Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka

Tygodniowy przegląd mediów na temat GieKSy: Ależ walka, będzie siódmy mecz!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów z ostatniego tygodnia, które obejmują dotyczące sekcji piłki nożnej, siatkówki oraz hokeja GieKSy. Prezentujemy, naszym zdaniem, najciekawsze z nich.

Piłkarki GieKSy w spotkaniu czołowych drużyn Orlen Ekstraligi wygrały na Bukowej z liderem rozgrywek Górnikiem Łęczna 4:0 (3:0). Dzięki niedzielnej wygranej zespół zajmuje ponownie pierwszą pozycję w tabeli z trzydziestoma siedmioma punktami. Drugie miejsce zajmuje UKS SMS Łódź z tą samą liczbą punktów. W następnym spotkaniu piłkarki zmierzą się na wyjeździe z APLG Gdańsk. Spotkanie rozpocznie się w najbliższą sobotę (25 marca) o godzinie 13:00. Drużyna męska w 24 kolejce Fortuna I Ligi przegrała na Bukowej z Resovią Rzeszów 0:1 (0:1). Prasówkę po tym meczu znajdziecie TUTAJ. Kolejny mecz ligowy zespół rozegra po przerwie reprezentacyjnej, pierwszego kwietnia z Arką Gdynia. Spotkanie rozpocznie się o godzinie 20:00. W najbliższy piątek (24 marca) zespół zmierzy się w spotkaniu sparingowym z Legią Warszawa. Spotkanie zostanie rozegrane w Książenicach na obiekcie Legia Training Center. Początek meczu o godzinie 14:00.

Siatkarze w minionym tygodniu rozegrali jedno spotkanie, w którym ulegli Treflowi Gdańsk 0:3. W niedzielę 26 marca drużyna rozegra wyjazdowe spotkanie z ZAKSĄ Kędzierzyn – Koźle. Początek spotkania o godzinie 17:30. Mecz z ZAKSĄ będzie rozgrywany w ramach przedostatniej kolejki rozgrywek sezonu regularnego. GieKSa nie ma szans na awans do rozgrywek play-off o czołowe miejsca w lidze.

W półfinale rozgrywek Polskiej Hokej Ligi hokeiści remisują z faworytem rozgrywek Cracovią Kraków. W minionym tygodniu drużyny rozegrały cztery spotkania: w poniedziałek GieKSa przegrała po dogrywce 2:3. Z kolei we wtorek i piątek zespół pokonał Pasy 3:1 oraz 5:4 (po dogrywce). W niedzielę, w Satelicie lepsza okazała się Cracovia, która wygrała po dogrywce 5:4. Decydujące spotkanie o awansie do finału PHL odbędzie się we wtorek, 21 marca, w Krakowie.

 

PIŁKA NOŻNA

kobiecyfutbol.pl – Jednostronny hit kolejki. GKS bezlitosny dla rywalek

W spotkaniu zamykającym 15. kolejkę GKS Katowice podejmował Górnik Łęczna. Starcie lidera z drugim zespołem dostarczyło wielu emocji.

Pierwsze na listę strzelczyń wpisały się miejscowe. W 17. minucie błąd popełnia Kinga Bużan, której piłkę zabiera Klaudia Maciążka, pędzi na bramkę Anny Palińskiej i strzela precyzyjnie. Pięć minut później bramkę kolejki zdobywa Amelia Bińkowska. Schodzi pod linię boczną boiska i oddaje strzał w stronę bramki Górnika. Uderzenie jest tak precyzyjne, że piłka wpada “za kołnierz” Palińskiej i mamy dwa do zera. W 28. minucie ponownie na listę strzelczyń wpisuje się Maciążka. Dostała idealne podanie z głębi pola, wyprzedziła Palińską i wpakowała piłkę do siatki.

Górnik na drugą połowę wyszedł zmotywowany by odrobić straty. Co i rusz podopieczne Roberta Makarewicza atakowały bramkę Kingi Seweryn. Idealną okazję na bramkę kontaktową w 50. minucie zmarnowała Oliwia Rapacka, która dostała podanie od Klaudii Lefeld, położyła na ziemi bramkarkę katowiczanek ale trafiła w boczną siatkę. Pomimo usilnych prób Górnikowi nie udało się odwrócić losów spotkania. W 90. minucie Maciążka urywa się defensywie Górnika, mija interweniującą Mariannę Litwiniec, wykłada piłkę do Nicoli Brzęczek a ta ustala wynik spotkania.

 

kurierlubelski.pl – Bolesna porażka piłkarek nożnych Górnika. Łęcznianki w hicie 15. kolejki Orlen Ekstraligi uległy w Katowicach GKS-owi 0:4

To nie był dzień piłkarek nożnych Górnika. Łęcznianki popełniały rażące błędy w defensywie i przegrały w niedzielę mecz na szczycie 15. kolejki Orlen Ekstraligi z GKS-em w Katowicach 0:4. Tym samym zielono-czarne nie utrzymały fotela lidera tabeli, spadając na trzecią lokatę. Na szczęście różnice w czołówce są niewielkie i nic nie jest jeszcze przesądzone.

– Miejsca w tabeli póki co nie oznaczają tak naprawdę nic. Traktujemy mecz z GKS Katowice jak kolejne wyzwanie ligowe. Nie patrzymy na niego w kategoriach najważniejszego do tej pory spotkania – mówił przed meczem z GKS-em Robert Makarewicz, trener Górnika, cytowany przez klubowy portal. – GieKSa gra praktycznie „gołą” jedenastką, co do pewnego momentu było ich siłą. Jednak w przekroju całego sezonu na pewno będzie to miało wpływ na końcową rywalizację, bo wybiegane minuty się kumulują. Ostatnie dwa mecze nie zakończyły się po myśli drużyny z Katowic i postaramy się wykorzystać ten ich dołek – dodawał Makarewicz.
Od początku meczu zaatakowały gospodynie podrażnione ostatnią porażką z Pogonią Szczecin. Inna sprawa, że Górniczki pozwalały im na zbyt wiele, popełniając indywidualne błędy. Pierwsze ostrzeżenie przyszło w 9. minucie, lecz na szczęście dobrze interweniowała kapitan łęczyńskiej drużyny, Anna Palińska. W odpowiedzi dwukrotnie na bramkę gości uderzały przyjezdne, bez pożądanych efektów.

W 17. min. było 1:0, a kolejną niefrasobliwą postawę defensywy gości wykorzystała Klaudia Maciążka. Za chwilę wynik podwyższyła Anna Bińkowska. Po pół godzinie gry było w zasadzie po meczu, kiedy to ponownie piłkę do siatki skierowała Maciążka.

Od tej chwili przyjezdne dążyły do strzelenia choćby honorowego gola, na co z całą pewnością w przekroju całego spotkania zasłużyły. Ich trener próbował ratować sytuację zmianami, ale nic z tego nie wynikało. Po zmianie stron, co prawda, Górniczki dwukrotnie pokonywały golkiperkę z Katowic, jednak sędzina ich nie uznała. Gol w końcu padł, ale jak to bywa w futbolu, dla drużyny przeciwnej i wygrana GKS Katowice 4:0, stała się faktem.

 

SIATKÓWKA

siatka.org – Trefl Gdańsk wyjechał z kompletem punktów z Katowic

Trefl Gdańsk wygrał 3:0 z GKS-em Katowice i znalazł się na czwartym miejscu w tabeli. Gdańszczanie od początku do końca kontrolowali boiskowe wydarzenia, było to ich dziewiętnaste zwycięstwo w obecnym sezonie.  Zespół z północy Polski wcześniej zapewnił sobie grę w fazie play-off.  Ekipa z Górnego Śląska jest dwunasta.

Trzy pierwsze akcje padły łupem gospodarzy, ale szybko swoją dobrą grę w ataku włączyli gdańszczanie. Skuteczny był Bartłomiej Bołądź, a do tego jego zespół dobrze grał blokiem, co dało im dwupunktowe prowadzenie (11:9). GKS dzięki Gonzalo Quirodze wyrównał stan rywalizacji i ta toczyła się punkt za punkt (15:15). Potem znów jednak to goście przejęli inicjatywę (18:16), lepiej radzili sobie w ataku, nie zawodził Bołądź i  Jingyin Zhang (20:18). W końcówce to Trefl dyktował warunki, blok doprowadził do piłki setowej, a zepsuta zagrywka katowickiej ekipy zakończyła seta.

Ponownie partię lepiej zaczęli gospodarze, ale ponownie nie potrafili utrzymać prowadzenia i już po kontrach Jana Martineza to Trefl prowadził 4:6, w prowadzenie podwyższył Zhang (8:4). Na chwilę katowiczanie się zbliżyli, dzięki akcji Jakuba Jarosza, ale w połowie seta znów zaczął funkcjonować gdański blok, a na środku skuteczny był Jordan Zaleszczyk (13:10). Ręki w polu zagrywki nie zwalniał Bołądź i jego drużyna nie miała problemów ze swoją ofensywą. Pojedynczymi akcjami, w tym ze środka w wykonaniu Sebastiana Adamczyka, próbowali odpowiadać miejscowi, ale niewiele to zmieniało. Gra na siatce była lepsza w wykonaniu podopiecznych Igora Juricicia (22:18), do tego lepiej radzili sobie także w polu serwisowym. Końcówka seta stała pod znakiem popsutych zagrywek, ale akcja Aleksieja Nasewicza zakończyła całą odsłonę.

Podobnie jak w poprzednich setach, tak i w tym lepiej zaczęli gracze trenera Grzegorza Słabego i po asie Jakuba Szymańskiego było 5:2. Trudnym serwisem odpowiedział Kamil Droszyński, a gra się wyrównała (6:6). Żadna z ekip nie była w stanie odskoczyć. W szeregach gospodarzy nie zawodził Jakub Jarosz, ale i po drugiej stronie nie brakowało udanych akcji (13:13). Błędy własne GKS-u dały o sobie znać (13:15), jednak nie na długo, pewnym punktem cały czas był Jarosz, a wtórował mu Bołądź (19:19). Dopiero zagrywki Patryka Niemca przechyliły szalę na korzyść Trefla (22:19). Tego goście nie wypuścili, choć udanym atakiem popisał się jeszcze Damian Domagała, jednak przy piłce meczowej uderzył w aut i komplet punktów wywalczyli gdańszczanie.

GKS Katowice – Trel Gdańsk 0:3 (22:25, 20:25, 21:25)

 

HOKEJ

sportdziennik.com – Kolejna dogrywka

Wyrównany poziom rywali trzyma w napięciu do samego końca… Spodziewaliśmy się, że trzecie spotkanie półfinałowe GKS-u Katowice z Comarch Cracovią znów dostarczy sporo emocji i o wszystkim może zadecydować jedno trafienie. To jednak w regulaminowym czasie nie padło i po raz drugi w rywalizacji między tymi zespołami miała rozstrzygać dogrywka.

W składzie GKS-u ujrzeliśmy już obrońcę Aleksi Virttanena oraz napastnika Bartosza Fraszkę. Jedynie zabrakło kontuzjowanego Marcia Kolusza. W tej sytuacji trener Jacek Płachta dokonał drobnych zmian w składzie. Mateusz Bepierszcz pozostał w pierwszym ataku, zaś Brandon Magee został oddelegowany do drugiego. Natomiast Japończyk Shigeki Hitosato znalazł się w czwartym ataku. Z kolei trener Rudolf Rohaczek nie zmieniał ustawień, bowiem uznał, że wszystko jest na właściwym miejscu. Piątkową porażkę w dogrywce zrzucił na pomyłkę sędziów, bo – jego zdaniem – nie mogło być mowy o nadmiernej ilości zawodników na lodzie. Ale to już przeszłość.

Od pierwszej chwili mieliśmy okazję oglądać zupełnie inny mecz niż te pod Wawelem. Gospodarze z impetem ruszyli na bramkę gości, tak jakby chcieli rozstrzygnąć losy tego spotkania już w pierwszej odsłonie. Strzelali niemal z każdej pozycji i Rok Stojanović miał sporo pracy. Jednak krążek nie chciał wpaść do bramki. Goście rewanżowali się sporadycznymi atakami, ale kilka razy poważnie zagrozili bramce Johna Murraya. Obie drużyny grały w liczebnej przewadze, ale niewiele zdziałały

W drugiej tercji gra się już wyrównała ze wskazaniem na Cracovię. Jednak na tablicy wyników był nadal remis, ale już bramkowy. Goście atakowali z większym rozmachem i dwa razy wychodzili na prowadzenie. W 25 min na bramkę szarżował Damian Kapica i podcinany oddał strzał. Murray odbił krążek i Patryk Wronka nie miał problemu z umieszczeniem go w siatce. „Pasy” z prowadzenia cieszyły się tylko 13 sek., bowiem Kacper Maciaś, prezentujący się w tym play offie więcej niż poprawnie, oddał strzał z niebieskiej linii, a po drodze krążek strącił Teemu Pulkkinen i wpadł on do siatki. Cała czas trwały uporczywe starania o zmianę rezultatu. W końcu, w 32 min Alan Łyszczarczyk popisał się precyzyjnym uderzeniem i krążek wpadł w „okienko”. Murray był bez szans. W 36:29 min Jakub Saur otrzymał podwójną karę mniejszą za zagraniem wysokim kijem i gospodarze ostro się wzięli do roboty. Mateusz Bepierszcz, przeżywający renesans formy, precyzyjnym uderzeniem tuż na lodem doprowadził do remisu. Więcej niż dobre 20 min w wykonaniu obu drużyn.

W ostatniej odsłonie jedni i drudzy robili wszystko, by wyjść na prowadzenie. Oba zespoły grały w liczebnej przewadze, ale nie potrafiły umieścić krążka w siatce. Było sporo walki, ale ani jedni, ani drudzy nie mieli stuprocentowej sytuacji. W tej sytuacji o wszystkim miała rozstrzygnąć dogrywka, a wniej Jirzi Gula wykorzystał przewagę i Cracovia w rywalizacji prowadzi 2-1.

 

Piorunujący finisz

Im bliżej końca meczu, tym GieKSa grała lepiej!

Siła charakteru sprawiła, że hokeiści GKS-u Katowice odnieśli zwycięstwo i wyrównali stan rywalizacji. Nic a nic nie zapowiadało jednak takiego zakończenia, bo „Pasy” przez 40 minut były zespołem lepszym. Jednak finisz w wykonaniu gospodarzy był niesamowity! A po meczu kibice wiwatowali na cześć swoich ulubieńców.

Obaj trenerzy uznali, że nie należy wprowadzać korekt w składzie. Goście pomni doświadczeń z pierwszego spotkania od początku ruszyli do przodu. Posiadali nieznaczną przewagę, ale klarownych sytuacji nie mieli. Ze strzałami z dalszej i bliższej odległości John Murray nie miał żadnych problemów. W 14 min Eryk Nemec znalazł się tuż przed bramką, ale jego uderzenie zostało zablokowane przez jednego z gospodarzy. W 15:18 min Grzegorz Pasiut za spowodowanie upadku przeciwnika powędrował na ławkę kar.

Gospodarze przeżywali trudne chwile, bowiem „Pasy” nie wychodziły z ich z tercji. Bodaj dwa razy udało się wystrzelić krążek, który natychmiast wracał do strefy GKS-u. Katowiczanie jednak z tej opresji wyszli obronną ręką. W 19 min Matias Lehtonen przejął krążek w neutralnej tercji i pomknął sam na bramkę Roka Stojanovicia. Fin uderzył jednak niezbyt precyzyjnie i „guma” minęła bramkę. Przez niemal całe 20 min przewaga była po stronie krakowian, którzy lepiej się poruszali i nie mieli żadnych problemów z rozegraniem krążka w tercji przeciwnika. Bilans strzałów 15-6 na korzyść przyjezdnych był wielce wymowny. Jednak obyło się bez bramek, czyli powtórzyła się sytuacja z pierwszego meczu.

W przerwie zapewne trener Jacek Płachta skierował parę gorzkich słów po adresem hokeistów. Drugą tercję rozpoczęli z animuszem i ostro zaatakowali. Bartosz Fraszko, dwa razy Pasiut i Shigeki Hitosato strzelali na bramkę, ale słoweński bramkarz trzymał fason i nie dał się zaskoczyć. W 28 min w boksie kar znalazł się Daniel Krejci i wydawało się, że to idealna sytuacja dla gospodarzy, by otworzyć wynik, a tymczasem dość niemrawo rozgrywali tę przewagę i niewiele z niej wynikło. A po niej do solidnej pracy wzięli się goście i Roman Rac (30 min) oraz Damian Kapica (31) mieli okazje, ale na wysokości zadania stanął Murray.

W końcu jednak goście dopięli swego. Jirzi Gula, kapitan „Pasów”, popisał się idealnym podaniem z własnej tercji do Kapicy. Ten przejął krążek i w sytuacji sam na sam uderzył w „okienko” i przyjezdni mogli się cieszyć z prowadzenia. W pełni na nie zasłużyli, bo solidnie pracowali niemal przez 40 min. Potem gospodarze ponownie grali w przewadze, ale ich starania zakończyły się fiaskiem. Goście mieli nieco więcej sił i lepiej było im się bronić.

Przewaga jednego gola nic nie znaczy i o tym już przekonaliśmy się niejednokrotnie. W 44 min Kapica otrzymał karę za zahaczanie i po raz trzeci otworzyła się szansa przed gospodarzami. I została wykorzystana przez niezawodnego Pasiuta, który popisał się precyzyjnym uderzeniem. A potem rozgrzała twarda walka o jedno „złote” trafienie. Formacja Pasiuta nie mogła narzekać na nudę, bo niemal nie zjeżdżała z lodu.

Strzałów z jednej i drugiej strony nie brakowało, ale krążek nie wpadał do siatki. W końcu szczęście uśmiechnęło się do gospodarzy. Akcja przeprowadzona z ułańską fantazją przez obcokrajowców. Juraj Simek zagrywał do Lehtonena, a ten błyskawicznie podał do Joony Monty, a ten skierował krążek między parkanami Stojanovicia. Na 94 sek. przed końcem trener Rudolf Rohaczek wziął czas i zdjął bramkarza, a Fraszko strzałem do pustej bramki ustalił wynik meczu.

Jak zwykle kapitan Pasiut dał sygnał i przykład, a jego koledzy nie chcieli być gorsi. Teraz rywalizacja przenosi się do Krakowa i kolejne spotkanie w piątek.

 

Hokeiści z Katowic o krok od finału

Dziewięć goli, szalone emocje i świetne widowisko pełne zwrotów akcji – to wszystko zobaczyliśmy w piątym półfinałowym spotkaniu pomiędzy Comarch Cracovią i GKS-em Katowice.

To była już trzecia dogrywka w konfrontacji obu drużyn i druga wygrana obrońców tytułu mistrzowskiego. Zwycięskiego gola zdobył Bartosz Fraszko, ale rywalizacja o finał trwa nadal!

Rudolf Rohaczek, trener „Pasów” przed piątym spotkaniem dokonał przetasowań w atakach, bo uznał, że w poprzednim meczu nie wszystko dobrze funkcjonowało. To przyniosło wymierne efekty, bowiem gospodarze posiadali inicjatywę i stworzyli wiele gorących momentów pod bramką Johna Murraya. Ten jednak interweniował z dużym wyczuciem i… szczęściem. Kilka razy krążek był już za jego plecami, ale mijał bramkę. Gospodarze w tej odsłonie oddali aż 15 strzałów, zaś goście tylko 7. Jednak ci drudzy mieli powody do zadowolenia. W 19:43 min do boksu kar za zahaczenie trafił Alan Łyszczarczyk, a zaledwie 6 sek. później Hampus Olsson z bliskiej odległości pokonał Roka Stojanvicia. Słoweński golkiper miał prawo mieć pretensje do swoich kolegów, którzy zachowali się zbyt statycznie i pozwolili Szwedowi na przejęcie krążka i swobodnie uderzyć.

To był zaledwie przedsmak tego co się działo w drugiej tercji. Gospodarze szybko doprowadzili do remisu po niezwykle precyzyjnym uderzeniu Romana Raca. To strata zupełnie nie zdeprymowała katowiczan, którzy śmiało zaatakowali. Najpierw Teemu Pulkkinen wyprowadził GKS na prowadzenie, zaś Grzegorz Pasiut, przy współudziale Mateusza Bepierszcza, podwyższył prowadzenie 3:1. Jednak doskonale zdawaliśmy sobie sprawę, że gospodarze nie zrezygnują z ataków. Po jednym z nich Mico Luoto popisał uderzeniem w „okienko” i Murray był bez szans. Jedni i drudzy nie zamierzali się oszczędzać i było sporo gorących spięć pod bramkami. Jednak wynik się nie zmienił.

Kibice nie mogli narzekać na nudę w ostatniej tercji. W 49 min, naszym zdaniem, nastąpił istotny moment meczu i w dalszej części były tego konsekwencje. Najpierw Matias Lehtonen za atak kijem trzymając oburącz powędrował do boksu kar, zaś chwilę później w jego ślady poszedł Maciej Kruczek za opóźnianie gry. Przez 109 sek. goście mieli grać w podwójnym osłabieniu. Gdy było 30 sek. do końca kary Fina Erik Nemec doprowadził do kolejnego remisu. Natomiast Rac ponownie wyprowadził gospodarzy na prowadzenie.

W 55 min sędziowie, po analizie wideo, podyktowali rzut karny, bowiem Vojtech Tomi zatrzymał krążek w rękawicy w polu bramkowym. Pasiut wykorzystał karnego i goście ruszyli do kolejnego ataku. Mieli nieco ułatwione zadanie, bo Wronka za grę wysokim kijem siedział na ławie kar. Jednak o wszystkim miała zadecydować dogrywka. A w niej jedni i drudzy mieli swoje okazję, choć gospodarze nieco więcej. Jednak kropkę nad „i” postawił Fraszko, który popisał dynamicznym rajdem i precyzyjnym uderzeniem w przeciwny róg bramki Stojanovicia zdobył „złotego” gola. W niedzielę o 17.00 kolejne spotkanie w „Satelicie” i hokeiści GKS-u stają przed szansą awansu do finału.

 

gazetakrakowska.pl – GKS Katowice-Comarch Cracovia. Ależ walka, będzie siódmy mecz!

GKS Katowice-Comarch Cracovia – ta konfrontacja hokejowego półfinału play-off może przyprawić o palpitacje serca. Szósty mecz półfinałowej fazy play-off obfitował w bramki. I tę decydującą, w dogrywce zdobyli krakowianie. Tym samym wyrównali stan rywalizacji na 3:3. Decydujący mecz we wtorek w Krakowie o godz. 18.30.

Krakowianie wiedzieli, że tylko wygrana prolonguje ich szanse. Od razu zabrali się do roboty. Podczas pierwszej gry w przewadze zdobyli gola – Łyszczarczyk zmusił do interwencji Murraya, który odbił krążek, ale z dobitka pospieszył Jezek. Katowiczanie odwdzięczyli się tym samym, podczas pierwszej przewagi Lehtonen zaskoczył Stojanovicia. Bardzo szybko „Pasy” objęły powtórnie prowadzenie – Łyszczarczyk skorzystał z prezentu, gdy Fraszko zgubił „gumę” w tercji neutralnej. Ale Fraszko szybko się zrehabilitował, wykładając krążek Pasiutowi, który nie marnuje takich okazji.

Kapitan gospodarzy mógł dać swojemu zespołowi prowadzenie, ale w 24 min uderzył w słupek. Natychmiast to goście zdobyli gola – zadbał o to Rac. I znów nastąpiła riposta miejscowych – Bepierszcz wdarł się w tercję Cracovii, podał do Pasiuta, który zadbał o remis.

Trzecia tercja zaczęła się od gry „Pasów” 3 na 5, ale wybronili ten trudny fragment gry. Jednak chwilę później po raz pierwszy GKS objął prowadzenie – Pulkkinen strzelił przy bliższym słupku. „Pasy” jednak nie załamały się tym faktem i do wyrównania doprowadził Łyszczarczyk – wrzucił krążek w pobliże bramki, „guma” odbiła się od obrońcy i wpadła do siatki. Krakowianie przycisnęli w końcówce tercji – strzelał Tomi, w sytuacji sam na sam z bramkarzem był Łyszczarczyk, ale górą był Murray.

Wysiłki „Pasów” spełzły na niczym i znów trzeba było rozgrywać dogrywkę (czwartą w szóstym spotkaniu tej pary). W niej na 2 min na ławkę kar odesłany został Pasiut i goście zagrali 4 na 3. I wtedy Wronka znalazł lukę między bramkarzem a słupkiem i zapewnił „Pasom” zwycięstwo.

 

hokej.net – Złoty gol Wronki w dogrywce i Cracovia doprowadza do siódmego meczu!

Trzykrotnie na prowadzenie w szóstej rywalizacji wychodzili gracze Comarch Cracovii, ale za każdym razem hokeiści GKS-u Katowice odrabiali straty. Później role się odwróciły i to „Pasy” musiały gonić wynik. Ostatecznie czwarty raz końcowy rezultat musiała rozstrzygnąć dogrywka.

W końcu doczekaliśmy się emocji od początku spotkania, bo do tej pory pierwsze tercje nie przynosiły nam zbyt wielu trafień. Matias Lehtonen już w 2. minucie wylądował na ławce kar, a minutę później za sprawą Aleša Ježeka na prowadzenie wyszła Cracovia. John Murray poradził sobie ze strzałem Alana Łyszczarczyka, ale niepilnowany był defensor gości i to zemściło się na katowiczanach.

W 9. minucie role się nam odwróciły i na ławkę kar powędrował Martin Kasperlík, a po minucie Lehtonen odkupił winy, zachowując zimną krew pod bramką Roka Stojanoviča i umieszczając krążek w siatce. Bartosz Fraszko w 11. minucie stracił krążek w tercji neutralnej i Łyszczarczyk zamienił ten prezent na trafienie i drugi raz w tym meczu krakowianie wyszli na prowadzenie. W 14. minucie zaspali obrońcy gości i Grzegorz Pasiut się nie pomylił, zdobywając drugiego gola dla GieKSy.

W drugiej tercji trzeci raz na prowadzenie wyszły „Pasy” za sprawą RomanaRáca. Mistrzowie Polski trzeci raz do wyrównania doprowadzili w 27. minucie głównie za sprawą Mateusza Bepierszcza, który popisał się indywidualną akcją, dogrywając do Pasiuta, a ten mógł cieszyć się z dubletu.

Teemu Pulkinen w 47. minucie pierwszy raz wyprowadził katowiczan na prowadzenie, które trwało do 49. minuty, bo właśnie wtedy odpowiedział Łyszczarczyk, który również mógł świętować drugie trafienie.

Czwarty raz o końcowym rezultacie musiała rozstrzygnąć dogrywka i drugi raz stało się to w przewadze. Pasiut został odesłany na ławkę kar, a Patryk Wronka chwilę później cieszył się z zamknięcia szóstego meczu na korzyść Cracovii.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Galeria Piłka nożna

Kraksa na Nowej Bukowej

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Nie był to udany piątek na Nowej Bukowej – GieKSa wysoko przegrała z Cracovią. Zapraszamy do obejrzenia fotorelacji.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna Wywiady

Jędrych: Wyjdziemy z tego

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po spotkaniu z Cracovią porozmawialiśmy z Arkadiuszem Jędrychem, który podkreślał konieczność pracy nad poprawą postawy drużyny w defensywie.

Były momenty, gdy GKS grał bardzo dobrze, a ostatecznie wynik to 0:3.
Arkadiusz Jędrych:
Najprościej powiedzieć, że stało się to, że przegrywamy 0:3 w domu i to jest taki mocny cios na gorąco. Po ostatnich meczach domowych byliśmy natchnieni taką pozytywną energią. Wiedzieliśmy, że możemy zagrać na swoich warunkach, tak jak pierwszą połówkę w kilku dobrych momentach, gdy wyszliśmy wysoko na Cracovię i dosyć łatwo nam oddawała tę piłkę. Cracovia trochę jak wytrawny gracz: poczekała i dwa razy im spadło, potem szybko strzelona trzecia bramka i skrzydła były podcięte. Ciężko już było szukać czegokolwiek więcej, niż choćby jednego punktu.

W ofensywie, patrząc na statystyki, widzimy ponad 30 dośrodkowań. To był pomysł na Cracovię?
Mieliśmy kilka planów na to spotkanie, między innymi te dośrodkowania. Jeśli ktoś śledzi nasze ostatnie poczynania, to w ostatnich meczach już ich trochę było. To jedna z części tego planu. Szkoda, że dzisiaj się nie udało i nic nie sfinalizowaliśmy. Tak jak wspomniałem – to Cracovia zadała pierwszy, drugi i poprawiła trzecim ciosem. Dzisiaj jesteśmy zamroczeni, ale trzeba szybko podnosić głowy do góry, bo zaraz mamy mecz pucharowy i ligowy. Zaraz rozgrywki wkroczą w taką fazę, że wszystko będzie napierało. Cóż, trzeba robić jak najszybciej punkty, bo nikt nie będzie spał w tej lidze.

Czego zabrakło do zdobycia bramki?
Z perspektywy obrońcy ja będę zaczynał od tego, co w defensywie. Nie jestem do końca pocieszony, bo straciliśmy trzy bramki. To jest dla mnie największa ujma, bo ja jestem za to odpowiedzialny. Zawsze jako pierwszy do państwa wyjdę i będę brał to na klatę, bo trzy bramki w domu nie przystoi.

Filip Stojilković to zawodnik sprawiający dużo problemów?
Myślę, że nie. Najważniejsze było znowu to, co my zrobiliśmy. W każdej z tych bramek to my pomogliśmy rywalowi, a nie przeciwnik zrobił na tyle dużo, by te bramki strzelać.

Ten mecz jest najbardziej bolesny spośród przegranych?
Każda porażka, tym bardziej w domu i w takim wymiarze, boli i trzeba sobie szczerze powiedzieć, że trzy gongi na swoim stadionie – to boli. Liga to nie jest jednak sprint, to jest maraton. Trzeba te głowy szybciutko do góry podnosić, bo liga ucieka, punkty uciekają, a my chcemy, by ona jak najdłużej w Katowicach została.

Dzisiaj szósta porażka. W czym kibice mają doszukiwać się optymizmu?
Liga to maraton, na dzisiaj faktycznie jesteśmy w dolnych rejonach, ale tabela najważniejsza będzie po 34. kolejce, a nie po 8. czy 15. – prawdziwego mężczyznę poznaje się po tym, jak kończy. Wiem, że ta szatnia ma na tyle silnego mentalu, że wyjdziemy z tego momentu.

Na dzisiaj GieKSa ma najgorszy bilans straconych bramek. To powód do niepokoju?
Zdecydowanie tak, tych bramek jest za dużo straconych. Jeżeli tych bramek byłoby mniej, to na dziś mielibyśmy 2-3 punkty więcej. Wiemy, jak tabela wygląda, te punkty pozwoliłyby na to, by być troszkę wyżej. Na dzisiaj nic by to nie dało, bo ta tabela liczy się na końcu, ale my musimy jak najszybciej wygrać pierwszy mecz i poprawić to, by tych straconych bramek było jak najmniej, a strzelonych jak najwięcej. Obyśmy mieli więcej punktów w tabeli.

Porażkę można tłumaczyć klasą rywala?
Ekstraklasa pokazuje, że każdy z każdym może wygrać, choćby ostatnia kolejka. Jeśli ktoś śledzi Ekstraklasę, to wie, że tutaj każdy może wygrać. My przygotowujemy się do każdego meczu z nastawieniem, że chcemy odnosić zwycięstwo, zdobyć punkty. Nie mamy na pewno założenia przed meczem, że będziemy się bronić czy grać na remis.

Silny mental, czyli będziecie kontynuować swoją pracę i to zaprocentuje?
Na pewno mamy aspekty do poprawy, bo skoro dzisiaj ta liczba punktów, powiedzmy sobie szczerze, nie jest zadowalająca, także ta liczba straconych i strzelonych bramek, więc jesteśmy świadomi, że mamy nad czym pracować. To nie może się odbyć tak, że dalej wierzymy i nic nie robimy albo robimy to samo. Musimy dosyć mocno przeanalizować te słabsze strony, dopracować te lepsze i… Często w GieKSie padał ten termin „proces” – jestem przekonany, że trwając w nim i dokładając jakości, intensywności i decyzyjności jesteśmy w stanie z tego wyjść.

Co powiedzieć w szatni po tak dobrym pół godziny? Chyba ciężko mówić o potrzebie jakiegoś wstrząsu?
Fajnie, że to dostrzegacie. Inna osoba postronna spojrzałaby na wynik 0:3 i powiedziała: „dzisiaj GieKSy nie było”. Faktycznie te pierwsze 30 minut, gdyby ta piłka się lepiej odbiła albo bylibyśmy bardziej pazerni, gdybyśmy strzelili pierwszą bramkę, to ten wynik mógłby być inny. Finalnie oczywiście nie jest inny i musimy ciężko pracować, znamy swoją wartość i swoją siłę. Znamy też swoje wady, bo patrząc w tabelę, nie da się ukryć, że je mamy. Cóż, te głowy muszą być dobrze naoliwione, nie możemy ich za nisko spuścić. Jeszcze raz powtórzę – Ekstraklasa to maraton, to nie jest sprint.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Pasem po czterech literach

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Cracovia nie pozostawiła nam żadnych złudzeń. Mimo dobrych pierwszych 30 minut musieliśmy uznać wyższość rywali, a mecz zakończył się naszą wysoką porażką 0:3. 

Po ostatnich wpadkach część kibiców liczyła na zmianę bramkarza, jednak trener Rafał Górak pozostał nieugięty – Dawid Kudła wyszedł w podstawowym składzie.

Cracovia podpatrzyła rozpoczęcie od najlepszych (czyli PSG), wybijając piłkę ze środka za linię boczną. Już w 3. minucie na murawę padł Arkadiusz Jędrych i długo był opatrywany przez naszych fizjoterapeutów. Po powrocie na boisko mógł zanotować ładną asystę, gdy przytomnie obsłużył nadbiegającego Nowaka po rzucie wolnym, wykazał się jednak Madejski. W 13. minucie groźnie było po naszym rzucie rożnym – najpierw zablokowany został Rogala, później z dystansu zbyt lekko próbował dokręcić Nowak. GieKSa nie chciała odpuścić Cracovii, próbował Wasielewski z dystansu, a po drugiej stronie Galan z Nowakiem w dwójkę rozklepali całą flankę. W 22. minucie nadal trwał festiwal rzutów rożnych – 4 stałe fragmenty pod rząd wykonywał nasz pomocnik. Jako pierwszy odgryzł się Stojilković samotnym rajdem, jego koledzy jednak zaprzepaścili okazję. W 29. minucie przy wyprowadzeniu poślizgnął się Madejski, skorzystać z tego próbowali Nowak i Szkurin. Odpowiedział Kakabaze po momencie dekoncentracji naszej defensywy niecelnym uderzeniem, a chwilę później Jędrych wyczyścił urywającego się Stojilkovića. Do trzech razy sztuka, w 33. minucie kryminał w naszym polu bramkowym przypadkowo wykorzystał… Alan Czerwiński, po zgraniu ze skrzydła Stojilkovića. Warto mimo wszystko docenić dobre podanie z głębi pola Mateusza Klicha. W 40. minucie kolejna katastrofa w polu bramkowym i było już 0:2 – Henriksson wykorzystał błąd w ustawieniu po rzucie rożnym, choć pierwszy strzał Wójcika obronił Kudła. W doliczonym czasie powinno być już 0:3 po kontrze, na szczęście Kudła w sytuacji 1 na 2 zdołał przestraszyć napastnika.

W 48. minucie Milewski źle obliczył tor lotu piłki jako ostatni obrońca i znów Kudła musiał wziąć sprawy we własne ręce, przy lepszym uderzeniu byłby bez szans. Po naszej stronie dzielnie walczyli Wasyl z Nowakiem, jednak długimi minutami nie mogliśmy złożyć żadnej składnej akcji. Bezradność GieKSy w pięknym stylu wykorzystał Stojilković, wybiegając za naszą linię obrony i przerzucając piłkę nad interweniującym bramkarzem – Klich całkowicie uśpił naszych obrońców podaniem. Tuż po wejściu błysnął Marcel Wędrychowski, grając na klepkę z Nowakiem i uderzając z dystansu – było bardzo blisko. W 78. minucie składną akcję przeprowadził tercet Bosch-Marković-Wędrychowski, niestety strzał został zablokowany. W końcówce Cracovia spokojnie przesuwała się i nie spieszyła z rozegraniem, a mimo tego w 90. minucie Zahiroleslam otrzymał patelnię na 6. metrze, jednak Kudła był górą.

Było światełko, które zgasło wraz z pierwszym trafieniem gości. Zasłużenie przegraliśmy i coraz bardziej zakopujemy się w dolnych rejonach tabeli.

19.09.2025, Katowice
GKS Katowice – Cracovia 0:3
Bramki: Czerwiński (33-s), Henriksson (40), Stojilković (55).
GKS Katowice: Kudła – Wasielewski (84. Gruszkowski), Czerwiński, Jędrych, Rogala, Galan – Błąd (62. Wędrychowski), Milewski (62. Bosch), Kowalczyk, Nowak (77. Marković) – Szkurin (62. Rosołek).
Cracovia: Madejski – Sutalo (63. Piła), Henrikson, Wójcik – Kakabadze, Al-Ammari, Klich (83. Praszelik), Perković – Maigaard (69. Aleksić), Stojilković (82. Zahiroleslam), Minchev (69. Kameri).
Żółte kartki:
Galan, Bosch – Minchev.
Sędzia: Szymon Marciniak (Płock).
Widzów: 11660.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga