Piłka nożna Prasówka
GieKSa wygrała z wiceliderem! czyli przegląd doniesień mediów po meczu Wigry-GKS Katowice
Zapraszamy do przeczytania fragmentów opinii mass mediów na temat wczorajszego meczu Wigry Suwałki – GKS Katowice. GieKSa wygrała z dotychczasowym wiceliderem rozgrywek 2:1 (1:1).
dziennikzachodni.pl – GieKSa wygrała z wiceliderem!
W niedzielę 22.11.2020 r. w meczu 14. kolejki II ligi GKS Katowice grał na wyjeździe z wiceliderem tabeli Wigrami Suwałki. GieKSa przedłużyła serię zwycięstw, która teraz wynosi 5 meczów.
GKS Katowice wygrał na wyjeździe z Wigrami Suwałki 2:1 i wskoczył na pozycję wicelidera II ligi.
sportdziennik.com – Obowiązek na biegunie
Nie było łatwo, ale GieKSa wykorzystała fakt, iż suwalczanie przystąpili do meczu na szczycie bardzo osłabieni i zmieniła ich na pozycji wicelidera tabeli.
Gdy miesiąc temu GieKSa przegrała w ostatniej minucie ze Skrą, jej strata do liderujących Wigier wynosiła 8 punktów. Od tamtej pory odniosła 5 zwycięstw z rzędu, wyrównując rekordową serię z poprzedniego sezonu, a pełna pula zgarnięta w Suwałkach pozwoliła prześcignąć rywali w tabeli i po raz pierwszy zameldować się w strefie premiowanej bezpośrednim awansem, czyli na pozycji wicelidera.
[…] Przede wszystkim zaś, wracając do wczorajszego spotkania – gospodarze przystąpili do rywalizacji bardzo osłabieni. Trener Dawid Szulczek nie mógł skorzystać z żadnego z trójki napastników – Michał Żebrakowski, Kamil Adamek i Kacper Wełniak leczą kontuzje – za pięć dwunasta uraz wyeliminował podstawowego stopera Martina Dobrotkę, a jakby mało było suwalczanom nieszczęść, na rozgrzewce ból pachwiny zgłosił Bartłomiej Babiarz. Wigry zagrały zatem z GieKSą bez lidera środka pola, którego zastąpić musiał Patryk Czułowski, a na ławce rezerwowych trener Szulczek miał bardzo małe pole manewru. To wszystko sprawiało, że miejscowi zapewne nawet remis wzięliby w ciemno – mimo wyższej pozycji w tabeli, atutu własnego boiska oraz faktu, iż GKS grał w środę zaległy mecz we Wrocławiu…
Na polskim biegunie zimna nie byliśmy świadkami wielkiego widowiska, na co wpływ miała pogoda. Deszcz i wiatr potęgował czynnik przypadku, a Wigry mimo osłabień zaczęły lepiej i już w 19 min mogły cieszyć się z prowadzenia.
[…] Katowiczanie na straconego gola zareagowali najlepiej jak mogli. W polu karnym dobrze zachował się Krystian Sanocki, przygotował sobie pozycję do strzału i ze spokojem pokonał Hieronima Zocha. Przed przerwą było jeszcze trochę emocji, gdy gospodarze reklamowali rękę Michała Kołodziejskiego po dośrodkowaniu Grzegorza Aftyki, ale arbiter był innego zdania.
W drugą połowę – podobnie jak tę pierwszą – mocniej weszli gospodarze, ale zostali skontrowani. W 63 min Sanocki dobiegł do piłki zagranej za linię suwalskiej defensywy, minął rywala, a Josip Soljić ratował się faulem w polu karnym. Do „jedenastki” podszedł Marcin Urynowicz i ze spokojem ją wykorzystał. „Uryn” zmarnował karnego z Błękitnymi (słupek), ale w tym tygodniu w pełni zrehabilitował się, nie myląc się z „wapna” nie tylko w Suwałkach, ale też w środę we Wrocławiu. 24-latek może się już pochwalić 10 zdobytymi bramkami i walczy o koronę króla strzelców.
Warto jednak przede wszystkim docenić rolę Sanockiego. Skrzydłowy na początku drugiej odsłony spotkania z rezerwami Śląska zebrał burę z ławki rezerwowych za stratę, niedługo potem został zmieniony (choć zdążył jeszcze „zamoczyć palce” przy golu) i mogło wydawać się, że w Suwałkach od 1 minuty zagra Szymon Kiebzak. Rafał Górak wybrał jednak inaczej i się nie pomylił, a zdobyta bramka i wywalczony rzut karny są najlepszym podsumowaniem solidnego występu Sanockiego.
GieKSa nie dopuściła już Wigier do klarowniejszych okazji, ale był moment, gdy cofnęła się zbyt głęboko. Najgoręcej zrobiło się w 85 minucie, kiedy soczyście z dystansu przymierzył Łukasz Bogusławski. Cegiełkę do wygranej mógł dorzucić zatem Mrozek, efektowną paradą przerzucając futbolówkę ponad poprzeczkę i przyczyniając się do tego, że katowiczanie są dziś w tabeli najwyżej od… 21 czerwca.
suwalki24.pl – Wigry Suwałki – GKS Katowice 1:2. Ten mecz można było wygrać
[…] W kadrze meczowej zabrakło kontuzjowanych Kamila Adamka, Kacpra Wełniaka i Michała Ozgi. W wyjściowej „11” na to spotkanie początkowo mieli znaleźć się Bartłomiej Babiarz i grający ostatnio w ochronnej masce Martin Dobrotka. Niestety, obrońcy Wigier Suwałki odnowiła się kontuzja nosa, a Bartłomiej Babiarz urazu pachwiny nabawił się na przedmeczowej rozgrzewce. Na pierwszy gwizdek wybiegli zatem niedawno narzekający na ból pleców Adrian Karankiewicz i Patryk Czułowski. Wąska kadra i liczne kontuzje spowodowały, że na ławce rezerwowych znaleźli się głównie 17-letni wychowankowie.
[…] Trudne warunki pogodowe powodowały, że żadna z drużyn w początkowych minutach nie odważyła się mocno ruszyć do ataku.
W 12 minucie po raz pierwszy było groźnie pod bramką Wigier Suwałki. Krystian Sanocki rozprowadził akcję środkiem pola, zagrał na lewą stronę do Arkadiusza Woźniaka i obrońca gości oddał płaski i niecelny strzał na bramkę Hieronima Zocha.
[…] O tym, że najważniejsze po zdobyciu bramki jest kolejne pięć minut zapomniał Josip Soljić. W 24 minucie piłkę w pole karne suwalczan zgrał Filip Kozłowski i sprowadzony w trakcie sezonu chorwacki obrońca Wigier popełnił błąd w kryciu, przepuszczając Krystiana Sanockiego, który w dogodnej sytuacji doprowadził do wyrównania.
Z biegiem czasu to gospodarze dłużej utrzymywali się przy piłce i w ataku kombinacyjnym starali się przedrzeć pod pole karne gości. Drużyna GieKSy która w środę w zaległym spotkaniu ograła rezerwy Śląska Wrocław 3:0 miała świadomość, że kondycyjnie w tym spotkaniu lepiej będą prezentować się gracze Wigier i na swojej połowie wyczekiwała na dogodne okazje do kontrataków i swoich szans upatrywała po stałych fragmentach gry. Po jednym z nich w 34 minucie piłka powędrowała w pole karne i blisko oddania strzału był Arkadiusz Jędrych, na szczęście w porę uprzedził go Hieronim Zoch.
Przed przerwą po akcji katowiczan z linii pola karnego uderzył Zbigniew Wojciechowski ale nie przyniosło to zagrożenia i arbiter zaprosił obie ekipy na przerwę.
Drugą część spotkania odważniej rozpoczęli podopieczni Dawida Szulczka. W 48 minucie po rozegranym rzucie wolnym z boku boiska minimalnie niecelnie uderzył Denis Gojko, a już chwilę później Biało-Niebiescy powinni wyjść na prowadzenie. Pędzący prawą stroną boiska Grzegorz Aftyka dośrodkował na 5. metr, a tam zupełnie niepilnowany Paweł Gierach nieczysto uderzył w futbolówkę. Chwilę później nad bramką uderzył Cezary Sauczek i dziesięciominutowy napór Wigier na bramkę gości ustał.
W 63 minucie o wyjście na czystą pozycję do strzału walczył Krystian Sanocki. Zawodnik GKS-u Katowice był faulowany przez Josipa Soljicia, który popełnił drugi powazny błąd w tym meczu i arbiter bez wahania wskazał na 11. metr. Bramkę na 2:1 dla Katowic, a tym samym na ustalenie wyniku tego spotkania płaskim strzałem zdobył najlepszy strzelec gości – Marcin Urynowicz.
Goście, mając korzystny rezultat, nie kwapili się do ataków, a Wigry mogły jedynie zagrozić po strzałach z dystansu. W 80 minucie obok bramki uderzył Patryk Czułowski, a 5 minut później tylko kapitalna interwencja stojącego między słupkami bramki Bartosza Mrozka uchroniła GKS Katowice przed utratą gola na rzecz Łukasza Bogusławskiego.
wigrysuwalki.eu – Porażka z GKS-em Katowice
[…] Ciężkie warunki do gry mieli dziś zawodnicy obu drużyn. Silne podmuchy wiatru oraz nieustający deszcz z pewnością nie pomogły w stworzeniu dobrego widowiska. Mimo tego, biało-niebiescy nieźle rozpoczęli ten mecz. Dość szybko, bo już w 19. minucie spotkania padła pierwsza bramka. Po wrzutce Aftyki, piłka spadła szczęśliwie pod Pawła Gieracha. Skrzydłowy sprytnie ograł obrońcę i umieścił piłkę w samo „okienko” bramki gości. Euforia na Stadionie Miejskim przy #Z26 nie trwała jednak długo. Już 5 minut później nieporozumienie naszych defensorów wykorzystał Krystian Sanocki, który pewnie pokonał Zocha. Do przerwy utrzymał się wynik remisowy.
Druga odsłona starcia z GKS-em Katowice również rozpoczęła się po naszej myśli. Podopieczni Dawida Szulczka ruszyli w poszukiwaniu drugiej bramki. Suwalczanom zdecydowanie zabrakło szczęścia. Liczne strzały lądowały tuż obok bramki GieKSy. Mówi się, że niewykorzystane sytuacje lubią się mścić i właśnie tak stało się w 63. minucie meczu. Dość przypadkowy kontratak katowiczan, rajd Sanockiego i na koniec nieczyste zagranie Josipa Šoljicia w polu karnym. Sędzia bez zawahania wskazał na jedenasty metr. Rzut karny pewnie wykorzystał Urynowicz i to Wigry musiały się teraz martwić o końcowy rezultat. Na przeszkodzie do wyrównania stawała jednak dobrze dysponowana defensywa GKS-u. Do ostatniej minuty meczu zespół z Katowic skutecznie odpierał ataki suwalczan i to oni po końcowym gwizdku cieszyli się ze zwycięstwa.
niebywalesuwalki.pl – Piłkarze Wigier – podobnie jak siatkarze Ślepska – przegrali z GKS Katowice
No i po raz kolejny zagrały ze sobą Wigry Suwałki i GKS Katowice, tym razem w II lidzie. O wcześniejszej rywalizacji klubów można wiele pisać, ale warto wspomnieć dwa wydarzenia. Pięć lat i jeden dzień temu Wigry podejmowały na Zarzeczu GieKSę, a jej trenerem był wówczas… Jerzy Brzęczek.
Z kolei półtora roku temu w ostatniej kolejce Wigry w cudowny sposób uratowały status pierwszoligowca, kosztem Bytovii oraz właśnie GKS Katowice.
W niedzielę, 22 listopada, dobitnie czuć było, że jesień rozgościła się na dobre. Niska temperatura i padający intensywnie deszcz, zacinający, bo wiał silny wiatr, to nie są wymarzone warunki na rozgrywanie spotkania. Jednak zawodnikom nie można odmówić woli walki.
[…] Pewne novum niedzielnego meczu stanowiło ustawienie drużyn – tym razem Hieronim Zoch najpierw pilnował bramki po lewej stronie. Wybór podyktowany był kierunkiem wiejącego wiatru. Wydawać się mogło, że sytuacja rzeczywiście jest korzystna dla Wigier. Biało-niebiescy naciskali, nie dawali przeciwnikom zbyt wiele sposobności do rozgrywania piłki. Niebawem miał miejsce rzut wolny dla Wigier (w 14 minucie), rzut rożny w 17. – i w końcu w 19 minucie wykorzystując zamieszanie pod bramką rywali Paweł Gierach strzelił lewą nogą w okienko. Nie dane nam było jednak nacieszyć się prowadzeniem. Pięć minut później Krystian Sanocki umieścił futbolówkę po długim słupku w bramce Wigier.
I choć pressing biało-niebieskich był silny, wynik do przerwy nie uległ zmianie. Nowa połowa to zmiana stron i zmiana pogody. Przestał padać deszcz, choć mokra nawierzchnia nasiąknięta wodą nie była najlepszym podłożem. Wigry nie zwalniały tempa, może nawet ta chęć wyrównania była zbyt mocna, bo zaowocowała najpierw żółtą kartką dla Adriana Karankiewicza, a w 64 minucie taki kartonik za nieczyste zagranie zobaczył Josip Soljic. Niestety, do przewinienia doszło na polu karnym, zatem sędzia podyktował jedenastkę. Jej egzekutorem był Marcin Urynowicz. W ostatnich meczach z różnym powodzeniem oddawał rzuty karne, ale tym razem był bezbłędny. Więcej goli już na Zarzeczu nie padło. Dość późno rozpoczęła się seria zmian, co więcej – w zespole biało-niebieskich przeprowadzona została tylko jedna. To może sugerować, że jednak ławka Wigier jest raczej krótka… W 90 minucie Oskar Furst zmienił Daniela Liszkę. Do regulaminowego czasu meczu sędzia doliczył trzy minuty. GKS starał się dowieźć wynik, bramkarz Bartosz Mrozek bardzo spokojnie wznawiał grę – i niebawem zabrzmiał ostatni gwizdek, a goście mogli cieszyć się z trzypunktowego zwycięstwa.
Piłka nożna
Losowanie PP: Koncert życzeń GieKSa.pl
Już jutro o godzinie 12:00 w siedzibie TVP Sport odbędzie się losowanie 1/8 finału Pucharu Polski. W stawce pozostało już tylko 16 drużyn: 10 ekip z ekstraklasy, 4 drużyny z I ligi, 1 z II ligi oraz 2 z III ligi. Postanowiliśmy podzielić się z Wami naszymi typami i marzeniami dotyczącymi rywala w nadchodzącej rundzie. A co przyniesie los? Zobaczymy już we wtorkowe południe.
Fonfara
Ciekawym pojedynkiem bez wątpienia byłby mecz z Polonią Bytom i możliwość spotkania Jakuba Araka, który właśnie w naszym klubie się przecież odblokował. Najgorszymi opcjami wydają się być Raków Częstochowa i Piast Gliwice, bowiem rywale o takim podejściu do piłki nożnej dodatkowo zabierają kibicom chęć przychodzenia na mecze w środku tygodnia.
Kosa
Na pewno chciałbym uniknąć (dokładnie w takiej kolejności): Górnika, Jagiellonii, Rakowa i Lecha. Z pozostałymi ekstraklasowiczami możemy zagrać, choć oczywiście preferowałbym wtedy domowe spotkanie.
Natomiast z pewnych wyjazdów, czyli wylosowania drużyn z niższych lig, to ciekawie wyglądałaby Avia (niedaleko, niska liga) oraz Polonia Bytom (lokalnie, dawno nie graliśmy). Wyjazdowicze nie obraziliby się zapewne także na Śląsk we Wrocławiu.
Ciekawostką jest to, że jeśli wylosujemy na wyjeździe Raków, Widzew, Jagiellonię lub Lechię, to… w 2025 roku zagralibyśmy aż trzy wyjazdowe spotkania z tymi rywalami.
Flifen
Najśmieszniej byłoby zagrać przeciwko Wiśle Kraków lub Pogoni Szczecin. W przypadku wygrania z jakimikolwiek kontrowersjami, z którymkolwiek z tych klubów, content na Twitterze Alexa Haditaghiego bądź Jarka Królewskiego byłby nieziemski. Natomiast pod względem poziomu sportowego i kibicowskiego dobrym losowaniem byłaby Polonia Bytom, która powinna być na spokojnie do ogrania, a i frekwencja w takim meczu nie powinna zawieść.
Misiek
Najbardziej chciałbym zagrać z Avią Świdnik lub Zawiszą Bydgoszcz lub Polonią Bytom, ponieważ to są stadiony, na których jeszcze nie byłem. Najbardziej nie chciałbym zagrać z Rakowem Częstochowa, ponieważ znów byłyby dwa mecze koło siebie w pucharze i w lidze, oraz nie widzi mi się wyjazd do Chojnic w środku tygodnia z powodu mało atrakcyjnego rywala i odległości.
Kazik
Z osobistych pobudek to Śląsk Wrocław, w zeszłym sezonie nie było mi dane tam pojechać, a teraz może się uda. Nie wiem, gdzie Polonia Bytom będzie grała ewentualnie ten mecz, ale jechać tam na ten orlik ze sztuczną trawą i granulatem niespecjalnie mi się uśmiecha… jeszcze Jakub Arak coś strzeli, a lubię go i nie chcę tego zmieniać 🙂
Marek
Przez tyle lat czekaliśmy na Puchar Polski jak na okno do Ekstraklasy z nadzieją, aby uchyliło się chociaż odrobinę i pozwoliło oddychać tym samym powietrzem co krajowa elita… Dzisiaj tuzy Ekstraklasy otwierają listę drużyn, z którymi nie chcemy grać na tym etapie. To najlepszy dowód na to, jaki skok wykonaliśmy przez ostatnie dwa lata: nomen omen lata świetlne! Z uwagi na zależności rodzinne (kuzyni z Dolnego Śląska kibicujący Śląskowi) najbardziej chciałbym trafić Śląsk na wyjeździe. U siebie zdążyliśmy zagrać i razem z kuzynami oglądaliśmy to „widowisko” na starej Bukowej. We Wrocławiu z uwagi na Święta nie mieliśmy szans się spotkać. Poza tym z uwagi na cykl „Okiem rywala” łapię kontakt z przedstawicielami innych klubów – z jednymi gorszy, z drugimi lepszy i czasem wbijamy sobie różne szpilki 😉 Tym kluczem chciałbym trafić na Widzew (pozdrawiam Michał) lub Koronę (piona Michał i marxokow). Górnik za to dopiero w finale, najlepiej na Śląskim, bo 3 maja córka ma komunię, więc logistyka byłaby łatwiejsza 😂 Rywali z niższych lig trochę się boję, z uwagi na stan boiska w grudniowe popołudnie, ale bytomski orlik powinien być wtedy jak najbardziej zdatny do użytku 😜 Tak czy inaczej, sam fakt, że w listopadzie rozmawiamy jeszcze o GieKSie w Pucharze Polski jest dla mnie powodem do uśmiechu. Czas na kolejny krok w stronę Narodowego.
Błażej
Przede wszystkim dla mnie zawsze liczy się awans, a będzie łatwiej o kolejną rundę, grając z niżej notowanym rywalem. By nie jeździć daleko, życzyłbym sobie Avię Świdnik. Polonia Bytom niby fajny rywal, ale chyba tylko jeśli mielibyśmy grać na Śląskim. Granie na Orliku w grudniu z rywalem, który dobrze się prezentuje, może nie być takie proste. Jak mamy grać z kimś z Ekstraklasy to najlepiej u siebie z Piastem. Widać po wywiadach, że trenerowi Górakowi zależy mocno by w tym roku grać w PP na wiosnę, pewnie taki cel postawili sobie przed drużyną i chcą go skutecznie realizować. Fajnie byłoby to zrealizować, bo granie na wiosnę w PP byłoby małą nowością dla nas.
Jaśka
Ja napiszę króciutko: wszyscy byle nie Górnik, mamy ostatnio złe wspomnienia z nimi odnośnie pucharu Polski.
Shellu
Na pewno nie chciałbym trafić na Wisłę Kraków. Nie dość, że mecz na wyjeździe, to jeszcze z piekielnie mocnym i rozpędzonym rywalem. Spokojnie – zmierzymy się z nimi w ekstraklasie. Zdecydowanie chciałbym też uniknąć Korony czy Górnika. Jeśli chodzi o zespoły z ekstraklasy, to nie pogardziłbym Widzewem, nawet jeśli byłby na wyjeździe. Musimy tę ekipę w końcu przełamać. Polonia Bytom i Śląsk Wrocław nie byłyby złe. Nie pogardziłbym także powrotem do Chojnic, z uwagi na ładnie położony stadion i dobre wspomnienia. A najbardziej kuriozalnym losowaniem będzie Raków na wyjeździe i dwa mecze przy Limanowskiego w grudniowym mrozie – na tym najzimniejszym stadionie w Polsce 😉
Felietony
I co, niedowiarki?
Mam satysfakcję, nie powiem. Może to i małostkowe, bo stwierdzenie „a nie mówiłem?”, często dotyczy jakichś utarczek, sporów, w których jedna strona chce coś udowodnić drugiej. Często jednak ta chęć „żeby było po mojemu” dotyczy pokazania, że coś poszło źle (tak jak przewidywałem), że ktoś nie dał rady (tak jak mówiłem). Tutaj jest inaczej. Mam satysfakcję, że zaraz po meczu z Lechem Poznań, kiedy wielu kibiców zmieszało drużynę i trenera z błotem – napisałem felieton przypominający, w jakim jeszcze niedawno byliśmy miejscu, jakie mieliśmy kryzysy i z jakiego bagna udawało nam się wygrzebać. I że teraz nie należy odtrąbiać sportowego upadku GieKSy i desperacko nawoływać do zmiany trenera. Kazimierz Greń mówił kiedyś „ruda małpo, ja jeszcze żyję”. Widziałem nie światełko, a duże światło. Widziałem, że GieKSa w końcu zaczęła grać swoje w Płocku, a i mecz z Lechem był dobry, choć przegrany. I poszło.
Oczywiście po felietonie czytałem standardowe opinie, że nie można żyć przeszłością, nie ma nic za zasługi i tak dalej. Że Górak słaby i należy go zmienić. Tyle, że ja nie pisałem o zasługach i obojętnym przechodzeniu obok porażek. Pisałem o tym, że ten trener, z tymi (niektórymi) zawodnikami był w kryzysie i potrafił z niego – nawet spektakularnie – wychodzić. I że słabszy początek sezonu, który i tak nie jest dramatyczny, bo jesteśmy „jedynie” na pograniczu strefy spadkowej, absolutnie nie jest momentem na zburzenie wszystkiego i drastyczne ruchy. Nie będę już przytaczał inwektyw w kierunku szkoleniowca i nazwijmy to – bezceremonialnego nawoływania, żeby opuścił nasz klub. Bo osoby, które wygłaszają takie tezy w taki sposób pokazują, że nie mają krzty szacunku. Nie wiem ile tych osób jest, bo mocno rozmija się to, co widzę na stadionie z tym, co w internecie. Może te moje artykuły są bezzasadne, bo może to są boty lub jakaś cyberwojna i podstawieni ludzie przez jakieś konkurujące kluby. Ale pisząc poważnie – skala tego, co w słabszym okresie GieKSy czytam w komentarzach i opiniach, jest porażająca. Na szczęście nie dotyczy to trybun.
O tym, że niektóre osoby są niereformowalne napiszę dalej. Większość kibiców bowiem się cieszy. Cieszy z tego, że od meczu z Lechem Poznań, GieKSa wskoczyła na jakieś niebywałe obroty i wygrała cztery kolejne mecze – trzy w lidze, jeden w Pucharze Polski. Jeśli chodzi o ekstraklasę to pierwszy taki wyczyn od 22 lat. W poprzednim, tak radosnym przecież sezonie, katowiczanom nie udało się triumfować w trzech kolejnych meczach. I tu dochodzimy do pewnych mitów, powielanych przez wielu. Te mity obowiązywały już na wiosnę, obowiązują i teraz.
Otóż utarło się, jaka to jesień zeszłego roku była wspaniała. Banda zakapiorów i tak dalej. GieKSa grająca z polotem, bezkompromisowo i bez kompleksów. I przede wszystkim – wygrywająca w bardzo dobrym stylu z Jagiellonią i Pogonią. I to wystarczyło by na koniec roku cieszyć się z 23 punktów. Na wiosnę pojawiły się narzekania na słabszą grę GKS, że to już nie jest taka postawa jak jesienią. Tymczasem GKS punktował na tyle solidnie, że do końca sezonu zapewnił sobie jeszcze 26 oczek i to w mniejszej liczbie spotkań, bo przecież jesienią jedno było awansem. Szybkie utrzymanie na pięć kolejek przed końcem. Ale nie – trzeba było ponarzekać, że jest słabiej.
Od początku obecnego sezonu niepokoiliśmy się o nasz zespół. GieKSa punktowała bardzo słabo i po czterech kolejkach miała na koncie tylko jeden remis u siebie z Zagłębiem. Media i wszelkiej maści specjaliści ochrzciły nas głównym kandydatem do spadku. Uwierzyli też w to chyba niektórzy kibice. Będzie ciężko wygrać choćby jeden mecz i tak dalej, bo w ogóle zobaczcie na ten świetny Radomiak. Potem było nieco lepiej i nawet katowiczanie wygrali z Arką czy tymże Radomiakiem, ale na wyjazdach nasz zespół nadal grał fatalnie i przegrał cztery mecze. To jednak ciągle powodowało zaledwie balansowanie na granicy bezpiecznej strefy i dopiero w którymś momencie GKS znalazł się pod kreską. Nie poprawiło na długo nastrojów zwycięstwo w Pucharze Polski z Wisłą Płock (może dlatego, że tak mało ludzi to widziało) i remis z płocczanami. Po porażce z Lechem wiadro pomyj się wylało.
Minęły trzy kolejki. I teraz – po czternastej serii gier i tej kapitalnej… serii – warto odnotować, że GKS Katowice ma o jeden punkt więcej niż w analogicznym momencie poprzedniego sezonu! Tak – już byliśmy wówczas i po wspomnianych triumfach z Jagą i Portowcami, byliśmy również po rozgromieniu Puszczy 6:0. I nadal mieliśmy punkt mniej niż teraz. Więc ja się pytam – do czego my porównujemy i dlaczego mityzujemy poprzednią jesień. Tak – była pełna emocji i kapitalnych wrażeń. Ale patrzmy przede wszystkim na matematykę. I w żadnym wypadku nie chodzi mi o to, by teraz tamten okres zdewaluować. Chodzi o to, by się teraz otrząsnąć i spojrzeć na obecną sytuację bardziej rzetelnie. A wygląda to tak, że na początku sezonu było fatalnie, potem trochę lepiej, ale nadal źle, w końcu pojawiły się nadzieję na lepsze jutro w grze, choć jeszcze niekoniecznie w wynikach. Ale te też przyszły i wystarczyły dwa tygodnie od Motoru do Niecieczy, aby obecną sytuacją prześcignąć punktowo tamtą jesień. I dodać bonus w postaci Pucharu Polski.
Na całokształt wpływają poszczególne mecze, jak i cała runda. Ale wpływają także serie. I tak się składa, że rok temu w tym momencie byliśmy po remisie ze słabym Śląskiem oraz porażkach z Legią i Koroną Kielce, do tego po wtopie z Unią Skierniewice. To był najgorszy moment rundy, a pewnie i całego sezonu. Teraz wydaje się – miejmy nadzieję – że najgorszy punktowo okres mieliśmy we wrześniu. Ale te składowe rok temu i teraz sumują się na lekki plus obecnego sezonu. Oczywiście jest to dynamiczne – bo za kolejkę może się ten bilans zmienić. Rok temu w piętnastej serii wygraliśmy z Cracovią. Teraz gramy z Piastem.
Jednak wczoraj – o zgrozo – zobaczyłem kolejne komentarze. Halloween ma swoje przerażające prawa. I tu mi ręce i witki opadły już zupełnie. Może byłem naiwny, ale chyba jednak łudziłem się, że niektórych da się zadowolić. W trakcie meczu w Niecieczy, po pierwszej połowie, widziałem kolejne lamenty, jak to GKS nie ma pomysłu na grę i dał się zdominować. Boże… po trzech zwycięskich meczach, przy prowadzeniu do przerwy na wyjeździe z bezpośrednim rywalem do utrzymania, jeden czy drugi płacze w necie, że GKS dał się zdominować Termalice. Pamiętajcie panowie piłkarze i trenerzy – nie możecie się nisko bronić. Musicie ciągle bez ustanku atakować, być na połowie rywala, najlepiej mieć posiadanie piłki w okolicach 80 procent. Wtedy kibic GKS będzie zadowolony. A jeśli taka Termalica nas przyatakuje – bijmy na alarm. To nic, że niecieczanie mieli na tyle niewiele jakości, że jakoś szczególnie nie zagrozili bramce Strączka. Ważne, że okresowo mieli trochę więcej piłki na naszej połowie, oddali kilka strzałów z dystansu czy wątpliwej jakości strzały z pola karnego, które chyba z litości statystycy zsumowali do xG 1,70, bo nijak nie miało się to do obrazu tych uderzeń i rzeczywistego zagrożenia.
Utrata kontroli to była w Lublinie. Utrata była w końcówce w Łodzi. Tutaj – z perspektywy trybuny – nie miałem jakiejś wielkiej obawy o nasz zespół. Taką obawę miewam często, tym bardziej, że na stadionie dynamikę rywala odbiera się jakoś bardziej niż w telewizji. Więc bałem się jak cholera, że Korona w końcówce wyrówna, bałem się trochę, że do remisu doprowadzi ŁKS. W Niecieczy tego stresu nie miałem. Oczywiście różne rzeczy się w piłce dzieją i jak pisałem ostatnio – GKS lubi coś zmajstrować – ale widziałem dużo pewności w poczynaniach defensywnych naszych zawodników, którym najwidoczniej coś „kliknęło” i przestali robić głupie błędy. Za głowę złapałem się tylko raz – gdy Marcel Wędrychowski zrobił Marcela Wędrychowskiego, czyli poszedł bez głowy ze swojego pola karnego i stracił piłkę, po czym była groźna sytuacja. No dobra, kręciłem też głową przy Rafale Strączku, który musi trochę lepszym klejem smarować rękawice, bo ten obecnie używany jest chyba przeterminowany i nie ma właściwości klejących. Poza tym jednak golkiper swoje strzały wybronił, a obrona spisała się na tyle dobrze, że bez większych błędów zaliczyła drugie z rzędu czyste konto w lidze.
W porównaniu z tym co było na początku sezonu, obecnie jest ekstremalnie dobrze. Zróbmy eksperyment myślowy. Wyobraźmy sobie, że taka Legia wygrywa na wyjeździe z Motorem 5:2, u siebie z Koroną 1:0, na wyjeździe w Niecieczy 3:0 i z tym ŁKS w Pucharze Polski 2:1. Może nie byłoby wybitnych zachwytów, ale w Warszawie wszyscy byliby zadowoleni. Mateusz Borek z uznaniem mówiłby, że Legia w końcu złapała dobry, solidny rytm i temu czy tamtemu trenerowi przy Łazienkowskiej należy dać spokojnie pracować. A gdyby na przykład te wyniki osiągnął Piast, Radomiak czy Arka? Wtedy jestem pewien, że kibice GKS spoglądaliby z zazdrością i mówili – czemu u nas nie może się stworzyć taka efektowna i skuteczna ekipa?
Trener i drużyna po raz kolejny udowadniają, że można na nich liczyć i potrafią się wygrzebać z mniejszych czy większych tarapatów. Widać, że to extra ekipa ludzi wiedzących, co mają robić. Ale nie tylko chodzi tu o piłkarzy. Można odnieść wrażenie, że i trenerzy odnaleźli swoje miejsce na ziemi i ta ekipa to naprawdę Sztab przez duże „S”. Rafał Górak dobrał sobie tych ludzi i razem z nimi przechodził trudne czasy. Dariusz Mrózek, Dariusz Okoń, Marek Stepnowski czy Jarosław Salachna oraz cała reszta nie-piłkarzy w drużynie robią świetną robotę, która skutkuje tym, że – mimo że czasem jest ciężko – GKS wychodzi na prostą. To oni wyprowadzają GieKSę na prostą w naprawdę trudnych okolicznościach, w tych trudach ekstraklasy, w której poziom się podnosi permanentnie, a GKS – z tymi samymi ludźmi – jeszcze niedawno był w piłkarskiej otchłani.
Dalej mogę nawiązać do czasów pierwszej ligi i zapytać – czy jeszcze dwa lata temu spodziewalibyśmy się, że GKS rozegra dwa mecze z rzędu na wyjeździe wygrywając różnicą trzech bramek? Przecież w dwóch ostatnich sezonach w pierwszej lidze w sumie były tylko trzy takie mecze. Czy spodziewalibyśmy się, że w jakiejkolwiek konfiguracji (zaległe mecze, środek kolejki) będziemy w tabeli nad Legią? Przecież bralibyśmy to absolutnie w ciemno.
Trener mówił o tym, jaki mecz z Lechem był w jego oczach dobry. Wiadomo, że liczy się wynik, ale już w poprzednich sezonach w gorszych momentach twierdził, że widzi dobrą grę i to powinno zacząć przynosić punkty. Dokładnie to samo przerabiamy teraz. GKS we wcześniejszych meczach potracił punkty czasem tam, gdzie nie powinien. Teraz to się wszystko wyrównuje, choć każde ostatnie zwycięstwo jest zasłużone, no – może z Koroną z przebiegu bardziej adekwatny był remis, ale zawsze mówię, że jeśli w takim meczu któraś drużyna wygra jedną bramką – to jest to jednak zasłużone.
Tabela jest niebywale spłaszczona. GieKSa w trakcie kolejki podskoczyła aż o pięć miejsc. Wiadomo, że ktoś nas wyprzedzi, choć… nadal jeszcze my możemy też przeskoczyć Pogoń czy Raków, bo tam liczy się bilans bramkowy. Najważniejsze w tym momencie jest zyskiwać przewagę nad drużynami ze strefy spadkowej oraz nie dawać odskoczyć innym w pobliżu. W meczach o sześć punktów katowiczanie wygrali z Motorem i Termaliką, zdobyli też bonusowe trzy oczka z Koroną. Mamy już dużą przewagę nad Piastem i Termaliką, a jeśli w kolejnym spotkaniu nasz zespół wygra z ekipą z Gliwic – możemy mieć dwie drużyny odsadzone już tak daleko, że tylko kataklizm będzie mógł doprowadzić do tego, żeby GieKSę dogoniły.
Poświęcę jeszcze dwa słowa piłkarzom. Defensywa naprawdę zrobiła się solidna, nie robi już głupich błędów, piłkarze grają pewnie i odpowiedzialnie. Po raz kolejny chcę wyróżnić Lukasa Klemenza, nie tylko za gola, bo to oczywiście ważny dodatek, ale za postawę w defensywie. Zawodnik gra twardo, z poświęceniem i odpowiedzialnie. Dobrze się na to patrzy. Marten Kuusk też swoje robi. Obrona zrobiła progres i to jest kluczowe w osiąganiu dobrych wyników.
Walczy o to swoje miejsce Marcel i mam nadzieję, że w końcu strzeli swojego upragnionego gola. Kacper Łukasiak też próbuje, próbuje się wstrzelić od początku sezonu, ale jeszcze nie może. Natomiast patrząc na to, że dublet zaliczył Eman Marković, który w końcu dał efekt, myślę, że dwójka „szczecinian” wkrótce również trafi do siatki.
O Panu Piłkarzu Bartku Nowaku to za chwilę stanie się nudne, żeby pisać. Zawodnik po prostu co mecz daje takie piłki, że naprawdę można się zastanawiać od ilu lat to najlepszy piłkarz w barwach GKS Katowice. W poprzednim sezonie zawodnik miał trochę przebłysków, dawał już takie „ciasteczka”, ale często mieliśmy zastrzeżenia, że za rzadko. A teraz co mecz po prostu wiąże krawaty na ekstraklasowych boiskach. Teraz po prostu będzie dla mnie szokiem, jeśli trener Jan Urban nie powoła go do reprezentacji. Jestem pewien, że Bartek na najbliższe zgrupowanie kadry pojedzie!
Trochę błędów nasz sztab popełnił – nikt bezbłędny nie jest. Postawienie na początku sezonu i oparcie ataku na Macieju Rosołku i Aleksandrze Buksie to była fatalna decyzja. To jednak odróżnia nasz sztab od innych, że szybko reagują. O Macieju i Aleksandrze nikt już nie pamięta, choć wiadomo Rosołek zmaga się z urazami. Natomiast teraz jedyną i słuszną koncepcją w ataku jest Adam Zrelak i Ilja Szkurin. Na Adama trzeba chuchać i dmuchać, bo to świetny piłkarz i znów miał udział przy golu. A Ilja jako zmiennik i strzela bramki, i asystuje – tak jak przy drugim trafieniu Markovića. Do tego naprawdę miło widzieć, jak zawodnik się cieszy po golach i meczach – powtórzę to, co po ŁKS – mam nadzieję, że Białorusin znalazł swoje piłkarskie miejsce na ziemi.
Oczywiście sezon trwa i w piłce nic – w tym przede wszystkim forma – nie jest dana raz na zawsze. Poza tym to tylko i aż sport. Statystyka też robi swoje. Więc może się zdarzyć tak, że GKS z Piastem nie wygra. Bo zagra słabszy mecz, bo coś nie wyjdzie, bo dostaniemy czerwoną kartkę, czy właśnie zadziała statystyka, w której cztery zwycięstwa z rzędu w lidze to jakaś anomalia. Należy się z tym liczyć i nie wpadać znów w minorowe nastroje w przypadku braku wygranej. Przede wszystkim liczy się trend. Wiadomo, że wszystkiego się nie wygra, ale chodzi o to, by wygrywać dość często i przegrywać dość rzadko. Wtedy naprawdę wszystko będzie w jak najlepszym porządku.
Jednak to GieKSa jest w gazie, a Piast ma swoje potężne problemy. Piast gra o życie i o to, by nie stać się takim Śląskiem z zeszłego sezonu, który tak okopał się na ostatnim miejscu, że nawet bardzo dobre wyniki na wiosnę nie uchroniły wrocławian przed spadkiem. Nóż na gardle to jednak jedno, a drugie to po prostu obecna forma, mental i jakość piłkarska. Gliwiczanie grają po prostu bardzo źle i na ten moment piłkarsko to GKS jest o dwie klasy lepszy. Jeśli nasz zespół utrzyma swoją dyspozycję, będziemy faworytem w tym spotkaniu. Tylko ten ciężar trzeba unieść.
GKS wytrzymał fizycznie i piłkarsko tę siedmiodniówkę świetnie. Były zwycięstwa, była jakość, nie było słaniania się na nogach. Logistycznie, kadrowo i realizacyjnie – majstersztyk. Zadanie nie tylko piłkarzy, ale przede wszystkim trenerów i sztabu medycznego zostało wykonane celująco.
Doceniajmy więc cały czas to, co mamy, bo mamy ekipę fajnych ludzi, którzy walczą na tej piłkarskiej wojnie zarówno w pokojach trenerów, w szatni, jak i na boisku. Nie ma ani jednego powodu, by w przypadku słabszych meczów dokonywać gwałtownych ruchów i postponować zespół w komentarzach w internecie. Ta drużyna zasługuje na to, by ją wspierać. I rozwija się na naszych oczach, mimo że momenty są ciężkie. Grajmy. Kibicujmy. Projekt GKS Katowice Rafała Góraka trwa w najlepsze.
A zabawa kibiców i piłkarzy po wygranych meczach to coś, co jest jedną z kwintesencji i esencji piłki. Na trybunach, jak i na boisku – wzór. Piłkarze grają tak, jak kibice dopingują i odwrotnie. Dostroili się do siebie i pięknie to się odbywa z meczu na mecz.
Mamy dobry czas. Piękna jest ta ekstraklasa.
Galeria Piłka nożna
Coraz bliżej… Narodowy
Zapraszamy do galerii z wyjazdu do Łodzi. GieKSa po bramkach Jędrycha i Szkurina zapewniła sobie awans do 1/8 STS Pucharu Polski.



Najnowsze komentarze