Hokej Piłka nożna Prasówka Siatkówka
Zwycięska seria GieKSy trwa czyli przegląd informacji medialnych na temat GieKSy
Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów, które obejmują informacje z ubiegłego tygodnia dotyczące sekcji piłki nożnej, siatkówki i hokeja GieKSy.
Piłkarze przygotowują się do wiosennych meczy ligowych na własnych obiektach i w ubiegłym tygodniu rozegrali jeden mecz sparingowy. Przeciwnikiem była drużyna Puszczy Niepołomice. GieKSa przegrała 1:2 (1:0). W niedzielę piłkarki rozegrały pierwszy mecz ¼ rozgrywek Pucharu Polski, z drużyną TME GROT SMS Łodź. Niestety, na boisku Kolejarza, Panie przegrały 0:3 (0:1). Rewanż w czwartek, w Łodzi.
Siatkarze rozegrali jedno spotkanie ligowe, w poniedziałek, wygrywając z drużyną Visły Bydgoszcz 3:1. Kolejne spotkanie siatkarze rozegrają w piątek z MKS-em Będzin, na wyjeździe.
W Polskiej Hokej Lidze, rozegrano dwie ostatnie serie sezonu zasadniczego. GieKSa, w piątek, przegrała z Podhalem Nowy Targ 1:2, następnie w niedzielę otrzymała bez gry punkty walkowerem, ze względu na zawieszenie licencji Naprzodowi. Ostatecznie drużyna uplasowała się na szóstym miejscu w tabeli i w ćwierćfinale mecze rozgrywać będzie z Podhalem.
PIŁKA NOŻNA
tylkokobiecyfutbol.pl – Klasowe zwycięstwo SMSu w Katowicach
W Katowicach w pierwszym niedzielnym spotkaniu ćwierćfinałów Pucharu Polski miejscowa GieKSa podejmowała TME GROT SMS Łódź. Okazała się ‚niezwykle gościnna’ … Podopieczne Marka Chojnackiego po bardzo dobrym spotkaniu pokonały gospodynie 0:3.
Już w 34. minucie po świetnej akcji Pauliny Filipczak i asyście Catlyn Jarvie, wynik otworzyła Gabriela Grzybowska. Pomimo szans z obu stron w pierwszej części nie padła więcej żadna bramka.
Po zmianie stron oba zespołu raz po raz starały się wyprowadzić kolejne ciosy, lecz gole długo nie padały. W samej końcówce to przyjezdne były skuteczniejsze. Najpierw podwyższyła Klaudia Jedlińska, a wynik w końcówce ustaliła Paulina Filipczak.
sportdziennik.com – Odejście nr 4
Mateusz Kompanicki odchodzi z Bukowej. Pomocnik GKS-u Katowice wiosnę pędzi w Stargardzie. Mateusz Kompanicki rozstaje się z GieKSą. Ma zostać wypożyczony na rundę wiosenną do Błękitnych Stargard, czyli rywala katowiczan w walce o II-ligowe punkty.
Zmartwienia na chłodno
Na tablicy wyników 1:2, ale na boisku różnica nieco większa. GKS Katowice – w przedostatnim tej zimy sparingu – zasłużenie uległ walczącym o utrzymanie w I lidze niepołomiczanom.
GieKSie tej zimy nie udało się pokonać rywala z ligi, do której aspiruje. Sparingowe starcia z przedstawicielami zaplecza ekstraklasy rozpoczęła od bezbramkowego remisu z Podbeskidziem, po którym przyszły porażki z Chrobrym Głogów (0:2) i Puszczą Niepołomice.
[…] Rywale z Małopolski na przestrzeni 90 minut sprawiali lepsze wrażenie, długimi momentami zmuszając katowiczan do biegania za piłką i praktycznie nie dopuszczając do bramkowych okazji. Mimo to, po I połowie prowadził GKS, który wykorzystał to, co miał. Marcin Urynowicz dobił z bliska strzał Szymona Kiebzaka i było 1:0, a kolejna kontra mogła dać nawet drugiego gola, lecz Adrian Błąd uderzając lewą nogą pomylił się minimalnie, bo piłka odbiła się od słupka.
Po zmianie stron – i wraz z kolejnymi roszadami dokonywanymi przez katowicki sztab – coraz bardziej zarysowywało się, kto rywalizuje na poziomie rozgrywkowym nr 2, a kto – nr 3. Wyrównanie padło z rzutu karnego, sprokurowanego przez Macieja Dampca, który w niegroźnej sytuacji zagrał futbolówkę ręką. Z „wapna” nie pomylił się Piotr Stawarczyk, a wynik ustalił Łukasz Szczepaniak; mając sporo miejsca w katowickiej „szesnastce” skorzystał z bierności defensorów i posłał piłkę w „długi” róg.
[…] W składzie GieKSy brakowało Jakuba Habusty i Dawida Rogalskiego. Ten pierwszy ćwiczył indywidualnie, ten drugi oglądał mecz „po cywilu”.
– W przyszłym tygodniu będziemy już wypatrywać ich na treningu. Nie są to mam nadzieję takie urazy, które wykluczą ich na dłużej. Od poniedziałku, może wtorku, będą z nami – zapowiedział trener katowiczan, dla których próbą generalną przed inauguracją II-ligowej wiosny będzie potyczka z III-ligowym MKS-em Kluczbork, zaplanowana na przyszłą sobotę.
***
[…] Kilkudniowy staż trenerski w GieKSie zakończył w piątek Mariusz Muszalik. 40-latek, który w barwach katowickiego klubu rozegrał ponad 150 meczów w ekstraklasie, jest w trakcie kursu na licencję UEFA A. Do niedawna prowadził A-klasowy CKS Czeladź, którego pozostaje czynnym zawodnikiem.
***
Potwierdziły się nasze doniesienia – Mariusz Kompanicki został wypożyczony do końca sezonu z GieKSy do Błękitnych Stargard, czyli zespołu, który… już za dwa tygodnie zagra przy Bukowej. „Kompan” będzie mógł w nim wystąpić tylko pod warunkiem, jeśli stargardzianie wyłożą kwotę zapisaną w umowie tego transferu czasowego. Możliwe, że nie był to ostatni tej zimy ruch kadrowy w szatni GKS-u.
– Kadra nie jest jeszcze zamknięta. Ktoś może dojść, ale niczego nie musimy. Ta drużyna, którą dysponujemy, jest moim zdaniem na tyle mocna, że powinna walczyć w lidze – stwierdził trener Rafał Górak.
dziennikzachodni.pl – Czy prezydent Katowic chce „wygasić” GKS Katowice? Mamy odpowiedź Marcina Krupy
Marcin Krupa, prezydent Katowic, udzielił wywiadu dla portalu regiony rp.pl. W obszernej rozmowie padło kilka zdań, które wstrząsnęły kibicami GKS-u Katowice. Co prezydent chciał przez nie przekazać? Mamy wyjaśnienie Marcina Krupy.
Wypowiedź prezydenta Marcina Krupy:
„Po pierwsze, to nie jest stadion GKS, to nie będzie dla nich prezent. Będzie na nim grała każda drużyna płacąca za wynajem. Tak jak Gieksa.Stoimy przed pytaniem: czy budować czy nie, a jeśli nie, co z klubem. Czy go zwinąć? Sprzedać? Jeśli chodzi o projektanta, to negocjujemy z nim. Bo nie taki produkt zamawialiśmy. Projektanci muszą pomyśleć, jak uszczuplić ten projekt, by nie stracił na atrakcyjności, ale zmieścił się w tej naszej cenie. Daliśmy sobie czas na rozmowy i ustalenia do końca lutego.”
To zaskakująca deklaracja w kontekście wszystkich wcześniejszych wypowiedzi prezydenta, który gwarantował budowę stadionu bez względu na sytuację sportową klubu. Wątek samej przyszłości GKS-u też jest sygnałem, że idea klubu wielosekcyjnego może doczekać się modyfikacji.
[…] Dziennik Zachodni zwrócił się do prezydenta Marcina Krupa o rozszerzenie wypowiedzi dotyczącej przyszłości klubu i kwestii związanej z opcją zaniechania budowy nowego stadionu GKS-u.
Odpowiedź prezydenta Marcina Krupy na pytania Dziennika Zachodniego:
„Zdecydowanie podtrzymujemy chęć budowy stadionu miejskiego – cały czas prowadzimy działania w tej sprawy – trwają rozmowy z projektantem. Fragment wspomnianego wywiadu pokazuje ze temat stadionu miejskiego i wspierania GKS jest ze sobą związany funkcjonalnie. Jeśli decydujemy się wspierać GKS to konsekwencją jest budowa stadionu miejskiego, który GieKSa będzie mogła wynajmować. Drugą opcją jest rezygnacja z budowy stadionu, której naturalną konsekwencją byłoby zaprzestanie finansowania GKS-u. Jednak takiego wariantu nie bierzemy pod uwagę. Konsekwentnie powtarzam że stadion miejski powstanie i będziemy wspierać GieKSe. Naszym celem jest doprowadzenie do sytuacji w której prywatny inwestor chętnie zainwestuje w klub”.
SIATKÓWKA
siatka.org – GKS Katowice lepszy od Visły Bydgoszcz
Siatkarze GKS-u Katowice byli faworytami starcia z zamykającą ligową tabelę Visłą Bydgoszcz. Spotkanie zaczęło się jednak od zaciętej walki i wygranego seta przez podopiecznych Przemysława Michalczyka. W trzech kolejnych partiach gospodarze już kontrolowali boiskowe wydarzenia.
sportdziennik.com – Zwycięska seria „GieKSy” trwa
Drobne zakłócenia były tylko w pierwszej odsłonie, ale potem szybko wyciągnięto wnioski i kolejne partie były już nieco łatwiejsze.
[…] Siatkarze GKS-u Katowice stanęli przed szansą awansu do play-offu, ale takie potyczki jak z Visła Bydgoszcz muszą wygrać za pełną pulę. Jednak w PlusLidze nikt nikomu nie robi żadnych prezentów. Nic więc dziwnego, że od pierwszego gwizdka rozpoczął się prawdziwy bój o każdy punkt. Gospodarze nie mogli się „wstrzelić” zagrywką, z kolei goście swobodnie ją przyjmowali i wyprowadzali skuteczne kontry. Wprawdzie gospodarze prowadzili 12:10, ale goście błyskawicznie odrobili straty i po kolejnych skutecznych blokach wyszli na prowadzenie 2. „oczkami”. Przyjezdni prowadzili już 20:17 i zrobiło w hali trochę markotnie. Jednak w polu serwisowym pojawił się Kamil Kwasowski i przy jego współudziale gospodarze wyszli na prowadzenie 22:20.
Jednak Visła wcale nie zamierzała rezygnować i wszystko zakończyło tasiemcową grą na przewagi. Obie ekipy grały niezwykle nerwowo i pojawiały się błędy z jednej i drugiej strony. Katowiczanie mieli 5 setowych piłek, ale ich nie potrafili ich wykorzystać. Goście również mieli tyle okazji i wykazali się większym opanowaniem nerwowym, wykorzystując błędy rywali. Rezultat tej odsłony zapowiadał nocne granie i tak też było.
Nim rozpoczęła się druga partia, trener Dariusz Daszkiewicz dokonał roszady w składzie. Miejsce Wiktora Musiała na pozycji atakującego Jakub Jarosz, który dopiero zaliczył kilka treningów. W tym meczu kapitan nie był pierwszym wyborem, ale sytuacja wymusiła tę zmianę. Gospodarze pomni pierwszego seta zaczęli grać uważnie i, co najważniejsze, skutecznie. To jednak wynikało nie tylko z dobrego przyjęcia, ale również solidnej gry w systemie blok – obrona. Gospodarze objęli prowadzenie 16:11, a potem skrzętnie je powiększali. Goście sprawiali pogodzenie z przegraną i pod koniec myślami byli przy kolejnej odsłonie.
A w niej gospodarze postanowili być konsekwentni w swoim działaniu i nie zamierzali ułatwiać zadania rywalom. Gdy Jarosz posłał dwa asy serwisowe i zrobiło 17:10. Może w tym momencie poczuli się pewnie i w dość prosty sposób stracili dwa pkt. Trener Daszkiewicz natychmiast zareagował, wziął czas i zaapelował o spokój. Przerwa poskutkowała i po asie serwisowym Rafała Szymury GKS prowadził 22:12 i już nie mogła mu się stać żadna krzywda. To był prawdziwy pokaz siły. Kibice mieli prawo oczekiwać spokojnie na rozwój wypadków w IV secie. Jednak licho nie śpi i gospodarze są znani, że czasami potrafią sami sobie sprawić przykrą niespodziankę. Wyrównana gra toczyła do remisu 13:13, a potem Szymura, Jarosz oraz 3 skuteczne bloki doprowadziły do wyniku 17:13. Goście próbowali jeszcze pojedynczymi akcjami zdobywać punkty, ale mieli stanowczo za mało argumentów.
Zwycięstwo GKS-u w pełni zasłużone i, co najważniejsze, za komplet punktów i one mogą mieć sporą wagę w końcowym rozrachunku.
GKS Katowice – Visła Bydgoszcz 3:1 (33:35, 25:16, 25:15, 25:18)
HOKEJ
hokej.net – Devečka członkiem sztabu szkoleniowego GieKSy
Dušan Devečka nie wystąpi już w tym sezonie w drużynie GKS-u Katowice. 39-letni Słowak dołączył jednak do sztabu szkoleniowego ekipy z Korfantego i będzie pomagał Piotrowi Sarnikowi.
Devečka trafił do ekipy z alei Korfantego przed trzema laty. Dał się poznać jako ofensywnie usposobiony defensor, który potrafił zrobić użytek ze swojego dobrego uderzenia z dystansu. W 101 meczach strzelił 26 bramek i zanotował 42 asysty. Na ławce kar spędził 112 minut.
Tegoroczne rozgrywki szybko się dla niego zakończyły, bo lekarze zdiagnozowali u niego problemy kardiologiczne i zabronili mu wyczynowo uprawiać sport.
Słowak w barwach GieKSy rozegrał więc tylko 15 meczów, w których zdobył 7 punktów za 2 bramki i 5 asyst.
Katowicki klub poinformował, że podpisał kontrakt z Błażejem Salamonem.
– Hokeista zanotował już wcześniej cztery występy dla naszego zespołu na mocy umowy o współpracy z jego macierzystym klubem, Polonią Bytom – czytamy na łamach oficjalnej strony internetowej GKS-u Katowice.
Wygrana, która może dać więcej niż trzy punkty
W ostatnim meczu sezonu zasadniczego na własnym lodzie hokeiści KH Podhale Nowy Targ pokonali 2:1 drużynę GKS Katowice i tym samym wciąż mają szansę na to by do play-off przystąpić nawet z trzeciego miejsca.
[…] Po pierwszej tercji meczu z katowiczanami Podhale prowadziło 1:0 po dwójkowej akcji Tomasa Franka z Bartłomiejem Neupauerem z 19 minuty. „Szarotki” w tej odsłonie grały bardzo twardo i agresywnie, rozbijając katowiczan pod bandami. Mimo to goście – zwłaszcza w pierwszych fragmentach tej odsłony – też mieli swoje bramkowe okazje. Najlepszą, wracający po blisko rocznej przerwie spowodowanej kontuzją Mikołaj Łopuski, który jednak z najbliższej odległości nie trafił w krążek.
Druga tercja to wyraźna dominacja Podhala udokumentowana bramką. W 39 min tuż przed Robinem Rahmem tor lotu krążka po strzale Riley’a Stadela zmienił zawodnik gości… Gospodarze gola/gole powinni zdobyć już wcześniej. Katowiczanie seryjnie bowiem zaczęli łapać kary. Przez dwie minuty „Szarotki” miały o dwóch zawodników więcej, a przez kolejne dwie o jednego. Nie dosyć jednak że tego nie wykorzystały, to jeszcze same były bliskie w tym okresie straty bramki. Przemysław Odrobny był jednak górą w pojedynku jeden na jeden z Grzegorzem Pasiutem.
Trzecia tercja zaczęła się od dwóch – w odstępie kilku sekund – okazji dla „Szarotek”. Kolejno Krystian Dziubiński i Franek uderzali na bramkę gości, jednak Rahm popisał się refleksem. Z upływem czasu przeważać zaczęli goście i w 49 min złapali oni kontakt za sprawą gola autorstwa wychowanka Podhala, Mateusza Michalskiego. Na więcej już jednak przyjezdnym nowotarżanie nie pozwolili.
KH Podhale Nowy Targ – GKS Katowice 2:1 (1:0, 1:0, 0:1)
Galeria Piłka nożna
Kurczaki odleciały z trzema punktami
Felietony Piłka nożna
Plagi gliwickie
No i po raz kolejny potwierdziło się, jak dziwna bywa piłka. Przynajmniej jeśli przekładamy matematykę na boisko. I punkty oraz miejsca w tabeli. Matematycznie Piast nie miał prawa z nami wygrać, statystycznie niby też, choć patrząc na rachunek prawdopodobieństwa, kiedyś musieli to drugie zwycięstwo osiągnąć. Stało się i nikt w Katowicach nie jest z tego powodu zadowolony. Faktem jest, że Piast na to zwycięstwo zasłużył, choćby dlatego, że był bardziej zdeterminowany. Jednak czy był lepszy na tyle, aby dokonać takiej deklasacji?
Śmiem twierdzić, że jakby taki mecz powtórzyć, to wcale nie byłoby oczywiste, że goście znów by wygrali. Zwycięstwo odnieśli zasłużone, jednak splot różnego rodzaju okoliczności – tak nieszczęśliwych dla GKS, a fortunnych dla gliwiczan spowodował, że wykorzystując sposobność z zimną krwią, zainkasowali trzy punkty. Ale tę sposobność najpierw musieli mieć.
Zaczęło się od kontuzji Mateusza Kowalczyka. Zawodnik jeszcze próbował po obiciu okolic nerki pozostać na boisku, ale sam po chwili poprosił o zmianę. Kontuzja niepiłkarska, więc w tej chwili najważniejsze jest po prostu jego zdrowie i miejmy nadzieję, że ostatecznie nie będzie to nic poważnego. Potem w kilka minut katowiczanie stracili dwie bramki. Najpierw fatalnie zachowali się w obronie, bo Drapiński był kompletnie niepilnowany i wystarczyło mu tylko dołożyć stopę do piłki, aby pokonać Rafała Strączka. No a potem Lukas Klemenz też jakoś intuicyjnie chciał wybić piłkę, ale pokonał własnego bramkarza. Mieliśmy nadzieję na ten rzut karny, ale po analizie VAR sędzia Raczkowski podyktowaną jedenastkę anulował – słusznie, bo faulu nie było. I tak mieliśmy jeszcze szczęście, bo tych plag mogło być więcej – w początkowej fazie meczu na boisku opatrywany był Bartosz Nowak, interwencja medyczna była też przez chwilę potrzebna Wasylowi. Mimo wszystko za dużo tych nieszczęść, jak na jeden mecz.
Problem jest taki, że po pierwszej połowie, gdy GKS przegrywał 0:2 i nie miał nic do stracenia, myśleliśmy, że nasz zespół rzuci się na przeciwnika i wybije im z głowy myśl o punktach. Miało być tak, że goście będą żałowali, że te dwa gole strzelili. Nic takiego nie miało miejsca. Druga połowa była równie zła jak pierwsza albo nawet gorsza. GieKSa biła głową w mur, kompletnie nie potrafiąc zagrozić bramce Placha. Piast wyprowadzał kontry, z czego jedną wykorzystał i gliwicki Di Maria zamknął spotkanie. A mogło być jeszcze wyżej, bo nasz zespół tak się odkrył, że rekordowa porażka na Nowej Bukowej stawała się coraz bardziej realna. Bramka Lukasa Klemenza na koniec tylko dała drobną korektę na wyniku. Osobliwe jest to, że Lukas strzelił w tym meczu do właściwej i niewłaściwej siatki, jeszcze bardziej osobliwe, że powtórzył tego typu wyczyn Arkadiusza Jędrycha sprzed… dwóch meczów.
Trzeba przyznać, że Piast zagrał kapitalnie w defensywie. Zneutralizował nasz zespół kompletnie, dodatkowo nie bronił się jakoś bardzo głęboko, GKS skutecznie był wypychany, a wszelkie próby licznych prostopadłych podań ze strony piłkarzy Góraka kończyły się „sukcesem” Piasta. No i właśnie to mam na myśli, pisząc, że mecz mógł się potoczyć inaczej. Bo trzeba przyznać, że pomysł na mecz z podaniami za plecy – czy to długimi w powietrzu, czy bardziej po ziemi, wyglądał na całkiem niezły i nawet próby nie były najgorsze. Czujność obrońców Piasta była jednak na wysokim poziomie. Gdy już taka piłka przeszła, to albo Adam Zrelak został wzięty w kleszcze (sytuacja z odwołanym karnym), albo Ilja Szkurin był na spalonym po podaniu Wędrychowskiego (ale i tak Białorusin trafił w Placha).
Problem widzę inny. GieKSa chyba za bardzo postawił na tę kwestię czysto piłkarską. Chcieliśmy ten mecz wygrać umiejętnościami i kunsztem, a zabrakło walki wręcz. Piast tę „grę w piłkę” od początku meczu próbował nam wybić z głowy i zrobił to skutecznie. Nie mieliśmy więc – tak jak na wiosnę – łupanki, którą trudno było nazwać meczem piłkarskim. Mieliśmy GieKSę, która w piłkę chciała grać i Piasta, który był jednak dużo bardziej zdeterminowany do walki. Nie odbieram oczywiście Piastowi tego, że w kluczowych momentach też pokazał umiejętności, bo to jest oczywiste. Poziom agresji jednak zdecydowanie był po stronie zawodników Myśliwca i teraz to oni okazali się „zakapiorami”. Trochę to wyglądało tak, jak na szkolnym korytarzu, kiedy z klasowym łobuzem kujon chce rozmawiać na argumenty. I ma je sensowne, logiczne, tylko co z tego, skoro łobuz wyprowadził szybki cios i kujonowi tylko spadły okulary z nosa…
Ogólnie nie chcę jakoś specjalnie krytykować tego sposobu naszej gry, natomiast wygląda na to, że sztab trenerski się przeliczył, a przez to, że do przerwy było już 0:2, trudno było to skorygować. Osobiście chciałbym, żeby GKS dążył do gry w piłkę i generalnie nie będę o to miał pretensji. Czasem jednak być może trzeba postawić na proste i bardziej… prymitywne środki. To tak jak z tym rozgrywaniem od tyłu, kiedy różne drużyny nieraz tak bardzo chcą ten schemat utrzymywać, że czasem, zamiast po prostu wywalić piłkę w oczywistej sytuacji, klepią ją sobie trzy metry od bramki i za chwilę dostają gonga.
A już nie bawiąc się w porównania, metafory i piękne słowa. Piast po prostu od początku meczu zaczął dosłownie spuszczać wpierdol naszym piłkarzom, a ci nie potrafili odpowiedzieć tym samym. I też dlatego przegraliśmy. Z Koroną GieKSa potrafiła pójść na noże. W meczu derbowym – zupełnie nie.
Wracając do tematu bramek samobójczych – to niesłychane, że GKS ma ich w tym sezonie już pięć. I solidarni są ze sobą środkowi obrońcy, bo już każdy z nich ma po jednym takim trafieniu. Piątego samobója zaliczył Kowal w Łodzi. Wiadomo, że jest to często pech, ale skoro sytuacja się powtarza – to jest jakiś defekt, nad którym pewnie trzeba popracować. Jest to jakaś niefrasobliwość naszych zawodników, może czasami wręcz lekka niechlujność.
Nie ma co płakać. Już nie będę się rozpisywał na temat opinii niektórych kibiców, bo poświęciłem na to poprzednie felietony i… straciłem sporo nerwów. Teraz nawet nie czytałem (jeszcze) wielu komentarzy, ale jeśli natknąłem się po tej porażce znów na zdanie jednego ancymona, że mamy fatalnego trenera, fatalnych piłkarzy i zespół na co najwyżej pierwszą ligę, to wiem po prostu, że mam do czynienia z osobą niezbyt lotną. Tyle.
Sam nie wierzyłem, że możemy ten mecz przegrać. Nie sądziłem natomiast, że zwycięstwo będzie formalnością. A już na pewno nie spodziewałem się, że Piast nas tak rozjedzie. Ten mecz ostatecznie był fatalny. Nie wychodziło nam nic. Piastowi wyszło wszystko. Powtórzę – wykorzystali wszystkie swoje sposobności otwierające im drogę do zwycięstwa. To oni byli wyrachowani. Ale matrycą była agresja.
Październikowo-listopadowy piękny sen z serią czterech zwycięstw się skończył, przyszła szara jesienna rzeczywistość. Jednak dziś jest kolejny dzień, a wkrótce następne. GieKSa to nie jest drużyna perfekcyjna i jeszcze nie jest na tyle dobra, żeby takie mecze jak z Piastem zdecydowanie wygrywać. Absolutnie jednak nie jesteśmy tak słabi, żeby znów mówić, że zlecimy z hukiem z ekstraklasy. Mogliśmy stworzyć sobie ultra-komfortową sytuację przed końcem rundy jesiennej. Nie udało się. Nadal musimy punktować, żeby zadomowić się mocniej w środku tabeli.
Przed nami przerwa reprezentacyjna, a po niej piekielnie ciężkie spotkania. Tak jak pisałem, o punkty będzie niebywale trudno, ale musimy grać swoje. Może z większą różnorodnością środków, w zależności od rywala. Skoro jednak Piast wygrał z GKS, to dlaczego GieKSa ma nie móc wygrać z Jagiellonią? W tej lidze wszystko jest możliwe. I katowiczan stać na punktowanie nawet z Jagą, Pogonią i Rakowem.
Także GieKSiarze nie ma co się załamywać i wchodzić w jakieś smuty. Zostawmy to ludziom, dla których frustracja jest życiowym paliwem. Niech dla nas paliwem będzie nieustający optymizm – oparty na faktach i doświadczeniu. Doświadczeniu takim, że GieKSa jeszcze dopiero co potrafiła bardzo dobrze grać w piłkę, być lepsza od przeciwników i wygrywać mecz za meczem.
Piłka nożna kobiet
1/8 finału dla Katowic
Trójkolorowe w chłodną i ponurą sobotę wygrały, po równie ponurym meczu, z Rekordem Bielsko-Biała 2:0 i awansowały do 1/8 Pucharu Polski.
Przed spotkaniem Karolina Koch odebrała pamiątkowe zdjęcie z rąk prezesa Sławomira Witka za pokonanie bariery 100 występów w roli trenerki naszej drużyny. Gratulujemy i jeszcze raz dziękujemy za wszystkie dotychczasowe sukcesy! Warto także wspomnieć, że kilka dni przed spotkaniem, swój kontrakt o trzy lata przedłużyła Nicola Brzęczek.
W 2. minucie Marcjanna Zawadzka musiała uznać wyższość Roksany Gulec, która wymanewrowała ją w pole i oddała strzał w kierunku dalszego słupka. Oliwia Macała niewiele mogłaby w tej sytuacji zrobić, gdyby po rykoszecie futbolówka nie zmieniła swojej trajektorii na górną część poprzeczki. Po trzecim rzucie rożnym dopiero udało się oddać rekordzistkom strzał, natomiast Agnieszka Glinka była bardzo daleka od trafienia choćby w okolice bramki. W 7. minucie niemal wyczyn Lukasa Klemenza z meczu z Piastem powtórzyła Patrycja Kozarzewska, na szczęście nie udało jej się aż tak dokładnie przymierzyć w kierunku swojej bramki. Pierwszą klarowną akcję dla GieKSy wykreowała Jagoda Cyraniak dalekim podaniem do Julii Włodarczyk, skrzydłowa po wymagającym sprincie zgrała do otoczonej przez rywalki Aleksandry Nieciąg i skończyło się na wymuszonej stracie. Kolejne minuty upłynęły obu drużynom w środku pola, mnóstwo było przepychanek i przerw w grze. W 26. minucie groźny strzał z pierwszej piłki oddała Patrycja Kozarzewska, a poprzedzone to było tradycyjnym pokazem zdolności dryblerskich Klaudii Maciążki na prawej flance i kąśliwą centrą Katarzyny Nowak. Kolejny kwadrans czekaliśmy na ciekawszą akcję, skonstruowaną bardzo nietypowo: Patricia Hmirova z poziomu murawy walczyła o piłkę, ostatecznie zagrywając ją na lewe skrzydło. Finalnie na prawej flance strzał oddała Dżesika Jaszek, choć znacząco przesadziła z siłą tego uderzenia. W 43. minucie doskonałe podanie Jagody Cyraniak za linię obrony zmarnowała Klaudia Maciążka złym przyjęciem, choć nie była to też łatwa piłka. Na zakończenie połowy obrończyni jeszcze sama spróbowała szczęścia z dystansu, jednak tego szczęścia jej nieco zabrakło.
Z przytupem drugą część gry rozpoczęła Julia Włodarczyk, jej centra była o milimetry od dotarcia do dobrze ustawionej Aleksandry Nieciąg. W 52. minucie wynik starcia otworzyła Nicola Brzęczek po dośrodkowaniu Klaudii Maciążki. Dobrą pracę na obrończyniach wykonała Dżesika Jaszek, a wcześniej na obieg z Maciążką zagrała Patricia Hmirova. Kilka centymetrów od podwyższenia wyniku był duet wpisany już do protokołu meczowego, choć tym razem w odwróconych rolach: Włodarczyk wypuściła skrzydłem Brzęczek, ta zgrała na środek do Maciążki i piłka zatrzymała się na linii bramkowej po rykoszecie. Bliźniaczą akcję w 58. minucie, z pominięciem zgrania do środka, finalizowała sama Nicola Brzeczek, jednak zbyt długim prowadzeniem zmusiła się do sytuacyjnego i bardzo nieudanego strzału. W 63. minucie Dżesika Jaszek z Maciążką doskonale zagrały na jeden kontakt, ostatecznie jednak znów defensywa Rekordzistek zdołała zablokować zarówno dośrodkowanie Nieciąg, jak i strzał Włodarczyk. W 68. minucie doskonałe sytuacje miały Nicola Brzęczek oraz Aleksandra Nieciąg, jednak miały sporo pecha przy swoich próbach i nadal utrzymywał się wynik 1:0. W 74. minucie Klaudia Maciążka zeszła do środka boiska i choć jej podanie zostało zablokowane, to Dżesika Jaszek zdołała odzyskać posiadanie już w polu karnym i precyzyjnym strzałem przy słupku podwyższyła na 2:0. Wahadłowa powinna mieć na swoim koncie także asystę już chwilę później, jednak w zupełnie niezrozumiały sposób podała za plecy wszystkich swoich koleżanek spod linii końcowej. W 83. minucie jej podanie zakończyło się podobnym skutkiem, choć tym razem Hmirova zdołała zebrać wybitą piłkę i oddać strzał pełen fantazji. Dwie minuty później kolejną bramkę powinna mieć na swoim koncie Brzęczek, aż sama złapała się za głowę. Santa Vuskane udanie zastosowała skok pressingowy i wycofała do Włodarczyk, która przytomnie odnalazła wybiegającą w korytarz napastniczkę, a ta przelobowała golkiperkę, nie trafiając jednocześnie w szerokość bramki. W doliczonym czasie gry skrzydłowa zrozumiała gest Vuskane i posłała mocną piłkę za linię obrony, jednak te zamiary odgadnęła także Kinga Ptaszek i zatrzymała futbolówkę tuż przed głową Łotyszki.
GieKSa wygrała 2:0 i awansowała do 1/8 Pucharu Polski.
GKS Katowice – Rekord Bielsko-Biała 2:0 (0:0)
Bramki: Brzęczek (52), Jaszek (75).
GKS Katowice: Macała – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Dżesika Jaszek, Kozarzewska (82. Kalaberova), Hmirova, Włodarczyk – Maciążka, Nieciąg (77. Vuskane), Brzęczek (90. Langosz).
Rekord Bielsko-Biała: Ptaszek – Glinka, Dereń, Jendrzejczyk (82. Krysman), Niesłańczyk, Zgoda (67. Dębińska), Sowa, Janku, Gulec (67. Sikora), Katarzyna Jaszek (73. Conceicao), Bednarek (67. Długokęcka).
Kartki: Kozarzewska, Włodarczyk – Sowa.




Najnowsze komentarze