Dołącz do nas

Felietony Podcasty

Czas powiedzieć sobie dość…

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Nie jest mi łatwo pisać ten tekst. Zwłaszcza po tylu latach udzielania się w GKS Katowice. To 16 lat temu pisząc do „Bukowej” i wrzucając z aparatu filmiki z bramek w czwartej lidze (pierwsza karta pamięci pozwalała nagrać 42 sekundy filmu) zapoczątkowałem swoją działalność na rzecz klubu i kibiców. Potem była masa różnych działań: oficjalna strona klubowa, filmowanie meczów dla kibiców i trenerów, założenie i ponad trzy tysiące tekstów na GieKSa.pl, setki wywiadów pomeczowych oraz długich, z czego chyba numerem jeden był wywiad z Adamem Nawałką do „Bukowej”. Skomentowanie pewnie ze setki meczów dla naszego GieKSiarskiego radia. Udział w podcaście „Trójkolorowa Połowa”. Swego czasu jeździłem też na sparingi, niezależnie, czy to był piątek czy świątek, niezależnie, czy był upał czy potężny mróz. Zarywałem noce, brałem urlopy, nie zajmowałem się swoim życiem zawodowym, tak jak powinienem. Bo na pierwszym miejscu był GKS.

Z czasem, gdy redakcja GieKSa.pl się powiększała, sporą część obowiązków przejęli inni, a ja mogłem odetchnąć. Nadal jednak pisałem felietony przed i pomeczowe, oceniałem zawodników (wkrótce też przejęły to inne osoby), ale przede wszystkim byłem i relacjonowałem mecze.

Kilkukrotnie po cosezonowych klęskach mówiłem sobie, że „nigdy więcej”. Że już nie wierzę. Że skoro w taki sposób zostałem pozbawiony złudzeń, to przecież z tymi samymi zawodnikami (albo to w większości, albo po zmianach – jednak z pozostałym trzonem), za rok będzie kolejna klęska. Odsądzany byłem za te słowa od czci i wiary, żeby po roku okazywało się, że nie ma takiej granicy upokorzenia kibiców, której poszczególny zespół GKS Katowice nie potrafiłby przekraczać. Co się działo potem? Znów zaczynałem wierzyć. Jak ten człowiek, który nie uczy się na błędach, jak ten, którego się zdradza, ale po raz setny daje szansę, jak ten alkoholik, który na chwilę przestał pić, wszyscy mu mówią, że za chwilę wróci do nałogu, a on mówi, że „tym razem będzie inaczej”. Jednak nieprzebrana nadzieja i dziecięca wiara w to, że „tym razem wszystko się ułoży” przeważała. Wbrew logice, wbrew zdrowemu rozsądkowi, ale przede wszystkim wbrew doświadczeniu – że jednak nigdy nie było inaczej, że zawsze przychodziło to samo rozczarowanie, płacz i zgrzytanie zębów. Coraz to kolejne klęski przyjmowałem z większą obojętnością, a sukces coraz bardziej jawił się jako abstrakcja, coś, co po prostu nie może być nam – kibicom GKS Katowice – dane.

Niestety, wszystko się zmieniło wczoraj. Jeden mecz – mecz z Hutnikiem Kraków „zniszczył” wszelką wiarę i chęć działania. Zazwyczaj takie odczucia miałem po zakończonych sezonach. Teraz pojawia się to po konkretnym spotkaniu. Po meczu, po którym GKS Katowice nadal jest liderem tabeli. I po meczu, który w moim odczuciu nie odbył się na zdrowych, sportowych zasadach.

Nikogo nie mam zamiaru oficjalnie oskarżać, bo nie mam dowodów. Nigdy nie miałem i mieć nie będę. Bo przecież bramkarz mógłby nawet sobie specjalnie i ostentacyjnie wrzucić piłkę do swojej bramki, a po meczu i tak powie, że myślał, że to bramka przeciwnika, tylko jupitery go oślepiły, więc jakiekolwiek zarzuty o nieczystą grę są bezzasadne, a ten, kto je wygłasza nie zna się na piłce.

Oglądając jednak ponad sześćset meczów GKS Katowice i tysiące meczów piłki nożnej w ogóle – ma się już na tyle duże doświadczenie, że nie trzeba mitycznie „grać w piłkę”, żeby umieć rozróżnić, co jest brakiem umiejętności, a co kwestiami pozasportowymi. Oczywiście takie kurioza jak nietrafienie z metra do pustej bramki, niezrozumiały gol samobójczy, próba podania na jeden metr kończąca się wykopanie piłki w trybuny – jak najbardziej się zdarzają. Piłka nożna to gra błędów. Są jednak błędy i „błędy”. Jeśli tak kuriozalne zagrania – ale nawet nie te w sytuacjach podbramkowych, tylko gdzieś tam w środku boiska, przy rozegraniu od tyłu, przy próbie wchodzenia w pole karne, pojawiają się kilkadziesiąt razy w meczu – to naprawdę ostatnią rzeczą, o której myślę, to to, że jest to kwestia formy piłkarskiej, „słabego wejścia w mecz” czy tego „że nic nam dzisiaj nie wychodzi”.

Od początku meczu z Hutnikiem myślałem, że w przeciwieństwie do spotkania z Sokołem Ostróda, po prostu trener obrał inny sposób gry, czyli spokojne wyczekiwanie na krakowian i systematyczna praca na boisku z wiarą, że sytuacje bramkowe przyjdą – czy to z kontry, czy z ataku pozycyjnego. Nawet, gdy w 13. minucie goście strzelili bramkę – pomyślałem sobie, że „przeliczył się trochę trener Górak”, no ale trudno – odrobimy. Niestety żenująca pierwsza połowa spotkania nie przyniosła praktycznie żadnej klarownej sytuacji. Nadal miałem nadzieję. Że w szatni dojdzie do męskiej rozmowy i w drugiej połowie GieKSa wyjdzie odmieniona – bo przecież tak się nieraz w piłce zdarza. Gdy po kilku minutach po przerwie piłkarz gości otrzymał czerwoną kartkę – nadzieja odrobinę wzrosła.

Lider tabeli podejmował outsidera. Zespół, który na jedenaście meczów wyjazdowych, dziesięć przegrał. Zespół, który gra w osłabieniu i logicznie powinien modlić się o dociągnięcie tego wyniku, a potem i tak z Krakowa do Częstochowy przejść cały Szlak Orlich Gniazd na kolanach. A jaki mieliśmy obraz gry? Krakowianie spokojnie i rzetelnie grający, w zasadzie wyglądający tak, że mecz już jest wygrany. Bo przecież przeciwnik nie jest im w stanie zrobić żadnej krzywdy.

Gdzieś około 60-65. minuty przestałem wierzyć i stało się dla mnie jasne, że GKS tego dnia gola już nie strzeli. Choćby nawet miał rzut karny. Nawet nie wiem, czy to było po kuriozalnym pudle Krystiana Sanockiego, ale po prostu „energia” z boiska i „sposób gry” katowiczan pokazywał, że naprawdę jedyną szansą na trafienie byłoby wbicie sobie przez Hutnika gola samemu.

Ilość niecelnych, złych podań, które są najprostszymi zagraniami w świecie była straszna. To, ktoś komuś w banalnej sytuacji podał za plecy, to na metr za słabo, to za mocno, to ktoś się przewrócił w dobrej sytuacji z powodu podmuchu powietrza (celował w tym Rafał Figiel, raz wymuszając rzut karny, a raz w swojej szesnastce otwierając rywalowi drogę do bramki). Dramatycznie rozegrany rzut wolny, po którym poszła kontra. Wspomniane nietrafienie z jednego metra do pustej bramki Sanockiego, sposób utraty drugiej bramki. Ale tak naprawdę przez cały mecz ciągnęły się niepostrzeżenie przedziwne, niby niemające wpływu na grę, błędy. Ich suma przekroczyła kilkukrotnie to, co można nazwać „słabszym piłkarsko dniem” czy kwestią formy. Tak jak w 2014, kiedy po bardzo udanej jesieni GKS wygrał za Moskala 2 na 14 meczów na wiosnę, czego również nie dało się wytłumaczyć formą sportową. Wczoraj dodatkowo rzucał się w oczy sławetny „brak ambicji”. Mimo pozornej bardzo dużej przewagi i posiadania piłki, nie widać było specjalnie, że zawodnikom zależy na korzystnym wyniku.

Niestety swoje w wywiadzie pomeczowym dołożył też trener (bo już pal licho wygłaszającego wyuczone formułki Arkadiusza Jędrycha, który zawsze mówi to samo). Liczyłem, że szkoleniowiec będzie bardzo wkurzony, tak jak niejednokrotnie go widzieliśmy po meczach. A tu zupełny spokój i mowa o tym, że „źle weszliśmy w mecz, przegraliśmy bitwę, nie przegraliśmy wojny, głowy do góry i walczymy dalej”.

Powiem tak – jeśli po tylu latach klęsk, jest już na początku wiosny szansa, żeby jako lider odskoczyć rywalom naprawdę na pokaźną liczbę punktów i znacząco przybliżyć się do awansu, do tego grając z najsłabszym zespołem ligi w przewadze – przegrywa się po tak dramatycznej grze, to oczekiwałbym, że cała Bukowa będzie kipieć ze złości, że wszyscy będą czerwoni i rozwalą tę szatnie. A tutaj? Cóż, przegraliśmy, normalna rzecz, walczymy dalej, a Arek Jędrych zaraz zaśnie przed tą kamerą, podczas gdy powinien mieć tyle energii ze złości, żeby zaraz zagrać kolejny ligowy mecz. Niestety te obrazki z wywiadów tylko utwierdzają mnie w moim przekonaniu, że coś tu było nie tak.

Słowem tylko wspomnę o jednym ważnym meczu sprzed kilku miesięcy. Bo o Kluczborku czy „gimnazjalistach z Chorzowa” pamiętają wszyscy. Natomiast przegrany baraż ze Stalą Rzeszów przeszedł kompletnie bez echa. Jednym oddanym wówczas bez walki meczem przekreślony został cały sezon. Pamiętam wypowiedzi po tym meczu – tam również było jakoś spokojnie i zdania, że „powalczymy w następnym sezonie”. Już nawet wśród kibiców była taka obojętność, że ludzie przeszli nad tym spotkanie na chłodno. A przecież wydarzyła się katastrofa.

Hutnik Kraków – to był drugi mecz na wiosnę. Newralgiczny moment roku piłkarskiego. To właśnie w okolicach drugiego-trzeciego meczu zazwyczaj orientowaliśmy się, że coś jest nie tak. Ja osobiście biłem na alarm kilka razy, zwłaszcza wtedy, kiedy GKS za Jerzego Brzęczka w sposób niezrozumiały zremisował ze Stomilem 2:2 (rywale przez 70 minut nie podeszli pod nasze pole karne), a kolejkę później powinni prowadzić do przerwy 3:0 w Sosnowcu, a przy akompaniamencie wyzwisk kibiców Zagłębia pod adresem swoich piłkarzy, przegrali 0:1. Tak, wtedy biłem na alarm, pisałem felietony, artykuły – podobnie jak w końcowej fazie sezonu. Wkurzałem się, pisałem o „pokazaniu jaj”, o mobilizacji – na tysiąc sposobów. Oczywiście nazywany wtedy byłem „oszołomem”, a na koniec sezonu mieliśmy to, co mieliśmy. Nie wspomnę jeszcze, że te klęski często były powiązane z najbardziej prestiżowymi meczami, jak choćby z Ruchem Chorzów, z którym wiosną przecież też sztuką było nie wygrać, bo zespół składał się ze wspomnianych tzw. „gimnazjalistów”, a po swojej stronie mieliśmy graczy z setkami występów w ekstraklasie.

Pamiętam, jak na konferencji prasowej po wspomnianym meczu w Sosnowcu, Brzęczek sprowadził porażkę do „jednego błędu, po którym Fidziukiewicz strzelił gola”. Tak, już wtedy wiedziałem, że sytuacja jest chora.

Biłem na alarm za Paszulewicza, pisałem „Alarm! Spadek zaczyna nam zaglądać w oczy!” za Dudka. Nikt nie słuchał mnie, za to ja musiałem się nasłuchać wiele razy, że „sieję ferment”, „psuję atmosferę” i najlepsze – „cieszę się, gdy GKS przegrywa”. Tak naprawdę po tym ostatnim zarzucie, który usłyszałem od nikogo innego, jak prezesa GKS Katowice Marcina Janickiego – już wtedy powinienem był zwinąć manatki. Niestety zawsze okazywało się, że moje zarzuty i alarmy potwierdzały się.

To, co poczułem podczas drugiego meczu tej wiosny, to był podobny dyskomfort, co podczas wspomnianych meczów w poprzednich latach. Tyle, że wtedy wierzyłem jeszcze, że gra jest czysta, że to wszystko to rzeczywiście wypadek przy pracy, kwestia psychologiczna, że można to naprawić i odwrócić. Późniejsze doświadczenia pokazywały, że to był początek końca. Dlatego to, co wydarzyło się z Hutnikiem było dla mnie odtworzeniem tamtej historii. Historii, po której nigdy nie działo się nic dobrego. Stąd utrata złudzeń.

Gdy 20-30 lat temu ktoś zarzucał piłkarzom nieczystą grę, to zapewne reagowali tak samo, jak zawodnicy w obecnych czasach, czyli traktowali mówiącego jak wroga czy niszczyciela atmosfery. Potem okazało się, że całe środowisko piłkarskie to była jedna wielka korupcja, z wielkim zresztą udziałem naszego klubu. Czy ktoś jest na tyle naiwny, żeby wierzyć, że po aferze Dziurowicza za dotknięciem czarodziejskiej różdżki polska piłka się uzdrowiła? Że za kolejne 20 lat niektórzy byli, a może obecni piłkarze nie napiszą książki, w której opiszą „piłkarską” rzeczywistość obecnych czasów? Tylko co nam będzie po tym za 20 lat? Dawaliśmy się nabierać kiedyś, dajemy i teraz.

Ja też dawałem się nabierać. Ale nie potrafię już oszukiwać samego siebie. Paradoksalnie powiem, że nawet jeśli GKS wywalczyłby awans (w co nie wierzę), to o tym meczu z Hutnikiem nie zapomnę.

Wczoraj po moich słowach, że uważam, iż mecz był nieczysty, zostałem przez kilka osób – kibiców GieKSy zaatakowany standardowymi tekstami, że „pierdolę” i „nie znam się na piłce”. To już jest temat na zupełnie osobną historię, ale z drugiej strony jest to dla mnie spójne z tym, że ta grupa kibiców robi ikonę klubu z jednego z naszych piłkarzy, zawodnika, który był główną twarzą ostatnich – zakończonych spektakularną klęską – sezonów. Te osoby darzą wielką estymą również niektóre wątpliwe postaci z poprzednich lat. Z lat, które w moim subiektywnym odczuciu były jednym wielkim piłkarskim oszustwem.

Nie chce mi się kopać z koniem i po raz kolejny wzbudzać w sobie nadziei, która do momentu uzdrowienia tego chorego w kontekście piłkarskim klubu, jest kompletnie bezsensowna. Dlatego dzisiaj zawieszam pisanie na stronę i swoją obecność na meczach w roli redaktora GieKSa.pl. Szkoda mojego zdrowia i nerwów, a ci, którzy będą chcieli taplać się w swoim bagienku, będą mogli to robić już bez moich opisów na stronie. Z jednym wyjątkiem. Jeśli ktoś ma jednak klapki na oczach i nie widział wczoraj tego, co oczywiste – to jeśli jakimś cudem ten mecz w całości trafiłby w moje ręce, to jestem gotów poświęcić się i powycinać wszystkie wątpliwe fragmenty i skleić w kompilację. Może wtedy te klapki by z oczu zleciały…

Dodam, tylko, że wypowiadam się w swoim imieniu, strona będzie działała dalej, bo mamy świetnych redaktorów, którzy zaangażowaniem i poświęceniem zawsze bili i biją na głowę tych, którzy od lat biegają po boisku.

Jeśli sytuacja kiedyś się uzdrowi, do GKS wjedzie prywatny inwestor, który nie pozwoli na takie historie, jak w ostatnich latach – wtedy rozważę powrót. Ale na razie się na to nie zanosi. Nie ma osoby, która tę sytuację chciałaby uzdrowić – osoby z klubu, które śmiały się nam w twarz, potem robiły karierę wyżej, na czele z niedawnym selekcjonerem reprezentacji Polski. Miasto Katowice jak przyzwalało na to wszystko, co się dzieje w klubie, tak przyzwala dalej.

Dziękuję wszystkim kibicom za te wszystkie lata, za dobre słowa i krytykę, za pochwały i za kłótnie. Było energetycznie i bardzo fajnie.

Wszystkich, którzy poczuli się urażeni moim ciętym językiem, przepraszam. Nieraz sformułowania były przesadzone, choć meritum utrzymywałem i utrzymuję.

GieKSa była, jest i będzie w moim sercu. Ale nie mam ochoty szargać tego serca przejmując się osobami, które nie mają podobnie, albo nawet jeśli nie – nie traktują tego klubu i kibiców poważnie.

Do zobaczenia!

Z GieKSiarskim pozdrowieniem
Shellu

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

23 komentarze
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

23 komentarze

  1. Avatar photo

    Tom

    7 marca 2021 at 16:42

    Dzięki Shellu.

    Najśmieszniejsze to czytanie na forum wpisów że nic się nie stało, dalej jesteśmy na pierwszym miejscu, cała runda przed nami i tak dalej…

    Ludzie w ostatnich latach tyle razy dostali po mordzie od piłkarzy i dalej się nie nauczyli.

  2. Avatar photo

    Łukasz.W

    7 marca 2021 at 17:31

    Szkoda shellu bo fajnie się czytało twoje felietony i nagrania w trójkolorowej połowie ale się nie dziwie co do twojej decyzji bo ileż można znosić to co się dzieje w tym klubie. Ale miałem rak samo jak ty bo nieraz pisałem że dopóki nie będzie prywatnego właściciela w tym klubie to nic się nie zmieni tam i awans obejrzymy jak świnia niebo.

  3. Avatar photo

    Kato

    7 marca 2021 at 17:50

    Panie trenerze;
    Uważa Pan dalej, że nic się nie stało, tym przegranym „nieistotnym” meczem?!
    Otóż stało się bardzo wiele zła!
    Zachwiał Pan zaufaniem!

    • Avatar photo

      Henk

      7 marca 2021 at 17:58

      Sposób w jaki trener Górak motywuje swoich podwładnych jest fascynujący …

  4. Avatar photo

    sobra1

    7 marca 2021 at 18:50

    Shellu szkoda. Jesteś wielki i masz klasę. Szoda, że odchodzisz. Powinieneś napiętnować te substytuty zawodników a tak teraz będą mogły kpić z nas przy otwartej kurtynie.
    P.S. Panie trenerze Górak. Jeśli jeszcze raz powoła się pan na to, że gracie dla kibiców, i że prosi pan o ich wparcie to jak mi Bóg miły przy najbiższej okazji dam panu w mordę. Mam nadzieję, że panu powiedzieli przed meczem i też pan coś postawił. Ja z darmo nie robilbym siebie takiego pajaca na konferencji chroniąc takich ludzi.

  5. Avatar photo

    tomassi

    7 marca 2021 at 19:25

    Shellu dziękuję za każde słowo.
    Od Bukowej po dziś. W 95% zgadzam się z tobą.
    I jestem pewny że gdyby było więcej takich ludzi blisko klubu to dziś
    bylibyśmy w innym miejscu.
    Dzięki za wszystko.

  6. Avatar photo

    Bugi

    7 marca 2021 at 19:27

    Pięknie napisane. Brudna czysta prawda.

  7. Avatar photo

    GieKSiorz

    7 marca 2021 at 19:57

    Dzięki Shellu za serducho dla Gieksy,zgadzam sie z Tobą i podpisuje pod tym tekstem,robia Nas kibców w huja,kurwidołek do ciagniecia kasy z miasta,a miasto na to przyzwala bo sa etaty dla pociotkow,taka prawda,nic sie nie zmieni poki miasto bedzie wlascicielem,tez nie wierze w awans bo juz tyle razy dostalem po mordzie,Giekse mam w sercu,ale na to co sie dzieje przez ostatnie lata nie dam juz przyzwolenia i nie dam sie robic w huja,tak mysli bardzo duzo osob dlatego taka frekwencja na meczach.a Ci co zostali wierza,daja robic sie w ciula,gdzie ta Gieksa,gdzie Ci kibice co kiedys,juz pod urzedem miasta powinny dawno byc demonstracje o klub,stadion itda tu cisza,dziwne?!nie chce nikogo oskarzac ale pomyslcie sami

  8. Avatar photo

    GieKSiarz

    7 marca 2021 at 20:17

    A więc dożyliśmy momentu, gdzie nawet Shellu zawiesza swoją obecność… SHELLU DZIĘKUJEMY! też mi się wydaje, że dopóki nie przyjdzie prywatny inwestor (to pewnie nastąpi dopiero po nowym stadionie, który może będzie za 10 lat, bo przecież kto będzie chciał inwestować w klub, który przyznajmy sobie szczerze ma stadion lat 80/90)to nadal będziemy gnić w tym samym szambie, dalej miasto nie chce najwidoczniej awansu i robi kibiców w ch#ja. Za 3 dni minie 4 lata od meczu, który zmienił GKS z Murowanych kandytatów do… Murowanych kandydatów. Ktoś, kto po sprzedanym meczu mówi, że nic się nie stało, jest po prostu naiwny. Zauważcie że już mija 4 lata odkąd jesteśmy naiwni, że się uda. Już 4 lata, za rok będzie pół dekady. Założe się, że GieKSa zajmie 3/4 miejsce z 3 punktową stratą do awansu, i jak zwykle zabraknie tego jednego zwycięstwa. W barażach przegramy po rzutach karnych z jakimś KKS Kalisz albo Skrą Częstochową (odpady Rakowa). Wtedy poleci każda głowa i będą nowe nazwiska, nowe pseudogwiazdy, znowu trener z „charakterem”, i może racja jeśli chodzi o charakter, skoro teraz Brzęczek był trenerem kadry, a Dudek prowadzi Sandecję ku spokojnemu utrzymaniu. Akurat tylko w GieKSie sobie nie poradzili… Tu coś nie gra, prawda? Będą kolejne nadzieje, że może teraz się uda, a będzie jak zwykle. GKS dalej nas nabija, a my się starzejemy. I tak z roku na rok…
    Mam nadzieję, że się myle i GKS jednak będzie w tej 1 lidze, ale nic na siłe.
    Nie wierzę w to.
    Nie przy tych 4 latach kłamstw.
    Co ma być to będzie.
    Podsumowując, Shellu nikt ci nie odda tych nerwów, które ciebie spotkały na przestrzeni tylu lat, i chcemy ci powiedzieć jedno: DZIĘKUJEMY!

  9. Avatar photo

    Daro

    7 marca 2021 at 20:40

    W tygodniu te patałachy będą trenować na bocznym boisku przy bukowej i może trzeba zrobić jak kibice Marsylii czyli tam wejść i zrobić zadymę aby wiedzieli kaj są i o co grają bo tak to nic się nie zmieni

  10. Avatar photo

    Bce

    7 marca 2021 at 20:41

    Shellu dziękujemy. Kawał dobrej roboty. Po wczorajszym meczu też mam dość. Obejrzałem jeszcze raz powtórkę. To jest kurwa kpina ze wszystkich.

  11. Avatar photo

    Robson

    8 marca 2021 at 00:17

    Szelu jak zawsze w całości się z Tobą zgadzam. Kiedyś z starą ekipą czytaliśmy Twój artykuł i czuliśmy jak był byś w naszych głowach. Zawsze byłeś dla mnie najlepszy i jak miałem mało czasu czytałem tylko to co było napisane przez Ciebie. Dlatego proszę zostań z nami GieKSiarzami właśnie po to by ta banda zaślepionych ciulu nie robiła tego co robi bezkarnie!

  12. Avatar photo

    Siwen

    8 marca 2021 at 00:23

    Shellu, dziękuję za kawał dobrej roboty…Sternicy GieKSy i wy boiskowe kuternogi pamiętajcie – jeśli udało wam się kogoś oszukać to nie dlatego, że ten człowiek jest głupi, tylko dlatego, że otrzymaliście więcej zaufania niż jesteście tego warci. W podziękowaniu od Shella, za waszą organizacyjną i boiskową postawę, wszystkim wam się należy wielki, plastikowy, tandetny, odpustowy, chiński, partacki, kiczowaty, szmirowaty, bublowaty, lipny, szkaradny, szpetny i kulawy puchar z pepco. Fraus omnia corrumpit!!!

  13. Avatar photo

    Kejta

    8 marca 2021 at 00:55

    Shellu nie ma sie co obrazac na to co robisz wiec ochlon troche po tych negatywnych emocjach i wracaj do tego co robisz od lat! Jak widzisz kazdy tutaj ceni to co robisz a ja osobiscie uwielbiam twoje teksty, felietony i podsumowania bo nigdy sie nie zwiodlem gdy je przeczytalem. Jest jak jest i my nie jestesmy w stanie tego zmienic Gieksa se raz wygra raz przegra na kazda wiosne przejebie awans albo spadnie po golu bramkarza i taka jest nasza rzeczywistosc. Wez tez pod uwage to ze gdyby GKS gral od 10 lat w ekstraklasie i byl tak w srodku tabeli raz wyzej raz nizej to nie byloby o czym pisac a tak to miales material na dobry film a co dopiero na pomeczowe/sezonowe felietony. Mam nadzieje ze jak emocje ci juz opadna to wrocisz do swoich obowiazkow 😉
    No juz przestan sie mazgaic jak to mowia bo kazdy tu zawsze czeka na kilka slow od ciebie, szczegolnie ci ktorzy kibicuja zza granicy i nie maja lepszego zrodla zeby sie cos dowiedziec o Gieksie niz Ty. Pozdrawiam

  14. Avatar photo

    Irishman

    8 marca 2021 at 08:45

    Cóż Shellu, wielka szkoda! Bo można się było z Tobą nie zgadzać tu czy tam ale fachowości i profesjonalizmu w tym co robiłeś nie można Ci było odmówić! Często Cię (tak samo jak całą Redakcję) podziwiałem, że potrafisz pogodzić życie rodzinne i zawodowe z działalnością dla Klubu! Niestety za to wszystko „w podzięce” otrzymywałeś wyłącznie rozczarowania i dlatego Cię rozumiem.
    Co prawda myślę, że zbyt szybko skreślasz ten sezon ale takie Twoje prawo i nie zamierzam Cię przekonywać, że będzie inaczej. To piłkarze mają to zrobić na boisku.

    I mam ogromną nadzieje, że jak odpoczniesz, wyluzujesz, ochłoniesz, a piłkarze odpłacą za Twój i całej Redakcji trud w końcu czymś odwrotnym niż wstyd i rozczarowanie to wrócisz. Oby jak najszybciej!
    Pozdrawiam!

  15. Avatar photo

    KaTe

    8 marca 2021 at 10:42

    Smutne, ale prawdziwe.
    Końcówka poprzedniego sezonu, szpile z drużynami z Rzeszowa już dawały dużo do myślenia co do sposobu prowadzenia jej przez p. Góraka. W żaden sposób nie było widać by potrafił ją dodatkowo mobilizować, podnosić morale, a i sposób reagowania na wydarzenia boiskowe był mizerny (podobnie było z ostatnim jego meczem w Elanie). Obecna pasywność po kompromitacji też dobrze nie wróży. Można jeszcze wspomnieć o ciekawym relatywizmie moralnym w stosunku do zawodników: czterech po imprezie od razu wylatuje, a jeden po pijaństwie i rozróbie dostaje kolejną szansę. No i transfery. Trafiają do nas wyłącznie zawodnicy, których pan G. zna z przeszłości.
    Takimi decyzjami Górak nie zbuduje sobie pomnika – zostanie na zawsze trenerem drugo-trzecio ligowym.

    • Avatar photo

      Roh

      9 marca 2021 at 20:27

      Zgdzzam sie z 100 procentach. Górak to słaby trener, powinien być zwolniony po zeszłym sezonie. On druzyny fizycznie nie umie przygotować do sezonu, taktycznym geniuszem też nie jest.

  16. Avatar photo

    Lipa

    8 marca 2021 at 19:23

    Bardzo trafne spostrzeżenia w tekstach @Robson i @Kejta. Shellu na razie ochłoń. Nie uprzykrzając im (piłkarzynom i reszcie tego cyrku) już więcej życia dasz im do zrozumienia, że wygrali, że mogą się czuc swobodniej, a tak to zawsze byłeś gdzieś tym ziarenkiem piasku w oku i musieli się choć trochę liczyć z tym, że po hujowiznie zostaną obsmarowani. No i jest jak jest i szybko nie zanosi się na zmianę więc może się okazać, że już nic nigdy dla GieKSa.pl nie napiszesz… Każdy z nas po takim meczu dostaje w pysk, ale cytując żałosnego klasyka: „taki mamy klimat”. Tak samo po każdym takim meczu czekam na felieton od Ciebie żeby móc poczytać jak ciśniesz po tych łamagach, jak nie zostawiasz na nich suchej nitki i czuć, że nie tylko mnie huj strzela jak na to patrzę. Także Shellu! Nie daj się sprowokować! Szukaj powtórki meczu, sklej i opisz dosadnie tą żenadę. Czekamy na nowe felietony. Pozdro

  17. Avatar photo

    jezyk

    8 marca 2021 at 20:03

    Ja rozumie kolegę Shella. To nie chodzi o to że przestanie kibicować GKS bo to pewnie będzie robił dalej tylko ze nie będzie angażował swojego prywatnego czasu na dotychczasowa robotę. Myślę że Shellu ma racje w tym co pisze i ja go w pełni rozumie. Ja już się wyleczyłem z GKS i ograniczam swoja aktywność do zobaczenia wyniku a czasami skrótu. I powiem wam jest o wiele lepiej. Nie ma sensu się angażować w cos co nie rokuje już od dawna na nic a wręcz jest coraz gorzej. Zawsze dziwiłem się, że kibice (z reguły konkretni ludzie) chcieli wspierać to dziadostwo. Upadek zaczął się już za cygana a potem to już równia pochyla. Kiepskie zarzadzanie kiepscy trenerzy (może poza Mandryszem) brak wyciągania jakichkolwiek konsekwencji i kupa kasy. Żyć nie umierać. Nie rozumie też kultu Góraka bo to bardzo kiepski trener skoro z takim składem nie umie awansować. Jeżeli ma być awans to należy zatrudnić kogoś z papierami bo ten wuefista nie da rady. Zamiast wzmocnić skład przed decydująca runda o awansie to Góralczyk przespał temat. Transfer figla wygląda na nieporozumienie bo chłop był najsłabszy na boisku. Pytanie na jakiej zasadzie go zakontraktowano. No i można tak długo tylko po co.

  18. Avatar photo

    dar26ber

    8 marca 2021 at 20:19

    Shellu, dziękuję za każde słowo napisane i za każdą minutę poświęconą dla dobra GieKSy. Przykre ale Cię rozumiem.
    Postawę drużyny przemilczę kto widział to wie że jest coś nie halo jak co sezon!!!

  19. Avatar photo

    Irishman

    9 marca 2021 at 03:26

    No i widzisz Shellu, kolega @jezyk już Cię „rozumie” i sprawdza tylko wyniki, ewentualnie ogląda skróty (no szacun i za to! 😉 😉 😉 ).
    A ja przypomnę tylko hasło, którym się kierowaliśmy kilka lat temu, po spadku do IV (wtedy) ligi – „Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą”. Dlatego, choćby kolejne pokolenie piłkarzynów pluły mi w ryj, to ja ciągle będę wierzył, że znajdzie się taka ekipa, która przywróci nas na takie miejsce, na które zasługujemy.I powiem więcej, że nie przekreślam jeszcze szansy na to, że będą to obecni nasi piłkarze. Tego ostatniego meczu też nie rozumiem ale mam ogromną nadzieje, że to był tylko jednorazowy wypadek przy pracy. Nie wiem dlaczego się on zdarzył ale co by to nie było to Panowie trenerzy i piłkarze – dla Was to być może „tylko” praca ale dla nas całe życie! Tak więc jak macie jakieś kwasy w szatni to tam je zostawcie. Na boisku macie być GKS Katowice!!! No chyba, że honor macie w dupie. Jak tak, to spadajcie!

  20. Avatar photo

    Kato

    9 marca 2021 at 07:08

    Drużyna nie gra dla kibiców, to było ewidentnie widać w meczu.
    Proszę pozostać jeszcze, przynajmniej do końca sezonu. Oliwa musi wypłynąć… musi

  21. Avatar photo

    Kato

    9 marca 2021 at 07:32

    Prezes określił 2lata na awans do pierwszej.
    Brak awansu dotknie nas wszystkich, tych co wierzyli i nie wierzyli. Tych co chodzą i już przestali. Bez wyjątku.
    To jest nasz Klub, mamy go w sercach wszyscy.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna Wywiady

Górak: Zdaliśmy egzamin

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po wygranym 3:0 sparingu ze Stalą Rzeszów porozmawialiśmy z trenerem Rafałem Górakiem. Zapytaliśmy o ubiegły i nadchodzący sezon, uchylony przepis o młodzieżowcu, a także o nowego napastnika.

Wakacje spędził pan aktywnie?

Rafał Górak: Aktywnie, byłem bardzo aktywny: chodziłem po górach, dużo pływałem, siedziałem trochę nad morzem. Fajnie nam się udało pojechać trochę w nieznane, zatrzymywaliśmy się tam, gdzie nas kierowała intuicja. Byliśmy trochę tam, to tu. Wszędzie aktywnie – rowerki i spacery.

Pan jest w stanie odciąć się od piłki?

Wy to doskonale wiecie – piłka to jest całe moje życie, nigdy się nie odetnę. Próbuję się resetować, natomiast piłka mnie nie zabija. Nie powoduje, że jak coś robię, to mnie to męczy. Lubię odpoczywać, np. czytając, ale bez piłki się nie da.

Jak żyje się cały czas pod okiem kamer?

Powiem szczerze, że bardzo mocno zaryzykowałem. Byłem odważny, żeby ten serial „Trenerzy” tyle pokazał od środka. Starałem się nic nie wycinać i w zasadzie mogliście zobaczyć mnie takiego, jakim jestem. To na pewno jest całkiem inny wymiar, bo pierwsza czy druga liga to jest zupełnie inne zainteresowanie medialne. Wydaje mi się, że to, co można w tym wszystkim zobaczyć, to że praca w GKS-ie Katowice idzie bardzo dobrym nurtem. Nie mamy się czego wstydzić, wprost przeciwnie – wykonujemy świetną pracę jako sztab, piłkarze i zespół.

Zostanie jakiś przebłysk po sezonie?

Nie, cały sezon został mi w pamięci. To jest pierwszy sezon od dawna dla GKS-u Katowice w Ekstraklasie, a mój debiutancki. Każdy moment, każda chwila dla mnie była wyjątkowa i zostanie w mojej pamięci bardzo mocno. Ale to już jest za nami, trzeba patrzeć do przodu.

Jaki był najtrudniejszy moment?

Szukałem czegoś takiego, ale powiem szczerze: dobrze rozwiązywaliśmy te nasze problemy. Nawet ten moment, gdy przegraliśmy tę drugą połowę w Zabrzu i zastanawiałem się, w jaki sposób będziemy gotowi w następnych meczach. Okazało się, że drużyna świetnie reagowała na wszystko. Zdaliśmy egzamin tego debiutanckiego sezonu i ważne jest to, że nie dopuściliśmy do sytuacji, gdzie moglibyśmy się naprawdę trwożyć. Bardzo mocno pracowaliśmy, żeby drużynę ciągnąć, oni też byli świetni. To dało takie, a nie inne efekty.

Udało się sprostać założeniom i można oceniać sezon pozytywnie?

Na pewno nie możemy mówić, że „się udało”. To byśmy musieli mówić o jakimś elemencie przypadkowości. Wydaje mi się, że właśnie wypracowaliśmy to ogromną, ciężką robotą, że dziś w Katowicach mamy takie żółte serca. Kibice się zbudzili, kochają ten zespół, Klub, stadion, wszystko, co się wydarzyło. To jest piękne, że wstaliśmy z tego mułu, w którym byliśmy wszyscy razem.

Wasze dobre występy podniosły poprzeczkę?

Także nas rozwinęły, jesteśmy dzisiaj lepsi. To też jest ważne, bo wszystko na plus, jeśli człowiek jest ambitny, to nie może po prostu powiedzieć: „to było takie świetne, teraz jestem najlepszy”. Nie, nas to rozwinęło i w związku tym trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie: czy we mnie, w Rafale Góraku, jeszcze jest miejsce na rozwój? No jest! Ja to zawsze mówię moim piłkarzom, tu nie ma co myśleć, że się jest 32-letnim piłkarzem, czas na rozwój jest zawsze. Nie wolno stanąć, bo wtedy momentalnie jest regres, a nam chodzi o progres.

Drugi sezon dla beniaminka podobno jest najtrudniejszy, a niektórzy kibice rozmarzyli się o pucharach.

Bardzo bym tonował rozważania o europejskich pucharach. One są na pewno czymś pięknym i byłyby czymś wyjątkowym, natomiast Ekstraklasa jest bardzo silna i ma mocne zespoły. Poziom idzie do góry, trzeba z respektem i szacunkiem podchodzić do tego wszystkiego. Tamten sezon był dobry, ale też bardzo trudny, a w ostatnich latach beniaminkowie wylatywali z hukiem. Myśmy się w niej dobrze usadowili, trzeba kontynuować pracę.

Połowa drużyn bije się o rozgrywki międzynarodowe.

To świadczy o tym, że nie stało się to, co często dzieje się na świecie, że są te siły. U nas trzeba szczerze powiedzieć, że jest te pięć zespołów, które będą się o to biły i tam jest ich miejsce. Czy my dzisiaj o tę piątkę walczymy? Ja bym powiedział, że po prostu musimy dążyć do tego krok po kroku, by wiele lat GKS grał w Ekstraklasie. Być może przyjdzie taki moment, gdy powiem z otwartym sercem, że jestem gotowy na walkę o czołowe lokaty.

Co będzie największym wyzwaniem?

Każdy sezon jest inny. Dzisiaj jesteśmy bez Sebastiana i Oskara – to są wyrwy, poważne ubytki w drużynie. Każdemu, kto mnie pyta o naszą największą siłą, odpowiadam: zespołowość. To Sebastian się zbudował w GKS-ie, to Oskar się zbudował w GKS-ie, to my ich wyprodukowaliśmy. U nas eksplodował Antek Kozubal, świetnie zaczął grać Mateusz Kowalczyk. Dawid Kudła stał się bardzo porządnym bramkarzem. Ta zespołowość jest siłą tego zespołu, ja bym chciał w tym kierunku iść, by ci dochodzący stawali się coraz lepszymi zawodnikami. Stąd pomysł na to okienko, by byli to zawodnicy trochę po prostu młodsi.

Zawodnicy muszą się lubić, czy wystarczy po prostu kultura i szacunek?

Nie, nie muszą się wcale lubić. Muszą mieć kult rozmawiania o piłce nożnej. Nie chodzi mi o to, że mają czytać gazetę albo oglądać mecze, tylko rozmawiać o tym, w jaki sposób chcą realizować swoje zadania na boisku, jak my mamy grać. Ty słuchasz heavy metalu, a ja disco-polo, tu mamy dwa inne światy – ale piłka nas łączy i musimy w klubie rozmawiać o piłce, bo to jest miejsce naszej pracy, pasji. Na wczasy może ze sobą nie pojedziemy i możemy nie pałać do siebie miłością, natomiast o piłce musimy umieć rozmawiać, to jest nasz obowiązek. My reprezentujemy klub, a klub jest ważniejszy niż nasze ego. Te disco-polo lub metal nie są istotne, najważniejszy jest GKS.

Są jakieś zmiany w przygotowaniach, czy trzyma się pan wypracowanych przez lata schematów?

Staramy się być coraz bardziej intensywni. W naszym zespole intensywność jest, a ona wynika z rozumienia gry. Chciałbym, aby GieKSa była jeszcze bardziej zażarta, jeszcze bardziej upierdliwa dla przeciwników i jeszcze bardziej spektakularna w atakowaniu. W pierwszym sezonie pokazaliśmy dużo dobrego, daliśmy dużo radości – o to chodzi. Nie chcemy być drużyną, która w Ekstraklasie cierpi. Chcemy, by mówiono o nas, że jesteśmy po prostu jacyś, bo to już znaczy, że mamy kulturę gry. To jest dla mnie istotne.

Czyli na to będzie pan zwracał uwagę, że macie walczyć i zostawić serce na murawie?

Nie da się walczyć, jeśli nie rozumie się gry. Powoduje to masę czerwonych kartek i zamieszania, ja to trochę inaczej rozumiem. Mamy walczyć, ale rozumiejąc, co chcemy zrobić. Jeśli będziemy realizować założenia, oddamy serducho, do tego umiejętności piłkarskie – mamy szansę być spektakularnymi i wygrywać, po prostu.

Jak dotąd wszystko idzie zgodnie z planem?

W miarę idzie zgodnie z przewidywaniami. Wiadomo, są trochę przemęczeniowe sprawy, mniejsze i większe urazy, dopinamy kwestie dojść samych zawodników. Obóz w Opalenicy był naprawdę na najwyższym poziomie i jestem bardzo zadowolony.

Do zespołu dołączyli młodzi zawodnicy. To część strategii?

Po awansie chciałem piłkarzy bardzo doświadczonych, którzy przyjdą i dadzą nam w szatni uspokojenie emocji. Zrelak, Czerwiński i Nowak, to byli dla mnie bardzo ważni zawodnicy. Przyszli i dali w szatni bufor bezpieczeństwa, że w trudnym momencie powiedzą: spokojnie, wychodzimy z tego. Zawodnicy ze sobą rozmawiają. Wiadomo, nie możemy iść tylko w takich zawodników, bo wszyscy jesteśmy coraz starsi, dlatego planowaliśmy to, by przyszli do nas piłkarze z dużymi umiejętnościami i „dwójką” z przodu. O takich zawodnikach myślałem najbardziej.

Przepis o młodzieżowcu się zmienił.

Dla mnie to upiorny przepis, niemający nic wspólnego z logiką i grą fair play. Drużyny niekorzystające z tego były karane. To jest dla mnie chore. Nie mam nic przeciwko Pro Junior System i nagradzaniu drużyn za stawianie na młodych Polaków. Nie powinien to być jednak przepis, który daje mi nakaz wystawienia na boisko zawodnika, który ma jakiś rocznik. Dla mnie wskazanie, że młodzieżowiec musi być z rocznika 2003, to jakby powiedziano: „ale musisz mieć też jednego z 1973!”. No i co, ja zagram? Dla mnie to jest bez sensu, nie wolno nakazywać, trzeba po prostu promować młodych ludzi. GKS jest oparty o polskich zawodników i daje sobie radę. Ja tego nie rozumiem, jeszcze trzeba zapłacić karę. Pro Junior System świetny, a ten przepis o młodzieżowcu to dobrze, że zniknął.

To był problem, że ktoś na przykład wiedział, że gra tylko przez ten przepis?

Właśnie, to również mogło doprowadzać do tego, że dochodziło do takich absurdów. Zawodnicy starsi mogli czuć się pokrzywdzeni, że młodzieżowiec musi grać. My zawsze mieliśmy w składzie młodzieżowców pełną gębą, bardzo się z tego cieszyłem. Każdy z nich był świetnym zawodnikiem, ale nie wszyscy taki komfort mieli.

Wielu kibiców podchodzi z dużą rezerwą do sprowadzenia Macieja Rosołka.

Na pewno do nas pasuje, takiego nieoczywistego zawodnika szukaliśmy. Na rynku jest wielu zawodników, natomiast trzeba być racjonalnym. Nie zawodziliśmy się na zawodnikach, którzy nie byli tymi z topu na tej pozycji. Przychodzili piłkarze, o których wiedziałem, że ich sposób gry może nam pomóc. Maciej jest właśnie takim piłkarzem.

Jakie są cele na ten sezon?

Ekstraklasa w Katowicach ma być na lata – to jest moje motto pracy z tą drużyną. Chciałbym być maksymalnie przygotowany do pierwszego meczu i wyjść na Raków z pewnością, że możemy wygrać.

Najbardziej wyczekiwany mecz to… 

Chyba zawsze tak będzie: każdy kolejny. Naprawdę się nie mogę doczekać spotkania z Rakowem.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Repka opuszcza GieKSę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Oskar Repka zdecydował się na przejście do Rakowa i podpisał tam 5-letnią umowę. Klub z Częstochowy aktywował klauzulę wykupu zawodnika.

Repka odchodzi na zasadzie transferu definitywnego. GieKSa z tytułu transferu otrzyma rekordową kwotę, według medialnych spekulacji będzie to około 3 milionów złotych (700 tys. euro).

Pomocnik dołączył do GKS Katowice w 2021 roku. W sezonie 2023/24 pomógł w awansie do Ekstraklasy, a następnie na najwyższym szczeblu rozgrywkowym rozegrał 33 spotkania, w których strzelił 8 bramek. Ogółem koszulkę GieKSy zakładał 113 razy, zdobywając 13 bramek. W czerwcu po raz pierwszy został powołany do reprezentacji Polski, ale nie wystąpił w oficjalnym spotkaniu.

Zawodnikowi życzymy powodzenia w nowych barwach i dziękujemy za grę w naszym klubie.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Ekstra-noty 2025: Defensywa

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do lektury ocen defensywnych zawodników GieKSy w sezonie 2024/25. Przy wystawianiu not w skali szkolnej (1-6) regularnie grającym zawodnikom kierowaliśmy się średnią Waszych ocen za miniony sezon. Za wiosnę uznaliśmy wszystkie spotkania rozgrywane w 2025 roku, tj. od meczu ze Stalą Mielec. 


Dawid Kudła: Sezon potwierdził jego klasę, choć nie obyło się bez poważnych wpadek, które na początku rundy jesienne skłoniły kibiców nawet do rozważań zmiany podstawowego golkipera. Było to raczej spowodowane czystymi emocjami, a nie chłodnymi przemyśleniami i nic takiego nie miało racji bytu. Było kilka błędów w komunikacji i wyjściu na przedpole, które bezpośrednio przekładały się na zagrożenie pod bramką. Po kilku spotkaniach w Ekstraklasie odnalazł jednak swój rytm i stał się prawdziwą opoką, ratując zespół w wielu akcjach, a najbardziej pamiętną będzie chyba parada w sytuacji sam na sam ze Shkurinem. Interwencje niemożliwe to właśnie jego specjalność. Przy wyprowadzeniu piłki jeszcze nieraz przyprawiał nas o szybsze bicie serca, ale zwykle już uchodziło mu to na sucho i koniec końców był ważnym elementem budowy akcji. Demony powróciły jeszcze przy niefortunnej interwencji w Gdańsku w końcówce sezonu, ale był to już raczej odosobniony wybryk na tle niezwykle pracowitej rundy wiosennej. Ze smaczków pozasportowych – potrafił wprowadzić uśmiech na twarzach wszystkich dziennikarzy, rzucając prześmiewcze komentarze w stronę kolegów udzielających wypowiedzi. Ostatecznie słusznie był przez Was wielokrotnie wybierany MVP spotkań, zapewniał drużynie niezbędny spokój na tyłach. Adrian Błąd prawdopodobnie mógłby częściej udzielać takich wywiadów, jak ten po meczu z Górnikiem: “Jak powiem, że dzisiejszy mecz wybronił nam Kudi, to nie będzie nic odkrywczego.”

🍁Jesień: 5
🌱Wiosna: 5+


Rafał Strączek: W pucharze spisywał się przyzwoicie, może przyzwoicie z plusem – zależy od interpretacji parady przy feralnym rzucie wolnym. Na pewno jest cenną rywalizacją dla Dawida Kudły, choć wiosną nie dostał ani minuty. Ostatecznie pozostał w naszym klubie na kolejny sezon.

🍁Jesień: 3+
🌱Wiosna: Brak oceny


Arkadiusz Jędrych: Był ważnym spoiwem naszej defensywy, nawet jeśli sporadycznie zdarzały mu się proste błędy i czasem zbyt długo zwlekał z doskokiem, przez co na sumieniu ma parę groźnych akcji i bramek. Jego gra w powietrzu była wręcz niezawodna, a jego waleczność doskonale obrazuje podwójna interwencja, gdy już z poziomu murawy zdołał wybić nadlatującą piłkę. Umiejętność czytania gry i asekuracja kolegów sprawiały, że cały zespół czuł się stabilniej, a napastnicy rywali musieli szukać innych rozwiązań, nie mogąc korzystać z blokowanych przez niego wrzutek. Jego kluczowe wślizgi zapadają w pamięć: był zdolnym na pełnym ryzyku wyłuskać piłkę spod nóg rywala, albo i samą swoją obecnością zmusić go do błędu. Nie ograniczał się jednak tylko do roli tradycyjnego obrońcy: potrafił też posyłać jego rozpoznawcze długie piłki, które pozwalały szybko przejść do ataku. Prawdziwy Pan Kapitan, jako jedyny zawodnik z pola w całej lidze rozegrał każdą minutę tego sezonu.

🍁Jesień: 5-
🌱Wiosna: 5-


Lukas Klemenz: W kilku przypadkach to właśnie on, przy pomocy szybkości i zmysłu napastnika, wyprowadzał kontrę, która przeradzała się w groźną akcję semi-skrzydłowego. Po stałych fragmentach również potrafił kreować zagrożenie, czego wymaga od obrońców Rafał Górak. Ofensywny Lukas Klemenz z pierwszej rundy może być oceniony pozytywnie, niestety dużo więcej można powiedzieć o powtarzających się błędach w prostej grze piłką i nawet jej przyjęciu, pasywnym kryciu i brakach szybkościowych. Nie był pewnym punktem naszej defensywy na wiosnę, choć na papierze ma odpowiednie do tego umiejętności. Zazwyczaj spisywał się przyzwoicie lub nawet dobrze – po prostu w kluczowych chwilach zbyt często przydarzały mu się błędy, co rzutuje na jego ogólnym odbiorze.

🍁Jesień: 4+
🌱Wiosna: 3-


Alan Czerwiński: W końcówce sezonu prezentował się bardzo solidnie, rzadko przegrywał pojedynki i był po prostu kluczowym elementem drużyny, także w szatni. Był ważnym punktem w grze defensywnej – nie unikał odpowiedzialności, wspierał rozegranie i wielokrotnie asekurował swoich kolegów, często subtelną zmianą ustawienia zapobiegając kontrze lub ułatwiając zapoczątkowanie akcji. Dokładał do tego swoje w fazie ofensywnej, gdy z Marcinem Wasielewskim zaczęli stosować manewr wymiany pozycjami, w końcu nominalnie jest wahadłowym. Od czasu tej zmiany taktycznej mógł pokazywać pełnię swoich możliwości. Na początku kampanii momentami brakowało mu odwagi – nawet gdy miał przestrzeń do podłączenia się do akcji, wybierał podanie wstecz zamiast odważnego wejścia na wolne pole. Zdarzały mu się też proste błędy techniczne, zwłaszcza tuż po przenosinach: złe przyjęcia, niecelne zagrania na kilkanaście metrów, czy brak wyczucia przy pressingu rywali, których częstotliwość malała z biegiem czasu. Jako półboczny obrońca zdawał się czuć niekomfortowo, ale finalnie wyrósł na pewny punkt defensywy, jako wahadłowy dobrze sobie radził niemal od początku. Podobno proces adaptacji do nowego stylu gry trwa ponad pół roku, co zdaje się potwierdzać jego przypadek. 

🍁Jesień: 4
🌱Wiosna: 5


Marten Kuusk: Jego atutem była siła fizyczna i zdecydowane wejścia w pojedynki – potrafił wygrać walkę o piłkę, postawić twarde warunki i wyczyścić pole karne w klasyczny, prosty sposób. Kilka razy źle wybierał moment na wyskoczenie z formacji, tworząc tym samym lukę w obronie. Potrafił dołożyć swoje w kreacji, ale raczej były to prostsze (lecz skuteczne) rozwiązania. Choć nie popełniał wielu rażących błędów, czasami trudno było mówić o pewności i spokoju, które powinien gwarantować środkowy obrońca. Wydaje się, że musi popracować tylko nad decyzyjnością i koncentracją, by rozwiać wszelkie wątpliwości co do swojej osoby – w kilku meczach stawał na wysokości zadania i zamykał swoją stronę.

🍁Jesień: 4
🌱Wiosna: 4-


Aleksander Komor: W ataku dołożył całkiem sporo jak na stopera (raz nawet próbował strzału przewrotką), w rozegraniu na pressing reagował raczej ekspediowaniem piłki. Potrafił wykazać się walecznością i wygrać pojedynek fizyczny. W obronie popełnił kilka błędów i sprawiał wrażenie bardzo zestresowanego grą w Ekstraklasie. 

🍁Jesień: 3
🌱Wiosna: Brak oceny


Bartosz Jaroszek: Z Unią zagrał bardzo nerwowo i niestabilnie. Z Pogonią (przynajmniej na chwilę) uratował nas przed utratą bramki wybiciem z linii, a jego najlepszy występ to starcie z Niecieczą – został wybrany MVP, bardzo dobry był to mecz. Pomagał drugiemu zespołowi, a kibice już wiążą jego przyszłość, choć jeszcze sezon zostanie w pierwszym zespole, z działem marketingu.  

🍁Jesień: 3+
🌱Wiosna: Brak oceny

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga