Dołącz do nas

Piłka nożna

Rywal pod Lupą: Martin Baran

Avatar photo

Opublikowany

dnia

W tym tygodniu przyjrzymy się bliżej doświadczonemu słowackiemu obrońcy Znicza Pruszków – Martinowi Baranowi, znanemu z występów na boiskach Ekstraklasy w barwach Jagiellonii Białystok i Polonii Warszawa. Zawodnikowi, który podczas swojej kariery musiał zmagać się z wieloma przeciwnościami losu, zwłaszcza na samym jej początku, kiedy był bliski rezygnacji z dalszej gry w piłkę.

Martin Baran urodził się w Presovie, trzecim co do wielkości mieście na Słowacji i to tam stawiał swoje pierwsze piłkarskie kroki. Jest wychowankiem miejscowego klubu Tatran Presov, najstarszego słowackiego klubu, który powstał jeszcze w XIX wieku (1898 r.) W seniorskim zespole zadebiutował w wieku 20 lat. Jego premierowy mecz w Słowackiej ekstraklasie przypadł na spotkanie 1. kolejki sezonu 2008/09 w meczu wyjazdowym z Artmedią Petrzalka. Trener Tatrana Roman Pivarnik wystawił Barana w pierwszej jedenastce i dał mu rozegrać pełne 90 minut. Debiut dla młodego obrońcy niestety nie był do końca udany, ponieważ jego zespół przegrał po golu z rzutu karnego, straconym w końcówce spotkania. Martin Baran wystąpił potem w kolejnych dwóch spotkaniach ligowych z Rużomberokiem i Żiliną, ale klub jeszcze przed zamknięciem letniego okna transferowego zdecydował się wypożyczyć go do grającego na zapleczu ekstraklasy FK LAFC Lučenec.

Po spędzeniu rundy jesiennej na wypożyczeniu w drugiej lidze Baran wrócił do swojego macierzystego klubu i przekonał do siebie trenera, dzięki czemu wywalczył sobie miejsce w podstawowym składzie Tatrana. Jego dobra gra nie umknęła uwadze skautom z lig zagranicznych i po młodzieżowego reprezentanta Słowacji zgłosiła się turecka Kasimpasa. Klub znad Bosforu zdecydował się wyłożyć za obrońcę 250 tys. euro i transfer do świeżo upieczonego beniaminka tureckiej Superligi stał się faktem.

Tureckie piekło

Pierwsze miesiące w nowych barwach dla Martina Barana były bardzo optymistyczne. Słowak był na dobrej drodze, by stać się podstawowym obrońcą Kasimpasy. Podczas przygotowań do sezonu grał w praktycznie każdym meczu towarzyskim. Trener Besim Durmus po udanym okresie przygotowawczym wystawił go także w pierwszej jedenastce na inaugurację sezonu, którą Kasimpasa rozgrywała na wyjeździe z Bursasporem. Jego zespół przegrał ten mecz 1:2, ale ówczesny szkoleniowiec Kasimpasy nie stracił ani trochę zaufania do słowackiego defensora, wystawiając go od pierwszej minuty w kolejnych 4 spotkaniach. Wtedy nadszedł przełomowy moment i początek problemów Martina Barana na tureckiej ziemi. Zawodnik został powołany na mecze eliminacji do mistrzostw Europy U-21 i już na początku zgrupowania otrzymał wiadomość, że z klubu po 4 porażkach na starcie ligi zwolniony został trener Besim Durmus. Zastąpił go Yilmaz Vural, który od razu sprowadził do klubu kilku nowych zawodników. Pozycja Barana w drużynie automatycznie się zmieniła i po powrocie do klubu z przerwy na kadrę, wystąpił jedynie 6 minut w domowym meczu przeciwko Galatasaray. Później było już tylko gorzej. Obrońca został praktycznie całkowicie skreślony przez nowego trenera i miał ogromne problemy, by w ogóle załapać się do kadry meczowej. Z racji, że Kasimpasa nie posiadała drużyny rezerw zawodnik poza udziałem w treningach, do końca sezonu nie wystąpił w żadnym oficjalnym meczu. Zawodnik trafił więc od początku sezonu 10/11 na roczne wypożyczenie do rodzimego Tatrana Presov, gdzie w końcu mógł zacząć odbudowywać swoją formę. Po sezonie spędzonym na Słowacji zawodnik, mając wciąż ważny kontrakt z Kasimpasą, miał wrócić do Turcji. Menedżer piłkarza poinformował go jednak, że trener zespołu nie widzi go w swoich planach i zawodnik może zostać znów gdzieś wypożyczony. Baran pozostał więc na Słowacji i czekał na telefon z ofertą od swojego menedżera. Mijały tygodnie, a reprezentujący interesy piłkarza Karol Csonto w dalszym ciągu nie znalazł mu żadnego klubu, po czym… przestał się odzywać i odbierać telefonów od piłkarza. Baran postanowił więc wrócić do Kasimpasy, gdzie niestety usłyszał, że nie stawił się w klubie na początku okresu przygotowawczego i jego umowa z klubem przestała być ważna. Dodatkowo fakt, że okno transferowe zostało zamknięte, oznaczało dla Słowaka, co najmniej pół roku bez grania. W zimie zdesperowany Baran zdecydował wyjechać się na testy do Malezji, gdzie spodobał się trenerowi i dzieliły go już od podpisania kontraktu tylko formalności. Dokładniej to jedynie wysłanie certyfikatu piłkarza z Turcji. Nikt jednak takowego certyfikatu do Malezji nie wysłał i po zamknięciu okna transferowego stało się jasne, że Martin Baran kolejne pół rok pozostanie bez klubu.

Jednak nie koniec…

Blokowanie zawodnika przez turecki klub wpłynęło na niego destrukcyjnie i Baran postanowił skończyć z grą w piłkę. Twierdził, że jeżeli stracił już rok, a Turcy w dalszym ciągu nie chcą oddać jego certyfikatu, dalsze kontynuowanie kariery nie ma najmniejszego sensu. Wtedy niespodziewanie pojawiła się iskierka nadziei. Okazało się, że Turcy nie wysyłając do Malezji jego certyfikatu, udowodnili, że w dalszym ciągiem jest on prawnie zawodnikiem Kasimpasy. Zawodnik całą sprawę skierował do FIFA, żądając wypłacenia pieniędzy za półtora roku kontraktu, który jednak okazał się ciągle ważny.

Zawodnik postanowił dać sobie ostatnią szansę i zaczął przygotowywać się indywidualnie. Wtedy skontaktował się z nim jego kolega Juraj Balaz, ówczesny piłkarz Polonii Bytom, która na mus szukała środkowego obrońcy. Martin Baran mówił później w wywiadach, że była to dla niego ostatnia szansa. Twierdził, że jeżeli wtedy nie udałoby mu się związać z klubem ze Śląska, zakończyłby swoją przygodę z piłką i poszedł do normalnej pracy. Na szczęście Baran szybko przekonał do siebie trenera Polonii Bytom i pozostało znów tylko i aż czekać na papiery z Turcji. Tym razem udało się go uzyskać, ale pojawił się inny problem… Na klubie z Bytomia ciążył zakaz transferowy, ale na szczęście na tydzień przed zamknięciem okienka transferowego PZPN czasowo go uchylił i Martin Baran w końcu mógł wrócić do piki na poważnie.

Gdyby nie tureckie perypetie kariera zawodnika mogłaby się potoczyć zupełnie inaczej, bo Martin Baran był jednym z najlepiej zapowiadających się obrońców na Słowacji na przełomie pierwszej i drugiej dekady XXI wieku.

Występy przeciwko GieKSie

Martin Baran w trakcie swojej dotychczasowej kariery miał możliwość pięciokrotnego rywalizowania z GieKSą. Nie były to zbyt udane konfrontacje dla słowackiego defensora, bo tylko raz zdarzyło mu się wyjść z nich zwycięsko. Mowa oczywiście o ostatnim takim spotkaniu, kiedy na inaugurację aktualnie trwającego sezonu udało mu się ze Zniczem Pruszków, wywieźć trzy punkty z Bukowej. Co ciekawe w żadnym ze spotkań rozgrywanych przeciwko GKS-owi, zespołom Barana nie udało się zachować czystego konta. Za każdym razem GieKSa znajdowała receptę na rozmontowanie bloku defensywnego, w którym znajdował się Słowak. Nie mamy oczywiście nic przeciwko, jeśli ta statystyka będzie miała swoją kontynuację już w niedzielę.

Wszystkie mecze Barana przeciwko GieKSie:

2011/12
GKS Katowice – Polonia Bytom 2:0 (grał 90 minut)

2012/13
GKS Katowice – Polonia Bytom 4:2 (grał 23 minuty)

2016/17
Podbeskidzie Bielsko-Biała – GKS Katowice 0:2 (grał 90 minut)

2017/18
GKS Katowice – Odra Opole 1:1 (grał 90 minut)

2019/20
GKS Katowice – Znicz Pruszków 1:3 (grał 90 minut + żółta kartka)

Bilans: 1 wygrana, 1 remis, 3 porażki – 383 minuty i żółta kartka

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

GKS Katowice – Odra Opole Live

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

13.04.2023 Katowice

GKS Katowice – Odra Opole 1:3 (0:1)

Bramki: Jaroszek (55)Piroch (26), Continella (74), Sarmiento (76)

GKS Katowice: Kudła – Wasielewski, Jaroszek, Jędrych, Repka, Rogala– Błąd (86. Ćwielong), Kozubal, Shibata (77. Mak), Marzec (86. Pietrzyk) – Bergier

Odra Opole: Haluch – Szrek, Piroch, Spychała, Kamiński M. – Kamiński W. (59. Continella), Niziołek, Galan, Antczak (78. Surzyn), Hebel (59. Sarmiento) – Czapliński

Żółte kartki: Marzec, Kozubal, Mak – W. Kamiński, Antczak, Continella, Czapliński

Sędzia: Piotr Urban (Warszawa)

Widzów: 5467

 

     

    Kontynuuj czytanie

    Kibice

    Zbiórka na nagłośnienie

    Avatar photo

    Opublikowany

    dnia

    Przez

    Zaraz po meczu z Lechią Gdańsk ruszyła kibicowska zbiórka na nagłośnienie. Nim zdążyliśmy Wam o tym napisać na stronie, to osiągnięto już dwa progi (6400 i 8000 złotych) i obecnie trwa zapełnianie ostatniego – 10000 złotych.

    Zbiórka została założona na portalu zrzutka, a wpłat można dokonywać tutaj, do czego gorąco zachęcamy. Trybuny na Bukowej i Satelicie oraz na kibicowskich wyjazdach będą prezentować się tak, jak o to sami zadbamy. Nikt inny za nas tego nie zrobi. Poniżej wklejamy informację od organizatorów:

    GieKSiarze!

    W ostatnim czasie nasze nagłośnienie było mocno eksploatowane (Bukowa, Satelita, wyjazdy) i niestety nie działa tak, jak powinno, dlatego postanowiliśmy założyć zbiórkę na zakup nowego nagłośnienia.

    Liczymy na Wasze wsparcie, bo to jedna z tych rzeczy, która w prosty sposób przekłada się na jakość naszego dopingu.

    #całaGIEKSArazem

    Edytowano 9.04.2024:

    Dziękujemy Wam za tak szybkie zebranie 6400 złotych. Z racji tego, że zrzutka będzie aktywna do 6 maja, to zmieniamy cel na 8000 złotych. Kupimy po prostu lepsze nagłośnienie, dokupimy czwarty głośnik i pozostałe akcesoria (np. megafony, bęben) wpływające na poprawę jakości dopingu.

    Edytowano 11.04.2024:

    Dziękujemy za tak szybkie osiągnięcie celu numer dwa i zmieniamy cel na ostatni poziom – 10 tys. złotych. Pozwoli to nam kupić jeszcze lepszy sprzęt, a nadwyżkę zainwestujemy w kibicowskie upiększenie ligowych spotkań 😉

    Kontynuuj czytanie

    Piłka nożna

    Odra Opole zakończyła serię GieKSy

    Avatar photo

    Opublikowany

    dnia

    Przez

    Kolejne spotkanie GieKSa rozgrywała przy Bukowej, tym razem w Katowicach zjawiła się Odra Opole. Mecz przy akompaniamencie głośnego dopingu rozpoczął się o godzinie 15:00.

    Rafa Górak musiał dokonać dwóch zmian w swojej żelaznej wiosennej jedenastce. Kontuzjowanego Komora zastąpił Jaroszek, natomiast za pauzującego Kuuska pojawił się Shibata, który rozpoczął  mecz na pozycji 6, a Repka został przesunięty na stopera. Mecz od pierwszych minut nie porywał, w jednej z pierwszych akcji ucierpiał zawodnik Odry, który dłuższą chwilę był opatrywany na murawie. Co ważne każde wyjście z piłką z własnej połowy bardzo mocno ożywiało trybuny, które wierzyły, że są w stanie wpłynąć na zespół głośnym dopingiem. Pierwszy groźny strzał oddali Trójkolorowi, po rzucie rożnym głową strzelił Repka, ale prosto w bramkarza, który pewnie złapał piłkę. Arbiter po chwili użył gwizdka i wskazał na przewinienie zawodnika gospodarzy. Było to pierwsze ostrzeżenie dla Halucha. W kolejnej akcji ponownie uderzył Repka zza pola karnego, ale nad bramką. W 18. minucie groźną stratę zanotował ten sam zawodnik na lewej stronie. Po szybkiej kontrze opolanie oddali strzał, ale piłka powędrowała daleko od bramki Kudły. W 26. minucie Odra przerwała passę 12 bramek z rzędu katowiczan. Po wrzuceniu piłkę w polu karnym i zamieszaniu najbardziej zorientowany był Piroch, który wpakował piłkę w okienko bramki. GieKSa dalej starał się grać swoje. W 33. minucie ładną dla oka kombinacyjną akcję na strzał zamienił Bergier, jednak ponownie w tym spotkaniu zabrakło precyzji. Odra miała w dalszej fazie dwa groźne strzały – z jednym Kudła spokojnie sobie poradził, ale drugi wypluł przed siebie, jednak naprawił błąd, wyjmując piłkę spod nóg nabiegającego rywala. W doliczonym czasie świetną akcję na lewej stronie rozegrali katowiczanie, ale ostatecznie podanie Rogali na niecelny strzał zamienił Błąd, a był już blisko bramki rywala.

    Drugą połowę rozpoczęli ci sami zawodnicy z obu stron, trenerzy spokojnie podeszli w przerwie do korygowania swojego planu na to spotkanie. Po rzucie rożnym groźnie uderzył z ostrego kąta Repka, ale piłka nieznacznie minęła przeciwny słupek bramki. GieKSa starała się atakować, ale korzystając z prowadzenia regularnie i dość często kradli czas goście, leżąc na murawie po starciach. W 52. minucie Wasielewski doszedł do piłki na prawej stronie i dośrodkował spod końcowej linii, piłka przelobowała bramkarza, ale nie wpadła do siatki mimo dobrej rotacji. W 56. minucie po ogromnym zamieszaniu w polu karnym tym razem GieKSa zdobyła bramkę, piłka wręcz spadła pod nogi Jaroszka, a ten wpakował piłkę do siatki. Odra w drugiej połowie raczej nie zatrudniała Kudły, to katowiczanie mieli częściej piłkę pod nogą i raz po raz próbowali sforsować dobrze dysponowaną w tym dniu obronę gości. W 74. minucie po odbiorze na własnej połowie Kozubalowi piłki w dość agresywny sposób Odra wyprowadziła ten jeden atak w drugiej połowie, który doskonałym, technicznym strzałem zza pola karnego zamienił na bramkę Continella. Dwie minuty później po zagraniu na wolne pole sytuację sam na sam z ostrego kąta wykorzystał Sarmiento. Kudła popełnił błąd, był bardzo niezdecydowany przy wyjściu do piłki. Na Bukowej zapadła konsternacja po tych dwóch szybkich, mocnych ciosach. W 83. minucie Błąd, chcąc uspokoić grę, zagrał do Kudły tak, że piłka po koźle przelobowała naszego bramkarza, ale szczęśliwie nie leciała w światło bramki. Zamieszanie we własnym polu karnym w 88. minucie cudem wybronili gospodarze, których każda minuta oddalała od odrobienia dwubramkowej straty. Do końca doliczonego czasu gry żaden z zespołów nie stworzył okazji. Świetna seria GieKSy dobiegła końca.

    13.04.2023, Katowice
    GKS Katowice – Odra Opole 1:3 (0:1)
    Bramki: Jaroszek (56)Piroch (26), Continella (74), Sarmiento (76).
    GKS Katowice: Kudła – Wasielewski, Jaroszek, Jędrych, Repka, Rogala – Błąd (87. Ćwielong), Kozubal, Shibata (77. Mak), Marzec (87. Pietrzyk) – Bergier.
    Odra Opole: Haluch – Szrek, Piroch, Spychała, Kamiński M. – Kamiński W. (59. Continella), Niziołek, Galan, Antczak (78. Surzyn), Hebel (59. Sarmiento) – Czapliński.
    Żółte kartki: Marzec, Kozubal, Mak – W. Kamiński, Antczak, Continella, Czapliński.
    Sędzia: Piotr Urban (Warszawa).
    Widzów: 5467.

    Kontynuuj czytanie

    Zobacz również

    Made with by Cysiu & Stęga