Dołącz do nas

Hokej Klub Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka

Przegląd doniesień mass mediów o GieKSie: Ambicja bez nagrody!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów z ostatnich pięciu dni, które obejmują dotyczące sekcji piłki nożnej, siatkówki oraz hokeja GieKSy. Prezentujemy, naszym zdaniem, najciekawsze z nich.

Karol Kuśka został menedżerem ds. rozwoju w GKS-ie Katowice.

Piłkarze GieKSy rozegrali wyjazdowe spotkanie ligowe w którym zremisowali z Górnikiem Łęczna 2:2 (0:2). Prasówkę po tym meczu przeczytacie TUTAJ. Piłkarki po przerwie reprezentacyjnej rozegrały czwartą kolejkę spotkań. Panie wygrały z drużyną Górnika Łęczna 3:0 (1:0). Obecnie zespół zajmuje drugą lokatę w tabeli z dziewięcioma punktami.

Siatkarze rozegrali dwa sparingi z Aluron CMC Wartą Zawiercie. W pierwszym z nich padł remis 2:2, w drugim drużyna przegrała 1:3. Klub podpisał kontrakt z reprezentantem Bułgarii Gjorgi Seganowem.

Hokeiści rozegrali dwa spotkania wyjazdowe w Hokejowej Lidze Mistrzów. Nasza drużyna przegrała po 5:1 z ZSC Lions Zurich 5:1 oraz z Rögle Ängelholm. Jutro rozpoczyna rozgrywki Polska Hokej Liga – GieKSa pierwszy mecz zagra z drużyną JKH GKS-em Jastrzębie. W tym tygodniu (w piątek i niedzielę) hokeiści zmierzą się jeszcze z GKS-em Tychy i Comarch Cracovią. Do początku października drużyna mecze będzie rozgrywać na wyjeździe.

 

silesion.pl – Karol Kuśka objął stanowisko menedżera ds. rozwoju w GKS-ie Katowice

Współpraca GKS-u z Karolem Kuśką wpisuje się w realizację strategii działań Klubu rozwoju na wszystkich płaszczyznach. W GKS-ie Katowice będzie on odpowiedzialny za rozwój obszarów komercyjnych i marketingowych Klubu, w tym m.in. za sponsoring oraz kluczowe partnerstwa.

Karol Kuśka przez ostatnie 7 lat był związany z największym polskim bukmacherem – STS, gdzie jako Sponsorship Manager odpowiadał m.in. za realizację strategii sponsoringowej firmy współpracując z PZPN i największymi klubami sportowymi w Polsce. Jest również założycielem inicjatywy Sportworking, czyli cyklicznych spotkań networkingowych w całej Polsce dla osób interesujących się marketingiem, PR-em i biznesem w sporcie. W latach 2013 – 2015 był już związany z GieKSą jako pracownik marketingu i współtwórca materiałów dla klubowej telewizji.

– Z wielkim entuzjazmem ponownie rozpoczynam współpracę z Klubem. Wierzę, że wielosekcyjny GKS Katowice daje wiele możliwości w zakresie kooperacji na styku biznesu i sportu. Z doświadczenia wiem, że pozyskiwanie partnerów, negocjowanie umów i wreszcie przygotowanie odpowiednich obszarów do współpracy z biznesem nie są procesami łatwymi i przede wszystkim szybkimi. Natomiast jestem przekonany, że jeśli Klub swoje możliwości przygotuje tak, aby były odpowiedzią na potrzeby biznesu, to ciężka i konsekwentna praca z czasem zacznie przynosić efekty, a GKS Katowice stanie się wzorcowym partnerem do współpracy – podkreśla Kuśka Kuśka.

 

PIŁKA NOŻNA

kobiecyfutbol.pl – Wicemistrzynie pokonane przez GKS Katowice w Łęcznej. Konsekwencja i skuteczność zaważyły na wyniku

Pomimo jesiennej, mokrej i chłodnej aury mecz w Łęcznej obfitował w emocje. Reasumując niedokładności, błędy indywidualne często wymuszone przez mokrą murawę wykorzystały podopieczne trenerki Katarzyny Koch. W związku z tym konsekwencja, ambicja i pomysł zadecydowały o wysokiej wygranej GKS z wicemistrzyniami Polski. Górnik w przeciwieństwie do rywalek miał problemy z kreowaniem sytuacji.  Ponieważ zespół gości wykazał się lepszą skutecznością. Dlatego równa liczba celnych strzałów nie znalazła odbicia w wyniku.

Początkowo akcje zaczepne katowiczanek nie przynosiły efektu. Odwaga drużyny trenerki Karoliny Koch bezsprzecznie utrudniała ataki gospodyń.

W związku z mokrą murawą gra techniczna niewątpliwie nie determinowała przewagi w spotkaniu. Dlatego wszelkie próby sforsowania linii defensywnych przez obie drużyny kończyły się niegroźnymi akcjami.

Dopiero 12. minuta przyniosła pierwszą groźną sytuację pod bramką katowiczanek. Rapacka celnie podała do Fabovej. Ze względu na spóźnione tempo napastniczki sytuacja nie skończyła się uderzeniem.

Dalekie dośrodkowania m.in Klaudii Miłek i Weroniki Kaczor w związku z wolnym tempem gry “Górniczek” stawały się łupem defensywy GKS.

Godna uwagi akcja miała miejsce w 35. minucie. Klaudia Lefeld wykorzystała przepuszczone podanie lecz będąc sam na sam z Weroniką Klimek nie wykorzystała szansy. Bramkarka zespołu gości doznała urazu podczas interwencji ale zachowała czyste konto.

Niewątpliwie najważniejsza akcja pierwszej połowy to kontra GKS w 40 minucie. W przeciwieństwie do rywalek zespół przyjezdny skonstruował dynamiczną kontrę. Sprawne wyprowadzenie piłki w dobrym tempie przez Anitę Turkiewicz bezsprzecznie zaskoczyło przeciwniczki. Pasywność obrony Górnika  umożliwiło podanie do Patrycji Kozarzewskiej, która “wzięła” na plecy obrończynię. Następnie celnie podała do koleżanki. Amelia Bińkowska strzeliła na 1:0 i Sandra Urbańczyk była bez szans. Warto podkreślić, ze była to już 4. bramka w obecnym sezonie zawodniczki GKS.

Pod koniec pierwszej połowy doszło do przypadkowego zderzenia zawodniczek. W środkowej strefie boiska kontuzji uniemożliwiającej kontynuowanie meczu doznała Weronika Kłoda. Zawodniczkę GKS zastąpiła Aleksandra Drąg.

Próby przerzutów do linii ataku czynione przez podopieczne trenerki Katarzyny Koch kończyły się spalonym. Karolina Maciążka cały czas starała się grać właśnie na styku linii spalonego.

“Giekaesianki” starały się podkręcić tempo i w przeciwieństwie do Górnika grać dynamicznie. Po jednym z ataków zespołu gości tylko refleks i zdecydowanie Kingi Bużan uchroniło Łęczną od zagrożenia. Skończyło się na wybiciu podania na rzut rożny gdyż “na piłkę” nabiegała już katowiczanka – Anna Konkol.

W 57. minucie uderzenie Klaudii Miłek było efektem właśnie braku dynamiki i aktywnego bronienia całym zespołem. Techniczny, pół-lob po przekątnej gdyby nie chybił zakończyłby się golem dla Katowic.

W 60. minucie po dalekim wyrzut z autu wykonywanym przez katowiczanki z prawej strony GKS stworzył sytuację. Po koźle i niedbałej próbie wybicia przez zawodniczki Górnika piłka trafiła do Patrycji Kozarzewskiej. Piłkarka inteligentnie i w tempie podała do nadbiegającej Kasandry Rybaczuk. Zawodniczka celnym i mocnym strzałem w prawą część bramki zdobyła gola na 0:2. Była to już druga asysta w meczu Kozarzewskiej.

Górnik miał problem ze skonstruowaniem groźnej akcji. Swoista “wybijanka” nie prowadziła do konstrukcji żadnej akcji.

Marianna Litwiniec w 67. minucie z bezsilności nie mogąc dogonić przeciwniczki. Łęcznianka popchnęła ją co zakończyło się rzutem wolnym podyktowanym z prawej części boiska, blisko pola karnego.

Wykonawczynią stałego fragmentu gry była Kasandra Rybaczuk. Podanie adresowane do dobrze ustawionej Marleny Hajduk, wbiegającej “na piłkę” zakończyło się trzecią bramką dla Katowic.

W ostatniej fazie spotkania trener Makarewicz dokonywanymi zmianami próbował pobudzić drużynę do ataku. Do końca meczu obecny był przede wszystkim chaos w atakach Górnika i konsekwencja GKS.

Ponieważ katowiczanki skutecznie do końca wybijały przeciwniczki z uderzenia wynik się nie zmienił. Kondycja i pomysłowość oraz konsekwencja w działaniach destrukcyjnych stały po stronie GKS Katowice..

 

SIATKÓWKA

siatka.org – Reprezentant Bułgarii dołączył do GKS-u

Rocznym kontraktem z GKS-em Katowice związał się 29-letni rozgrywający z Bułgarii Georgi Seganow, wychowanek CSKA Sofia oraz reprezentant swojego kraju. Nowy zawodnik klubu do tej pory reprezentował barwy klubów z Włoch, Argos Volley Sora (2016-2018) i Top Volley Cisterna (2020-2021) oraz z Turcji – Maliye Piyango Ankara (2018-2019), Halkbanku Ankara (2019-2020) oraz Allpower Akü Cizre Belediyespor (2021-2022).

Seganow od lat cieszy się zaufaniem selekcjonerów kadry Bułgarii, którą reprezentuje na poziomie seniorskim regularnie od roku 2015. W roku 2016 Georgi Seganow został wybrany najlepszym rozgrywającym XIV edycji Memoriału Huberta Jerzego Wagnera, w której kadra Bułgarii triumfowała w całym turnieju.

Nowy siatkarz GieKSy był podstawowym rozgrywającym swojej reprezentacji podczas dwóch ostatnich edycji mistrzostw świata oraz mistrzostw Europy, a także towarzyskiej Ligi Narodów. Seganow miał nie raz okazję odwiedzać Polskę, chociażby w ramach tegorocznych mistrzostw świata. Kadra Bułgarii rozgrywała swoje mecze fazy grupowej MŚ 2022 właśnie w Katowicach.

– Bardzo się cieszymy, że udało się pozyskać tak doświadczonego zawodnika. Georgi ma za sobą występy w lidze włoskiej i tureckiej, a ponadto od lat jest filarem reprezentacji Bułgarii, z którą regularnie gra w turniejach najwyższej rangi. Wierzymy, że dobrze i szybko wkomponuje się w zespół i efekty tego zobaczymy już w pierwszych meczach zbliżającego się sezonu – powiedział dyrektor siatkarskiej sekcji GKS-u Katowice Jakub Bochenek.

 

Remis w sparingu GKS-u Katowice z Wartą Zawiercie

Trwa okres przedsezonowych sparingów plusligowych zespołów. W piątek w Mysłowicach po dwóch stronach siatki stanęły zespoły z Katowic i Zawiercia. Drużyny umówiły się na rozegranie czterech setów. W dwóch pierwszych lepsi okazali się podopieczni Michała Winiarskiego, dwie kolejne padły już łupem graczy GKS-u Katowice.

Mecz lepiej zaczęli zawiercianie, już na początku zbudowali sobie dwupunktowe prowadzenie (4:2). Kiedy długą wymianę wygrał Gonzalo Quiroga, na tablicy wyników pojawił się remis (4:4), ale przewagę ekipie z Zawiercia przywróciły mocne serwisy Dawida Konarskiego (9:6). Tym elementem zapunktował także Miłosz Zniszczoł (12:8) i jego zespół nie miał większych problemów z utrzymaniem swojej zaliczki (18:14). Błąd w ataku sprawił, że zmalała ona do dwóch oczek (18:16), jednak w końcówce ofensywa nie zawodziła (23:20). GKS Katowice zapunktował blokiem (22:23), jednak po akcji na lewej stronie Patryka Łaby zawiercianie triumfowali w pierwszej partii.

Druga rozpoczęła się od równej walki (4:4), ale po kontrze Dawida Dulskiego i Łaby zespół z Zawiercia prowadził 7:4. W polu zagrywki dobrze spisywał się Wiktora Rajsnera (13:10), na to blokiem odpowiedział Piotr Hain (12:13), a rywale zaczęli się mylić i walka przez chwilę się wyrównała. W ważnym momencie podopieczni Michała Winiarskiego postawili blok, ale to samo udało się rywalom (18:18). Końcówka należała do Aluronu CMC Warty Zawiercia, która po błędzie w polu zagrywki przeciwników miała piłkę setową, Dulski udaną akcją zakończył tę partię.

Już na początku zawiercianie odskoczyli (2:0), GKS Katowice starał się odrobić straty, ale udawało się to głównie z powodu błędów rywali (9:10). Rajsner szalał w polu serwisowym, przy jego zagrywkach drużyna zbudowała sobie solidne prowadzenie (14:10). W ofensywie z lewego skrzydła nie zawodził w szeregach GKS-u Tomas Rousseaux (13:15), swoje dołożył też Jakub Jarosz (16:16) i po asie serwisowym Wiktora Mielczarka to zespół z Katowic był na prowadzeniu (20:19). Powiększył je Quiroga (23:21) i po mocnym ataku Rousseauxa katowiczanie wygrali tę partię.

Podopieczni Grzegorza Słabego imponująco otworzyli seta numer cztery (10:4), jednak przy zagrywkach Michała Szalachy straty jego zespołu wyraźnie zmalały (7:10). GKS grał lepiej na siatce i szybko ponownie miał wyraźną zaliczkę (17:11), znów dały znać o sobie błędy katowiczan (19:16), ale cały czas spokojnie utrzymywali dystans nad rywalem. Po akcji ze środka Marcina Kani było 22:18, tym razem nie byli w stanie utrzymać wyraźnej zaliczki (23:22). Piłkę setową zapewnił swojej drużynie Hain atakiem ze środka (24:22) i to on zakończył także całe spotkanie.

GKS Katowice – Aluron CMC Warta Zawiercie 2:2 (23:25, 22:25, 25:23, 25:23)

 

Zawiercianie tym razem lepsi od katowiczan

o remisie w piątkowym sparingu dzień później już we własnej hali Aluron CMC Warta Zawiercie okazała się lepsza od GKS-u Katowice. Zawiercianie wygrali 3:0, a w dodatkowej partii to katowiczanie triumfowali 25:15. – Gdy nie mamy analiz, jeśli chodzi o zawodników z przeciwnej drużyny, to mamy system, który ćwiczymy. Trener powiedział, że był zadowolony przez pierwsze trzy sety. W czwartym od początku zabrakło nam skupienia w przyjęciu, żeby przyjąć piłkę do siatki i zrobić przejście. Później gry rywale odjechali, to było ciężko grać, ale uważam, że na ten moment, gdzie jesteśmy to bardzo dobrze funkcjonuje – skomentował Marcin Waliński.

W rewanżowym spotkaniu sparingowym, zaplanowanym na cztery sety, Aluron CMC Warta Zawiercie wygrała z GKS-em Katowice 3:1. Obaj trenerzy postawili w tym spotkaniu przede wszystkim na sprawdzenie w boju wszystkich dostępnych zawodników i sprawdzanie w akcji różnych zestawień osobowych.

Zespół GieKSy przez całe spotkanie dobrze sobie radził sobie w akcjach po pozytywnych przyjęciu i w kontrze, natomiast rywale wypracowywali przewagę głównie za sprawą zagrywki i bloku. Role odwróciły się w partii numer cztery, w której GKS zdominował przeciwnika pod względem ofensywnym i wygrał spokojnie 25:15. Po stronie GKS-u najlepiej punktował Damian Domagała, autor 13 punktów, natomiast po stronie zawiercian najwięcej punktów zdobyli Marcin Waliński i Dawid Konarski (obaj po 14).

– Skupiamy się na tym, co mamy wykonywać na boisku, na tych elementach, które chce trener – systemie. Gdy nie mamy analiz, jeśli chodzi o zawodników z przeciwnej drużyny, to mamy system, który ćwiczymy. Trener powiedział, że był zadowolony przez pierwsze trzy sety. W czwartym od początku zabrakło nam skupienia w przyjęciu, żeby przyjąć piłkę do siatki i zrobić przejście. Później gry rywale odjechali, to było ciężko grać, ale uważam, że na ten moment, gdzie jesteśmy to bardzo dobrze funkcjonuje. Przede wszystkim rozumiemy to, co trener chce nam przekazać – podsumował Marcin Waliński.

Aluron CMC Warta Zawiercie – GKS Katowice 3:1 (25:17, 25:22, 25:19, 15:25)

 

HOKEJ

sportdziennik.com – Ambicja bez nagrody!

Hokeiści GKS-u Katowice, debiutujący w Lidze Mistrzów (CHL), zaliczyli pierwszą sesję wyjazdową.

Zaprezentowali się całkiem przyzwoicie, ale – niestety – punktów nie przywieźli. Najpierw w Zurychu przegrali z Lions 1:5, ale wynik nie odzwierciedla wydarzeń na lodowisku. Przy stanie 0:1 mieli kilka świetnych sytuacji, ale ich nie wykorzystali. Natomiast w 2. odsłonie w niespełna 2. min stracili 2 gole i te straty było już trudno odrobić. Trener Jacek Płachta komplementował zawodników za dobrą grę i ambicję.

Trudno marzyć o korzystnym wyniku gdy w meczu traci się 4 gole w osłabieniu – tak właśnie było podczas potyczki z obrońcami trofeum Rogle Angelholm. Hokeiści GKS-u znów zaprezentowali się więcej poprawnie, ale gospodarze potrafili bezlitośnie wykorzystać momenty przewagi. Hokeiści GKS-u znów przegrali 1:5, ale wracają z podniesionymi głowami i już we wtorek w Jastrzębiu przystępują do rywalizacji ligowej oraz obrony tytułu mistrzowskiego.

hokej.net – „Lwy” z Zurychu lepsze od GieKSy. Przewagi zmorą polskiej drużyny

Hokeiści ZSC Lions Zurych udanie zrewanżowali się hokeistom GKS-u Katowice, pokonując ich 5:1. Podopieczni Jacka Płachty nie wykorzystali dwóch pięciominutowych przewag. Zresztą ten element nie wyglądał u nich najlepiej. Honorowego gola dla GieKSy zdobył Grzegorz Pasiut.

Gospodarze szybko wyszli na prowadzenie, bo już w 2. minucie błąd w defensywie GieKSy wykorzystał Willi Riedi. Dostał on świetnie podanie od Livio Truoga i w sytuacji sam na sam pokonał strzałem pod poprzeczkę Johna Murraya.

Katowiczanie świetną okazję do wyrównania mieli w połowie tercji gdy za atak z tyłu do szatni został odesłany Lucas Wallmark. GieKSa słabo rozegrała przewagę, nie stwarzając klarownych sytuacji pod bramką Šimona Hrubca.

Mecz rozstrzygnął się się w drugiej odsłonie, bo gospodarze w ciągu 116 sekund zdobyli dwie bramki. Najpierw po wygranym wznowieniu huknął Dean Kukan, a następnie Justin Sigrist objechał bramkę i ulokował gumę nad leżącym Murrayem. Najlepszą okazję do zdobycia goli w tej odsłonie miał Grzegorz Pasiut jednak w 38. minucie uderzył z dwóch metrów prosto w bramkarza.

Na początku ostatniej odsłony wyśmienitą okazję miał na gola Bartosz Fraszko. Katowiczanin sam popędził od linii niebieskiej na bramkę Hrubca, ale przegrał z nim pojedynek „oko w oko”. To błyskawicznie się zemściło, bo w odpowiedzi Zurych zdobył czwartą bramkę. Do bezpańskiego krążka na niebieskiej dopadł Christian Marti i kropnął nie do obrony.

W 45. minucie ponownie katowiczanie grali w pięciominutowej przewadze, gdy Kyen Sopa zaatakował pod bandą Joonę Monto. Hokeiści GieKSy ponownie słabo rozegrali „power play” i ponownie się to zemściło. W 51. minucie strzał po lodzie Mikko Lehtonena wylądował w bramce „Jaśka Murarza” i było 5:0.

Jednak katowiczanie zakończyli ten mecz honorowo, bo na 33 sekundy przed końcową syreną Grzegorz Pasiut ulokował gumę po długim rogu bramki Hrubca.

 

Zabójcze przewagi Szwedów. Bezradna GieKSa

W sobotnie popołudnie hokeiści GKS-u Katowice przegrali w wyjazdowym spotkaniu z Rögle BK 1:5 w Hokejowej Lidze Mistrzów. Szwedzi aż cztery bramki zdobyli w liczebnej przewadze. Katowiczanie pierwszy celny strzał oddali dopiero w połowie spotkania.

W pierwszej tercji całkowitą dominację nad przebiegiem spotkania przejęli hokeiści Rögle Ängelholm, którzy co rusz szturmowali bramkę Johna Murraya. Pierwszego gola zdobyli już w 4. minucie, gdy na ławce kar przebywał Magee za niepotrzebny, aczkolwiek przypadkowy faul na rywalu. Riley Sheen technicznym strzałem po krótkim rogu nie dał szans katowickiemu golkiperowi.

Triumfatorzy poprzedniej edycji poszli za ciosem i 10 minut później podwyższyli prowadzenie, gdy Linus Sjödin efektowną sztuczką techniczną minął Patryka Wajdę. Strzał Szweda odbił Murray, ale z bliska do pustej bramki gumę wbił Oskar Stål Lyrenäs. W pierwszej odsłonie GieKSa ofensywie nie istniała i nie oddała ani jednego celnego strzału na bramkę rywala.

Po zmianie stron podopieczni Jacka Płachty zaprezentowali się lepiej. Pierwszy groźny i celny strzał od razu zakończył się bramką, gdy w okienko – podczas gry w przewadze -przymierzył Matias Lehtonen. Gospodarze szybko odpowiedzieli, bo na ławce kar wylądował Patryk Krężołek. Już 23. sekundy później Adam Tambellini huknął z bulika z pierwszego krążka, trafiając tuż przy samym słupku.

W ostatniej odsłonie padły jeszcze dwa gole. Do bramki trafili Adam Tambellini po raz drugi oraz Brady Ferguson. Obie bramki padły w okresach gry w przewadze gospodarzy. Ten element w szwedzkim zespole funkcjonował znakomicie. Na pięć takich prób aż cztery kończyły się powodzeniem.

Triumfator poprzedniej edycji Ligi Mistrzów kontrolował przebieg od pierwszego do ostatniej minuty meczu. GieKSa nielicznie zagrażała bramce Christoffera Rifalka. W sumie na jego bramkę oddała tylko 10 celnych strzałów. Dużo więcej pracy miał John Murray, który musiał mierzyć się z 40 uderzeniami rywali.

Szwedzi znakomicie radzili sobie też na punktach wznowień. Wygrali aż 32 z45 bulików.

 

Ministerstwo sportu chce wyjaśnień. Chodzi o dyskryminację Rosjan przez trzy kluby!

Do Polskiego Związku Hokeja na Lodzie wpłynęło pismo z działającego przy Ministerstwie Sportu i Turystyki Departamentu Sportu Wyczynowego. W tym dokumencie Federacja Rosyjska zarzuca polskiej dyplomacji dyskryminację Rosjan w Polsce, jakiej dopuściły się trzy polskie kluby.

Nota z rosyjskiego ministerstwa spraw zagranicznych, przekazana przez tamtejszą ambasadę, zawiera zarzuty naruszania przez Polskę międzynarodowej konwencji w sprawie likwidacji wszelkich form dyskryminacji rasowej („Konwencji CERD”) z 7 marca 1966 r. i propozycję przeprowadzenia w tej sprawie negocjacji.

„W nocie rosyjskiej, wśród wielu przykładów rzekomej dyskryminacji Rosjan w Polsce, znalazła się sprawa zakończenia kontraktów z rosyjskimi hokeistami przez polskie kluby BS Polonia Bytom i GKS Katowice na początku marca 2022 r. oraz deklaracja podobnego zamiaru ze strony klubu Ciarko STS Sanok” – czytamy w piśmie wysłanym przez MSiT do PZHL.

Ministerstwo prosi PZHL i kluby o weryfikację opisanej sytuacji, która dotyczy rosyjskich hokeistów w Polskiej Hokej Lidze i Młodzieżowej Hokej Lidze. Czas nagli, bo na odpowiedź czekają … do dzisiejszego południa (do piątku, dziewiątego września-przyp. red).

Przypomnijmy, że na początku marca tego roku, występująca w Młodzieżowej Hokej Lidze, Polonia Bytom jako pierwszy klub hokejowy w Polsce pożegnała pięciu Rosjan. Klub opuścić musieli: bramkarz Daniił Babec, obrońcy Kiriłł Kleimjonow, Jegor Rudskoj oraz napastnicy Walerij Polinin i Ilja Smirnow.

– Nie kontynuujemy współpracy z zawodnikami rosyjskimi z wiadomych względów. Klub jest spółką miejską i stanowisko miasta jest jednoznaczne. Pomagamy Ukraińcom, mówimy stanowcze „nie” dla finansowania i wsparcia zawodników z Rosji na poziomie miejskiej spółki Polonia Bytom – wyjaśniał wtedy Adam Fras, wiceprezydent miasta Bytomia.

Następnie szefostwo klubu rozwiązało kontrakt z Aleksandrem Mokszancewem, a działacze GKS-u Katowice z Aleksandrem Jakimienką, który nie potępił jednoznacznie agresji Władimira Putina i Rosji na Ukrainę.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

GieKSa znów na koniec karci Górnik

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W przerwie reprezentacyjnej spotkały się drużyny GKS Katowice i Górnik Zabrze. Półtora tygodnia po ligowym Śląskim Klasyku, mogliśmy na Bukowej znów oglądać derbową rywalizację, tym razem w formie meczu kontrolnego.

W 10. minucie, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Łukowskiego, Arkadiusz Jędrych uderzał głową, ale nad poprzeczką. W 25. minucie GKS miał idealną okazję do zdobycia bramki. Znów po kornerze wykonywanym przez Łukowskiego, piłkę zgrywał Jaroszek, ta po rykoszecie leciała w kierunku bramki, gdzie na wślizgu jeszcze próbował ją wepchnąć do bramki Łukasiak, jednak obrońcy Górnika wybili piłkę z linii bramkowej. Po pół godziny pierwszą okazję miał Górnik – z około 17 metrów uderzał Chłań, ale czujny Rafał Strączek złapał piłkę. W 37. minucie do prostopadłej piłki z chaosu doszedł Eman Marković, który wyszedł sam na sam i płaskim strzałem pokonał Loskę. Chwilę później z kontrą ruszyli katowiczanie, Błąd i Rosołek mieli naprzeciw jednego obrońcę, Maciej zdecydował się na strzał, ale przeniósł piłkę nad poprzeczką. W 43. minucie ponownie Rosołek uderzał z dystansu, ale bez problemu dla Loski. Do przerwy GKS prowadził posiadając lekką przewagę. Górnik nie zagroził poważnie naszej bramce.

W przerwie trener dokonał kilku zmian w składzie. W 50. minucie po zwodzie uderzał na bramkę Wędrychowski, ale bramkarz bez problemu poradził sobie z tym strzałem. Chwilę później wdzierał się w pole karne Massimo, ale został powstrzymany. W 55. minucie znakomitą okazję miał Zahović, który dostał od Massimo piłkę i z centrum pola karnego uderzał na bramkę, jednak nasz golkiper świetnie interweniował. W 68. minucie Bród podał do Swatowskiego, ten uderzał kąśliwie, ale bramkarz wybił na róg. Po chwili korner wykonywał Rejczyk, a Jędrych uderzał głową, minimalnie niecelnie. W 74. minucie do wybitej przed pole karne piłki dopadł Chłań i strzelił mocno, ale świetnie interweniował nasz golkiper. Po chwili jednak było 1:1, gdy po rzucie rożnym najwyżej wyskoczył rekonwalescent Barbosa i mocnym strzałem głową doprowadził do wyrównania. W 82. minucie Galan uderzał z dystansu, ale prosto w ręce bramkarza. Trzy minuty przed końcem koronkową akcję przeprowadził… Klemenz z Buksą, a ten pierwszy po odegraniu znalazł się w idealnej sytuacji, jednak po nodze rywala strzelił nad poprzeczką. W 90. minucie katowiczanie przeprowadzili decydującą akcję. Galan podał do Swatowskiego, ten mocno wstrzelił, a na wślizgu Buksa strzelił zwycięską bramkę. Druga połowa była już bardziej wyrównana, a momentami Górnik osiągał lekką przewagę. Jednak to katowiczanie okazali się zwycięzcami i podobnie jak w ligowym klasyku na Nowej Bukowej, w samym końcu strzelili zwycięską bramkę.

3.09.2025 Katowice
GKS Katowice – Górnik Zabrze 2:1
Bramka: Marković (37), Buksa (90) – Barbosa (74)
GKS: (I połowa) Strączek – Rogala, Jędrych, Paluszek (8. Jaroszek), Wasielewski, Łukowski – Błąd Bosch, Łukasiak, Marković – Rosołek.
(II połowa) Strączek – Bród, Klemenz, Jędrych, Rogala (60. Trepka), Łukowski (60. Galan) – Wędrychowski, Bosch (60. Milewski), Marković, Rejczyk, – Buksa
Górnik: (wyjściowy skład): Loska – Olkowski, Szcześniak, Pingot, Lukoszek, Chłań, Donio, Goh, Dzięgielewski, Zahović, Massimo. Grali także: Podolski, Tsirogotis, Barbosa.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Balon de GieKS’or

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Tak, tak, Shellu wrócił do działalności redakcyjnej rok temu i faktom nie da się zaprzeczyć. Mianowicie od tego czasu byłem na 17 meczach wyjazdowych. Bilans: 3-1-13. Z różnych powodów nie zawitałem na czterech meczach w delegacji. Bilans: 3-0-1. Niech to szlag!

Miejmy więc te heheszki, że Shellu przynosi pecha za sobą. Pośmialiśmy się, fajnie. Teraz przejdźmy do rzeczy poważnych.

To co oglądamy w tym sezonie na wyjeździe, to co widzieliśmy wczoraj w Gdańsku, to jest jakiś jeden wielki koszmar. W zasadzie nawet nie wiem, co pisać, bo jestem zażenowany. Przede wszystkim dysproporcją pomiędzy meczami u siebie i na wyjeździe. Dysproporcja, w której GieKSa u siebie od przerwy meczu z Zagłębiem walczy, gra agresywnie, zmiata tego przeciwnika i nawet jeśli pojawiają się błędy w defensywie, to nadrabiamy grą ofensywną i strzelanymi bramkami. Na wyjazdach nie ma ani ofensywy, ani defensywny. Jest jedno wielkie nic.

Mecz z Lechią został oddany. Nie mam na myśli, że bez walki, choć tej determinacji mogło być zdecydowanie więcej. Ale został oddany bez jakichkolwiek atutów piłkarskich. Był to absolutnie beznadziejny mecz, który jakby potrwał drugie 90 minut, to GKS i tak by bramki nie strzelił. Nie da się strzelić gola, gdy nie potrafi się stworzyć dogodnej sytuacji do zdobycia bramki. Bramkarz Lechii Paulsen został zatrudniony w zasadzie tylko przy strzale dystansu Nowaka. I kilka razy wyłapał, względnie wypiąstkował piłkę po bardzo słabych dośrodkowaniach. Najlepszą akcję katowiczanie przeprowadzili wtedy, gdy Galan wypuścił Nowaka, ten zrobił zwód i uderzał, ale został zablokowany. Poza tym – nie było nic.

Strasznie się na to patrzyło. Na pierwszą połowę nasz zespół nie dojechał w ogóle. Tam to nawet i tej determinacji nie było widocznej. I myślę, że raz na zawsze warto między bajki z mchu i paproci włożyć krążące w piłce historię o tym, jak to jest ciężko, gdy gra się co trzy dni. Tym razem bowiem były dwa tygodnie przerwy i w żaden sposób nie wpłynęło to pozytywnie na zespół. Katowiczanie byli ospali, bez pomysłu, bez widocznej chęci przyciśnięcia przeciwnika.

Zawsze na meczach posiłkuję się transmisją z Canal+, czy to odpalając na laptopie i oglądając powtórki, czy zapuszczając żurawia w monitory komentatorów stacji, tym razem Bartosza Glenia i Michała Żyro (na monitorach zawsze jest od razu, nie trzeba czekać „poślizgu”). Gdy około 36. minut zobaczyłem, że GKS nie oddał nawet jednego strzałów, choćby niecelnego, nie mogłem uwierzyć. Oto gramy z najsłabszą obroną w lidze, której Zagłębie Leszka Ojrzyńskiego potrafi wklupać sześć bramek, a my nie potrafimy choćby postraszyć bramkarza gospodarzy. Po prostu koszmar. Na koniec połowy był już jeden celny strzał o xG… 0,01. Ja bym to jeszcze na części tysięczne rozłożył, żeby zobaczyć, czy nie było to 0,001. Natomiast sytuację, w której Galan zagrał – co by nie mówić – kapitalną piłkę do Wasyla, a Wasyl zamiast albo przyjąć i strzelić, albo poczekać, albo zrobić cokolwiek innego, odgrywał z pierwszej do tyłu, do nikogo, zakwalifikowałbym jako ujemne xG. No, po prostu tak nie można.

Mimo wszystko coś tam w końcówce pierwszej połowy leciutko zaczęło się dziać i dawało to jakąś nadzieję na grę po przerwie. I rzeczywiście, GKS miał dużo więcej posiadania piłki w drugiej części gry. Z 52-48 dla Lechii w pierwszej połowie, cały mecz skończyliśmy z bilansem 58-42 na korzyść GKS, czyli po przerwie GKS musiał mieć piłkę przez 68 procent czasu. I choć na koniec meczu to xG było już na poziomie 0,76, to nadal bardzo słabo. Nie mieliśmy groźnych sytuacji.

Zapytałem trenera na konferencji o kwestię braku prostoty w grze, tylko zbyt dużego kombinowania. Trener zaprzeczył mówiąc, że w tym spotkaniu było być może najwięcej dośrodkowań w całym sezonie, bo około czterdziestu i chodzi o jakość. Nie doprecyzowałem, więc doprecyzuję teraz – bardziej chodzi mi o sytuacje, w których naprawdę można już próbować oddać strzał, czy może nawet trochę popróbować zrobić coś na aferę, jakieś zamieszanie itd. A my kombinujemy, tak jak wspomniany Wasyl, tak jak Bartek Nowak w jednej sytuacji, gdzie się wygonił i został zablokowany. Kilka takich sytuacji by się jeszcze znalazło. Natomiast faktem jest, tak jak stwierdził szkoleniowiec, że chodzi też o samą jakość dośrodkowań, a ta była bardzo słaba. Nawet komentatorzy określili centry GieKSy jako „baloniaste”. Golkiper gospodarzy nie miał z reguły z nimi problemów, a jak kilka razy nasi zawodnicy doszli do główki, to po prostu odbili piłkę gdzieś do góry czy nie wiadomo gdzie. Zagrożenia żadnego. Po francusku i hiszpańsku piłka to „balon”. Piłkarze GKS za bardzo chyba wzięli sobie to do serca.

Piszę o tej aferce, bo GKS potrafi taką grać. Ja wiem, że Jacek Gmoch kiedyś chciał zmatematyzować piłkę i dziś wielu szkoleniowców to robi – to znaczy chcą jak najmniej pozostawić przypadkowi. I ja to rozumiem. Natomiast wydaje się, że potrzebny jest w tym wszystkim balans, po ostatecznie piłka to taki kulisty przedmiot, który w dużej prędkości zachowuje się nieprzewidywalnie, gdy napotka na przeszkodę taką, czy owaką – tu się odbije, tu podskoczy, tu zakręci i po prostu trzeba mieć refleks i dołożyć nogę. Przecież strzelaliśmy takie bramki – Marten Kuusk w poprzednim sezonie z Cracovią czy Lukas Klemenz niedawno z Arką. Więc i to GKS potrafi.

Jeśli miałbym wyróżnić jakiegokolwiek zawodnika w tym meczu, to pewnie postawiłbym na Galana, choć widząc po opiniach kibiców, moglibyśmy się w tych opiniach rozminąć. Ale Borja coś tam próbował i zagrał dwie bardzo dobre piłki w pole karne. Poza tym mizeria i raczej kilku bohaterów negatywnych.

Trener pokombinował ze składem, więc mogliśmy obejrzeć zaskakujące zestawienie. Jak przyznał na konferencji, zmasakrowani po wyjazdach na reprezentacje byli Kuusk i Kowalczyk. Tego pierwszego zabrakło nawet na ławce, Mateusz wszedł w drugiej połowie. I okej, może podróż z Armenii, może kadra, ale kurka wodna, tak przegrać pojedynek biegowy z Meną, który grał od początku. Nie godzi się.

I znów ta cholerna bramka w końcówce. Znów zapytam – ileż można? I mam gdzieś, że to kontra wynikająca z odkrycia się. Bramka to bramka. Z jednej strony nie pozwalamy Kudle polecieć w pole karne przeciwnika w 107. minucie meczu, z drugiej dajemy sobie w taki sposób wbić bramkę. W siódmym meczu z rzędu tracimy gola w końcówce połowy. W tym sezonie to już dziesięć (!) takich goli. A w ostatnich szesnastu meczach – szesnaście!

A’propos Camilo Meny – po meczu, gdy wychodziliśmy ze stadionu, wychodził też Kolumbijczyk, więc stwierdziłem, że to idealna okazja podziękować mu za gola z Arką Gdynia, który dał naszemu klubowi możliwość walki o awans do ekstraklasy w maju rok temu. Co uczyniłem. Camilo był zdziwiony, dlaczego jakiś gość dziękuje mu za tego akurat gola, gdy przecież przed chwilą strzelił. Ale wyjaśniłem mu wszystko, tak więc w imieniu kibiców GieKSy osobiste podziękowania zostały złożone. Dzięki Camilo!

Wracając do składu. W miejsce Kuuska na boisku pojawił się po raz pierwszy od wielu miesięcy Grzegorz Rogala. Kibice łapali się za głowy, ale myślałem sobie – dajmy mu szansę. Po meczu mam taką myśl, która by mi jeszcze niedawno do głowy nie przyszła… królestwo za Klemenza! Rozumiem brak ogrania, ale na Boga – czy to przeszkadza w tym, żeby prosto i mocno kopnąć piłkę? Zawodnik udzielał się w ofensywie, ale kopał tak, jakby to była piłka lekarska, względnie nie jadł śniadania, ni obiadu. I po takiej dwukrotnej próbie kopnięcia piłki, została ona wybita i padła pierwsza bramka.

No i z bólem serca muszę też powiedzieć, że Dawid Kudła w tym sezonie nie pomaga. Absolutnie. Nie wybronił żadnego meczu, nie jest pewnym punktem, a ta bramka obciąża go strasznie. To nie jest zły bramkarz, ale jeśli nie poprawi się w najbliższym czasie, to nie zdziwię się, jeśli trener postawi na Rafała Strączka. W pucharowym meczu z Wisłą na pewno. Ale też w lidze. Mimo wszystko jestem fanem Dawida i mam nadzieję, że się ogarnie i wróci do formy z poprzedniego sezonu.

Zagrali Milewski i Bosch, i z ich gry nic kompletnie nie wynikało. Sebastian generalnie niewiele wnosi do zespołu, jedynie raz na jakiś czas zagra dobry mecz. Jesse na razie wystąpił w Zabrzu i w Gdańsku i na razie cienizna totalna.

Adam Zrelak niewidzialny, podobnie jak Ilja Szkurin, który wszedł w drugiej połowie, choć Białorusin wypadł minimalnie lepiej niż Słowak, coś tam próbował powalczyć. Ale bez efektu.

Wprowadzony na boisko w drugiej połowie Adrian Błąd też już młodszy nie będzie. Z całym szacunkiem – także za poprzedni sezon, gdzie dawał radę, w tym zawodnik już piłkarsko po prostu nie pomaga. Kompletnie.

Reszta nie dała po prostu nic dobrego zespołowi i jako całość, zagraliśmy po prostu ultra beznadziejne zawody. Wiadomo też, że była przerwa z powodu zadymienia, ale psychologicznie, gdy sędzia pokazał doliczonych 16 minut, to powinniśmy natrzeć na tego rywala i po prostu go stłamsić. I trochę tej aferki zrobić, tak jak Wszołek z Jędzą zrobili nam w Warszawie. Oczywiście jakościowo – z idealną centrą i strzałem.

0-0-4, bramki 1:11. Bilans na wyjazdach tragiczny. Problem w tym, że ten bilans jest adekwatny do gry. W Łodzi było po prostu słabo, na Legii całkiem nieźle, za to na Górniku i Lechii totalnie beznadziejnie i dramatycznie. Jeśli trener chciał coś zmienić na wyjazdach, to na razie efektów nie ma. Jest tak samo źle jak było. Natomiast swoją drogą piłkarze muszą się ogarnąć, bo to naprawdę niemożliwe, że u siebie można, a na wyjeździe nie można. Nie wiem, może mówcie sobie do lustra przed wyjazdami: „O, ale fajnie, znów gramy na Nowej Bukowej, znów gramy na Arenie Katowice”. Taką mini ściemkę róbcie, żeby wydawało wam się, że gracie u siebie. Nie wiem.

W każdym razie znów robi się nieciekawie. My przegrywamy bezdyskusyjnie z Lechią, a takie Zagłębie jedzie do Poznania i wygrywa. Musimy jak ognia pilnować tej bezpiecznej strefy. A łatwo przecież nie będzie, bo zaraz czeka nas mecz z obecnie drugą i pierwszą drużyną w tabeli. Jeśli nie wygramy choćby jednego z tych dwóch meczów – będzie gorąco.

Niezależnie od tego i tej całej krytyki – będę powtarzał – wspieramy! Będę powtarzał, że ta drużyna zasłużyła już nieraz na to, by ją wspierać w trudnym momencie. Dali nam ekstraklasę, to teraz zróbmy wszystko – także my, jako kibice – żeby tę ekstraklasę utrzymać. Wszyscy na Cracovię!

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Powaga drużyny zachowana

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po emocjach – dodajmy bardzo pozytywnych – związanych z meczami reprezentacji, czas wrócić do ligowej piłki. Oj działo się, działo, mimo że to tylko dwa tygodnie. Najmniej w tym wszystkim istotnym był chyba mecz z Górnikiem Zabrze, sparingowy Śląski Klasyk, który GKS Katowice wygrał w samej końcówce 2:1. Bohaterem spotkania – o ile w ogóle określenie „bohater” pasuje (nie pasuje) do meczu kontrolnego, był zawodnik, którego w GieKSie już nie ma. Aleksandrowi Buksie skrócono wypożyczenie z Górnika i zawodnik poszedł dalej – do Polonii Warszawa. Nie pierwszy i nie ostatni raz okazało się, że to, co mówią kibice o piłkarzu – opierając się na swoich obserwacjach i opiniach – materializuje się w związku z danym zawodnikiem. Od początku wiedzieliśmy, że Olek to „odrzut” z Górnika, a nie realne wzmocnienie i raczej nic z tego nie będzie. To nic personalnego do zawodnika. Po prostu są piłkarze, którzy tym realnym wzmocnieniem są (później się sprawdzają lub zawodzą), a są tacy, gdzie jakaś metamorfoza na plus rozpatrywana jest raczej w kategorii wielkiego zaskoczenia.

Pojawiły się jednak też solidne wzmocnienia, przynajmniej tak się wydaje. Emana Markovića widziałem podczas meczu z Górnikiem i zaprezentował się bardzo przyzwoicie, strzelił bramkę, był aktywny. Cały czas czekamy na wejście do składu Jesse Boscha, który co prawda w GKS już zadebiutował, ale jeszcze nie wywarł żadnego piętna na grze zespołu. No i transfer niemal last minute – Ilja Szkurin i to wydaje się być wyjściowo kapitalne wzmocnienie. Co prawda w Legii zawodnik zawiódł i tam się go pozbyli – uważam zbyt pochopnie – ale przecież w Stali Mielec ten piłkarz wiązał krawaty. Choć marnował w warszawskim klubie sytuacje na potęgę (także w meczu w Katowicach), to przecież trafiał do siatki w finale Pucharu Polski, w superpucharze, na Nowej Bukowej mimo wszystko również, kiedy to aż uklęknął i schował twarz w dłoniach z ulgi po odblokowaniu i celebrował tym swoją radość.

Doszło też do jednego oczywistego wzmocnienia, które jest sytuacją nieoczywistą. Mianowicie, do GKS… nie trafił Tymoteusz Puchacz. Większości kibiców spadł kamień z serca. Nie wiemy, co do głowy przyszło trenerowi, że chciał mieć w drużynie tego hm… celebrytę. Można mówić o ambicji tego chłopaka, walorach czysto piłkarskich i na siłę unikać jak ognia tego, co sobą prezentuje… generalnie. Człowiek, który swoją „karierę” zbudował na farmazonie i JBL-ach, bo tak naprawdę nigdy się nie wyróżniał niczym poza szybkością. Wielu było w światowej piłce piłkarzy, którzy wydawali się wielkimi odkryciami, bo robili te efektowne sprinty. Tyle, że później okazywało się, że gdy przeciwnicy ich przeczytali, poza szybkością nie mieli nic do zaoferowania.

GieKSa potrzebuje piłkarzy, którzy są poważni i poważnie podchodzą do tego wszystkiego. Trzeba patrzeć na konteksty. To, że Afrykanie przyjeżdżają na Mundialu na mecze i wchodzą na stadion tańcząc i śpiewając to zupełnie inny kulturowo schemat niż w Europie. I tam to pasuje. Tutaj nie. Jeśli jeden piłkarz będzie traktował ten sport tylko jako głównie zabawę i taką czystą radość z życia, to w naszej kulturze to po prostu będzie wyraz braku profesjonalizmu. Nie będzie to „dostrojone” do całości. Nie zrozumcie mnie źle – nie mówię, że piłkarze mają się nie cieszyć z uprawiania tego sportu, nie czerpać radości z gry, ze zwycięstw, z tego, że być może mają najlepszą pracę świata. Mają się cieszyć, jak najbardziej. Tylko jest różnica pomiędzy tym cieszeniem się i utrzymywanie profesjonalizmu – nie tylko na boisku, ale także poza nim – a zwykłym… pajacowaniem.

Byli tacy pajacujący piłkarze, którzy dobrze się zapowiadali, mieli piłkarsko papiery może nawet na Złotą Piłkę, a skończyli na peryferiach futbolu. Pierwszy do głowy przychodzi taki Mario Balotelli, który przecież talent miał wybitny, ale rozmienił go na drobne swoimi głupotami typu puszczanie fajerwerków w łazience czy wjeżdżanie na teren więzienia dla kobiet.

Może Puszka aż tak spektakularnych ekscesów nie miał, ale te różne celebryckie historie z Julią Wieniawą, wypisywanie do Dody na Instagramie czy jakieś akcje z tym Slow Speedem, czy ja tak się zwie ten osioł (WTF?) to po prostu taka błazenada, że nie przystoi to piłkarzowi czy kandydatowi na piłkarza GieKSy. Wystarczy spojrzeć na takiego Arka Jędrycha, normalny spokojny facet i jako kapitan wzór. I zestawcie go w drużynie z Puszkinem… aaaaa, szkoda gadać. A dziw, że kiedyś grali razem.

W czasach, kiedy jeszcze nie gryzłem się w język (teraz jestem kilka lat dojrzalszy) napisałem zaraz po meczu z Bytovią:

Więc spadaj sobie Puczi „zapierdalać tak jak Kante” do Poznania, bo ostatnio pogwiazdorzyłeś i jeśli nie opanujesz sodówki, to nici z kariery.

Cóż… Przez te sześć lat na farmazonie wycisnął maxa. Szacun. To też jest umiejętność. Ale prawda gwiazdorzenia prędzej czy później wychodzi.

Puchacz był jedną z twarzy spadku do drugiej ligi. Ktoś powie, że Arkadiusz Jędrych i Adrian Błąd też byli. No byli – i nawet sam miałem zdanie, że z tymi zawodnikami wiele nie osiągniemy i powinni odejść. Ale zostali w GieKSie przez tyle lat i awansowali – do pierwszej ligi i do ekstraklasy. I jakkolwiek dalej uważam, że od czasu, kiedy na GieKSie się udzielam, czyli przez te 20 lat większość moich przewidywań się sprawdzała, to tutaj akurat nie. Co do Arka i Adriana mogę powiedzieć jedynie – sorry panowie, pomyliłem się.

Nie sądzę, że cokolwiek takiego mogłoby się przydarzyć przy Tymoteuszu. Choć mimo wszystko mu tego życzę, bo ciągle chłopak jest młody, ma 26 lat i jeśli rzeczywiście by się ogarnął, to coś jeszcze może w tę piłkę pograć. Nie na najwyższym poziomie, ale jakiś klub z ekstraklasy może go przygarnąć.

Podsumowując więc – bo już dajmy spokój Puchaczowi – to naprawdę świetna wiadomość, że do nas nie trafił. Nie wiem, co tam się podziało, czy GieKSę wyd… wymanewrował, ale sama ta historia z wysypaniem się jego transferu przecież do niego bardzo pasuje. Niech się kopie po czołach z Azerami, krzyżyk na drogę i obyśmy już nigdy więcej nie mieli pomysłów ściągania takich „gwiazdorów” do naszego klubu. Bądźmy poważni.

Napisałem wcześniej, że mecz z Górnikiem, sparing sparingiem… Niestety wydarzyła się rzecz, której najmniej byśmy chcieli. Aleksander Paluszek zerwał więzadła w kolanie i na wiele miesięcy z jego gry będą nici. Jak to dobrze ktoś napisał – szkoda, że zagrał z Radomiakiem, bo tylko narobił nadziei… To prawda, debiut zawodnika w katowickich barwach był bardzo obiecujący. Nie pozostaje nic innego, jak trzymać kciuki za zawodnika i życzyć szybkiego powrotu do zdrowia.

Niestety w związku z tym skomplikowała się nasza sytuacja w obronie. Nie pozyskaliśmy dodatkowego obrońcy i GieKSa będzie musiała rzeźbić w tym, co ma. Póki co nasza defensywa nie spisuje się dobrze w lidze, tracimy mnóstwo bramek, a ostatni mecz na zero z tyłu rozegraliśmy prawie pięć miesięcy temu. Jeśli chcemy się utrzymać i punktować w lidze, ten aspekt musi być poprawiony. Nie zawsze bowiem będziemy strzelać cztery gole, jak z Arką, i trzy – jak z Radomiakiem. Tak więc Arek Jędrych, Marten Kuusk, Lukas Klemenz i Alan Czerwiński będą musieli wziąć tę odpowiedzialność i praktycznie w tym kwartecie zamykają się nasze możliwości. Problem się pojawi, gdy przyjdą kartki czy nawet drobne urazy. Choć Bartek Jaroszek to fajny chłop, ratowanie się nim będzie aktem desperacji. Ale pozdro Bartek 😉

Jutro czeka nas starcie z Lechią Gdańsk. Wyjazdy, ach te nieszczęsne wyjazdy. Mamy z nimi potężny problem i to nie od dziś. Choć w tym roku katowiczanie wygrali przecież w Częstochowie, Wrocławiu czy Gdańsku właśnie, to seria czterech porażek z rzędu na wiosnę czy trzech w obecnym sezonie jest niepokojąca. Dodatkowo przyglądając się tym spotkaniom – w większości GKS nie miał czego szukać. Patrząc jeszcze na wiosnę, najlepszy był mecz z Motorem, ale pozostałe przegrane to była lipa. Teraz bardzo słabe występy w Łodzi i Zabrzu, niezły w Warszawie. To za mało. Trener na konferencji po Górniku mówił o tym, że możliwa jest jakaś zmiana, jeśli chodzi o delegacje. Na czym będzie ona polegać – zobaczymy.

Nadal wielkim problemem są też bramki tracące w końcówkach połów. Od tych pięciu miesięcy w dwunastu meczach GKS stracił trzynaście bramek w ostatnich pięciu minutach pierwszej lub drugiej połowy. I z Radomiakiem tak było, a gdyby sędzia uznał gola w końcówce meczu – mielibyśmy tego jeszcze więcej. Fatalna statystyka i ja naprawdę łapię się na tym, że marzę, żebyśmy w pierwszej połowie dociągnęli choćby do 0:0. W obecnym sezonie udało się to tylko raz – w pierwszej kolejce.

Lechia to nie będzie łatwy przeciwnik, ale nie jest to rywal nie do ogrania. Co prawda słynął z tego, że strzelał i tracił mnóstwo bramek, ale ostatnio się to trochę zmniejszyło. Bo ultrabezbarwnym i nudnym meczu Lechiści pokonali w derbach Arkę 1:0, a w Białymstoku przegrali 0:2. A wiemy, że wcześniej dostali oklep w Lubinie 2:6. Można więc tej ekipie strzelać bramki, zresztą GKS w ostatniej kolejce poprzedniego sezonu trafił w Gdańsku trzy razy, natomiast jak uruchomi się Bobcek z Wiunnykiem, to naprawdę trzeba się mieć na baczności i nasza obrona musi być zwarta i zwrotna.

Mecz z Radomiakiem był epicki. Pod kątem emocji to było jedno z najlepszych spotkań od wielu lat, niektórzy kibice musieli do siebie dochodzić po nim przez kilka dni. Dużo dało to jednak pozytywnej adrenaliny i nakręcania się na dalsze losy naszego zespołu.

Jednak kochani – Lechia jest dopiero jutro. Teraz i dzisiaj najważniejszy jest inny mecz GieKSy. Wszyscy o 18:00 trzymamy kciuki za dziewczyny w boju z Twente Enschede. Dajcie z siebie Dziołszki wszystko, żeby przed rewanżem mieć jak najlepszą sytuację wyjściową!

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga