Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna Prasówka Siatkówka

Tygodniowy przegląd mass mediów: Nowy stadion GKS Katowice: Wszystko zgodnie z planem

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów, które obejmują informacje z ubiegłego tygodnia dotyczące sekcji piłki nożnej, siatkówki i hokeja na lodzie GieKSy.

W dalszym ciągu ze względu na zagrożenie epidemiczne rozgrywki ligowe naszych drużyn piłkarskich są zawieszone. Decyzją zarządu Polskiej Ligi Siatkówki rozgrywki PlusLigi zostały zakończone. Siatkarze zajęli ostatecznie szóste miejsce w tabeli. Polska Hokej Liga ma już przerwę pomiędzy sezonami.

 

PIŁKA NOŻNA

dziennikzachodni.pl – GKS Katowice dostał 3 miliony od prezydenta miasta. Radni PO: To fatalny moment

Miasto Katowice, rozporządzeniem prezydenta Marcina Krupy, przekazało dla GKS Katowice 3 miliony złotych.

– Miasto Katowice wnosi do Spółki GKS GieKSa Katowice Spółka Akcyjna wkład pieniężny w wysokości 3.000.000,00zł (trzy miliony złotych) w celu podwyższenia kapitału zakładowego i objęcia akcji w Spółce. Miasto Katowice za wniesiony wkład pieniężny obejmuje 3.000.000 (trzy miliony) sztuk akcji zwykłych na okaziciela, serii AA o wartości nominalnej równej cenie emisyjnej 1,00 zł (jeden złoty) każda – poinformował Urząd Miasta Katowice.

Powyższą kwotę przekazano ze środków budżetowych zabezpieczonych w dziale „Kultura fizyczna”, rozdziale „Pozostała działalność”.

[…] Forma i moment przekazania najnowszej transzy nie spodobała się części radnych.

– Już wcześniej nie ukrywałem, że miasto przekazuje za duże pieniądze na jeden klub sportowy w porównaniu do innych – podkreśla Łukasz Borkowski, radny z Platformy Obywatelskiej. – Natomiast moment, w którym się znaleźliśmy, wymaga jeszcze większej przezorności. Już wiadomo, że konieczne jest zaciskanie pasa i wypracowywanie oszczędności, bo wpływy będą znacznie mniejsze, z kolei wzrosną wydatki związane z pomocą dla przedsiębiorców, na której trzeba się skupiać szczególnie mocno.

 

Nowy stadion GKS Katowice: Wszystko zgodnie z planem

Pandemia koronawirusa nie ma wpływu na terminy związane z budową nowego stadionu GKS Katowice – zapewnia Urząd Miasta.

Nowy stadion GKS Katowice zdecydowanie nie ma szczęścia do terminów. Czy pandemia koronawirusa nie będzie stanowiła kolejnego problemu?

[…] – Sytuacja zagrożenia epidemicznego nie ma wpływu na przebieg inwestycji miejskich. Także projektowanie stadionu miejskiego jest realizowane zgodnie z przyjętym w porozumieniu harmonogramem. Wydział merytorycznie odpowiedzialny pozostaje w zdalnym bieżącym kontakcie z wykonawcą projektu stadionu miejskiego w Katowicach – poinformowała Ewa Lipka, rzecznik UM Katowice.

Największym problemem są utrudnienia w bezpiecznym przekazywaniu dokumentów i ich analiz, bardziej skomplikowanych przez pracę zdalną.

– My trzymamy się wcześniej ustalonych terminów, prace nad nowym kosztorysem są na ukończeniu, przekażemy go do końca marca – zapowiada prezes RS Architekci, Marius Schlesiona.

Przypomnijmy, że inwestycja ma zostać podzielona na dwa etapy.

Pierwszy etap, który oznacza budowę stadionu, hali sportowej, dwóch boisk treningowych i parkingów będzie kosztował 186.991.869,92 zł netto, a drugi, z czterema boiskami treningowymi, 34.146.341,46 zł netto.

 

sportdziennik.com – GKS Katowice. Inwestycje w dobie zagrożenia

Zgodnie z zapisami uchwały budżetowej, miasto Katowice dokapitalizowało GieKSę kwotą trzech milionów złotych. Mimo pandemii, prace związane z budową stadionu toczą się wedle harmonogramu.

[…] Na początku roku GKS otrzymał z miasta 11,2 mln złotych dotacji na sport zawodowy. W marcowym 3-milionowym zastrzyku nie ma jednak drugiego dna. To po prostu realizacja przyjętego w grudniu budżetu miasta, w którym w zakresie kultury fizycznej zapisano 3 mln złotych na „zakup i objęcie akcji lub udziałów oraz wniesienie wkładów do spółek prawa handlowego”.

– Trudno mówić o zaskoczeniu, bo to tylko realizacja uchwały, ale zgodzę się, że gdy ta informacja ujrzała światło dzienne, ludzie mogli być zaskoczeni, tym bardziej w tak wyjątkowym czasie jak trwająca pandemia – przyznaje Krzysztof Pieczyński, katowicki radny Forum Samorządowego, przewodniczący Komisji Kultury, Promocji i Sportu.

– Nie możemy zapominać, że GKS to spółka miejska, klub wielosekcyjny, którego wszelkie zobowiązania są zarazem zobowiązaniami miasta. Dokapitalizowanie GKS-u nie oznacza, że nie realizujemy działań mających na celu walkę z koronawirusem. Miasto zakupiło 100 tysięcy maseczek, które trafią do naszych jednostek, policji, straży pożarnej, straży miejskiej czy szpitala w Murckach, który otrzymał też specjalną dotację na zakup niezbędnego dziś sprzętu – podkreśla Pieczyński.

 

SIATKÓWKA

pzps.pl – Koniec sezonów w PlusLidze, Lidze Siatkówki Kobiet i Krispol 1. Lidze

Zarząd Polskiej Ligi Siatkówki SA informuje, że rozgrywki ligowe PlusLigi, Ligi Siatkówki Kobiet oraz KRISPOL 1. Ligi Mężczyzn w sezonie 2019/2020 zostały zakończone.

Wydanie takiej decyzji poprzedziło posiedzenie Rady Nadzorczej PLS SA, które przeprowadzono drogą elektroniczną. Wcześniej odbyły się także konsultacje z przedstawicielami akcjonariuszy spółki. W wyniku tych rozmów oraz konsultacji Zarząd postanowił:

W PlusLidze zakończyć sezon rozgrywkowy 2019/2020 na tym etapie, jaki rozegrany został do 12 marca 2020 roku, a więc bez pełnej fazy zasadniczej sezonu 2019/2020. W związku z tym Zarząd zdecydował, że nie zostanie przyznany tytuł mistrza Polski, a ustalona zostanie kolejność drużyn w tabeli według liczby zdobytych punktów meczowych, bez ukończenia fazy zasadniczej rozgrywek. Trzy czołowe drużyny w klasyfikacji otrzymają prawo rywalizowania w Lidze Mistrzów sezonu 2020/2021. Dodatkowo ustalono, że ostatnia w tabeli rozgrywek drużyna PlusLigi BKS Visła Bydgoszcz traci uprawnienie do udziału w rozgrywkach PlusLigi oraz status klubu – członka PlusLigi.
O prawo gry w sezonie 2020/2021 w PlusLidze ubiegają się dwie najwyżej sklasyfikowane drużyny KRISPOL 1. Ligi Mężczyzn, czyli Stal Nysa i BBTS Bielsko-Biała. Oba kluby zostaną poddane szczegółowemu audytowi przez zewnętrzny podmiot. W przypadku, gdyby wyżej wymienione zespoły nie spełniły wymogów (pierwszeństwo awansu według wyższego miejsca klasyfikacji końcowej KRISPOL 1. Ligi, po spełnieniu wymogów regulaminowych), takiemu samemu audytowi poddana zostanie Visła Bydgoszcz, która tym samym będzie wówczas miała szansę pozostać w PlusLidze.

 

siatka.org – Jan Firlej: Nasz zespół był gotowy i chciał kontynuować rozgrywki

Sezon PlusLigi został zakończony, co nie dla wszystkich zespołów było dobrą wiadomością. Siatkarze GKS Katowice zakomunikowali w liście otwartym, że chcą grać dalej nawet w okresie wakacyjnym. – W miarę rozwoju ligi nasz zespół dojrzewał doświadczeniem i zgraniem. Byliśmy przecież całkowicie nowym zespołem, zbudowanym dopiero przed tym sezonem. Myślę, że faza play-off byłaby bardzo ciekawa i mogłoby dojść do kilku niespodzianek – powiedział rozgrywający ekipy z Katowic Jan Firlej.

[…] Jako GKS zaproponowaliście rozciągnięcie ligi w czasie, na okres wakacyjny. Zadeklarowaliście również, że nie oczekujecie za to gratyfikacji finansowej. Jak wyobrażaliście sobie te letnie rozgrywki? Oprócz przesunięcia igrzysk olimpijskich nie wiemy przecież jeszcze co z pozostałą częścią sezonu reprezentacyjnego, czyli Ligą Narodów.

– Zamysł był taki, że przez przesunięcie igrzysk olimpijskich i Ligi Narodów stworzyłby się odstęp czasowy w okresie wakacyjnym. Taka była nasza propozycja. Co do konkretnej organizacji trudno mi to określić. Chodziło o to, by sezon miał szansę zostać dokończony. Wkraczaliśmy w najważniejszą fazę tych rozgrywek. Na pewno wszyscy kibice i zawodnicy chcieliby rozegrać pełny sezon. Z oczywistych względów to nie było możliwe w formie, w jakiej dotychczas miało miejsce. Tegoroczne rozgrywki pokazały, że jest wiele niespodzianek. Było naprawdę ciekawie. Każdy zespół mógł wygrać z każdym, nie dało się przewidzieć żadnego wyniku. Nie było też jasnych faworytów.

Nie pamiętam tak wyrównanej ligi, jak w tym roku. Wielka szkoda, że zakończyło się to właśnie teraz, czyli przed play-off.

– Podpisuję się pod tym jako zawodnik. Myślę, że siatkarze niejednokrotnie byli zaskoczeni wynikami, czy to pozytywnie, czy negatywnie. To stwarzało fajny produkt, jakim od lat jest nasza PlusLiga. W tym roku miała ona wyjątkowy smaczek w postaci tego wyrównania.

Pozostaje jeszcze bardzo trudny temat kwestii finansowych. Z jednej strony kontrakty w większości były podpisane do maja, a od marca nie gracie. Z drugiej jednak one po prostu cały czas obowiązują. Czy klub prowadził już z wami rozmowy, jak to zostanie rozstrzygnięte?

– Jest to temat na topie. Wszystko się teraz zaczyna i ciężko mi powiedzieć w tej chwili coś więcej. Dopiero rozpoczął się etap rozmów klubów z zawodnikami.

W dobie koronawirusa trudno rozmawiać o kwestiach transferowych, ale jednak ruchy się odbywają. Wiem, że pan zostaje w Katowicach na kolejny sezon. Czy trzon zespołu zostanie utrzymany?

– Tak, większość z nas ma kontrakty podpisane na dwa lata. W tym roku stworzyliśmy ciekawy zespół z ambicją, który charakteryzował się walecznością. Myślę, że udało nam się zrealizować zapowiedzi, które wszyscy stawialiśmy w wywiadach, że będziemy się bić o każdy punkt i każdą piłkę. Każdy zespół, bez wyjątku, miał w tym sezonie wzloty i upadki. Ta liga była bardzo wyrównana. Trudno było utrzymać solidną formę przez cały okres grania. Część zespołów z czołówki miała dodatkowo europejskie rozgrywki. GKS pokazywał ciekawą siatkówkę, a czas był naszym sprzymierzeńcem. W miarę rozwoju ligi nasz zespół dojrzewał doświadczeniem i zgraniem. Byliśmy przecież całkowicie nowym zespołem, zbudowanym dopiero przed tym sezonem. Powtórzę, że wielka szkoda, że sezonu nie udało się doprowadzić do końca. Myślę, że faza play-off byłaby bardzo ciekawa i mogłoby dojść do kilku niespodzianek. Niestety już się tego nie dowiemy…

 

HOKEJ NA LODZIE

hokej.net – Podsumowanie sezonu – GKS Katowice

W naszym kolejnym podsumowaniu przyglądamy się katowickiej GieKSie. Ekipa z alei Korfantego po raz drugi z rzędu zajęła trzecie miejsce.

Przed rozpoczęciem sezonu szefostwo katowickiego klubu zdecydowało się na rewolucję. Zacznijmy od tego, że z funkcją trenera pożegnał się Tom Coolen, a zastąpił go doświadczony Fin Risto Dufva. Z zespołu odeszło 14 zawodników, a przyszło aż osiemnastu. Kilka nazwisk było naprawdę ciekawych.

GieKSa pozyskała klasowego golkipera Robina Rahma, a także uniwersalnego Marcina Kolusza i niezwykle zadziornego Teddy’ego da Costę.

Katowiczanie zaczęli sezon od siedmiu zwycięstw z rzędu, ale później radzili sobie już znacznie gorzej. Efekt był taki, że zabrakło ich w gronie drużyn, które zmierzyły się w Turnieju Finałowym Pucharu Polski.

W listopadzie z klubem pożegnał się Risto Dufva. Początkowo działacze zapewniali, że jest on chory, ale prawda była taka, że Fin wyjechał z Katowic. Niedługo potem przejął drużynę Vassan Sport.

Sam Dufva przyznał, że nie zamierza już wracać do klubu z Katowic i zdementował podaną oficjalnie informację o chorobie. – Czułem, że nie jestem właściwą osobą na to stanowisko – tak pracę w GieKSie w rozmowie z telewizją YLE podsumował 56-letni szkoleniowiec. – Jeśli chodzi o informacje o mojej chorobie, to zapewniam, że wszystko z moim zdrowiem jest w porządku, ale z jakiegoś powodu Katowice postanowiły podać taką informację.

Wydawało się, że to koniec trudnego czasu dla brązowych medalistów. Nic bardziej mylnego, bowiem pech nie opuszczał ekipy z Korfantego. Przewlekłe kontuzje leczyli Jaakko Turtiainen, Teddy Da Costa, Grzegorz Pasiut i Tuukka Rajamäki.

Piotr Sarnik, który objął drużynę po ucieczce Dufvy, posklejał wszystkie elementy w całość. Dał szansę Patrykowi Krężołkowi i umieścił go w pierwszej formacji u boku Pasiuta, a 21-letni skrzydłowy odwdzięczył się znakomitą grą. W całym sezonie zdobył 19 bramek i zanotował 9 asyst.

Tuż przed zamknięciem okienka transferowego włodarze GieKSy dokonali transferów, z czego tylko jeden można nazwać solidnym wzmocnieniem. Był nim niewątpliwie Mathias Porseland. Ten ofensywnie usposobiony obrońca od samego początku wyróżniał się doskonałym przeglądem pola i soczystym uderzeniem. Pozyskanie rosłego defensora Kalvisa Ozolsa i Błażeja Salamona w żadnym stopniu nie przełożyło się na poprawę gry GieKSy.

Ostatecznie katowiczanie zakończyli sezon zasadniczy na szóstym miejscu, co było wynikiem poniżej możliwości kadrowych drużyny. W ćwierćfinale play-off ekipa z alei Korfantego zmierzyła się z Podhalem Nowy Targ.

Pierwsze dwa mecze padły łupem podopiecznych Philipa Barskiego. Po tych potyczkach, z szatni Podhala dochodziły głosy, iż w drużynie panuje wirus.

– Widzieliście skład Podhala w obu meczach? Skompletowali cztery piątki, więc było to sprawne zagranie trenera Barskiego, który chciał zmącić atmosferę w naszej szatni i aby związek zainteresował się tą sprawą. Bardzo mnie to rozśmieszyło – nie ukrywał Grzegorz Pasiut, kapitan GieKSy.

– Proszę mi wierzyć, że nie wyglądali jak zespół, który przechodził przez poważne problemy zdrowotne. Dorównywali nam i nawiązywali walkę. Pic na wodę, fotomontaż – dodał.

Katowiczanie wygrali cztery mecze z rzędu i awansowali do półfinału, gdzie czekał na nich GKS Tychy. Niestety epidemia koronawirusa sprawiła, że rozgrywki zostały odwołane. Śląski półfinał zapowiadał się znakomicie. Koniec końców, szefostwo ligi przyznało GKS-owi Katowice brązowy medal.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

GieKSa znów na koniec karci Górnik

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W przerwie reprezentacyjnej spotkały się drużyny GKS Katowice i Górnik Zabrze. Półtora tygodnia po ligowym Śląskim Klasyku, mogliśmy na Bukowej znów oglądać derbową rywalizację, tym razem w formie meczu kontrolnego.

W 10. minucie, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Łukowskiego, Arkadiusz Jędrych uderzał głową, ale nad poprzeczką. W 25. minucie GKS miał idealną okazję do zdobycia bramki. Znów po kornerze wykonywanym przez Łukowskiego, piłkę zgrywał Jaroszek, ta po rykoszecie leciała w kierunku bramki, gdzie na wślizgu jeszcze próbował ją wepchnąć do bramki Łukasiak, jednak obrońcy Górnika wybili piłkę z linii bramkowej. Po pół godziny pierwszą okazję miał Górnik – z około 17 metrów uderzał Chłań, ale czujny Rafał Strączek złapał piłkę. W 37. minucie do prostopadłej piłki z chaosu doszedł Eman Marković, który wyszedł sam na sam i płaskim strzałem pokonał Loskę. Chwilę później z kontrą ruszyli katowiczanie, Błąd i Rosołek mieli naprzeciw jednego obrońcę, Maciej zdecydował się na strzał, ale przeniósł piłkę nad poprzeczką. W 43. minucie ponownie Rosołek uderzał z dystansu, ale bez problemu dla Loski. Do przerwy GKS prowadził posiadając lekką przewagę. Górnik nie zagroził poważnie naszej bramce.

W przerwie trener dokonał kilku zmian w składzie. W 50. minucie po zwodzie uderzał na bramkę Wędrychowski, ale bramkarz bez problemu poradził sobie z tym strzałem. Chwilę później wdzierał się w pole karne Massimo, ale został powstrzymany. W 55. minucie znakomitą okazję miał Zahović, który dostał od Massimo piłkę i z centrum pola karnego uderzał na bramkę, jednak nasz golkiper świetnie interweniował. W 68. minucie Bród podał do Swatowskiego, ten uderzał kąśliwie, ale bramkarz wybił na róg. Po chwili korner wykonywał Rejczyk, a Jędrych uderzał głową, minimalnie niecelnie. W 74. minucie do wybitej przed pole karne piłki dopadł Chłań i strzelił mocno, ale świetnie interweniował nasz golkiper. Po chwili jednak było 1:1, gdy po rzucie rożnym najwyżej wyskoczył rekonwalescent Barbosa i mocnym strzałem głową doprowadził do wyrównania. W 82. minucie Galan uderzał z dystansu, ale prosto w ręce bramkarza. Trzy minuty przed końcem koronkową akcję przeprowadził… Klemenz z Buksą, a ten pierwszy po odegraniu znalazł się w idealnej sytuacji, jednak po nodze rywala strzelił nad poprzeczką. W 90. minucie katowiczanie przeprowadzili decydującą akcję. Galan podał do Swatowskiego, ten mocno wstrzelił, a na wślizgu Buksa strzelił zwycięską bramkę. Druga połowa była już bardziej wyrównana, a momentami Górnik osiągał lekką przewagę. Jednak to katowiczanie okazali się zwycięzcami i podobnie jak w ligowym klasyku na Nowej Bukowej, w samym końcu strzelili zwycięską bramkę.

3.09.2025 Katowice
GKS Katowice – Górnik Zabrze 2:1
Bramka: Marković (37), Buksa (90) – Barbosa (74)
GKS: (I połowa) Strączek – Rogala, Jędrych, Paluszek (8. Jaroszek), Wasielewski, Łukowski – Błąd Bosch, Łukasiak, Marković – Rosołek.
(II połowa) Strączek – Bród, Klemenz, Jędrych, Rogala (60. Trepka), Łukowski (60. Galan) – Wędrychowski, Bosch (60. Milewski), Marković, Rejczyk, – Buksa
Górnik: (wyjściowy skład): Loska – Olkowski, Szcześniak, Pingot, Lukoszek, Chłań, Donio, Goh, Dzięgielewski, Zahović, Massimo. Grali także: Podolski, Tsirogotis, Barbosa.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Balon de GieKS’or

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Tak, tak, Shellu wrócił do działalności redakcyjnej rok temu i faktom nie da się zaprzeczyć. Mianowicie od tego czasu byłem na 17 meczach wyjazdowych. Bilans: 3-1-13. Z różnych powodów nie zawitałem na czterech meczach w delegacji. Bilans: 3-0-1. Niech to szlag!

Miejmy więc te heheszki, że Shellu przynosi pecha za sobą. Pośmialiśmy się, fajnie. Teraz przejdźmy do rzeczy poważnych.

To co oglądamy w tym sezonie na wyjeździe, to co widzieliśmy wczoraj w Gdańsku, to jest jakiś jeden wielki koszmar. W zasadzie nawet nie wiem, co pisać, bo jestem zażenowany. Przede wszystkim dysproporcją pomiędzy meczami u siebie i na wyjeździe. Dysproporcja, w której GieKSa u siebie od przerwy meczu z Zagłębiem walczy, gra agresywnie, zmiata tego przeciwnika i nawet jeśli pojawiają się błędy w defensywie, to nadrabiamy grą ofensywną i strzelanymi bramkami. Na wyjazdach nie ma ani ofensywy, ani defensywny. Jest jedno wielkie nic.

Mecz z Lechią został oddany. Nie mam na myśli, że bez walki, choć tej determinacji mogło być zdecydowanie więcej. Ale został oddany bez jakichkolwiek atutów piłkarskich. Był to absolutnie beznadziejny mecz, który jakby potrwał drugie 90 minut, to GKS i tak by bramki nie strzelił. Nie da się strzelić gola, gdy nie potrafi się stworzyć dogodnej sytuacji do zdobycia bramki. Bramkarz Lechii Paulsen został zatrudniony w zasadzie tylko przy strzale dystansu Nowaka. I kilka razy wyłapał, względnie wypiąstkował piłkę po bardzo słabych dośrodkowaniach. Najlepszą akcję katowiczanie przeprowadzili wtedy, gdy Galan wypuścił Nowaka, ten zrobił zwód i uderzał, ale został zablokowany. Poza tym – nie było nic.

Strasznie się na to patrzyło. Na pierwszą połowę nasz zespół nie dojechał w ogóle. Tam to nawet i tej determinacji nie było widocznej. I myślę, że raz na zawsze warto między bajki z mchu i paproci włożyć krążące w piłce historię o tym, jak to jest ciężko, gdy gra się co trzy dni. Tym razem bowiem były dwa tygodnie przerwy i w żaden sposób nie wpłynęło to pozytywnie na zespół. Katowiczanie byli ospali, bez pomysłu, bez widocznej chęci przyciśnięcia przeciwnika.

Zawsze na meczach posiłkuję się transmisją z Canal+, czy to odpalając na laptopie i oglądając powtórki, czy zapuszczając żurawia w monitory komentatorów stacji, tym razem Bartosza Glenia i Michała Żyro (na monitorach zawsze jest od razu, nie trzeba czekać „poślizgu”). Gdy około 36. minut zobaczyłem, że GKS nie oddał nawet jednego strzałów, choćby niecelnego, nie mogłem uwierzyć. Oto gramy z najsłabszą obroną w lidze, której Zagłębie Leszka Ojrzyńskiego potrafi wklupać sześć bramek, a my nie potrafimy choćby postraszyć bramkarza gospodarzy. Po prostu koszmar. Na koniec połowy był już jeden celny strzał o xG… 0,01. Ja bym to jeszcze na części tysięczne rozłożył, żeby zobaczyć, czy nie było to 0,001. Natomiast sytuację, w której Galan zagrał – co by nie mówić – kapitalną piłkę do Wasyla, a Wasyl zamiast albo przyjąć i strzelić, albo poczekać, albo zrobić cokolwiek innego, odgrywał z pierwszej do tyłu, do nikogo, zakwalifikowałbym jako ujemne xG. No, po prostu tak nie można.

Mimo wszystko coś tam w końcówce pierwszej połowy leciutko zaczęło się dziać i dawało to jakąś nadzieję na grę po przerwie. I rzeczywiście, GKS miał dużo więcej posiadania piłki w drugiej części gry. Z 52-48 dla Lechii w pierwszej połowie, cały mecz skończyliśmy z bilansem 58-42 na korzyść GKS, czyli po przerwie GKS musiał mieć piłkę przez 68 procent czasu. I choć na koniec meczu to xG było już na poziomie 0,76, to nadal bardzo słabo. Nie mieliśmy groźnych sytuacji.

Zapytałem trenera na konferencji o kwestię braku prostoty w grze, tylko zbyt dużego kombinowania. Trener zaprzeczył mówiąc, że w tym spotkaniu było być może najwięcej dośrodkowań w całym sezonie, bo około czterdziestu i chodzi o jakość. Nie doprecyzowałem, więc doprecyzuję teraz – bardziej chodzi mi o sytuacje, w których naprawdę można już próbować oddać strzał, czy może nawet trochę popróbować zrobić coś na aferę, jakieś zamieszanie itd. A my kombinujemy, tak jak wspomniany Wasyl, tak jak Bartek Nowak w jednej sytuacji, gdzie się wygonił i został zablokowany. Kilka takich sytuacji by się jeszcze znalazło. Natomiast faktem jest, tak jak stwierdził szkoleniowiec, że chodzi też o samą jakość dośrodkowań, a ta była bardzo słaba. Nawet komentatorzy określili centry GieKSy jako „baloniaste”. Golkiper gospodarzy nie miał z reguły z nimi problemów, a jak kilka razy nasi zawodnicy doszli do główki, to po prostu odbili piłkę gdzieś do góry czy nie wiadomo gdzie. Zagrożenia żadnego. Po francusku i hiszpańsku piłka to „balon”. Piłkarze GKS za bardzo chyba wzięli sobie to do serca.

Piszę o tej aferce, bo GKS potrafi taką grać. Ja wiem, że Jacek Gmoch kiedyś chciał zmatematyzować piłkę i dziś wielu szkoleniowców to robi – to znaczy chcą jak najmniej pozostawić przypadkowi. I ja to rozumiem. Natomiast wydaje się, że potrzebny jest w tym wszystkim balans, po ostatecznie piłka to taki kulisty przedmiot, który w dużej prędkości zachowuje się nieprzewidywalnie, gdy napotka na przeszkodę taką, czy owaką – tu się odbije, tu podskoczy, tu zakręci i po prostu trzeba mieć refleks i dołożyć nogę. Przecież strzelaliśmy takie bramki – Marten Kuusk w poprzednim sezonie z Cracovią czy Lukas Klemenz niedawno z Arką. Więc i to GKS potrafi.

Jeśli miałbym wyróżnić jakiegokolwiek zawodnika w tym meczu, to pewnie postawiłbym na Galana, choć widząc po opiniach kibiców, moglibyśmy się w tych opiniach rozminąć. Ale Borja coś tam próbował i zagrał dwie bardzo dobre piłki w pole karne. Poza tym mizeria i raczej kilku bohaterów negatywnych.

Trener pokombinował ze składem, więc mogliśmy obejrzeć zaskakujące zestawienie. Jak przyznał na konferencji, zmasakrowani po wyjazdach na reprezentacje byli Kuusk i Kowalczyk. Tego pierwszego zabrakło nawet na ławce, Mateusz wszedł w drugiej połowie. I okej, może podróż z Armenii, może kadra, ale kurka wodna, tak przegrać pojedynek biegowy z Meną, który grał od początku. Nie godzi się.

I znów ta cholerna bramka w końcówce. Znów zapytam – ileż można? I mam gdzieś, że to kontra wynikająca z odkrycia się. Bramka to bramka. Z jednej strony nie pozwalamy Kudle polecieć w pole karne przeciwnika w 107. minucie meczu, z drugiej dajemy sobie w taki sposób wbić bramkę. W siódmym meczu z rzędu tracimy gola w końcówce połowy. W tym sezonie to już dziesięć (!) takich goli. A w ostatnich szesnastu meczach – szesnaście!

A’propos Camilo Meny – po meczu, gdy wychodziliśmy ze stadionu, wychodził też Kolumbijczyk, więc stwierdziłem, że to idealna okazja podziękować mu za gola z Arką Gdynia, który dał naszemu klubowi możliwość walki o awans do ekstraklasy w maju rok temu. Co uczyniłem. Camilo był zdziwiony, dlaczego jakiś gość dziękuje mu za tego akurat gola, gdy przecież przed chwilą strzelił. Ale wyjaśniłem mu wszystko, tak więc w imieniu kibiców GieKSy osobiste podziękowania zostały złożone. Dzięki Camilo!

Wracając do składu. W miejsce Kuuska na boisku pojawił się po raz pierwszy od wielu miesięcy Grzegorz Rogala. Kibice łapali się za głowy, ale myślałem sobie – dajmy mu szansę. Po meczu mam taką myśl, która by mi jeszcze niedawno do głowy nie przyszła… królestwo za Klemenza! Rozumiem brak ogrania, ale na Boga – czy to przeszkadza w tym, żeby prosto i mocno kopnąć piłkę? Zawodnik udzielał się w ofensywie, ale kopał tak, jakby to była piłka lekarska, względnie nie jadł śniadania, ni obiadu. I po takiej dwukrotnej próbie kopnięcia piłki, została ona wybita i padła pierwsza bramka.

No i z bólem serca muszę też powiedzieć, że Dawid Kudła w tym sezonie nie pomaga. Absolutnie. Nie wybronił żadnego meczu, nie jest pewnym punktem, a ta bramka obciąża go strasznie. To nie jest zły bramkarz, ale jeśli nie poprawi się w najbliższym czasie, to nie zdziwię się, jeśli trener postawi na Rafała Strączka. W pucharowym meczu z Wisłą na pewno. Ale też w lidze. Mimo wszystko jestem fanem Dawida i mam nadzieję, że się ogarnie i wróci do formy z poprzedniego sezonu.

Zagrali Milewski i Bosch, i z ich gry nic kompletnie nie wynikało. Sebastian generalnie niewiele wnosi do zespołu, jedynie raz na jakiś czas zagra dobry mecz. Jesse na razie wystąpił w Zabrzu i w Gdańsku i na razie cienizna totalna.

Adam Zrelak niewidzialny, podobnie jak Ilja Szkurin, który wszedł w drugiej połowie, choć Białorusin wypadł minimalnie lepiej niż Słowak, coś tam próbował powalczyć. Ale bez efektu.

Wprowadzony na boisko w drugiej połowie Adrian Błąd też już młodszy nie będzie. Z całym szacunkiem – także za poprzedni sezon, gdzie dawał radę, w tym zawodnik już piłkarsko po prostu nie pomaga. Kompletnie.

Reszta nie dała po prostu nic dobrego zespołowi i jako całość, zagraliśmy po prostu ultra beznadziejne zawody. Wiadomo też, że była przerwa z powodu zadymienia, ale psychologicznie, gdy sędzia pokazał doliczonych 16 minut, to powinniśmy natrzeć na tego rywala i po prostu go stłamsić. I trochę tej aferki zrobić, tak jak Wszołek z Jędzą zrobili nam w Warszawie. Oczywiście jakościowo – z idealną centrą i strzałem.

0-0-4, bramki 1:11. Bilans na wyjazdach tragiczny. Problem w tym, że ten bilans jest adekwatny do gry. W Łodzi było po prostu słabo, na Legii całkiem nieźle, za to na Górniku i Lechii totalnie beznadziejnie i dramatycznie. Jeśli trener chciał coś zmienić na wyjazdach, to na razie efektów nie ma. Jest tak samo źle jak było. Natomiast swoją drogą piłkarze muszą się ogarnąć, bo to naprawdę niemożliwe, że u siebie można, a na wyjeździe nie można. Nie wiem, może mówcie sobie do lustra przed wyjazdami: „O, ale fajnie, znów gramy na Nowej Bukowej, znów gramy na Arenie Katowice”. Taką mini ściemkę róbcie, żeby wydawało wam się, że gracie u siebie. Nie wiem.

W każdym razie znów robi się nieciekawie. My przegrywamy bezdyskusyjnie z Lechią, a takie Zagłębie jedzie do Poznania i wygrywa. Musimy jak ognia pilnować tej bezpiecznej strefy. A łatwo przecież nie będzie, bo zaraz czeka nas mecz z obecnie drugą i pierwszą drużyną w tabeli. Jeśli nie wygramy choćby jednego z tych dwóch meczów – będzie gorąco.

Niezależnie od tego i tej całej krytyki – będę powtarzał – wspieramy! Będę powtarzał, że ta drużyna zasłużyła już nieraz na to, by ją wspierać w trudnym momencie. Dali nam ekstraklasę, to teraz zróbmy wszystko – także my, jako kibice – żeby tę ekstraklasę utrzymać. Wszyscy na Cracovię!

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Powaga drużyny zachowana

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po emocjach – dodajmy bardzo pozytywnych – związanych z meczami reprezentacji, czas wrócić do ligowej piłki. Oj działo się, działo, mimo że to tylko dwa tygodnie. Najmniej w tym wszystkim istotnym był chyba mecz z Górnikiem Zabrze, sparingowy Śląski Klasyk, który GKS Katowice wygrał w samej końcówce 2:1. Bohaterem spotkania – o ile w ogóle określenie „bohater” pasuje (nie pasuje) do meczu kontrolnego, był zawodnik, którego w GieKSie już nie ma. Aleksandrowi Buksie skrócono wypożyczenie z Górnika i zawodnik poszedł dalej – do Polonii Warszawa. Nie pierwszy i nie ostatni raz okazało się, że to, co mówią kibice o piłkarzu – opierając się na swoich obserwacjach i opiniach – materializuje się w związku z danym zawodnikiem. Od początku wiedzieliśmy, że Olek to „odrzut” z Górnika, a nie realne wzmocnienie i raczej nic z tego nie będzie. To nic personalnego do zawodnika. Po prostu są piłkarze, którzy tym realnym wzmocnieniem są (później się sprawdzają lub zawodzą), a są tacy, gdzie jakaś metamorfoza na plus rozpatrywana jest raczej w kategorii wielkiego zaskoczenia.

Pojawiły się jednak też solidne wzmocnienia, przynajmniej tak się wydaje. Emana Markovića widziałem podczas meczu z Górnikiem i zaprezentował się bardzo przyzwoicie, strzelił bramkę, był aktywny. Cały czas czekamy na wejście do składu Jesse Boscha, który co prawda w GKS już zadebiutował, ale jeszcze nie wywarł żadnego piętna na grze zespołu. No i transfer niemal last minute – Ilja Szkurin i to wydaje się być wyjściowo kapitalne wzmocnienie. Co prawda w Legii zawodnik zawiódł i tam się go pozbyli – uważam zbyt pochopnie – ale przecież w Stali Mielec ten piłkarz wiązał krawaty. Choć marnował w warszawskim klubie sytuacje na potęgę (także w meczu w Katowicach), to przecież trafiał do siatki w finale Pucharu Polski, w superpucharze, na Nowej Bukowej mimo wszystko również, kiedy to aż uklęknął i schował twarz w dłoniach z ulgi po odblokowaniu i celebrował tym swoją radość.

Doszło też do jednego oczywistego wzmocnienia, które jest sytuacją nieoczywistą. Mianowicie, do GKS… nie trafił Tymoteusz Puchacz. Większości kibiców spadł kamień z serca. Nie wiemy, co do głowy przyszło trenerowi, że chciał mieć w drużynie tego hm… celebrytę. Można mówić o ambicji tego chłopaka, walorach czysto piłkarskich i na siłę unikać jak ognia tego, co sobą prezentuje… generalnie. Człowiek, który swoją „karierę” zbudował na farmazonie i JBL-ach, bo tak naprawdę nigdy się nie wyróżniał niczym poza szybkością. Wielu było w światowej piłce piłkarzy, którzy wydawali się wielkimi odkryciami, bo robili te efektowne sprinty. Tyle, że później okazywało się, że gdy przeciwnicy ich przeczytali, poza szybkością nie mieli nic do zaoferowania.

GieKSa potrzebuje piłkarzy, którzy są poważni i poważnie podchodzą do tego wszystkiego. Trzeba patrzeć na konteksty. To, że Afrykanie przyjeżdżają na Mundialu na mecze i wchodzą na stadion tańcząc i śpiewając to zupełnie inny kulturowo schemat niż w Europie. I tam to pasuje. Tutaj nie. Jeśli jeden piłkarz będzie traktował ten sport tylko jako głównie zabawę i taką czystą radość z życia, to w naszej kulturze to po prostu będzie wyraz braku profesjonalizmu. Nie będzie to „dostrojone” do całości. Nie zrozumcie mnie źle – nie mówię, że piłkarze mają się nie cieszyć z uprawiania tego sportu, nie czerpać radości z gry, ze zwycięstw, z tego, że być może mają najlepszą pracę świata. Mają się cieszyć, jak najbardziej. Tylko jest różnica pomiędzy tym cieszeniem się i utrzymywanie profesjonalizmu – nie tylko na boisku, ale także poza nim – a zwykłym… pajacowaniem.

Byli tacy pajacujący piłkarze, którzy dobrze się zapowiadali, mieli piłkarsko papiery może nawet na Złotą Piłkę, a skończyli na peryferiach futbolu. Pierwszy do głowy przychodzi taki Mario Balotelli, który przecież talent miał wybitny, ale rozmienił go na drobne swoimi głupotami typu puszczanie fajerwerków w łazience czy wjeżdżanie na teren więzienia dla kobiet.

Może Puszka aż tak spektakularnych ekscesów nie miał, ale te różne celebryckie historie z Julią Wieniawą, wypisywanie do Dody na Instagramie czy jakieś akcje z tym Slow Speedem, czy ja tak się zwie ten osioł (WTF?) to po prostu taka błazenada, że nie przystoi to piłkarzowi czy kandydatowi na piłkarza GieKSy. Wystarczy spojrzeć na takiego Arka Jędrycha, normalny spokojny facet i jako kapitan wzór. I zestawcie go w drużynie z Puszkinem… aaaaa, szkoda gadać. A dziw, że kiedyś grali razem.

W czasach, kiedy jeszcze nie gryzłem się w język (teraz jestem kilka lat dojrzalszy) napisałem zaraz po meczu z Bytovią:

Więc spadaj sobie Puczi „zapierdalać tak jak Kante” do Poznania, bo ostatnio pogwiazdorzyłeś i jeśli nie opanujesz sodówki, to nici z kariery.

Cóż… Przez te sześć lat na farmazonie wycisnął maxa. Szacun. To też jest umiejętność. Ale prawda gwiazdorzenia prędzej czy później wychodzi.

Puchacz był jedną z twarzy spadku do drugiej ligi. Ktoś powie, że Arkadiusz Jędrych i Adrian Błąd też byli. No byli – i nawet sam miałem zdanie, że z tymi zawodnikami wiele nie osiągniemy i powinni odejść. Ale zostali w GieKSie przez tyle lat i awansowali – do pierwszej ligi i do ekstraklasy. I jakkolwiek dalej uważam, że od czasu, kiedy na GieKSie się udzielam, czyli przez te 20 lat większość moich przewidywań się sprawdzała, to tutaj akurat nie. Co do Arka i Adriana mogę powiedzieć jedynie – sorry panowie, pomyliłem się.

Nie sądzę, że cokolwiek takiego mogłoby się przydarzyć przy Tymoteuszu. Choć mimo wszystko mu tego życzę, bo ciągle chłopak jest młody, ma 26 lat i jeśli rzeczywiście by się ogarnął, to coś jeszcze może w tę piłkę pograć. Nie na najwyższym poziomie, ale jakiś klub z ekstraklasy może go przygarnąć.

Podsumowując więc – bo już dajmy spokój Puchaczowi – to naprawdę świetna wiadomość, że do nas nie trafił. Nie wiem, co tam się podziało, czy GieKSę wyd… wymanewrował, ale sama ta historia z wysypaniem się jego transferu przecież do niego bardzo pasuje. Niech się kopie po czołach z Azerami, krzyżyk na drogę i obyśmy już nigdy więcej nie mieli pomysłów ściągania takich „gwiazdorów” do naszego klubu. Bądźmy poważni.

Napisałem wcześniej, że mecz z Górnikiem, sparing sparingiem… Niestety wydarzyła się rzecz, której najmniej byśmy chcieli. Aleksander Paluszek zerwał więzadła w kolanie i na wiele miesięcy z jego gry będą nici. Jak to dobrze ktoś napisał – szkoda, że zagrał z Radomiakiem, bo tylko narobił nadziei… To prawda, debiut zawodnika w katowickich barwach był bardzo obiecujący. Nie pozostaje nic innego, jak trzymać kciuki za zawodnika i życzyć szybkiego powrotu do zdrowia.

Niestety w związku z tym skomplikowała się nasza sytuacja w obronie. Nie pozyskaliśmy dodatkowego obrońcy i GieKSa będzie musiała rzeźbić w tym, co ma. Póki co nasza defensywa nie spisuje się dobrze w lidze, tracimy mnóstwo bramek, a ostatni mecz na zero z tyłu rozegraliśmy prawie pięć miesięcy temu. Jeśli chcemy się utrzymać i punktować w lidze, ten aspekt musi być poprawiony. Nie zawsze bowiem będziemy strzelać cztery gole, jak z Arką, i trzy – jak z Radomiakiem. Tak więc Arek Jędrych, Marten Kuusk, Lukas Klemenz i Alan Czerwiński będą musieli wziąć tę odpowiedzialność i praktycznie w tym kwartecie zamykają się nasze możliwości. Problem się pojawi, gdy przyjdą kartki czy nawet drobne urazy. Choć Bartek Jaroszek to fajny chłop, ratowanie się nim będzie aktem desperacji. Ale pozdro Bartek 😉

Jutro czeka nas starcie z Lechią Gdańsk. Wyjazdy, ach te nieszczęsne wyjazdy. Mamy z nimi potężny problem i to nie od dziś. Choć w tym roku katowiczanie wygrali przecież w Częstochowie, Wrocławiu czy Gdańsku właśnie, to seria czterech porażek z rzędu na wiosnę czy trzech w obecnym sezonie jest niepokojąca. Dodatkowo przyglądając się tym spotkaniom – w większości GKS nie miał czego szukać. Patrząc jeszcze na wiosnę, najlepszy był mecz z Motorem, ale pozostałe przegrane to była lipa. Teraz bardzo słabe występy w Łodzi i Zabrzu, niezły w Warszawie. To za mało. Trener na konferencji po Górniku mówił o tym, że możliwa jest jakaś zmiana, jeśli chodzi o delegacje. Na czym będzie ona polegać – zobaczymy.

Nadal wielkim problemem są też bramki tracące w końcówkach połów. Od tych pięciu miesięcy w dwunastu meczach GKS stracił trzynaście bramek w ostatnich pięciu minutach pierwszej lub drugiej połowy. I z Radomiakiem tak było, a gdyby sędzia uznał gola w końcówce meczu – mielibyśmy tego jeszcze więcej. Fatalna statystyka i ja naprawdę łapię się na tym, że marzę, żebyśmy w pierwszej połowie dociągnęli choćby do 0:0. W obecnym sezonie udało się to tylko raz – w pierwszej kolejce.

Lechia to nie będzie łatwy przeciwnik, ale nie jest to rywal nie do ogrania. Co prawda słynął z tego, że strzelał i tracił mnóstwo bramek, ale ostatnio się to trochę zmniejszyło. Bo ultrabezbarwnym i nudnym meczu Lechiści pokonali w derbach Arkę 1:0, a w Białymstoku przegrali 0:2. A wiemy, że wcześniej dostali oklep w Lubinie 2:6. Można więc tej ekipie strzelać bramki, zresztą GKS w ostatniej kolejce poprzedniego sezonu trafił w Gdańsku trzy razy, natomiast jak uruchomi się Bobcek z Wiunnykiem, to naprawdę trzeba się mieć na baczności i nasza obrona musi być zwarta i zwrotna.

Mecz z Radomiakiem był epicki. Pod kątem emocji to było jedno z najlepszych spotkań od wielu lat, niektórzy kibice musieli do siebie dochodzić po nim przez kilka dni. Dużo dało to jednak pozytywnej adrenaliny i nakręcania się na dalsze losy naszego zespołu.

Jednak kochani – Lechia jest dopiero jutro. Teraz i dzisiaj najważniejszy jest inny mecz GieKSy. Wszyscy o 18:00 trzymamy kciuki za dziewczyny w boju z Twente Enschede. Dajcie z siebie Dziołszki wszystko, żeby przed rewanżem mieć jak najlepszą sytuację wyjściową!

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga