Aleksander Komor podpisał kontrakt z GieKSą. Obrońca w ostatnim sezonie reprezentował barwy Resovii. 28-latek podpisał dwuletni kontrakt z klubem.
Komor w przeszłości reprezentował barwy Widoku Lublin, Ruchu Chorzów, Motoru Lublin, Górnika Łęczna, Podbeskidzia Bielsko-Biała oraz GKS-u Jastrzębie. Ostatnie dwa sezony spędził w Resovii. Na swym koncie zawodnik zapisał 83 spotkania na poziomie I ligi oraz 30 spotkań w Ekstraklasie.
Witamy Aleksandra w drużynie i trzymamy kciuki za udane występy w GieKSie.
Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:
Stal Mielec jest starą i zasłużoną podkarpacką ekipą, która na początku lat 70. zapoczątkowała swój ruch kibicowski. To właśnie wtedy mielczanie sięgnęli dwukrotnie po Mistrzostwo Polski (w 1973 i 1976 roku), a przyjazd takich firm jak Crvena Zvezda Belgrad, Real Madryt czy Hamburger SV ściągnął tłumy kibiców, z których wyrosło grono fanatyków – tworzące młyn i jeżdżące za Stalą po Polsce.
Lata 80. to rozruch polskich trybun. W większych miastach powstawały kluby kibica, także zawierano pierwsze sojusze. Mielec, mimo niespełna 80 tys. mieszkańców, już wtedy miał swoich szalikowców. Chłopcy ze Stali starali się trwać przy klubie i udawało im się to z różnymi skutkami (np. w 2018 roku tymczasowo postanowili zawiesić działalność na trybunach, ale szybko wyszli z kryzysu). W początkowych latach potrafili, jako jedni z pierwszych w kraju, zorganizować ogólnopolski zjazd kibiców.
Po spadku Stali z Ekstraklasy w 1996 roku zaczęła się piłkarska nędza i równa pochyła, która dla fanów FKS-u była nie do zaakceptowania. W sezonie 1997/1998 doszło nawet do sytuacji, że klub, po wycofaniu się z ligi, zniknął z piłkarskiej mapy Polski. Wtedy banda Stali, aby nie popaść w kryzys, zaczęła udzielać się na… siatkówce oraz wspierać zgody, z którymi miała wtedy sztamę (Cracovia, Czarni Jasło, Korona Kielce, Polonia Warszawa i Sandecja Nowy Sącz).
Rok później Stal przystąpiła do ligi, zaczynając w klasie okręgowej. Jeżdżenie po okolicznych wioskach, w których sympatie były skierowane ku lokalnym kosom Stali, sprawiły, że na każdym wyjeździe coś się działo. Nadszedł złoty chuligański okres dla bandy CHMK ’99 (Chuligani Miasta Kryzysu), która mimo grania w niskiej lidze, zapewniała na peronie w Mielcu sporo atrakcji ekipom przejeżdżającym przez ich miasto (tym z ekstraklasy i ligi niżej). Było o nich głośno nie tylko na Podkarpaciu, na którym urośli do miana jednej z najmocniejszych ekip regionu. Później, już takiej bandy jak CHMK ’99 nie było, więc do głosu zaczęła dochodzić Stalówka oraz Resovia, które – po utworzeniu tzw. Podkarpackiej Ośmiornicy – na długie lata zdominowały cały region.
Inne dawne zgody Stali to między innymi GKS Tychy, Zawisza Bydgoszcz, Tarnovia czy ŁKS Łódź. Z obecnych zgód zostały im dwie regionalne, ale bardzo dobrze scementowane – Czarni oraz Sandecja.
Z nami wiąże się jedna historia, gdzie teoretycznie była zgoda, ale… w dzisiejszym nazewnictwie to słowo byłoby zdecydowanie wyolbrzymione. W 1985 roku zagraliśmy swój pierwszy finał Pucharu Polski w Warszawie z Widzewem Łódź. Finały w tamtych czasach wyglądały tak, że zjeżdżało się mnóstwo ekip z całego kraju. Jedną z tych ekip, która na stadionie Legii nas wspierała, była właśnie mielecka Stal.
Nasza rywalizacja trwała od początku powstania GieKSy. Od 1964 do 1996 roku regularnie, acz z przerwami, graliśmy ze sobą w lidze.
Pierwszy odnotowany wyjazd do Mielca miał miejsce wiosną 1990 roku – wybrało się tam wtedy 30 GieKSiarzy.
Wiosną 1992 roku zremisowaliśmy u siebie 0:0, ale atrakcją dla widzów był leczący kontuzję Jan Furtok, który zaczynał robić karierę w Bundeslidze.
W październiku 1992 roku Mielec ponownie odwiedziło 30 fanów GKS-u, którzy postanowili obić i rozgonić kibiców Stali, przez co nasza delegacja miała przeboje z mundurowymi.
Wiosną 1993 roku pod koniec ligi u siebie zremisowaliśmy 2:2.
W sezonie 1993/1994 do Mielca (w sierpniu) wybrało się dokładnie 46 fanatyków, co na tamte lata było bardzo dobrym wynikiem, biorąc pod uwagę mocno skomplikowaną podróż z kilkoma przesiadkami.
Sezon 1994/1995 to ten, którym fani Stali Mielec pierwszy raz pojawili się na Bukowej. W październiku przyjechali w 10 osób, co na środowy termin, było przyzwoitą liczbą.
W kwietniu 1995 roku zagraliśmy ponownie, tym razem w ramach Pucharu Polski. Fani Stali, pojawili się w środę w liczbie 10 głów, z czego połowa nie weszła przez brak biletów i została pod kasami. Od strony piłkarskiej warto odnotować, że gola zdobył Mirosław Widuch, który dla GieKSy strzelił dwie bramki, a nie, jak podają wszystkie archiwa, jedną (wspominając trafienie z meczu z Górnikiem Zabrze).
W maju 1995 roku do Mielca wybrało się rekordowe 50 osób, a swoją historię na wyjazdach z flagą zaczynało pisać FC Jaworzno.
Sezon 1995/1996 to nasza ostatnia wspólna rywalizacja ze Stalą w Ekstraklasie. W październiku przyjechało 10 fanatyków Stali, którzy byli świadkiem pierwszego zwycięstwa (1:0) ich klubu na stadionie GieKSy.
W maju 1996 roku do Mielca wybrało się 30 kibiców GieKSy, którzy obejrzeli zwycięstwo (1:0).
Nasza rozłąka trwała 20 lat i spotkaliśmy się w pierwszej lidze.
Jesienią 2016 roku podejmowaliśmy Stal na Bukowej. Goście przyjechali w 108 osób, w tym 13 Czarni Jasło. GieKSa wygrała 1:0.
W kwietniu 2017 nie mogliśmy, po 21 latach, udać się do Mielca. Obok stadionu trwała budowa hali, która stała się pretekstem do tego, by nas nie wpuścić na stadion. Piłkarze zremisowali 3:3.
W sezonie 2017/2018 mieliśmy powtórkę z rozrywki. We wrześniu graliśmy na wyjeździe ze Stalą, ale tym razem powód inny – kostka brukowa przy sektorze gości. GieKSa przegrała 2:3.
W kwietniu 2018 roku podejmowaliśmy Stal u siebie. Tym razem mielczanie zawitali w 97 osób. Blaszok robił, co mógł, ale piłkarze przegrali 0:2, koncertowo odpuszczając końcówkę ligi.
W sezonie 2018/2019 nastąpił przełom, ale łatwo nie było… W październiku pojechaliśmy, wówczas rekordowym składem, do Mielca w 343 osoby, w tym 60 JKS Jarosław. Niestety do klatki weszło jedynie 210 osób, a część ekipy, wraz ze Świrami, oglądała mecz zza płotu. Na tym meczu gospodarze nie wystawili młynu, ze względu na zawieszenie działalności kibicowskiej.
Ostatni nasz mecz na Bukowej to maj 2019 roku. Niecałe 2000 widzów jeszcze nie było świadome, że niedługo spadniemy do drugiej ligi (na trzeci poziom rozgrywkowy). Piłkarze przegrali 0:2, a mecz oglądało 5 kibiców gości, którzy pojawili się w Katowicach bez flag. Pomału wychodzili z wielkiego kryzysu, jakim było zawieszenie działalności na trybunach.
Po awansie do Ekstraklasy w 2024 roku to właśnie Stal Mielec była naszym pierwszym wyjazdem, ale znowu nie było łatwo… Już na dzień dobry „pogratulować” postanowił nam PZPN, dając zakaz wyjazdowy. Na szczęście, dzięki uprzejmości kibiców Stali, mogliśmy pojawić się w Mielcu po 6 latach przerwy. Obok, pustej tego dnia klatki, zasiadło 384 fanatyków GieKSy, w tym 1 Banik Ostrava. Była to nasza najlepsza liczba w historii na stadionie Stali.
Czy Stal pobije swój rekord wyjazdowy z 2016 roku, kiedy pojawili się w 108 osób? Tego dowiemy się w piątek. Ostatnie chwile na Bukowej…
Część materiałów została zaczerpnięta ze strony www.GzG64.pl. – najlepszej kroniki kibiców GieKSy.
18 lat temu – 5 kwietnia 2007 roku na katowickim rynku odbyła się manifestacja kibiców GieKSy. Fani domagali się wówczas natychmiastowych działań Urzędu Miasta w sprawie przejęcia stadionu GKS-u, uregulowania jego kwestii administracyjnych oraz natychmiastowego remontu. Ze względu na zły stan obiektu rozgrywany dwa dni później mecz 20. kolejki III ligi z Gawinem Królewska Wola odbył się przy zamkniętych trybunach…
Z kolei siedem lat później – w 2014 roku – kibice GieKSy rozkręcili akcję „Stadion Dla Katowic”. Powstał specjalny fanpage na Facebooku, na którym publikowane były zdjęcia znanych osób ze świata sportu, muzyki czy show-biznesu, które trzymały specjalną grafikę popierającą naszą akcję.
Dziś mamy rok 2025 i z tego co słyszymy, za chwilę w końcu po raz pierwszy obejrzymy mecz GieKSy na nowym, pięknym obiekcie. Jednak im bliżej tego dnia, tym bardziej… smutno.
Podczas wspomnianej manifestacji miałem 16 lat. Pamiętam tamtą akcję doskonale, bo jeszcze tego samego dnia wykonaliśmy z kolegami na Brynowie drugie graffiti sławiące GKS. Byliśmy małolatami zakochanymi w GieKSie do szaleństwa. Wydawało nam się wówczas, że sprawa stadionu rozwiąże się lada moment, a my będziemy mogli chodzić na mecze rozgrywane na nowym obiekcie tak, jak kibice klubów w większości dużych miast w Polsce. Nie sądziliśmy wówczas, że podobnie jak nasz rozbrat z Ekstraklasą, tak i walka o nowy stadion zajmie blisko dwadzieścia długich lat.
Stare, podobno chińskie, przysłowie mówi „uważaj czego sobie życzyć, bo może się to spełnić”. Dziś, kiedy patrzę na te wszystkie lata z perspektywy czasu, samemu mając lat 33, nie mogę się z tym powiedzeniem nie zgodzić. Chcieliśmy tego stadionu ze wszystkich sił, manifestowaliśmy, organizowaliśmy akcje, przekonywaliśmy władze miasta, braliśmy udział w konsultacjach społecznych, chodziliśmy na spotkania, agitowaliśmy i każdego dnia podnosiliśmy tę kwestię. Po latach nasze starania przyniosły upragniony skutek. To znamienne, że trzy lata temu uroczystego wbicia pierwszej łopaty pod budowę nowego stadionu wraz z Prezydentem Miasta dokonywał Piotr Koszecki Prezes Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964”. Nie Prezes Klubu, a właśnie Prezes Stowarzyszenia Kibiców!
Trzy lata temu, mimo iż budowa miała się szybko rozpocząć, plac budowy został przygotowany, a ekipa firmy NDI rozstawiała pierwsze sprzęty i tworzyła zaplecze, większość z nas mimo wszystko wciąż powątpiewała i miała obawy. A bo teren powydobywczy, a bo w Nowym Sączu też przerwali budowę, a bo może pieniędzy zabraknąć i tak dalej. Wszystko jednak potoczyło się (prawie) zgodnie z harmonogramem i prace zostały zakończone. Powołana do życia „Spółka Stadion”ma za sobą ostatnie odbiory i – według słów prezydenta Krupy – na „Nowej Bukowej” oficjalnie spotkamy się po raz pierwszy pod koniec marca, podczas derbowego spotkania z Górnikiem Zabrze.
No i właśnie. Spełnia się to, czego sobie życzyliśmy. GKS niewątpliwie tego stadionu potrzebuje, jako społeczność zasłużyliśmy na niego, a miastu Katowice po prostu nie przystoi mieć gorszego obiektu. Ja jednak nie umiem się w pełni z tego cieszyć. Kiedy patrzę na starą Bukową, myślę o wszystkich meczach, które tam rozgrywaliśmy, o ławkach na Blaszoku, o nieistniejącej już Północnej, o zegarze, o organizowanych odśnieżaniach murawy czy sprzątaniach stadionu, o wszystkich meczach, oprawach, pięknych chwilach i gorzkich porażkach to po prostu nie umiem przyswoić informacji, że to już koniec. Że wychodząc z meczu z Zagłębiem Lubin, wyjdziemy z Bukowej po raz ostatni. Że dom, w którym tak dobrze znam każdy kąt i w którym tak dobrze się czuję, trzeba będzie opuścić…
Chyba trzeba zacząć sobie życzyć, by atmosfera i klimat Bukowej wraz z nami przeniosły się na nowy obiekt. A nuż się spełni.
Po wygranym meczu inaugurującym 2025 rok w Ekstraklasie przeprowadziliśmy rozmowę z Bartoszem Nowakiem, który zanotował pięknej urody asystę.
Co powiesz o tak krótkiej przerwie – stęskniłeś się za grą, czy wolałbyś dłuższą przerwę na przepracowanie pewnych rzeczy?
Bartosz Nowak: Nie, jak najbardziej chcemy jak najszybciej, jak najwięcej grać. Ja miałem troszkę dłuższą przerwę przez kontuzję pod koniec rundy, także już czekałem z utęsknieniem, aż będę mógł wyjść na boisko, trenować i grać. Fajnie, że ta liga ruszała szybko, bo ten okres przygotowawczy był dość krótki, intensywny, ale fajny. Fajnie, że zaczynamy nowy rok zwycięstwem, to zawsze jest cenne. Myślę, że w dobrym i niezłym stylu, o to chodzi.
Ciężko się przestawić na nasze warunki po zgrupowaniu?
Nie, zupełnie nie. Wiemy, jakie mamy warunki, już tyle tych zgrupowań było, tyle tych startów rund. Bardzo dobre boisko było, nic więcej nie trzeba.
Zanotowałeś naprawdę piękną asystę, a kilka sekund później bliźniacze podanie. Trenowaliście takie rozegranie, czy po prostu tak wyszło?
Dużo rzeczy trenujemy na treningach. Wiele akcji na jeden, dwa kontakty nam wyszło i gdzieś tam w którymś momencie akcja się urywała. Dużo było zalążków, fajnych podań i wyjść spod pressingu, akcji kombinacyjnych. Cieszymy się, staramy się być niejednowymiarowi. Czasami będą takie mecze, gdzie będziemy grać bardziej z kontrataku. Są mecze, gdzie, jak dzisiaj, przeciwnik gra wysoko i wtedy trzeba robić przewagę sprytem, to się dziś udało.
Czyli Banda Zakapiorów potrafi też grać technicznie?
No tak, tak! Ja się śmieję, że na tym plakacie „Bandy Zakapiorów” to się przypadkiem chyba znalazłem, bo ze mnie taki zakapior, że ostatniego by mnie wymienili w drużynie (śmiech). Fajnie, fajnie, że jako cała drużyna jesteśmy zgrani. Jeden za drugiego idzie, każdy zna swoje atuty, wie, czego się spodziewać po koledze.
Miałeś bardzo udany mecz pod względem dryblingów, możesz powiedzieć, że to Twoja mocna strona?
Nie wiem, myślę, że moje mocne strony są raczej z piłką, niż bez piłki. Cieszę się, że wróciłem, że nie było widać tego braku grania. Łącznie to będą jakoś dwa miesiące od mojego ostatniego meczu i cieszę się, że w tych sparingach i na treningach poczułem piłkę, dzisiaj to myślę, było widać, nie tylko u mnie.
Myślisz, że Jakub Arak zabłyśnie w Polonii?
Trzymam kciuki, jak najbardziej! Kuba już był królem strzelców bodajże drugiej ligi. Zawsze w tej lidze grał tylko chwilę i wybijał się w górę, więc myślę, że Kuba jeszcze zamiesza. Trzymam kciuki, żeby zdrowie mu dopisało, bo rozumienie gry i chęć to nie spotkałem drugiej tak pozytywnej postaci. Myślę, że nawet się na jakiś mecz wybiorę, szczególnie że sam tam grałem – trzymam podwójnie kciuki.
Najnowsze komentarze