Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka

Tygodniowy przegląd mass mediów na temat wielosekcyjnej GieKSy: Miało być z myślą o kibicach, a było bez pomyślunku. II liga wkrótce nie tylko dla wybranych?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów, które obejmują informacje z ubiegłego tygodnia dotyczące sekcji piłki nożnej, siatkówki i hokeja na lodzie GieKSy.

Drużyna kobieca w Wielki Czwartek rozegrała spotkanie wyjazdowe z AZS-em UJ Kraków. Na boisku padł remis 1:1. Piłkarze w ramach 25 kolejki rozgrywek II ligi pokonali ekipę Olimpii Grudziądz 1:0. Prasówkę po tym meczu znajdziecie TUTAJ. Siatkarze zakończyli rozgrywki PlusLigi na 9 miejscu. Drużyna hokeistów również zakończyła sezon, ostatecznie drużyna zajęła czwartą lokatę.

 

PIŁKA NOŻNA

2×45.info – Miało być z myślą o kibicach, a było bez pomyślunku. II liga wkrótce nie tylko dla wybranych?

Jak można dbać o promocję niższych lig? Na wszelakie sposoby, ale chyba wszyscy się zgodzą, że kluczowa jest jedna, najbardziej oczywista rzecz – transmisje. Bez tego po prostu ruszyć się nie da. Tym bardziej szkoda, że gdy nadarzyła się okazja, by piłkę popularyzować, nie zrobiono tego od razu z myślą o wszystkich zainteresowanych.

Ale po kolei – nie możemy powiedzieć, że II liga nie robi niczego w kierunku upowszechnienia meczów na trzecim poziomie rozgrywek. Już sam kontrakt zawarty z Telewizją Polską, która pokazuje jedno spotkanie w kolejce, jest dużym krokiem na przód, na pewno czymś pozytywnym. I podpisanie umowy o sponsoring tytularny z bukmacherem eWinner – mówiąc szczerze – rozbudziło w nas spore oczekiwania. Firma w Polsce jest znana, więc można było przypuszczać, że szykuje się coś fajnego, dopracowanego.

Tym bardziej, że wraz z nawiązaniem współpracy 10 marca, nadeszły też szumne zapowiedzi, przez które staliśmy się jeszcze bardziej ciekawi i pozytywnie nastawieni. Padło wiele pięknych słów ze strony prezesa stowarzyszenia Druga Liga Piłkarska, Pawła Guminiaka, po których można było wywnioskować, że kurde, nadchodzi rewolucja medialna! Jest pandemia, stadiony są zamknięte, przeważnie nie można więc nawet oglądać meczów swojej ulubionej drużyny, jeśli TVP nie zdecyduje się na ich transmisję. Krótko mówiąc – genialny pomysł, trafiony w sam środek tarczy.

Paweł Guminiak na łamach portalu Łączy Nas Piłka powiedział tak:

– Druga liga wchodzi na kolejny, wyższy poziom. Z myślą o kibicach staramy się sumiennie udoskonalać i uatrakcyjniać rozgrywki, a teraz dzięki Sponsorowi Tytularnemu, firmie eWinner, możemy dodatkowo wprowadzić nową technologię transmitowania spotkań. Na wszystkich stadionach pojawią się nowe, bezobsługowe kamery, które samoistnie będą śledziły przemieszczającą się piłkę. Poziom centralny w Polsce staje się coraz bardziej europejski i myślę, że wszyscy wspólnie obraliśmy właściwy kierunek rozwoju eWinner 2. ligi. Cieszymy się, że mamy takiego Sponsora i realizatora transmisji. Liczymy, że dzięki wspólnej pracy wartość sportowa i marketingowa rozgrywek zdecydowanie wzrośnie.

„Wyższy poziom”, „Z myślą o kibicach”, „Nowa technologia”, „Poziom coraz bardziej europejski” – brzmi pięknie, prawda? W teorii nawet bardzo, jednak sęk w tym, że trzeba się również zmierzyć z praktyką. A na starcie aż tak bajkowo i kolorowo, jak to prezes Guminiak przedstawiał, bynajmniej nie było i na razie nie jest. Przynajmniej nie dla wszystkich.

Mianowicie, chodzi o to, że żeby obejrzeć mecz II ligi, trzeba założyć konto u bukmachera. Dopiero po zalogowaniu wszystko chodzi, jak trzeba. A to powoduje, że z możliwości oglądania meczów w legalny sposób automatycznie wykluczeni są na ten moment:

– piłkarze

– trenerzy

– menadżerowie

– sędziowie

– osoby niepełnoletnie.

Czyli tak – piłkarz, który nie jest w kadrze meczowej, nie może obejrzeć swojego meczu. Ba, na przykład trener, który – odpukać – złapie koronawirusa i będzie musiał być odizolowany również tego spotkania nie zobaczy. W zasadzie nikt związany z futbolowym biznesem nie ma legalnego dostępu do transmisji. Już nawet abstrahując od ich faktycznej jakości i zbliżania się do tego wymyślnego „europejskiego poziomu” – mecze II ligi są tylko dla wybrańców.

Niepełnoletni nie obejrzą, bo nie mogą mieć konta. Osoby starsze, które są wykluczone cyfrowo z powodu choćby braku smartfona, również zostają z niczym. Do tego dodajmy kibiców, którzy chcieliby obejrzeć mecz, ale zakładanie konta u bukmachera specjalnie im się nie widzi z różnych powodów, także tych dotyczących bezpieczeństwa własnych danych albo własnego zdrowia (potencjalne uzależnienie).

Generalnie – zamysł popularyzowania piłki nożnej w niższych ligach jest dobry, ale wprowadzony na takich zasadach wyglądał początkowo na bardzo nieprzemyślany. W niektórych przypadkach czasowo wręcz zabrano możliwość obejrzenia meczu na przykład młodym widzom, którzy do tej pory mogli wykupić PPV na stronie klubu, a teraz są zdani tylko na bukmachera, bo przecież on ma na to wyłączność. Całe szczęście, że sam zainteresowany zareagował na te niedogodności ogłaszając, że prawdopodobnie od 28. kolejki tych problemów już nie będzie. Mamy nadzieję, leoiej późno niż wcale. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że reakcja jest mocno spóźniona i że komunikacyjnie powinno to wyglądać lepiej.

 

gazetakrakowska.pl – AZS UJ Kraków – GKS Katowice. „Jagiellonki” nie wykorzystały szansy, by wygrać z „GieKSą”

AZS UJ Kraków zremisował 1:1 z GKS Katowice w meczu 15. kolejki ekstraligi kobiet. Po spotkaniu na stadionie Prądniczanki bardziej zadowolone z wyniku były piłkarki z Katowic, które do wyrównania doprowadziły w 85 minucie – zresztą po kapitalnym golu.

[…] Grały zespoły środka ligi, sąsiadujące w tabeli. „Jagiellonki” na prowadzenie wyszły tuż przed przerwą: Weronika Wójcik sprzed narożnika pola karnego zagrała w kierunku dalszego słupka do Małgorzaty Bartosiewicz, a ta wygrała pojedynek w bramkarką „Gieksy”.

W drugiej połowie krakowianki dość długo były stroną dominującą. Bartosiewcz nie wykorzystała okazji na podwyższenie wyniku – tym razem górą była Jessica Ludwiczak, która wyjęła jej piłkę spod nóg. W 64 min po centrze wypuściła wprawdzie piłkę z rąk, szansę miała wtedy Natalia Wróbel, ale kopnęła futbolówkę w głowę Ludwiczak. Później Jessica obroniła jeszcze m.in. strzał z dystansu Natalii, która w II połowie była najbardziej aktywną zawodniczką w ofensywie „Jagiellonek”.

Dodajmy, że była też sytuacja, w której po zagraniu ręką jednej z katowiczanek gospodynie były zawiedzione niepodyktowaniem rzutu karnego.

GKS postraszył „Jagiellonki” w 61 min, Kinga Kozak była wtedy bliska gola. Tak naprawdę jednak katowiczanki zaczęły walczyć o wyrównanie około 70 minuty, to mniej więcej wtedy odepchnęły AZS UJ od swojej bramki i same zaczęły coś działać do przodu. W 82 min Klaudia Maciążka z 18 m trafiła w słupek, trzy minuty później nastąpiła natomiast golowa akcja. Lewą stroną boiska rozpędziła ją Nadja Stanović, dośrodkowała, a Klaudia Miłek wspaniale uderzyła z woleja dość wysoko lecącą piłkę.

 

SIATKÓWKA

siatka.org – Grzegorz Słaby: wiele osób skazywało nas na pożarcie

Na 9. miejscu rywalizację w tegorocznej PlusLidze zakończył GKS Katowice, pokonując w walce o tę pozycję Indykpol AZS Olsztyn.

[…] Sporo emocji było w ostatnim meczu rywalizacji o 9. miejsce. Ostatecznie w Olsztynie 3:2 triumfowali gracze z Katowic i to oni zajęli 9. pozycję. – Dobrze, że wytrzymaliśmy wszystkie trzy końcówki setów, bo je wygraliśmy, a te dwie partie, które przegraliśmy, to niestety była dominacja olsztynian. Bardzo się cieszymy, że ostatecznie zajmujemy 9. miejsce – mówił trener Grzegorz Słaby.

Jego podopiecznym niewiele zabrakło, aby walczyć w fazie play-off, ale zabrakło im do tego jednego zwycięstwa. –  Uważam, że mieliśmy po swojej stronie jakość, mieliśmy niestety jeden, długi przestój, który kosztował nas awans do play-off. Na swojej drodze mieliśmy trudne drużyny, przy których trudno było się odbudować. Bardzo żałuję, że nie udało nam się wejść do fazy play-off, bo mieliśmy ku temu wiele szans i gdybyśmy osiągnęli taki wynik w Olsztynie w rundzie zasadniczej, to moglibyśmy się cieszyć z gry w play-off – wspominał szkoleniowiec katowiczan.

[…] – Ja będę miał bardzo dobre wspomnienia, bo wiele osób skazywało nas na pożarcie w tej lidze, po tym jak w okienku transferowym odszedł od nas Rafał Szymura oraz poprzedni trener. Generalnie nie wierzono w nasz potencjał i naszą grupę. Udowodniliśmy, że każdy z zawodników był wartościowy, każdy w sztabie pracował nad tym, żeby osiągnąć sukces i to 9. miejsce z jednej strony może być rozczarowujące, ale z drugiej strony trochę utarliśmy nosa ekspertom – podsumował Grzegorz Słaby.

 

HOKEJ

hokej.net – Fraszko: Nie spisujemy tego sezonu na straty

Hokeiści GKS-u Katowice przegrali we wtorek z GKS-em Tychy (1:4), który wygrał całą rywalizację o brązowy medal już po trzech meczach. GieKSa zajęła ostatecznie czwarte miejsce.

[…] Podopieczni Andrieja Parfionowa w rywalizacji z tyszanami okazali się po prostu słabsi. Efekt tego był taki, że przegrali wszystkie trzy mecze.

– Staraliśmy się, jak mogliśmy. Mogło nam zabraknąć trochę sił, bo całe play-offy goniliśmy. Mało było momentów, w których prowadziliśmy. Tyszanie byli po prostu lepsi, to my przegraliśmy rywalizację 0:3 i to oni są brązowymi medalistami – zaznaczył Bartosz Fraszko.

– Zabrakło nam przede wszystkim skuteczności, tak jak w całych play-offach. Były tylko krótkie momenty, gdy te bramki wpadały. Gratulacje dla zespołu z Tychów, a my musimy to wszystko przeanalizować i wyciągnąć wnioski na przyszły sezon – dodał.

Katowiczanie przystąpili do fazy play-off z czwartego miejsca. W ćwierćfinale po sześciu meczach odprawili Re-Plast Unię Oświęcim, która miała w swoim składzie graczy takich jak Gilbert Brulé, Teddy Da Costa, Ryan Glenn czy Eliezer Sherbatov.

– Apetyty wzrosły, gdy przeszliśmy Re-Plast Unię Oświęcim. Wtedy naprawdę uwierzyliśmy w siebie. Zabrakło tych detali, doświadczenia w wielu kluczowych i decydujących momentach – ocenił „Fracho”, który w tym sezonie rozegrał 50 meczów i zdobył w nich 18 bramek i zaliczył 26 asyst.

– Nie spisujemy tego sezonu na straty. Było wiele momentów, kiedy przynosiliśmy radość sobie, kibicom i zarządowi. Szkoda tego końcowego rezultatu, bo uważam, że zasługiwaliśmy na trochę więcej. Taki jest jednak sport i już teraz nic z tym nie zrobimy – stwierdził wychowanek Sokołów Toruń.

 

Płachta ponownie trenerem GieKSy?

Ten temat wraca jak bumerang. Jacek Płachta znów jest jednym z głównych kandydatów na stanowisko trenera GKS-u Katowice.

Płachta jest wychowankiem katowickiego klubu i ma do GieKSy ogromny sentyment. Najlepiej świadczy o tym fakt, iż w swojej karierze już trzykrotnie był jej głównym szkoleniowcem.

Jego nazwisko w kuluarach pojawia się już od dłuższego czasu. W maju 2019 roku 51-letni szkoleniowiec był o krok od powrotu do GieKSy, ale szefostwo klubu zdecydowało się zakontraktować bardziej doświadczonego Fina – Risto Dufvę, który miał w swoim dorobku 11 sezonów pracy w fińskiej Liidze i tytuł mistrzowski zdobyty z JYP Jyväskylä. (2008/2009).

Jacek Płachta, który przez trzy lata był selekcjonerem reprezentacji Polski, był też rozważany jako trener po dymisji Piotra Sarnika. Sęk w tym, że był wtedy związany kontraktem z ekipą Crocodiles Hamburg. Zresztą w „Krokodylach” pracował przez ostatnie trzy sezony.

 

Miarka: Małymi krokami do przodu

Trzecie spotkanie między GKS-em Katowice a GKS-em Tychy zakończyło się pewnym zwycięstwem gości 4:1. Dzięki temu zwycięstwu tyszanie zabrali do domu brązowe medale, a gospodarze natomiast musieli obejść się smakiem i wylądowali poza „pudłem”.

– Czwarte miejsce to najgorsze miejsce dla sportowca. Każdy z nas oczekiwał czegoś więcej, medalu, o który walczyliśmy i którego byliśmy blisko, dlatego z pewnością nie traktuję czwartego miejsca jako sukces – mówił Maciej Miarka, niepocieszony drugi bramkarz „GieKSy”.

Trudno się nie zgodzić ze słowami młodego golkipera. Gdy zapytaliśmy go o przyczynę przegranej Miarka, odpowiedział:

– Byliśmy po prostu mniej skuteczni we wszystkich meczach. Po dwóch wyraźnie przegranych meczach kiedy dziś wyrównaliśmy, mieliśmy nadzieję na zwycięstwo. Dzisiejszy mecz był najważniejszy. Ciężko walczyliśmy, żeby wygrać i zagrać z Tychami kolejny mecz. Niestety nie udało się, choć robiliśmy wszystko co w naszej mocy, żeby zwyciężyć. Myślę, że graliśmy z takim samym zaangażowaniem jak z Unią czy Jastrzębiem, pracowaliśmy na tej samej intensywności ale tym razem po prostu nie daliśmy rady – wyjaśnił.

W debiutanckim sezonie w seniorskiej kadrze GieKSy nasz rozmówca wystąpił w drugim spotkaniu o brąz. Mimo młodego wieku nie „spalił się” i rozegrał naprawdę niezłe zawody.

– W meczu, w którym broniłem popełniłem kilka błędów. Miałem parę fajnych interwencji, ale dostałem trzy bramki. Gdyby jednak nie było błędów, to nie padałyby bramki. Uważam, że nie był to z mojej strony najgorszy mecz – racjonalnie ocenił swój występ bramkarz.

– To mój pierwszy sezon w karierze seniorskiej. Teraz zajęliśmy czwarte miejsce i mam nadzieję że w kolejnych sezonach będzie już tylko lepiej. Teraz gram w U-20, ale moim marzeniem jest gra w seniorskiej reprezentacji Polski – zakończył Miarka.


1 Komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

1 Komentarz

  1. Avatar photo

    Kwasny_jaro

    6 kwietnia 2021 at 20:06

    Odnośnie transmisji II ligi przez eWinner, należy zaznaczyć, że obejrzenie meczu poza granicami Polski jest niemożliwe. Mieszkam w Anglii i do tej pory mogłem śledzić niemalże wszystkie mecze GieKSy a teraz lipa…

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Losowanie PP: Koncert życzeń GieKSa.pl

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Już jutro o godzinie 12:00 w siedzibie TVP Sport odbędzie się losowanie 1/8 finału Pucharu Polski. W stawce pozostało już tylko 16 drużyn: 10 ekip z ekstraklasy, 4 drużyny z I ligi, 1 z II ligi oraz 2 z III ligi. Postanowiliśmy podzielić się z Wami naszymi typami i marzeniami dotyczącymi rywala w nadchodzącej rundzie. A co przyniesie los? Zobaczymy już we wtorkowe południe.

Fonfara
Ciekawym pojedynkiem bez wątpienia byłby mecz z Polonią Bytom i możliwość spotkania Jakuba Araka, który właśnie w naszym klubie się przecież odblokował. Najgorszymi opcjami wydają się być Raków Częstochowa i Piast Gliwice, bowiem rywale o takim podejściu do piłki nożnej dodatkowo zabierają kibicom chęć przychodzenia na mecze w środku tygodnia.

Kosa
Na pewno chciałbym uniknąć (dokładnie w takiej kolejności): Górnika, Jagiellonii, Rakowa i Lecha. Z pozostałymi ekstraklasowiczami możemy zagrać, choć oczywiście preferowałbym wtedy domowe spotkanie.

Natomiast z pewnych wyjazdów, czyli wylosowania drużyn z niższych lig, to ciekawie wyglądałaby Avia (niedaleko, niska liga) oraz Polonia Bytom (lokalnie, dawno nie graliśmy). Wyjazdowicze nie obraziliby się zapewne także na Śląsk we Wrocławiu.

Ciekawostką jest to, że jeśli wylosujemy na wyjeździe Raków, Widzew, Jagiellonię lub Lechię, to… w 2025 roku zagralibyśmy aż trzy wyjazdowe spotkania z tymi rywalami.

Flifen
Najśmieszniej byłoby zagrać przeciwko Wiśle Kraków lub Pogoni Szczecin. W przypadku wygrania z jakimikolwiek kontrowersjami, z którymkolwiek z tych klubów, content na Twitterze Alexa Haditaghiego bądź Jarka Królewskiego byłby nieziemski. Natomiast pod względem poziomu sportowego i kibicowskiego dobrym losowaniem byłaby Polonia Bytom, która powinna być na spokojnie do ogrania, a i frekwencja w takim meczu nie powinna zawieść.

Misiek
Najbardziej chciałbym zagrać z Avią Świdnik lub Zawiszą Bydgoszcz lub Polonią Bytom, ponieważ to są stadiony, na których jeszcze nie byłem. Najbardziej nie chciałbym zagrać z Rakowem Częstochowa, ponieważ znów byłyby dwa mecze koło siebie w pucharze i w lidze, oraz nie widzi mi się wyjazd do Chojnic w środku tygodnia z powodu mało atrakcyjnego rywala i odległości.

Kazik
Z osobistych pobudek to Śląsk Wrocław, w zeszłym sezonie nie było mi dane tam pojechać, a teraz może się uda. Nie wiem, gdzie Polonia Bytom będzie grała ewentualnie ten mecz, ale jechać tam na ten orlik ze sztuczną trawą i granulatem niespecjalnie mi się uśmiecha… jeszcze Jakub Arak coś strzeli, a lubię go i nie chcę tego zmieniać 🙂

Marek
Przez tyle lat czekaliśmy na Puchar Polski jak na okno do Ekstraklasy z nadzieją, aby uchyliło się chociaż odrobinę i pozwoliło oddychać tym samym powietrzem co krajowa elita… Dzisiaj tuzy Ekstraklasy otwierają listę drużyn, z którymi nie chcemy grać na tym etapie. To najlepszy dowód na to, jaki skok wykonaliśmy przez ostatnie dwa lata: nomen omen lata świetlne! Z uwagi na zależności rodzinne (kuzyni z Dolnego Śląska kibicujący Śląskowi) najbardziej chciałbym trafić Śląsk na wyjeździe. U siebie zdążyliśmy zagrać i razem z kuzynami oglądaliśmy to „widowisko” na starej Bukowej. We Wrocławiu z uwagi na Święta nie mieliśmy szans się spotkać. Poza tym z uwagi na cykl „Okiem rywala” łapię kontakt z przedstawicielami innych klubów – z jednymi gorszy, z drugimi lepszy i czasem wbijamy sobie różne szpilki 😉 Tym kluczem chciałbym trafić na Widzew (pozdrawiam Michał) lub Koronę (piona Michał i marxokow). Górnik za to dopiero w finale, najlepiej na Śląskim, bo 3 maja córka ma komunię, więc logistyka byłaby łatwiejsza 😂 Rywali z niższych lig trochę się boję, z uwagi na stan boiska w grudniowe popołudnie, ale bytomski orlik powinien być wtedy jak najbardziej zdatny do użytku 😜 Tak czy inaczej, sam fakt, że w listopadzie rozmawiamy jeszcze o GieKSie w Pucharze Polski jest dla mnie powodem do uśmiechu. Czas na kolejny krok w stronę Narodowego.

Błażej
Przede wszystkim dla mnie zawsze liczy się awans, a będzie łatwiej o kolejną rundę, grając z niżej notowanym rywalem. By nie jeździć daleko, życzyłbym sobie Avię Świdnik. Polonia Bytom niby fajny rywal, ale chyba tylko jeśli mielibyśmy grać na Śląskim. Granie na Orliku w grudniu z rywalem, który dobrze się prezentuje, może nie być takie proste. Jak mamy grać z kimś z Ekstraklasy to najlepiej u siebie z Piastem. Widać po wywiadach, że trenerowi Górakowi zależy mocno by w tym roku grać w PP na wiosnę, pewnie taki cel postawili sobie przed drużyną i chcą go skutecznie realizować. Fajnie byłoby to zrealizować, bo granie na wiosnę w PP byłoby małą nowością dla nas.

Jaśka
Ja napiszę króciutko: wszyscy byle nie Górnik, mamy ostatnio złe wspomnienia z nimi odnośnie pucharu Polski.

Shellu
Na pewno nie chciałbym trafić na Wisłę Kraków. Nie dość, że mecz na wyjeździe, to jeszcze z piekielnie mocnym i rozpędzonym rywalem. Spokojnie – zmierzymy się z nimi w ekstraklasie. Zdecydowanie chciałbym też uniknąć Korony czy Górnika. Jeśli chodzi o zespoły z ekstraklasy, to nie pogardziłbym Widzewem, nawet jeśli byłby na wyjeździe. Musimy tę ekipę w końcu przełamać. Polonia Bytom i Śląsk Wrocław nie byłyby złe. Nie pogardziłbym także powrotem do Chojnic, z uwagi na ładnie położony stadion i dobre wspomnienia. A najbardziej kuriozalnym losowaniem będzie Raków na wyjeździe i dwa mecze przy Limanowskiego w grudniowym mrozie – na tym najzimniejszym stadionie w Polsce 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Kurczaki odleciały z trzema punktami

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do drugiej fotorelacji z wczorajszego wieczoru. GieKSa przegrała z Piastem Gliwice 1:3.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Plagi gliwickie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

No i po raz kolejny potwierdziło się, jak dziwna bywa piłka. Przynajmniej jeśli przekładamy matematykę na boisko. I punkty oraz miejsca w tabeli. Matematycznie Piast nie miał prawa z nami wygrać, statystycznie niby też, choć patrząc na rachunek prawdopodobieństwa, kiedyś musieli to drugie zwycięstwo osiągnąć. Stało się i nikt w Katowicach nie jest z tego powodu zadowolony. Faktem jest, że Piast na to zwycięstwo zasłużył, choćby dlatego, że był bardziej zdeterminowany. Jednak czy był lepszy na tyle, aby dokonać takiej deklasacji?

Śmiem twierdzić, że jakby taki mecz powtórzyć, to wcale nie byłoby oczywiste, że goście znów by wygrali. Zwycięstwo odnieśli zasłużone, jednak splot różnego rodzaju okoliczności – tak nieszczęśliwych dla GKS, a fortunnych dla gliwiczan spowodował, że wykorzystując sposobność z zimną krwią, zainkasowali trzy punkty. Ale tę sposobność najpierw musieli mieć.

Zaczęło się od kontuzji Mateusza Kowalczyka. Zawodnik jeszcze próbował po obiciu okolic nerki pozostać na boisku, ale sam po chwili poprosił o zmianę. Kontuzja niepiłkarska, więc w tej chwili najważniejsze jest po prostu jego zdrowie i miejmy nadzieję, że ostatecznie nie będzie to nic poważnego. Potem w kilka minut katowiczanie stracili dwie bramki. Najpierw fatalnie zachowali się w obronie, bo Drapiński był kompletnie niepilnowany i wystarczyło mu tylko dołożyć stopę do piłki, aby pokonać Rafała Strączka. No a potem Lukas Klemenz też jakoś intuicyjnie chciał wybić piłkę, ale pokonał własnego bramkarza. Mieliśmy nadzieję na ten rzut karny, ale po analizie VAR sędzia Raczkowski podyktowaną jedenastkę anulował – słusznie, bo faulu nie było. I tak mieliśmy jeszcze szczęście, bo tych plag mogło być więcej – w początkowej fazie meczu na boisku opatrywany był Bartosz Nowak, interwencja medyczna była też przez chwilę potrzebna Wasylowi. Mimo wszystko za dużo tych nieszczęść, jak na jeden mecz.

Problem jest taki, że po pierwszej połowie, gdy GKS przegrywał 0:2 i nie miał nic do stracenia, myśleliśmy, że nasz zespół rzuci się na przeciwnika i wybije im z głowy myśl o punktach. Miało być tak, że goście będą żałowali, że te dwa gole strzelili. Nic takiego nie miało miejsca. Druga połowa była równie zła jak pierwsza albo nawet gorsza. GieKSa biła głową w mur, kompletnie nie potrafiąc zagrozić bramce Placha. Piast wyprowadzał kontry, z czego jedną wykorzystał i gliwicki Di Maria zamknął spotkanie. A mogło być jeszcze wyżej, bo nasz zespół tak się odkrył, że rekordowa porażka na Nowej Bukowej stawała się coraz bardziej realna. Bramka Lukasa Klemenza na koniec tylko dała drobną korektę na wyniku. Osobliwe jest to, że Lukas strzelił w tym meczu do właściwej i niewłaściwej siatki, jeszcze bardziej osobliwe, że powtórzył tego typu wyczyn Arkadiusza Jędrycha sprzed… dwóch meczów.

Trzeba przyznać, że Piast zagrał kapitalnie w defensywie. Zneutralizował nasz zespół kompletnie, dodatkowo nie bronił się jakoś bardzo głęboko, GKS skutecznie był wypychany, a wszelkie próby licznych prostopadłych podań ze strony piłkarzy Góraka kończyły się „sukcesem” Piasta. No i właśnie to mam na myśli, pisząc, że mecz mógł się potoczyć inaczej. Bo trzeba przyznać, że pomysł na mecz z podaniami za plecy – czy to długimi w powietrzu, czy bardziej po ziemi, wyglądał na całkiem niezły i nawet próby nie były najgorsze. Czujność obrońców Piasta była jednak na wysokim poziomie. Gdy już taka piłka przeszła, to albo Adam Zrelak został wzięty w kleszcze (sytuacja z odwołanym karnym), albo Ilja Szkurin był na spalonym po podaniu Wędrychowskiego (ale i tak Białorusin trafił w Placha).

Problem widzę inny. GieKSa chyba za bardzo postawił na tę kwestię czysto piłkarską. Chcieliśmy ten mecz wygrać umiejętnościami i kunsztem, a zabrakło walki wręcz. Piast tę „grę w piłkę” od początku meczu próbował nam wybić z głowy i zrobił to skutecznie. Nie mieliśmy więc – tak jak na wiosnę – łupanki, którą trudno było nazwać meczem piłkarskim. Mieliśmy GieKSę, która w piłkę chciała grać i Piasta, który był jednak dużo bardziej zdeterminowany do walki. Nie odbieram oczywiście Piastowi tego, że w kluczowych momentach też pokazał umiejętności, bo to jest oczywiste. Poziom agresji jednak zdecydowanie był po stronie zawodników Myśliwca i teraz to oni okazali się „zakapiorami”. Trochę to wyglądało tak, jak na szkolnym korytarzu, kiedy z klasowym łobuzem kujon chce rozmawiać na argumenty. I ma je sensowne, logiczne, tylko co z tego, skoro łobuz wyprowadził szybki cios i kujonowi tylko spadły okulary z nosa…

Ogólnie nie chcę jakoś specjalnie krytykować tego sposobu naszej gry, natomiast wygląda na to, że sztab trenerski się przeliczył, a przez to, że do przerwy było już 0:2, trudno było to skorygować. Osobiście chciałbym, żeby GKS dążył do gry w piłkę i generalnie nie będę o to miał pretensji. Czasem jednak być może trzeba postawić na proste i bardziej… prymitywne środki. To tak jak z tym rozgrywaniem od tyłu, kiedy różne drużyny nieraz tak bardzo chcą ten schemat utrzymywać, że czasem, zamiast po prostu wywalić piłkę w oczywistej sytuacji, klepią ją sobie trzy metry od bramki i za chwilę dostają gonga.

A już nie bawiąc się w porównania, metafory i piękne słowa. Piast po prostu od początku meczu zaczął dosłownie spuszczać wpierdol naszym piłkarzom, a ci nie potrafili odpowiedzieć tym samym. I też dlatego przegraliśmy. Z Koroną GieKSa potrafiła pójść na noże. W meczu derbowym – zupełnie nie.

Wracając do tematu bramek samobójczych – to niesłychane, że GKS ma ich w tym sezonie już pięć. I solidarni są ze sobą środkowi obrońcy, bo już każdy z nich ma po jednym takim trafieniu. Piątego samobója zaliczył Kowal w Łodzi. Wiadomo, że jest to często pech, ale skoro sytuacja się powtarza – to jest jakiś defekt, nad którym pewnie trzeba popracować. Jest to jakaś niefrasobliwość naszych zawodników, może czasami wręcz lekka niechlujność.

Nie ma co płakać. Już nie będę się rozpisywał na temat opinii niektórych kibiców, bo poświęciłem na to poprzednie felietony i… straciłem sporo nerwów. Teraz nawet nie czytałem (jeszcze) wielu komentarzy, ale jeśli natknąłem się po tej porażce znów na zdanie jednego ancymona, że mamy fatalnego trenera, fatalnych piłkarzy i zespół na co najwyżej pierwszą ligę, to wiem po prostu, że mam do czynienia z osobą niezbyt lotną. Tyle.

Sam nie wierzyłem, że możemy ten mecz przegrać. Nie sądziłem natomiast, że zwycięstwo będzie formalnością. A już na pewno nie spodziewałem się, że Piast nas tak rozjedzie. Ten mecz ostatecznie był fatalny. Nie wychodziło nam nic. Piastowi wyszło wszystko. Powtórzę – wykorzystali wszystkie swoje sposobności otwierające im drogę do zwycięstwa. To oni byli wyrachowani. Ale matrycą była agresja.

Październikowo-listopadowy piękny sen z serią czterech zwycięstw się skończył, przyszła szara jesienna rzeczywistość. Jednak dziś jest kolejny dzień, a wkrótce następne. GieKSa to nie jest drużyna perfekcyjna i jeszcze nie jest na tyle dobra, żeby takie mecze jak z Piastem zdecydowanie wygrywać. Absolutnie jednak nie jesteśmy tak słabi, żeby znów mówić, że zlecimy z hukiem z ekstraklasy. Mogliśmy stworzyć sobie ultra-komfortową sytuację przed końcem rundy jesiennej. Nie udało się. Nadal musimy punktować, żeby zadomowić się mocniej w środku tabeli.

Przed nami przerwa reprezentacyjna, a po niej piekielnie ciężkie spotkania. Tak jak pisałem, o punkty będzie niebywale trudno, ale musimy grać swoje. Może z większą różnorodnością środków, w zależności od rywala. Skoro jednak Piast wygrał z GKS, to dlaczego GieKSa ma nie móc wygrać z Jagiellonią? W tej lidze wszystko jest możliwe. I katowiczan stać na punktowanie nawet z Jagą, Pogonią i Rakowem.

Także GieKSiarze nie ma co się załamywać i wchodzić w jakieś smuty. Zostawmy to ludziom, dla których frustracja jest życiowym paliwem. Niech dla nas paliwem będzie nieustający optymizm – oparty na faktach i doświadczeniu. Doświadczeniu takim, że GieKSa jeszcze dopiero co potrafiła bardzo dobrze grać w piłkę, być lepsza od przeciwników i wygrywać mecz za meczem.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga