Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka

Tygodniowy przegląd prasy: Derby ze znakiem Q

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów, które obejmują informacje z ubiegłego tygodnia dotyczące sekcji piłki nożnej, siatkówki oraz hokeja GieKSy.

W ostatnią środę piłkarki GieKSy rozegrały przełożone wcześniej, ligowe spotkanie z Rekordem Bielsko-Biała. Nasza drużyna zrewanżowała się gospodyniom za przegraną w rozgrywkach Pucharu Polski: GieKSa wygrała 5:0 (2:0). Tym spotkaniem drużyna kobiet zakończyła piłkarską jesień. W tabeli Ekstraligi Kobiet zespół zajmuje czwartą lokatę. W piątek piłkarze rozegrali ligowe spotkanie z Miedzią Legnica – niestety GieKSa przegrała 2:3 (1:1). Prasówkę po tym spotkaniu znajdziecie TUTAJ.

Siatkarze zgodnie z przewidywaniami przegrali z wiceliderem PlusLigi zespołem Jastrzębskiego Węgla 0:3. Kolejne spotkanie siatkarze rozegrają w piątek w Kędzierzynie-Koźlu z ZAKSĄ. Spotkanie rozpocznie się o godzinie 17:30.

W minionym tygodniu hokeiści rozegrali dwa spotkania wyjazdowe. We wtorek z Cracovią, z którym zespół wygrał 4:2 oraz w piątek z GKS-em Tychy. W tym spotkaniu GieKSa musiał uznać wyższość przeciwników 3:4.

 

PIŁKA NOŻNA

bts.rekord.com.pl – Rekord B-B – GKS Katowice 0:5 (0:2)

Faworyzowane katowiczanki wyciągnęły wnioski z ubiegłotygodniowej, pucharowej „lekcji”. Tym razem podopieczne Witolda Zająca potraktowały gospodynie z pełną powagą i całą surowością, choć sam początek zaległego meczu 10. kolejki nie zapowiadał łatwej zdobyczy GKS-u. Tym razem bielszczanki nie wyczekiwały ataków ekipy gości przed własnym polem karnym, a starały się nieco wyżej i agresywniej natrzeć na rywalki. By taka sztuka miała szanse powodzenia potrzeba wybornego przygotowania motorycznego i niemal bezbłędnej gry indywidualnej oraz poszczególnych formacji. Wpierw zabrakło tego pierwszego, kiedy Izabela Tracz straciła piłkę w okolicy „szesnastki”, a ratując sytuację sfaulowała Kateřinę Vojtkovą. Niewiele czasu minęło od trafienia z „wapna” Emilii Zdunek, gdy na 2:0 podwyższyła prowadzenie przyjezdnych Klaudia Maciążka. Świetną asysta przy golu popisała się Karolina Koch, bezsprzecznie postać numer jeden w drugiej linii GKS-u. Na większe emocje trzeba było czekać do końcowych fragmentów pierwszej połowy. Z ok. 30-stu metrów nieznacznie chybiła K. Vojtkova, po drugiej stronie Katarzyna Moskała nie zdołała pokonać Kingi Seweryn.

Jeszcze bardziej wyraźna przewaga GieKSy zarysowała się po przerwie. Umiejętności techniczno-taktyczne i przygotowanie fizyczne pozwoliły katowiczankom na niemal pełną kontrolę nad przebiegiem drugiej części spotkania. Byłoby przesadą określić, że przyjezdne z łatwością dochodziły do sytuacji strzeleckich. Niemniej z wielu wykreowanych okazji wykorzystały trzy. Bielszczanki dopowiedziały jedynie uderzeniem Magdaleny Knysak z rzutu wolnego z 22-óch metrów. Tu na wysokości zadania stanęła młodziutka bramkarka GKS-u.

Maksymalne zaangażowanie i niesłychana ambicja, w połączeniu z łutem szczęścia, wystarczyły „rekordzistkom” przed tygodniem do pucharowego awansu. W ligowej konfrontacji górę wzięły stricte boiskowe umiejętności.

 

dziennikzachodni.pl – Nowy stadion GKS Katowice. Na placu budowy rozpoczęto wycinkę drzew. Czy to oznacza rozpoczęcie większych prac?

Na placu budowy nowego stadionu GKS Katowice rozpoczęły się zasadnicze prace przygotowawcze. Teren jest ogradzany, wycięto też pierwsze z około 500 drzew. Taka sama liczba ma zostać zasadzona na terenie miasta.

Sportowy kompleks powstaje w pobliżu autostrady A4 przy ulicach Bocheńskiego, Upadowej i Dobrego Urobku. Koszt inwestycji to 205.292.538,54 zł brutto. Za taką kwotę ma powstać stadion z trybunami na 14.896 osób, hala mieszcząca 2.792 kibiców, dwa boiska treningowe trawiaste, parkingi i mała infrastruktura. Pozostałe plany zostały przesunięte do drugiego etapu, którego terminy nie zostały określone.

 

sportdziennik.com – Trzykrotnie budowano presję

Rozmowa z Markiem Szczerbowskim, prezesem GKS-u Katowice.

Po 17 meczach pierwszej ligi GieKSa plasuje się nad strefą spadkową z dorobkiem 19 punktów. Jakie refleksje miał pan na półmetku sezonu?

Marek SZCZERBOWSKI: – Trzeba powiedzieć o dwóch obszarach. Ten pierwszy – to pierwsze 10 spotkań rundy. Graliśmy w nich widowiskowo i widowiskowo nie punktowaliśmy. Zdobywaliśmy stosunkowo dużo bramek, ale nieprzeciętnie dużo też traciliśmy. Mamy w klubie odcinki kontrolne co pięć spotkań. Był zatem odcinek po dziesięciu kolejkach, była burza mózgów, sztab wyciągnął z tego swoje wnioski i wprowadził zmianę sposobu gry. To przełożyło się na konkrety. Dzięki temu gramy z pewnością inaczej niż wcześniej, a do tego w porównaniu do pierwszego okresu bardziej efektywnie. Jeśli ten kierunek, ta tendencja zostanie utrzymana, to będzie można powiedzieć, że zakładane na tę jesień cele zostały zrealizowane.

[…] Trudno było wytrzymać ciśnienie w kwestii trenera Rafała Góraka? Przeszła przez głowę myśl, że może potrzebna będzie zmiana?

Marek SZCZERBOWSKI: – Od momentu, gdy zacząłem pracę przy Bukowej, czyli w sierpniu 2019, pewne oczekiwania i budowanie presji – nie tylko wirtualnie, ale też zgłaszane werbalnie – było trzykrotnie. Trzykrotnie z różnych stron padały różnego rodzaju komunikaty, które można było ocenić jako budowanie presji. To nie są proste tematy. Sztuką jest mimo tej presji umieć racjonalnie ocenić sytuację. Niepodejmowanie decyzji to także decyzja.

[…] Nie było pana w październiku na rozpoczęciu budowy stadionu.

Marek SZCZERBOWSKI: – Budowany jest stadion miejski, na którym ma grać GKS Katowice, ale też hala sportowa. Z niej korzystać będą też inne kluby. To, że nie było przedstawiciela zarządu GKS-u, też w jakiś sposób pokazuje, że będzie to stadion dla wielu podmiotów funkcjonujących na terenie Katowic. Wszyscy znają moje sformułowanie, w którym powiedziałem, że nie ma możliwości rozwoju klubu bez rozwoju infrastruktury. To bardzo istotny krok. Pan prezydent Marcin Krupa jest wyjątkowo prawdomównym i uczciwym człowiekiem. Nie mówię tego jako wypowiedzi o charakterze dyplomatycznym, a z serca. Znam go od wielu lat. Wiem, że jeśli powie: „budujemy”, to budujemy.

Na jakim etapie jest kwestia obowiązku zapłaty 4 milionów złotych zaległych składek do ZUS, którą oddaliście do sądu?

Marek SZCZERBOWSKI: – Wiele spraw organizacyjnych w GKS-ie Katowice zostało uporządkowanych. Ta jest w trakcie porządkowania.

 

SIATKÓWKA

sportdziennik.com – Surowa lekcja mistrzów

Siatkarze Jastrzębskiego Węgla mają kłopoty personalne, ale nie mają one większego wpływu na poziom gry.

Jastrzębianie jak przystało na obrońców tytułu mistrzowskiego, udzielili GKS-owi Katowice surowej lekcji i pewnie zwyciężyli. – Nie mieliśmy żadnych argumentów na rywali i trudno się dziwić, że mecz zakończył się tak szybko– powiedział po meczu libero GKS-u Katowice, Bartosz Mariański.

– Brakowało nam zagrywki i to chyba podstawa naszego niepowodzenia. A ponadto, gdy już wynik oscylował wokół remisu, to robiliśmy niepotrzebne błędy.

Jastrzębianie pojawili się bez czterech zawodników. Rafała Szymury i Szymon Biniek przebywają na kwarantannie. Natomiast francuski atakujący Stephen Boyer złamał kości śródręcza i czeka go operacja oraz dłuższą przerwa. Z kolei Wojciech Szwed powrócił do treningów i skręcił staw skokowy. Siła uderzeniowa gości na skrzydłach spoczywała na Janie Hadravie oraz Trevorze Clevenot, oraz Tomaszu Fornalu. Obrońcy tytułu mistrzowskiego mają wystarczająco sporo atutów, by odnieść szybkie i przekonywające zwycięstwo. I tak też się stało. Była momentami wyrównana gra, ale w tych kluczowych momentami goście mieli zdecydowanie więcej jakości.

Pierwszy set był prawie bez historii, bo jastrzębianie objęli prowadzenie (12:8 i 16:10) i później ją jeszcze powiększali (22:14). W końcowych fragmentach gospodarze zdołali zdobyć kilka punktów, ale przewaga była znacząca. By nawiązać równorzędną grę z tak renomowanym rywalem to trzeba go „kąsać” zagrywką. A tymczasem była ona anemiczna i nie mogła zrobić krzywdy przyjmującym JW.

W kolejnych odsłonach było zdecydowanie więcej walki ze strony gospodarzy i nawet wynik oscylował wokół remisu. Jednak w końcowych fragmentach Jan Hadrava solidnie punktował był niemal nieuchwytny dla katowiczan. A ponadto gospodarze zaczęli „strzelać” po autach. Wszystko się skończyło w niespełna 85 minut, ale taki scenariusz był do przewidzenia.

GKS Katowice – Jastrzębski Węgiel 0:3 (17:25, 20:25, 21:25)

 

HOKEJ

dziennikpolski24.pl – Comarch Cracovia była zmęczona i nie dała rady GKS-owi Katowice

Comarch Cracovia w spotkaniu z GKS Katowice miała niewiele do powiedzenia i przegrała. Ale trudno się temu dziwić.

Ledwie dwa dni po zakończeniu trzydniowego półfinałowego turnieju Pucharu Kontynentalnego przyszło Comarch Cracovii rywalizować w lidze. I to z liderem. Bez Damiana Kapicy, który musi wyleczyć kontuzję mięśnia przywodziciela i nie będzie go przez miesiąc.

Gospodarze zostali powaleni na deski zaraz na początku gry. Najpierw Wronka wykorzystał błąd w obronie i w sytuacji sam na sam pokonał Pieriewozczikowa, a po 49 sekundach idealnie dograł krążek do Pasiuta, który trafił w odsłoniętą część bramki. Trener Rohaczek natychmiast zareagował i zmienił bramkarza. Gdy goście zagrali w przewadze, zdobyli trzeciego gola. Cracovia była na kolanach. Gospodarze przycisnęli w końcówce, groźnie strzelał Bodrow – ale miejscowi nic nie wskórali.

Drugą tercję krakowianie rozpoczęli od gry w przewadze, ale nie zagrozili bramce gości. Potem szukali pierwszego gola. Gra się trochę wyrównała, katowiczanie bowiem szanowali siły. Zabolotny dobrze się spisywał, broniąc m.in. strzał Hudsona z bliska w 39 min.

W trzeciej odsłonie goście mogli podwyższyć wynik, ale Fraszko trafił w słupek. Gospodarze wreszcie zdobyli gola, gdy grali 5 na 4. Gol na 3 min przed końcem dał nadzieję gospodarzom. Po chwili Nemec przestrzelił w dobrej sytuacji. Wronka „zamknął” jednak ten mecz. W końcówce z lodu zjechał bramkarz, ale „Pasy” nie zbliżyły się już do GKS-u.

 

sport.interia.pl – Blisko skandalu! Polała się krew. Sędziowie przegapili faul!

​W niedzielę tuż przed północą Comarch Cracovia zapewniła sobie i polskiemu hokejowi awans do finału Pucharu Kontynentalnego, a niespełna dwie doby później zabrakło im sił, by skutecznie rywalizować z liderującym w ekstraklasie hokeistów GKS-em Katowice. Podopieczni Jacka Płachty, napędzani bramkami i asystami Patryka Wronki, wygrali w Krakowie 4-2.

[…] Katowiczanie rozstrzygnęli rywalizację w niespełna 10 minut. Ojcem ich zwycięstwa był filigranowy wychowanek Podhala Nowy Targ Patryk Wronka, który miał udział przy każdej z bramek. Najpierw wygrał pojedynek z Denisem Pieriewozczikowem, a później asystował kolegom. Najpierw Grzegorzowi Pasiutowi, który w wieku 34 lat przeżywa drugą młodość. Na 0-3 podwyższył w przewadze Patryk Krężołek.

[…] Na trzy minuty przed końcem Stepan Csamango spod bandy podał do Iwana Jacenki, który ładnym uderzeniem z nadgarstka zapewnił krakowianom kontakt bramkowy 2-3.

Trybuny ożywiły się z dopingiem, ale szybko uciszył je ponownie Wronka, który po podaniu Pasiuta, chytrym strzałem zza bramki pokonał Davida Zabolotnego, który w I tercji zastąpił Pieriewozczikowa.

[…] Do sporej kontrowersji doszło w 37. min. Po trafieniu kijem rany twarzy doznał Jakub Prokurat, któremu polała się krew. Sędziowie przegapili to zdarzenie. W przerwie w grze podjechał do nich kapitan gości Grzegorz Pasiut, by zgłosić pretensje. Najwyraźniej uczynił to zbyt energicznie, bo został odesłany do boksu kar na dwie minuty za niesportowe zachowanie. Pasiut osiągnął też inny efekt – sędziowie główni, po konsultacji z linowym i obejrzeniu rany Prokurata podyktowali karę meczu dla Alesza Jeżka, który udał się do szatni. Za niego do boksu kar na pięć minut poszedł Patryk Gosztyła.

Trener Rohaczek nie mógł się pogodzić z tą decyzją. W przerwie po II tercji wysłał kierownika zespołu Sebastiana Witowskiego do załogi Polskihokej.tv, która realizowała transmisję z meczu. Lektura powtórki dowiodła, że Jeżek atakiem z góry kijem chciał zatrzymać rywala. Sęk w tym, że odbita od lodu hokejka trafił w twarz lekko pochylonego Prokurata.

 

sportdziennik.com – Derby ze znakiem Q

Bramkarz Kamil Lewartowski otrzymał specjalne podziękowania od kibiców, bo wykazał się siłą mentalną.

Derby GKS-ów z Tychów i Katowic jak mogliśmy oczekiwać dostarczyły sporo sportowych wrażeń. Oba zespoły się nie oszczędzały i stworzyły wiele sytuacji oraz strzeliły efektowne bramki. O jedno trafienie lepsi okazali się tyszanie i tym samym przerwali serię 5 zwycięskich meczów katowiczan. Teraz właśnie tyszanie mogą pochwalić taką passą.

[…] Gospodarze zdawali sobie sprawę, że tylko agresywna gra od pierwszego gwizdka może przynieść jakieś wymierne efekty. I tak też się stało – goście zostali szybko zepchnięci do defensywy i John Murray był obstrzeliwany przez swoich byłych kolegów. Najpierw zaskoczył go Jakub Michałowski dalekim strzałem. „Jaśka Murarza” można jedynie usprawiedliwić, że przed nim było sporo zawodników i mógł być zasłonięty. A potem Jegor Fieofanow popisał się efektownym dryblingiem i z łatwością posłał krążek do siatki.

Goście dysponują wartościowymi hokeistami i doskonale zdawaliśmy sobie sprawę, że wcale nie wywieszą białej flagi. Patryk Wronka kilkoma dynamicznymi atakami dał o sobie znać, jego imiennik Krężołek też miał okazję, ale przeniósł krążek nad poprzeczką. Po koniec 11 min Wronka znalazł się w dogodnej sytuacji, ale był faulowany przez Olafa Bizackiego, a nieco wcześniej przez Michałowskiego. Wronka karnego wykorzystał w iście mistrzowskim stylu.

W 18 min doszło do bokserskiego starcia pomiędzy dwoma warszawiakami Filipem Starzyńskim i Mateuszem Bepierszczem. Ten pierwszy otrzymał podwójną karą mniejszą, drugi – pojedynczą. To była dobra tercja w wykonaniu obu zespołów, ale ze wskazaniem na gospodarzy.

Goście wyciągnęli właściwe wnioski z 1. odsłony i w kolejnej przejęli inicjatywę. Atakowali, lecz nie potrafili stworzyć klarownych sytuacji, choć Kamil Lewartowski musiał być cały czas skoncentrowany. W 30 min po strzale Bartłomieja Jeziorskiego krążek trafił w poprzeczkę. Tak przynajmniej wydawało się z wysokości trybun. W końcu ataki gości przyniosły efekt, bo Wronka po raz drugi zaskoczył tyskiego golkipera. Jedni i drudzy szukali okazji do zmiany rezultatu, lecz o wszystkim miała rozstrzygnąć ostatnia tercja.

A w niej wiele się działo! Gospodarze w ciągu 31 sek. zdobyli 2 gole po efektownych akcjach. Jednak ta przewaga jeszcze nie gwarantowała zwycięstwa. Gdy do boksu kar powędrował Radosław Galant, niezawodny Pasiut zdobył kontaktowego gola. Na 1:38 min przed końcem trener Jacek Płachta wziął czas i po nim wycofał Murraya. Jednak to posunięcie nie przyniosło efektu.

Obie drużyny stanęły na wysokości zadania, zaprezentowały się z jak najlepszej strony i zostały pożegnane oklaskami. A „Lewar”, bramkarz gospodarzy, otrzymał specjalne podziękowania i w pełni na nie zasłużył.


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Losowanie PP: Koncert życzeń GieKSa.pl

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Już jutro o godzinie 12:00 w siedzibie TVP Sport odbędzie się losowanie 1/8 finału Pucharu Polski. W stawce pozostało już tylko 16 drużyn: 10 ekip z ekstraklasy, 4 drużyny z I ligi, 1 z II ligi oraz 2 z III ligi. Postanowiliśmy podzielić się z Wami naszymi typami i marzeniami dotyczącymi rywala w nadchodzącej rundzie. A co przyniesie los? Zobaczymy już we wtorkowe południe.

Fonfara
Ciekawym pojedynkiem bez wątpienia byłby mecz z Polonią Bytom i możliwość spotkania Jakuba Araka, który właśnie w naszym klubie się przecież odblokował. Najgorszymi opcjami wydają się być Raków Częstochowa i Piast Gliwice, bowiem rywale o takim podejściu do piłki nożnej dodatkowo zabierają kibicom chęć przychodzenia na mecze w środku tygodnia.

Kosa
Na pewno chciałbym uniknąć (dokładnie w takiej kolejności): Górnika, Jagiellonii, Rakowa i Lecha. Z pozostałymi ekstraklasowiczami możemy zagrać, choć oczywiście preferowałbym wtedy domowe spotkanie.

Natomiast z pewnych wyjazdów, czyli wylosowania drużyn z niższych lig, to ciekawie wyglądałaby Avia (niedaleko, niska liga) oraz Polonia Bytom (lokalnie, dawno nie graliśmy). Wyjazdowicze nie obraziliby się zapewne także na Śląsk we Wrocławiu.

Ciekawostką jest to, że jeśli wylosujemy na wyjeździe Raków, Widzew, Jagiellonię lub Lechię, to… w 2025 roku zagralibyśmy aż trzy wyjazdowe spotkania z tymi rywalami.

Flifen
Najśmieszniej byłoby zagrać przeciwko Wiśle Kraków lub Pogoni Szczecin. W przypadku wygrania z jakimikolwiek kontrowersjami, z którymkolwiek z tych klubów, content na Twitterze Alexa Haditaghiego bądź Jarka Królewskiego byłby nieziemski. Natomiast pod względem poziomu sportowego i kibicowskiego dobrym losowaniem byłaby Polonia Bytom, która powinna być na spokojnie do ogrania, a i frekwencja w takim meczu nie powinna zawieść.

Misiek
Najbardziej chciałbym zagrać z Avią Świdnik lub Zawiszą Bydgoszcz lub Polonią Bytom, ponieważ to są stadiony, na których jeszcze nie byłem. Najbardziej nie chciałbym zagrać z Rakowem Częstochowa, ponieważ znów byłyby dwa mecze koło siebie w pucharze i w lidze, oraz nie widzi mi się wyjazd do Chojnic w środku tygodnia z powodu mało atrakcyjnego rywala i odległości.

Kazik
Z osobistych pobudek to Śląsk Wrocław, w zeszłym sezonie nie było mi dane tam pojechać, a teraz może się uda. Nie wiem, gdzie Polonia Bytom będzie grała ewentualnie ten mecz, ale jechać tam na ten orlik ze sztuczną trawą i granulatem niespecjalnie mi się uśmiecha… jeszcze Jakub Arak coś strzeli, a lubię go i nie chcę tego zmieniać 🙂

Marek
Przez tyle lat czekaliśmy na Puchar Polski jak na okno do Ekstraklasy z nadzieją, aby uchyliło się chociaż odrobinę i pozwoliło oddychać tym samym powietrzem co krajowa elita… Dzisiaj tuzy Ekstraklasy otwierają listę drużyn, z którymi nie chcemy grać na tym etapie. To najlepszy dowód na to, jaki skok wykonaliśmy przez ostatnie dwa lata: nomen omen lata świetlne! Z uwagi na zależności rodzinne (kuzyni z Dolnego Śląska kibicujący Śląskowi) najbardziej chciałbym trafić Śląsk na wyjeździe. U siebie zdążyliśmy zagrać i razem z kuzynami oglądaliśmy to „widowisko” na starej Bukowej. We Wrocławiu z uwagi na Święta nie mieliśmy szans się spotkać. Poza tym z uwagi na cykl „Okiem rywala” łapię kontakt z przedstawicielami innych klubów – z jednymi gorszy, z drugimi lepszy i czasem wbijamy sobie różne szpilki 😉 Tym kluczem chciałbym trafić na Widzew (pozdrawiam Michał) lub Koronę (piona Michał i marxokow). Górnik za to dopiero w finale, najlepiej na Śląskim, bo 3 maja córka ma komunię, więc logistyka byłaby łatwiejsza 😂 Rywali z niższych lig trochę się boję, z uwagi na stan boiska w grudniowe popołudnie, ale bytomski orlik powinien być wtedy jak najbardziej zdatny do użytku 😜 Tak czy inaczej, sam fakt, że w listopadzie rozmawiamy jeszcze o GieKSie w Pucharze Polski jest dla mnie powodem do uśmiechu. Czas na kolejny krok w stronę Narodowego.

Błażej
Przede wszystkim dla mnie zawsze liczy się awans, a będzie łatwiej o kolejną rundę, grając z niżej notowanym rywalem. By nie jeździć daleko, życzyłbym sobie Avię Świdnik. Polonia Bytom niby fajny rywal, ale chyba tylko jeśli mielibyśmy grać na Śląskim. Granie na Orliku w grudniu z rywalem, który dobrze się prezentuje, może nie być takie proste. Jak mamy grać z kimś z Ekstraklasy to najlepiej u siebie z Piastem. Widać po wywiadach, że trenerowi Górakowi zależy mocno by w tym roku grać w PP na wiosnę, pewnie taki cel postawili sobie przed drużyną i chcą go skutecznie realizować. Fajnie byłoby to zrealizować, bo granie na wiosnę w PP byłoby małą nowością dla nas.

Jaśka
Ja napiszę króciutko: wszyscy byle nie Górnik, mamy ostatnio złe wspomnienia z nimi odnośnie pucharu Polski.

Shellu
Na pewno nie chciałbym trafić na Wisłę Kraków. Nie dość, że mecz na wyjeździe, to jeszcze z piekielnie mocnym i rozpędzonym rywalem. Spokojnie – zmierzymy się z nimi w ekstraklasie. Zdecydowanie chciałbym też uniknąć Korony czy Górnika. Jeśli chodzi o zespoły z ekstraklasy, to nie pogardziłbym Widzewem, nawet jeśli byłby na wyjeździe. Musimy tę ekipę w końcu przełamać. Polonia Bytom i Śląsk Wrocław nie byłyby złe. Nie pogardziłbym także powrotem do Chojnic, z uwagi na ładnie położony stadion i dobre wspomnienia. A najbardziej kuriozalnym losowaniem będzie Raków na wyjeździe i dwa mecze przy Limanowskiego w grudniowym mrozie – na tym najzimniejszym stadionie w Polsce 😉

Kontynuuj czytanie

Felietony

I co, niedowiarki?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Mam satysfakcję, nie powiem. Może to i małostkowe, bo stwierdzenie „a nie mówiłem?”, często dotyczy jakichś utarczek, sporów, w których jedna strona chce coś udowodnić drugiej. Często jednak ta chęć „żeby było po mojemu” dotyczy pokazania, że coś poszło źle (tak jak przewidywałem), że ktoś nie dał rady (tak jak mówiłem). Tutaj jest inaczej. Mam satysfakcję, że zaraz po meczu z Lechem Poznań, kiedy wielu kibiców zmieszało drużynę i trenera z błotem – napisałem felieton przypominający, w jakim jeszcze niedawno byliśmy miejscu, jakie mieliśmy kryzysy i z jakiego bagna udawało nam się wygrzebać. I że teraz nie należy odtrąbiać sportowego upadku GieKSy i desperacko nawoływać do zmiany trenera. Kazimierz Greń mówił kiedyś „ruda małpo, ja jeszcze żyję”. Widziałem nie światełko, a duże światło. Widziałem, że GieKSa w końcu zaczęła grać swoje w Płocku, a i mecz z Lechem był dobry, choć przegrany. I poszło.

Oczywiście po felietonie czytałem standardowe opinie, że nie można żyć przeszłością, nie ma nic za zasługi i tak dalej. Że Górak słaby i należy go zmienić.  Tyle, że ja nie pisałem o zasługach i obojętnym przechodzeniu obok porażek. Pisałem o tym, że ten trener, z tymi (niektórymi) zawodnikami był w kryzysie i potrafił z niego – nawet spektakularnie – wychodzić. I że słabszy początek sezonu, który i tak nie jest dramatyczny, bo jesteśmy „jedynie” na pograniczu strefy spadkowej, absolutnie nie jest momentem na zburzenie wszystkiego i drastyczne ruchy. Nie będę już przytaczał inwektyw w kierunku szkoleniowca i nazwijmy to – bezceremonialnego nawoływania, żeby opuścił nasz klub. Bo osoby, które wygłaszają takie tezy w taki sposób pokazują, że nie mają krzty szacunku. Nie wiem ile tych osób jest, bo mocno rozmija się to, co widzę na stadionie z tym, co w internecie. Może te moje artykuły są bezzasadne, bo może to są boty lub jakaś cyberwojna i podstawieni ludzie przez jakieś konkurujące kluby. Ale pisząc poważnie – skala tego, co w słabszym okresie GieKSy czytam w komentarzach i opiniach, jest porażająca. Na szczęście nie dotyczy to trybun.

O tym, że niektóre osoby są niereformowalne napiszę dalej. Większość kibiców bowiem się cieszy. Cieszy z tego, że od meczu z Lechem Poznań, GieKSa wskoczyła na jakieś niebywałe obroty i wygrała cztery kolejne mecze – trzy w lidze, jeden w Pucharze Polski. Jeśli chodzi o ekstraklasę to pierwszy taki wyczyn od 22 lat. W poprzednim, tak radosnym przecież sezonie, katowiczanom nie udało się triumfować w trzech kolejnych meczach. I tu dochodzimy do pewnych mitów, powielanych przez wielu. Te mity obowiązywały już na wiosnę, obowiązują i teraz.

Otóż utarło się, jaka to jesień zeszłego roku była wspaniała. Banda zakapiorów i tak dalej. GieKSa grająca z polotem, bezkompromisowo i bez kompleksów. I przede wszystkim – wygrywająca w bardzo dobrym stylu z Jagiellonią i Pogonią. I to wystarczyło by na koniec roku cieszyć się z 23 punktów. Na wiosnę pojawiły się narzekania na słabszą grę GKS, że to już nie jest taka postawa jak jesienią. Tymczasem GKS punktował na tyle solidnie, że do końca sezonu zapewnił sobie jeszcze 26 oczek i to w mniejszej liczbie spotkań, bo przecież jesienią jedno było awansem. Szybkie utrzymanie na pięć kolejek przed końcem. Ale nie – trzeba było ponarzekać, że jest słabiej.

Od początku obecnego sezonu niepokoiliśmy się o nasz zespół. GieKSa punktowała bardzo słabo i po czterech kolejkach miała na koncie tylko jeden remis u siebie z Zagłębiem. Media i wszelkiej maści specjaliści ochrzciły nas głównym kandydatem do spadku. Uwierzyli też w to chyba niektórzy kibice. Będzie ciężko wygrać choćby jeden mecz i tak dalej, bo w ogóle zobaczcie na ten świetny Radomiak. Potem było nieco lepiej i nawet katowiczanie wygrali z Arką czy tymże Radomiakiem, ale na wyjazdach nasz zespół nadal grał fatalnie i przegrał cztery mecze. To jednak ciągle powodowało zaledwie balansowanie na granicy bezpiecznej strefy i dopiero w którymś momencie GKS znalazł się pod kreską. Nie poprawiło na długo nastrojów zwycięstwo w Pucharze Polski z Wisłą Płock (może dlatego, że tak mało ludzi to widziało) i remis z płocczanami. Po porażce z Lechem wiadro pomyj się wylało.

Minęły trzy kolejki. I teraz – po czternastej serii gier i tej kapitalnej… serii – warto odnotować, że GKS Katowice ma o jeden punkt więcej niż w analogicznym momencie poprzedniego sezonu! Tak – już byliśmy wówczas i po wspomnianych triumfach z Jagą i Portowcami, byliśmy również po rozgromieniu Puszczy 6:0. I nadal mieliśmy punkt mniej niż teraz. Więc ja się pytam – do czego my porównujemy i dlaczego mityzujemy poprzednią jesień. Tak – była pełna emocji i kapitalnych wrażeń. Ale patrzmy przede wszystkim na matematykę. I w żadnym wypadku nie chodzi mi o to, by teraz tamten okres zdewaluować. Chodzi o to, by się teraz otrząsnąć i spojrzeć na obecną sytuację bardziej rzetelnie. A wygląda to tak, że na początku sezonu było fatalnie, potem trochę lepiej, ale nadal źle, w końcu pojawiły się nadzieję na lepsze jutro w grze, choć jeszcze niekoniecznie w wynikach. Ale te też przyszły i wystarczyły dwa tygodnie od Motoru do Niecieczy, aby obecną sytuacją prześcignąć punktowo tamtą jesień. I dodać bonus w postaci Pucharu Polski.

Na całokształt wpływają poszczególne mecze, jak i cała runda. Ale wpływają także serie. I tak się składa, że rok temu w tym momencie byliśmy po remisie ze słabym Śląskiem oraz porażkach z Legią i Koroną Kielce, do tego po wtopie z Unią Skierniewice. To był najgorszy moment rundy, a pewnie i całego sezonu. Teraz wydaje się – miejmy nadzieję – że najgorszy punktowo okres mieliśmy we wrześniu. Ale te składowe rok temu i teraz sumują się na lekki plus obecnego sezonu. Oczywiście jest to dynamiczne – bo za kolejkę może się ten bilans zmienić. Rok temu w piętnastej serii wygraliśmy z Cracovią. Teraz gramy z Piastem.

Jednak wczoraj – o zgrozo – zobaczyłem kolejne komentarze. Halloween ma swoje przerażające prawa. I tu mi ręce i witki opadły już zupełnie. Może byłem naiwny, ale chyba jednak łudziłem się, że niektórych da się zadowolić. W trakcie meczu w Niecieczy, po pierwszej połowie, widziałem kolejne lamenty, jak to GKS nie ma pomysłu na grę i dał się zdominować. Boże… po trzech zwycięskich meczach, przy prowadzeniu do przerwy na wyjeździe z bezpośrednim rywalem do utrzymania, jeden czy drugi płacze w necie, że GKS dał się zdominować Termalice. Pamiętajcie panowie piłkarze i trenerzy – nie możecie się nisko bronić. Musicie ciągle bez ustanku atakować, być na połowie rywala, najlepiej mieć posiadanie piłki w okolicach 80 procent. Wtedy kibic GKS będzie zadowolony. A jeśli taka Termalica nas przyatakuje – bijmy na alarm. To nic, że niecieczanie mieli na tyle niewiele jakości, że jakoś szczególnie nie zagrozili bramce Strączka. Ważne, że okresowo mieli trochę więcej piłki na naszej połowie, oddali kilka strzałów z dystansu czy wątpliwej jakości strzały z pola karnego, które chyba z litości statystycy zsumowali do xG 1,70, bo nijak nie miało się to do obrazu tych uderzeń i rzeczywistego zagrożenia.

Utrata kontroli to była w Lublinie. Utrata była w końcówce w Łodzi. Tutaj – z perspektywy trybuny – nie miałem jakiejś wielkiej obawy o nasz zespół. Taką obawę miewam często, tym bardziej, że na stadionie dynamikę rywala odbiera się jakoś bardziej niż w telewizji. Więc bałem się jak cholera, że Korona w końcówce wyrówna, bałem się trochę, że do remisu doprowadzi ŁKS. W Niecieczy tego stresu nie miałem. Oczywiście różne rzeczy się w piłce dzieją i jak pisałem ostatnio – GKS lubi coś zmajstrować – ale widziałem dużo pewności w poczynaniach defensywnych naszych zawodników, którym najwidoczniej coś „kliknęło” i przestali robić głupie błędy. Za głowę złapałem się tylko raz – gdy Marcel Wędrychowski zrobił Marcela Wędrychowskiego, czyli poszedł bez głowy ze swojego pola karnego i stracił piłkę, po czym była groźna sytuacja. No dobra, kręciłem też głową przy Rafale Strączku, który musi trochę lepszym klejem smarować rękawice, bo ten obecnie używany jest chyba przeterminowany i nie ma właściwości klejących. Poza tym jednak golkiper swoje strzały wybronił, a obrona spisała się na tyle dobrze, że bez większych błędów zaliczyła drugie z rzędu czyste konto w lidze.

W porównaniu z tym co było na początku sezonu, obecnie jest ekstremalnie dobrze. Zróbmy eksperyment myślowy. Wyobraźmy sobie, że taka Legia wygrywa na wyjeździe z Motorem 5:2, u siebie z Koroną 1:0, na wyjeździe w Niecieczy 3:0 i z tym ŁKS w Pucharze Polski 2:1. Może nie byłoby wybitnych zachwytów, ale w Warszawie wszyscy byliby zadowoleni. Mateusz Borek z uznaniem mówiłby, że Legia w końcu złapała dobry, solidny rytm i temu czy tamtemu trenerowi przy Łazienkowskiej należy dać spokojnie pracować. A gdyby na przykład te wyniki osiągnął Piast, Radomiak czy Arka? Wtedy jestem pewien, że kibice GKS spoglądaliby z zazdrością i mówili – czemu u nas nie może się stworzyć taka efektowna i skuteczna ekipa?

Trener i drużyna po raz kolejny udowadniają, że można na nich liczyć i potrafią się wygrzebać z mniejszych czy większych tarapatów. Widać, że to extra ekipa ludzi wiedzących, co mają robić. Ale nie tylko chodzi tu o piłkarzy. Można odnieść wrażenie, że i trenerzy odnaleźli swoje miejsce na ziemi i ta ekipa to naprawdę Sztab przez duże „S”. Rafał Górak dobrał sobie tych ludzi i razem z nimi przechodził trudne czasy. Dariusz Mrózek, Dariusz Okoń, Marek Stepnowski czy Jarosław Salachna oraz cała reszta nie-piłkarzy w drużynie robią świetną robotę, która skutkuje tym, że – mimo że czasem jest ciężko – GKS wychodzi na prostą. To oni wyprowadzają GieKSę na prostą w naprawdę trudnych okolicznościach, w tych trudach ekstraklasy, w której poziom się podnosi permanentnie, a GKS – z tymi samymi ludźmi – jeszcze niedawno był w piłkarskiej otchłani.

Dalej mogę nawiązać do czasów pierwszej ligi i zapytać – czy jeszcze dwa lata temu spodziewalibyśmy się, że GKS rozegra dwa mecze z rzędu na wyjeździe wygrywając różnicą trzech bramek? Przecież w dwóch ostatnich sezonach w pierwszej lidze w sumie były tylko trzy takie mecze. Czy spodziewalibyśmy się, że w jakiejkolwiek konfiguracji (zaległe mecze, środek kolejki) będziemy w tabeli nad Legią? Przecież bralibyśmy to absolutnie w ciemno.

Trener mówił o tym, jaki mecz z Lechem był w jego oczach dobry. Wiadomo, że liczy się wynik, ale już w poprzednich sezonach w gorszych momentach twierdził, że widzi dobrą grę i to powinno zacząć przynosić punkty. Dokładnie to samo przerabiamy teraz. GKS we wcześniejszych meczach potracił punkty czasem tam, gdzie nie powinien. Teraz to się wszystko wyrównuje, choć każde ostatnie zwycięstwo jest zasłużone, no – może z Koroną z przebiegu bardziej adekwatny był remis, ale zawsze mówię, że jeśli w takim meczu któraś drużyna wygra jedną bramką – to jest to jednak zasłużone.

Tabela jest niebywale spłaszczona. GieKSa w trakcie kolejki podskoczyła aż o pięć miejsc. Wiadomo, że ktoś nas wyprzedzi, choć… nadal jeszcze my możemy też przeskoczyć Pogoń czy Raków, bo tam liczy się bilans bramkowy. Najważniejsze w tym momencie jest zyskiwać przewagę nad drużynami ze strefy spadkowej oraz nie dawać odskoczyć innym w pobliżu. W meczach o sześć punktów katowiczanie wygrali z Motorem i Termaliką, zdobyli też bonusowe trzy oczka z Koroną. Mamy już dużą przewagę nad Piastem i Termaliką, a jeśli w kolejnym spotkaniu nasz zespół wygra z ekipą z Gliwic – możemy mieć dwie drużyny odsadzone już tak daleko, że tylko kataklizm będzie mógł doprowadzić do tego, żeby GieKSę dogoniły.

Poświęcę jeszcze dwa słowa piłkarzom. Defensywa naprawdę zrobiła się solidna, nie robi już głupich błędów, piłkarze grają pewnie i odpowiedzialnie. Po raz kolejny chcę wyróżnić Lukasa Klemenza, nie tylko za gola, bo to oczywiście ważny dodatek, ale za postawę w defensywie. Zawodnik gra twardo, z poświęceniem i odpowiedzialnie. Dobrze się na to patrzy. Marten Kuusk też swoje robi. Obrona zrobiła progres i to jest kluczowe w osiąganiu dobrych wyników.

Walczy o to swoje miejsce Marcel i mam nadzieję, że w końcu strzeli swojego upragnionego gola. Kacper Łukasiak też próbuje, próbuje się wstrzelić od początku sezonu, ale jeszcze nie może. Natomiast patrząc na to, że dublet zaliczył Eman Marković, który w końcu dał efekt, myślę, że dwójka „szczecinian” wkrótce również trafi do siatki.

O Panu Piłkarzu Bartku Nowaku to za chwilę stanie się nudne, żeby pisać. Zawodnik po prostu co mecz daje takie piłki, że naprawdę można się zastanawiać od ilu lat to najlepszy piłkarz w barwach GKS Katowice. W poprzednim sezonie zawodnik miał trochę przebłysków, dawał już takie „ciasteczka”, ale często mieliśmy zastrzeżenia, że za rzadko. A teraz co mecz po prostu wiąże krawaty na ekstraklasowych boiskach. Teraz po prostu będzie dla mnie szokiem, jeśli trener Jan Urban nie powoła go do reprezentacji. Jestem pewien, że Bartek na najbliższe zgrupowanie kadry pojedzie!

Trochę błędów nasz sztab popełnił – nikt bezbłędny nie jest. Postawienie na początku sezonu i oparcie ataku na Macieju Rosołku i Aleksandrze Buksie to była fatalna decyzja. To jednak odróżnia nasz sztab od innych, że szybko reagują. O Macieju i Aleksandrze nikt już nie pamięta, choć wiadomo Rosołek zmaga się z urazami. Natomiast teraz jedyną i słuszną koncepcją w ataku jest Adam Zrelak i Ilja Szkurin. Na Adama trzeba chuchać i dmuchać, bo to świetny piłkarz i znów miał udział przy golu. A Ilja jako zmiennik i strzela bramki, i asystuje – tak jak przy drugim trafieniu Markovića. Do tego naprawdę miło widzieć, jak zawodnik się cieszy po golach i meczach – powtórzę to, co po ŁKS – mam nadzieję, że Białorusin znalazł swoje piłkarskie miejsce na ziemi.

Oczywiście sezon trwa i w piłce nic – w tym przede wszystkim forma – nie jest dana raz na zawsze. Poza tym to tylko i aż sport. Statystyka też robi swoje. Więc może się zdarzyć tak, że GKS z Piastem nie wygra. Bo zagra słabszy mecz, bo coś nie wyjdzie, bo dostaniemy czerwoną kartkę, czy właśnie zadziała statystyka, w której cztery zwycięstwa z rzędu w lidze to jakaś anomalia. Należy się z tym liczyć i nie wpadać znów w minorowe nastroje w przypadku braku wygranej. Przede wszystkim liczy się trend. Wiadomo, że wszystkiego się nie wygra, ale chodzi o to, by wygrywać dość często i przegrywać dość rzadko. Wtedy naprawdę wszystko będzie w jak najlepszym porządku.

Jednak to GieKSa jest w gazie, a Piast ma swoje potężne problemy. Piast gra o życie i o to, by nie stać się takim Śląskiem z zeszłego sezonu, który tak okopał się na ostatnim miejscu, że nawet bardzo dobre wyniki na wiosnę nie uchroniły wrocławian przed spadkiem. Nóż na gardle to jednak jedno, a drugie to po prostu obecna forma, mental i jakość piłkarska. Gliwiczanie grają po prostu bardzo źle i na ten moment piłkarsko to GKS jest o dwie klasy lepszy. Jeśli nasz zespół utrzyma swoją dyspozycję, będziemy faworytem w tym spotkaniu. Tylko ten ciężar trzeba unieść.

GKS wytrzymał fizycznie i piłkarsko tę siedmiodniówkę świetnie. Były zwycięstwa, była jakość, nie było słaniania się na nogach. Logistycznie, kadrowo i realizacyjnie – majstersztyk. Zadanie nie tylko piłkarzy, ale przede wszystkim trenerów i sztabu medycznego zostało wykonane celująco.

Doceniajmy więc cały czas to, co mamy, bo mamy ekipę fajnych ludzi, którzy walczą na tej piłkarskiej wojnie zarówno w pokojach trenerów, w szatni, jak i na boisku. Nie ma ani jednego powodu, by w przypadku słabszych meczów dokonywać gwałtownych ruchów i postponować zespół w komentarzach w internecie. Ta drużyna zasługuje na to, by ją wspierać. I rozwija się na naszych oczach, mimo że momenty są ciężkie. Grajmy. Kibicujmy. Projekt GKS Katowice Rafała Góraka trwa w najlepsze.

A zabawa kibiców i piłkarzy po wygranych meczach to coś, co jest jedną z kwintesencji i esencji piłki. Na trybunach, jak i na boisku – wzór. Piłkarze grają tak, jak kibice dopingują i odwrotnie. Dostroili się do siebie i pięknie to się odbywa z meczu na mecz.

Mamy dobry czas. Piękna jest ta ekstraklasa.

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Coraz bliżej… Narodowy

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do galerii z wyjazdu do Łodzi. GieKSa po bramkach Jędrycha i Szkurina zapewniła sobie awans do 1/8 STS Pucharu Polski. 

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga