Dołącz do nas

Piłka nożna Prasówka

Media o meczu GieKSa-Sandecja: Bez błysku, bez strzału

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień mediów na temat wczorajszego meczu GKS Katowice – Sandecja Nowy Sącz.

 

gazetakrakowska.pl – Sandecja Nowy Sącz kolekcjonuje remisy. Nie dała się „GieKSie”

[…] To gościom jakby bardziej zależało na udanym wejściu w to spotkanie. Szczęścia próbował Mas, ale jego próba strzelecka została zblokowana. Uderzenie z ostrego kąta oddał Toporkiewicz, ale i tym razem bez efektu – skutecznie interweniował golkiper gospodarzy.

Katowiczanie jakby jeszcze nie do końca otrząsnęli się po wtorkowej porażce z Wisłą w Krakowie (1:2), gdy długo prowadzili, a dwa decydujące ciosy zadane przez Fernandeza miały miejsce w odstępie czterech minut. W 20. minucie po wybiciu piłki przed pole karne, zdołał dopaść do niej Walski i ładnym strzałem ostemplował poprzeczkę GKS. Odpowiedź katowiczan przyszła po chwili. Urynowicz kropnął z dystansu nieznacznie się myląc. Gracze Dudka ponownie pokazali się w 27. minucie spotkania. Po zagraniu z boku od Kosakiewicza główkował Słaby. Kudła był jednak na posterunku kapitalnie interweniując.

W odróżnieniu od meczu w Opolu trener Sandecji nie zdecydował się na dokonanie jakiejkolwiek zmiany w przerwie spotkania (wtedy uczynił to trzykrotnie). W 57. minucie Toporkiewicz przytomnie wypatrzył Masa, ale nowy napastnik sądeczan (podpisał umowę 1 sierpnia) nie popisał się pudłując w dogodnej sytuacji. W końcowych minutach spotkania to GKS, na szczęście dla „Biało-Czarnych”, trafił jedynie w słupek.

„Duma Krainy Lachów” nie dała się zespołowi trenera Rafała Góraka, ale obecnie mając raptem pięć punktów wywalczonych w sześciu kolejkach, nie ma co myśleć o wejściu do ligowej czołówki. Póki co gracze z miasta nad Dunajcem „stoją” z boku i jedynie przyglądają się najlepszym, ale warto pamiętać o tym, że każdy z dotychczasowych meczów tego sezonu rozgrywali na obcym terenie.

 

sportslaski.pl – Bez błysku, bez strzału. „GieKSa” remisuje z Sandecją

Remis po słabym widowisku przy Bukowej. GKS Katowice dzieli się punktami z Sandecją Nowy Sącz. W piątek to goście byli bliżsi przechylenia szali zwycięstwa na swoją korzyść.

[…] Goście prowadzeni przez trenera Dariusza Dudka nie pozwolili nawet na moment rozwinąć skrzydeł GKS-owi, a sami wykreowali sytuacje, z których wykorzystać powinni co najmniej jedną.

Michał Walski z Sandecji był jednym z graczy, który uparcie uprzykrzał życie próbującym zawiązać jakikolwiek składny atak gospodarzom. Kilka razy przeciął kluczowe podanie, czyścił środek pola, a przy odrobinie szczęścia mógł cieszyć się z gola. Jego uderzenie w poprzeczkę bramki Dawida Kudły było jedną z niewielu ozdób widowiska przy Bukowej.

Osłabienia w środku pola GKS-u sprawiły, że gra piłkarzy trenera Rafała Góraka była pozbawiona błysku i kreatywności. Katowiczanie byli dla gości do bólu przewidywalni. Psuli ostatnie podania, nie wypracowywali czystych pozycji strzeleckich. Mecz skończyli bez choćby jednego celnego uderzenia. Do tej pory, choć podopieczni trenera Góraka nie zawsze punktowali, ich mecze oglądało się z przyjemnością. W piątkowy wieczór „GieKSa” wypadła wyjątkowo bezbarwnie.

Co ciekawego

– Rafał Figiel, Adrian Błąd i Daniel Tanżyna – taka trójka zasiadła obok siebie na… trybunie krytej. Każdy z nich z kontuzją. Do składu po pauzie za czerwoną kartkę obejrzaną w Bielsku-Białej wrócił Bartosz Jaroszek, choć odrobinę poprawiając sytuację kadrową w ekipie trenera Rafała Góraka.

– Pierwsza połowa nie porwała. „GieKSa” nie potrafiła rozmontować dobrze pracującej defensywy Sandecji, nie oddając ani jednego celnego strzału na bramkę gości.

– Groźniejsza przed przerwą była Sandecja. Najpierw kapitalnie z dystansu przymierzył Michał Walski, ale piłka obiła poprzeczkę tuż przy spojeniu z słupkiem. Kilka minut później po dośrodkowaniu z narożnika boiska głową z bliska uderzał Kamil Słaby, ale wyciągnął się do piłki Dawid Kudła wybijając ją na kolejny korner.

– W 42. minucie boisko powinien opuścić Damian Chmiel. Powinien, ale arbiter oszczędził zawodnika Sandecji, nie pokazując mu drugiej żółtej kartki za wślizg od tyłu w nogi jednego z katowiczan.

– Goście, skupieni głównie na defensywie, groźniejsi byli również po zmianie stron. Świetną okazję mieli w 68. minucie, Maciej Mas nie trafił do bramki w prostej sytuacji, którą stworzył mu Krzysztof Toporkiewicz. Ten sam zawodnik wcześniej obił poprzeczkę bramki Kudły.

– Dopiero w 86. minucie to katowiczanie zbliżyli się do zdobycia gola choć wciąż… nie mieli na koncie celnego uderzenia. Po rzucie wolnym piłka odbita się od pleców Michała Kołodziejskiego i wylądowała na słupku bramki Dawida Pietrzkiewicza.

– Po intensywnym tygodniu katowiczanie dostaną czas na odpoczynek. Kolejny mecz o punkty zagrają dopiero w przyszłą niedzielę, mierząc się w Rzeszowie z tamtejszą Resovią.

 

sandecja.pl – Podział punktów w Katowicach

[…] Po nieco spokojnym początku z obu stron w 10. minucie podaniami z pierwszej piłki przedrzeć w pole karne chcieli się Damian Chmiel oraz Maciej Mas, drugi z wymienionych zdołał oddać strzał, ale został skutecznie zablokowany. W 16. minucie długie podanie od Dawida Pietrzkiewicza na lewej stronie otrzymał Krzysztof Toporkiewicz, młodzieżowiec popędził po skrzydle, zbiegając do środka boiska oddał uderzenie z ostrego kąta, z którym bez problemu poradził sobie Dawid Kudła.

GKS od czasu do czasu przenosił ciężar gry pod naszą bramkę, jednak podopiecznym Rafała Góraka brakowało skuteczności, aby poważniej zagrozić Dawidowi Pietrzkiewiczowi. Najlepszą okazję do zdobycia gola miał w 20. minucie Michał Walski, defensywa gospodarzy wybiła futbolówkę przed pole karne, gdzie dobrze ustawiony pomocnik naszego zespołu uderzył bez zastanowienia, obijając poprzeczkę. Miejscowi chcieli odpowiedzieć szybko i już w kolejnej akcji Marcin Urynowicz spróbował swoich sił z dystansu, myląc się nieznacznie. W 27. minucie świetnie z narożnika boiska dośrodkował Łukasz Kosakiewicz, głową uderzał Kamil Słaby i tylko kapitalna interwencja Dawida Kudły uratowała GKS przed utratą gola.

Po upływie pół godziny gry miejcowi pokusili się o akcję ofensywną i strzał głową, po którym piłka poszybowała tuż obok prawego słupka naszej bramki. Na kolejny strzał trzeba było poczekać około dziesięć minut, gdy w 41. minucie z dystansu uderzał Elhadji Maissa Fall, niestety niecelnie. Sześćdziesiąt sekund przed końcem regulaminowego czasu gry pierwszej połowy kapitalne podanie w obręb „szesnastki” otrzymał zawodnik GKS-u, który zdążył przyjąć piłkę, na szczęście kapitalną interwencją popisał się tutaj Tomasz Boczek. Oba zespoły do szatni zeszły więc przy stanie 0:0, warto tutaj pochwalić defensywną grę podopiecznych Dariusza Dudka, którzy nie pozwolili rywalowi na oddanie celnego strzału.

W przerwie żaden z trenerów nie zdecydował się na zmiany, w związku z czym obie drużyny rozpoczęły w takich samych zestawieniach, jak na początku meczu. W 52. minucie Patryk Szwedzik dostrzegł, że daleko od bramki wyszedł Dawid Pietrzkiewicz i chciał go zaskoczyć próbą z okolic 40. metra, jednak nie trafił w światło bramki, a ponadto golkiper „Biało-Czarnych” w porę wrócił na swoje miejsce, kontrolując lot piłki. W 57. nasz zespół powinien wyjść na prowadzenie, prostopadłe podanie Krzysztofa Toporkiewicza trafiło do Macieja Masa, napastnik „Sączersów” uderzył w kierunku bramki i futbolówka zatrzymała się na poprzeczce, dobijać chciał Damir Šovšić, jednak został zablokowany.

Świetną akcję na lewej flance przeprowadził w 67. minucie Krzysztof Toporkiewicz, dośrodkowując idealnie na nogę znajdującego się na piątym metrze Macieja Masa, niestety zawodnik w biało-czarnej koszulce spudłował będąc na fantastycznej pozycji. Groźnie pod bramką naszego zespołu zrobiło się w 86. minucie, w narożniku pola karnego faulowany był zawodnik rywali, gospodarze mieli rzut wolny, po którym piłka przeszła przez całe pole karne i odbiła się od słupka wychodząc w pole gry. Do końcowego gwizdka wynik nie uległ zmianie i oba zespoły podzieliły się punktami.

 

sportdziennik.com – Puste trybuny, pusto w sieci

Osłabiona GieKSa nie była w stanie oddać celnego strzału na bramkę sądeczan, którzy dwa razy obili poprzeczkę bramki gospodarzy, ale nie odnieśli pierwszej w sezonie wygranej.

Trzeci raz w dobie bojkotu, prowadzonego przez fanatyków przeciwko rządom prezesa Marka Szczerbowskiego, GieKSa wybiegła na niemalże pustą Bukową walczyć o ligowe punkty, czyniąc to przy akompaniamencie grupki około 100 kibiców Sandecji i zaprzyjaźnionymi fanami GKS-u Tychy. „Piłka bez kibiców i Blaszoka to nie jest to co zawsze…” – napisał nawet Lukas Podolski, mieszkający w okolicy gwiazdor Górnika Zabrze, wrzucając na Twittera zdjęcie stadionu.

Katowiczanie przystąpili do tego meczu, mając problemy kadrowe. Z powodu kontuzji brakowało Adriana Błąda, Rafała Figla i Dominika Kościelniaka, a wracający do zdrowia Oskar Repka zasiadł jedynie wśród rezerwowych, dlatego pierwszy raz od 4 miesięcy w wyjściowym składzie znalazło się miejsce dla Marcina Stromeckiego. Do jedenastki wrócił też po pauzie za czerwoną kartkę Bartosz Jaroszek i… szybko odczuli to rywale, bo defensor GKS-u bez pardonu faulował Dawida Pietrzkiewicza czy Krzysztofa Toporkiewicza.

Złośliwi mogliby powiedzieć, że jednym z ciekawszych wydarzeń pierwszej połowy była… awaria fragmentu ledowej bandy reklamowej, w którą uderzyła piłka na wysokości sektora A pustego „Blaszoka”. Bliżej objęcia prowadzenia byli goście, z powodu modernizacji stadionu grający na wyjazdach i wypatrujący pierwszego w sezonie zwycięstwa. Michał Walski kropnął z dystansu i piłka odbiła się od poprzeczki, zaś po rzucie rożnym Damira Sovsicia i główce Tomasza Boczka efektowną paradą błysnął Dawid Kudła.

Opiekun sądeczan Dariusz Dudek, który przed 3 laty w roli trenera GieKSy spadł z I ligi, mógł tylko łapać się za głowę, ale i cieszyć się, że jego zawodnicy we własnym polu karnym nie dopuszczają osłabionych gospodarzy do tego, by stworzyli poważniejsze zagrożenie.

W II połowie katowiczanie mogli dwukrotnie mówić o wielkim szczęściu. Najpierw Maciej Mas po prostopadłym podaniu Toporkiewicza obił poprzeczkę, która znów okazała się sprzymierzeńcem drużyny Rafała Góraka, później akcja tego samego duetu zakończyła się świetną centrą z lewej flanki i pudłem Masa z dosłownie kilku metrów, ze środka pola karnego. „K… mać, GieKSa grać” – popłynęło z pustawych trybun.

 

dziennikzachodni.pl – Kibice GKS Katowice mocno się wynudzili. Ich zespół zremisował z Sandecją Nowy Sącz 0:0

Piłkarze GKS Katowice zagrali wyjątkowo bezbarwnie i zremisowali z Sandecją Nowy Sącz 0:0. Emocje były tylko w końcówce, a kibice znów zasiedli tylko na trybunie głównej. Na Blaszoku wciąż trwa bojkot.

Piątkowy wieczór na Bukowej nie przyniósł wielkich emocji. GKS Katowice zremisował z Sandecją Nowy Sącz 0:0 i to goście byli chyba bardziej zadowoleni ze zdobycia punktu, bo to właśnie na utrzymaniu takiego wyniku najwyraźniej skoncentrowali się podopieczni Dariusza Dudka.

Pomimo takiej taktyki Sandecja mogła pokusić się o więcej, ale Dawida Kudłę i jego kolegów dwukrotnie ratowała poprzeczka. Katowiczanie też jednak w końcówce zdołali obić słupek Sandecji. Kibice, których pojawiło się tylko 631, dość szybko dali do zrozumienia, że gra nie przypada im do gustu i ostatni gwizdek przyjęli z wyraźną ulgą.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna Wywiady

Górak: Zdaliśmy egzamin

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po wygranym 3:0 sparingu ze Stalą Rzeszów porozmawialiśmy z trenerem Rafałem Górakiem. Zapytaliśmy o ubiegły i nadchodzący sezon, uchylony przepis o młodzieżowcu, a także o nowego napastnika.

Wakacje spędził pan aktywnie?

Rafał Górak: Aktywnie, byłem bardzo aktywny: chodziłem po górach, dużo pływałem, siedziałem trochę nad morzem. Fajnie nam się udało pojechać trochę w nieznane, zatrzymywaliśmy się tam, gdzie nas kierowała intuicja. Byliśmy trochę tam, to tu. Wszędzie aktywnie – rowerki i spacery.

Pan jest w stanie odciąć się od piłki?

Wy to doskonale wiecie – piłka to jest całe moje życie, nigdy się nie odetnę. Próbuję się resetować, natomiast piłka mnie nie zabija. Nie powoduje, że jak coś robię, to mnie to męczy. Lubię odpoczywać, np. czytając, ale bez piłki się nie da.

Jak żyje się cały czas pod okiem kamer?

Powiem szczerze, że bardzo mocno zaryzykowałem. Byłem odważny, żeby ten serial „Trenerzy” tyle pokazał od środka. Starałem się nic nie wycinać i w zasadzie mogliście zobaczyć mnie takiego, jakim jestem. To na pewno jest całkiem inny wymiar, bo pierwsza czy druga liga to jest zupełnie inne zainteresowanie medialne. Wydaje mi się, że to, co można w tym wszystkim zobaczyć, to że praca w GKS-ie Katowice idzie bardzo dobrym nurtem. Nie mamy się czego wstydzić, wprost przeciwnie – wykonujemy świetną pracę jako sztab, piłkarze i zespół.

Zostanie jakiś przebłysk po sezonie?

Nie, cały sezon został mi w pamięci. To jest pierwszy sezon od dawna dla GKS-u Katowice w Ekstraklasie, a mój debiutancki. Każdy moment, każda chwila dla mnie była wyjątkowa i zostanie w mojej pamięci bardzo mocno. Ale to już jest za nami, trzeba patrzeć do przodu.

Jaki był najtrudniejszy moment?

Szukałem czegoś takiego, ale powiem szczerze: dobrze rozwiązywaliśmy te nasze problemy. Nawet ten moment, gdy przegraliśmy tę drugą połowę w Zabrzu i zastanawiałem się, w jaki sposób będziemy gotowi w następnych meczach. Okazało się, że drużyna świetnie reagowała na wszystko. Zdaliśmy egzamin tego debiutanckiego sezonu i ważne jest to, że nie dopuściliśmy do sytuacji, gdzie moglibyśmy się naprawdę trwożyć. Bardzo mocno pracowaliśmy, żeby drużynę ciągnąć, oni też byli świetni. To dało takie, a nie inne efekty.

Udało się sprostać założeniom i można oceniać sezon pozytywnie?

Na pewno nie możemy mówić, że „się udało”. To byśmy musieli mówić o jakimś elemencie przypadkowości. Wydaje mi się, że właśnie wypracowaliśmy to ogromną, ciężką robotą, że dziś w Katowicach mamy takie żółte serca. Kibice się zbudzili, kochają ten zespół, Klub, stadion, wszystko, co się wydarzyło. To jest piękne, że wstaliśmy z tego mułu, w którym byliśmy wszyscy razem.

Wasze dobre występy podniosły poprzeczkę?

Także nas rozwinęły, jesteśmy dzisiaj lepsi. To też jest ważne, bo wszystko na plus, jeśli człowiek jest ambitny, to nie może po prostu powiedzieć: „to było takie świetne, teraz jestem najlepszy”. Nie, nas to rozwinęło i w związku tym trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie: czy we mnie, w Rafale Góraku, jeszcze jest miejsce na rozwój? No jest! Ja to zawsze mówię moim piłkarzom, tu nie ma co myśleć, że się jest 32-letnim piłkarzem, czas na rozwój jest zawsze. Nie wolno stanąć, bo wtedy momentalnie jest regres, a nam chodzi o progres.

Drugi sezon dla beniaminka podobno jest najtrudniejszy, a niektórzy kibice rozmarzyli się o pucharach.

Bardzo bym tonował rozważania o europejskich pucharach. One są na pewno czymś pięknym i byłyby czymś wyjątkowym, natomiast Ekstraklasa jest bardzo silna i ma mocne zespoły. Poziom idzie do góry, trzeba z respektem i szacunkiem podchodzić do tego wszystkiego. Tamten sezon był dobry, ale też bardzo trudny, a w ostatnich latach beniaminkowie wylatywali z hukiem. Myśmy się w niej dobrze usadowili, trzeba kontynuować pracę.

Połowa drużyn bije się o rozgrywki międzynarodowe.

To świadczy o tym, że nie stało się to, co często dzieje się na świecie, że są te siły. U nas trzeba szczerze powiedzieć, że jest te pięć zespołów, które będą się o to biły i tam jest ich miejsce. Czy my dzisiaj o tę piątkę walczymy? Ja bym powiedział, że po prostu musimy dążyć do tego krok po kroku, by wiele lat GKS grał w Ekstraklasie. Być może przyjdzie taki moment, gdy powiem z otwartym sercem, że jestem gotowy na walkę o czołowe lokaty.

Co będzie największym wyzwaniem?

Każdy sezon jest inny. Dzisiaj jesteśmy bez Sebastiana i Oskara – to są wyrwy, poważne ubytki w drużynie. Każdemu, kto mnie pyta o naszą największą siłą, odpowiadam: zespołowość. To Sebastian się zbudował w GKS-ie, to Oskar się zbudował w GKS-ie, to my ich wyprodukowaliśmy. U nas eksplodował Antek Kozubal, świetnie zaczął grać Mateusz Kowalczyk. Dawid Kudła stał się bardzo porządnym bramkarzem. Ta zespołowość jest siłą tego zespołu, ja bym chciał w tym kierunku iść, by ci dochodzący stawali się coraz lepszymi zawodnikami. Stąd pomysł na to okienko, by byli to zawodnicy trochę po prostu młodsi.

Zawodnicy muszą się lubić, czy wystarczy po prostu kultura i szacunek?

Nie, nie muszą się wcale lubić. Muszą mieć kult rozmawiania o piłce nożnej. Nie chodzi mi o to, że mają czytać gazetę albo oglądać mecze, tylko rozmawiać o tym, w jaki sposób chcą realizować swoje zadania na boisku, jak my mamy grać. Ty słuchasz heavy metalu, a ja disco-polo, tu mamy dwa inne światy – ale piłka nas łączy i musimy w klubie rozmawiać o piłce, bo to jest miejsce naszej pracy, pasji. Na wczasy może ze sobą nie pojedziemy i możemy nie pałać do siebie miłością, natomiast o piłce musimy umieć rozmawiać, to jest nasz obowiązek. My reprezentujemy klub, a klub jest ważniejszy niż nasze ego. Te disco-polo lub metal nie są istotne, najważniejszy jest GKS.

Są jakieś zmiany w przygotowaniach, czy trzyma się pan wypracowanych przez lata schematów?

Staramy się być coraz bardziej intensywni. W naszym zespole intensywność jest, a ona wynika z rozumienia gry. Chciałbym, aby GieKSa była jeszcze bardziej zażarta, jeszcze bardziej upierdliwa dla przeciwników i jeszcze bardziej spektakularna w atakowaniu. W pierwszym sezonie pokazaliśmy dużo dobrego, daliśmy dużo radości – o to chodzi. Nie chcemy być drużyną, która w Ekstraklasie cierpi. Chcemy, by mówiono o nas, że jesteśmy po prostu jacyś, bo to już znaczy, że mamy kulturę gry. To jest dla mnie istotne.

Czyli na to będzie pan zwracał uwagę, że macie walczyć i zostawić serce na murawie?

Nie da się walczyć, jeśli nie rozumie się gry. Powoduje to masę czerwonych kartek i zamieszania, ja to trochę inaczej rozumiem. Mamy walczyć, ale rozumiejąc, co chcemy zrobić. Jeśli będziemy realizować założenia, oddamy serducho, do tego umiejętności piłkarskie – mamy szansę być spektakularnymi i wygrywać, po prostu.

Jak dotąd wszystko idzie zgodnie z planem?

W miarę idzie zgodnie z przewidywaniami. Wiadomo, są trochę przemęczeniowe sprawy, mniejsze i większe urazy, dopinamy kwestie dojść samych zawodników. Obóz w Opalenicy był naprawdę na najwyższym poziomie i jestem bardzo zadowolony.

Do zespołu dołączyli młodzi zawodnicy. To część strategii?

Po awansie chciałem piłkarzy bardzo doświadczonych, którzy przyjdą i dadzą nam w szatni uspokojenie emocji. Zrelak, Czerwiński i Nowak, to byli dla mnie bardzo ważni zawodnicy. Przyszli i dali w szatni bufor bezpieczeństwa, że w trudnym momencie powiedzą: spokojnie, wychodzimy z tego. Zawodnicy ze sobą rozmawiają. Wiadomo, nie możemy iść tylko w takich zawodników, bo wszyscy jesteśmy coraz starsi, dlatego planowaliśmy to, by przyszli do nas piłkarze z dużymi umiejętnościami i „dwójką” z przodu. O takich zawodnikach myślałem najbardziej.

Przepis o młodzieżowcu się zmienił.

Dla mnie to upiorny przepis, niemający nic wspólnego z logiką i grą fair play. Drużyny niekorzystające z tego były karane. To jest dla mnie chore. Nie mam nic przeciwko Pro Junior System i nagradzaniu drużyn za stawianie na młodych Polaków. Nie powinien to być jednak przepis, który daje mi nakaz wystawienia na boisko zawodnika, który ma jakiś rocznik. Dla mnie wskazanie, że młodzieżowiec musi być z rocznika 2003, to jakby powiedziano: „ale musisz mieć też jednego z 1973!”. No i co, ja zagram? Dla mnie to jest bez sensu, nie wolno nakazywać, trzeba po prostu promować młodych ludzi. GKS jest oparty o polskich zawodników i daje sobie radę. Ja tego nie rozumiem, jeszcze trzeba zapłacić karę. Pro Junior System świetny, a ten przepis o młodzieżowcu to dobrze, że zniknął.

To był problem, że ktoś na przykład wiedział, że gra tylko przez ten przepis?

Właśnie, to również mogło doprowadzać do tego, że dochodziło do takich absurdów. Zawodnicy starsi mogli czuć się pokrzywdzeni, że młodzieżowiec musi grać. My zawsze mieliśmy w składzie młodzieżowców pełną gębą, bardzo się z tego cieszyłem. Każdy z nich był świetnym zawodnikiem, ale nie wszyscy taki komfort mieli.

Wielu kibiców podchodzi z dużą rezerwą do sprowadzenia Macieja Rosołka.

Na pewno do nas pasuje, takiego nieoczywistego zawodnika szukaliśmy. Na rynku jest wielu zawodników, natomiast trzeba być racjonalnym. Nie zawodziliśmy się na zawodnikach, którzy nie byli tymi z topu na tej pozycji. Przychodzili piłkarze, o których wiedziałem, że ich sposób gry może nam pomóc. Maciej jest właśnie takim piłkarzem.

Jakie są cele na ten sezon?

Ekstraklasa w Katowicach ma być na lata – to jest moje motto pracy z tą drużyną. Chciałbym być maksymalnie przygotowany do pierwszego meczu i wyjść na Raków z pewnością, że możemy wygrać.

Najbardziej wyczekiwany mecz to… 

Chyba zawsze tak będzie: każdy kolejny. Naprawdę się nie mogę doczekać spotkania z Rakowem.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Repka opuszcza GieKSę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Oskar Repka zdecydował się na przejście do Rakowa i podpisał tam 5-letnią umowę. Klub z Częstochowy aktywował klauzulę wykupu zawodnika.

Repka odchodzi na zasadzie transferu definitywnego. GieKSa z tytułu transferu otrzyma rekordową kwotę, według medialnych spekulacji będzie to około 3 milionów złotych (700 tys. euro).

Pomocnik dołączył do GKS Katowice w 2021 roku. W sezonie 2023/24 pomógł w awansie do Ekstraklasy, a następnie na najwyższym szczeblu rozgrywkowym rozegrał 33 spotkania, w których strzelił 8 bramek. Ogółem koszulkę GieKSy zakładał 113 razy, zdobywając 13 bramek. W czerwcu po raz pierwszy został powołany do reprezentacji Polski, ale nie wystąpił w oficjalnym spotkaniu.

Zawodnikowi życzymy powodzenia w nowych barwach i dziękujemy za grę w naszym klubie.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Ekstra-noty 2025: Defensywa

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do lektury ocen defensywnych zawodników GieKSy w sezonie 2024/25. Przy wystawianiu not w skali szkolnej (1-6) regularnie grającym zawodnikom kierowaliśmy się średnią Waszych ocen za miniony sezon. Za wiosnę uznaliśmy wszystkie spotkania rozgrywane w 2025 roku, tj. od meczu ze Stalą Mielec. 


Dawid Kudła: Sezon potwierdził jego klasę, choć nie obyło się bez poważnych wpadek, które na początku rundy jesienne skłoniły kibiców nawet do rozważań zmiany podstawowego golkipera. Było to raczej spowodowane czystymi emocjami, a nie chłodnymi przemyśleniami i nic takiego nie miało racji bytu. Było kilka błędów w komunikacji i wyjściu na przedpole, które bezpośrednio przekładały się na zagrożenie pod bramką. Po kilku spotkaniach w Ekstraklasie odnalazł jednak swój rytm i stał się prawdziwą opoką, ratując zespół w wielu akcjach, a najbardziej pamiętną będzie chyba parada w sytuacji sam na sam ze Shkurinem. Interwencje niemożliwe to właśnie jego specjalność. Przy wyprowadzeniu piłki jeszcze nieraz przyprawiał nas o szybsze bicie serca, ale zwykle już uchodziło mu to na sucho i koniec końców był ważnym elementem budowy akcji. Demony powróciły jeszcze przy niefortunnej interwencji w Gdańsku w końcówce sezonu, ale był to już raczej odosobniony wybryk na tle niezwykle pracowitej rundy wiosennej. Ze smaczków pozasportowych – potrafił wprowadzić uśmiech na twarzach wszystkich dziennikarzy, rzucając prześmiewcze komentarze w stronę kolegów udzielających wypowiedzi. Ostatecznie słusznie był przez Was wielokrotnie wybierany MVP spotkań, zapewniał drużynie niezbędny spokój na tyłach. Adrian Błąd prawdopodobnie mógłby częściej udzielać takich wywiadów, jak ten po meczu z Górnikiem: “Jak powiem, że dzisiejszy mecz wybronił nam Kudi, to nie będzie nic odkrywczego.”

🍁Jesień: 5
🌱Wiosna: 5+


Rafał Strączek: W pucharze spisywał się przyzwoicie, może przyzwoicie z plusem – zależy od interpretacji parady przy feralnym rzucie wolnym. Na pewno jest cenną rywalizacją dla Dawida Kudły, choć wiosną nie dostał ani minuty. Ostatecznie pozostał w naszym klubie na kolejny sezon.

🍁Jesień: 3+
🌱Wiosna: Brak oceny


Arkadiusz Jędrych: Był ważnym spoiwem naszej defensywy, nawet jeśli sporadycznie zdarzały mu się proste błędy i czasem zbyt długo zwlekał z doskokiem, przez co na sumieniu ma parę groźnych akcji i bramek. Jego gra w powietrzu była wręcz niezawodna, a jego waleczność doskonale obrazuje podwójna interwencja, gdy już z poziomu murawy zdołał wybić nadlatującą piłkę. Umiejętność czytania gry i asekuracja kolegów sprawiały, że cały zespół czuł się stabilniej, a napastnicy rywali musieli szukać innych rozwiązań, nie mogąc korzystać z blokowanych przez niego wrzutek. Jego kluczowe wślizgi zapadają w pamięć: był zdolnym na pełnym ryzyku wyłuskać piłkę spod nóg rywala, albo i samą swoją obecnością zmusić go do błędu. Nie ograniczał się jednak tylko do roli tradycyjnego obrońcy: potrafił też posyłać jego rozpoznawcze długie piłki, które pozwalały szybko przejść do ataku. Prawdziwy Pan Kapitan, jako jedyny zawodnik z pola w całej lidze rozegrał każdą minutę tego sezonu.

🍁Jesień: 5-
🌱Wiosna: 5-


Lukas Klemenz: W kilku przypadkach to właśnie on, przy pomocy szybkości i zmysłu napastnika, wyprowadzał kontrę, która przeradzała się w groźną akcję semi-skrzydłowego. Po stałych fragmentach również potrafił kreować zagrożenie, czego wymaga od obrońców Rafał Górak. Ofensywny Lukas Klemenz z pierwszej rundy może być oceniony pozytywnie, niestety dużo więcej można powiedzieć o powtarzających się błędach w prostej grze piłką i nawet jej przyjęciu, pasywnym kryciu i brakach szybkościowych. Nie był pewnym punktem naszej defensywy na wiosnę, choć na papierze ma odpowiednie do tego umiejętności. Zazwyczaj spisywał się przyzwoicie lub nawet dobrze – po prostu w kluczowych chwilach zbyt często przydarzały mu się błędy, co rzutuje na jego ogólnym odbiorze.

🍁Jesień: 4+
🌱Wiosna: 3-


Alan Czerwiński: W końcówce sezonu prezentował się bardzo solidnie, rzadko przegrywał pojedynki i był po prostu kluczowym elementem drużyny, także w szatni. Był ważnym punktem w grze defensywnej – nie unikał odpowiedzialności, wspierał rozegranie i wielokrotnie asekurował swoich kolegów, często subtelną zmianą ustawienia zapobiegając kontrze lub ułatwiając zapoczątkowanie akcji. Dokładał do tego swoje w fazie ofensywnej, gdy z Marcinem Wasielewskim zaczęli stosować manewr wymiany pozycjami, w końcu nominalnie jest wahadłowym. Od czasu tej zmiany taktycznej mógł pokazywać pełnię swoich możliwości. Na początku kampanii momentami brakowało mu odwagi – nawet gdy miał przestrzeń do podłączenia się do akcji, wybierał podanie wstecz zamiast odważnego wejścia na wolne pole. Zdarzały mu się też proste błędy techniczne, zwłaszcza tuż po przenosinach: złe przyjęcia, niecelne zagrania na kilkanaście metrów, czy brak wyczucia przy pressingu rywali, których częstotliwość malała z biegiem czasu. Jako półboczny obrońca zdawał się czuć niekomfortowo, ale finalnie wyrósł na pewny punkt defensywy, jako wahadłowy dobrze sobie radził niemal od początku. Podobno proces adaptacji do nowego stylu gry trwa ponad pół roku, co zdaje się potwierdzać jego przypadek. 

🍁Jesień: 4
🌱Wiosna: 5


Marten Kuusk: Jego atutem była siła fizyczna i zdecydowane wejścia w pojedynki – potrafił wygrać walkę o piłkę, postawić twarde warunki i wyczyścić pole karne w klasyczny, prosty sposób. Kilka razy źle wybierał moment na wyskoczenie z formacji, tworząc tym samym lukę w obronie. Potrafił dołożyć swoje w kreacji, ale raczej były to prostsze (lecz skuteczne) rozwiązania. Choć nie popełniał wielu rażących błędów, czasami trudno było mówić o pewności i spokoju, które powinien gwarantować środkowy obrońca. Wydaje się, że musi popracować tylko nad decyzyjnością i koncentracją, by rozwiać wszelkie wątpliwości co do swojej osoby – w kilku meczach stawał na wysokości zadania i zamykał swoją stronę.

🍁Jesień: 4
🌱Wiosna: 4-


Aleksander Komor: W ataku dołożył całkiem sporo jak na stopera (raz nawet próbował strzału przewrotką), w rozegraniu na pressing reagował raczej ekspediowaniem piłki. Potrafił wykazać się walecznością i wygrać pojedynek fizyczny. W obronie popełnił kilka błędów i sprawiał wrażenie bardzo zestresowanego grą w Ekstraklasie. 

🍁Jesień: 3
🌱Wiosna: Brak oceny


Bartosz Jaroszek: Z Unią zagrał bardzo nerwowo i niestabilnie. Z Pogonią (przynajmniej na chwilę) uratował nas przed utratą bramki wybiciem z linii, a jego najlepszy występ to starcie z Niecieczą – został wybrany MVP, bardzo dobry był to mecz. Pomagał drugiemu zespołowi, a kibice już wiążą jego przyszłość, choć jeszcze sezon zostanie w pierwszym zespole, z działem marketingu.  

🍁Jesień: 3+
🌱Wiosna: Brak oceny

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga