Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka Szachy

Multisekcyjny przegląd doniesień mass mediów: Piotr Hain: Nie ma się do czego przyczepić

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów, które obejmują informacje z ubiegłego tygodnia dotyczące sekcji piłki nożnej, siatkówki oraz hokeja GieKSy.

W drugiej kolejce Ekstraligi Kobiet piłkarki GieKSy wygrały w meczu wyjazdowym z KKP Bydgoszcz 2:1 (1:1). Piłkarze rozegrali dwa spotkania, w pierwszym z nich GKS zremisował z Sandecją 0:0, w drugim wygraliz Zagłębiem Sosnowiec 3:2 (0:2). Prasówkę po tych meczach znajdziecie odpowiednio TUTAJ i TUTAJ.

Siatkarze przygotowują się startu sezonu 2021/22.

Hokeiści rozegrali sparing z drużyną Zagłębia Sosnowiec, w którym przegrali 2:4.

PKN Orlen został sponsorem szachisty grającego w barwach GieKSy Jana Krzysztofa Dudy.

 

PIŁKA NOŻNA

sportisfc.com – Relacja z meczu Sportis KKP Bydgoszcz – GKS Katowice

W 2. kolejce ekstraligi Sportis KKP Bydgoszcz przegrał przed własną publicznością z GKS Katowice 1:2 (1:1). Podopieczne trenera Adama Górala rozegrały zdecydowanie lepsze spotkanie niż przez tygodniem z Tarnovią Tarnów, imponowały sercem do walki i determinacją. Niestety, to nie wystarczyło, by zapunktować w starciu z silną ekipą z Górnego Śląska.

Piłkarki Sportis KKP ponownie bardzo źle weszły w mecz. Już w 4. minucie piłkę z lewej strony pola karnego otrzymała Klaudia Maciążka, minęła Wiktorię Bagińską i pewnym uderzeniem pokonała Natalię Piątek. W 10. minucie przyjezdne były bliskie podwyższenia prowadzenia, lecz w pojedynku sam na sam z Amelią Bińkowską lepsza okazała się Natalia Piątek. Mimo dominacji Gieksy zawodniczki Sportis KKP nieustannie głośno mobilizowane przez trenera Górala nie zamierzały zwieszać głów i w 20 minucie ich starania zostały wynagrodzone. W 20 minucie skuteczną dobitką strzału Pauliny Oleksiak popisała się Aleksandra Stasiak i mieliśmy 1:1.

Bez wątpienia duży wpływ na końcowy rezultat miało wydarzenie z 28 minuty meczu, a mianowicie druga żółta i w konsekwencji czerwona kartka dla Martyny Boguszyńskiej. Gra przez niemal godzinę w dziesiątkę przeciwko dobrze przygotowanej fizycznie ekipie z Katowic nie była łatwą sztuką. Bydgoszczanki jednak nie załamały się i toczyły zacięty bój z szóstą ekipą poprzedniego sezonu ekstraligi. Przewagę w liczbie oddanych strzałów celnych (8:3) czy posiadaniu piłki (65% – 35%) posiadały co prawda katowiczanki, ale Sportis KKP miał z kolei czujną defensywę i bardzo dobrze dysponowaną Natalię Piątek w bramce. W 64 minucie nowa golkiperka drużyny z Bydgoszczy nie miała jednak nic do powiedzenia przy potężnym uderzeniu sprzed pola karnego Kasandry Parczewskiej.

Ambitne bydgoszczanki do końca walczyły o korzystny rezultat, podejmując próby sforsowania dobrze spisującej się defensywy GKS-u. Jedną z takich prób podjęła w 77 minucie Aleksandra Stasiak, lecz nie zdołała oddać strzału, ponieważ została popchnięta w polu karnym przez Alicję Dyguś. Gwizdek pani Emilii Szymuli jednak milczał. Po dwóch minutach GKS odpowiedział główką Weroniki Kłody obronioną przez Piątek. W doliczonym czasie gry próbę sprawdzenia bramkarki gości Weroniki Klimek podjęła jeszcze Agata Stępień, ale jej strzał głową oddany był ze zbyt dużej odległości i nie mógł sprawić problemów doświadczonej golkiperce.

 

pomorska.pl – Sportis KKP Bydgoszcz dzielnie walczył z GKS Katowice

Piłkarki znad Brdy przegrały na własnym stadionie 1:2 (1:1) w meczu 2. kolejki Ekstraligi. Gole: Aleksandra Stasiak (20.) – Klaudia Maciążka (4.), Kasandra Parczewska (64.). Bydgoszczanki od 28. minuty grały w osłabieniu po czerwonej kartce dla Martyny Boguszyńskiej.

 

sportdziennik.com – Coś zostało zrozumiane

Chyba wszyscy przez ten okres, odkąd wróciłem do GKS-u, w jakiś sposób się dogadaliśmy i uznaliśmy, że coś trzeba zmienić; że na Bukowej nie mogą być tylko negatywne emocje – trener Rafał Górak dzieli się wrażeniami ze zwycięskiego klasyku z Zagłębiem, gratulując też kibicom.

Świetna gra, niosące drużynę trybuny, a w konsekwencji odrobienie z nawiązką dwubramkowej straty i 3 punkty. Na taki mecz, jak z Zagłębiem Sosnowiec (3:2), czekano w Katowicach długo. GieKSa chwalona już za poprzednie występy, jakościowy futbol udokumentowała w niedzielę pierwszym zwycięstwem po powrocie na zaplecze ekstraklasy. Nikt nie musi już liczyć jej spotkań bez wygranej…

– Różne rzeczy ludzie wyliczają. Czytałem nawet o trzech latach – mówi trener [Rafał Górak], jakby nawiązując do tego, o czym przypominał „Sport” – że poprzednie zwycięstwo przy Bukowej w I lidze miało miejsce dawno temu, w sierpniu 2018 roku z Wigrami Suwałki. Potem była fatalna seria skutkująca spadkiem i dwuletnim pobycie w II lidze, a po wydostaniu się z niej pierwsze trzy domowe występy katowiczan kończyły się remisami – z Resovią, Podbeskidziem i Sandecją.

– Gdy dorobi się historię, to kurczę, można nieraz spaść z krzesła i potem ciężko jest wstać. Ale nie, spokojnie! Przecież myśmy tu grali dobre mecze. Uczymy się tej ligi. Jesteśmy beniaminkiem, mamy swój plan na ten sezon. Chcemy działać, pomagać młodym ludziom, jak Filip Szymczak, który otrzymał powołanie do reprezentacji Polski, a przeciw Zagłębiu zagrał dobry mecz.

Pomogli też ludzie wchodzący z ławki. Ta drużyna się buduje, uczy. Rozwijamy się, chcemy zdobywać punkty. To jest dla nas naprawdę bardzo trudna liga. To nie są byle jakie, z byle jakimi przeciwnikami. Nie opowiadajmy, że tu jest słaby poziom. W niedzielę widzieliśmy na boisku kawał piłki – przekonuje szkoleniowiec GieKSy.

[…] – Nie uważam, byśmy grali w pierwszej połowie źle. Trochę wytrąciła nas z rytmu sytuacja z rzutem karnym. Byłem przekonany, że chodzi o to, czy piłka przekroczyła całym obwodem linię. Nie zdawałem sobie sprawy, że „varowane” jest oderwanie nóg Dawida Kudły od linii. Ale nie sądzę, że ktoś ma złe zamiary. Skoro sędziowie uznali, że karny jest do powtórki, to ja to rozumiem. Uważam, że do tego momentu mieliśmy optyczną przewagę, byliśmy zespołem ciut lepszym.

[…] Przy Bukowej czuć po powrocie do I ligi inny klimat. Nie jest tak, jak podczas poprzedniego wieloletniego pobytu zespołu na tym poziomie rozgrywkowym. Nadzieja na awans do ekstraklasy nie przysłania nikomu rzeczywistości, nie zaczadza umysłu, a tracone gole czy nieukładające się mecze nie powodują, że z ust kibiców wylewają się wiadra frustracji. To być może z jednej strony ich mądrość, ale chyba bardziej sukces drużyny budowanej przez trenera Góraka i dyrektora Roberta Góralczyka, która na taki kredyt zaufania w II lidze zapracowała.

– Chyba wszyscy przez ten okres, odkąd wróciłem do GKS-u, w jakiś sposób się dogadaliśmy. Wszyscy zrozumieliśmy, że coś trzeba zmienić. Że na Bukowej nie mogą być tylko negatywne emocje. Że musi być też pozytywnie, nawet kiedy przegrywa się 0:2 i to z takim rywalem, jak w niedzielę, a wiadomo, że o „świętej wojnie” to i opowiadano legendy. Ale coś zmieniło się. Tak jak powiedział to Filip Szymczak – po przerwie drużyna została przywitana brawami. To nie wszędzie się dzieje.

Gratuluję tym ludziom. Widać, że ich „mental” też się zmienia. Wszyscy potrzebujemy zwycięstw, chcemy uczyć się tego zwyciężania. To są właśnie takie kroki! Gdybyśmy po przerwie zostali wygwizdani, to nie wiem, czy bylibyśmy w stanie się podnieść. Zawodnicy wyszli z szatni, poczuli wsparcie. Dwunasty zawodnik jest w tej materii naprawdę bardzo istotny – uderza w emocjonalne tony trener GieKSy.

 

SIATKÓWKA

siatka.org – Piotr Hain: Nie ma się do czego przyczepić

GKS Katowice od początku sierpnia przygotowuje się do nadchodzącego sezonu PlusLigi. W składzie dziewiątej ekipy minionej edycji rozgrywek zaszły znaczące zmiany. Jedną z nowych twarzy jest środkowy Piotr Hain.

– Byłem w pełni przygotowany na to, co zastanę i mogę wypowiadać się o klubie w samych superlatywach – przyznał siatkarz.

[…] – Jeżeli chodzi o pierwsze tygodnie, pracujemy naprawdę dobrze i nie ma się do czego przyczepić – przyznał Piotr Hain, środkowy GKS-u.

[…] – Organizacja w klubie jest taka, jaka powinna być i nikomu niczego nie brakuje. Pozostaje spokojnie trenować i czekać na chłopaków, którzy mają za jakiś czas dołączyć do naszego składu. Staramy się wykorzystać w stu procentach nasze aktualne możliwości kadrowe – zaznaczył Hain. GKS przygotowuje się póki co bez rozgrywającego Micah Ma’a oraz przyjmującego Tomasa Rousseaux, którzy są na zgrupowaniach reprezentacji. – Wielu moich kolegów z boiska występowało w GKS-ie i wielokrotnie podkreślali, że mieli tutaj dobre warunki do trenowania i życia, dlatego byłem w pełni przygotowany na to, co zastanę i mogę wypowiadać się o klubie w samych superlatywach – dodał środkowy.

GKS zakończył sezon 2020/2021 w PlusLidze na dziewiątym miejscu. W jego szeregach po zakończeniu minionego sezonu pozostało pięciu zawodników. Nie zmienił się również pierwszy trener, którym wciąż jest Grzegorz Słaby.

– Formowanie się drużyny z wieloma nowymi zawodnikami wychodzi zawsze „w praniu”, do tego musi dojść element presji i walki o właściwy wynik na tablicy. Takie momenty zwykle pokazują, kto jest w stanie dźwignąć ciężar odpowiedzialności i wziąć go na swoje barki. Na treningach panuje dobra atmosfera, nie ma tutaj osób zbyt pewnych siebie i noszących zbyt wysoko głowę, tylko jest solidna praca i dobre nastroje. Poczekajmy na właściwy sezon, wtedy będziemy wiedzieć więcej – zakończył Piotr Hain. Pierwszym rywalem katowiczan w nadchodzącej edycji rozgrywek będzie Trefl Gdańsk, z którym zmierzą się we własnej hali 2 października.

 

HOKEJ

hokej.net – Zabrakło detali

GKS Katowice zajął trzecie miejsce w turnieju zorganizowanym z okazji 75. rocznicy powstania Klubu Sportowego Unia Oświęcim. – Mogliśmy wygrać wszystkie trzy mecze, ale w naszej grze zabrakło detali – ocenił Bartosz Fraszko, jeden z liderów GieKSy.

Podopieczni Jacka Płachty w swoim pierwszym meczu przegrali po rzutach karnych z GKS-em Tychy 3:4, później ulegli Re-Plast Unii 1:4, a w ostatnim meczu pokonali JKH GKS Jastrzębie 2:1.

– Jeśli chodzi o nasz ogólny występ, to wiadomo, że mogło być lepiej. Oczywiście są to mecze sparingowe, ale chcieliśmy je wygrać. Cieszymy się, że ten ostatni mecz był dla nas zwycięski – zaznaczył 25-letni skrzydłowy.

– Fajnie, że udało się zorganizować taki turniej i mieliśmy okazję zmierzyć się w nim z ligową czołówką. Warunki były ciężkie, bo naprawdę nie jest łatwo rozegrać trzy spotkania w ciągu trzech dni – dodał „Fracho”.

Katowiczanie otrzymali od trenera dwa dni wolnego. Później wracają do ciężkiej pracy.

– Liga za pasem, więc trzeba mocniej potrenować. Im ciężej będziemy teraz pracować, tym w sezonie będzie łatwiej – zakończył Bartosz Fraszko.

 

Zagłębie lepsze od „GieKSy”. Hat-trick Wasiljewa

Hokeiści Zagłębia Sosnowiec pokonali w piątkowy wieczór na Jantorze GKS Katowice 4:2. Decydującą o losach spotkania była trzecia tercja w której goście wygrali 3:0. Hat-trickiem popisał się Aleksandr Wasiljew, który był zmorą hokeistów z Katowic.

O końcowym wyniku dzisiejszego spotkania zadecydowała głównie trzecia tercja, którą sosnowiczanie wygrali 3:0. Jako pierwsi do siatki rywala trafili jednak gospodarze, a grę z przewagą jednego zawodnika w szóstej minucie meczu wykorzystał Szymon Mularczyk. W 18 minucie „GieKSa” prowadziła już dwoma bramkami, a Michała Czernika z bliska pokonał Mateusz Bepierszcz. Warto odnotować, że w danym momencie sosnowiczanie ponownie grali w osłabieniu. Dystans do rywala jeszcze w premierowej odsłonie zmniejszył Aleksandr Wasiljew, który w liczebnej przewadze wpakował krążek do bramki obok Macieja Miarki.

W drugiej tercji podopieczni Grzegorza Klicha mogli doprowadzić do wyrównania jednak Kamil Sikora nie zdołał wykorzystać rzutu karnego. Dużo większa precyzją popisał się za to w 47 minucie pojedynku ponownie Wasiljew, który strzałem z nadgarstka doprowadził do remisu.

Zagłębie po raz pierwszy w dzisiejszym spotkaniu wyszło na prowadzenie na niecałe dwie minuty przed końcem regulaminowego czasu gry. Wtedy właśnie bramkę w liczebnym osłabieniu zdobył Jarosław Rzeszutko. Wynik meczu strzałem do pustej bramki ustalił ponownie Wasiljew, który z połowy lodowiska posłał krążek do siatki. Tym samym rosyjski napastnik w dzisiejszym pojedynku zanotował hat-tricka.

 

Bepierszcz: Trener przykłada bardzo dużą wagę do kwestii taktycznych

GKS Katowice przegrał sparingowe starcie z Zagłębiem Sosnowiec 2:4. Trener Jacek Płachta musiał zestawić skład bez ośmiu czołowych zawodników, którzy przebywają na zgrupowaniu reprezentacji Polski.

Na turniej kwalifikacyjny do Bratysławy zostali powołani bramkarz John Murray, dwóch obrońców Patryk Wajda i Jakub Wanacki, a także pięciu napastników Bartosz Fraszko Patryk Krężołek, Mateusz Michalski, Grzegorz Pasiut i Patryk Wronka.

W piątkowym meczu ze sosnowiczanami sztab szkoleniowy miał do dyspozycji 16 zawodników z pola.

– Brakowało nam kluczowych zawodników, ale nie możemy patrzeć tylko na to. Mieliśmy trzy pełne piątki z młodymi zawodnikami i przez dłuższy czas ten mecz był pod naszą kontrolą, ale niestety po naszych głupich błędach dostaliśmy bramkę na 3:2 dla rywala, a potem jeszcze jednego gola na pustą bramkę – wyjaśnił Mateusz Bepierszcz.

30-letni skrzydłowy zaznaczył też, że wyniku spotkania nie można zrzucić wyłącznie na brak sił. W jego opinii zespołowi zabrakło właściwego podejścia.

– Graliśmy sporo minut w osłabieniu, co nie pomagało nam przy wąskiej kadrze meczowej i ostatecznie straciliśmy niepotrzebnie bramki, choć mieliśmy szansę wygrać cały mecz – analizował wychowanek warszawskiej Legii.

GieKSa cały czas pracuje nad taktyką, a trener Jacek Płachta dba o każdy szczegół.

– Trener przykłada bardzo dużą wagę do kwestii taktycznych, na przykład do właściwego ustawienia forechecku, wyjścia z tercji czy poszczególnych formacji. Nie ma „spiny” na konkretny wynik, trenera przede wszystkim interesuje to, jak spełniamy nasze założenia w sparingach – zakończył Mateusz Bepierszcz.

 

SZACHY

wirtualnemedia.pl – Jan-Krzysztof Duda ze wsparciem od Orlenu

Polski arcymistrz szachowy Jan Jan-Krzysztof Duda dołączył do grona sportowców wspieranych przez PKN Orlen.

Jan-Krzysztof Duda niedawno odniósł swój największy życiowy sukces. Po pokonaniu mistrza świata Magnusa Carlsena, jako pierwszy Polak w historii, zatriumfował w Pucharze Świata. Podczas nadchodzących zawodów w Ustroniu szachista rywalizować będzie już w barwach Grupy Sportowej Orlen. – Cieszę się, że dołączam do Grupy Sportowej Orlen. Wierzę, że dzięki wsparciu stabilnego sponsora, jakim jest PKN ON, będę mógł konsekwentnie budować swoją karierę, osiągając kolejne sukcesy. Współpraca w ramach jednej grupy z ikonami polskiego sportu, na przykład z Anitą Włodarczyk i Marią Andrejczyk, to dla mnie szansa na zdobywanie kolejnych ważnych doświadczeń, które jeszcze bardziej pomogą mi rozwijać się sportowo – mówi Jan-Krzysztof Duda, zawodnik Grupy Sportowej Orlen.

Pierwszy występ Jana-Krzysztofa Dudy w barwach Grupy Sportowej Orlen odbędzie się podczas festiwalu szachowego w Ustroniu. Dzięki zwycięstwu w Pucharze Świata naszego arcymistrza czeka też udział w przyszłorocznym Turnieju Kandydatów, którego triumfator będzie pretendentem w walce o tytuł mistrza świata.

Jan-Krzysztof Duda gra w szachy od piątego roku życia. Na swoim koncie ma ponad sto wygranych turniejów. W wieku 10 lat został szachowym mistrzem świata, natomiast tuż po 15. urodzinach zdobył tytuł arcymistrza.



Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Losowanie PP: Koncert życzeń GieKSa.pl

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Już jutro o godzinie 12:00 w siedzibie TVP Sport odbędzie się losowanie 1/8 finału Pucharu Polski. W stawce pozostało już tylko 16 drużyn: 10 ekip z ekstraklasy, 4 drużyny z I ligi, 1 z II ligi oraz 2 z III ligi. Postanowiliśmy podzielić się z Wami naszymi typami i marzeniami dotyczącymi rywala w nadchodzącej rundzie. A co przyniesie los? Zobaczymy już we wtorkowe południe.

Fonfara
Ciekawym pojedynkiem bez wątpienia byłby mecz z Polonią Bytom i możliwość spotkania Jakuba Araka, który właśnie w naszym klubie się przecież odblokował. Najgorszymi opcjami wydają się być Raków Częstochowa i Piast Gliwice, bowiem rywale o takim podejściu do piłki nożnej dodatkowo zabierają kibicom chęć przychodzenia na mecze w środku tygodnia.

Kosa
Na pewno chciałbym uniknąć (dokładnie w takiej kolejności): Górnika, Jagiellonii, Rakowa i Lecha. Z pozostałymi ekstraklasowiczami możemy zagrać, choć oczywiście preferowałbym wtedy domowe spotkanie.

Natomiast z pewnych wyjazdów, czyli wylosowania drużyn z niższych lig, to ciekawie wyglądałaby Avia (niedaleko, niska liga) oraz Polonia Bytom (lokalnie, dawno nie graliśmy). Wyjazdowicze nie obraziliby się zapewne także na Śląsk we Wrocławiu.

Ciekawostką jest to, że jeśli wylosujemy na wyjeździe Raków, Widzew, Jagiellonię lub Lechię, to… w 2025 roku zagralibyśmy aż trzy wyjazdowe spotkania z tymi rywalami.

Flifen
Najśmieszniej byłoby zagrać przeciwko Wiśle Kraków lub Pogoni Szczecin. W przypadku wygrania z jakimikolwiek kontrowersjami, z którymkolwiek z tych klubów, content na Twitterze Alexa Haditaghiego bądź Jarka Królewskiego byłby nieziemski. Natomiast pod względem poziomu sportowego i kibicowskiego dobrym losowaniem byłaby Polonia Bytom, która powinna być na spokojnie do ogrania, a i frekwencja w takim meczu nie powinna zawieść.

Misiek
Najbardziej chciałbym zagrać z Avią Świdnik lub Zawiszą Bydgoszcz lub Polonią Bytom, ponieważ to są stadiony, na których jeszcze nie byłem. Najbardziej nie chciałbym zagrać z Rakowem Częstochowa, ponieważ znów byłyby dwa mecze koło siebie w pucharze i w lidze, oraz nie widzi mi się wyjazd do Chojnic w środku tygodnia z powodu mało atrakcyjnego rywala i odległości.

Kazik
Z osobistych pobudek to Śląsk Wrocław, w zeszłym sezonie nie było mi dane tam pojechać, a teraz może się uda. Nie wiem, gdzie Polonia Bytom będzie grała ewentualnie ten mecz, ale jechać tam na ten orlik ze sztuczną trawą i granulatem niespecjalnie mi się uśmiecha… jeszcze Jakub Arak coś strzeli, a lubię go i nie chcę tego zmieniać 🙂

Marek
Przez tyle lat czekaliśmy na Puchar Polski jak na okno do Ekstraklasy z nadzieją, aby uchyliło się chociaż odrobinę i pozwoliło oddychać tym samym powietrzem co krajowa elita… Dzisiaj tuzy Ekstraklasy otwierają listę drużyn, z którymi nie chcemy grać na tym etapie. To najlepszy dowód na to, jaki skok wykonaliśmy przez ostatnie dwa lata: nomen omen lata świetlne! Z uwagi na zależności rodzinne (kuzyni z Dolnego Śląska kibicujący Śląskowi) najbardziej chciałbym trafić Śląsk na wyjeździe. U siebie zdążyliśmy zagrać i razem z kuzynami oglądaliśmy to „widowisko” na starej Bukowej. We Wrocławiu z uwagi na Święta nie mieliśmy szans się spotkać. Poza tym z uwagi na cykl „Okiem rywala” łapię kontakt z przedstawicielami innych klubów – z jednymi gorszy, z drugimi lepszy i czasem wbijamy sobie różne szpilki 😉 Tym kluczem chciałbym trafić na Widzew (pozdrawiam Michał) lub Koronę (piona Michał i marxokow). Górnik za to dopiero w finale, najlepiej na Śląskim, bo 3 maja córka ma komunię, więc logistyka byłaby łatwiejsza 😂 Rywali z niższych lig trochę się boję, z uwagi na stan boiska w grudniowe popołudnie, ale bytomski orlik powinien być wtedy jak najbardziej zdatny do użytku 😜 Tak czy inaczej, sam fakt, że w listopadzie rozmawiamy jeszcze o GieKSie w Pucharze Polski jest dla mnie powodem do uśmiechu. Czas na kolejny krok w stronę Narodowego.

Błażej
Przede wszystkim dla mnie zawsze liczy się awans, a będzie łatwiej o kolejną rundę, grając z niżej notowanym rywalem. By nie jeździć daleko, życzyłbym sobie Avię Świdnik. Polonia Bytom niby fajny rywal, ale chyba tylko jeśli mielibyśmy grać na Śląskim. Granie na Orliku w grudniu z rywalem, który dobrze się prezentuje, może nie być takie proste. Jak mamy grać z kimś z Ekstraklasy to najlepiej u siebie z Piastem. Widać po wywiadach, że trenerowi Górakowi zależy mocno by w tym roku grać w PP na wiosnę, pewnie taki cel postawili sobie przed drużyną i chcą go skutecznie realizować. Fajnie byłoby to zrealizować, bo granie na wiosnę w PP byłoby małą nowością dla nas.

Jaśka
Ja napiszę króciutko: wszyscy byle nie Górnik, mamy ostatnio złe wspomnienia z nimi odnośnie pucharu Polski.

Shellu
Na pewno nie chciałbym trafić na Wisłę Kraków. Nie dość, że mecz na wyjeździe, to jeszcze z piekielnie mocnym i rozpędzonym rywalem. Spokojnie – zmierzymy się z nimi w ekstraklasie. Zdecydowanie chciałbym też uniknąć Korony czy Górnika. Jeśli chodzi o zespoły z ekstraklasy, to nie pogardziłbym Widzewem, nawet jeśli byłby na wyjeździe. Musimy tę ekipę w końcu przełamać. Polonia Bytom i Śląsk Wrocław nie byłyby złe. Nie pogardziłbym także powrotem do Chojnic, z uwagi na ładnie położony stadion i dobre wspomnienia. A najbardziej kuriozalnym losowaniem będzie Raków na wyjeździe i dwa mecze przy Limanowskiego w grudniowym mrozie – na tym najzimniejszym stadionie w Polsce 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Kurczaki odleciały z trzema punktami

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do drugiej fotorelacji z wczorajszego wieczoru. GieKSa przegrała z Piastem Gliwice 1:3.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Plagi gliwickie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

No i po raz kolejny potwierdziło się, jak dziwna bywa piłka. Przynajmniej jeśli przekładamy matematykę na boisko. I punkty oraz miejsca w tabeli. Matematycznie Piast nie miał prawa z nami wygrać, statystycznie niby też, choć patrząc na rachunek prawdopodobieństwa, kiedyś musieli to drugie zwycięstwo osiągnąć. Stało się i nikt w Katowicach nie jest z tego powodu zadowolony. Faktem jest, że Piast na to zwycięstwo zasłużył, choćby dlatego, że był bardziej zdeterminowany. Jednak czy był lepszy na tyle, aby dokonać takiej deklasacji?

Śmiem twierdzić, że jakby taki mecz powtórzyć, to wcale nie byłoby oczywiste, że goście znów by wygrali. Zwycięstwo odnieśli zasłużone, jednak splot różnego rodzaju okoliczności – tak nieszczęśliwych dla GKS, a fortunnych dla gliwiczan spowodował, że wykorzystując sposobność z zimną krwią, zainkasowali trzy punkty. Ale tę sposobność najpierw musieli mieć.

Zaczęło się od kontuzji Mateusza Kowalczyka. Zawodnik jeszcze próbował po obiciu okolic nerki pozostać na boisku, ale sam po chwili poprosił o zmianę. Kontuzja niepiłkarska, więc w tej chwili najważniejsze jest po prostu jego zdrowie i miejmy nadzieję, że ostatecznie nie będzie to nic poważnego. Potem w kilka minut katowiczanie stracili dwie bramki. Najpierw fatalnie zachowali się w obronie, bo Drapiński był kompletnie niepilnowany i wystarczyło mu tylko dołożyć stopę do piłki, aby pokonać Rafała Strączka. No a potem Lukas Klemenz też jakoś intuicyjnie chciał wybić piłkę, ale pokonał własnego bramkarza. Mieliśmy nadzieję na ten rzut karny, ale po analizie VAR sędzia Raczkowski podyktowaną jedenastkę anulował – słusznie, bo faulu nie było. I tak mieliśmy jeszcze szczęście, bo tych plag mogło być więcej – w początkowej fazie meczu na boisku opatrywany był Bartosz Nowak, interwencja medyczna była też przez chwilę potrzebna Wasylowi. Mimo wszystko za dużo tych nieszczęść, jak na jeden mecz.

Problem jest taki, że po pierwszej połowie, gdy GKS przegrywał 0:2 i nie miał nic do stracenia, myśleliśmy, że nasz zespół rzuci się na przeciwnika i wybije im z głowy myśl o punktach. Miało być tak, że goście będą żałowali, że te dwa gole strzelili. Nic takiego nie miało miejsca. Druga połowa była równie zła jak pierwsza albo nawet gorsza. GieKSa biła głową w mur, kompletnie nie potrafiąc zagrozić bramce Placha. Piast wyprowadzał kontry, z czego jedną wykorzystał i gliwicki Di Maria zamknął spotkanie. A mogło być jeszcze wyżej, bo nasz zespół tak się odkrył, że rekordowa porażka na Nowej Bukowej stawała się coraz bardziej realna. Bramka Lukasa Klemenza na koniec tylko dała drobną korektę na wyniku. Osobliwe jest to, że Lukas strzelił w tym meczu do właściwej i niewłaściwej siatki, jeszcze bardziej osobliwe, że powtórzył tego typu wyczyn Arkadiusza Jędrycha sprzed… dwóch meczów.

Trzeba przyznać, że Piast zagrał kapitalnie w defensywie. Zneutralizował nasz zespół kompletnie, dodatkowo nie bronił się jakoś bardzo głęboko, GKS skutecznie był wypychany, a wszelkie próby licznych prostopadłych podań ze strony piłkarzy Góraka kończyły się „sukcesem” Piasta. No i właśnie to mam na myśli, pisząc, że mecz mógł się potoczyć inaczej. Bo trzeba przyznać, że pomysł na mecz z podaniami za plecy – czy to długimi w powietrzu, czy bardziej po ziemi, wyglądał na całkiem niezły i nawet próby nie były najgorsze. Czujność obrońców Piasta była jednak na wysokim poziomie. Gdy już taka piłka przeszła, to albo Adam Zrelak został wzięty w kleszcze (sytuacja z odwołanym karnym), albo Ilja Szkurin był na spalonym po podaniu Wędrychowskiego (ale i tak Białorusin trafił w Placha).

Problem widzę inny. GieKSa chyba za bardzo postawił na tę kwestię czysto piłkarską. Chcieliśmy ten mecz wygrać umiejętnościami i kunsztem, a zabrakło walki wręcz. Piast tę „grę w piłkę” od początku meczu próbował nam wybić z głowy i zrobił to skutecznie. Nie mieliśmy więc – tak jak na wiosnę – łupanki, którą trudno było nazwać meczem piłkarskim. Mieliśmy GieKSę, która w piłkę chciała grać i Piasta, który był jednak dużo bardziej zdeterminowany do walki. Nie odbieram oczywiście Piastowi tego, że w kluczowych momentach też pokazał umiejętności, bo to jest oczywiste. Poziom agresji jednak zdecydowanie był po stronie zawodników Myśliwca i teraz to oni okazali się „zakapiorami”. Trochę to wyglądało tak, jak na szkolnym korytarzu, kiedy z klasowym łobuzem kujon chce rozmawiać na argumenty. I ma je sensowne, logiczne, tylko co z tego, skoro łobuz wyprowadził szybki cios i kujonowi tylko spadły okulary z nosa…

Ogólnie nie chcę jakoś specjalnie krytykować tego sposobu naszej gry, natomiast wygląda na to, że sztab trenerski się przeliczył, a przez to, że do przerwy było już 0:2, trudno było to skorygować. Osobiście chciałbym, żeby GKS dążył do gry w piłkę i generalnie nie będę o to miał pretensji. Czasem jednak być może trzeba postawić na proste i bardziej… prymitywne środki. To tak jak z tym rozgrywaniem od tyłu, kiedy różne drużyny nieraz tak bardzo chcą ten schemat utrzymywać, że czasem, zamiast po prostu wywalić piłkę w oczywistej sytuacji, klepią ją sobie trzy metry od bramki i za chwilę dostają gonga.

A już nie bawiąc się w porównania, metafory i piękne słowa. Piast po prostu od początku meczu zaczął dosłownie spuszczać wpierdol naszym piłkarzom, a ci nie potrafili odpowiedzieć tym samym. I też dlatego przegraliśmy. Z Koroną GieKSa potrafiła pójść na noże. W meczu derbowym – zupełnie nie.

Wracając do tematu bramek samobójczych – to niesłychane, że GKS ma ich w tym sezonie już pięć. I solidarni są ze sobą środkowi obrońcy, bo już każdy z nich ma po jednym takim trafieniu. Piątego samobója zaliczył Kowal w Łodzi. Wiadomo, że jest to często pech, ale skoro sytuacja się powtarza – to jest jakiś defekt, nad którym pewnie trzeba popracować. Jest to jakaś niefrasobliwość naszych zawodników, może czasami wręcz lekka niechlujność.

Nie ma co płakać. Już nie będę się rozpisywał na temat opinii niektórych kibiców, bo poświęciłem na to poprzednie felietony i… straciłem sporo nerwów. Teraz nawet nie czytałem (jeszcze) wielu komentarzy, ale jeśli natknąłem się po tej porażce znów na zdanie jednego ancymona, że mamy fatalnego trenera, fatalnych piłkarzy i zespół na co najwyżej pierwszą ligę, to wiem po prostu, że mam do czynienia z osobą niezbyt lotną. Tyle.

Sam nie wierzyłem, że możemy ten mecz przegrać. Nie sądziłem natomiast, że zwycięstwo będzie formalnością. A już na pewno nie spodziewałem się, że Piast nas tak rozjedzie. Ten mecz ostatecznie był fatalny. Nie wychodziło nam nic. Piastowi wyszło wszystko. Powtórzę – wykorzystali wszystkie swoje sposobności otwierające im drogę do zwycięstwa. To oni byli wyrachowani. Ale matrycą była agresja.

Październikowo-listopadowy piękny sen z serią czterech zwycięstw się skończył, przyszła szara jesienna rzeczywistość. Jednak dziś jest kolejny dzień, a wkrótce następne. GieKSa to nie jest drużyna perfekcyjna i jeszcze nie jest na tyle dobra, żeby takie mecze jak z Piastem zdecydowanie wygrywać. Absolutnie jednak nie jesteśmy tak słabi, żeby znów mówić, że zlecimy z hukiem z ekstraklasy. Mogliśmy stworzyć sobie ultra-komfortową sytuację przed końcem rundy jesiennej. Nie udało się. Nadal musimy punktować, żeby zadomowić się mocniej w środku tabeli.

Przed nami przerwa reprezentacyjna, a po niej piekielnie ciężkie spotkania. Tak jak pisałem, o punkty będzie niebywale trudno, ale musimy grać swoje. Może z większą różnorodnością środków, w zależności od rywala. Skoro jednak Piast wygrał z GKS, to dlaczego GieKSa ma nie móc wygrać z Jagiellonią? W tej lidze wszystko jest możliwe. I katowiczan stać na punktowanie nawet z Jagą, Pogonią i Rakowem.

Także GieKSiarze nie ma co się załamywać i wchodzić w jakieś smuty. Zostawmy to ludziom, dla których frustracja jest życiowym paliwem. Niech dla nas paliwem będzie nieustający optymizm – oparty na faktach i doświadczeniu. Doświadczeniu takim, że GieKSa jeszcze dopiero co potrafiła bardzo dobrze grać w piłkę, być lepsza od przeciwników i wygrywać mecz za meczem.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga