Piłka nożna
Rywal pod Lupą: Adam Mójta
Skład Pogoni Siedlce zbudowany jest głównie z młodych zawodników z niewielkim doświadczeniem na poziomie wyższym niż II liga. Zaledwie trzech piłkarzy w ich kadrze przekracza granicę 30 roku życia, a średnia wieku zespołu wynosi tylko 23,5. Wszyscy piłkarze siedleckiego klubu zaliczyli łącznie 102 występy na boiskach Ekstraklasy, z czego aż 89 należy do naszego bohatera dzisiejszego tekstu, czyli Adama Mójty. Ten lewy obrońca jest z pewnością najbardziej rozpoznawalną twarzą w zespole z Mazowsza.
33-latek pochodzący z Jeleniej Góry w swojej dotychczasowej przygodzie z piłką reprezentował barwy aż 14 klubów. Najdłużej w jednym zespole udało mu się wytrwać 3 i pół roku, a było to na początku kariery, gdy występował w Miedzi Legnica. Później zwiedził jeszcze m.in. Kielce, Bielsko-Białą, Kraków, Nowy Sącz, Gliwice czy czeską Pragę.
Może pochwalić się 5 sezonami rozegranymi w Ekstraklasie, w których udało mu się zdobyć łącznie 11 goli i zanotować 16 asyst. Naprawdę solidny dorobek jak na lewego obrońcę. Do jego mocnych stron należą: dobre uderzenie z dystansu, gra w ofensywie i pewne wykonywanie rzutów karnych. Zanim jednak zobaczymy, co Adam Mójta pokaże w sobotę na Bukowej przyjrzyjmy się temu zawodnikowi i jego karierze bliżej.
Słodko-gorzka czeska przygoda
Adam Mójta zanotował w swojej karierze tylko jeden epizod za granicą. Po odejściu z Odry Wodzisław latem 2010 roku trafił do jednego z najstarszych czeskich zespołów, Viktorii Žižkov. Klub mający siedzibę w stolicy Czech, Pradze występował wtedy w II lidze. Mójta w sezonie 2010/11 wystąpił tam w 23 spotkaniach i zanotował aż 17 (!) asyst, a także został wybrany do jedenastki ligi. Polski obrońca znacząco zatem przyczynił się do awansu Viktorii do Gambrinus Ligi. Jego drużyna zajęła na koniec sezonu drugie miejsce z 55 punktami, uznając jedynie wyższość Dukli Praga. Bardzo dobre otwarcie na czeskich boiskach niestety przyćmił fakt, że klub od blisko siedmiu miesięcy zalegał polskiemu obrońcy z wypłaceniem pensji. Mójta ze względu na zaistniałą sytuację i doskwierający brak środków do życia zmuszony został do powrotu do kraju i szukanie sobie tam nowego pracodawcy. Pomimo bardzo dobrego sezonu za granicą Mójcie nie powiodło się znalezienie klubu w Ekstraklasie i zakotwiczył tylko w drugoligowym wtedy Zagłębiu Sosnowiec.
Sezon 2015/16
Po tułaczce głównie na boiskach I ligi nadszedł dla Adama Mójty najlepszy sezon w jego dotychczasowej karierze. Po transferze do Podbeskidzia Bielsko-Biała obrońca stał się niespodziewanie objawieniem sezonu 15/16 w Ekstraklasie. Jego gra wzbudzała tak duży entuzjazm, że część dziennikarzy przed zbliżającym się Euro we Francji upatrywała w nim opcje na lewą stronę bloku defensywnego w zespole Adama Nawałki . W tamtym sezonie w barwach „Górali” zdobył 8 goli i zaliczył 9 ostatnich podań. Fantastyczna dyspozycja zagwarantowała mu na koniec sezonu nominacje do nagród w dwóch kategoriach: Odkrycie Sezonu i Obrońca Sezonu. Ostatecznie zajął w nich odpowiednio czwarte i piąte miejsce, co i tak nie zmienia faktu, że było to duże wyróżnienie. Jego indywidualne osiągnięcia z tamtego sezonu są na tyle wyjątkowe, że udało mu się to wszystko, będąc zawodnikiem zespołu, który spadł z Ekstraklasy. Dla Mójty sezon 15/16 mógł więc być niemalże idealny, lecz wspomniana degradacja pozostawia rysę na ocenie ogólnej.
Dobre występy Adama Mójty dostrzegli wtedy także twórcy gry piłkarskiej z serii FIFA, którzy umieścili go w drużynie sezonu Reszty Świata w FIFA 16. Tak prezentowały się jego karta podstawowa i ta za obecność w drużynie sezonu:

Kto jak kto, ale Adam Mójta wie, jakie to uczucie spaść z ligi. Zawodnik podczas swojej kariery aż czterokrotnie musiał przeżywać degradację o szczebel rozgrywkowy niżej. Ta niechlubna sztuka przytrafiła mu się po raz pierwszy w 2010 roku, kiedy to co prawda nie będąc podstawowym zawodnikiem Odry Wodzisław (rozegrał zaledwie 9 meczów) musiał przełknąć gorycz spadku. Co gorsza, był to dla niego debiutancki sezon w Ekstraklasie. Kolejną degradację Mójta był zmuszony przeżywać na boiskach I ligi będąc piłkarzem Warty Poznań. Jego zespół zakończył sezon 2012/13 z dorobkiem zaledwie 28 punktów zdobytych w 34 meczach co poskutkowało zajęciem 16. miejsca w lidze. Dwa sezony później demony przeszłości wróciły ponownie i tym razem Adam Mójta w barwach GKS-u Bełchatów pożegnał się z ligą. Sezon rozgrywany w Bełchatowie był dla niego drugim w karierze w Ekstraklasie. Niestety zakończył się tak jak ten premierowy, gdy grał dla Odry. Jakby tego wszystkiego było mało, Mójta po fatalnym sezonie z GKS-em trafił do Podbeskidzia, gdzie tak jak już wspomniałem wyżej, również spotkał go spadek. Jak widać w Siedlcach lubią ryzykować, zatrudniając takiego specjalistę od spadków… Swoją drogą, jeśli ta sztuka udała by mu się także w Pogoni to piąty spadek w ciągu 10 lat to chyba byłby jakiś rekord.
Mecze przeciwko GieKSie
Adam Mójta miał okazję czterokrotnie w swojej karierze mierzyć się przeciwko GieKSie. Wszystkie z tych meczów miały miejsce w I lidze, a aż trzy z nich na Bukowej. Przyjeżdżając do Katowic jeszcze nigdy nie udało mu się wygrać. Raz przegrał i 2 razy zremisował. Mam nadzieje, że ta seria wydłuży się w sobotę do 4 spotkań i Pogoń Siedlce z Adamem Mójtą w składzie obejdzie się tylko smakiem.
Wszystkie mecze Mójty przeciwko GieKSie:
Sezon 2012/13
GKS Katowice – Warta Poznań 1:1 (cały mecz na ławce rezerwowych)
GKS Katowice – Sandecja Nowy Sącz 0:0 (90 minut i żółta kartka)
Sezon 2013/14
GKS Katowice- Sandecja Nowy Sącz 2:0 (90 minut)
Sandecja Nowy Sącz – GKS Katowice 1:0 (90 minut)
Bilans: 1 wygrana, 2 remisy 1 porażka – 270 rozegranych minut i 1 żółta kartka
Strzał Życia
Na zakończenie najładniejsza bramka w karierze Adama Mójty (od 1:34):
Felietony Piłka nożna
Plusy i minusy po Rakowie
Po meczu z Rakowem można było odnieść wrażenie, że ktoś przewinął taśmę o kilka kolejek wstecz i z powrotem wrzucił GieKSę w tryb „mecz do ukłucia, ale nie do wygrania”. To nie był występ fatalny, ale zdecydowanie taki, który pozostawia po sobie uczucie niedosytu.
Kilka naprawdę obiecujących momentów w pierwszej połowie, trzy sytuacje, które aż prosiły się o lepsze ostatnie podanie lub dokładniejszy strzał, a jednocześnie za mało konsekwencji, by z Częstochowy wywieźć choćby punkt. Raków – drużyna w formie, w gazie, z szeroką kadrą – przycisnął po przerwie i to wystarczyło na jedno trafienie. Problem w tym, że my nie wykorzystaliśmy swoich szans wtedy, gdy mieliśmy ku temu przestrzeń. Zapraszam na plusy i minusy po meczu z Rakowem.
Plusy:
+ Pomysł na mecz w pierwszej połowie
Raków nie dominował od początku. GieKSa bardzo dobrze wyglądała w pressingu i w szybkim wyprowadzaniu piłki. Były momenty, w których to katowiczanie wyglądali dojrzalej – szczególnie do 30. minuty. Szkoda tylko, że z tego pomysłu nie udało się „wcisnąć” bramki.
+ Jędrych i Klemenz
W pierwszych 30 minutach GieKSa miała sytuacje… po stałych fragmentach i dobitkach właśnie środkowych obrońców. Jędrych dwa razy huknął z powietrza tak, że gdyby piłka zeszła, choć o pół metra, mielibyśmy kandydata do gola kolejki. Klemenz czyścił kluczowe akcje Rakowa – chociażby Makucha z 19. minuty. Solidny występ tej dwójki, szczególnie w pierwszej połowie.
Minusy:
– Niewykorzystane setki
To jest największy grzech tego meczu. Sytuacja 3 na 1 w 37. minucie – Zrel’ák mógł strzelić albo wystawić, a nie zrobił… niczego. W drugiej połowie Marković z pięciu metrów trafił w poprzeczkę, mając przed sobą pół bramki. W takim spotkaniu, jeśli masz 2-3 okazje, to musisz coś z nich zrobić, jeśli chcesz myśleć o wygranej.
– Statyczna reakcja przy straconej bramce
To był gol, którego można było uniknąć, bo sama akcja nie była wybitnie skomplikowana. Niestety Galan był spóźniony, a Brunes zupełnie niekryty. Raków przyspieszył w drugiej połowie, ale to nie był jakiś huragan – po prostu konsekwentna i cierpliwa gra.
– Głęboko i chaotycznie w drugiej połowie
Po 60. minucie w zasadzie przestaliśmy utrzymywać piłkę. Oderwane akcje, straty, chaos, brak wyjścia do pressingu. Raków to wykorzystał i zamknął GieKSę na długie minuty. Paradoksalnie – nie tworzyli sytuacji seryjnie, ale całkowicie przejęli inicjatywę. A my nie potrafiliśmy odpowiedzieć.
Podsumowanie:
GKS nie zagrał w Częstochowie meczu złego. Zagrał mecz… do wzięcia. I właśnie dlatego jest tyle rozczarowania.
To spotkanie nie zmienia obrazu całej jesieni. Wręcz przeciwnie – potwierdza, że ta drużyna gra dobrze. 6 zwycięstw w 7 ostatnich meczach przed Rakowem to nie przypadek. 20 punktów po jesieni w tak spłaszczonej tabeli to naprawdę solidny wynik. GieKSa po fatalnym starcie wróciła do ligi z jakością.
Ten mecz można było zremisować. Można było nawet wygrać. Nie udało się – ale też nie ma tu powodu, by bić na alarm. Przy takiej dyspozycji, jak z Motoru, Korony, Niecieczy, Jagiellonii, Pogoni czy w pierwszej połowie z Rakowem – GKS będzie punktował. Wiosna zacznie się praktycznie od zera, bo cała dolna połowa tabeli wciągnęła się w walkę o utrzymanie.
GieKSiarz
Piłka nożna
Widzew rywalem GieKSy
Dziś w siedzibie TVP Sport odbyło się losowanie ćwierćfinałów Pucharu Polski. GKS Katowice zmierzy się w tej fazie z Widzewem Łódź. Mecz odbędzie się w Katowicach, a 1/4 Pucharu Polski zaplanowano na 3-5 marca.
Widzew obecnie zajmuje 13. miejsce w Ekstraklasie, mając w dorobku 20 punktów, czyli tyle samo co GKS. Na 18 meczów piłkarzy Igora Jovicevića (a wcześniej Żelijko Sopića i Patryka Czubaka) składa się 6 zwycięstw, 2 remisy i 10 porażek (bramki 26-28). We wcześniejszych rundach Widzew wyeliminował trzy drużyny z ekstraklasy: Termalikę, Zagłębie Lubin i Pogoń Szczecin.
Zanim dojdzie do pojedynku pucharowego, obie drużyny zmierzą się w lidze (także w Katowicach), w kolejce, która odbędzie się 6-8 lutego.
Pozostałe pary tej fazy to:
Lech Poznań – Górnik Zabrze
Zawisza Bydgoszcz – Chojniczanka Chojnice
Avia Świdnik – Raków Częstochowa
Kibice Piłka nożna Wideo
Doping GieKSy w Częstochowie
W niedzielny wieczór do Częstochowy, na ostatni mecz w tym roku, wybrał się komplet GieKSiarzy. Ultrasi zadbali o przedświąteczny klimat na sektorze.


Najnowsze komentarze