Dołącz do nas

Hokej Klub Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka

Wielosekcyjny przegląd doniesień mediów: Rozstania i wzmocnienia. „Na rynku transferowym będziemy działać bardzo rozważnie”

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów, które obejmują informacje z ostatniego tygodnia dotyczące sekcji piłki nożnej, siatkówki oraz hokeja GieKSy.

Władze Katowic pochwaliły się osiągnieciami poszczególnych sekcji w bieżącym sezonie. W ramach dwudziestej kolejki rozgrywek Ekstraligi piłkarki pokonały na wyjeździe Medyka Konin 2:0 (0:0). Do zakończenia rozgrywek pozostały dwie rundy spotkań – w pierwszej z nich, za tydzień w niedzielę GieKSa zagra z Rekordem Bielsko–Biała. Mecz rozpocznie się o godzinie 10:15 na boisku Podlesianki. Piłkarze, rozegrali wyjazdowe spotkanie w przedostatniej kolejce rozgrywek. GieKSa wygrała 2:1 (1:0) z Koroną Kielce. Prasówkę po tym meczu znajdziecie TUTAJ. Ostatnią rundę rozgrywek drużyny Fortuna I Ligi rozpoczną w niedzielę (22 maja) o godzinie 12:40. GieKSa zmierzy się z mający aspiracje barażowe ŁKS-em.

Po zakończeniu rozgrywek w PlusLidze przez siatkarzy GieKSy podpisywane są umowy zmieniające terminy ważności kontraktów. W minionym tygodniu przedłużono umowy z Jakubem Szymańskim i Marcinem Kania.

Po zakończeniu rozgrywek w PHL trwają pierwsze rozmowy na temat nowych kontraktów dla zawodników. Ostatnio z GieKSą, w mediach społecznościowych, pożegnał się Patryk Wronka, który podpisał kontrakt z Cracovią. Mateusz Michalski złożył wypowiedzenie kontraktu, prawdopodobnie otrzymał propozycję gry w Cracovii. Z GieKSą rozstał się również Carl Hudson. Według słów Rocha Bogłowskiego działacze GieKSy będą bardzo rozważnie działać ws transferów.

 

PIŁKA NOŻNA

dziennikzachodni.pl – GKS Katowice: To był bardzo udany sezon. Miasto chwali się sukcesami swojego sztandarowego klubu

Władze miasta pochwaliły się wynikami osiągniętymi w ostatnim sezonie przez wszystkie sekcje GKS Katowice. Rezultaty katowickich hokeistów, siatkarzy, piłkarzy i piłkarek oraz szachistów zadowoliły właściciela klubu, a przy okazji udało się też zmniejszyć o kilka milionów w skali roku koszty funkcjonowania wielosekcyjnej GieKSy.

– Miasto od lat buduje tę markę, bo z GKS identyfikuje się wielu mieszkańców Katowic, a klub ma także swoich sympatyków także poza jego granicami. Inwestujemy w obiekty sportowe czego najlepszym dowodem jest budowa nowego Stadionu Miejskiego przy ul. Upadowej. Udało się ustabilizować sytuację finansową klubu, a także rozwija się szkolenie dzieci i młodzieży, na czym nam bardzo zależało. To pokazuje, że decyzje personalne były trafione i postawienie na czele klubu prezesa Marka Szczerbowskiego było dobrym posunięciem – powiedział Bogumił Sobula, pierwszy wiceprezydent Katowic.

Radości z ostatnich wyników GKS nie ukrywał drugi z wiceprezydentów miasta Waldemar Bojarun.

– Największy sukces odnieśli oczywiście hokeiści, którzy zdobyli pierwszy tytuł mistrza Polski dla Katowic od 52 lat. Siatkarze po raz pierwszy w historii swoich występów w PlusLidze awansowali do play off, Piłkarze rok wcześniej awansowali do I ligi, a teraz spokojnie się w niej utrzymali i nie musieliśmy drżeć o to do ostatniej kolejki, a piłkarki zajęły czwarte miejsce w kraju, co jest najlepszym wynikiem w historii tej sekcji. Szachiści są wicemistrzami Polski, a o wynikach naszego zawodnika Jana-Krzysztofa Dudy głośno jest w całym świecie. Te sukcesy to był wysiłek całego miasta – stwierdził Bojarun.

Tytuł mistrza Polski wywalczony przez hokeistów mocno przeżył Marek Szczerbowski.

– Od urodzenia mieszkam naprzeciw Satelity, a pierwszy raz na meczu hokeistów pojawiłem się w 1982 r. jak miałem 11 lat. Przez wszystkie te lata marzyłem, żeby GKS zdobył złoty medal i teraz w końcu się to spełniło. Tylko ktoś kto tyle czekał na tego mistrza wie jaka to jest radość. W dodatku ten wspaniały sukces został osiągnięty pod okiem trenera Jacka Płachty, katowiczanina, którego doskonale pamiętam jeszcze z czasów, gdy był u nas hokeistą – powiedział prezes GKS Katowice.

Kibice Gieksy zastanawiają się, gdzie klub będzie rozgrywał swoje mecze w Hokejowej Lidze Mistrzów. Decyzja w tej sprawie zapadnie dopiero po losowaniu grup CHL, które odbędzie się 25 maja w Tampere, bo wtedy poznamy dokładne terminy domowych spotkań katowiczan w tych rozgrywkach.

W tym roku miasto przeznaczy na GKS sumę 17,5 mln zł, a w przyszłym klub może liczyć na podobną kwotę. Trzy lata temu GKS wydawał 25-26 mln zł na rok, a teraz kilka milionów mniej, choć niemal wszystkie ceny wzrosły.

– W liście skierowanym do prezydenta Marcina Krupy członkowie Klubu Biznesu GKS zadeklarowali wsparcie klubu, więc my mówimy teraz sprawdzam. Przygotowujemy pakiety sponsorskie i liczymy, że odzew na nie będzie na miarę emocji zawartych w tym liście. Nie podoba nam się zachowanie części kibiców, którzy w kwietniu wywołali burdy na stadionie na Bukowej i zamierzamy mocno dać wyraz temu, że nie zgadzamy się w naszym mieście na takie rzeczy – dodał Sobula.

Jak poinformował wiceprezes klubu Łukasz Czopik w Wielosekcyjnej Akademii „Młoda Gieksa” ćwiczy obecnie 600 młodych sportowców, a w akcji „Serduszko GieKSy” regularnie bierze udział ponad 500 katowickich przedszkolaków. Zakończą ją igrzyska przedszkolaków, a od września „Serduszko GieKSy” będzie kontynuowane na jeszcze większą skalę.

 

lajt.lm.pl – Oliwia Szymczak nie zatrzymała GKS-u Katowice. Medyk z kolejną porażką

Niezła pierwsza połowa i popisy bramkarskie Oliwii Szymczak w drugiej części gry – tak w skrócie można podsumować dzisiejsze spotkanie.

Od początku więcej z gry miały katowiczanki, natomiast nie powodowało to wielkiego zagrożenia dla Oliwii Szymczak. Medyczki odpowiedziały tak naprawdę tylko jednym, ale za to soczystym uderzeniem z dystansu w poprzeczkę Liwii Lizik. W rezerwach regularnie decyduje się na takie zagrania, co czasami daje efekt w postaci bramek. Uprzedzając fakty – ona i Szymczak w konińskim zespole spisały się dzisiaj najlepiej.

Po przerwie sygnał do ataku dała Anna Gawrońska jednak z jej uderzeniem poradziła sobie Kinga Seweryn. Odpowiedź gości była niemal natychmiastowa. W 50. minucie w polu karnym Olga Zubczyk trafiła w nogi Klaudii Maciążki. I faul oczywiście był, natomiast poprawnie do tej pory prowadząca zawody Karolina Bojar-Stefańska tego nie widziała i zareagowała dopiero po krzyku napastniczki z Katowic. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podeszła Marlena Hajduk i okazję zamieniła na gola.

Potem koninianki próbowały jeszcze coś wskórać pod bramką rywalek, ale strzał Karliny Miksone to było zdecydowanie za mało. W 81. minucie Klaudia Maciążka zdecydowała się na uderzenie przy bliższym słupku. Piłka odbiła się od głowy Anastasiji Rocane, zmyliła Oliwię Szymczak i GKS prowadził już 2:0. W innych akcjach bramkarka Medyka pokazała swoje umiejętności, kilkukrotnie broniąc strzały rywalek. Nie dała się oszukać m.in. w sytuacjach sam na sam z Klaudią Maciążką, czy Nikolą Brzęczek. Honorowego gola próbowała strzelić jeszcze Hanna Skryhanava, ale jej uderzenie z przewrotki padło łupem golkiperki gości.

 

sportdziennik.com – Rafał Górak: Wykonaliśmy trzyletni plan

Rozmowa z Rafałem Górakiem, trenerem GKS-u Katowice.

GieKSa utrzymała się w pierwszej lidze. Jakie w związku z tym towarzyszą panu przemyślenia?

Rafał GÓRAK: – W piątek okazało się, że GKS Katowice w tym sezonie zrealizuje plan, który nazywa się utrzymanie w pierwszej lidze. Dla mnie to moment trochę refleksyjny. Skończył się 3-letni plan, który miałem w głowie zero-jedynkowo, gdy wróciłem do GKS-u po spadku, zastając klub w drugiej lidze. Wtedy założyliśmy, że awansujemy do pierwszej i go w tej lidze utrzymamy. To był pierwszy, duży, ważny plan na to wszystko. Być może teraz otwierają się wrota do tego, by wykorzystać ten czas, doświadczenie i momenty, które mamy za sobą. Moim zdaniem zrobiliśmy bardzo dużo – dzięki zawodnikom, których miałem przyjemność przez te trzy lata prowadzić, dzięki zaangażowaniu ludzi nade mną. To było ogromne wsparcie i ogromna praca w kierunku tego, by GKS wrócił do pierwszej ligi i tę ligę dla Katowic nadal miał.

Czy wiadomość o pewnym utrzymaniu wpłynęła na kształt składu na derby z Jastrzębiem?

Rafał GÓRAK: – Nie. Rozumiem, że weryfikacją jest mecz, ale my chcemy zawsze wygrywać. Coś na pewno w dwóch ostatnich kolejkach w składzie się wydarzy, ale nie będzie to żaden huragan, który wywróci drużynę do góry nogami. Ona ma swój trzon, podstawy.

Jastrzębiu strzelaliście gole po stałych fragmentach gry. Pierwszy raz rzut karny egzekwował Filip Szymczak.

Rafał GÓRAK: – Chyba wykonywaliśmy dotąd najmniej karnych ze wszystkich drużyn w lidze. Wcześniej strzelał Arek Jędrych. Wyznaczonych mamy trzech zawodników, daję chłopakom dowolność. Widocznie ten, kto był numerem 1, oddał Filipowi piłkę uznając, że w młodości siła. Satysfakcja z tego, że strzelamy po stałych fragmentach, jest duża. Szczególnie ta pierwsza bramka, po rzucie wolnym, była poprzedzona modelowym rozegraniem. Szacunek dla chłopaków, super to zrobili. Z gry też jednak trzeba umieć strzelić. Mieliśmy sytuacje, nie wpadło, a gdyby wpadła jeszcze jedna czy dwie, to wcale bym się nie obraził.

Utrzymanie to sukces czy obowiązek?

Rafał GÓRAK: – Ktoś oczywiście powie – z przekąsem, jak zwykle w Katowicach – „ach, utrzymanie to był wasz obowiązek”. To żadna prawda, tylko i wyłącznie czcze gadanie. W tej lidze bardzo trudno jest się utrzymać, bardzo trudno w niej walczyć. W sobotę graliśmy z GKS-em Jastrzębie, który spada. Pamiętam, gdy po powrocie do GieKSy graliśmy z Jastrzębiem sparing, wtedy ta drużyna zrobiła na mnie wielkie wrażenie. Powiedziałem swoim zawodnikom – a media to podchwyciły – że „gdyby to jadł pies, to by zdechł”. I że jeśli kiedyś będziemy grać tak, jak Jastrzębie, to znaczy, że jesteśmy pierwszoligowcami pełną gębą. Zrobiliśmy przez ten czas masę pracy, z czego bardzo się cieszę. Teraz jest nowe otwarcie. Zobaczymy, jakimi kolorami będzie pisało to wszystko, co przed nami. Oby zawsze było dobrze, a na razie wykonany został 3-letni plan.

Kiepski start, multum traconych goli, wrzesień kończony na dnie tabeli. Wiosną – trzy domowe porażki, zamknięcie trybun przy Bukowej, średni klimat wokół klubu i kibice niezadowoleni z funkcjonowania spółki mimo hokejowego mistrzostwa. Chyba rzeczywiście można odnieść wrażenie, że to był sezon, w którym można było spaść?

Rafał GÓRAK: – Po 10 meczach mieliśmy 7 punktów i 23 stracone bramki. Znaleźliśmy się na samym dnie tabeli. Jako drużyna i sztab stanęliśmy na wysokości zadania, pozmienialiśmy pewne kwestie, odbywało się to wszystko bardzo dynamicznie. Od 11. kolejki znaleźliśmy się w całkowicie innym miejscu (licząc tabelę za okres od października do dziś, lepiej od GieKSy punktują tylko 3 zespoły – dop. red.). To istotne. A klimat… W Katowicach, w sporcie, wydarzyło się w tym roku sporo. Gdzie się spojrzy, to jest wiele dobrego. W hokeju, w piłce też. To nasz ogromny sukces, że jesteśmy, gdzie jesteśmy – pamiętając, z jakiego punktu startowaliśmy. Komuś może się wydawać, że z drugiej ligi łatwo awansować, ale niejedni jeszcze na tych rozgrywkach się rozjadą. Każdy awans jest bardzo trudny. Nie chcę nikogo pouczać, bo jestem tylko i wyłącznie trenerem sekcji piłki nożnej w GKS-ie Katowice i wiem, jaka jest moja rola. Chcę, by przynosiła kibicom satysfakcję, byłbym bardzo szczęśliwy, by cały klub był radosny. Trochę mnie martwi, co się dzieje. Pusty stadion to zawsze temat przygnębiający. Trzeba się bardzo mocno zreflektować.

Byliście w stanie wytrzymać ciśnienie w newralgicznych momentach – przede wszystkim wygrać dwa razy ze Stomilem, mając niełatwy okres.

Rafał GÓRAK: – W ostatnim czasie mecze istotne, kluczowe, drużyna wygrywała. Było kilka takich momentów, kiedy czuliśmy, że musimy zwyciężyć, bo to nam bardzo pomoże. Ważne, że zespół stawał na wysokości zadania. Być może odwracamy trend, bo kiedyś GKS te ważne mecze przegrywał. Ale to, co w przeszłości, zostawmy kronikarzom.

Przed wami ważne okienko, zwłaszcza że do Lecha Poznań wróci Filip Szymczak, a trzeba się liczyć z odejściem do ekstraklasy innego czołowego młodzieżowca Patryka Szwedzika. Jak sprawić, by GieKSa nie była słabsza, a silniejsza?

Rafał GÓRAK: – Chyba na tyle znacie dyrektora Góralczyka, by wiedzieć, że praca wre cały czas. Myślimy o tym, co w przyszłym sezonie. Chcemy pomóc drużynie, by wycisnąć z niej to, co najlepsze. Akurat przepis o młodzieżowcu jest bardzo niewdzięczny, totalnie sztuczny i nikt nigdy mnie nie przekona, że jest dobry. Nie chodzi o to, czy ktoś stawia na młodzież, czy nie. Ja nigdy nie bałem się grać młodymi ludźmi, ale ważne mają być umiejętności, nie rocznik czy przynęta w postaci niemałych pieniędzy. To nie jest OK, ale zostawmy to. Pracujemy nad tym, by w przyszłym sezonie wykorzystać ogromne doświadczenie z tego obecnego, który jest totalną weryfikacją. Musimy podjąć wiele decyzji personalnych i przygotować zespół do nowych rozgrywek.

Nim one nadejdą, przed wami jeszcze dwie kolejki, rozegracie je z atrakcyjnymi rywalami.

Rafał GÓRAK: – Mamy przed sobą fajne dwa egzaminy: w Kielcach i u siebie z ŁKS-em. To drużyny, które mierzą w coś więcej. Takie właśnie były te rozgrywki: albo walczyłeś na dole, albo o coś więcej. Chciałbym, byśmy w tych dwóch meczach uszczknęli punkty faworytom i pokazali, że pracujemy nad tym, co będzie w przyszłości.

 

SIATKÓWKA

siatka.org – Damian Musiak: przekrój sezonu pokazuje, że wykonaliśmy dobrą robotę

– Nie doszło do scenariusza, w którym dobrze zaczęliśmy sezon, by potem pozwolić, by coś nam na sam koniec uciekło. Przekrój całego sezonu pokazuje, że wykonaliśmy dobrą robotę – ocenił drugi trener siatkarskiej GieKSy Damian Musiak.

3 grudnia 2021 roku, wyjazdowe spotkanie w Kędzierzynie-Koźlu. Dowiaduje się pan, że z powodów zdrowotnych na ławce zabraknie Grzegorza Słabego i będzie musiał pan go zastąpić. To była najbardziej stresująca chwila w całej dotychczasowej pracy w siatkówce?

Damian Musiak: – Ciężko porównać takie doświadczenie chociażby do początków mojej pracy w siatkówce i pierwszych meczów w roli statystyka albo do debiutu w kadrze narodowej podczas mistrzostw Europy czy świata. Każde doświadczenie czegoś po raz pierwszy jest momentem stresującym, natomiast faktycznie, kiedy dowiedziałem się w Kędzierzynie-Koźlu, że może zabraknąć trenera Słabego i będę musiał go zastąpić w roli pierwszego szkoleniowca podczas meczu, nie wiedziałem, jak się zachować. Głównie dlatego, że do meczu zostały zaledwie trzy godziny i trudno było mi się oswoić z taką myślą, przygotować się do niespodziewanej sytuacji. Trzeba było skoczyć na głęboką wodę, dlatego tak dużo emocji mi towarzyszyło w tamtych chwilach.

W minionym sezonie GKS Katowice musiał przejść przez wiele stresujących chwil i trudnych okresów, ale koniec końców osiągnął historyczny rezultat. Co było kluczowe do przezwyciężenia gorszych chwil?

– Początek sezonu był trudny przez różne wydarzenia, ale jak mówi znane powiedzenie: nieważne, jak zaczynasz, a ważne, jak kończysz. Moim zdaniem fakt, że druga część sezonu była zdecydowanie lepsza niż pierwsza, świadczy o pracy, jaką wykonaliśmy i że w końcowym wyniku nie było żadnego przypadku. Osiągnęliśmy jeden z najlepszych wyników w historii klubu i bardzo cieszymy się z faktu, że poradziliśmy sobie z trudnościami. Nie doszło do scenariusza, w którym dobrze zaczęliśmy sezon, by potem pozwolić, by coś nam na sam koniec uciekło. Przekrój całego sezonu pokazuje, że wykonaliśmy dobrą robotę.

Można powiedzieć, że czasem sprzyjały nam okoliczności, bo na przykład gdy brakowało nam Tomasa Rousseaux z powodów zdrowotnych, do gry wchodził Jakub Szymański, który grał na wysokim poziomie. A kiedy „Gelu” złapał kontuzję, do dobrej formy wrócił Tomas, co pomogło nam w lidze. Podstawą do poradzenia sobie z problemami było to, że stworzyliśmy fajną drużynę, która po prostu się lubiła i stanowiła jedność w trudnych momentach. Wiadomo, że od czasu do czasu przychodzą chwile, kiedy trzeba kogoś zastąpić albo podać komuś pomocną dłoń i członkowie zespołu wiedzieli, jak sobie wzajemnie pomagać.

[…] Utrzymaliście zdecydowaną większość zawodników na sezon 2022/2023, co jest bardzo dobrą wiadomością z punktu widzenia stabilizacji całej sekcji siatkówki w GKS-ie.

– Stabilizacja dla naszego klubu jest bardzo ważna, a nawet kluczowa z prostej przyczyny. Część klubów ma wysokie budżety, z którymi nie możemy konkurować, a to oznacza, że nie możemy sobie pozwolić na ryzyko w postaci decyzji transferowych, co do których nie jesteśmy w stu procentach przekonani albo które nie do końca przemyśleliśmy. Jedna-dwie takie nietrafione decyzje to może być dla nas wypadnięcie z walki o czołową ósemkę ligi. Udało nam się zatrzymać większą część zespołu, wiemy, czego się spodziewać po tych ludziach i jak pracować nad tym, by grali jeszcze lepiej. Klub odpowiednio wcześnie podjął rozmowy z zawodnikami i to dało dobry efekt, natomiast my postaramy się o wykorzystanie tego potencjału i wypracowanie jeszcze lepszego wyniku w kolejnym sezonie.

Naszą siłą w początkowym etapie kolejnego sezonu może być fakt, że drużyna jest oparta na dobrze znanych nam graczach i każdy będzie wiedział, co ma robić. Zakładam, że składy większości naszych rywali w lidze będą zdecydowanie różne od tych z ostatnich rozgrywek, co oznacza, że będziemy mieli przewagę zgrania w pierwszych tygodniach rywalizacji.

Do tej pory przed sezonami PlusLigi GKS Katowice był typowany do zajęcia miejsca w dolnych rejonach tabeli. Jest szansa, by się to zmieniło?

– Uważam, że potrzeba dużej odwagi, żeby przed sezonem wskazywać palcem drużyny, które mają spaść z ligi, a jeszcze większej, żeby po sezonie uderzyć się w pierś i przyznać, że nie miało się racji. Wiadomo, że z biegiem sezonu mało kto przywiązuje duża uwagę do takich ocen, natomiast mogą one podziałać mobilizująco na zawodników. Jeżeli słyszy się różne komentarze osób oceniających zespoły na podstawie samych nazwisk, to każdy ambitny gracz będzie chciał udowodnić, że jest zdecydowanie więcej wart, niż wskazują na to media. Do tej pory z każdych takich typowań wychodziliśmy obronną ręką i oby tak było nadal.

 

sportdziennik.com – W siatkarskiej GieKSie postawili na stabilizację

Marcin Kania i Jakub Szymański to kolejni zawodnicy, którzy zdecydowali się przedłużyć umowę na nowy sezon z katowickim klubem. Kadra zespołu liczy już ośmiu graczy.

Dla Kanii bieżące rozgrywki były pierwszymi w brawach GieKSy. Przyszedł z Aluronu CMC Warty Zawiercie, w której występował trzy lata. Z miejsca wywalczył miejsce w podstawowym składzie, tworząc parę środkowych z Piotrem Hainem. Wystąpił w 28 spotkaniach, w których zdobył 182 punkty (6,5 punktu w meczu), w tym 135 punktów atakiem, 38 blokiem i 9 zagrywką.

[…] Szymański w GKS występuje natomiast od 2019 roku i z roku na rok radził sobie coraz lepiej. W bieżących rozgrywkach był jednym z liderów drużyny. Jego dobrą grę zauważył też Nikola Grbić, nowy trener reprezentacji Polski. Powołał go do szerokiego składu na Ligę Narodów. Ostatecznie „odpadł” jako jeden z pierwszych, ale potwierdził, że już niedługo może być czołową postacią ligi na pozycji przyjmującego.

[…] W minionym sezonie Szymański wystąpił w 21 meczach, zdobywając 228 punktów.

Przypomnijmy, że wcześniej umowy z klubem przedłużyli rozgrywający Micah Ma’a, atakujący Jakub Jarosz i Damian Domagała, środkowy Piotr Hain oraz przyjmujący Gonzalo Quiroga i Tomas Rousseaux.

 

HOKEJ

hokej.net – Patryk Wronka żegna się z GieKSą

To jeden z najgorętszych transferów tego lata! Patryk Wronka, zgodnie z naszymi wcześniejszymi informacjami, opuszcza GKS Katowice. 26-letni napastnik pożegnał się z kibicami w mediach społecznościowych i w ciągu najbliższych dni zostanie zaprezentowany w nowym klubie! Gdzie trafi „Wronczes”?

[…] Według naszych informacji, Patryk Wronka zostanie zawodnikiem Comarch Cracovii, która chce odzyskać tytuł mistrzowski oraz jako pierwszy polski zespół wyjść z grupy w Hokejowej Lidze Mistrzów.

 

Rozstania i wzmocnienia. „Na rynku transferowym będziemy działać bardzo rozważnie”

16 maja przygotowania do nowego sezonu rozpoczną hokeiści GKS-u Katowice. Wiemy już, że w składzie mistrzów Polski dojdzie do kilku zmian.

– Niemal od razu rozpoczęliśmy rozmowy o kształcie drużyny na kolejny sezon. Nie budujemy od zera, bo zarówno trener Jacek Płachta jak i część zawodników mają ważne kontrakty. Chcę podkreślić, że wszyscy kluczowi zawodnicy mistrzowskiej drużyny wskazani przez trenerów, którym kończyły się umowy, otrzymali propozycje pozostania w GKS-ie – wyjaśnił Roch Bogłowski, dyrektor sekcji hokeja na lodzie.

[…] Z możliwości przedłużenia dotychczasowej umowy nie skorzystał Patryk Wronka, który nie przyjął też umowy nowego kontraktu. Wszystko wskazuje na to, że w ciągu najbliższych dni zostanie zaprezentowany jako nowy zawodnik Comarch Cracovii.

– Już najbliższe dni przyniosą pierwsze informacje kontraktowe na kolejny sezon. Na rynku transferowym będziemy jednak działać bardzo rozważnie. W ramach naszych możliwości budżetowych zależy nam na zbudowaniu zespołu, który godnie będzie reprezentował Katowice – podkreślił Roch Bogłowski.

Znany jest też już wstępny plan przygotowań do nowego sezonu. Zawodnicy będą realizować plany treningowe indywidualnie według specjalnie przygotowanych rozpisek.

– Treningi biegowe połączone z pracą na siłowni pozwolą wypracować odpowiednią formę fizyczną. Powrót na lód planowany jest na 1 sierpnia – czytamy na oficjalnej stronie internetowej mistrzów Polski.

 

Oficjalnie. Wronka dołączył do Comarch Cracovii

To z pewnością jeden z hitów transferowych tego lata! Patryk Wronka, zgodnie z naszymi wcześniejszymi informacjami, przenosi się do Comarch Cracovii. 26-letni napastnik podpisał dwuletni kontrakt.

 

Michalski złożył wypowiedzenie. Czy zmieni klub?

Mateusz Michalski zamierza odejść z GKS-u Katowice. Reprezentant Polski wypowiedział kontrakt, ale szefostwo GieKSy nie chce tracić swojego zawodnika. 30-letni Michalski wypowiedział kontrakt, powołując się na jeden z zapisów w kontrakcie. Z argumentacją zawodnika nie zgadzają się katowiccy działacze. Widocznie zdają sobie sprawę z tego, że zawodnik znalazł się na celowniku Comarch Cracovii, która oferuje mu lepsze warunki niż katowicki GKS.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

GieKSa znów na koniec karci Górnik

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W przerwie reprezentacyjnej spotkały się drużyny GKS Katowice i Górnik Zabrze. Półtora tygodnia po ligowym Śląskim Klasyku, mogliśmy na Bukowej znów oglądać derbową rywalizację, tym razem w formie meczu kontrolnego.

W 10. minucie, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Łukowskiego, Arkadiusz Jędrych uderzał głową, ale nad poprzeczką. W 25. minucie GKS miał idealną okazję do zdobycia bramki. Znów po kornerze wykonywanym przez Łukowskiego, piłkę zgrywał Jaroszek, ta po rykoszecie leciała w kierunku bramki, gdzie na wślizgu jeszcze próbował ją wepchnąć do bramki Łukasiak, jednak obrońcy Górnika wybili piłkę z linii bramkowej. Po pół godziny pierwszą okazję miał Górnik – z około 17 metrów uderzał Chłań, ale czujny Rafał Strączek złapał piłkę. W 37. minucie do prostopadłej piłki z chaosu doszedł Eman Marković, który wyszedł sam na sam i płaskim strzałem pokonał Loskę. Chwilę później z kontrą ruszyli katowiczanie, Błąd i Rosołek mieli naprzeciw jednego obrońcę, Maciej zdecydował się na strzał, ale przeniósł piłkę nad poprzeczką. W 43. minucie ponownie Rosołek uderzał z dystansu, ale bez problemu dla Loski. Do przerwy GKS prowadził posiadając lekką przewagę. Górnik nie zagroził poważnie naszej bramce.

W przerwie trener dokonał kilku zmian w składzie. W 50. minucie po zwodzie uderzał na bramkę Wędrychowski, ale bramkarz bez problemu poradził sobie z tym strzałem. Chwilę później wdzierał się w pole karne Massimo, ale został powstrzymany. W 55. minucie znakomitą okazję miał Zahović, który dostał od Massimo piłkę i z centrum pola karnego uderzał na bramkę, jednak nasz golkiper świetnie interweniował. W 68. minucie Bród podał do Swatowskiego, ten uderzał kąśliwie, ale bramkarz wybił na róg. Po chwili korner wykonywał Rejczyk, a Jędrych uderzał głową, minimalnie niecelnie. W 74. minucie do wybitej przed pole karne piłki dopadł Chłań i strzelił mocno, ale świetnie interweniował nasz golkiper. Po chwili jednak było 1:1, gdy po rzucie rożnym najwyżej wyskoczył rekonwalescent Barbosa i mocnym strzałem głową doprowadził do wyrównania. W 82. minucie Galan uderzał z dystansu, ale prosto w ręce bramkarza. Trzy minuty przed końcem koronkową akcję przeprowadził… Klemenz z Buksą, a ten pierwszy po odegraniu znalazł się w idealnej sytuacji, jednak po nodze rywala strzelił nad poprzeczką. W 90. minucie katowiczanie przeprowadzili decydującą akcję. Galan podał do Swatowskiego, ten mocno wstrzelił, a na wślizgu Buksa strzelił zwycięską bramkę. Druga połowa była już bardziej wyrównana, a momentami Górnik osiągał lekką przewagę. Jednak to katowiczanie okazali się zwycięzcami i podobnie jak w ligowym klasyku na Nowej Bukowej, w samym końcu strzelili zwycięską bramkę.

3.09.2025 Katowice
GKS Katowice – Górnik Zabrze 2:1
Bramka: Marković (37), Buksa (90) – Barbosa (74)
GKS: (I połowa) Strączek – Rogala, Jędrych, Paluszek (8. Jaroszek), Wasielewski, Łukowski – Błąd Bosch, Łukasiak, Marković – Rosołek.
(II połowa) Strączek – Bród, Klemenz, Jędrych, Rogala (60. Trepka), Łukowski (60. Galan) – Wędrychowski, Bosch (60. Milewski), Marković, Rejczyk, – Buksa
Górnik: (wyjściowy skład): Loska – Olkowski, Szcześniak, Pingot, Lukoszek, Chłań, Donio, Goh, Dzięgielewski, Zahović, Massimo. Grali także: Podolski, Tsirogotis, Barbosa.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna kobiet

Post scriptum ze Słowenii

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Turniej kwalifikacyjny do Ligi Mistrzyń był spełnieniem marzeń – GieKSa wygrała dwa mecze i awansowała do ostatniej rundy eliminacji. Drużyna prezentowała się doskonale i zapewniła sobie przynajmniej cztery kolejne mecze w Europie. Zapraszamy Was do zapoznania się z naszym podsumowaniem wyjazdu do Słowenii, w którym uchylimy trochę „redakcyjnej kuchni”!

  1. Na mecz wyjechaliśmy we wtorkowy poranek w trzy osoby. Do granicy między Austrią i Słowenią czekały nas same autostrady, jednak samo przejście graniczne (widoczne w grafice do tego wpisu) było „doskonale” zabezpieczone – wąska droga, przejazd niemalże przez podwórka okolicznych domów i niespotykane na głównych drogach ostre zakręty.
  2. Przez całą drogę na miejsce towarzyszyły nam pola, głównie kukurydzy. Zgadzało się to z naszymi oczekiwaniami wobec terenów byłej Jugosławii.
  3. Jeszcze tego samego dnia postanowiliśmy wybrać się na oba obiekty – w Radenci i Murskiej Sobocie, co okazało się bardzo dobrym pomysłem. Obiekt w Radenci jest skrzętnie schowany pośród pól kukurydzy i niemal przeoczyliśmy prowadzącą do niego trasę.

    Stadion w Radenci

  4. W drugi dzień udaliśmy się na kawę do popularnej sieci fast foodów i tam szybko okazało się, że niesłusznie oceniliśmy stan postępu technologicznego kraju. Jedzenie dostarczane do stolików było za pomocą robotów, a trawniki kosiły urządzenia bez udziału człowieka.

    Robo-kelner

  5. Następnego dnia odpowiednio wcześniej zameldowaliśmy się na terenie stadionu, dostrzegając przy tym minusy – murawa była bardzo nierówna i zupełnie zniszczona w polach bramkowych. Same zawodniczki przyznawały, że dało się to odczuć, ale nikt na to przesadnie nie narzekał.
  6. Odbiór akredytacji był pierwszym sygnałem, że z językami obcymi wcale nie jest w Słowenii tak kolorowo. Jak się później okazało, pani ochroniarz chciała dopytać czy jesteśmy z klubowych mediów. Koniec końców wspólnymi wysiłkami udało się wszystko wytłumaczyć i odebrać kolorowe plakietki.
  7. Niezastąpiony ojciec Katarzyny Nowak zjawił się z przygotowaną flagą-banerem. Los chciał, że idealnie wpasowała się swoimi wymiarami w wielkość sektora, przez co prezentowała się jeszcze lepiej. Wraz z dopingiem kilkunastu gardeł pozwoliło to stworzyć namiastkę atmosfery godnej meczu Mistrzyń Polski.

    Flaga rozwieszana przez kibiców podczas turnieju w Słowenii

  8. Mecz półfinałowy wygraliśmy bardzo pewnie, co potwierdziła Karolina Koch, choć upał i narastająca bezradność Kazachstanek znacząco wpłynęły na intensywność starcia w drugiej połowie. Piłkarki w doskonałych humorach podeszły pod trójkolorowy sektor, a ich nastrój znalazł także odzwierciedlenie w pomeczowych wywiadach.
  9. W trakcie podróży na drugi półfinał (w Murskiej Sobocie) padło zasadne pytanie dotyczące wyboru jadłodajni. Z pomocą przyszedł jednak szyld na stadionie, bowiem sponsorem głównym i tytularnym kobiecej drużyny jest pizzeria „Nona”, co po polsku oznacza dosłownie pizzerię „Babcia”.
  10. Przejście spod stadionu Mury do restauracji jest spacerem przez niemal całe miasto, czyli… nieco ponad 2 kilometry. Już z daleka można było zauważyć, że dla właściciela jest to coś więcej, niż tylko sponsoring. Obok restauracji znaleźć można wielką piłkę z herbem ZNK Mury, przy wejściu stoi Puchar Kraju, a w samym menu jest kilka fotografii drużyny.

    Gostilna-Pizzeria Nona, sponsor tytularny ZNK Mury

  11. Jedzenie było, jak na Babcię przystało, wyśmienite i mogliśmy w doskonałych nastrojach powrócić do piłkarskich emocji. Na stadion większość kibiców przemieszczała się pieszo, co w połączeniu z ich czarno-białym ubiorem tworzyło ładny dla oka efekt.
  12. Sklep Mury zlokalizowany jest w zewnętrznej części trybuny. Choć produktów nie jest zbyt wiele, są dobrej jakości i ładnie zaprojektowane. Niemałą część stanowiły produkty skierowane do młodszych kibiców, którzy w licznej grupie pojawili się na meczu swojej drużyny.
  13. Doping po stronie ZNK Mury prowadził samotny ultras, który przez pełne 90 minut wołał „tri, štiri, Mura!” doprowadzając wszystkich do śmiechu, ale i granic cierpliwości. Zadbał także o oprawę pirotechniczną, odpalając świecę dymną. Na stadionie pojawiło się około 1000 osób, jednak to niewielka grupa ze Słowacji okazała się głośniejsza, wnosząc bęben i wuwuzelę.

    Stadion ZNK Mura, trybuna za bramką

  14. Sam stadion jest zgrabny, choć przejścia są niewielkie i przy otwarciu jedynego punktu gastronomicznego powodowało to zatory.
  15. Po emocjonującym starciu porozmawialiśmy z jedną ze zwyciężczyń, czyli Joanną Olszewską, która niedawno dołączyła do lokalnej drużyny i z marszu stała się kluczową zawodniczką. Ucieszyła się z faktu, że w Katowicach nadal jest ciepło wspominana, jednak nie zamierzała przez to ułatwiać zadania swoim byłym koleżankom.
  16. Między meczami odwiedziliśmy Soboski Grad, czyli pałac w samym centrum miasta, który jednak lata świetności ma już za sobą. Obok niego znajdował się zadbany park i pomnik upamiętniający wydarzenia z czasów II Wojny Światowej. Ewidentnie Słoweńcy mają jeszcze przed sobą problem związany z dekomunizacją (dopisek – kosa).

    Pomnik upamiętniający poległych żołnierzy

  17. Kwestie spacerów po okolicznych terenach są mocno dyskusyjne, bowiem każdy chodnik jest też drogą rowerową, po której mogą (a w zasadzie muszą) poruszać się także motorowery i skutery.
  18. W jeden dzień zwiedziliśmy całą główną ulicę, jednak mimo niewielkich rozmiarów miasto posiada kilka miejsc wartych odwiedzenia.
  19. Ciekawym punktem na gastronomicznej mapie Murskiej Soboty jest „Bunker”, czyli postapokaliptyczny bar. W Polsce rzadko można spotkać tak klimatyczny wystrój, dodatkowo połączony z doskonałą kuchnią.
  20. W tak zwanym międzyczasie udaliśmy się także do hotelu, w którym zamieszkały przyjezdne drużyny. Zawodniczki miały bardzo komfortowe warunki i niezbędne zaplecze, a wokół były liczne parki i inne miejsca do zabicia nudy. Celem naszych odwiedzin było przeprowadzenie wywiadu z Klaudią Słowińską, czego efekty już niedługo ukażą się na naszej stronie.
  21. Przed weekendem nasi sąsiedzi na szczęście już się wymeldowali, bowiem emocje w meczu z Radomiakiem nam się udzieliły i po strzelonych bramkach zdarzyło się nam zakłócić ciszę nocną. Brawo drużyna!
  22. W sobotę nadszedł czas na mecz o 3. miejsce i kosztował on nas naprawdę wiele w kwestii emocjonalnej – przez godzinę gry zdążyliśmy się porządnie wynudzić.

    Autokar Spartaka Myjava

  23. Największą atrakcję postanowiła zapewnić sędzia, w dość kontrowersyjny sposób prowadząca spotkanie. Po jednym z incydentów odesłała na trybuny fizjoterapeutę Spartaka Myjava, który do końca meczu wygłaszał swoje komentarze dotyczące sędziowania.
  24. W ostatniej akcji meczu BIIK Shymkent zdobył bramkę i doprowadził Słowaczki do rozpaczy, długo nie mogły się po tym pozbierać. Jeden z kibiców z frustracji rzucił swoim bębnem na murawę, na szczęście nie wyrządzając nikomu krzywdy. Ostatecznie dość szybko go odzyskał od ochrony.
  25. Chcieliśmy przed wyjazdem odwiedzić festiwal balonów, który miał budzić zainteresowanie na całym świecie. Problemem okazała się pogoda, która zmusiła organizatorów do odwołania wydarzenia, więc nic z naszych planów nie wyszło.

    Jezioro Sobosko, na drugim brzegu teren festiwalowy

  26. Skończyło się na rzucie oka na sztuczne jezioro pozostałe po żwirowni, w którym woda była bardzo przejrzysta. Wszystko znajdowało się niedaleko autostrady.
  27. Deszcze nie zamierzały ustąpić, więc pojawiliśmy się na stadionie Fazanerija (po polsku: Bażantarnia) na dwie godziny przed finałem. Kilka minut po naszym wejściu rozpętała się prawdziwa ulewa i byliśmy sobie wdzięczni za ten pomysł.

    Zawodniczki wychodzą na finał turnieju

  28. Na sektorze wywieszono trójkolorową flagę z podpisami piłkarek oraz pokazaną wyżej „Fans on tour”, co wzbudziło niemałe zainteresowanie na trybunach. Kibice gospodyń byli jednak bardzo sympatyczni, dołączając nawet do wspólnych zdjęć.
  29. GieKSa zupełnie kontrolowała to spotkanie, a gdyby nie Joanna Olszewska i niezliczone spalone, spokojnie moglibyśmy zamknąć mecz już w pierwszej połowie. Z każdą sekundą byliśmy bliżej triumfu, ale też i zatopienia obiektu, bowiem deszcz jedynie się nasilał.
  30. Na całe szczęście nie było potrzeby przerwania meczu, a GieKSa uzyskała upragniony awans. Tytuł na relację podrzucił kilka dni temu redaktor Shellu – GieKSa Pa(n)ny!
  31. Historyczny sukces piłkarki świętowały wraz z kibicami, całkowicie zagłuszając pustoszejący stadion. Europa da się lubić!
  32. Na meczu zameldował się prezes Sławomir Witek, który był pod wrażeniem determinacji fanów podążających za drużyną oraz wyników obu sekcji piłkarskich w tym tygodniu.
  33. Oprócz kibiców gospodyń, sukcesu pogratulował nam także sam właściciel pizzerii Nona – naprawdę sympatyczny gest i ciepło będziemy wspominać nasz pobyt w tym regionie.

    Świętowanie zwycięstwa w finale

  34. Na bocznym boisku zebrało się już pół centymetra deszczu, gdy jeszcze przeprowadzaliśmy krótkie (ze względu na warunki atmosferyczne) wywiady z zawodniczkami oraz trener Karoliną Koch.
  35. Opuszczenie zalewającego się stadionu nie należało do najłatwiejszych, jednak piłkarki (w szczególności rozśpiewana Kinga Seweryn) były zbyt uradowane, by im to przeszkadzało.
  36. Zespół udał się do hotelu na imprezę zasłużony odpoczynek, a my wyruszyliśmy w drogę powrotną do Katowic. Ta zdawała się przebiegać znacznie szybciej, w końcu wracaliśmy po zobaczeniu dwóch doskonałych występów GieKSy.
  37. W niedzielę odbyło się losowanie trzeciej rundy eliminacyjnej, a w niej przyjdzie nam zmierzyć się 11 i 18 września z holenderskim FC Twente. Pierwszy mecz zagramy u siebie na Arenie Katowice. Bądźcie tam razem z uKochanymi, bo zasłużyły na wsparcie! Zadanie będzie niezwykle trudne, ale gramy do końca!

Do zobaczenia na meczach GKS Katowice w europejskich pucharach!

Za wszystkie teksty, wywiady, zdjęcia, wideo, relacje i inne medialne materiały na naszej stronie z turnieju na Słowenii odpowiadał redaktor Fonfara, który był wspierany przez redaktora Flifena. Pozostałe dwie osoby pojechały typowo turystycznie-kibicowsko, a za całą pracę i relacjonowanie przygody uKochanych w Europie podziękowania należą się wyżej wymienionym. – dopisek od kosy.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Balon de GieKS’or

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Tak, tak, Shellu wrócił do działalności redakcyjnej rok temu i faktom nie da się zaprzeczyć. Mianowicie od tego czasu byłem na 17 meczach wyjazdowych. Bilans: 3-1-13. Z różnych powodów nie zawitałem na czterech meczach w delegacji. Bilans: 3-0-1. Niech to szlag!

Miejmy więc te heheszki, że Shellu przynosi pecha za sobą. Pośmialiśmy się, fajnie. Teraz przejdźmy do rzeczy poważnych.

To co oglądamy w tym sezonie na wyjeździe, to co widzieliśmy wczoraj w Gdańsku, to jest jakiś jeden wielki koszmar. W zasadzie nawet nie wiem, co pisać, bo jestem zażenowany. Przede wszystkim dysproporcją pomiędzy meczami u siebie i na wyjeździe. Dysproporcja, w której GieKSa u siebie od przerwy meczu z Zagłębiem walczy, gra agresywnie, zmiata tego przeciwnika i nawet jeśli pojawiają się błędy w defensywie, to nadrabiamy grą ofensywną i strzelanymi bramkami. Na wyjazdach nie ma ani ofensywy, ani defensywny. Jest jedno wielkie nic.

Mecz z Lechią został oddany. Nie mam na myśli, że bez walki, choć tej determinacji mogło być zdecydowanie więcej. Ale został oddany bez jakichkolwiek atutów piłkarskich. Był to absolutnie beznadziejny mecz, który jakby potrwał drugie 90 minut, to GKS i tak by bramki nie strzelił. Nie da się strzelić gola, gdy nie potrafi się stworzyć dogodnej sytuacji do zdobycia bramki. Bramkarz Lechii Paulsen został zatrudniony w zasadzie tylko przy strzale dystansu Nowaka. I kilka razy wyłapał, względnie wypiąstkował piłkę po bardzo słabych dośrodkowaniach. Najlepszą akcję katowiczanie przeprowadzili wtedy, gdy Galan wypuścił Nowaka, ten zrobił zwód i uderzał, ale został zablokowany. Poza tym – nie było nic.

Strasznie się na to patrzyło. Na pierwszą połowę nasz zespół nie dojechał w ogóle. Tam to nawet i tej determinacji nie było widocznej. I myślę, że raz na zawsze warto między bajki z mchu i paproci włożyć krążące w piłce historię o tym, jak to jest ciężko, gdy gra się co trzy dni. Tym razem bowiem były dwa tygodnie przerwy i w żaden sposób nie wpłynęło to pozytywnie na zespół. Katowiczanie byli ospali, bez pomysłu, bez widocznej chęci przyciśnięcia przeciwnika.

Zawsze na meczach posiłkuję się transmisją z Canal+, czy to odpalając na laptopie i oglądając powtórki, czy zapuszczając żurawia w monitory komentatorów stacji, tym razem Bartosza Glenia i Michała Żyro (na monitorach zawsze jest od razu, nie trzeba czekać „poślizgu”). Gdy około 36. minut zobaczyłem, że GKS nie oddał nawet jednego strzałów, choćby niecelnego, nie mogłem uwierzyć. Oto gramy z najsłabszą obroną w lidze, której Zagłębie Leszka Ojrzyńskiego potrafi wklupać sześć bramek, a my nie potrafimy choćby postraszyć bramkarza gospodarzy. Po prostu koszmar. Na koniec połowy był już jeden celny strzał o xG… 0,01. Ja bym to jeszcze na części tysięczne rozłożył, żeby zobaczyć, czy nie było to 0,001. Natomiast sytuację, w której Galan zagrał – co by nie mówić – kapitalną piłkę do Wasyla, a Wasyl zamiast albo przyjąć i strzelić, albo poczekać, albo zrobić cokolwiek innego, odgrywał z pierwszej do tyłu, do nikogo, zakwalifikowałbym jako ujemne xG. No, po prostu tak nie można.

Mimo wszystko coś tam w końcówce pierwszej połowy leciutko zaczęło się dziać i dawało to jakąś nadzieję na grę po przerwie. I rzeczywiście, GKS miał dużo więcej posiadania piłki w drugiej części gry. Z 52-48 dla Lechii w pierwszej połowie, cały mecz skończyliśmy z bilansem 58-42 na korzyść GKS, czyli po przerwie GKS musiał mieć piłkę przez 68 procent czasu. I choć na koniec meczu to xG było już na poziomie 0,76, to nadal bardzo słabo. Nie mieliśmy groźnych sytuacji.

Zapytałem trenera na konferencji o kwestię braku prostoty w grze, tylko zbyt dużego kombinowania. Trener zaprzeczył mówiąc, że w tym spotkaniu było być może najwięcej dośrodkowań w całym sezonie, bo około czterdziestu i chodzi o jakość. Nie doprecyzowałem, więc doprecyzuję teraz – bardziej chodzi mi o sytuacje, w których naprawdę można już próbować oddać strzał, czy może nawet trochę popróbować zrobić coś na aferę, jakieś zamieszanie itd. A my kombinujemy, tak jak wspomniany Wasyl, tak jak Bartek Nowak w jednej sytuacji, gdzie się wygonił i został zablokowany. Kilka takich sytuacji by się jeszcze znalazło. Natomiast faktem jest, tak jak stwierdził szkoleniowiec, że chodzi też o samą jakość dośrodkowań, a ta była bardzo słaba. Nawet komentatorzy określili centry GieKSy jako „baloniaste”. Golkiper gospodarzy nie miał z reguły z nimi problemów, a jak kilka razy nasi zawodnicy doszli do główki, to po prostu odbili piłkę gdzieś do góry czy nie wiadomo gdzie. Zagrożenia żadnego. Po francusku i hiszpańsku piłka to „balon”. Piłkarze GKS za bardzo chyba wzięli sobie to do serca.

Piszę o tej aferce, bo GKS potrafi taką grać. Ja wiem, że Jacek Gmoch kiedyś chciał zmatematyzować piłkę i dziś wielu szkoleniowców to robi – to znaczy chcą jak najmniej pozostawić przypadkowi. I ja to rozumiem. Natomiast wydaje się, że potrzebny jest w tym wszystkim balans, po ostatecznie piłka to taki kulisty przedmiot, który w dużej prędkości zachowuje się nieprzewidywalnie, gdy napotka na przeszkodę taką, czy owaką – tu się odbije, tu podskoczy, tu zakręci i po prostu trzeba mieć refleks i dołożyć nogę. Przecież strzelaliśmy takie bramki – Marten Kuusk w poprzednim sezonie z Cracovią czy Lukas Klemenz niedawno z Arką. Więc i to GKS potrafi.

Jeśli miałbym wyróżnić jakiegokolwiek zawodnika w tym meczu, to pewnie postawiłbym na Galana, choć widząc po opiniach kibiców, moglibyśmy się w tych opiniach rozminąć. Ale Borja coś tam próbował i zagrał dwie bardzo dobre piłki w pole karne. Poza tym mizeria i raczej kilku bohaterów negatywnych.

Trener pokombinował ze składem, więc mogliśmy obejrzeć zaskakujące zestawienie. Jak przyznał na konferencji, zmasakrowani po wyjazdach na reprezentacje byli Kuusk i Kowalczyk. Tego pierwszego zabrakło nawet na ławce, Mateusz wszedł w drugiej połowie. I okej, może podróż z Armenii, może kadra, ale kurka wodna, tak przegrać pojedynek biegowy z Meną, który grał od początku. Nie godzi się.

I znów ta cholerna bramka w końcówce. Znów zapytam – ileż można? I mam gdzieś, że to kontra wynikająca z odkrycia się. Bramka to bramka. Z jednej strony nie pozwalamy Kudle polecieć w pole karne przeciwnika w 107. minucie meczu, z drugiej dajemy sobie w taki sposób wbić bramkę. W siódmym meczu z rzędu tracimy gola w końcówce połowy. W tym sezonie to już dziesięć (!) takich goli. A w ostatnich szesnastu meczach – szesnaście!

A’propos Camilo Meny – po meczu, gdy wychodziliśmy ze stadionu, wychodził też Kolumbijczyk, więc stwierdziłem, że to idealna okazja podziękować mu za gola z Arką Gdynia, który dał naszemu klubowi możliwość walki o awans do ekstraklasy w maju rok temu. Co uczyniłem. Camilo był zdziwiony, dlaczego jakiś gość dziękuje mu za tego akurat gola, gdy przecież przed chwilą strzelił. Ale wyjaśniłem mu wszystko, tak więc w imieniu kibiców GieKSy osobiste podziękowania zostały złożone. Dzięki Camilo!

Wracając do składu. W miejsce Kuuska na boisku pojawił się po raz pierwszy od wielu miesięcy Grzegorz Rogala. Kibice łapali się za głowy, ale myślałem sobie – dajmy mu szansę. Po meczu mam taką myśl, która by mi jeszcze niedawno do głowy nie przyszła… królestwo za Klemenza! Rozumiem brak ogrania, ale na Boga – czy to przeszkadza w tym, żeby prosto i mocno kopnąć piłkę? Zawodnik udzielał się w ofensywie, ale kopał tak, jakby to była piłka lekarska, względnie nie jadł śniadania, ni obiadu. I po takiej dwukrotnej próbie kopnięcia piłki, została ona wybita i padła pierwsza bramka.

No i z bólem serca muszę też powiedzieć, że Dawid Kudła w tym sezonie nie pomaga. Absolutnie. Nie wybronił żadnego meczu, nie jest pewnym punktem, a ta bramka obciąża go strasznie. To nie jest zły bramkarz, ale jeśli nie poprawi się w najbliższym czasie, to nie zdziwię się, jeśli trener postawi na Rafała Strączka. W pucharowym meczu z Wisłą na pewno. Ale też w lidze. Mimo wszystko jestem fanem Dawida i mam nadzieję, że się ogarnie i wróci do formy z poprzedniego sezonu.

Zagrali Milewski i Bosch, i z ich gry nic kompletnie nie wynikało. Sebastian generalnie niewiele wnosi do zespołu, jedynie raz na jakiś czas zagra dobry mecz. Jesse na razie wystąpił w Zabrzu i w Gdańsku i na razie cienizna totalna.

Adam Zrelak niewidzialny, podobnie jak Ilja Szkurin, który wszedł w drugiej połowie, choć Białorusin wypadł minimalnie lepiej niż Słowak, coś tam próbował powalczyć. Ale bez efektu.

Wprowadzony na boisko w drugiej połowie Adrian Błąd też już młodszy nie będzie. Z całym szacunkiem – także za poprzedni sezon, gdzie dawał radę, w tym zawodnik już piłkarsko po prostu nie pomaga. Kompletnie.

Reszta nie dała po prostu nic dobrego zespołowi i jako całość, zagraliśmy po prostu ultra beznadziejne zawody. Wiadomo też, że była przerwa z powodu zadymienia, ale psychologicznie, gdy sędzia pokazał doliczonych 16 minut, to powinniśmy natrzeć na tego rywala i po prostu go stłamsić. I trochę tej aferki zrobić, tak jak Wszołek z Jędzą zrobili nam w Warszawie. Oczywiście jakościowo – z idealną centrą i strzałem.

0-0-4, bramki 1:11. Bilans na wyjazdach tragiczny. Problem w tym, że ten bilans jest adekwatny do gry. W Łodzi było po prostu słabo, na Legii całkiem nieźle, za to na Górniku i Lechii totalnie beznadziejnie i dramatycznie. Jeśli trener chciał coś zmienić na wyjazdach, to na razie efektów nie ma. Jest tak samo źle jak było. Natomiast swoją drogą piłkarze muszą się ogarnąć, bo to naprawdę niemożliwe, że u siebie można, a na wyjeździe nie można. Nie wiem, może mówcie sobie do lustra przed wyjazdami: „O, ale fajnie, znów gramy na Nowej Bukowej, znów gramy na Arenie Katowice”. Taką mini ściemkę róbcie, żeby wydawało wam się, że gracie u siebie. Nie wiem.

W każdym razie znów robi się nieciekawie. My przegrywamy bezdyskusyjnie z Lechią, a takie Zagłębie jedzie do Poznania i wygrywa. Musimy jak ognia pilnować tej bezpiecznej strefy. A łatwo przecież nie będzie, bo zaraz czeka nas mecz z obecnie drugą i pierwszą drużyną w tabeli. Jeśli nie wygramy choćby jednego z tych dwóch meczów – będzie gorąco.

Niezależnie od tego i tej całej krytyki – będę powtarzał – wspieramy! Będę powtarzał, że ta drużyna zasłużyła już nieraz na to, by ją wspierać w trudnym momencie. Dali nam ekstraklasę, to teraz zróbmy wszystko – także my, jako kibice – żeby tę ekstraklasę utrzymać. Wszyscy na Cracovię!

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga