W ostatnich dniach, tygodniach tematem nr 1 we wszystkich mediach i internecie jest pandemia koronawirusa. Wirus ten pokrzyżował plany praktycznie wszystkim sportowcom na całym świecie. Przedwcześnie zostały zakończone rozgrywki hokejowe nie tylko w naszym kraju, ale także w całej Europie. Jednak redakcja, cały czas działa na pełnych obrotach, chcąc w tym okresie zapewnić Wam pewnego rodzaju rozrywkę. Dlatego też postanowiłem podzielić się z Wami moją przygodą nie tylko z hokejem na lodzie, ale także z pisaniem artykułów na rzecz hokejowej „GieKSy”.
Moja pierwsza wizyta na Bukowej była w sezonie 1995/1996 meczem z warszawską Legią. Pamiętam, że miałem wtedy 10 lat, a na mecz zabrał mnie tata. Wchodząc na sektor 3 po raz pierwszy w życiu, zderzyłem się z „uprzejmościami” kibiców z „Blaszoka” w stronę warszawskiej drużyny. Przyznam, że wtedy mnie to przeraziło. Tamten mecz przegraliśmy 0:5. Od tego spotkania zaczęła się moja przygoda sportowa z „GieKSą”. Jak nie byłem na Bukowej, to punktem obowiązkowym w sobotnie popołudnie było Studio S-13 transmitowane w radiowej jedynce. Z niecierpliwością nasłuchiwałem na połączenie się studia z dziennikarzem, który śledził poczynania katowickiej „GieKSy”.
Jakiś czas później tata zabrał mnie na mecz hokejowej drużyny pod nazwą KKH 100% Hortex Katowice. Debiut na lodowisku przypadł na przegrany mecz z Podhalem Nowy Targ 2:5. Z biegiem czasu uważniej śledziłem poczynania katowickich hokeistów, nie zapominając o sekcji piłkarskiej ukochanego klubu. Jednak to na lodowisku byłem częstszym gościem niż na stadionie piłkarskim. Takimi okresami przełomowymi, które utwierdziły mnie, żeby być bliżej hokeja, był sezon 2001/2002, kiedy to w siódmym, decydującym spotkaniu oświęcimska Unia po dogrywce sięgnęła po mistrzowski tytuł. Najbardziej zabolało mnie to, że ta sytuacja miała miejsce w „Satelicie”. Nie potrafiłem patrzeć na Oświęcimian, którzy fetują tytuł mistrzowski na naszej hali. Jednak większy cios przyszedł w następnym sezonie, kiedy to w hokejowej „GieKSie” zaczęły się problemy finansowe. Pamiętam, jak hokeiści opóźniali wyjście na lód ze względu na zaległości finansowe, apele i prośby o zrozumienie naszego ówczesnego kapitana, a teraz dyrektora sportowego Wojciecha Tkacza. Mimo złej sytuacji w klubie cały czas wierzyłem, że uda się wyjść na prostą.
.
Rok później nawiązałem współpracę z portalem hokej.net. Współtworzyłem relację live ze Spodka i robiłem relację ze spotkań. W tamtych czasach robienie relacji live nie było takie proste. Trzeba było w wiadomości SMS ująć jak najwięcej informacji, bo internetu na lodowisku nie było, nie mówiąc o sieci WiFi, a za SMS trzeba było płacić. Co ciekawe w liceum z języka polskiego nie byłem orłem, a o pisaniu wypracowań to nawet nie wspomnę. Jednak w przypadku relacji ze spotkań spotkałem się z pochlebnymi opiniami, co napędzało mnie do dalszej, lepszej pracy. Z biegiem czasu współpraca z portalem hokej.net została zakończona.
Na hokej nie przestawałem chodzić, jednak ponownie jako kibic. Tak było do czasów powstania HC GKS-u Katowice. Wtedy na naszym forum napisał do mnie jeden z użytkowników, w celu zaproponowania mi pisania na stronę poświęconą klubowi. Było to kolejne ciekawe doświadczenie. Wprowadziliśmy wtedy relacje live z meczów wyjazdowych, wywiady po meczu z zawodnikami. W tamtym okresie odwiedziłem lodowiska w Oświęcimiu, Opolu, Jastrzębiu. Mecze były w weekendy, więc moje życie towarzyskie zostało ograniczone do minimum, bowiem punktem obowiązkowym był mecz, potem w domu relacja, a dopiero potem kumple. W przypadku meczów rozgrywanych na wyjeździe to jeździło się razem z drużyną, a po powrocie do domu siadałem do komputera i pisałem relację. Po pewnym czasie każdy z tamtej redakcji poszedł w swoją stronę, a ja kolejny raz wróciłem na trybuny i mogłem wspierać dopingiem „trójkolorowych”.
Bardzo się ucieszyłem, ale z drugiej strony zastanawiałem się, czy podołam nowemu wyzwaniu, jakim było i jest pisanie dla GieKSa.pl. Siadając do komputera i przygotowując się do napisania dla Was tekstu, szukam ciekawostek jakichś informacji, którymi mógłbym Was, czytelników naszej strony zainteresować, by nie pisać schematycznie. Podobnie jest po meczu, kiedy Wy dziękujecie zawodnikom za grę, ja biegnę pod szatnie, aby przeprowadzić rozmowy z trenerami, zawodnikami, a następnie w domu przerzucam z telefonu na papier, żebyście mogli poznać ich spostrzeżenia na temat postawy drużyny w danym meczu.
Nie jestem zawodowym dziennikarzem, więc błędy się zdarzają, jednak każde zdanie czytam kilka razy, tak by miało to sens i jedno wynikało z drugiego. Ciężko mi jest być obiektywnym, więc ocenę swoich tekstów zostawiam Wam, czytelnikom GieKSa.pl. Nie mniej będę bardzo wdzięczny za każdą opinię, zarówno tą pozytywną, jak i tę negatywną, a także Wasze sugestie co mógłbym dodać do swoich tekstów. Na zakończenie tego tekstu, chciałbym zachęcić, do rozpoczęcia swojej przygody z redakcją GieKSa.pl. Z mojej strony mogę stwierdzić, że te obawy czy sobie poradzę, czy nie okazały się bezpodstawne. Zawsze mogę liczyć na pomoc redakcyjnych kolegów, zawsze podsuną pomysł, ciekawostkę, którą każdy z nas pisząc artykuły, czy to o hokeju, czy o piłce mogą wykorzystać w swoich tekstach, aby nasze teksty mogły Was zainteresować i nie były schematyczne.