaje się, że kryzys został zażegnany. W klubie nie chcą już wracać do tamtych wydarzeń.
[…] – W klubie wykonano ogromna pracę, by ten zespół mógł funkcjonować i na dodatek musieliśmy się poruszać w określonych warunkach finansowych – jasno podkreślił Grzegorz Słaby, który dotychczas był II trenerem.
[…] – Udało się skompletować, moim zdaniem, więcej niż przyzwoity skład. Oczywiście, odszedł Rafał Szymura, nasz niekwestionowany lider w tych najtrudniejszych momentach. W 10 wygranych meczach, 5 razy był MVP, a ponadto był naszym najlepiej punktującym zawodnikiem. Teraz dobrze funkcjonującym kolektywem będziemy go chcieli zastąpić, a być może wykreuje się kolejny lider. Dokonaliśmy chyba najmniej zmian wśród ligowców i postaraliśmy się o zawodników, którzy w swoich poprzednich I-ligowych zespołach odgrywali wiodące role. Na rynku transferowym byliśmy ostrożni, ale moim zdaniem dokonaliśmy właściwych wyborów – skomentował szkoleniowiec.
GKS Katowice był jednym z pozytywnych zaskoczeń minionego sezonu PlusLigi. Czy podobny rezultat uda się osiągnąć i tym razem?
– Teraz najważniejsze, by wykonać tak pracę, by efekty było widać podczas sezonu. Liga będzie na pewno ciekawa, bo pojawiło się kilku nowych zawodników. Z sezonu na sezon poziom się wyrównuje i sam jestem ciekaw jak zaprezentuje się kilku Brazylijczyków, którzy, z powodu kryzysu u siebie, pojawili się nie tylko u nas, ale w całej Europie – dodał Grzegorz Słaby
HOKEJ NA LODZIE
sportdziennik.com – Dwaj bramkarze w GieKSie
Działacze i trenerzy GKS-u Katowice mieli nadzieję, że zdołają zatrzymać szwedzkiego bramkarza Robina Rahma. Ten otrzymał kilka propozycji i ofertę ze swojego byłego klubu odrzucił.
W GKS-ie szybko rozwiązano problem z golkiperami i zaangażowano 28-letniego Słowaka Juraja Simbocha oraz młodzieżowego reprezentanta kraju, Maciej Miarka. Ten pierwszy jest byłym bramkarzem młodzieżowej reprezentacji Słowacji, w ostatnich dwóch sezonach grał w Nitrze, z którą katowiczanie rywalizowali w Pucharze Wyszehradzkim.
Umową z GKS-em związał się również 19-letni wychowanek ŁKH Łódź, Maciej Miarka, który ostatnio reprezentował młodzieżowy zespół JKH GKS Jastrzębie oraz SMS PZHL.
– Po tych transferach newralgiczna pozycja bramkarzy została rozwiązana – przekonuje dyrektor sekcji hokejowej, Roch Bogłowski. – Juraj to solidna firma, dbająca o formę. Natomiast Maciej jest utalentowanym i obiecującym zawodnikiem.
Do tego duetu dołączy Marcin Wyśnik, najmłodszy w tym towarzystwie. Działacze dokonają jeszcze dwóch transferów: obrońcy i napastnika. W sierpniu na testy już na lodzie pojawią się zawodnicy Naprzodu Janów, bo z tym klubem GKS podpisał umowę o współpracy. Dopiero w późniejszym terminie należy się spodziewać jeszcze ewentualnych transferów zagranicznych. Jednak one stoją pod znakiem zapytania.
hokej.net – Z Sosnowca do Katowic. Stoklasa i Cunik wzmacniają GieKSę
Filip Stoklasa i Matej Cunik, zgodnie z naszymi wcześniejszymi informacjami, dołączyli do GKS-u Katowice. Obaj zawodnicy podpisali roczne kontrakty. Stoklasa był w poprzednim sezonie był liderem Zagłębia Sosnowiec. Trener Marcin Kozłowski w zasadzie od niego zaczynał ustalanie meczowego składu.
Czeski skrzydłowy odpłacał mu się w najlepszy możliwy sposób, bo strzelał gole jak na zawołanie i notował też wiele kluczowych zagrań. Dość powiedzieć, że „Stoki” był najlepszym strzelcem i najlepiej punktującym zawodnikiem sosnowiczan. W 46 meczach zdobył 48 punktów za 24 bramki i 24 asysty.
Warto zaznaczyć, że Filip Stoklasa jest w Polskiej Hokej Lidze postacią dobrze znaną i w każdym zespole, w którym grał, osiągał solidną zdobycz punktową. Zresztą znakomicie oddają to statystyki, wszak w 213 spotkaniach zdobył 94 gole i zanotował 95 kluczowych zagrań.
[…] Z kolei Matej Cunik, który w przeszłości był młodzieżowym reprezentantem Słowacji (do lat 18 i 20) w poprzednim sezonie był jednym z mocniejszych punktów defensywy Zagłębia. 33-letni zawodnik rozegrał 44 mecze, w których zdobył 11 punktów za 2 bramki i 9 asyst.
[…] Kadra GKS-u Katowice na sezon 2020/2021 została już niemal skompletowana. Po rozpoczęciu przygotowań do sezonu kilku młodych zawodników przejdzie testy. Jeśli pokażą się z dobrej strony, zostaną w zespole na dłużej.
Piłka nożna
Losowanie PP: Koncert życzeń GieKSa.pl
Już jutro o godzinie 12:00 w siedzibie TVP Sport odbędzie się losowanie 1/8 finału Pucharu Polski. W stawce pozostało już tylko 16 drużyn: 10 ekip z ekstraklasy, 4 drużyny z I ligi, 1 z II ligi oraz 2 z III ligi. Postanowiliśmy podzielić się z Wami naszymi typami i marzeniami dotyczącymi rywala w nadchodzącej rundzie. A co przyniesie los? Zobaczymy już we wtorkowe południe.
Fonfara
Ciekawym pojedynkiem bez wątpienia byłby mecz z Polonią Bytom i możliwość spotkania Jakuba Araka, który właśnie w naszym klubie się przecież odblokował. Najgorszymi opcjami wydają się być Raków Częstochowa i Piast Gliwice, bowiem rywale o takim podejściu do piłki nożnej dodatkowo zabierają kibicom chęć przychodzenia na mecze w środku tygodnia.
Kosa
Na pewno chciałbym uniknąć (dokładnie w takiej kolejności): Górnika, Jagiellonii, Rakowa i Lecha. Z pozostałymi ekstraklasowiczami możemy zagrać, choć oczywiście preferowałbym wtedy domowe spotkanie.
Natomiast z pewnych wyjazdów, czyli wylosowania drużyn z niższych lig, to ciekawie wyglądałaby Avia (niedaleko, niska liga) oraz Polonia Bytom (lokalnie, dawno nie graliśmy). Wyjazdowicze nie obraziliby się zapewne także na Śląsk we Wrocławiu.
Ciekawostką jest to, że jeśli wylosujemy na wyjeździe Raków, Widzew, Jagiellonię lub Lechię, to… w 2025 roku zagralibyśmy aż trzy wyjazdowe spotkania z tymi rywalami.
Flifen
Najśmieszniej byłoby zagrać przeciwko Wiśle Kraków lub Pogoni Szczecin. W przypadku wygrania z jakimikolwiek kontrowersjami, z którymkolwiek z tych klubów, content na Twitterze Alexa Haditaghiego bądź Jarka Królewskiego byłby nieziemski. Natomiast pod względem poziomu sportowego i kibicowskiego dobrym losowaniem byłaby Polonia Bytom, która powinna być na spokojnie do ogrania, a i frekwencja w takim meczu nie powinna zawieść.
Misiek
Najbardziej chciałbym zagrać z Avią Świdnik lub Zawiszą Bydgoszcz lub Polonią Bytom, ponieważ to są stadiony, na których jeszcze nie byłem. Najbardziej nie chciałbym zagrać z Rakowem Częstochowa, ponieważ znów byłyby dwa mecze koło siebie w pucharze i w lidze, oraz nie widzi mi się wyjazd do Chojnic w środku tygodnia z powodu mało atrakcyjnego rywala i odległości.
Kazik
Z osobistych pobudek to Śląsk Wrocław, w zeszłym sezonie nie było mi dane tam pojechać, a teraz może się uda. Nie wiem, gdzie Polonia Bytom będzie grała ewentualnie ten mecz, ale jechać tam na ten orlik ze sztuczną trawą i granulatem niespecjalnie mi się uśmiecha… jeszcze Jakub Arak coś strzeli, a lubię go i nie chcę tego zmieniać 🙂
Marek
Przez tyle lat czekaliśmy na Puchar Polski jak na okno do Ekstraklasy z nadzieją, aby uchyliło się chociaż odrobinę i pozwoliło oddychać tym samym powietrzem co krajowa elita… Dzisiaj tuzy Ekstraklasy otwierają listę drużyn, z którymi nie chcemy grać na tym etapie. To najlepszy dowód na to, jaki skok wykonaliśmy przez ostatnie dwa lata: nomen omen lata świetlne! Z uwagi na zależności rodzinne (kuzyni z Dolnego Śląska kibicujący Śląskowi) najbardziej chciałbym trafić Śląsk na wyjeździe. U siebie zdążyliśmy zagrać i razem z kuzynami oglądaliśmy to „widowisko” na starej Bukowej. We Wrocławiu z uwagi na Święta nie mieliśmy szans się spotkać. Poza tym z uwagi na cykl „Okiem rywala” łapię kontakt z przedstawicielami innych klubów – z jednymi gorszy, z drugimi lepszy i czasem wbijamy sobie różne szpilki 😉 Tym kluczem chciałbym trafić na Widzew (pozdrawiam Michał) lub Koronę (piona Michał i marxokow). Górnik za to dopiero w finale, najlepiej na Śląskim, bo 3 maja córka ma komunię, więc logistyka byłaby łatwiejsza 😂 Rywali z niższych lig trochę się boję, z uwagi na stan boiska w grudniowe popołudnie, ale bytomski orlik powinien być wtedy jak najbardziej zdatny do użytku 😜 Tak czy inaczej, sam fakt, że w listopadzie rozmawiamy jeszcze o GieKSie w Pucharze Polski jest dla mnie powodem do uśmiechu. Czas na kolejny krok w stronę Narodowego.
Błażej
Przede wszystkim dla mnie zawsze liczy się awans, a będzie łatwiej o kolejną rundę, grając z niżej notowanym rywalem. By nie jeździć daleko, życzyłbym sobie Avię Świdnik. Polonia Bytom niby fajny rywal, ale chyba tylko jeśli mielibyśmy grać na Śląskim. Granie na Orliku w grudniu z rywalem, który dobrze się prezentuje, może nie być takie proste. Jak mamy grać z kimś z Ekstraklasy to najlepiej u siebie z Piastem. Widać po wywiadach, że trenerowi Górakowi zależy mocno by w tym roku grać w PP na wiosnę, pewnie taki cel postawili sobie przed drużyną i chcą go skutecznie realizować. Fajnie byłoby to zrealizować, bo granie na wiosnę w PP byłoby małą nowością dla nas.
Jaśka
Ja napiszę króciutko: wszyscy byle nie Górnik, mamy ostatnio złe wspomnienia z nimi odnośnie pucharu Polski.
Shellu
Na pewno nie chciałbym trafić na Wisłę Kraków. Nie dość, że mecz na wyjeździe, to jeszcze z piekielnie mocnym i rozpędzonym rywalem. Spokojnie – zmierzymy się z nimi w ekstraklasie. Zdecydowanie chciałbym też uniknąć Korony czy Górnika. Jeśli chodzi o zespoły z ekstraklasy, to nie pogardziłbym Widzewem, nawet jeśli byłby na wyjeździe. Musimy tę ekipę w końcu przełamać. Polonia Bytom i Śląsk Wrocław nie byłyby złe. Nie pogardziłbym także powrotem do Chojnic, z uwagi na ładnie położony stadion i dobre wspomnienia. A najbardziej kuriozalnym losowaniem będzie Raków na wyjeździe i dwa mecze przy Limanowskiego w grudniowym mrozie – na tym najzimniejszym stadionie w Polsce 😉
Galeria Piłka nożna
Kurczaki odleciały z trzema punktami
Felietony Piłka nożna
Plagi gliwickie
No i po raz kolejny potwierdziło się, jak dziwna bywa piłka. Przynajmniej jeśli przekładamy matematykę na boisko. I punkty oraz miejsca w tabeli. Matematycznie Piast nie miał prawa z nami wygrać, statystycznie niby też, choć patrząc na rachunek prawdopodobieństwa, kiedyś musieli to drugie zwycięstwo osiągnąć. Stało się i nikt w Katowicach nie jest z tego powodu zadowolony. Faktem jest, że Piast na to zwycięstwo zasłużył, choćby dlatego, że był bardziej zdeterminowany. Jednak czy był lepszy na tyle, aby dokonać takiej deklasacji?
Śmiem twierdzić, że jakby taki mecz powtórzyć, to wcale nie byłoby oczywiste, że goście znów by wygrali. Zwycięstwo odnieśli zasłużone, jednak splot różnego rodzaju okoliczności – tak nieszczęśliwych dla GKS, a fortunnych dla gliwiczan spowodował, że wykorzystując sposobność z zimną krwią, zainkasowali trzy punkty. Ale tę sposobność najpierw musieli mieć.
Zaczęło się od kontuzji Mateusza Kowalczyka. Zawodnik jeszcze próbował po obiciu okolic nerki pozostać na boisku, ale sam po chwili poprosił o zmianę. Kontuzja niepiłkarska, więc w tej chwili najważniejsze jest po prostu jego zdrowie i miejmy nadzieję, że ostatecznie nie będzie to nic poważnego. Potem w kilka minut katowiczanie stracili dwie bramki. Najpierw fatalnie zachowali się w obronie, bo Drapiński był kompletnie niepilnowany i wystarczyło mu tylko dołożyć stopę do piłki, aby pokonać Rafała Strączka. No a potem Lukas Klemenz też jakoś intuicyjnie chciał wybić piłkę, ale pokonał własnego bramkarza. Mieliśmy nadzieję na ten rzut karny, ale po analizie VAR sędzia Raczkowski podyktowaną jedenastkę anulował – słusznie, bo faulu nie było. I tak mieliśmy jeszcze szczęście, bo tych plag mogło być więcej – w początkowej fazie meczu na boisku opatrywany był Bartosz Nowak, interwencja medyczna była też przez chwilę potrzebna Wasylowi. Mimo wszystko za dużo tych nieszczęść, jak na jeden mecz.
Problem jest taki, że po pierwszej połowie, gdy GKS przegrywał 0:2 i nie miał nic do stracenia, myśleliśmy, że nasz zespół rzuci się na przeciwnika i wybije im z głowy myśl o punktach. Miało być tak, że goście będą żałowali, że te dwa gole strzelili. Nic takiego nie miało miejsca. Druga połowa była równie zła jak pierwsza albo nawet gorsza. GieKSa biła głową w mur, kompletnie nie potrafiąc zagrozić bramce Placha. Piast wyprowadzał kontry, z czego jedną wykorzystał i gliwicki Di Maria zamknął spotkanie. A mogło być jeszcze wyżej, bo nasz zespół tak się odkrył, że rekordowa porażka na Nowej Bukowej stawała się coraz bardziej realna. Bramka Lukasa Klemenza na koniec tylko dała drobną korektę na wyniku. Osobliwe jest to, że Lukas strzelił w tym meczu do właściwej i niewłaściwej siatki, jeszcze bardziej osobliwe, że powtórzył tego typu wyczyn Arkadiusza Jędrycha sprzed… dwóch meczów.
Trzeba przyznać, że Piast zagrał kapitalnie w defensywie. Zneutralizował nasz zespół kompletnie, dodatkowo nie bronił się jakoś bardzo głęboko, GKS skutecznie był wypychany, a wszelkie próby licznych prostopadłych podań ze strony piłkarzy Góraka kończyły się „sukcesem” Piasta. No i właśnie to mam na myśli, pisząc, że mecz mógł się potoczyć inaczej. Bo trzeba przyznać, że pomysł na mecz z podaniami za plecy – czy to długimi w powietrzu, czy bardziej po ziemi, wyglądał na całkiem niezły i nawet próby nie były najgorsze. Czujność obrońców Piasta była jednak na wysokim poziomie. Gdy już taka piłka przeszła, to albo Adam Zrelak został wzięty w kleszcze (sytuacja z odwołanym karnym), albo Ilja Szkurin był na spalonym po podaniu Wędrychowskiego (ale i tak Białorusin trafił w Placha).
Problem widzę inny. GieKSa chyba za bardzo postawił na tę kwestię czysto piłkarską. Chcieliśmy ten mecz wygrać umiejętnościami i kunsztem, a zabrakło walki wręcz. Piast tę „grę w piłkę” od początku meczu próbował nam wybić z głowy i zrobił to skutecznie. Nie mieliśmy więc – tak jak na wiosnę – łupanki, którą trudno było nazwać meczem piłkarskim. Mieliśmy GieKSę, która w piłkę chciała grać i Piasta, który był jednak dużo bardziej zdeterminowany do walki. Nie odbieram oczywiście Piastowi tego, że w kluczowych momentach też pokazał umiejętności, bo to jest oczywiste. Poziom agresji jednak zdecydowanie był po stronie zawodników Myśliwca i teraz to oni okazali się „zakapiorami”. Trochę to wyglądało tak, jak na szkolnym korytarzu, kiedy z klasowym łobuzem kujon chce rozmawiać na argumenty. I ma je sensowne, logiczne, tylko co z tego, skoro łobuz wyprowadził szybki cios i kujonowi tylko spadły okulary z nosa…
Ogólnie nie chcę jakoś specjalnie krytykować tego sposobu naszej gry, natomiast wygląda na to, że sztab trenerski się przeliczył, a przez to, że do przerwy było już 0:2, trudno było to skorygować. Osobiście chciałbym, żeby GKS dążył do gry w piłkę i generalnie nie będę o to miał pretensji. Czasem jednak być może trzeba postawić na proste i bardziej… prymitywne środki. To tak jak z tym rozgrywaniem od tyłu, kiedy różne drużyny nieraz tak bardzo chcą ten schemat utrzymywać, że czasem, zamiast po prostu wywalić piłkę w oczywistej sytuacji, klepią ją sobie trzy metry od bramki i za chwilę dostają gonga.
A już nie bawiąc się w porównania, metafory i piękne słowa. Piast po prostu od początku meczu zaczął dosłownie spuszczać wpierdol naszym piłkarzom, a ci nie potrafili odpowiedzieć tym samym. I też dlatego przegraliśmy. Z Koroną GieKSa potrafiła pójść na noże. W meczu derbowym – zupełnie nie.
Wracając do tematu bramek samobójczych – to niesłychane, że GKS ma ich w tym sezonie już pięć. I solidarni są ze sobą środkowi obrońcy, bo już każdy z nich ma po jednym takim trafieniu. Piątego samobója zaliczył Kowal w Łodzi. Wiadomo, że jest to często pech, ale skoro sytuacja się powtarza – to jest jakiś defekt, nad którym pewnie trzeba popracować. Jest to jakaś niefrasobliwość naszych zawodników, może czasami wręcz lekka niechlujność.
Nie ma co płakać. Już nie będę się rozpisywał na temat opinii niektórych kibiców, bo poświęciłem na to poprzednie felietony i… straciłem sporo nerwów. Teraz nawet nie czytałem (jeszcze) wielu komentarzy, ale jeśli natknąłem się po tej porażce znów na zdanie jednego ancymona, że mamy fatalnego trenera, fatalnych piłkarzy i zespół na co najwyżej pierwszą ligę, to wiem po prostu, że mam do czynienia z osobą niezbyt lotną. Tyle.
Sam nie wierzyłem, że możemy ten mecz przegrać. Nie sądziłem natomiast, że zwycięstwo będzie formalnością. A już na pewno nie spodziewałem się, że Piast nas tak rozjedzie. Ten mecz ostatecznie był fatalny. Nie wychodziło nam nic. Piastowi wyszło wszystko. Powtórzę – wykorzystali wszystkie swoje sposobności otwierające im drogę do zwycięstwa. To oni byli wyrachowani. Ale matrycą była agresja.
Październikowo-listopadowy piękny sen z serią czterech zwycięstw się skończył, przyszła szara jesienna rzeczywistość. Jednak dziś jest kolejny dzień, a wkrótce następne. GieKSa to nie jest drużyna perfekcyjna i jeszcze nie jest na tyle dobra, żeby takie mecze jak z Piastem zdecydowanie wygrywać. Absolutnie jednak nie jesteśmy tak słabi, żeby znów mówić, że zlecimy z hukiem z ekstraklasy. Mogliśmy stworzyć sobie ultra-komfortową sytuację przed końcem rundy jesiennej. Nie udało się. Nadal musimy punktować, żeby zadomowić się mocniej w środku tabeli.
Przed nami przerwa reprezentacyjna, a po niej piekielnie ciężkie spotkania. Tak jak pisałem, o punkty będzie niebywale trudno, ale musimy grać swoje. Może z większą różnorodnością środków, w zależności od rywala. Skoro jednak Piast wygrał z GKS, to dlaczego GieKSa ma nie móc wygrać z Jagiellonią? W tej lidze wszystko jest możliwe. I katowiczan stać na punktowanie nawet z Jagą, Pogonią i Rakowem.
Także GieKSiarze nie ma co się załamywać i wchodzić w jakieś smuty. Zostawmy to ludziom, dla których frustracja jest życiowym paliwem. Niech dla nas paliwem będzie nieustający optymizm – oparty na faktach i doświadczeniu. Doświadczeniu takim, że GieKSa jeszcze dopiero co potrafiła bardzo dobrze grać w piłkę, być lepsza od przeciwników i wygrywać mecz za meczem.




Najnowsze komentarze