Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka

Tygodniowy przegląd doniesień mediów na temat GieKSy: Głosuj w plebiscycie „Złote Buki 2020”!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów, które obejmują informacje z ubiegłego tygodnia dotyczące sekcji piłki nożnej, siatkówki i hokeja na lodzie GieKSy.

Piłkarki i piłkarze w dniu dzisiejszym rozpoczęli przygotowania do rundy wiosennej sezonu 2020/21. Już tylko do jutra można oddać głos na najlepszego sportowca i wydarzenie minionego 2020 roku wielosekcyjnej GieKSy.

W minionym tygodniu siatkarze rozegrali dwa spotkania z drużynami ze ścisłej czołówki ligowej: Jastrzębskim Węglem i ZAKSĄ Kędzierzyn – Koźle. Niestety rywale nie pozostawili złudzeń kto jest lepszy – oba spotkania nasza drużyna przegrała po 0:3. Kolejny mecz zespół rozegra 17 stycznia, w Katowicach, z Vervą Warszawa Orlen Paliwa. Hokeiści rozegrali trzy spotkania, z Ciarko STS Sanok, drużyna wygrała 6:1. W drugim spotkaniu zespół zmierzył się z Podhalem, z którym przegrał 1:2, a wczoraj wygrał z Cracovią 5:2.

PIŁKA NOŻNA

gkskatowice.eu – Głosuj w plebiscycie „Złote Buki 2020”!

Rozpoczyna się 13. edycja plebiscytu „Złote Buki”, w którym wybieracie najlepszych sportowców wielosekcyjnej GieKSy minionego roku. Zapraszamy do głosowania!

„Złote Buki” to tradycyjny plebiscyt organizowany przez Klub we współpracy z redakcją GieKSa.pl, w którym fani wybierają najlepszych sportowców poszczególnych sekcji reprezentujących barwy GKS-u Katowice. Wybierane jest także najważniejsze wydarzenie ostatnich 12 miesięcy.

W obecnej, już trzynastej edycji plebiscytu, można oddawać głosy w następujących kategoriach: „piłkarka roku”, „piłkarz roku”, „hokeista roku”, „siatkarz roku” oraz „wydarzenie roku”. W każdej z kategorii wyboru można dokonać spośród trzech nominacji. Ponadto wyróżnienie w naszym plebiscycie otrzyma najlepiej punktujący w szachowej Ekstralidze zawodnik Wasko Hetmana GKS-u Katowice.

Szansę na zdobycie drugiej statuetki Złotego Buka z rzędu mają piłkarka Kinga Kozak, piłkarz Adrian Błąd i hokeista Grzegorz Pasiut. Spodziewamy się wyrównanej i bardzo ciekawej rywalizacji o Wasze głosy w każdej kategorii. Jak zawsze szczególne emocje powinien wzbudzić wybór „wydarzenia roku”. Szansę na wyróżnienie mają podopieczni „Młodej GieKSy”, którzy wywalczyli awanse do CLJ, a także kibice naszego Klubu, którzy w pierwszych miesiącach pandemii koronawirusa w Polsce wykazali się trójkolorowymi sercami i wsparli najbardziej potrzebujących w tym trudnym czasie. Równie istotny był powrót do Klubu historycznych pamiątek, w tym sztandaru i figury Św. Barbary.

Głosować można na stronie zlotebuki.gkskatowice.eu od 7 do 12 stycznia. Laureatów głosowania przedstawimy w styczniu.

Lista wszystkich nominacji w plebiscycie „Złote Buki 2020”

Piłkarka roku: Zofia Buszewska, Kinga Kozak, Klaudia Maciążka

Piłkarz roku: Adrian Błąd, Arkadiusz Jędrych, Marcin Urynowicz

Siatkarz roku: Jan Firlej, Jakub Jarosz, Miłosz Zniszczoł

Hokeista roku: Patryk Krężołek, Grzegorz Pasiut, Filip Starzyński

Wydarzenie roku: awanse „Młodej GieKSy”, powrót historycznych pamiątek do Klubu, zbiórka kibiców GieKSy dla szpitali

SIATKÓWKA

polsatsport.pl – Jastrzębski Węgiel pewnie wygrał z GKS

W zaległym meczu z 10. kolejki PlusLigi Jastrzębski Węgiel pokonał GKS Katowice 3:0. Najwięcej emocji przyniosła pierwsza odsłona, zakończona rywalizacją na przewagi. Dwa kolejne sety zakończyły się zdecydowanym zwycięstwem gospodarzy.

Pierwszy set przyniósł sporo emocji i kilka interesujących, zaciętych akcji. Przewaga przechodziła z rąk do rąk. Jastrzębianie prowadzili 6:4, by kilka chwil później przegrywać 6:8. Tak było do samego końca. Gospodarze przegrywali 21:23, ale odrobili traty. Po zepsutej zagrywce rywali GKS miał piłkę setową (24:23), ale w kolejnych akcjach jastrzębianie rozstrzygnęli seta na swoją korzyść. Jurij Gladyr zaatakował z krótkiej, następną akcję skończył Michał Szalacha, a w ostatniej Jakub Jarosz posłał piłkę w aut (26:24). Katowiczanie przegrali mimo lepszych statystyk w przyjęciu i ataku.

W drugiej odsłonie siatkarze Jastrzębskiego Węgla szybko wypracowali sobie przewagę (7:4). W dalszej części seta jeszcze ją powiększyli, nadając ton wydarzeniom na boisku. Dominowali w bloku, wykorzystali też słabszą skuteczność rywali w ofensywie. W końcówce kontrolowali sytuację. Punktowy blok przyniósł im piłkę setową, a ostatni punkt przyniósł im autowy atak rywali (25:18).

W początkowych fragmentach seta numer trzy oglądaliśmy wyrównaną grę obu ekip (6:6, 13:13). Jastrzębianie odskoczyli na kilka oczek, po asie serwisowym Rafała Szymury było 16:13. Rywale zdołali jeszcze złapać punktowy kontakt (17:16), ale gospodarze odpowiedzieli serią serią zwieńczoną blokiem Grzegorza Kosoka, który zdobył pierwszy punkt po powrocie do klubu z Jastrzębia-Zdroju. As serwisowy Tomasza Fornala przyniósł gospodarzom piłkę meczową (24:17), a punktowy blok zakończył tę konfrontację (25:18).

[…] W statystykach rzuca się w oczy dominacja jastrzębian w bloku (13–2)

[…] Jastrzębski Węgiel – GKS Katowice 3:0 (26:24, 25:18, 25:18)

16–0 siatkarzy ZAKSY! GKS nie zagroził liderowi PlusLigi

W zaległym meczu 7. kolejki PlusLigi Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle pokonała GKS Katowice 3:0. Siatkarze trenera Nikoli Grbicia odnieśli szesnaste zwycięstwo w tym sezonie i pozostają jedyną niepokonaną drużyną w ekstraklasie. Katowiczanie nie wykorzystali swojej szansy na wygraną w drugiej partii, w dwóch pozostałych pewnie triumfowali gospodarze.

Jedynie w początkowych fragmentach premierowej partii siatkarze GKS nawiązali z gospodarzami wyrównaną walkę (9:8). Później kędzierzynianie całkowicie przejęli inicjatywę. Dominowali w każdym elemencie, rozpoczynając od zagrywki (3–0 w całym secie), a kończąc na bloku (2–0). To przekładało się na wynik, który kształtował się po myśli ZAKSY (14:9, 20:12). Pomyłka rywali w ataku dała gospodarzom piłkę setową (24:15), a wynik na 25:16 ustalił Kamil Semeniuk.

Podrażnieni katowiczanie efektownie rozpoczęli drugą odsłonę (0:5). Wydawało się, że znaleźli sposób na faworytów, bo prezentowali się znacznie lepiej niż w pierwszym secie i długo utrzymywali wyraźną przewagę (9:14, 13:17). Kędzierzynianie ruszyli do odrabiania strat, ale po ataku Miłosza Zniszczoła GKS miał dwie szanse na skończenie seta (22:24). ZAKSA pokazała jednak klasę w kolejnych akcjach. Najpierw Jakub Kochanowski wcisnął piłkę na stronę rywali, w kolejnej akcji piłka po bloku kędzierzynian otarła się o plecy Adriana Buchowskiego i gospodarze doprowadzili do remisu (24:24). Gdy katowiczanie przebili atak Semeniuka w aut, ZAKSA pierwszy raz w tej partii uzyskała przewagę. Punktowy blok w kolejnej akcji oznaczał wynik 26:24 dla ZAKSY i koniec zabawy w tym secie.

Taki obrót sprawy mógł nieco osłabić morale katowiczan. Gospodarze wykorzystali to i szybko uzyskali przewagę w trzecim secie (7:3, 10:5). Grali skutecznie i konsekwentnie, a w końcówce kontrolowali sytuację, pewnie zmierzając po zwycięstwo. Trener Nikola Grbić rotował składem, dał pograć kilku rezerwowym zawodnikom. Bartłomiej Kluth wywalczył piłkę meczową asem serwisowym (24:15), a spotkanie zakończyła zepsuta zagrywka przyjezdnych (25:16).

[…] Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle – GKS Katowice 3:0 (25:16, 26:24, 25:16)

HOKEJ

hokej.net – „GieKSa” na szóstkę

Hokeiści GKS Katowice pewnie pokonali Ciarko STS Sanok 6:1 w 25. kolejce Polskiej Hokej Ligi. Dwie bramki i asystę zanotował dla gospodarzy Jesse Rohtla, a dla gości pierwszą bramkę przeciwko „GieKSie” w tym sezonie po 165 minutach zdobył Marek Strzyżowski.

Zanim sędzia po raz pierwszy rzucił krążek na taflę włodarze katowickiego klubu oficjalnie pożegnali kończącego karierę Mikołaja Łopuskiego. Później wydarzenia potoczyły się jak w filmach Alfreda Hitchcocka – najpierw było trzęsienie ziemi, a później napięcie już tylko rosło.

Gospodarze zaczęli od mocnego uderzenia. Już w 13. sekundzie wynik spotkania otworzył Jesse Rohtla, dobijając krążek po solowej akcji Patryka Krężołka. Odpowiedź gości byłą niemal natychmiastowa: z niebieskiej potężnie uderzył Bogusław Rąpała, Marek Strzyżowski zmienił lot krążka i kiedy wydawało się że musi paść gol, na wysokości zadania stanął Maciej Kruczek, wybijając gumę z linii bramkowej. To podziałało na katowiczan jak płachta na byka. W 6. minucie zamknęli oni sanoczan w ich tercji obronnej; można było odnieść wrażenie, że „GieKSa” gra w przewadze. Pomimo kilku wyśmienitych okazji ani Patryk Krężołek, ani Mikael Kuronen nie potrafili znaleźć sposobu na świetnie dysponowanego Patrika Spěšnego. Później swoje okazje miał również Bartosz Fraszko, jednak bramkarz gości pokazał klasę i nie dał się pokonać. Pierwsza odsłona zakończyła się skromnym prowadzeniem klubu z Katowic.

Druga tercja rozpoczęła się od świetnej kontry gospodarzy: w sytuacji 2 na 1 Pasiut kapitalnie dograł do Mularczyka, lecz strzał młodego napastnika efektownym szpagatem wybronił Spěšný. Jednak co się odwlecze, to nie uciecze. W 31. minucie Jesse Rohtla sprytnie zmienił lot krążka po wrzutce Jyriego Martinena i na tablicy pojawił się wynik 2:0. Gospodarze poszli za ciosem i między 36. a 38. minutą dwukrotnie pokonali golkipera gości. Najpierw Dominik Nahunko otrzymał świetne podanie z narożnika i strzałem po lodzie spomiędzy bulików umieścił gumę przy słupku, a następnie Mateusz Michalski z chirurgiczną precyzją posłał krążek w okienko ponad odbijaczką  Patrika Spěšnego. Goście z ulgą przyjęli syrenę kończącą drugą odsłonę, w której stracili aż trzy gole, nie będąc w stanie poważniej zagrozić bramce strzeżonej przez Juraja Šimbocha.

W trzeciej tercji sanoczanie od początku rzucili się do odrabiania strat, ale gospodarze wcale nie zamierzali być gorsi. Trzy minuty po wznowieniu gry Mateusz Michalski objechał bramkę gości, a jego podanie na gola zamienił Kamil Paszek. W 46. minucie padła honorowa bramka dla zespołu z Podkarpacia. Marek Strzyżowski celnym strzałem obok prawej nogi Šimbocha wykończył kontrę 2 na 1, kiedy goście grali w liczebnej przewadze po pierwszym wykluczeniu nałożonym na katowiczan. Warto w tym miejscu dodać, że było to pierwsze trafienie sanoczan w meczach z „GieKSą” w tym sezonie. To jednak było wszystko, na co było w tym starciu stać przyjezdnych. W 53. minucie gości ostatecznie dobił kapitan górniczego zespołu Grzegorz Pasiut. Napastnik gospodarzy dostał świetne podanie tuż przed bramką, kapitalnym półobrotem wymanewrował bramkarza i strzałem po lodzie dopełnił formalności. Była to najpiękniejsza bramka tego spotkania, w pełni pokazująca różnicę klas między rywalizującymi zespołami.

[…] GKS Katowice – Ciarko STS Sanok 6:1 (1:0, 3:0, 2:1)

Punkty jadą na Podhale!

Po niezwykle wyrównanym pojedynku GKS Katowice przegrał w „Satelicie” z Tauronem Podhalem Nowy Targ 1:2. Bramkę na wagę trzech punktów zdobył Timo Hiltunen, wykorzystując okres gry w przewadze.

W kontekście zbliżających się play-offów każdy wywalczony punkt jest na wagę złota – taka myśl przyświecała zawodnikom obu ekip. Od pierwszego wznowienia grali bardzo uważnie, starając się nie popełnić błędu w obronie. Co prawda optyczną przewagę posiadali katowiczanie, jednak to goście jako pierwsi stworzyli groźną sytuację. Wyszli z kontrą 2 na 1, jednak strzał Ernesta Bochnaka obronił Juraj Šimboch.

Starając się powstrzymać przeciwnika „Górale” nie przebierali w środkach, czego efektem były trzy wykluczenia. Katowiczanie nie potrafili jednak wykorzystać przewagi liczebnej. I kiedy wydawało się że tercja zakończy się bezbramkowym remisem, kapitalnym uderzeniem popisał się Andriej Stiepanow. Debiutujący w barwach GieKSy hokeista wypalił prawdziwą bombę pod poprzeczkę obok głowy bezradnego Ihara Brykuna. 1:0!

Druga tercja rozpoczęła się od mocnego uderzenia „Szarotek”. Bartłomiej Neupauer popędził prawym skrzydłem, wyłożył krążek Adrianowi Gajorowi, który mocnym uderzeniem w długi róg doprowadził do wyrównania. Ten gol rozpętał prawdziwą wymianę ciosów. Najpierw okazję na podwyższenie wyniku miał Fabian Kapica, a w odpowiedzi Grzegorz Pasiut ostemplował słupek bramki Brykuna. W tej odsłonie więcej szans na zmianę rezultatu mieli nowotarżanie, lecz ani Adrian Gajor, ani Bartłomiej Neupauer nie znaleźli sposobu na doskonale dysponowanego  Šimbocha. Ze strony gospodarzy kapitalną okazję zmarnował Filip Starzyński, który mając przed sobą pustą bramkę minął się z krążkiem podawanym przez Dominika Nahunkę. Po dwóch tercjach mecz niejako zaczynał się od początku.

Świadomość upływającego czasu i chęć wywalczenia pełnej puli sprawiły, że w trzeciej odsłonie obie drużyny od początku ruszyły do ataku. Co chwilę dochodziło do groźnych sytuacji pod obiema bramkami, jednak bramkarze pokazali, że doskonale znają swój fach. Gospodarze grali ostro, ale fair – w całym spotkaniu złapali jedynie trzy kary osobiste. Pech chciał, że to właśnie w osłabieniu stracili gola decydującego o wyniku spotkania. Kiedy w boksie kar przebywał Grzegorz Pasiut goście wygrali wznowienie na buliku, Adrian Gajor podał wzdłuż linii niebieskiej do Timo Hiltunena, a ten mocnym strzałem pokonał Šimbocha.

Katowiczanie bardzo chcieli odrobić straty. Na półtorej minuty przed końcem spotkania nadarzyła się ku temu doskonałą sposobność, gdyż na ławkę powędrował Robert Mrugała. Niestety błąd przy zmianie zakończył się karą techniczną za nadmierną ilość graczy na lodzie i marzenia o dogrywce prysnęły jak bańka mydlana. Ostatecznie po bardzo zaciętym spotkaniu Podhale pokonało GieKSę 2:1.

[…] GKS Katowice – Tauron KH Podhale Nowy Targ 1:2 (1:0, 0:1, 0:1)

GieKSa wygrywa w Krakowie

Hokeiści Comarch Cracovii przegrali na własnym lodowisku z GKS Katowice 2:5. Goście zwyciężyli pierwszą i drugą odsłonę spotkania a 39 strzałów padło łupem Juraja Śimbocha.

Mecz rozpoczął się od zdecydowanych ataków obydwu ze stron. Do bronienia bardzo dużej ilości strzałów zmuszeni byli zarówno Petrasek jak i Śimboch. Pierwszym poważnym zagrożeniem bramki był jednak dopiero strzał Franka z siódmej minuty spotkania. Po wyrównanym początku coraz śmielej do głosu zaczęli dochodzić gracze „Pasów”, nieustannie nękający Śimbocha. Zwieńczeniem tej przewagi była bramka strzelona przez Welsh’a, w piętnastej minucie spotkania. I gdy wszystkim zgromadzonym wydawało się, że Cracovia pójdzie za ciosem, błyskawiczne dwa ciosy wyprowadzili goście! Najpierw bardzo ładne podanie Stiepanowa wszerz tercji bezbłędnie wykończył Zieliński a zaledwie minutę później prowadzenie sprytnym strzałem podwyższył Michalski. Do końca tercji stroną dyktującą warunki byli katowiczanie jednak nie przełożyło się to na dalsze zdobycze bramkowe.

Druga tercja rozpoczęła się od gry gości w podwójnej przewadze. Jednak GKS rozgrywał krążek zbyt wolno i bez pomysłu w efekcie czego Cracovia bez problemu wybroniła się z tego osłabienia. Katowiczanie mimo wszystko kontrolowali przebieg meczu co udowodnił Rohtla zdobywając ładną bramkę w 25 minucie spotkania. Cracovia próbowała kontratakować,  najskuteczniejszą sytuacją był strzał Csamango, który ostatecznie trafił w słupek. GKS panował na lodzie i na koniec tercji tylko to potwierdził bramką Stiepanowa.

Trzecia tercja rozpoczęła się atakami GKS-u jednak Cracovia błyskawicznie je przełamywała dochodząc coraz częściej do głosu. W połowie tercji nadzieję w serca kibiców Pasów wlał Murphy, który wykorzystał podanie Guli i zmniejszył straty do gości. Zaledwie minutę później, podczas kolejnej kontry Fraszko dobijając swój własny strzał pozbawił Cracovię złudzeń i udowodnił kto w tym meczu zasłużył na trzy punkty. Do końca meczu gospodarze próbowali zmniejszyć rozmiar kary, ale skuteczna obrona katowiczan uniemożliwiła im to.

[…] Comarch Cracovia – GKS Katowice 2:5 (1:2, 0:2, 1:1)

Doświadczony obrońca o krok od GieKSy. To młodzieżowy mistrz świata!

Szefostwo GKS-u Katowice zamierza wzmocnić swoją formację obronną. Wkrótce do drużyny dołączy Kiriłł Lamin, który podpisze kontrakt po pomyślnym przejściu testów medycznych.

Lamin (187 cm, 94 kg) ma w swoim CV 597 meczów w KHL, w których zdobył 28 bramek i zaliczył 90 asyst. Na ławce kar spędził 463 minuty. Reprezentował tam barwy między innymi Awangardu Omsk, Awtomobilista Jekaterynburg i Nieftiechimika Niżniekamsk

34-letni defensor w tym sezonie występował w moskiewskich klubach: Spartaku (2 spotkania) i Dinamie (4). Jest to obrońca wpisujący się w charakterystykę określaną za oceanem mianem „stay-at-home”. Jego atutami oprócz dobrej gry w destrukcji i podczas liczebnych osłabień są tez umiejętność czytania gry i dobre otwierające podanie.

W swoim dorobku ma też grę w młodzieżowej reprezentacji Rosji do lat 18 i 20. Z tą pierwszą zdobył złoty medal mistrzostw świata, z „dwudziestką” srebrny. Dzielił wówczas szatnie choćby z Jewgienijem Małkinem, gwiazdą Pittsburgh Penguins oraz Aleksandrem Radułowem i Siemionem Warłamowem.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

Balon de GieKS’or

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Tak, tak, Shellu wrócił do działalności redakcyjnej rok temu i faktom nie da się zaprzeczyć. Mianowicie od tego czasu byłem na 17 meczach wyjazdowych. Bilans: 3-1-13. Z różnych powodów nie zawitałem na czterech meczach w delegacji. Bilans: 3-0-1. Niech to szlag!

Miejmy więc te heheszki, że Shellu przynosi pecha za sobą. Pośmialiśmy się, fajnie. Teraz przejdźmy do rzeczy poważnych.

To co oglądamy w tym sezonie na wyjeździe, to co widzieliśmy wczoraj w Gdańsku, to jest jakiś jeden wielki koszmar. W zasadzie nawet nie wiem, co pisać, bo jestem zażenowany. Przede wszystkim dysproporcją pomiędzy meczami u siebie i na wyjeździe. Dysproporcja, w której GieKSa u siebie od przerwy meczu z Zagłębiem walczy, gra agresywnie, zmiata tego przeciwnika i nawet jeśli pojawiają się błędy w defensywie, to nadrabiamy grą ofensywną i strzelanymi bramkami. Na wyjazdach nie ma ani ofensywy, ani defensywny. Jest jedno wielkie nic.

Mecz z Lechią został oddany. Nie mam na myśli, że bez walki, choć tej determinacji mogło być zdecydowanie więcej. Ale został oddany bez jakichkolwiek atutów piłkarskich. Był to absolutnie beznadziejny mecz, który jakby potrwał drugie 90 minut, to GKS i tak by bramki nie strzelił. Nie da się strzelić gola, gdy nie potrafi się stworzyć dogodnej sytuacji do zdobycia bramki. Bramkarz Lechii Paulsen został zatrudniony w zasadzie tylko przy strzale dystansu Nowaka. I kilka razy wyłapał, względnie wypiąstkował piłkę po bardzo słabych dośrodkowaniach. Najlepszą akcję katowiczanie przeprowadzili wtedy, gdy Galan wypuścił Nowaka, ten zrobił zwód i uderzał, ale został zablokowany. Poza tym – nie było nic.

Strasznie się na to patrzyło. Na pierwszą połowę nasz zespół nie dojechał w ogóle. Tam to nawet i tej determinacji nie było widocznej. I myślę, że raz na zawsze warto między bajki z mchu i paproci włożyć krążące w piłce historię o tym, jak to jest ciężko, gdy gra się co trzy dni. Tym razem bowiem były dwa tygodnie przerwy i w żaden sposób nie wpłynęło to pozytywnie na zespół. Katowiczanie byli ospali, bez pomysłu, bez widocznej chęci przyciśnięcia przeciwnika.

Zawsze na meczach posiłkuję się transmisją z Canal+, czy to odpalając na laptopie i oglądając powtórki, czy zapuszczając żurawia w monitory komentatorów stacji, tym razem Bartosza Glenia i Michała Żyro (na monitorach zawsze jest od razu, nie trzeba czekać „poślizgu”). Gdy około 36. minut zobaczyłem, że GKS nie oddał nawet jednego strzałów, choćby niecelnego, nie mogłem uwierzyć. Oto gramy z najsłabszą obroną w lidze, której Zagłębie Leszka Ojrzyńskiego potrafi wklupać sześć bramek, a my nie potrafimy choćby postraszyć bramkarza gospodarzy. Po prostu koszmar. Na koniec połowy był już jeden celny strzał o xG… 0,01. Ja bym to jeszcze na części tysięczne rozłożył, żeby zobaczyć, czy nie było to 0,001. Natomiast sytuację, w której Galan zagrał – co by nie mówić – kapitalną piłkę do Wasyla, a Wasyl zamiast albo przyjąć i strzelić, albo poczekać, albo zrobić cokolwiek innego, odgrywał z pierwszej do tyłu, do nikogo, zakwalifikowałbym jako ujemne xG. No, po prostu tak nie można.

Mimo wszystko coś tam w końcówce pierwszej połowy leciutko zaczęło się dziać i dawało to jakąś nadzieję na grę po przerwie. I rzeczywiście, GKS miał dużo więcej posiadania piłki w drugiej części gry. Z 52-48 dla Lechii w pierwszej połowie, cały mecz skończyliśmy z bilansem 58-42 na korzyść GKS, czyli po przerwie GKS musiał mieć piłkę przez 68 procent czasu. I choć na koniec meczu to xG było już na poziomie 0,76, to nadal bardzo słabo. Nie mieliśmy groźnych sytuacji.

Zapytałem trenera na konferencji o kwestię braku prostoty w grze, tylko zbyt dużego kombinowania. Trener zaprzeczył mówiąc, że w tym spotkaniu było być może najwięcej dośrodkowań w całym sezonie, bo około czterdziestu i chodzi o jakość. Nie doprecyzowałem, więc doprecyzuję teraz – bardziej chodzi mi o sytuacje, w których naprawdę można już próbować oddać strzał, czy może nawet trochę popróbować zrobić coś na aferę, jakieś zamieszanie itd. A my kombinujemy, tak jak wspomniany Wasyl, tak jak Bartek Nowak w jednej sytuacji, gdzie się wygonił i został zablokowany. Kilka takich sytuacji by się jeszcze znalazło. Natomiast faktem jest, tak jak stwierdził szkoleniowiec, że chodzi też o samą jakość dośrodkowań, a ta była bardzo słaba. Nawet komentatorzy określili centry GieKSy jako „baloniaste”. Golkiper gospodarzy nie miał z reguły z nimi problemów, a jak kilka razy nasi zawodnicy doszli do główki, to po prostu odbili piłkę gdzieś do góry czy nie wiadomo gdzie. Zagrożenia żadnego. Po francusku i hiszpańsku piłka to „balon”. Piłkarze GKS za bardzo chyba wzięli sobie to do serca.

Piszę o tej aferce, bo GKS potrafi taką grać. Ja wiem, że Jacek Gmoch kiedyś chciał zmatematyzować piłkę i dziś wielu szkoleniowców to robi – to znaczy chcą jak najmniej pozostawić przypadkowi. I ja to rozumiem. Natomiast wydaje się, że potrzebny jest w tym wszystkim balans, po ostatecznie piłka to taki kulisty przedmiot, który w dużej prędkości zachowuje się nieprzewidywalnie, gdy napotka na przeszkodę taką, czy owaką – tu się odbije, tu podskoczy, tu zakręci i po prostu trzeba mieć refleks i dołożyć nogę. Przecież strzelaliśmy takie bramki – Marten Kuusk w poprzednim sezonie z Cracovią czy Lukas Klemenz niedawno z Arką. Więc i to GKS potrafi.

Jeśli miałbym wyróżnić jakiegokolwiek zawodnika w tym meczu, to pewnie postawiłbym na Galana, choć widząc po opiniach kibiców, moglibyśmy się w tych opiniach rozminąć. Ale Borja coś tam próbował i zagrał dwie bardzo dobre piłki w pole karne. Poza tym mizeria i raczej kilku bohaterów negatywnych.

Trener pokombinował ze składem, więc mogliśmy obejrzeć zaskakujące zestawienie. Jak przyznał na konferencji, zmasakrowani po wyjazdach na reprezentacje byli Kuusk i Kowalczyk. Tego pierwszego zabrakło nawet na ławce, Mateusz wszedł w drugiej połowie. I okej, może podróż z Armenii, może kadra, ale kurka wodna, tak przegrać pojedynek biegowy z Meną, który grał od początku. Nie godzi się.

I znów ta cholerna bramka w końcówce. Znów zapytam – ileż można? I mam gdzieś, że to kontra wynikająca z odkrycia się. Bramka to bramka. Z jednej strony nie pozwalamy Kudle polecieć w pole karne przeciwnika w 107. minucie meczu, z drugiej dajemy sobie w taki sposób wbić bramkę. W siódmym meczu z rzędu tracimy gola w końcówce połowy. W tym sezonie to już dziesięć (!) takich goli. A w ostatnich szesnastu meczach – szesnaście!

A’propos Camilo Meny – po meczu, gdy wychodziliśmy ze stadionu, wychodził też Kolumbijczyk, więc stwierdziłem, że to idealna okazja podziękować mu za gola z Arką Gdynia, który dał naszemu klubowi możliwość walki o awans do ekstraklasy w maju rok temu. Co uczyniłem. Camilo był zdziwiony, dlaczego jakiś gość dziękuje mu za tego akurat gola, gdy przecież przed chwilą strzelił. Ale wyjaśniłem mu wszystko, tak więc w imieniu kibiców GieKSy osobiste podziękowania zostały złożone. Dzięki Camilo!

Wracając do składu. W miejsce Kuuska na boisku pojawił się po raz pierwszy od wielu miesięcy Grzegorz Rogala. Kibice łapali się za głowy, ale myślałem sobie – dajmy mu szansę. Po meczu mam taką myśl, która by mi jeszcze niedawno do głowy nie przyszła… królestwo za Klemenza! Rozumiem brak ogrania, ale na Boga – czy to przeszkadza w tym, żeby prosto i mocno kopnąć piłkę? Zawodnik udzielał się w ofensywie, ale kopał tak, jakby to była piłka lekarska, względnie nie jadł śniadania, ni obiadu. I po takiej dwukrotnej próbie kopnięcia piłki, została ona wybita i padła pierwsza bramka.

No i z bólem serca muszę też powiedzieć, że Dawid Kudła w tym sezonie nie pomaga. Absolutnie. Nie wybronił żadnego meczu, nie jest pewnym punktem, a ta bramka obciąża go strasznie. To nie jest zły bramkarz, ale jeśli nie poprawi się w najbliższym czasie, to nie zdziwię się, jeśli trener postawi na Rafała Strączka. W pucharowym meczu z Wisłą na pewno. Ale też w lidze. Mimo wszystko jestem fanem Dawida i mam nadzieję, że się ogarnie i wróci do formy z poprzedniego sezonu.

Zagrali Milewski i Bosch, i z ich gry nic kompletnie nie wynikało. Sebastian generalnie niewiele wnosi do zespołu, jedynie raz na jakiś czas zagra dobry mecz. Jesse na razie wystąpił w Zabrzu i w Gdańsku i na razie cienizna totalna.

Adam Zrelak niewidzialny, podobnie jak Ilja Szkurin, który wszedł w drugiej połowie, choć Białorusin wypadł minimalnie lepiej niż Słowak, coś tam próbował powalczyć. Ale bez efektu.

Wprowadzony na boisko w drugiej połowie Adrian Błąd też już młodszy nie będzie. Z całym szacunkiem – także za poprzedni sezon, gdzie dawał radę, w tym zawodnik już piłkarsko po prostu nie pomaga. Kompletnie.

Reszta nie dała po prostu nic dobrego zespołowi i jako całość, zagraliśmy po prostu ultra beznadziejne zawody. Wiadomo też, że była przerwa z powodu zadymienia, ale psychologicznie, gdy sędzia pokazał doliczonych 16 minut, to powinniśmy natrzeć na tego rywala i po prostu go stłamsić. I trochę tej aferki zrobić, tak jak Wszołek z Jędzą zrobili nam w Warszawie. Oczywiście jakościowo – z idealną centrą i strzałem.

0-0-4, bramki 1:11. Bilans na wyjazdach tragiczny. Problem w tym, że ten bilans jest adekwatny do gry. W Łodzi było po prostu słabo, na Legii całkiem nieźle, za to na Górniku i Lechii totalnie beznadziejnie i dramatycznie. Jeśli trener chciał coś zmienić na wyjazdach, to na razie efektów nie ma. Jest tak samo źle jak było. Natomiast swoją drogą piłkarze muszą się ogarnąć, bo to naprawdę niemożliwe, że u siebie można, a na wyjeździe nie można. Nie wiem, może mówcie sobie do lustra przed wyjazdami: „O, ale fajnie, znów gramy na Nowej Bukowej, znów gramy na Arenie Katowice”. Taką mini ściemkę róbcie, żeby wydawało wam się, że gracie u siebie. Nie wiem.

W każdym razie znów robi się nieciekawie. My przegrywamy bezdyskusyjnie z Lechią, a takie Zagłębie jedzie do Poznania i wygrywa. Musimy jak ognia pilnować tej bezpiecznej strefy. A łatwo przecież nie będzie, bo zaraz czeka nas mecz z obecnie drugą i pierwszą drużyną w tabeli. Jeśli nie wygramy choćby jednego z tych dwóch meczów – będzie gorąco.

Niezależnie od tego i tej całej krytyki – będę powtarzał – wspieramy! Będę powtarzał, że ta drużyna zasłużyła już nieraz na to, by ją wspierać w trudnym momencie. Dali nam ekstraklasę, to teraz zróbmy wszystko – także my, jako kibice – żeby tę ekstraklasę utrzymać. Wszyscy na Cracovię!

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Powaga drużyny zachowana

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po emocjach – dodajmy bardzo pozytywnych – związanych z meczami reprezentacji, czas wrócić do ligowej piłki. Oj działo się, działo, mimo że to tylko dwa tygodnie. Najmniej w tym wszystkim istotnym był chyba mecz z Górnikiem Zabrze, sparingowy Śląski Klasyk, który GKS Katowice wygrał w samej końcówce 2:1. Bohaterem spotkania – o ile w ogóle określenie „bohater” pasuje (nie pasuje) do meczu kontrolnego, był zawodnik, którego w GieKSie już nie ma. Aleksandrowi Buksie skrócono wypożyczenie z Górnika i zawodnik poszedł dalej – do Polonii Warszawa. Nie pierwszy i nie ostatni raz okazało się, że to, co mówią kibice o piłkarzu – opierając się na swoich obserwacjach i opiniach – materializuje się w związku z danym zawodnikiem. Od początku wiedzieliśmy, że Olek to „odrzut” z Górnika, a nie realne wzmocnienie i raczej nic z tego nie będzie. To nic personalnego do zawodnika. Po prostu są piłkarze, którzy tym realnym wzmocnieniem są (później się sprawdzają lub zawodzą), a są tacy, gdzie jakaś metamorfoza na plus rozpatrywana jest raczej w kategorii wielkiego zaskoczenia.

Pojawiły się jednak też solidne wzmocnienia, przynajmniej tak się wydaje. Emana Markovića widziałem podczas meczu z Górnikiem i zaprezentował się bardzo przyzwoicie, strzelił bramkę, był aktywny. Cały czas czekamy na wejście do składu Jesse Boscha, który co prawda w GKS już zadebiutował, ale jeszcze nie wywarł żadnego piętna na grze zespołu. No i transfer niemal last minute – Ilja Szkurin i to wydaje się być wyjściowo kapitalne wzmocnienie. Co prawda w Legii zawodnik zawiódł i tam się go pozbyli – uważam zbyt pochopnie – ale przecież w Stali Mielec ten piłkarz wiązał krawaty. Choć marnował w warszawskim klubie sytuacje na potęgę (także w meczu w Katowicach), to przecież trafiał do siatki w finale Pucharu Polski, w superpucharze, na Nowej Bukowej mimo wszystko również, kiedy to aż uklęknął i schował twarz w dłoniach z ulgi po odblokowaniu i celebrował tym swoją radość.

Doszło też do jednego oczywistego wzmocnienia, które jest sytuacją nieoczywistą. Mianowicie, do GKS… nie trafił Tymoteusz Puchacz. Większości kibiców spadł kamień z serca. Nie wiemy, co do głowy przyszło trenerowi, że chciał mieć w drużynie tego hm… celebrytę. Można mówić o ambicji tego chłopaka, walorach czysto piłkarskich i na siłę unikać jak ognia tego, co sobą prezentuje… generalnie. Człowiek, który swoją „karierę” zbudował na farmazonie i JBL-ach, bo tak naprawdę nigdy się nie wyróżniał niczym poza szybkością. Wielu było w światowej piłce piłkarzy, którzy wydawali się wielkimi odkryciami, bo robili te efektowne sprinty. Tyle, że później okazywało się, że gdy przeciwnicy ich przeczytali, poza szybkością nie mieli nic do zaoferowania.

GieKSa potrzebuje piłkarzy, którzy są poważni i poważnie podchodzą do tego wszystkiego. Trzeba patrzeć na konteksty. To, że Afrykanie przyjeżdżają na Mundialu na mecze i wchodzą na stadion tańcząc i śpiewając to zupełnie inny kulturowo schemat niż w Europie. I tam to pasuje. Tutaj nie. Jeśli jeden piłkarz będzie traktował ten sport tylko jako głównie zabawę i taką czystą radość z życia, to w naszej kulturze to po prostu będzie wyraz braku profesjonalizmu. Nie będzie to „dostrojone” do całości. Nie zrozumcie mnie źle – nie mówię, że piłkarze mają się nie cieszyć z uprawiania tego sportu, nie czerpać radości z gry, ze zwycięstw, z tego, że być może mają najlepszą pracę świata. Mają się cieszyć, jak najbardziej. Tylko jest różnica pomiędzy tym cieszeniem się i utrzymywanie profesjonalizmu – nie tylko na boisku, ale także poza nim – a zwykłym… pajacowaniem.

Byli tacy pajacujący piłkarze, którzy dobrze się zapowiadali, mieli piłkarsko papiery może nawet na Złotą Piłkę, a skończyli na peryferiach futbolu. Pierwszy do głowy przychodzi taki Mario Balotelli, który przecież talent miał wybitny, ale rozmienił go na drobne swoimi głupotami typu puszczanie fajerwerków w łazience czy wjeżdżanie na teren więzienia dla kobiet.

Może Puszka aż tak spektakularnych ekscesów nie miał, ale te różne celebryckie historie z Julią Wieniawą, wypisywanie do Dody na Instagramie czy jakieś akcje z tym Slow Speedem, czy ja tak się zwie ten osioł (WTF?) to po prostu taka błazenada, że nie przystoi to piłkarzowi czy kandydatowi na piłkarza GieKSy. Wystarczy spojrzeć na takiego Arka Jędrycha, normalny spokojny facet i jako kapitan wzór. I zestawcie go w drużynie z Puszkinem… aaaaa, szkoda gadać. A dziw, że kiedyś grali razem.

W czasach, kiedy jeszcze nie gryzłem się w język (teraz jestem kilka lat dojrzalszy) napisałem zaraz po meczu z Bytovią:

Więc spadaj sobie Puczi „zapierdalać tak jak Kante” do Poznania, bo ostatnio pogwiazdorzyłeś i jeśli nie opanujesz sodówki, to nici z kariery.

Cóż… Przez te sześć lat na farmazonie wycisnął maxa. Szacun. To też jest umiejętność. Ale prawda gwiazdorzenia prędzej czy później wychodzi.

Puchacz był jedną z twarzy spadku do drugiej ligi. Ktoś powie, że Arkadiusz Jędrych i Adrian Błąd też byli. No byli – i nawet sam miałem zdanie, że z tymi zawodnikami wiele nie osiągniemy i powinni odejść. Ale zostali w GieKSie przez tyle lat i awansowali – do pierwszej ligi i do ekstraklasy. I jakkolwiek dalej uważam, że od czasu, kiedy na GieKSie się udzielam, czyli przez te 20 lat większość moich przewidywań się sprawdzała, to tutaj akurat nie. Co do Arka i Adriana mogę powiedzieć jedynie – sorry panowie, pomyliłem się.

Nie sądzę, że cokolwiek takiego mogłoby się przydarzyć przy Tymoteuszu. Choć mimo wszystko mu tego życzę, bo ciągle chłopak jest młody, ma 26 lat i jeśli rzeczywiście by się ogarnął, to coś jeszcze może w tę piłkę pograć. Nie na najwyższym poziomie, ale jakiś klub z ekstraklasy może go przygarnąć.

Podsumowując więc – bo już dajmy spokój Puchaczowi – to naprawdę świetna wiadomość, że do nas nie trafił. Nie wiem, co tam się podziało, czy GieKSę wyd… wymanewrował, ale sama ta historia z wysypaniem się jego transferu przecież do niego bardzo pasuje. Niech się kopie po czołach z Azerami, krzyżyk na drogę i obyśmy już nigdy więcej nie mieli pomysłów ściągania takich „gwiazdorów” do naszego klubu. Bądźmy poważni.

Napisałem wcześniej, że mecz z Górnikiem, sparing sparingiem… Niestety wydarzyła się rzecz, której najmniej byśmy chcieli. Aleksander Paluszek zerwał więzadła w kolanie i na wiele miesięcy z jego gry będą nici. Jak to dobrze ktoś napisał – szkoda, że zagrał z Radomiakiem, bo tylko narobił nadziei… To prawda, debiut zawodnika w katowickich barwach był bardzo obiecujący. Nie pozostaje nic innego, jak trzymać kciuki za zawodnika i życzyć szybkiego powrotu do zdrowia.

Niestety w związku z tym skomplikowała się nasza sytuacja w obronie. Nie pozyskaliśmy dodatkowego obrońcy i GieKSa będzie musiała rzeźbić w tym, co ma. Póki co nasza defensywa nie spisuje się dobrze w lidze, tracimy mnóstwo bramek, a ostatni mecz na zero z tyłu rozegraliśmy prawie pięć miesięcy temu. Jeśli chcemy się utrzymać i punktować w lidze, ten aspekt musi być poprawiony. Nie zawsze bowiem będziemy strzelać cztery gole, jak z Arką, i trzy – jak z Radomiakiem. Tak więc Arek Jędrych, Marten Kuusk, Lukas Klemenz i Alan Czerwiński będą musieli wziąć tę odpowiedzialność i praktycznie w tym kwartecie zamykają się nasze możliwości. Problem się pojawi, gdy przyjdą kartki czy nawet drobne urazy. Choć Bartek Jaroszek to fajny chłop, ratowanie się nim będzie aktem desperacji. Ale pozdro Bartek 😉

Jutro czeka nas starcie z Lechią Gdańsk. Wyjazdy, ach te nieszczęsne wyjazdy. Mamy z nimi potężny problem i to nie od dziś. Choć w tym roku katowiczanie wygrali przecież w Częstochowie, Wrocławiu czy Gdańsku właśnie, to seria czterech porażek z rzędu na wiosnę czy trzech w obecnym sezonie jest niepokojąca. Dodatkowo przyglądając się tym spotkaniom – w większości GKS nie miał czego szukać. Patrząc jeszcze na wiosnę, najlepszy był mecz z Motorem, ale pozostałe przegrane to była lipa. Teraz bardzo słabe występy w Łodzi i Zabrzu, niezły w Warszawie. To za mało. Trener na konferencji po Górniku mówił o tym, że możliwa jest jakaś zmiana, jeśli chodzi o delegacje. Na czym będzie ona polegać – zobaczymy.

Nadal wielkim problemem są też bramki tracące w końcówkach połów. Od tych pięciu miesięcy w dwunastu meczach GKS stracił trzynaście bramek w ostatnich pięciu minutach pierwszej lub drugiej połowy. I z Radomiakiem tak było, a gdyby sędzia uznał gola w końcówce meczu – mielibyśmy tego jeszcze więcej. Fatalna statystyka i ja naprawdę łapię się na tym, że marzę, żebyśmy w pierwszej połowie dociągnęli choćby do 0:0. W obecnym sezonie udało się to tylko raz – w pierwszej kolejce.

Lechia to nie będzie łatwy przeciwnik, ale nie jest to rywal nie do ogrania. Co prawda słynął z tego, że strzelał i tracił mnóstwo bramek, ale ostatnio się to trochę zmniejszyło. Bo ultrabezbarwnym i nudnym meczu Lechiści pokonali w derbach Arkę 1:0, a w Białymstoku przegrali 0:2. A wiemy, że wcześniej dostali oklep w Lubinie 2:6. Można więc tej ekipie strzelać bramki, zresztą GKS w ostatniej kolejce poprzedniego sezonu trafił w Gdańsku trzy razy, natomiast jak uruchomi się Bobcek z Wiunnykiem, to naprawdę trzeba się mieć na baczności i nasza obrona musi być zwarta i zwrotna.

Mecz z Radomiakiem był epicki. Pod kątem emocji to było jedno z najlepszych spotkań od wielu lat, niektórzy kibice musieli do siebie dochodzić po nim przez kilka dni. Dużo dało to jednak pozytywnej adrenaliny i nakręcania się na dalsze losy naszego zespołu.

Jednak kochani – Lechia jest dopiero jutro. Teraz i dzisiaj najważniejszy jest inny mecz GieKSy. Wszyscy o 18:00 trzymamy kciuki za dziewczyny w boju z Twente Enschede. Dajcie z siebie Dziołszki wszystko, żeby przed rewanżem mieć jak najlepszą sytuację wyjściową!

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Ilja Szkurin w GieKSie!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Ilja Szkurin został nowym zawodnikiem GKS Katowice. Napastnik będzie występować w klubie przez trzy kolejne sezony, a umowa zawiera opcję przedłużenia kontraktu. 26-letni Białorusin reprezentował do tej pory Legię Warszawa. 

Szkurin w przeszłości występował między innymi w CSKA Moskwa, Dynamo Kijów, Hapolel Petah Tikawa. Udane występy w tym ostatnim klubie zaowocowały transferem do Stali Mielec. W sezonie 2023/24 zdobył 16 bramek i został wicekrólem strzelców Ekstraklasy. W trakcie kolejnej kampanii, w lutym bieżącego roku, został kupiony przez Legię Warszawa. W ostatnim sezonie Ekstraklasy Szkurin wystąpił w 33 spotkaniach (20 w Stali Mielec i 13 w Legii Warszawa) i strzelił 7 bramek (odpowiednio: 5 i 2). Do tego dołożył dwa trafienia w Pucharze Polski dla Legii, w tym jedno w finale. W trwającym sezonie wystąpił w 9 meczach (3 Ekstraklasa, 4 Liga Europy, 1 Liga Konferencji i 1 Superpuchar Polski), w których zdobył jedną bramkę – w finale Superpucharu Polski, dając tym samym Legii kolejne trofeum. 

Życzymy powodzenia w naszych barwach!

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga