Hokej Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka
Wielosekcyjny przegląd doniesień mediów: GKS świętuje urodziny na boisku i poza nim
Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów, które obejmują informacje z ubiegłego tygodnia dotyczące sekcji piłki nożnej, siatkówki i hokeja na lodzie GieKSy.
Piłkarki kończą przygotowania się do startu Ekstraklasy w rundzie wiosennej sezonu 2020/21. Panie rozpoczną piłkarską wiosnę od rozegrania zaległego meczu z 12 kolejki. Przeciwnikiem będzie trzecia drużyna w tabeli: Medyk Konin. Spotkanie zostanie rozegrane 6 marca o 13:15, transmisję przeprowadzili kanał TVP Sport. Piłkarze rozegrali pierwsze ligowe spotkanie, po przerwie zimowej, pokonując Sokoła Ostróda 2:1, Prasówkę po tym meczu znajdziecie TUTAJ.
Siatkarze rozegrali przedostatnie spotkanie sezonu zasadniczego w którym pokonali 3:1 AZS Olsztyn. Ostatni mecz rundy zasadniczej siatkarze rozegrają 03 marca z Czarnymi Radom. Wygrana w ostatnim meczu być może pozwoli na grę w play-offach Plusligi. W ćwierćfinale rozgrywek PHL nasza drużyna walczy o awans do półfinałów z RE-Plast Unią Oświęcim. Po czterech meczach stan rywalizacji jest remisowy 2:2. Poszczególne mecze zakończyły się wynikami: 0:8, 5:0, 2:4, 2:0.
PIŁKA NOŻNA
dziennikzachodni.pl – Pijany piłkarz GKS Katowice niszczył samochody. Co na to klub?
Patryk G., 20-letni obrońca GKS-u Katowice, został zatrzymany przez policję po tym, jak pijany niszczył samochody w centrum miasta. Grozi mu 5 lat więzienia.
Patryk G., piłkarz GKS Katowice, został w niedzielę zatrzymany pod zarzutem niszczenia mienia. 20-letni obrońca trafił w niedzielę do aresztu, a jeden z jego kolegów posiadał przy sobie narkotyki.
sportdziennik.com – Wychowanek ocalony
Patryk G. będzie nadal występował w GKS-ie Katowice.
[…] G. nie zostanie wyrzucony z klubu, trenuje z zespołem, przygotowując się do sobotniej inauguracji II-ligowej wiosny (GieKSa podejmie Sokół Ostróda). Nie dziwią jednak opinie, że klub wykazał się brakiem konsekwencji. Gdy latem 2019 roku czterech zawodników – Adrian Frańczak, Mateusz Kamiński, Mateusz Mączyński i Bartłomiej Poczobut – zabalowało na zakończenie zgrupowania w Rybniku-Kamieniu, skończyło się natychmiastowym rozwiązaniem kontraktów. Tym razem przy Bukowej zarządzono znacznie łagodniejszą karę, choć to przecież Patrykowi G. grozi wyrok, a kwartet „banitów z Kamienia” po prostu za ostro się zabawił.
G. to jeden z niewielu wychowanków w kadrze GKS-u. Trener Rafał Górak wierzył w niego na tyle, że uczynił go jednym z członków rady drużyny – obok Adriana Błąda czy Arkadiusza Jędrycha – zdarzało mu się nawet zakładać kapitańską opaskę. Gdy 20-latek przegrał rywalizację o miejsce w środku pola, przekwalifikowano go na prawą obronę. Jesienią nie zaliczył jednak w II lidze ani jednego występu, bo pewne miejsce w tym sektorze boiska miał Zbigniew Wojciechowski.
Teraz G. dostaje od swojego macierzystego klubu drugie życie. Pewnie łatki, jaką sam sobie przyszył w miniony weekend, nie odklei nawet w razie walnego przyczynienia się do awansu GieKSy do ekstraklasy, ale dobrą grą może spróbować odkupić swe winy. O tym, że nie zawsze rozwiązanie kontraktu musi być jedynym słusznym posunięciem, przekonała Odra Opole. Miłosz Trojak mógł wylecieć z I-ligowca za napaść na taksówkarza, uszkodzenie jego mienia oraz zniszczenie miejskiej dekoracji świątecznej, ale klub podał mu rękę, a on odwdzięcza mu się dobrą grą. Inna rzecz, że wcześniej dał się poznać jako solidny i pomagający drużynie piłkarz. G. zaczął nie od boiska, a od alkoholowej afery. Jak skończy? Jego kontrakt kończy się 30 czerwca, wtedy też pożegna się ze statusem młodzieżowca. Ale pod górkę zrobił sobie już 4 miesiące wcześniej.
Od GieKSy oczekiwany jest awans!
Krzysztof Pieczyński, przewodniczący Komisji Kultury, Promocji i Sportu przy Radzie Miasta Katowice, mówi o aferze z Patrykiem G., inwestycjach w infrastrukturę oraz nadziejach związanych z grą katowickich zespołów w rundzie wiosennej.
O tej sprawie mówi się w Katowicach więcej niż o nadchodzącej rundzie rewanżowej II ligi. Patryk G., 20-letni prawy obrońca GieKSy, który w nocy z soboty na niedzielę zniszczył wraz z kolegami trzy samochody na ul. Moniuszki, ostał się w klubie. Otrzymał naganę i karę finansową, która zostanie przeznaczona na cele społeczne.
– Kara powinna być przykładna i taka, żeby zabolała zawodnika – mówi Krzysztof Pieczyński, przewodniczący Komisji Kultury, Promocji i Sportu przy Radzie Miasta Katowice.
– Jestem tą sytuacją zbulwersowany i zdecydowanie ją potępiam. Takie chuligańskie zachowanie i niszczenie mienia to coś całkowicie niezrozumiałego. Osobna kwestia to ta, że na tydzień przed ligą zawodowy piłkarz chodzi pijany po ulicach naszego miasta. Znam wielu piłkarzy grających zdecydowanie wyżej. Wiadomo – zawodnik to nie zakonnik, ale jest czas zabawy i czas treningu. Takie zdarzenie w dniu ostatniego zimowego sparingu jest niedopuszczalne – dodaje Pieczyński.
[…] Incydent ten nie może jednak przyćmić tego, co dla przyszłości katowickiego futbolu jest obecnie najistotniejsze. Czyli – budowa nowego stadionu oraz walka o awans GKS-u na zaplecze ekstraklasy.
– Głośno i śmiało możemy powiedzieć, że miasto oczekuje tego awansu. Jesteśmy po dobrej, wręcz bardzo dobrej rundzie jesiennej, która rozbudziła nadzieje nie tylko dobrymi wynikami, ale też fajną grą. Miło oglądało się drużynę GieKSy.
[…] Wierzę mocno, że zespół się nie potknie i wierzę w trenera Góraka, że odpowiednio przygotował zawodników. Mamy kilkupunktową zaliczkę po jesieni, dlatego na najbliższe miesiące patrzę z optymizmem – podkreśla Pieczyński, a w świetle ponad 6-milionowej dotacji, na jaką może liczyć z samorządowej kasy miejski GKS, mówienie o czymś innym niż awans byłoby na trzecim poziomie rozgrywkowym absurdem.
Nim skończy się sezon, powinny już zostać otwarte koperty z ofertami w przetargu na budowę nowego stadionu w rejonie autostrady A4, ulic Bocheńskiego i Dobrego Urobku. Pierwotnie termin otwarcia to 11 marca. – We wtorek do Urzędu Publikacji Unii Europejskiej przekazana została informacja o przedłużonym terminie składania ofert. Nowy termin będzie znany w najbliższych dniach.
Wiąże się to z bardzo dużym zainteresowaniem potencjalnych oferentów, wykonawców. Miasto otrzymuje wiele zapytań, na które trzeba odpowiedzieć i stąd ten przesunięty termin. Tak duże zainteresowanie to bardzo dobry znak. Im szerszy wachlarz ofert do wyboru, tym większa konkurencyjność i lepiej dla zamawiającego – przyznaje nasz rozmówca.
tylkokobiecyfutbol.pl – Ekstraligowy raport transferowy: zima 2021 – notowanie #2
Na ostatnie godziny przed zamykającym się 1 marca okienkiem transferowym przyglądamy się ruchom kadrowym w klubach Ekstraligi. Teraz to głównie domykanie kadr i ostatnie transfery, czy wzmocnienia z grup młodzieżowych.
Najciekawiej było w Katowicach. GieKSa pozyskała Katerinę Vojtkovą młodzieżową reprezentantkę Czech. Niestety dla Ekstraligi, na mocy transferu definitywnego do pierwszoligowej Tarnovii odeszła Klaudia Kubaszek.
[…] GKS GieKSa Katowice
PRZYBYŁY : Magdalena Dragunowicz (wypożyczenie z TME UKS SMS Łódź), Katerina Vojtkova (Banik Ostrava)
ODESZŁY : Klaudia Kubaszek (Tarnovia Tarnów)
2×45.info – II liga: GKS świętuje urodziny na boisku i poza nim, demolka Stali w Poznaniu, Znicz przedłuża czarną serię
[…] Udaną inaugurację mieli za to w Katowicach. Raz, że GKS pokonał Sokoła Ostróda, dwa, że został samodzielnym liderem tabeli i trzy – doczekał się uroczystego świętowania swoich 57. urodzin. Kibice zgromadzili się pod stadionem i akurat po drugiej bramce dla GieKSy odpalili fajerwerki oraz zaprezentowali rozległe racowisko ciągnące się wzdłuż i wszerz stadionu przy ul. Bukowej.
[…] Na podobnie dobrym poziomie, co kibice, stał bramkarz gości Błażej Niezgoda, bez którego katowiczanie pewnie wygraliby znacznie wyżej. 21-latej wybronił kilka naprawdę niezłych strzałów, ale jeszcze w pierwszej połowie musiał opuścić boisko z powodu urazu. No i tak się złożyło, że po błędzie zmiennika GKS wyszedł na prowadzenie, którego do końca już nie oddał.
SIATKÓWKA
dziennikzachodni.pl – GKS Katowice – Indykpol AZS Olsztyn 3:1
Dla siatkarzy GKS Katowice mecz z Indykpolem AZS Olsztyn stanowił być albo nie być w grze o awans do fazy play off. Gospodarze stoczyli twardy bój i zdołali go wygrać. O wszystkim zadecyduje więc ostatnia kolejka PlusLigi!
GKS Katowice musiał wygrać z Indykpolem AZS Olsztyn, aby zachować szansę na awans do play off. Ekipa Grzegorza Słabego wystąpiła osłabiona brakiem kontuzjowanego w ostatniej chwili Jakuba Jarosza, ale osiągnęła cel!
Katowiczanie w dniu urodzin swojego klubu byli mocno zdeterminowani i mieli szansę na odniesienie zwycięstwa 3:0. W trzeciej partii zaliczyli jednak słabą grę w jego środkowej części i olsztynianie nie dali już sobie wydrzeć wypracowanej wtedy przewagi.
Mnóstwo emocji przyniósł czwarty set, który świetnie rozpoczęli goście. Przy wyniku 3:6 szkoleniowiec GieKSy wziął czas, po którym jego zespół zaczął odrabiać straty. Od stanu 15:15 katowiczanie znów złapali właściwy rytm i odnieśli bezcenne zwycięstwo.
6 marca GKS zagra u siebie z Czarnymi Radom i znów musi odnieść zwycięstwo. Jednocześnie jednak katowiczanie muszą trzymać kciuki za potknięcie Ślepska Malow Suwałki z MKS-em Będzin lub Stalą Nysa. Dwie wygrane tej drużyny za trzy punkty dadzą jej ósme miejsce bez względu na wynik GKS-u…
polsatsport.pl – GKS wygrał z Indykpolem AZS! Kto zagra w play-offach?
[…] Olsztynianie rozpoczęli to spotkanie od falstartu i już przy stanie 7:1 dla gospodarzy trener Daniel Castellani poprosił od drugi czas. Przerwał serię katowiczan, ale siatkarze GKS spokojnie utrzymywali wypracowaną na początku zaliczkę (12:4, 16:7). Byli skuteczniejsi w ofensywie, popełniali mniej błędów i to wystarczyło do wygrania tej partii, choć w końcówce goście zmniejszyli punktową różnicę. Wiktor Musiał wywalczył piłkę setową asem serwisowym (24:19), a Adrian Buchowski zamknął tę część meczu atakiem po bloku rywali (25:20).
Druga odsłona była bardziej wyrównana od poprzedniej. W środkowej części seta na kilka oczek odskoczyli katowiczanie (12:9), ale goście odrobili straty i uzyskali przewagę po dwóch asach serwisowych Robberta Andringi (15:16). Losy seta rozstrzygnęły się w trzech akcjach od stanu 22:22. Najpierw skutecznie zaatakował Kamil Kwasowski, po chwili Musiał zaatakował o blok, a w ostatniej akcji oglądaliśmy nieporozumienie po stronie olsztynian i atak Andringi w siatkę (25:22).
W trzeciej partii inicjatywę przejęli goście. Trener Castellani dokonał kilku roszad, które ożywiły grę jego drużyny, przede wszystkim zmienił bezbarwnego w poprzednich setach Damiana Schulza na Remigiusza Kapicę. Skuteczniejsi w ofensywie olsztynianie uzyskali zaliczkę w środkowej części seta (10:13, 12:16). Utrzymali ją w końcówce. Skuteczny atak Kapicy przyniósł piłkę setową (20:24), gospodarze obronili się w dwóch akcjach, ale w kolejnej Kapica zaatakował blok-aut (22:25).
Set numer cztery rozpoczął się po myśli siatkarzy Indykpolu AZS – po asie serwisowym Mateusza Poręby było 3:7. Gospodarze ruszyli do odrabiania strat i dopięli swego (15:15). W końcówce dominowali na parkiecie, a kluczowa dla losów seta okazała się punktowa seria od stanu 20:19 do 24:19. Dwa ataki Emanuela Kohuta, błąd rywali, atak Musiała wyprowadziły katowiczan na piłkę meczową. Kropkę nad „i” postawił Musiał atakiem po bloku rywali (25:20).
[…] MVP: Wiktor Musiał (19/32 = 59% skuteczności w ataku + 4 asy serwisowe + 1 punktowy blok).
[…] GKS Katowice – Indykpol AZS Olsztyn 3:1 (25:20, 25:22, 22:25, 25:20)
HOKEJ
hokej.net – Imponujący początek Unii. GieKSa zdeklasowana
Hokeiści Re-Plast Unii Oświęcim w znakomitym stylu rozpoczęli ćwierćfinałową rywalizację z GKS-em Katowice. Wicemistrzowie Polski dali pokaz świetnej skuteczności i rozbili GieKSę 8:0.
[…] Oświęcimianie lepiej odnaleźli się w realiach play-offowego pojedynku. Do niezbędnych na tym etapie sezonu waleczności i ofiarności dołożyli też takie hokejowe pierwiastki jak dokładność w rozegraniu akcji i – co najważniejsze – skuteczność. Swoje w bramce zrobił też Clarke Saunders, który obronił 19 uderzeń rywali. Jednak czystego konta zapisywanego w statystykach pozbawiła go… drobna awaria sprzętu. To właśnie przez nią na 208 sekund między słupkami bramki gości pojawił się Sebastian Lipiński.
Podopieczni Kevina Constantine’a po pierwszej odsłonie prowadzili 2:0, bo sposób na Juraja Šimbocha znaleźli kolejno Daniił Oriechin i Ryan Glenn. Rosyjski skrzydłowy, będący najlepszym strzelcem Unii, wykorzystał dogranie zza bramki Siemiona Garszyna, z kolei Glenn dobrze podłączył się do akcji ofensywnej i przymierzył ze slotu. W tym miejscu warto dodać, że gol kanadyjskiego defensora padł na pięć sekund przed przerwą i wyraźnie podciął skrzydła drużynie z alei Korfantego.
Dowód? Już 81 sekund po rozpoczęciu drugiej odsłony na 3:0 podwyższył Teddy Da Costa. Doświadczony napastnik przymierzył z nadgarstka i zdjął pajęczynę z okienka katowickiej bramki. To był jeden z dwóch kluczowych momentów tego spotkania.
Następny miał miejsce w 39. minucie. Wówczas goście zdobyli czwartego gola, wykorzystując okres gry w przewadze. Z lewego koła bulikowego huknął Gilbert Brulé i to trafienie było ozdobą całego spotkania. Takiej gry od 34-letniego Kanadyjczyka oczekują wszyscy kibice biało-niebieskich.
W trzeciej odsłonie oświęcimianie rzucili rywali na łopatki, aplikując im cztery gole. Dwa z nich zdobyli w przewadze, a przecież z tym elementem w fazie zasadniczej mieli sporo problemów.
Katowiczanie w końcówce nie zapanowali nad emocjami. Zamiast poszukać okazji do zdobycia honorowego gola i nieco poprawić nastroje, skupili się na prowokacjach i nieco ostrzejszych zagraniach. To z pewnością podgrzało atmosferę przed jutrzejszym starciem.
[…] GKS Katowice – Re-Plast Unia Oświęcim 0:8 (0:2, 0:2, 0:4)
Katowicka metamorfoza. Hat trick Fraszki
Hokeiści GKS-u Katowice w ciągu 24 godzin przeszli prawdziwą przemianę. Podopieczni Andrieja Parfionowa pokonali na własnym lodzie Re-Plast Unię Oświęcim 5:0 i wyrównali stan ćwierćfinałowej rywalizacji.
Każdy mecz play-off jest jak rozdział książki. Choć tworzy on całość, to niesie za sobą nieco inną historię. Te słowa dziś znalazły potwierdzenie, bo katowiczanie po wstydliwej porażce 0:8, dziś pokonali oświęcimian, prezentując całkowicie inne oblicze.
Podopieczni Andrieja Parfionowa po każdej zapalnej sytuacji zachowywali się jak piraci dokonujący abordażu. Głośnymi okrzykami i gestami starali się wywrzeć presję na arbitrach i zdeprymować rywali. Zachowanie, jakich w play-offach wiele, ale tumult dochodzący z boksu gospodarzy niósł się po całej „Satelicie”.
GieKSiarze zaczęli z większą werwą niż wczoraj, a ich agresywny pressing sprawiał oświęcimianom sporo problemów. Udało im się też szybko, bo już po 188 sekundach, objąć prowadzenie. Pomogła im w tym gra w przewadze. Z linii niebieskiej uderzył Patryk Wajda, a pracujący na bramkarzu Maciej Kruczek zdołał jeszcze strącić krążek. Clarke Saunders nie miał więc żadnych szans.
Katowiczanie próbowali pójść za ciosem, ale w tej odsłonie nie zdołała znaleźć sposobu na golkipera gości. Odrobiny szczęścia i precyzji zabrakło kolejno Bartoszowi Fraszce i Grzegorzowi Pasiutowi.
Swoje szanse mieli też oświęcimianie. Podczas gry w przewadze z bulika huknął Gilbert Brulé, ale guma powędrowała nad poprzeczką. Z kolei Juraj Šimboch, prezentujący się solidniej niż wczoraj, zdołał obronić uderzenie Gregora Koblara.
W drugiej odsłonie obraz gry się nie zmienił. Bandy trzeszczały, a zawodnicy nie oszczędzali się. Wykorzystywali każdą okazję, by ostrzej potraktować rywala. Bramek jednak nie oglądaliśmy.
W 32. minucie szczęście uśmiechnęło się do golkipera gospodarzy. Po dograniu Eliezera Sherbatova guma odbiła się od katowickiego defensora, ale Juraj Šimboch zdołał zatrzymać krążek.
Chwilę później zakotłowało się pod oświęcimską bramką Na 2:0 powinien podwyższyć Andriej Stiepanow, który dostał dobre podanie od Grzegorza Pasiuta. Strzał byłego reprezentanta Białorusi pozostawił jednak sporo do życzenia.
Na dobrą sprawę losy spotkania rozstrzygnęły się w 50. minucie. Andriej Stiepanow dograł do rozpędzonego Bartosza Fraszki, a ten zgubił obrońców i uderzeniem z nadgarstka zaskoczył Clarke’a Saundersa. Ten gol podciął oświęcimianom skrzydła, a GieKSę napędził do kolejnych ataków. Efekt? Trzeci gol autorstwa Filipa Starzyńskiego, który zwieńczył kontrę Jānisa Andersonsa.
Trener Kevin Constantine na 251 sekund przed końcem regulaminowego czasu gry zdecydował się na manewr z wycofaniem bramkarza, ale nie przyniósł on zamierzonego efektu. Do gumy dopadł Bartosz Fraszko i umieścił ją w pustej bramce. 25-letni skrzydłowy chwilę później postawił pieczęć na zwycięstwie GieKSy i w sytuacji sam na sam zaskoczył Saundersa.
[…] GKS Katowice – Re-Plast Unia Oświęcim 5:0 (1:0, 0:0, 4:0)
sportdziennik.com – Atut tafli
Zespół GKS-u przegrywa w rywalizacji, ale nie powiedział ostatniego słowa.
Hokeiści Re-Plastu Unii Oświęcim wykorzystali atut własnej tafli i zwyciężyli w trzecim ćwierćfinałowym spotkaniu play off z GKS Katowice i objęli prowadzenie w rywalizacji. Jednak wszystko wskazuje na to, że ta seria potrwa najdłużej, bo obie drużyny prezentują podobny poziom.
Obaj trenerzy nie „majstrowali” nic przy składach, ale też nie mają za dużego pola manewru. Tylko w razie nieprzewidzianego splotu wydarzeń mogą nastąpić jakieś drobne przetasowania w poszczególnych formacjach. Jedni i drudzy doskonale zdawali sobie sprawę jak ważne będzie otwarcie tego spotkania. I gospodarze rzucili się do ataku i robili sporo zamieszania w tercji gości. Juraj Szimboch był niezwykle czujny w każdej sytuacji i w I tercji zachował „czyste konto”. Clarke Saunders miał mniej strzałów, ale jeden krążek wpadł do jego siatki. Ryan Glenn stracił krążek w strefie neutralnej i Bartosz Fraszko z Andrejem Stiepanowem błyskawicznie przemieścili się do tercji gospodarzy. Ten pierwszy podał do Rosjanina, a ten nie dał najmniejszych szans bramkarzowi Unii.
Katowiczanie grali rozważnie i mieli jeszcze swoje okazję na podwyższenie rezultatu, ale Grzegorz Pasiut i Mikael Kuronen nie zdołali pokonać Saundersa. W 17 min. zanotowaliśmy pierwsze wykluczenie i do boksu kar powędrował Paul Swindlehurst. Jednak goście kiepsko rozegrali te przewagę liczebną, nie stwarzając żadnego zagrożenia i mieli poważne problemy z wjechaniem w tercję gospodarzy.
Druga odsłona w wykonaniu GKS-u była słaba. Przede wszystkim dali sobie narzucić styl gospodarzy, którzy mieli inicjatywę. Od początku wyrównująca bramka „wisiała” w powietrzu i w końcu Eliezer Szerbatow popisał się dynamiczną akcją i posłał krążek do siatki. Goście coraz częściej przebywali w boksie. Dwa razy grali w podwójnym osłabieniu 24 i 50 sek. Gdy Franssila otrzymał podwójna karę mniejszą za zranienie przeciwnika gospodarze wyszli na prowadzenie. Luka Kalan sprytnie przekierował krążek po uderzeniu z daleka i Szimboch był bez szans. Unia mogła prowadzić wyżej, bowiem w 29 min. Brett McKenzie nie zdołał posłać krążka do pustej bramki. Goście nie mieli wiele do powiedzenia i tuż przed wyrównującym golem dla Unii Mateusz Michalski strzelił w słupek. Gospodarze zdecydowanie lepiej się prezentowali i w pełni zasłużenie prowadzili.
Hokeiści GKS-u nie mieli nic do stracenia i musieli ruszyć do przodu, a przede wszystkim grać agresywnie tak jak prezentowali się w rewanżu w Katowicach. I tak też było, ale niefrasobliwa strata krążka we własnej strefie sprawiła, że Daniił Oriechin podwyższył rezultat spotkania. Jednak 21 sek. później Bartosz Fraszko zmniejszył stratę i rozpoczął się twardy boj na całej tafli. W 49 min.goście ponownie zaliczyli słupek, a tym razem trafił w niego strzałem z daleka Patryk Wajda. Mimo ambitnej postawy katowiczanom nie udało się wyrównać, a na dodatek stracili kolejnego gola. 56 sek. przed końcem trener GKS-u wycofał bramkarza, ale ten manewr nie przyniósł efektu
[…] RE-Plast Unia Oświęcim – GKS Katowice 4:2 (0:1, 2:0, 2:1)
Cenna wygrana GieKSy!
Hokeiści z Katowic, wygrywając 4. spotkanie ćwierćfinałowe, wyrównali stan rywalizacji.
Andrej Parfionow, trener GKS-u, uznał, że tym razem zagra na 4 pary obrońców i dokonał drobnych przetasowań w atakach, bowiem zabrakło Tomasa Kubalika. I od pierwszego gwizdka rozgorzała twarda walka, ale nieco więcej z gry mieli gospodarze. Oba zespoły miały kilka okazji do zmiany rezultatu, ale krążek nie wpadł do siatki. Eliezer Szerbatow (5 min), ani też będący tuż przed bramką Daniłł Orechin (19) nie potrafili pokonać Juraja Szimbocha. Goście również niepokoili Clarke’a Saundersa, ale ani Mateusz Michalski (6) ani też Grzegorz Pasiut (16) w dogodnych sytuacjach nie potrafili skierować krążka do bramki. Druga odsłona również zakończyła się bez bramek, ale to nie tylko wynik dobrej postawy bramkarzy, lecz kiepskiej skuteczności. Wyborną sytuację miał Michalski (33), który w osłabieniu był sam na sam, a potem Pasiut tuż przed bramką trafił w parkan golkipera Unii. Również gospodarze mieli okazje, lecz Orechin (34), a później Brule (39) również nie zdołali pokonać Szimbocha.
W końcu Stiepanow podał do Fraszki, a ten dynamicznie wjechał w tercję rywali i posłał krążek między parkanami kanadyjskiego bramkarza. Potem nastąpiła kilkuminutowa przerwa, bo ekipa techniczna nie potrafiła umocować bramki, który ciągle wyskakiwała z umocowań. W 50 min Jesse Rohtla wyskoczył z boksu kar znalazł się sam na sam, ale nie wykorzystał! W końcówce Unia wycofała bramkarza i Stiepanow posłał krążek do pustej bramki. W czwartek kolejne spotkanie w Katowicach.
RE-Plast Unia Oświęcim – GKS Katowice 0:2 (0:0, 0:0, 0:2)
Piłka nożna
Losowanie PP: Koncert życzeń GieKSa.pl
Już jutro o godzinie 12:00 w siedzibie TVP Sport odbędzie się losowanie 1/8 finału Pucharu Polski. W stawce pozostało już tylko 16 drużyn: 10 ekip z ekstraklasy, 4 drużyny z I ligi, 1 z II ligi oraz 2 z III ligi. Postanowiliśmy podzielić się z Wami naszymi typami i marzeniami dotyczącymi rywala w nadchodzącej rundzie. A co przyniesie los? Zobaczymy już we wtorkowe południe.
Fonfara
Ciekawym pojedynkiem bez wątpienia byłby mecz z Polonią Bytom i możliwość spotkania Jakuba Araka, który właśnie w naszym klubie się przecież odblokował. Najgorszymi opcjami wydają się być Raków Częstochowa i Piast Gliwice, bowiem rywale o takim podejściu do piłki nożnej dodatkowo zabierają kibicom chęć przychodzenia na mecze w środku tygodnia.
Kosa
Na pewno chciałbym uniknąć (dokładnie w takiej kolejności): Górnika, Jagiellonii, Rakowa i Lecha. Z pozostałymi ekstraklasowiczami możemy zagrać, choć oczywiście preferowałbym wtedy domowe spotkanie.
Natomiast z pewnych wyjazdów, czyli wylosowania drużyn z niższych lig, to ciekawie wyglądałaby Avia (niedaleko, niska liga) oraz Polonia Bytom (lokalnie, dawno nie graliśmy). Wyjazdowicze nie obraziliby się zapewne także na Śląsk we Wrocławiu.
Ciekawostką jest to, że jeśli wylosujemy na wyjeździe Raków, Widzew, Jagiellonię lub Lechię, to… w 2025 roku zagralibyśmy aż trzy wyjazdowe spotkania z tymi rywalami.
Flifen
Najśmieszniej byłoby zagrać przeciwko Wiśle Kraków lub Pogoni Szczecin. W przypadku wygrania z jakimikolwiek kontrowersjami, z którymkolwiek z tych klubów, content na Twitterze Alexa Haditaghiego bądź Jarka Królewskiego byłby nieziemski. Natomiast pod względem poziomu sportowego i kibicowskiego dobrym losowaniem byłaby Polonia Bytom, która powinna być na spokojnie do ogrania, a i frekwencja w takim meczu nie powinna zawieść.
Misiek
Najbardziej chciałbym zagrać z Avią Świdnik lub Zawiszą Bydgoszcz lub Polonią Bytom, ponieważ to są stadiony, na których jeszcze nie byłem. Najbardziej nie chciałbym zagrać z Rakowem Częstochowa, ponieważ znów byłyby dwa mecze koło siebie w pucharze i w lidze, oraz nie widzi mi się wyjazd do Chojnic w środku tygodnia z powodu mało atrakcyjnego rywala i odległości.
Kazik
Z osobistych pobudek to Śląsk Wrocław, w zeszłym sezonie nie było mi dane tam pojechać, a teraz może się uda. Nie wiem, gdzie Polonia Bytom będzie grała ewentualnie ten mecz, ale jechać tam na ten orlik ze sztuczną trawą i granulatem niespecjalnie mi się uśmiecha… jeszcze Jakub Arak coś strzeli, a lubię go i nie chcę tego zmieniać 🙂
Marek
Przez tyle lat czekaliśmy na Puchar Polski jak na okno do Ekstraklasy z nadzieją, aby uchyliło się chociaż odrobinę i pozwoliło oddychać tym samym powietrzem co krajowa elita… Dzisiaj tuzy Ekstraklasy otwierają listę drużyn, z którymi nie chcemy grać na tym etapie. To najlepszy dowód na to, jaki skok wykonaliśmy przez ostatnie dwa lata: nomen omen lata świetlne! Z uwagi na zależności rodzinne (kuzyni z Dolnego Śląska kibicujący Śląskowi) najbardziej chciałbym trafić Śląsk na wyjeździe. U siebie zdążyliśmy zagrać i razem z kuzynami oglądaliśmy to „widowisko” na starej Bukowej. We Wrocławiu z uwagi na Święta nie mieliśmy szans się spotkać. Poza tym z uwagi na cykl „Okiem rywala” łapię kontakt z przedstawicielami innych klubów – z jednymi gorszy, z drugimi lepszy i czasem wbijamy sobie różne szpilki 😉 Tym kluczem chciałbym trafić na Widzew (pozdrawiam Michał) lub Koronę (piona Michał i marxokow). Górnik za to dopiero w finale, najlepiej na Śląskim, bo 3 maja córka ma komunię, więc logistyka byłaby łatwiejsza 😂 Rywali z niższych lig trochę się boję, z uwagi na stan boiska w grudniowe popołudnie, ale bytomski orlik powinien być wtedy jak najbardziej zdatny do użytku 😜 Tak czy inaczej, sam fakt, że w listopadzie rozmawiamy jeszcze o GieKSie w Pucharze Polski jest dla mnie powodem do uśmiechu. Czas na kolejny krok w stronę Narodowego.
Błażej
Przede wszystkim dla mnie zawsze liczy się awans, a będzie łatwiej o kolejną rundę, grając z niżej notowanym rywalem. By nie jeździć daleko, życzyłbym sobie Avię Świdnik. Polonia Bytom niby fajny rywal, ale chyba tylko jeśli mielibyśmy grać na Śląskim. Granie na Orliku w grudniu z rywalem, który dobrze się prezentuje, może nie być takie proste. Jak mamy grać z kimś z Ekstraklasy to najlepiej u siebie z Piastem. Widać po wywiadach, że trenerowi Górakowi zależy mocno by w tym roku grać w PP na wiosnę, pewnie taki cel postawili sobie przed drużyną i chcą go skutecznie realizować. Fajnie byłoby to zrealizować, bo granie na wiosnę w PP byłoby małą nowością dla nas.
Jaśka
Ja napiszę króciutko: wszyscy byle nie Górnik, mamy ostatnio złe wspomnienia z nimi odnośnie pucharu Polski.
Shellu
Na pewno nie chciałbym trafić na Wisłę Kraków. Nie dość, że mecz na wyjeździe, to jeszcze z piekielnie mocnym i rozpędzonym rywalem. Spokojnie – zmierzymy się z nimi w ekstraklasie. Zdecydowanie chciałbym też uniknąć Korony czy Górnika. Jeśli chodzi o zespoły z ekstraklasy, to nie pogardziłbym Widzewem, nawet jeśli byłby na wyjeździe. Musimy tę ekipę w końcu przełamać. Polonia Bytom i Śląsk Wrocław nie byłyby złe. Nie pogardziłbym także powrotem do Chojnic, z uwagi na ładnie położony stadion i dobre wspomnienia. A najbardziej kuriozalnym losowaniem będzie Raków na wyjeździe i dwa mecze przy Limanowskiego w grudniowym mrozie – na tym najzimniejszym stadionie w Polsce 😉
Felietony
I co, niedowiarki?
Mam satysfakcję, nie powiem. Może to i małostkowe, bo stwierdzenie „a nie mówiłem?”, często dotyczy jakichś utarczek, sporów, w których jedna strona chce coś udowodnić drugiej. Często jednak ta chęć „żeby było po mojemu” dotyczy pokazania, że coś poszło źle (tak jak przewidywałem), że ktoś nie dał rady (tak jak mówiłem). Tutaj jest inaczej. Mam satysfakcję, że zaraz po meczu z Lechem Poznań, kiedy wielu kibiców zmieszało drużynę i trenera z błotem – napisałem felieton przypominający, w jakim jeszcze niedawno byliśmy miejscu, jakie mieliśmy kryzysy i z jakiego bagna udawało nam się wygrzebać. I że teraz nie należy odtrąbiać sportowego upadku GieKSy i desperacko nawoływać do zmiany trenera. Kazimierz Greń mówił kiedyś „ruda małpo, ja jeszcze żyję”. Widziałem nie światełko, a duże światło. Widziałem, że GieKSa w końcu zaczęła grać swoje w Płocku, a i mecz z Lechem był dobry, choć przegrany. I poszło.
Oczywiście po felietonie czytałem standardowe opinie, że nie można żyć przeszłością, nie ma nic za zasługi i tak dalej. Że Górak słaby i należy go zmienić. Tyle, że ja nie pisałem o zasługach i obojętnym przechodzeniu obok porażek. Pisałem o tym, że ten trener, z tymi (niektórymi) zawodnikami był w kryzysie i potrafił z niego – nawet spektakularnie – wychodzić. I że słabszy początek sezonu, który i tak nie jest dramatyczny, bo jesteśmy „jedynie” na pograniczu strefy spadkowej, absolutnie nie jest momentem na zburzenie wszystkiego i drastyczne ruchy. Nie będę już przytaczał inwektyw w kierunku szkoleniowca i nazwijmy to – bezceremonialnego nawoływania, żeby opuścił nasz klub. Bo osoby, które wygłaszają takie tezy w taki sposób pokazują, że nie mają krzty szacunku. Nie wiem ile tych osób jest, bo mocno rozmija się to, co widzę na stadionie z tym, co w internecie. Może te moje artykuły są bezzasadne, bo może to są boty lub jakaś cyberwojna i podstawieni ludzie przez jakieś konkurujące kluby. Ale pisząc poważnie – skala tego, co w słabszym okresie GieKSy czytam w komentarzach i opiniach, jest porażająca. Na szczęście nie dotyczy to trybun.
O tym, że niektóre osoby są niereformowalne napiszę dalej. Większość kibiców bowiem się cieszy. Cieszy z tego, że od meczu z Lechem Poznań, GieKSa wskoczyła na jakieś niebywałe obroty i wygrała cztery kolejne mecze – trzy w lidze, jeden w Pucharze Polski. Jeśli chodzi o ekstraklasę to pierwszy taki wyczyn od 22 lat. W poprzednim, tak radosnym przecież sezonie, katowiczanom nie udało się triumfować w trzech kolejnych meczach. I tu dochodzimy do pewnych mitów, powielanych przez wielu. Te mity obowiązywały już na wiosnę, obowiązują i teraz.
Otóż utarło się, jaka to jesień zeszłego roku była wspaniała. Banda zakapiorów i tak dalej. GieKSa grająca z polotem, bezkompromisowo i bez kompleksów. I przede wszystkim – wygrywająca w bardzo dobrym stylu z Jagiellonią i Pogonią. I to wystarczyło by na koniec roku cieszyć się z 23 punktów. Na wiosnę pojawiły się narzekania na słabszą grę GKS, że to już nie jest taka postawa jak jesienią. Tymczasem GKS punktował na tyle solidnie, że do końca sezonu zapewnił sobie jeszcze 26 oczek i to w mniejszej liczbie spotkań, bo przecież jesienią jedno było awansem. Szybkie utrzymanie na pięć kolejek przed końcem. Ale nie – trzeba było ponarzekać, że jest słabiej.
Od początku obecnego sezonu niepokoiliśmy się o nasz zespół. GieKSa punktowała bardzo słabo i po czterech kolejkach miała na koncie tylko jeden remis u siebie z Zagłębiem. Media i wszelkiej maści specjaliści ochrzciły nas głównym kandydatem do spadku. Uwierzyli też w to chyba niektórzy kibice. Będzie ciężko wygrać choćby jeden mecz i tak dalej, bo w ogóle zobaczcie na ten świetny Radomiak. Potem było nieco lepiej i nawet katowiczanie wygrali z Arką czy tymże Radomiakiem, ale na wyjazdach nasz zespół nadal grał fatalnie i przegrał cztery mecze. To jednak ciągle powodowało zaledwie balansowanie na granicy bezpiecznej strefy i dopiero w którymś momencie GKS znalazł się pod kreską. Nie poprawiło na długo nastrojów zwycięstwo w Pucharze Polski z Wisłą Płock (może dlatego, że tak mało ludzi to widziało) i remis z płocczanami. Po porażce z Lechem wiadro pomyj się wylało.
Minęły trzy kolejki. I teraz – po czternastej serii gier i tej kapitalnej… serii – warto odnotować, że GKS Katowice ma o jeden punkt więcej niż w analogicznym momencie poprzedniego sezonu! Tak – już byliśmy wówczas i po wspomnianych triumfach z Jagą i Portowcami, byliśmy również po rozgromieniu Puszczy 6:0. I nadal mieliśmy punkt mniej niż teraz. Więc ja się pytam – do czego my porównujemy i dlaczego mityzujemy poprzednią jesień. Tak – była pełna emocji i kapitalnych wrażeń. Ale patrzmy przede wszystkim na matematykę. I w żadnym wypadku nie chodzi mi o to, by teraz tamten okres zdewaluować. Chodzi o to, by się teraz otrząsnąć i spojrzeć na obecną sytuację bardziej rzetelnie. A wygląda to tak, że na początku sezonu było fatalnie, potem trochę lepiej, ale nadal źle, w końcu pojawiły się nadzieję na lepsze jutro w grze, choć jeszcze niekoniecznie w wynikach. Ale te też przyszły i wystarczyły dwa tygodnie od Motoru do Niecieczy, aby obecną sytuacją prześcignąć punktowo tamtą jesień. I dodać bonus w postaci Pucharu Polski.
Na całokształt wpływają poszczególne mecze, jak i cała runda. Ale wpływają także serie. I tak się składa, że rok temu w tym momencie byliśmy po remisie ze słabym Śląskiem oraz porażkach z Legią i Koroną Kielce, do tego po wtopie z Unią Skierniewice. To był najgorszy moment rundy, a pewnie i całego sezonu. Teraz wydaje się – miejmy nadzieję – że najgorszy punktowo okres mieliśmy we wrześniu. Ale te składowe rok temu i teraz sumują się na lekki plus obecnego sezonu. Oczywiście jest to dynamiczne – bo za kolejkę może się ten bilans zmienić. Rok temu w piętnastej serii wygraliśmy z Cracovią. Teraz gramy z Piastem.
Jednak wczoraj – o zgrozo – zobaczyłem kolejne komentarze. Halloween ma swoje przerażające prawa. I tu mi ręce i witki opadły już zupełnie. Może byłem naiwny, ale chyba jednak łudziłem się, że niektórych da się zadowolić. W trakcie meczu w Niecieczy, po pierwszej połowie, widziałem kolejne lamenty, jak to GKS nie ma pomysłu na grę i dał się zdominować. Boże… po trzech zwycięskich meczach, przy prowadzeniu do przerwy na wyjeździe z bezpośrednim rywalem do utrzymania, jeden czy drugi płacze w necie, że GKS dał się zdominować Termalice. Pamiętajcie panowie piłkarze i trenerzy – nie możecie się nisko bronić. Musicie ciągle bez ustanku atakować, być na połowie rywala, najlepiej mieć posiadanie piłki w okolicach 80 procent. Wtedy kibic GKS będzie zadowolony. A jeśli taka Termalica nas przyatakuje – bijmy na alarm. To nic, że niecieczanie mieli na tyle niewiele jakości, że jakoś szczególnie nie zagrozili bramce Strączka. Ważne, że okresowo mieli trochę więcej piłki na naszej połowie, oddali kilka strzałów z dystansu czy wątpliwej jakości strzały z pola karnego, które chyba z litości statystycy zsumowali do xG 1,70, bo nijak nie miało się to do obrazu tych uderzeń i rzeczywistego zagrożenia.
Utrata kontroli to była w Lublinie. Utrata była w końcówce w Łodzi. Tutaj – z perspektywy trybuny – nie miałem jakiejś wielkiej obawy o nasz zespół. Taką obawę miewam często, tym bardziej, że na stadionie dynamikę rywala odbiera się jakoś bardziej niż w telewizji. Więc bałem się jak cholera, że Korona w końcówce wyrówna, bałem się trochę, że do remisu doprowadzi ŁKS. W Niecieczy tego stresu nie miałem. Oczywiście różne rzeczy się w piłce dzieją i jak pisałem ostatnio – GKS lubi coś zmajstrować – ale widziałem dużo pewności w poczynaniach defensywnych naszych zawodników, którym najwidoczniej coś „kliknęło” i przestali robić głupie błędy. Za głowę złapałem się tylko raz – gdy Marcel Wędrychowski zrobił Marcela Wędrychowskiego, czyli poszedł bez głowy ze swojego pola karnego i stracił piłkę, po czym była groźna sytuacja. No dobra, kręciłem też głową przy Rafale Strączku, który musi trochę lepszym klejem smarować rękawice, bo ten obecnie używany jest chyba przeterminowany i nie ma właściwości klejących. Poza tym jednak golkiper swoje strzały wybronił, a obrona spisała się na tyle dobrze, że bez większych błędów zaliczyła drugie z rzędu czyste konto w lidze.
W porównaniu z tym co było na początku sezonu, obecnie jest ekstremalnie dobrze. Zróbmy eksperyment myślowy. Wyobraźmy sobie, że taka Legia wygrywa na wyjeździe z Motorem 5:2, u siebie z Koroną 1:0, na wyjeździe w Niecieczy 3:0 i z tym ŁKS w Pucharze Polski 2:1. Może nie byłoby wybitnych zachwytów, ale w Warszawie wszyscy byliby zadowoleni. Mateusz Borek z uznaniem mówiłby, że Legia w końcu złapała dobry, solidny rytm i temu czy tamtemu trenerowi przy Łazienkowskiej należy dać spokojnie pracować. A gdyby na przykład te wyniki osiągnął Piast, Radomiak czy Arka? Wtedy jestem pewien, że kibice GKS spoglądaliby z zazdrością i mówili – czemu u nas nie może się stworzyć taka efektowna i skuteczna ekipa?
Trener i drużyna po raz kolejny udowadniają, że można na nich liczyć i potrafią się wygrzebać z mniejszych czy większych tarapatów. Widać, że to extra ekipa ludzi wiedzących, co mają robić. Ale nie tylko chodzi tu o piłkarzy. Można odnieść wrażenie, że i trenerzy odnaleźli swoje miejsce na ziemi i ta ekipa to naprawdę Sztab przez duże „S”. Rafał Górak dobrał sobie tych ludzi i razem z nimi przechodził trudne czasy. Dariusz Mrózek, Dariusz Okoń, Marek Stepnowski czy Jarosław Salachna oraz cała reszta nie-piłkarzy w drużynie robią świetną robotę, która skutkuje tym, że – mimo że czasem jest ciężko – GKS wychodzi na prostą. To oni wyprowadzają GieKSę na prostą w naprawdę trudnych okolicznościach, w tych trudach ekstraklasy, w której poziom się podnosi permanentnie, a GKS – z tymi samymi ludźmi – jeszcze niedawno był w piłkarskiej otchłani.
Dalej mogę nawiązać do czasów pierwszej ligi i zapytać – czy jeszcze dwa lata temu spodziewalibyśmy się, że GKS rozegra dwa mecze z rzędu na wyjeździe wygrywając różnicą trzech bramek? Przecież w dwóch ostatnich sezonach w pierwszej lidze w sumie były tylko trzy takie mecze. Czy spodziewalibyśmy się, że w jakiejkolwiek konfiguracji (zaległe mecze, środek kolejki) będziemy w tabeli nad Legią? Przecież bralibyśmy to absolutnie w ciemno.
Trener mówił o tym, jaki mecz z Lechem był w jego oczach dobry. Wiadomo, że liczy się wynik, ale już w poprzednich sezonach w gorszych momentach twierdził, że widzi dobrą grę i to powinno zacząć przynosić punkty. Dokładnie to samo przerabiamy teraz. GKS we wcześniejszych meczach potracił punkty czasem tam, gdzie nie powinien. Teraz to się wszystko wyrównuje, choć każde ostatnie zwycięstwo jest zasłużone, no – może z Koroną z przebiegu bardziej adekwatny był remis, ale zawsze mówię, że jeśli w takim meczu któraś drużyna wygra jedną bramką – to jest to jednak zasłużone.
Tabela jest niebywale spłaszczona. GieKSa w trakcie kolejki podskoczyła aż o pięć miejsc. Wiadomo, że ktoś nas wyprzedzi, choć… nadal jeszcze my możemy też przeskoczyć Pogoń czy Raków, bo tam liczy się bilans bramkowy. Najważniejsze w tym momencie jest zyskiwać przewagę nad drużynami ze strefy spadkowej oraz nie dawać odskoczyć innym w pobliżu. W meczach o sześć punktów katowiczanie wygrali z Motorem i Termaliką, zdobyli też bonusowe trzy oczka z Koroną. Mamy już dużą przewagę nad Piastem i Termaliką, a jeśli w kolejnym spotkaniu nasz zespół wygra z ekipą z Gliwic – możemy mieć dwie drużyny odsadzone już tak daleko, że tylko kataklizm będzie mógł doprowadzić do tego, żeby GieKSę dogoniły.
Poświęcę jeszcze dwa słowa piłkarzom. Defensywa naprawdę zrobiła się solidna, nie robi już głupich błędów, piłkarze grają pewnie i odpowiedzialnie. Po raz kolejny chcę wyróżnić Lukasa Klemenza, nie tylko za gola, bo to oczywiście ważny dodatek, ale za postawę w defensywie. Zawodnik gra twardo, z poświęceniem i odpowiedzialnie. Dobrze się na to patrzy. Marten Kuusk też swoje robi. Obrona zrobiła progres i to jest kluczowe w osiąganiu dobrych wyników.
Walczy o to swoje miejsce Marcel i mam nadzieję, że w końcu strzeli swojego upragnionego gola. Kacper Łukasiak też próbuje, próbuje się wstrzelić od początku sezonu, ale jeszcze nie może. Natomiast patrząc na to, że dublet zaliczył Eman Marković, który w końcu dał efekt, myślę, że dwójka „szczecinian” wkrótce również trafi do siatki.
O Panu Piłkarzu Bartku Nowaku to za chwilę stanie się nudne, żeby pisać. Zawodnik po prostu co mecz daje takie piłki, że naprawdę można się zastanawiać od ilu lat to najlepszy piłkarz w barwach GKS Katowice. W poprzednim sezonie zawodnik miał trochę przebłysków, dawał już takie „ciasteczka”, ale często mieliśmy zastrzeżenia, że za rzadko. A teraz co mecz po prostu wiąże krawaty na ekstraklasowych boiskach. Teraz po prostu będzie dla mnie szokiem, jeśli trener Jan Urban nie powoła go do reprezentacji. Jestem pewien, że Bartek na najbliższe zgrupowanie kadry pojedzie!
Trochę błędów nasz sztab popełnił – nikt bezbłędny nie jest. Postawienie na początku sezonu i oparcie ataku na Macieju Rosołku i Aleksandrze Buksie to była fatalna decyzja. To jednak odróżnia nasz sztab od innych, że szybko reagują. O Macieju i Aleksandrze nikt już nie pamięta, choć wiadomo Rosołek zmaga się z urazami. Natomiast teraz jedyną i słuszną koncepcją w ataku jest Adam Zrelak i Ilja Szkurin. Na Adama trzeba chuchać i dmuchać, bo to świetny piłkarz i znów miał udział przy golu. A Ilja jako zmiennik i strzela bramki, i asystuje – tak jak przy drugim trafieniu Markovića. Do tego naprawdę miło widzieć, jak zawodnik się cieszy po golach i meczach – powtórzę to, co po ŁKS – mam nadzieję, że Białorusin znalazł swoje piłkarskie miejsce na ziemi.
Oczywiście sezon trwa i w piłce nic – w tym przede wszystkim forma – nie jest dana raz na zawsze. Poza tym to tylko i aż sport. Statystyka też robi swoje. Więc może się zdarzyć tak, że GKS z Piastem nie wygra. Bo zagra słabszy mecz, bo coś nie wyjdzie, bo dostaniemy czerwoną kartkę, czy właśnie zadziała statystyka, w której cztery zwycięstwa z rzędu w lidze to jakaś anomalia. Należy się z tym liczyć i nie wpadać znów w minorowe nastroje w przypadku braku wygranej. Przede wszystkim liczy się trend. Wiadomo, że wszystkiego się nie wygra, ale chodzi o to, by wygrywać dość często i przegrywać dość rzadko. Wtedy naprawdę wszystko będzie w jak najlepszym porządku.
Jednak to GieKSa jest w gazie, a Piast ma swoje potężne problemy. Piast gra o życie i o to, by nie stać się takim Śląskiem z zeszłego sezonu, który tak okopał się na ostatnim miejscu, że nawet bardzo dobre wyniki na wiosnę nie uchroniły wrocławian przed spadkiem. Nóż na gardle to jednak jedno, a drugie to po prostu obecna forma, mental i jakość piłkarska. Gliwiczanie grają po prostu bardzo źle i na ten moment piłkarsko to GKS jest o dwie klasy lepszy. Jeśli nasz zespół utrzyma swoją dyspozycję, będziemy faworytem w tym spotkaniu. Tylko ten ciężar trzeba unieść.
GKS wytrzymał fizycznie i piłkarsko tę siedmiodniówkę świetnie. Były zwycięstwa, była jakość, nie było słaniania się na nogach. Logistycznie, kadrowo i realizacyjnie – majstersztyk. Zadanie nie tylko piłkarzy, ale przede wszystkim trenerów i sztabu medycznego zostało wykonane celująco.
Doceniajmy więc cały czas to, co mamy, bo mamy ekipę fajnych ludzi, którzy walczą na tej piłkarskiej wojnie zarówno w pokojach trenerów, w szatni, jak i na boisku. Nie ma ani jednego powodu, by w przypadku słabszych meczów dokonywać gwałtownych ruchów i postponować zespół w komentarzach w internecie. Ta drużyna zasługuje na to, by ją wspierać. I rozwija się na naszych oczach, mimo że momenty są ciężkie. Grajmy. Kibicujmy. Projekt GKS Katowice Rafała Góraka trwa w najlepsze.
A zabawa kibiców i piłkarzy po wygranych meczach to coś, co jest jedną z kwintesencji i esencji piłki. Na trybunach, jak i na boisku – wzór. Piłkarze grają tak, jak kibice dopingują i odwrotnie. Dostroili się do siebie i pięknie to się odbywa z meczu na mecz.
Mamy dobry czas. Piękna jest ta ekstraklasa.
Galeria Piłka nożna
Coraz bliżej… Narodowy
Zapraszamy do galerii z wyjazdu do Łodzi. GieKSa po bramkach Jędrycha i Szkurina zapewniła sobie awans do 1/8 STS Pucharu Polski.



alzek
2 marca 2021 at 10:09
Wiadomo już coś z tym walkowerem za mecz nr 2 z Unią? Bo podobno młodzieżowiec nie zagrał i Unia złożyła skargę!
Kato
2 marca 2021 at 13:26
Jest jakiś czas na zgłaszanie i rozpatrywanie takich spraw.
Chyba, bo na zdrowe myślenie, to jest zaraz po meczu lub przed następnym.
A tu minęło już kilka dni i zostały rozegrane następne dwa mecze.
Kris
2 marca 2021 at 18:56
Kato, bez względu na czas rozpatrywania jeśli ktos pilnujący tych spraw w drużynie niedopatrzyl to powinien ponieść konsekwencje. Wynik był już ustalony wiec co stało na przeszkodzie dać pograć młodym. Oczywiście JEŻELI miało to miejsce. Nawet jeśli dostaniemy ten walkower to wierze w hokeistów, ze pokażą charakter i wygrają te Play Offy.
Kato
2 marca 2021 at 19:55
Kris
Pełna zgoda z tym tematem.
Wina czy nie, ok.
Tylko zastanawia mnie obecnie, do kiedy można zgłosić taką sprawę wykroczenia.
Czy po rozegraniu np. ostatniego meczu? Można wtedy jeszcze zgłosić taką sprawę.