27 grudnia na lodowisku w Bytomiu odbył się mecz półfinałowy Pucharu Polski pomiędzy GKS-em Katowice i KH Energą Toruń. Starcie rozpoczęło się o godzinie 15:30.
Choć w pierwszych sekundach wydawało się, że hokeiści GieKSy będą próbować dostosować swoje tempo do poziomiu hałasu wytwarzanego przez naszych kibiców, to drużyna z Torunia nie dała się zepchnąć do defensywy. Mimo to szybko udało się wyjść na prowadzenie. Osiągnęliśmy je dzięki trafieniu Patryka Wronki w 3. minucie. 60 sekund później otrzymaliśmy szansę na podwyższenie wyniku po tym, jak na ławkę kar sędziowie odesłali Mateusza Zielińskiego. Torunianie wyszli z kontrą 2 na 1 w osłabieniu, ale podanie między zawodnikami było niedokładne. Odpowiedzieliśmy strzałem Kruczka z dogrania Wronki, jednak czujny był Molder. Groźnie uderzali także Lehtonen i Krężołek, a niemal równo z zakończeniem kary Eriksson uderzył tak precyzyjnie w samo spojenie bramki – potrzebna była analiza wideo, czy krążek czasem nie przekroczył linii, jednak sędzia rozłożył ręce. Po wznowieniu gry przed dobrą okazją stanął Michalski, ale nie zdołał przepchnąć gumy pod parkanem. Koronkową akcję spróbował rozegrać nasz trzeci atak, lecz zabrakło precyzyjny przy ostatnim podaniu. W 13. minucie Murray musiał dwukrotnie interweniować po strzałach Koguta. 2 minuty później Rodionov został ukarany za niebezpieczną grę wysokim kijem. Po stracie krążka na niebieskiej torunianie znów wyszli z kontrą 2 na 1, tym razem została zakończona precyzyjnym strzałem Michała Kalinowskiego przy słupku. Ledwo Rodionov opuścił boks, a GieKSa odzyskała prowadzenie. Fraszko przejechał całe lodowisko i uderzył prosto w Moldera, jednak krążek odbił się tak, że przeleciał nad bramkarzem i wpadł do bramki. Jeszcze w ostatnich sekundach tercji zawodnik KH Energii ponownie trafił na ławkę kar – tym razem był nim Korchokha. Po 20 minutach prowadziliśmy 2:1.
Drugą tercję wciąż graliśmy w przewadze. Nie zagroziliśmy jednak bramce Moldera, a po drugiej stronie Hudson stracił krążek na własnej niebieskiej i Robert Arrak stanął oko w oko z Murray’em. Położył naszego bramkarza i strzelił pod poprzeczkę. Ponownie straciliśmy więc gola podczas gry w przewadze. Od 24. minuty znów graliśmy z zawodnikiem więcej po faulu Michała Kalinowskiego. Kolejny raz pozwoliliśmy rywalom na kontrę, tym razem jednak nie zakończyli jej golem, ruszyliśmy w drugą stronę, a tam Patryk Wronka popisał się strzałem w okienko. W 27. minucie Wronka świetnie wypatrzył Fraszkę, ten znalazł się w sytuacji sam na sam, ale trafił w parkan Moldera. Ten sam zawodnik jeszcze dwukrotnie w ciągu kolejnych minut miał świetne sytuacje – najpierw z dogrania Wronki zza bramki, a potem z podania Pasiuta. 32 minuta to kolejna kara dla Torunia – Huhdanpaa sfaulował Erikssona. Dwukrotnie rozegraliśmy składne akcje, ale strzały nie były wystarczająco dokładne. Dla odmiany w 36. minucie to Yakimenko otrzymał 2-minutową karę. Pasiut urwał się z kontrą, ale nie zdołał oddać czystego strzału z backhandu. Torunianie umieścili krążek w bramce, wcześniej jednak rozległ się gwizdek arbitra, bo w polu bramkowym zrobiło się zbyt gorąco. Na 5 sekund przed końcem kary Yakimenki sędziowie dopatrzyli się przeszkadzania u Murray’a. Ta kara kosztowała nas bramkę doprowadzającą do remisu. Po szybkiej wymianie podań gola zdobył Rozkhov. Pod koniec tercji znów groźnie uderzył Fraszko, a dobitka Wronki była niecelna. Przed trzecią tercją mieliśmy remis 3:3.
12 sekund potrzebowali torunianie w trzeciej tercji, by pierwszy raz w tym meczu objąć prowadzenie. Po strzale z ostrego kąta krążek przetoczył się między parkanami Murray’a. Szybko jednak udało doprowadzić się do wyrównania. Do akcji podłączył się Jakub Wanacki i strzałem z kilku metrów pokonał Moldera. W 48. minucie krążek otarł się o słupek bramki Murrya’a po uderzeniu z niebieskiej. Mogliśmy odzyskać prowadzenie za sprawą Lehtonena, jednak z bliska nie znalazł miejsca do umieszczenia krążka obok bramkarza. Zamiast tego na 7 minut przed końcem tercji znów przegrywaliśmy. Po bilardzie w tercji neutralnej torunianie nagle znaleźli się w sytuacji 2 na 1, po celnym podaniu Kamil Kalinowski stanął sam przed Muray’em i pokonał go precyzyjnym strzałem. W kolejnych minutach nie byliśmy w stanie zagrozić bramce rywali. Na minutę przed końcem tercji Murray zjechał do boksu. W 59 minucie i 25 sekundzie trener Płachta poprosił o czas. Mecz zakończył się wynikiem 4:5 i do finału Pucharu Polski awansowała Energa Toruń.
GKS Katowice – KH Energa Toruń 4:5 (2:1, 1:2, 1:2)
1:0 Paryk Wronka (Kalle Valtola) 2:39
1:1 Michał Kalinowski (Robert Arrak) 15:28 4/5
2:1 Bartosz Fraszko 16:42
2:2 Robert Arrak 21:09 4/5
3:2 Patryk Wronka (Grzegorz Pasiut, Bartosz Fraszko) 24:40 5/4
3:3 Yegor Rozkhov (Dominik Olszewski) 37:41 5/4
3:4 Kamil Kalinowski (Patryk Kogut) 40:12
4:4 Jakub Wanacki 42:59
4:5 Kamil Kalinowski (Michał Kalinowski, Patryk Kogut) 53:01
GKS Katowice: Murray (Miarka) – Rompkowski, Yakimenko, Fraszko, Pasiut, Wronka – Kruczek, Wajda, Eriksson, Monto, Lehtonen – Hudson, Wanacki, Bepierszcz, Krężołek, Smal – Musioł, Valtola, Michalski, Lebek, Prokurat
KH Energa Toruń: Molder (Studziński) – Jaworski, Shkrabov, Kogut, Kalinowski K., Kalinowski M. – Shkodenko, Zieliński, Vasjonkin, Arrak, Huhdanpaa – Kozlov, Rodionov, Limma, Korchokha, Zając – Schafer, Mazurkiewicz, Dołęga, Rozkhov, Olszewski
vintage
28 grudnia 2021 at 09:21
smutne jest zycie kibica Gieksy, zawsze kiedy na horyzoncie pojawia sie szansa na sukces to przepierdolą koncertowo i tak od 93roku…
1964 GKS
28 grudnia 2021 at 10:26
W chuj szkoda, za rok będzie szansa do rehabilitacji
Kato
28 grudnia 2021 at 20:37
Jest wtorek 20:37
Lepiej już nic nie pisać