Jak dotychczas GKS Katowice tylko raz spotkał się z Chrobrym w Głogowie. Było to w 2007 roku i spotkanie miało olbrzymi ciężar gatunkowy. Była to bowiem przedostatnia kolejka trzeciej ligi, a niestety kilka kolejek wcześniej bezpośredni awans na zaplecze ekstraklasy zapewnił sobie GKS Jastrzębie. My walczyliśmy o drugie miejsce z… Gawinem Królewska Wola.
Och to było tak wiele lat temu. Pamiętam jednak to spotkanie dość dobrze. Mecz był bez publiczności, a my byliśmy na stadionie sporo przed meczem. Nawet jedna osoba zdecydowała się… oddać krew w miejscowej szkole przy stadionie 😉 Sam stadion był kompletną ruiną z rozsypującymi się trybunami. Co ciekawe, mimo że mecz był bez publiczności kilku naszych kibiców było na sektorze gości, choć on był tak schowany, jakby w lasku (jakkolwiek by to dziwnie nie brzmiało).
Sam mecz porywający nie był, ale GKS odniósł bardzo ważne zwycięstwo 2:0 i to po dwóch golach z rzutów wolnych autorstwa Krzysztofa Markowskiego i Huberta Jaromina. Zaraz po meczu było wyczekiwanie na wynik z Jastrzębia, gdzie miejscowi mierzyli się z Gawinem. Do 86. minuty Gawin prowadził 1:0, co powodowałoby walkę do ostatniej kolejki o baraże, ale w końcówce jastrzębianie zdobyli dwa gole i stało się jasne, że w barażach zagra GieKSa, co spowodowało radość zawodników już przy ławce rezerwowych. Pamiętam Roberta Sierkę cieszącego się i mobilizującego kolegów słowami „Brawo, panowie, brawo, tak jest!”.
Po meczu przeprowadzałem wywiad z trenerem Chrobrego Zbigniewem Mandziejewiczem i zamiast się skupiać na rozmowie ciągle miałem wspomnienie z książki Wojciecha Kowalczyka o tym, jak ogolili śpiącemu Mandzi wąsy w czasach gry w Legii Warszawa.
GKS potem wygrał w ostatniej kolejce w meczu o nic z Lechią Zielona Góra i wyczekiwał losowania baraży. Ślepy los okazał się bardzo szczęśliwy dla katowiczan i do pierwszej ligi awansowaliśmy bez gry. Jesteśmy tam do dziś…
Najnowsze komentarze