Piłka nożna Wywiady
Pielorz: Cieszę się, że tutaj jestem

Przed meczem z Wigrami spotkaliśmy się z Łukaszem Pielorzem by porozmawiać dłużej o GieKSie, Niecieczy oraz jego dokonaniach piłkarskich. Poczytajcie zatem co miał do powiedzenia nasz nowy zawodnik.
GieKSa.pl: Gdy spoglądaliśmy na terminarz, sierpień wydawał się być ciężkim miesiącem. 6 Meczów do tego Puchar Polski. Mamy 10 punktów, jak Ty oceniasz ten dorobek?
Pielorz: Myślę, że z każdym meczem się rozkręcamy. Dobrze rozpoczęliśmy z Widzewem, potem złapała nas lekka zadyszka i pojawiły się nerwowe reakcje kibiców. Myślę jednak, że później spokojną pracą doszliśmy do tego, że gramy solidnie i zbieramy te punkty. W ostatnim czasie mamy w 3 meczach 7 punktów, tak więc czekamy na wrzesień i jedziemy dalej.
Nasza redakcja oraz sami kibice odnoszą się do Twojej gry pozytywnie. Widzą, że Twoja osoba wzmocniła obronę GieKSy. Jak byś Ty sam ocenił swoją postawę w tych meczach?
Na pewno w Legnicy nie było dobrze, bo osłabiłem zespół zarówno w tym spotkaniu jak i w następnym z Niecieczą, czerwona kartka tutaj była na minus, chociaż ja dalej twierdzę, że nie powinno jej być. Na meczach, które są już za nami nie chciałbym się skupiać, muszę myśleć o przyszłości i o tym co będzie dalej.
To, co najbardziej zwraca uwagę w Twojej grze to bardzo dobre czytanie gry, ustawianie się na boisku czy gra głową. To zawsze były Twojej atuty? W tym czujesz się dobrze na boisku?
Wszystko przychodzi również z wiekiem. Długo już gram w piłkę i od dłuższego czasu potrafię dobrze czytać grę. Myślę, że to jest mój atut, cieszę się, że to widać. To się również przydaje zespołowi. Oby było tak dalej, że się udaje. Wiadomo, że mogą się zdarzyć złe momenty w grze, ale na razie jest pozytywnie.
Twoje wsparcie doświadczeniem bardzo pozytywnie wpłynęło na grę Kamińskiego i Jurkowskiego. Taki był zamiar trenera Moskala by ściągnąć Pielorza, który wesprze młodszych?
Kamiński i Jurkowski to solidni gracze. Są dobrze przygotowani. Wspieramy się razem i dobrze to wygląda. W miarę upływu czasu i kolejnego meczu będziemy czuli się jeszcze lepiej. Zgrywamy się cały czas, rozumiemy się coraz lepiej. Mam nadzieję, że będzie to wyglądać jeszcze lepiej. Nie chciałbym mówić, że to oni grają dobrze przy mnie, bo ja sam mogę powiedzieć, że moja dobra forma to również ich zasługa.
Twoja postawa w defensywie jest pozytywna. W ataku z uwagi na założenia taktyczne nie włączasz się aktywnie do ataku. Jeśli jednak prześledzimy Twoje statystyki to w karierze nie strzelasz dużo bramek. Defensywa to zawsze był Twój główny cel?
Rzeczywiście dużo bramek nie strzelam. W Niecieczy miałem bodajże 2 bramki. Grając jednak na boku obrony w ustawieniu 4-4-2 zaliczyłem parę asyst i grałem do przodu. W Katowicach zostaję w obronie gdyż takie są zalecenia trenera. Nie mam prawa się wyłamać z tego schematu, gdy zostajemy 3 w obronie. To Pietrzak jest tym aktywniejszym, który gra na skrzydle i ma atakować z obrony.
Z wejściem do drużyny nie miałeś „respektu” z wejściem do szatni, w pierwszym meczu solidnie krzyczałeś na Kamińskiego, gdy ten źle podał do bramkarza. Na to uwagę zwrócili również kibice i po pierwszym meczu pojawiły się głosy, że taka postawa jest godna kapitana drużyny. Jesteś nowym zawodnikiem, hierarchia do opaski jest ustalona, ale widziałbyś się w tej roli z taką postawą?
Mam taki charakter, że mocno się denerwuje na boisku. Pamiętam tą sytuację z Widzewem i Kamińskim. Energicznie do niego podbiegłem, ale nie chciałem na niego krzyczeć tylko chciałem go zmobilizować i przybić piątkę. Myślę, że mam cechy przywódcze, piłkarski charakter się kształtuje przez te wszystkie lata. W juniorach mało kto się odzywa, w miarę upływu czasu człowiek nabiera charakteru, charyzmy i te nerwy na boisku muszą schodzić. W GieKSie by zostać kapitanem to jest jeszcze długa droga. Nie patrzę na to i nie zakładam tego.
Przed sezonem nastąpiło wiele zmian w GieKSie. Szybko pojawiły się informacje kto z tej drużyny odejdzie. Z jednej strony odejścia tych graczy, a z drugiej trener Moskal, z którym współpracowałeś. Nie miałeś obaw przed przyjściem do Katowic?
Było to moje 3 podejście do GieKSy, dwa nieudane. Byłem od początku zdecydowany by przyjść do GieKSy. Dla mnie decyzja była od razu podjęta. Nie zastanawiałem się na tym, kto odchodzi. Cieszę się, że jestem tutaj.
Wspomniałeś, że drużyna się rozkręca i zaczyna dobrze funkcjonować. Mecz na Flocie, mimo, iż nie był najlepszy w wykonaniu GieKSy to w perspektywie czasu będzie można uznać za taki mały przełom dla tej drużyny? Ta „bójka”, o której tyle mówiono was wzmocniła?
Myślę, że tak. Poprzednie mecze też już pokazały, że zaczynamy tworzyć drużynę. Jesteśmy zgraną drużyną i jeśli komuś dzieje się krzywda to reszta walczy za niego. Mecz z Flotą na pewno był przełomowy. Flota to ciężki teren. 3 punkty dały nam jeszcze większą motywację do pracy. One również dały przełożenie na te wyniki, które osiągnęliśmy po tym meczu. Oby to udało się kontynuować to będzie dobrze.
W tabeli liderem jest Nieciecza. Grałeś tam dwa lata. Powiedz, na czym polega „fenomen” tej drużyny. Wiele razy drużyny z małych miejscowości witały się z I ligą i szybko spadały. Tutaj Nieciecza gra o czołowe lokaty kolejny sezon.
Myślę, że jest to wynik bardzo dużych ambicji właścicieli Termaliki. Oni mimo niepowodzeń nie odpuszczają. Ludzie mówili przez te sezony, że jeśli nie awansujemy to będzie koniec tej drużyny. Jest jednak inaczej, Nieciecza ma się dobrze . Właściciele nie popadają w nerwowe ruchy, wykładają w dalszym ciągu swoje pieniądze. Myślę, że udało im się stworzyć bardzo ciekawą drużynę. Wydaje mi się, że będą w tym trwać gdyż to są tacy ludzie, którzy raczej nie odpuszczają.
Kibice GieKSy denerwują się, kiedy GieKSa przegrywa w takich miejscowościach. Powiedz jak to wygląda od drugiej strony w takim małym klubie ?
Gdy tam grałem, większość zawodników to byli doświadczeni gracze. Dla nas nie miało to znaczenia czy przyjeżdża GKS czy inny mniejszy klub. My graliśmy o 3 punkty, nikt nie gra oto by przegrać. Mieliśmy dobrą drużynę, mieliśmy szacunek do rywali, ale nie czuliśmy respektu przed nikim. Fajnie jak przyjeżdżali kibice bo czekaliśmy na to z utęsknieniem, gdyż lepiej się z nimi rozgrywa mecze. Gra przy cichych trybunach co tydzień nie była fajna.
Wcześniej spędziłeś trochę czasu grając w Odrze w Ekstraklasie. Trochę lat minęło od tamtego czasu, jak wspominasz tamten okres?
Minęło już parę lat, dobrze ten okres wspominam. Szkoda, że Odrze się nie udało utrzymać, bo być może do dziś byśmy tam grali, a ja również grałbym na wyższym poziomie. Super doświadczenie, każdemu życzę by tego doświadczył.
Nie było ofert by zostać w ekstraklasie?
Oferty były, ale miałem ważny kontrakt. Prezes nie chciał mnie puścić. Zostałem w Odrze, przytrafiła mi się kontuzja wiązadeł krzyżowych. Na koniec rozwiązałem kontrakt z winy klubu i poszedłem do niższej ligi do Rybnika.
W Twoim piłkarskim życiorysie jest również epizod w Grecji. Wyjazd był krótki, ale pozytywny? Opowiedz coś o tym więcej.
Poszedłem tam z Jastrzębia. Ściągnął mnie tam Polak, który tam grał – Paweł Hajduczek. W Grecji to była II liga. Całkiem inna kultura dla mnie. Byłem wtedy młodym graczem. Zaskoczyła mnie organizacja gry, poziom samej ligi, który był na wysokim poziomie. Dla mnie było to ciekawe doświadczenie. Bardzo miło to wspominam, było to wartościowe doświadczenie pod względem rozwoju zarówno piłkarskiego jak i personalnego. Poznałem język, zobaczyłem jak wygląda inna kultura gry.
Wspomniałeś o organizacji w Grecji, podpytam Cię więc jeszcze o organizację GieKSy i Niecieczy, która jest uważana za „wzór” w tej pierwszej lidze.
Nieciecza jest stawiana jako wzór organizacyjnie, ale ja bym powiedział, że to tylko w kwestii finansów. Jeśli chodzi o zaplecze, to nie ma rewelacji. Prostym przykładem jest np. pranie, którego w klubie nie ma. Z zewnątrz to wygląda fajnie, bo mówi się o dużych pieniądzach. W Katowicach ja nie mam na co narzekać. Organizacja jest dobra. W sprawach sprzętu jest dużo lepiej. Mogę mówić tylko pozytywnie o klubie.
Z Niecieczy przyszedł z Tobą Piotr Ceglarz. On powoli wchodzi do zespołu, jeśli chodzi o dobrą grę. Ty znasz tego zawodnika. Czego mu brakuje by pokazać pełen potencjał?
W Niecieczy zdobywał bramki i tego mu chyba najbardziej brakuje. Stara się, walczy, szarpie, ma asystę za mecz z Niecieczą. Myślę, że gdy zdobędzie gola to wtedy odblokuje się jeszcze bardziej. Ceglarz jest młody i dynamiczny. Będzie jeszcze z niego pociecha.
Wróćmy do tego co przed nami. Wrzesień rozpoczynamy serią meczów z beniaminkami. Jakbyś ocenił te mecze? Na papierze wydają się one łatwiejsze, ale wszyscy wiemy, że często te słabsze drużyny sprawiają więcej kłopotów. (wywiad przeprowadzono przed meczem z Suwałkami)
Ja myślę, że to będą bardzo trudne mecze. My musimy się skupić na następnym z Wigrami, a nie patrzeć na to, że czekają nas 3 mecze z beniaminkami. Musimy pokazać, że ostatnie mecze to nie przypadek. Będzie ciężka przeprawa. Takie zespoły często się „spinają” na te kluby, które od dawna grają w pierwszej lidze. Szczególnie na te z kibicami, którzy reagują na wydarzenia boiskowe i prowadzą doping. Jesteśmy coraz wyżej w tabeli i to też będzie mobilizacja dla tych zespołów. Mam nadzieję, że udowodnimy w nich naszą wartość.
W GieKSie do zespołu wchodzą aktywnie młodzi gracze. Ty, jako ten doświadczony jak oceniasz ich grę i formę? Jak patrzysz na ich młodzieńczą fantazję?
Młodzi gracze tacy jak Januszkiewicz, Bętkowski to melodia przyszłości GieKSy. Chłopaki będą się jeszcze długo rozwijać. Wiadomo, że te super zagrania na fantazji, przeplatają się z prostymi stratami, ale to wynika z braku doświadczenia. My, jako starsi zawodnicy na pewno staramy się im podpowiadać. Ja mam tylko nadzieję, że oni biorą to sobie do siebie, a nie wpuszczają jednym uchem, a drugim wylatuje. Ja pamiętam, jak jako młody zawodnik słuchałem rad Ryśka Stańka. Ja bardzo się tym przejmowałem i brałem to do siebie. Wyszło to na plus dla mnie. Mam nadzieję, że oni również będą brać do siebie nasze uwagi i będą wyciągać wnioski ze swojej gry. Na razie na boisku wyglądają dobrze, ale muszą pamiętać, że to dopiero początek ich kariery z piłką.
Felietony Piłka nożna
8:8 i bal pękła

Tego jeszcze nie grali. GieKSa chyba lubi być pionierem. We współpracy z drugą Gieksą, która Gieksą oczywiście nie jest, bo „GieKSa je yno jedna”, jak mawiał niegdysiejszy prezes GKS Katowice Jacek Krysiak. Więc ten drugi klub to Gie Ka Es Tychy. Klub z ulicy Edukacji. W Tychach.
Miesiąc temu katowiczanie rozegrali sparing z Górnikiem Zabrze. Ten towarzyski Śląski Klasyk przyciągnął na Bukową rekordową liczbę kilku dziennikarzy. Był zamknięty dla kibiców, do czego się już przyzwyczailiśmy w przeszłości, natomiast nie było żadnych problemów z relacjonowaniem, pojawiły się nawet później na telewizji klubowej bramki.
Teraz we wtorek czy środę klub poinformował, że GieKSa zagra z Tychami mecz kontrolny w czwartek. Mecz zamknięty dla publiczności i przedstawicieli mediów. Okej – pomyślałem. Choć nadal wydaje mi się to dość absurdalnym rozwiązaniem, to tak jak wspomniałem – przywykliśmy.
Każdy jednak w tenże czwartek był ciekawy, jaki wynik padł w tych niesamowitych sparingowych bojach. Ja sprawdzałem sobie co jakiś czas w internecie, czy jest już podany rezultat. Dzień mijał, mijał, a wyniku nie było. Pomyślałem – kurde, może grają o 20.45 jak Polska z Nową Zelandią. Przy jupiterach, bo wiadomo, derby, mecz na noże i tak dalej. Odświętna atmosfera, tyle że bez kibiców i mediów.
No ale i po zakończeniu meczu „Orłów Urbana” z finalistą przyszłorocznego Mundialu, wyniku nie było. Kibicie już zaczęli się zastanawiać, czy sparing w ogóle się odbył. Zaczęły się pierwsze „śmiechy , chichy”. Że grają dogrywkę. Potem, że strzelają karne. Potem, że grają tak długo, aż ktoś strzeli bramkę, ale nikt nie może trafić do siatki… to akurat byłoby bardzo pozytywne, bo w końcu kilka godzin umielibyśmy zachować zero z tyłu.
No i nie doczekaliśmy się.
Za to w piątek po południu czy wczesnym wieczorem na Facebooku klubowym w KOMENTARZU do informacji zapowiadającej sparing kilka dni temu, czyli nawet nie w nowym, osobnym wpisie, pojawiła się informacja, że oba kluby uzgodniły, że nie będą do wiadomości publicznej podawały wyniku oraz składów.
I szczęka mi opadła i leży na podłodze do teraz.
W czasach czwartej czy trzeciej ligi trener Henryk Górnik prosił nas lub miał pretensje (już nie pamiętam dokładnie), że napisaliśmy o jakiejś czerwonej kartce, którą nasz piłkarz dostał w sparingu. Innym razem któryś trener w klubie miał pretensje, że wrzucamy bramki – chyba nawet z meczów ligowych (sic!), jak jeszcze prawa telewizyjne w niższych ligach nie były określone i była wolna amerykanka z tym. Trener Górnik na jednej z konferencji mówił, że gdzieś tam „może i nawet być k… sto kamer i coś tam”… Spoglądaliśmy na siebie wtedy z ludźmi z GKS porozumiewawczo. Już wtedy wygłaszałem twierdzenia, że przecież taka „Barcelona i Real znają się jak łyse konie, a my próbujemy ukryć, jak kopiemy się po czołach – i to jeszcze nieudanie”.
Żeby nie było – trener Górnik to legenda i GieKSiarz z krwi i kości, a wspomnianą sytuację przypominam z lekkim uśmiechem na tamte dziwne czasy.
Nie sądziłem, że w czasach nowoczesnych, w ekstraklasie, po tylu latach, jeszcze coś przebije tamten pomysł.
Jak po meczu z Lechem napisałem krytyczny wobec kibiców tekst dotyczący zbyt dużej „jazdy” po zespole i trenerze, tak tutaj trudno decyzję o niepodawaniu wyniku ocenić inaczej niż kabaret. Przecież tu nawet nikt nie oczekiwałby szczegółów przebiegu meczu czy materiału filmowego. Po prostu kibic jeśli wie, że jego drużyna gra mecz, chce poznać przynajmniej wynik i strzelców bramek. Ewentualnie składy. Nawet jakby był jakiś testowany zawodnik, to można to jakoś ukryć i po prostu dać info, że „zawodnik testowany”. Też śmieszne, ale to absolutnie nie ten kaliber, co całkowite odcięcie wiedzy o wyniku.
I tu nawet nie chodzi o sam fakt podania czy niepodania rezultatu. Tu chodzi o całą otoczkę i PR tej sytuacji. Przecież to jest tak absurdalne, że za chwilę wszystkie Paczule i Weszło będą miały niesamowite używanie po naszym klubie. To się kwalifikuje do czegoś, co jest określane „polskim uniwersum piłkarskim”, czyli wszelkie kradzieże znaków przez sędziów z ekstraklasy, dyskusje Haditagiego czy Królewskiego z kibicami i wiele innych.
Kibice już zaczęli drwić, że pewnie „Rosołek strzelił cztery bramki i żeby Legia go z powrotem nie wzięła, zrobiliśmy blokadę wyniku”. Ktoś inny, że zagraniczne kluby zaraz wykupią nam zawodników po tym wybitnym występie. Przecież taka informacja o… braku informacji to pożywka dla szyderców. Co przecież w kontekście słabych wyników w tym sezonie jest oczywiste, bo jakby GKS był w czubie tabeli, to wszyscy by machnęli ręką.
Strategia klubu też jest jakaś pomylona, bo przecież można byłoby o tym sparingu nie informować w ogóle. Wtedy nikt by o niczym nie wiedział, chyba że jakiś piłkarz by się pochwalił na swoich social mediach. A tak poszła jedna informacja o meczu, który się odbędzie i druga, że nie podamy wyniku. PR-owy strzał w stopę. Naprawdę chcemy w ekstraklasie klubu poważnego, ale też poważnego sztabu trenerskiego i piłkarzy.
Teraz można snuć domysły, dlaczego nie chcą podawać wyniku. Czy znów ktoś odniósł bardzo poważną kontuzję, tak jak Aleksander Paluszek ostatnio? A może GKS przegrał 0:5 i nie chcą podgrzewać negatywnych nastrojów? A może jeszcze coś innego? Tego na razie nie wiemy. Co może być tak istotnego w suchym wyniku spotkania, że aż trzeba go ukryć?
Mnie osobiście takie akcje niepokoją. Już mówię, dlaczego. Mam wrażenie i poczucie, że w futbolu, cokolwiek by się nie działo, czynnikiem, który pomaga, jest transparentność, a to, co zdecydowanie przeszkadza – tej transparentności brak. Ja nie mówię, że my musimy wszystko wiedzieć. Wiadomo, że są kwestie choćby taktyczne, które dla kibica i przede wszystkim przeciwników – mają być tajemnicą. Nikt też nie wymaga ujawniania rozmów transferowych z piłkarzami. Jednak są pewne podstawy.
I właśnie to mnie niepokoi, bo takie ukrycie wyniku dla mnie świadczy o dużej nerwowości, która panuje w zespole. Że po prostu to jest taki poziom lęku czy spięcia, że zaczynamy wymyślać jakieś dziwne zabiegi, w swojej istocie kuriozalne. To mało kiedy się kończy dobrze. Ostatnio zademonstrował to mistrz strategii Eduard Iordanescu, który wystawił mocno rezerwowy skład w Lidze Konferencji i efekt był taki, że co prawda z Samsunsporem przegrał, ale za to nie wygrał, ani nie zremisował z Górnikiem.
Nie oceniam tego komunikatu jako złego samego w sobie. Sam ten fakt niewiele zmienia w życiu piłkarzy, trenerów i kibiców. Bardziej chodzi o kuriozalność tej sytuacji i przyczynek do spekulacji. Kompletnie niepotrzebnych, bo ta drużyna przede wszystkim potrzebuje spokoju. Z Wisłą Płock i Lechem Poznań zagrali naprawdę niezłe mecze w porównaniu z poprzednimi. Po co to psuć głupotami?
Wiadomo, że jak GKS wygra z Motorem, to nie będzie tematu i wszyscy o tym zapomną. Ale jeśli naszemu zespołowi powinie się noga, to jestem przekonany, że ci kibice, którzy tak mocno jechali ostatnio po zespole i szkoleniowcu, teraz znów będą mieli mocne używanie.
Nie tędy droga.
Czekamy na piątek i to arcyważne starcie w Lublinie. Oby mimo wszystko ten sparing – cokolwiek się w nim nie wydarzyło – miał pozytywne przełożenie na mecz z Motorem. Punktów potrzebujemy jak tlenu.
PS Tytuł tego felietonu zapożyczony oczywiście od kibica GieKSy – Krista. Pasuje idealnie!
Felietony Piłka nożna
Post scriptum do meczu… z Tychami

Z alfabetycznego obowiązku (czyli jak się powiedziało A, to trzeba powiedzieć B) zamieszczamy wytłumaczenie zaistniałej sytuacji ze sparingiem z GKS Tychy. Po wczorajszym artykule na GieKSa.pl (tutaj) do sprawy odniósł się Michał Kajzerek – rzecznik prasowy klubu.
Błędy zdarzają się każdemu, a rzecznik GieKSy – jak wyjaśnił w twitcie, kierował się dobrą współpracą z tyskim klubem na poziomie klubowych mediów. Też został de facto postawiony w niezbyt komfortowej sytuacji.
Dlatego jeśli chodzi o naszą stronę sportową, czyli sztab szkoleniowy, uznajemy temat za zamknięty. I mamy nadzieję, że nigdy naszemu pionowi sportowemu nie przyjedzie do głowy zatajać tego typu rzeczy. Jednocześnie, jeśli istnieje jakiś tyski Shellu, to mógłby spokojnie artykuł w podobnym tonie, jak nasz, napisać w stosunku do swojego klubu. Mogą sobie nawet skopiować, tylko zmienić nazwę klubu. To taki żart.
Co prawda nadal istnieją niedomówienia i podejrzenia co do wyniku, choć idą one w drugą stronę – być może to Tychy mogły sromotnie ten mecz przegrać, co w kontekście fatalnej atmosfery naszego sparingowego derbowego rywala, mogło być przyczynkiem do zatajenia wyniku. Ale to tylko takie luźne domysły. I w zasadzie sportowo, nie ma to żadnego znaczenia.
Tak więc, działamy dalej i – to się akurat w kontekście wczorajszego artykułu nie zmienia – z niecierpliwością czekamy na piątkowy mecz z Motorem!
Piłka nożna kobiet
Trzy punkty z Dolnego Śląska

GieKSa po ułożonym taktycznie występie wraca z Wrocławia z trzema punktami i poprawiła sobie humory przed nadchodzącym spotkaniem z BK Hacken.
W trakcie spotkania arbiter główna spotkania miała założoną kamerę (tzw. GoPro „RefCam”), co jest czymś zupełnie nowym na boiskach Ekstraligi i jest związane z bardzo dobrym odbiorem tego typu rozwiązania w niedawnych meczach. W najbliższym czasie na kanale Łączy Nas Piłka pojawi się materiał wideo z tego spotkania.
Już w 1. minucie Kinga Seweryn musiała interweniować po zdublowaniu pozycji przez Jaszek i Kalaberovą, na szczęście nasza golkiperka nie dała się zaskoczyć. Pierwszego gola zaskakująco szybko zdobyła za to Aleksandra Nieciąg, z łatwością przepychając pilnującą ją defensorkę i mierzonym strzałem przy słupku pokonała byłą koleżankę z klubu. Napastniczka wykorzystała udane zgranie Nicoli Brzęczek wysokiej piłki posłanej przez Marcjannę Zawadzką z głębi pola. Szybko mogło paść wyrównanie po spóźnionym powrocie Kalaberovej, ale i tym razem interweniowała skutecznie Seweryn. W 11. minucie Zuzanna Błaszczyk zupełnie spanikowała pod naciskiem ze strony Aleksandry Nieciąg, szczęśliwie dla niej z odsieczą nadeszła jedna z defensorek i zablokowała uderzenie. Poza wspomnianymi dwiema akcjami ze strony wrocławianek w pierwszym kwadransie GieKSa miała wszystko pod zupełną kontrolą. W 16. minucie tylko poprzeczka uratowała Błaszczyk przed utratą kuriozalnej bramki po lobie Klaudii Maciążki zza pola karnego, a wszystko rozpoczęło się udanym przejęciem Dżesiki Jaszek w trzeciej tercji. Groźnie było w 23. minucie po kontrataku i zagraniu prostopadłym Joanny Wróblewskiej, Natalia Sitarz została jednak wzorowo powstrzymana wślizgiem przez Katarzynę Nowak. Odważniejsze poczynania Śląska w drugim kwadransie odzwierciedlał strzał Sokołowskiej z okolic 25. metra, gdy piłka minimalnie minęła bramkę katowiczanek. 35. minuta znów należała do Kingi Seweryn, tym razem wykazała się umiejętnościami po strzale Guzik z rzutu wolnego wprost w okienko. Pięć minut później oglądaliśmy dwa szybkie ataki GieKSy, każdorazowo główną postacią była Nicola Brzęczek: raz dobrze podawała, a raz zdawała się być faulowaną w szesnastce – gwizdek arbiter milczał. W 41. minucie Jagoda Cyraniak postanowiła wziąć sprawy we własne nogi, samodzielnie przedarła się flanką i oddała mocny strzał, który niemal przełamał ręce Błaszczyk. Dwie minuty później tercet Hmirova-Brzęczek-Włodarczyk popisowo stworzył sobie okazję do zdobycia bramki grą na jeden kontakt, jednak przechwyt pierwszej z listy zmarnowała Włodarczyk zbyt lekkim uderzeniem. Pierwszą połowę z hukiem zamknęła Joanna Wróblewska, wybijając futbolówkę daleko poza teren stadionu przy próbie uderzenia z dystansu.
Drugą połowę przebojowo chciała rozpocząć Marcelina Buś, jednak Jagoda Cyraniak bezproblemowo wygrała pojedynek fizyczny w polu karnym. Napór wrocławianek trwał, a w 48. minucie Martyna Guzik była o ułamek sekundy spóźniona do dośrodkowania – stanęłaby oko w oko z Kingą Seweryn. Kolejną dobrą sytuację miały pięć minut później, jednak dwie próby uderzeń skończyły się na błędach technicznych. Odpowiedziały Jaszek z Maciążką dwójkową akcją skrzydłem, ta druga posłała niestety zbyt lekkie dośrodkowanie w ostatniej fazie. Po godzinie gry mocno poturbowana z murawy zeszła Julia Włodarczyk, oby to nie było nic poważniejszego. Wejście z futryną mogła zanotować Santa Sanija Vuskane, bowiem po podniesieniu się z ławki nawet nie zdążyła się zatrzymać, a już uderzała po dośrodkowaniu z prawej flanki – niestety z minimalnej odległości mocno chybiła. W 81. minucie kontratak finalizowała Karolina Gec, na szczęście dla Kingi Seweryn na drodze stanęła Marcjanna Zawadzka. W 86. minucie Patricia Hmirova zapoczątkowała dobry kontratak podaniem do Oliwii Malesy, ta z kolei o kilka milimetrów przeceniła pozycję Aleksandry Nieciąg i na strachu się skończyło. 120 sekund później Santa Vuskane wykorzystała chwilę nieuwagi Sokołowskiej i po odbiorze piłki ruszyła na bramkę Zuzanny Błaszczyk, niestety zbyt długo musiała czekać na odsiecz swoich koleżanek. W doliczonym czasie gry czujność golkiperki z ostrego kąta sprawdziła Oliwia Malesa po rajdzie Maciążki, a dobrym odbiorem popisała się Hmirova.
Dwie połówki dominacji, mnóstwo przepychanek i niewiele klarownych sytuacji strzeleckich dla obu zespołów – GieKSa znacznie lepiej odnalazła się w meczu o takich cechach, nadrabiając dwa punkty do Czarnych Sosnowiec i Górnika Łęczna.
Śląsk Wrocław – GKS Katowice 0:1 (0:1)
Bramki: Nieciąg (2).
Śląsk Wrocław: Błaszczyk – Marcelina Buś (60. Ziemba), Martyna Buś (60. Gec), Żurek (79. Białoszewska), Piksa, Sitarz (79. Stasiak), Sokołowska, Wróblewska, Szkwarek, Jędrzejewska, Guzik.
GKS Katowice: Seweryn – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Jaszek (75. Malesa), Kalaberova (63. Kozarzewska), Hmirova, Włodarczyk (63. Michalczyk) – Maciążka, Nieciąg, Brzęczek (75. Vuskane).
Kartki: Martyna Buś – Jaszek, Kozarzewska.
Najnowsze komentarze