Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka

Kibice GieKSy zadowoleni

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów, które obejmują informacje z ostatnich dwóch tygodni dotyczące sekcji piłki nożnej, siatkówki oraz hokeja GieKSy.

Do przygotowań przed startem sezonu 2022/23 jako pierwsi przystąpili piłkarze. Zespół wznowił treningi 13 czerwca. W kadrze drużyny doszło do kilku zmian: zespół opuścili Filip Kozłowski, Patryk Królczyk, Hubert Sadowski, Krystian Sanocki, Filip Szymczak oraz Arkadiusz Woźniak. Do GieKSy dołączyli z kolei Jakub Arak, Dawid Brzozowski, Daniel Dudziński oraz Marcin Wasilewski. Drużyna rozegrała pierwszy sparing przed nowym sezonem ze Skrą Częstochowa, w którym padł remis 0:0. Pozostałe drużyny w sekacjach piłki nożnej kobiet, siatkówki i hokeja rozpoczą przygotowania później, na razie trwają ruchy/rozmowy kadrowe. W Ekstralidze Kobiet Komisja ds. Licencji Klubowych PZPN przyznała kolejne licencję na grę w lidze. Związek podał ramowy terminarz rozgrywek na nadchodzący sezon.

 

PIŁKA NOŻNA

kobiecyfutbol.pl – Trzy zawodniczki opuszczają GieKSę Katowice

Alicja Dyguś, Emilia Zdunek oraz Matylda Bujak po roku gry w GKS-ie Katowice tego lata opuszczą zespół ze Śląska. Klub oficjalnie poinformował, że z końcem czerwca zawodniczką wygasają umowy i nie zostaną one przedłużone.

Alicja Dyguś 28- letnia obrończyni w minionym sezonie rozegrała dwadzieścia dwa spotkania, zdobywając dwie bramki. Wychowanka UKS Widok SP 51 Lubin w poprzednich lata reprezentowała barwy AZS PWSZ Biała Podlaska, a także  GKS Górnika Łęczna.

Emilia Zdunek wychowanka Victorii Sianów w barwach Katowic rozegrała 13 spotkań ligowy, zdobywając dwie bramki. 30- letnia pomocniczka w swojej karierze występowała, między innymi, w Unii Racibórz, nieistniejącym już Zagłębiu Lubin oraz w Górniku Łęczna, a także hiszpańskiej Sevilli FC.

Matylda Bujak 21- letnia pomocniczka  wystąpiła w 4 spotkaniach w barwach GieKSy Katowice. Wcześniej była zawodniczką Pragi Warszawa oraz  Medyka Konin, grając głównie w drużynie rezerw.

 

Marlena Hajduk zostaje na dłużej w Katowicach

Marlena Hajduk, kapitan drużyny z Katowice przedłużyła swój kontrakt zespołem.  Klub oficjalnie poinformował o podpisaniu kontraktu z obrończynią na kolejne dwa lata.

Wychowanka KKS Zabrze od sierpnia 2017 roku reprezentuje barwy GKS Katowice. W obecnym sezonie zagrała w 22 spotkaniach ligowych, zdobywając 6 bramek. Wcześniej reprezentowała barwy Unii Racibórz oraz GKS Górnika Łęczna. 32-letnia zawodniczka była w poprzednim sezonie pewnym punktem katowickiej defensywy

 

Kluby Ekstraligi z licencjami, część klubów z nadzorem infrastrukturalnym

Komisja ds. Licencji Klubowych Polskiego Związku Piłki Nożnej zakończyła rozpatrywanie wniosków klubów ubiegających się o licencję na rozgrywki Ekstraligi Kobiet w sezonie 2022/2023.

Po analizie wniosków wraz z załącznikami komisja podjęła następujące decyzje w stosunku do poszczególnych klubów.

Licencje przyznano:

– GKS-owi Katowice;

– Medykowi Konin;

– Śląskowi Wrocław;

– Akademii Piłkarskiej LG*;

– Rekordowi Bielsko – Biała.

Licencje z nadzorem infrastrukturalnym otrzymały:

– KKP Bydgoszcz;

– Olimpia Szczecin*;

– MKS Tarnovia Tarnów z nadzorem infrastrukturalnym na stadionie w Woli Rzędzińskiej;

– Pogoń Tczew;

– Ludowy Uczniowski Klub Sportowy „Sportowa Czwórka Radom”.

AZS Uniwersytetowi Jagiellońskiemu przyznano licencję z nadzorem z zakresu personelu i administracji.

Wcześniej licencje na nowy sezon otrzymały TME UKS SMS Łódź, GKS Górnik Łęczna i KKS Czarni Antrans Sosnowiec.

* Nazwy klubów podano za oficjalnym komunikatem PZPN. Akademia Piłkarska występuje w mediach jako AP LOTOS Gdańsk, natomiast Olimpia Szczecin w nowym sezonie będzie występować jako Pogoń Szczecin.

 

Poznaliśmy ramowy terminarz Ekstraligi i 1 ligi

Zaledwie 76 dni, co stanowi 2 miesiące i 15 dni trwała przerwa pomiędzy sezonami 2021/2022 a 2022/2023. Poznaliśmy ramowy plan gier.

29 maja zakończyliśmy rozgrywki w Ekstralidze, a już w weekend 13/14 sierpnia zainaugurujemy sezon 2022/2023. Choć o planie gier jeszcze PZPN nie poinformował, wiemy już, że pierwszy mecz odbędzie 13 sierpnia. Wtedy to rozpoczną zmagania Ekstraliga, Pierwsza oraz Druga Liga. Tydzień później ruszą zmagania w rozgrywkach Centralnej Ligi Juniorek.

Od 28 sierpnia do 6 września potrwa pierwsze przerwa na mecz międzypaństwowy, co wypadnie już po trzeciej kolejce.

Liga grać będzie do 19 listopada, a później jeszcze rozegrane zostaną mecze III rundy Pucharu Polski.

 

sportdziennik.com – Królowie derbów

GKS Katowice w zakończonym sezonie Fortuna 1 Ligi w bratobójczych starciach z rywalami z województwa śląskiego czuł się jak ryba w wodzie. A to… doskonale wróży przed jeszcze bardziej derbowo elektryzującymi nadchodzącymi rozgrywkami.

Oczekiwanie na pierwszoligowy terminarz sezonu 2022/23, który patrząc na kilku nowych uczestników rozgrywek – czy to spadkowiczów, czy beniaminków – zapowiada się wybornie, można raz jeszcze wrócić zmagań zakończonych w maju, spojrzeć na nie przez pryzmat województwa śląskiego, mającego bardzo liczną reprezentację, stanowiącą jedną trzecią całej stawki.

Tak jak rzutem na taśmę, dzięki świetnemu finiszowi i 17 punktom zdobytym w 7 ostatnich kolejkach najwyżej spośród wszystkich ekip woj. śląskiego, najwyżej spośród nich uplasował się GKS Katowice – bo na 8. miejscu – tak otwiera też prowizoryczną „śląską tabelę”, którą wyliczyliśmy na podstawie 30 rozegranych bratobójczych spotkań. Tak, tak – wiemy. Pisanie, że „śląską” albo stosowanie określenia „derby” jest w wielu wypadkach nadużyciem. W końcu Częstochowa, Sosnowiec, Bielsko-Biała to żaden Śląsk, a i w Jastrzębiu żółto-niebieskiej flagi na trybunach też przecież się nie uświadczy. Mimo wszystko, w wielu przypadkach są to mecze, które mogą albo w teorii powinny elektryzować kibiców bardziej niż szereg „zwykłych” konfrontacji z rywalami z kraju, a zwycięstwa w nich to zawsze prestiż.

Patrząc na to z takiego punktu widzenia, wreszcie powody do radości mieli sympatycy GieKSy – przyzwyczajeni w ostatnich długich latach, że drużyna zawodziła na całej linii w spotkaniach o ciężarze gatunkowym albo sportowym, albo kibicowskim.

[…] – Fajnie, że z derbów wychodziliśmy zwycięsko, zwłaszcza „świętej wojny” z Sosnowcem. Dwa remisy z Tychami to też były dobre wyniki. Miło, że skończyliśmy ligę najwyżej ze wszystkich drużyn z województwa. Wiem, że cieszy to naszego prezesa – przyznał Dawid Kudła, bramkarz GieKSy, czujący klimat, bo wywodzący się z Rudy Śląskiej, ale i mający w CV sukcesy osiągane z Zagłębiem.

Dla kibiców najistotniejsze były dwie wygrane z Zagłębiem Sosnowiec. Stadion Ludowy został odczarowany przez GieKSę po wielu latach po meczu, który zaczął się z opóźnieniem z powodu intensywnych opadów śniegu. 3 punkty, które zapewniła bramka Adriana Błąda w końcówce, smakowały, ale nie dostarczyły tylu wrażeń, co sierpniowe spotkanie. Rollercoaster, od 0:2 do 3:2, trener Rafał Górak śmiejący się, że to był rock and roll, do tego oprawa na „Blaszoku” ze szpilką wbitą w przyjezdnych zza Brynicy, ale mieszczącą się w granicach piłkarskiej przyzwoitości, a już na pewno humoru szatni – tamten mecz zapadł w pamięci na długo i raczej prędko z niej nie wypadnie. Jedynym rywalem z woj. śląskiego, którego GKS nie dał rady pokonać, był imiennik z Tychów, choć przez 180 minut katowiczanie ani razu nie musieli odrabiać strat, a przy Bukowej było już nawet 2:2. Skończyło się na dwóch remisach.

Królem strzelców tych „wojewódzkich zmagań” obwołujemy Filipa Szymczaka. Napastnik, którego okres wypożyczenia do Katowic z Lecha Poznań dobiegł już końca – niestety dla nas i atrakcyjności całej I ligi – zdobył w tych 10 konfrontacjach 6 bramek. Bywały piękne, jak w Bielsku-Białej, bywały też z rzutu karnego, jak ze zdegradowanym już GKS-em Jastrzębie.

[…] Katowiczanie byli górą na boisku, przyciągali też na trybuny, bo 4-tysięczna publika w Tychach, 3,7-tysięczna w Bielsku-Białej czy 3,5-tysięczna przy Bukowej z Zagłębiem to coś wybijającego się ponad I-ligową przeciętność. Ale były też mecze w smutnej aurze, jak te ze Skrą i Jastrzębiem, rozgrywane przy pustych trybunach z powodu kary nałożonej przez PZPN i wojewodę.

Mamy wrażenie, że w nowym sezonie wojewoda, jego służby, śląska policja, będzie miała znacznie więcej roboty. Jak wiemy, w I lidze – m.in. kosztem Jastrzębia – zameldował się Ruch Chorzów, a wraz z nim, tyle że innymi drzwiami, zaprzyjaźniona Wisła Kraków. Będzie się działo na boisku, będzie na trybunach, będzie i w podobnych derbowych zestawieniach. Warto czekać!

 

Posiłki z ekstraklasy

Jakub Arak zagra już w czwartym klubie z województwa śląskiego. Obok 27-letniego napastnika, przygotowania z GieKSą rozpoczął też wczoraj jej drugi nowy zawodnik – Marcin Wasielewski.

Na starcie przygotowań do nowego sezonu GKS przedstawił dwóch nowych zawodników. To napastnik Jakub Arak i obrońca Marcin Wasielewski. Obaj podpisali kontrakty obowiązujące do 30 czerwca 2024 roku.

Arak może uśmiechnąć się, że nie ma jak na Śląsku, a raczej – jak w województwie. W swojej karierze reprezentował barwy jedynie siedmiu klubów. GieKSa będzie numerem 8 – i zarazem czwartym w tym gronie przedstawicielem województwa śląskiego.

Na Bukową 27-letni napastnik trafia po 1,5-rocznym pobycie w Rakowie Częstochowa. Wcześniej grał już w Zagłębiu Sosnowiec (2014-16) i Ruchu Chorzów (2016-17) i – jak zauważył portal 100% Zagłębie – ostatnim zawodnikiem, który w CV skompletował kluby z Katowic, Chorzowa i Sosnowca, był Patryk Stefański, obecnie występujący w Polonii Bytom. Arak zdobył z Rakowem dwa srebrne medale ekstraklasy oraz dwa puchary i Superpuchar Polski, ale pobyt w Częstochowie kończy z ledwie 2 bramkami. Był zmiennikiem Vladislavsa Gutkovskisa.

W poprzednim sezonie nie wpisał się na listę strzelców ani razu w 23 meczach (liga, PP, Superpuchar, Liga Konferencji). Na zapleczu ekstraklasy powinien dać jakość. Poprzednio grał na tym poziomie w 2018 roku w Stali Mielec, dokąd wypożyczyła go Lechia Gdańsk.

Było pewne, że GieKSa mierzy w klasową „dziewiątkę” – po tym, jak Filip Szymczak po okresie wypożyczenia wrócił do Lecha Poznań, a zdecydowano się nie przedłużyć wygasającej umowy Filipa Kozłowskiego. Do Katowic trafia co prawda snajper nieco niższy od tej dwójki, ale potrafiący również dobrze grać głową.

Marcin Wasielewski z kolei uzupełni prawe skrzydło – obronę bądź wahadło – gdzie potrzebny był zawodnik w obliczu chęci rozstania z Jakubem Karbownikiem. Wasielewski także – jak Arak – ostatnio biegał po boiskach ekstraklasy. Spadł z niej z Bruk-Betem Termaliką Nieciecza, rok wcześniej świętując awans. W elicie uzbierał 34 występy. Debiutował w barwach Lecha Poznań. W minionym sezonie zagrał w 15 spotkaniach, z czego 10 – od pierwszej minuty.

– Zdecydowaliśmy się na zakontraktowanie dwóch zawodników z doświadczeniem ekstraklasowym, których obserwowaliśmy od dłuższego czasu. Celem ich przyjścia jest zwiększenie rywalizacji na pozycjach, na których występują. Mam nadzieję, że na bazie posiadanego doświadczenia zawodnicy szybko wkomponują się w zespół i staną się jego ważnymi ogniwami – mówi Robert Góralczyk, dyrektor sportowy GKS-u.

To oczywiście nie będą jedyne nowe twarze, jakie pojawią się tego lata przy Bukowej. Do klubu przymierzani są Daniel Tanżyna, środkowy obrońca ostatnio występujący w Widzewie Łódź, a także Patryk Szczuka, bramkarz III-ligowego LKS-u Goczałkowice, ukształtowany piłkarsko w Katowicach – tyle że nie GieKSie, a Rozwoju, w którym jako nastolatek debiutował w II lidze. Szczuka zaczął przygotowania przy Bukowej, podobnie jak Dawid Brzozowski, prawy obrońca Chełmianki, testowany już zimą. Wtedy katowiczanie zaopiniowali go pozytywnie, ale nie doszli z III-ligowcem do porozumienia. Co do młodzieżowców – wypożyczony z Cracovii może zostać napastnik Kacper Grzebieluch, a z Zagłębia Lubin: środkowy pomocnik Daniel Dudziński. W przeciwną stronę niespodziewanie powędruje Arkadiusz Woźniak. Najstarszy piłkarz GKS-u wraca do rodzinnego Lubina, zabiegał o niego trener Piotr Stokowiec.

Po zakończeniu poprzedniego sezonu z GKS-em rozstali się Patryk Królczyk, Hubert Sadowski, Krystian Sanocki i Filip Kozłowski, a wolną rękę na poszukiwanie klubu otrzymali Kamil Korczak i wspomniany Jakub Karbownik. Wygasające kontrakty przedłużyli natomiast Grzegorz Janiszewski, Bartosz Jaroszek, Marcin Urynowicz i Dominik Kościelniak, który poprzedni sezon stracił niemal całkowicie z powodu zerwania więzadeł krzyżowych. Jako ostatni prolongatę umowy sfinalizował Michał Kołodziejski.

 

Po pierwsze – produkt!

Prezes Marek Szczerbowski oraz wiceprezes Łukasz Czopik spotkali się z radnymi, by dyskutować o sytuacji sportowej, organizacyjnej, finansowej i przyszłości GieKSy.

Podsumowywano poprzedni sezon, pytano o finanse, kwestie organizacyjne czy cele na przyszłość. Na posiedzeniu Komisji Kultury, Promocji i Sportu katowickiej rady miasta rozmawiano o GKS-ie. Jej przewodniczący Krzysztof Pieczyński gratulując dobrego roku – odzyskanego po 52 latach mistrzostwa hokeistów, najwyższej w historii pozycji piłkarek, pierwszego awansu do play-off siatkarzy czy 8. miejsca piłkarzy w I lidze – oddał głos klubowi, reprezentowanemu przez prezesa Marka Szczerbowskiego i wiceprezesa Łukasza Czopika.

– W hokeju za nami najlepszy sezon, z najwyższą frekwencją, najwyższymi przychodami z biletów w historii sekcji. Mecze ćwierćfinałowe, półfinałowe, finałowe, sprzedawały się w 100 procentach. Udało się zbudować produkt sportowy, który gromadzi maksymalną jak na pojemność „Satelity” liczbę publiczności – powiedział prezes Szczerbowski. Przypomniał, że fachowcy siatkarscy skazywali GKS na spadek z PlusLigi, ale wszystkie transfery okazały się trafione, drużyna wywalczyła w sezonie zasadniczym 8. miejsce i uległa dopiero Zaksie Kędzierzyn-Koźle, czyli najlepszemu zespołowi w Europie. O piłce kobiet szef GieKSy mówił wręcz w kontekście niedosytu – mimo 4. miejsca w Ekstralidze – bo nie udało się zajść daleko w Pucharze Polski i „w przyszłym sezonie trzeba stawiać sobie ambitniejsze cele”.

– Początek piłkarzy był zaś bardzo trudny. 10 spotkań to adaptacja do rozgrywek I-ligowych, mieliśmy 7 punktów, odbyła się bardzo poważna dyskusja w gronie wszystkich zarządzających sekcją. W konsekwencji z ostatniego miejsca przesunęliśmy się na ósme, ale między nim a 12. pozycją były minimalne różnice. Mogliśmy skończyć na 10. czy 11. Cieszy, że wygraliśmy rywalizację I-ligowych drużyn na Śląsku, to też pewnego rodzaju zobowiązanie – przyznał Marek Szczerbowski.

Prezes GKS-u odniósł się też do kwestii organizacyjnych.

– Zakończyliśmy proces restrukturyzacji zatrudnienia, co skutkowało optymalizacją kosztów związanych z organizacją imprez i zwiększonymi wpływami z biletów. Największa różnica jest w sekcji hokeja. W sezonie 2018/19 wpływy te wyniosły niespełna 200 tys. zł, a w sezonie 2021/22 – ponad 525 tys zł. Za nami też pierwszy rok funkcjonowania nowego dyrektora Akademii Młoda GieKSa. Praca Mariusza Pańpucha przynosi spodziewane efekty, ale proces dochodzenia do oczekiwań, wynikających z analizy funkcjonowania konkurencji, będzie jeszcze długi. Wdrożyliśmy nowy projekt, który ma być dla nas fundamentalny i budować środowisko GKS-u od najmłodszych. „Serduszko GieKSy” to cykliczne, odbywające się 2 razy w tygodniu w kilkunastu przedszkolach zajęcia sportowo-rekreacyjne. Ich celem jest kształtowanie pozytywnych postaw wobec kultury fizycznej i GKS-u Katowice. Projekt skupia 700 przedszkolaków, zwieńczyliśmy rok Igrzyskami Przedszkolaka. Zachęcamy do aktywności fizycznej i organizowanych przez GKS bezpiecznych imprezach. Kładziemy nacisk na poprawę ich bezpieczeństwa – podkreślał prezes Szczerbowski.

Na czele klubu z Bukowej stoi już prawie 3 lata.

– W 2021 roku uzyskaliśmy najlepsze wskaźniki płynności bieżącej i szybkiej, bieżąco regulujemy zobowiązania. To spowodowało, że GKS stał się na rynku podmiotem wiarygodnym. Spójrzmy na wynik finansowy ubiegłego roku. On byłby w okolicach zera i byłby najlepszy w historii funkcjonowania obecnej spółki, gdyby nie to, że musieliśmy utworzyć rezerwy na zobowiązania. Wynikają z toczących się postępowań, bo ZUS zakwestionował formę zatrudniania zawodników w latach 2015-19 – zwracał uwagę szef GieKSy.

O sprawę sporu z Zakładem Ubezpieczeń Społecznych dopytywali radni. Przypomnijmy, że ZUS wystąpił o wyrównanie składek za przytoczony przez Marka Szczerbowskiego okres, wynoszących około 4 miliony złotych. To efekt optymalizacji podatkowej stosowanej przez poprzednie zarządy, czyli zawierania przez zawodników podwójnych umów – nie tylko kontraktów z klubem, ale też etatów z Fundacją „Sportowe Katowice”.

– Obecnie otwartych jest kilkanaście postępowań. Część z nich zakończono już nieprawomocnymi decyzjami. Przewidujemy, że część zakończy się w roku bieżącym, stąd konieczność zawiązania w budżecie rezerwy na ponad 4 miliony złotych. Szacujemy, że w 2023 roku potencjalny wypływ środków z tego tytułu wyniesie około 150 tysięcy złotych, bo takie stadium spraw uzyska prawomocność. Bronimy z całych sił interesu klubu, ale nasze dotychczasowe doświadczenia z rozpraw, w których braliśmy udział, nakazują mocny realizm – nie ukrywał wiceprezes Łukasz Czopik, dając do zrozumienia, że ocalenie dla GieKSy tych 4 milionów przed roszczeniami ZUS-u może być bardzo trudne.

Radna Barbara Wnęk-Gabor z KO dopytywała o inne kwestie finansowe, pozyskiwanie sponsorów, partnerów biznesowych czy udział prywatnych środków w budżecie GieKSy będącej przecież miejską spółką.

– W 2022 roku kwota z miasta to 17,5 mln zł, a nasz budżet jest na poziomie 22 mln. Uzupełniamy go środkami zewnętrznymi ze sprzedaży komercyjnej, sponsorów, organizatorów rozgrywek. Klub bardzo mocno przeformułował swoje podejście do oferty biznesowej, której nowa edycja przed nadchodzącymi sezonem zostanie zaprezentowana najpierw dotychczasowym partnerom, a potem szerszej publiczności. Wychodzimy z założenia, że kluczowy jest dobry produkt sportowy i w oparciu o niego należy systematycznie budować otoczenie biznesowe. Wszystkie kontrakty zawierane przez GKS muszą cechować się obustronną opłacalnością. Klub musi mieć z tego wymierną korzyść w postaci albo zastrzyku gotówki, albo obniżonego kosztu funkcjonowania – zaznaczał wiceprezes Czopik.

Radny Dawid Kamiński z PiS dopytywał o Klub Biznesu, którego byli członkowie sformułowali niedawno list otwarty adresowany do prezydenta Marcina Krupy, narzekając na to, jak GKS dba o swoich sponsorów i przekonując, że zaniedbując tę kwestię spółka straciła około 300 tys. zł w skali roku.

– Środki pozyskiwane ze strony obecnych partnerów, w zestawieniu z latami ubiegłymi, są porównywalne – przy dramatycznie niższym koszcie ich pozyskania! Na to pragnę zwrócić uwagę – mocno akcentował wiceprezes GieKSy, sugerując tym samym, że Klub Biznesu działający w poprzedniej formule, z wystawnymi cyklicznymi śniadaniami i dziesiątkami osób w garniturach niekoniecznie przekładał się na konkretne zyski dla spółki.

– Dokonaliśmy dużego podsumowania. 2017, 2018, 2019 rok, aż do lat pandemicznych… Wydawać by się mogło rzeczywiście, że od strony ilościowej partnerzy GKS-u w latach minionych to bardzo duża grupa, ale w przełożeniu na środki finansowe, po odliczeniu kosztów ich obsługi, ta grupa generowała 200-kilkadziesiąt tysięcy złotych. Same koszty funkcjonowania działu sprzedaży przekraczały tę sumę. Klub nie wychodził na tym specjalnie korzystnie. Owszem, obecnie być może jest zauważalna nasza mniejsza rozwiązłość marketingowa, ale nie można odmówić temu działaniu efektywności finansowej. Liczby są bezwzględne. Stoję na stanowisku, że działalność sprzedażowa, marketingowa, musi wprost wspierać przychód. Jeśli nie znajduje odzwierciedlenia w złotówkach, trzeba rozważyć jej zasadność. Hokej pokazał, że podejście: produktu sportowy – rozbudowa działalności sprzedażowej – marketing: to właściwa kolejność. Chcemy ją pokazywać w naszych działaniach – przekonywał Łukasz Czopik.

Odpowiadając na pytanie o cele na przyszły sezon prezes Szczerbowski odparł, że na tym etapie kompletowania kadr jest zbyt wcześnie, by stawiać je precyzyjnie, ale to podnoszenie jakości sportowej, która przyczyni się do wzrostu frekwencji.

– Chcemy, by była wyższa. Liczba osób uprawnionych do wejścia na mecze piłkarskie była porównywalna, co w poprzednich I-ligowych sezonach, ale przychód z tego tytułu okazał się teraz wyższy o 35-40 procent. Nie zmienia to faktu, że frekwencja jest względem naszych oczekiwań zbyt niska. Stąd budujemy środowisko GKS-u już od wieku przedszkolnego – podsumowywał sternik GieKSy.

 

ks-skra.pl – Pierwszy sparing na remis

Nasza drużyna ma za sobą pierwszy sparing w letnim okresie przygotowawczym. Piłkarze Skry zmierzyli się z katowicką GieKSą. Ostatecznie dzisiejsze spotkanie rozgrywane na stadionie przy ulicy Bukowej zakończyło się bezbramkowym remisem.

Od początku meczu nasi piłkarze starali się wyprowadzać piłkę od tyłu, krótkimi podaniami. Nie bali się ryzyka i dobrze radzili sobie pod presją przeciwnika. Inna sprawa, że o ile wyprowadzenie futbolówki funkcjonowało u nas na niezłym poziomie, o tyle w pierwszej połowie mieliśmy znaczące problemy z kreowaniem sytuacji podbramkowych.

Trzeba jednak przyznać, że podopieczni trenera Jakuba Dziółki byli niezwykle czujni i skoncentrowani w defensywie. Przez długi okres nie pozwalali rywalom na zbyt wiele.

W 15. minucie spotkania świetnie na prawej stronie pograli ze sobą Dawid Niedbała i Krzysztof Napora. Akcja zakończyła się dośrodkowaniem drugiego z nich, z którym jednak dobrze poradzili sobie defensorzy gospodarzy. Już chwilę później umiejętnie z drugiej strony centrował Łukasz Winiarczyk, a bliski oddania strzału był debiutujący w naszym zespole, Jakub Sangowski.

W 30. minucie spotkania szczęścia spróbowali gracze GieKSy, lecz strzał z dystansu jednego z nich minął bramkę Jakuba Bursztyna.

W dużo lepszej sytuacji nasi rywale znaleźli się jednak kilka minut później, kiedy nieco zgubiliśmy krycie i Adrian Błąd znalazł się w bardzo dobrej pozycji strzeleckiej. Jego płaskie uderzeni z okolic 15. metra wylądowało w rękach naszego golkipera.

W 36. minucie groźnie było również po akcji napastnika gospodarzy, Jakuba Araka, lecz jego płaski strzał po długim słupku minął naszą bramkę.

W przerwie trener Jakub Dziółka wymienił niemal cały skład, dając jasny sygnał, że w pierwszych spotkaniach okresu przygotowawczego chce zrobić pełny przegląd kadr i przyjrzeć się dokładnie wszystkim dostępnym zawodnikom.

W drugiej połowie gra naszych zawodników była nieco bardziej dynamiczna. Co więcej, zaczęliśmy kreować liczne sytuacje podbramkowe.

Zaczęło się niewinnie, od niezbyt mocnego uderzenia Przemysława Sajdaka, które ostatecznie ze spokojem złapał bramkarz gospodarzy. Jednak już chwilę później świetnym uderzeniem z dystansu popisał się Kamil Lukoszek. I choć piłka leciała w środek bramki, to golkiper gospodarzy miał spore problemy z odbiciem futbolówki.

Akcję później z dystansu ponownie próbował jeden z naszych piłkarzy – tym razem Damian Hilbrycht. Jego płaskie uderzenie z najwyższym trudem sparował na rzut rożny bramkarz GieKSy. Ze stałego fragmentu dośrodkowywał Piotr Nocoń, a do piłki na krótkim słupku doskoczył Szymon Szymański. Środkowy obrońca Skry był o włos od otwarcia wyniku.

Kilkanaście minut później przed szansą stanął Damian Hilbrycht, lecz jego mocne, płaskie uderzenie zdołał złapać golkiper gospodarzy.

W końcówce szansę mieli jeszcze piłkarze GKS – u, lecz atomowy strzał z dystansu zawodnika gospodarzy przeleciał nad poprzeczką bramki strzeżonej przez Jakuba Hajdę.

 

SIATKÓWKA

siatka.org – Czy Halkbank skusił rozgrywającego GKS-u?

W lutym GKS Katowice ogłosił, że rozgrywający Micah Ma’a przedłużył kontrakt na sezon 2022/2023. Tymczasem w serwisie voleybolunsesi.com pojawiła się informacja, że Amerykanin ma w nadchodzących rozgrywkach występować w tureckim Halkbanku Ankara.

[…] W sezonie 2022/2023 Halkbank Ankara będzie reprezentować turecką siatkówkę nie tylko w lidze krajowej, ale również w Lidze Mistrzów. Nic dziwnego, że włodarze tego klubu dokonują wzmocnień. W drużynie z Ankary ma występować m.in. Nimir Abdel-Aziz. Według najnowszych doniesień do składu Halkbanku na nowy sezon ma dołączyć również Micah Ma’a.

Co ciekawe, w lutym klub GKS-u Katowice ogłosił, że rozgrywający przedłużył kontrakt z drużyną. Czy to oznacza, że przejście Amerykanina do Halkbanku jest tylko plotką? A może turecki zespół postanowił wykupić kontrakt Ma’a z GKS-u?

 

Środkowi pożegnali się ze Stalą i GKS-em

[…] Zmiana miejsca czeka również Kamila Drzazgę, któremu skończył się kontrakt w GKS-ie Katowice.

[…] Pierwszych siatkarzy pożegnał GKS Katowice. Umowy przyjmującego Damiana Koguta i środkowego Kamila Drzazgi dobiegły końca i nie zostały przedłużone. Koguta ogłoszono już w pierwszoligowym Norwidzie, do którego wraca po rocznej przerwie. Kamil Drzazga w GKS-ie występował do 2019 roku. W ostatnim sezonie pojawił się na boisku w 18 spotkaniach i zapisał na swoim koncie jednego asa, 8 punktów atakiem i 4 blokiem.

Wcześniej katowicki klub informował o zawodnikach, którzy pozostają w GKS-ie. Są to rozgrywający Micah Ma’a, atakujący Damian Domagała i Jakub Jarosz, środkowi Piotr Hain  i Marcin Kania oraz przyjmujący Tomas Rousseaux, Gonzalo Quiroga i Jakub Szymański. Ważny kontrakt z klubem ma również drugi rozgrywający – Jakub Nowosielski.

 

HOKEJ

sportdziennik.com – Spod bandy. Kibice GieKSy zadowoleni

Na razie wracam do Nowego Targu, ale nie wykluczam powrotu do Katowic, bo Liga Mistrzów kusi – tymi słowami Marcin Kolusz pożegnał się z nami po zdobyciu mistrzostwa przez GKS Katowice.

Niepewna sytuacja organizacyjno-finansowa Podhala sprawiła, że 36-letni uniwersalny hokeista związał się rocznym kontraktem z katowickim klubem. Również o rok przedłużył umowę doświadczony obrońca Patryk Wajda i powoli krystalizuje się kadra zespołu trenera Jacka Płachty. Wierni fani drużyny mogą być zadowoleni, choć pilnie nasłuchują meldunków o kolejnych kontraktach i ewentualnych wzmocnieniach. GKS rozpocznie sezon od występów w Lidze Mistrzów; mecze będzie rozgrywał na „Jantorze” w Katowicach-Janowie.

 

hokej.net – Wiemy, gdzie katowiczanie rozegrają domowe spotkania Ligi Mistrzów!

Po sporych komplikacjach związanych z miejscem rozgrywania domowych meczów GKS-u Katowic w Hokejowej Lidze Mistrzów w końcu poznaliśmy ostateczne miejsce.

Katowiczanie mieli spory orzech do zgryzienia przed wyborem miejsca rozgrywania domowych meczów CHL. „Satelita”, w której rozgrywali swoje ligowe starcia nie spełniała wymogów organizatorów, co zmusiło działaczy do szukania nowego miejsca.

Początkowo najbardziej prawdopodobnym miejscem miała być Ostravar Aréna, która jest zlokalizowana w Ostrawie. Nie spotkało się to jednak z dobrym przyjęciem wśród kibiców i osób związanych z hokejem.

Później koniecznie chcieli rozegrać swoje spotkania w Katowicach. Celem numer jeden był „Spodek”, który musiał jednak zostać wykluczony. Miało to związek z faktem, iż hala musiałaby zostać przystosowana na dłuższy okres do rozgrywania meczów hokeja, co wykluczałoby się z terminarzem „Spodka”.

Ostatecznie chcieli przygotować „Satelitę” lub „Jantor” do wymogów CHL. Definitywnie we współpracy z Miejskim Ośrodkiem Sportu i Rekreacji postanowiono o dostosowaniu Lodowiska „Jantor” do wymogów Hokejowej Ligi Mistrzów, z którego na co dzień korzysta drużyna Naprzodu Janów.

Ciekawostką jest też to, że Mistrzostwa Świata Kobiet Dywizji IB również były rozgrywane na „Jantorze”, a Polki w tym turnieju wywalczyły srebro.

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna Wywiady

Okiem rywala: kibicowski boom na GieKSę zachwyca

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W ostatnich tygodniach relacje z Częstochowy zdominowały czołówki serwisów sportowych w Polsce. Sprawcą zamieszania był przede wszystkim trener Marek Papszun, ale forma sportowa Medalików również jest godna podkreślenia. Jak w tym wszystkim odnajdują się kibice pod Jasną Górą? Zapytałem Roberta Parkitnego ze stowarzyszenia „Wieczny Raków”, który po raz drugi odpowiedział na nasze zaproszenie. Jednocześnie zachęcam do lektury naszej poprzedniej rozmowy, w której poruszyliśmy wiele tematów związanych z historią Rakowa i naszych pojedynków.

Meczem w Częstochowie otwieramy rundę rewanżową. Jak podsumujesz postawę Rakowa w pierwszej części sezonu?
Na początku Raków stracił, ale później odrobił i teraz nasze miejsce jest mniej więcej takie, jak należy. Natomiast z kilku względów była to dla nas ciężka runda, stąd wiele osób wyraża się o Rakowie negatywnie, nie mając pełnej wiedzy o tym, co tak naprawdę dzieje się w klubie. Ja nie mam potrzeby mówić i pisać o wszystkim tylko po to, aby zebrać dodatkowe lajki. Przede wszystkim kadra nie była odpowiednio zestawiona, aby łapać punkty na wszystkich frontach. Niektórzy powiedzą, że doszły duże nazwiska, takie jak Bulat, Diaby-Fadiga czy Konstantópoulos, mimo to na początku nie grało to, jak należy. Moim zdaniem drużyna potrzebowała czasu, aby wszystko mogło się zazębić. Zmian w kadrze było dużo, do tego doszły kontuzje, dlatego początek sezonu był ciężki. W pewnym momencie pojawiały się nawet głosy nawołujące do zwolnienia trenera, ale kryzysy trzeba przezwyciężać i cała sztuka polega na tym, aby w takich momentach karta się odwróciła. Nam się to udało i dziś idziemy jak burza w Europie, a w lidze też wyglądamy coraz lepiej. Uważam, że tę rundę zakończymy jeszcze dwoma zwycięstwami, niestety m. in. waszym kosztem. Koniec końców runda jesienna w naszym wykonaniu była dobra, natomiast jako kibic polecam krytycznie podchodzić do informacji podawanych w Internecie. Czasem spotykam się z opiniami, że ktoś nie pamięta tak słabego meczu, odkąd kibicuje Rakowowi – wtedy wiem, że nie mamy o czym rozmawiać, bo sam doskonale pamiętam ciężkie czasy w naszej całkiem niedawnej historii.

A co sądzisz o formie GieKSy?
Wydaje się, że ten sezon jest dla was cięższy niż poprzedni, w roli beniaminka. Z drugiej strony takie mecze jak pucharowy z Jagiellonią pokazują, że w waszej drużynie jest potencjał i gdybyś zapytał mnie o kandydatów do spadku, to nie wskazałbym w tym gronie GieKSy. Myślę, że te niegdyś „ulubione” przez was pozycje 8-12 w 1. lidze są teraz w waszym zasięgu, jeśli chodzi o Ekstraklasę. Natomiast z zachwytem obserwuję kibicowski boom na GieKSę, spowodowany m.in. nowym stadionem. Miałem okazję być w waszym sklepie „Blaszok”, który wygląda okazale, co chwilę przychodzili ludzie nie tylko na zakupy, ale też pogadać i zapytać o bieżące sprawy. Gdyby taki stadion jak wasz powstał w Częstochowie, to również byłby to dla nas impuls do kibicowskiego rozwoju.

Pytając o GKS w tym sezonie, przeważały opinie, że głównym powodem słabszej formy na początku sezonu był transfer Oskara Repki. Jak ten zawodnik odnalazł się pod Jasną Górą?
Pierwsze wejście Repki do zespołu było bardzo dobre. Z czasem nieco przygasł, być może z tego względu, że Marek Papszun wymaga więcej niż w większości innych klubów, nie tyle w kwestii samego zaangażowania na boisku, ale przede wszystkim całej otoczki. Była taka sytuacja po naszym meczu z Górnikiem, przegranym u siebie 0:1, który był chyba najsłabszy w całej rundzie: gra była fatalna i gdy po meczu trener nie przebierał w słowach, to mocno oberwało się m. in. Repce. Oskar wylądował na ławce i było to trudne zderzenie z rzeczywistością Marka Papszuna. Być może w GieKSie wyglądało to inaczej – po porażce trener reagował w inny sposób, jak przystało na beniaminka, natomiast w Rakowie wylicza się każdy błąd. Sam nie zwracam dużej uwagi na aspekty piłkarskie, ale czytałem opinie, że w ostatnim meczu ze Śląskiem Repka był jednym z naszych najsłabszych ogniw. Dla mnie jest to piłkarz z ogromnym potencjałem, pozostaje jednak pytanie, czy na dłuższą metę dopasuje się do naszego stylu gry. Z drugiej strony za chwilę w Rakowie będzie nowy trener, więc rola Repki też może się zmienić.

Jest też piłkarz, który kiedyś próbował podbić Częstochowę, a dziś nie wyobrażamy sobie bez niego GieKSy. Uważasz, że patrząc na obecną formę Bartosza Nowaka, odpuszczenie go przez Raków było błędem?
Przede wszystkim Bartek jest fajnym człowiekiem – otwartym, uśmiechniętym, radosnym. Widać, że gra sprawia mu przyjemność. Trudno uważać jego transfer za błąd. Kiedyś przygotowałem dla trenera statystykę zawodników, którzy nie sprawdzili się w Rakowie – większość wylądowała w 2. lub 3. lidze. Tacy jak Nowak są wyjątkami, ale nie znam dokładnie kulis jego odejścia – może sam na to nalegał, a może naciskał agent. Ja widziałbym Bartka w Rakowie, ale w tamtym czasie rywalizacja na jego pozycji była ogromna. Ponadto czasem po prostu tak jest, że w jednym klubie zawodnik gaśnie, a gdzie indziej, przy innym trenerze rozkwita i taki transfer okazuje się strzałem w dziesiątkę.

Gdy pojawiła się informacja, że Papszun wraca, miałem mieszane uczucia, zastanawiając się, czy jest szansa po raz drugi napisać tę samą historię” – to twoje słowa z naszej poprzedniej rozmowy. Wszystko wskazuje na to, że twoje obawy były słuszne.
Mimo całego zamieszania, jakie od kilku tygodni trwa w Częstochowie, z Markiem Papszunem wciąż mam dobre relacje. Po jednym z ostatnich meczów porozmawiałem trochę dłużej z trenerem i poznałem jego punkt widzenia oraz odczucia co do obecnej sytuacji w klubie. Dlatego teraz, gdy spotykam się z innymi kibicami i słucham niepochlebnych opinii na temat trenera, to staram się tonować nastroje. Trener Papszun nie jest idealny ani bezbłędny, ale takie sprawy często mają drugie dno i nie inaczej jest w tym przypadku.

Po ewentualnym odejściu Marek Papszun zachowa status legendy?
Pod koniec jego pierwszej kadencji byłem wśród inicjatorów uroczystego pożegnania trenera w naszym kibicowskim lokalu, wręczyliśmy mu też piłkę z napisem „trener – legenda”. Żegnaliśmy go jak króla, tymczasem niedługo później on wrócił. To dowód na to, że zarząd nie był przygotowany na jego odejście, decydując się na Dawida Szwargę. Poza tym nastroje byłyby inne, gdyby w poprzednim sezonie Raków zdobył mistrzostwo. Nie każdemu pasuje praca z Markiem Papszunem, ale trzeba pamiętać, że w tym, co robi, jest profesjonalistą i nawet w sytuacji, gdy jedną nogą jest w Legii, to jego piłkarze wychodzą na boisko przygotowani i wygrywają kolejne mecze. Po pamiętnej konferencji wielu w to zwątpiło – pojawiły się głosy, że piłkarze będą grać przeciwko trenerowi. Z kolei po wysokich zwycięstwach z Rapidem i Arką ci sami ludzie mówili: wygrali, bo chcieli zrobić na złość Papszunowi. Można oszaleć…

Po deklaracji trenera o chęci trenowania Legii studziłeś na Twitterze gorące głowy częstochowskich kibiców. Jakie uczucia dominują – zawód czy zrozumienie?
Zdecydowanie negatywnie odebrano tę wypowiedź trenera, przede wszystkim co do miejsca i czasu. Natomiast ja patrzę na to w inny sposób. Owszem, trener mógł to rozegrać inaczej, ale z drugiej strony, gdyby tego nie zrobił, a niedługo później wypłynęłaby informacja o jego przejściu do Legii, to spotkałby się z zarzutem, że nas zdradził i ukrywał prawdę. Wszyscy wiemy, że Papszun jest Legionistą, warszawiakiem i prowadzenie stołecznych zawsze było jego marzeniem. W Częstochowie zrobił kawał dobrej roboty, dlatego nie widzę w jego słowach aż tak dużej sensacji, jak przedstawiają to media.

Kwestia „transferu” Papszuna do Legii jest już oficjalna?
Nie mam pojęcia. Oficjalne jest porozumienie Rakowa z Łukaszem Tomczykiem – trenerem Polonii Bytom. Było już wiele wersji rozwoju sytuacji, natomiast jeśli miałbym obstawiać, to moim zdaniem Papszun zostanie w Częstochowie do końca rundy (kilka godzin później taką informację podał Tomasz Włodarczyk w serwisie meczyki.pl – przyp. red.).

W ostatnich tygodniach forma zarówno Rakowa, jak i GKS-u wyraźnie poszła w górę. To, co jeszcze nas łączy, to lanie od ostatniego w tabeli Piasta Gliwice. Jak do tego doszło w Częstochowie?
Na ten temat nie powiem zbyt wiele, bo choć w ciągu ostatnich 18 sezonów opuściłem zaledwie siedem domowych meczów Rakowa, to właśnie z Piastem był jeden z nich. Ani go nie oglądałem, ani też nie analizowałem tej porażki. Po pierwsze, Daniel Myśliwiec jest dobrym trenerem i szybko odcisnął swoje piętno na drużynie, a po drugie liga jest mega wyrównana i nawet tak niskie miejsce w tabeli jak Piasta nie znaczy, że nie potrafią się odgryźć. Inna sprawa, że Rakowowi zawsze lepiej gra się z drużynami z czołówki – nie wiem, czy to kwestia motywacji, czy czegoś innego. Mimo że Piast zdobył 6 punktów z naszymi drużynami, to uważam, że w końcowym rozrachunku znajdzie się mimo wszystko w trójce spadkowiczów.

Jeśli natomiast chodzi o czołówkę ligi, to wielokrotnie podkreśla się w mediach postawę Jagiellonii, która dobrze prezentuje się we wszystkich rozgrywkach. Tymczasem Raków radzi sobie równie dobrze, o ile nie lepiej, bo w przeciwieństwie do Jagi nadal ma szansę na Puchar Polski. Cele na ten sezon pozostają niezmienne?
Zdecydowanie. Zarówno trener, jak i piłkarze zarabiają takie pieniądze, że nie ma innego celu jak mistrzostwo. Pochwały dla Jagiellonii przypominają mi laurki dla Rakowa przy okazji marszu z 1. ligi do Ekstraklasy – jak to wszystko było doskonale poukładane. Jaga wygląda nawet lepiej – ogromny stadion, odpowiednie zaplecze infrastrukturalne i kibicowskie. Z kolei Raków jest w Polsce wyśmiewany przede wszystkim za brak stadionu. Mieliśmy swoje pięć minut zachwytów w mediach, a teraz każdy gorszy moment jest dodatkowo rozdmuchiwany. Nic się jednak nie zmienia: zarówno mistrzostwo, jak i Puchar Polski są dla nas mega ważne. Do tego jak najdłuższa gra w Lidze Konferencji. Po to sztab liczy tylu ludzi, by odpowiednio przygotować zespół do wszystkich rozgrywek, a wyniki muszą przyjść. Tym bardziej że w Pucharze robi się powoli autostrada do finału.

Musicie tylko uważać, by nie utknąć na bramkach z napisem „GKS Katowice”, ale przy odpowiednim zrządzeniu losu być może jeszcze będzie okazja o tym porozmawiać. Tymczasem skupiacie się na lidze i rozgrywkach europejskich. Czujecie się już w Sosnowcu jak u siebie?
W żadnym wypadku. Nie było tak ani w Bełchatowie, ani teraz w Sosnowcu. Trzeba być wdzięcznym włodarzom obu miast, że Raków miał gdzie grać, ale nie da się czuć dobrze poza Częstochową. Niby to tylko 60 kilometrów, ale każdy mecz w Sosnowcu bardziej przypomina bliski wyjazd niż mecz u siebie. Ciężko przyciągnąć tłumy na takie mecze, szczególnie tych najmłodszych – w Częstochowie byłoby to dużo prostsze. Sam stadion jest kapitalny do oglądania meczu, natomiast u siebie będziemy tylko w Częstochowie, choć na ten moment jest to nierealne. I pewnie w ciągu najbliższych lat się to nie zmieni.

Mimo że spodziewam się odpowiedzi, to i tak zadam ci to samo pytanie, co ostatnio: co nowego dzieje się w sprawie stadionu dla Rakowa?
Odpowiadam tak samo: nic się nie dzieje. Jakieś rozmowy się toczą, ale dopóki nie zobaczymy łopat na terenie budowy, to nie uwierzymy w żadne obietnice. Nie da się ukryć, że blokuje to rozwój klubu i Marek Papszun musi czuć to samo. Za każdym razem słyszy od prezesa, że rozmowy z Miastem są w toku – po pięciu czy sześciu latach można mieć już tego dość.

W poprzednim sezonie typowałeś gładkie 3:0 dla Rakowa w Częstochowie, tymczasem mecz potoczył się zupełnie inaczej.
Rzeczywiście, mój typ się nie sprawdził i po meczu śmiałem się w duchu, co ze mnie za znawca. Moim zdaniem tym meczem przegraliśmy mistrzostwo Polski, więc po czasie zabolało podwójnie. Szczególnie nie lubię przegrywać z Legią, Widzewem czy Lechem, a tutaj przyszła porażka z beniaminkiem. Mówi się trudno, bo takie wpadki się zdarzają. Myślę, że w najbliższą niedzielę 3:0 dla nas już musi być. Raków jest w gazie, a GieKSa będzie delikatnie podmęczona pojedynkiem z Jagiellonią, który musiał was sporo kosztować. Raków też co prawda grał ze Śląskiem, ale moim zdaniem wyglądało to trochę tak, jakby grał na pół gwizdka. Dlatego forma fizyczna będzie działać na naszą korzyść.

Wiem, że byłeś na Nowej Bukowej w pierwszej kolejce tego sezonu. Jak wrażenia?
Jak wspominałem w naszej poprzedniej rozmowie, tylko raz miałem okazję być na starej Bukowej – załapałem się na ostatni wyjazd w ubiegłym roku. W tym sezonie wiedziałem, że z powodu narodzin dziecka będę musiał odpuścić część wyjazdów, dlatego ucieszyłem się, że do Katowic jechaliśmy na samym początku i zdążyłem się do was wybrać. Miałem podobne odczucia jak z meczu w Lublinie – imponujący stadion, wszyscy ubrani na żółto, mnóstwo ludzi i kapitalny doping. Wielokrotnie podkreślałem, że doping ekip ze Śląska, takich jak GieKSa czy Górnik, to ścisły top w Polsce. Co do samego meczu to nie powiem za wiele, bo nie należę do tych, którzy szczególnie skupiają się na analizie boiskowych wydarzeń, najważniejsze było zwycięstwo 1:0. Cały wyjazd wspominam więc bardzo dobrze, z wyjątkiem incydentu z rozpylonym gazem, który wprowadził trochę zamieszania.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Plusy i minusy po Rakowie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po meczu z Rakowem można było odnieść wrażenie, że ktoś przewinął taśmę o kilka kolejek wstecz i z powrotem wrzucił GieKSę w tryb „mecz do ukłucia, ale nie do wygrania”. To nie był występ fatalny, ale zdecydowanie taki, który pozostawia po sobie uczucie niedosytu.

Kilka naprawdę obiecujących momentów w pierwszej połowie, trzy sytuacje, które aż prosiły się o lepsze ostatnie podanie lub dokładniejszy strzał, a jednocześnie za mało konsekwencji, by z Częstochowy wywieźć choćby punkt. Raków – drużyna w formie, w gazie, z szeroką kadrą – przycisnął po przerwie i to wystarczyło na jedno trafienie. Problem w tym, że my nie wykorzystaliśmy swoich szans wtedy, gdy mieliśmy ku temu przestrzeń. Zapraszam na plusy i minusy po meczu z Rakowem.

Plusy:

+ Pomysł na mecz w pierwszej połowie
Raków nie dominował od początku. GieKSa bardzo dobrze wyglądała w pressingu i w szybkim wyprowadzaniu piłki. Były momenty, w których to katowiczanie wyglądali dojrzalej – szczególnie do 30. minuty. Szkoda tylko, że z tego pomysłu nie udało się „wcisnąć” bramki.

+ Jędrych i Klemenz 
W pierwszych 30 minutach GieKSa miała sytuacje… po stałych fragmentach i dobitkach właśnie środkowych obrońców. Jędrych dwa razy huknął z powietrza tak, że gdyby piłka zeszła, choć o pół metra, mielibyśmy kandydata do gola kolejki. Klemenz czyścił kluczowe akcje Rakowa – chociażby Makucha z 19. minuty. Solidny występ tej dwójki, szczególnie w pierwszej połowie.

Minusy:

– Niewykorzystane setki
To jest największy grzech tego meczu. Sytuacja 3 na 1 w 37. minucie – Zrel’ák mógł strzelić albo wystawić, a nie zrobił… niczego. W drugiej połowie Marković z pięciu metrów trafił w poprzeczkę, mając przed sobą pół bramki. W takim spotkaniu, jeśli masz 2-3 okazje, to musisz coś z nich zrobić, jeśli chcesz myśleć o wygranej.

– Statyczna reakcja przy straconej bramce
To był gol, którego można było uniknąć, bo sama akcja nie była wybitnie skomplikowana. Niestety Galan był spóźniony, a Brunes zupełnie niekryty. Raków przyspieszył w drugiej połowie, ale to nie był jakiś huragan – po prostu konsekwentna i cierpliwa gra.

– Głęboko i chaotycznie w drugiej połowie
Po 60. minucie w zasadzie przestaliśmy utrzymywać piłkę. Oderwane akcje, straty, chaos, brak wyjścia do pressingu. Raków to wykorzystał i zamknął GieKSę na długie minuty. Paradoksalnie – nie tworzyli sytuacji seryjnie, ale całkowicie przejęli inicjatywę. A my nie potrafiliśmy odpowiedzieć.

Podsumowanie:

GKS nie zagrał w Częstochowie meczu złego. Zagrał mecz… do wzięcia. I właśnie dlatego jest tyle rozczarowania.

To spotkanie nie zmienia obrazu całej jesieni. Wręcz przeciwnie – potwierdza, że ta drużyna gra dobrze. 6 zwycięstw w 7 ostatnich meczach przed Rakowem to nie przypadek. 20 punktów po jesieni w tak spłaszczonej tabeli to naprawdę solidny wynik. GieKSa po fatalnym starcie wróciła do ligi z jakością.

Ten mecz można było zremisować. Można było nawet wygrać. Nie udało się – ale też nie ma tu powodu, by bić na alarm. Przy takiej dyspozycji, jak z Motoru, Korony, Niecieczy, Jagiellonii, Pogoni czy w pierwszej połowie z Rakowem – GKS będzie punktował. Wiosna zacznie się praktycznie od zera, bo cała dolna połowa tabeli wciągnęła się w walkę o utrzymanie.

GieKSiarz

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nowa Bukowa pisze swoją historię

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Gdy wydaje nam się, że i tak dużo przeżyliśmy w tym roku, GieKSa dokłada kolejną cegiełkę. Do wspomnień. Do historii. Do legendy. Rok 2025 to kolejny, który będziemy mogli wspominać z rozrzewnieniem i dumą. To nie jest jeszcze podsumowanie, bo czeka nas niedzielny mecz z Rakowem Częstochowa. Ale to, jak szybko Nowa Bukowa zaczęła pisać swoją historię, jest po prostu ewenementem. Ten stadion to już nie nowość i ciekawostka. To miejsce, w którym JUŻ przeżyliśmy piękne chwile, o których będziemy pamiętać na zawsze.

Wczorajsze późne popołudnie i wieczór było magiczne. Nie pamiętam tak głośnych i długich podziękowań i świętowania po meczu. Mimo mniejszej niż na meczach ligowych frekwencji było w tym tyle esencji, a euforia utrzymująca się po bramce Bartosza Nowaka była ciągle wyczuwalna. Nasz zespół osiągnął naprawdę wielki sukces ogrywając – nie waham się tego określenia użyć – obecnie najlepszą drużynę w Polsce. Tak, Jaga mimo chwilowego zawahania (które i tak nie jest naznaczone porażkami), jest w mojej opinii najlepiej i najrówniej grającą drużyną naszej ekstraklasy. I co najlepsze – GieKSa wygrała ten mecz zasłużenie. Znów żelaznym realizowaniem taktyki i przede wszystkim efektywnością w działaniu. Piłkarze Jagi dwoili się i troili próbując wejść w nasze pole karne, a wręcz bramkowe, ale zaraz mieli naprzeciw siebie gąszcz nóg i tułowi katowickich rywali. Nasi piłkarze byli jak smok, któremu w momencie obcięcia jednej nogi (czytaj minięciu jednego przeciwnika), wyrastały trzy nowe. Przez to Jaga nie stworzyła sobie bardzo klarownych sytuacji. Było kilka zamieszań, kilka strzałów z dystansu, kilka interwencji Strączka. Ale summa summarum, podobnie, jak w meczu z Pogonią, zagrożenia wielkiego z tej ofensywy Jagi nie było.

Pan Piłkarz Bartosz Nowak… Boże. Przecież to jest obecnie najlepszy piłkarz ekstraklasy. Inteligencja i efektywność tego zawodnika sprawia, że śmiało może on kandydować do najlepszego piłkarza GKS w ostatnim dwudziestoleciu. Przy czym nie mówimy tu o dorobku, długiej grze, tylko walorach czysto piłkarskich. Uważam, że od czasu Przemysława Pitrego nie mieliśmy tak dobrego zawodnika, tyle że Bartek i od tego zawodnika jest dużo lepszy. To inny poziom, inna liga. Cieszmy się, że mamy takiego piłkarza w swoich szeregach. W poprzednim sezonie trochę kręciliśmy nosem, bo choć zawodnik imponował swoimi niekonwencjonalnymi zagraniami i również był efektywny, zaliczał asysty, to jakoś mieliśmy wrażenie, że jest tego za mało, jak na jego potencjał. Teraz ten potencjał wybuchł ze zdwojoną siłą. Zawodnik jest to wprost doskonały i dla takich ludzi dzieci zaczynają się interesować piłką nożną i wieszają plakaty nad łóżkiem. Po prostu mistrz.

W wywiadzie dla GieKSaTV Bartek powiedział, że pierwsza bramka to w zdecydowanej większości zasługa Marcela Wędrychowskiego. Mam z tym stwierdzeniem problem, bo zgadzam się, ale nie do końca. To znaczy uważam, że większość zasługi w tym golu jest i Marcela, i Bartka. Wiem, że to wbrew logice, ale trudno. Zaraz się skupię na Marcelu, ale to co zrobił Bartosz tym minięcie na spokoju przeciwnika to też był majstersztyk. Przecież gdyby uderzył od razu, ryzykowałby trafieniem w blokujących przeciwników. A tak zamarkował strzał, nawinął i już nie miał żadnych przeszkód, by trafić do siatki. To był jego kunszt. Wielu piłkarzy stosuje nadmierne dryblingi, nawet w takich sytuacjach, ale często są one zupełnie bez sensu. Tutaj było to działanie w ściśle określonym celu – zwiększenia prawdopodobieństwa zdobycia bramki. I to się udało perfekcyjnie.

W pierwszej połowie Bartek często stosował taki subtelny pressing, próbował przewidzieć błąd rywala, więc gdy Piekutowski miał piłkę, robił taki ruch, to w lewo, to w prawo, by ewentualnie przeciąć piłkę. Dosłownie pomyślałem sobie wtedy, że mało prawdopodobne jest, że coś takiego się uda, ale po chwili przyszła druga myśl: Pan Piłkarz Bartosz Nowak wie, co robi i skoro tak robi, to jest duża szansa, że w końcu będzie z tego efekt. I choć nie bezpośrednio, to jednak taki błąd przeciwnika wykorzystał właśnie Marcel Wędrychowski. To jak katowicki De Bruyne wyczuł i doskoczył do golkipera gości, to też była klasa. Liczyła się szybkość. I oczywiście geneza tego gola jest po stronie Marcela. A potem był już kunszt Nowego.

W ataku zagrał tym razem Ilja Szkurin. Zawodnik przepychał się z rywalami, walczył. Sytuacji przez sporą część meczu nie miał. Ale jak już przyszło do pokazania swoich umiejętności, to i tu Białorusin spisał się świetnie. Najpierw świetne przyjęcie klatką, potem asysta oczywiście od Nowaka, no i pozostało już pewne wykończenie. Choć przyznam, że bardziej niż ten gol, podobało mi się zachowanie Ilji, przy golu na 3:1. Poszedł jak ten dzik na Vitala i już sam nie wiem, czy nasz zawodnik dziubnął tę piłkę czy rywal, ale ta agresja to było coś wspaniałego i doprowadziła ona do tego, że piłka trafiła pod nogi Nowaka, a ten – znów w wybitny sposób – strzelił niczym bilą do łuzy. W ogóle mam wrażenie między Szkurinem, a Nowakiem jest jakaś chemia, to jak współpracują i cieszą się wspólnie po bramkach, ten uśmiech na ustach i radość – coś pięknego. A Ilja w ogóle jeszcze punktuje u mnie dodatkowo tym, że ma kota – ale to już prywata 😉

Około 80. minuty byłem też pod wrażeniem jednej rzeczy i bardzo ceniłem nasz zespół. Mianowicie za to, że nie cofnęliśmy się do głębokiej defensywy. Oczywiście kilka razy byliśmy bardzo głęboko, bo Jaga rzuciła na nas wszystkie siły, do Imaza dołączyli Pululu czy Pietuszewski i mając dwubramkową stratę, logicznym było, że ruszą na nas. I czasem zakotłuje się w polu karnym. Jednak GieKSa starała się jak tylko mogła oddalić grę i dość często to się udawało. Ceniłem to dlatego, bo nieraz w takiej sytuacji zespoły cofają się już na stałe w swoją szesnastkę i tylko czekają na wymiar kary. Zamiast po prostu grać swoje. Powiedziałem sobie wtedy w duchu – właśnie w tej 80. minucie – że jeśli GKS straci dwa gole, to nie będę miał żadnych pretensji za ten sposób gry, bo ostatecznie to zmniejsza ryzyko utraty bramek, a nie zwiększa. Ostatecznie Jagiellonia strzeliła gola z rzutu karnego, bo Rafał Strączek w drugim meczu z rzędu znokautował rywala (poprzednio Kuuska, teraz Pozo), ale to była jedyna bramka gości w tym spotkaniu. I Rafał się do tego przyczynił również, broniąc dobrze i pewnie.

Ten mecz miał kilka analogii ze spotkaniem z ekstraklasy z poprzedniego sezonu. Znów wygraliśmy 3:1. Znów gola strzelił Pululu. I znowu katowiczanie zdobyli bramkę po fatalnym błędzie rywali w wyprowadzaniu piłki. Wtedy Nowak odebrał piłkę Halitiemu i gola strzelił Adrian Błąd, tym razem to Nowy był egzekutorem po świetnym odebraniu od Piekutowskiego. I znów euforia.

Dodajmy, że to już druga bramka w tym sezonie, w której nasz piłkarz odbiera piłkę bramkarzowi przeciwnika. W Płocku Rafałowi Leszczyńskiemu futbolówkę sprzed nosa zgarnął Marcin Wasielewski. Pressing się opłaca!

Nie zapominajmy też o świetnej defensywie naszej drużyny. To była kontynuacja gry z meczu z Pogonią. Poświęcenie, żółty (w tym przypadku czarny) mur naszych piłkarzy, wślizgi, bloki i wybloki. To co było naszym mankamentem na początku sezonu, w dwóch ostatnich meczach stało się chlubą. Nasz zespół znakomicie gra w obronie. A jeśli dołożymy do tego fakt, że nie opieramy się tylko na kontrach, tylko budujemy ciekawie swoje akcje ofensywne, można powiedzieć, że rozwój tej drużyny trwa w najlepsze.

Kolejnym naszym problemem były tracone nałogowo bramki do szatni. Już o tym zapomnieliśmy, choć Pululu akurat trafił na kilka minut przed końcem. Ale ostatnio mamy mecze na zero z tyłu, tych goli do szatni też po prostu nie zaliczamy. A tymczasem trend się odwrócił. Gdy ja się cieszyłem, że mamy spokojne 0:0 do przerwy i jedna minuta doliczona, GieKSa przeprowadziła swoją skuteczną akcję. Dla mnie to był totalny bonus, bo mentalnie byłem przy remisie do przerwy. A potem w doliczonym czasie całego meczu Bartosz ponownie strzelił gola.

Euforia po tej bramce była niebywała. Z wszystkich spadło ciśnienie. Te okrzyki „GKS! GKS!” i „Loooo, lolo loooooooo” po bramce przypominały stare czasy, jeszcze z lat 90., kiedy właśnie tak celebrowało się bramki. Absolutnie piękna sprawa.

Trener oczywiście na konferencji jest „oficjalny”, więc gdy zapytałem go, czy ma satysfakcję, że utarli nosa Jagiellonii za ten mecz ligowy, który się nie odbył powiedział, że nie rozpatruje tego w takich kategoriach. Za to my, jako kibice możemy – bo to też jest kwintesencja kibicowania, takiego bym powiedział w stylu angielski, czyli takie prztyczki, docinki. Więc troszkę Jaga dostała za swoje za to, że nie przygotowali boiska i lekceważąco podeszli zarówno do naszej drużyny, jak i kibiców, którzy do Białegostoku przyjechali. Chytry traci. Więc nie było co kombinować, trzeba było w tamtą niedzielę zagrać. Choć może Jaga wiedziała, co ją czeka i po prostu się bała?…

Myślałem o takim performancie, żeby trenerowi Siemieńcowi wręczyć łopatę do odśnieżania po meczu, ale stwierdziłem, że nie będę takich cyrków robił, choć wydaje mi się to całkiem zabawne (ach, pamiętny Puchar Pepco). Jednak nawet gdybym już miał sprzęt przygotowany, to w ostatniej chwili bym zrezygnował. Widząc przybitego trenera gości, włączyłaby mi się empatia i po prostu bym mu już nie dowalał. Poza tym mógłbym z tej konfrontacji nie wyjść żywy 😉

Jesteśmy w ćwierćfinale. Po raz pierwszy od 21 lat. W końcu po latach upokorzeń, kompromitacji i pucharowych dramatów, przeszliśmy już trzy rundy i zagramy na wiosnę w tych rozgrywkach. Czy znów naszym przeciwnikiem będzie ekipa z ekstraklasy? A może jakaś drużyna z niższej ligi? W ósemce znalazły się Avia Świdnik, Zawisza Bydgoszcz i Chojniczanka. To byłyby bardzo ciekawe opcje. W każdym razie droga na Narodowy zrobiła się realna. Trzeba będzie walczyć o to ze wszystkich sił.

W niedzielę Raków. Na zakończenie roku. GKS Katowice ma obecnie sześć zwycięstw w siedmiu ostatnich meczach. Bilans to znakomity. Trochę osób wieszczyło, że po porażce z Piastem w pozostałych spotkaniach nie zdobędziemy już żadnych punktów, że wszystko przegramy. Tymczasem mecz w Białymstoku się nie odbył, a potem z Pogonią i Jagą GKS po bardzo dobrej grze odniósł zwycięstwa. Naprawdę – wierzmy w tę drużynę.

Oczywiście z Rakowem łatwo nie będzie, bo piłkarze Marka Papszuna złapali dobry rytm. Odprawili z kwitkiem Rapid Wiedeń i Arkę strzelając im po cztery gole, wyeliminowali także Śląsk Wrocław. Więc przeciwnik jest trudny, ale przecież w lutym pokonaliśmy go w Częstochowie. A GieKSa jest na tyle w dobrej dyspozycji, że nie ma powodów, by nie wierzyć, że przy Limanowskiego nasz zespół nie jest w stanie grać o zwycięstwo.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga