Dołącz do nas

Piłka nożna Prasówka

Ten najważniejszy wieczór – opinie dziennikarzy na temat meczu barażowego GieKSa-Stal Rzeszów

Avatar photo

Opublikowany

dnia

W dniu dzisiejszym GieKSa zmierzy się ze Stalą Rzeszów i będzie to półfinałowy mecz barażowy o awans do Fortuna I Ligi.  Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień mediów na temat tego meczu.

 

sportdziennik.com – Ten najważniejszy wieczór

GieKSa dwa razy z rzędu musi dokonać tego, co nie udawało jej się przez lata, czyli wygrać kluczowy mecz w końcowej fazie sezonu. Dziś początek wielkiej barażowej walki o I ligę.

[…] Rywala ma dziś z wysokiej półki. Przed sezonem to z otoczenia Stali Rzeszów, a nie GieKSy, dobiegały głosy o awansie. Gdy we wrześniu katowiczanie jechali do stolicy Podkarpacia, to raczej w roli „underdoga” niż faworyta, przyjmując remis 1:1 za dobrą monetę. Im dłużej trwał sezon, tym bardziej role się odwracały. 27 czerwca Stal przegrała u siebie ze Zniczem i wylądowała w strefie spadkowej. Od tamtej pory w 6 meczach zdobyła 16 punktów, w sobotę w imponującym stylu rozbiła (4:0) solidną Skrę Częstochowa i rzutem na taśmę załapała się do barażu. GKS na tym odcinku czasowym wzbogacił się jedynie o 8 „oczek” – o jedno za mało, by świętować bezpośredni awans. Bukowa przestała być postrachem przeciwników. Drużyna Rafała Góraka śrubowała tam serię bez porażki, regularnie wygrywała, ale trzech ostatnich rywali pokonać nie zdołała. 1:2 z Polkowicami, 1:1 z Widzewem, 1:1 z Resovią… Ostatnie zwycięstwo odniosła jeszcze przy pustych trybunach (2:0 z Garbarnią). W takim anturażu pokonała też 13 czerwca… rzeszowską Stal. Mecz był świetny, goście przeważali, ale skończyło się 3:2 za sprawą rajdu i bramki Grzegorza Janiszewskiego z 86 minuty.

Janiszewski dziś raczej nie zagra. Ofensywne aktywa – ofensywnymi aktywami, ale do jego zadań należy bronienie i w tej materii wyczerpał już chyba limit błędów, dlatego parę stoperów – tak jak w sobotę z Resovią – Arkadiusz Jędrych utworzy znów z Czechem Radkiem Dejmkiem. Do dyspozycji sztabu po absencjach za żółte kartki wracają Bartosz Mrozek, Grzegorz Rogala i Piotr Kurbiel. O ile pozycja Rogali na lewej obronie jest niepodważalna, o tyle bardzo zastanawia, co Rafał Górak uczyni z Mrozkiem i Kurbielem. Szymon Frankowski bronił w sobotę bardzo dobrze. Był to jego dopiero 3. występ w sezonie. Czy katowiczanie zaryzykują i znów desygnują między słupki 19-latka, czy postawią jednak na Mrozka – nawet ze świadomością, że zdarzają mu się w tej rundzie „babole”? Znak zapytania jest też w ataku. Kurbiel czy Rogalski? Ten drugi zagrał w sobotę w wyjściowym składzie pierwszy raz od 7 czerwca. Swoje zrobił, wykorzystał rzut karny, z dorobkiem 10 goli jest najlepszym strzelcem zespołu, a strzelba Kurbiela jak szybko wypaliła, tak też zardzewiała. Po raz ostatni trafił do siatki… rzeszowskiej Stali.

Nadal za kartki pauzuje natomiast (ma ich 12, dlatego „wisi” nie jeden, a dwa mecze) podstawowy młodzieżowiec i prawy obrońca Kacper Michalski. Wydaje się, że zastąpi go Zbigniew Wojciechowski. Teoretycznie, na bok defensywy mógłby zostać przesunięty Arkadiusz Woźniak, a rolę młodzieżowca spełniać na skrzydle Danian Pavlas. Tyle że wśród młodzieżowców nie ma drugiego bocznego pomocnika i chcąc ściągnąć Pavlasa, trzeba by dokonać dwóch zmian, bo prócz jego następcy wprowadzić też młodzieżowca. Na takie kombinowanie w barażu raczej nie ma miejsca, dlatego stawiamy, że albo od 1 minuty zagrają obaj ci młodzieżowcy, albo sam Wojciechowski.

Kibice trzymają kciuki, by „czynny” był kapitan Adrian Błąd, który przedwcześnie zakończył występ z Resovią.

 

dziennikzachodni.pl – GKS Katowice w barażu ze Stalą Rzeszów. Ilu kibiców będzie mogło wejść na stadion?

[…] Katowicka GieKSa do ostatniej kolejki liczyła się w grze o bezpośredni awans do I ligi. Podopieczni trenera Rafała Góraka zremisowali jednak z Resovią 1:1 i zajęli 3. miejsce, gromadząc 59 punktów, czyli tyle samo, co Widzew Łódź (przegrał ze Zniczem Pruszków 0:1). Pierwszy był Górnik Łęczna, który wygrał na wyjeździe z Legionovią 2:0 i zakończył sezon z dorobkiem 63 punktów.

Teraz to już wszystko nieważne, bo GKS Katowice we wtorek staje przed kolejną szansą awansu, choć będzie to dopiero pierwszy barażowy krok. Katowiczanie podejmą szósty zespół sezonu zasadniczego, czyli Stal Rzeszów.

[…] – Katowicom i sobie życzę, abyśmy się spotkali tutaj jeszcze raz, w piątek – mówił trener Resovii Szymon Grabowski po meczu przy Bukowej.

[…] GKS Katowice chciałby, aby na wtorkowym meczu trybuny mogły zapełnić się już w 50 procentach, czyli zgodnie z najnowszym rozporządzeniem rządu. Do tej pory GieKSa mogła wpuścić na swój obiekt 1760 osób, a chciałaby 3520. Możliwe, że decyzja zapadnie dopiero w dniu barażu.

 

stalrzeszów.pl – Z obozu rywala – GKS Katowice

[…] Obie ekipy ostatni raz mierzyły się 13 czerwca, również na stadionie przy Bukowej, gdzie lepsi okazali się gospodarze, wygrywając 3-2. Od tego momentu forma katowiczan była dość niestabilna, co potwierdzają wyniki osiągnięte w kolejnych dziewięciu kolejkach, w których to zdobili 12 punktów, wygrywając zaledwie trzy spotkania.

[…] Zarówno mecz ze Stalówką, jak i następne spotkanie z z Resovią, pokazały, że Gieksa nie ma patentu na drużyny z Podkarpacia. W Stalowej Woli to gospodarze, walczący o utrzymanie w lidze, pewnie wygrali to spotkanie 2-0, natomiast przy Bukowej mecz z Resovią zakończył się remisem. O ile spotkanie w Stalowej Woli gościom nie wyszło, tak największe pretensje podopieczni trenera Góraka mogą mieć do siebie po remisie z Resovią, w którym to nie wykorzystali wielu dogodnych okazji, a przede wszystkich wielkiej szansy na bezpośredni awans na zaplecze Ekstraklasy, który przy komplecie punktów stałby się faktem.

Przed nami arcyważne i z pewnością bardzo ciekawe spotkanie półfinałowe. Bardziej zadowoleni z gry w barażach na pewno są zawodnicy beniaminka – Stali Rzeszów, którzy zajęli ostatnie premiowane play-offami miejsce. Przypieczętowali je pewną wygraną w ostatniej kolejce z częstochowską Skrą, dzięki czemu o punkt wyprzedzili Garbarnię Kraków i Olimpię Elbląg.

 

Goncerz: “Udział w barażach to na pewno nie jest dla nas sufit. Chcemy więcej!”

Przed pierwszym meczem barażowym o grę w Fortuna 1. lidze porozmawialiśmy z naszym napastnikiem Grzegorzem Goncerzem, który dawniej występował w barwach GieKSy, zostając m.in. królem strzelców 1. ligi.

[…] Tak, to zdecydowanie byłoby wielkie święto piłki w Rzeszowie. Przechodząc już do wtorkowego spotkania z GieKSą – jak Ty, jako były piłkarz i lider zespołu z Katowic podchodzisz do tego spotkania?

– Nie będę ukrywał, będzie to dla mnie wyjątkowe spotkanie. Fajnie, że zagramy przy udziale kibiców (choćby w okrojonej liczbie). Wiem dobrze, że kibice z Katowic potrafią stworzyć naprawdę fajną atmosferę, na pewno będą wspierali swoich piłkarzy. Będzie to trzecie spotkanie pomiędzy naszymi drużynami w tym sezonie, ale zdecydowanie najważniejsze. Nie ma tu mowy o remisie, albo odniesiemy zwycięstwo i awansujemy do finału barażów o Fortuna 1. ligę, albo ten sezon dla nas się skończy. Ja osobiście lubię takie spotkania, myślę, że nasz zespół też. Z niecierpliwością czekamy na ten mecz. Tak jeszcze patrząc przez pryzmat tej rundy i całego sezonu, to jest to też dla nas nagroda za ten lipiec, bo pamiętajmy, że na początku miesiąca byliśmy bardzo nisko i widmo spadku, ale w trudnym momencie zebraliśmy się wszyscy razem i zaczęliśmy seryjnie punktować, także myślę, że we 28. lipca mamy stadion, dobrą atmosferę, światła, fajną porę do grania i jest to dla nas nagroda, że ten lipiec bardzo dobrze przepracowaliśmy, ale to na pewno nie jest to dla nas sufit. Chcemy jeszcze więcej! Chcemy jeszcze bardziej namieszać i zobaczymy, gdzie nas to zaprowadzi. Ja jestem optymistą przed tym spotkaniem, mimo, że wiem, że czeka nas piekielnie ciężkie zadanie i absolutnie rywal z najwyższej 2-ligowej półki.

Wydaje się, że ostatnie spotkanie z GieKSą, gdyby nie nasze indywidualne błędy, to mogliśmy wygrać. Sam trener Górak w bardzo pochlebnych słowach wypowiadał się na temat naszej gry i mocno komplementował nasz zespół, mówiąc, że wygrana nad takim przeciwnikiem, jak Stal Rzeszów powinna być wręcz punktowana wyżej niż 3 pkt. Jak Ty oceniasz tamto spotkanie teraz z perspektywy czasu i czy podzielasz powyższe opinie?

– W tamtym spotkaniu bardzo źle weszliśmy w mecz, bo bardzo szybko straciliśmy bramkę. Na szczęście szybko udało nam się wyrównać. W ogóle tę pierwszą połowę, mimo straty bramkowej, oceniam bardzo dobrze. Wydaje mi się, że była bardzo dobra w naszym wykonaniu, bo czuć było z boiska, że jesteśmy mocni, że umiemy stwarzać sytuacje, że ta kolejna bramka dla nas zaraz wpadnie i już w pierwszych 45-minutach powinniśmy przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę, niestety na koniec stało się inaczej. W drugiej połowie GKS Katowice już zagrał z nami inaczej. My nie potrafiliśmy za bardzo wrócić do tego swojego grania dobrego z I. połowy, ale myślę, że kierunek tego, jak z GieKSą trzeba grać został pokazany. Musimy wyjść wysoko, agresywnie, „na tak”, pełni entuzjazmu, ale tak jak powiedziałeś, ustrzegać się błędów indywidualnych, bo one niestety w takim spotkaniu mogą kosztować bardzo dużo, gdyż nie ma tam marginesu błędu. Mogę z pełnym przekonaniem powiedzieć, że jesteśmy świadomi, jesteśmy gotowi, pełni pasji, pełni determinacji, pewni siebie zwłaszcza też po sobotnim spotkaniu ze Skrą. W dobrym humorze, w dobrej atmosferze podejdziemy do tego wtorkowego spotkania i sam jestem ciekaw jak to będzie.

Czy to, że GieKSa nie wykorzystała swojej szansy, by awansować bezpośrednio, może jakkolwiek wpływać na ich mental i podejście do wtorkowego barażu?

– Bardzo podobne pytanie zadawali mi dziennikarze z Katowic, czy to ma jakiekolwiek znaczenie z perspektywy psychologii u zawodnika, czy postawa zespołu może być inna, że my na euforii dostaliśmy się do baraży, a GieKSa w ostatnich dwóch kolejkach nie wykorzystała swojej szansy na bezpośredni awans. To wszystko oczywiście jest istotne, ale do pierwszego gwizdka. W momencie, gdy ten gwizdek zabrzmi, wszystkie rzeczy schodzą na dalszy plan. Wówczas najważniejsza będzie pełna determinacja, koncentracja na zadaniach. Liczy się pełne 90 minut plus ewentualna dogrywka, czy ewentualne karne i wszystko może się wydarzyć. Oczywiście piłkarze GKS-u pewnie jeszcze dzisiaj żałują, że tej Resovii nie udało się wcisnąć bramki na 2-1, bo mieli naprawdę dużo klarownych sytuacji. Widziałem skrót, widziałem, jak GKS prowadzi grę, dochodzi do sytuacji, był naprawdę dobrze przygotowany, ale niestety (dla nich) taka jest piłka. Teraz grają z nami i myślę, że gdy usłyszą pierwszy gwizdek, to o tym wszystkim już zapomną.

[…] Nasi kibice pewnie bardziej skupiają się na tym, jak my gramy, niż na innych zespołach. Wy jesteście już po analizach meczów ligowych z GieKSą, a sam też dobrze znasz tych chłopaków, więc gdybyś miał przybliżyć naszym fanom atuty drużyny z Katowic, to co by to było?

– Wydaje mi się, że są mocni, jako kolektyw. Chcą w tę piłkę grać i są w tym wszystkim powtarzalni. Mają w swoim składzie Adriana Błąda i Adriana Woźniaka, o których wysokiej jakości piłkarskiej wiemy nie od dzisiaj. Są mocnymi punktami tego zespołu. My natomiast musimy się wystrzegać tego, co nie funkcjonowało w ostatnim naszym pojedynku z nimi i nie dopuszczać do tego, by te ich wrzutki z bocznych sektorów dochodziły w nasze pole karne. W taki sposób nas wtedy skarcili. Te piłki zbyt łatwo przechodziły. Do tego na pewno nie możemy dopuszczać i te sytuacje skutecznie wybronić. Znając trenera Góraka, z pewnością będzie miał na ten mecz coś specjalnego, my też coś takiego przygotujemy, więc zapowiada się naprawdę fajny, ciekawy pojedynek. Należy trzymać kciuki i wierzyć w to, że awansujemy dalej.

 

se.pl – GKS Katowice – Stal Rzeszów TV TRANSMISJA NA ŻYWO

[…] Emocje po ekscytującej końcówce sezonu II ligi jeszcze nie opadły, a przed nami już baraże o awans. GKS Katowice podejmuje Stal Rzeszów. Zdecyduje wynik jednego spotkania, rewanżu nie będzie. Piłkarze GKS-u Katowice muszą się szybko otrząsnąć po bolesnym niepowodzeniu, jakim niewątpliwie były zmarnowane szanse na wyprzedzenie w tabeli Widzewa i wywalczenie bezpośredniego awansu.

[…] W meczach tych drużyn w tym sezonie w Katowicach GKS pokonał Stal 3:2, a w Rzeszowie był remis 1:1.

– Jeszcze nic straconego. Bardzo liczę na trybuny, na wsparcie kibiców, że będą tę naszą drużynę wspomagać tak jak do tej pory. W sercach wiadomo co mamy – mówi Rafał Górak, trener GKS-u Katowice.

Przed nami dwa finały i tak do tego trzeba podchodzić. Nie udało się wywalczyć awansu bezpośredniego, ale walczyliśmy i jestem dumny z tej drużyny. Jesteśmy cały czas w grze i walczymy do ostatniego gwizdka – dodał Arkadiusz Woźniak, piłkarz GKS-u Katowice, który również zaapelował do fanów „GieKSy” o doping i wsparcie.



Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Galeria Piłka nożna

Kurczaki odleciały z trzema punktami

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do drugiej fotorelacji z wczorajszego wieczoru. GieKSa przegrała z Piastem Gliwice 1:3.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Plagi gliwickie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

No i po raz kolejny potwierdziło się, jak dziwna bywa piłka. Przynajmniej jeśli przekładamy matematykę na boisko. I punkty oraz miejsca w tabeli. Matematycznie Piast nie miał prawa z nami wygrać, statystycznie niby też, choć patrząc na rachunek prawdopodobieństwa, kiedyś musieli to drugie zwycięstwo osiągnąć. Stało się i nikt w Katowicach nie jest z tego powodu zadowolony. Faktem jest, że Piast na to zwycięstwo zasłużył, choćby dlatego, że był bardziej zdeterminowany. Jednak czy był lepszy na tyle, aby dokonać takiej deklasacji?

Śmiem twierdzić, że jakby taki mecz powtórzyć, to wcale nie byłoby oczywiste, że goście znów by wygrali. Zwycięstwo odnieśli zasłużone, jednak splot różnego rodzaju okoliczności – tak nieszczęśliwych dla GKS, a fortunnych dla gliwiczan spowodował, że wykorzystując sposobność z zimną krwią, zainkasowali trzy punkty. Ale tę sposobność najpierw musieli mieć.

Zaczęło się od kontuzji Mateusza Kowalczyka. Zawodnik jeszcze próbował po obiciu okolic nerki pozostać na boisku, ale sam po chwili poprosił o zmianę. Kontuzja niepiłkarska, więc w tej chwili najważniejsze jest po prostu jego zdrowie i miejmy nadzieję, że ostatecznie nie będzie to nic poważnego. Potem w kilka minut katowiczanie stracili dwie bramki. Najpierw fatalnie zachowali się w obronie, bo Drapiński był kompletnie niepilnowany i wystarczyło mu tylko dołożyć stopę do piłki, aby pokonać Rafała Strączka. No a potem Lukas Klemenz też jakoś intuicyjnie chciał wybić piłkę, ale pokonał własnego bramkarza. Mieliśmy nadzieję na ten rzut karny, ale po analizie VAR sędzia Raczkowski podyktowaną jedenastkę anulował – słusznie, bo faulu nie było. I tak mieliśmy jeszcze szczęście, bo tych plag mogło być więcej – w początkowej fazie meczu na boisku opatrywany był Bartosz Nowak, interwencja medyczna była też przez chwilę potrzebna Wasylowi. Mimo wszystko za dużo tych nieszczęść, jak na jeden mecz.

Problem jest taki, że po pierwszej połowie, gdy GKS przegrywał 0:2 i nie miał nic do stracenia, myśleliśmy, że nasz zespół rzuci się na przeciwnika i wybije im z głowy myśl o punktach. Miało być tak, że goście będą żałowali, że te dwa gole strzelili. Nic takiego nie miało miejsca. Druga połowa była równie zła jak pierwsza albo nawet gorsza. GieKSa biła głową w mur, kompletnie nie potrafiąc zagrozić bramce Placha. Piast wyprowadzał kontry, z czego jedną wykorzystał i gliwicki Di Maria zamknął spotkanie. A mogło być jeszcze wyżej, bo nasz zespół tak się odkrył, że rekordowa porażka na Nowej Bukowej stawała się coraz bardziej realna. Bramka Lukasa Klemenza na koniec tylko dała drobną korektę na wyniku. Osobliwe jest to, że Lukas strzelił w tym meczu do właściwej i niewłaściwej siatki, jeszcze bardziej osobliwe, że powtórzył tego typu wyczyn Arkadiusza Jędrycha sprzed… dwóch meczów.

Trzeba przyznać, że Piast zagrał kapitalnie w defensywie. Zneutralizował nasz zespół kompletnie, dodatkowo nie bronił się jakoś bardzo głęboko, GKS skutecznie był wypychany, a wszelkie próby licznych prostopadłych podań ze strony piłkarzy Góraka kończyły się „sukcesem” Piasta. No i właśnie to mam na myśli, pisząc, że mecz mógł się potoczyć inaczej. Bo trzeba przyznać, że pomysł na mecz z podaniami za plecy – czy to długimi w powietrzu, czy bardziej po ziemi, wyglądał na całkiem niezły i nawet próby nie były najgorsze. Czujność obrońców Piasta była jednak na wysokim poziomie. Gdy już taka piłka przeszła, to albo Adam Zrelak został wzięty w kleszcze (sytuacja z odwołanym karnym), albo Ilja Szkurin był na spalonym po podaniu Wędrychowskiego (ale i tak Białorusin trafił w Placha).

Problem widzę inny. GieKSa chyba za bardzo postawił na tę kwestię czysto piłkarską. Chcieliśmy ten mecz wygrać umiejętnościami i kunsztem, a zabrakło walki wręcz. Piast tę „grę w piłkę” od początku meczu próbował nam wybić z głowy i zrobił to skutecznie. Nie mieliśmy więc – tak jak na wiosnę – łupanki, którą trudno było nazwać meczem piłkarskim. Mieliśmy GieKSę, która w piłkę chciała grać i Piasta, który był jednak dużo bardziej zdeterminowany do walki. Nie odbieram oczywiście Piastowi tego, że w kluczowych momentach też pokazał umiejętności, bo to jest oczywiste. Poziom agresji jednak zdecydowanie był po stronie zawodników Myśliwca i teraz to oni okazali się „zakapiorami”. Trochę to wyglądało tak, jak na szkolnym korytarzu, kiedy z klasowym łobuzem kujon chce rozmawiać na argumenty. I ma je sensowne, logiczne, tylko co z tego, skoro łobuz wyprowadził szybki cios i kujonowi tylko spadły okulary z nosa…

Ogólnie nie chcę jakoś specjalnie krytykować tego sposobu naszej gry, natomiast wygląda na to, że sztab trenerski się przeliczył, a przez to, że do przerwy było już 0:2, trudno było to skorygować. Osobiście chciałbym, żeby GKS dążył do gry w piłkę i generalnie nie będę o to miał pretensji. Czasem jednak być może trzeba postawić na proste i bardziej… prymitywne środki. To tak jak z tym rozgrywaniem od tyłu, kiedy różne drużyny nieraz tak bardzo chcą ten schemat utrzymywać, że czasem, zamiast po prostu wywalić piłkę w oczywistej sytuacji, klepią ją sobie trzy metry od bramki i za chwilę dostają gonga.

A już nie bawiąc się w porównania, metafory i piękne słowa. Piast po prostu od początku meczu zaczął dosłownie spuszczać wpierdol naszym piłkarzom, a ci nie potrafili odpowiedzieć tym samym. I też dlatego przegraliśmy. Z Koroną GieKSa potrafiła pójść na noże. W meczu derbowym – zupełnie nie.

Wracając do tematu bramek samobójczych – to niesłychane, że GKS ma ich w tym sezonie już pięć. I solidarni są ze sobą środkowi obrońcy, bo już każdy z nich ma po jednym takim trafieniu. Piątego samobója zaliczył Kowal w Łodzi. Wiadomo, że jest to często pech, ale skoro sytuacja się powtarza – to jest jakiś defekt, nad którym pewnie trzeba popracować. Jest to jakaś niefrasobliwość naszych zawodników, może czasami wręcz lekka niechlujność.

Nie ma co płakać. Już nie będę się rozpisywał na temat opinii niektórych kibiców, bo poświęciłem na to poprzednie felietony i… straciłem sporo nerwów. Teraz nawet nie czytałem (jeszcze) wielu komentarzy, ale jeśli natknąłem się po tej porażce znów na zdanie jednego ancymona, że mamy fatalnego trenera, fatalnych piłkarzy i zespół na co najwyżej pierwszą ligę, to wiem po prostu, że mam do czynienia z osobą niezbyt lotną. Tyle.

Sam nie wierzyłem, że możemy ten mecz przegrać. Nie sądziłem natomiast, że zwycięstwo będzie formalnością. A już na pewno nie spodziewałem się, że Piast nas tak rozjedzie. Ten mecz ostatecznie był fatalny. Nie wychodziło nam nic. Piastowi wyszło wszystko. Powtórzę – wykorzystali wszystkie swoje sposobności otwierające im drogę do zwycięstwa. To oni byli wyrachowani. Ale matrycą była agresja.

Październikowo-listopadowy piękny sen z serią czterech zwycięstw się skończył, przyszła szara jesienna rzeczywistość. Jednak dziś jest kolejny dzień, a wkrótce następne. GieKSa to nie jest drużyna perfekcyjna i jeszcze nie jest na tyle dobra, żeby takie mecze jak z Piastem zdecydowanie wygrywać. Absolutnie jednak nie jesteśmy tak słabi, żeby znów mówić, że zlecimy z hukiem z ekstraklasy. Mogliśmy stworzyć sobie ultra-komfortową sytuację przed końcem rundy jesiennej. Nie udało się. Nadal musimy punktować, żeby zadomowić się mocniej w środku tabeli.

Przed nami przerwa reprezentacyjna, a po niej piekielnie ciężkie spotkania. Tak jak pisałem, o punkty będzie niebywale trudno, ale musimy grać swoje. Może z większą różnorodnością środków, w zależności od rywala. Skoro jednak Piast wygrał z GKS, to dlaczego GieKSa ma nie móc wygrać z Jagiellonią? W tej lidze wszystko jest możliwe. I katowiczan stać na punktowanie nawet z Jagą, Pogonią i Rakowem.

Także GieKSiarze nie ma co się załamywać i wchodzić w jakieś smuty. Zostawmy to ludziom, dla których frustracja jest życiowym paliwem. Niech dla nas paliwem będzie nieustający optymizm – oparty na faktach i doświadczeniu. Doświadczeniu takim, że GieKSa jeszcze dopiero co potrafiła bardzo dobrze grać w piłkę, być lepsza od przeciwników i wygrywać mecz za meczem.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna kobiet

1/8 finału dla Katowic

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Trójkolorowe w chłodną i ponurą sobotę wygrały, po równie ponurym meczu, z Rekordem Bielsko-Biała 2:0 i awansowały do 1/8 Pucharu Polski.

Przed spotkaniem Karolina Koch odebrała pamiątkowe zdjęcie z rąk prezesa Sławomira Witka za pokonanie bariery 100 występów w roli trenerki naszej drużyny. Gratulujemy i jeszcze raz dziękujemy za wszystkie dotychczasowe sukcesy! Warto także wspomnieć, że kilka dni przed spotkaniem, swój kontrakt o trzy lata przedłużyła Nicola Brzęczek.

W 2. minucie Marcjanna Zawadzka musiała uznać wyższość Roksany Gulec, która wymanewrowała ją w pole i oddała strzał w kierunku dalszego słupka. Oliwia Macała niewiele mogłaby w tej sytuacji zrobić, gdyby po rykoszecie futbolówka nie zmieniła swojej trajektorii na górną część poprzeczki. Po trzecim rzucie rożnym dopiero udało się oddać rekordzistkom strzał, natomiast Agnieszka Glinka była bardzo daleka od trafienia choćby w okolice bramki. W 7. minucie niemal wyczyn Lukasa Klemenza z meczu z Piastem powtórzyła Patrycja Kozarzewska, na szczęście nie udało jej się aż tak dokładnie przymierzyć w kierunku swojej bramki. Pierwszą klarowną akcję dla GieKSy wykreowała Jagoda Cyraniak dalekim podaniem do Julii Włodarczyk, skrzydłowa po wymagającym sprincie zgrała do otoczonej przez rywalki Aleksandry Nieciąg i skończyło się na wymuszonej stracie. Kolejne minuty upłynęły obu drużynom w środku pola, mnóstwo było przepychanek i przerw w grze. W 26. minucie groźny strzał z pierwszej piłki oddała Patrycja Kozarzewska, a poprzedzone to było tradycyjnym pokazem zdolności dryblerskich Klaudii Maciążki na prawej flance i kąśliwą centrą Katarzyny Nowak. Kolejny kwadrans czekaliśmy na ciekawszą akcję, skonstruowaną bardzo nietypowo: Patricia Hmirova z poziomu murawy walczyła o piłkę, ostatecznie zagrywając ją na lewe skrzydło. Finalnie na prawej flance strzał oddała Dżesika Jaszek, choć znacząco przesadziła z siłą tego uderzenia. W 43. minucie doskonałe podanie Jagody Cyraniak za linię obrony zmarnowała Klaudia Maciążka złym przyjęciem, choć nie była to też łatwa piłka. Na zakończenie połowy obrończyni jeszcze sama spróbowała szczęścia z dystansu, jednak tego szczęścia jej nieco zabrakło.

Z przytupem drugą część gry rozpoczęła Julia Włodarczyk, jej centra była o milimetry od dotarcia do dobrze ustawionej Aleksandry Nieciąg. W 52. minucie wynik starcia otworzyła Nicola Brzęczek po dośrodkowaniu Klaudii Maciążki. Dobrą pracę na obrończyniach wykonała Dżesika Jaszek,  a wcześniej na obieg z Maciążką zagrała Patricia Hmirova. Kilka centymetrów od podwyższenia wyniku był duet wpisany już do protokołu meczowego, choć tym razem w odwróconych rolach: Włodarczyk wypuściła skrzydłem Brzęczek, ta zgrała na środek do Maciążki i piłka zatrzymała się na linii bramkowej po rykoszecie. Bliźniaczą akcję w 58. minucie, z pominięciem zgrania do środka, finalizowała sama Nicola Brzeczek, jednak zbyt długim prowadzeniem zmusiła się do sytuacyjnego i bardzo nieudanego strzału. W 63. minucie Dżesika Jaszek z Maciążką doskonale zagrały na jeden kontakt, ostatecznie jednak znów defensywa Rekordzistek zdołała zablokować zarówno dośrodkowanie Nieciąg, jak i strzał Włodarczyk. W 68. minucie doskonałe sytuacje miały Nicola Brzęczek oraz Aleksandra Nieciąg, jednak miały sporo pecha przy swoich próbach i nadal utrzymywał się wynik 1:0. W 74. minucie Klaudia Maciążka zeszła do środka boiska i choć jej podanie zostało zablokowane, to Dżesika Jaszek zdołała odzyskać posiadanie już w polu karnym i precyzyjnym strzałem przy słupku podwyższyła na 2:0. Wahadłowa powinna mieć na swoim koncie także asystę już chwilę później, jednak w zupełnie niezrozumiały sposób podała za plecy wszystkich swoich koleżanek spod linii końcowej. W 83. minucie jej podanie zakończyło się podobnym skutkiem, choć tym razem Hmirova zdołała zebrać wybitą piłkę i oddać strzał pełen fantazji. Dwie minuty później kolejną bramkę powinna mieć na swoim koncie Brzęczek, aż sama złapała się za głowę. Santa Vuskane udanie zastosowała skok pressingowy i wycofała do Włodarczyk, która przytomnie odnalazła wybiegającą w korytarz napastniczkę, a ta przelobowała golkiperkę, nie trafiając jednocześnie w szerokość bramki. W doliczonym czasie gry skrzydłowa zrozumiała gest Vuskane i posłała mocną piłkę za linię obrony, jednak te zamiary odgadnęła także Kinga Ptaszek i zatrzymała futbolówkę tuż przed głową Łotyszki.

GieKSa wygrała 2:0 i awansowała do 1/8 Pucharu Polski.

GKS Katowice – Rekord Bielsko-Biała 2:0 (0:0)
Bramki: Brzęczek (52), Jaszek (75).
GKS Katowice: Macała – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Dżesika Jaszek, Kozarzewska (82. Kalaberova), Hmirova, Włodarczyk – Maciążka, Nieciąg (77. Vuskane), Brzęczek (90. Langosz).
Rekord Bielsko-Biała: Ptaszek – Glinka, Dereń, Jendrzejczyk (82. Krysman), Niesłańczyk, Zgoda (67. Dębińska), Sowa, Janku, Gulec (67. Sikora), Katarzyna Jaszek (73. Conceicao), Bednarek (67. Długokęcka).
Kartki: Kozarzewska, Włodarczyk – Sowa.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga