Piłka nożna
Widzew U-21 vs Sabotaż Katowice
Mecz z Widzewem miał być tym jednym (a w zasadzie jedynym), przed którym z dużym prawdopodobieństwem mogliśmy przypisywać zespołowi „planowe” trzy punkty. W końcu Widzew w tym sezonie wygrał tylko raz, zamykał tabelę z fatalnym bilansem 8 punktów. W ostatnich 9 meczach wszystkie przegrał w tym ostatnie dwa u siebie po 0:3 z Olimpią i Zagłębiem. Trudno więc było kalkulować utratę punktów.
W kadrze zabrakło Grzegorza Goncerza i Kamila Cholerzyńskiego, którzy pauzowali za żółte kartki. W ich miejsce pojawili się Krzysztof Wołkowicz i Krzysztof Bodziony. Z przodu miał walczyć Rafał Kujawa.
Kibice Widzewa wyjątkowo zmobilizowali się na ten mecz i stawili się w dużej liczbie i przez cały mecz głośno dopingowali. Ze względu na ostatni mecz RTS na obecnym stadionie na spotkanie zaproszono też wielu oficjeli i byłych piłkarzy, m.in. tych, którzy grali w Lidze Mistrzów, jako ostatni przedstawiciele polskiej drużyny w tych rozgrywkach.
Od początku mecz był wyrównany, ale niepokojąco łodzianie kilka razy zbliżyli się pod nasze pole karne, głównie próbując zaatakować skrzydłami i wrzucając piłkę. Kilka razy z tego względu było zamieszanie pod bramką Bucka. Katowiczanie mieli wielki problem z przeprowadzeniem ofensywnej akcji. Były próby, ale kiepskiej jakości. Czasem Wołkowicz czy pitry próbowali strzelić z dystansu, ale bez większego powodzenia (słabo, w środek bramki). Widzewiacy raz po raz atakowali i nękali naszą obronę – raz po takiej akcji Łukasz Pielorz niemal wpakował piłkę do własnej bramki. Wydawało się, że będzie ciężko, a tymczasem GieKSa strzeliła gola. Dobre podanie Pitrego przyjął Duda i na raty – po długim rogu – trafił do siatki. Wydawało się, że teraz będzie już spokojniej. Mieliśmy dłuższą chwilę przerwy, gdy na boisko wbiegł kibic Widzewa i nieniepokojony przez nikogo po minucie hasania… wrócił na sektor. W 30, minucie GKS mógł podwyższyć prowadzenie, ale Pitry nie wykorzystał dobrej sytuacji sam na sam. Czasem GieKSie brakowało pół metra, jak choćby przy dośrodkowaniu z lewej strony, gdy do piłki nie doskoczył głową Czerwiński. Gdy wydawało się, że katowiczanie utrzymają prowadzenie do końca koszmarny błąd popełnił Bodziony, tracąc w debilny sposób piłkę w środku boiska. Poszła akcja, po której był rzut rożny, a po nim gospodarze zdobyli bramkę. Nasi zawodnicy nie potrafili oddalić zagrożenia i w końcu futbolówka spadła pod nogi rywala na piątym metrze, a ten pod poprzeczkę trafił do siatki.
Druga połowa rozpoczęła się od dłuższej przerwy, bo kibice Widzewa rzucili race na boisko. To zdeprymowało najwidoczniej Bartosza Sobotkę, który próbował z dystansu uderzać tak, że omal nie urwał sobie nogi. Coraz to częściej atakował Widzew, który nie miał kompleksów przed GieKSą. Dalej hulały skrzydła łodzian i raz po raz dośrodkowywali oni, co jakiś czas stwarzając zamieszanie. W środku drugiej połowy GieKSa miała chwilę dominacji, kiedy to Pitry z dystansu uderzał, a Krakowiak wybił piłkę na róg. Świetną sytuację miał Pietrzak, który wyszedł sam na sam, ale fatalnie strzelił nad poprzeczką. Skoro nie z akcji, to liczyliśmy, że może z rzutu wolnego coś uda się zdziałać – ale Pitry fatalnie strzelił w mur. Z czasem coraz bardziej irytująca była postawa GKS zarówno w ofensywie, jak i defensywie. Zaczęły się mnożyć kiksy, podania, do rywali, brak asekuracji, czekanie na piłkę zamiast ruchu do niej. Akcji ofensywnych nie było zbyt wiele. Coś próbował stworzyć na szybkości Januszkiewicz, ale na razie poza szybkością to chyba nie ma zbyt wiele do zaprezentowania. Niechlujstwo GKS porażało, a Widzew momentami zamykał GKS w polu karnym. W końcówce GKS przeprowadził kilka szarpanych akcji ale bez zagrożenia. Za to Widzew miał sporo stałych fragmentów gry, ale też nie umiał ich wykorzystać. W doliczonym czasie gry Pitry stracił piłkę na środku boiska i poszła groźna kontra. Po 10 minutach doliczonego czasu gry sędzia zakończył tę żenadę.
GieKSa zremisowała z ostatnią drużyną w tabeli. Z drużyną, w której większość zawodników ma około 20-21 lat, ale są też 18-latkowie. Nasi zawodnicy kopali się po czołach i kompromitowali w rywalizacji z takimi zawodnikami jak Kozłowski, Czapliński, Rozwandowicz, Wrzesiński, Janiec, Kasperkiewicz, Warchoł. Z takimi anonimami grali zawodnicy z – co jak co – nazwiskami (jak na pierwszą ligę). I dali pokaz, jak w tę piłkę nie należy grać. Widzew na oko ze 20 razy zrobił akcję skrzydłem i dośrodkował – gdzie byli boczni obrońcy? Co na boisku robił Bodziony, który na razie nie prezentuje poziomu A-klasy? Gdzie były akcje ofensywne? Pytania można mnożyć.
GKS skompromitował się strasznie i aż żal, że musimy pracować nad tym meczem, bo znowu dostaliśmy w pysk od pseudodrużyny, a przecież po meczu z Tychami wydawało się, że jest to to drużyna przez duże „D”…
Hokej
Kompromitacja w Tychach
W 20. kolejce THL nasza drużyna wyruszyła do Tychów żeby zmierzyć się z miejscowym GKS-em.
Pierwszą tercję rozpoczęliśmy od szarpanej gry w tercji neutralnej. Dopiero w 4. minucie strzał na bramkę Fucika zdołał oddać Wronka, ale jego uderzenie nie sprawiło problemów bramkarzowi gospodarzy. W 7. minucie miejscowi wyszli na prowadzenie. W drugiej połowie pierwszej odsłony nasza drużyna stanęła przed szansą wyrównania wyniku za sprawą liczebnej przewagi. Pomimo oddania kilku groźnych strzałów, to żaden z naszych zawodników nie zdołał pokonać Fucika. W 19. minucie fantastyczną interwencją popisał się Eliasson ratując nas przed utratą drugiej bramki. Chwilę przed syreną kończącą pierwszą tercję Eliasson ponownie zachował czujność i pewnie obronił kolejne strzały gospodarzy.
Drugą tercję rozpoczęliśmy od zdecydowanego ataku na bramkę Fucika, blisko zdobycia bramki był Wronka i Varttinen. W 24. minucie gospodarze zdobyli drugą bramkę, wykorzystując liczebną przewagę. Kilkanaście sekund później gospodarze ponownie podwyższyli. W 25. minucie nastąpiła zmiana bramkarza w naszej drużynie. W 28. minucie czwartą bramkę dla drużyny gospodarzy zdobył Drabik, wykorzystując bierną postawę naszych obrońców. W 33. minucie w sytuacji sam na sam z Fucikiem znalazł się Dupuy, ale jego strzał był za lekki, by pokonać bramkarza gospodarzy. Na sam koniec drugiej odsłony gospodarze po raz piąty wbili krążek do naszej bramki.
Trzecią odsłonę rozpoczęliśmy od kilku strzałów na bramkę Fucika. Jednak to gospodarze ponownie znaleźli drogę do naszej bramki, zdobywając szóstą bramkę w tym meczu. Minutę później po raz siódmy do bramki trafił Viinikainen. Na sam koniec meczu bramkę honorową dla naszej drużyny zdobył Jonasz Hofman.
GKS Tychy – GKS Katowice 7:1 (1:0, 4:0, 2:1)
1:0 Filip Komorski (Valtteri Kakkonen, Rafał Drabik) 06:16
2:0 Alan Łyszczarczyk (Rasmus Hejlanko, Valtteri Kakkonen) 23:23, 5/4
3:0 Mark Viitianen (Dominik Paś) 24:18
4:0 Rafał Drabik (Szymon Kucharski, Mateusz Bryk) 27:48
5:0 Mateusz Gościński (Hannu Kuru, Olli Kaskinen) 38:56
6:0 Hannu Kuru (Juuso Walli, Bartłomiej Pociecha) 45:23
7:0 Olli-Petteri Viinikainen (Alan Łyszczarczyk, Rasmus Hejlanko) 47:54
7:1 Jonasz Hofman
GKS Tychy: Fucik, Lewartowski – Viinikainen, Bryk, Łyszczarczyk, Komorski, Knuutinen – Kaskinen, Kakkonen, Jeziorski, Kuru, Heljanko- Walli, Pociecha, Karkkanen, Paś, Viitanen – Bizacki, Ubowski, Drabik, Kucharski, Gościński.
GKS Katowice: Eliasson, Kieler – Maciaś, Hoffman, Wronka, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Verveda, Anderson, Monto, Dupuy – Runesson, Lundegard, Michalski, McNulty, Hofman Jo. – Chodor, Dawid, Hofman Ja.
Piłka nożna kobiet
1/8 finału dla Katowic
Trójkolorowe w chłodną i ponurą sobotę wygrały, po równie ponurym meczu, z Rekordem Bielsko-Biała 2:0 i awansowały do 1/8 Pucharu Polski.
Przed spotkaniem Karolina Koch odebrała pamiątkowe zdjęcie z rąk prezesa Sławomira Witka za pokonanie bariery 100 występów w roli trenerki naszej drużyny. Gratulujemy i jeszcze raz dziękujemy za wszystkie dotychczasowe sukcesy! Warto także wspomnieć, że kilka dni przed spotkaniem, swój kontrakt o trzy lata przedłużyła Nicola Brzęczek.
W 2. minucie Marcjanna Zawadzka musiała uznać wyższość Roksany Gulec, która wymanewrowała ją w pole i oddała strzał w kierunku dalszego słupka. Oliwia Macała niewiele mogłaby w tej sytuacji zrobić, gdyby po rykoszecie futbolówka nie zmieniła swojej trajektorii na górną część poprzeczki. Po trzecim rzucie rożnym dopiero udało się oddać rekordzistkom strzał, natomiast Agnieszka Glinka była bardzo daleka od trafienia choćby w okolice bramki. W 7. minucie niemal wyczyn Lukasa Klemenza z meczu z Piastem powtórzyła Patrycja Kozarzewska, na szczęście nie udało jej się aż tak dokładnie przymierzyć w kierunku swojej bramki. Pierwszą klarowną akcję dla GieKSy wykreowała Jagoda Cyraniak dalekim podaniem do Julii Włodarczyk, skrzydłowa po wymagającym sprincie zgrała do otoczonej przez rywalki Aleksandry Nieciąg i skończyło się na wymuszonej stracie. Kolejne minuty upłynęły obu drużynom w środku pola, mnóstwo było przepychanek i przerw w grze. W 26. minucie groźny strzał z pierwszej piłki oddała Patrycja Kozarzewska, a poprzedzone to było tradycyjnym pokazem zdolności dryblerskich Klaudii Maciążki na prawej flance i kąśliwą centrą Katarzyny Nowak. Kolejny kwadrans czekaliśmy na ciekawszą akcję, skonstruowaną bardzo nietypowo: Patricia Hmirova z poziomu murawy walczyła o piłkę, ostatecznie zagrywając ją na lewe skrzydło. Finalnie na prawej flance strzał oddała Dżesika Jaszek, choć znacząco przesadziła z siłą tego uderzenia. W 43. minucie doskonałe podanie Jagody Cyraniak za linię obrony zmarnowała Klaudia Maciążka złym przyjęciem, choć nie była to też łatwa piłka. Na zakończenie połowy obrończyni jeszcze sama spróbowała szczęścia z dystansu, jednak tego szczęścia jej nieco zabrakło.
Z przytupem drugą część gry rozpoczęła Julia Włodarczyk, jej centra była o milimetry od dotarcia do dobrze ustawionej Aleksandry Nieciąg. W 52. minucie wynik starcia otworzyła Nicola Brzęczek po dośrodkowaniu Klaudii Maciążki. Dobrą pracę na obrończyniach wykonała Dżesika Jaszek, a wcześniej na obieg z Maciążką zagrała Patricia Hmirova. Kilka centymetrów od podwyższenia wyniku był duet wpisany już do protokołu meczowego, choć tym razem w odwróconych rolach: Włodarczyk wypuściła skrzydłem Brzęczek, ta zgrała na środek do Maciążki i piłka zatrzymała się na linii bramkowej po rykoszecie. Bliźniaczą akcję w 58. minucie, z pominięciem zgrania do środka, finalizowała sama Nicola Brzeczek, jednak zbyt długim prowadzeniem zmusiła się do sytuacyjnego i bardzo nieudanego strzału. W 63. minucie Dżesika Jaszek z Maciążką doskonale zagrały na jeden kontakt, ostatecznie jednak znów defensywa Rekordzistek zdołała zablokować zarówno dośrodkowanie Nieciąg, jak i strzał Włodarczyk. W 68. minucie doskonałe sytuacje miały Nicola Brzęczek oraz Aleksandra Nieciąg, jednak miały sporo pecha przy swoich próbach i nadal utrzymywał się wynik 1:0. W 74. minucie Klaudia Maciążka zeszła do środka boiska i choć jej podanie zostało zablokowane, to Dżesika Jaszek zdołała odzyskać posiadanie już w polu karnym i precyzyjnym strzałem przy słupku podwyższyła na 2:0. Wahadłowa powinna mieć na swoim koncie także asystę już chwilę później, jednak w zupełnie niezrozumiały sposób podała za plecy wszystkich swoich koleżanek spod linii końcowej. W 83. minucie jej podanie zakończyło się podobnym skutkiem, choć tym razem Hmirova zdołała zebrać wybitą piłkę i oddać strzał pełen fantazji. Dwie minuty później kolejną bramkę powinna mieć na swoim koncie Brzęczek, aż sama złapała się za głowę. Santa Vuskane udanie zastosowała skok pressingowy i wycofała do Włodarczyk, która przytomnie odnalazła wybiegającą w korytarz napastniczkę, a ta przelobowała golkiperkę, nie trafiając jednocześnie w szerokość bramki. W doliczonym czasie gry skrzydłowa zrozumiała gest Vuskane i posłała mocną piłkę za linię obrony, jednak te zamiary odgadnęła także Kinga Ptaszek i zatrzymała futbolówkę tuż przed głową Łotyszki.
GieKSa wygrała 2:0 i awansowała do 1/8 Pucharu Polski.
GKS Katowice – Rekord Bielsko-Biała 2:0 (0:0)
Bramki: Brzęczek (52), Jaszek (75).
GKS Katowice: Macała – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Dżesika Jaszek, Kozarzewska (82. Kalaberova), Hmirova, Włodarczyk – Maciążka, Nieciąg (77. Vuskane), Brzęczek (90. Langosz).
Rekord Bielsko-Biała: Ptaszek – Glinka, Dereń, Jendrzejczyk (82. Krysman), Niesłańczyk, Zgoda (67. Dębińska), Sowa, Janku, Gulec (67. Sikora), Katarzyna Jaszek (73. Conceicao), Bednarek (67. Długokęcka).
Kartki: Kozarzewska, Włodarczyk – Sowa.
Piłka nożna
Mecz z Jagiellonią odwołany!
W związku z atakiem zimy w Białymstoku i niezdatnymi według sędziego warunkami do gry mecz Jagiellonia Białystok – GKS Katowice został odwołany.




Marcin piotrowice
22 listopada 2014 at 19:51
Brak słów kolejny rok to samo, bez kilku nowych, konkretnych zawodników walka o utrzymanie a tak mocno sie im kibicuje przez tyle lat..
tomassi
22 listopada 2014 at 21:16
Załamka,z kim jak z kim ale z Widzewem w obecnej formie kadrowej to trzeba nie ledwo 0-1.0-2.wygrać ale trzeba wręcz potrenować formę strzelecką
Różne rzeczy można tłumaczyć i tłumaczyć ale czasami trzeba przestać tłumaczyć ———— trzeba wylać wiadro zimnej wody na łeb
wylać połowe pseudograjków.
MAJCK
22 listopada 2014 at 21:59
3,5 tyle wynosiła stawka za remis 🙁
MAJCK
22 listopada 2014 at 22:00
resztę można się domyślić 🙂
MAJCK
22 listopada 2014 at 22:01
RESZTĘ MOŻNA SIĘ DOMYŚLIĆ 🙁
KOSZUTKA.EU
22 listopada 2014 at 22:10
Klub finansowany jest przez urząd, więc „piłkarze” grają jak urzędnicy. Poza tym: skoro prezes nie wszedł do rady miasta, to czemu Gieksa ma wejść do ekstraklasy? Pieniędzy starczyło na jeden dobry „mecz wyborczy” z Tychami, teraz to już będzie tylko oranie trawnika krzywym butem.
Wojtek
23 listopada 2014 at 02:00
Powiem tyle na razie dostalismy nowego trenera nie mozna go winic bo co da te zaledwie mecze jak przestana zwalniac nam trenerow to w końcu wyjdziemy do ekstra klasy a nie zaledwie 1 sezon i zwolnic zeby grac na poziomie ekstra klasy trzeba sie zgrac i miec trenera dluzej niż 1 sezon.Pozdro 600
czesio
23 listopada 2014 at 07:45
przewietrzyć szatnie panie trenerze ! zagrajmy 2-gim składem !
Anty Grzyb
24 listopada 2014 at 14:51
jest mi po prostu mowiac wprost wstyd. Moglbym sie rozwijac kto jak za ile ale po co? Zostalo mi i nam wszystkim czekac no nowa runde i mocno wierzyc ze ten trener tez widzi co sie dzieje i ze ma na to jakis pomysl ale jak przypomne sobie ile razy tak czekalem i wierzylem to… Wiara gory przenosi a my WIERNI AZ PO GROB