Felietony Kibice Klub
Czy Marek Szczerbowski „zwija” klub od środka?
891 dni. Ponad dwa lata Marek Szczerbowski rządzi GKS-em Katowice. I ciężko nie odnieść wrażenia, że jest to czas zmarnowany. Nie chodzi nawet o brak wyników sekcji piłkarskiej, bo do tego kibice GieKSy niestety już się przyzwyczaili (także za wcześniejszych prezesów). Mamy na myśli całkowity brak pomysłu na prowadzenie klubu oraz zabicie medialno-biznesowo-wizerunkowej otoczki wokół GieKSy. Postaramy się pokazać Wam, jak od ponad dwóch lat Marek Szczerbowski “zwija” GKS od środka, a w dodatku zdaje się (może celowo?) nie zauważać problemu.
26 sierpnia 2019 roku Szczerbowski został wybrany nowym prezesem GKS-u. Na jego pierwszy kontakt z mediami i kibicami czekaliśmy jednak do 10 września. Prezes tłumaczył to chęcią spotkania w pierwszej kolejności z legendami klubu, zawodnikami, pracownikami, kibicami i sponsorami. Wtedy wydawało się to racjonalne – nowy prezes dał sobie czas żeby na pytania dziennikarzy nie odpowiadać ogólnikami, tylko konkretami. Jednak już wtedy konkretów zabrakło…
Prezes mówił wówczas o powołaniu specjalnego zespołu ds. nowego stadionu, na którego czele stanął wychwalany przez niego Grzegorz Górski, pracownik klubu odpowiedzialny za organizację imprez i bezpieczeństwo. Z końcem 2021 roku Grzegorz Górski przestał pracować w klubie, a efektów (ani nawet jakichkolwiek śladów) pracy tego zespołu nie widać do dziś. Warto natomiast przypomnieć, że Marek Szczerbowski nakreślił nam taką wizję: “Zespół składa się z kilkunastu osób, specjalistów różnych dziedzin, zaproszeni do tego zespołu zostali dyrektorzy wszystkich sekcji sportowych, specjaliści od spraw marketingu, specjaliści od spraw funkcjonowania systemów”. Co prawda budowa stadionu ruszyła w październiku 2021 roku, jednak na jej uroczystą inaugurację prezesa Szczerbowskiego, sternika klubu, dla którego w głównej mierze ten stadion jest budowany, nie zaproszono. Symbolicznego wbicia pierwszej łopaty wraz z Prezydentem Miasta dokonał prezes Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice “SK 1964” – Piotr Koszecki. Z biegiem lat, denerwując się na opieszałość naszych urzędników, obserwowaliśmy, jak rosną obiekty piłkarskie w całej Polsce. Ciężko jednak w pamięci znaleźć drugi tak kuriozalny przypadek, by prezes klubu nawet nie został zaproszony na taką uroczystość. Jak to świadczy o jego powadze – zostawiamy Wam to do przemyślenia. Być może to sam prezes nie lubi takich uroczystości, bo przecież nie pojawił się również na odsłonięciu muralu Jana Furtoka w centrum miasta…
Na wspomnianej wcześniej konferencji prezes Szczerbowski opowiadał jeszcze o tworzeniu programu zapraszającego na mecze dzieci i rodziców z akademii, kąciku legend klubu, planach sportowych i paru mniej istotnych rzeczach. Po czasie można śmiało napisać, że było to typowe “wodolejstwo”, a prawie nic z tych planów i pomysłów nie przerodziło się w rzeczywiste działanie.
Po konferencji prasowej mieliśmy w klubie szereg… zwolnień. Pożegnano się z medialną twarzą klubu, rzecznikiem prasowym – Maurycym Sklorzem, pracę po kilkunastu latach spędzonych w dziale marketingu straciła również ceniona na GieKSie Olga Bieganowska. Szczerbowski zwolnił także kamerzystów, osoby z działu biletów, a czystki dotknęły całej administracji. Sposób tych pożegnań pozostawiał sporo do życzenia. Szczerbowski pozbył się z klubu również Bartosza Malaki. Możecie go kojarzyć z tego, że od 2017 roku w GieKSie dobrze wykonywał swoją pracę na stanowisku kierownika ds. sprzedaży, a obecnie z sukcesami (TUTAJ) pracuje u jednego z największych polskich bukmacherów – SuperBecie. Zwolnienia i zmiany tłumaczone były spadkiem do II ligi i związaną z tym przymusową redukcją kosztów. Czas jednak pokazał, że nie da się prowadzić w optymalny sposób wielosekcyjnego klubu z tak uszczuploną kadrą. Widać to nawet w tak małych rzeczach, jak przyklejenie na hali w Szopienicach starego loga jednego ze sponsorów siatkarskiej ligi na start sezonu, za co w ramach regulaminu grozi kara umowna.
W atmosferze skandalu opisywanego przez większość mediów sportowych w Polsce Szczerbowski rozwiązywał również umowy z hokeistami oraz siatkarzami. Wszystko to miało miejsce na początku 2020 roku, kiedy to pandemia koronawirusa nabierała realnych kształtów i budziła największy niepokój. “Skandal w PlusLidze! “To nie negocjacje, a szantaż”” – tak TVP SPORT opisywał sposób rozstania klubu z siatkarzem GieKSy Dustinem Wattenem. Z kolei były trener siatkarzy Dariusz Daszkiewicz o zwolnieniu z pracy dowiedział się… poprzez email.
Warto zaznaczyć, że są jednak i tacy, którzy w klubie zaliczyli szybkie awanse. Justyna Zaręba, przez lata klubowa sekretarka, pracuje obecnie w GKS-ie jako dyrektor i jest odpowiedzialna za bezpieczeństwo oraz organizację imprez. Wcześniej prezes zmienił jej nazwę stanowiska na “kierownik biura zarządu”, przy czym warto zaznaczyć, że w owym biurze pracowała tylko… ona. Została więc kierownikiem jednoosobowego biura, czyli samej siebie. Po “awansie” Zaręby, Szczerbowski na stanowisko asystentki biura zarządu zatrudnił starą znajomą – Violettę Kubik, która razem z nim zasiadała w zarządzie KS Kolejarz Katowice.
Michał Fortuński. Czy ktoś z Was kojarzy to nazwisko? Zapewne nie, chociaż powinniście. Fortuński, znajomy Szczerbowskiego, były rzecznik prasowy partii SLD w Sosnowcu, zatrudniony został w klubie na stanowisku dyrektora działu marketingu, komunikacji i sprzedaży. Niestety przez rok pracy nie zdążył spotkać się z przedstawicielami Klubu Biznesu czy zająć sponsorami. Fortuński zasłynął tym, że poszedł na dwa tygodnie urlopu w najgorętszym okresie, tuż przed startem nowego sezonu. Z jego większych sukcesów można odnotować jedynie to że… podniósł ceny pakietów sponsorskich po spadku do II ligi. Ciężko o większy wyczyn, szkoda że w kategorii „absurd roku”. Nie dziwi to jednak, biorąc pod uwagę że nie miał on wcześniej ze sportem nic wspólnego. Rok pracy bez żadnych efektów, oprócz wysłania przelewów z konta klubu na konto „dyrektora”.
Obecny sternik GieKSy wielokrotnie w kwestiach zmian kadrowych i zwolnień zasłaniał się poszukiwaniem oszczędności. Sprawdźmy jednak, jak wyglądają fakty:
Liczba zatrudnionych w spółce GKS GieKSa Katowice S.A.:
2018 (Janicki) – 128 + 18 (inne + umowa o pracę)*
2019 (Janicki, Szczerbowski)- 156 + 24
2020 (Szczerbowski) – 153 + 20
2021 (Szczerbowski) – 158 + 15
* – bez hokeja
Szczerbowski nie pojawiał i nie pojawia się w mediach, przez ponad dwa lata udzielił kilku wywiadów, nie widać go w klubowej telewizji. Jego zachowanie przekłada się niestety na Klub Biznesu oraz całe otoczenie wokół GKS-u.
Prezes próbował szukać oszczędności nawet w tak absurdalny sposób, jak zamykanie sektora 1 na trybunie głównej. Czy uprzykrzanie życia kibicom którzy od lat stale chodzącym na ten sektor było warte więcej, niż te kilkadziesiąt złotych wydane na ochroniarza, który musiał stać na tym sektorze?
Być może zabrakło w klubie kogoś, kto wypisałby wówczas w tej kwestii legendarną już “kartę sprawy”. Karta sprawy to dokument, który Szczerbowski wprowadził w klubie, w teorii aby mieć potwierdzenie każdej decyzji. Nie trzeba mieć doktoratu, by wiedzieć, że klub sportowy rządzi się własnymi prawami i trybem działań. Jeśli nie mogliście wyrobić sobie karty kibica (bo fizycznie ich nie było) lub też nie dało się w Blaszoku wydrukować biletu, bo brakło papieru, możecie być pewni, że winni za to byli dyrektor, główna księgowa i radca prawny, ponieważ każda karta sprawy musi posiadać podpis tych trzech osób. Bez tego ciężko cokolwiek załatwić, nawet jeśli czas nagli.
Biznes i marketing to działki, które za prezesury Marka Szczerbowskiego zostały w klubie CAŁKOWICIE położone. Po zwolnieniach pracowników tych działów nie zatrudniono nikogo (dobrego) w ich miejsce, co po powrocie kibiców na trybuny widać coraz bardziej z każdym kolejnym dniem.
Klub Biznesu, a raczej jego brak. Jeśli jesteś właścicielem firmy lub pracujesz w dziale marketingu jakiejś korporacji i chciałbyś zainwestować pieniądze w GKS, to musisz się… napracować. Po wejściu na oficjalną stronę klubu nie znajdziesz bowiem żadnej zakładki z ofertą dla potencjalnych sponsorów, żadnej rozpiski proponowanych pakietów sponsorskich oraz osób do kontaktu w tej kwestii. Oczywiście to wszystko ma przełożenie na liczbę partnerów biznesowych klubu, która jest po prostu żenująca. Był czas, kiedy w Klubie Biznesu, na najniższym poziomie nazywanym “Przyjacielem GieKSy” było ponad 50 firm, do tego dochodziły firmy mające wykupione większe pakiety. 50 firm, które przelewają co miesiąc na konto klubu 196,40 złotych, finalnie w ujęciu rocznym wnosiły do niego ponad 117 000 złotych. Oczywiście koniec końców jest to kwota marginalna w funkcjonowaniu tak dużego, wielosekcyjnego klubu, jednak wówczas otoczka wokół GKS-u była zupełnie inna. Brakowało nam jedynie sukcesu sportowego. Dziś nasza rzeczywistość to prezes, który na spotkaniu z miejską Komisją Kultury i Sportu mówi:
„Ilość środka innego niż dotacyjny w dużej mierze uzależniona jest od tej działalności podmiotów, spółek prawa handlowego, ale działających w obszarze działalności publicznej” (…) Żeby myśleć o zewnętrznych środkach to bardziej trzeba myśleć o inwestorze niż o sponsorze”.
Jaki można wysnuć z tego wniosek? Ciężko odebrać to inaczej niż: “No moglibyśmy coś robić, ale nam się nie chce”. Warto w tym momencie odnotować, że jest jeden malutki plus tej sytuacji i nieumiejętności Marka Szczerbowskiego w budowaniu relacji i pozyskiwaniu sponsorów. Otóż firmy niegdyś zrzeszone w Klubie Biznesu, aktywnie wsparły kilka akcji organizowanych przez Stowarzyszenie Kibiców – między innymi rozdawanie gadżetów z okazji Dnia Dziecka czy działania związane z rocznicowymi obchodami na Kopalni Wujek. Były już Klub Biznesu zorganizował również… pożegnanie wieloletniego hokeisty GKS-u Mikołaja Łopuskiego. Prezesowi Szczerbowskiemu nie w smak było zaproszenie na mecz popularnego “Łopucha”, który przez kontuzję musiał zakończyć karierę w momencie, gdy trybuny pozostawały zamknięte dla publiczności. Według władz klubu nasz były kapitan nie zasłużył na uroczyste pożegnanie z kibicami…
Kolejnym kamyczkiem rzucanym do ogródka prezesury Marka Szczerbowskiego w GKS-ie jest fakt, że wciąż jako jedyny liczący się klub w regionie (i co więcej: na szczeblu centralnym), nie współpracujemy z żadnym bukmacherem. Może Was to zdziwić, ponieważ Stowarzyszenie Kibiców „SK 1964” współpracuje z firmą SuperBet, a sponsorem II ligi był eWinner. Nie jest to przypadek, natomiast jest to bardzo wyraźny wyznacznik podejścia prezesa do tematu sponsorów. Była na stole poważna oferta od jednego z bukmacherów, jednak prezes Szczerbowski uznał, że oferowana kwota jest zbyt niska. Koniec końców firma znalazła uznanie u konkurencyjnego klubu – ligę wyżej, za podobne pieniądze…
Jednak tematem, który najbardziej podważa jakąkolwiek wartość prezesury Szczerbowskiego, jest marketing, a raczej jego brak. Mówimy o człowieku, który na katowickiej Akademii Wychowania Fizycznego wykładał takie przedmioty jak: “zarządzanie i marketing”, “zarządzanie kulturą fizyczną”, “organizacja imprez sportowych” czy “nauki o organizacji”. Naprawdę ciężko pojąć, jak człowiek mający teoretyczną wiedzę, może tak bardzo jej nie wykorzystywać w zarządzanym przez siebie, podobno “ukochanym” klubie. Bo powiedzmy sobie szczerze, jak dziś wygląda rzeczywistość marketingowa wokół GKS-u? Promocja spotkań? Brak. Programy dla mieszkańców? Brak. Programy dla rodziców dzieci z akademii? Brak. Działania społeczne? Brak. Aktywności dla kibiców na meczach? Brak. Akcje na mieście? Brak. Jedyne do czego nie można się przyczepić to klubowa telewizja, która pod względem jakości, szybkości, realizacji i ilości wykonywanych materiałów działa dobrze. Szczerbowski postanowił, że klub nie będzie również prowadził już sprzedaży… koszulek meczowych. Wszystkie obowiązki w tym zakresie przejęli kibice prowadzący sklep “Blaszok”.
Te wszystkie braki szczególnie widoczne były podczas organizowanego przez kibiców meczu przyjaźni z Banikiem Ostrava. Kibicom GieKSy udało się zorganizować większą liczbę miejsc gastronomicznych, dmuchańce i atrakcje dla dzieci, DJ-a z muzyką na żywo, ale przede wszystkim – darmowe zaproszenia dla dzieci do 13-ego roku życia. Z zaproszenia skorzystało ponad 500 (!) dzieciaków. Co zrobił klub na kolejne mecze? Otóż nic. Akcja nie była kontynuowana, sektor rodzinny nie oferuje żadnych atrakcji, nie ma żadnej walki o ściągnięcie kibica ponownie na stadion czy halę. A do tego naprawdę nie trzeba wielkich pieniędzy czy akcji – koszt dmuchawców dla dzieci razem z transportem zamknął się w 700 złotych. Czy to aż taki problem, by taka strefa zabaw była na trybunie głównej przed każdym meczem?
W czerwcu 2021 roku drużyna GieKSy awansowała do I ligi po dwóch latach spędzonych w lidze II. Sukces być może nie najwyższych lotów, ale jednak sukces. Mecz promowany był hasłem “wszyscy na żółto”. Niezapomnianym widokiem będzie dla nas Marek Szczerbowski, samotnie świętujący awans w… szarej koszulce. Mimo wszystko był to moment, że prezes klubu powinien siedzieć ze sponsorami czy lokalnymi politykami. No ale skoro loża VIP nawet na takim meczu świeciła pustkami…
Wydawało się jednak, że mimo wszystko awans może być motorem napędowym do rozwoju marketingu i promocji GieKSy. Na co jednak dał przyzwolenie prezes? Na to, aby sprzedaży karnetów nie rozpoczynać na drugi dzień po awansie, kiedy euforia wśród kibiców była spora, a liczba publikacji o GieKSie znacząco większa. Prezes dał również przyzwolenie na to, by podczas pierwszego meczu w I lidze, w idealnym terminie, z dobrym przeciwnikiem, ponad 100 osób odbiło się od kas stadionu. Zamiast zachęcać kibiców, by wrócili na Bukową; pokazać że po awansie znów jest na Bukowej fajnie i mamy dobrą drużynę, zamknięto kasy i nie prowadzono sprzedaży biletów w dniu meczu. Powód? Oczywiście covid. To nic, że WSZYSTKIE inne kluby obchodziły te przepisy na różne (legalne) sposoby, byle tylko wpuścić jak najwięcej kibiców. U nas postawiono na olewactwo i minimalizm, jak w KAŻDEJ innej kwestii. Nie była to jedyna wpadka podczas tamtego (i wielu innych) spotkania – na mecz nie wpuszczono autem na stadion legendy klubu Pawła Glucka oraz posiadającego wejściówkę VIP niepełnosprawnego kibica z Holandii; na sektorze rodzinnym walał się gruz z rozsypujących się schodów, a kibiców w nowym sezonie powitały brudne krzesełka na Blaszoku. O wszystkim pisaliśmy TUTAJ.
Obecny sternik GieKSy wielokrotnie podkreślał, że zależy mu na budowaniu programów długofalowych, które będą przyszłych kibiców wychowywać. Już pomijając fakt, że taki program powinno się realizować w akademii z naszymi juniorami i ich rodzicami, to spójrzmy na fakty. Przygotowywanym przez wiele miesięcy, sztandarowym projektem Marka Szczerbowskiego jest “Serduszko GieKSy” – akcja polegająca na regularnych wizytach przedstawicieli klubu (na razie głównie jednej z trenerek) w miejskich przedszkolach. Program fajny, potrzebny, ale umówmy się – akcje na takim poziomie były realizowane przez klub i przede wszystkim kibiców w poprzednich latach z dużo większym rozmachem. Wystarczy porównać chociażby z “Zagraj na Bukowej” – ile lokalizacji brało udział, jaka była oprawa medialna, jak wyglądały finały. Naprawdę to, że jedna z trenerek akademii pójdzie na godzinę do przedszkola pobawić się z dziećmi, to nie jest żaden rewolucyjny program ani wielkie osiągnięcie. Chociaż być może w Kolejarzu Katowice albo na pustym Stadionie Śląskim zrobiłoby to na kimś wrażenie.
Te i wiele innych działań pokazują, że w tym klubie nie ma po prostu dobrego gospodarza. Kogoś, kto z miłości do GieKSy lub czystej chęci rozwoju zawodowego, żyłby tym klubem co najmniej tak, jak żyją nim na co dzień kibice. Jak wielką GieKSę ma budować ktoś, kto pozwala na to, by hokejowe przedszkole na Murckach współpracowało z Naprzodem, a nie GKS-em; ktoś, kto pozwala by rezygnować ze szkolenia młodych siatkarzy i oddawać ich do dużo mniejszego katowickiego klubu siatkarskiego; ktoś, kto pozwala by koszulki meczowe były dostępne w sprzedaży dopiero po miesiącach od debiutu; ktoś, kto poodnosi sobie pensję w momencie, gdy ucina ją sportowcom oraz pracownikom; ktoś, kto na stanowisku prezesa z niejasnych powodów (po atrakcyjnie cenie i bez wiedzy głównego właściciela) wykupuje akcje klubu, stając się jednocześnie jego współwłaścicielem; ktoś, kto pozwala, by likwidowano filię południe akademii piłkarskiej?
Akademia i jej rozwój to jest w ogóle osobna historia. Lata zaniedbań, brak spójnej wizji, mianowanie na prezesa swojego kolegi – Łukasza Czopika – obecnie już wiceprezesa całego klubu. Wcześniej Czopik pełnił funkcję prezesa zarządu Spółki Górnośląskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów. Był także silnie związany ze środowiskiem politycznym w regionie. Z jakich działań po blisko dwóch latach zasłynął Czopik na Bukowej? Jeśli kojarzycie jakieś sukcesy jego lub prezesa Szczerbowskiego to dajcie znać. My kojarzymy go jedynie z tego, że zorganizował juniorom w akademii pierwszą edycję “Turnieju o Puchar Prezesa Łukasza Czopika”. Trzeba mieć bardzo wysokie „ego”, żeby postawić się przed Furtokiem, Jojką, Piekarczykiem czy Górnikiem…
Frekwencja – temat, o którym Marek Szczerbowski chętnie zabierał głos. Kilka miesięcy temu w jednym z wywiadów stwierdził nawet, że kiedy analizuje dane z systemu biletowego, to widzi, że frekwencja rośnie. Jak wielki jest to absurd, to widzą wszyscy, którzy chodzą na Bukową. Ograniczenia pandemiczne oraz gra zakończona brakiem awansu do I ligi sprawiły, że frekwencja na Bukowej była niższa niż w poprzednich latach. No i fakty: trzy mecze z największą frekwencją za prezesury Marka Szczerbowskiego: Elana, Zagłębie Sosnowiec i Banik Ostrava. Trzy mecze, podczas których o frekwencji zadecydowała kibicowska mobilizacja. Na meczach hokeja trwa obecnie rywalizacja dzielnic – każda dzielnica lub FC odpowiada za dane spotkanie i atmosferę na nim. Dzięki temu na każdym meczu jest grupa kibiców, która powiedzmy sobie szczerze – raczej nie pojawia się regularnie w Satelicie. Dzięki temu na każdym meczu jest doping, oprawy, coś się dzieje. Pomysł ten zaproponowali i realizują kibice GieKSy. Jaka była klubowa alternatywa dla tego pomysłu? Żadna. Promocja spotkań naszych hokeistów, pomimo dobrych wyników, była zerowa.
W próbach bronienia prezesury Szczerbowskiego często pada argument, że zrobił to czego wymagał od niego właściciel – uciął koszta, awansował do I ligi, hokeiści wrócili do walki o większe cele. Kibicom jednak ciężko nie odnieść wrażenia, że są to ponad dwa stracone lata. Klub nie idzie w żadnym aspekcie do przodu, nie jest liderem w żadnej dziedzinie nie tylko w Polsce, ale nawet w regionie. Widzimy marketingowy i organizacyjny zjazd z każdym kolejnym miesiącem. Można było uciąć koszta i zrobić awans, ale całą otoczkę realizować z pieniędzy pozyskanych od sponsorów, z biletów itd. Naprawdę się da, trzeba tylko chcieć.
2022 rok Szczerbowski i Czopik również rozpoczęli “z wysokiego C” – na gali Złote Buki nowy wiceprezes określił wiceprezydenta miasta mianem “dobrodzieja”, prawdopodobnie nie odczuwając przy tym żadnego wstydu, że na sali trudno było wypatrzyć przedstawicieli sponsorów klubu. Wstydu nasz nowy zarząd nie odczuł również przy zorganizowaniu przez klub żenującej licytacji okazjonalnych koszulek hokejowych poświęconych pamięci tragedii na “KWK WUJEK”. Hokeiści nie mogli (wzorem piłkarzy) po meczu z Podhalem rzucić koszulek w trybuny, gdyż te miały zostać zlicytowane. Okazało się jednak, że pieniądze z licytacji zostaną przekazane na… działalność sekcji hokeja. Rozumiecie? Koszt koszulek na 40. rocznicę obchodów pacyfikacji sfinansują kibice, a nie klub, którego prezes tak dumnie prężył się na konferencji. Kibice na same obchody związane z pamięcią o pacyfikacji wydali ponad 10 tysięcy złotych i… jeszcze mają zapłacić za koszulki hokeistów. Bo przecież 43 miliony złotych w 13 miesięcy z miasta to za mało. Koszt koszulek, z którymi tak ochoczo do zdjęć pozował prezes Szczerbowski, ostatecznie ponieśli kibice GKS-u. Po burzy w komentarzach klub przekazał fanom na licytację ostatnie 4 koszulki. Gdy zorientowano się, że kibice swoją licytację prowadzą na rzecz byłego hokeisty GieKSy, który ma chore dziecko, klub postanowił… zaapelować do kibiców o pomoc. Oczywiście pieniędzy z licytacji “na sekcję hokeja” (ani żadnych innych) przekazać się nie dało.
Dobrze wiecie, że nigdy nie byliśmy fanami załatwiania takich spraw w sposób otwarty (czekaliśmy ponad dwa lata, choć przez cały ten czas widzieliśmy, że nic dobrego z tego nie będzie), jednak mamy poczucie – jako środowisko kibiców GieKSy – że doszliśmy do ściany. Nie ma w klubie kompetentnego gospodarza, który starałby się prowadzić GKS w dobrym kierunku, miał jakąś długofalową wizję i pomysł. Klub obecnie w niczym nie jest liderem w regionie, nie mówiąc o Polsce. Organizacyjnie jest kilka poziomów niżej niż przed przyjściem Szczerbowskiego i jego ludzi i ciężko wypatrywać jakichkolwiek pozytywów. Za około 30 miesięcy mamy rozegrać pierwszy mecz na nowym stadionie, rozpocząć nowy etap w historii GieKSy – oby prezesem był wówczas ktoś, kto wie że warto szukać sponsorów, a nad zapełnieniem tego stadionu trzeba zacząć pracować dużo, dużo wcześniej…
Kibice GKS Katowice
Piłka nożna Wywiady
Okiem rywala: kibicowski boom na GieKSę zachwyca
W ostatnich tygodniach relacje z Częstochowy zdominowały czołówki serwisów sportowych w Polsce. Sprawcą zamieszania był przede wszystkim trener Marek Papszun, ale forma sportowa Medalików również jest godna podkreślenia. Jak w tym wszystkim odnajdują się kibice pod Jasną Górą? Zapytałem Roberta Parkitnego ze stowarzyszenia „Wieczny Raków”, który po raz drugi odpowiedział na nasze zaproszenie. Jednocześnie zachęcam do lektury naszej poprzedniej rozmowy, w której poruszyliśmy wiele tematów związanych z historią Rakowa i naszych pojedynków.
Meczem w Częstochowie otwieramy rundę rewanżową. Jak podsumujesz postawę Rakowa w pierwszej części sezonu?
Na początku Raków stracił, ale później odrobił i teraz nasze miejsce jest mniej więcej takie, jak należy. Natomiast z kilku względów była to dla nas ciężka runda, stąd wiele osób wyraża się o Rakowie negatywnie, nie mając pełnej wiedzy o tym, co tak naprawdę dzieje się w klubie. Ja nie mam potrzeby mówić i pisać o wszystkim tylko po to, aby zebrać dodatkowe lajki. Przede wszystkim kadra nie była odpowiednio zestawiona, aby łapać punkty na wszystkich frontach. Niektórzy powiedzą, że doszły duże nazwiska, takie jak Bulat, Diaby-Fadiga czy Konstantópoulos, mimo to na początku nie grało to, jak należy. Moim zdaniem drużyna potrzebowała czasu, aby wszystko mogło się zazębić. Zmian w kadrze było dużo, do tego doszły kontuzje, dlatego początek sezonu był ciężki. W pewnym momencie pojawiały się nawet głosy nawołujące do zwolnienia trenera, ale kryzysy trzeba przezwyciężać i cała sztuka polega na tym, aby w takich momentach karta się odwróciła. Nam się to udało i dziś idziemy jak burza w Europie, a w lidze też wyglądamy coraz lepiej. Uważam, że tę rundę zakończymy jeszcze dwoma zwycięstwami, niestety m. in. waszym kosztem. Koniec końców runda jesienna w naszym wykonaniu była dobra, natomiast jako kibic polecam krytycznie podchodzić do informacji podawanych w Internecie. Czasem spotykam się z opiniami, że ktoś nie pamięta tak słabego meczu, odkąd kibicuje Rakowowi – wtedy wiem, że nie mamy o czym rozmawiać, bo sam doskonale pamiętam ciężkie czasy w naszej całkiem niedawnej historii.
A co sądzisz o formie GieKSy?
Wydaje się, że ten sezon jest dla was cięższy niż poprzedni, w roli beniaminka. Z drugiej strony takie mecze jak pucharowy z Jagiellonią pokazują, że w waszej drużynie jest potencjał i gdybyś zapytał mnie o kandydatów do spadku, to nie wskazałbym w tym gronie GieKSy. Myślę, że te niegdyś „ulubione” przez was pozycje 8-12 w 1. lidze są teraz w waszym zasięgu, jeśli chodzi o Ekstraklasę. Natomiast z zachwytem obserwuję kibicowski boom na GieKSę, spowodowany m.in. nowym stadionem. Miałem okazję być w waszym sklepie „Blaszok”, który wygląda okazale, co chwilę przychodzili ludzie nie tylko na zakupy, ale też pogadać i zapytać o bieżące sprawy. Gdyby taki stadion jak wasz powstał w Częstochowie, to również byłby to dla nas impuls do kibicowskiego rozwoju.
Pytając o GKS w tym sezonie, przeważały opinie, że głównym powodem słabszej formy na początku sezonu był transfer Oskara Repki. Jak ten zawodnik odnalazł się pod Jasną Górą?
Pierwsze wejście Repki do zespołu było bardzo dobre. Z czasem nieco przygasł, być może z tego względu, że Marek Papszun wymaga więcej niż w większości innych klubów, nie tyle w kwestii samego zaangażowania na boisku, ale przede wszystkim całej otoczki. Była taka sytuacja po naszym meczu z Górnikiem, przegranym u siebie 0:1, który był chyba najsłabszy w całej rundzie: gra była fatalna i gdy po meczu trener nie przebierał w słowach, to mocno oberwało się m. in. Repce. Oskar wylądował na ławce i było to trudne zderzenie z rzeczywistością Marka Papszuna. Być może w GieKSie wyglądało to inaczej – po porażce trener reagował w inny sposób, jak przystało na beniaminka, natomiast w Rakowie wylicza się każdy błąd. Sam nie zwracam dużej uwagi na aspekty piłkarskie, ale czytałem opinie, że w ostatnim meczu ze Śląskiem Repka był jednym z naszych najsłabszych ogniw. Dla mnie jest to piłkarz z ogromnym potencjałem, pozostaje jednak pytanie, czy na dłuższą metę dopasuje się do naszego stylu gry. Z drugiej strony za chwilę w Rakowie będzie nowy trener, więc rola Repki też może się zmienić.
Jest też piłkarz, który kiedyś próbował podbić Częstochowę, a dziś nie wyobrażamy sobie bez niego GieKSy. Uważasz, że patrząc na obecną formę Bartosza Nowaka, odpuszczenie go przez Raków było błędem?
Przede wszystkim Bartek jest fajnym człowiekiem – otwartym, uśmiechniętym, radosnym. Widać, że gra sprawia mu przyjemność. Trudno uważać jego transfer za błąd. Kiedyś przygotowałem dla trenera statystykę zawodników, którzy nie sprawdzili się w Rakowie – większość wylądowała w 2. lub 3. lidze. Tacy jak Nowak są wyjątkami, ale nie znam dokładnie kulis jego odejścia – może sam na to nalegał, a może naciskał agent. Ja widziałbym Bartka w Rakowie, ale w tamtym czasie rywalizacja na jego pozycji była ogromna. Ponadto czasem po prostu tak jest, że w jednym klubie zawodnik gaśnie, a gdzie indziej, przy innym trenerze rozkwita i taki transfer okazuje się strzałem w dziesiątkę.
„Gdy pojawiła się informacja, że Papszun wraca, miałem mieszane uczucia, zastanawiając się, czy jest szansa po raz drugi napisać tę samą historię” – to twoje słowa z naszej poprzedniej rozmowy. Wszystko wskazuje na to, że twoje obawy były słuszne.
Mimo całego zamieszania, jakie od kilku tygodni trwa w Częstochowie, z Markiem Papszunem wciąż mam dobre relacje. Po jednym z ostatnich meczów porozmawiałem trochę dłużej z trenerem i poznałem jego punkt widzenia oraz odczucia co do obecnej sytuacji w klubie. Dlatego teraz, gdy spotykam się z innymi kibicami i słucham niepochlebnych opinii na temat trenera, to staram się tonować nastroje. Trener Papszun nie jest idealny ani bezbłędny, ale takie sprawy często mają drugie dno i nie inaczej jest w tym przypadku.
Po ewentualnym odejściu Marek Papszun zachowa status legendy?
Pod koniec jego pierwszej kadencji byłem wśród inicjatorów uroczystego pożegnania trenera w naszym kibicowskim lokalu, wręczyliśmy mu też piłkę z napisem „trener – legenda”. Żegnaliśmy go jak króla, tymczasem niedługo później on wrócił. To dowód na to, że zarząd nie był przygotowany na jego odejście, decydując się na Dawida Szwargę. Poza tym nastroje byłyby inne, gdyby w poprzednim sezonie Raków zdobył mistrzostwo. Nie każdemu pasuje praca z Markiem Papszunem, ale trzeba pamiętać, że w tym, co robi, jest profesjonalistą i nawet w sytuacji, gdy jedną nogą jest w Legii, to jego piłkarze wychodzą na boisko przygotowani i wygrywają kolejne mecze. Po pamiętnej konferencji wielu w to zwątpiło – pojawiły się głosy, że piłkarze będą grać przeciwko trenerowi. Z kolei po wysokich zwycięstwach z Rapidem i Arką ci sami ludzie mówili: wygrali, bo chcieli zrobić na złość Papszunowi. Można oszaleć…
Po deklaracji trenera o chęci trenowania Legii studziłeś na Twitterze gorące głowy częstochowskich kibiców. Jakie uczucia dominują – zawód czy zrozumienie?
Zdecydowanie negatywnie odebrano tę wypowiedź trenera, przede wszystkim co do miejsca i czasu. Natomiast ja patrzę na to w inny sposób. Owszem, trener mógł to rozegrać inaczej, ale z drugiej strony, gdyby tego nie zrobił, a niedługo później wypłynęłaby informacja o jego przejściu do Legii, to spotkałby się z zarzutem, że nas zdradził i ukrywał prawdę. Wszyscy wiemy, że Papszun jest Legionistą, warszawiakiem i prowadzenie stołecznych zawsze było jego marzeniem. W Częstochowie zrobił kawał dobrej roboty, dlatego nie widzę w jego słowach aż tak dużej sensacji, jak przedstawiają to media.
Kwestia „transferu” Papszuna do Legii jest już oficjalna?
Nie mam pojęcia. Oficjalne jest porozumienie Rakowa z Łukaszem Tomczykiem – trenerem Polonii Bytom. Było już wiele wersji rozwoju sytuacji, natomiast jeśli miałbym obstawiać, to moim zdaniem Papszun zostanie w Częstochowie do końca rundy (kilka godzin później taką informację podał Tomasz Włodarczyk w serwisie meczyki.pl – przyp. red.).
W ostatnich tygodniach forma zarówno Rakowa, jak i GKS-u wyraźnie poszła w górę. To, co jeszcze nas łączy, to lanie od ostatniego w tabeli Piasta Gliwice. Jak do tego doszło w Częstochowie?
Na ten temat nie powiem zbyt wiele, bo choć w ciągu ostatnich 18 sezonów opuściłem zaledwie siedem domowych meczów Rakowa, to właśnie z Piastem był jeden z nich. Ani go nie oglądałem, ani też nie analizowałem tej porażki. Po pierwsze, Daniel Myśliwiec jest dobrym trenerem i szybko odcisnął swoje piętno na drużynie, a po drugie liga jest mega wyrównana i nawet tak niskie miejsce w tabeli jak Piasta nie znaczy, że nie potrafią się odgryźć. Inna sprawa, że Rakowowi zawsze lepiej gra się z drużynami z czołówki – nie wiem, czy to kwestia motywacji, czy czegoś innego. Mimo że Piast zdobył 6 punktów z naszymi drużynami, to uważam, że w końcowym rozrachunku znajdzie się mimo wszystko w trójce spadkowiczów.
Jeśli natomiast chodzi o czołówkę ligi, to wielokrotnie podkreśla się w mediach postawę Jagiellonii, która dobrze prezentuje się we wszystkich rozgrywkach. Tymczasem Raków radzi sobie równie dobrze, o ile nie lepiej, bo w przeciwieństwie do Jagi nadal ma szansę na Puchar Polski. Cele na ten sezon pozostają niezmienne?
Zdecydowanie. Zarówno trener, jak i piłkarze zarabiają takie pieniądze, że nie ma innego celu jak mistrzostwo. Pochwały dla Jagiellonii przypominają mi laurki dla Rakowa przy okazji marszu z 1. ligi do Ekstraklasy – jak to wszystko było doskonale poukładane. Jaga wygląda nawet lepiej – ogromny stadion, odpowiednie zaplecze infrastrukturalne i kibicowskie. Z kolei Raków jest w Polsce wyśmiewany przede wszystkim za brak stadionu. Mieliśmy swoje pięć minut zachwytów w mediach, a teraz każdy gorszy moment jest dodatkowo rozdmuchiwany. Nic się jednak nie zmienia: zarówno mistrzostwo, jak i Puchar Polski są dla nas mega ważne. Do tego jak najdłuższa gra w Lidze Konferencji. Po to sztab liczy tylu ludzi, by odpowiednio przygotować zespół do wszystkich rozgrywek, a wyniki muszą przyjść. Tym bardziej że w Pucharze robi się powoli autostrada do finału.
Musicie tylko uważać, by nie utknąć na bramkach z napisem „GKS Katowice”, ale przy odpowiednim zrządzeniu losu być może jeszcze będzie okazja o tym porozmawiać. Tymczasem skupiacie się na lidze i rozgrywkach europejskich. Czujecie się już w Sosnowcu jak u siebie?
W żadnym wypadku. Nie było tak ani w Bełchatowie, ani teraz w Sosnowcu. Trzeba być wdzięcznym włodarzom obu miast, że Raków miał gdzie grać, ale nie da się czuć dobrze poza Częstochową. Niby to tylko 60 kilometrów, ale każdy mecz w Sosnowcu bardziej przypomina bliski wyjazd niż mecz u siebie. Ciężko przyciągnąć tłumy na takie mecze, szczególnie tych najmłodszych – w Częstochowie byłoby to dużo prostsze. Sam stadion jest kapitalny do oglądania meczu, natomiast u siebie będziemy tylko w Częstochowie, choć na ten moment jest to nierealne. I pewnie w ciągu najbliższych lat się to nie zmieni.
Mimo że spodziewam się odpowiedzi, to i tak zadam ci to samo pytanie, co ostatnio: co nowego dzieje się w sprawie stadionu dla Rakowa?
Odpowiadam tak samo: nic się nie dzieje. Jakieś rozmowy się toczą, ale dopóki nie zobaczymy łopat na terenie budowy, to nie uwierzymy w żadne obietnice. Nie da się ukryć, że blokuje to rozwój klubu i Marek Papszun musi czuć to samo. Za każdym razem słyszy od prezesa, że rozmowy z Miastem są w toku – po pięciu czy sześciu latach można mieć już tego dość.
W poprzednim sezonie typowałeś gładkie 3:0 dla Rakowa w Częstochowie, tymczasem mecz potoczył się zupełnie inaczej.
Rzeczywiście, mój typ się nie sprawdził i po meczu śmiałem się w duchu, co ze mnie za znawca. Moim zdaniem tym meczem przegraliśmy mistrzostwo Polski, więc po czasie zabolało podwójnie. Szczególnie nie lubię przegrywać z Legią, Widzewem czy Lechem, a tutaj przyszła porażka z beniaminkiem. Mówi się trudno, bo takie wpadki się zdarzają. Myślę, że w najbliższą niedzielę 3:0 dla nas już musi być. Raków jest w gazie, a GieKSa będzie delikatnie podmęczona pojedynkiem z Jagiellonią, który musiał was sporo kosztować. Raków też co prawda grał ze Śląskiem, ale moim zdaniem wyglądało to trochę tak, jakby grał na pół gwizdka. Dlatego forma fizyczna będzie działać na naszą korzyść.
Wiem, że byłeś na Nowej Bukowej w pierwszej kolejce tego sezonu. Jak wrażenia?
Jak wspominałem w naszej poprzedniej rozmowie, tylko raz miałem okazję być na starej Bukowej – załapałem się na ostatni wyjazd w ubiegłym roku. W tym sezonie wiedziałem, że z powodu narodzin dziecka będę musiał odpuścić część wyjazdów, dlatego ucieszyłem się, że do Katowic jechaliśmy na samym początku i zdążyłem się do was wybrać. Miałem podobne odczucia jak z meczu w Lublinie – imponujący stadion, wszyscy ubrani na żółto, mnóstwo ludzi i kapitalny doping. Wielokrotnie podkreślałem, że doping ekip ze Śląska, takich jak GieKSa czy Górnik, to ścisły top w Polsce. Co do samego meczu to nie powiem za wiele, bo nie należę do tych, którzy szczególnie skupiają się na analizie boiskowych wydarzeń, najważniejsze było zwycięstwo 1:0. Cały wyjazd wspominam więc bardzo dobrze, z wyjątkiem incydentu z rozpylonym gazem, który wprowadził trochę zamieszania.
Felietony Piłka nożna
Plusy i minusy po Rakowie
Po meczu z Rakowem można było odnieść wrażenie, że ktoś przewinął taśmę o kilka kolejek wstecz i z powrotem wrzucił GieKSę w tryb „mecz do ukłucia, ale nie do wygrania”. To nie był występ fatalny, ale zdecydowanie taki, który pozostawia po sobie uczucie niedosytu.
Kilka naprawdę obiecujących momentów w pierwszej połowie, trzy sytuacje, które aż prosiły się o lepsze ostatnie podanie lub dokładniejszy strzał, a jednocześnie za mało konsekwencji, by z Częstochowy wywieźć choćby punkt. Raków – drużyna w formie, w gazie, z szeroką kadrą – przycisnął po przerwie i to wystarczyło na jedno trafienie. Problem w tym, że my nie wykorzystaliśmy swoich szans wtedy, gdy mieliśmy ku temu przestrzeń. Zapraszam na plusy i minusy po meczu z Rakowem.
Plusy:
+ Pomysł na mecz w pierwszej połowie
Raków nie dominował od początku. GieKSa bardzo dobrze wyglądała w pressingu i w szybkim wyprowadzaniu piłki. Były momenty, w których to katowiczanie wyglądali dojrzalej – szczególnie do 30. minuty. Szkoda tylko, że z tego pomysłu nie udało się „wcisnąć” bramki.
+ Jędrych i Klemenz
W pierwszych 30 minutach GieKSa miała sytuacje… po stałych fragmentach i dobitkach właśnie środkowych obrońców. Jędrych dwa razy huknął z powietrza tak, że gdyby piłka zeszła, choć o pół metra, mielibyśmy kandydata do gola kolejki. Klemenz czyścił kluczowe akcje Rakowa – chociażby Makucha z 19. minuty. Solidny występ tej dwójki, szczególnie w pierwszej połowie.
Minusy:
– Niewykorzystane setki
To jest największy grzech tego meczu. Sytuacja 3 na 1 w 37. minucie – Zrel’ák mógł strzelić albo wystawić, a nie zrobił… niczego. W drugiej połowie Marković z pięciu metrów trafił w poprzeczkę, mając przed sobą pół bramki. W takim spotkaniu, jeśli masz 2-3 okazje, to musisz coś z nich zrobić, jeśli chcesz myśleć o wygranej.
– Statyczna reakcja przy straconej bramce
To był gol, którego można było uniknąć, bo sama akcja nie była wybitnie skomplikowana. Niestety Galan był spóźniony, a Brunes zupełnie niekryty. Raków przyspieszył w drugiej połowie, ale to nie był jakiś huragan – po prostu konsekwentna i cierpliwa gra.
– Głęboko i chaotycznie w drugiej połowie
Po 60. minucie w zasadzie przestaliśmy utrzymywać piłkę. Oderwane akcje, straty, chaos, brak wyjścia do pressingu. Raków to wykorzystał i zamknął GieKSę na długie minuty. Paradoksalnie – nie tworzyli sytuacji seryjnie, ale całkowicie przejęli inicjatywę. A my nie potrafiliśmy odpowiedzieć.
Podsumowanie:
GKS nie zagrał w Częstochowie meczu złego. Zagrał mecz… do wzięcia. I właśnie dlatego jest tyle rozczarowania.
To spotkanie nie zmienia obrazu całej jesieni. Wręcz przeciwnie – potwierdza, że ta drużyna gra dobrze. 6 zwycięstw w 7 ostatnich meczach przed Rakowem to nie przypadek. 20 punktów po jesieni w tak spłaszczonej tabeli to naprawdę solidny wynik. GieKSa po fatalnym starcie wróciła do ligi z jakością.
Ten mecz można było zremisować. Można było nawet wygrać. Nie udało się – ale też nie ma tu powodu, by bić na alarm. Przy takiej dyspozycji, jak z Motoru, Korony, Niecieczy, Jagiellonii, Pogoni czy w pierwszej połowie z Rakowem – GKS będzie punktował. Wiosna zacznie się praktycznie od zera, bo cała dolna połowa tabeli wciągnęła się w walkę o utrzymanie.
GieKSiarz
Piłka nożna
Nowa Bukowa pisze swoją historię
Gdy wydaje nam się, że i tak dużo przeżyliśmy w tym roku, GieKSa dokłada kolejną cegiełkę. Do wspomnień. Do historii. Do legendy. Rok 2025 to kolejny, który będziemy mogli wspominać z rozrzewnieniem i dumą. To nie jest jeszcze podsumowanie, bo czeka nas niedzielny mecz z Rakowem Częstochowa. Ale to, jak szybko Nowa Bukowa zaczęła pisać swoją historię, jest po prostu ewenementem. Ten stadion to już nie nowość i ciekawostka. To miejsce, w którym JUŻ przeżyliśmy piękne chwile, o których będziemy pamiętać na zawsze.
Wczorajsze późne popołudnie i wieczór było magiczne. Nie pamiętam tak głośnych i długich podziękowań i świętowania po meczu. Mimo mniejszej niż na meczach ligowych frekwencji było w tym tyle esencji, a euforia utrzymująca się po bramce Bartosza Nowaka była ciągle wyczuwalna. Nasz zespół osiągnął naprawdę wielki sukces ogrywając – nie waham się tego określenia użyć – obecnie najlepszą drużynę w Polsce. Tak, Jaga mimo chwilowego zawahania (które i tak nie jest naznaczone porażkami), jest w mojej opinii najlepiej i najrówniej grającą drużyną naszej ekstraklasy. I co najlepsze – GieKSa wygrała ten mecz zasłużenie. Znów żelaznym realizowaniem taktyki i przede wszystkim efektywnością w działaniu. Piłkarze Jagi dwoili się i troili próbując wejść w nasze pole karne, a wręcz bramkowe, ale zaraz mieli naprzeciw siebie gąszcz nóg i tułowi katowickich rywali. Nasi piłkarze byli jak smok, któremu w momencie obcięcia jednej nogi (czytaj minięciu jednego przeciwnika), wyrastały trzy nowe. Przez to Jaga nie stworzyła sobie bardzo klarownych sytuacji. Było kilka zamieszań, kilka strzałów z dystansu, kilka interwencji Strączka. Ale summa summarum, podobnie, jak w meczu z Pogonią, zagrożenia wielkiego z tej ofensywy Jagi nie było.
Pan Piłkarz Bartosz Nowak… Boże. Przecież to jest obecnie najlepszy piłkarz ekstraklasy. Inteligencja i efektywność tego zawodnika sprawia, że śmiało może on kandydować do najlepszego piłkarza GKS w ostatnim dwudziestoleciu. Przy czym nie mówimy tu o dorobku, długiej grze, tylko walorach czysto piłkarskich. Uważam, że od czasu Przemysława Pitrego nie mieliśmy tak dobrego zawodnika, tyle że Bartek i od tego zawodnika jest dużo lepszy. To inny poziom, inna liga. Cieszmy się, że mamy takiego piłkarza w swoich szeregach. W poprzednim sezonie trochę kręciliśmy nosem, bo choć zawodnik imponował swoimi niekonwencjonalnymi zagraniami i również był efektywny, zaliczał asysty, to jakoś mieliśmy wrażenie, że jest tego za mało, jak na jego potencjał. Teraz ten potencjał wybuchł ze zdwojoną siłą. Zawodnik jest to wprost doskonały i dla takich ludzi dzieci zaczynają się interesować piłką nożną i wieszają plakaty nad łóżkiem. Po prostu mistrz.
W wywiadzie dla GieKSaTV Bartek powiedział, że pierwsza bramka to w zdecydowanej większości zasługa Marcela Wędrychowskiego. Mam z tym stwierdzeniem problem, bo zgadzam się, ale nie do końca. To znaczy uważam, że większość zasługi w tym golu jest i Marcela, i Bartka. Wiem, że to wbrew logice, ale trudno. Zaraz się skupię na Marcelu, ale to co zrobił Bartosz tym minięcie na spokoju przeciwnika to też był majstersztyk. Przecież gdyby uderzył od razu, ryzykowałby trafieniem w blokujących przeciwników. A tak zamarkował strzał, nawinął i już nie miał żadnych przeszkód, by trafić do siatki. To był jego kunszt. Wielu piłkarzy stosuje nadmierne dryblingi, nawet w takich sytuacjach, ale często są one zupełnie bez sensu. Tutaj było to działanie w ściśle określonym celu – zwiększenia prawdopodobieństwa zdobycia bramki. I to się udało perfekcyjnie.
W pierwszej połowie Bartek często stosował taki subtelny pressing, próbował przewidzieć błąd rywala, więc gdy Piekutowski miał piłkę, robił taki ruch, to w lewo, to w prawo, by ewentualnie przeciąć piłkę. Dosłownie pomyślałem sobie wtedy, że mało prawdopodobne jest, że coś takiego się uda, ale po chwili przyszła druga myśl: Pan Piłkarz Bartosz Nowak wie, co robi i skoro tak robi, to jest duża szansa, że w końcu będzie z tego efekt. I choć nie bezpośrednio, to jednak taki błąd przeciwnika wykorzystał właśnie Marcel Wędrychowski. To jak katowicki De Bruyne wyczuł i doskoczył do golkipera gości, to też była klasa. Liczyła się szybkość. I oczywiście geneza tego gola jest po stronie Marcela. A potem był już kunszt Nowego.
W ataku zagrał tym razem Ilja Szkurin. Zawodnik przepychał się z rywalami, walczył. Sytuacji przez sporą część meczu nie miał. Ale jak już przyszło do pokazania swoich umiejętności, to i tu Białorusin spisał się świetnie. Najpierw świetne przyjęcie klatką, potem asysta oczywiście od Nowaka, no i pozostało już pewne wykończenie. Choć przyznam, że bardziej niż ten gol, podobało mi się zachowanie Ilji, przy golu na 3:1. Poszedł jak ten dzik na Vitala i już sam nie wiem, czy nasz zawodnik dziubnął tę piłkę czy rywal, ale ta agresja to było coś wspaniałego i doprowadziła ona do tego, że piłka trafiła pod nogi Nowaka, a ten – znów w wybitny sposób – strzelił niczym bilą do łuzy. W ogóle mam wrażenie między Szkurinem, a Nowakiem jest jakaś chemia, to jak współpracują i cieszą się wspólnie po bramkach, ten uśmiech na ustach i radość – coś pięknego. A Ilja w ogóle jeszcze punktuje u mnie dodatkowo tym, że ma kota – ale to już prywata 😉
Około 80. minuty byłem też pod wrażeniem jednej rzeczy i bardzo ceniłem nasz zespół. Mianowicie za to, że nie cofnęliśmy się do głębokiej defensywy. Oczywiście kilka razy byliśmy bardzo głęboko, bo Jaga rzuciła na nas wszystkie siły, do Imaza dołączyli Pululu czy Pietuszewski i mając dwubramkową stratę, logicznym było, że ruszą na nas. I czasem zakotłuje się w polu karnym. Jednak GieKSa starała się jak tylko mogła oddalić grę i dość często to się udawało. Ceniłem to dlatego, bo nieraz w takiej sytuacji zespoły cofają się już na stałe w swoją szesnastkę i tylko czekają na wymiar kary. Zamiast po prostu grać swoje. Powiedziałem sobie wtedy w duchu – właśnie w tej 80. minucie – że jeśli GKS straci dwa gole, to nie będę miał żadnych pretensji za ten sposób gry, bo ostatecznie to zmniejsza ryzyko utraty bramek, a nie zwiększa. Ostatecznie Jagiellonia strzeliła gola z rzutu karnego, bo Rafał Strączek w drugim meczu z rzędu znokautował rywala (poprzednio Kuuska, teraz Pozo), ale to była jedyna bramka gości w tym spotkaniu. I Rafał się do tego przyczynił również, broniąc dobrze i pewnie.
Ten mecz miał kilka analogii ze spotkaniem z ekstraklasy z poprzedniego sezonu. Znów wygraliśmy 3:1. Znów gola strzelił Pululu. I znowu katowiczanie zdobyli bramkę po fatalnym błędzie rywali w wyprowadzaniu piłki. Wtedy Nowak odebrał piłkę Halitiemu i gola strzelił Adrian Błąd, tym razem to Nowy był egzekutorem po świetnym odebraniu od Piekutowskiego. I znów euforia.
Dodajmy, że to już druga bramka w tym sezonie, w której nasz piłkarz odbiera piłkę bramkarzowi przeciwnika. W Płocku Rafałowi Leszczyńskiemu futbolówkę sprzed nosa zgarnął Marcin Wasielewski. Pressing się opłaca!
Nie zapominajmy też o świetnej defensywie naszej drużyny. To była kontynuacja gry z meczu z Pogonią. Poświęcenie, żółty (w tym przypadku czarny) mur naszych piłkarzy, wślizgi, bloki i wybloki. To co było naszym mankamentem na początku sezonu, w dwóch ostatnich meczach stało się chlubą. Nasz zespół znakomicie gra w obronie. A jeśli dołożymy do tego fakt, że nie opieramy się tylko na kontrach, tylko budujemy ciekawie swoje akcje ofensywne, można powiedzieć, że rozwój tej drużyny trwa w najlepsze.
Kolejnym naszym problemem były tracone nałogowo bramki do szatni. Już o tym zapomnieliśmy, choć Pululu akurat trafił na kilka minut przed końcem. Ale ostatnio mamy mecze na zero z tyłu, tych goli do szatni też po prostu nie zaliczamy. A tymczasem trend się odwrócił. Gdy ja się cieszyłem, że mamy spokojne 0:0 do przerwy i jedna minuta doliczona, GieKSa przeprowadziła swoją skuteczną akcję. Dla mnie to był totalny bonus, bo mentalnie byłem przy remisie do przerwy. A potem w doliczonym czasie całego meczu Bartosz ponownie strzelił gola.
Euforia po tej bramce była niebywała. Z wszystkich spadło ciśnienie. Te okrzyki „GKS! GKS!” i „Loooo, lolo loooooooo” po bramce przypominały stare czasy, jeszcze z lat 90., kiedy właśnie tak celebrowało się bramki. Absolutnie piękna sprawa.
Trener oczywiście na konferencji jest „oficjalny”, więc gdy zapytałem go, czy ma satysfakcję, że utarli nosa Jagiellonii za ten mecz ligowy, który się nie odbył powiedział, że nie rozpatruje tego w takich kategoriach. Za to my, jako kibice możemy – bo to też jest kwintesencja kibicowania, takiego bym powiedział w stylu angielski, czyli takie prztyczki, docinki. Więc troszkę Jaga dostała za swoje za to, że nie przygotowali boiska i lekceważąco podeszli zarówno do naszej drużyny, jak i kibiców, którzy do Białegostoku przyjechali. Chytry traci. Więc nie było co kombinować, trzeba było w tamtą niedzielę zagrać. Choć może Jaga wiedziała, co ją czeka i po prostu się bała?…
Myślałem o takim performancie, żeby trenerowi Siemieńcowi wręczyć łopatę do odśnieżania po meczu, ale stwierdziłem, że nie będę takich cyrków robił, choć wydaje mi się to całkiem zabawne (ach, pamiętny Puchar Pepco). Jednak nawet gdybym już miał sprzęt przygotowany, to w ostatniej chwili bym zrezygnował. Widząc przybitego trenera gości, włączyłaby mi się empatia i po prostu bym mu już nie dowalał. Poza tym mógłbym z tej konfrontacji nie wyjść żywy 😉
Jesteśmy w ćwierćfinale. Po raz pierwszy od 21 lat. W końcu po latach upokorzeń, kompromitacji i pucharowych dramatów, przeszliśmy już trzy rundy i zagramy na wiosnę w tych rozgrywkach. Czy znów naszym przeciwnikiem będzie ekipa z ekstraklasy? A może jakaś drużyna z niższej ligi? W ósemce znalazły się Avia Świdnik, Zawisza Bydgoszcz i Chojniczanka. To byłyby bardzo ciekawe opcje. W każdym razie droga na Narodowy zrobiła się realna. Trzeba będzie walczyć o to ze wszystkich sił.
W niedzielę Raków. Na zakończenie roku. GKS Katowice ma obecnie sześć zwycięstw w siedmiu ostatnich meczach. Bilans to znakomity. Trochę osób wieszczyło, że po porażce z Piastem w pozostałych spotkaniach nie zdobędziemy już żadnych punktów, że wszystko przegramy. Tymczasem mecz w Białymstoku się nie odbył, a potem z Pogonią i Jagą GKS po bardzo dobrej grze odniósł zwycięstwa. Naprawdę – wierzmy w tę drużynę.
Oczywiście z Rakowem łatwo nie będzie, bo piłkarze Marka Papszuna złapali dobry rytm. Odprawili z kwitkiem Rapid Wiedeń i Arkę strzelając im po cztery gole, wyeliminowali także Śląsk Wrocław. Więc przeciwnik jest trudny, ale przecież w lutym pokonaliśmy go w Częstochowie. A GieKSa jest na tyle w dobrej dyspozycji, że nie ma powodów, by nie wierzyć, że przy Limanowskiego nasz zespół nie jest w stanie grać o zwycięstwo.


GieKSiarz
2 lutego 2022 at 09:31
Znakomity tekst panowie i ogromny szacun za wypisanie wszystkich „dokonań” pseudo-prezesa przez te już ponad 2 lata. My jako kibice musimy się poważnie zająć tą sprawą, bo jak nie zrobimy jakiejś poważnej manifestacji (coś na przykładzie manifestacji Króla) tego komunisty, to nic się nie zmieni. Co do sprawy bukmachera, przeczytałem kiedyś, że oprócz nas na szczeblu centralnym tylko JEDEN KLUB (Sandecja Nowy Sącz) również nie posiada sponsora z zakładów bukmacherskich, natomiast nie jest to dla nas usprawiedliwienie, że my nie powinniśmy mieć. Najwidoczniej Szczerbowski zauważa, że nie ma w tym momencie konkurencji aby zająć jego stanowisko, to po co się wysilać. Klubu biznesu nie ma, my nie dostajemy miliona na rok od klubu, aby aż tak ciąć koszty, zwalniając odpowiednie osoby na odpowiednie stanowiska. Prezes po wykupieniu akcji klubu, stając się współwłaścicielem klubu, nie udzielił się na ani jednej stronie na ten temat.
Jeszcze raz szacunek dla Was i pozdrawiam!
Cygan
2 lutego 2022 at 09:41
Tu jest potrzebna taczka !
Lechistan
2 lutego 2022 at 09:59
Do dobrego marketingu wymagane są głownie dobre chęci Zarządu i osoby prowadzącej. Akcje w barterze, darmowe bilety (de facto zapełnianie i tak pustego miejsca) i socjal media plus nawet mały budżecik (wspomniany dmuchaniec za 700zł) wystarczy.
Niestety, do tego trzeba przede wszystkim to czuć i mieć miejsce na realizację, a nie być najemnikiem…
Atest
2 lutego 2022 at 09:59
Kibic,sponsor stal sie wrogiem dla Szczerbowskiego ,no bo co mu „problem” ?Pieniadze z miasta i tak plyna.
Przy takim budzecie jaki posiada klub to „praca” Szczerbowskiego i calej reszty wspolpracownikow to skandal.
Czlowiek majacy chocby troche godnosci podalby sie dzis do dymisji.
Czy mozemy na to liczyc ?
Oczywiscie nie w wypadku Szczerbowskiego.
On zapewne problemu nie widzi,schowa sie w dziurze i bedzie liczyl,ze sprawa ucichnie i dalej bedzie fajnie .
Dosyc tego juz.Wypierdalaj
Andrut
2 lutego 2022 at 10:12
Zatrważające. O wielu rzeczach nie wiedziałem, ale też o chyba jeszcze większej liczbie sam bym mógł napisać. Ale jakby wspomnieć o wszystkim, to powstałaby encyklopedia…
Dominik
2 lutego 2022 at 11:29
Mam takie pytanie do członków SK, bo ja nie o wszystkim wiem. Czy kiedykolwiek Szczerbowski spotkał się ze SK, bądź kibicami GieKSy? Z tego co pamiętam w Sierpniu z SK nt. meczu i organizacji w 1 meczu z Resovią spotkał się jedynie przełożony tego złodzieja. Co do spraw marketingu, brakuje mi prezentacji drużyny (na mieście, albo też tak jak w 2014 sąsiadujących Mysłowicach), zapewne tam też by brakowało prezesa, zasłaniając się jakąś chorobą itp. Mottem Szczerbowskiego jest Kibic/Sponsor – nasz wróg, szkoda, bo te lata w których on zarządza są stracone. Tekst bardzo dobry i trafny, co do manifestacji, którą „zaoferował” GieKSiarz w komentarzu to świetny pomysł na szersze wyrażenie niezadowolenia z pracy tzw. „prezesa”.
Pozdrawiam!
Uznany
2 lutego 2022 at 12:04
Marek Szczerbowski – pseudoprezes dla którego zarządzanie wielomilionową spółką zaczyna się i kończy w excelu. Takiej degrengolady jeszcze w GieKSie nie było. Kibic traktowany jak zło konieczne, sponsor jak złodziej, ex-zawodnik jak obcy, a znajoma/y jak ekspert spraw wszelakich…
Artykuł to skondensowana historia niszczenia klubu oparta na faktach i apel do władz Katowic o znalezienie odpowiedniej osoby na fotel prezesa miejskiej spółki dotowanej 8-cyfrowymi kwotami.
GKS Katowice klub CAŁEGO miasta – mieszkańców, polityków, dzieci i młodzieży, przedsiębiorców… a nie partyjnych kolegów Pana Marka.
*Swego czasu (2014 rok) Marek Szczerbowski kandydował z list SLD na prezydenta Katowic pod hasłem „Markowe Katowice”. Strach pomyśleć gdzie byłoby nasze miasto pod rządami tak niekompetentnego człowieka. Dlatego jako Katowiczanin i GieKSiarz zwracam się do Radnych i Prezydenta Marcina Krupy o zakończenie projektu „Markowej GieKSy” i rozpoczęcie projektu mającego na celu przygotowanie GieKSy do nowego rozdziału w historii sportu Katowic jakim będzie otwarcie stadionu.
#SzczerbowskiOUT
Dominik
2 lutego 2022 at 12:08
Jeszcze coś dopowiem, bo nasunęło mi się na myśl, zawsze na meczach GieKSy przy Bukowej, które lecą w telewizji partnerem meczu jest STS. I teraz takie pytanie: Dlaczego pan prezio nie spróbuje zagadać STS-u do spraw ewentualnego partnerstwa, nie tylko podczas spotkań. Pewnie w tym przypadku znowu niestety wygrywa lenistwo Szczerbowskiego.
Hanss
2 lutego 2022 at 13:53
Wywieźć go na karze (taczce) jak najszybciej. Szkodnik bez honoru. Ona nadaje się na prezesa maksymalnie jednoosobowej firmy.
1964 GKS
2 lutego 2022 at 13:56
Prezes odejdzie, my kibice zostaniemy
Karol
2 lutego 2022 at 16:17
@Dominik – tak, było wiele spotkań z Prezesem jak i z innymi pracownikami klubu. Zwracano uwagę na mankamenty, wyrażano niepokój i niejednokrotnie wkurwienie na działania i efekty (lub ich brak). Niestety z reguły efektu nie było lub był krótkotrwały. Na dłuższą metę tak się nie da. Wszyscy, którzy w takich spotkaniach uczestniczyli, zgodnie mówią, że doszliśmy do ściany. Z taką filozofią zarządzania klubem do niczego nie dojdziemy, nie mówiąc już o budowaniu Wielkiej GieKSy.
Dominik
2 lutego 2022 at 16:23
Super Karol, dzięki za informację!
majck
2 lutego 2022 at 18:22
najgorszy pseudo prezes…… GIEKSY , królik z kapelusza dziękujemy panie krupa ????,nareszcie kibice przejrzeli na oczy .
Pyjter
2 lutego 2022 at 18:58
Czy miasto jako największy udziałowiec, bądź rada nadzorcza spółki klubu nie mogą go wywalić?
Łukasz Z.
2 lutego 2022 at 19:05
Dzięki Panowie za tak wyczerpującą informacje. Widać ewidentnie, że prezesowi nie po drodze że wszystkim wokół oczywiście poza swoimi przydupasami, zastanawia tylko brak reakcji władz miasta. Pewnie to , że go ignorują ale jednak dalej trzymają na stołku ma jakieś drugie dno. Fajnie,że jest tak duży oddzew kibiców bo chyba kilka lat nie było tylu odwiedzin na stronie!
Gieksiorz
2 lutego 2022 at 20:00
Szczerbowski lewacka szmato wypierdalaj z naszego ukochanego klubu!!!!! Krupa jak żeś je?!
GKS
2 lutego 2022 at 20:07
Powiesić go!
Sponsor
2 lutego 2022 at 20:21
Świetny artykuł, merytoryczny i prawdziwy. Serce pęka, czytając jak Szczerbowski rozwalił to co było budowane przez wiele lat. A obawiam się, że odbudowa będzie trwała wiele dłużej. Panie Marku, wierzę, że Pan to przeczyta i zachowa się odpowiednio do zaistniałej sytuacji. Czekam na Pana dymisję. Wiem, że przejdzie bez „karty sprawy”.
Adalbert
2 lutego 2022 at 21:15
Gdyby komuniści rządzili Saharą to by piasku zabrakło.
Yoko
2 lutego 2022 at 22:30
świetny tekst, nareszcie wiadomo co się dzieje w naszym Klubie, zwijanie od środka za kasę z miasta,sponsorów raczej brak, Szczerbowski ich lekceważy i z nikim się nie liczy. Szanowani, zaangażowani pracownicy zwolnieni a karierowiczka Zaręba awansowała na dyrektorkę do spraw organizacji meczy?? Ciekawe kiedy położy pierwszą imprezę?
Gieksiorz
2 lutego 2022 at 22:53
Ciekawe za co taki szybki awans?! albo rodzina?!
Puryfikaterz
2 lutego 2022 at 23:22
Ciekawe czy ktorys z „niezaleznych” dziennikarzy podejmie temat…
1964
3 lutego 2022 at 03:10
Szczerbowski weź wydupiej od tego klubu bo cię sami z buta wydupimy!
Mario
3 lutego 2022 at 12:06
Kibice budźcie się !!! Na mecze z roku na rok przychodzi coraz mniej ludzi .To przez takiego c.ula jak Szczerbowski.
3kolory
3 lutego 2022 at 14:56
No faktycznie bardzo chujowo… a podobno Cygan był zły
Widz obiektywny
3 lutego 2022 at 17:39
Świetny tekst, ale o rok za późno.
Polityka i politycy, kojarzą mi się tylko ze złodziejstwem i korupcją.
Dziwi mnie, że miasto tak ochoczo daje kasę, a efektów żadnych.
Przecież na niegospodarność jest paragraf, i trza doprowadzić do tego żeby za to odpowiedział.
arelk
4 lutego 2022 at 20:53
Bardzo dobry feletion ,uwydatniający wchujogractwo prezesa.
Lizak
4 lutego 2022 at 22:49
Dzisiaj w satelicie, białe koszulki musiały zaboleć prezesa
Jacuś
4 lutego 2022 at 23:51
Po twarzy tzw. „prezesa” widać że oprawa mu się nie podobała. Szacun dla wszystkich organizatorów akcji.
Teraz czas na nową przyśpiewkę, coś na wzór – „Szczerbowski! Co? WYPIERD#LAJ!” Lub „Szczerbowski! Co? TY KUR#O!”
Do roboty GieKSiarze, czas na taczkę dla Szczerbowskiego!
Kris
5 lutego 2022 at 01:05
Komuchy potrafia tylko zyc za cudza kase. Jak chcemy miec profesjonalny klub to taki niekompetentny pasozyt nie moze rzadzic. Problemem jest tez polityka miasta wzgledem klubu. Daja kase, buduja stadion ale toleruja takie szczerbate beztalencie.
Kibic
5 lutego 2022 at 09:11
Artykuł w punkt, szkoda tylko że autor nie zagłębił się w temat Akademii Młoda Gieksa, tam również do tej pory nieróbstwo, lenistwo, brak jakiejkolwiek organizacji oraz co chyba najważniejsze brak jakiejkolwiek kontroli. Pytanie tylko za co dostają te złote gwiazdki, pewnie również układziki. Jedyny jasny punkcik to SMS współpracujący z Akademia.
Łukasz Z.
5 lutego 2022 at 17:41
Tekst bardzo dobry, reakcja kibiców też super, teraz to co najważniejsze czyli jak potoczy się dalej ten super ważny temat! Teraz wszystko działa jakby z opóźnieniem a tutaj nie ma czasu na kolejne oczekiwanie, że będzie lepiej. Jak ktoś wcześniej napisał lewactwo robi tylko to co musi i to Szczerbowski robi dobrze ale na rozwój klubu nie ma co liczyć! Możemy być średni, ale nigdy najlepsi co było widać nawet w 2 lidze. My musimy wybrać czy się na to zgadzamy czy chcemy czegoś więcej bo jeśli tak to nie z tym prezesem! Pobudka do cholery!!!
Zorro
5 lutego 2022 at 20:57
Szczerbowski to SLD. Wiceprezydentem jest niejaki Woźniak, tez komuszek i do tego mąż byłej agentki SB. W tle budowa stadionu…
Janina
6 lutego 2022 at 00:10
Gratuluję tekstu. Ale jak wiadomo, prezes jest z układu. Przed wyborami katowickie sld wycofało swojego pseudokandydata i swoje „głosy” wsparcia przekazało Krupie. W zamian jednym z wiceprezydentów jest człowiek z sld, a katowicki szef tego pseudougrupowania został prezesem GKS-u. Dlatego prezesik (bo to mały człowiek, także wzrostem) może się śmiać i mówić (za Bareją): Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz?
Ząbkowy
6 lutego 2022 at 07:28
Budowa nowego stadionu to nasz cel, szczerbatego trzeba pogonić…. Jak mawiał klasyk : ” a na drzewach zamiast liści będą wisieć komuniści „
Kato
6 lutego 2022 at 13:48
Jednym głosem wszyscy Kibice i po temacie.
Jadymy
6 lutego 2022 at 18:28
może ma honor i odejdzie pod presją. bardzo dobry tekst przed rundą wiosenną. oby nie było za późno
Franio
7 lutego 2022 at 00:28
W dużej mierze prawda, artykuł jest jak najbardziej realny, jednak prezes Szczerbowski zastopował rozkradanie GieKSy, skończyło się bajlando, wydawanie kasy dla managerów, hotele, cateringi. Teraz każdy wydatek jest mocno liczony. Wy kibice widzicie tylko część problemu. Nie bronię prezesa ale miejcie na uwadze, że przez lata rozkradano GKS!
Polecam zapoznac szerzej z tematem. Teraz nie ma opcji na przekręty, z akademii poleciało dwóch takich co brali pieniądze i nic nie robili z tym, że jeden przez pewnego celebrytę dostał posadkę w akademii Górnika. Ten sam celebryta woli lansować się w Górniku niż w GKS, dlaczego? Pan prezes go prześwietlił, teraz nie ma lansu na słit focie.
Zadajmy sobie pytanie kto za Marka Szczerbowskiego?
Mamy kandydata?
Miastu pasuje Pan Szczerbowski bo przynosi duże oszczędności, a miastu to się podoba.
Kulka
7 lutego 2022 at 09:35
Franio, prezes dużo mówi, że oszczędza czy stopuje kradzież, ale fakty temu przeczą – wydał w zeszłym roku rekordowe 26 milionów złotych. Pytanie tylko na co? Dlaczego w klubie za sprawy finansowe są odpowiedzialni tylko jego ludzie, którzy znają go od lat? Czemu nikt nie kontroluje wydatków? Pamietaj też ze GKS w 2021 roku wydał najwięcej na obsługę zarządu w historii spółki…. Wiecej niż za Krysiaka nawet….
Co do AMG pełna zgoda – tam i teraz, i wcześniej było źle.
Kolo
9 lutego 2022 at 12:37
Janina, ja też powiem za Bareją: „Mam w d…e wasz klub. I co mi zrobicie?”Miasto daje kasę (na razie) więc mianuje sobie prezesa, jakiego chcę. My, kibice, nie mamy tu niestety za wiele do powiedzenia. Artykuł świetny, ale my możemy sobie co najwyżej pobluzgać na forum i tyle.
Kato
10 lutego 2022 at 08:42
W jedności siła.
Jeden przekaz z trybun i dotyczy to również innych spraw.
Tylko co nastąpi dalej, pozostaje do przemyślenia.
sonia_gks
13 lutego 2022 at 20:26
Szczerba a pamietosz pershing koszutka ?
Bezpiecznik
17 kwietnia 2022 at 14:59
To parówa jest i ćpun.
Szopki HKS
2 sierpnia 2022 at 16:11
Gdyby Ruch miał taki budżet jak Wy to dawno bylibyśmy w EX. My mamy z kolei hamulcowego odnośnie nowego stadionu. Dygnitarz z Parti Oszustów za tym stoi.