Dołącz do nas

Hokej Klub Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka

Tygodniowy przegląd doniesień mediów: Katowicka stagnacja poraża, GieKSę może czekać wstrząs

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów z ostatniego tygodnia, które obejmują sekcję piłki nożnej, siatkówki oraz hokeja GieKSy. Prezentujemy, naszym zdaniem, najciekawsze z nich.

Zgodnie z informacją ze strony oficjalnej GieKSy, Hummel został sponsorem technicznym wszystkich sekcji GieKSy na najbliższe dwa lata.

Piłkarki w ostatniej kolejce rozgrywek sezonu 2022/23 zmierzą się w Koninie z drużyną Medyka. Początek spotkania dwudziestego ósmego maja o godzinie 17:00. W przypadku wygranej zespół zdobędzie tytuł mistrzyń Polski. Drużyna męska rozegrała w sobotę spotkanie ze Stalą Rzeszów, w którym zanotowano remis 1:1 (0:0). Prasówkę po tym meczu znajdziecie TUTAJ. Następny mecz zespół rozegra na Bukowej z Ruchem Chorzów, w sobotę 27 maja od godziny 17:30. Media spekulują na temat ewentualnych zmian w męskiej sekcji po skończeniu sezonu. Komisja ds. Licencji Klubowych przyznała licencję do gry w przyszłym sezonie na poziomie Orlen Ekstraligi dla sekcji żeńskiej, z kolei dla męskiej postanowiła nie przyznawać licencji na grę w PKO Ekstraklasie. Prezydent Marcin Krupa liczy na wsparcie przez rząd budowy stadionu.

Plus Liga zakończyła rozgrywki, GieKSa zajęła jedenaste miejsce. Mistrzem Polski została drużyna Jastrzębskiego Węgla, srebrne medale zdobyła ekipa ZAKSA Kędzierzyn-Koźle. Brązowe krążki zdobyła drużyna Asseco Resovia Rzeszów, czwarte miejsce zajął zespół Aluron CMC Warta Zawiercie. Z ligi spadła ekipa BBTS Bielsko-Biała.

Hokeiści mają przerwę pomiędzy sezonami, rozpoczęły się pierwsze ruchy transferowe. Z drużyną rozstają się: obrońcy Mateusz Rompkowski i Dawid Musioł oraz napastnik Patryk Krężołek. Nowy kontrakt podpisał fiński obrońca Santeri Koponen, a Hampus Olsson podpisał kolejny kontrakt, ważny do końca najbliższego sezonu.

 

PIŁKA NOŻNA

kobiecyfutbol.pl – Sportis KKP Bydgoszcz bez licencji na grę w Orlen Ekstralidze!

Komisja ds. Licencji Klubowych PZPN na posiedzeniach w dniach 9-10 maja rozpatrzyła wnioski o przyznanie licencji dla klubów występujących w Orlen Ekstralidze.

Licencji nie otrzymał zespół Sportisu KKP Bydgoszcz w związku z niespełnieniem kryteriów sportowych, finansowych oraz infrastrukturalnych. Zespół z Bydgoszczy może się odwołać od decyzji w przeciągu 5 dni.

Po analizie wniosków wraz z załącznikami Komisja ds. Licencji Klubowych PZPN podjęła następujące decyzje w stosunku do poszczególnych klubów:

9. Komisja postanowiła przyznać klubom: GKS Katowice, GKS Górnik Łęczna, UKS SMS Łódź:

– licencję upoważniającą klub do uczestnictwa w rozgrywkach Orlen Ekstraligi kobiet w sezonie 2023/2024 z nadzorem infrastrukturalnym;

– licencję upoważniającą Klub do uczestnictwa w rozgrywkach klubowych UEFA w sezonie 2023/2024.

 

goal.pl – Katowicka stagnacja poraża, GieKSę może czekać wstrząs

GKS Katowice wciąż ma matematyczne szanse na miejsce w barażach o awans do Ekstraklasy. W każdym razie ekipa z Bukowej nie ma już pod tym względem losu tylko w swoich rękach. Tymczasem już pojawiają się głosy, że latem w szeregach Trójkolorowych może dojść do wielu zmian.

Dziennikarz WP SportoweFakty Piotr Koźmiński zasugerował, że powoli może kończyć się przygoda Marka Szczerbowskiego i Rafała Góraka w GieKSie. Jeśli okaże się to faktem, może to być wstrząs w klubie. Nowym szefem katowickiej ekipy miałby zostać aktualny wiceprezes Krzysztof Nowak. W kontekście trenera wymieniane w przestrzeni medialnej są różne nazwiska, ale na razie należy traktować to w kategorii medialnych spekulacji.

Bodźcem do dużych zmian w katowickiej ekipie ma być powstająca nowa arena dla GieKSy, która ma zostać otwarta latem 2024 roku. Katowicki klub będzie mógł w nowej lokalizacji liczyć nie tylko na stadion, ale również na bazę treningową, która ma liczyć kilka boisk.

 

sportdziennik.com – Prezydenci chcą sprawiedliwości

Marcin Krupa, Arkadiusz Wiśniewski i Arkadiusz Chęciński domagają się, by – wzorem Chorzowa i Częstochowy – budowa obiektów sportowych w Katowicach, Opolu i Sosnowcu też została dofinansowana przez rząd.

Prezydenci Katowic, Sosnowca i Opola domagają się, by – wzorem tego, co wydarzyło się wokół stadionów w Chorzowie i Częstochowie – rząd zadeklarował również wsparcie dla inwestycji sportowych w ich miastach. Marcin Krupa, Arkadiusz Chęciński i Arkadiusz Wiśniewski zabrali wczoraj głos przy autostradzie i ulicy Bocheńskiego, na placu budowy stadionu i hali, która służyć będzie GieKSie.

Premier Mateusz Morawiecki i minister Kamil Bortniczuk ogłosili w ostatnich tygodniach 50-procentowe – ale nie wyższe niż 100 mln zł – dofinansowanie budowy stadionu Ruchu oraz 40 mln zł na modernizację obiektu Rakowa.

– Z bardzo dużym entuzjazmem przyjęliśmy informację, że szczebel rządowy, pan premier, pisze się na chęć pomocy przy realizacji tego typu obiektów. Jest przygotowany pod to specjalny program, dofinansowanie ma trafić do Ruchu Chorzów, Rakowa Częstochowa. Cieszymy się i popieramy tego typu działania. Musimy wskazać że bardzo istotne jest, by traktować wszystkie samorządy równo i sprawiedliwie. Bardzo liczymy, że nasze inwestycje również uzyskają dofinansowanie z rządowego szczebla. To niemały wydatek z naszych budżetów miejskich. Dlatego liczymy na pomoc ze strony rządowej i to, że podobne środki, w wysokości 50 procent kosztów inwestycji, trafią do naszych miast – oznajmiał Marcin Krupa.

W Katowicach od jesieni 2021 roku trwa budowa kompleksu sportowego składającego się z 15-tysięcznego stadionu, 3-tysięcznej hali oraz boisk treningowych. Prezydent Krupa przypomniał, że koszt tej inwestycji – a mowa tylko o jej I etapie, ten drugi obejmować będzie kolejne boiska i infrastrukturę towarzyszącą – to 269 mln zł. Sosnowiec już zbudował Zagłębiowski Park Sportowy, z halą, lodowiskiem i stadionem, który pochłonął blisko 150 mln zł. Opole – jak Katowice – też dopiero się buduje. Jego 11-tysięcznik warty jest około 200 mln zł i również – jak w Katowicach – ma być oddany w 2025 roku.

 

Nie ma co kłamać

[…] Choć GieKSa nie liczy się już w walce o czołową szóstkę – jej szanse na udział w barażach wynoszą 0,2 procent – to poniekąd na finiszu sezonu rozdają karty w boju o ekstraklasę. Tydzień temu po zaciętym boju dość pechowo zremisowała z Puszczą Niepołomice. Kibice już żyją zaplanowanymi na przyszły tydzień derbami z Ruchem Chorzów. Sprzedał się już cały „Blaszok”, a klub zaprezentował stroje, w jakich zagra zespół. Są one wzorowane na te sprzed 30 lat i zwycięskiego finału Pucharu Polski z tym rywalem. Nim derby nastąpią, w sobotni wieczór GKS zagra ze Stalą, która w ubiegłej kolejce nieudanie broniła szóstego miejsca przegrywając w Opolu, ale jednocześnie patrząc też, jak na tarczy kończą swoje spotkania jej rywale w walce o barażową pozycję z Gdyni i Bielska-Białej. – Wiemy, jakich Stal ma zawodników i że gra bardzo ofensywnie, ale jak każda drużyna ma swoje mankamenty – przyznaje Marcin Urynowicz, pomocnik GieKSy.

Niezależnie od wyniku sobotniego meczu i tego, jak skończy się ten sezon, w obu klubach należy spodziewać się przetasowań. W Katowicach nikt nie powie tego oficjalnie, ale coraz głośniej słychać o tym, że z Bukową rozstać może się nie tylko prezes Marek Szczerbowski, lecz także dyrektor sportowy Robert Góralczyk i trener Rafał Górak. Mimo jeszcze rocznego kontraktu takie głosy nie mogą dziwić. GKS ma słabiutką wiosnę, podczas której odniósł zaledwie dwa zwycięstwa. W kilku spotkaniach – przede wszystkim z Odrą i Skrą – był niczym wypalona drużyna, domagająca się zmian. O tym, że piłkarzami i klubem trzeba wstrząsnąć, mówił przed kilkoma dniami na naszych łamach prezydent Katowic Marcin Krupa.

Dziś przy Bukowej mogą tylko pozazdrościć, patrząc na walczącą o baraże Stal, ale tam roszada jest już przesądzona. Odejście z klubu – o czym mówiło się już w ubiegłym tygodniu – potwierdził trener Daniel Myśliwiec.

 

katowickisport.pl – GKS Katowice bez licencji na ekstraklasę

Przez niespełnione kryteria GKS Katowice nie będzie mógł walczyć o ekstraklasę.

Najpierw decyzja o licencji dla GKS-u Katowice była odroczona do czwartku. Niestety, klub nie otrzymał prawa do gry w rozgrywkach krajowej elity, ale i tak miałby małe szanse zakwalifikować się do nich, bo do miejsc barażowych traci aż siedem punktów.

Po analizie wniosków wraz z załącznikami Komisja ds. Licencji Klubowych PZPN podjęła następujące decyzje w stosunku do poszczególnych klubów:

[…] 3. Komisja postanowiła nie przyznać klubowi GKS Katowice:

– licencji upoważniającej Klub do uczestnictwa w rozgrywkach Ekstraklasy w sezonie 2023/2024w związku z niespełnieniem kryteriów infrastrukturalnych oraz finansowych

 

SIATKÓWKA

siatka.org – GKS Katowice buduje skład na nowy sezon

Po zakończeniu sezonu 2022/23 PlusLigi zapadły pierwsze decyzje dotyczące kształtu kadry zespołu na kolejną ligową kampanię. Przypominamy, że umowę z klubem do końca sezonu 2023/2024 przedłużył pierwszy trener zespołu Grzegorz Słaby. Ponadto ważny kontrakt z klubem obowiązuje przyjmującego Jakuba Szymańskiego.

Z klubem żegnają się zawodnicy, których kontrakty wygasają z dniem 31 maja 2023 roku: rozgrywający Georgi Seganow i Jakub Nowosielski, środkowi Piotr Hain, Marcin Kania i Jakub Lewandowski oraz przyjmujący Gonzalo Quiroga. Ponadto sztab trenerski GKS-u opuszcza drugi trener zespołu Damian Musiak. Wszystkim wymienionym trenerom i zawodnikom GKS podziękował za reprezentowanie barw GKS-u Katowice w ostatnich sezonach i dostarczenie kibicom GieKSy wielu emocji i radości. Życzył powodzenia na dalszej drodze sportowej kariery.

Ponadto klub poinformował, że z dniem 31 maja br. zakończy się okres obowiązywania kontraktu rozgrywającego Micaha Ma’a. GKS Katowice w dalszym ciągu pozostaje w sporze prawnym z zawodnikiem, który bezpodstawnie i niezgodnie z prawem wypowiedział umowę zawartą w sierpniu 2021 roku.

W najbliższych tygodniach GKS będzie informować o wszystkich decyzjach kadrowych dotyczących składu GKS-u Katowice na kolejny sezon PlusLigi – zarówno o przedłużeniach umów, jak i nowych zawodnikach oraz członkach sztabu szkoleniowego siatkarskiej GieKSy.

 

HOKEJ

hokej.net – Krężołek odchodzi z GieKSy. „Ten czas był bardzo owocny”

Patryk Krężołek nie jest już zawodnikiem GKS-u Katowice. 24-letni skrzydłowy, który występował w GieKSie przez ostatnich sześć sezonów, pożegnał się z klubem i kibicami za pośrednictwem mediów społecznościowych.

Wychowanek KTH Krynica do GieKSy trafił przed rozpoczęciem sezonu 2017/2018. Od tamtego czasu rozegrał 270 ligowych spotkań, w których strzelił 65 bramek i zanotował 61 asyst. Najlepsze w jego wykonaniu były sezony 2019/2020 i 2020/2021, w którychzdobył odpowiednio 19 i 18 goli.

Po przejęciu katowickiej drużyny przez Jacka Płachtę, Krężołek zaczął występować w niższych formacjach, co wymiernie przełożyło się na czas spędzany przez niego na lodzie oraz dorobek punktowy.

W poprzednim sezonie jego licznik zatrzymał się na 50 spotkaniach, 5 bramkach i 2 kluczowych zagraniach. Na ławce kar spędził 8 minut, a w klasyfikacji plus/minus wypadł na -5.

– Gotowy na nowe przygody i doświadczenia dziękuję za 6 sezonów spędzonych w GieKSie. Ten czas był bardzo owocny, któremu towarzyszyły wzloty i upadki. Chciałbym podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do mojego rozwoju, a szczególnie każdemu zawodnikowi, z którym miałem przyjemność grać. Na koniec bardzo dziękuję wszystkim kibicom, którzy tworzyli wspaniałą atmosferę w Satelicie – napisał w swoim profilu na portalu Facebook.

Musioł żegna się z Mistrzem Polski

Szefostwo GKS-u Katowice wciąż pracuje nad przyszłorocznym składem Mistrzów Polski. Dzisiaj katowiczanie oficjalnie rozstali się z Dawidem Musiołem. Potwierdzili też nasze doniesienia o odejściu Mateusza Rompkowskiego i Patryka Krężołka. Musioł (182 cm, 90 kg) to wychowanek Naprzodu Janów, gdzie stawiał pierwsze kroki w Polskiej Hokej Lidze. W PHL-u zadebiutował w sezonie 2014/15, rozgrywając dwa mecze. Aż do sezonu 2017/18 łączył grę w Naprzodzie Janów i GKS-ie Katowice. 25-letni obrońca od sezonu 2018/19 przez trzy lata występował natomiast w Comarch Cracovii. Minione dwa sezony, to już jednak powrót do rodzimego miasta, gdzie grał dla GieKSy. W ubiegłym roku rozegrał 46 spotkań ligowych dla GKS-u Katowice zdobywając dwa punkty za bramkę i asystę. Wystąpił też w dwóch spotkaniach w Naprzodzie Janów, notując dwie asysty. W GieKSie wypadł też na -1 w klasyfikacji plus/minus. Z naszych informacji wynika, że Dawida Musioła w swoich szeregach chętnie widziałaby Comarch Cracovia.

Szefostwo mistrzów Polski rozpoczęło budowę drużyny na sezon 2023/2024.

– Kluczowa decyzja dla przyszłości sekcji, czyli zawarcie nowego kontaktu z trenerem Jackiem Płachtą, zapadła zaraz po zakończeniu sezonu ligowego. W porozumieniu ze sztabem podejmowane są pierwsze decyzje kadrowe. Mamy jasno opracowane zasady postępowania i działając w oparciu o nie, ponownie chcemy zbudować konkurencyjny zespół na miarę naszych możliwości budżetowych – podkreśla Roch Bogłowski, dyrektor sekcji.

Przypomnijmy, że ważne kontrakty z GieKSą ma siedmiu zawodników. Mowa tutaj o golkiperze Johnie Murrayu, obrońcach Jakubie Wanackim, Macieju Kruczku i Kacprze Maciasiu oraz napastnikach Grzegorze Pasiucie, Mateuszu Bepierszczu i Bartoszu Fraszce.

Olsson zostaje! Nowy kontrakt rosłego Szweda

Dobre informacje dla kibiców GKS-u Katowice. W ekipie mistrzów Polski wciąż będzie występował Hampus Olsson, który przedłużył swój kontrakt z GieKSą o kolejny rok.

Szwedzki skrzydłowy był niezwykle pożyteczny w formacjach specjalnych. Potrafił zrobić użytek ze swoich świetnych warunków fizycznych (197 cm, 106 kg), przepchnąć rywala i skutecznie popracować na bramkarzu rywali. Dobrze ustawiał się przed bramką i zdobywał niezwykle ważne gole.

28-letni napastnik w całym sezonie rozegrał 55 meczów, w których zdobył 25 bramek i zanotował 18 asyst. Rzadko osłabiał swój zespół, bo na ławce kar spędził tylko 18 minut.

Dodajmy, że więcej goli dla GieKSy zdobył tylko Grzegorz Pasiut (29).

Hampus Olsson bardzo dobrą formę przygotował na fazę play-off, bo w 18 starciach zaksięgował 16 punktów. Ośmiokrotnie pokonywał golkiperów rywali i zaliczył też 8 kluczowych zagrań.

– W każdym meczu widzieliśmy, jak mocno Hampus angażuje się w grę naszego zespołu i jak bardzo zależy mu na sukcesie GKS-u Katowice. Stał się jedną z czołowych postaci składu i zyskał zaufanie sztabu oraz swoich kolegów. Zależało nam na tym, aby w kolejnym sezonie nadal cieszył oko naszych kibiców i dlatego jestem bardzo zadowolony, że doszliśmy do porozumienia – wyjaśnił Roch Bogłowski, dyrektor sportowy GKS-u Katowice.

 

Krężołek o odejściu z GieKSy. “Chcę więcej grać”

Po sześciu latach zespół GKS-u Katowice opuścił Patryk Krężołek. 24-letni napastnik czeka na propozycje zarówno z Polski, jak i spoza naszego kraju.

– Gdzie zagram? Wszystko wyjaśni się dopiero za jakiś czas. Czekam też na opcje gry za granicą – wyjaśnia 24-letni napastnik.

Wychowanek KTH Krynica do GieKSy trafił przed rozpoczęciem sezonu 2017/2018. Od tamtego czasu rozegrał 270 ligowych spotkań, w których strzelił 65 bramek i zanotował 61 asyst. Najlepsze w jego wykonaniu były sezony 2019/2020 i 2020/2021, w których zdobył odpowiednio 19 i 18 goli.

Po przejęciu katowickiej drużyny przez Jacka Płachtę, Krężołek zaczął występować w niższych formacjach, co wymiernie przełożyło się na czas spędzany przez niego na lodzie oraz dorobek punktowy. W poprzednim sezonie jego licznik zatrzymał się na 50 spotkaniach, 5 bramkach i 2 kluczowych zagraniach. Na ławce kar spędził 8 minut, a w klasyfikacji plus/minus wypadł na -5.

– Myślę, że to dobry moment na zmiany. Po prostu chcę więcej grać – tak Patryk Krężołek wyjaśnił decyzję o opuszczeniu GieKSy.

– Na razie trwają rozmowy, ale brakuje w nich konkretów. Dlatego nie podjąłem jeszcze żadnej decyzji o przyszłości – dodał.

Krężołek zdobył z katowiczanami dwa tytuły mistrzowskie, wywalczył też jeden srebrny i dwa brązowe medale.

 

Santeri Koponen pierwszym wzmocnieniem mistrzów Polski. To ofensywnie usposobiony obrońca

Szefostwo GKS-u Katowice dokonało pierwszego wzmocnienia przed sezonem 2023/2024. Roczną umowę z ekipą mistrza Polski podpisał fiński defensor Santeri Koponen.

Koponen (174 cm, 80 kg) ma 25 lat i dotychczas występował w swojej ojczyźnie. W swoim dorobku ma 29 meczów w Liidze oraz 251 na jej bezpośrednim zapleczu, w których zdobył 30 bramek i zanotował 94 asysty. Na ławce kar spędził 144 minuty.

Na taflach Mestis wyrobił sobie opinię zawodnika, którego mocnymi stronami sąumiejętność podłączenia się do akcji ofensywnych oraz dobra postawa podczas gier wprzewagach.

25-letni obrońca w poprzednim sezonie był kapitanem ekipy Joensuun Kiekko-Pojat, która przegrała batalię o brązowy medal z RoKi Hockey. Jego licznik dokonań zatrzymał się na 63 meczach oraz 40 punktach, na które złożyło się 11 goli i 29 kluczowych zagrań. Na ławce kar spędził 40 minut, a w klasyfikacji plus/minus wypadł na +1.

– Koponen to ofensywnie grający obrońca. Jego sporym atutem jest umiejętność budowania akcji. To stosunkowo młody zawodnik, który wciąż może się rozwijać. Ze sporym entuzjazmem podchodzi do perspektywy gry w GKS-ie – wyjaśnił Roch Bogłowski, dyrektor sportowy GKS-u Katowice.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


1 Komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

1 Komentarz

  1. Avatar photo

    Tomiko76

    22 maja 2023 at 21:06

    Utrzymanie mamy w 1 lidze. Uff

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

8:8 i bal pękła

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Tego jeszcze nie grali. GieKSa chyba lubi być pionierem. We współpracy z drugą Gieksą, która Gieksą oczywiście nie jest, bo „GieKSa je yno jedna”, jak mawiał niegdysiejszy prezes GKS Katowice Jacek Krysiak. Więc ten drugi klub to Gie Ka Es Tychy. Klub z ulicy Edukacji. W Tychach.

Miesiąc temu katowiczanie rozegrali sparing z Górnikiem Zabrze. Ten towarzyski Śląski Klasyk przyciągnął na Bukową rekordową liczbę kilku dziennikarzy. Był zamknięty dla kibiców, do czego się już przyzwyczailiśmy w przeszłości, natomiast nie było żadnych problemów z relacjonowaniem, pojawiły się nawet później na telewizji klubowej bramki.

Teraz we wtorek czy środę klub poinformował, że GieKSa zagra z Tychami mecz kontrolny w czwartek. Mecz zamknięty dla publiczności i przedstawicieli mediów. Okej – pomyślałem. Choć nadal wydaje mi się to dość absurdalnym rozwiązaniem, to tak jak wspomniałem – przywykliśmy.

Każdy jednak w tenże czwartek był ciekawy, jaki wynik padł w tych niesamowitych sparingowych bojach. Ja sprawdzałem sobie co jakiś czas w internecie, czy jest już podany rezultat. Dzień mijał, mijał, a wyniku nie było. Pomyślałem – kurde, może grają o 20.45 jak Polska z Nową Zelandią. Przy jupiterach, bo wiadomo, derby, mecz na noże i tak dalej. Odświętna atmosfera, tyle że bez kibiców i mediów.

No ale i po zakończeniu meczu „Orłów Urbana” z finalistą przyszłorocznego Mundialu, wyniku nie było. Kibicie już zaczęli się zastanawiać, czy sparing w ogóle się odbył. Zaczęły się pierwsze „śmiechy , chichy”. Że grają dogrywkę. Potem, że strzelają karne. Potem, że grają tak długo, aż ktoś strzeli bramkę, ale nikt nie może trafić do siatki… to akurat byłoby bardzo pozytywne, bo w końcu kilka godzin umielibyśmy zachować zero z tyłu.

No i nie doczekaliśmy się.

Za to w piątek po południu czy wczesnym wieczorem na Facebooku klubowym w KOMENTARZU do informacji zapowiadającej sparing kilka dni temu, czyli nawet nie w nowym, osobnym wpisie, pojawiła się informacja, że oba kluby uzgodniły, że nie będą do wiadomości publicznej podawały wyniku oraz składów.

I szczęka mi opadła i leży na podłodze do teraz.

W czasach czwartej czy trzeciej ligi trener Henryk Górnik prosił nas lub miał pretensje (już nie pamiętam dokładnie), że napisaliśmy o jakiejś czerwonej kartce, którą nasz piłkarz dostał w sparingu. Innym razem któryś trener w klubie miał pretensje, że wrzucamy bramki – chyba nawet z meczów ligowych (sic!), jak jeszcze prawa telewizyjne w niższych ligach nie były określone i była wolna amerykanka z tym. Trener Górnik na jednej z konferencji mówił, że gdzieś tam „może i nawet być k… sto kamer i coś tam”… Spoglądaliśmy na siebie wtedy z ludźmi z GKS porozumiewawczo. Już wtedy wygłaszałem twierdzenia, że przecież taka „Barcelona i Real znają się jak łyse konie, a my próbujemy ukryć, jak kopiemy się po czołach – i to jeszcze nieudanie”.

Żeby nie było – trener Górnik to legenda i GieKSiarz z krwi i kości, a wspomnianą sytuację przypominam z lekkim uśmiechem na tamte dziwne czasy.

Nie sądziłem, że w czasach nowoczesnych, w ekstraklasie, po tylu latach, jeszcze coś przebije tamten pomysł.

Jak po meczu z Lechem napisałem krytyczny wobec kibiców tekst dotyczący zbyt dużej „jazdy” po zespole i trenerze, tak tutaj trudno decyzję o niepodawaniu wyniku ocenić inaczej niż kabaret. Przecież tu nawet nikt nie oczekiwałby szczegółów przebiegu meczu czy materiału filmowego. Po prostu kibic jeśli wie, że jego drużyna gra mecz, chce poznać przynajmniej wynik i strzelców bramek. Ewentualnie składy. Nawet jakby był jakiś testowany zawodnik, to można to jakoś ukryć i po prostu dać info, że „zawodnik testowany”. Też śmieszne, ale to absolutnie nie ten kaliber, co całkowite odcięcie wiedzy o wyniku.

I tu nawet nie chodzi o sam fakt podania czy niepodania rezultatu. Tu chodzi o całą otoczkę i PR tej sytuacji. Przecież to jest tak absurdalne, że za chwilę wszystkie Paczule i Weszło będą miały niesamowite używanie po naszym klubie. To się kwalifikuje do czegoś, co jest określane „polskim uniwersum piłkarskim”, czyli wszelkie kradzieże znaków przez sędziów z ekstraklasy, dyskusje Haditagiego czy Królewskiego z kibicami i wiele innych.

Kibice już zaczęli drwić, że pewnie „Rosołek strzelił cztery bramki i żeby Legia go z powrotem nie wzięła, zrobiliśmy blokadę wyniku”. Ktoś inny, że zagraniczne kluby zaraz wykupią nam zawodników po tym wybitnym występie. Przecież taka informacja o… braku informacji to pożywka dla szyderców. Co przecież w kontekście słabych wyników w tym sezonie jest oczywiste, bo jakby GKS był w czubie tabeli, to wszyscy by machnęli ręką.

Strategia klubu też jest jakaś pomylona, bo przecież można byłoby o tym sparingu nie informować w ogóle. Wtedy nikt by o niczym nie wiedział, chyba że jakiś piłkarz by się pochwalił na swoich social mediach. A tak poszła jedna informacja o meczu, który się odbędzie i druga, że nie podamy wyniku. PR-owy strzał w stopę. Naprawdę chcemy w ekstraklasie klubu poważnego, ale też poważnego sztabu trenerskiego i piłkarzy.

Teraz można snuć domysły, dlaczego nie chcą podawać wyniku. Czy znów ktoś odniósł bardzo poważną kontuzję, tak jak Aleksander Paluszek ostatnio? A może GKS przegrał 0:5 i nie chcą podgrzewać negatywnych nastrojów? A może jeszcze coś innego? Tego na razie nie wiemy. Co może być tak istotnego w suchym wyniku spotkania, że aż trzeba go ukryć?

Mnie osobiście takie akcje niepokoją. Już mówię, dlaczego. Mam wrażenie i poczucie, że w futbolu, cokolwiek by się nie działo, czynnikiem, który pomaga, jest transparentność, a to, co zdecydowanie przeszkadza – tej transparentności brak. Ja nie mówię, że my musimy wszystko wiedzieć. Wiadomo, że są kwestie choćby taktyczne, które dla kibica i przede wszystkim przeciwników – mają być tajemnicą. Nikt też nie wymaga ujawniania rozmów transferowych z piłkarzami. Jednak są pewne podstawy.

I właśnie to mnie niepokoi, bo takie ukrycie wyniku dla mnie świadczy o dużej nerwowości, która panuje w zespole. Że po prostu to jest taki poziom lęku czy spięcia, że zaczynamy wymyślać jakieś dziwne zabiegi, w swojej istocie kuriozalne. To mało kiedy się kończy dobrze. Ostatnio zademonstrował to mistrz strategii Eduard Iordanescu, który wystawił mocno rezerwowy skład w Lidze Konferencji i efekt był taki, że co prawda z Samsunsporem przegrał, ale za to nie wygrał, ani nie zremisował z Górnikiem.

Nie oceniam tego komunikatu jako złego samego w sobie. Sam ten fakt niewiele zmienia w życiu piłkarzy, trenerów i kibiców. Bardziej chodzi o kuriozalność tej sytuacji i przyczynek do spekulacji. Kompletnie niepotrzebnych, bo ta drużyna przede wszystkim potrzebuje spokoju. Z Wisłą Płock i Lechem Poznań zagrali naprawdę niezłe mecze w porównaniu z poprzednimi. Po co to psuć głupotami?

Wiadomo, że jak GKS wygra z Motorem, to nie będzie tematu i wszyscy o tym zapomną. Ale jeśli naszemu zespołowi powinie się noga, to jestem przekonany, że ci kibice, którzy tak mocno jechali ostatnio po zespole i szkoleniowcu, teraz znów będą mieli mocne używanie.

Nie tędy droga.

Czekamy na piątek i to arcyważne starcie w Lublinie. Oby mimo wszystko ten sparing – cokolwiek się w nim nie wydarzyło – miał pozytywne przełożenie na mecz z Motorem. Punktów potrzebujemy jak tlenu.

PS Tytuł tego felietonu zapożyczony oczywiście od kibica GieKSy – Krista. Pasuje idealnie!

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Post scriptum do meczu… z Tychami

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Z alfabetycznego obowiązku (czyli jak się powiedziało A, to trzeba powiedzieć B) zamieszczamy wytłumaczenie zaistniałej sytuacji ze sparingiem z GKS Tychy. Po wczorajszym artykule na GieKSa.pl (tutaj) do sprawy odniósł się Michał Kajzerek – rzecznik prasowy klubu.


Błędy zdarzają się każdemu, a rzecznik GieKSy – jak wyjaśnił w twitcie, kierował się dobrą współpracą z tyskim klubem na poziomie klubowych mediów. Też został de facto postawiony w niezbyt komfortowej sytuacji.

Dlatego jeśli chodzi o naszą stronę sportową, czyli sztab szkoleniowy, uznajemy temat za zamknięty. I mamy nadzieję, że nigdy naszemu pionowi sportowemu nie przyjedzie do głowy zatajać tego typu rzeczy. Jednocześnie, jeśli istnieje jakiś tyski Shellu, to mógłby spokojnie artykuł w podobnym tonie, jak nasz, napisać w stosunku do swojego klubu. Mogą sobie nawet skopiować, tylko zmienić nazwę klubu. To taki żart.

Co prawda nadal istnieją niedomówienia i podejrzenia co do wyniku, choć idą one w drugą stronę – być może to Tychy mogły sromotnie ten mecz przegrać, co w kontekście fatalnej atmosfery naszego sparingowego derbowego rywala, mogło być przyczynkiem do zatajenia wyniku. Ale to tylko takie luźne domysły. I w zasadzie sportowo, nie ma to żadnego znaczenia.

Tak więc, działamy dalej i – to się akurat w kontekście wczorajszego artykułu nie zmienia – z niecierpliwością czekamy na piątkowy mecz z Motorem!

Kontynuuj czytanie

Felietony

Kibicu GieKSy, pamiętaj, gdzie byłeś…

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Początkowo ten felieton miał dotyczyć stricte meczu z Lechem Poznań. Meczu przegranego, kolejnej porażki na swoim boisku w tym sezonie. Spotkania, które wcale nie musiało się tak zakończyć.

I kilka słów temu pojedynkowi poświęcę. Środek ciężkości zostanie jednak umiejscowiony gdzie indziej. Bo po meczu niepotrzebnie otworzyłem internet i…

Każdy z nas był rozgoryczony końcowym rezultatem tego starcia. Do końca wierzyliśmy, że katowiczanie odrobią jednobramkową stratę i przynajmniej jeden punkt zostanie na Nowej Bukowej. Nasz zespół walczył, gryzł trawę i w zasadzie – zwłaszcza w drugiej połowie – grał bez kompleksów. W końcu kilka swoich okazji mieliśmy, ale albo kapitalnie interweniował Bartosz Mrozek, jak w sytuacji, gdy z refleksem wybronił „strzał” swojego kolegi z zespołu, albo fatalnie przy dobitce swojego własnego uderzenia skiksował aktywny Borja Galan. Hiszpan trafił też w poprzeczkę i wcale nie jestem przekonany, że gdyby piłka szła pod obramowanie bramki, to golkiper Lecha by ją odbił.

Wiadomo, że naszym zawodnikom brakuje trochę okrzesania w końcówce akcji ofensywnej, gramy za bardzo koronkowo, a nie zawsze na to starcza umiejętności, zwłaszcza z tak silnym przeciwnikiem. A gdy już decydujemy się na prostą grę – co kilka razy miało miejsce – od razu są sytuacje. Mimo wszystko jednak spodziewałem się, że z gry będziemy mieli mniej. Że Lech nas zje taktycznie i piłkarsko. To się nie stało i naprawdę nie ma tu znaczenia, czy Lech – jak sugerują niektórzy – zagrał na pół gwizdka i pół-rezerwowym składem. Na konferencji pomeczowej trener Lecha Nils Frederiksen powiedział, że absolutnie nie miał odczucia , że jego zespół kontrolował to spotkanie. To rzadkość, bo zazwyczaj trenerzy lubią mówić, że kontrolowali. Jak choćby trener Rafał Górak po tym meczu, co dziwnie brzmi w przypadku porażki. To jest po prostu złe słowo, nieadekwatne, tak jak ostatnio trener Iordanescu, który stwierdził, że Legia kontrolowała mecz z Samsunsporem przez 90 minut z wyjątkiem sytuacji, gdy stracili gola…

Jednak jeśli jesteśmy już przy tym nazewnictwie, to tak – trener Kolejorza powiedział, że tej kontroli swojego zespołu nie czuł. I nie było widać, że to jakaś nadmierna kurtuazja. Przysłuchuję się od lat wypowiedziom trenerów przeciwników GKS i nieraz w głowie łapałem się… za głowę, słysząc tę cukierkową, fałszywą kurtuazję mówiącą o tym, z jakim to silnym przeciwnikiem się ich zespół mierzył, podczas gdy katowiczanie zagrali mecz fatalny. Więc słowa Duńczyka są cenne, podobnie jak w poprzednim sezonie Marka Papszuna po meczu w Katowicach.

Daleki jestem od tego, żeby nasz zespół jakoś specjalnie chwalić po tym meczu, bo jednak tych punktów potrzebujemy jak tlenu, była szansa Lecha ukąsić, a tego nie zrobiliśmy. Jesteśmy w strefie spadkowej z mizerną liczbą punktów – zaledwie ośmioma. Kilka drużyn nam w tabeli odskoczyło, stworzył się peleton drużyn środka tabeli. Ten środek jest płaski, ale może być taki scenariusz, że wkrótce zostanie np. pięć drużyn zamieszanych w walkę o utrzymanie. I bycie w takiej grupie i wyżynanie się wzajemne byłoby najgorszym, co może nam się przydarzyć. Kolejne okienko międzyreprezentacyjne będzie niesamowicie istotne w tym zakresie, o czym pod koniec.

Jest frustrujące, że jako cała drużyna nie możemy zagrać na tyle dobrego meczu, żeby zarówno w defensywie, jak i ofensywie być efektywnymi. Piszę o tym dlatego, że zarówno w Płocku, jak i  wczoraj ogólna gra defensywna była już lepsza niż w praktycznie wszystkich poprzednich spotkaniach (może poza meczem z Arką). Nadal to nie wystarcza do gry na zero z tyłu i jest mocno irytujące, że w każdym meczu tracimy gola. Katowiczanie nie ustrzegli się błędów. Bramka Fiabemy ostatecznie była jakaś… dziwna. Najpierw na radar go pilnował Jesse Bosch, i zawodnik był totalnie sam przed polem karnym, co było karygodne. Żaden z naszych zawodników nie zdołał go zablokować. Dodatkowo można zapytać, co zrobił w tej sytuacji Rafał Strączek. Może to jest jakaś szkoła bramkarska, by nie stać w środku światła bramki tylko gdzieś w ¾… W każdym razie przez to strzał w miarę w środek bramki został przepuszczony, przy czym dodatkowo Rafał interweniował tak, jakby piłka mu przeleciała pod brzuchem, schował ręce…

Można tego meczu było nie przegrać, można było w końcówce wyrównać i nie dać Lechowi czasu na strzelenie zwycięskiej bramki. Jednak to nie jest tak, że Kolejorz nic nie grał. Goście mieli swoje sytuacje. W pierwszej połowie kilkukrotnie rozpędzili się niczym Pendolino i było naprawdę widać sporo jakości, jak i… niedokładności. W drugiej części w końcówce, gdy GKS się odkrył, mieli już doskonałe sytuacje na 2:0. Nie strzelili.

Ostatecznie był to taki mecz, w którym wynik w każdą z dwóch stron – lub remis – byłby sprawiedliwy. Nie ma więc co na ten temat dywagować. Wygrała drużyna, która wykorzystała swoje doświadczenie i najwidoczniej – minimalnie była lepsza.

I na tym mógłbym zakończyć…

Niestety przejrzałem komentarze po meczu, czy to na naszym Facebooku czy na forum. I o ile byłem dość spokojny po meczu, to po tej – jakże fascynującej lekturze – ciśnienie mi się podniosło do granic możliwości. Wiele jestem w stanie wybaczyć, emocje, sam dałem im się nieraz ponosić w przeszłości. Jedno, czego jednak nie mogę dzisiaj opanować i chyba to nigdy nie nastąpi, to uodpornić się na… czystą głupotę.

W swojej dwudziestoletniej „karierze” przy mediach GieKSy miałem różne okresy i różnie byłem oceniany. W czasach trzeciej ligi (tak, był taki czas) byłem ochrzczony „obrońcą piłkarzy”. Wtedy gdy po remisie z Pogonią Świebodzin czy Stilonem Gorzów (tak, byli tacy rywale) nasz awans zawisł na włosku, uspokajałem, mówiłem, że będzie dobrze. Jechano po mnie za to. Były też inne momenty, kiedy mówiono mi, że przesadzam. Gdy za Jerzego Brzęczka dzwoniłem na alarm, od początku wiosny, że przegrywamy awans, twierdzono, że niepotrzebnie zaogniam atmosferę. Raz obrażali się na mnie piłkarze, raz kibice.

Nie dbam więc o to, co sobie krytykanci, których niestety jest bardzo wielu, pomyślą. O ile po Cracovii mój ton był jeszcze w stylu „niech się niektórzy pukną w głowę” to dzisiaj cisną mi się na usta zdecydowanie mocniejsze i nieparlamentarne epitety.

Pogrzebowa atmosfera, jaka rozpętała się po wczorajszym meczu w tych opiniach to jest takie kuriozum, że żadna taka czy inna bramka Strączka lub fatalne błędy w obronie w poprzednich meczach  nie mają podjazdu. Po minimalnej przegranej z Mistrzem Polski, w której GKS nie był zespołem gorszym, naczytałem się, że jesteśmy na autostradzie do pierwszej ligi, większość składu jest „do wypierdolenia”, łącznie z „taktykiem Górakiem”.  Już nie będę mówił o populizmach, żeby dać szanse „chłopakom z Akademii”, bo osoba która taki farmazon wymyśliła to zapewne zabetonowany i odporny na wiedzę wyborca jednej czy drugiej głównej opcji politycznej… Podobny poziom argumentacji.

Jest taka maksyma, że jeżeli nie znasz historii jesteś skazany na jej powtarzanie. Wiele osób zachowuje się tak, jakby jej naprawdę nie znało. A przecież to fałsz. To nie jest tak, że te osoby rzeczywiście nie wiedzą, w jakiej sytuacji była GieKSa choćby jeszcze dwa lata temu. I w jakiej byliśmy rok temu. Natomiast ta zbiorowa amnezja jest zatrważająca. Ja wiem, że łaska kibica na pstrym koniu jeździ, ale są pewne granice realizacji tego powiedzenia.

Przypomnę, gdzie byliśmy. Sześć lat temu GieKSa z hukiem jak stąd do Bytowa spadła do drugiej ligi. W ostatniej minucie ostatniego meczu po golu bramkarza. W dwóch poprzedzających sezonach walczyliśmy o awans do ekstraklasy i w końcowych fazach sezonów spektakularnie te awanse przewalaliśmy. Był gol z połowy zdegradowanego Kluczborka w doliczonym czasie gry. Była porażka z gimnazjalistami z Chorzowa, poprawiona porażką u siebie w następnym meczu z Tychami. Ale to spadek na trzeci poziom rozgrywkowy to była wyprawa w prawdziwą otchłań. Nie mieliśmy już nawet Tychów czy Podbeskidzia. Naszymi przeciwnikami była Legionovia, Gryf czy Błękitni. Pewnie wielu nowych kibiców nawet by nie potrafiła powiedzieć, z jakich miejscowości są wspomniane ekipy. Na Bukową nawet przyjechał Lech Poznań! Problem polegał na tym, że były to rezerwy wielkopolskiego klubu, które nawet Bułgarskiej nie powąchały, a swoje mecze rozgrywały we Wronkach. Stadiony, które dzisiaj są dla nas przygodą w Pucharze Polski – wtedy były codziennością.

I w pierwszym spotkaniu po spadku do tej drugiej ligi, będącym jednocześnie pierwszym meczem Rafała Góraka w drugiej jego kadencji, GKS Katowice przegrywał u siebie do przerwy ze Zniczem Pruszków 0:3. Do przerwy. Ze Zniczem. Zero trzy. W drugiej lidze.

Ostatecznie nasz zespół przegrał to spotkanie 1:3. To był początek próby wyjścia z otchłani. Z totalnej otchłani polskiej piłki. W pierwszym sezonie nie udało się awansować. Nie strzeliliśmy w końcówce z Resovią. W kiepskim stylu przegraliśmy baraż ze Stalą Rzeszów. Po roku z tą Stalą katowiczanie przypieczętowali powrót na zaplecze ekstraklasy.

I przez kolejne dwa lata awansu do ekstraklasy nadal nie było. Zbliżaliśmy się do dwóch dekad bez najwyższej klasy rozgrywkowej w Katowicach. W sezonie 2023/24 w pewnym momencie jesieni GKS złapał kryzys. Przez chyba dziewięć meczów nasza drużyna nie potrafiła wygrać meczu. Zaczęły się psuć nastroje, kibice tracili cierpliwość do trenera, pojawiło się słynne „pakuj walizki” i „licznik Góraka” odmierzający dni od ostatniego zwycięstwa GieKSy. Trener był przegrany, sam – ze swoją drużyną – przeciw wszystkim. Nie podał się do dymisji. A potem spektakularnie awansował do ekstraklasy.

Człowiek inteligentny wyciąga wnioski. Człowiek inteligentny na podstawie jednej sytuacji odpowiednio ustosunkowuje się do podobnej w przyszłości.

GieKSa doświadcza takich problemów jak obecnie po raz pierwszy od dwóch lat. Mówiąc inaczej – od 24 miesięcy. W piłce do bardzo długo. Po latach upokorzeń, ostatnie dwa lata żyliśmy jak pączki w maśle. Cała wiosna 2024 zakończona awansem to był sen. A potem był cały sezon w ekstraklasie, w którym ani przez moment nie drżeliśmy o utrzymanie i zdobyliśmy niemal pół setki punktów. Nawet po matematycznym zapewnieniu sobie pozostania w lidze, GieKSa potrafiła wygrywać – z Cracovią czy Lechią, zremisowaliśmy z Lechem.

I teraz po 11  kolejkach czytam, że „wszyscy do wyjebania”, bo znaleźliśmy się w strefie spadkowej.

W dupach się poprzewracało od dobrobytu.

Jesienią 2023 byliśmy powiedzmy w podobnej sytuacji, ileś tam meczów niewygranych, kilka fatalnych spotkań i duży zawód. Wydawało się, że kolejny sezon spiszemy na straty. Przegrywaliśmy u siebie ze słabiutką Polonią Warszawa. I czy naprawdę tamta sytuacja – z której w taki sposób wyszedł trener z drużyną nie nauczyła was, że należy się z pewnymi opiniami wstrzymać? I przede wszystkim – tak po ludzku – dać mu szansę na to, żeby wyciągnął drużynę z dołka?

Nie mówię, że krytyki ma nie być. Sam jestem poirytowany niektórymi zawodnikami i niektórymi decyzjami trenera. Jednak jak znowu czytam, że „Górak ma wypierdalać”, to nie tyle poddaję w wątpliwość, co jestem pewien, że mam do czynienia z osobą niezbyt lotną, która jest w stanie takie coś ze swoich ust czy palców wyprodukować. Taka osoba musi mieć naprawdę smutne życie…

Niektórzy domagali się zwolnienia połowy drużyny w sytuacji, kiedy GKS byłby dwa razy z rzędu mistrzem, a w trzecim kolejnym zajął piąte miejsce. Albo gdyby zespół grał w Lidze Mistrzów i przegrałby u siebie np. 0:4 z Arsenalem. Jestem pewien, że znalazłoby się kilka osób, które by wylało wiadro pomyj, że przynieśliśmy wstyd i kilku piłkarzom powinniśmy podziękować.

Ja wyciągam wnioski. Wyciągam wnioski z tego, że jeśli ktoś, w kogo zwątpiłem, udowodnił raz, że się myliłem, to drugi raz nie popełnię tego błędu. Nie mówię, że nigdy już nie będę nawoływał do zmiany trenera. Nawet tego trenera. Jednak ten moment jest tak kompletnie nieadekwatny do tego, że trzeba być ostatnim frustratem, żeby takie tezy – jeszcze w taki bezceremonialny sposób – wygłaszać.

Czytałem opinię, że powinniśmy spojrzeć na taką Arkę, która potrafiła wygrać z Cracovią, z którą my przecież dostaliśmy srogie bęcki. Na Boga… Przecież my tę „wspaniałą” Arkę roznieśliśmy w puch i w pył i jesteśmy ich koszmarem z dwóch ostatnich meczów. Trzeba naprawdę mieć intelektualny tupet i pustkę, żeby takiego argumentu użyć.

Oczywiście, że to obecnie wiadro pomyj jest związane nie tylko z Lechem, ale całym obecnym  sezonem, który jest na razie bardzo słaby. I nasza pozycja oraz dorobek punktowy też są słabe. Nie jest jednak to żadna sytuacja dramatyczna, w której mielibyśmy do kreski pięć punktów straty. Jesteśmy pod kreską, ale cały czas w kontakcie. Teraz trzeba zrobić wszystko, żeby tego kontaktu nie stracić. Gra ciągle daje duże nadzieje, że tak się stanie. Wszystko zależy od głów piłkarzy.

Jazda po drużynie stricte po meczu z Lechem jest kompletnie nieadekwatna. Bardziej uzasadniona krytyka byłaby wtedy, gdybyśmy znów przegrali 0:3, względnie zagrali jakieś fatalne spotkanie. Tymczasem GieKSa zagrała na tle Mistrza Polski naprawdę nieźle i było blisko zdobyczy punktowej.

Więc nakładają się tu dwie rzeczy, za które mam pretensje do kibiców. Od razu zaznaczę – nie wierzę, że to się zmieni i niektórzy pójdą po rozum do głowy. Liczę jednak, że pojawią się takie osoby, które jednak przypomną sobie właśnie – gdzie byliśmy jeszcze pięć lat temu, w jak głębokiej dupie – i gdzie jesteśmy teraz. I dzięki komu cały ten projekt istnieje, dzięki komu w ostatnich dwóch latach byliśmy w piłkarskim raju. Nie, to nie jest podziękowanie za zasługi. To jest z jednej strony ludzkie, a z drugiej ciągle merytoryczne podejście do tematu.

Ten mecz ze Zniczem… Przecież patrząc na samo tamto spotkanie, obawialiśmy się, że to pójdzie jeszcze dalej i GKS będzie się bronił przed spadkiem do… trzeciej ligi. Wtedy wydawało się, że – mimo przyjścia nowego-starego trenera – jesteśmy autentycznie pogrzebani. A to był początek czegoś wielkiego. Czegoś, czego owoce dzisiaj mamy – mogąc w ogóle emocjonować się szansą potyczek z największymi polskimi drużynami. Jesteśmy w czymś wielkim, a jednocześnie jesteśmy w trudnej sytuacji.

Teraz przed zespołem około półtora tygodnia przerwy. A potem przyjdą kluczowe mecze dla tej jesieni. Jakbym na ten moment miał typować ekipy do walki – wraz z nami – o utrzymanie i te które po prostu są dość słabe, to byłyby to Termalika, Motor i Piast. Dodałbym jeszcze Arkę.

I to właśnie zarówno z Motorem, jak i Piastem oraz Niecieczą będziemy się mierzyli w czterech najbliższych kolejkach. Tam już bezwzględnie będzie trzeba punktować za trzy. Nie wiem czy zdobędziemy komplet, raczej wątpię, bo będzie o to bardzo ciężko. Ale co najmniej dwa z tych trzech spotkań należałoby wygrać, żeby zyskać minimum spokoju. Pamiętajmy, że tam nie tylko chodzi o zdobywanie punktów, ale także o odbieranie ich rywalom. Klasyczne mecze o sześć oczek. Dodatkowo będzie spotkanie z mocną Koroną, która jest w górze tabeli, ale drużynie Jacka Zielińskiego mamy coś do udowodnienia.

Apeluję. Dajmy im pracować. To nie jest tak, że przegrywamy z kretesem mecz za meczem. Tak naprawdę zawaliliśmy totalnie dwa mecze – z Zagłębiem u siebie i Lechią na wyjeździe. Gdybyśmy mieli w tych spotkaniach 3-5 punktów więcej nasza sytuacja byłaby dużo lepsza.

To jednak przeszłość. Trochę nam ta nasza GieKSa nawarzyła piwa i w komplecie teraz ich głowa w tym, żeby to piwo wypić. Z naszym wsparciem. A nie bezsensowną jazdą.

Na koniec dodam, że ten felieton dotyczy zmasowanego „ataku” w sieci. Jeśli chodzi o to, co się dzieje na żywo – czyli stadion i trybuny – nie mam nic do zarzucenia. Doping zarówno u siebie, jak i na wyjazdach jest kapitalny. Wsparcie z trybun po nieudanych meczach – również wielkie. I oby tak dalej. W piłce decydują szczegóły. Jak VAR odwołujący karnego w derbach Trójmiasta. Tutaj takim szczegółem może być jedna przyśpiewka, po której zawodnikowi zadrży noga. Lub nie zadrży.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga