Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna Prasówka Siatkówka

Tygodniowy przegląd mediów: Rafał Górak: „Może przyda nam się trochę opamiętania”

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów, które obejmują informacje z ubiegłego tygodnia dotyczące sekcji piłki nożnej, siatkówki i hokeja na lodzie GieKSy.

W związku z zagrożeniem epidemicznym rozgrywki ligowe naszych drużyn piłkarskich i siatkarskiej zostały zawieszone. W Polskiej Hokej Lidze z tego samego powodu, zakończono rozgrywki i na podstawie regulaminu przyznać miejsca medalowe.

 

PIŁKA NOŻNA

laczynaspilka.pl – Komunikat Polskiego Związku Piłki Nożnej

W czwartek, 12 marca 2020 roku, w siedzibie Polskiego Związku Piłki Nożnej odbyło się nadzwyczajne posiedzenie Zarządu PZPN, mające na celu podjęcie uchwały w sprawie zasad postępowania na wypadek braku możliwości rozgrywania oficjalnych meczów piłkarskich na terytorium RP w sezonie 2019/2020 w związku z decyzją organów państwowych.

W związku z aktualną sytuacją związaną z rozprzestrzeniającym się koronawirusem COVID-19 i zagrożeniem epidemiologicznym na terytorium Polski, na  podstawie art. 36 § 1 pkt 10) Statutu PZPN postanawia się, co następuje:

Art. 1

1. Mecze Totolotek Pucharu Polski na szczeblu centralnym, PKO BP Ekstraklasy, Fortuna 1. Ligi i drugiej ligi będą rozgrywane zgodnie z terminarzem rozgrywek.

2. Rozgrywki III ligi i pozostałych klas rozgrywkowych piłki nożnej i Futsalu, kobiet i mężczyzn, wszystkich kategorii wiekowych zostają zawieszone do dnia 29 marca 2020 r. włącznie.

Art. 2

1. W sytuacji, gdy decyzja właściwych władz administracyjnych skutkować będzie brakiem możliwości rozgrywania oficjalnych meczów piłkarskich na terytorium Polski lub części jej terytorium, rozgrywki mogą zostać  zakończone pomimo nierozegrania wszystkich zaplanowanych meczów, na podstawie decyzji Zarządu PZPN, Komisji ds. Nagłych PZPN lub Zarządów Wojewódzkich Związków Piłki Nożnej.

2. W sytuacji, o której mowa w ust. 1:

1) Jako kolejność drużyn w końcowej tabeli rozgrywek sezonu 2019/2020 przyjmuje się kolejność drużyn w tabeli po ostatniej rozegranej kolejce rozgrywek.

2) Za ostatnią rozegraną kolejkę rozgrywek przyjmuję się tę, w ramach której zostały rozegrane wszystkie zaplanowane mecze lub w sytuacji nierozegrania pojedynczych meczów zostały one zweryfikowane, zgodnie z postanowieniami regulaminów rozgrywek lub Uchwały nr IX/140 z dnia 3 i 7 lipca 2008 roku Zarządu PZPN w sprawie organizacji rozgrywek w piłkę nożną.

3) W przypadku, gdy regulamin danych rozgrywek przewiduje rozegranie meczów barażowych o awans do rozgrywek wyższej klasy rozgrywkowej w sezonie 2020/2021, awans do tej klasy uzyskają:

a) w sytuacji, gdy mecze barażowe miały być rozgrywane pomiędzy klubami tej samej klasy, klub/y zajmujący najwyższe miejsce w końcowej tabeli rozgrywek spośród klubów uprawnionych do udziału w meczach barażowych, o ile otrzyma licencję uprawniającą do udziału w rozgrywkach klasy wyższej w sezonie 2020/2021;

b) w sytuacji, gdy mecze barażowe miały być rozgrywane pomiędzy klubami różnych klas, klub/y wyższej klasy rozgrywkowej, o ile otrzyma licencję uprawniającą do udziału w rozgrywkach klasy wyższej w sezonie 2020/2021.

4) W sytuacji, gdy kluby o których mowa w pkt 3 nie otrzymają licencji uprawniającej do udziału w rozgrywkach klasy wyższej w sezonie 2020/2021, zastosowanie będą miały odpowiednie postanowienia Uchwały nr XII/183 z dnia 6 grudnia 2019 roku Zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej w sprawie zasad uzupełniania klas rozgrywkowych.

3. Upoważnia się Wojewódzkie Związki Piłki Nożnej do zastosowania innych zasad niż wymienione w ust. 2 pkt 3 w prowadzonych przez siebie rozgrywkach.

Art. 3

1) W sytuacji, gdy decyzja właściwych władz administracyjnych skutkująca wcześniej brakiem możliwości rozgrywania oficjalnych meczów piłkarskich na terytorium Polski lub części jej terytorium zostanie uchylona, cofnięta lub w jakikolwiek inny sposób utraci swoją moc, obowiązującą:

a) organy prowadzące rozgrywki, w miarę możliwości, ustalą obligatoryjne nowe terminy rozegrania zaległych kolejek rozgrywek, przy czym nie mogą one przypadać później niż termin ostatniej kolejki, wynikający z przyjętego na sezon 2019/2020 ramowego terminarza rozgrywek;

b) organy prowadzące rozgrywki mogą swobodnie ustalać nowe terminy rozegrania zaległych kolejek, tj. również poza terminami sobota/niedziela;

c) w sytuacji, gdy liczba zaległych kolejek uniemożliwiałaby rozegranie ich wszystkich przed terminem ostatniej kolejki wynikającym z przyjętego na sezon 2019/2020 ramowego terminarza rozgrywek, rozegrana zostanie tylko określona liczba zaległych kolejek bez konieczności rozgrywania meczów barażowych;

d) w pierwszej kolejności zostaną ustalone terminy zaległych kolejek, które w ramowym terminarzu rozgrywek zostały zaplanowane jako wcześniejsze, natomiast pozostałe zalegle kolejki nie zostaną rozegrane.

2) Dopuszcza się możliwość przedłużenia rozgrywek PKO BP Ekstraklasy, przez organ prowadzący, do dnia 24 maja 2020 roku.

3) W przypadku braku możliwości rozegrania wszystkich zaległych kolejek, zastosowanie będą miały postanowienia Art. 2 ust. 2.

4) Upoważnia się Wojewódzkie Związki Piłki Nożnej do zastosowania innych zasad niż wymienione w ust. 1 w prowadzonych przez siebie rozgrywkach z zastrzeżeniem, iż muszą być one zakończone do dnia 30 czerwca 2020 roku.

Art. 4

Upoważnia się Komisję ds. Nagłych PZPN do podejmowania bieżących decyzji w pilnych sprawach z zakresu oficjalnych rozgrywek piłkarskich na terytorium RP, w tym w szczególności rozgrywek Totolotek Pucharu Polski na szczeblu centralnym, wynikających z aktualnej sytuacji związanej z rozprzestrzeniającym się koronawirusem COVID-19 i zagrożeniem epidemiologicznym na terytorium Polski.

23. kolejka pierwszej i drugiej ligi odwołana

W nawiązaniu do wczorajszej decyzji Zarządu PZPN w zakresie rozgrywania meczów Ekstraklasy, pierwszej i drugiej ligi zgodnie z terminarzem rozgrywek, Polski Związek Piłki Nożnej podkreśla, iż zdrowie zawodników i wszystkich uczestników rozgrywek zawsze było i jest dla PZPN najwyższą wartością.

Jednocześnie przypominamy, że umocowani formalnoprawnie reprezentanci środowisk klubów Ekstraklasy, pierwszej i drugiej ligi podczas czwartkowego (12 marca) posiedzenia Zarządu PZPN, opowiedzieli się za kontynuowaniem rozgrywek zgodnie z terminarzami. Tym samym wyrażamy szczere zdziwienie i zaniepokojenie nagłą zmianą stanowiska przez dużą część klubów drugiej ligi, dotyczącą omawianego problemu, jednocześnie w najmniejszym stopniu nie bagatelizując sprawy.

W związku z powyższym, mając na uwadze zdrowie uczestników wszystkich ligowych meczów i stanowisko klubów informujemy, że mecze 23. kolejki pierwszej oraz drugiej ligi zostają odwołane i odbędą się w najbliższym możliwym terminie.

Odwołano mecze 24. i 25. kolejki w Fortunie I lidze oraz II lidze

Mając na uwadze aktualną sytuację związaną z rozprzestrzeniającym się koronawirusem COVID-19 i zagrożeniem epidemiologicznym na terytorium Polski, Departament Rozgrywek Krajowych PZPN informuje, że mecze 24. i 25. kolejki Fortuna I ligi oraz II ligi zostają odwołane i odbędą się w najbliższym możliwym terminie.

 

sportdziennik.com – GieKSa pisze do Bońka

Nikt nikogo nie może narażać na niebezpieczeństwo. Do diabła! – podnosi głos Rafał Górak, trener GKS-u Katowice, którego prezes Marek Szczerbowski zawnioskował wczoraj do PZPN o natychmiastowe zawieszenie II-ligowych rozgrywek.

Wczoraj krótko przed 16.00 katowicki klub opublikował pismo, podpisane przez prezesa Marka Szczerbowskiego, a zaadresowane do szefa PZPN Zbigniewa Bońka. „(…) W trosce o bezpieczeństwo i zdrowie uczestników imprez wnosimy o natychmiastowe zawieszenie rozgrywek II ligi piłkarskiej do odwołania. Uzasadnienie: Nadrzędną wartością ponad wszelkie inne, z naszego punktu widzenia jest bezpieczeństwo i zdrowie uczestników imprez w tej szczególnej sytuacji” – głosiła treść pisma, za które GieKSa zebrała pochwały od kibiców. Nie tylko swoich.

[…] Zawieszone zostały też treningi Akademii Młoda GieKSa.

Wczoraj po południu MOSiR Katowice ogłosił, że od piątku aż do odwołania nieczynne będą zarządzane przezeń obiekty. Dla wielosekcyjnej GieKSy zrobiono oczywiście wyjątek.

– Siatkarze i piłkarze mają dostęp – dodaje Blaut.

 

sportslaski.pl – Rafał Górak: „Może przyda nam się trochę opamiętania”

– Mówię z pełnym przekonaniem i pewnością siebie, że zajmę się tym tematem kiedy będziemy zdrowi. Dzisiaj mnie to w ogóle nie interesuje, nie chcę się tym emocjonować – mówi trener GKS-u Katowice, Rafał Górak pytany o zawieszenie II-ligowych rozgrywek. Szkoleniowiec ekipy z Bukowej zwraca uwagę na to, że dziś wszyscy obywatele muszą wziąć odpowiedzialność za poradzenie sobie z walką o zdrowie narodu.

Łukasz Michalski: Jak wygląda plan treningowy GKS-u Katowice. Planujecie ćwiczyć w zespole, czy piłkarze dostaną indywidualne rozpiski swoich zajęć?

Rafał Górak: Odwołano nam 23. kolejkę i musieliśmy reagować. Wszyscy jesteśmy w Katowicach, najbliższe dni są dniami wolnymi. Sytuacja zmieniała się bardzo szybko, inna była gdy po raz ostatni rozchodziliśmy się do domów, inna jest teraz. Zalecenia premiera i ministra zdrowia dały jasny obraz tego co ma się dziać dalej. Musimy zdać sobie sprawę z tego, że czeka nas prawdziwa kwarantanna i to jest dziś najważniejsze. Nie będziemy robić niczego pod prąd. Będziemy się starali dostosować do tego, co dotyczy każdego obywatela. Nie ma tu podziału na sportowców, dziennikarzy, prezesów czy jakiekolwiek inne funkcje.

Jest sposób, by w indywidualny sposób dyscyplinować zawodników i zaordynować im ćwiczenia pozwalające na podtrzymanie formy?

Staramy się być dobrej myśli, wierzymy, że wrócimy do rozgrywek. Nie analizujemy obecnej sytuacji w tabeli, dla nas rozgrywki są po prostu zawieszone. Musimy podejść do tematu bardzo poważnie, zadbać o rodziny. Zawodnicy są ze mną w stałym kontakcie, raportują na bieżąco czy u nich i ich bliskich wszystko jest w porządku. Nie wracamy do klubu, nie pracujemy w zespole. Do poniedziałku zawodnicy mają wolne, od wtorku postawimy na indywidualny trening w oparciu o to, co będziemy mogli robić jako obywatele.

Mówi pan o trwającej sytuacji w wymiarze ludzkim i obywatelskim. Tymczasem gdy GKS Katowice zainicjował protest przeciwko rozgrywaniu zaplanowanych na weekend meczów, a później przyłączyły się do niego kolejne kluby pojawiły się głosy liczących się w polskiej piłce osób, sugerujące, że jest w tym element kunktatorstwa i wygody.

To szokujące, że ktoś takie może tezy formułować i brać je pod uwagę. Zapoznaliśmy się z uchwałą PZPN nie mając wcześniej żadnej informacji co do całego procesu jej podejmowania. Nikt nie pytał o zdanie prezesa, dyrektora sportowego, czy mnie jako trenera. Od początku się z tym nie zgadzaliśmy, dla nas sytuacja była jasna: bez względu na to, w którym miejscu jest dziś GKS Katowice, najważniejsze w tym momencie jest bezpieczeństwo i zdrowie zawodników. Dopóki to my w klubie będziemy odpowiedzialni za te kwestie nigdy nie będziemy się posiłkować żadną inną wartością!

Przyjmując wariant optymistyczny, mówiący o tym że w ciągu kilku tygodni jako społeczeństwo poradzimy sobie z epidemią koronawirusa, będzie trzeba przygotować zawodników na grę co trzy dni. Tymczasem przygotowanie fizyczne zawodników, które planowaliście z dużym wyprzedzeniem w czasie okresu zimowego, będzie zupełnie rozbite. Da się ten problem rozwiązać, bądź zniwelować?

To dziś jest najmniej istotne. Dziś trzeba się uporać z o wiele większym przeciwnikiem niż mecz, przygotowanie fizyczne, czy jakiekolwiek „widzi mi się”. Nic nie jest istotne, ani gra w piłkę, ani pisanie dobrych felietonów, ani kręcenie dobrych filmów, czy obowiązki korporacyjne. Wszystko schodzi na dalszy plan. Ważne jest tylko dobro narodowe naszej ojczyzny i całej populacji, której częścią jesteśmy. Tu trzeba się wykazać czymś ponadprzeciętnym. To egzamin dla całego społeczeństwa. Kwestie piłkarskie nie są teraz istotne. Obyśmy mogli wrócić do grania, obyśmy mogli cieszyć się rywalizacją, wygranymi meczami. Może przyda nam się trochę opamiętania, refleksji nad tym co przyziemne, a co ważne.

Tydzień temu rywalizowaliście na boisku czym emocjonowała się publiczność. W ciągu raptem kilku dni nastąpiły ogromne zmiany i szybkie przewartościowanie priorytetów?

Każda godzina tego kryzysu wywoływała w nas jako ludziach kolejne refleksje. Od początku miałem wrażenie, że skoro inne dyscypliny już zdążyły zrezygnować z dalszej rywalizacji, to my również powinniśmy podjąć ten krok. Nie jest jednak ważne, w którym momencie co pomyślałem. Nie jestem w tym wszystkim ważny. Dziś trzeba słuchać tego, co do powiedzenia ma minister zdrowia, premier, czy rząd, a nie Rafał Górak.

Spróbuję wrócić do futbolu. Trudno uwierzyć, że po tym jak zapadła uchwała PZPN biorąca pod uwagę, że sezon nie zostanie dokończony, w szatni nie zerknęliście w tabelę. Dynamika sytuacji powodowała, że mecz z Górnikiem Łęczna mógł być starciem decydującym o awansie do I ligi, zaś zawieszenie ligi może sprawić, że dla was sezon został stracony. Do dla sportowców ważne rzeczy.

Mówię z pełnym przekonaniem i pewnością siebie, że zajmę się tym tematem kiedy będziemy zdrowi. Dzisiaj mnie to w ogóle nie interesuje, nie chcę się tym emocjonować. Liczy się tylko zdrowie piłkarzy, naszych rodzin. To, co się wydarzy w związku z powrotem rywalizacji sportowej zostawmy sobie na potem. 

Skupiając się więc na prywatnym życiu – z drużyny nie płyną póki co niepokojące sygnały odnośnie zdrowia piłkarzy i ich bliskich?

Raczej nie. Pytamy piłkarzy o samopoczucie, o sytuację w ich rodzinach. Trzymam za nich wszystkich kciuki. W piątek nasz fizjoterapeuta Paweł Blaut miał swój piękny dzień, bo na świat przyszła jego córka. Miejmy nadzieję, że to kolejna „GieKSiarka” na świecie, która kiedyś będzie mogła przyjść na mecz i cieszyć się rywalizacją sportową. Wszystkim tego życzę. Bądźmy odpowiedzialni jako naród za rzeczy najważniejsze. Sport zostawmy na potem. On jest tylko elementem wielkiej frajdy, a dziś tej frajdy nie mamy, bo trzeba się zająć zdrowiem całego społeczeństwa.

 

dziennikzachodni.pl – II liga nie chce grać. Znamy wyniki głosowania klubów

[…] W czwartek wśród klubów przeprowadzono ankietę „Czy chcemy prowadzenia rozgrywek w takiej sytuacji?” Za przerwaniem rozgrywek II ligi było 13 klubów, przeciwko 4. W piłkę, bez publiczności, chcą grać Górnik Polkowice, Widzew Łódź, Stal Stalowa Wola i Skra Częstochowa. Pozostałe, a wśród nich GKS Katowice, zdecydowanie wybrały opcję „zawieszenia”. Rezerwy Lecha Poznań mają udzielić odpowiedzi dzisiaj, ale zawodnicy z Akademii, na której opiera się zespół, zostali wysłani do domów. Kluby w podsumowaniu poprosiły o zawieszenie rozgrywek do ustabilizowania się sytuacji epidemiologicznej.

 

Apklan Resovia czy GKS Katowice? Hutnik Kraków czy Motor Lublin? Jak PZPN zinterpretuje regulamin rozgrywek?

Nie wiadomo, jak długo potrwają przerwy w rozgrywkach piłkarskich, ale już rozgorzały dyskusje na temat nowej uchwały PZPN z czwartku. Mówi ona, że w przypadku zakończenia rozgrywek przed czasem kolejność drużyn w tabeli ustali się po ostatniej pełnej rozegranej kolejce.

[…] Bardziej zagmatwana sytuacja jest w 2 lidze, gdzie Resovia i GKS Katowice mają w tabeli po 41 punktów, a w bezpośrednim meczu w Rzeszowie był remis 2:2. Wprawdzie bilans bramkowy „pasiaki” mają lepszy o sześć goli, ale to „GieKSa” strzeliła gole na wyjeździe, a te ponoć liczą się podwójnie. Kto jest więc 3. i uzyskałby awans?

– Tabela na serwisie Łączy Nas Piłka pokazuje, że my. Zresztą regulamin mówi, że liczy się bezpośrednie mecze, a nie mecz. Ale są głowy, które tworzyły regulamin to niech myślą teraz, jak go zinterpretować – mówi krótko Szymon Grabowski, trener Apklan Resovii.

Są różne interpretacje, ale przychylam się do tej samej, którą prezentuje Resovia. Regulamin mówi o bezpośrednich meczach, a nie meczu – dodaje Sławomir Ferenc, rzecznik prasowy Podkarpackiego Związku Piłki Nożnej.

Oblatany w regulaminach Paweł Mogielnicki, jeden z założycieli bodaj najstarszego piłkarskiego serwisu 90minut.pl, jest jednak innego zdania:

 – Jak dla mnie to GKS jest trzeci! Regulamin nie zostawia żadnej furtki, a teoria o meczach a nie meczu nie broni się. Bo załóżmy, że ostatni zespół w tabeli ma punkt, a nie punkty i co wtedy? O awansie mają decydować bramki? Mam nadzieję, że w PZPN taka karkołomna decyzja nie zapadnie.

– Inna sprawa, że to tylko teoretyczne dywagacje, bo jestem przekonany, że rozgrywki zostaną dokończone. Wprawdzie przerwa może potrwać kilka tygodni, ale jeśli Euro przesuną na 2021 rok, to sezon będzie można do 30 czerwca wydłużyć i grać co trzy dni – dodaje „Mogiel”.

 

SIATKÓWKA

siatka.org – Rozgrywki Plusligi i Ligi Siatkówki Kobiet wstrzymane

W związku z rozprzestrzenianiem się koronawirusa COVID-19, a co za tym idzie kolejnymi administracyjnymi decyzjami władz rządowych, samorządowych czy epidemiologicznych, Polska Liga Siatkówki S.A. wstrzymuje do odwołania wszystkie ligowe rozgrywki, którymi zarządza, tj. PlusLigę, Ligę Siatkówki Kobiet oraz KRISPOL 1. Ligę.

Przerwa w rozgrywkach PlusLigi oraz Ligi Siatkówki Kobiet obowiązuje od dzisiaj, tj. 12 marca (z wyłączeniem KRISPOL 1. Ligi, która w sobotę 14 marca zakończy ostatnią kolejkę fazy zasadniczej i od 15 nastąpi nastąpi przerwa w rozgrywkach).

– Poza oczywistymi względami epidemiologicznymi, którą są kluczowe, coraz większa liczba naszych klubów nie tylko nie ma gdzie rozgrywać meczów, lecz nawet trenować, bowiem w wielu miejscach w Polsce władze samorządowe zamykają obiekty szkolne czy obiekty Miejskich Ośrodków Sportu i Rekreacji – mówi Paweł Zagumny, prezes PLS. – Już w tej chwili nie mają gdzie trenować drużyny z Będzina, od poniedziałku z Warszawy. W takich warunkach zawodowy sport po prostu nie może mieć miejsca – dodaje.

Zarząd PLS jednocześnie dodaje, że trwają zaawansowane prace nad korektą systemu rozgrywek, tak by wymuszona przerwa nie skutkowała zakończeniem rywalizacji w naszych ligach. Dalszymi losami rozgrywek zajmie się jutro na posiedzeniu Rada Nadzorcza PLS.

PLS liczy, że po poprawie sytuacji epidemiologicznej w naszym kraju, wszystkie ligi dokończą w skróconej formie rozgrywki.

 

HOKEJ NA LODZIE

hokej.net – PILNE. Sezon zakończony!

Z powodu zagrożenia epidemią koronawirusa, kierując się zaleceniami Premiera RP Mateusza Morawieckiego, Minister Sportu Danuty Dmowskiej-Andrzejuk oraz Głównego Inspektora Sanitarnego, władze Polskiej Hokej Ligi w porozumieniu z wszystkimi klubami uczestniczącym w półfinałach fazy play-off podjęły decyzję o zakończeniu rozgrywek w tym sezonie.

Decyzję podjęto jednogłośnie, kierując się odpowiedzialnością i troską o zdrowie i bezpieczeństwo zawodników oraz pozostałych uczestników rywalizacji.

– Zdrowie zawodników jest dla nas najważniejsze, dlatego podjęliśmy decyzję o zakończeniu rywalizacji nie tylko w Polskiej Hokej Lidze, ale także Polskiej Ligi Hokeja Kobiet. Również rozgrywki młodzieżowe zostaną odwołane – powiedziała nam Marta Zawadzka, wiceprezes PZHL i komisarz Polskiej Hokej Ligi.

– Lodowiska są miejscami suchymi i dość chłodnymi, więc sprzyjają przetrwaniu koronawirusa. Chcemy jak najbardziej ograniczyć możliwość zarażenia wśród osób związanych z hokejem – dodała.

 

PHL: Oficjalnie poznaliśmy medalistów! GKS Tychy mistrzem Polski!

Zarząd Polskiej Hokej Ligi na podstawie regulaminu postanowił przyznać miejsca medalowe w sezonie 2019/20.

Zarząd Polskiej Hokej Ligi działając na podstawie pkt 44.1. Regulaminu Rozgrywek PHL postanowił:

– po konsultacji z klubami PHL, które awansowały do półfinałów play-off Polskiej Hokej Ligi, zakończyć sezon rozgrywkowy 2019/2020 z dniem 11 marca 2020 roku.

– przyznać miejsca medalowe w sezonie 2019/2020 klubom, które awansowały do półfinałów play-off według punktacji uzyskanej przez kluby w ćwierćfinałach play-off oraz sezonie zasadniczym:

I miejsce i tytuł Mistrza Polski otrzymuje GKS Tychy

II miejsce i tytuł Wicemistrza Polski otrzymuje Re-Plast Unia Oświęcim

III miejsce otrzymują ex aequo: JKH GKS Jastrzębie oraz GKS Katowice

Decyzja o zakończeniu wszystkich rozgrywek hokejowych podjęto w związku z dynamiczną sytuacją dotyczącą zagrożeniem epidemią koronawirusa (COVID-19), kierując się zaleceniami władz centralnych Rzeczpospolitej Polski, w tym Ministra Sportu oraz Głównego Inspektora Sanitarnego.

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna Wywiady

Okiem rywala: kibicowski boom na GieKSę zachwyca

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W ostatnich tygodniach relacje z Częstochowy zdominowały czołówki serwisów sportowych w Polsce. Sprawcą zamieszania był przede wszystkim trener Marek Papszun, ale forma sportowa Medalików również jest godna podkreślenia. Jak w tym wszystkim odnajdują się kibice pod Jasną Górą? Zapytałem Roberta Parkitnego ze stowarzyszenia „Wieczny Raków”, który po raz drugi odpowiedział na nasze zaproszenie. Jednocześnie zachęcam do lektury naszej poprzedniej rozmowy, w której poruszyliśmy wiele tematów związanych z historią Rakowa i naszych pojedynków.

Meczem w Częstochowie otwieramy rundę rewanżową. Jak podsumujesz postawę Rakowa w pierwszej części sezonu?
Na początku Raków stracił, ale później odrobił i teraz nasze miejsce jest mniej więcej takie, jak należy. Natomiast z kilku względów była to dla nas ciężka runda, stąd wiele osób wyraża się o Rakowie negatywnie, nie mając pełnej wiedzy o tym, co tak naprawdę dzieje się w klubie. Ja nie mam potrzeby mówić i pisać o wszystkim tylko po to, aby zebrać dodatkowe lajki. Przede wszystkim kadra nie była odpowiednio zestawiona, aby łapać punkty na wszystkich frontach. Niektórzy powiedzą, że doszły duże nazwiska, takie jak Bulat, Diaby-Fadiga czy Konstantópoulos, mimo to na początku nie grało to, jak należy. Moim zdaniem drużyna potrzebowała czasu, aby wszystko mogło się zazębić. Zmian w kadrze było dużo, do tego doszły kontuzje, dlatego początek sezonu był ciężki. W pewnym momencie pojawiały się nawet głosy nawołujące do zwolnienia trenera, ale kryzysy trzeba przezwyciężać i cała sztuka polega na tym, aby w takich momentach karta się odwróciła. Nam się to udało i dziś idziemy jak burza w Europie, a w lidze też wyglądamy coraz lepiej. Uważam, że tę rundę zakończymy jeszcze dwoma zwycięstwami, niestety m. in. waszym kosztem. Koniec końców runda jesienna w naszym wykonaniu była dobra, natomiast jako kibic polecam krytycznie podchodzić do informacji podawanych w Internecie. Czasem spotykam się z opiniami, że ktoś nie pamięta tak słabego meczu, odkąd kibicuje Rakowowi – wtedy wiem, że nie mamy o czym rozmawiać, bo sam doskonale pamiętam ciężkie czasy w naszej całkiem niedawnej historii.

A co sądzisz o formie GieKSy?
Wydaje się, że ten sezon jest dla was cięższy niż poprzedni, w roli beniaminka. Z drugiej strony takie mecze jak pucharowy z Jagiellonią pokazują, że w waszej drużynie jest potencjał i gdybyś zapytał mnie o kandydatów do spadku, to nie wskazałbym w tym gronie GieKSy. Myślę, że te niegdyś „ulubione” przez was pozycje 8-12 w 1. lidze są teraz w waszym zasięgu, jeśli chodzi o Ekstraklasę. Natomiast z zachwytem obserwuję kibicowski boom na GieKSę, spowodowany m.in. nowym stadionem. Miałem okazję być w waszym sklepie „Blaszok”, który wygląda okazale, co chwilę przychodzili ludzie nie tylko na zakupy, ale też pogadać i zapytać o bieżące sprawy. Gdyby taki stadion jak wasz powstał w Częstochowie, to również byłby to dla nas impuls do kibicowskiego rozwoju.

Pytając o GKS w tym sezonie, przeważały opinie, że głównym powodem słabszej formy na początku sezonu był transfer Oskara Repki. Jak ten zawodnik odnalazł się pod Jasną Górą?
Pierwsze wejście Repki do zespołu było bardzo dobre. Z czasem nieco przygasł, być może z tego względu, że Marek Papszun wymaga więcej niż w większości innych klubów, nie tyle w kwestii samego zaangażowania na boisku, ale przede wszystkim całej otoczki. Była taka sytuacja po naszym meczu z Górnikiem, przegranym u siebie 0:1, który był chyba najsłabszy w całej rundzie: gra była fatalna i gdy po meczu trener nie przebierał w słowach, to mocno oberwało się m. in. Repce. Oskar wylądował na ławce i było to trudne zderzenie z rzeczywistością Marka Papszuna. Być może w GieKSie wyglądało to inaczej – po porażce trener reagował w inny sposób, jak przystało na beniaminka, natomiast w Rakowie wylicza się każdy błąd. Sam nie zwracam dużej uwagi na aspekty piłkarskie, ale czytałem opinie, że w ostatnim meczu ze Śląskiem Repka był jednym z naszych najsłabszych ogniw. Dla mnie jest to piłkarz z ogromnym potencjałem, pozostaje jednak pytanie, czy na dłuższą metę dopasuje się do naszego stylu gry. Z drugiej strony za chwilę w Rakowie będzie nowy trener, więc rola Repki też może się zmienić.

Jest też piłkarz, który kiedyś próbował podbić Częstochowę, a dziś nie wyobrażamy sobie bez niego GieKSy. Uważasz, że patrząc na obecną formę Bartosza Nowaka, odpuszczenie go przez Raków było błędem?
Przede wszystkim Bartek jest fajnym człowiekiem – otwartym, uśmiechniętym, radosnym. Widać, że gra sprawia mu przyjemność. Trudno uważać jego transfer za błąd. Kiedyś przygotowałem dla trenera statystykę zawodników, którzy nie sprawdzili się w Rakowie – większość wylądowała w 2. lub 3. lidze. Tacy jak Nowak są wyjątkami, ale nie znam dokładnie kulis jego odejścia – może sam na to nalegał, a może naciskał agent. Ja widziałbym Bartka w Rakowie, ale w tamtym czasie rywalizacja na jego pozycji była ogromna. Ponadto czasem po prostu tak jest, że w jednym klubie zawodnik gaśnie, a gdzie indziej, przy innym trenerze rozkwita i taki transfer okazuje się strzałem w dziesiątkę.

Gdy pojawiła się informacja, że Papszun wraca, miałem mieszane uczucia, zastanawiając się, czy jest szansa po raz drugi napisać tę samą historię” – to twoje słowa z naszej poprzedniej rozmowy. Wszystko wskazuje na to, że twoje obawy były słuszne.
Mimo całego zamieszania, jakie od kilku tygodni trwa w Częstochowie, z Markiem Papszunem wciąż mam dobre relacje. Po jednym z ostatnich meczów porozmawiałem trochę dłużej z trenerem i poznałem jego punkt widzenia oraz odczucia co do obecnej sytuacji w klubie. Dlatego teraz, gdy spotykam się z innymi kibicami i słucham niepochlebnych opinii na temat trenera, to staram się tonować nastroje. Trener Papszun nie jest idealny ani bezbłędny, ale takie sprawy często mają drugie dno i nie inaczej jest w tym przypadku.

Po ewentualnym odejściu Marek Papszun zachowa status legendy?
Pod koniec jego pierwszej kadencji byłem wśród inicjatorów uroczystego pożegnania trenera w naszym kibicowskim lokalu, wręczyliśmy mu też piłkę z napisem „trener – legenda”. Żegnaliśmy go jak króla, tymczasem niedługo później on wrócił. To dowód na to, że zarząd nie był przygotowany na jego odejście, decydując się na Dawida Szwargę. Poza tym nastroje byłyby inne, gdyby w poprzednim sezonie Raków zdobył mistrzostwo. Nie każdemu pasuje praca z Markiem Papszunem, ale trzeba pamiętać, że w tym, co robi, jest profesjonalistą i nawet w sytuacji, gdy jedną nogą jest w Legii, to jego piłkarze wychodzą na boisko przygotowani i wygrywają kolejne mecze. Po pamiętnej konferencji wielu w to zwątpiło – pojawiły się głosy, że piłkarze będą grać przeciwko trenerowi. Z kolei po wysokich zwycięstwach z Rapidem i Arką ci sami ludzie mówili: wygrali, bo chcieli zrobić na złość Papszunowi. Można oszaleć…

Po deklaracji trenera o chęci trenowania Legii studziłeś na Twitterze gorące głowy częstochowskich kibiców. Jakie uczucia dominują – zawód czy zrozumienie?
Zdecydowanie negatywnie odebrano tę wypowiedź trenera, przede wszystkim co do miejsca i czasu. Natomiast ja patrzę na to w inny sposób. Owszem, trener mógł to rozegrać inaczej, ale z drugiej strony, gdyby tego nie zrobił, a niedługo później wypłynęłaby informacja o jego przejściu do Legii, to spotkałby się z zarzutem, że nas zdradził i ukrywał prawdę. Wszyscy wiemy, że Papszun jest Legionistą, warszawiakiem i prowadzenie stołecznych zawsze było jego marzeniem. W Częstochowie zrobił kawał dobrej roboty, dlatego nie widzę w jego słowach aż tak dużej sensacji, jak przedstawiają to media.

Kwestia „transferu” Papszuna do Legii jest już oficjalna?
Nie mam pojęcia. Oficjalne jest porozumienie Rakowa z Łukaszem Tomczykiem – trenerem Polonii Bytom. Było już wiele wersji rozwoju sytuacji, natomiast jeśli miałbym obstawiać, to moim zdaniem Papszun zostanie w Częstochowie do końca rundy (kilka godzin później taką informację podał Tomasz Włodarczyk w serwisie meczyki.pl – przyp. red.).

W ostatnich tygodniach forma zarówno Rakowa, jak i GKS-u wyraźnie poszła w górę. To, co jeszcze nas łączy, to lanie od ostatniego w tabeli Piasta Gliwice. Jak do tego doszło w Częstochowie?
Na ten temat nie powiem zbyt wiele, bo choć w ciągu ostatnich 18 sezonów opuściłem zaledwie siedem domowych meczów Rakowa, to właśnie z Piastem był jeden z nich. Ani go nie oglądałem, ani też nie analizowałem tej porażki. Po pierwsze, Daniel Myśliwiec jest dobrym trenerem i szybko odcisnął swoje piętno na drużynie, a po drugie liga jest mega wyrównana i nawet tak niskie miejsce w tabeli jak Piasta nie znaczy, że nie potrafią się odgryźć. Inna sprawa, że Rakowowi zawsze lepiej gra się z drużynami z czołówki – nie wiem, czy to kwestia motywacji, czy czegoś innego. Mimo że Piast zdobył 6 punktów z naszymi drużynami, to uważam, że w końcowym rozrachunku znajdzie się mimo wszystko w trójce spadkowiczów.

Jeśli natomiast chodzi o czołówkę ligi, to wielokrotnie podkreśla się w mediach postawę Jagiellonii, która dobrze prezentuje się we wszystkich rozgrywkach. Tymczasem Raków radzi sobie równie dobrze, o ile nie lepiej, bo w przeciwieństwie do Jagi nadal ma szansę na Puchar Polski. Cele na ten sezon pozostają niezmienne?
Zdecydowanie. Zarówno trener, jak i piłkarze zarabiają takie pieniądze, że nie ma innego celu jak mistrzostwo. Pochwały dla Jagiellonii przypominają mi laurki dla Rakowa przy okazji marszu z 1. ligi do Ekstraklasy – jak to wszystko było doskonale poukładane. Jaga wygląda nawet lepiej – ogromny stadion, odpowiednie zaplecze infrastrukturalne i kibicowskie. Z kolei Raków jest w Polsce wyśmiewany przede wszystkim za brak stadionu. Mieliśmy swoje pięć minut zachwytów w mediach, a teraz każdy gorszy moment jest dodatkowo rozdmuchiwany. Nic się jednak nie zmienia: zarówno mistrzostwo, jak i Puchar Polski są dla nas mega ważne. Do tego jak najdłuższa gra w Lidze Konferencji. Po to sztab liczy tylu ludzi, by odpowiednio przygotować zespół do wszystkich rozgrywek, a wyniki muszą przyjść. Tym bardziej że w Pucharze robi się powoli autostrada do finału.

Musicie tylko uważać, by nie utknąć na bramkach z napisem „GKS Katowice”, ale przy odpowiednim zrządzeniu losu być może jeszcze będzie okazja o tym porozmawiać. Tymczasem skupiacie się na lidze i rozgrywkach europejskich. Czujecie się już w Sosnowcu jak u siebie?
W żadnym wypadku. Nie było tak ani w Bełchatowie, ani teraz w Sosnowcu. Trzeba być wdzięcznym włodarzom obu miast, że Raków miał gdzie grać, ale nie da się czuć dobrze poza Częstochową. Niby to tylko 60 kilometrów, ale każdy mecz w Sosnowcu bardziej przypomina bliski wyjazd niż mecz u siebie. Ciężko przyciągnąć tłumy na takie mecze, szczególnie tych najmłodszych – w Częstochowie byłoby to dużo prostsze. Sam stadion jest kapitalny do oglądania meczu, natomiast u siebie będziemy tylko w Częstochowie, choć na ten moment jest to nierealne. I pewnie w ciągu najbliższych lat się to nie zmieni.

Mimo że spodziewam się odpowiedzi, to i tak zadam ci to samo pytanie, co ostatnio: co nowego dzieje się w sprawie stadionu dla Rakowa?
Odpowiadam tak samo: nic się nie dzieje. Jakieś rozmowy się toczą, ale dopóki nie zobaczymy łopat na terenie budowy, to nie uwierzymy w żadne obietnice. Nie da się ukryć, że blokuje to rozwój klubu i Marek Papszun musi czuć to samo. Za każdym razem słyszy od prezesa, że rozmowy z Miastem są w toku – po pięciu czy sześciu latach można mieć już tego dość.

W poprzednim sezonie typowałeś gładkie 3:0 dla Rakowa w Częstochowie, tymczasem mecz potoczył się zupełnie inaczej.
Rzeczywiście, mój typ się nie sprawdził i po meczu śmiałem się w duchu, co ze mnie za znawca. Moim zdaniem tym meczem przegraliśmy mistrzostwo Polski, więc po czasie zabolało podwójnie. Szczególnie nie lubię przegrywać z Legią, Widzewem czy Lechem, a tutaj przyszła porażka z beniaminkiem. Mówi się trudno, bo takie wpadki się zdarzają. Myślę, że w najbliższą niedzielę 3:0 dla nas już musi być. Raków jest w gazie, a GieKSa będzie delikatnie podmęczona pojedynkiem z Jagiellonią, który musiał was sporo kosztować. Raków też co prawda grał ze Śląskiem, ale moim zdaniem wyglądało to trochę tak, jakby grał na pół gwizdka. Dlatego forma fizyczna będzie działać na naszą korzyść.

Wiem, że byłeś na Nowej Bukowej w pierwszej kolejce tego sezonu. Jak wrażenia?
Jak wspominałem w naszej poprzedniej rozmowie, tylko raz miałem okazję być na starej Bukowej – załapałem się na ostatni wyjazd w ubiegłym roku. W tym sezonie wiedziałem, że z powodu narodzin dziecka będę musiał odpuścić część wyjazdów, dlatego ucieszyłem się, że do Katowic jechaliśmy na samym początku i zdążyłem się do was wybrać. Miałem podobne odczucia jak z meczu w Lublinie – imponujący stadion, wszyscy ubrani na żółto, mnóstwo ludzi i kapitalny doping. Wielokrotnie podkreślałem, że doping ekip ze Śląska, takich jak GieKSa czy Górnik, to ścisły top w Polsce. Co do samego meczu to nie powiem za wiele, bo nie należę do tych, którzy szczególnie skupiają się na analizie boiskowych wydarzeń, najważniejsze było zwycięstwo 1:0. Cały wyjazd wspominam więc bardzo dobrze, z wyjątkiem incydentu z rozpylonym gazem, który wprowadził trochę zamieszania.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Plusy i minusy po Rakowie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po meczu z Rakowem można było odnieść wrażenie, że ktoś przewinął taśmę o kilka kolejek wstecz i z powrotem wrzucił GieKSę w tryb „mecz do ukłucia, ale nie do wygrania”. To nie był występ fatalny, ale zdecydowanie taki, który pozostawia po sobie uczucie niedosytu.

Kilka naprawdę obiecujących momentów w pierwszej połowie, trzy sytuacje, które aż prosiły się o lepsze ostatnie podanie lub dokładniejszy strzał, a jednocześnie za mało konsekwencji, by z Częstochowy wywieźć choćby punkt. Raków – drużyna w formie, w gazie, z szeroką kadrą – przycisnął po przerwie i to wystarczyło na jedno trafienie. Problem w tym, że my nie wykorzystaliśmy swoich szans wtedy, gdy mieliśmy ku temu przestrzeń. Zapraszam na plusy i minusy po meczu z Rakowem.

Plusy:

+ Pomysł na mecz w pierwszej połowie
Raków nie dominował od początku. GieKSa bardzo dobrze wyglądała w pressingu i w szybkim wyprowadzaniu piłki. Były momenty, w których to katowiczanie wyglądali dojrzalej – szczególnie do 30. minuty. Szkoda tylko, że z tego pomysłu nie udało się „wcisnąć” bramki.

+ Jędrych i Klemenz 
W pierwszych 30 minutach GieKSa miała sytuacje… po stałych fragmentach i dobitkach właśnie środkowych obrońców. Jędrych dwa razy huknął z powietrza tak, że gdyby piłka zeszła, choć o pół metra, mielibyśmy kandydata do gola kolejki. Klemenz czyścił kluczowe akcje Rakowa – chociażby Makucha z 19. minuty. Solidny występ tej dwójki, szczególnie w pierwszej połowie.

Minusy:

– Niewykorzystane setki
To jest największy grzech tego meczu. Sytuacja 3 na 1 w 37. minucie – Zrel’ák mógł strzelić albo wystawić, a nie zrobił… niczego. W drugiej połowie Marković z pięciu metrów trafił w poprzeczkę, mając przed sobą pół bramki. W takim spotkaniu, jeśli masz 2-3 okazje, to musisz coś z nich zrobić, jeśli chcesz myśleć o wygranej.

– Statyczna reakcja przy straconej bramce
To był gol, którego można było uniknąć, bo sama akcja nie była wybitnie skomplikowana. Niestety Galan był spóźniony, a Brunes zupełnie niekryty. Raków przyspieszył w drugiej połowie, ale to nie był jakiś huragan – po prostu konsekwentna i cierpliwa gra.

– Głęboko i chaotycznie w drugiej połowie
Po 60. minucie w zasadzie przestaliśmy utrzymywać piłkę. Oderwane akcje, straty, chaos, brak wyjścia do pressingu. Raków to wykorzystał i zamknął GieKSę na długie minuty. Paradoksalnie – nie tworzyli sytuacji seryjnie, ale całkowicie przejęli inicjatywę. A my nie potrafiliśmy odpowiedzieć.

Podsumowanie:

GKS nie zagrał w Częstochowie meczu złego. Zagrał mecz… do wzięcia. I właśnie dlatego jest tyle rozczarowania.

To spotkanie nie zmienia obrazu całej jesieni. Wręcz przeciwnie – potwierdza, że ta drużyna gra dobrze. 6 zwycięstw w 7 ostatnich meczach przed Rakowem to nie przypadek. 20 punktów po jesieni w tak spłaszczonej tabeli to naprawdę solidny wynik. GieKSa po fatalnym starcie wróciła do ligi z jakością.

Ten mecz można było zremisować. Można było nawet wygrać. Nie udało się – ale też nie ma tu powodu, by bić na alarm. Przy takiej dyspozycji, jak z Motoru, Korony, Niecieczy, Jagiellonii, Pogoni czy w pierwszej połowie z Rakowem – GKS będzie punktował. Wiosna zacznie się praktycznie od zera, bo cała dolna połowa tabeli wciągnęła się w walkę o utrzymanie.

GieKSiarz

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nowa Bukowa pisze swoją historię

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Gdy wydaje nam się, że i tak dużo przeżyliśmy w tym roku, GieKSa dokłada kolejną cegiełkę. Do wspomnień. Do historii. Do legendy. Rok 2025 to kolejny, który będziemy mogli wspominać z rozrzewnieniem i dumą. To nie jest jeszcze podsumowanie, bo czeka nas niedzielny mecz z Rakowem Częstochowa. Ale to, jak szybko Nowa Bukowa zaczęła pisać swoją historię, jest po prostu ewenementem. Ten stadion to już nie nowość i ciekawostka. To miejsce, w którym JUŻ przeżyliśmy piękne chwile, o których będziemy pamiętać na zawsze.

Wczorajsze późne popołudnie i wieczór było magiczne. Nie pamiętam tak głośnych i długich podziękowań i świętowania po meczu. Mimo mniejszej niż na meczach ligowych frekwencji było w tym tyle esencji, a euforia utrzymująca się po bramce Bartosza Nowaka była ciągle wyczuwalna. Nasz zespół osiągnął naprawdę wielki sukces ogrywając – nie waham się tego określenia użyć – obecnie najlepszą drużynę w Polsce. Tak, Jaga mimo chwilowego zawahania (które i tak nie jest naznaczone porażkami), jest w mojej opinii najlepiej i najrówniej grającą drużyną naszej ekstraklasy. I co najlepsze – GieKSa wygrała ten mecz zasłużenie. Znów żelaznym realizowaniem taktyki i przede wszystkim efektywnością w działaniu. Piłkarze Jagi dwoili się i troili próbując wejść w nasze pole karne, a wręcz bramkowe, ale zaraz mieli naprzeciw siebie gąszcz nóg i tułowi katowickich rywali. Nasi piłkarze byli jak smok, któremu w momencie obcięcia jednej nogi (czytaj minięciu jednego przeciwnika), wyrastały trzy nowe. Przez to Jaga nie stworzyła sobie bardzo klarownych sytuacji. Było kilka zamieszań, kilka strzałów z dystansu, kilka interwencji Strączka. Ale summa summarum, podobnie, jak w meczu z Pogonią, zagrożenia wielkiego z tej ofensywy Jagi nie było.

Pan Piłkarz Bartosz Nowak… Boże. Przecież to jest obecnie najlepszy piłkarz ekstraklasy. Inteligencja i efektywność tego zawodnika sprawia, że śmiało może on kandydować do najlepszego piłkarza GKS w ostatnim dwudziestoleciu. Przy czym nie mówimy tu o dorobku, długiej grze, tylko walorach czysto piłkarskich. Uważam, że od czasu Przemysława Pitrego nie mieliśmy tak dobrego zawodnika, tyle że Bartek i od tego zawodnika jest dużo lepszy. To inny poziom, inna liga. Cieszmy się, że mamy takiego piłkarza w swoich szeregach. W poprzednim sezonie trochę kręciliśmy nosem, bo choć zawodnik imponował swoimi niekonwencjonalnymi zagraniami i również był efektywny, zaliczał asysty, to jakoś mieliśmy wrażenie, że jest tego za mało, jak na jego potencjał. Teraz ten potencjał wybuchł ze zdwojoną siłą. Zawodnik jest to wprost doskonały i dla takich ludzi dzieci zaczynają się interesować piłką nożną i wieszają plakaty nad łóżkiem. Po prostu mistrz.

W wywiadzie dla GieKSaTV Bartek powiedział, że pierwsza bramka to w zdecydowanej większości zasługa Marcela Wędrychowskiego. Mam z tym stwierdzeniem problem, bo zgadzam się, ale nie do końca. To znaczy uważam, że większość zasługi w tym golu jest i Marcela, i Bartka. Wiem, że to wbrew logice, ale trudno. Zaraz się skupię na Marcelu, ale to co zrobił Bartosz tym minięcie na spokoju przeciwnika to też był majstersztyk. Przecież gdyby uderzył od razu, ryzykowałby trafieniem w blokujących przeciwników. A tak zamarkował strzał, nawinął i już nie miał żadnych przeszkód, by trafić do siatki. To był jego kunszt. Wielu piłkarzy stosuje nadmierne dryblingi, nawet w takich sytuacjach, ale często są one zupełnie bez sensu. Tutaj było to działanie w ściśle określonym celu – zwiększenia prawdopodobieństwa zdobycia bramki. I to się udało perfekcyjnie.

W pierwszej połowie Bartek często stosował taki subtelny pressing, próbował przewidzieć błąd rywala, więc gdy Piekutowski miał piłkę, robił taki ruch, to w lewo, to w prawo, by ewentualnie przeciąć piłkę. Dosłownie pomyślałem sobie wtedy, że mało prawdopodobne jest, że coś takiego się uda, ale po chwili przyszła druga myśl: Pan Piłkarz Bartosz Nowak wie, co robi i skoro tak robi, to jest duża szansa, że w końcu będzie z tego efekt. I choć nie bezpośrednio, to jednak taki błąd przeciwnika wykorzystał właśnie Marcel Wędrychowski. To jak katowicki De Bruyne wyczuł i doskoczył do golkipera gości, to też była klasa. Liczyła się szybkość. I oczywiście geneza tego gola jest po stronie Marcela. A potem był już kunszt Nowego.

W ataku zagrał tym razem Ilja Szkurin. Zawodnik przepychał się z rywalami, walczył. Sytuacji przez sporą część meczu nie miał. Ale jak już przyszło do pokazania swoich umiejętności, to i tu Białorusin spisał się świetnie. Najpierw świetne przyjęcie klatką, potem asysta oczywiście od Nowaka, no i pozostało już pewne wykończenie. Choć przyznam, że bardziej niż ten gol, podobało mi się zachowanie Ilji, przy golu na 3:1. Poszedł jak ten dzik na Vitala i już sam nie wiem, czy nasz zawodnik dziubnął tę piłkę czy rywal, ale ta agresja to było coś wspaniałego i doprowadziła ona do tego, że piłka trafiła pod nogi Nowaka, a ten – znów w wybitny sposób – strzelił niczym bilą do łuzy. W ogóle mam wrażenie między Szkurinem, a Nowakiem jest jakaś chemia, to jak współpracują i cieszą się wspólnie po bramkach, ten uśmiech na ustach i radość – coś pięknego. A Ilja w ogóle jeszcze punktuje u mnie dodatkowo tym, że ma kota – ale to już prywata 😉

Około 80. minuty byłem też pod wrażeniem jednej rzeczy i bardzo ceniłem nasz zespół. Mianowicie za to, że nie cofnęliśmy się do głębokiej defensywy. Oczywiście kilka razy byliśmy bardzo głęboko, bo Jaga rzuciła na nas wszystkie siły, do Imaza dołączyli Pululu czy Pietuszewski i mając dwubramkową stratę, logicznym było, że ruszą na nas. I czasem zakotłuje się w polu karnym. Jednak GieKSa starała się jak tylko mogła oddalić grę i dość często to się udawało. Ceniłem to dlatego, bo nieraz w takiej sytuacji zespoły cofają się już na stałe w swoją szesnastkę i tylko czekają na wymiar kary. Zamiast po prostu grać swoje. Powiedziałem sobie wtedy w duchu – właśnie w tej 80. minucie – że jeśli GKS straci dwa gole, to nie będę miał żadnych pretensji za ten sposób gry, bo ostatecznie to zmniejsza ryzyko utraty bramek, a nie zwiększa. Ostatecznie Jagiellonia strzeliła gola z rzutu karnego, bo Rafał Strączek w drugim meczu z rzędu znokautował rywala (poprzednio Kuuska, teraz Pozo), ale to była jedyna bramka gości w tym spotkaniu. I Rafał się do tego przyczynił również, broniąc dobrze i pewnie.

Ten mecz miał kilka analogii ze spotkaniem z ekstraklasy z poprzedniego sezonu. Znów wygraliśmy 3:1. Znów gola strzelił Pululu. I znowu katowiczanie zdobyli bramkę po fatalnym błędzie rywali w wyprowadzaniu piłki. Wtedy Nowak odebrał piłkę Halitiemu i gola strzelił Adrian Błąd, tym razem to Nowy był egzekutorem po świetnym odebraniu od Piekutowskiego. I znów euforia.

Dodajmy, że to już druga bramka w tym sezonie, w której nasz piłkarz odbiera piłkę bramkarzowi przeciwnika. W Płocku Rafałowi Leszczyńskiemu futbolówkę sprzed nosa zgarnął Marcin Wasielewski. Pressing się opłaca!

Nie zapominajmy też o świetnej defensywie naszej drużyny. To była kontynuacja gry z meczu z Pogonią. Poświęcenie, żółty (w tym przypadku czarny) mur naszych piłkarzy, wślizgi, bloki i wybloki. To co było naszym mankamentem na początku sezonu, w dwóch ostatnich meczach stało się chlubą. Nasz zespół znakomicie gra w obronie. A jeśli dołożymy do tego fakt, że nie opieramy się tylko na kontrach, tylko budujemy ciekawie swoje akcje ofensywne, można powiedzieć, że rozwój tej drużyny trwa w najlepsze.

Kolejnym naszym problemem były tracone nałogowo bramki do szatni. Już o tym zapomnieliśmy, choć Pululu akurat trafił na kilka minut przed końcem. Ale ostatnio mamy mecze na zero z tyłu, tych goli do szatni też po prostu nie zaliczamy. A tymczasem trend się odwrócił. Gdy ja się cieszyłem, że mamy spokojne 0:0 do przerwy i jedna minuta doliczona, GieKSa przeprowadziła swoją skuteczną akcję. Dla mnie to był totalny bonus, bo mentalnie byłem przy remisie do przerwy. A potem w doliczonym czasie całego meczu Bartosz ponownie strzelił gola.

Euforia po tej bramce była niebywała. Z wszystkich spadło ciśnienie. Te okrzyki „GKS! GKS!” i „Loooo, lolo loooooooo” po bramce przypominały stare czasy, jeszcze z lat 90., kiedy właśnie tak celebrowało się bramki. Absolutnie piękna sprawa.

Trener oczywiście na konferencji jest „oficjalny”, więc gdy zapytałem go, czy ma satysfakcję, że utarli nosa Jagiellonii za ten mecz ligowy, który się nie odbył powiedział, że nie rozpatruje tego w takich kategoriach. Za to my, jako kibice możemy – bo to też jest kwintesencja kibicowania, takiego bym powiedział w stylu angielski, czyli takie prztyczki, docinki. Więc troszkę Jaga dostała za swoje za to, że nie przygotowali boiska i lekceważąco podeszli zarówno do naszej drużyny, jak i kibiców, którzy do Białegostoku przyjechali. Chytry traci. Więc nie było co kombinować, trzeba było w tamtą niedzielę zagrać. Choć może Jaga wiedziała, co ją czeka i po prostu się bała?…

Myślałem o takim performancie, żeby trenerowi Siemieńcowi wręczyć łopatę do odśnieżania po meczu, ale stwierdziłem, że nie będę takich cyrków robił, choć wydaje mi się to całkiem zabawne (ach, pamiętny Puchar Pepco). Jednak nawet gdybym już miał sprzęt przygotowany, to w ostatniej chwili bym zrezygnował. Widząc przybitego trenera gości, włączyłaby mi się empatia i po prostu bym mu już nie dowalał. Poza tym mógłbym z tej konfrontacji nie wyjść żywy 😉

Jesteśmy w ćwierćfinale. Po raz pierwszy od 21 lat. W końcu po latach upokorzeń, kompromitacji i pucharowych dramatów, przeszliśmy już trzy rundy i zagramy na wiosnę w tych rozgrywkach. Czy znów naszym przeciwnikiem będzie ekipa z ekstraklasy? A może jakaś drużyna z niższej ligi? W ósemce znalazły się Avia Świdnik, Zawisza Bydgoszcz i Chojniczanka. To byłyby bardzo ciekawe opcje. W każdym razie droga na Narodowy zrobiła się realna. Trzeba będzie walczyć o to ze wszystkich sił.

W niedzielę Raków. Na zakończenie roku. GKS Katowice ma obecnie sześć zwycięstw w siedmiu ostatnich meczach. Bilans to znakomity. Trochę osób wieszczyło, że po porażce z Piastem w pozostałych spotkaniach nie zdobędziemy już żadnych punktów, że wszystko przegramy. Tymczasem mecz w Białymstoku się nie odbył, a potem z Pogonią i Jagą GKS po bardzo dobrej grze odniósł zwycięstwa. Naprawdę – wierzmy w tę drużynę.

Oczywiście z Rakowem łatwo nie będzie, bo piłkarze Marka Papszuna złapali dobry rytm. Odprawili z kwitkiem Rapid Wiedeń i Arkę strzelając im po cztery gole, wyeliminowali także Śląsk Wrocław. Więc przeciwnik jest trudny, ale przecież w lutym pokonaliśmy go w Częstochowie. A GieKSa jest na tyle w dobrej dyspozycji, że nie ma powodów, by nie wierzyć, że przy Limanowskiego nasz zespół nie jest w stanie grać o zwycięstwo.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga