Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka

Tygodniowy przegląd mass mediów: Siódma z rzędu porażka GieKSy

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów z ostatniego tygodnia, które obejmują dotyczące sekcji piłki nożnej, siatkówki oraz hokeja GieKSy. Prezentujemy, naszym zdaniem, najciekawsze z nich.

W ubiegły poniedziałek piłkarki wróciły do treningów, a w sobotę rozegrały pierwszy sparing z 1. FC Slovácko, remisując 1:1, do przerwy prowadząc 1:0. W ramach przygotowań do rundy wiosennej zespół rozegra jeszcze pięć sparingów: z Rekordem Bielsko-Biała, Śląskiem Wrocław, TME SMS Łódź, Spartą Praga i Medykiem Konin. Z drużyną pożegnała się Kateřina Vojtková, która przeniosła się do Baníka Ostrawa. Indywidualnie trenuje Weronika Klimek, która po zakończeniu rundy jesiennej przeszła zabieg artroskopii kolana oraz Anna Konkol. Piłkarze rozegrali jeden sparing (w sobotę) z Rekordem Bielsko-Biała, remisując 2:2 (2:2). W środę drużyna rozpocznie dziesięciodniowe zgrupowanie w tureckiej Larze. Zespół najprawdopodobniej rozegra w Turcji trzy sparingi.

Siatkarze w minionym tygodniu rozegrali dwa spotkania: z VC Barkom Każany Lwów oraz LUK Lublin, niestety oba przegrywając 0:3. W nadchodzącym tygodniu drużyna rozegra dwa spotkania, we wtorek, domowe z AZS-em Olsztyn oraz w niedzielę, wyjazdowe, z Ślepsk Malow Suwałki. Obecnie zespół zajmuje czternastą (na szesnaście ekip) pozycję w tabeli z siedemnastoma punktami.

W minionym tygodniu hokeiści rozegrali jedno, wyjazdowe spotkanie, w którym wygrali z Podhalem Nowy Targ 6:2. W piątek drużyna rozegra wyjazdowe spotkanie z Unią Oświęcim.

 

PIŁKA NOŻNA

kobiecyfutbol.pl – Weronika Klimek wróci na rundę wiosenną, wznowienie treningów coraz bliżej

GKS Katowice jest na półmetku sezonu liderem Ekstraligi. Duża w tym zasługa Weroniki Klimek, która obecnie trenuje indywidualnie, lecz w przyszłym tygodniu wróci do zajęć grupowych.

Bramkarka “GieKSy” tuż po zakończeniu rundy jesiennej w związku z urazem łąkotki poddała się zabiegowi artroskopii kolana. Wiązało się to dla niej z przerwą w treningach. Nastąpiła ona jednak w trakcie pauzy od rozgrywania spotkań ligowych. Dzięki temu Weronika Klimek raczej nie będzie musiała pauzować już w trakcie rundy rewanżowej.

Liderki Ekstraligi wczoraj wznowiły treningi drużynowe. Doświadczona bramkarka ekipy z Katowic w ciągu najbliższych dni będzie jeszcze pracowała indywidualnie. Jak czytamy na oficjalnej stronie klubu, do ćwiczeń grupowych Klimek wróci w przyszłym tygodniu.

31-latka wystąpiła w tym sezonie w sześciu ligowych meczach. Doświadczona piłkarka spisywała się jednak na tyle dobrze, iż portal “Łączy nas piłka” wybrał ją do jedenastki rundy jesiennej.

Indywidualnie pracuje aktualnie również kontuzjowana Anna Konkol. Jej powrót do gry wymaga jednak nieco więcej czasu.

 

Kateřina Vojtková odchodzi z GKS-u Katowice, zagra pod wodzą polskiego trenera

Po dwóch latach występów na boiskach Ekstraligi Kateřina Vojtková postanowiła wrócić do swojej ojczyzny. Czeska pomocniczka związała się z Baníkiem Ostrawa. 23-latka grała ostatnio w GKS-ie Katowice, do którego dołączyła na początku 2021 roku właśnie z ekipy z Ostrawy. Środkowa pomocniczka w tym sezonie rozegrała komplet 11 ligowych spotkań dla liderek Orlen Ekstraligi, strzeliła jedną bramkę.

Kiedy Kateřina Vojtková trafiała do Katowic, trenerem “GieKSy” był Witold Zając. Teraz ponownie Czeszka będzie występować pod wodzą Polaka, który od lata prowadzi Baníka Ostrawa. W tym roku beniaminka czeskiej ekstraklasy czeka niełatwa walka o utrzymanie na najwyższym szczeblu za naszą południową granicą. Po rundzie jesiennej “Baníček” jest ostatni w tabeli z dorobkiem zaledwie trzech punktów po 11 rozegranych spotkaniach.

W tym okienku transferowym ekipa z Ostrawy sprowadziła już kilka doświadczonych piłkarek, które mają pomóc w pozostaniu w czeskiej elicie. Oprócz Kateřiny Vojtkovej, która podpisała półtoraroczny kontrakt, są to Klára Waltrová, Kristýna Příkaská oraz Denisa Břenková.

Zimą podopieczne Witolda Zająca rozegrają sześć sparingów. Oprócz trzech starć z krajowymi rywalkami Baník Ostrawa zmierzy się również w meczach kontrolnych ze słowackim Spartakiem Trnawa oraz dwoma polskimi pierwszoligowcami – Skrą Częstochowa i Rekordem Bielsko-Biała.

Runda wiosenna czeskiej ekstraklasy ruszy dopiero za niemal dwa miesiące. Pierwszy tegoroczny mecz o punkty ostrawianki rozegrają przed własną publicznością. 11 marca ich rywalkami będzie czwarty w tabeli Slovan Liberec.

 

sportdziennik.com – Co dalej z Błądem?

Piłkarz z najdłuższym stażem w drużynie z Bukowej, przez lata będący jednym z jej liderów, w odróżnieniu od innych doświadczonych zawodników nie przedłużył jeszcze wygasającego 30 czerwca kontraktu. Są na niego chętni.

Czy to ostatnie pół roku Adriana Błąda przy Bukowej? Jest jeszcze zbyt wcześnie, by znaleźć jednoznaczną odpowiedź na tak postawione pytanie. Gdyby chcieć jednak oprzeć się wyłącznie na formalnych konkretach – należałoby udzielić odpowiedzi twierdzącej. Kontrakt ofensywnego pomocnika z GKS-em wygasa za niespełna pół roku.

Błąd nie przedłużył jeszcze obowiązującej do 30 czerwca 2023 umowy – w odróżnieniu od Rafała Figiela i Arkadiusza Jędrycha, czyli dwóch innych doświadczonych zawodników GieKSy, którzy tej zimy już to uczynili. Negocjacje z Błądem przedłużają się, a punktem spornym pozostaje długość kontraktu. Klub proponuje roczną umowę, podczas gdy piłkarz skłania się ku dwuletniej – czyli takiej, jakie parafowali w ostatnim czasie jego rówieśnik Figiel i rok młodszy Jędrych. Obaj związali się z Katowicami do 30 czerwca 2025 z opcją przedłużenia kontraktu o kolejnych 12 miesięcy.

Dla Błąda pozostanie przy Bukowej to priorytet, ale ma też alternatywę, która nie wiązałaby się nawet z koniecznością przeprowadzki. Jak już wspominaliśmy w „Sporcie”, w swoich szeregach widziałby go inny GKS – ten z Tychów. Teoretycznie, strony już dziś mogłyby zawrzeć umowę ważną od 1 lipca, a taka sytuacja pewnie kazałaby zastanowić się nad rozpoczęciem negocjacji ws. transferu już tej zimy, choć akurat w tym przypadku taki scenariusz wydaje się bardzo mało prawdopodobny.

Za Błądem runda, którą można by skwitować krótko: „bywały lepsze”. W 20 meczach strzelił cztery gole i zanotował asystę, miał też trochę problemów zdrowotnych wskutek urazu, którego doznał w wyjazdowym spotkaniu 5. kolejki z Wisłą Kraków. Przez jakiś czas grał na własne ryzyko, do regularnych występów w pierwszym składzie wrócił dopiero po miesiącu. Jesień kończył jako zmiennik. Po derbowej porażce w Chorzowie usiadł na ławkę, zamykające rok starcia z Chojniczanką i ŁKS-em Łódź zaczynał jako rezerwowy. Mimo to tej pierwszej strzelił gola (GKS wygrał 3:0), a z łodzianami zanotował asystę przy honorowej bramce Jakuba Araka (skończyło się 1:5, wszedł na boisko przy stanie 0:4).

Błąd nie zostanie na pewno piłkarzem roku w plebiscycie „Złote Buki”. Wygrywał go dwukrotnie – w 2019 i 2021 roku. Tym razem nominacje uzyskali Rafał Figiel, Arkadiusz Jędrych i Dawid Kudła, zwycięzcę poznamy podczas uroczystej gali w najbliższy poniedziałek.

Plebiscyty – plebiscytami, ale mowa o bardzo ważnym dla GieKSy piłkarzu. Pomocnik, który w kwietniu skończy 32 lata, trafił do Katowic w połowie 2017 roku z Arki Gdynia (trenerem był wtedy Piotr Mandrysz). Rozegrał 180 meczów, strzelił 41 goli, zanotował 29 asyst (dane za transfermarkt.de). Zamiast awansu do ekstraklasy, przełknął gorycz spadku, po którym szybko zadeklarował jednak, że zostaje przy Bukowej. Pomógł wydostać się z drugiej ligi, grał regularnie, podczas tego dwuletniego „czyśćca” zdobył 15 bramek, prezentując charakterystyczną „cieszynkę” z rękami na uszach.

Długo nosił kapitańską opaskę, obecnie zakładaną przez Arkadiusza Jędrycha. W systemie 3-4-2-1, jakim od kilkunastu miesięcy gra GKS pod wodzą Rafała Góraka, jest jedną z dwóch „dziesiątek”. Na tej pozycji szkoleniowiec ma wybór. Mogą tam występować młodzieżowcy Alan Bród i Daniel Dudziński, a także Patryk Szwedzik czy Dominik Kościelniak.

Jesienią zdarzały się też mecze, podczas których w wyjściowym składzie znajdowali się dwaj nominalni napastnicy – Marko Roginić i Jakub Arak. Ponadto, tej zimy właśnie na „dziesiątkę” z Odry Opole sprowadzony został za 80 tysięcy złotych Mateusz Marzec, co pozycji Błąda na pewno nie wzmocniło. Dziś nie można wykluczyć, że 2,5-letni kontrakt podpisany w lutym 2021 oraz szósty sezon w GieKSie okaże się dla wychowanka Zagłębia Lubin tym ostatnim.

180 MECZÓW w GieKSie rozegrał dotąd Adrian Błąd. Czy będzie mu dane dobić do 200?

 

Daniel Tanżyna: Miałem wszystkiego dość

Rozmowa z Danielem Tanżyną, wracającym do zdrowia środkowym obrońcą GKS-u Katowice.

Z powodu problemów z plecami stracił pan niemal cały poprzedni rok – rundę wiosenną w Widzewie i jesień w GieKSie, w barwach której jeszcze pan oficjalnie nie zadebiutował. Jak zdrowie?

Daniel TANŻYNA: – Wszystko dobrze, dziękuję. Trenuję z drużyną już od połowy listopada, przepracowałem cały grudzień i od stycznia mogę przygotowywać się na pełnych obrotach do rundy wiosennej. Ostatnią konsultację medyczną miałem na początku tego miesiąca – u Michała Żółkiewicza, osteopaty ze Szczecina, który postawił mnie na nogi. Miałem problem ze zdiagnozowaniem urazu. Powiedział, że w dwa miesiące postawi mnie na nogi. Szkoda, że nie trafiłem na niego wcześniej, ale lepiej późno niż wcale. Usłyszałem po Nowym Roku, że jest wszystko dobrze, nie ma żadnego regresu, ale raz na 1,5 miesiąca mam kontrolnie się u niego pojawiać. Do Szczecina jest trochę daleko, więc trochę Polski teraz zjechałem.

Jak to się stało, że wylądował pan na leczeniu aż w Szczecinie?

Daniel TANŻYNA: – To jest historia! W życiu nie ma przypadków. W Pucharze Polski trafiliśmy na Pogoń II Szczecin. Oglądaliśmy w szatni losowanie, wszystko elegancko, a ja skojarzyłem, że grał tam przecież Bartek Ława. Poznaliśmy się lata temu. Mamy wspólnych znajomych w Gdyni, on przyjaźni się z Przemkiem Trytką, a my z „Trytem” jesteśmy jak brachole. Zastanowiłem się, czy „Ławka” będzie grał przeciw nam. Zadzwoniłem, potwierdził i powiedział: „Super, to zobaczymy się!”. Wtedy zacząłem mu opowiadać o swoich problemach z kręgosłupem. Usłyszałem tylko w słuchawce: „Rzuć wszystko, wsiadaj w pociąg, przyjeżdżaj do Szczecina. Znam jednego gościa, jest niesamowity, obiecuję ci, że pomoże”. Bartek miał zaufanie do tego osteopaty, wiedział, ile zwalczył już beznadziejnych przypadków, ilu wyciągnął ludzi, którym nikt inny nie był w stanie pomóc. Zresztą spójrzmy na samego „Ławkę” – ma 43 lata, dalej gra w trzeciej lidze, startuje w triathlonach, ultramaratonach. Posłuchałem się starszego kolegi. Powiedziałem o tym trenerowi Górakowi, dyrektorowi Góralczykowi, dali mi zgodę na taką konsultację. Gdyby nie to losowanie w Pucharze Polski, to nie wiem, co by było.

Latem wszedł pan w trening, zagrał w dwóch sparingach, ale problemy z Widzewa znowu wróciły. Chodził pan od gabinetu do gabinetu?

Daniel TANŻYNA: – Tak było. Było widać, że znowu pojawiła się wypuklina, czyli to, co wcześniej. Od lekarza, który mnie operował, usłyszałem, że może mnie… ponownie operować. Zapytałem: „Kurczę, panie doktorze, to czy ta pierwsza operacja była potrzebna, skoro znowu dzieje się to samo?”. Podziękowałem i stwierdziłem, że poszukam pomocy gdzieś indziej. Nie mam żadnych pretensji, swoje rzeczy robili tam dobrze, widzieli wypuklinę i po prostu ją wycinali. Tyle że wycinali skutek, a przyczyna była gdzieś indziej. Dopiero w Szczecinie zdiagnozowano, że mam problem nie z całym dyskiem, a jednym kręgiem – zrotowanym i przez to źle uciskającym na krąg poniżej, pod złym kątem. Przez to robiła się wypuklina. Michał Żółkiewicz powiedział: „Dobrze, że do mnie trafiłeś. Przeszedłbyś kolejną operację, wróciłbyś do zdrowia, minęłyby 2-3 tygodnie – i dzień dobry, znowu byłoby to samo”.

Gdy rozmawialiśmy we wrześniu, miał pan do siebie żal, że być może zbyt wcześnie wszedł pan na wysokie obroty, zaczął grać w letnich sparingach GieKSy. Ale okazuje się, że to nie miało znaczenia, bo prędzej czy później problemy i tak by wróciły?

Daniel TANŻYNA: – Najprawdopodobniej tak, skoro wtedy był znany i chwilowo zwalczony skutek, a nie przyczyna moich problemów. W Szczecinie mieszkałem dwa miesiące. Dostałem słowo od trenera, dyrektora: „Dobra, jedź, wracaj zdrowy, żebyś pomógł nam na boisku”. Leczenie przebiegło bez zabiegu, za wszelką cenę chciałem tego uniknąć. Sporo jeszcze poczytałem o tych plecach, trafiłem na książkę takiego „magika” z Kanady, Stuarda McGilla, trochę się dowiedziałem, co robić, czego nie, czego warto unikać. Szkoda, że nie stało się to wcześniej, wszystko potoczyłoby się inaczej, ale widocznie tak miało być. Gdy mój stan zaczął się poprawiać, śmiałem się, że w Szczecinie mam mocny obóz. Rano terapia, potem siłownia czy czy wylewanie potów w salce rehabilitacyjnej u Mateusza Chełstowskiego, a wieczorem bieganie. Najpierw pół godziny, potem 45 minut, godzina. W terenie, nie na bieżni – bo wolę plener, by móc jeszcze coś zobaczyć. Był mocny reżim, ale nie było innej drogi.

Ostatni mecz o punkty zagrał pan w marcu. To najtrudniejszy moment w piłkarskim życiu?

Daniel TANŻYNA: – W sierpniu przeszły mi przez głowę czarne myśli, że może już nic z tego nie będzie. Trafiłem do nowego klubu, byłem nakręcony, chciałem grać – a tu znowu ten sam uraz. Zastanawiałem się, czy jeszcze wrócę. No i mowa tu o czymś innym niż kostka czy kolano. Problemy z plecami, kręgosłupem, powodują, że nawet gdy śpisz i przewracasz się z boku na bok, to czujesz ogromny ból. Czujesz go przy każdej czynności. Nie ma pozycji, przy której cię nie boli. Mnie ten ból towarzyszył bardzo długo, z dwutygodniową letnią przerwą, gdy wróciłem do treningów, sparingów. Poza tym cały czas mnie łamało. Ludzie porównują to do podobnego bólu, jaki wywołuje rwa kulszowa. Czujesz nie tylko plecy, ale też nogę. Miałem robione krzyżowe, operowane kolana, ale tego się nie da porównać. I najgorszy był ten brak diagnozy. Miałem wszystkiego po prostu dość. Mówiłem sobie: „OK, chcę grać w piłkę, ale chcę też po prostu normalnie funkcjonować, bez bólu!”. Chodziłem od lekarza do lekarza. Niektórzy patrzyli na mnie i mówili: „Szczerze? Nie wiemy, jak ci pomóc”. Ale nie zwątpiłem, szukałem. Gdy już w Szczecinie padła diagnoza, wdrożono leczenie, czułem poprawę – to zrobiło się fajnie. Traktuję to jak pewien znak. Powtarzałem sobie: „Chłopie, albo cię złamie ten kręgosłup, albo jeszcze będziesz góry przenosił!”. Wierzę, że gdy pracujesz ciężko, to życie potem oddaje.

Słyszałem, że jeśli uraz pleców wróci, po sezonie nie będzie pan robił problemów z rozwiązaniem kontraktu, podpisanego do 30 czerwca 2024. To prawda?

Daniel TANŻYNA: – Gdyby były problemy, to się rozstaniemy. Tak dogadałem się z władzami. Nie chcę nikogo oszukiwać.

W zimowych sparingach jest pan stopniowo wdrażany do gry. Z Koroną Kielce był kwadrans, ze Skrą Częstochowa – pół godziny, z rezerwami i Odrą Opole – po 45 minut. Jakie wrażenia?

Daniel TANŻYNA:– Ogólnie – dobre. Teoretycznie, już w końcówce rundy jesiennej dałbym radę, ale to byłoby na siłę. Ustaliliśmy z trenerem i dyrektorem: „Dobra, masz jeszcze 1,5 miesiąca, dojdź do siebie, bo na wiosnę będziesz potrzebny”. Po dotychczasowych sparingach mogę powiedzieć, że grania się nie zapomina, ale po tak długiej przerwie potrzebujesz minut, nie czujesz dobrze odległości na boisku, dystansów, brakuje takiej pewności. Ona wraca z treningu na trening, ze sparingu na sparing. Jest coraz lepiej. Skupiam się na tym, by przygotować się jak najlepiej fizycznie. Jestem środkowym obrońcą, tego potrzebuję. Wiem, że swoje umiejętności piłkarskie posiadam i pod tym względem sobie poradzę. Wierzę, że już przed pierwszą wiosenną kolejką będę mógł powiedzieć: „Jestem gotowy na 90 minut”. Myślę, że będę w stanie. Został miesiąc.

Trener Rafał Górak wystawia pana na razie z lewej strony trójki środkowych obrońców. To pana miejsce?

Daniel TANŻYNA: – Na półlewym grałem w Widzewie czy Tychach. Na tej pozycji spędziłem ostatnie lata, jest moją ulubioną, ale w trójce mogę grać też centralnie czy na półprawym. Nie robi mi to wielkiej różnicy.

Prócz pana, w drużynie są jeszcze stoperzy Arkadiusz Jędrych, Bartosz Jaroszek, Grzegorz Janiszewski, Michał Kołodziejski. Jesienią drużyna traciła mało goli. Nie będzie łatwo wskoczyć do składu?

Daniel TANŻYNA: – To prawda. Gra obronna jesienią była na naprawdę duży plus. Straciliśmy 18 bramek, ale obraz zamazuje ostatni mecz z ŁKS-em, przegrany 1:5. We wcześniejszych meczach blok defensywny spisywał się bardzo solidnie. Będzie ciężko, ale podejmuję rękawicę. Na treningach i w sparingach chcę udowadniać, że jestem w stanie wywalczyć sobie miejsce w składzie, pomagać drużynie.

W listopadzie skończył pan 33 lata, jest pan najstarszy w drużynie. Przynajmniej teraz nikt już – jak jesienią – nie pyta w szatni: – Dziadek, kiedy na trening?

Daniel TANŻYNA: – Nie, a dziadek na treningach wygląda w miarę! Przyznam, że bywałem w różnych szatniach, ale w GieKSie naprawdę jest klimat, kolektyw. Dużo śmiechu, dużo ludzi związanych z regionem czy klubem, będący tu już jakiś czas – Adi Błąd, Bartek Jaroszek, Arek Jędrych, Rafał Figiel, Dawid Kudła… Mógłbym tak wymieniać. Dzięki temu jest pewne DNA. Mam nadzieję, że ta atmosfera w szatni przekuje się na wyniki uzyskiwane wiosną. Ona – jak wiemy – jest zupełnie inna niż jesień.

W tabeli macie punkt straty do miejsca barażowego.

Daniel TANŻYNA: – Tabela nie kłamie, jest spłaszczona, dużo drużyn zamieszanych jest w walkę o ekstraklasę. Odkąd są baraże, napina się na to trzy czwarte ligi. Gramy o jak najlepszy wynik i chciałbym, by przypadło nam któreś z miejsc 1-6. Znajduje się to w naszym zasięgu, o to trzeba walczyć, historia pokazuje, że Górnik Łęczna był w stanie awansować nawet z szóstej pozycji. Jest o co walczyć, w piłce trzeba być ambitnym i odważnym, bo do odważnych świat należy.

bts.rekord.com.pl – GKS KATOWICE – REKORD BIELSKO-BIAŁA 2:2 (2:2)

Tradycja, ważna rzecz. Po raz kolejny zimowy serial sparingowy „rekordziści” zainaugurowali meczem z katowickim I-ligowcem. I po raz pierwszy spotkanie zakończyło się rezultatem korzystnym dla bielszczan, gdyż za taki trzeba uznać remis. Gwoli ścisłości i zgodności z historią, remis 2:2 odnotowano w 2019 roku…., w lipcu.

W rozmowie sprzed kilku dni trener Dariusz Mrózek przyznał, że chciałby zobaczyć swoich podopiecznych, ich grę w defensywie, na tle wyżej notowanych rywali. Chyba jednak „rekordziści” zbyt dosłownie wzięli sobie do serca słowa szkoleniowca, bowiem od pierwszego gwizdka sędziego byli pasywni, momentami bojaźliwi, zbyt głęboko wycofani. W efekcie piłkarze GKS-u dość łatwo konstruowali akcje w ofensywie, a jedną z pierwszych celnym strzałem z niewielkiej odległości Jakub Arak otworzył rezultat sparingu. Podziałało pobudzająco! Ekipa z Cygańskiego Lasu odważniej, a przede wszystkim zaatakowała szyki obronne gospodarze. Nie trzeba było wiele, aby zmusić katowicką obronę do popełnienia błędu przy rozegraniu w okolicy własnego pola karnego. Całości dopełniło zawahanie bramkarza i środkowego obrońcy, na czym skorzystał odważnym wbiegnięciem między obu Filip Waluś. Od tego momentu kibice oglądali bardzo wyrównane i całkiem ciekawe spotkanie. Było tempo, były niezłe dla ludzkiego oka akcje, sporo męskiej, twardej gry. Przytrafiła się – niestety – jedna poważna kontuzja. Po zderzeniu Jakuba Szumery z Arkadiuszem Krysikiem plac gry z urazem głowy opuścił defensor Rekordu, którego ze stadionu zabrać musiała karetka pogotowia.

Świetnych emocji dostarczyła końcówka pierwszej części meczu. W 42. minucie Tomasz Nowak długim podaniem uruchomił Daniela Świderskiego. Wcześniej napastnik gości miał parokrotnie kłopot z tzw. trzymaniem linii spalonego. Tym razem timing był idealny, a wykończenie akcji w polu karnym – ciasteczko, palce lizać. Olimpijski spokój i lob D. Świderskiego nad Patrykiem Szczuką, to był majstersztyk. Niestety dla naszej drużyny, odpowiedź katowiczan była szybka i celna. Zza linii pola karnego przymierzył Adrian Błąd. I to wcale nie musiał być bramkowy koniec tej partii. Natychmiast po wznowieniu gry od środka, w typowy dla siebie sposób, T. Nowak starał się zaskoczyć golkipera GKS-u uderzeniem z połowy boiska. Do szczęścia zabrakło kilku, kilkunastu centymetrów…

Po przerwie spotkanie nie było już tak atrakcyjnym, zajmującym widowiskiem. Te trzy kwadranse minęły pod znakiem wyraźnej przewagi I-ligowców, którzy jednak nie potrafili przełożyć jej na konkrety. Spora w tym zasługa bielskiej defensywy, która jednak całkowicie bezbłędna nie była. W kilku przypadkach dopisało szczęście, parokrotnie dobrze interweniował Krzysztof Żerdka, a i celowniki graczy GKS-u były wyraźnie rozregulowane.

Niewiele, bardzo niewiele było ofensywnych akcentów po stronie „rekordzistów”. Kilka stałych fragmentów, dwa szybkie ataki, przy których bielszczanie zawiedli w fazie finalizacji, to wszystkie aktywa tej części.

Trzeba mieć jednak na uwadze, że w tym zestawieniu personalnym biało-zieloni zaprezentowali się po raz pierwszy i… raczej ostatni. Nie wszyscy pozytywnie zaliczyli ten sprawdzian, niemniej uznanie budzi fakt, iż udało się przebrnąć, przetrwać te 45 minut bez strat.

 

SIATKÓWKA

sportdziennik.com – Świąteczny nastrój

Bez odpowiedniej siły w ataku oraz w zagrywce trudno zdobyć punkty – o tym po raz kolejny przekonała się ekipa z Katowic. Siatkarze „GieKSy” ostatni raz wygrali mecz ligowy 22 listopada minionego roku w Nysie (3:2). Od tego czasu zanotowali pięć porażek, ale z drużynami wyżej notowanymi. Wydawało się, że po nowym roku zdołają tę passę przerwać w meczu w Krakowie, z zespołem ze Lwowa. A tymczasem zawiedli na całej linii i przegrali 0:3. Dobre fragmenty gry to stanowczo za mało na ambitnie grających rywali. Szkoleniowcy GKS-u mają poważny orzech do zgryzienia, bo forma ich podopiecznych jest daleka od ideału.

Katowiczanie mieli dość długą przerwę świąteczną, bowiem ostatni mecz rozegrali 21 grudnia, więc mieli wystarczająco dużo czasu, by odpocząć fizycznie i psychicznie. Początek meczu z zespołem ze Lwowa wskazywał jednak, że jeszcze nie wybudzili się ze świątecznego nastroju. Prezentowali się fatalnie w przyjęciu, a to przełożyło się na siłę ataku. Ponadto kiepsko spisywali się w polu serwisowym. Dla odmiany ekipa ze Lwowa dobrze sobie radziła w przyjęciu i miała przewagę w ataku. Trudno się więc dziwić, że Barkom szybko zdobył punktową przewagę (11:5 i 16:10) i konsekwentnie zmierzał do zakończenia seta. Grzegorz Słaby, trener GKS-u, dokonał podwójnej zmiany – na placu gry pojawili się rozgrywający Jakub Nowosielski oraz atakujący Damian Domagała – i dzięki nim straty zostały nieco zniwelowane, ale były zbyt duże, by je odrobić.

Znacznie więcej walki było 2. odsłonie, ale siatkarze ze Lwowa sami sobie zafundowali emocjonujące ostatnie fragmenty. Murat Yenipazar, rozgrywający Barkomu, umiejętnie kierował grą i wykorzystywał nie tylko atakującego Wasyla Tupczija, ale i pozostałych skrzydłowych, nie stronił też od gry środkiem. Gospodarze wszystko mieli pod kontrolą, prowadzili 24:22 i wówczas chyba zlekceważyli rywali. Tomas Rousseaux i Gonzalo Quiroga doprowadzili do remisu 24:24. Jednak w grze na przewagi Barkom okazał się lepszy. Najpierw Tupczij zdobył punkt, a chwilę potem Witalij Kuczer wszedł na boisko i posłał asa serwisowego. To był jego pierwszy kontakt z piłką!

Jeszcze więcej walki było w 3. secie, jak się później okazało – ostatnim. W końcówce prowadzenie ciągle się zmieniało. W kluczowym momencie ważną rolę odegrał przyjmujący Barkomu, Słowak Julius Firkal, który śmiałym atakiem wyrównał 28:28, a za chwilę posłał asa serwisowego. Mecz zakończył skuteczny blok Barkomu. Trener Słaby szukał różnych rozwiązań personalnych, ale ich nie znalazł. Trzeba się szybko pozbierać, bo już w piątek mecz u siebie z zespołem z Lublina.

Barkom Każany Lwów – GKS Katowice 3:0 (25:18, 26:24, 30:28)

 

Siódma z rzędu porażka GieKSy

Trwa czarna seria GKS Katowice. Porażka z LUK Lublin była już siódmą z kolei. Katowiczanie po raz ostatni cieszyli się z wygranej 22 listopada ubiegłego roku, gdy pokonali w Nysie PSG Stal. W starciu z ekipą z Lublina bardzo liczyli na przełamanie, choć zadanie było bardzo trudne. LUK jest bowiem na fali wznoszącej. Gra znakomicie. Wygrał osiem z dziewięciu meczów, pokonując potentatów, m.in. Jastrzębski Węgiel i  Grupę Azoty ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle.

W Katowicach potwierdził wysoką dyspozycję. Wygrał pewnie, kontrolując spotkanie. Gospodarze bardzo się starali. Ambicji im nie brakowało. Byli jednak niedokładni. Mieli wiele akcji po swojej stronie, lecz zbyt szablonowe rozegranie Georgi Seganowa, błędy w przyjęciu zagrywki i wreszcie problemy z trafieniem w pole gry powodowały, że szansa na punkty uciekała.  Słabo też bronili. Rzadko udawało im się wybronić ataki rywali.

Lublinianie z kolei z żelazną konsekwencją wykorzystywali każde zawahanie, każdy błąd GieKSy. W ataku nie mylili się Nicolas Szerszeń i przede wszystkim Szymon Romać. Wiele cennych punktów zdobyli też blokiem.

Najwięcej walki było w trzeciej odsłonie. Wyrównana walka trwała do stanu 17:17. W końcówce asy serwisowe rezerwowego Mateusza Malinowskiego oraz Romacia przesądziły o sukcesie gości. Ostatni punkt wywalczyli, bo z przechodzącej piłki w aut zaatakował Jakub Jarosz.

GKS Katowice – LUK Lublin 0:3 (18:25, 22:25, 21:25)

 

HOKEJ

hokej.net – Brandon Magee show i pewne trzy punkty GieKSy!

Mistrzowie Polski pokonali w Nowym Targu miejscowe Podhale. Długo „Szarotki” starały się dotrzymać kroku katowiczanom, ale trzecia tercja przesądziła o końcowym wyniku. Ozdobą tego spotkania były cztery bramki Brandona Magee.

Kiedy wydawało się, że pierwsza – mało interesująca – tercja zakończy się wynikiem bezbramkowym, dosłownie ostatni wypad katowiczan pod nowotarską bramkę przyniósł im gola. Na listę strzelców wpisał się Mateusz Bepierszcz, który skutecznie dobił strzał Mathiasa Lehtonena.

Katowiczanie prowadzenie podwyższyli na początku drugiej tercji po akcji duetu Juraj Šimek – Lehtonen. Z upływem czasu tej odsłony coraz śmielej zaczęli sobie w ofensywie poczynać nowotarżanie i w 33. minucie gola kontaktowego zdobył Bartłomiej Neupauer, który zwycięsko wyszedł z pojedynku 1 na 1 z Maciejem Miarką. W 39. minucie na 1:3 gola zdobyli katowiczanie, konkretnie Brandon Magee, ale ostatnie słowo w tej odsłonie należało do „Szarotek”, konkretnie do Ołeksija Worony, który efektownie trafił w górny róg bramki przyjezdnych.

Trzecią tercje Podhale rozpoczęło ze sporym animuszem, ale jego zapędy ostudził Magee. Kanadyjczyk dwukrotnie w odstępie 43 sekund – z zegarmistrzowską precyzją – trafiał do nowotarskiej bramki. Magee na tym wcale nie poprzestał i w 54. minucie po raz czwarty tego dnia znalazł drogę do bramki Podhala, tym razem finalizując precyzyjne podanie od Bartosza Fraszko.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

GKS Katowice – Odra Opole Live

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

13.04.2023 Katowice

GKS Katowice – Odra Opole 1:3 (0:1)

Bramki: Jaroszek (55)Piroch (26), Continella (74), Sarmiento (76)

GKS Katowice: Kudła – Wasielewski, Jaroszek, Jędrych, Repka, Rogala– Błąd (86. Ćwielong), Kozubal, Shibata (77. Mak), Marzec (86. Pietrzyk) – Bergier

Odra Opole: Haluch – Szrek, Piroch, Spychała, Kamiński M. – Kamiński W. (59. Continella), Niziołek, Galan, Antczak (78. Surzyn), Hebel (59. Sarmiento) – Czapliński

Żółte kartki: Marzec, Kozubal, Mak – W. Kamiński, Antczak, Continella, Czapliński

Sędzia: Piotr Urban (Warszawa)

Widzów: 5467

 

     

    Kontynuuj czytanie

    Kibice

    Zbiórka na nagłośnienie

    Avatar photo

    Opublikowany

    dnia

    Przez

    Zaraz po meczu z Lechią Gdańsk ruszyła kibicowska zbiórka na nagłośnienie. Nim zdążyliśmy Wam o tym napisać na stronie, to osiągnięto już dwa progi (6400 i 8000 złotych) i obecnie trwa zapełnianie ostatniego – 10000 złotych.

    Zbiórka została założona na portalu zrzutka, a wpłat można dokonywać tutaj, do czego gorąco zachęcamy. Trybuny na Bukowej i Satelicie oraz na kibicowskich wyjazdach będą prezentować się tak, jak o to sami zadbamy. Nikt inny za nas tego nie zrobi. Poniżej wklejamy informację od organizatorów:

    GieKSiarze!

    W ostatnim czasie nasze nagłośnienie było mocno eksploatowane (Bukowa, Satelita, wyjazdy) i niestety nie działa tak, jak powinno, dlatego postanowiliśmy założyć zbiórkę na zakup nowego nagłośnienia.

    Liczymy na Wasze wsparcie, bo to jedna z tych rzeczy, która w prosty sposób przekłada się na jakość naszego dopingu.

    #całaGIEKSArazem

    Edytowano 9.04.2024:

    Dziękujemy Wam za tak szybkie zebranie 6400 złotych. Z racji tego, że zrzutka będzie aktywna do 6 maja, to zmieniamy cel na 8000 złotych. Kupimy po prostu lepsze nagłośnienie, dokupimy czwarty głośnik i pozostałe akcesoria (np. megafony, bęben) wpływające na poprawę jakości dopingu.

    Edytowano 11.04.2024:

    Dziękujemy za tak szybkie osiągnięcie celu numer dwa i zmieniamy cel na ostatni poziom – 10 tys. złotych. Pozwoli to nam kupić jeszcze lepszy sprzęt, a nadwyżkę zainwestujemy w kibicowskie upiększenie ligowych spotkań 😉

    Kontynuuj czytanie

    Piłka nożna

    Odra Opole zakończyła serię GieKSy

    Avatar photo

    Opublikowany

    dnia

    Przez

    Kolejne spotkanie GieKSa rozgrywała przy Bukowej, tym razem w Katowicach zjawiła się Odra Opole. Mecz przy akompaniamencie głośnego dopingu rozpoczął się o godzinie 15:00.

    Rafa Górak musiał dokonać dwóch zmian w swojej żelaznej wiosennej jedenastce. Kontuzjowanego Komora zastąpił Jaroszek, natomiast za pauzującego Kuuska pojawił się Shibata, który rozpoczął  mecz na pozycji 6, a Repka został przesunięty na stopera. Mecz od pierwszych minut nie porywał, w jednej z pierwszych akcji ucierpiał zawodnik Odry, który dłuższą chwilę był opatrywany na murawie. Co ważne każde wyjście z piłką z własnej połowy bardzo mocno ożywiało trybuny, które wierzyły, że są w stanie wpłynąć na zespół głośnym dopingiem. Pierwszy groźny strzał oddali Trójkolorowi, po rzucie rożnym głową strzelił Repka, ale prosto w bramkarza, który pewnie złapał piłkę. Arbiter po chwili użył gwizdka i wskazał na przewinienie zawodnika gospodarzy. Było to pierwsze ostrzeżenie dla Halucha. W kolejnej akcji ponownie uderzył Repka zza pola karnego, ale nad bramką. W 18. minucie groźną stratę zanotował ten sam zawodnik na lewej stronie. Po szybkiej kontrze opolanie oddali strzał, ale piłka powędrowała daleko od bramki Kudły. W 26. minucie Odra przerwała passę 12 bramek z rzędu katowiczan. Po wrzuceniu piłkę w polu karnym i zamieszaniu najbardziej zorientowany był Piroch, który wpakował piłkę w okienko bramki. GieKSa dalej starał się grać swoje. W 33. minucie ładną dla oka kombinacyjną akcję na strzał zamienił Bergier, jednak ponownie w tym spotkaniu zabrakło precyzji. Odra miała w dalszej fazie dwa groźne strzały – z jednym Kudła spokojnie sobie poradził, ale drugi wypluł przed siebie, jednak naprawił błąd, wyjmując piłkę spod nóg nabiegającego rywala. W doliczonym czasie świetną akcję na lewej stronie rozegrali katowiczanie, ale ostatecznie podanie Rogali na niecelny strzał zamienił Błąd, a był już blisko bramki rywala.

    Drugą połowę rozpoczęli ci sami zawodnicy z obu stron, trenerzy spokojnie podeszli w przerwie do korygowania swojego planu na to spotkanie. Po rzucie rożnym groźnie uderzył z ostrego kąta Repka, ale piłka nieznacznie minęła przeciwny słupek bramki. GieKSa starała się atakować, ale korzystając z prowadzenia regularnie i dość często kradli czas goście, leżąc na murawie po starciach. W 52. minucie Wasielewski doszedł do piłki na prawej stronie i dośrodkował spod końcowej linii, piłka przelobowała bramkarza, ale nie wpadła do siatki mimo dobrej rotacji. W 56. minucie po ogromnym zamieszaniu w polu karnym tym razem GieKSa zdobyła bramkę, piłka wręcz spadła pod nogi Jaroszka, a ten wpakował piłkę do siatki. Odra w drugiej połowie raczej nie zatrudniała Kudły, to katowiczanie mieli częściej piłkę pod nogą i raz po raz próbowali sforsować dobrze dysponowaną w tym dniu obronę gości. W 74. minucie po odbiorze na własnej połowie Kozubalowi piłki w dość agresywny sposób Odra wyprowadziła ten jeden atak w drugiej połowie, który doskonałym, technicznym strzałem zza pola karnego zamienił na bramkę Continella. Dwie minuty później po zagraniu na wolne pole sytuację sam na sam z ostrego kąta wykorzystał Sarmiento. Kudła popełnił błąd, był bardzo niezdecydowany przy wyjściu do piłki. Na Bukowej zapadła konsternacja po tych dwóch szybkich, mocnych ciosach. W 83. minucie Błąd, chcąc uspokoić grę, zagrał do Kudły tak, że piłka po koźle przelobowała naszego bramkarza, ale szczęśliwie nie leciała w światło bramki. Zamieszanie we własnym polu karnym w 88. minucie cudem wybronili gospodarze, których każda minuta oddalała od odrobienia dwubramkowej straty. Do końca doliczonego czasu gry żaden z zespołów nie stworzył okazji. Świetna seria GieKSy dobiegła końca.

    13.04.2023, Katowice
    GKS Katowice – Odra Opole 1:3 (0:1)
    Bramki: Jaroszek (56)Piroch (26), Continella (74), Sarmiento (76).
    GKS Katowice: Kudła – Wasielewski, Jaroszek, Jędrych, Repka, Rogala – Błąd (87. Ćwielong), Kozubal, Shibata (77. Mak), Marzec (87. Pietrzyk) – Bergier.
    Odra Opole: Haluch – Szrek, Piroch, Spychała, Kamiński M. – Kamiński W. (59. Continella), Niziołek, Galan, Antczak (78. Surzyn), Hebel (59. Sarmiento) – Czapliński.
    Żółte kartki: Marzec, Kozubal, Mak – W. Kamiński, Antczak, Continella, Czapliński.
    Sędzia: Piotr Urban (Warszawa).
    Widzów: 5467.

    Kontynuuj czytanie

    Zobacz również

    Made with by Cysiu & Stęga