Dołącz do nas

Piłka nożna

[TEKST KIBICA] Piłkarski TOP strzelców GKS Katowice

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zbiorcza klasyfikacja strzelców GKS Katowice powstała w efekcie zsumowania wszystkich 2456 bramek uzyskanych we wszystkich oficjalnych rozgrywkach, w jakich brała udział drużyna w latach 1964-2019.

Złożyło się na to 1014 bramek zdobytych w ekstraklasie, 969 w 2. lidze, 81 w 3. lidze, 80 w 4. lidze, 256 bramek zdobytych w pucharach Polski, Ligi i Superpucharze oraz 56 w europejskich pucharach. Na listę strzelców wpisało się 277 piłkarzy GieKSy (w tym 23 obcokrajowców) oraz 54 pechowców z innych klubów. W sumie bramek samobójczych padło 56. Siedemnastu piłkarzy zdobywało gole tylko w meczach pucharowych. Warto tu wspomnieć Andrzeja Nikodema, który jedyną swoją bramkę w trójkolorowych barwach strzelił Bayerowi Leverkusen w 1/8 finału Pucharu UEFA.

Jubileuszową tysięczną bramkę zdobył Krzysztof Walczak, dwutysięczną Bartosz Iwan. Jeżeli chodzi o samą ekstraklasę, wg niektórych źródeł autorem tysięcznej bramki był Krzysztof Gajtkowski. Tak wynika z prostego zsumowania bramek z końcowych tabel ligowych, które jednak uwzględniają dopisane trzy walkowery. Tych dziewięciu bramek nikt nie strzelił, zatem licząc tylko realnie zdobyte bramki, tą tysięczną uzyskał Artur Andruszczak.

Jak porównać gole zdobyte na różnych szczeblach ligowych i pucharowych? Powstał pomysł wprowadzenia przelicznika punktowego, ale ostatecznie został porzucony, aby zapobiec zdominowaniu listy przez piłkarzy z najwyższej ligi. Może byłoby sprawiedliwiej, ale to nie ma być wirtualny ranking. Gol to gol, każdy był w swoim czasie ważny, takie mieliśmy rozgrywki i takich piłkarzy.

TOP 100

Przy równej liczbie zdobytych goli kolejność wyznacza większa liczba bramek strzelonych w wyższej lidze. Po nazwisku lata zdobycia pierwszej i ostatniej bramki.

6 goli

100. Jerzy Kapias 1984-1989

Tuż za nim Paweł Brożek i Dariusz Rzeźniczek. W sumie 14 piłkarzy zdobyło po 6 goli, ale tylko Kapias zdobył wszystkie w ekstraklasie.

7 goli

99. Rafał Zuga 2006

98. Arkadiusz Woźniak 2018- ciągle w grze

97. Mateusz Sroka 2006-2009

95-96. Janusz Dziedzic 2010-2011

Mateusz Zachara 2011-2012

94. Jacek Kowalczyk 2002-2012. Zdobywca ostatniej bramki dla GieKSy w europejskich pucharach.

93. Zbigniew Churas 1981-1983

92. Krzysztof Hetmański 1983-1987

90-91. Roman Kuta 1977-1979

Dawid Plizga 2004-2017. Jeden z wielu powrotów po latach, będzie ich jeszcze kilka.

89. Bogdan Pikuta 1996-1997

8 goli

88. Dawid Rogalski 2019. Na razie strzela na trzecim poziomie, ale liczymy na więcej.

87. Łukasz Wijas 2006-2010. Strzelał w 4, 3 i 2 lidze

86. Jacek Góralczyk 1971-1975. Ojciec dyrektora sportowego GieKSy strzelał w 2 lidze i w PP.

85. Jan Nilipiuk 1974-1975

84. Grzegorz Oberaj 1998-2000

83. Zbigniew Krzyżoś 1981-1985

82. Adam Ledwoń 1993-1997

80-81. Andrzej Lesiak 1986-1992

Grzegorz Pawłuszek 1995

79. Moussa Yahaya 2000-2003

9 goli

77-78. Henryk Loska 1976-1978

Mateusz Kamiński 2009-2018

76. Stanisław Grzywaczewski 1979-1982

75. Arkadiusz Szczygieł 1994-1997

10 goli

70-74. Adrian Napierała 2009-2013

Michał Zieliński 2010-2014

Tomasz Foszmańczyk 2016-2017

Wojciech Kędziora 2017-2018

69. Joachim Olszówka 1964-1965. Tak jak poprzednicy strzelał tylko w 2. lidze, ale ma na koncie 6 goli rundy jesiennej sezonu 1963/64 jeszcze w barwach Rapidu.

68. Artur Andruszczak 1998-2004

67. Piotr Prabucki 1990-1991

66. Tomasz Moskal 1997-1998

11 goli

65. Sławomir Duda 2013-2016

64. Andreja Prokić 2017-2018

63. Grzegorz Fonfara 2003-2014

62. Krzysztof Zając 1981-1985

61. Paweł Glück 1964-1970. W jesiennej rundzie sezonu 1963/64 zdobył 5 goli.

60. Bartosz Karwan 1994-2010

12 goli

59. Krzysztof Wołkowicz 2012-2016

58. Jan Glück 1969-1978. Lepszy od starszego brata Pawła o jedną bramkę w 2 lidze

57. Zbigniew Konkolewski 1979-1981

56. Henryk Górnik 1976-1981

55. Jerzy Wijas 1981-1989

54. Tomasz Moskała 2001

53. Ryszard Bożyczko 1978-1980

52. Grzegorz Borawski 1993-1996. Także gol w zweryfikowanym meczu pucharowym z Ruchem.

13 goli

51. Stanisław Gzil 1972-1973

50. Janusz Nawrocki 1986-1991

49. Gia Guruli 1991-1992. Pierwszy obcokrajowiec na liście strzelców GieKSy.

14 goli

48. Damian Sadowski 2006-2008

47. Mariusz Muszalik 1996-2003

46. Krzysztof Markowski 2004-2008. Strzelał w trzech najwyższych ligach i Pucharze Polski, dodatkowo jedna bramka w przerwanym meczu z Odrą Wodzisław.

15 goli

45. Gražvydas Mikulėnas 2000-2009

16 goli

44. Paweł Banaś 1972-1975

43. Deniss Rakels 2011-2013. Najskuteczniejszy obcokrajowiec, ale strzelał tylko na drugim poziomie.

42. Hubert Fait 1977-1979

41. Kazimierz Węgrzyn 1993-1996

17 goli

40. Szymon Pasko 2005-2007

39. Lechosław Olsza 1968-1978

38. Krzysztof Maciejewski 1991-1995. Bez goli w Pucharze Polski, ale skuteczny w pucharach europejskich.

18 goli

37. Stanisław Wróbel 2002-2004

36. Stanisław Zuzok 1966-1973

35. Adam Bała 1996-2002

34. Roman Szewczyk 1990-1993

19 goli

33. Piotr Kapusczyński 1974-1977

21 goli

32. Adrian Błąd 2017- Najwyższa pozycja piłkarza z obecnej kadry

30-31. Krzysztof Kaliciak 2007-2010

Bartosz Iwan 2008-2016

29. Marcin Bojarski 2000-2003

23 gole

28. Krzysztof Gajtkowski 2001-2004. Najskuteczniejszy w Pucharze Ligi – 4 bramki.

27. Wiktor Morcinek 1983-1989

26. Zdzisław Strojek 1989-1996. Bohater dwumeczu z Bordeaux

25. Adam Kucz 1992-199

24 gole

24. Józef Łuczak 1976-1986

23. Piotr Piekarczyk 1980-1990

26 goli

22. Robert Sierka 2002-2007. Jedyny piłkarz GieKSy, który zdobywał bramki na wszystkich czterech poziomach ligowych. Ma też swoją bramkę w PP.

21. Marian Janoszka 1993-1995

27 goli

20. Hubert Jaromin 2005-2008. Skuteczny zarówno w 4 jak i w 2 lidze.

29 goli

19. Krzysztof Rzeszutek 1980-1986

32 gole

18. Sebastian Gielza 2005-2008. Najskuteczniejszy w 4 lidze, strzelał także na 2 i 3 poziomie.

33 gole

17. Przemysław Pitry 2010-2014

16. Sławomir Wojciechowski 1995-1998

34 gole

15. Marek Świerczewski 1989-2002. Razem z bratem Piotrem – bramka z Leverkusen – dali GieKSie 39 goli.

36 goli

14. Eryk Anczok 1964-1972. Jesienią 1963 zdobył 8 bramek

37 goli

13. Andrzej Strzelczyk 1964-1971. Jesienią 1963 zdobył 9 bramek

38 goli

12. Marek Kubisz 1997-2006

40 goli

11. Dariusz Wolny 1991-1994

45 goli

10. Jerzy Nowok 1967-1977

9. Marek Biegun 1980-1989

47 goli

8. Mirosław Kubisztal 1984-1990. Trzeci strzelec ekstraklasy w historii GieKSy.

48 goli

7. Gerard Rother 1965-1974. Na koncie m.in. bramka strzelona Barcelonie na Camp Nou.

51 goli

6. Krzysztof Walczak 1988-1995. Wicekról strzelców ekstraklasy – 40 goli.

51 goli

5. Marek Koniarek 1984-1998. Najskuteczniejszy strzelec GieKSy w europejskich pucharach.

59 goli

4. Grzegorz Goncerz 2009-2017. Drugi na liście drugoligowców, niestety bez gola w ekstraklasie.

60 goli

3. Zygmunt Schmidt 1964-1973. Zdobył 17 goli w ekstraklasie, 41 w drugiej lidze i 2 w PP. Na koncie też 6 bramek z jesieni 1963/64. Jedyny zdobywca pięciu goli w jednym meczu.

87 goli

2. Eugeniusz Pluta 1968-1980. W ekstraklasie 19 goli plus jeden anulowany po przerwanym meczu z Górnikiem, 64 gole w drugiej lidzie, 4 w PP.

121 goli

1. Król jest tylko jeden. Jan Furtok 1980-1997. Zdobywca 85 bramek w ekstraklasie, 14 w drugiej lidze, 21 w Pucharze Polski i jednej w Pucharze UEFA.

zebrał i policzył Tosiek (obserwuj na Twitterze – klik)

Specjalne podziękowania dla autora Monografii Sekcji Piłkarskiej GKS-u Katowice Tomasza Pikula, bez którego prac nie powstałoby to zestawienie.



7 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

7 komentarzy

  1. Avatar photo

    WicioGieKSa

    16 lutego 2020 at 13:54

    Napierała ma na imię Adrian, nie Adam

  2. Avatar photo

    Tosiek

    16 lutego 2020 at 16:39

    Dzięki za wszelkie uwagi i poprawki.
    Tosiek

  3. Avatar photo

    KaTe

    17 lutego 2020 at 14:49

    Fajnie powspominać. Taki Prabucki na luzie wprowadziłby nas do drugiej (czyli obecnie pierwszej) ligi.

  4. Avatar photo

    Nerwus

    17 lutego 2020 at 20:27

    Ile bramek strzelił J.JOJKO ?

  5. Avatar photo

    Tosiek

    18 lutego 2020 at 09:46

    Jojko strzelił jedną w 1994 w meczu pucharowym z Inter Cardiff.
    Drugim bramkarzem ze strzelonym golem był Jacek Gorczyca w 2007, mecz w II lidze z ŁKS Łomża.

  6. Avatar photo

    Robson

    18 lutego 2020 at 19:43

    Fajna lektura. Super i dzięki

  7. Avatar photo

    Lizak

    19 lutego 2020 at 05:31

    Jojko strzelił karnego w finale PP na SŚ i w pucharach europejskich w meczu z Arisem.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Galeria Piłka nożna

Kurczaki odleciały z trzema punktami

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do drugiej fotorelacji z wczorajszego wieczoru. GieKSa przegrała z Piastem Gliwice 1:3.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Plagi gliwickie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

No i po raz kolejny potwierdziło się, jak dziwna bywa piłka. Przynajmniej jeśli przekładamy matematykę na boisko. I punkty oraz miejsca w tabeli. Matematycznie Piast nie miał prawa z nami wygrać, statystycznie niby też, choć patrząc na rachunek prawdopodobieństwa, kiedyś musieli to drugie zwycięstwo osiągnąć. Stało się i nikt w Katowicach nie jest z tego powodu zadowolony. Faktem jest, że Piast na to zwycięstwo zasłużył, choćby dlatego, że był bardziej zdeterminowany. Jednak czy był lepszy na tyle, aby dokonać takiej deklasacji?

Śmiem twierdzić, że jakby taki mecz powtórzyć, to wcale nie byłoby oczywiste, że goście znów by wygrali. Zwycięstwo odnieśli zasłużone, jednak splot różnego rodzaju okoliczności – tak nieszczęśliwych dla GKS, a fortunnych dla gliwiczan spowodował, że wykorzystując sposobność z zimną krwią, zainkasowali trzy punkty. Ale tę sposobność najpierw musieli mieć.

Zaczęło się od kontuzji Mateusza Kowalczyka. Zawodnik jeszcze próbował po obiciu okolic nerki pozostać na boisku, ale sam po chwili poprosił o zmianę. Kontuzja niepiłkarska, więc w tej chwili najważniejsze jest po prostu jego zdrowie i miejmy nadzieję, że ostatecznie nie będzie to nic poważnego. Potem w kilka minut katowiczanie stracili dwie bramki. Najpierw fatalnie zachowali się w obronie, bo Drapiński był kompletnie niepilnowany i wystarczyło mu tylko dołożyć stopę do piłki, aby pokonać Rafała Strączka. No a potem Lukas Klemenz też jakoś intuicyjnie chciał wybić piłkę, ale pokonał własnego bramkarza. Mieliśmy nadzieję na ten rzut karny, ale po analizie VAR sędzia Raczkowski podyktowaną jedenastkę anulował – słusznie, bo faulu nie było. I tak mieliśmy jeszcze szczęście, bo tych plag mogło być więcej – w początkowej fazie meczu na boisku opatrywany był Bartosz Nowak, interwencja medyczna była też przez chwilę potrzebna Wasylowi. Mimo wszystko za dużo tych nieszczęść, jak na jeden mecz.

Problem jest taki, że po pierwszej połowie, gdy GKS przegrywał 0:2 i nie miał nic do stracenia, myśleliśmy, że nasz zespół rzuci się na przeciwnika i wybije im z głowy myśl o punktach. Miało być tak, że goście będą żałowali, że te dwa gole strzelili. Nic takiego nie miało miejsca. Druga połowa była równie zła jak pierwsza albo nawet gorsza. GieKSa biła głową w mur, kompletnie nie potrafiąc zagrozić bramce Placha. Piast wyprowadzał kontry, z czego jedną wykorzystał i gliwicki Di Maria zamknął spotkanie. A mogło być jeszcze wyżej, bo nasz zespół tak się odkrył, że rekordowa porażka na Nowej Bukowej stawała się coraz bardziej realna. Bramka Lukasa Klemenza na koniec tylko dała drobną korektę na wyniku. Osobliwe jest to, że Lukas strzelił w tym meczu do właściwej i niewłaściwej siatki, jeszcze bardziej osobliwe, że powtórzył tego typu wyczyn Arkadiusza Jędrycha sprzed… dwóch meczów.

Trzeba przyznać, że Piast zagrał kapitalnie w defensywie. Zneutralizował nasz zespół kompletnie, dodatkowo nie bronił się jakoś bardzo głęboko, GKS skutecznie był wypychany, a wszelkie próby licznych prostopadłych podań ze strony piłkarzy Góraka kończyły się „sukcesem” Piasta. No i właśnie to mam na myśli, pisząc, że mecz mógł się potoczyć inaczej. Bo trzeba przyznać, że pomysł na mecz z podaniami za plecy – czy to długimi w powietrzu, czy bardziej po ziemi, wyglądał na całkiem niezły i nawet próby nie były najgorsze. Czujność obrońców Piasta była jednak na wysokim poziomie. Gdy już taka piłka przeszła, to albo Adam Zrelak został wzięty w kleszcze (sytuacja z odwołanym karnym), albo Ilja Szkurin był na spalonym po podaniu Wędrychowskiego (ale i tak Białorusin trafił w Placha).

Problem widzę inny. GieKSa chyba za bardzo postawił na tę kwestię czysto piłkarską. Chcieliśmy ten mecz wygrać umiejętnościami i kunsztem, a zabrakło walki wręcz. Piast tę „grę w piłkę” od początku meczu próbował nam wybić z głowy i zrobił to skutecznie. Nie mieliśmy więc – tak jak na wiosnę – łupanki, którą trudno było nazwać meczem piłkarskim. Mieliśmy GieKSę, która w piłkę chciała grać i Piasta, który był jednak dużo bardziej zdeterminowany do walki. Nie odbieram oczywiście Piastowi tego, że w kluczowych momentach też pokazał umiejętności, bo to jest oczywiste. Poziom agresji jednak zdecydowanie był po stronie zawodników Myśliwca i teraz to oni okazali się „zakapiorami”. Trochę to wyglądało tak, jak na szkolnym korytarzu, kiedy z klasowym łobuzem kujon chce rozmawiać na argumenty. I ma je sensowne, logiczne, tylko co z tego, skoro łobuz wyprowadził szybki cios i kujonowi tylko spadły okulary z nosa…

Ogólnie nie chcę jakoś specjalnie krytykować tego sposobu naszej gry, natomiast wygląda na to, że sztab trenerski się przeliczył, a przez to, że do przerwy było już 0:2, trudno było to skorygować. Osobiście chciałbym, żeby GKS dążył do gry w piłkę i generalnie nie będę o to miał pretensji. Czasem jednak być może trzeba postawić na proste i bardziej… prymitywne środki. To tak jak z tym rozgrywaniem od tyłu, kiedy różne drużyny nieraz tak bardzo chcą ten schemat utrzymywać, że czasem, zamiast po prostu wywalić piłkę w oczywistej sytuacji, klepią ją sobie trzy metry od bramki i za chwilę dostają gonga.

A już nie bawiąc się w porównania, metafory i piękne słowa. Piast po prostu od początku meczu zaczął dosłownie spuszczać wpierdol naszym piłkarzom, a ci nie potrafili odpowiedzieć tym samym. I też dlatego przegraliśmy. Z Koroną GieKSa potrafiła pójść na noże. W meczu derbowym – zupełnie nie.

Wracając do tematu bramek samobójczych – to niesłychane, że GKS ma ich w tym sezonie już pięć. I solidarni są ze sobą środkowi obrońcy, bo już każdy z nich ma po jednym takim trafieniu. Piątego samobója zaliczył Kowal w Łodzi. Wiadomo, że jest to często pech, ale skoro sytuacja się powtarza – to jest jakiś defekt, nad którym pewnie trzeba popracować. Jest to jakaś niefrasobliwość naszych zawodników, może czasami wręcz lekka niechlujność.

Nie ma co płakać. Już nie będę się rozpisywał na temat opinii niektórych kibiców, bo poświęciłem na to poprzednie felietony i… straciłem sporo nerwów. Teraz nawet nie czytałem (jeszcze) wielu komentarzy, ale jeśli natknąłem się po tej porażce znów na zdanie jednego ancymona, że mamy fatalnego trenera, fatalnych piłkarzy i zespół na co najwyżej pierwszą ligę, to wiem po prostu, że mam do czynienia z osobą niezbyt lotną. Tyle.

Sam nie wierzyłem, że możemy ten mecz przegrać. Nie sądziłem natomiast, że zwycięstwo będzie formalnością. A już na pewno nie spodziewałem się, że Piast nas tak rozjedzie. Ten mecz ostatecznie był fatalny. Nie wychodziło nam nic. Piastowi wyszło wszystko. Powtórzę – wykorzystali wszystkie swoje sposobności otwierające im drogę do zwycięstwa. To oni byli wyrachowani. Ale matrycą była agresja.

Październikowo-listopadowy piękny sen z serią czterech zwycięstw się skończył, przyszła szara jesienna rzeczywistość. Jednak dziś jest kolejny dzień, a wkrótce następne. GieKSa to nie jest drużyna perfekcyjna i jeszcze nie jest na tyle dobra, żeby takie mecze jak z Piastem zdecydowanie wygrywać. Absolutnie jednak nie jesteśmy tak słabi, żeby znów mówić, że zlecimy z hukiem z ekstraklasy. Mogliśmy stworzyć sobie ultra-komfortową sytuację przed końcem rundy jesiennej. Nie udało się. Nadal musimy punktować, żeby zadomowić się mocniej w środku tabeli.

Przed nami przerwa reprezentacyjna, a po niej piekielnie ciężkie spotkania. Tak jak pisałem, o punkty będzie niebywale trudno, ale musimy grać swoje. Może z większą różnorodnością środków, w zależności od rywala. Skoro jednak Piast wygrał z GKS, to dlaczego GieKSa ma nie móc wygrać z Jagiellonią? W tej lidze wszystko jest możliwe. I katowiczan stać na punktowanie nawet z Jagą, Pogonią i Rakowem.

Także GieKSiarze nie ma co się załamywać i wchodzić w jakieś smuty. Zostawmy to ludziom, dla których frustracja jest życiowym paliwem. Niech dla nas paliwem będzie nieustający optymizm – oparty na faktach i doświadczeniu. Doświadczeniu takim, że GieKSa jeszcze dopiero co potrafiła bardzo dobrze grać w piłkę, być lepsza od przeciwników i wygrywać mecz za meczem.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna kobiet

1/8 finału dla Katowic

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Trójkolorowe w chłodną i ponurą sobotę wygrały, po równie ponurym meczu, z Rekordem Bielsko-Biała 2:0 i awansowały do 1/8 Pucharu Polski.

Przed spotkaniem Karolina Koch odebrała pamiątkowe zdjęcie z rąk prezesa Sławomira Witka za pokonanie bariery 100 występów w roli trenerki naszej drużyny. Gratulujemy i jeszcze raz dziękujemy za wszystkie dotychczasowe sukcesy! Warto także wspomnieć, że kilka dni przed spotkaniem, swój kontrakt o trzy lata przedłużyła Nicola Brzęczek.

W 2. minucie Marcjanna Zawadzka musiała uznać wyższość Roksany Gulec, która wymanewrowała ją w pole i oddała strzał w kierunku dalszego słupka. Oliwia Macała niewiele mogłaby w tej sytuacji zrobić, gdyby po rykoszecie futbolówka nie zmieniła swojej trajektorii na górną część poprzeczki. Po trzecim rzucie rożnym dopiero udało się oddać rekordzistkom strzał, natomiast Agnieszka Glinka była bardzo daleka od trafienia choćby w okolice bramki. W 7. minucie niemal wyczyn Lukasa Klemenza z meczu z Piastem powtórzyła Patrycja Kozarzewska, na szczęście nie udało jej się aż tak dokładnie przymierzyć w kierunku swojej bramki. Pierwszą klarowną akcję dla GieKSy wykreowała Jagoda Cyraniak dalekim podaniem do Julii Włodarczyk, skrzydłowa po wymagającym sprincie zgrała do otoczonej przez rywalki Aleksandry Nieciąg i skończyło się na wymuszonej stracie. Kolejne minuty upłynęły obu drużynom w środku pola, mnóstwo było przepychanek i przerw w grze. W 26. minucie groźny strzał z pierwszej piłki oddała Patrycja Kozarzewska, a poprzedzone to było tradycyjnym pokazem zdolności dryblerskich Klaudii Maciążki na prawej flance i kąśliwą centrą Katarzyny Nowak. Kolejny kwadrans czekaliśmy na ciekawszą akcję, skonstruowaną bardzo nietypowo: Patricia Hmirova z poziomu murawy walczyła o piłkę, ostatecznie zagrywając ją na lewe skrzydło. Finalnie na prawej flance strzał oddała Dżesika Jaszek, choć znacząco przesadziła z siłą tego uderzenia. W 43. minucie doskonałe podanie Jagody Cyraniak za linię obrony zmarnowała Klaudia Maciążka złym przyjęciem, choć nie była to też łatwa piłka. Na zakończenie połowy obrończyni jeszcze sama spróbowała szczęścia z dystansu, jednak tego szczęścia jej nieco zabrakło.

Z przytupem drugą część gry rozpoczęła Julia Włodarczyk, jej centra była o milimetry od dotarcia do dobrze ustawionej Aleksandry Nieciąg. W 52. minucie wynik starcia otworzyła Nicola Brzęczek po dośrodkowaniu Klaudii Maciążki. Dobrą pracę na obrończyniach wykonała Dżesika Jaszek,  a wcześniej na obieg z Maciążką zagrała Patricia Hmirova. Kilka centymetrów od podwyższenia wyniku był duet wpisany już do protokołu meczowego, choć tym razem w odwróconych rolach: Włodarczyk wypuściła skrzydłem Brzęczek, ta zgrała na środek do Maciążki i piłka zatrzymała się na linii bramkowej po rykoszecie. Bliźniaczą akcję w 58. minucie, z pominięciem zgrania do środka, finalizowała sama Nicola Brzeczek, jednak zbyt długim prowadzeniem zmusiła się do sytuacyjnego i bardzo nieudanego strzału. W 63. minucie Dżesika Jaszek z Maciążką doskonale zagrały na jeden kontakt, ostatecznie jednak znów defensywa Rekordzistek zdołała zablokować zarówno dośrodkowanie Nieciąg, jak i strzał Włodarczyk. W 68. minucie doskonałe sytuacje miały Nicola Brzęczek oraz Aleksandra Nieciąg, jednak miały sporo pecha przy swoich próbach i nadal utrzymywał się wynik 1:0. W 74. minucie Klaudia Maciążka zeszła do środka boiska i choć jej podanie zostało zablokowane, to Dżesika Jaszek zdołała odzyskać posiadanie już w polu karnym i precyzyjnym strzałem przy słupku podwyższyła na 2:0. Wahadłowa powinna mieć na swoim koncie także asystę już chwilę później, jednak w zupełnie niezrozumiały sposób podała za plecy wszystkich swoich koleżanek spod linii końcowej. W 83. minucie jej podanie zakończyło się podobnym skutkiem, choć tym razem Hmirova zdołała zebrać wybitą piłkę i oddać strzał pełen fantazji. Dwie minuty później kolejną bramkę powinna mieć na swoim koncie Brzęczek, aż sama złapała się za głowę. Santa Vuskane udanie zastosowała skok pressingowy i wycofała do Włodarczyk, która przytomnie odnalazła wybiegającą w korytarz napastniczkę, a ta przelobowała golkiperkę, nie trafiając jednocześnie w szerokość bramki. W doliczonym czasie gry skrzydłowa zrozumiała gest Vuskane i posłała mocną piłkę za linię obrony, jednak te zamiary odgadnęła także Kinga Ptaszek i zatrzymała futbolówkę tuż przed głową Łotyszki.

GieKSa wygrała 2:0 i awansowała do 1/8 Pucharu Polski.

GKS Katowice – Rekord Bielsko-Biała 2:0 (0:0)
Bramki: Brzęczek (52), Jaszek (75).
GKS Katowice: Macała – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Dżesika Jaszek, Kozarzewska (82. Kalaberova), Hmirova, Włodarczyk – Maciążka, Nieciąg (77. Vuskane), Brzęczek (90. Langosz).
Rekord Bielsko-Biała: Ptaszek – Glinka, Dereń, Jendrzejczyk (82. Krysman), Niesłańczyk, Zgoda (67. Dębińska), Sowa, Janku, Gulec (67. Sikora), Katarzyna Jaszek (73. Conceicao), Bednarek (67. Długokęcka).
Kartki: Kozarzewska, Włodarczyk – Sowa.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga