Dołącz do nas

Hokej Klub Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka

Wielosekcyjny przegląd mediów: GieKSa skuteczniejsza w Tychach!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów z ostatniego tygodnia, które obejmują dotyczące sekcji piłki nożnej, siatkówki oraz hokeja GieKSy. Prezentujemy, naszym zdaniem, najciekawsze z nich.

Piłkarki rozegrały piątą kolejkę spotkań. Panie wygrały z drużyną AP Orlen Gdańsk 1:0 (1:0). W kolejnej rundzie spotkań drużyna zmierzy się z KKP Bydgoszcz (na wyjeździe) 25 września o godzinie 12:00 . Piłkarze GieKSy zmierzyli się na Bukowej z GKS-em Tychy. Drużyny podzieliły się punktami 1:1 (1:1). Prasówkę po tym meczu przeczytacie TUTAJ.

Przygotowująca się do startu sezonu drużyna siatkarzy rozegrała dwa sparingi. W obu wygrał nasz zespół, w pierwszym 3:2 z BBTS-em Bielsko-Biała, w drugim z Cuprum Lubin 2:1. W czwartek zespół rozegra ostatnie spotkanie sparingowe, przed startem PlusLigi z Cerrad Enea Czarni Radom.

Po meczach w Hokejowej Lidze Mistrzów, drużyna hokeistów bardzo udanie rozpoczęła rozgrywki Polskiej Hokej Ligi, w której wygrała trzy pierwsze spotkania z JKH GKS-em Jastrzębie 2:1, GKS-em Tychy 1:0 oraz Comarch Cracovię 3:1. W tym tygodniu drużyna rozegra kolejne dwa spotkania wyjazdowe z KH Energą Toruń (w piątek) oraz z Ciarko STS-em Sanok (w niedzielę).

 

PIŁKA NOŻNA

kobiecyfutbol.pl – Jeden gol wystarczył. GKS Katowice z ważnymi punktami

Na Bukowej w Katowicach mają w tym sezonie sporo radości. GKS Katowice po dzisiejszej wygranej z AP Orlen Gdańsk 1-0 utrzymuje się tuż za SMS-em Łódź w ligowej tabeli.

Mecz zaczął się z wysokiego “C” dla gospodyń. Już w 5. minucie lewą stroną pomknęła Patrycja Kozarzewska, oddała piłkę w okolicę osiemnastego metra. Tam idealnie nabiegała Anna Konkol, która potężnym strzałem umieściła piłkę pod poprzeczką interweniującej Emilii Krajewskiej.

Kibicom zgromadzonym na obiekcie w Katowicach mecz mógł się podobać. GieKSa dużo atakowała, ale niewiele z tego wynikało. Orlen Gdańsk w pierwszej części spotkania był raczej tłem dla gospodyń.

W drugiej połowie ciężko było na Bukowej szukać wrażeń. Podopieczne Karoliny Koch atakowały raz po raz, ale niewiele z tego wynikało. W 60. minucie Patrycja Kozarzewska mogła podwyższyć wynik spotkania, ale po jej strzale piłka uderzyła tylko w boczną siatkę.

Kibice mogą mieć mieszane uczucia. Z jednej strony ważne trzy punkty, z drugiej… spora szansa na więcej bramek, które były marnowane dość często.

 

dziennikzachodni.pl – Prezydent Katowic popiera działania GKS i żąda potępienia przez kibiców burd na meczu z Widzewem

Miejska plotka mówi, że podczas jednej z konferencji prasowych w Urzędzie Miasta Katowice doszło do gorącej dyskusji między prezydentem Marcinem Krupą, a kibicem GKS Katowice. Sprawdziliśmy ile w niej jest prawdy.

Czy podczas konferencji prasowej dotyczącej katowickiej komunikacji doszło do spięcia między prezydentem Marcinem Krupą, a kibicem GKS Katowice, który pojawił się na tym spotkaniu? Przedmiotem dyskusji miała być niechęć do zorganizowania trójstronnego spotkania z udziałem władz miasta, przedstawicieli klubu oraz Stowarzyszenia Kibiców GKS Katowice.

– Dementujemy pogłoski: do takiego zdarzenia nie doszło. Podczas przypadkowego spotkania w Strefie Kultury jeden z przedstawicieli stowarzyszenia kibiców rozmawiał z prezydentem, ale wszystko odbyło się z zachowaniem norm – poinformowała Ewa Lipka, zastępca naczelnika wydziału komunikacji społecznej.

Nie oznacza to jednak, że żądania kibiców dotyczące podjęcia negocjacji związanych z bojkotem domowych meczów GKS-u przez fanów z Bukowej zostaną spełnione.

– Prezydent podtrzymał wcześniejsze stanowisko, że oczekujemy jednoznacznego potępienia ze strony Stowarzyszenia agresywnych, niezgodnych z prawem postaw kibiców w trakcie meczu GKS Katowice – Widzew Łódź – podkreśliła Ewa Lipka.

Bojkot meczów rozgrywanych przez GKS w Katowicach trwa od lipca. Po zadymie podczas wspomnianego spotkania z Widzewem klub przygotował projekt porozumienia dotyczący odpowiedzialności prawnej i finansowej Stowarzyszenia Kibiców za ewentualne kolejne przypadki łamania prawa, a także wglądu w przygotowywane na mecze oprawy. SK odrzuciło te żądania, odmówiło także potępienia „widzewskich” wydarzeń. W odpowiedzi władze GKS podjęły kolejne działania, m.in. sklep kibiców stracił prawo do sprzedawania biletów. Konflikt dotyczył także innych kwestii – kibice krytykowali likwidację przez klub akcji „Zagraj na Bukowej” czy politykę promocyjną wokół występów GieKSY i zdobycia mistrzostwa Polski przez zespół hokeistów, klub odpowiadał sukcesami sportowymi wszystkich sekcji.

Miasto zdecydowanie stanęło po stronie prezesa Marka Szczerbowskiego i udzieliło mu poparcia. SK sprawia wrażenie zaskoczonego takim obrotem sprawy i podkreśla chęć uczestniczenia w trójstronnych rozmowach. Wygląda jednak na to, że dopóki nie zostaną zaakceptowane warunki określone przez GKS do takiego spotkania nie dojdzie.

 

sportdziennik.com – Brak patentu na sąsiada

W siódmym kolejnym meczu GKS Katowice nie był w stanie pokonać swojego imiennika z Tychów.

Mniej niż 700 osób oglądało ze stadionu derby między dwoma górniczymi klubami. Przykry był to widok, który sprawiał, że w chłodny i deszczowy wieczór w Katowicach można było poczuć nieuchronnie zbliżającą się jesień.

Jak wiadomo, najbardziej zaangażowani kibice GieKSy bojkotują mecze swojej drużyny z racji konfliktu między nimi a prezesem. Z kolei tyscy fani jeszcze do października nie będą meldować się w sektorach gości z racji zakazu wyjazdowego. To pokłosie burd, do których doszło w kwietniu na stadionie Widzewa. Warto też dodać, że na tyskiej ławce zabrakło w sobotę trenera Dominika Nowaka, który na bieżąco łączył się ze sztabem poprzez telefon i pokrzykiwał z… trybun stadionu. To efekt czterech żółtych kartek, które zobaczył w tym sezonie szkoleniowiec, a które poskutkowały jego zawieszeniem.

Samo spotkanie miało różne fazy, choć raczej latami wspominać nikt go nie będzie. Zaczęło się co prawda intensywnie, bo nie minął kwadrans, a obie drużyny miały już po golu. Wynik otwarł najlepszy strzelec GKS-u Tychy Mateusz Czyżycki, zamykając akcję po dograniu Petra Buchty. Fatalnie zachował się przy tej okazji kapitan GieKSy Arkadiusz Jędrych, który w niezrozumiały sposób przepuścił futbolówkę, umożliwiając rywalowi wpakowanie jej z bliska do siatki. Sytuacja miała miejsce w 6 minucie i… był to jedyny celny strzał gości przy Bukowej. Katowickiej bramki strzegł w tym spotkaniu wyjątkowo młodzieżowiec Patryk Szczuka, dla którego był to ligowy debiut w zespole trenera Rafała Góraka. Wcześniej zagrał tylko w meczu Pucharu Polski z rezerwami Pogoni Szczecin. 20-latek nie miał jednak w sobotę okazji do popełnienia błędu.

W 13 minucie gola wyrównującego strzelił Adrian Błąd, którego głowę „obsłużył” dogrywający precyzyjnie Marcin Urynowicz. Lider GieKSy po przerwie miał także kolejne sytuacje na trafienie, ale nie potrafił ich wykorzystać. Zresztą o ile przed przerwą nieco lepiej spisywali się tyszanie, którzy rządzili w środku pola głównie za sprawą aktywnego Antonio Domingueza, o tyle w drugiej połowie niepodzielnie już o tempie spotkania decydowała GieKSa.

Ogólnie jednak nie można było mówić o ogromie sytuacji. Katowiczanie tylko czterokrotnie byli w stanie trafić w światło bramki Konrada Jałochy, za co w największej mierze odpowiadał właśnie Błąd. Sytuacje te pojawiły się głównie na początku drugiej części gry, bo choć katowiczanie przeważali, brakowało im kropki nad „i”. Taki wynik oznacza, że GieKSa w ostatnich 7 spotkaniach ani razu nie pokonała sąsiada z południa. Cztery mecze zakończyły się remisami (z czego trzy ostatnie), a trzykrotnie lepsi byli tyszanie.

 

SIATKÓWKA

siatka.org – Tie-break w Katowicach dla gospodarzy

W ramach pierwszego sparingu rozgrywanego przed sezonem 2022/2023 w hali OS Szopienice GKS Katowice podejmował BBTS Bielsko-Biała, z którym już mierzył się w ramach Góral Cup Beskidy. W kadrze zespołu trenera Grzegorza Słabego zabrakło z powodu urazu Tomasa Rousseaux, ponadto na ból barku narzekał Piotr Hain. O wyniku tego pojedynku decydował tie-break, w nim lepsi okazali się gospodarze.

W pierwszym secie po okresie równej gry pierwsze wyraźniejsze prowadzenie wypracowali goście, między innymi dzięki serwisom Jake’a Hanes’a v(10:7) po serii udanych kontr po obronie, natomiast katowiczanom na drodze do odrobienia strat stały problemy w przyjęciu. Sytuacja zaczęła się zmieniać na naszą korzyść po akcjach Jarosza i Szymańskiego (14:16), jednak gracze BBTS utrzymali dystans punktowy po skutecznych bloku na lewym skrzydle. Wejście Damiana Domagały w pole zagrywki sprawiło, że był remis po 21. W najważniejszej części seta GKS zachował chłodne głowy i wykorzystał wszystkie mniejsze i większe potknięcia rywali, wygrywając do 22.

Tak udany start napędził GieKSę, która zaczęła kolejną partię od prowadzenia 4:1 i skutecznego finalizowana akcji po własnym przyjęciu. Bielszczanie odpowiedzieli zdecydowaniem i siłą Jake’a Hanesa i zmniejszyli straty do dwóch oczek, ale GKS wciąż prowadził i mógł liczyć na swoich liderów w ofensywie. Jednak po autowym ataku Kani BBTS wygrał trzecią akcję z rzędu i remisował 14:14, co zmusiło katowiczan do zwiększonej koncentracji. Po bloku na Quirodze BBTS prowadził 19:17, co skłoniło trenera Grzegorza Słabego do skorzystania z czasu. Przerwa pomogła, ponieważ po asie Jarosza znów katowicka ekipa była w grze. Sytuacja na parkiecie zmieniała się bardzo dynamicznie, ale po autowych zagraniach Szymańskiego i Kani na tablicy wyników pojawił się wynik 1:1 w setach.

Podrażniony GKS zaczął trzeciego seta od wyniku 4:2 i stabilniejszego przyjęcia zagrywki rywala, który jednak nie ustępował w rażeniu zagraniami zza 9. metra boiska. Wynik szybko się wyrównał, ale po dwóch punktowych zagrywkach Lewandowskiego gospodarze prowadzili 11:8. Swoje punkty dołożył też aktywny w całym meczu Jakub Szymański (15:13), odpowiadając tym samym na dynamiczne zagrania Gergyego i Hanesa po drugiej stronie siatki. Ofensywny napór GieKSy sprawił, że przełamała ona na dobre obronę rywala i w ten sposób spokojnie rozstrzygnęła seta na swoją korzyść. Do piłki setowej doprowadził efektownym asem Wiktor Mielczarek, a seta sfinalizował blok na Urbanowiczu (25:18).

Po zmianie stron w szóstce GieKSy w miejsce Jakuba Jarosza pojawił się Damian Domagała. Gracze z Bielska-Białej ruszyli do kontrnatarcia w czwartej partii (4:5), gdzie ich główną bronią było skuteczne prawe skrzydło. Szybko przypomniał o sobie Quirogia i na parkiecie trwało równie granie z beniaminkiem PlusLigi.  BBTS po dobrych próbach Daltona Sinouskiego wypracował remis 20:20, co zapowiadało emocje. Gracze GKS-u zdołali obronić dwie piłki setowe po widowiskowych obronach i doprowadzić do gry na przewagi, ale zakończył ją blok na Gonzalo Quirodze doprowadzający do tie-breaka.

Agresywne wejście bielszczan w ostatniego seta dało im prowadzenie 4:2, na które GKS reagował atakami Szymańskiego i Quirogi po bloku rywali. To pomogło gospodarzom odwrócić wynik, a po autowym ataku BBTS-u z prawej strony prowadzili już 10:7. Wydawało się, że przy tak rozpędzonej i pewnej siebie drużynie końcowe zwycięstwo było kwestią czasu, ale ekipa z Katowic nie była w stanie wykorzystać trzech z rzędu piłek meczowych i konieczna była interwencja przerwą na żądanie. Ostatecznie dzieła dopełnił Szymański (15:12).

GKS Katowice – BBTS Bielsko-Biała 3:2 (25:22, 23:25, 25:18, 26:28, 15:12)

 

Turniej w Katowicach: GKS lepszy od Cuprum Lubin, Jastrzębski Węgiel od beniaminka

W Katowicach zakończyły się kolejne sparingowe zmagania drużyn PlusLigi. W pierwszym meczu rozegrane zostały trzy sety, choć wynik nie był klasycznie siatkarski. GKS Katowice 2:1 pokonał Cuprum Lubin, a trenerzy postanowili zakończyć spotkanie przy takim wyniku. W drugim pojedynku wicemistrzowie Polski nie dali większych szans beniaminkowi z Bielska-Białej, triumfując pewnie 3:0.

Zespoły z Katowic i Lubina rozegrały trzysetowy sparing. Pierwsza partia padła łupem gospodarzy z Katowic, którzy w jej drugiej połowie wyszli na dwupunktowe prowadzenie i już go nie oddali do końca tej części meczu. Od początku drugiej odsłony dominowali goście z Lubina. Podopieczni Pawła Ruska szybko odskoczyli, a potem jedynie powiększali swoją zaliczkę i wygrali 25:15.

Trzeci set rozpoczął się po myśli ekipy Grzegorza Słabego, która dobrze radziła sobie w ofensywie. W końcówce GKS miał nawet sześć oczek przewagi (21:15), ale rywale zdołali zmniejszyć straty. Nie na tyle, aby dogonić katowiczan, ci ostatecznie triumfowali 25:22.

Na przestrzeni całego spotkania GKS lepiej radził sobie w ataku, choć miał mniej stabilne przyjęcie. Trener Słaby dał odpocząć kilku graczom, a z dobrej strony pokazał się Damian Domagała. Atakujący wywalczył 16 oczek, notując 58% skuteczności.

Po stronie Cuprum Lubin liderem był Adam Lorenc, który zapisał na swoim koncie 14 punktów i 63% udanych ataków.

GKS Katowice – Cuprum Lubin 2:1 (25:20, 15:25, 25:22)

 

HOKEJ

hokej.net – GieKSa z kompletem punktów. Trzecia porażka JKH!

W najciekawiej zapowiadającym się meczu 3. kolejki Polskiej Hokej Ligi JKH GKS Jastrzębie przegrał na własnym lodzie z GKS-em Katowice 1:2. Tym samym podopieczni Róberta Kalábera ponieśli już trzecią porażkę w tym sezonie.

Pierwsza tercja rozpoczęła się od ataków gości. Pierwszą szansę miał Bartosz Fraszko, ale Bence Bálizs bez problemu obronił jego strzał. Gospodarze wyszli na prowadzenie w trzeciej minucie. Po znakomitym podaniu Dominika Jaroszaw sytuacji sam na sam z Johnem Murrayem znalazł się Patryk Pelaczyk. Rosły napastnik nie kombinował i posłał gumę pod poprzeczkę.

Chwilę później powinno być już 2:0, ale Łukasz Nalewajka z bliskiej odległości trafił tylko w parkan „Jaśka Murarza”. Dobre okazje mieli też Maciej Urbanowicz i Mark Kaleinikovas, ale katowicki golkiper znów zaimponował refleksem.

Po zmianie stron lepiej radzili sobie goście, którzy szybko odpowiedzieli, wykorzystując okres gry w przewadze. Po kapitalnym dograniu Brandona Magee z ostrego kąta krążek w bramce JKH umieścił Bartosz Fraszko. Od tamtej pory katowiczanie praktycznie nie wychodzili z tercji JKH i co chwilę bombardowali bramkę brązowych medalistów poprzedniego sezonu.

Napór przyniósł efekt w 37. minucie. Gumę w tercji środkowej przejął Igor Smal, odegrał do Shigekiego Hitosato, a ten soczystym i, co najważniejsze, precyzyjnym uderzeniem pokonał Bence Bálizsa – Mistrzowie Polski po dwóch odsłonach prowadzili 2:1.

W ostatniej części gry jastrzębianie ruszyli do ataków, a goście skutecznie je odpierali. Na półtorej minuty przed końcem meczu trener Róbert Kaláber poprosił o czas, a następnie zdecydował się na manewr z wycofaniem bramkarza. Nie przyniósł on zamierzonego efektu i pełna pula pojechała do Katowic.

Ten mecz z perspektywy JKH GKS Jastrzębie wyglądał znacznie lepiej w porównaniu do poprzednich spotkań, jednak szwankowała skuteczność.

 

Jeden gol zdecydował. GieKSa skuteczniejsza w Tychach!

W 4. kolejce Polskiej Hokej Ligi hokeiści GKS Tychy przegrali na własnym lodowisku z GKS Katowice 0:1. Jedynego gola zdobył w przewadze Hampus Olsson. Świetne zawody rozegrał John Murray, który obronił wszystkie 34 strzały.

Derby Śląska zapowiadały się niezwykle emocjonująco. Na trybunach pojawiło się ponad 2 tysiące widzów, a całe spotkanie było twarde i momentami zapierające dech w piersiach. Pachniało fazą play-off, a sezon dopiero się rozpoczął!

Obie drużyny przystąpiły do tego spotkania agresywnie i z pełną parą . Każda z drużyn miała swoje szanse, ale ze swoich obowiązków znakomicie wywiązywali się obaj bramkarze: Tomáš Fučík i John Murray. Ich rywalizacja to osobny rozdział tego spotkania.

Po przerwie więcej szans wykreowali sobie tyszanie. W 22. minucie krążek w siatce umieścił Jean Dupuy, ale sędziowie nie zaliczyli tego trafienia. Powód? Rozjemcy uznali, że Radosław Galant przeszkadzał w interwencji “Jaśkowi Murarzowi”.

Czterdzieści minut gry nie przyniosło zmiany rezultatu i stało się jasne, że o wyniku przesądzi jeden błąd. W 45. minucie podwójną karę mniejszą otrzymał Bartosz Ciura, a katowiczanie stanęli przed świetną okazją.

Okres gry w przewadze na gola zamienił Hampus Olsson, który po zagraniu Grzegorza Pasiuta przeciągnął w bramce Tomáša Fučíka, a następnie pokonał go precyzyjnym uderzeniem z bekhendu.

Tyszanie ruszyli do odrabiania strat, ale John Murray pewnie strzegł swojego posterunku. Na niespełna minutę przed końcem regulaminowego czasu gry Andriej Sidorienko poprosił o czas, a chwilę później zdecydował się na manewr z wycofaniem bramkarza. Nie przyniósł on zamierzonego efektu, choć znakomite sytuacje mieli Radosław Galant i Roman Szturc. Pełna pula pojechała do Katowic.

 

Niewykorzystane przewagi się zemściły. GieKSa ograła Cracovię!

W ramach 5. kolejki rozgrywek Polskiej Hokej Ligi naprzeciwko siebie stanęły zespoły reprezentujące nas w Hokejowej Lidze Mistrzów. Ostatecznie to GKS Katowice pokonał Comarch Cracovię na ich terenie.

W starcie pomiędzy pucharowiczami zdecydowanie lepiej weszli zawodnicy Comarch Cracovii, którzy w początkowej fazie meczu dwukrotnie mieli okazję do gry w przewadze. Pierwsze osłabienie GKS-u Katowice zostało wykorzystane przez Patryka Wronkę, jednak sędziowie dopatrzyli się tam zagrania wysokim kijem i gol nie został uznany. Druga przewaga krakowian była już zdecydowanie gorsza i nie zagrozili oni bramce Johna Murraya. W 15. minucie swoją sposobność do rozgrywania przewagi liczebnej otrzymali mistrzowie Polski. Katowiczanie długo utrzymywali się przy krążku, aż ten dotarł do Pasiuta, który otworzył wynik spotkania. Ostatecznie to goście zjeżdżali na pierwszą przerwę prowadząc.

Druga tercja to zdecydowanie aktywniejsza gra mistrzów Polski, którzy próbowali podwyższyć prowadzenie, jednak w 28. minucie Comarch Cracovia zdołała wykorzystać grę w przewadze i za sprawą Erika Němca doprowadziła do wyrównania. Od 34. minuty zaczęło się piekło dla hokeistów GKS-u Katowice. Najpierw na ławce kar wylądował Matias Lehtonen chwilę później Teemu Pulkkinen i mistrzowie Polski musieli bronić się w podwójnym osłabieniu. Minutę później Jakub Wanacki przewinił i w boksie kar GieKSy znajdowało się już trzech graczy. „Pasy” nie zdołały wykorzystać żadnej przewagi, jednak przed końcem drugiej tercji na ławkę kar powędrowali jeszcze Maciej Kruczek i Grzegorz Pasiut i krakowianie w trzeciej części gry ponownie stanęli przed szansą na zdobycie gola przeciwko podwójnie osłabionej GieKSie.

Katowiczanie drugi raz w tym spotkaniu odparli ataki „Pasów”, którzy nie wykorzystali podwójnej przewagi. Wszystko zemściło się na nich w 50. minucie kiedy to katowiczanie, za sprawą Brandona Magee, po raz drugi wykorzystali grę w przewadze. Formalności trafieniem do pustej bramki dopełnił Bartosz Fraszko.



Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Losowanie PP: Koncert życzeń GieKSa.pl

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Już jutro o godzinie 12:00 w siedzibie TVP Sport odbędzie się losowanie 1/8 finału Pucharu Polski. W stawce pozostało już tylko 16 drużyn: 10 ekip z ekstraklasy, 4 drużyny z I ligi, 1 z II ligi oraz 2 z III ligi. Postanowiliśmy podzielić się z Wami naszymi typami i marzeniami dotyczącymi rywala w nadchodzącej rundzie. A co przyniesie los? Zobaczymy już we wtorkowe południe.

Fonfara
Ciekawym pojedynkiem bez wątpienia byłby mecz z Polonią Bytom i możliwość spotkania Jakuba Araka, który właśnie w naszym klubie się przecież odblokował. Najgorszymi opcjami wydają się być Raków Częstochowa i Piast Gliwice, bowiem rywale o takim podejściu do piłki nożnej dodatkowo zabierają kibicom chęć przychodzenia na mecze w środku tygodnia.

Kosa
Na pewno chciałbym uniknąć (dokładnie w takiej kolejności): Górnika, Jagiellonii, Rakowa i Lecha. Z pozostałymi ekstraklasowiczami możemy zagrać, choć oczywiście preferowałbym wtedy domowe spotkanie.

Natomiast z pewnych wyjazdów, czyli wylosowania drużyn z niższych lig, to ciekawie wyglądałaby Avia (niedaleko, niska liga) oraz Polonia Bytom (lokalnie, dawno nie graliśmy). Wyjazdowicze nie obraziliby się zapewne także na Śląsk we Wrocławiu.

Ciekawostką jest to, że jeśli wylosujemy na wyjeździe Raków, Widzew, Jagiellonię lub Lechię, to… w 2025 roku zagralibyśmy aż trzy wyjazdowe spotkania z tymi rywalami.

Flifen
Najśmieszniej byłoby zagrać przeciwko Wiśle Kraków lub Pogoni Szczecin. W przypadku wygrania z jakimikolwiek kontrowersjami, z którymkolwiek z tych klubów, content na Twitterze Alexa Haditaghiego bądź Jarka Królewskiego byłby nieziemski. Natomiast pod względem poziomu sportowego i kibicowskiego dobrym losowaniem byłaby Polonia Bytom, która powinna być na spokojnie do ogrania, a i frekwencja w takim meczu nie powinna zawieść.

Misiek
Najbardziej chciałbym zagrać z Avią Świdnik lub Zawiszą Bydgoszcz lub Polonią Bytom, ponieważ to są stadiony, na których jeszcze nie byłem. Najbardziej nie chciałbym zagrać z Rakowem Częstochowa, ponieważ znów byłyby dwa mecze koło siebie w pucharze i w lidze, oraz nie widzi mi się wyjazd do Chojnic w środku tygodnia z powodu mało atrakcyjnego rywala i odległości.

Kazik
Z osobistych pobudek to Śląsk Wrocław, w zeszłym sezonie nie było mi dane tam pojechać, a teraz może się uda. Nie wiem, gdzie Polonia Bytom będzie grała ewentualnie ten mecz, ale jechać tam na ten orlik ze sztuczną trawą i granulatem niespecjalnie mi się uśmiecha… jeszcze Jakub Arak coś strzeli, a lubię go i nie chcę tego zmieniać 🙂

Marek
Przez tyle lat czekaliśmy na Puchar Polski jak na okno do Ekstraklasy z nadzieją, aby uchyliło się chociaż odrobinę i pozwoliło oddychać tym samym powietrzem co krajowa elita… Dzisiaj tuzy Ekstraklasy otwierają listę drużyn, z którymi nie chcemy grać na tym etapie. To najlepszy dowód na to, jaki skok wykonaliśmy przez ostatnie dwa lata: nomen omen lata świetlne! Z uwagi na zależności rodzinne (kuzyni z Dolnego Śląska kibicujący Śląskowi) najbardziej chciałbym trafić Śląsk na wyjeździe. U siebie zdążyliśmy zagrać i razem z kuzynami oglądaliśmy to „widowisko” na starej Bukowej. We Wrocławiu z uwagi na Święta nie mieliśmy szans się spotkać. Poza tym z uwagi na cykl „Okiem rywala” łapię kontakt z przedstawicielami innych klubów – z jednymi gorszy, z drugimi lepszy i czasem wbijamy sobie różne szpilki 😉 Tym kluczem chciałbym trafić na Widzew (pozdrawiam Michał) lub Koronę (piona Michał i marxokow). Górnik za to dopiero w finale, najlepiej na Śląskim, bo 3 maja córka ma komunię, więc logistyka byłaby łatwiejsza 😂 Rywali z niższych lig trochę się boję, z uwagi na stan boiska w grudniowe popołudnie, ale bytomski orlik powinien być wtedy jak najbardziej zdatny do użytku 😜 Tak czy inaczej, sam fakt, że w listopadzie rozmawiamy jeszcze o GieKSie w Pucharze Polski jest dla mnie powodem do uśmiechu. Czas na kolejny krok w stronę Narodowego.

Błażej
Przede wszystkim dla mnie zawsze liczy się awans, a będzie łatwiej o kolejną rundę, grając z niżej notowanym rywalem. By nie jeździć daleko, życzyłbym sobie Avię Świdnik. Polonia Bytom niby fajny rywal, ale chyba tylko jeśli mielibyśmy grać na Śląskim. Granie na Orliku w grudniu z rywalem, który dobrze się prezentuje, może nie być takie proste. Jak mamy grać z kimś z Ekstraklasy to najlepiej u siebie z Piastem. Widać po wywiadach, że trenerowi Górakowi zależy mocno by w tym roku grać w PP na wiosnę, pewnie taki cel postawili sobie przed drużyną i chcą go skutecznie realizować. Fajnie byłoby to zrealizować, bo granie na wiosnę w PP byłoby małą nowością dla nas.

Jaśka
Ja napiszę króciutko: wszyscy byle nie Górnik, mamy ostatnio złe wspomnienia z nimi odnośnie pucharu Polski.

Shellu
Na pewno nie chciałbym trafić na Wisłę Kraków. Nie dość, że mecz na wyjeździe, to jeszcze z piekielnie mocnym i rozpędzonym rywalem. Spokojnie – zmierzymy się z nimi w ekstraklasie. Zdecydowanie chciałbym też uniknąć Korony czy Górnika. Jeśli chodzi o zespoły z ekstraklasy, to nie pogardziłbym Widzewem, nawet jeśli byłby na wyjeździe. Musimy tę ekipę w końcu przełamać. Polonia Bytom i Śląsk Wrocław nie byłyby złe. Nie pogardziłbym także powrotem do Chojnic, z uwagi na ładnie położony stadion i dobre wspomnienia. A najbardziej kuriozalnym losowaniem będzie Raków na wyjeździe i dwa mecze przy Limanowskiego w grudniowym mrozie – na tym najzimniejszym stadionie w Polsce 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Kurczaki odleciały z trzema punktami

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do drugiej fotorelacji z wczorajszego wieczoru. GieKSa przegrała z Piastem Gliwice 1:3.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Plagi gliwickie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

No i po raz kolejny potwierdziło się, jak dziwna bywa piłka. Przynajmniej jeśli przekładamy matematykę na boisko. I punkty oraz miejsca w tabeli. Matematycznie Piast nie miał prawa z nami wygrać, statystycznie niby też, choć patrząc na rachunek prawdopodobieństwa, kiedyś musieli to drugie zwycięstwo osiągnąć. Stało się i nikt w Katowicach nie jest z tego powodu zadowolony. Faktem jest, że Piast na to zwycięstwo zasłużył, choćby dlatego, że był bardziej zdeterminowany. Jednak czy był lepszy na tyle, aby dokonać takiej deklasacji?

Śmiem twierdzić, że jakby taki mecz powtórzyć, to wcale nie byłoby oczywiste, że goście znów by wygrali. Zwycięstwo odnieśli zasłużone, jednak splot różnego rodzaju okoliczności – tak nieszczęśliwych dla GKS, a fortunnych dla gliwiczan spowodował, że wykorzystując sposobność z zimną krwią, zainkasowali trzy punkty. Ale tę sposobność najpierw musieli mieć.

Zaczęło się od kontuzji Mateusza Kowalczyka. Zawodnik jeszcze próbował po obiciu okolic nerki pozostać na boisku, ale sam po chwili poprosił o zmianę. Kontuzja niepiłkarska, więc w tej chwili najważniejsze jest po prostu jego zdrowie i miejmy nadzieję, że ostatecznie nie będzie to nic poważnego. Potem w kilka minut katowiczanie stracili dwie bramki. Najpierw fatalnie zachowali się w obronie, bo Drapiński był kompletnie niepilnowany i wystarczyło mu tylko dołożyć stopę do piłki, aby pokonać Rafała Strączka. No a potem Lukas Klemenz też jakoś intuicyjnie chciał wybić piłkę, ale pokonał własnego bramkarza. Mieliśmy nadzieję na ten rzut karny, ale po analizie VAR sędzia Raczkowski podyktowaną jedenastkę anulował – słusznie, bo faulu nie było. I tak mieliśmy jeszcze szczęście, bo tych plag mogło być więcej – w początkowej fazie meczu na boisku opatrywany był Bartosz Nowak, interwencja medyczna była też przez chwilę potrzebna Wasylowi. Mimo wszystko za dużo tych nieszczęść, jak na jeden mecz.

Problem jest taki, że po pierwszej połowie, gdy GKS przegrywał 0:2 i nie miał nic do stracenia, myśleliśmy, że nasz zespół rzuci się na przeciwnika i wybije im z głowy myśl o punktach. Miało być tak, że goście będą żałowali, że te dwa gole strzelili. Nic takiego nie miało miejsca. Druga połowa była równie zła jak pierwsza albo nawet gorsza. GieKSa biła głową w mur, kompletnie nie potrafiąc zagrozić bramce Placha. Piast wyprowadzał kontry, z czego jedną wykorzystał i gliwicki Di Maria zamknął spotkanie. A mogło być jeszcze wyżej, bo nasz zespół tak się odkrył, że rekordowa porażka na Nowej Bukowej stawała się coraz bardziej realna. Bramka Lukasa Klemenza na koniec tylko dała drobną korektę na wyniku. Osobliwe jest to, że Lukas strzelił w tym meczu do właściwej i niewłaściwej siatki, jeszcze bardziej osobliwe, że powtórzył tego typu wyczyn Arkadiusza Jędrycha sprzed… dwóch meczów.

Trzeba przyznać, że Piast zagrał kapitalnie w defensywie. Zneutralizował nasz zespół kompletnie, dodatkowo nie bronił się jakoś bardzo głęboko, GKS skutecznie był wypychany, a wszelkie próby licznych prostopadłych podań ze strony piłkarzy Góraka kończyły się „sukcesem” Piasta. No i właśnie to mam na myśli, pisząc, że mecz mógł się potoczyć inaczej. Bo trzeba przyznać, że pomysł na mecz z podaniami za plecy – czy to długimi w powietrzu, czy bardziej po ziemi, wyglądał na całkiem niezły i nawet próby nie były najgorsze. Czujność obrońców Piasta była jednak na wysokim poziomie. Gdy już taka piłka przeszła, to albo Adam Zrelak został wzięty w kleszcze (sytuacja z odwołanym karnym), albo Ilja Szkurin był na spalonym po podaniu Wędrychowskiego (ale i tak Białorusin trafił w Placha).

Problem widzę inny. GieKSa chyba za bardzo postawił na tę kwestię czysto piłkarską. Chcieliśmy ten mecz wygrać umiejętnościami i kunsztem, a zabrakło walki wręcz. Piast tę „grę w piłkę” od początku meczu próbował nam wybić z głowy i zrobił to skutecznie. Nie mieliśmy więc – tak jak na wiosnę – łupanki, którą trudno było nazwać meczem piłkarskim. Mieliśmy GieKSę, która w piłkę chciała grać i Piasta, który był jednak dużo bardziej zdeterminowany do walki. Nie odbieram oczywiście Piastowi tego, że w kluczowych momentach też pokazał umiejętności, bo to jest oczywiste. Poziom agresji jednak zdecydowanie był po stronie zawodników Myśliwca i teraz to oni okazali się „zakapiorami”. Trochę to wyglądało tak, jak na szkolnym korytarzu, kiedy z klasowym łobuzem kujon chce rozmawiać na argumenty. I ma je sensowne, logiczne, tylko co z tego, skoro łobuz wyprowadził szybki cios i kujonowi tylko spadły okulary z nosa…

Ogólnie nie chcę jakoś specjalnie krytykować tego sposobu naszej gry, natomiast wygląda na to, że sztab trenerski się przeliczył, a przez to, że do przerwy było już 0:2, trudno było to skorygować. Osobiście chciałbym, żeby GKS dążył do gry w piłkę i generalnie nie będę o to miał pretensji. Czasem jednak być może trzeba postawić na proste i bardziej… prymitywne środki. To tak jak z tym rozgrywaniem od tyłu, kiedy różne drużyny nieraz tak bardzo chcą ten schemat utrzymywać, że czasem, zamiast po prostu wywalić piłkę w oczywistej sytuacji, klepią ją sobie trzy metry od bramki i za chwilę dostają gonga.

A już nie bawiąc się w porównania, metafory i piękne słowa. Piast po prostu od początku meczu zaczął dosłownie spuszczać wpierdol naszym piłkarzom, a ci nie potrafili odpowiedzieć tym samym. I też dlatego przegraliśmy. Z Koroną GieKSa potrafiła pójść na noże. W meczu derbowym – zupełnie nie.

Wracając do tematu bramek samobójczych – to niesłychane, że GKS ma ich w tym sezonie już pięć. I solidarni są ze sobą środkowi obrońcy, bo już każdy z nich ma po jednym takim trafieniu. Piątego samobója zaliczył Kowal w Łodzi. Wiadomo, że jest to często pech, ale skoro sytuacja się powtarza – to jest jakiś defekt, nad którym pewnie trzeba popracować. Jest to jakaś niefrasobliwość naszych zawodników, może czasami wręcz lekka niechlujność.

Nie ma co płakać. Już nie będę się rozpisywał na temat opinii niektórych kibiców, bo poświęciłem na to poprzednie felietony i… straciłem sporo nerwów. Teraz nawet nie czytałem (jeszcze) wielu komentarzy, ale jeśli natknąłem się po tej porażce znów na zdanie jednego ancymona, że mamy fatalnego trenera, fatalnych piłkarzy i zespół na co najwyżej pierwszą ligę, to wiem po prostu, że mam do czynienia z osobą niezbyt lotną. Tyle.

Sam nie wierzyłem, że możemy ten mecz przegrać. Nie sądziłem natomiast, że zwycięstwo będzie formalnością. A już na pewno nie spodziewałem się, że Piast nas tak rozjedzie. Ten mecz ostatecznie był fatalny. Nie wychodziło nam nic. Piastowi wyszło wszystko. Powtórzę – wykorzystali wszystkie swoje sposobności otwierające im drogę do zwycięstwa. To oni byli wyrachowani. Ale matrycą była agresja.

Październikowo-listopadowy piękny sen z serią czterech zwycięstw się skończył, przyszła szara jesienna rzeczywistość. Jednak dziś jest kolejny dzień, a wkrótce następne. GieKSa to nie jest drużyna perfekcyjna i jeszcze nie jest na tyle dobra, żeby takie mecze jak z Piastem zdecydowanie wygrywać. Absolutnie jednak nie jesteśmy tak słabi, żeby znów mówić, że zlecimy z hukiem z ekstraklasy. Mogliśmy stworzyć sobie ultra-komfortową sytuację przed końcem rundy jesiennej. Nie udało się. Nadal musimy punktować, żeby zadomowić się mocniej w środku tabeli.

Przed nami przerwa reprezentacyjna, a po niej piekielnie ciężkie spotkania. Tak jak pisałem, o punkty będzie niebywale trudno, ale musimy grać swoje. Może z większą różnorodnością środków, w zależności od rywala. Skoro jednak Piast wygrał z GKS, to dlaczego GieKSa ma nie móc wygrać z Jagiellonią? W tej lidze wszystko jest możliwe. I katowiczan stać na punktowanie nawet z Jagą, Pogonią i Rakowem.

Także GieKSiarze nie ma co się załamywać i wchodzić w jakieś smuty. Zostawmy to ludziom, dla których frustracja jest życiowym paliwem. Niech dla nas paliwem będzie nieustający optymizm – oparty na faktach i doświadczeniu. Doświadczeniu takim, że GieKSa jeszcze dopiero co potrafiła bardzo dobrze grać w piłkę, być lepsza od przeciwników i wygrywać mecz za meczem.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga