Piłka nożna Wywiady
Pielorz: Cieszę się, że tutaj jestem
Przed meczem z Wigrami spotkaliśmy się z Łukaszem Pielorzem by porozmawiać dłużej o GieKSie, Niecieczy oraz jego dokonaniach piłkarskich. Poczytajcie zatem co miał do powiedzenia nasz nowy zawodnik.
GieKSa.pl: Gdy spoglądaliśmy na terminarz, sierpień wydawał się być ciężkim miesiącem. 6 Meczów do tego Puchar Polski. Mamy 10 punktów, jak Ty oceniasz ten dorobek?
Pielorz: Myślę, że z każdym meczem się rozkręcamy. Dobrze rozpoczęliśmy z Widzewem, potem złapała nas lekka zadyszka i pojawiły się nerwowe reakcje kibiców. Myślę jednak, że później spokojną pracą doszliśmy do tego, że gramy solidnie i zbieramy te punkty. W ostatnim czasie mamy w 3 meczach 7 punktów, tak więc czekamy na wrzesień i jedziemy dalej.
Nasza redakcja oraz sami kibice odnoszą się do Twojej gry pozytywnie. Widzą, że Twoja osoba wzmocniła obronę GieKSy. Jak byś Ty sam ocenił swoją postawę w tych meczach?
Na pewno w Legnicy nie było dobrze, bo osłabiłem zespół zarówno w tym spotkaniu jak i w następnym z Niecieczą, czerwona kartka tutaj była na minus, chociaż ja dalej twierdzę, że nie powinno jej być. Na meczach, które są już za nami nie chciałbym się skupiać, muszę myśleć o przyszłości i o tym co będzie dalej.
To, co najbardziej zwraca uwagę w Twojej grze to bardzo dobre czytanie gry, ustawianie się na boisku czy gra głową. To zawsze były Twojej atuty? W tym czujesz się dobrze na boisku?
Wszystko przychodzi również z wiekiem. Długo już gram w piłkę i od dłuższego czasu potrafię dobrze czytać grę. Myślę, że to jest mój atut, cieszę się, że to widać. To się również przydaje zespołowi. Oby było tak dalej, że się udaje. Wiadomo, że mogą się zdarzyć złe momenty w grze, ale na razie jest pozytywnie.
Twoje wsparcie doświadczeniem bardzo pozytywnie wpłynęło na grę Kamińskiego i Jurkowskiego. Taki był zamiar trenera Moskala by ściągnąć Pielorza, który wesprze młodszych?
Kamiński i Jurkowski to solidni gracze. Są dobrze przygotowani. Wspieramy się razem i dobrze to wygląda. W miarę upływu czasu i kolejnego meczu będziemy czuli się jeszcze lepiej. Zgrywamy się cały czas, rozumiemy się coraz lepiej. Mam nadzieję, że będzie to wyglądać jeszcze lepiej. Nie chciałbym mówić, że to oni grają dobrze przy mnie, bo ja sam mogę powiedzieć, że moja dobra forma to również ich zasługa.
Twoja postawa w defensywie jest pozytywna. W ataku z uwagi na założenia taktyczne nie włączasz się aktywnie do ataku. Jeśli jednak prześledzimy Twoje statystyki to w karierze nie strzelasz dużo bramek. Defensywa to zawsze był Twój główny cel?
Rzeczywiście dużo bramek nie strzelam. W Niecieczy miałem bodajże 2 bramki. Grając jednak na boku obrony w ustawieniu 4-4-2 zaliczyłem parę asyst i grałem do przodu. W Katowicach zostaję w obronie gdyż takie są zalecenia trenera. Nie mam prawa się wyłamać z tego schematu, gdy zostajemy 3 w obronie. To Pietrzak jest tym aktywniejszym, który gra na skrzydle i ma atakować z obrony.
Z wejściem do drużyny nie miałeś „respektu” z wejściem do szatni, w pierwszym meczu solidnie krzyczałeś na Kamińskiego, gdy ten źle podał do bramkarza. Na to uwagę zwrócili również kibice i po pierwszym meczu pojawiły się głosy, że taka postawa jest godna kapitana drużyny. Jesteś nowym zawodnikiem, hierarchia do opaski jest ustalona, ale widziałbyś się w tej roli z taką postawą?
Mam taki charakter, że mocno się denerwuje na boisku. Pamiętam tą sytuację z Widzewem i Kamińskim. Energicznie do niego podbiegłem, ale nie chciałem na niego krzyczeć tylko chciałem go zmobilizować i przybić piątkę. Myślę, że mam cechy przywódcze, piłkarski charakter się kształtuje przez te wszystkie lata. W juniorach mało kto się odzywa, w miarę upływu czasu człowiek nabiera charakteru, charyzmy i te nerwy na boisku muszą schodzić. W GieKSie by zostać kapitanem to jest jeszcze długa droga. Nie patrzę na to i nie zakładam tego.
Przed sezonem nastąpiło wiele zmian w GieKSie. Szybko pojawiły się informacje kto z tej drużyny odejdzie. Z jednej strony odejścia tych graczy, a z drugiej trener Moskal, z którym współpracowałeś. Nie miałeś obaw przed przyjściem do Katowic?
Było to moje 3 podejście do GieKSy, dwa nieudane. Byłem od początku zdecydowany by przyjść do GieKSy. Dla mnie decyzja była od razu podjęta. Nie zastanawiałem się na tym, kto odchodzi. Cieszę się, że jestem tutaj.
Wspomniałeś, że drużyna się rozkręca i zaczyna dobrze funkcjonować. Mecz na Flocie, mimo, iż nie był najlepszy w wykonaniu GieKSy to w perspektywie czasu będzie można uznać za taki mały przełom dla tej drużyny? Ta „bójka”, o której tyle mówiono was wzmocniła?
Myślę, że tak. Poprzednie mecze też już pokazały, że zaczynamy tworzyć drużynę. Jesteśmy zgraną drużyną i jeśli komuś dzieje się krzywda to reszta walczy za niego. Mecz z Flotą na pewno był przełomowy. Flota to ciężki teren. 3 punkty dały nam jeszcze większą motywację do pracy. One również dały przełożenie na te wyniki, które osiągnęliśmy po tym meczu. Oby to udało się kontynuować to będzie dobrze.
W tabeli liderem jest Nieciecza. Grałeś tam dwa lata. Powiedz, na czym polega „fenomen” tej drużyny. Wiele razy drużyny z małych miejscowości witały się z I ligą i szybko spadały. Tutaj Nieciecza gra o czołowe lokaty kolejny sezon.
Myślę, że jest to wynik bardzo dużych ambicji właścicieli Termaliki. Oni mimo niepowodzeń nie odpuszczają. Ludzie mówili przez te sezony, że jeśli nie awansujemy to będzie koniec tej drużyny. Jest jednak inaczej, Nieciecza ma się dobrze . Właściciele nie popadają w nerwowe ruchy, wykładają w dalszym ciągu swoje pieniądze. Myślę, że udało im się stworzyć bardzo ciekawą drużynę. Wydaje mi się, że będą w tym trwać gdyż to są tacy ludzie, którzy raczej nie odpuszczają.
Kibice GieKSy denerwują się, kiedy GieKSa przegrywa w takich miejscowościach. Powiedz jak to wygląda od drugiej strony w takim małym klubie ?
Gdy tam grałem, większość zawodników to byli doświadczeni gracze. Dla nas nie miało to znaczenia czy przyjeżdża GKS czy inny mniejszy klub. My graliśmy o 3 punkty, nikt nie gra oto by przegrać. Mieliśmy dobrą drużynę, mieliśmy szacunek do rywali, ale nie czuliśmy respektu przed nikim. Fajnie jak przyjeżdżali kibice bo czekaliśmy na to z utęsknieniem, gdyż lepiej się z nimi rozgrywa mecze. Gra przy cichych trybunach co tydzień nie była fajna.
Wcześniej spędziłeś trochę czasu grając w Odrze w Ekstraklasie. Trochę lat minęło od tamtego czasu, jak wspominasz tamten okres?
Minęło już parę lat, dobrze ten okres wspominam. Szkoda, że Odrze się nie udało utrzymać, bo być może do dziś byśmy tam grali, a ja również grałbym na wyższym poziomie. Super doświadczenie, każdemu życzę by tego doświadczył.
Nie było ofert by zostać w ekstraklasie?
Oferty były, ale miałem ważny kontrakt. Prezes nie chciał mnie puścić. Zostałem w Odrze, przytrafiła mi się kontuzja wiązadeł krzyżowych. Na koniec rozwiązałem kontrakt z winy klubu i poszedłem do niższej ligi do Rybnika.
W Twoim piłkarskim życiorysie jest również epizod w Grecji. Wyjazd był krótki, ale pozytywny? Opowiedz coś o tym więcej.
Poszedłem tam z Jastrzębia. Ściągnął mnie tam Polak, który tam grał – Paweł Hajduczek. W Grecji to była II liga. Całkiem inna kultura dla mnie. Byłem wtedy młodym graczem. Zaskoczyła mnie organizacja gry, poziom samej ligi, który był na wysokim poziomie. Dla mnie było to ciekawe doświadczenie. Bardzo miło to wspominam, było to wartościowe doświadczenie pod względem rozwoju zarówno piłkarskiego jak i personalnego. Poznałem język, zobaczyłem jak wygląda inna kultura gry.
Wspomniałeś o organizacji w Grecji, podpytam Cię więc jeszcze o organizację GieKSy i Niecieczy, która jest uważana za „wzór” w tej pierwszej lidze.
Nieciecza jest stawiana jako wzór organizacyjnie, ale ja bym powiedział, że to tylko w kwestii finansów. Jeśli chodzi o zaplecze, to nie ma rewelacji. Prostym przykładem jest np. pranie, którego w klubie nie ma. Z zewnątrz to wygląda fajnie, bo mówi się o dużych pieniądzach. W Katowicach ja nie mam na co narzekać. Organizacja jest dobra. W sprawach sprzętu jest dużo lepiej. Mogę mówić tylko pozytywnie o klubie.
Z Niecieczy przyszedł z Tobą Piotr Ceglarz. On powoli wchodzi do zespołu, jeśli chodzi o dobrą grę. Ty znasz tego zawodnika. Czego mu brakuje by pokazać pełen potencjał?
W Niecieczy zdobywał bramki i tego mu chyba najbardziej brakuje. Stara się, walczy, szarpie, ma asystę za mecz z Niecieczą. Myślę, że gdy zdobędzie gola to wtedy odblokuje się jeszcze bardziej. Ceglarz jest młody i dynamiczny. Będzie jeszcze z niego pociecha.
Wróćmy do tego co przed nami. Wrzesień rozpoczynamy serią meczów z beniaminkami. Jakbyś ocenił te mecze? Na papierze wydają się one łatwiejsze, ale wszyscy wiemy, że często te słabsze drużyny sprawiają więcej kłopotów. (wywiad przeprowadzono przed meczem z Suwałkami)
Ja myślę, że to będą bardzo trudne mecze. My musimy się skupić na następnym z Wigrami, a nie patrzeć na to, że czekają nas 3 mecze z beniaminkami. Musimy pokazać, że ostatnie mecze to nie przypadek. Będzie ciężka przeprawa. Takie zespoły często się „spinają” na te kluby, które od dawna grają w pierwszej lidze. Szczególnie na te z kibicami, którzy reagują na wydarzenia boiskowe i prowadzą doping. Jesteśmy coraz wyżej w tabeli i to też będzie mobilizacja dla tych zespołów. Mam nadzieję, że udowodnimy w nich naszą wartość.
W GieKSie do zespołu wchodzą aktywnie młodzi gracze. Ty, jako ten doświadczony jak oceniasz ich grę i formę? Jak patrzysz na ich młodzieńczą fantazję?
Młodzi gracze tacy jak Januszkiewicz, Bętkowski to melodia przyszłości GieKSy. Chłopaki będą się jeszcze długo rozwijać. Wiadomo, że te super zagrania na fantazji, przeplatają się z prostymi stratami, ale to wynika z braku doświadczenia. My, jako starsi zawodnicy na pewno staramy się im podpowiadać. Ja mam tylko nadzieję, że oni biorą to sobie do siebie, a nie wpuszczają jednym uchem, a drugim wylatuje. Ja pamiętam, jak jako młody zawodnik słuchałem rad Ryśka Stańka. Ja bardzo się tym przejmowałem i brałem to do siebie. Wyszło to na plus dla mnie. Mam nadzieję, że oni również będą brać do siebie nasze uwagi i będą wyciągać wnioski ze swojej gry. Na razie na boisku wyglądają dobrze, ale muszą pamiętać, że to dopiero początek ich kariery z piłką.
Felietony Piłka nożna
Komu nie zależało, by zagrać?
Gdy wyjrzałem dziś za okno z pokoju hotelowego, zobaczyłem szron na pobliskich dachach. I tyle. Śniegu nie było ani grama, jedyne, co mogło nas przyprawiać o lekkie dreszcze to przymrozek i konieczność spędzenia tego meczu w tak niskiej temperaturze. Wiadomo jednak, że podczas dobrego widowiska można się porządnie rozgrzać i emocje sportowe niwelują jakiekolwiek atmosferyczne niedogodności. Głowiłem się, jak to jest, że w różnych rejonach Polski mamy atak zimy, a przecież okolice bieguna zimna, które teoretycznie najbardziej są narażone na popularny biały puch, tym razem są wolne od tego.
Gdy jechałem autobusem na mecz i zaczęło lekko prószyć – a było to o godz. 10.30 ani przez myśl nie przeszło mi, jak to się wszystko skończy. Po prostu – śnieg zaczął sobie padać, nie był to jakiś armagedon, a i same opady śniegu, choć były wyraźne, nie przypominały tych, które znamy z przeszłości.
Po wejściu na stadion zobaczyłem taką właśnie oprószoną murawę – niezasypaną. Białawo-zieloną lub zielonkawo-białą. Typowy widok, gdy mamy pierwsze opady śniegu w roku lub też szron po mroźnej nocy. Białe gunwo (że tak zejdziemy z romantycznej wersji o puchu) ciągle jednak z białostockiego nieba spadało. I w pewnym momencie rzeczywiście murawa stała się dość biała. Nie przeszkodziło to jednak obu drużynom oraz sędziom rozgrzewać się. Kibice wypełniali stadion, zwłaszcza ci z Jagiellonii jeszcze przed meczem głośno dopingując swój zespół. Sympatycy GieKSy powoli zaczęli wchodzić na sektor gości i też dali znać o sobie. Przyznam, że nie myślałem w ogóle o tym, że mecz może się nie odbyć. Nie miałem takiego konceptu w głowie.
Za łopaty wzięło się… kilka osób. Zaczęli odśnieżać pola karne. Wyglądało to tak, że na jednym skrzydle stało trzech chłopa i sami nie wiedzieli, jak się za to zabrać. „Gdzie kucharek sześć…” – powiedziałem Miśkowi. A na drugim skrzydle szesnastki jeden jegomość odśnieżył na kilka metrów szerokość pola karnego, pokazując, że „da się”. A tamci deliberowali. Do tej pory odśnieżone były tylko linie i wspomniany kawałek. Na drugim polu karnym natomiast jakiś artysta „odśnieżał” w taki sposób, że zagarniał, wręcz zdrapywał śnieg, zamiast go nabierać na łopatę. Nie trzeba być śnieżnym omnibusem, żeby wiedzieć, że średnio efektywna jest to metoda. Po niedługim czasie wszyscy położyli na to lachę i sobie poszli czy tam przestali działać.
Dopiero kilka minut przed meczem zorientowałem się, że sędzia się dziwnie zachowuje, wychodzi i sprawdza. Załączyłem Canal+, by nasłuchiwać wieści i tam było jasne, że arbiter Wojciech Myć sugerował, iż szanse na rozegranie tego spotkania są dość marne. Potem wyszedł na boisko jeszcze raz, ze swoimi asystentami i patrzyli, jak zachowuje się piłka. W moim odczuciu ta rzucana i turlana przez nich futbolówka reagowała normalnie, z odpowiednim odbiciem czy brakiem większego oporu przy toczeniu się po ziemi. Do końca miałem nadzieję, że mecz się odbędzie.
Sędzia jednak zadecydował inaczej. W wywiadzie dla Canal+ powiedział, że ze względu na zdrowie zawodników, a także ograniczoną widoczność – podejmuje decyzję o odwołaniu meczu. Podał też argument, że do pomarańczowej piłki przykleja się śnieg i tak jej nie widać. A linie, które zostały odśnieżone i tak za chwilę zostałyby zasypane.
Mecz się nie odbył.
Odniosę się więc najpierw do słów sędziego, bo już one są dla mnie kuriozalne. Odśnieżone linie po 40 minutach (także już po odwołaniu meczu) nadal były widoczne. I nie zanosiło się specjalnie na to, że mają zostać momentalnie zasypane. Nawet jeśli – to chwila przerwy w meczu lub po prostu w przerwie między dwiema połowami – pospolite ruszenie do łopat i gotowe. A argument o piłce to już kuriozum do kwadratu. Na Boga – przecież śnieg to nie jest jakiś klej czy oleista substancja. I nawet jeśli w statycznej sytuacji klei się do piłki, to jest ona cały czas KOPANA. Dla informacji pana Mycia – to powoduje drgania w futbolówce, a to (plus odbijanie się od ziemi) z piłki przyklejony kawałek śniegu strząsa. Więc naprawdę nie mówmy takich głodnych kawałków na głos, bo tylko wzmacniamy opinię o sędziach taką, a nie inną.
Trener Siemieniec już po decyzji mówił dla Canal Plus, że z punktu widzenia logistyki w rundzie jesiennej, nie na rękę jest im nie grać, w domyśle, że ten mecz trzeba będzie jeszcze gdzieś wcisnąć. Tylko przecież WIADOMO, że tego spotkania nie da się rozegrać jesienią, bo przecież po ostatnim meczu ligowym Jaga gra dwa razy w Lidze Europy plus jeszcze w środku grudnia zaległy mecz z Motorem. Więc z GKS musieliby zagrać tuż przed świętami, a przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie przedłuży rundy GieKSie o dwa tygodnie z powodu zaległego meczu. Niech więc trener Adrian nie robi ludziom wody z mózgu. Poza tym trener powiedział, że ze względu na stan boiska, była to jedyna i słuszna decyzja i trudno nie było odnieść wrażenia, że z powodu napiętego terminarza właśnie TERAZ, dłuższy oddech dla Jagiellonii to najlepsze, co może ich spotkać…
A Rafał Górak? Bardzo dyplomatycznie mówił, że rozumie decyzję sędziów, ale chyba trzy razy podczas wywiadu dał do zrozumienia, jakie miał zdanie… Panowie za zamkniętymi drzwiami rozmawiali, każdy dał swoje argumenty. Trener zwrócił uwagę, że ze względu na szczelnie wypełniony sektor gości mogło to wyglądać inaczej. Że białe linie widać i przy dobrej woli organizatora, boisko można byłoby doprowadzić do stanu używalności. Że taki wyjazd bez meczu to dodatkowe koszty dla klubu. Jakbym więc miał typować, to pewnie wyglądało to tak „ej Rafał, wiesz, jak jest, jaką mamy sytuację, wiem, że nie jest to wam na rękę, ale zgódź się na przełożenie meczu, odwdzięczymy się dobrym winkiem”… Być może więc ze względu na solidarność kolegów po fachu i gentelmen’s agreement, szkoleniowiec, mimo że wolałby zagrać – nie oponował.
No i właśnie. To jest pytanie – czy komuś zależało, żeby wykorzystać opady i meczu nie rozegrać? Powiem wprost – reakcja organizatora meczu na tę „zimę” jest mocno zastanawiająca i nie wiem, czy Jagiellonia nie powinna z tego tytułu ponieść konsekwencji. Powtórzę – klub nie zrobił absolutnie nic, żeby ten mecz rozegrać. Począwszy od prognoz – przecież atak zimy w Polsce był już wczoraj, więc nie można było nie zakładać, że podobna sytuacja powtórzy się w Białymstoku. A jeśli tak, to przygotowuje się zastępy ludzi – choćby na wszelki wypadek – do tego, żeby boisko odśnieżyć. Pamiętacie, co było w zeszłym sezonie w meczu Radomiaka z Zagłębiem? Momentalnie, w ciągu kilku minut płyta po nawałnicy zrobiła się biała. Tam też było ryzyko przerwania i odwołania meczu. Ale ludzie robili, co w swojej mocy, odśnieżali, jak tylko się da i spotkanie zostało dokończone. Wczoraj w Rzeszowie kompletnie zasypany stadion został odśnieżony i mecz również się odbył. A w Białymstoku? Nie było chętnych czy nie miało ich być? Mogli nawet tych żołnierzy wziąć, co to zawsze są na trybunach. Cokolwiek. A tutaj kilku ludzi z łopatą zaczęło nieskładnie machać, ale chyba ktoś im powiedział, że to bez sensu – no i przestali.
Nie będę wnikał, czy na takim boisku można grać czy nie. Jak bardzo wpływa to na zdrowie zawodników. Wiem, że w przeszłości takie mecze się odbywały i nikt nie płakał i nie zasłaniał się ani zdrowiem, ani terminarzem. GieKSa taki mecz rozgrywała z Arką Gdynia – pamiętny z niewykorzystanym karnym Adamczyka – i jakoś się dało. Nie jest to może najbardziej estetyczne widowisko, ale mecz jest rozegrany i jest z głowy.
Natomiast tu nie chodzi o to, czy na zaśnieżonym boisku można grać. Chodzi o to, że nikt nie zajął się odśnieżaniem. Dlatego cała ta sytuacja ostatecznie wydaje mi się po prostu skandaliczna. Dosłownie godzinkę śnieg poprószył – bez jakiejś większej nawałnicy – i odwołujemy mecz.
I tak – piłkarze pojechali sobie na drugi koniec polski, by pobiegać na murawie stadionu Jagiellonii. Klub zapłacił za hotel, wyżywienie, przejazd. Teraz będzie to musiał zrobić drugi raz – najpewniej na wiosnę. Kibice zrywali się o drugiej w nocy, niektórzy pewnie nawet nie poszli spać, by stawić się na zbiórkę w ciemnych Katowicach. Jechali w tak wielkiej liczbie przez cały kraj – też przecież zapłacili za bilety i przejazd. I dostali w bambuko, bo paru osobom nie chciało się wyjść i doprowadzić boisko do jako takiego stanu.
Uważam, że PZPN czy Ekstraklasa, czy kto tam zarządza tym całym grajdołkiem, nie powinien przyzwalać na taką fuszerkę. To jest kupa kasy i czas wielu ludzi, którzy zdecydowali się do Białegostoku przyjechać. To po prostu jest nie fair.
Nieraz bywały jakieś sytuacje czy to z pogodą, czy wybrykami kibiców i kapitanowie lub trenerzy obu drużyn zgodnie mówili – gramy/nie gramy. Była ta wyraźna jednogłośność. A czasem spór. Grano nawet po zapaści Christiana Eriksena – choć tam akurat uważam, że ta decyzja była fatalna (choć z drugiej strony to Euro, więc logistyka dużo trudniejsza). Tutaj zabrakło determinacji, żeby mecz rozegrać. Rozumiem trenera Góraka, że podszedł dyplomatycznie do sprawy. Ja tego protokołu dyplomatycznego trzymać nie muszę i wysuwam hipotezę, że komuś na rękę był ten niezbyt wielki opad śniegu.
Dotychczas wielokrotnie pisałem i mówiłem, że cenię Jagiellonię i Adriana Siemieńca za to, jak łączą ligę i puchary. Byłem pod wrażeniem, że rok temu Jaga nie przełożyła spotkania z GKS na jesień, gdy sama była pomiędzy meczami z Ajaxem – trener gospodarzy dzisiejszego niedoszłego pojedynku mówił, że poważna drużyna musi umieć grać co trzy dni. Tym razem jednak w obliczu meczu z KuPS i końcówki ligi, takie zdanie przestało już zobowiązywać.
Nam nie pozostaje nic innego, jak przygotować się do sobotniego spotkania z Pogonią. Oby piłkarze GKS również wykorzystali fakt, że nie będą mieli Jagi w nogach i jak najlepiej mentalnie i fizycznie przygotowali się do spotkania z Portowcami. A z Jagiellonią i tak się już niedługo zmierzymy, bo za jedenaście dni w Pucharze Polski.
Kups!
Piłka nożna
Mecz z Jagiellonią odwołany!
W związku z atakiem zimy w Białymstoku i niezdatnymi według sędziego warunkami do gry mecz Jagiellonia Białystok – GKS Katowice został odwołany.
Kibice Klub Piłka nożna
Puchar Polski dla wyjazdowiczów
Wczoraj klub GKS Katowice ogłosił, że wszyscy wyjazdowicze (a było ich aż 1022!), którzy pojechali na mecz do Białegostoku, mają w systemie biletowym przypisany voucher, który można wymienić na darmowy bilet na pucharowe spotkanie z Jagiellonią.
Jak informuje na swojej stronie internetowej klub (tutaj): Wyjazdowicze na swoich profilach w Systemie Biletowym GieKSy otrzymali voucher rabatujący cenę biletu na mecz pucharowy do 0 zł. Z prezentu można skorzystać już teraz! Voucher nie obejmuje biletów parkingowych oraz VIP. Co ważne, jeśli któryś z wyjazdowiczów nabył już wcześniej bilet na mecz pucharowy, to wówczas może wykorzystać voucher przy zakupie biletu na mecz innej sekcji GKS-u w 2025 r.
To kolejny miły gest ze strony klubu w kierunku najwierniejszych kibiców GieKSy. Już w niedzielę, zaraz po decyzji o niegraniu, piłkarze GieKSy podeszli pod sektor gości, a część z nich się na nim znalazła. Tam podziękowali fanatykom za tak liczną obecność, wspomnieli, że zawsze grają w „12” i dziś też chcieli dla nas wygrać. Oprócz tego rozdali swoje koszulki najmłodszym kibicom GKS Katowice, którzy wybrali się do Białegostoku. O tej sytuacji piszą więcej sami kibice na Facebooku (tutaj).
Przypomnijmy, że mecz z Jagiellonią zostanie rozegrany w czwartek 4 grudnia o 17:00 na Arenie Katowice. Na ten mecz NIE obowiązują karnety – wszyscy kibice muszą zakupić bilety (lub wykorzystać wspomniany wcześniej voucher). Bilety dostępne są w internetowym systemie (tutaj).




Najnowsze komentarze