Post scriptum do (nie)gościnnej Stali
Licznik odwiedzin: 1009Rzeszów był ostatnim wyjazdem w tym roku kalendarzowym, mieliśmy kilka przygód, śmiesznych sytuacji i zabawnych komentarzy. Zapraszam do ostatniego w tym roku „Post scriptum”.
- Mecz w Rzeszowie był o idealnej porze, niedziela 12:15. Mimo tego mieliśmy duży problem zebrać ekipę wyjazdową, finalnie pojechałem ja i Mayek.
- Cała trasa jest w dzień wolny do przejechania idealna, bo to w większości jazda autostradą A4.
- Przybyliśmy na stadion ponad godzinę przed meczem.
- Przyjęcie na bramie było wzorowe, kultura pomoc, podpowiedzi, gościnność.
- Mieliśmy 50/50 na przejechanie dobrą drogą za trybuną i wybraliśmy na szczęście dobrze.
- Zauważyliśmy, że obserwator nie był obecny, ponieważ na parkingu jego miejsce było puste.
- Nie ładnie tak się spóźniać, Pan Boniek nie byłby zadowolony.
- Miałem przez chwilę myśl, żeby zaparkować tam i wejść na białym koniu jako obserwator, ale byłem z Maykiem, a on jest zbyt porządny, żeby takie głupoty robić.
- Podeszliśmy do Pana ochroniarza kolejnego z zapytaniem: „gdzie dalej?”, ponieważ była tylko jedna strzałka „media” po schodach na trybuny.
- Okazało się, że nie ma dalej żadnej informacji, co i jak i wszystko odbywa się na zasadzie: HULAJ DUSZA PO STADIONIE.
- W zasadzie po trybunie – nic w tym złego, gdyby nie to, że usiedliśmy na miejscu młyna miejscowych.
- Dowiedzieliśmy się o tym w przerwie, przeglądając wpisy i wlepki w okolicy miejsca.
- Przyznam, że poczułem się nieswojo, widząc tam wlepki kibiców drużyny noszących dumnie niebieski kolor.
- Na szczęście wlepka wyblakła, przez co moje oczy przeżyły w spokoju ten kontakt z bliskim nam rywalem.
- W przerwie musiałem pilnie zlokalizować toaletę, okazało się, że jedna jest otwarta na samym dole.
- Spotkałem tam 15-20 kibiców Stali, którzy tam się dogrzewali w przerwie.
- Zostałem tak bardzo zweryfikowany wzrokiem, że stwierdziłem, że nie będę wchodził między przysłowiowego chłopa a pisuar.
- Tak duża sypiąca się trybuna ma w sobie wiele zakamarków.
- Wracając do samej pracy, oprócz tego, że siadamy dowolnie, to nie mieliśmy prądu, ani na czym postawić komputera.
- Było to bardzo przykre, bo było dość zimno, a ostatnio pomagała nam mocno elektryczna farelka.
- Były również mocne obawy o rozładowanie sprzętu, jednak przy tak niskich temperaturach baterie w komputerach zawodzą.
- Na szczęście jakoś wszystko zadziałało.
- Tym razem podjęliśmy decyzję, będąc we dwóch, że zrobimy live, relację plus nieco okrojoną galerię.
- Stąd relacja i galeria wpadła z minimalnym opóźnieniem, ale mam nadzieję, że to nam wybaczycie, bo dogrzewaliśmy ręce kolejne 30 minut w aucie po meczu 😀
- Na samym meczu również kilkukrotnie zdarzyło nam się krzyknąć głośno czy zdenerwować.
- Na szczęście tym razem to nie my w Rzeszowie rzucaliśmy termosem 🙂
- Po zakończeniu meczu nasi zawodnicy nie cieszyli się ostentacyjnie na środku boiska jak Chojnice u nas.
- Klasę i szacunek trzeba mieć jednak niezależnie od wyniku.
- Dobre zakończenie rundy, więc bardzo dobre humory na powrocie.
- Ja zdecydowałem się na klasyczne objedzenie wygranej w McDonaldzie.
- Mayek postawił na przygotowane przez siebie danie dietetyczne.
- Jak to mówią, o formę trzeba dbać.
- Także na podsumowanie podsumowania: ostatni mecz w tym roku opisywał dla Was niezastąpiony Mr Olympia oraz Pan Redaktor Toczmek.
P.S. do P.S. Mayek zrobił w końcu sam galerię, wiedziałem, że da radę!
Shellu co sie z Toba stalo?? Straciles wiare w Giekse ze nie jezdzisz juz na mecze?? Nie dodajesz zadnych newsow? Napisz chociaz jakies podsumowanie tej rundy bo zawsze fajnie sie czytalo twoje felietony 😉 no i jesli naprawde straciles wiare to mam nadzieje ze ja szybko odzyskasz i wrocisz na gieksa.pl 😉