Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna Prasówka Siatkówka

Multisekcyjny przegląd mass mediów: GieKSa ograła beniaminka z Rybnika

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów, które obejmują informacje z ubiegłego tygodnia dotyczące sekcji piłki nożnej, siatkówki i hokeja na lodzie GieKSy.

Piłkarki, w drugiej kolejce rozgrywek ekstraligi kobiet wygrały u siebie z beniaminkiem ROW Rybnik 3:0 (2:0). Piłkarze, w sobotę rozegrali jedyny sparing (test-mecz z rezerwami Górnika został odwołany) przed rozpoczęciem sezonu, wygrywając 5:1 (2:1) z GKS-em Jastrzębie.

Siatkarze i hokeiści również rozgrywają mecze sparingowe w ramach przygotowań do rozgrywek w sezonie 2020/21: siatkarze przegrali dwa mecze z Aluron CMC Warta Zawiercie 0:4 oraz 1:2, hokeiści wygrali z GKS-em Tychy 2:1.

 

PIŁKA NOŻNA

sportdziennik.com – Środkowy obrońca dołączył do GieKSy

Michał Kołodziejski, 27-letni środkowy obrońca podpisał kontrakt GKS-em Katowice na dwa lata..

[…] Do klubu trafił z imiennika GKS-u, ale z Bełchatowa. W minionym sezonie zagrał w 19 meczach. W swojej karierze reprezentował m.in. barwy Elany Toruń, GKS-u Tychy, czy Ruchu Chorzów.

 

Urynowicz i Wojciechowski na dłużej w GKS-ie

[…] Marcin Urynowicz podpisał z GKS-em Katowice roczną umowę z opcją przedłużenia. 24-letni pomocnik w minionym sezonie był ważnym piłkarzem GKS-u. Rozegrał 24 mecze, w których zdobył trzy gole.

Z kolei Wojciechowski został wypożyczony na kolejny sezon z LKS-u Goczałkowice-Zdrój. Władze GieKSy zapewniły sobie opcję pierwokupu 20-letniego obrońcy.

 

Dzień pięknych bramek

GKS Katowice rozbił imiennika z Jastrzębia w zamkniętym dla publiczności meczu kontrolnym przy Bukowej.

– Za nami bardzo ciężki tydzień treningów i na pewno musi znaleźć to odbicie na naszych zawodnikach – powiedział jeszcze przed sparingiem z GKS-em Katowice Paweł Ściebura, trener GKS-u Jastrzębie.

W sobotę w grze kontrolnej przy ul. Bukowej – pierwszoligowiec zebrał od występującego poziom niżej zespołu cięgi. Zespół Rafała Góraka dużo lepiej wyglądał pod względem fizycznym i na efekty nie trzeba było czekać. Warto jednak zaznaczyć, że gole dla „GieKSy” wynikały z ewidentnych błędów jastrzębskich obrońców i wyjątkowej precyzji graczy katowickich przy strzałach z dystansu.

W taki właśnie sposób gospodarze objęli prowadzenie, goście źle wybili piłkę i Michał Gałecki pokonał Grzegorza Drazika. Niedługo potem katowiczanie wywiedli w pole defensywę rywala i Filip Kozłowski z bliska wpisał się na listę strzelców.

Po ładnym podaniu Farida Alego i przytomnym zachowaniu Daniela Rumina jastrzębianie strzelili kontaktowego gola pod koniec pierwszej połowy, ale ostatni kwadrans meczu należał do miejscowych. Strzałem z ponad 20 metrów popisał się Szwedzik, piłka nim wpadła do bramki musnęła poprzeczkę. Leonid Otczenaszenko był bez szans, podobnie 10 minut później. Z ok. 25 metrów strzałem w okienko popisał się Bartosz Jaroszek.

Przypomnijmy, że w zeszłym tygodniu zawodnik ten rozwiązał kontrakt z… GKS-m Jastrzębie, a w sobotę przed sparingiem podpisał dwuletnią umowę, z opcją przedłużenia, z GKS-em Katowice. Strzelanie zakończył Szwedzik, który w 88 minucie spotkania z bliska wepchnął piłkę do siatki.

 

2×45.info – Raport II liga: Bytovia i Chojniczanka tracą najlepszych strzelców. Liszka i Adamek w Wigrach. Szereg wzmocnień w Olimpii

[…] Kolejne ruchy kadrowe w GKS-ie Katowice. Do klubu trafił Michał Kołodziejski z GKS-u Bełchatów (19 spotkań). Związał się ze śląskim klubem dwuletnim kontraktem. Taką samą umowę parafował Bartosz Jaroszek (GKS 1962 Jastrzębie, 28 meczów, dwie bramki).

Do Bełchatowa przeniósł się natomiast Łukasz Wroński. W poprzednim sezonie – w GKS-ie – zanotował 21 spotkań i zdobył jedną bramkę.

Stratą będzie też odejście Dawida Rogalskiego, który podpisał umowę z Resovią. Przez ostatni rok rozegrał 25 meczów i strzelił 10 goli.

Kontrakty na najbliższy sezon przedłużyli Radej Dejmek, Marcin Urynowicz i Arkadiusz Woźniak. Kolejny rok – na zasadzie wypożyczenia – spędzą też w GKS-ie, Bartosz Mrozek z Lecha Poznań i Zbigniew Wojciechowski z LKS-u Goczałkowice-Zdrój.

 

tylkokobiecyfutbol.pl – GieKSa ograła beniaminka z Rybnika

W pierwszy w tym sezonie piłkarki GieKSy zagrały przed własną publicznością i nie zawiodły. Pokonały aż 3:0 beniaminka z Rybnika.

To gospodynie od pierwszych minut przejęły prowadzenie gry, ROW nastawił się na kontrataki. Już w pierwszych minutach świetną okazję miała do Maciążka, lecz górą była jeszcze Dulak. GieKSa dominowała, miała okazję lepsze i gorsze, lecz worek z bramkami rozwiązał się dopiero 29. minucie. Wtedy to po znakomitym prostopadłym podaniu Parczewskiej wynik spotkania otworzyła Kozak. Osiem minut później było już 2:0, kiedy to po akcji lewym skrzydłem debiutancką bramkę w Ekstralidze zdobyła Maciążka. GieKSa w pełni kontrolowała grę.

Po zmianie stron ROW ruszył do ataku, nie mając nic do stracenia. Miał swoje okazje, lecz w dobrej formie była też defensywa gospodyń. GieKSa dalej atakowała, szalał szczególnie duet Kozak – Maciążka. ROW grał głównie długie piłki na silną Hagan, lecz bez bramkowych korzyści. Nie wykorzystane okazje się zemściły. W 80. minucie po podaniu Kozak wynik ustaliła strzelając swoją drugą bramkę w meczu Klaudia Maciążka. ROW szukał potem bramki honorowej bramki, lecz w bramce gospodyń na miejscu była Klimek.

 

dziennikzachodni.pl – GKS Katowice – ROW Rybnik 3:0

[…] Piłkarki GKS Katowice pokonały ROW Rybnik 3:0 (2:0). Dla zespołu Witolda Zająca to pierwsza wygrana w tym sezonie – w inauguracyjnej kolejce katowiczanki zremisowały z Medykiem Konin, natomiast dla beniaminka Ekstraligi druga porażka.

Gospodynie miały przewagę od początku spotkania, ale wynik meczu otworzyła dopiero po pół godzinie gry Kinga Kozak, która otrzymała otwierające prostopadłe podanie od Kasandry Parczewskiej.

Dwa kolejne trafienia – pierwsze w Ekstralidze- były autorstwa Klaudii Maciążki. ROW najlepszą okazję miał w doliczonym czasie gry. ale w sytuacji sama na samą lepsza była bramkarka GKS.

 

SIATKÓWKA

siatka.org – Zawiercianie górą w sparingu z GKS-em Katowice

Sztaby szkoleniowe Aluronu CMC Warta Zawiercie i GKS-u Katowice umówiły się na rozegranie dwóch meczów kontrolnych. Pierwszy z nich odbył się w piątkowe popołudnie w Zawierciu. Rozegrano w sumie cztery sety i w każdym z nich triumfowali żółto-zieloni.

[…] Sparing rozpoczął się od zepsutej zagrywki Kwasowskiego i pierwszy punkt powędrował na konto gospodarzy. Skuteczny atak z krótkiej wyprowadził Patryk Czarnowski (5:3), ale za chwilę w kontrze ze środka zaprezentował się Jan Nowakowski (5:4). Na pierwsze trzypunktowe prowadzenie zawiercianie wyszli dzięki asowi serwisowemu Pawła Halaby (11:8). Autowa kiwka Kwasowskiego dała gospodarzom prowadzenie 13:9, ale później GKS zaczął odrabiać straty. Po ataku Wiktora Musiała katowiczanie tracili już tylko jeden punkt, a trener Aluronu CMC Warta poprosił o czas. Po raz pierwszy GKS uzyskał prowadzenie po wygranej walce na siatce w wykonaniu Nowakowskiego. W końcówce jednak zawiercianie odzyskali kontrolę nad przebiegiem gry i ostatecznie triumfowali 25:21.

Na początku drugiej partii zespoły grały punkt za punkt. Autowy atak Nowakowskiego dał dwupunktowe prowadzenie Aluronowi CMC Warta Zawiercie (12:10). Gdy Wiktor Musiał skutecznie obił blok rywali, mieliśmy remis 14:14. Dwa kolejne punkty również powędrowały na konto siatkarzy z Katowic i trener Igor Kolaković poprosił o przerwę. Świetny atak Grzegorza Boćka z prawego skrzydła doprowadził do remisu 18:18. Atakujący ekipy z Zawiercia zaprezentował również mocną zagrywkę i asem serwisowym zwiększył prowadzenie swojego zespołu do dwóch punktów (22:20). Ostatni punkt w tym secie zawiercianie zdobyli po nieudanej akcji Nowakowskiego (25:21).

W trzecim secie zawiercianie wyszli na prowadzenie 5:3 po ataku Piotra Orczyka i bardzo szybko przejęli kontrolę nad przebiegiem gry. Skuteczny atak Marcina Kani dał im przewagę 11:7, a po autowym ataku Musiała było już 13:9. O czas poprosił trener Grzegorz Słaby. Katowiczanie popełniali więcej błędów od rywali, a po jednym z nich Aluron CMC prowadził już 15:9. Gospodarze zdecydowanie zdominowali swoich rywali. Atak Malinowskiego po skosie powiększył przewagę do siedmiu punktów (17:10). Ostatecznie set zakończył się wygraną zawiercian 25:15.

Zgodnie z ustaleniami trenerów obu ekip rozegrano dodatkowy, czwarty set. Od początku lepiej radzili sobie zawiercianie. Po świetnej zagrywce Patryka Niemca prowadzili 8:4 i o czas poprosił szkoleniowiec GKS-u Katowice. Wiktor Musiał próbował nadrobić straty swojego zespołu, jednak błędy na zagrywce nie ułatwiały mu zadania. Udany blok zawiercian dał im prowadzenie 19:15. Rywale jednak nie odpuszczali i krok po kroku odrabiali punkty. Przy stanie 19:18 dla Aluronu o czas poprosił trener Kolaković. Atak Musiała doprowadził do remisu 19:19. W końcówce oba zespoły zaprezentowały zaciętą walkę, nie brakowało efektownych obron. Ostatecznie jednak ekipa z Zawiercia nie oddała rywalom ani jednego seta. Czwarta partia zakończyła się po zepsutym ataku Musiała.

Aluron CMC Warta Zawiercie – GKS Katowice 4:0 (25:21, 25:21, 25:15, 25:22)

 

Drugi sparing również dla Aluronu CMC Warta Zawiercie

W sobotę, tym razem w katowickiej hali w Szopienicach, spotkały się Aluron CMC Warta Zawiercie i GKS Katowice. Przypomnijmy, że w pierwszym sparingu lepsi okazali się zawiercianie. Tym razem podopieczni Igora Kolakovica również zeszli z boiska zwycięsko.  Decyzją sztabów szkoleniowych spotkanie trwało trzy sety, skończyło się wynikiem 2:1.

Set numer jeden lepiej rozpoczęli zawiercianie, a w polu zagrywki stał Patryk Niemiec (4:0). Katowiczanie odrabiali straty. Po bloku na Patryku Czarnowskim zrobiło się już tylko 4:2. Dobra zagrywka Wiktora Musiała i błąd w ataku Mateusza Malinowskiego pozwoliły katowiczanom wyrównać na 7:7. Gra długo toczyła się punkt za punkt.  Dopiero dobra zagrywka Miłosza Zniszczoła i kontra Jana Nowakowskiego pozwoliła GKS-owi odskoczyć na 15:13, a o przerwę poprosił Igor Kolaković.  Zawiercianie w ustawieniu z Cavanną na zagrywce wyrównali na 16:16, a nawet wyszli na jednopunktowe prowadzenie. Punktowa zagrywka gości spowodowała, że różnica na korzyść zawiercian wynosiła dwa oczka (20:18). Grzegorz Słaby zaprosił swoich zawodników do siebie. Autowy atak Pawła Halaby spowodował, że na tablicy zrobiło się 21:21. Dłuższa akcja zakończona atakiem dobrze spisującego się Piotra Orczyka dała piłkę setową ekipie z Zawiercia. Gra toczyła się na przewagi. Ostatecznie po bloku na Adrianie Buchowskim set padł łupem podopiecznych Igora Kolakovica.

Początek kolejnej partii był wyrównany. Katowiczanie  po udanym ataku odskoczyli na 9:7, ale zawiercianie szybko odpowiedzieli udaną kontrą i na tablicy był znów remis. Długo toczyła się gra punkt za punkt. Kiedy podopieczni Igora Kolakovica odskoczyli na 16:14, o czas poprosił Grzegorz Słaby, po nim jednak na blok nadział się Adrian Buchowski i przewaga wzrosła do trzech punktów. GieKSa  się nie poddawała i kiedy popisała się bardzo dobrym blokiem na tablicy pojawił się remis 20:20, zmusiło to Igora Kolakovica do zarządzenia przerwy. Znakomicie zaatakował Mateusz Malinowski, było 22:20 i to Grzegorz Słaby poprosił o czas. Katowiczanie znów wyrównali, kiedy to punktową zagrywką popisał się Wiktor Musiał, a błąd w ataku Orczyka  dał punkt przewagi gospodarzom (23:22).  Udana kontra GKS-u dała im piłki setowe (24:22). Zwycięstwo drużynie Grzegorza Słabego dał atak Adriana Buchowskiego.

Trzecia odsłona meczu, podobnie jak poprzednia, miała wyrównany początek (6:6). Zawiercianie zdołali odskoczyć na 14:12. Blok na Grzegorzu Boćku spowodował jednak, że znów był remis (16:16). Akcja Pawła Halaby dała znów dwupunktowe prowadzenie zawiercianom, co zmusiło Grzegorza Słabego do poproszenia o przerwę (19:17). Nic to nie dało, bowiem po niej atakiem zapunktował Piotr Orczyk. Katowiczanie w ustawieniu z Musiałem na zagrywce wyrównali na 22:22. Na ciekawy zabieg zdecydował się Igor Kolaković desygnując do gry na przyjęciu … Mateusza Malinowskiego. Wkrótce znów mieliśmy przerwę na życzenie trenera Słabego, kiedy to zespół z Zawiercia odskoczył na 24:22, a po chwili seta punktową zagrywką skończył Maximiliano Cavanna.

GKS Katowice – Aluron CMC Warta Zawiercie 1:2 (25:27, 25:23, 22;25)

 

HOKEJ NA LODZIE

sportdziennik.com – Spod bandy. Sparingi, sparingi…

Hokeiści GKS-u Katowice serię meczów kontrolnych rozpoczęli od wygranej z GKS-em Tychy 2:1.

Wprawdzie początek dla katowiczan nie był obiecujący, ale w miarę upływu ich akcje były coraz groźniejsze. W końcu Bartosz Fraszko w 28 min. zaskoczył gości i pokonał Johna Murraya. Przy drugim golu sprytnym uderzeniem popisał się Fin Miiko Franssila, wykorzystując przy tym błąd tyskiego golkipera. Goście zrewanżowali się indywidualną akcją Patryka Wronki.

Zespół STS-u Sanok w pierwszym meczu kontrolnym wygrali z Zagłębiem Sosnowiec 4:2. Grzegorz Klich, trener sosnowiczan, po końcowym gwizdku mocno utyskiwał na swoich zawodników, którzy nie zrealizowali założeń taktycznych. W drużynie jest kilku testowanych hokeistów, ale tylko Rosjanin Rusłan Baszirow stanął na wysokości zadania. Gospodarze zagrali niezwykle ambitnie i zasłużenie sięgnęli po zwycięstwo.

 

hokej.net – Pierwszy sparing, pierwsze zwycięstwo

Hokeiści GKS-u Katowice od zwycięstwa rozpoczęli dziś etap meczów sparingowych. Podopieczni Piotra Sarnika pokonali GKS Tychy 2:1 po golach Bartosza Fraszki i Miiki Franssili.

W pierwszej tercji dominowali tyszanie. To oni przebywali częściej w tercji rywali i kilkukrotnie zagrozili bramce Juraja Šimbocha. Doskonałą sytuację po podaniu Mroczkowskiego miał Cichy, ale nie zdołał skierować krążka do odsłoniętej bramki. Katowiczanie natomiast próbowali gry z kontrataku, ale mieli problem z zawiązaniem akcji ofensywnej. Z czasem jednak wyglądali coraz lepiej. W 18. minucie gry, Mateusz Adamus oddał strzał, który odbił się od jednego z graczy tuż przed bramkarzem, ale Murray nie dał się zaskoczyć. Chwilę przed końcem pierwszej tercji Jarosław Rzeszutko mógł dać swojej drużynie prowadzenie w sytuacji sam na sam, ale to bramkarz był górą.

Do drugiej tercji lepiej przystąpili katowiczanie. Z każdą minutą stawali się coraz groźniejsi, aż w 28. minucie Bartosz Fraszko objechał tyską obronę i wcisnął krążek za linię bramkową. Katowiczanie w 36. minucie mogli podwyższyć prowadzenie, ale tu znów zawiodła skuteczność w przewadze. Pod koniec drugiej tercji, po starciu z jednym z rywali Szymon Marzec zjechał do boksu z asystą kolegów, jednak wrócił na lód w trzeciej tercji.

Trzecia tercja zamieniła się w hokejowe szachy. Na lodzie bardziej dominowali katowiczanie, ale tyszanie też kilkukrotnie zagrozili rywalom. W 50. minucie gry Patryk Wronka minął defensorów rywali, przeciągnął bramkarza i umieścił krążek w siatce. Doczekaliśmy się szybkiej odpowiedzi gospodarzy, bo już ponad minutę później Miika Franssila wykorzystał błąd Johna Murraya i sprytnym zagraniem umieścił krążek w siatce. Na dwie minuty przed końcem, Szymon Marzec wywalczył krążek w tercji ataku i pognał w kierunku bramki, bramkarz odbił jego strzał pod kij Galanta, ale jemu również nie udało się pokonać Šimbocha. W ostatniej minucie Krzysztof Majkowski zdecydował się wziąć czas i wycofał bramkarza, lecz ten zabieg nie przyniósł korzyści.

GKS Katowice – GKS Tychy 2:1 (0:0,1:0,1:1)

 

PHL bez Kadry PZHL U23? To bardzo prawdopodobne

Tej informacji zabrakło w oficjalnym komunikacie spółki PHL po ostatniej wideokonferencji. Wszystko wskazuje na to, że do rozgrywek naszej ekstraligi przystąpi 10, a nie 11 drużyn.

Większość polskich klubów od samego początku była przeciwna, by w lidze grała Kadra PZHL U23. Jedni argumentowali to tym, że zespół nie prezentuje odpowiedniego poziomu, a inni tym, że sami zamierzają ogrywać młodych graczy i wyjazdy na mecze tego „selektu” zaburzą proces treningowy.

Te argumenty nie docierały jednak do Mirosława Minkiny. Ostatecznie prezes Polskiego Związku Hokeja na Lodzie i spółki PHL pozostał sam na placu boju i musiał wywiesić białą flagę. Zwyciężyły zdrowy rozsądek oraz strach przed możliwym paraliżem całych rozgrywek.

Nie da się ukryć, że start Kadry PZHL w Polskiej Hokej Ligi byłby szalenie ryzykowny z uwagi na wciąż obecną pandemię koronawirusa. Montowanie składu z zawodników z całego kraju, przyjazdy i powroty młodych graczy do klubów można porównać do stąpania po kruchym lodzie.

Z naszych informacji wynika, że projekt drużyny U23 w PHL został zawieszony do odwołania. Nie sądzimy, by w obecnej sytuacji ktokolwiek optował za grą tej drużyny w ekstralidze.



Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Hokej

Kompromitacja w Tychach

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W 20. kolejce THL nasza drużyna wyruszyła do Tychów żeby zmierzyć się z miejscowym GKS-em.

Pierwszą tercję rozpoczęliśmy od szarpanej gry w tercji neutralnej. Dopiero w 4. minucie strzał na bramkę Fucika zdołał oddać Wronka, ale jego uderzenie nie sprawiło problemów bramkarzowi gospodarzy. W 7. minucie miejscowi wyszli na prowadzenie. W drugiej połowie pierwszej odsłony nasza drużyna stanęła przed szansą wyrównania wyniku za sprawą liczebnej przewagi. Pomimo oddania kilku groźnych strzałów, to żaden z naszych zawodników nie zdołał pokonać Fucika. W 19. minucie fantastyczną interwencją popisał się Eliasson ratując nas przed utratą drugiej bramki. Chwilę przed syreną kończącą pierwszą tercję Eliasson ponownie zachował czujność i pewnie obronił kolejne strzały gospodarzy.

Drugą tercję rozpoczęliśmy od zdecydowanego ataku na bramkę Fucika, blisko zdobycia bramki był Wronka i Varttinen. W 24. minucie gospodarze zdobyli drugą bramkę, wykorzystując liczebną przewagę. Kilkanaście sekund później gospodarze ponownie podwyższyli. W 25. minucie nastąpiła zmiana bramkarza w naszej drużynie. W 28. minucie czwartą bramkę dla drużyny gospodarzy zdobył Drabik, wykorzystując bierną postawę naszych obrońców. W 33. minucie w sytuacji sam na sam z Fucikiem znalazł się Dupuy, ale jego strzał był za lekki, by pokonać bramkarza gospodarzy. Na sam koniec drugiej odsłony gospodarze po raz piąty wbili krążek do naszej bramki.

Trzecią odsłonę rozpoczęliśmy od kilku strzałów na bramkę Fucika. Jednak to gospodarze ponownie znaleźli drogę do naszej bramki, zdobywając szóstą bramkę w tym meczu. Minutę później po raz siódmy do bramki trafił Viinikainen. Na sam koniec meczu bramkę honorową dla naszej drużyny zdobył Jonasz Hofman.

GKS Tychy – GKS Katowice 7:1 (1:0, 4:0, 2:1)

1:0 Filip Komorski (Valtteri Kakkonen, Rafał Drabik) 06:16
2:0 Alan Łyszczarczyk (Rasmus Hejlanko, Valtteri Kakkonen) 23:23, 5/4
3:0 Mark Viitianen (Dominik Paś) 24:18
4:0 Rafał Drabik (Szymon Kucharski, Mateusz Bryk) 27:48
5:0 Mateusz Gościński (Hannu Kuru, Olli Kaskinen) 38:56
6:0 Hannu Kuru (Juuso Walli, Bartłomiej Pociecha) 45:23
7:0 Olli-Petteri Viinikainen (Alan Łyszczarczyk, Rasmus Hejlanko) 47:54
7:1 Jonasz Hofman

GKS Tychy: Fucik, Lewartowski – Viinikainen, Bryk, Łyszczarczyk, Komorski, Knuutinen – Kaskinen, Kakkonen, Jeziorski, Kuru, Heljanko- Walli, Pociecha, Karkkanen, Paś, Viitanen – Bizacki, Ubowski, Drabik, Kucharski, Gościński.

GKS Katowice: Eliasson, Kieler – Maciaś, Hoffman, Wronka, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Verveda, Anderson, Monto, Dupuy – Runesson, Lundegard, Michalski, McNulty, Hofman Jo. – Chodor, Dawid, Hofman Ja.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Komu nie zależało, by zagrać?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Gdy wyjrzałem dziś za okno z pokoju hotelowego, zobaczyłem szron na pobliskich dachach. I tyle. Śniegu nie było ani grama, jedyne, co mogło nas przyprawiać o lekkie dreszcze to przymrozek i konieczność spędzenia tego meczu w tak niskiej temperaturze. Wiadomo jednak, że podczas dobrego widowiska można się porządnie rozgrzać i emocje sportowe niwelują jakiekolwiek atmosferyczne niedogodności. Głowiłem się, jak to jest, że w różnych rejonach Polski mamy atak zimy, a przecież okolice bieguna zimna, które teoretycznie najbardziej są narażone na popularny biały puch, tym razem są wolne od tego.

Gdy jechałem autobusem na mecz i zaczęło lekko prószyć – a było to o godz. 10.30 ani przez myśl nie przeszło mi, jak to się wszystko skończy. Po prostu – śnieg zaczął sobie padać, nie był to jakiś armagedon, a i same opady śniegu, choć były wyraźne, nie przypominały tych, które znamy z przeszłości.

Po wejściu na stadion zobaczyłem taką właśnie oprószoną murawę – niezasypaną. Białawo-zieloną lub zielonkawo-białą. Typowy widok, gdy mamy pierwsze opady śniegu w roku lub też szron po mroźnej nocy. Białe gunwo (że tak zejdziemy z romantycznej wersji o puchu) ciągle jednak z białostockiego nieba spadało. I w pewnym momencie rzeczywiście murawa stała się dość biała. Nie przeszkodziło to jednak obu drużynom oraz sędziom rozgrzewać się. Kibice wypełniali stadion, zwłaszcza ci z Jagiellonii jeszcze przed meczem głośno dopingując swój zespół. Sympatycy GieKSy powoli zaczęli wchodzić na sektor gości i też dali znać o sobie. Przyznam, że nie myślałem w ogóle o tym, że mecz może się nie odbyć. Nie miałem takiego konceptu w głowie.

Za łopaty wzięło się… kilka osób. Zaczęli odśnieżać pola karne. Wyglądało to tak, że na jednym skrzydle stało trzech chłopa i sami nie wiedzieli, jak się za to zabrać. „Gdzie kucharek sześć…” – powiedziałem Miśkowi. A na drugim skrzydle szesnastki jeden jegomość odśnieżył na kilka metrów szerokość pola karnego, pokazując, że „da się”. A tamci deliberowali. Do tej pory odśnieżone były tylko linie i wspomniany kawałek. Na drugim polu karnym natomiast jakiś artysta „odśnieżał” w taki sposób, że zagarniał, wręcz zdrapywał śnieg, zamiast go nabierać na łopatę. Nie trzeba być śnieżnym omnibusem, żeby wiedzieć, że średnio efektywna jest to metoda. Po niedługim czasie wszyscy położyli na to lachę i sobie poszli czy tam przestali działać.

Dopiero kilka minut przed meczem zorientowałem się, że sędzia się dziwnie zachowuje, wychodzi i sprawdza. Załączyłem Canal+, by nasłuchiwać wieści i tam było jasne, że arbiter Wojciech Myć sugerował, iż szanse na rozegranie tego spotkania są dość marne. Potem wyszedł na boisko jeszcze raz, ze swoimi asystentami i patrzyli, jak zachowuje się piłka. W moim odczuciu ta rzucana i turlana przez nich futbolówka reagowała normalnie, z odpowiednim odbiciem czy brakiem większego oporu przy toczeniu się po ziemi. Do końca miałem nadzieję, że mecz się odbędzie.

Sędzia jednak zadecydował inaczej. W wywiadzie dla Canal+ powiedział, że ze względu na zdrowie zawodników, a także ograniczoną widoczność – podejmuje decyzję o odwołaniu meczu. Podał też argument, że do pomarańczowej piłki przykleja się śnieg i tak jej nie widać. A linie, które zostały odśnieżone i tak za chwilę zostałyby zasypane.

Mecz się nie odbył.

Odniosę się więc najpierw do słów sędziego, bo już one są dla mnie kuriozalne. Odśnieżone linie po 40 minutach (także już po odwołaniu meczu) nadal były widoczne. I nie zanosiło się specjalnie na to, że mają zostać momentalnie zasypane. Nawet jeśli – to chwila przerwy w meczu lub po prostu w przerwie między dwiema połowami – pospolite ruszenie do łopat i gotowe. A argument o piłce to już kuriozum do kwadratu. Na Boga – przecież śnieg to nie jest jakiś klej czy oleista substancja. I nawet jeśli w statycznej sytuacji klei się do piłki, to jest ona cały czas KOPANA. Dla informacji pana Mycia – to powoduje drgania w futbolówce, a to (plus odbijanie się od ziemi) z piłki przyklejony kawałek śniegu strząsa. Więc naprawdę nie mówmy takich głodnych kawałków na głos, bo tylko wzmacniamy opinię o sędziach taką, a nie inną.

Trener Siemieniec już po decyzji mówił dla Canal Plus, że z punktu widzenia logistyki w rundzie jesiennej, nie na rękę jest im nie grać, w domyśle, że ten mecz trzeba będzie jeszcze gdzieś wcisnąć. Tylko przecież WIADOMO, że tego spotkania nie da się rozegrać jesienią, bo przecież po ostatnim meczu ligowym Jaga gra dwa razy w Lidze Europy plus jeszcze w środku grudnia zaległy mecz z Motorem. Więc z GKS musieliby zagrać tuż przed świętami, a przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie przedłuży rundy GieKSie o dwa tygodnie z powodu zaległego meczu. Niech więc trener Adrian nie robi ludziom wody z mózgu. Poza tym trener powiedział, że ze względu na stan boiska, była to jedyna i słuszna decyzja i trudno nie było odnieść wrażenia, że z powodu napiętego terminarza właśnie TERAZ, dłuższy oddech dla Jagiellonii to najlepsze, co może ich spotkać…

A Rafał Górak? Bardzo dyplomatycznie mówił, że rozumie decyzję sędziów, ale chyba trzy razy podczas wywiadu dał do zrozumienia, jakie miał zdanie… Panowie za zamkniętymi drzwiami rozmawiali, każdy dał swoje argumenty. Trener zwrócił uwagę, że ze względu na szczelnie wypełniony sektor gości mogło to wyglądać inaczej. Że białe linie widać i przy dobrej woli organizatora, boisko można byłoby doprowadzić do stanu używalności. Że taki wyjazd bez meczu to dodatkowe koszty dla klubu. Jakbym więc miał typować, to pewnie wyglądało to tak „ej Rafał, wiesz, jak jest, jaką mamy sytuację, wiem, że nie jest to wam na rękę, ale zgódź się na przełożenie meczu, odwdzięczymy się dobrym winkiem”… Być może więc ze względu na solidarność kolegów po fachu i gentelmen’s agreement, szkoleniowiec, mimo że wolałby zagrać – nie oponował.

No i właśnie. To jest pytanie – czy komuś zależało, żeby wykorzystać opady i meczu nie rozegrać? Powiem wprost – reakcja organizatora meczu na tę „zimę” jest mocno zastanawiająca i nie wiem, czy Jagiellonia nie powinna z tego tytułu ponieść konsekwencji. Powtórzę – klub nie zrobił absolutnie nic, żeby ten mecz rozegrać. Począwszy od prognoz – przecież atak zimy w Polsce był już wczoraj, więc nie można było nie zakładać, że podobna sytuacja powtórzy się w Białymstoku. A jeśli tak, to przygotowuje się zastępy ludzi – choćby na wszelki wypadek – do tego, żeby boisko odśnieżyć. Pamiętacie, co było w zeszłym sezonie w meczu Radomiaka z Zagłębiem? Momentalnie, w ciągu kilku minut płyta po nawałnicy zrobiła się biała. Tam też było ryzyko przerwania i odwołania meczu. Ale ludzie robili, co w swojej mocy, odśnieżali, jak tylko się da i spotkanie zostało dokończone. Wczoraj w Rzeszowie kompletnie zasypany stadion został odśnieżony i mecz również się odbył. A w Białymstoku? Nie było chętnych czy nie miało ich być? Mogli nawet tych żołnierzy wziąć, co to zawsze są na trybunach. Cokolwiek. A tutaj kilku ludzi z łopatą zaczęło nieskładnie machać, ale chyba ktoś im powiedział, że to bez sensu – no i przestali.

Nie będę wnikał, czy na takim boisku można grać czy nie. Jak bardzo wpływa to na zdrowie zawodników. Wiem, że w przeszłości takie mecze się odbywały i nikt nie płakał i nie zasłaniał się ani zdrowiem, ani terminarzem. GieKSa taki mecz rozgrywała z Arką Gdynia – pamiętny z niewykorzystanym karnym Adamczyka – i jakoś się dało. Nie jest to może najbardziej estetyczne widowisko, ale mecz jest rozegrany i jest z głowy.

Natomiast tu nie chodzi o to, czy na zaśnieżonym boisku można grać. Chodzi o to, że nikt nie zajął się odśnieżaniem. Dlatego cała ta sytuacja ostatecznie wydaje mi się po prostu skandaliczna. Dosłownie godzinkę śnieg poprószył – bez jakiejś większej nawałnicy – i odwołujemy mecz.

I tak – piłkarze pojechali sobie na drugi koniec polski, by pobiegać na murawie stadionu Jagiellonii. Klub zapłacił za hotel, wyżywienie, przejazd. Teraz będzie to musiał zrobić drugi raz – najpewniej na wiosnę. Kibice zrywali się o drugiej w nocy, niektórzy pewnie nawet nie poszli spać, by stawić się na zbiórkę w ciemnych Katowicach. Jechali w tak wielkiej liczbie przez cały kraj – też przecież zapłacili za bilety i przejazd. I dostali w bambuko, bo paru osobom nie chciało się wyjść i doprowadzić boisko do jako takiego stanu.

Uważam, że PZPN czy Ekstraklasa, czy kto tam zarządza tym całym grajdołkiem, nie powinien przyzwalać na taką fuszerkę. To jest kupa kasy i czas wielu ludzi, którzy zdecydowali się do Białegostoku przyjechać. To po prostu jest nie fair.

Nieraz bywały jakieś sytuacje czy to z pogodą, czy wybrykami kibiców i kapitanowie lub trenerzy obu drużyn zgodnie mówili – gramy/nie gramy. Była ta wyraźna jednogłośność. A czasem spór. Grano nawet po zapaści Christiana Eriksena – choć tam akurat uważam, że ta decyzja była fatalna (choć z drugiej strony to Euro, więc logistyka dużo trudniejsza). Tutaj zabrakło determinacji, żeby mecz rozegrać. Rozumiem trenera Góraka, że podszedł dyplomatycznie do sprawy. Ja tego protokołu dyplomatycznego trzymać nie muszę i wysuwam hipotezę, że komuś na rękę był ten niezbyt wielki opad śniegu.

Dotychczas wielokrotnie pisałem i mówiłem, że cenię Jagiellonię i Adriana Siemieńca za to, jak łączą ligę i puchary. Byłem pod wrażeniem, że rok temu Jaga nie przełożyła spotkania z GKS na jesień, gdy sama była pomiędzy meczami z Ajaxem – trener gospodarzy dzisiejszego niedoszłego pojedynku mówił, że poważna drużyna musi umieć grać co trzy dni. Tym razem jednak w obliczu meczu z KuPS i końcówki ligi, takie zdanie przestało już zobowiązywać.

Nam nie pozostaje nic innego, jak przygotować się do sobotniego spotkania z Pogonią. Oby piłkarze GKS również wykorzystali fakt, że nie będą mieli Jagi w nogach i jak najlepiej mentalnie i fizycznie przygotowali się do spotkania z Portowcami. A z Jagiellonią i tak się już niedługo zmierzymy, bo za jedenaście dni w Pucharze Polski.

Kups!

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Mecz z Jagiellonią odwołany!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W związku z atakiem zimy w Białymstoku i niezdatnymi według sędziego warunkami do gry mecz Jagiellonia Białystok – GKS Katowice został odwołany.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga