Piłka nożna
Z Dolcanem GieKSa nie przegrywa
Jak dotychczas GKS Katowice siedmiokrotnie mierzył się w meczach oficjalnych z Dolcanem Ząbki. Wszystkie spotkania odbyły na zapleczu ekstraklasy w ciągu obecnego i poprzednich trzech sezonów, czyli nominalnie już w pierwszej lidze.
W sezonie 2008/09 katowiczanie zmierzyli się z tymże rywalem po raz pierwszy w 11. kolejce, w momencie gdy po 10 spotkaniach Dolcan miał na koncie zaledwie 6 punktów (1 zwycięstwo, 3 remisy). GieKSa niewiele więcej, bo 8 oczek (1 zwycięstwo, 5 remisów). Oba zespoły znajdowały się więc nisko w tabeli i miał być to mecz na przełamanie, choć odrobinę więcej szans dawało się gospodarzom. W tym meczu po rozwiązaniu kontraktu z Janem Żurkiem drużynę miał poprowadzić Henryk Górnik. I choć od początku mecz nie układał się po naszej myśli (m.in. Szymon Kapias powinien otrzymać czerwoną kartkę za faul na rywalu będącym sam na sam), a Dolcan posiadał przewagę – udało się wygrać wysoko 3:0. Pierwszego gola po mocnym uderzeniu z rzutu wolnego z 30 metrów zdobył… Kapias (jedyna bramka w GKS). W drugiej połowie podwyższył Grażvydas Mikulenas z najbliższej odległości posyłając piłkę do siatki, a wynik ustalił Łukasz Janoszka, dobijając strzał z rzutu wolnego Piotra Plewni.
W rundzie rewanżowej oba zespoły spisywały się już znacznie lepiej. Na siedem rozegranych wiosną meczów Dolcan wygrał cztery, katowiczanie trzy razy pokonywali rywali (w ośmiu spotkaniach, ale też trzy remisy). Nastroje w obu ekipach były więc zgoła odmienne, każdy chciał potwierdzić dobrą dyspozycję. I mimo nerwowego rozbawienia trenera Marcina Sasala słowami Adama Nawałki mówiącymi o tym, że „GKS przyjechał po trzy punkty” – tak właśnie się stało. Jedyną bramkę zdobył po dośrodkowaniu Plewni Mateusz Sroka. Co ciekawe była to druga bramka w drugim z rzędu meczu katowickiego obrońcy (tydzień wcześniej pokonał bramkarza Floty). Było to bardzo ważne zwycięstwo dla walczącej o utrzymanie GieKSy.
W następnym sezonie oba zespoły spotkały się w ósmej kolejce przy Bukowej. Do tego czasu katowiczanie zdobyli 11 punktów, Dolcan – 12. Ząbkowianie potrafili wcześniej m.in. wygrać z Widzewem. GieKSa natomiast była po meczach z ŁKS i Wartą, w których strzeliła łącznie 7 goli i wydawało się, że podtrzyma formę strzelecką. Tymczasem spotkanie nie było ciekawym widowiskiem i zakończyło się zasłużonym podziałem punktów po bezbramkowym remisie.
Na wiosnę dla obu drużyn to był drugi mecz po tragedii smoleńskiej. Kilka dni wcześniej GKS szczęśliwie zremisował w Ostrowcu, Dolcan natomiast otrzymał tęgie baty u siebie z Podbeskidziem. W ogóle do tego momentu Dolcan na wiosnę spisywał się tragicznie przegrywając wszystko za wyjątkiem remisowego meczu z KSZO u siebie. Do Ząbek GKS jechał więc po zwycięstwo. Niestety m.in. słabsza dyspozycja Jacka Gorczycy zaważyła na porażce – nasz golkiper puścił gola z 40 metrów, a także po niezbyt groźnym strzale wypluł piłkę przed siebie, a do siatki dobił ją rywal, a wypada dodać, że trzy dni wcześniej w Ostrowcu popularny Gołot rozegrał fenomenalne zawody, ratując naszemu zespołowi punkt. W drugiej połowie przy golu nie miał już szans. Dadacz, Kabala, Zapaśnik – te nic nie mówiące szerszemu gronu nazwiska strzelały nam gole. W międzyczasie kuriozalny gol samobójczy Roberta Stawickiego i główka Łukasza Wijasa doprowadzały do kontaktu z rywalem, ale mecz zakończył się wynikiem 3:2 dla gospodarzy.
Na inaugurację poprzedniego sezonu wszyscy oczekiwaliśmy wygranej, po zmianie władz, sztabu szkoleniowego i po niezłych grach sparingowych. I po zapowiedziach walki o ekstraklasę. Do Katowic przyjechał średniak, idealny do „ogolenia”. Niestety już w 8. minucie przegrywaliśmy 0:1 (gol Grzegorza Piesia). Na domiar złego jeszcze w pierwszej połowie został podyktowany rzut karny dla Dolcanu, ale Piotr Kosiorowski strzelił nad poprzeczką. W drugiej połowie z jedenastki trafił Krzysztof Kaliciak, ale to było za mało, by osiągnąć komplet punktów. Inauguracja zakończyła się więc klapą. Szkoda tylko, że – jak się okazało na koniec rundy – zremisowaliśmy u siebie z najsłabszym zespołem z całej stawki, który na wyjazdach ugrał zaledwie trzy remisy i strzelił… jedną bramkę.
W rewanżu na stadionie w Ząbkach było już lepiej. GieKSa przystępowała do rundy wiosennej po udanej końcówce jesieni i trzech zwycięstwach. Serię tę nasz zespół podtrzymał dzięki bramce Bartłomieja Chwalibogowskiego, a trenerem rywali był Robert Moskal. Wojciech Stawowy z nerwów omal nie dostał zawału, mając pretensje do sędziego o pozwalanie na ostrą grę gospodarzom.
W końcu na jesieni tego sezonu obie drużyny spotkały się w szóstej kolejce. Dolcan zaczął rozgrywki dobrze, mając po pięciu kolejkach na koncie po dwa zwycięstwa i remisy oraz porażkę. GieKSa natomiast przegrała tylko raz i na Mazowsze jechała jako niepokonana od czterech kolejek. Problem w tym, że nie zaznała również smaku zwycięstwa oraz odpadła z Pucharu Polski. W Katowicach było więc już czuć zniecierpliwienie. Po nudnym jak flaki z olejem meczu padł w Ząbkach bezbramkowy remis. W końcówce spotkania za drugą żółtą kartkę boisko musiał opuścić Tomasz Hołota, który akurat w najbliższym spotkaniu z Dolcanem nie zagra ze względu na… żółte kartki.
W siedmiu dotychczasowych meczach GKS z Dolcanem wygrał i zremisował po trzy razy i raz przegrał (bramki: 8-4). Widać więc, że nie jest to bardzo niewdzięczny rywal, choć trzeba przyznać, że zremisowane i przegrany mecz najczęściej wiązał się z zawodem katowickich kibiców. Przy Bukowej GieKSa wygrała raz i dwukrotnie zremisowała (bramki: 4-1).
Hokej
Kompromitacja w Tychach
W 20. kolejce THL nasza drużyna wyruszyła do Tychów żeby zmierzyć się z miejscowym GKS-em.
Pierwszą tercję rozpoczęliśmy od szarpanej gry w tercji neutralnej. Dopiero w 4. minucie strzał na bramkę Fucika zdołał oddać Wronka, ale jego uderzenie nie sprawiło problemów bramkarzowi gospodarzy. W 7. minucie miejscowi wyszli na prowadzenie. W drugiej połowie pierwszej odsłony nasza drużyna stanęła przed szansą wyrównania wyniku za sprawą liczebnej przewagi. Pomimo oddania kilku groźnych strzałów, to żaden z naszych zawodników nie zdołał pokonać Fucika. W 19. minucie fantastyczną interwencją popisał się Eliasson ratując nas przed utratą drugiej bramki. Chwilę przed syreną kończącą pierwszą tercję Eliasson ponownie zachował czujność i pewnie obronił kolejne strzały gospodarzy.
Drugą tercję rozpoczęliśmy od zdecydowanego ataku na bramkę Fucika, blisko zdobycia bramki był Wronka i Varttinen. W 24. minucie gospodarze zdobyli drugą bramkę, wykorzystując liczebną przewagę. Kilkanaście sekund później gospodarze ponownie podwyższyli. W 25. minucie nastąpiła zmiana bramkarza w naszej drużynie. W 28. minucie czwartą bramkę dla drużyny gospodarzy zdobył Drabik, wykorzystując bierną postawę naszych obrońców. W 33. minucie w sytuacji sam na sam z Fucikiem znalazł się Dupuy, ale jego strzał był za lekki, by pokonać bramkarza gospodarzy. Na sam koniec drugiej odsłony gospodarze po raz piąty wbili krążek do naszej bramki.
Trzecią odsłonę rozpoczęliśmy od kilku strzałów na bramkę Fucika. Jednak to gospodarze ponownie znaleźli drogę do naszej bramki, zdobywając szóstą bramkę w tym meczu. Minutę później po raz siódmy do bramki trafił Viinikainen. Na sam koniec meczu bramkę honorową dla naszej drużyny zdobył Jonasz Hofman.
GKS Tychy – GKS Katowice 7:1 (1:0, 4:0, 2:1)
1:0 Filip Komorski (Valtteri Kakkonen, Rafał Drabik) 06:16
2:0 Alan Łyszczarczyk (Rasmus Hejlanko, Valtteri Kakkonen) 23:23, 5/4
3:0 Mark Viitianen (Dominik Paś) 24:18
4:0 Rafał Drabik (Szymon Kucharski, Mateusz Bryk) 27:48
5:0 Mateusz Gościński (Hannu Kuru, Olli Kaskinen) 38:56
6:0 Hannu Kuru (Juuso Walli, Bartłomiej Pociecha) 45:23
7:0 Olli-Petteri Viinikainen (Alan Łyszczarczyk, Rasmus Hejlanko) 47:54
7:1 Jonasz Hofman
GKS Tychy: Fucik, Lewartowski – Viinikainen, Bryk, Łyszczarczyk, Komorski, Knuutinen – Kaskinen, Kakkonen, Jeziorski, Kuru, Heljanko- Walli, Pociecha, Karkkanen, Paś, Viitanen – Bizacki, Ubowski, Drabik, Kucharski, Gościński.
GKS Katowice: Eliasson, Kieler – Maciaś, Hoffman, Wronka, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Verveda, Anderson, Monto, Dupuy – Runesson, Lundegard, Michalski, McNulty, Hofman Jo. – Chodor, Dawid, Hofman Ja.
Galeria Piłka nożna
Kurczaki odleciały z trzema punktami
Piłka nożna kobiet
1/8 finału dla Katowic
Trójkolorowe w chłodną i ponurą sobotę wygrały, po równie ponurym meczu, z Rekordem Bielsko-Biała 2:0 i awansowały do 1/8 Pucharu Polski.
Przed spotkaniem Karolina Koch odebrała pamiątkowe zdjęcie z rąk prezesa Sławomira Witka za pokonanie bariery 100 występów w roli trenerki naszej drużyny. Gratulujemy i jeszcze raz dziękujemy za wszystkie dotychczasowe sukcesy! Warto także wspomnieć, że kilka dni przed spotkaniem, swój kontrakt o trzy lata przedłużyła Nicola Brzęczek.
W 2. minucie Marcjanna Zawadzka musiała uznać wyższość Roksany Gulec, która wymanewrowała ją w pole i oddała strzał w kierunku dalszego słupka. Oliwia Macała niewiele mogłaby w tej sytuacji zrobić, gdyby po rykoszecie futbolówka nie zmieniła swojej trajektorii na górną część poprzeczki. Po trzecim rzucie rożnym dopiero udało się oddać rekordzistkom strzał, natomiast Agnieszka Glinka była bardzo daleka od trafienia choćby w okolice bramki. W 7. minucie niemal wyczyn Lukasa Klemenza z meczu z Piastem powtórzyła Patrycja Kozarzewska, na szczęście nie udało jej się aż tak dokładnie przymierzyć w kierunku swojej bramki. Pierwszą klarowną akcję dla GieKSy wykreowała Jagoda Cyraniak dalekim podaniem do Julii Włodarczyk, skrzydłowa po wymagającym sprincie zgrała do otoczonej przez rywalki Aleksandry Nieciąg i skończyło się na wymuszonej stracie. Kolejne minuty upłynęły obu drużynom w środku pola, mnóstwo było przepychanek i przerw w grze. W 26. minucie groźny strzał z pierwszej piłki oddała Patrycja Kozarzewska, a poprzedzone to było tradycyjnym pokazem zdolności dryblerskich Klaudii Maciążki na prawej flance i kąśliwą centrą Katarzyny Nowak. Kolejny kwadrans czekaliśmy na ciekawszą akcję, skonstruowaną bardzo nietypowo: Patricia Hmirova z poziomu murawy walczyła o piłkę, ostatecznie zagrywając ją na lewe skrzydło. Finalnie na prawej flance strzał oddała Dżesika Jaszek, choć znacząco przesadziła z siłą tego uderzenia. W 43. minucie doskonałe podanie Jagody Cyraniak za linię obrony zmarnowała Klaudia Maciążka złym przyjęciem, choć nie była to też łatwa piłka. Na zakończenie połowy obrończyni jeszcze sama spróbowała szczęścia z dystansu, jednak tego szczęścia jej nieco zabrakło.
Z przytupem drugą część gry rozpoczęła Julia Włodarczyk, jej centra była o milimetry od dotarcia do dobrze ustawionej Aleksandry Nieciąg. W 52. minucie wynik starcia otworzyła Nicola Brzęczek po dośrodkowaniu Klaudii Maciążki. Dobrą pracę na obrończyniach wykonała Dżesika Jaszek, a wcześniej na obieg z Maciążką zagrała Patricia Hmirova. Kilka centymetrów od podwyższenia wyniku był duet wpisany już do protokołu meczowego, choć tym razem w odwróconych rolach: Włodarczyk wypuściła skrzydłem Brzęczek, ta zgrała na środek do Maciążki i piłka zatrzymała się na linii bramkowej po rykoszecie. Bliźniaczą akcję w 58. minucie, z pominięciem zgrania do środka, finalizowała sama Nicola Brzeczek, jednak zbyt długim prowadzeniem zmusiła się do sytuacyjnego i bardzo nieudanego strzału. W 63. minucie Dżesika Jaszek z Maciążką doskonale zagrały na jeden kontakt, ostatecznie jednak znów defensywa Rekordzistek zdołała zablokować zarówno dośrodkowanie Nieciąg, jak i strzał Włodarczyk. W 68. minucie doskonałe sytuacje miały Nicola Brzęczek oraz Aleksandra Nieciąg, jednak miały sporo pecha przy swoich próbach i nadal utrzymywał się wynik 1:0. W 74. minucie Klaudia Maciążka zeszła do środka boiska i choć jej podanie zostało zablokowane, to Dżesika Jaszek zdołała odzyskać posiadanie już w polu karnym i precyzyjnym strzałem przy słupku podwyższyła na 2:0. Wahadłowa powinna mieć na swoim koncie także asystę już chwilę później, jednak w zupełnie niezrozumiały sposób podała za plecy wszystkich swoich koleżanek spod linii końcowej. W 83. minucie jej podanie zakończyło się podobnym skutkiem, choć tym razem Hmirova zdołała zebrać wybitą piłkę i oddać strzał pełen fantazji. Dwie minuty później kolejną bramkę powinna mieć na swoim koncie Brzęczek, aż sama złapała się za głowę. Santa Vuskane udanie zastosowała skok pressingowy i wycofała do Włodarczyk, która przytomnie odnalazła wybiegającą w korytarz napastniczkę, a ta przelobowała golkiperkę, nie trafiając jednocześnie w szerokość bramki. W doliczonym czasie gry skrzydłowa zrozumiała gest Vuskane i posłała mocną piłkę za linię obrony, jednak te zamiary odgadnęła także Kinga Ptaszek i zatrzymała futbolówkę tuż przed głową Łotyszki.
GieKSa wygrała 2:0 i awansowała do 1/8 Pucharu Polski.
GKS Katowice – Rekord Bielsko-Biała 2:0 (0:0)
Bramki: Brzęczek (52), Jaszek (75).
GKS Katowice: Macała – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Dżesika Jaszek, Kozarzewska (82. Kalaberova), Hmirova, Włodarczyk – Maciążka, Nieciąg (77. Vuskane), Brzęczek (90. Langosz).
Rekord Bielsko-Biała: Ptaszek – Glinka, Dereń, Jendrzejczyk (82. Krysman), Niesłańczyk, Zgoda (67. Dębińska), Sowa, Janku, Gulec (67. Sikora), Katarzyna Jaszek (73. Conceicao), Bednarek (67. Długokęcka).
Kartki: Kozarzewska, Włodarczyk – Sowa.




Najnowsze komentarze