Dołącz do nas

Prasówka

Królowe są z Katowic! Piłkarki GKS-u Katowice Mistrzyniami Polski

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów z ostatniego tygodnia, które obejmują sekcję piłki nożnej, siatkówki oraz hokeja GieKSy. Prezentujemy, naszym zdaniem, najciekawsze z nich.

Piłkarki po wygranej z Medykiem Konin 3:1 (1:0) w ostatniej kolejce sezonu 2022/23 i zdobyły tytuł Mistrza Polski. Nasze Panie wezmą udział w eliminacjach do Ligi Mistrzyń. GRATULUJEMY! Drużyna męska rozegrała w sobotę spotkanie z Ruchem Chorzów 2:1 (1:0). Prasówkę po tym meczu znajdziecie TUTAJ. Ostatnie spotkanie w sezonie zespół rozegra na wyjeździe z Chojniczanką, w sobotę trzeciego czerwca od godziny 17:30.

Plus Liga zakończyła rozgrywki, trwają pierwsze rozmowy na temat transferów do klubów.

Hokeiści mają przerwę pomiędzy sezonami, rozpoczęły się pierwsze ruchy transferowe. Do końca maja kluby mają dostarczyć do PZHL-u dokumenty licencyjne.

 

PIŁKA NOŻNA

kobiecyfutbol.pl – GKS Katowice Mistrzem Polski!

GKS Katowice pokonał w Koninie miejscowy Medyk 3:1 i po raz pierwszy w historii sięgnął po mistrzostwo Polski!

Katowiczanki rozpoczęły spotkanie od mocnego uderzenia gdy już w trzeciej minucie meczu Klaudia Maciążka po niecodziennej akcji trafiła do bramki zawodniczek z Konina. Szybko strzelona bramka pozwoliła na to że katowiczanki kontrolowały mecz i stwarzały zagrożenie pod bramką gospodyń.

Po przerwie katowiczanki również ruszyły do ataku mogły podwyższyć wynik, jednak ofiarna interwencja defensywy z Konina uratowała drużynę Medyczek przed utratą drugiej bramki. W 60. minucie Maraś faulowała Klaudię Maciążkę w polu karnym za co została ukarana czerwoną kartkę. Chwilę później Marlena Hajduk wykorzystała „11″ podwyższając wynik na 2:0. W 68. minucie do bramki Konina trafiła płaskim strzałem przy słupku Anita Turkiewicz podwyższając wynik na 3:0. Zawodniczki z Medyka nie poddawały się i w 75. minucie po bramce Miksone zmniejszyły prowadzenie katowiczanek. Chwilę później ponownie Miksone mogła zaskoczyć Weronikę Klimek jednak kapitalną robinsonada wybroniła jej strzał.

dziennikzachodni.pl – Piłkarki GKS Katowice mistrzyniami Polski! Historyczny sukces klubu z Bukowej

Katowiczanki wykorzystały szansę i w ostatniej kolejce rozbiły w Koninie Medyka pieczętując historyczny sukces klubu z Bukowej.

Zespół prowadzony przez Karolinę Koch wygrał w Koninie bardzo pewnie 3:1, a gole dla mistrzyń Polski strzelały Klaudia Maciążka (4), Marlena Hajduk (62-karny) i Anita Turkiewicz (68). Dla rywalek, które kończyły mecz w dziesiątkę (Marija Maras dostała czerwoną kartkę w 60. minucie) bramkę zdobyła Karlīna Miksone (75), a na pocieszenie zostało im utrzymanie w elicie.

Katowiczanki – sekcję założono w 2015 roku – wielką przygodę z Ligą Mistrzów rozpoczną od pierwszej rundy eliminacyjnej. Mecze będą rozgrywane na Bukowej. To jedyne mistrzostwo Polski w historii piłki nożnej GKS-u.

Srebrny medal rzutem na taśmę zdobył Górnik Łęczna, który w ostatnim meczu wygrał 2:0 na wyjeździe z UKSSMS Łódź i zepchnął rywalki na trzecie miejsce. Z Orlen Ekstraligi spadły Sportis KKP Bydgoszcz i Hydrotruck Radom. Awans z I ligi wywalczyły Stomilanki Olsztyn i Rekord Bielsko-Biała.

 

sport.tvp.pl – Orlen Ekstraliga kobiet. GKS Katowice mistrzem Polski. Pierwszy tytuł w historii

Nie było niespodzianki w ostatniej kolejce Orlen Ekstraligi kobiet. GKS Katowice pokonał 3:1 Medyka Konin, obronił pozycję lidera i wygrał pierwsze w swojej historii mistrzostwo Polski.

W wielu ligach ostatnie akordy sezonu oznaczają ogromne emocje i nie inaczej jest w Ekstralidze kobiet. Do finalnej kolejki z pozycji lidera przystępował GKS Katowice, który miał tyle samo punktów co broniący tytułu UKS SMS Łódź.

Katowiczanki były zależne tylko od siebie i nie zaliczyły fałszywego kroku. Już w 4. minucie wynik meczu na stadionie Medyka Konin otworzyła Klaudia Maciążka. W drugiej połowie kolejne trafienia dla gości zanotowały Marlena Hajduk z rzutu karnego oraz Anita Turkiewicz. Bramkę honorową dla gospodyń zdobyła Karlina Miksone.

[…] Dla GKS Katowice to pierwsze mistrzostwo w historii klubu. Ekipa ze Śląska będzie reprezentowała Ekstraligę w eliminacjach Ligi Mistrzyń.

 

sportdziennik.com – Mistrzynie z Bukowej

Po pewnym zwycięstwie w Koninie piłkarki GKS Katowice sięgnęły po pierwsze mistrzostwo Polski.

Porażka (0:2) w meczu przedostatniej kolejki ze Śląskiem Wrocław spowodowała odroczenie koronacji katowiczanek. Na historyczny sukces musiały poczekać. – Nadal wszystko zależy do nas, ale musimy zachować chłodne głowy – mówiła trenerka Karolina Koch, mając na myśli ostatnie spotkanie w tym sezonie. Miało ono olbrzymią stawkę, bo GieKSa walczyła o mistrzostwo, a Medyk – do niedawna jeden z czołowych klubów w kraju – o utrzymanie. Końcowy gwizdek przyjęto z radością w obu ekipach.

Na premierowe trafienie nie trzeba był długo czekać, bo już w 4 minucie Klaudia Maciążka na raty pokonała Oliwię Szymczak. To trafienie uspokoiło katowiczanki, ale nie zamierzały spoczywać na laurach. Ich motorem napędowym była Maciążka, szukająca kolejnych trafień. To ona była za szybka dla Marii Maras, która dopuściła się faulu ratunkowego w polu karnym, za co ujrzała czerwoną kartkę.

Chwilę później pewnym uderzeniem z „wapna” popisała się Marlena Hajduk, a żeby nie było wątpliwości, komu należy się zwycięstwo, pod konińską bramkę przedarła się Anita Turkiewicz, uderzając mocno w „krótki” róg. Miejscowe było stać jedynie na zmniejszenie strat, bo w końcówce więcej działo się pod ich bramką. Po strzale Weroniki Kłody piłka trafiła w poprzeczkę, a wspomniana i niezmordowana Maciążka pomyliła się nieznacznie.

Katowiczanki dopięły więc swego, sięgając po pierwszy w historii 8-letniej sekcji medal i to od razu złoty! Krążki i olbrzymi puchar odbierały z rąk selekcjonerki reprezentacji Polski Niny Patalon i prezesa Wielkopolskiego ZPN Pawła Wojtali. Sukces ten miał również wymiar finansowy, gdyż PZPN na konto klubu wpłaci 300 tysięcy złotych. GieKSa będzie reprezentowała nasz kraj w eliminacjach Ligi Mistrzyń.

 

futbol.pl – GKS Katowice mistrzem Polski. Piłkarki GieKSy nie dały sobie wyrwać historycznego tytułu

GKS Katowice po raz pierwszy w historii sięgnął po mistrzostwo Polski kobiet. Zespół z Katowic przed ostatnią kolejką nie był pewny sukcesu, ale zrobił swoje i wyprzedził broniący tytułu UKS SMS Łódź.

Przed 22. serią spotkań GKS miał 52 punkty, podobnie jak łodzianki, ale to zawodniczki z Katowic były w lepszej sytuacji, bo obrończynie tytułu dwukrotnie w tym sezonie ograły. Trzeba było jeszcze postawić pieczątkę i GKS to zrobił.

Katowiczanki zwyciężyły 3:1 na boisku Medyka Konin, a UKS SMS w tym samym czasie poległ u siebie 0:2 z Górnikiem Łęczna i jeszcze na rzecz tego rywala stracił 2. miejsce.

W całym sezonie GKS wygrał 18 meczów, jeden zremisował i przegrał 3. Mniej porażek zanotował Górnik Łęczna, ale przy dwóch porażkach miał 4 remisy i 16 zwycięstw. GKS miał najlepszą defensywę – 17 straconych bramek, a Górnik najlepszą ofensywę – 79 strzelonych goli.

 

polsatsport.pl – Historyczny triumf! GKS Katowice piłkarskim mistrzem Polski

Piłkarki nożne GKS-u Katowice wywalczyły pierwsze w historii klubu mistrzostwo Polski. W niedzielnym meczu ostatniej kolejki Ekstraligi pokonały na wyjeździe Medyka POLOmarket Konin 3:1.

Zawodniczki GKS-u mogły zapewnić sobie tytuł już w poprzedniej kolejce, ale nie wykorzystały tej szansy, przegrywając niespodziewanie ze Śląskiem Wrocław 0:2. Drużyna trenerki Koch doznała wtedy pierwszej w sezonie porażki na własnym boisku.

Katowiczanki miały po 21 kolejkach tyle samo punktów, co broniący tytułu TME SMS Łódź, ale lepszy bilans bezpośrednich spotkań z tym rywalem.

W niedzielę łodzianki podejmowały trzeciego w tabeli Górnika Łęczna, który miał już zapewniony brązowy medal, ale zachowywał matematyczne szanse na wicemistrzostwo. To spotkanie zakończyło się wygraną piłkarek Górnika 2:0. Ponieważ listopadowe starcie tych drużyn wygrały łęcznianki 5:2, to one – przy równej liczbie punktów – zajęły drugie miejsce.

Drużyna trenerki Karoliny Koch zadebiutuje w pierwszej rundzie eliminacji Ligi Mistrzyń.

 

wkatowicach.eu – Królowe są z Katowic! Piłkarki GKS-u Katowice Mistrzyniami Polski

Drugie miejsce mają już zapewnione, ale ze srebrem nie jest im do twarzy, aż tak bardzo jak ze złotem. W niedzielę, 28 maja, piłkarki GKS-u Katowice zagrały na wyjeździe z Medykiem Konin. Piłkarki wygrały 3:1 i tym samym zostały Mistrzyniami Polski!

Piłkarki GKS-u Katowice zostały Mistrzyniami Polski. Złoto jedzie do Katowic. Mecz Medyk Konin-GKS Katowice zakończył się wynikiem 1:3. Brawo Dziewczyny!

 

SIATKÓWKA

siatka.org – GKS Katowice buduje skład na nowy sezon

Po zakończeniu sezonu 2022/23 PlusLigi zapadły pierwsze decyzje dotyczące kształtu kadry zespołu na kolejną ligową kampanię. Przypominamy, że umowę z klubem do końca sezonu 2023/2024 przedłużył pierwszy trener zespołu Grzegorz Słaby. Ponadto ważny kontrakt z klubem obowiązuje przyjmującego Jakuba Szymańskiego.

Z klubem żegnają się zawodnicy, których kontrakty wygasają z dniem 31 maja 2023 roku: rozgrywający Georgi Seganow i Jakub Nowosielski, środkowi Piotr Hain, Marcin Kania i Jakub Lewandowski oraz przyjmujący Gonzalo Quiroga. Ponadto sztab trenerski GKS-u opuszcza drugi trener zespołu Damian Musiak. Wszystkim wymienionym trenerom i zawodnikom GKS podziękował za reprezentowanie barw GKS-u Katowice w ostatnich sezonach i dostarczenie kibicom GieKSy wielu emocji i radości. Życzył powodzenia na dalszej drodze sportowej kariery.

Ponadto klub poinformował, że z dniem 31 maja br. zakończy się okres obowiązywania kontraktu rozgrywającego Micaha Ma’a. GKS Katowice w dalszym ciągu pozostaje w sporze prawnym z zawodnikiem, który bezpodstawnie i niezgodnie z prawem wypowiedział umowę zawartą w sierpniu 2021 roku.

W najbliższych tygodniach GKS będzie informować o wszystkich decyzjach kadrowych dotyczących składu GKS-u Katowice na kolejny sezon PlusLigi – zarówno o przedłużeniach umów, jak i nowych zawodnikach oraz członkach sztabu szkoleniowego siatkarskiej GieKSy.

 

HOKEJ

hokej.net – Czas licencji!

W Polskiej Hokej Lidze rozpoczął się proces licencyjny. Nasze kluby do końca maja muszą przygotować dokumenty organizacyjne. Jakie? Wyjaśniamy.

Każdy z klubów jest zobowiązany do tego, aby zaprezentować stosowne potwierdzenia, że nie zalega z opłatami do Urzędu Skarbowego, ZUS-u, Polskiego Związku Hokeja na Lodzie oraz Międzynarodowej Federacji Hokeja na Lodzie (IIHF).

Poza tym musi też udowodnić, że nie posiada żadnych zaległości zaległości względem byłych trenerów, zawodników i sędziów lub ukazać stosowne ugody.

Oprócz tego wymagane jest również przedstawienie porozumienia z właścicielem lodowiska, na którym przyjdzie mu grać mecze domowe, wskazanie osób funkcyjnych w klubie oraz zgłoszenie przynajmniej 10 zawodników.

– Do tego dochodzi też porozumienie z klubami młodzieżowymi oraz dokumenty finansowe związane z poprzednim rokiem obrotowym oraz zabezpieczenie na kolejny sezon – informuje Marta Zawadzka, komisarz Polskiej Hokej Ligi.

Im szybciej kluby dopełnią stosownych formalności, tym wcześniej poznamy terminarz rozgrywek.

 

Napastnik sezonu – Grzegorz Pasiut

Po niezwykle udanych Mistrzostwach Świata Dywizji IA, które dały nam awans do najlepszej szesnastki globu, czas wrócić do tematu podsumowań Polskiej Hokej Ligi. Wybraliśmy już najlepszego trenera, bramkarza i obrońcę, dziś przyszedł czas na napastnika. Bezapelacyjnie był to sezon Grzegorza Pasiuta.

“Pasiut przeżywa kolejną młodość”, “znów załatwił sprawę”, “po prostu profesor” – te i inne określenia pod adresem kapitana GKS-u Katowice padały bardzo często. I trudno się z nimi nie zgodzić. Doświadczony środkowy od lat jest gwiazdą naszej ligi i graczem, który potrafi odmienić losy spotkania albo definitywnie przesądzić o zwycięstwie swojego zespołu. Angielskie określenie “game changer” jest wręcz skrojone pod niego.

36-letni środkowy w całym sezonie imponował spokojem, sporą pewnością siebie, dobrą wizją gry oraz umiejętnością precyzyjnych i niekonwencjonalnych podań. Na jego grę patrzyło się z przyjemnością.

Ale to nie wszystko – przed rozpoczęciem sezonu 2021/2022 zadbał też o kwestie sprzętowe. Zmienił też profil łopatki kija i ten fakt wymiernie przełożył się na jego zdobycz bramkową. Każdy rywal, który zostawił mu nieco miejsca przed własnym polem bramkowym, musiał liczyć się ze sporym ryzykiem utraty gola.

Tyle opisu, czas na konkrety i liczby. Pasiut w każdym ze swoich pięciu sezonów zasadniczych w klubie z alei Korfantego wypracował w sezonie zasadniczym średnią wynoszącą co najmniej punkt na mecz. To świadczy o jego dobrej produktywności.

W 38 spotkaniach ostatniej kampaniistrzelił 16 bramek i zanotował 26 asyst. Z kolei w 18 meczach fazy play-off zdobył 13 goli, a przy kolejnych 6 zaliczył kluczowe zagrania. Tak imponującego dorobku w najważniejszej fazie sezonu nie osiągnął nikt od sezonu 2015/2016. Wówczas Krystian Dziubiński, występujący w Comarch Cracovii, pokonywał golkiperów rywali dwunastokrotnie.

– W mojej opinii Grzegorz Pasiut to wzór do naśladowania dla młodych hokeistów. Świetny sportowiec, profesjonalista, któremu życzę mu zdrowia i utrzymania takiej formy jak najdłużej. Jest doświadczonym graczem, ma świetną technikę, przegląd sytuacji na lodzie, potrafi dobrze wykończyć akcje i dograć idealnie krążek do partnera – podkreślił Mikołaj Łopuski, były skrzydłowy polskich klubów i naszej kadry.

– To jego kolejny bardzo dobry sezon. Obrona tytułu mistrza Polski, świetna dyspozycja w fazie play-off, miano najlepiej punktującego zawodnika najważniejszej części sezonu – wymieniać można w nieskończoność. Kapitan i lider zespołu, który w trudnych momentach ciągnie swój zespół i robi różnice na lodzie. W klubie fajnie wyglądała jego gra z Bartoszem Fraszko i Mateuszem Bepierszczem, a wcześniej z Brandonem Magee. Trzeba też dodać, że dołożył solidną cegiełkę do awansu naszej kadry do Elity. Tam świetnie pracował z Bartkiem i Patrykiem Wronką – dodał.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

Balon de GieKS’or

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Tak, tak, Shellu wrócił do działalności redakcyjnej rok temu i faktom nie da się zaprzeczyć. Mianowicie od tego czasu byłem na 17 meczach wyjazdowych. Bilans: 3-1-13. Z różnych powodów nie zawitałem na czterech meczach w delegacji. Bilans: 3-0-1. Niech to szlag!

Miejmy więc te heheszki, że Shellu przynosi pecha za sobą. Pośmialiśmy się, fajnie. Teraz przejdźmy do rzeczy poważnych.

To co oglądamy w tym sezonie na wyjeździe, to co widzieliśmy wczoraj w Gdańsku, to jest jakiś jeden wielki koszmar. W zasadzie nawet nie wiem, co pisać, bo jestem zażenowany. Przede wszystkim dysproporcją pomiędzy meczami u siebie i na wyjeździe. Dysproporcja, w której GieKSa u siebie od przerwy meczu z Zagłębiem walczy, gra agresywnie, zmiata tego przeciwnika i nawet jeśli pojawiają się błędy w defensywie, to nadrabiamy grą ofensywną i strzelanymi bramkami. Na wyjazdach nie ma ani ofensywy, ani defensywny. Jest jedno wielkie nic.

Mecz z Lechią został oddany. Nie mam na myśli, że bez walki, choć tej determinacji mogło być zdecydowanie więcej. Ale został oddany bez jakichkolwiek atutów piłkarskich. Był to absolutnie beznadziejny mecz, który jakby potrwał drugie 90 minut, to GKS i tak by bramki nie strzelił. Nie da się strzelić gola, gdy nie potrafi się stworzyć dogodnej sytuacji do zdobycia bramki. Bramkarz Lechii Paulsen został zatrudniony w zasadzie tylko przy strzale dystansu Nowaka. I kilka razy wyłapał, względnie wypiąstkował piłkę po bardzo słabych dośrodkowaniach. Najlepszą akcję katowiczanie przeprowadzili wtedy, gdy Galan wypuścił Nowaka, ten zrobił zwód i uderzał, ale został zablokowany. Poza tym – nie było nic.

Strasznie się na to patrzyło. Na pierwszą połowę nasz zespół nie dojechał w ogóle. Tam to nawet i tej determinacji nie było widocznej. I myślę, że raz na zawsze warto między bajki z mchu i paproci włożyć krążące w piłce historię o tym, jak to jest ciężko, gdy gra się co trzy dni. Tym razem bowiem były dwa tygodnie przerwy i w żaden sposób nie wpłynęło to pozytywnie na zespół. Katowiczanie byli ospali, bez pomysłu, bez widocznej chęci przyciśnięcia przeciwnika.

Zawsze na meczach posiłkuję się transmisją z Canal+, czy to odpalając na laptopie i oglądając powtórki, czy zapuszczając żurawia w monitory komentatorów stacji, tym razem Bartosza Glenia i Michała Żyro (na monitorach zawsze jest od razu, nie trzeba czekać „poślizgu”). Gdy około 36. minut zobaczyłem, że GKS nie oddał nawet jednego strzałów, choćby niecelnego, nie mogłem uwierzyć. Oto gramy z najsłabszą obroną w lidze, której Zagłębie Leszka Ojrzyńskiego potrafi wklupać sześć bramek, a my nie potrafimy choćby postraszyć bramkarza gospodarzy. Po prostu koszmar. Na koniec połowy był już jeden celny strzał o xG… 0,01. Ja bym to jeszcze na części tysięczne rozłożył, żeby zobaczyć, czy nie było to 0,001. Natomiast sytuację, w której Galan zagrał – co by nie mówić – kapitalną piłkę do Wasyla, a Wasyl zamiast albo przyjąć i strzelić, albo poczekać, albo zrobić cokolwiek innego, odgrywał z pierwszej do tyłu, do nikogo, zakwalifikowałbym jako ujemne xG. No, po prostu tak nie można.

Mimo wszystko coś tam w końcówce pierwszej połowy leciutko zaczęło się dziać i dawało to jakąś nadzieję na grę po przerwie. I rzeczywiście, GKS miał dużo więcej posiadania piłki w drugiej części gry. Z 52-48 dla Lechii w pierwszej połowie, cały mecz skończyliśmy z bilansem 58-42 na korzyść GKS, czyli po przerwie GKS musiał mieć piłkę przez 68 procent czasu. I choć na koniec meczu to xG było już na poziomie 0,76, to nadal bardzo słabo. Nie mieliśmy groźnych sytuacji.

Zapytałem trenera na konferencji o kwestię braku prostoty w grze, tylko zbyt dużego kombinowania. Trener zaprzeczył mówiąc, że w tym spotkaniu było być może najwięcej dośrodkowań w całym sezonie, bo około czterdziestu i chodzi o jakość. Nie doprecyzowałem, więc doprecyzuję teraz – bardziej chodzi mi o sytuacje, w których naprawdę można już próbować oddać strzał, czy może nawet trochę popróbować zrobić coś na aferę, jakieś zamieszanie itd. A my kombinujemy, tak jak wspomniany Wasyl, tak jak Bartek Nowak w jednej sytuacji, gdzie się wygonił i został zablokowany. Kilka takich sytuacji by się jeszcze znalazło. Natomiast faktem jest, tak jak stwierdził szkoleniowiec, że chodzi też o samą jakość dośrodkowań, a ta była bardzo słaba. Nawet komentatorzy określili centry GieKSy jako „baloniaste”. Golkiper gospodarzy nie miał z reguły z nimi problemów, a jak kilka razy nasi zawodnicy doszli do główki, to po prostu odbili piłkę gdzieś do góry czy nie wiadomo gdzie. Zagrożenia żadnego. Po francusku i hiszpańsku piłka to „balon”. Piłkarze GKS za bardzo chyba wzięli sobie to do serca.

Piszę o tej aferce, bo GKS potrafi taką grać. Ja wiem, że Jacek Gmoch kiedyś chciał zmatematyzować piłkę i dziś wielu szkoleniowców to robi – to znaczy chcą jak najmniej pozostawić przypadkowi. I ja to rozumiem. Natomiast wydaje się, że potrzebny jest w tym wszystkim balans, po ostatecznie piłka to taki kulisty przedmiot, który w dużej prędkości zachowuje się nieprzewidywalnie, gdy napotka na przeszkodę taką, czy owaką – tu się odbije, tu podskoczy, tu zakręci i po prostu trzeba mieć refleks i dołożyć nogę. Przecież strzelaliśmy takie bramki – Marten Kuusk w poprzednim sezonie z Cracovią czy Lukas Klemenz niedawno z Arką. Więc i to GKS potrafi.

Jeśli miałbym wyróżnić jakiegokolwiek zawodnika w tym meczu, to pewnie postawiłbym na Galana, choć widząc po opiniach kibiców, moglibyśmy się w tych opiniach rozminąć. Ale Borja coś tam próbował i zagrał dwie bardzo dobre piłki w pole karne. Poza tym mizeria i raczej kilku bohaterów negatywnych.

Trener pokombinował ze składem, więc mogliśmy obejrzeć zaskakujące zestawienie. Jak przyznał na konferencji, zmasakrowani po wyjazdach na reprezentacje byli Kuusk i Kowalczyk. Tego pierwszego zabrakło nawet na ławce, Mateusz wszedł w drugiej połowie. I okej, może podróż z Armenii, może kadra, ale kurka wodna, tak przegrać pojedynek biegowy z Meną, który grał od początku. Nie godzi się.

I znów ta cholerna bramka w końcówce. Znów zapytam – ileż można? I mam gdzieś, że to kontra wynikająca z odkrycia się. Bramka to bramka. Z jednej strony nie pozwalamy Kudle polecieć w pole karne przeciwnika w 107. minucie meczu, z drugiej dajemy sobie w taki sposób wbić bramkę. W siódmym meczu z rzędu tracimy gola w końcówce połowy. W tym sezonie to już dziesięć (!) takich goli. A w ostatnich szesnastu meczach – szesnaście!

A’propos Camilo Meny – po meczu, gdy wychodziliśmy ze stadionu, wychodził też Kolumbijczyk, więc stwierdziłem, że to idealna okazja podziękować mu za gola z Arką Gdynia, który dał naszemu klubowi możliwość walki o awans do ekstraklasy w maju rok temu. Co uczyniłem. Camilo był zdziwiony, dlaczego jakiś gość dziękuje mu za tego akurat gola, gdy przecież przed chwilą strzelił. Ale wyjaśniłem mu wszystko, tak więc w imieniu kibiców GieKSy osobiste podziękowania zostały złożone. Dzięki Camilo!

Wracając do składu. W miejsce Kuuska na boisku pojawił się po raz pierwszy od wielu miesięcy Grzegorz Rogala. Kibice łapali się za głowy, ale myślałem sobie – dajmy mu szansę. Po meczu mam taką myśl, która by mi jeszcze niedawno do głowy nie przyszła… królestwo za Klemenza! Rozumiem brak ogrania, ale na Boga – czy to przeszkadza w tym, żeby prosto i mocno kopnąć piłkę? Zawodnik udzielał się w ofensywie, ale kopał tak, jakby to była piłka lekarska, względnie nie jadł śniadania, ni obiadu. I po takiej dwukrotnej próbie kopnięcia piłki, została ona wybita i padła pierwsza bramka.

No i z bólem serca muszę też powiedzieć, że Dawid Kudła w tym sezonie nie pomaga. Absolutnie. Nie wybronił żadnego meczu, nie jest pewnym punktem, a ta bramka obciąża go strasznie. To nie jest zły bramkarz, ale jeśli nie poprawi się w najbliższym czasie, to nie zdziwię się, jeśli trener postawi na Rafała Strączka. W pucharowym meczu z Wisłą na pewno. Ale też w lidze. Mimo wszystko jestem fanem Dawida i mam nadzieję, że się ogarnie i wróci do formy z poprzedniego sezonu.

Zagrali Milewski i Bosch, i z ich gry nic kompletnie nie wynikało. Sebastian generalnie niewiele wnosi do zespołu, jedynie raz na jakiś czas zagra dobry mecz. Jesse na razie wystąpił w Zabrzu i w Gdańsku i na razie cienizna totalna.

Adam Zrelak niewidzialny, podobnie jak Ilja Szkurin, który wszedł w drugiej połowie, choć Białorusin wypadł minimalnie lepiej niż Słowak, coś tam próbował powalczyć. Ale bez efektu.

Wprowadzony na boisko w drugiej połowie Adrian Błąd też już młodszy nie będzie. Z całym szacunkiem – także za poprzedni sezon, gdzie dawał radę, w tym zawodnik już piłkarsko po prostu nie pomaga. Kompletnie.

Reszta nie dała po prostu nic dobrego zespołowi i jako całość, zagraliśmy po prostu ultra beznadziejne zawody. Wiadomo też, że była przerwa z powodu zadymienia, ale psychologicznie, gdy sędzia pokazał doliczonych 16 minut, to powinniśmy natrzeć na tego rywala i po prostu go stłamsić. I trochę tej aferki zrobić, tak jak Wszołek z Jędzą zrobili nam w Warszawie. Oczywiście jakościowo – z idealną centrą i strzałem.

0-0-4, bramki 1:11. Bilans na wyjazdach tragiczny. Problem w tym, że ten bilans jest adekwatny do gry. W Łodzi było po prostu słabo, na Legii całkiem nieźle, za to na Górniku i Lechii totalnie beznadziejnie i dramatycznie. Jeśli trener chciał coś zmienić na wyjazdach, to na razie efektów nie ma. Jest tak samo źle jak było. Natomiast swoją drogą piłkarze muszą się ogarnąć, bo to naprawdę niemożliwe, że u siebie można, a na wyjeździe nie można. Nie wiem, może mówcie sobie do lustra przed wyjazdami: „O, ale fajnie, znów gramy na Nowej Bukowej, znów gramy na Arenie Katowice”. Taką mini ściemkę róbcie, żeby wydawało wam się, że gracie u siebie. Nie wiem.

W każdym razie znów robi się nieciekawie. My przegrywamy bezdyskusyjnie z Lechią, a takie Zagłębie jedzie do Poznania i wygrywa. Musimy jak ognia pilnować tej bezpiecznej strefy. A łatwo przecież nie będzie, bo zaraz czeka nas mecz z obecnie drugą i pierwszą drużyną w tabeli. Jeśli nie wygramy choćby jednego z tych dwóch meczów – będzie gorąco.

Niezależnie od tego i tej całej krytyki – będę powtarzał – wspieramy! Będę powtarzał, że ta drużyna zasłużyła już nieraz na to, by ją wspierać w trudnym momencie. Dali nam ekstraklasę, to teraz zróbmy wszystko – także my, jako kibice – żeby tę ekstraklasę utrzymać. Wszyscy na Cracovię!

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Powaga drużyny zachowana

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po emocjach – dodajmy bardzo pozytywnych – związanych z meczami reprezentacji, czas wrócić do ligowej piłki. Oj działo się, działo, mimo że to tylko dwa tygodnie. Najmniej w tym wszystkim istotnym był chyba mecz z Górnikiem Zabrze, sparingowy Śląski Klasyk, który GKS Katowice wygrał w samej końcówce 2:1. Bohaterem spotkania – o ile w ogóle określenie „bohater” pasuje (nie pasuje) do meczu kontrolnego, był zawodnik, którego w GieKSie już nie ma. Aleksandrowi Buksie skrócono wypożyczenie z Górnika i zawodnik poszedł dalej – do Polonii Warszawa. Nie pierwszy i nie ostatni raz okazało się, że to, co mówią kibice o piłkarzu – opierając się na swoich obserwacjach i opiniach – materializuje się w związku z danym zawodnikiem. Od początku wiedzieliśmy, że Olek to „odrzut” z Górnika, a nie realne wzmocnienie i raczej nic z tego nie będzie. To nic personalnego do zawodnika. Po prostu są piłkarze, którzy tym realnym wzmocnieniem są (później się sprawdzają lub zawodzą), a są tacy, gdzie jakaś metamorfoza na plus rozpatrywana jest raczej w kategorii wielkiego zaskoczenia.

Pojawiły się jednak też solidne wzmocnienia, przynajmniej tak się wydaje. Emana Markovića widziałem podczas meczu z Górnikiem i zaprezentował się bardzo przyzwoicie, strzelił bramkę, był aktywny. Cały czas czekamy na wejście do składu Jesse Boscha, który co prawda w GKS już zadebiutował, ale jeszcze nie wywarł żadnego piętna na grze zespołu. No i transfer niemal last minute – Ilja Szkurin i to wydaje się być wyjściowo kapitalne wzmocnienie. Co prawda w Legii zawodnik zawiódł i tam się go pozbyli – uważam zbyt pochopnie – ale przecież w Stali Mielec ten piłkarz wiązał krawaty. Choć marnował w warszawskim klubie sytuacje na potęgę (także w meczu w Katowicach), to przecież trafiał do siatki w finale Pucharu Polski, w superpucharze, na Nowej Bukowej mimo wszystko również, kiedy to aż uklęknął i schował twarz w dłoniach z ulgi po odblokowaniu i celebrował tym swoją radość.

Doszło też do jednego oczywistego wzmocnienia, które jest sytuacją nieoczywistą. Mianowicie, do GKS… nie trafił Tymoteusz Puchacz. Większości kibiców spadł kamień z serca. Nie wiemy, co do głowy przyszło trenerowi, że chciał mieć w drużynie tego hm… celebrytę. Można mówić o ambicji tego chłopaka, walorach czysto piłkarskich i na siłę unikać jak ognia tego, co sobą prezentuje… generalnie. Człowiek, który swoją „karierę” zbudował na farmazonie i JBL-ach, bo tak naprawdę nigdy się nie wyróżniał niczym poza szybkością. Wielu było w światowej piłce piłkarzy, którzy wydawali się wielkimi odkryciami, bo robili te efektowne sprinty. Tyle, że później okazywało się, że gdy przeciwnicy ich przeczytali, poza szybkością nie mieli nic do zaoferowania.

GieKSa potrzebuje piłkarzy, którzy są poważni i poważnie podchodzą do tego wszystkiego. Trzeba patrzeć na konteksty. To, że Afrykanie przyjeżdżają na Mundialu na mecze i wchodzą na stadion tańcząc i śpiewając to zupełnie inny kulturowo schemat niż w Europie. I tam to pasuje. Tutaj nie. Jeśli jeden piłkarz będzie traktował ten sport tylko jako głównie zabawę i taką czystą radość z życia, to w naszej kulturze to po prostu będzie wyraz braku profesjonalizmu. Nie będzie to „dostrojone” do całości. Nie zrozumcie mnie źle – nie mówię, że piłkarze mają się nie cieszyć z uprawiania tego sportu, nie czerpać radości z gry, ze zwycięstw, z tego, że być może mają najlepszą pracę świata. Mają się cieszyć, jak najbardziej. Tylko jest różnica pomiędzy tym cieszeniem się i utrzymywanie profesjonalizmu – nie tylko na boisku, ale także poza nim – a zwykłym… pajacowaniem.

Byli tacy pajacujący piłkarze, którzy dobrze się zapowiadali, mieli piłkarsko papiery może nawet na Złotą Piłkę, a skończyli na peryferiach futbolu. Pierwszy do głowy przychodzi taki Mario Balotelli, który przecież talent miał wybitny, ale rozmienił go na drobne swoimi głupotami typu puszczanie fajerwerków w łazience czy wjeżdżanie na teren więzienia dla kobiet.

Może Puszka aż tak spektakularnych ekscesów nie miał, ale te różne celebryckie historie z Julią Wieniawą, wypisywanie do Dody na Instagramie czy jakieś akcje z tym Slow Speedem, czy ja tak się zwie ten osioł (WTF?) to po prostu taka błazenada, że nie przystoi to piłkarzowi czy kandydatowi na piłkarza GieKSy. Wystarczy spojrzeć na takiego Arka Jędrycha, normalny spokojny facet i jako kapitan wzór. I zestawcie go w drużynie z Puszkinem… aaaaa, szkoda gadać. A dziw, że kiedyś grali razem.

W czasach, kiedy jeszcze nie gryzłem się w język (teraz jestem kilka lat dojrzalszy) napisałem zaraz po meczu z Bytovią:

Więc spadaj sobie Puczi „zapierdalać tak jak Kante” do Poznania, bo ostatnio pogwiazdorzyłeś i jeśli nie opanujesz sodówki, to nici z kariery.

Cóż… Przez te sześć lat na farmazonie wycisnął maxa. Szacun. To też jest umiejętność. Ale prawda gwiazdorzenia prędzej czy później wychodzi.

Puchacz był jedną z twarzy spadku do drugiej ligi. Ktoś powie, że Arkadiusz Jędrych i Adrian Błąd też byli. No byli – i nawet sam miałem zdanie, że z tymi zawodnikami wiele nie osiągniemy i powinni odejść. Ale zostali w GieKSie przez tyle lat i awansowali – do pierwszej ligi i do ekstraklasy. I jakkolwiek dalej uważam, że od czasu, kiedy na GieKSie się udzielam, czyli przez te 20 lat większość moich przewidywań się sprawdzała, to tutaj akurat nie. Co do Arka i Adriana mogę powiedzieć jedynie – sorry panowie, pomyliłem się.

Nie sądzę, że cokolwiek takiego mogłoby się przydarzyć przy Tymoteuszu. Choć mimo wszystko mu tego życzę, bo ciągle chłopak jest młody, ma 26 lat i jeśli rzeczywiście by się ogarnął, to coś jeszcze może w tę piłkę pograć. Nie na najwyższym poziomie, ale jakiś klub z ekstraklasy może go przygarnąć.

Podsumowując więc – bo już dajmy spokój Puchaczowi – to naprawdę świetna wiadomość, że do nas nie trafił. Nie wiem, co tam się podziało, czy GieKSę wyd… wymanewrował, ale sama ta historia z wysypaniem się jego transferu przecież do niego bardzo pasuje. Niech się kopie po czołach z Azerami, krzyżyk na drogę i obyśmy już nigdy więcej nie mieli pomysłów ściągania takich „gwiazdorów” do naszego klubu. Bądźmy poważni.

Napisałem wcześniej, że mecz z Górnikiem, sparing sparingiem… Niestety wydarzyła się rzecz, której najmniej byśmy chcieli. Aleksander Paluszek zerwał więzadła w kolanie i na wiele miesięcy z jego gry będą nici. Jak to dobrze ktoś napisał – szkoda, że zagrał z Radomiakiem, bo tylko narobił nadziei… To prawda, debiut zawodnika w katowickich barwach był bardzo obiecujący. Nie pozostaje nic innego, jak trzymać kciuki za zawodnika i życzyć szybkiego powrotu do zdrowia.

Niestety w związku z tym skomplikowała się nasza sytuacja w obronie. Nie pozyskaliśmy dodatkowego obrońcy i GieKSa będzie musiała rzeźbić w tym, co ma. Póki co nasza defensywa nie spisuje się dobrze w lidze, tracimy mnóstwo bramek, a ostatni mecz na zero z tyłu rozegraliśmy prawie pięć miesięcy temu. Jeśli chcemy się utrzymać i punktować w lidze, ten aspekt musi być poprawiony. Nie zawsze bowiem będziemy strzelać cztery gole, jak z Arką, i trzy – jak z Radomiakiem. Tak więc Arek Jędrych, Marten Kuusk, Lukas Klemenz i Alan Czerwiński będą musieli wziąć tę odpowiedzialność i praktycznie w tym kwartecie zamykają się nasze możliwości. Problem się pojawi, gdy przyjdą kartki czy nawet drobne urazy. Choć Bartek Jaroszek to fajny chłop, ratowanie się nim będzie aktem desperacji. Ale pozdro Bartek 😉

Jutro czeka nas starcie z Lechią Gdańsk. Wyjazdy, ach te nieszczęsne wyjazdy. Mamy z nimi potężny problem i to nie od dziś. Choć w tym roku katowiczanie wygrali przecież w Częstochowie, Wrocławiu czy Gdańsku właśnie, to seria czterech porażek z rzędu na wiosnę czy trzech w obecnym sezonie jest niepokojąca. Dodatkowo przyglądając się tym spotkaniom – w większości GKS nie miał czego szukać. Patrząc jeszcze na wiosnę, najlepszy był mecz z Motorem, ale pozostałe przegrane to była lipa. Teraz bardzo słabe występy w Łodzi i Zabrzu, niezły w Warszawie. To za mało. Trener na konferencji po Górniku mówił o tym, że możliwa jest jakaś zmiana, jeśli chodzi o delegacje. Na czym będzie ona polegać – zobaczymy.

Nadal wielkim problemem są też bramki tracące w końcówkach połów. Od tych pięciu miesięcy w dwunastu meczach GKS stracił trzynaście bramek w ostatnich pięciu minutach pierwszej lub drugiej połowy. I z Radomiakiem tak było, a gdyby sędzia uznał gola w końcówce meczu – mielibyśmy tego jeszcze więcej. Fatalna statystyka i ja naprawdę łapię się na tym, że marzę, żebyśmy w pierwszej połowie dociągnęli choćby do 0:0. W obecnym sezonie udało się to tylko raz – w pierwszej kolejce.

Lechia to nie będzie łatwy przeciwnik, ale nie jest to rywal nie do ogrania. Co prawda słynął z tego, że strzelał i tracił mnóstwo bramek, ale ostatnio się to trochę zmniejszyło. Bo ultrabezbarwnym i nudnym meczu Lechiści pokonali w derbach Arkę 1:0, a w Białymstoku przegrali 0:2. A wiemy, że wcześniej dostali oklep w Lubinie 2:6. Można więc tej ekipie strzelać bramki, zresztą GKS w ostatniej kolejce poprzedniego sezonu trafił w Gdańsku trzy razy, natomiast jak uruchomi się Bobcek z Wiunnykiem, to naprawdę trzeba się mieć na baczności i nasza obrona musi być zwarta i zwrotna.

Mecz z Radomiakiem był epicki. Pod kątem emocji to było jedno z najlepszych spotkań od wielu lat, niektórzy kibice musieli do siebie dochodzić po nim przez kilka dni. Dużo dało to jednak pozytywnej adrenaliny i nakręcania się na dalsze losy naszego zespołu.

Jednak kochani – Lechia jest dopiero jutro. Teraz i dzisiaj najważniejszy jest inny mecz GieKSy. Wszyscy o 18:00 trzymamy kciuki za dziewczyny w boju z Twente Enschede. Dajcie z siebie Dziołszki wszystko, żeby przed rewanżem mieć jak najlepszą sytuację wyjściową!

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Ilja Szkurin w GieKSie!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Ilja Szkurin został nowym zawodnikiem GKS Katowice. Napastnik będzie występować w klubie przez trzy kolejne sezony, a umowa zawiera opcję przedłużenia kontraktu. 26-letni Białorusin reprezentował do tej pory Legię Warszawa. 

Szkurin w przeszłości występował między innymi w CSKA Moskwa, Dynamo Kijów, Hapolel Petah Tikawa. Udane występy w tym ostatnim klubie zaowocowały transferem do Stali Mielec. W sezonie 2023/24 zdobył 16 bramek i został wicekrólem strzelców Ekstraklasy. W trakcie kolejnej kampanii, w lutym bieżącego roku, został kupiony przez Legię Warszawa. W ostatnim sezonie Ekstraklasy Szkurin wystąpił w 33 spotkaniach (20 w Stali Mielec i 13 w Legii Warszawa) i strzelił 7 bramek (odpowiednio: 5 i 2). Do tego dołożył dwa trafienia w Pucharze Polski dla Legii, w tym jedno w finale. W trwającym sezonie wystąpił w 9 meczach (3 Ekstraklasa, 4 Liga Europy, 1 Liga Konferencji i 1 Superpuchar Polski), w których zdobył jedną bramkę – w finale Superpucharu Polski, dając tym samym Legii kolejne trofeum. 

Życzymy powodzenia w naszych barwach!

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga