Dołącz do nas

Piłka nożna

Jak radzą sobie hamulcowi i reszta..

Avatar photo

Opublikowany

dnia

W letnim okienku transferowym zgodnie z zapowiedzią dokonano rewolucji kadrowej. Jak prezentują się zwodnicy sprowadzeni do GieKSy, każdy widzi. A dziś dowiecie się jak sprawują się piłkarze, którzy opuścili GieKSę.

Łukasz Budziłek
Ten transfer bolał najbardziej. Straciliśmy pewny punkt drużyny i to na dodatek na rzecz Legii Warszawa. Budziłek zawsze był ambitnym zawodnikiem, transfer miał mu pomóc w zwojowaniu Ekstraklasy, Ligi Europejskiej a nawet pomóc w przebiciu się do kadry narodowej. Wyszło niestety fatalnie. Budziłek przegrał walkę z Kuciakiem a nawet z Konradem Jałochą. W ciągu tych kilku miesięcy Łukasz rozegrał zaledwie 5 spotkań w.. III ligowych rezerwach Legii Warszawa. Finansowe eldorado w zamian za ławkę.

Bartłomiej Chwalibogowski
W Katowicach Bartek nigdy zawrotnej kariery nie zrobił. Był typowym średniakiem, który dostosował się do poziomu drużyny. Nikt jednak nie spodziewał się, że tak doświadczony zawodnik kończyć karierę będzie w IV ligowej Unii Ząbkowice. Ze strony Unii ciężko dowiedzieć się jak radzi sobie Bartek. Jedyną informację którą znaleźliśmy to ta: „Przeciwko Przyszłości nie zagrał Bartłomiej Chwalibogowski, który wraz z wysłannikiem Olympique Marsylii udał się na mecz Śląska Wrocław.” ?!

Adrian Napierała
Drugi z weteranów i filar naszej defensywy. Dla tego zawodnika zawsze pozostanie sentyment ze względu na serce, które oddał na boisku. Adrian miał możliwość kontynuowania kariery w Katowicach jako trener, zawodnik zdecydował się jednak jeszcze pokopać trochę w piłkę w niższej lidze. Adrian trafił do II ligowej Puszczy Niepołomice i tam stał się czołową postacią. Niepołomiczanie na dzień dzisiejszy zajmują 14. miejsce w tabeli. Jednak większość swoich meczów w związku z przeprowadzaną modernizacją stadionu odbywa się na terenie rywala.

Dominik Sadzawicki
Transfer, który wzbudza najwięcej kontrowersji. Młody Sadza został uznany za zbędne ogniwo i oddany za darmo Górnikowi. Tam szczęście mu dopisało i już w pierwszym meczu zmienił kontuzjowanego Szeweluchina. Do teraz miejsca w składzie nie oddał, dodatkowo zaliczył kilka spotkań w kadrze narodowej U-21. Sadzawicki w GieKSie nie osiągnąłby tyle co w Zabrzu z jednego prostego powodu. W Górniku ma od kogo się uczyć, ma kto go ustawić i przede wszystkim odpowiedzialny jest tylko i wyłącznie za defensywę bez ofensywnych zrywów.

Rafał Figiel
Jedyny piłkarz, który z linii pomocy nie został zdegradowany do niższej ligi. Niestety Rafał nie wykorzystuje danej mu drugiej szansy i nie potrafi wybić się w Chrobrym Głogów. W 14. kolejkach zdołał zagrać zaledwie 89. minuty i mówiąc najdelikatniej – nie zabłysnął.

Grzegorz Fonfara
Mimo prób pozbycia się na stałe Grzegorza z drużyny, naszemu klubowi udało się zaledwie wypożyczyć pomocnika do Rybnika. ROW Rybnik, który ma aspiracje by powrócić do I ligi zmontował solidną pakę, a Grzegorz stał się ważnym ogniwem w drużynie. Rybniczanie zajmują drugą lokatę, a Grzegorz pochwalić się może dwoma trafieniami. Oby Fonfi pozostał już tam na stałe.

Tomasz Wróbel
Nasz były pomocnik również zdecydował się kontynuować karierę w II lidze. Mimo podobno ofert z I ligi Wróbel wybrał Rozwój Katowice. Tak jak Grzegorz, Tomek stał się ważnym filarem katowickiego zespołu, który niespodziewanie włączył się do walki o awans do I ligi. Rozwój zajmuje trzecią lokatę a Wróbel trafił do siatki już czterokrotnie.

Janusz Gancarczyk
Ten nieokrzesany zawodnik długo nie potrafił znaleźć sobie klubu. Mimo swojego doświadczenia i nie ukrywajmy sporych umiejętności Janusz wylądował zaledwie w III-ligowym MKS Oława, a po kilku kolejkach przeniósł się również do III-ligowej Odry Opole. Tam już minutę po wejściu na boisku trafił do bramki rywala. Janusz kontynuuje znakomitą passe strzelecką, zdobywając łącznie 9 bramek. Odra Opole zajmuje II miejsce w tabeli.

Dominik Cieszyński
Klub pozwolił Dominiakowi rozwijać się w III-ligowym Górniku Wesoła, do którego został wypożyczony. Cieszyński do tej pory zaliczył aż 10 występów, ale nigdy w pewnym wymiarze czasowym. Górnik Wesoła walczy o utrzymanie w lidze, zajmując 15. miejsce w tabeli (na 20 pozycji)

Elvist Ciku
Zawodnik, który nie dostał wielu szans na zaprezentowanie się w GieKSie postanowił kontynuować karierę w lidze czeskiej a dokładnie w II ligowym FC Taborska. Drużyna ta ma aspiracje by awansować do I ligi. Ciku jednak ma problemy by przebić się do składu. Udało to mu się dopiero w 6. kolejce, ale gra zaledwie ogony.

Arkadiusz Kowalczyk

Mimo dobrej gry na wypożyczeniu w Nadwiślanie Góra, trener Moskal nie dał szans Arkowi w GieKSie i wysłał go na kolejne wypożyczenie. Tym razem do III-ligowej Skry Częstochowa. Kowalczyk gra regularnie i zdobył do tej pory 4 bramki a jego zespół plasuje się na czwartej pozycji.

Szymon Skrzypczak
Nasz wirtuoz po zakończonym wypożyczaniu wrócił do Górnika Zabrze. Stamtąd został przeniesiony do III ligowych rezerw i w tej drużynie gra pierwsze skrzypce. W 14. kolejkach trafił aż 11-krotnie do bramki rywala. Daje to mu drugie miejsce w klasyfikacji strzelców.

Michał Zieliński
Doświadczony napastnik został wypożyczony do III ligowej Polonii Bytom. Drużyna Zielińskiego walczy z zespołem Janusza Gancarczyka o awans do II ligi. Póki co lepsza jest Polonia, która znajduje się na czele tabeli. Michał Zieliński jest najlepszym strzelcem w swojej drużynie, na swoim koncie ma już 8 bramek.

Reasumując. Po za Dominikiem, żaden z byłych piłkarzy nie osiągnął awansu sportowego po odejściu z GieKSy. Chyba, że weźmiemy pod uwagę wyniki osiągnięte w niższych ligach ale czy to jest szczyt ambicji zawodników, którzy mieli dać nam awans?

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

4 komentarze
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

4 komentarze

  1. Avatar photo

    kibic

    16 października 2014 at 19:49

    i niech Moskal odpowie dlaczego pozbyl sie podstawowych zawodnikow a sciagnol wiekszosci nie udacznikow lub pilkarzy do rezerw to jest specjalna robota Cygana i tego durnia trenera,o awansie mozemy zapomniec na kolejne lata,znowu latem wymysla przebudowanie druzyny na nastepnych oslow,my musimy placic wyplaty wyporzyczonym pilkarzom do innych klubow gdzie graja niezle a co my z tego mamy ,wielkie gowno i durnia Moskala,czy Cygan powie gdzie te obiecane znane nazwiska co mieli wzmocnic od razu pierwszy sklad,kto nas robi za idiotow,kto zato odpowie

  2. Avatar photo

    koles1989

    16 października 2014 at 22:53

    1. Ci nieudacznicy osiągają ten sam wynik sportowy co byli podstawowi zawodnicy, którzy zgarniali co miesiąc o kilka tysięcy więcej wypłaty.
    2. Cygan i Moskal ściągnęli zawodników, którzy byli wybijającymi się zawodnikami w swoich poprzednich klubach. Dlaczego nie wypaliło? To ciężko ocenić.
    3. Skąd wiesz kto płaci wypłaty wypożyczonym zawodnikom? Wydaje mi się, że jest to 50 na 50.

  3. Avatar photo

    kibic

    17 października 2014 at 13:06

    Tak to prawda ze placimy 50 procent wyplat wypozyczonym pilkarzom,a z tymi zawodnikami co sciagneli do klubu to ktory byl wybijajacym sie pilkarzem,Nawrot napewno nie Wieczorek,buczek tez nie,na plus Bodziony tylko,moze Pilarz reszta nie wiec gdzie te wzmocnienia Gdyby to sie Dzialo za Mariana Dziurowicza to polowa by znich dawno wyleciala razem z trenerem niestety Cygan nas oklamuje mowi o glosnych wzmocnieniach i gdzie one,tren bez wizji gry,druzyna niama zadnego stylu dawniej juz dawno bylo by spotkanie z kibicami nawet Dziurowicz nas szanowal nowy zarzad nie maja nas gdzies i nasz klub zreszta to widac po frekfencji na stadionie ludzie maja juz tego dosc wystarczy popatrzec na blaszok jest pusty kto mi odpowie czyja to wina i kto zato odpowiada

  4. Avatar photo

    Lukas

    17 października 2014 at 16:21

    Budziłek w środe widziany w Pomarańczy. Oczywiście udawał, że to nie on.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Górak: Chcę wiedzieć, z kim jestem na piłkarskiej wojnie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po meczu GKS Katowice – Zagłębie Lubin wypowiedzieli się trenerzy obu zespołów: Rafał Górak i Marcin Włodarski.

Marcin Włodarski (trener Zagłębia Lubin):
Chcieliśmy ten mecz rozwiązać inaczej niż poprzednie. Zamknęliśmy się i czekaliśmy na ataki szybkie i przechodziliśmy do ataku pozycyjnego. Mieliśmy swoje sytuacje, jak w każdym meczu. Wydawało się że mecz zmierza ku 0:0, bądź naszej jednej akcji, bo groźnie atakowaliśmy, to po jednej z nielicznych akcji GKS zdobył bramkę i cieszy się z trzech punktów. W końcówce mieliśmy sytuacje, gdzie Aleks Ławniczak miał dwa razy strzelić do bramki po stałych fragmentach.

Musimy poprawić skuteczność, bo jak przeglądamy te mecze i analizujemy, to dochodzimy do sytuacji. Gorzej jest, jak nie dochodzisz do sytuacji. Przy poprawie skuteczności i przy takiej grze w obronie, jak dzisiaj momentami była, upatruję szansy na utrzymanie.

Dzisiaj bez celnego strzału, ale mówimy o stworzonych sytuacjach, a te były. I to naprawdę: Fritzson miał z głowy bardzo dobrą okazję w pierwszej połowie, Szmyt sam na sam, ale nie trafił w bramkę, także Pieńko w końcówce uderzenie z głowy. Tak wyglądają czasem mecze, jeśli chcesz się zamknąć, nie stwarzasz dużo sytuacji, musisz wykorzystać, które masz.

Dawno nie wygraliśmy, nie mamy pewności siebie i dlatego prowadziliśmy zamkniętą grę. Oczywiście obawiam się o swoją pozycję, zawsze tak jest jak przegrywasz mecze, w takim żyjemy świecie.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
To, co człowiek ma w sercu, jest mocniejsze niż głęboka analiza i dzielenie się wartościami stricte piłkarskimi, bo chyba rozumiecie, że jest to moment wyjątkowy. To był bardzo trudny mecz ligowy i takiego się spodziewaliśmy i być może to był kluczowy moment w rozgrywkach, bo to dla nas 31.,32. i 33 punkt – jakże ważny dla nas w budowaniu tabeli i w tych meczach, które są przed nami. Proces, aby ekstraklasa, była w Katowicach dłużej trwa. Mecz miał ciężar gatunkowy, jeśli chodzi o tabelę, do tego wiadomo – żegnamy się jeśli chodzi o mecze mistrzowskie i może dobrze, że tylko mecze, bo gdyby to się przecinało całkowicie i przeprowadzalibyśmy się od jutra i już tu nie wracali, to by było bardziej smutne. Cieszymy się, że jest nowy stadion, który będzie naszym nowym domem, jest to dla nas ogromna radość, ale tak bardzo życzyłbym sobie, żeby tu się nigdy temu obiektowi nie stało nic złego, żeby był pielęgnowany, bo to kawał pięknej historii, można się tutaj było dużo nauczyć, dowiedzieć, bo w końcu dziś dowiedzieliśmy się co Materazzi powiedział Zidaneowi, w czasie owego zajścia. Gramy dalej, sezon trwa, jest to moment bardzo emocjonalny.

Nie widziałem podobieństw do pierwszego meczu z Radomiakiem. Zdawałem sobie sprawę z kwestii wewnętrznej chłopaków, bo znam ich jak własną kieszeń i ten element lekkiego poddenerwowania był, bo chcieli z siebie zrzucić to piętno ostatniego meczu, że musi on być wygrany za wszelką cenę. Tego nie chcieliśmy. Chcieliśmy grać na swoich zasadach, momenty były lepsze i słabsze, mecz nie był kapitalny może do oglądania, ale walor emocjonalny był duży. To było widać. Na pewno stać nas na płynniejszą grę.

Tak bardzo nie tyle nie lubię słowa wyrachowanie, co uciekam od niego, bo my nie chcieliśmy grać wyrachowanie z Zagłębiem. Wiedzieliśmy, że tam się pali, że jest mało punktów i każdy chce je zdobywać. Spodziewaliśmy się z analizy innego zachowania Zagłębia. Byliśmy pewni, że nas zaatakują, będą grać wysokim pressingiem, a oni się wycofali oddali nam piłkę i czekali. To zawsze niebezpieczne w fazach przejścia. To był równy mecz drużyn walczących o coś. I chwała nam za to, że trzy punkty zostały w Katowicach.

Przedmeczowa zmiana Bergiera na Szymczaka wynikała z higieny szatni, zależy mi na tym, żeby wszyscy w różnych okolicznościach ten wózek ciągnęli, chcę wiedzieć, z kim na tej wojnie piłkarskiej jestem. Czy Sebastian jest na tyle twardy i jak zareaguje, czy jest takim facetem, jak go postrzegam, czy wyjdzie słabo. A tu nie – jest to wygrany sposób, by szatnią zarządzać, bo potrzebuję dwudziestu paru ludzi walczących i rywalizujących i z każdym o swojej decyzji będę rozmawiał. Tak czułem i dlatego to zmiana.

Co do Adriana, na Bukowej przez te 6 lat dojrzeliśmy, ja stałem się zupełnie innym trenerem, a Adrian piłkarzem i człowiekiem. Wiele przeszliśmy razem i nie zawsze było radośnie. Ogromna dojrzałość i odpowiedzialność, Adrian robi kapitalną robotę w szatni, a młodzi mogą czerpać z jego zaangażowania. I taka droga – nawet w kierunku końca kariery – jest kapitalna i niech tylko dalej tak gra.

Kontynuuj czytanie

Kibice Piłka nożna Stadion

Nowa Bukowa – od piątku otwarta sprzedaż

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W minioną niedzielę piłkarze i kibice GKS Katowice pożegnali się z Bukową. Następne domowe spotkanie – derby z Górnikiem Zabrze – rozegramy już na nowym stadionie. W piątek 14 marca ruszy otwarta sprzedaż na Nową Bukową.

Na razie swoje miejsca na nowym obiekcie mogą wybrać kibice, którzy posiadają aktualny karnet na mecze przy Bukowej. Od piątku 14 marca od godziny 10:00 w systemie biletowym ruszy otwarta sprzedaż. Na początek dostępne będą pakiety/mini-karnety na wszystkie mecze do końca tego sezonu. GieKSa na Nowej Bukowej rozegra pięć spotkań, a naszymi rywali będą: Górnik Zabrze, Puszcza Niepołomice, Legia Warszawa, Cracovia i Lech Poznań. Ta faza sprzedaży potrwa do 24 marca (tutaj szczegółowo przedstawiono harmonogram), ale patrząc na zainteresowanie wśród kibiców i liczbę dostępnych miejsc, powinna zakończyć się wcześniej. Wszystkim, którzy mają zamiar wybrać się na Nową Bukową, rekomendujemy zakup karnetów zaraz po rozpoczęciu otwartej sprzedaży. 

Pakiety na wszystkie spotkania kosztują od 110 złotych (Blaszok, czyli Trybuna Południowa), przez 176 złotych (Trybuna Wschodnia – tzw. Prosta) po 242 złotych (Trybuna Zachodnia – tzw. Główna VIP). Sektor rodzinny umiejscowiony będzie na sektorze 16 Trybuny Wschodniej – karnety kosztują tutaj 350 złotych. Warto zaznaczyć, że dostępne są także karnety ulgowe w cenie 90 złotych na cały stadion. Szczegółowe informacje znajdziecie na stronie klubu.

Uwaga! Przepisanie karnetu z Bukowej na Nową Bukową nie następuje automatycznie. Jeśli ktoś nie dokona tej operacji do momentu ewentualnego wyprzedania wszystkich dostępnych miejsc na obiekcie, straci możliwość obejrzenia meczów GKS Katowice. Aktualni karnetowicze mają gwarancję dostępności miejsc na Nowej Bukowej tylko do piątku 14 marca do godziny 10:00! Karnet przepiszesz (oraz wybierzesz sobie miejsce na stadionie) w kilka minut w systemie biletowym klubu.

Kontynuuj czytanie

Felietony

Kunszt Trybuny Centralnej

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Dokonało się.

Na Bukowej już nie zagramy. Piękne to było za pożegnanie. Choć oficjalna informacja została ogłoszona raptem kilka dni temu, to sposób w jaki się wszystko odbyło sprawił, że można było się wzruszyć. Na meczu pojawiły się osobistości z lat minionych, Janusz Jojko z Piotrem Piekarczykiem rozdawali autografy. Swoją obecnością zaszczycił nas także Adam Nawałka, który przecież nie pracując zbyt długo w naszym klubie wyrobił sobie taką markę, że za chwilę był selekcjonerem reprezentacji. I zaskarbił sobie sympatię kibiców.

Sympatycy GKS skumulowali swoje oprawy. Były więc i na Blaszoku i na Sektorze Rodzinnym. Te balony, które poszły w niebo, gdy wybiła dziewiąta minuta meczu, dziewiątego marca, Zawodnikowi z numerem dziewięć, w Jego urodziny, cały stadion skandował imię i nazwisko. Kibice nie zapominają o swoich legendach. Jan Furtok zapewne gdzieś tam spoglądał na boisko i choć jedyna bramka w meczu nie była aż tak podobna do gola strzelonego San Marino, jak Arka Jędrycha z Lechią, ale… nadal była podobna. Znów mocne wstrzelenie z prawej strony i finalizacja z bliska. Wspomniany Sektor Rodzinny i dzieciaki w dużej ilości dali popis. Były także flagi i zimne ognie. I doping przez cały mecz.

A na Blaszoku – działa się magia. Przed meczem zastanawiano się, jaka była najlepsza oprawa w historii tej trybuny. I myślę sobie, że najlepsza miała może miejsce właśnie wczoraj. To dopiero było zawieszenie w czasoprzestrzeni – nawiązując do jednej z prezentacji Trybuny Centralnej, bo przecież oficjalnie tak owa nazywała się kiedyś. Nie pamiętam, żebym był tak zachwycony przekazem oprawy. Różne były symboliki, takie czy inne. Jednak to, co było wczoraj to był kunszt.

Przyznam, że wielokrotne przypominanie od zawsze, że na Bukowej grali i przegrali „Zidane, Lizarazu i Dugarry” już nieraz bokiem wychodziło. Są takie sytuacje, że coś się tak przejada, że trudno silić się na jakąś oryginalność. Pojawia się pewnego rodzaju grafomania. Oczywiście to bardzo ważny moment w historii klubu i największy sukces na europejskiej arenie, ale ileż można?… Tymczasem sposób, w jaki kreatywnie zostało to rozwiązane, był mistrzowski. Zostało tu ujęte wszystko, historia, symbolika, podsumowanie, odniesienie do światowej piłki i duża doza humoru.

To jest piękno piłki. Że nasza poczciwa Bukowa jest miejscem z bezpośrednim powiązaniem do najważniejszych wydarzeń w światowej historii naszej ukochanej dyscypliny. To naprawdę niesamowite, że taki Zizou jechał sobie autokarem ulicą Złotą, mówił do swoich kompanów „patrzcie, ale fajne wesołe miasteczko”, potem skręcał w lewo, wjeżdżał przez bramę. Chodził sobie po parkingu za Trybuną Główną, szedł korytarzem z szatni na boisko, w końcu biegał po trawie i oglądał ten nasz Blaszok. Cztery lata później jego wizerunek widniał na Łuku Triumfalnym i Francuzi chcieli z niego zrobić prezydenta. To były TYLKO cztery lata. Od meczów z Bordeaux do starcia z Materazzim minęło 12 lat. A od tegoż finału i ostatniego spotkania Zizou w karierze – 19 lat. Dziewiętnaście i cztery. Niebywałe. To tak jakby jakiś piłkarz Gryfa Wejherowo, które dostało w czapkę przy Bukowej – dajmy na to Maksymilian Hebel – rok temu został Mistrzem Świata i zwierzchnikiem sił zbrojnych w Polsce.

Nie jest przesądzone, że Materazzi naprawdę nie uderzył w najbardziej czuły punkt Zinedina, którym właśnie zapewne jest porażka Francuza na Bukowej. To, że Zizou doskonale o tym pamięta, pokazaliśmy, gdy spotkaliśmy się z nim dwanaście lat temu 😉 Szczegóły poniżej 😉

Zizou na Bukowej!

Nie dało się symbolicznie lepiej pokazać, jaka historia się tworzyła na tym stadionie. Oprawa doskonała, wybitna.

Bardzo pragnęliśmy, żeby i na boisku to domknięcie wspaniałej historii było zwycięskie. Długo zanosiło się na to, że może to być rysa na tym dniu. Co prawda trener mówił na konferencji, że ważne było, aby zdjąć brzemię odpowiedzialności z piłkarzy, że właśnie muszą, bo to ostatni mecz. Kibice jednak rozpatrują to inaczej. Kibic to kibic. Patrzeliśmy na to, że jednak przyjeżdża jedna z najsłabszych ekip w lidze, przy której pojawia się pytanie – jak nie z nimi, to z kim? To nie oznaczało oczywiście, że należy dopisać sobie trzy punkty z urzędu. Natomiast są w tej lidze drużyny lepsze i słabsze. Zagłębie należy do tych słabszych. Wiadomo, że nie stałaby się żadna tragedia w tabeli, gdyby GieKSa tego meczu nie wygrała. Tragedia nie, ale mogłoby to wprowadzić pewną nerwowość. A smak zwycięstwa w takich okolicznościach jest przecież podwójny.

GKS Katowice jednak ten mecz wygrał. I to wcale nie jest takie oczywiste. W przeszłości multum tego typu spotkań nasz zespół po prostu przegrał. Jakaś młócka, krwawiące oczy i długo wynik 0:0. W końcówce rywale wyczuwają swoją szansę, bach, bach, strzelają dwie bramki i wywożą komplet. Tak było choćby w feralnym „kluczborkowym” sezonie, w którym zanim podziały się te straszne rzeczy w końcówce rozgrywek, GKS przegrał kilka meczów właśnie tracąc bramki w końcowych fazach wyrównanych, ale bardzo słabych spotkań.

Przed meczem rozmawiałem z komentatorem Canal Plus Marcinem Rosłoniem i mówił, że to tak bywa często w piłce, że jest pompa i otoczka, a potem piłkarsko wychodzi słabo. Przypomniałem sobie, jak Piotr Lech kiedyś w przerwie meczu z KSZO został czymś tam uhonorowany i po przerwie golkiper zawalił dwa gole, m.in. wpadając z piłką trzymaną w rękach do bramki.

Teraz było inaczej, choć długo się na to nie zanosiło. Ale teraz to jest inny zespół niż te, które przez kilkanaście lat nie potrafiły dźwigać ciężaru. Zespół ten miał przepchnąć ten mecz nawet kolanem, to przepchnął – i to dosłownie, bo taki to był gol Sebastiana Bergiera. Zwycięstwo ze wszech miar ważne, bo przecież istnieje slogan w piłce, że sztuką jest wygrać mecz, w którym nie idzie. GieKSie nie szło kompletnie i to goście mieli więcej sytuacji, na szczęście strzelali – jak mówił Laguna – Panu Bogu w okno. Jedna akcja – pięknie wypatrzył Alan Czerwiński Adriana Błąda, ten podał do Sebastiana, który wprawił stadion w euforię. Sam Adrian Błąd też coś spiął klamrą – przecież on strzelił gola dla Zagłębia w wygranym 5:0 meczu na Bukowej dziesięć lat temu. Wówczas podbiegł do kibiców świętować z nimi bramkę. A teraz – vis a vis tych samych kibiców, pogrążył Miedziowych, którzy będą musieli się twardo bronić przed spadkiem.

A kibice Zagłębia mieli się z pyszna, bo dopiero co śpiewali „coście tak cicho”. Teraz to oni byli odbiorcami tej przyśpiewki.

Po dwóch porażkach – po bardzo dobrym meczu w Lublinie i średnim w Białymstoku – GieKSa zgarnęła bardzo ważne trzy punkty. Tak jak pisałem w poprzednich felietonach – trzeba było się liczyć z przegranymi w tamtych meczach, choć nie musiały one nastąpić. Tutaj trzeba było bezwzględnie wygrać. Dopisane trzy punkty sprawiają, że nasza sytuacja w tabeli jest już totalnie komfortowa. Jedenaście punktów przewagi nad strefą spadkową na dziesięć kolejek przed końcem to potężny kapitał. Trzeba grać swoje i trzymać rękę na pulsie, ale teraz już tylko jakaś kompletna katastrofa spowodowałaby, że GKS znalazłby się pod kreską.

Tak, przegraliśmy te dwa wyjazdowe mecze, ale bilans na wiosnę to 3-1-2. Czyli nadal naprawdę niezły. Lepszy niż nasza średnia punktowa z całego sezonu, bo gdybyśmy mieli taką średnią jak na wiosnę – mielibyśmy czterdzieści oczek już teraz i bylibyśmy zaraz za podium. To przeczy jakimś dziwnym teoriom, że GKS zanotował regres. Fajnie, że GKS potrafi grać efektownie i miło dla oka. To daje wielką nadzieję i optymizm. I to powoduje też, że gdy potem zdarza się słaby – umówmy się – mecz z Zagłębiem, to jest jednak pewna iskra, która powoduje, że zespół się nie poddaje, nie kładzie, tylko skonstruuje tę jedną akcję, która da zwycięstwo.

To było piękne pożegnanie – tak jak w listopadzie Jana Furtoka, tak teraz naszego ukochanego stadionu. Tak to jest z przeprowadzkami. Zostawia się w jakimś miejscu kawał życia i kawał wspomnień. Grunt, żeby przeważały te dobre i żeby dobrymi były też te ostatnie. Wszyscy pożegnali ten stadion godnie.

Wiadomo, że na temat Bukowej wypowiadają się byli piłkarze czy trenerzy GKS. Ja natomiast chciałbym przytoczyć wypowiedzi naszych rywali z różnych okresów i to rywali z drużyn, z którymi GieKSa zawsze miała kosę, a sami ci zawodnicy przeżywali naprawdę ciężkie chwile pry Bukowej. Marcin Baszczyński, który komentował mecz w Canal Plus powiedział:

„Łezka się kręci, ja mam wspomnienia takiej kultury wychowania, śląskiego, mocnego wychowania – jako sąsiad zza miedzy przeszedłem tu swoją lekcję w meczach derbowych”.

W Lidze Minus wypowiedział się o Bukowej Wojciech Kowalczyk, były napastnik Legii Warszawa.

„Niekoniecznie dobrze ten stadion wspominam, bo zawsze nas lali. Wygrałem tam jeden mecz, w sezonie, w którym wyjeżdżałem do Betisu, a tak – zawsze porażka. Cisnęli nas. Ale pojechało tam też Bordeaux z Zidanem, Lizarazu, też dostali w „pyndzel”, więc nie ma się co wstydzić, że ktoś kiedyś przegrał przy Bukowej. A atmosferka na stadionie była świetna”.

Kowal przytoczył też jedną z piosenek, której „nigdy nie zapomni”, a która była kierowana pod jego adresem. Nie nadaje się do cytowania – poszukajcie w magazynie 😉

Zamykamy ten rozdział.

Bukowo – dziękujemy!

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga