Dołącz do nas

Piłka nożna Prasówka

Tytuły artykułów po meczu barażowym ze Stalą: „Piorun by to strzelił”, „Wielki zawód na Bukowej”, „I znowu rozczarowanie”, „Wielka klapa na koniec sezonu. Znowu”, „GKS Katowice na wyżynach frajerstwa”, „Raz się daje ciała na finiszu”

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień mediów na temat wczorajszego meczu barażowego GKS Katowice – Stal Rzeszów 0:2 (0:1). Niestety, GieKSa kolejny raz nie zdołała sprawić nam radości z awansu…

 

sportdziennik.com – Piorun by to strzelił

Nad Bukową grzmiało, błyskało i lało. GieKSa kolejny rok spędzi na trzecim poziomie rozgrywkowym. Została pogrążona przez dwóch byłych zawodników. Derby Rzeszowa w finale baraży.

Kilkadziesiąt minut przed rozpoczęciem półfinałowego barażu ze Stalą nad Bukową nadciągać zaczęły ciemne burzowe chmury. Na rozgrzewce zaczęło padać, a w trakcie I połowy stadion nawiedziła nieprawdopodobna ulewa, jakiej nie pamiętają chyba najstarsi bywalcy tego miejsca. Kibice uciekali w głąb trybuny krytej, a nawet osobom zasiadającym w najwyższych rzędach deszcz lejący się z rozświetlanego błyskawicami nieba walił prosto w oczy.

Wiatr przewrócił stojące za bramką reklamowe balony, zrywało telewizyjną transmisję. Mimowolnie nasuwały się porównania sprzed roku, gdy w piękny majowy dzień GieKSa w nieprawdopodobnych okolicznościach spadła z I ligi, a czekających pod klubem wściekłych kibiców rozgoniło oberwanie chmury. Teraz niebo zaczęło płakać wcześniej…

W takim deszczowym anturażu rzeszowianie wyszli na prowadzenie. Jakże by inaczej – po golu byłego zawodnika… GKS-u. Piotr Głowacki obsłużył Damiana Michalika, ten przymierzył zza pola karnego, a piłka odbiła się jeszcze od nogi Michała Gałeckiego i wpadła pod poprzeczkę.

[…] Najboleśniejszą przed przerwą porażkę z nawierzchnią poniósł Piotr Kurbiel. Napastnik GieKSy mógł skorzystać z babola popełnionego przez defensywę Stali, miał przed sobą de facto pustą bramkę, ale wyrównania nie było. Poślizgnął się…

[…] W przerwie pogoda się uspokoiła, a z chwilą rozpoczęcia II połowy znowu na kilka minut zaczęła szaleć. GKS nie szalał, ale atakował. Bramkę zdobyła jednak Stal. Wojciech Reiman dograł z wolnego, a do siatki trafił Radosław Sylwestrzak. Kolejny z byłych zawodników GieKSy w barwach rzeszowian nawet nie celebrował specjalnie tego trafienia. Obawiano się głównie Grzegorza Goncerza (gdy w 71 minucie opuszczał boisko, pożegnały go gromkie brawa), a sprawą załatwili dwaj inni. To było tak typowe… „K… mać, GieKSa grać” – popłynęło z Blaszoka. Przestało padać… Gospodarze próbowali kruszyć mur. W 82 minucie Marcin Urynowicz uderzył po rożnym mocno, ale piłkę kapitalnie złapał Kaczorowski. Gerard Rother zaczął kierować się do wyjścia. To by było na tyle…

[…] 2 SEZONY w swej historii spędził GKS na poziomie rozgrywkowym nr 3. Teraz pora na sezon trzeci.

13 LAT kibice GKS-u czekają na awans. I jeszcze poczekają…

 

dziennikzachodni.pl – Wielki zawód na Bukowej

[…] W Katowicach wszyscy zdawali sobie sprawę ze stawki meczu ze Stalą. Klub robił wszystko, by wypełnić trybuny stadionu nie w 25 procentach, ale w 50 i na niespełna siedem godzin przed pierwszym gwizdkiem sędziego taką zgodę od władz administracyjnych dostał. Na widowni we wtorkowy wieczór mogło zasiąść 3,5 tys. widzów i choć takiej publiki nie udało się zebrać to i tak na Bukowej padł dzisiaj rekord frekwencji po restarcie rozgrywek.

Mecz GKS Katowice – Stal Rzeszów oglądało 1660 kibiców GieKSy, którzy bardzo żywiołowo dopingowali gospodarzy. Śpiewy na Bukowej niemal nie cichły, bo fani gospodarzy w tym ważnym spotkaniu nie żałowali gardeł. Okrzyki niezadowolenia z trybun pojawiły się dopiero w końcówce, gdy stało się jasne, że katowiczanie znów zawiedli swoich sympatyków i nie zdołają wrócić do Fortuna 1. Ligi.

Po meczu z trybun w kierunku piłkarzy poleciałby już tylko bluzgi, których nie będziemy tutaj cytować. Kibice mieli ogromny żal do zawodników, że zmarnowali kolejną wielką szansę.

 

sportslaski.pl – I znowu rozczarowanie. Koniec sezonu dla Katowic…

GKS Katowice kończy sezon 2019/20. Piłkarze trenera Rafała Góraka w półfinałowym meczu barażowym o awans do I ligi przegrali przy Bukowej ze Stalą Rzeszów. Rezultat nie był dziełem przypadku – wygrał zespół, który w końcówce rozgrywek wyraźnie się rozpędził, a w Katowicach szybciej dostosował do panujących warunków.

Początek meczu zwiastował naprawdę dobre widowisko. Spotkanie było wyrównane, jedni i drudzy mimo parnej aury narzucili dość szybkie tempo. Trybuny przy Bukowej jęknęły z rozczarowaniem, gdy w 6. minucie piłka uderzana przez Adriana Błąda poleciała tuż nad bramką rzeszowian. Kilka minut później odetchnęli za to z ulgą, gdy po kontrze Stali Damian Michalik z linii pola karnego trafił w słupek bramki strzeżonej przez Bartosza Mrozka.

Jedni i drudzy długo grali solidnie, przykładając sporą wagę do konsekwentnej obrony. Spory wpływ na dalszy przebieg gry miała potężna ulewa, jaka rozpętała się nad Katowicami. Wydawało się, że lepiej do warunków dostosowali się miejscowi, którzy w pewnym momencie założyli rywalowi niemal hokejowy zamek. Zdołali sobie stworzyć dwie okazje bramkowe – najpierw Danian Pavlas po niezłym dośrodkowaniu Macieja Stefanowicza przestrzelił głową, następnie po rzucie rożnym Błąda do siatki klatką piersiową omal nie trafił Arkadiusz Jędrych, ale kapitalnie spisał się w tej sytuacji Wiktor Kaczorowski.

[…] Goście skutecznie rozbijali ataki przeciwników, a tuż przed przerwą mogli podwyższyć swoje prowadzenie. W polu karnym Katowic zupełnie niepilnowany był Artur Pląskowski, któremu ze skrzydła precyzyjnie dogrywał Grzegorz Goncerz. Napastnik Stali uderzył głową, a piłka pofrunęła centymetry obok spojenia słupka i poprzeczki bramki gospodarzy.

Na drugą połowę oba zespoły wyszły bez zmian w składzie. Katowiczanie znowu przeważali, ale niemal nic z ich częstszego operowania piłką nie wynikało. Tymczasem w 62. minucie przyjezdni  z zimną krwią wykorzystali swoją okazję do podwyższenia wyniku. Po rzucie wolnym Wojciecha Reimana zupełnie nieatakowany przez defensorów „GieKSy” Radosław Sylwestrzak pewnym uderzeniem głową skierował futbolówkę do bramki.

Drugie trafienie dla gości wyraźnie podcięło skrzydła podopiecznym trenera Rafała Góraka. Niewiele w ofensywne poczynania wnieśli rezerwowi: Marcin Urynowicz, Patryk Szwedzik i Łukasz Wroński. Do końca spotkania GKS-owi udało się stworzyć raptem jedną niezłą okazję na gola kontaktowego, ale strzał Arkadiusza Woźniaka zatrzymał Kaczorowski.

[…] Kibice „GieKSy” kolejny raz przeżywają rozczarowanie. Tylko w lipcu ich zawodnicy trzy razy mieli sukces na wyciągnięcie ręki – nie udało im się jednak ograć przed swoją publicznością Widzewa, a później wykorzystać kolejnych potknięć łodzian, tracąc punkty w Stalowej Woli i u siebie z Resovią. Drużyna, która przez większość sezonu deptała po piętach czołowej dwójce ligi odpada z ekipą, której jeszcze kilkanaście dni temu bliżej było do spadku, niż marzeń o I lidze. „GieKSa” na kolejny sezon zostaje na trzecim szczeblu rozgrywek, znowu zawodząc w decydującym momencie…

 

infokatowice.pl – Wielka klapa na koniec sezonu. Znowu

[…] Na początku spotkania nieznaczna przewaga należała do GieKSy, ale poza minimalnie niecelnym strzałem Błąda niewiele z tego wynikało. Stal na pierwszą akcję czekała do 12 min. i od razu mogła objąć prowadzenie. Na szczęście strzał Michalika wylądował na słupku. Mniej więcej w połowie pierwszych 45 minut nad stadionem rozpętała się nawałnica. W tym czasie katowiczanie mocno nacisnęli na swoich przeciwników, ale nie przyniosło to efektu bramkowego, a jedna z nielicznych akcji gości skończyła się bramką Michalika, którego strzał odbił się jeszcze od jednego z zawodników i zmylił Mrozka. Podopieczni trenera Rafała Góraka mogli wyrównać już kilkadziesiąt sekund później, ale Kurbiel, który miał przed sobą pustą bramkę, poślizgnął się i nie zdołał oddać strzału. W kolejnych minutach przyjezdni mądrze się bronili i bez problemu dowieźli jednobramkową przewagę do przerwy.

W drugiej połowie GieKSa niby cały czas atakowała, ale tak naprawdę tylko raz była blisko pokonania Kaczorowskiego, który jednak w końcówce świetnie obronił strzał głową Woźniaka. W tym momencie przyjezdni prowadzili już jednak 2:0 po golu Sylwestrzka w 61 min. i spokojnie kontrolowali przebieg spotkania. Tym samym katowiczanie odpadli z walki o awans i w przyszłym roku po raz kolejny będą rywalizować na drugoligowych boiskach.

 

gol24.pl – Baraże o 1 Ligę. Stal wygrała w Katowicach. Mamy rzeszowski finał!

[…] Stal Rzeszów zagrała bardzo konsekwentnie w defensywie, nie dała się zaskoczyć GKS-owi Katowice i wykorzystała swoje szanse z przodu. Rzeszowianie zagrali bardzo dojrzale i zwyczajnie zasłużyli na awans. Najpierw ładnego gola strzelił sprzed pola karnego Damian Michalik. Pomocnikowi pomógł jednak rykoszet. Po przerwie jednak Radosław Sylwestrzak podwyższył prowadzenie, wykorzystując podanie z rzutu wolnego i gubiąc krycie.

[…] GKS Katowice nie wróci do 1 Ligi. Podopieczni trenera Rafała Góraka zagrali ten baraż zupełnie tak, jak cały kończący się właśnie sezon. Mieli posiadanie piłki, atakowali, mieli czasem nawet przewagę liczebną, ale brakowało im skuteczności. Właśnie ona zawiodła na samym początku meczu, gdzie Stal praktycznie dała się zepchnąć we własne pole karne. Po nawałnicy piłkarzy GKS-u nadeszła nawałnica znad stadionu. W krótką chwilę obiekt przy ul. Bukowej zamienił się w basen, co pozwoliło zagrać zawodnikom nieco szybciej, ale mniej dokładnie.

[…] Po zmianie stron znów do przodu ruszyli katowiczanie. Po raz kolejny jednak zostali uśpieni w obronie i w głupi sposób stracili gola. 61. minuta, dośrodkowanie z rzutu wolnego, daleka piłka w pole karne, Kurbiel zupełnie odpuścił krycie i Radosław Sylwestrzak na wślizgu wykończył stały fragment gry.

 

weszlo.com – GKS Katowice na wyżynach frajerstwa. Derby Rzeszowa w finale baraży o 1. ligę

[…] Klęska w barażach jest z pewnością szczególnie bolesna dla GieKSy. Trzeba katowiczanom oddać, że wejście w dzisiejszy mecz było w ich wykonaniu więcej niż obiecujące. Stal również miała swoje okazje do wyjścia na prowadzenie, generalnie spotkanie było bardzo otwarte i dynamiczne, ale to GieKSa prowadziła grę i robiła sporo zamieszania pod bramką gości. Tylko, że – no właśnie – było to wyłącznie zamieszanie. Jakaś kotłowanina po stałym fragmencie gry, żadne klarowne sytuacje. Wkrótce miało się okazać, że gospodarze z kreowaniem sobie czystych sytuacji strzeleckich mają olbrzymie problemy.

Tak czy owak – jeżeli zanosiło się w Katowicach na gola, to raczej dla GKS-u. Tymczasem to przyjezdni wyszli na prowadzenie na kwadrans przed zakończeniem pierwszej połowy meczu. Dość szczęśliwe trafienie zanotował Damian Michalik – piłka po jego strzale odbiła się od obrońcy i przelobowała Bartosza Mrozka. Od razu było widać, że stracona bramka bardzo mocno wstrząsnęła pewnością siebie podopiecznych Rafała Góraka. Pojawiły się gesty frustracji, jakieś wzajemne pretensje. Katowiczanie natychmiast wyhamowali w ofensywie i stracili animusz, którym imponowali przez pierwsze pół godziny spotkania. Na dodatek nad stadionem przetoczyła się gigantyczna ulewa i potężna burza. Takie warunki atmosferyczne siłą rzeczy pomagały zespołowi cofniętemu do defensywy, a utrudniały życie ekipie będącej na musiku. No i utrudniały życie również widzom, zakłócając transmisję.

W grze GKS-u nie było widać pomysłu na odrobienie strat. Ciężar rozgrywania akcji brał na siebie Adrian Błąd, ale w zasadzie nie miał wyboru. Długimi fragmentami tylko on miał w ogóle ochotę, by wystawić się do grania i coś wykombinować. Reszta chowała się za plecami obrońców i czekała na otwierające podanie, które oczywiście nie miało szans powodzenia przy tak statycznej postawie.

W 62 minucie Stal Rzeszów podwyższyła prowadzenie. Do siatki trafił Radosław Sylwestrzak. I choć mecz potrwał jeszcze pół godziny, to tak naprawdę równie dobrze mógłby się zakończyć wraz z drugą bramką dla gości. To był nokaut. Piłkarze GKS-u potulnie spuścili głowy, kompletnie uszło z nich powietrze. Pogodzili się z klęską. A przyjezdnym trzeba oddać, że bronili się bardzo skutecznie. W końcówce spotkania doskonale odpychali rywali od własnego pola karnego, zmuszając ich do desperackich górnych piłek rzucanych z głębi pola. Wielkiego zagrożenia z takich zagrań naturalnie nie było. A jeśli nawet, to bardzo pewnie bronił 19-letni Wiktor Kaczorowski.

Mogą się dzisiaj w GieKSie zastanawiać, co by było gdyby nie lunęło. Gdyby Piotr Kurbiel nie poślizgnął się będąc właściwie sam na sam z pustą bramką. Ale cóż – warunki były równe dla obu drużyn. Stal sprawdziła się w takich okolicznościach przyrody zdecydowanie lepiej. A przecież mówimy o klubie, który w sezonie 2018/19 występował w III lidze. Który w tym sezonie długo musiał się martwić o utrzymanie. Teraz Stal ma szansę awansować na zaplecze Ekstraklasy. Wielka sprawa.

GKS Katowice pozostanie natomiast na trzecim szczeblu rozgrywek. Choć przecież ekipa z ulicy Bukowej miała na finiszu sezonu wszelkie argumenty, by wywalczyć nawet bezpośredni awans piętro wyżej. Chyba nie ma drugiego klubu w Polsce, który do tego stopnia wyspecjalizowałby się we frajerskich porażkach.

 

stalrzeszów.pl – Mamy finał baraży!

[…] Pierwsza połowa od początku wyglądała spokojnie. Obie drużyny głównie grały piłką w środkowej części boiska. W 6. minucie pierwszy strzał oddał Adrian Błąd, kapitan GKS-u Katowice. Gorąco zrobiło się w 12. minucie, kiedy to Damian Michalik po dograniu piłki od Artura Pląskowskiego uderzył w słupek. GieKSa tworzyła dużo akcji, ale nie zagrażały one zbyt zawodnikom Stali.

[…] Druga połowa rozpoczęła się tak samo spokojnie jak pierwsza. Zaczęło się od akcji gospodarzy, którzy nie potrafili ich wykończyć. Żółtą kartkę w 47. minucie otrzymał Wojciech Reiman za faul na zawodniku gospodarzy. Stal również stwarzała sobie wiele sytuacji, ale nie potrafiła ich wykończyć. GieKSa oddawała niecelne strzały, raz koło słupka, raz nad poprzeczką.

[…] Kolejna zmiana przypadła na 71. minutę. Boisko opuścił Grzegorz Goncerz, który zebrał oklaski od kibiców GKS-u, a w jego miejsce pojawił się Krystian Pieczara. Po tych zmianach gospodarze tworzyli sytuacje, ale w dalszym ciagu nie potrafili ich wykończyć. W 80. minucie strzałem zza pola karnego popisał się Szymon Kiebzak, ale trafił obok bramki. Wiktor Kaczorowski popisał się fantastyczną interwencją i na linii złapał strzał z główki Arkadiusza Woźniaka.

 

nowiny24.pl – Stal Rzeszów pokonała GKS Katowice i awansowała do finału! W nim zagra z Apklan Resovią

Mecz rozpoczął się z około 10-minutowym opóźnieniem, ze względu na rzuty karne, do których doszło w pierwszym meczu półfinałowym. Biało-niebiescy wiedzieli więc, że Apklan Resovia awansowała do finału i na pewno nie chcieli być gorsi.

[…] W czerwcowym spotkaniu, które odbyło się również w Katowicach, wygrał GKS 3:2, ale rzeszowianie byli bardzo chwaleni za swoją postawę.

– Wyciągnęliśmy wnioski z tamtego meczu, ale rywale zapewne uczynili to samo, bo zdawali sobie sprawę, że wygrana nie przyszła im łatwo – mówił nam przed meczem Marcin Wołowiec, który razem z Krzysztofem Łętochą posłali w bój dokładnie taką samą jedenastkę, która tak dobrze spisała się w sobotnim pojedynku ze Skrą Częstochowa.

W pierwszych minutach Stal Rzeszów oddała pole gospodarzom i gra toczyła się cały czas na połowie rzeszowian. W 7. minucie bombę z dystansu posłał Adrian Błąd, ale Wiktor Kaczorowski sparował piłkę na róg.

[…] Pewnym jednak było, że po zmianie stron GKS Katowice ruszy do zdecydowanych ataków.

I miejscowi chcieli jak najszybciej wyrównać, ale na pewno zadania nie ułatwiała im murawa, bo należy dodać, że przez przez całe spotkanie mocno nad Katowicami padało i boisko z każdą kolejną minutą było coraz bardziej nasiąknięte.

Stal spokojnie czekała na swoją szansę i się doczekała. W 61. minucie z rzutu wolnego dośrodkował Wojciech Reiman, zza pleców defensorów katowiczan wybiegł Radosław Sylwestrzak i umieścił futbolówkę w bramce.

Co ciekawie, Sylwestrzak, podobnie zresztą jak Michalik, w przeszłości byli piłkarzami GKS-u Katowice.

Po chwili strzelec drugiej bramki dla rzeszowian musiał opuścić boisko po tym, jak doszło do zderzenia głowami z Piotrem Kurbielem.

Mając prowadzenie 2:0 rzeszowianie się cofnęli i czekali na rywala na swojej połowie. Sami natomiast szukali szans w szybkich wypadach. Też jednak nie takich na hurra, tylko wszystko odbywało się z głową, a kolejne minuty, powoli, ale jednak mijały.

Im bliżej było końca, tym ataki GKS-u nabierały na sile, a Stal Rzeszów cofnęła się trochę za bardzo.

W 82. minucie katowiczanie byli bliscy złapania kontaktu. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego głową uderzał Arkadiusz Woźniak, ale kapitalnie na linii interweniował Wiktor Kaczorowski.

Sędzia doliczył do podstawowego czasu gry 4 minuty i po biało-niebieskiej części Rzeszowa zaczęło się końcowe odliczanie.

Gospodarze co chwila posyłali piłki na tzw. aferę w pole karne rzeszowian, ale tam rządzili gracze Stali.

 

2×45.info – Raz się daje ciała na finiszu, raz się daje ciała na finiszu… GKS 0:2 Stal

W strugach ulewnego deszczu toczyło się barażowe spotkanie GKS-u Katowice ze Stalą Rzeszów. Kibice gospodarzy od razu żartowali, że nawet niebo płacze nad grą ich zespołu. Trudno się z tym nie zgodzić, bo spadkowicz z pierwszej ligi po raz kolejny w tym sezonie nie podołał presji i wyłożył się już na pierwszej barażowej przeszkodzie, którą był beniaminek z Podkarpacia.

[…] GKS może śmiało kandydować do nagrody „rozczarowania sezonu”. Na własne życzenie nie awansował bezpośrednio do pierwszej ligi, a biorąc pod uwagę tragiczną grę w meczach pod dużą presją to takiego wyniku można było się spodziewać. Stal przyjechała do Katowic bez kompleksów i dzięki temu mogła cieszyć się z awansu. A gospodarze? Cóż, rozebrani, wygwizdani i zwyzywani przez fanów. Można powiedzieć, klasyka… Chyba tylko naiwni mogli spodziewać się, że po tak kiepskiej postawie w końcówce sezonu, GKS zdoła poradzić sobie w barażach.



6 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

6 komentarzy

  1. Avatar photo

    Roh

    29 lipca 2020 at 10:12

    Szkoda że prasa nic nie pisze o idiotycznej reformie jaka tutaj wprowadzono. Teraz szósta druzyna moze awansować kosztem tej trzeciej która powinna awansowac i wywalczyła to sobie przez czay sezon. Nie pisze tego bo jestem mibicem GKS. Take cios moze sie przytrafić kazdej druzynie. Jeden slabszy mecz w barazach i trud calego sezonu na marne. Zeby bylo smieszniej nie ma nawet rewanzu. Takie debilne reformy to tylko w Polsce chyb sa…
    Gdzie tutaj sprawiedliwość?

    • Avatar photo

      wyszo

      29 lipca 2020 at 11:13

      I to jest tłumaczenie ? Kolejny frajerski mecz, mecz o stawkę który przegrywają. Co ma do tego reforma? Wystarczyło grać i zdobyć 1 ( JEDEN) punkt więcej w którymkolwiek meczu i awans by był. Jest regulamin są zasady i nie ma usprawiedliwienia. Byliśmy przeraźliwie słabi. Taka jest prawda. Nie czarujmy teraz i nie odwracajmy problemu. To kolejny już, chyba piąty rok z rzędu kiedy nieudolność , brak pomyslu, i brak walki zabiera nam nawet poczucie tego że postawa tej drużyny była solidna. W meczu o wszystko gramy jak zlepek kolegów z placu. To są profesjonaliści i oczekuje od nich profesjonalnej postawy. Można przegrać jeśli rywal był lepszy. Można przegrać jeśli dało się z siebie wszystko. Ale nie da się patrzeć na pseudo piłkarzy ślizgających się po trawie zamiast uderzyć piłkę do pustej bramki czy odpuszczajacych krycie napastnika który ma mniej goli strzelonych niż nasz stoper. Poziom tej żenady od lat jest tak samo wysoki. Od lat widać że zamiast lepiej jest gorzej. I najgorsze, że nie ma żadnych widoki i argumentów za tym że będzie lepiej.

  2. Avatar photo

    Roh

    29 lipca 2020 at 11:30

    Ja tutaj nie chcialem bronić druzyny. Pisalem tylko o glupiej reformie. Wedlug mnie bezsensownej i niesprawiedliwej.

  3. Avatar photo

    Rafał

    29 lipca 2020 at 13:41

    Reforma była pisana pod Łódzki Widzew by im pomóc wrazie czego w awansie (a Gks i Widzew tyle samo punktów więc nie powinno być obecnych meczów), W końcu u steru PZPN jest Boniek to co się dziwicie. Swój pomaga swoim. A Gks od 2 sesonów dno, dno i jeszcze raz dno. Kiedy to się skończy, jak rozwiążą tą frajerską drużynę i zaczną od dołu wspinaczkę jak już kiedyś.

  4. Avatar photo

    GK

    29 lipca 2020 at 14:56

    Panowie zasady były ustalone wcześniej dla każdego takie same… Drużyna z 3 miejsca miała atut własnego boiska wiec teoretycznie miała łatwiej. Nie ma co wymyślać takich dziwnych argumentów dot. Reformy. Przegraliśmy awans na boisku i z tym chyba każdy się zgodzi bo był na wyciągnięcie ręki.

  5. Avatar photo

    Rafał

    29 lipca 2020 at 20:17

    Owszem przegrali to kopacze bo trudno nazwać ich piłkarzami, mieli tyle okazji by wyjść na na drugie miejsce że tylko debil by nie skorzystał a z motywacją coś słabo. Teraz to tylko przychodzą tacy co czy się stoi czy się siedzi 2000 się należy bez zaangażowania. Ale Zgadzam się GK.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Hokej

Kompromitacja w Tychach

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W 20. kolejce THL nasza drużyna wyruszyła do Tychów żeby zmierzyć się z miejscowym GKS-em.

Pierwszą tercję rozpoczęliśmy od szarpanej gry w tercji neutralnej. Dopiero w 4. minucie strzał na bramkę Fucika zdołał oddać Wronka, ale jego uderzenie nie sprawiło problemów bramkarzowi gospodarzy. W 7. minucie miejscowi wyszli na prowadzenie. W drugiej połowie pierwszej odsłony nasza drużyna stanęła przed szansą wyrównania wyniku za sprawą liczebnej przewagi. Pomimo oddania kilku groźnych strzałów, to żaden z naszych zawodników nie zdołał pokonać Fucika. W 19. minucie fantastyczną interwencją popisał się Eliasson ratując nas przed utratą drugiej bramki. Chwilę przed syreną kończącą pierwszą tercję Eliasson ponownie zachował czujność i pewnie obronił kolejne strzały gospodarzy.

Drugą tercję rozpoczęliśmy od zdecydowanego ataku na bramkę Fucika, blisko zdobycia bramki był Wronka i Varttinen. W 24. minucie gospodarze zdobyli drugą bramkę, wykorzystując liczebną przewagę. Kilkanaście sekund później gospodarze ponownie podwyższyli. W 25. minucie nastąpiła zmiana bramkarza w naszej drużynie. W 28. minucie czwartą bramkę dla drużyny gospodarzy zdobył Drabik, wykorzystując bierną postawę naszych obrońców. W 33. minucie w sytuacji sam na sam z Fucikiem znalazł się Dupuy, ale jego strzał był za lekki, by pokonać bramkarza gospodarzy. Na sam koniec drugiej odsłony gospodarze po raz piąty wbili krążek do naszej bramki.

Trzecią odsłonę rozpoczęliśmy od kilku strzałów na bramkę Fucika. Jednak to gospodarze ponownie znaleźli drogę do naszej bramki, zdobywając szóstą bramkę w tym meczu. Minutę później po raz siódmy do bramki trafił Viinikainen. Na sam koniec meczu bramkę honorową dla naszej drużyny zdobył Jonasz Hofman.

GKS Tychy – GKS Katowice 7:1 (1:0, 4:0, 2:1)

1:0 Filip Komorski (Valtteri Kakkonen, Rafał Drabik) 06:16
2:0 Alan Łyszczarczyk (Rasmus Hejlanko, Valtteri Kakkonen) 23:23, 5/4
3:0 Mark Viitianen (Dominik Paś) 24:18
4:0 Rafał Drabik (Szymon Kucharski, Mateusz Bryk) 27:48
5:0 Mateusz Gościński (Hannu Kuru, Olli Kaskinen) 38:56
6:0 Hannu Kuru (Juuso Walli, Bartłomiej Pociecha) 45:23
7:0 Olli-Petteri Viinikainen (Alan Łyszczarczyk, Rasmus Hejlanko) 47:54
7:1 Jonasz Hofman

GKS Tychy: Fucik, Lewartowski – Viinikainen, Bryk, Łyszczarczyk, Komorski, Knuutinen – Kaskinen, Kakkonen, Jeziorski, Kuru, Heljanko- Walli, Pociecha, Karkkanen, Paś, Viitanen – Bizacki, Ubowski, Drabik, Kucharski, Gościński.

GKS Katowice: Eliasson, Kieler – Maciaś, Hoffman, Wronka, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Verveda, Anderson, Monto, Dupuy – Runesson, Lundegard, Michalski, McNulty, Hofman Jo. – Chodor, Dawid, Hofman Ja.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Komu nie zależało, by zagrać?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Gdy wyjrzałem dziś za okno z pokoju hotelowego, zobaczyłem szron na pobliskich dachach. I tyle. Śniegu nie było ani grama, jedyne, co mogło nas przyprawiać o lekkie dreszcze to przymrozek i konieczność spędzenia tego meczu w tak niskiej temperaturze. Wiadomo jednak, że podczas dobrego widowiska można się porządnie rozgrzać i emocje sportowe niwelują jakiekolwiek atmosferyczne niedogodności. Głowiłem się, jak to jest, że w różnych rejonach Polski mamy atak zimy, a przecież okolice bieguna zimna, które teoretycznie najbardziej są narażone na popularny biały puch, tym razem są wolne od tego.

Gdy jechałem autobusem na mecz i zaczęło lekko prószyć – a było to o godz. 10.30 ani przez myśl nie przeszło mi, jak to się wszystko skończy. Po prostu – śnieg zaczął sobie padać, nie był to jakiś armagedon, a i same opady śniegu, choć były wyraźne, nie przypominały tych, które znamy z przeszłości.

Po wejściu na stadion zobaczyłem taką właśnie oprószoną murawę – niezasypaną. Białawo-zieloną lub zielonkawo-białą. Typowy widok, gdy mamy pierwsze opady śniegu w roku lub też szron po mroźnej nocy. Białe gunwo (że tak zejdziemy z romantycznej wersji o puchu) ciągle jednak z białostockiego nieba spadało. I w pewnym momencie rzeczywiście murawa stała się dość biała. Nie przeszkodziło to jednak obu drużynom oraz sędziom rozgrzewać się. Kibice wypełniali stadion, zwłaszcza ci z Jagiellonii jeszcze przed meczem głośno dopingując swój zespół. Sympatycy GieKSy powoli zaczęli wchodzić na sektor gości i też dali znać o sobie. Przyznam, że nie myślałem w ogóle o tym, że mecz może się nie odbyć. Nie miałem takiego konceptu w głowie.

Za łopaty wzięło się… kilka osób. Zaczęli odśnieżać pola karne. Wyglądało to tak, że na jednym skrzydle stało trzech chłopa i sami nie wiedzieli, jak się za to zabrać. „Gdzie kucharek sześć…” – powiedziałem Miśkowi. A na drugim skrzydle szesnastki jeden jegomość odśnieżył na kilka metrów szerokość pola karnego, pokazując, że „da się”. A tamci deliberowali. Do tej pory odśnieżone były tylko linie i wspomniany kawałek. Na drugim polu karnym natomiast jakiś artysta „odśnieżał” w taki sposób, że zagarniał, wręcz zdrapywał śnieg, zamiast go nabierać na łopatę. Nie trzeba być śnieżnym omnibusem, żeby wiedzieć, że średnio efektywna jest to metoda. Po niedługim czasie wszyscy położyli na to lachę i sobie poszli czy tam przestali działać.

Dopiero kilka minut przed meczem zorientowałem się, że sędzia się dziwnie zachowuje, wychodzi i sprawdza. Załączyłem Canal+, by nasłuchiwać wieści i tam było jasne, że arbiter Wojciech Myć sugerował, iż szanse na rozegranie tego spotkania są dość marne. Potem wyszedł na boisko jeszcze raz, ze swoimi asystentami i patrzyli, jak zachowuje się piłka. W moim odczuciu ta rzucana i turlana przez nich futbolówka reagowała normalnie, z odpowiednim odbiciem czy brakiem większego oporu przy toczeniu się po ziemi. Do końca miałem nadzieję, że mecz się odbędzie.

Sędzia jednak zadecydował inaczej. W wywiadzie dla Canal+ powiedział, że ze względu na zdrowie zawodników, a także ograniczoną widoczność – podejmuje decyzję o odwołaniu meczu. Podał też argument, że do pomarańczowej piłki przykleja się śnieg i tak jej nie widać. A linie, które zostały odśnieżone i tak za chwilę zostałyby zasypane.

Mecz się nie odbył.

Odniosę się więc najpierw do słów sędziego, bo już one są dla mnie kuriozalne. Odśnieżone linie po 40 minutach (także już po odwołaniu meczu) nadal były widoczne. I nie zanosiło się specjalnie na to, że mają zostać momentalnie zasypane. Nawet jeśli – to chwila przerwy w meczu lub po prostu w przerwie między dwiema połowami – pospolite ruszenie do łopat i gotowe. A argument o piłce to już kuriozum do kwadratu. Na Boga – przecież śnieg to nie jest jakiś klej czy oleista substancja. I nawet jeśli w statycznej sytuacji klei się do piłki, to jest ona cały czas KOPANA. Dla informacji pana Mycia – to powoduje drgania w futbolówce, a to (plus odbijanie się od ziemi) z piłki przyklejony kawałek śniegu strząsa. Więc naprawdę nie mówmy takich głodnych kawałków na głos, bo tylko wzmacniamy opinię o sędziach taką, a nie inną.

Trener Siemieniec już po decyzji mówił dla Canal Plus, że z punktu widzenia logistyki w rundzie jesiennej, nie na rękę jest im nie grać, w domyśle, że ten mecz trzeba będzie jeszcze gdzieś wcisnąć. Tylko przecież WIADOMO, że tego spotkania nie da się rozegrać jesienią, bo przecież po ostatnim meczu ligowym Jaga gra dwa razy w Lidze Europy plus jeszcze w środku grudnia zaległy mecz z Motorem. Więc z GKS musieliby zagrać tuż przed świętami, a przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie przedłuży rundy GieKSie o dwa tygodnie z powodu zaległego meczu. Niech więc trener Adrian nie robi ludziom wody z mózgu. Poza tym trener powiedział, że ze względu na stan boiska, była to jedyna i słuszna decyzja i trudno nie było odnieść wrażenia, że z powodu napiętego terminarza właśnie TERAZ, dłuższy oddech dla Jagiellonii to najlepsze, co może ich spotkać…

A Rafał Górak? Bardzo dyplomatycznie mówił, że rozumie decyzję sędziów, ale chyba trzy razy podczas wywiadu dał do zrozumienia, jakie miał zdanie… Panowie za zamkniętymi drzwiami rozmawiali, każdy dał swoje argumenty. Trener zwrócił uwagę, że ze względu na szczelnie wypełniony sektor gości mogło to wyglądać inaczej. Że białe linie widać i przy dobrej woli organizatora, boisko można byłoby doprowadzić do stanu używalności. Że taki wyjazd bez meczu to dodatkowe koszty dla klubu. Jakbym więc miał typować, to pewnie wyglądało to tak „ej Rafał, wiesz, jak jest, jaką mamy sytuację, wiem, że nie jest to wam na rękę, ale zgódź się na przełożenie meczu, odwdzięczymy się dobrym winkiem”… Być może więc ze względu na solidarność kolegów po fachu i gentelmen’s agreement, szkoleniowiec, mimo że wolałby zagrać – nie oponował.

No i właśnie. To jest pytanie – czy komuś zależało, żeby wykorzystać opady i meczu nie rozegrać? Powiem wprost – reakcja organizatora meczu na tę „zimę” jest mocno zastanawiająca i nie wiem, czy Jagiellonia nie powinna z tego tytułu ponieść konsekwencji. Powtórzę – klub nie zrobił absolutnie nic, żeby ten mecz rozegrać. Począwszy od prognoz – przecież atak zimy w Polsce był już wczoraj, więc nie można było nie zakładać, że podobna sytuacja powtórzy się w Białymstoku. A jeśli tak, to przygotowuje się zastępy ludzi – choćby na wszelki wypadek – do tego, żeby boisko odśnieżyć. Pamiętacie, co było w zeszłym sezonie w meczu Radomiaka z Zagłębiem? Momentalnie, w ciągu kilku minut płyta po nawałnicy zrobiła się biała. Tam też było ryzyko przerwania i odwołania meczu. Ale ludzie robili, co w swojej mocy, odśnieżali, jak tylko się da i spotkanie zostało dokończone. Wczoraj w Rzeszowie kompletnie zasypany stadion został odśnieżony i mecz również się odbył. A w Białymstoku? Nie było chętnych czy nie miało ich być? Mogli nawet tych żołnierzy wziąć, co to zawsze są na trybunach. Cokolwiek. A tutaj kilku ludzi z łopatą zaczęło nieskładnie machać, ale chyba ktoś im powiedział, że to bez sensu – no i przestali.

Nie będę wnikał, czy na takim boisku można grać czy nie. Jak bardzo wpływa to na zdrowie zawodników. Wiem, że w przeszłości takie mecze się odbywały i nikt nie płakał i nie zasłaniał się ani zdrowiem, ani terminarzem. GieKSa taki mecz rozgrywała z Arką Gdynia – pamiętny z niewykorzystanym karnym Adamczyka – i jakoś się dało. Nie jest to może najbardziej estetyczne widowisko, ale mecz jest rozegrany i jest z głowy.

Natomiast tu nie chodzi o to, czy na zaśnieżonym boisku można grać. Chodzi o to, że nikt nie zajął się odśnieżaniem. Dlatego cała ta sytuacja ostatecznie wydaje mi się po prostu skandaliczna. Dosłownie godzinkę śnieg poprószył – bez jakiejś większej nawałnicy – i odwołujemy mecz.

I tak – piłkarze pojechali sobie na drugi koniec polski, by pobiegać na murawie stadionu Jagiellonii. Klub zapłacił za hotel, wyżywienie, przejazd. Teraz będzie to musiał zrobić drugi raz – najpewniej na wiosnę. Kibice zrywali się o drugiej w nocy, niektórzy pewnie nawet nie poszli spać, by stawić się na zbiórkę w ciemnych Katowicach. Jechali w tak wielkiej liczbie przez cały kraj – też przecież zapłacili za bilety i przejazd. I dostali w bambuko, bo paru osobom nie chciało się wyjść i doprowadzić boisko do jako takiego stanu.

Uważam, że PZPN czy Ekstraklasa, czy kto tam zarządza tym całym grajdołkiem, nie powinien przyzwalać na taką fuszerkę. To jest kupa kasy i czas wielu ludzi, którzy zdecydowali się do Białegostoku przyjechać. To po prostu jest nie fair.

Nieraz bywały jakieś sytuacje czy to z pogodą, czy wybrykami kibiców i kapitanowie lub trenerzy obu drużyn zgodnie mówili – gramy/nie gramy. Była ta wyraźna jednogłośność. A czasem spór. Grano nawet po zapaści Christiana Eriksena – choć tam akurat uważam, że ta decyzja była fatalna (choć z drugiej strony to Euro, więc logistyka dużo trudniejsza). Tutaj zabrakło determinacji, żeby mecz rozegrać. Rozumiem trenera Góraka, że podszedł dyplomatycznie do sprawy. Ja tego protokołu dyplomatycznego trzymać nie muszę i wysuwam hipotezę, że komuś na rękę był ten niezbyt wielki opad śniegu.

Dotychczas wielokrotnie pisałem i mówiłem, że cenię Jagiellonię i Adriana Siemieńca za to, jak łączą ligę i puchary. Byłem pod wrażeniem, że rok temu Jaga nie przełożyła spotkania z GKS na jesień, gdy sama była pomiędzy meczami z Ajaxem – trener gospodarzy dzisiejszego niedoszłego pojedynku mówił, że poważna drużyna musi umieć grać co trzy dni. Tym razem jednak w obliczu meczu z KuPS i końcówki ligi, takie zdanie przestało już zobowiązywać.

Nam nie pozostaje nic innego, jak przygotować się do sobotniego spotkania z Pogonią. Oby piłkarze GKS również wykorzystali fakt, że nie będą mieli Jagi w nogach i jak najlepiej mentalnie i fizycznie przygotowali się do spotkania z Portowcami. A z Jagiellonią i tak się już niedługo zmierzymy, bo za jedenaście dni w Pucharze Polski.

Kups!

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Mecz z Jagiellonią odwołany!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W związku z atakiem zimy w Białymstoku i niezdatnymi według sędziego warunkami do gry mecz Jagiellonia Białystok – GKS Katowice został odwołany.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga