Dołącz do nas

Felietony

Walka o marzenia

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Było gorąco. Przyznam, że takiej kumulacji emocji nie widziałem wśród kibiców GieKSy dawno. Negatywnych emocji, bo to była złość granicząca niemal z furią. Po przegranym trzecim meczu z rzędu kibice ruszyli pod szatnię żądać wyjaśnień od drużyny i trenera. Po kilkunastu minutach zespół wyszedł na schody i się tłumaczył.

Od razu trzeba wyjaśnić kilka spraw. Mimo, że poziom emocji był bardzo duży – nie doszło do rękoczynów, o czym piszę dlatego, bo wiadomo, że już jednego z drugim pismaka ręka by świerzbiła, żeby stworzyć na ten temat wiekopomny artykuł i móc dodatkowo błyszczeć w mediach społecznościowych. Chyba bardzo było dziennikarzom – nomen omen nie na rękę – że nie została naruszona nietykalność cielesna zawodników i trenera, bo szybko w internecie pojawiły się „zastępcze” rewelacje dotyczące owego spotkania. Dodajmy – kłamliwe rewelacje. Czyli to mityczne użycie gazu. Prawda, że zdanie „ochrona była zmuszona do użycia gazu ze względu na agresywnych kibiców” ma swój wydźwięk? Skąd pismaki wzięły ten gaz? Nie wiadomo. Znaczy wiadomo – ze swoich głów i urojeniowych interpretacji rzeczywistości. Albo celowego działania…

Drugim kłamstwem, tutaj iście kuriozalnym, było przytoczenie rzekomych słów Kazimierza Moskala ze spotkania z kibicami i dodatkowo uczynienie z tegoż „cytatu” chwytliwego tytułu artykułu, oczywiście tak, by nabić jak najwięcej wejść. Słowa „Jeśli myślicie, że nie chcieliśmy wygrać, to jesteście idiotami” nie padły, ale tak zostało napisane na stronie jednego z katowickich dzienników. Idiotą – rzeczywiście trzeba być, żeby tak przeinaczyć fakty. Pal licho z nierzetelnością w tym momencie, ale wpychanie takich słów w usta szkoleniowca jest po prostu chamstwem i robieniem mu dodatkowego problemu. O wiele rzeczy można się do trenera Moskala przyczepić (o tym dalej), ale braku kultury zarzucić mu nie można i mimo, że również był zdenerwowany, nie pozwoliłby sobie na takie stwierdzenie. Pismaki musiały jednak zrobić swoje i tradycyjnie w niezdrowy sposób podgrzać atmosferę. Oczywiście nie generalizujemy tego na wszystkich dziennikarzy. Na przykład Maciej Blaut bzdur nie wypisywał, a następnego dnia przeprowadził wywiad z prezesem, rozwiewając wszelkie wątpliwości. Można?…

Z rzeczy, które nie powinny się wydarzyć, prawdą była jedynie jedna stłuczona szyba. Dla tych, którzy jednak myślą, że kibice mieli z tego ubaw, spieszę z wyjaśnieniem. Osoba, która tę szybę rozbiła dostała taki opierdol od innych kibiców, że wolałbym nie być w jej skórze w tym momencie i szczerze żałowałbym tego chwilowego afektu. Nikt w Katowicach nie toleruje niszczenia własnego stadionu. Natomiast tak jak wspomniałem, do rękoczynów nie doszło, bo odpowiednie osoby rzetelnie zadbały, żeby takie sceny nie miały miejsca. Dyskusja była więc burzliwa, emocjonalna, ale normy nie zostały przekroczone.

Właśnie, jeśli mówimy o normach. Są osoby, które uważają, że istotnie – normy zostały przekroczone. Te osoby uważają, że rola kibica powinna ograniczać się do „kibicowania”, czyli dopingowania na trybunach. I koniec. Wedle tego kibice nie powinni uczestniczyć w życiu klubu w sensie organizacyjnym. Oni są tylko konsumentami – płacą za bilet i dostają produkt. Tylko problem jest taki, że dla kibiców klub czy stadion to nie jest estrada, na trybuny której przychodzą tylko dla przyjemności i po to by obejrzeć koncert. Tutaj wchodzi coś więcej – wchodzą silne emocje, marzenia, rywalizacja, utożsamianie, wspomnienia, przyjaciele, a dla niektórych całe życie albo przynajmniej spory jego procent. W tej sytuacji bycie zwykłym konsumentem jest naprawdę niemożliwe.

Tym bardziej, że właśnie gdyby takie czysto konsumenckie podejście kierowało nami – kibicami, to już nie mielibyśmy swojego klubu, bo GKS by po prostu nie istniał! Kto uratował ten klub po spadku z ekstraklasy i nieprzyznaniu licencji na drugą ligę? Kto zdecydowanymi (ale zgodnymi z prawem!) działaniami wykopał oszusta Ireneusza Króla z Katowic? Oczywiście moglibyśmy za pierwszym czy drugim razem olać sprawę (bo przecież powinniśmy być tylko konsumentami), ale dzisiaj nie mielibyśmy komu kibicować. Więc po czyjej stronie jest racja?

W tym kontekście, dwukrotnego uratowania GieKSy, wygłaszane zdania, że kibice nie mają prawa protestować, nawet w stanowczy sposób, są nieuzasadnione. Obecny GKS to dziecko kibiców – najpierw tych z Komitetu Ratujmy GieKSę i SSK, a potem tych wszystkich, którzy aktywnie włączyli się w niedopuszczenie to powstania tworu KP Katowice. Oczywiście bez wsparcia Miasta Katowice nie byłoby to możliwe, ale to już był efekt działania kibiców, to od nich rozpoczynały się wszelkie inicjatywy ratowania klubu.

W związku z tym głośno możemy mówić, że tak – my kibice GKS Katowice mamy prawo wypowiadać się na temat klubu i aktywnie uczestniczyć w jego FORMALNYM życiu – sugerować, protestować, negować, podpowiadać, rozmawiać z zarządem i wspólnie myśleć nad rozwiązaniami. Możemy pisać pisma o obniżenie ceny biletów, gdy mamy taki pomysł. Wbrew temu, co chcieliby dziennikarze – czyli nietraktowania kibiców i Stowarzyszenia po partnersku – zarząd GieKSy z Wojciechem Cyganem i Marcinem Janickim z kibicami rozmawia i bierze pod uwagę ich sugestie – choć nie musi się ze wszystkimi zgadzać i wszystkie realizować. Choćby niektórzy przeciwni takim standardom dziennikarze na rzęsach stanęli – takie są fakty. Jeden napisał, że piłkarze i trener nie powinni wychodzić do kibiców, bo nie mają obowiązku się tłumaczyć. Sugestia jest jasna, kibice nie zasługują na wytłumaczenie. Nie mają prawa tego żądać.

To wszystko w kontekście tego krytykowanego nieraz i wręcz ironicznego podchodzenia przez dziennikarzy do okrzyków „GieKSa to my!”. W obliczu wspomnianego dwukrotnego ratunku klubu i wieloletniego trwania przy nim – w tej zapyziałej pierwszej lidze, z zapyziałymi piłkarzami, z permanentnym brakiem wyników – my jesteśmy na meczach czy to na Bukowej czy w całej Polsce, my robimy oprawy, my mamy swoje kibicowskie media, przeprowadzamy dziesiątki akcji charytatywnych, więc tak – szanowni dziennikarze – GieKSa TO MY! I to nam należą się wytłumaczenia beznadziejnej postawy. Należą się nam, jak nikomu innemu. My, którzy poświęcamy całe serce GieKSie oczekujemy i żądamy, że jacyś najemnicy, którzy przyszli zarabiać do naszego domu wytłumaczą nam się ze swojej beznadziejnej gry.

Na spotkaniu kibiców z piłkarzami nie doszło do rękoczynów i nie było takiej opcji. Pisanie więc o wytwarzaniu atmosfery strachu jest nadużyciem. Kibice nie przyszli pod szatnię, żeby „spuścić wpierdol” (tak, tak, wiem, zaraz ktoś przypomni Łęczną, więc darujcie sobie), tylko żeby głośno wykrzyczeć swoją frustrację związaną z postawą zawodników. Strach? Nie wiem, czy piłkarze się bali, możliwe. Ale ja jeśli się boje pająka, to czy mogę winić za to pająka?… Na pewno była atmosfera presji, olbrzymiej presji, bo w Katowicach już tak mamy, że wytwarzamy presję. Trudno byłoby przez tyle lat beznamiętnie podchodzić do boiskowych wydarzeń, a że kibice z natury biernymi obserwatorami nie są, to tę presję wytwarzają. Nie trzeba tego od razu utożsamiać z czynną agresją.

Zdumienie mnie ogarnia, gdy czytam w mediach, że kibice GKS są w gorącej wodzie kąpani, że są najbardziej niecierpliwi w Polsce, bo „wytrzymali tylko 15 dni” czy że „protestują już po trzeciej kolejce”. Dochodzi nawet do kuriozalnych stwierdzeń, że jesteśmy kibicami sukcesu czy nie jesteśmy z klubem na dobre i na złe, więc nie jesteśmy prawdziwymi kibicami. Doprawdy interesujące stwierdzenia dotyczące osób, które są prawie na każdym meczu od kilku czy kilkunastu lat, uczestniczą w tych kiepskich widowiskach i notorycznie przeżywają sportowe upokorzenia, ale mimo wszystko trwają, trwają, trwają… Podejrzewam, że dla piszących takie brednie osób wiara w ideę bez względu na wszystko jest czymś ponad ich możliwości. Współczuję, bo jest to ułomność.

Właśnie – tylko czym jest ta wiara? My kibice wiemy albo raczej czujemy, o co chodzi. Chodzi o wiarę w ideę. To jest coś ponad drużynę, piłkarzy, trenerów, działaczy, spółkę. Ktoś, kto kibicem nigdy nie był, a jedynie sympatykiem piłki czy dziennikarzem, nigdy nie zrozumie, o co chodzi. Bo ten bezrefleksyjnie powtarzany slogan „na dobre i na złe” wiele osób utożsamia z drużyną piłkarską danego klubu. Tylko i wyłącznie. Jeśli kibice odwracają się od drużyny, niezależnie od przyczyn, to zawsze kilka wynalazków (albo więcej niż kilka) napisze, że to nie są prawdziwi kibice. A co jeśli piłkarz danej drużyny chleje przed meczem? A co jeśli okaże się, że sprzedał mecz? Wedle „pięknych słów” powinniśmy być z takim piłkarzem, bo przecież „na dobre i na złe”… Przed ołtarzem też się przysięga, ale czy to oznacza, że mamy trwać przez lata w zdradzie i kłamstwie?…

Myślę, że wcześniej przytoczone wydarzenia z przeszłości dobitnie wskazują, że byliśmy z tym klubem w czasach najgorszych, w czasach agonii. Wtedy na wsparcie mediów liczyć nie mogliśmy. Ale byliśmy właśnie z naszą ideą, przyświecającą przez całe życie, czyli ideą o nazwie GKS Katowice.

Wróćmy jednak do meritum, czyli do tego, dlaczego kibice wpadli w taką wściekłość po meczu z Niecieczą? Nie, to nie jest w żadnym wypadku kwestia 15 dni czy ostatnich trzech meczów. Być może wiele osób pewnych rzeczy nie zarejestrowało. To co się dzieje, ciągnie się już od dłuższego czasu, a dokładnie od początku roku. GKS Katowice wygrał od marca 3 mecze z 20. W rundzie wiosennej tych wygranych było 2 na 16, a licząc mecz awansem z jesieni 2013, na 17 meczów. Nikt i nigdy w życiu nie przekona mnie, że to zwykła obniżka formy, która ma prawo przydarzyć się każdej drużynie. Jeśli na jesień zespół potrafi mieć serię 3 wygranych z rzędu, potem 3 remisów, a potem znów 3 wygranych, jeśli tworzy Twierdzę Bukowa i jest praktycznie w strefie awansu, to nikt nie wmówi mi, że ci sami zawodnicy kilka miesięcy później mogą wygrać tylko co ósmy mecz.

Nie tacy zawodnicy. Janusz Gancarczyk, Grzegorz Fonfara, Tomasz Wróbel czy Przemysław Pitry to zawodnicy, którzy na ligowej piłce (w ekstraklasie) zęby zjedli i w zapyziałej piłkarsko pierwszej lidze choćby samym ustawieniem czy minimalnym pomyślunkiem, dokładając do tego ich umiejętności techniczne, powinni wygrać co najmniej kilka meczów więcej. Z takimi zawodnikami wręcz kilka meczów powinno się wygrać samo. Dlaczego więc się nie wygrało? No właśnie – odpowiedzi należy szukać w kwestiach pozasportowych. Każdy, kto bywa regularnie na meczach GieKSy (a nie trzy razy z doskoku na rundę) doskonale widział, co się działo. Wymienieni zawodnicy, ale też cała reszta, po prostu nie przykładała się nawet w minimalnym stopniu do swoich obowiązków. Przylgnęło do niektórych określenie „hamulcowi” – każdy może to rozumieć inaczej. Ja nigdy nie oskarżyłem i nie oskarżam nikogo o sprzedanie meczu czy granie u bukmachera, bo nawet nie mam dowodów na to. Za to oskarżałem i oskarżam piłkarzy, że obowiązek godnego reprezentowania klubu mieli totalnie w dupie. Przechodzili wiele meczów, odstawiali nogę, nie byli na boisku agresywni, dawali przeciwnikom spokojnie konstruować akcje. To było widać gołym okiem, że im po prostu nie zależy na tym, żeby wyszarpać rywalowi zwycięstwo. No i ich zachowanie po przegranych meczach, telefony, lansik, uśmieszki i żarty. Jak im się na chwilę zachciało, to przegonili w drugiej połowie GKS Bełchatów tak, że świetnie radzący sobie w ekstraklasie rywale, łącznie z rewelacyjnymi braćmi Makami, nie wiedzieli co się dzieje i tylko patrzyli za plecy, jak im zawodnicy GKS odjeżdżają i raz po raz tworzą sytuacje bramkowe. Jedna połowa, w której im się zachciało. Jak to kontrastowało z pozostałymi meczami, to aż strach sobie przypominać…

Hamulcowi (prawie wszyscy) odeszli, w związku z czym liczyliśmy na lepszy sezon. Sezon z walką, z wielką ambicją, z gryzieniem trawy i z „zajeżdżaniem” przeciwnika. Niechciani zawodnicy odeszli, ale ci, co zostali nie zaczęli wcale od zera. Oni też muszą walczyć z całych sił o odzyskanie zaufania kibiców, bo przecież również w tej żenującej rundzie wiosennej grali, choć bardziej adekwatne jest stwierdzenie – udawali, że grali. To im powinno zależeć najbardziej na tym, żeby jeździć na dupach i pokazać, że akurat w ich przypadku beznadziejna runda wiosenna to była po prostu zła dyspozycja. A co mamy?

Mamy to, że ci zawodnicy (Czerwiński, Kamiński, Jurkowski, Cholerzyński, Duda, Pietrzak) odwalają taki kabaret, że nie można na to patrzeć. Typowo piłkarsko wyglądają jeszcze gorzej niż na wiosnę. Rozumiem, że piłkarz może być słaby, tak zwyczajnie po ludzku słaby. Ale nie mogę przyjąć i zaakceptować, że gość, który trenuje i gra w piłkę od kilkunastu lat, a do tego zarabia kilka czy kilkanaście tysięcy, na boisku:

a) notorycznie podaje do przeciwnika
b) pozwala rywalowi bezkarnie hasać w polu karnym i nawet nie markuje dobiegu (Cholerzyński)
c) ma w dupie wracanie się do obrony (Pietrzak)
d) przegrywa większość pojedynków 1 na 1 (Czerwiński)
e) ma czas reakcji pijaka z trzema promilami (Jurkowski)
f) gra tylko jak mu się zachce i wtedy jest profesorem (Pitry)
g) nowi, którzy przyszli, na razie kompletnie nie są wzmocnieniem (poza Kujawą).

Do tego dochodzą przegrane pojedynki fizyczne, kompletny brak agresji na boisku (markowany pressing). Tu także olbrzymia wina trenerów Moskala i Bahra, którzy kompletnie nie potrafią umotywować tych beznamiętnych graczy, a dodatkowo chyba coś szwankuje fizycznie. Bo jak wytłumaczyć to, że po wyrównanej połowie z Niecieczą, w drugiej rywal klepie piłkę jak chce, a nasi grają jedynie w stylu trenera Piotra Świerczewskiego (czyli „na chaos”), jak wytłumaczyć, że w upale w Legnicy rywale hasają po boisku przez cały mecz na świeżości, a nasi zawodnicy jak muchy w smole? (szybkie wyrównanie było efektem wejścia świeżych zawodników). Dodatkowo zagubienie szkoleniowca i miotanie się z systemami gry, nieumiejętność dostosowania taktyki do wątpliwych jakości zawodników. Zachowanie trenera, który stoi beznamiętnie przy ławce rezerwowych z rękami w kieszeni też świadczy, że albo nie ma wiary w ten zespół, albo już sam nie wie, co można jeszcze wymyślić. Przypominamy, że szkoleniowiec złożył dymisję po meczu z Arką Gdynia, dając sygnał, że nie radzi sobie z zespołem. Szczerze mówiąc, przewidując przyszłość, słuchając i patrząc na mowę niewerbalną szkoleniowca oraz cały kontekst sytuacji, nie zdziwimy się, jeśli za chwilę historia się powtórzy.

Nie wspomnieliśmy jeszcze o czymś bardzo wymiernym, czyli odpadnięciu z Pucharu Polski. U siebie z Chrobrym Głogów, który w lidze osiągnął oszałamiające wyniki 0:6, 2:2 i 1:2. Mam wrażenie, że Puchar Polski w tym klubie poważnie traktują tylko kibice, bo to jest dla nas historia, trzykrotny triumf, a obecnie jedyna okazja, żeby poczuć „wielką piłkę” (nie tą sprzed domu Irka Króla, swoją drogą była to moja prywatna piłka) na Bukowej. Marzymy o tym, żeby po latach w otchłani piłkarskiej na Bukową przyjechał raz, dwa razy w roku zespół z ekstraklasy. A co mamy? Poza zeszłorocznym miłym wyłomem, wcześniejsze cztery lata to były kompromitacje w pierwszej rundzie z zespołami z niższych lig. Teraz w końcu dostaliśmy szansę gry na Bukowej ze słabszym rywalem, ale stare demony wróciły i znów odpadliśmy w przedbiegach. Rywal słaby, nie radził sobie, ale nasi zawodnicy sprezentowali im dwie bramki, a oliwy do ognia dodał trener, który po meczu powiedział, że „rywalom się bardziej chciało”. Czy to kuźwa znaczy, że nam się nie chciało? Co to w ogóle za tłumaczenie w profesjonalnej piłce? Jak napisał jeden z kibiców na forum, to tak jakby chirurg po operacji powiedział rodzinie, że „pacjent zmarł, bo lekarzom nie za bardzo chciało się operować”. Czujecie to? Zasranym obowiązkiem zarówno lekarza i piłkarza jest to, żeby mu się chciało. Trener taką deklaracją, a zawodnicy swoją postawą, napluli kibicom w twarz i powinni tak naprawdę zwrócić pieniądze za bilety. Bo co jak co, za wynik kibice nie płacą, ale płacą za to, żeby zobaczyć drużynę, której się chce. Jeśli się nie chce, to kibice są najzwyczajniej w świecie okradani. Czyste złodziejstwo.

To wszystko powoduje frustrację kibiców. Nie żadne pieprzone trzy kolejki czy 15 dni, o których tak namiętnie krzyczą pismaki. Wszystko co przytoczyłem skumulowało się w ostatnim czasie i miało swój efekt w postaci wizyty kibiców pod szatnią i wszelkimi emocjonalnymi reakcjami, śpiewami, okrzykami, które się tam pojawiły. Nie możemy znieść już marazmu, jaki serwuje nam ta drużyna. Wszystko w klubie idzie do przodu, Miasto pomaga, rozwija się marketing, rozwijają się media klubowe, są akcje, jest promocja. Tylko nie nadążają ci, którzy paradoksalnie pracują najmniej i zarabiają najwięcej, czyli piłkarze i trenerzy. Ten klub byłby dużo bardziej do przodu, gdyby nie ten – trochę ważny jakby nie patrzeć – dział w klubie. Dział sportowy. Można na głowie stawać i robić promocję i marketing, ale bez wyniku sportowego wiele się nie osiągnie. Tyle, że żeby ten wynik był możliwy, trzeba najpierw się zaangażować.

Moja skromna osoba udziela się na GieKSie od dziewięciu lat. Od samego początku narzuciłem sobie spore tempo, dużo obowiązków. Przez te 9 lat robiłem niemal wszystko jeśli chodzi o media związane w GKS Katowice. Od czwartej ligi nie byłem tylko na 12 meczach – czy to u siebie czy na wyjeździe. Napisałem setki relacji i artykułów na strony internetowe i do „Bukowej”, przeprowadziłem setki wywiadów, prowadziłem oficjalną stronę internetową, filmowałem mecze dla trenerów i robiłem skróty dla kibiców, skomentowałem ponad sto meczów w naszym GieKSiarskim radiu, założyłem stronę GieKSa.pl. Poza rocznym okresem (2007), kiedy byłem zatrudniony w klubie za 800 złotych oraz kilkoma „meczowymi” za sfilmowanie meczu (50 złotych) wszystko to robiłem społecznie i kompletnie w wolnym czasie, nieraz siedząc po nocach, bo tak w ogóle to normalnie pracuję na pełny etat w swoim zawodzie. Przez udzielanie się na GieKSie i obecność na prawie wszystkich meczach zaniedbałem swój rozwój zawodowy, bo gdyby nie to, byłbym dziś dużo dalej w zawodzie i byłbym ustawiony finansowo. A tak pracuję prawie za minimalną krajową i na „drugim etacie” przy GKS – wolontaryjnie. To mój wybór.

Uważam więc, że mam prawo do krytykowania piłkarzy, nawet w tak ostentacyjny sposób i bez ceregieli, jak to robię ostatnio w artykułach na stronie, ze wszelkimi epitetami. Bo ja zapieprzam przez tyle lat i pewnie czasowo, a na pewno jakościowo, więcej robię przy GieKSie niż zawodnicy. Robię to, bo to kocham, bo kocham ten klub i chcę dać trochę radochy kibicom. Nie mogę jednak znieść tego, że banda mieniąca się piłkarzami GKS Katowice swoim podejściem do obowiązków niszczy to, czemu poświęciłem lwią część swojego życia. Ta banda niszczy moje marzenia, nadzieje na lepszą przyszłość. I oni robią to ot tak, bo po treningu przecież mogą wybrać się do swojej ulubionej Silesii. Szkoda, że nie umieją się polansować na boisku dobrą grą i wolą walki…

Myślę, że wielu aktywnych kibiców myśli podobnie. Tych, którzy działają od lat, poświęcają wiele ze swojego prywatnego życia, masę kasy i nerwów. Oni – tak jak ja – mają prawo głosu. I korzystają z tego, wyrażając swoje niezadowolenie i próbując zrobić coś, żeby było lepiej.

Serce mnie boli, gdy piszę coraz to kolejne artykuły, w których dosadnie wyrażam się na temat drużyny i piłkarzy. Przez wiele miesięcy starałem się być dyplomatyczny. Nigdy też nie przychodziło mi i nie przychodzi łatwo powiedzieć komuś coś negatywnego, czuję się wtedy okropnie. Po rundzie wiosennej jednak coś we mnie pękło, ogarnęła mnie jedna wielka niechęć do tego wszystkiego, łącznie z myśleniem o rezygnacji z udzielania się w GKS. Te wątpliwości na szczęście szybko minęły – jestem i działam. Nie potrafię jednak już oszczędzać zespołu w żaden sposób, stąd teksty z mojej strony są, jakie są. Za każdym razem, gdy piszę o „ułomnych interwencjach”, „tragikomikach” itd. czuję, że mogę komuś sprawić przykrość. Ale piszę, to co myślę i nie widzę powodu, żeby nie pisać w taki sposób. Miarka się przebrała na wiosnę i przebiera się nadal.

To nie jest tak, że nie lubię piłkarzy. Właśnie problem w tym, że sporo z nich lubię. Lubię Przemysława Pitrego, lubię Mateusza Kamińskiego, Alana Czerwińskiego, Sławomira Dudę, lubię trenera Moskala. Bo to w gruncie rzeczy są bardzo sympatyczni ludzie. Ale na stronie nie mogę mieć sentymentów i kwestia sympatii w grę nie wchodzi. Oceniam to, jakimi są piłkarzami i jakie mają zaangażowanie. Natomiast domyślam się, że piłkarze nie lubią mnie i rzygają na mój widok. Trudno. Mnie nie zależy, żeby mnie lubili, oni mają po prostu się angażować i grać w piłkę. Tylko – i aż tyle. Nie krytykuję też piłkarzy z zasady. Przecież po udanych akcjach, jak choćby piękny gol w Legnicy, chwalę ich. Jeśli Alan Czerwiński nagle w obronie zacznie czyścić, a przy okazji zaliczać asysty ze skrzydła będę pierwszym, który uderzy się w pierś i przyzna się, że się mylił.

Moja wiara polega na tym, że mimo wszystko wierzę, że kiedyś będzie dobrze. Że nie będzie w GieKSie partaczy, tylko prawdziwi piłkarze. Że ci, którzy są obecnie, przejdą jakąś cudowną metamorfozę i w końcu im się zachce. Że w końcu zaczną coś grać nowi zawodnicy. Że wygramy w Świnoujściu.

Ze sportowym pozdrowieniem do wszystkich GieKSiarzy – zawsze pamiętajcie, że GieKSa TO MY! Nikt i nic tego nie zmieni!

Michał Murzyn – Shellu
Redaktor Naczelny GieKSa.pl

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

19 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

19 komentarzy

  1. Avatar photo

    Wesoły

    20 sierpnia 2014 at 11:24

    Piękny artykuł. Piłkarze do roboty ,żebyśmy nie musieli się stale wstydzić i wychodzić z bukowej z opuszczoną głową, mając w pamięci szydercze miny i chamskie gesty piłkarzy z takich footbolowych stolic polski jak głogów ,czy nieciecza…

  2. Avatar photo

    Harry64

    20 sierpnia 2014 at 12:29

    Artykuł wymiata! Poczytajcie sobie pier…ne pismaki, może coś do was dotrze.

  3. Avatar photo

    Przegosc

    20 sierpnia 2014 at 13:27

    jak czerwinski jest za wisla krakow to jak ma dobrze grac w waszych barwach

  4. Avatar photo

    Mariusz

    20 sierpnia 2014 at 14:57

    Czerwinski pilkarz kibicem wisły Długajczyk szef zabezpieczenia ochrony za GKS Tychy a my dalej pod gorke mamy

  5. Avatar photo

    Trójkolorowy Mundek

    20 sierpnia 2014 at 15:19

    Doskonały, szczery artykuł! Podpisuje się pod nim obiema rękami.

  6. Avatar photo

    Doti

    20 sierpnia 2014 at 15:21

    Świetnie napisane! I trafione w samo sedno! Brawo Shellu, dzięki za wyrażenie myśli tak wielu z nas 🙂

  7. Avatar photo

    Igor

    20 sierpnia 2014 at 15:28

    Artykuł świetny. Doskonałe podsumowanie tego co działo się w ostatnim roku. Świetnie uchwycone braki piłkarzy (które na tym poziomie nie miały prawa się zdarzyć). W normalnym kraju po takim tekście od razu zgłosiła by się po Ciebie jakaś gazeta, no ale to Polandia (bananowa republika kolesiów), więc preferowane są dziennikarzyny piszące bajki.
    Ale… ta cała Gieksa (którą kochamy) to chyba jedna wielka ustawka. Choć nie jestem zwolennikiem teorii spiskowych, trudno oprzeć się wrażeniu, że klub ma… nie awansować. Głównym sponsorem jest… miasto (to taka polska specyfika w wielu klubach). Miasto ma długi, bo zaczęło mnóstwo inwestycji. Miasta nie stać na ekstraklasę, to rzuca ochłap i mówi: gwarantujemy przetrwanie ale o awansie nie myślcie. Nie od dzisiaj w polskiej lidze przekręt goni przekręt (tylko patrzeć jak Termalika przegra parę meczy, bo przecież też nie może awansować).
    Zmieni się coś tylko wtedy jak będzie kasa, czyli potężny sponsor. I TYLKO WTEDY! Trzeba kupić paru prawdziwych piłkarzy, zmodernizować stadion na ekstraklasę a wtedy pojawią się wyniki. Do momentu znalezienia sponsora będzie trwał ten cyrk, piłkarze będą udawać, że grają, trener będzie mówił głupoty, prezes co pół roku zmieni paru pracowników, miasto da 2-3 mln kroplówki. I tylko kibice będą jak ci ostatni frajerzy wychodzić z siebie bo będą myśleli, że to wszystko na serio. Albo się w końcu opamiętają i piłkarze ujrzą puste trybuny. Bo nie warto wspierać fikcji.
    Kibicuję Gieksie od 1984 roku. Chodzę teraz na mecze z dwoma synami. I jest mi przykro, że te dzieci muszą to oglądać (i chyba tylko dla nich tam jestem). Czegoś takiego co dzieje się od roku, nie widziałem na Gieksie nigdy…

  8. Avatar photo

    SzymsterPodlesie

    20 sierpnia 2014 at 16:40

    Wspaniały artykuł… nic dodać nic ująć, brawo Shellu 😉 !

  9. Avatar photo

    a.m

    20 sierpnia 2014 at 20:12

    Bardzo dobry felieton.Popieram w 100%.
    Jak jestem na szpilu to z nostalgią spoglądam na Furtoka ,Koniarka, Jojke,Piekarczyka, trenera Gornika…ach co to były za czasy…

  10. Avatar photo

    Ech...

    20 sierpnia 2014 at 20:46

    „Po kilkunastu minutach zespół wyszedł na schody i się tłumaczył.” I dlatego właśnie mój kilkuletni syn w przyszłości pojedzie grać za granicę. Nie po to inwestuję w jego przyszłość w prywatnej szkółce piłkarskiej, aby potem „tłumaczył” się (komu?… napisałbym dosadnie, ale to mnie różni…). Kurcze, a tyle lat na Gieksę jeździłem, dzieciństwo i młodzieżowy okres zaślepione miłością do Klubu. A teraz, gdy to czytam…

    Mój syn na meczu z San Marino (miał 6 lat), zapytał, gdy nasi kibice (przez małe „k”) gwizdali: Tato, a dlaczego oni gwiżdżą, przecież piłkarze się na pewno starają. Tak! bo On to wie, bo gra od 5go roku życia, bo wie, że czasem się stara, a nie wychodzi. Ale z poziomu krzesełka i kilku przekleństw na ustach, gdy się wyda parę zeta na bilet i się myśli, że się utrzymuje klub…

    „Piłkarze do roboty” – Stary, a kim Ty jesteś??? Ja, jako piłkarz, to bym splunął na takie słowa i w życiu bym w takim miejscu nie zagrał (bo Klub to nie kibice, Klubowi się kibicuje, a Wam się we łbach przewraca). Dyrektorzy 😉 Prezesi 😉 a w pracy najniższy szczebel Pracownika często.

  11. Avatar photo

    Dziennikarka sportowa

    20 sierpnia 2014 at 21:15

    Witam, jako dziennikarz sportowy muszę przyznać, że Pan M. Murzyn, mimo, że wiele osób się bulwersuję to bardzo celnie podsumował obecne dokonania zespołu w lidze. Bardziej celnie nawet niż połowa piłkarzy GKS-u próbujących kopnąć piłkę. Jeśli w szatni jest źle, są lubiani i mniej lubiani oraz dziwne układy to nigdy nie będzie pełnej współpracy na murawie. Ponadto zawodnicy wyjątkowo pokazują brak dobrego przygotowania czyli należałoby zmienić może samą formę treningów. Do tego parę dobrych transferów. Koło ratunkowe rzucone tylko czy ktoś je chwyci ręką, skorą nogą nie potrafi??

  12. Avatar photo

    Tomasz

    20 sierpnia 2014 at 21:43

    Doskonały artykuł Panie Michale, Nie znam Pana ale czapki z głów po takim felietonie. Nie jeden pseudopismak mógłby uczyć się od Pana pisać. Jestem kibicem GK-Su Katowice od 40 lat, pomimo tego, że wychowałem się w chorzowie batorym. Serce mi pęka jak patrzę na tych grojków. Zero ambicji i „umierania” na boisku. Brak słów, natomiast SZACUNEK dla takich kibiców. Aha i proszę nie pisać z dużej litery „ireneusz król”. Dla tego kundla to tylko miska z wodą. Pozdrawiam

  13. Avatar photo

    wyszo

    21 sierpnia 2014 at 00:45

    Dwiema rękami się podpisuje … niemal takie same odczucia mam po każdym meczu od początku tego roku …. a Ty „ech…” wyjedz za granice i nie wracaj, bo widac co sie dla Ciebie liczy …

  14. Avatar photo

    ech

    21 sierpnia 2014 at 06:42

    wyszo, liczy się dla mnie GKS. Ale życie to życie. A hobby to hobby. Ja dzieciom przekazuję, co do piłki, że jeśli będą piłkarzami, to piłka to dla nich praca, a nie wartości, przywiązanie do klubu. Od rozliczania Pracownika jest Pracodawca. Kibic płacił mu nie będzie (patrz: Rasiak – i co z tego, jak „kibice” w Polsce na niego reagowali, dla Niego i Jego Rodziny ważny jest poziom życia, który zagwarantował sobie grając w piłkę, a nie to, czy ktoś się tak czy siak uzewnętrznił na necie czy na trybunie). Fakt, artykuł ok. Ale mnie się wydaje, że kibice tworzą wokół siebie rzeczywistość inną niż ta, która jest. Akcje, działania kibiców itd. to jest zabawa, coś dla zabicia czasu, jak wyjście do kina czy do teatru, to, że ktoś się angażuje w zabawę, to w zamian za to piłkarz ma „dla niego” grać??? Sorry, ale logika pokrętna. A np. dlaczego czyjąś ambicję oceniać po wyniku? Jak dla mnie bobsleiści jamajscy są wzorem ambicji, a jakoś zawsze na zawodach są raczej traktowani jak egzotyczne zjawisko. Mnie chodzi o to, że, po prostu, nie powinno się obrażać Ludzi. Co innego mówić o kiepskich wynikach, słabej grze, nieodpowiednim przygotowaniu, a co innego formułowanie opinii o Osobie, pisanie o „bandzie, tragikomikach itd… Ludzie, piłkarz przychodzący do Klubu, podpisuje umowę, umowę o pracę, kontrakt, za wynagrodzenie konkretne itd. Piłkarz nie „wstępuje w związek małżeński z Klubem, kibicami…” :-). Jeśli tak do tego podchodzicie, to dlaczego przez tyle lat z tak miłujących Klub kibiców, nie wyszkoliło się tylu fanatycznych wychowanków, aby stworzyć drużynę?… To, wbrew pozorom, nie jest trudne w dłuższym okresie czasu. Jeśli chcezie „zarządzać” Klubem, zatrudnijcie trenerów, stwórzcie akademię i wyszkolcie „swoją” drużynę. Przepraszam, ale dla piłkarza kibic nie jest Pracodawcą, żoną, partnerem. Podsumowując, opinie na temat gry, postawy itd. są moim zdaniem jak najbardziej trafione. CO do zwyczajnego obrażania Osób – jest to niekulturalne po prostu.
    I, wyszo, po co mam za granicę jechać? Kocham mój kraj, co nie znaczy, że z każdym jego obywatelem zgadzać się muszę. Ale też nie muszę go obrażać w przypadku odmiennych, nawet bardzo, poglądów, czy też idei dla niego ważnych.

  15. Avatar photo

    Shellu

    21 sierpnia 2014 at 09:22

    „Ja dzieciom przekazuję, co do piłki, że jeśli będą piłkarzami, to piłka to dla nich praca, a nie wartości, przywiązanie do klubu” – współczuję twoim dzieciom. Jesli od malego sa uczeni, ze pilka to tylko kasa, to skoncza w LZS-ie. No ale jak to bedzie niemiecki czy inny zachodni LZS to tatus bedzie wniebowziety. Grunt zeby kibice nie wywierali presji. Wspolczuje dzieciom i tobie, bo olewanie wartosci na rzecz kasy jest dzis bardzo czeste, ale wtedy czlowiek na starosc staje sie nieszczesliwy i zgorzknialy, bo cos przegapil…

  16. Avatar photo

    Korek Zawodzie

    21 sierpnia 2014 at 10:17

    Artykuł świetny, dobrze opisujący to, co się dzieje w klubie.
    I tylko człowiek który kocha GieKSę, żyje GieKSą, mógł coś takiego napisać.
    Bo kto inny, jak nie kochający ten klub kibice, ma krytykować piłkarzy?
    Mam głęboką nadzieję, że ten artykuł przeczyta każdy piłkarz GieKSy,potem niech spojrzy w lustro i zada sobie pytanie „czy zawsze na boisku robiłem wszystko aby wygrać?” i z ręką na sercu niech sobie odpowie.
    Bo z perspektywy trybun…… no właśnie, wygląda jak wygląda.

    O pismakach sportowych nie będę pisał, bo szkoda nerwów.
    Na koniec życzę każdemu Gieksiarzowi, co by nie musiał słuchać przy B1 „kurwa mać GieKSa grać”

    Aha i jeszcze jedno skasujcie te wpisy ech-a, bo jak to przeczyta być może jakiś młody talent, to po talencie.

    Pozdro.

  17. Avatar photo

    lukste

    21 sierpnia 2014 at 10:47

    Znakomity artykuł!

  18. Avatar photo

    andreasw1959

    21 sierpnia 2014 at 21:30

    Piekny rzeczowy artykul jestem pelen podziwu malo ludzi w tym kraju umie przedstawiac rzeczy takie jakie sa i nazywac je po imieniu Shellu przedstawiles w tym artykule to CO CZUJA KIBICE GIEKSY W TYM I MOJE podziwiam twoj zapal i twe zaangarzowanie to co robisz. PISMAKI UCZCIE SIE OD SHELLA JAK PRZEDSTAWIAC PRAWDE,MOZE W TYM KRAJU NAPRAWDE COS SIE ZMIENI JAK BEDZIECIE PISAC TAK JAK SCHELLU. CALE MOJE ZYCIE TO GKS KATOWICE

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna Wywiady

Górak: Zdaliśmy egzamin

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po wygranym 3:0 sparingu ze Stalą Rzeszów porozmawialiśmy z trenerem Rafałem Górakiem. Zapytaliśmy o ubiegły i nadchodzący sezon, uchylony przepis o młodzieżowcu, a także o nowego napastnika.

Wakacje spędził pan aktywnie?

Rafał Górak: Aktywnie, byłem bardzo aktywny: chodziłem po górach, dużo pływałem, siedziałem trochę nad morzem. Fajnie nam się udało pojechać trochę w nieznane, zatrzymywaliśmy się tam, gdzie nas kierowała intuicja. Byliśmy trochę tam, to tu. Wszędzie aktywnie – rowerki i spacery.

Pan jest w stanie odciąć się od piłki?

Wy to doskonale wiecie – piłka to jest całe moje życie, nigdy się nie odetnę. Próbuję się resetować, natomiast piłka mnie nie zabija. Nie powoduje, że jak coś robię, to mnie to męczy. Lubię odpoczywać, np. czytając, ale bez piłki się nie da.

Jak żyje się cały czas pod okiem kamer?

Powiem szczerze, że bardzo mocno zaryzykowałem. Byłem odważny, żeby ten serial „Trenerzy” tyle pokazał od środka. Starałem się nic nie wycinać i w zasadzie mogliście zobaczyć mnie takiego, jakim jestem. To na pewno jest całkiem inny wymiar, bo pierwsza czy druga liga to jest zupełnie inne zainteresowanie medialne. Wydaje mi się, że to, co można w tym wszystkim zobaczyć, to że praca w GKS-ie Katowice idzie bardzo dobrym nurtem. Nie mamy się czego wstydzić, wprost przeciwnie – wykonujemy świetną pracę jako sztab, piłkarze i zespół.

Zostanie jakiś przebłysk po sezonie?

Nie, cały sezon został mi w pamięci. To jest pierwszy sezon od dawna dla GKS-u Katowice w Ekstraklasie, a mój debiutancki. Każdy moment, każda chwila dla mnie była wyjątkowa i zostanie w mojej pamięci bardzo mocno. Ale to już jest za nami, trzeba patrzeć do przodu.

Jaki był najtrudniejszy moment?

Szukałem czegoś takiego, ale powiem szczerze: dobrze rozwiązywaliśmy te nasze problemy. Nawet ten moment, gdy przegraliśmy tę drugą połowę w Zabrzu i zastanawiałem się, w jaki sposób będziemy gotowi w następnych meczach. Okazało się, że drużyna świetnie reagowała na wszystko. Zdaliśmy egzamin tego debiutanckiego sezonu i ważne jest to, że nie dopuściliśmy do sytuacji, gdzie moglibyśmy się naprawdę trwożyć. Bardzo mocno pracowaliśmy, żeby drużynę ciągnąć, oni też byli świetni. To dało takie, a nie inne efekty.

Udało się sprostać założeniom i można oceniać sezon pozytywnie?

Na pewno nie możemy mówić, że „się udało”. To byśmy musieli mówić o jakimś elemencie przypadkowości. Wydaje mi się, że właśnie wypracowaliśmy to ogromną, ciężką robotą, że dziś w Katowicach mamy takie żółte serca. Kibice się zbudzili, kochają ten zespół, Klub, stadion, wszystko, co się wydarzyło. To jest piękne, że wstaliśmy z tego mułu, w którym byliśmy wszyscy razem.

Wasze dobre występy podniosły poprzeczkę?

Także nas rozwinęły, jesteśmy dzisiaj lepsi. To też jest ważne, bo wszystko na plus, jeśli człowiek jest ambitny, to nie może po prostu powiedzieć: „to było takie świetne, teraz jestem najlepszy”. Nie, nas to rozwinęło i w związku tym trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie: czy we mnie, w Rafale Góraku, jeszcze jest miejsce na rozwój? No jest! Ja to zawsze mówię moim piłkarzom, tu nie ma co myśleć, że się jest 32-letnim piłkarzem, czas na rozwój jest zawsze. Nie wolno stanąć, bo wtedy momentalnie jest regres, a nam chodzi o progres.

Drugi sezon dla beniaminka podobno jest najtrudniejszy, a niektórzy kibice rozmarzyli się o pucharach.

Bardzo bym tonował rozważania o europejskich pucharach. One są na pewno czymś pięknym i byłyby czymś wyjątkowym, natomiast Ekstraklasa jest bardzo silna i ma mocne zespoły. Poziom idzie do góry, trzeba z respektem i szacunkiem podchodzić do tego wszystkiego. Tamten sezon był dobry, ale też bardzo trudny, a w ostatnich latach beniaminkowie wylatywali z hukiem. Myśmy się w niej dobrze usadowili, trzeba kontynuować pracę.

Połowa drużyn bije się o rozgrywki międzynarodowe.

To świadczy o tym, że nie stało się to, co często dzieje się na świecie, że są te siły. U nas trzeba szczerze powiedzieć, że jest te pięć zespołów, które będą się o to biły i tam jest ich miejsce. Czy my dzisiaj o tę piątkę walczymy? Ja bym powiedział, że po prostu musimy dążyć do tego krok po kroku, by wiele lat GKS grał w Ekstraklasie. Być może przyjdzie taki moment, gdy powiem z otwartym sercem, że jestem gotowy na walkę o czołowe lokaty.

Co będzie największym wyzwaniem?

Każdy sezon jest inny. Dzisiaj jesteśmy bez Sebastiana i Oskara – to są wyrwy, poważne ubytki w drużynie. Każdemu, kto mnie pyta o naszą największą siłą, odpowiadam: zespołowość. To Sebastian się zbudował w GKS-ie, to Oskar się zbudował w GKS-ie, to my ich wyprodukowaliśmy. U nas eksplodował Antek Kozubal, świetnie zaczął grać Mateusz Kowalczyk. Dawid Kudła stał się bardzo porządnym bramkarzem. Ta zespołowość jest siłą tego zespołu, ja bym chciał w tym kierunku iść, by ci dochodzący stawali się coraz lepszymi zawodnikami. Stąd pomysł na to okienko, by byli to zawodnicy trochę po prostu młodsi.

Zawodnicy muszą się lubić, czy wystarczy po prostu kultura i szacunek?

Nie, nie muszą się wcale lubić. Muszą mieć kult rozmawiania o piłce nożnej. Nie chodzi mi o to, że mają czytać gazetę albo oglądać mecze, tylko rozmawiać o tym, w jaki sposób chcą realizować swoje zadania na boisku, jak my mamy grać. Ty słuchasz heavy metalu, a ja disco-polo, tu mamy dwa inne światy – ale piłka nas łączy i musimy w klubie rozmawiać o piłce, bo to jest miejsce naszej pracy, pasji. Na wczasy może ze sobą nie pojedziemy i możemy nie pałać do siebie miłością, natomiast o piłce musimy umieć rozmawiać, to jest nasz obowiązek. My reprezentujemy klub, a klub jest ważniejszy niż nasze ego. Te disco-polo lub metal nie są istotne, najważniejszy jest GKS.

Są jakieś zmiany w przygotowaniach, czy trzyma się pan wypracowanych przez lata schematów?

Staramy się być coraz bardziej intensywni. W naszym zespole intensywność jest, a ona wynika z rozumienia gry. Chciałbym, aby GieKSa była jeszcze bardziej zażarta, jeszcze bardziej upierdliwa dla przeciwników i jeszcze bardziej spektakularna w atakowaniu. W pierwszym sezonie pokazaliśmy dużo dobrego, daliśmy dużo radości – o to chodzi. Nie chcemy być drużyną, która w Ekstraklasie cierpi. Chcemy, by mówiono o nas, że jesteśmy po prostu jacyś, bo to już znaczy, że mamy kulturę gry. To jest dla mnie istotne.

Czyli na to będzie pan zwracał uwagę, że macie walczyć i zostawić serce na murawie?

Nie da się walczyć, jeśli nie rozumie się gry. Powoduje to masę czerwonych kartek i zamieszania, ja to trochę inaczej rozumiem. Mamy walczyć, ale rozumiejąc, co chcemy zrobić. Jeśli będziemy realizować założenia, oddamy serducho, do tego umiejętności piłkarskie – mamy szansę być spektakularnymi i wygrywać, po prostu.

Jak dotąd wszystko idzie zgodnie z planem?

W miarę idzie zgodnie z przewidywaniami. Wiadomo, są trochę przemęczeniowe sprawy, mniejsze i większe urazy, dopinamy kwestie dojść samych zawodników. Obóz w Opalenicy był naprawdę na najwyższym poziomie i jestem bardzo zadowolony.

Do zespołu dołączyli młodzi zawodnicy. To część strategii?

Po awansie chciałem piłkarzy bardzo doświadczonych, którzy przyjdą i dadzą nam w szatni uspokojenie emocji. Zrelak, Czerwiński i Nowak, to byli dla mnie bardzo ważni zawodnicy. Przyszli i dali w szatni bufor bezpieczeństwa, że w trudnym momencie powiedzą: spokojnie, wychodzimy z tego. Zawodnicy ze sobą rozmawiają. Wiadomo, nie możemy iść tylko w takich zawodników, bo wszyscy jesteśmy coraz starsi, dlatego planowaliśmy to, by przyszli do nas piłkarze z dużymi umiejętnościami i „dwójką” z przodu. O takich zawodnikach myślałem najbardziej.

Przepis o młodzieżowcu się zmienił.

Dla mnie to upiorny przepis, niemający nic wspólnego z logiką i grą fair play. Drużyny niekorzystające z tego były karane. To jest dla mnie chore. Nie mam nic przeciwko Pro Junior System i nagradzaniu drużyn za stawianie na młodych Polaków. Nie powinien to być jednak przepis, który daje mi nakaz wystawienia na boisko zawodnika, który ma jakiś rocznik. Dla mnie wskazanie, że młodzieżowiec musi być z rocznika 2003, to jakby powiedziano: „ale musisz mieć też jednego z 1973!”. No i co, ja zagram? Dla mnie to jest bez sensu, nie wolno nakazywać, trzeba po prostu promować młodych ludzi. GKS jest oparty o polskich zawodników i daje sobie radę. Ja tego nie rozumiem, jeszcze trzeba zapłacić karę. Pro Junior System świetny, a ten przepis o młodzieżowcu to dobrze, że zniknął.

To był problem, że ktoś na przykład wiedział, że gra tylko przez ten przepis?

Właśnie, to również mogło doprowadzać do tego, że dochodziło do takich absurdów. Zawodnicy starsi mogli czuć się pokrzywdzeni, że młodzieżowiec musi grać. My zawsze mieliśmy w składzie młodzieżowców pełną gębą, bardzo się z tego cieszyłem. Każdy z nich był świetnym zawodnikiem, ale nie wszyscy taki komfort mieli.

Wielu kibiców podchodzi z dużą rezerwą do sprowadzenia Macieja Rosołka.

Na pewno do nas pasuje, takiego nieoczywistego zawodnika szukaliśmy. Na rynku jest wielu zawodników, natomiast trzeba być racjonalnym. Nie zawodziliśmy się na zawodnikach, którzy nie byli tymi z topu na tej pozycji. Przychodzili piłkarze, o których wiedziałem, że ich sposób gry może nam pomóc. Maciej jest właśnie takim piłkarzem.

Jakie są cele na ten sezon?

Ekstraklasa w Katowicach ma być na lata – to jest moje motto pracy z tą drużyną. Chciałbym być maksymalnie przygotowany do pierwszego meczu i wyjść na Raków z pewnością, że możemy wygrać.

Najbardziej wyczekiwany mecz to… 

Chyba zawsze tak będzie: każdy kolejny. Naprawdę się nie mogę doczekać spotkania z Rakowem.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Repka opuszcza GieKSę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Oskar Repka zdecydował się na przejście do Rakowa i podpisał tam 5-letnią umowę. Klub z Częstochowy aktywował klauzulę wykupu zawodnika.

Repka odchodzi na zasadzie transferu definitywnego. GieKSa z tytułu transferu otrzyma rekordową kwotę, według medialnych spekulacji będzie to około 3 milionów złotych (700 tys. euro).

Pomocnik dołączył do GKS Katowice w 2021 roku. W sezonie 2023/24 pomógł w awansie do Ekstraklasy, a następnie na najwyższym szczeblu rozgrywkowym rozegrał 33 spotkania, w których strzelił 8 bramek. Ogółem koszulkę GieKSy zakładał 113 razy, zdobywając 13 bramek. W czerwcu po raz pierwszy został powołany do reprezentacji Polski, ale nie wystąpił w oficjalnym spotkaniu.

Zawodnikowi życzymy powodzenia w nowych barwach i dziękujemy za grę w naszym klubie.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Ekstra-noty 2025: Defensywa

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do lektury ocen defensywnych zawodników GieKSy w sezonie 2024/25. Przy wystawianiu not w skali szkolnej (1-6) regularnie grającym zawodnikom kierowaliśmy się średnią Waszych ocen za miniony sezon. Za wiosnę uznaliśmy wszystkie spotkania rozgrywane w 2025 roku, tj. od meczu ze Stalą Mielec. 


Dawid Kudła: Sezon potwierdził jego klasę, choć nie obyło się bez poważnych wpadek, które na początku rundy jesienne skłoniły kibiców nawet do rozważań zmiany podstawowego golkipera. Było to raczej spowodowane czystymi emocjami, a nie chłodnymi przemyśleniami i nic takiego nie miało racji bytu. Było kilka błędów w komunikacji i wyjściu na przedpole, które bezpośrednio przekładały się na zagrożenie pod bramką. Po kilku spotkaniach w Ekstraklasie odnalazł jednak swój rytm i stał się prawdziwą opoką, ratując zespół w wielu akcjach, a najbardziej pamiętną będzie chyba parada w sytuacji sam na sam ze Shkurinem. Interwencje niemożliwe to właśnie jego specjalność. Przy wyprowadzeniu piłki jeszcze nieraz przyprawiał nas o szybsze bicie serca, ale zwykle już uchodziło mu to na sucho i koniec końców był ważnym elementem budowy akcji. Demony powróciły jeszcze przy niefortunnej interwencji w Gdańsku w końcówce sezonu, ale był to już raczej odosobniony wybryk na tle niezwykle pracowitej rundy wiosennej. Ze smaczków pozasportowych – potrafił wprowadzić uśmiech na twarzach wszystkich dziennikarzy, rzucając prześmiewcze komentarze w stronę kolegów udzielających wypowiedzi. Ostatecznie słusznie był przez Was wielokrotnie wybierany MVP spotkań, zapewniał drużynie niezbędny spokój na tyłach. Adrian Błąd prawdopodobnie mógłby częściej udzielać takich wywiadów, jak ten po meczu z Górnikiem: “Jak powiem, że dzisiejszy mecz wybronił nam Kudi, to nie będzie nic odkrywczego.”

🍁Jesień: 5
🌱Wiosna: 5+


Rafał Strączek: W pucharze spisywał się przyzwoicie, może przyzwoicie z plusem – zależy od interpretacji parady przy feralnym rzucie wolnym. Na pewno jest cenną rywalizacją dla Dawida Kudły, choć wiosną nie dostał ani minuty. Ostatecznie pozostał w naszym klubie na kolejny sezon.

🍁Jesień: 3+
🌱Wiosna: Brak oceny


Arkadiusz Jędrych: Był ważnym spoiwem naszej defensywy, nawet jeśli sporadycznie zdarzały mu się proste błędy i czasem zbyt długo zwlekał z doskokiem, przez co na sumieniu ma parę groźnych akcji i bramek. Jego gra w powietrzu była wręcz niezawodna, a jego waleczność doskonale obrazuje podwójna interwencja, gdy już z poziomu murawy zdołał wybić nadlatującą piłkę. Umiejętność czytania gry i asekuracja kolegów sprawiały, że cały zespół czuł się stabilniej, a napastnicy rywali musieli szukać innych rozwiązań, nie mogąc korzystać z blokowanych przez niego wrzutek. Jego kluczowe wślizgi zapadają w pamięć: był zdolnym na pełnym ryzyku wyłuskać piłkę spod nóg rywala, albo i samą swoją obecnością zmusić go do błędu. Nie ograniczał się jednak tylko do roli tradycyjnego obrońcy: potrafił też posyłać jego rozpoznawcze długie piłki, które pozwalały szybko przejść do ataku. Prawdziwy Pan Kapitan, jako jedyny zawodnik z pola w całej lidze rozegrał każdą minutę tego sezonu.

🍁Jesień: 5-
🌱Wiosna: 5-


Lukas Klemenz: W kilku przypadkach to właśnie on, przy pomocy szybkości i zmysłu napastnika, wyprowadzał kontrę, która przeradzała się w groźną akcję semi-skrzydłowego. Po stałych fragmentach również potrafił kreować zagrożenie, czego wymaga od obrońców Rafał Górak. Ofensywny Lukas Klemenz z pierwszej rundy może być oceniony pozytywnie, niestety dużo więcej można powiedzieć o powtarzających się błędach w prostej grze piłką i nawet jej przyjęciu, pasywnym kryciu i brakach szybkościowych. Nie był pewnym punktem naszej defensywy na wiosnę, choć na papierze ma odpowiednie do tego umiejętności. Zazwyczaj spisywał się przyzwoicie lub nawet dobrze – po prostu w kluczowych chwilach zbyt często przydarzały mu się błędy, co rzutuje na jego ogólnym odbiorze.

🍁Jesień: 4+
🌱Wiosna: 3-


Alan Czerwiński: W końcówce sezonu prezentował się bardzo solidnie, rzadko przegrywał pojedynki i był po prostu kluczowym elementem drużyny, także w szatni. Był ważnym punktem w grze defensywnej – nie unikał odpowiedzialności, wspierał rozegranie i wielokrotnie asekurował swoich kolegów, często subtelną zmianą ustawienia zapobiegając kontrze lub ułatwiając zapoczątkowanie akcji. Dokładał do tego swoje w fazie ofensywnej, gdy z Marcinem Wasielewskim zaczęli stosować manewr wymiany pozycjami, w końcu nominalnie jest wahadłowym. Od czasu tej zmiany taktycznej mógł pokazywać pełnię swoich możliwości. Na początku kampanii momentami brakowało mu odwagi – nawet gdy miał przestrzeń do podłączenia się do akcji, wybierał podanie wstecz zamiast odważnego wejścia na wolne pole. Zdarzały mu się też proste błędy techniczne, zwłaszcza tuż po przenosinach: złe przyjęcia, niecelne zagrania na kilkanaście metrów, czy brak wyczucia przy pressingu rywali, których częstotliwość malała z biegiem czasu. Jako półboczny obrońca zdawał się czuć niekomfortowo, ale finalnie wyrósł na pewny punkt defensywy, jako wahadłowy dobrze sobie radził niemal od początku. Podobno proces adaptacji do nowego stylu gry trwa ponad pół roku, co zdaje się potwierdzać jego przypadek. 

🍁Jesień: 4
🌱Wiosna: 5


Marten Kuusk: Jego atutem była siła fizyczna i zdecydowane wejścia w pojedynki – potrafił wygrać walkę o piłkę, postawić twarde warunki i wyczyścić pole karne w klasyczny, prosty sposób. Kilka razy źle wybierał moment na wyskoczenie z formacji, tworząc tym samym lukę w obronie. Potrafił dołożyć swoje w kreacji, ale raczej były to prostsze (lecz skuteczne) rozwiązania. Choć nie popełniał wielu rażących błędów, czasami trudno było mówić o pewności i spokoju, które powinien gwarantować środkowy obrońca. Wydaje się, że musi popracować tylko nad decyzyjnością i koncentracją, by rozwiać wszelkie wątpliwości co do swojej osoby – w kilku meczach stawał na wysokości zadania i zamykał swoją stronę.

🍁Jesień: 4
🌱Wiosna: 4-


Aleksander Komor: W ataku dołożył całkiem sporo jak na stopera (raz nawet próbował strzału przewrotką), w rozegraniu na pressing reagował raczej ekspediowaniem piłki. Potrafił wykazać się walecznością i wygrać pojedynek fizyczny. W obronie popełnił kilka błędów i sprawiał wrażenie bardzo zestresowanego grą w Ekstraklasie. 

🍁Jesień: 3
🌱Wiosna: Brak oceny


Bartosz Jaroszek: Z Unią zagrał bardzo nerwowo i niestabilnie. Z Pogonią (przynajmniej na chwilę) uratował nas przed utratą bramki wybiciem z linii, a jego najlepszy występ to starcie z Niecieczą – został wybrany MVP, bardzo dobry był to mecz. Pomagał drugiemu zespołowi, a kibice już wiążą jego przyszłość, choć jeszcze sezon zostanie w pierwszym zespole, z działem marketingu.  

🍁Jesień: 3+
🌱Wiosna: Brak oceny

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga