Hokej Piłka nożna Prasówka Siatkówka
Multisekcyjny przegląd mass mediów: Kontrakt zamiast sądu
Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów, które obejmują informacje z ubiegłego tygodnia dotyczące sekcji piłki nożnej, siatkówki i hokeja na lodzie GieKSy.
Piłkarze w II lidze mężczyzn rozegrali w ubiegłym tygodniu jedno spotkanie. Wyjazd do Wronek nie był szczęśliwy GieKSa przegrała z rezerwami Lecha 2:3 (0:1). Pomeczową prasówkę z tego spotkania przeczytacie tutaj. Piłkarki, siatkarze oraz hokeiści mają przerwę pomiędzy sezonami, w sekcji siatkarskiej i hokejowej kontraktowani są nowi/starzy zawodnicy.
PIŁKA NOŻNA
sportdziennik.com – Łukasz Wroński: Jeszcze mogę to naprawić
Rozmowa z Łukaszem Wrońskim, pomocnikiem GKS-u Katowice.
W niedzielnym meczu z Garbarnią przypieczętował pan zwycięstwo, zdobywając zarazem pierwszego gola w barwach GieKSy. Ulga?
Łukasz WROŃSKI: – Wielka radość. Długo czekałem na tego gola. Były sytuacje, ale piłka nie wpadała. Fajnie, że teraz się udało i z pomocą słupka w końcu wpadło. Po wykopie Bartka Mrozka dobry ruch zrobił Dawid Rogalski, prowokując obrońców do popełnienia błędu. Ja tylko wykorzystałem wolną przestrzeń. Liczę, że karta się odwróci i jeszcze coś w tym sezonie dołożę. W zespole wszyscy wiedzieli, że przyplątywały mi się kolejne urazy, ale wierzyli, że w końcu się przełamię. Widzieli, jak ciężko pracuję, by to się w końcu stało. Sądzę, że ulgę po tym golu poczułem nie tylko ja, ale też kilka innych osób.
Nie tak miał wyglądać ten sezon w pańskim wykonaniu. Trafił pan do GieKSy z czołowego I-ligowca, Stali Mielec, dlatego miał być pan jednym z liderów.
Łukasz WROŃSKI: – Nie pomogły mi urazy. W Stargardzie złamałem kość strzałkową i pauzowałem dwa miesiące, a potem przyplątała się infekcja. Zaczęło się od kaszlu, górnych dróg oddechowych i weszła potem w kolano. Nie miałem możliwości dokładnie się zbadać, bo był okres ciężkiej pandemii i laboratoria były zajęte czymś innym. Przez dwa tygodnie byłem na antybiotykach, pomógł mi ten drugi. Na 10 miesięcy spędzonych w GieKSie, przez niemal połowę nie mogłem grać w piłkę. Z drugiej strony, dzięki zawieszeniu rozgrywek miałem czas, by wrócić. To takie szczęście w nieszczęściu. W normalnym treningu jestem od kilkunastu dni. Po pandemii opuściłem z powodów zdrowotnych tylko pierwszy mecz. Staram się wywalczyć miejsce w składzie, jak najlepiej się prezentować. Zostało jeszcze 7 kolejek. Pobyt w GieKSie na pewno nie przebiega tak, jak bym chciał, ale przed nami sporo grania i można to dobrymi występami naprawić.
[…] Liczne grono zawodników GieKSy, w tym pan, ma kontrakt wygasający po sezonie. Co dalej?
Łukasz WROŃSKI: – W normalnych warunkach znalibyśmy już decyzje, albo przynajmniej byli po rozmowach w klubie. Rozumiemy jednak, jaka jest sytuacja. Można powiedzieć, że temat kontraktów, dalszej przyszłości, w naszej szatni praktycznie nie istnieje. Wiadomo, że każdy chciałby wiedzieć, na czym stoi, ale póki co musimy wszyscy się starać, by GieKSa była w pierwszej lidze. Gdy to zrealizujemy, wtedy każdy na pewno usłyszy, co dalej. Nie ma też co ukrywać, że wielu z nas ma aneks stanowiący, iż w przypadku awansu kontrakt automatycznie się przedłuża. Z takim celem tu przychodziłem w ubiegłym roku i on się nie zmienił. Jesteśmy na pozycji wicelidera, trzeba optymistycznie patrzeć w przyszłość i nie tyle pięknie grać, co punktować. Im więcej będzie punktów, im lepsza seria, tym większa pewność siebie. Wtedy dobra gra też przyjdzie.
Rafał Górak: Nie ma pewnego jutra
Rozmowa z Rafałem Górakiem, trenerem GKS-u Katowice.
Jesteście już po trzeciej turze testów przesiewowych i wymazowych na koronawirusa. Powodują jeszcze stres?
Rafał GÓRAK: – Zdążyliśmy się do nich przyzwyczaić, ale dawka niepokoju zawsze jest – zwłaszcza dyrektora czy trenera względem zespołu. Chcemy, by zawodnicy byli zdrowi; by nic nie zakłócało dalszych rozgrywek. Robimy tyle, ile możemy.
[…] Zbliżacie się do optymalnej formy czy raczej momentu, w którym nawarstwi się zmęczenie?
Rafał GÓRAK: – Mówiąc o formie piłkarskiej, zbliżamy się do optimum. Dla mnie najważniejsze jest zdrowie i trochę szczęścia w poszczególnych meczach w wymiarze absencji kartkowych, które grożą. Z drugiej strony, jeśli tak jak w ostatnich dniach będziemy mogli trenować tylko bez jednego zawodnika – Wojciechowski ma przemęczony mięsień dwugłowy – to wiem, że mogę patrzeć w przyszłość z optymizmem. Na początku czerwca znowu było sporo kontuzji dziwnych, nieciekawych, wręcz śmiesznych. To się nawarstwiało. Teraz do dyspozycji jest 22 mocno zaangażowanych w trening zawodników z pola, no i bramkarze. Nieźle. Dodam, że niestety nie wliczam już Bronisławskiego i Brody, bo zdaję sobie sprawę, że w tej rundzie nie będę ich miał do dyspozycji.
Łukasz Wroński powiedział w „Sporcie”, że w tym momencie w szatni GieKSy nie ma tematu przedłużania kontraktów, a jest zrozumienie sytuacji i świadomość, że przyszłość zależy od tego, w której lidze grać będzie GieKSa w nowym sezonie. Trenera takie słowa krzepią?
Rafał GÓRAK: – Liczę na to, że szatnia będzie mówiła moim głosem – albo głosem dyrektora sportowego. Bardzo cieszy mnie, że doświadczony zawodnik zajmuje tak dojrzałe stanowisko. To świadczy dobrze o nim, o szatni i jest szczerą prawdą. Wszystkim chłopakom życzę, aby znaleźli zatrudnienie w naszym klubie na przyszły sezon, ale dziś musimy skoncentrować się na najbliższej przyszłości; kolejnym treningu, meczu. Drużyna ma dokładnie wyjaśnioną sytuację, ona jest czysta, uczciwa i wiarygodna.
[…] Wiele wskazuje, że wasza przyszłość może się wyjaśnić dopiero w ostatniej kolejce, bo walka z Widzewem i Łęczną będzie zacięta.
Rafał GÓRAK: – Powtarzam od momentu restartu, że tabela będzie płynna aż do 25 lipca. Należy się spodziewać, że rywalizacja o utrzymanie, baraże, pierwszą dwójkę, potrwa do samego końca.
SIATKÓWKA
siatka.org – Dustin Watten pozostanie w składzie GKS-u Katowice
Amerykański libero Dustin Watten pozostanie w składzie GKS-u Katowice. Klub i zawodnik doszli do porozumienia w sprawie rozliczenia kontraktu na sezon 2019/2020 związanego z przedwczesnym zakończeniem sezonu.
W piątek 26 czerwca menadżer zawodnika Jakub Michalak podpisał w imieniu swojego klienta kontrakt na sezon 2020/2021 PlusLigi. GKS GieKSa Katowice S.A i Dustin Watten doszli do porozumienia w sprawie rozliczenia kontraktu na sezon 2019/2020 związanego z przedwczesnym zakończeniem sezonu. Tym samym zawodnik będzie reprezentował katowicki klub w kolejnym sezonie PlusLigi.
[…] W zespole, któy w przyszłym sezonie poprowadzi trener Grzegorz Słaby pozstają również środkowi Kamil Drzazga, Miłosz Zniszczoł, Jan Nowakowski i Emaneuel Kohut, przyjmujący Adrian Buchowski, Jakub Szymański i Kamil Kwasowski, rozgrywający Jan Firlej oraz atakujący Jakub Jarosz i Wiktor Musiał. Zespół opuścili Szymon Gregorowicz, Maciej Fijałek i Rafał Szymura. Nowymi twarzami w przyszłym sezonie w GKS-ie będą Jakub Nowosielski i Sławomir Stolc. Wygląda na to, że GKS mimo kłopotów w końcówce poprzedniego sezonu będzie zespołem PlusLigi, w któym zajdą najmniejsze zmiany w przerwie międzysezonowej.
dzienniksport.com – Kontrakt zamiast sądu
Dustin Watten zostanie w GKS-ie Katowice na kolejny sezon, a jeszcze kilka tygodni temu zapowiadało się, że on i klub są na wojennej ścieżce.
Dla przypomnienia krótkie kalendarium. Koniec kwietnia. Szefowie GieKSy z powodu kryzysu wywołanego pandemią zmuszeni zostali do szukania oszczędności i zdecydowali się na drastyczne kroki. Zawodnicy zgodzili się na obniżkę kontraktów o 18 procent, ale nie chcieli przystać na zrzeczenie się premii za awans do play offu. Z tymi niepokornymi rozwiązano więc kontrakty. W gronie tym znalazł się też Amerykanin Dustin Watten, który na jednym z portali społecznościowych tak opisał rozstanie z katowickim klubem.
[…] Menedżer zawodnika, Jakub Michalak, zapowiedział, że tak sprawy nie zostawi i skieruje sprawę do sądu.
Okazuje się, że była to „burza w szklance wody”. Watten, tak samo jak wczesniej Adrian Buchowski, Emanuel Kohut i Maciej Fijałek, którzy również czuli się pokrzywdzeni przez klub, ostatecznie doszedł do porozumienia z władzami GieKSy. Mało tego, wczoraj menedżer Amerykanina podpisał w imieniu swojego klienta kontrakt na sezon 2020/21.
HOKEJ NA LODZIE
hokej.net – Oficjalnie. „Miki” z nowym kontraktem
Mikołaj Łopuski, zgodnie z naszymi wcześniejszymi informacjami, zostaje w drużynie GKS-u Katowice. Doświadczony skrzydłowy podpisał roczny kontrakt.
„Miki”, który jest wychowankiem Stoczniowca Gdańsk, trafił do GieKSy przed sezonem 2017/2018. Z ekipą z alei Korfantego zdobył srebrny i dwa brązowe medale mistrzostw Polski, a także zajął trzecie miejsce w rozgrywkach Pucharu Kontynentalnego.
Rozegrał 91 meczów, w których zdobył 37 bramek i zanotował 28 asyst. W poprzednim sezonie doświadczony napastnik długo leczył kontuzję i rozegrał tylko 7 spotkań, w których zdobył jednego gola.
Oficjalnie. Rohtla wraca do GieKSy
GKS Katowice potwierdził kolejny transfer. Zgodnie z naszymi wcześniejszymi informacjami do brązowych medalistów poprzedniego sezonu dołączył Jesse Rohtla, który podpisał roczny kontrakt.
[…] W poprzednim sezonie Jesse reprezentował barwy JKH GKS-u Jastrzębie. Był ważnym ogniwem ekipy z Leśnej, choć przez sporą część poprzedniego sezonu leczył urazy: najpierw barku, a później kolana. Rozegrał 33 ligowe spotkania, w których zdobył 12 bramek i zaliczył 20 asyst. Aż 14 punktów zdobył podczas gier w przewagach!
Rohtla w latach 2017-2019 występował już w ekipie GKS-u Katowice. Trener Tom Coolen bardzo mu ufał i ustawiał go w formacjach specjalnych, czyli tych odpowiedzialnych za rozgrywanie przewag i bronienie osłabień.
Urodzony w Lahti zawodnik zdobył z katowickim klubem srebrny i brązowy medal mistrzostw Polski, a także zajął trzecie miejsce w rozgrywkach Pucharu Kontynentalnego.
Warto też dodać, że zostawił po sobie też bardzo dobre statystyki. W 109 ligowych spotkań strzelił 40 bramek i zanotował 76 asyst, co dało mu w sumie 116 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej. Teraz będzie miał szansę je wyśrubować.
Oficjalnie. Czołowy defensor zostaje!
Miika Franssila w przyszłym sezonie będzie występował w barwach… GKS-u Katowice. 27-letni Fin przedłużył umowę z GieKSą o kolejny rok.
[…] Nie da się ukryć, że Franssila był w poprzednim sezonie jednym z liderów katowickiej defensywy. Bardzo dobrze radził sobie po obu stronach tafli i zostawił po sobie naprawdę dobre liczby. W 49 spotkaniach zdobył 27 punktów za 8 bramek i 19 asyst.
Kolejny cel transferowy GieKSy. Obcokrajowiec z solidną przeszłością w PHL
Kadra GKS-u Katowice z każdym dniem jest coraz liczniejsza. Wkrótce do ekipy z alei Korfantego powinien dołączyć skrzydłowy, który od dobrych kilku lat występuje w Polskiej Hokej Lidze.
Tym graczem jest Filip Stoklasa, który w poprzednim sezonie był liderem Zagłębia Sosnowiec. Trener Marcin Kozłowski w zasadzie od niego zaczynał ustalanie meczowego składu. A 29-letni napastnik odpłacił się w najlepszy możliwy sposób. Zdobywał gole i notował też wiele asyst.
Dość powiedzieć, że „Stoki” był najlepszym strzelcem i najlepiej punktującym zawodnikiem sosnowiczan. W 46 meczach zdobył 48 punktów za 24 bramki i 24 asysty.
Po tym, jak szefostwo Zagłębia oświadczyło, że w przyszłym sezonie wprowadzi plan oszczędnościowy, stało się jasne, że czeski napastnik będzie musiał poszukać sobie nowego klubu.
Ten fakt postanowili wykorzystać działacze GKS-u Katowice, którzy przebudowują drużynę po poprzednim sezonie. Zapewne zdają sobie sprawę z tego, że Filip Stoklasa jest w Polskiej Hokej Lidze postacią dobrze znaną i w każdym zespole, w którym grał osiągał solidną zdobycz punktową. Zresztą znakomicie oddają to statystyki. 29-letni Czech w 213 spotkaniach zdobył 94 gole i zanotował 95 kluczowych zagrań.
Galeria Piłka nożna
Kurczaki odleciały z trzema punktami
Felietony Piłka nożna
Plagi gliwickie
No i po raz kolejny potwierdziło się, jak dziwna bywa piłka. Przynajmniej jeśli przekładamy matematykę na boisko. I punkty oraz miejsca w tabeli. Matematycznie Piast nie miał prawa z nami wygrać, statystycznie niby też, choć patrząc na rachunek prawdopodobieństwa, kiedyś musieli to drugie zwycięstwo osiągnąć. Stało się i nikt w Katowicach nie jest z tego powodu zadowolony. Faktem jest, że Piast na to zwycięstwo zasłużył, choćby dlatego, że był bardziej zdeterminowany. Jednak czy był lepszy na tyle, aby dokonać takiej deklasacji?
Śmiem twierdzić, że jakby taki mecz powtórzyć, to wcale nie byłoby oczywiste, że goście znów by wygrali. Zwycięstwo odnieśli zasłużone, jednak splot różnego rodzaju okoliczności – tak nieszczęśliwych dla GKS, a fortunnych dla gliwiczan spowodował, że wykorzystując sposobność z zimną krwią, zainkasowali trzy punkty. Ale tę sposobność najpierw musieli mieć.
Zaczęło się od kontuzji Mateusza Kowalczyka. Zawodnik jeszcze próbował po obiciu okolic nerki pozostać na boisku, ale sam po chwili poprosił o zmianę. Kontuzja niepiłkarska, więc w tej chwili najważniejsze jest po prostu jego zdrowie i miejmy nadzieję, że ostatecznie nie będzie to nic poważnego. Potem w kilka minut katowiczanie stracili dwie bramki. Najpierw fatalnie zachowali się w obronie, bo Drapiński był kompletnie niepilnowany i wystarczyło mu tylko dołożyć stopę do piłki, aby pokonać Rafała Strączka. No a potem Lukas Klemenz też jakoś intuicyjnie chciał wybić piłkę, ale pokonał własnego bramkarza. Mieliśmy nadzieję na ten rzut karny, ale po analizie VAR sędzia Raczkowski podyktowaną jedenastkę anulował – słusznie, bo faulu nie było. I tak mieliśmy jeszcze szczęście, bo tych plag mogło być więcej – w początkowej fazie meczu na boisku opatrywany był Bartosz Nowak, interwencja medyczna była też przez chwilę potrzebna Wasylowi. Mimo wszystko za dużo tych nieszczęść, jak na jeden mecz.
Problem jest taki, że po pierwszej połowie, gdy GKS przegrywał 0:2 i nie miał nic do stracenia, myśleliśmy, że nasz zespół rzuci się na przeciwnika i wybije im z głowy myśl o punktach. Miało być tak, że goście będą żałowali, że te dwa gole strzelili. Nic takiego nie miało miejsca. Druga połowa była równie zła jak pierwsza albo nawet gorsza. GieKSa biła głową w mur, kompletnie nie potrafiąc zagrozić bramce Placha. Piast wyprowadzał kontry, z czego jedną wykorzystał i gliwicki Di Maria zamknął spotkanie. A mogło być jeszcze wyżej, bo nasz zespół tak się odkrył, że rekordowa porażka na Nowej Bukowej stawała się coraz bardziej realna. Bramka Lukasa Klemenza na koniec tylko dała drobną korektę na wyniku. Osobliwe jest to, że Lukas strzelił w tym meczu do właściwej i niewłaściwej siatki, jeszcze bardziej osobliwe, że powtórzył tego typu wyczyn Arkadiusza Jędrycha sprzed… dwóch meczów.
Trzeba przyznać, że Piast zagrał kapitalnie w defensywie. Zneutralizował nasz zespół kompletnie, dodatkowo nie bronił się jakoś bardzo głęboko, GKS skutecznie był wypychany, a wszelkie próby licznych prostopadłych podań ze strony piłkarzy Góraka kończyły się „sukcesem” Piasta. No i właśnie to mam na myśli, pisząc, że mecz mógł się potoczyć inaczej. Bo trzeba przyznać, że pomysł na mecz z podaniami za plecy – czy to długimi w powietrzu, czy bardziej po ziemi, wyglądał na całkiem niezły i nawet próby nie były najgorsze. Czujność obrońców Piasta była jednak na wysokim poziomie. Gdy już taka piłka przeszła, to albo Adam Zrelak został wzięty w kleszcze (sytuacja z odwołanym karnym), albo Ilja Szkurin był na spalonym po podaniu Wędrychowskiego (ale i tak Białorusin trafił w Placha).
Problem widzę inny. GieKSa chyba za bardzo postawił na tę kwestię czysto piłkarską. Chcieliśmy ten mecz wygrać umiejętnościami i kunsztem, a zabrakło walki wręcz. Piast tę „grę w piłkę” od początku meczu próbował nam wybić z głowy i zrobił to skutecznie. Nie mieliśmy więc – tak jak na wiosnę – łupanki, którą trudno było nazwać meczem piłkarskim. Mieliśmy GieKSę, która w piłkę chciała grać i Piasta, który był jednak dużo bardziej zdeterminowany do walki. Nie odbieram oczywiście Piastowi tego, że w kluczowych momentach też pokazał umiejętności, bo to jest oczywiste. Poziom agresji jednak zdecydowanie był po stronie zawodników Myśliwca i teraz to oni okazali się „zakapiorami”. Trochę to wyglądało tak, jak na szkolnym korytarzu, kiedy z klasowym łobuzem kujon chce rozmawiać na argumenty. I ma je sensowne, logiczne, tylko co z tego, skoro łobuz wyprowadził szybki cios i kujonowi tylko spadły okulary z nosa…
Ogólnie nie chcę jakoś specjalnie krytykować tego sposobu naszej gry, natomiast wygląda na to, że sztab trenerski się przeliczył, a przez to, że do przerwy było już 0:2, trudno było to skorygować. Osobiście chciałbym, żeby GKS dążył do gry w piłkę i generalnie nie będę o to miał pretensji. Czasem jednak być może trzeba postawić na proste i bardziej… prymitywne środki. To tak jak z tym rozgrywaniem od tyłu, kiedy różne drużyny nieraz tak bardzo chcą ten schemat utrzymywać, że czasem, zamiast po prostu wywalić piłkę w oczywistej sytuacji, klepią ją sobie trzy metry od bramki i za chwilę dostają gonga.
A już nie bawiąc się w porównania, metafory i piękne słowa. Piast po prostu od początku meczu zaczął dosłownie spuszczać wpierdol naszym piłkarzom, a ci nie potrafili odpowiedzieć tym samym. I też dlatego przegraliśmy. Z Koroną GieKSa potrafiła pójść na noże. W meczu derbowym – zupełnie nie.
Wracając do tematu bramek samobójczych – to niesłychane, że GKS ma ich w tym sezonie już pięć. I solidarni są ze sobą środkowi obrońcy, bo już każdy z nich ma po jednym takim trafieniu. Piątego samobója zaliczył Kowal w Łodzi. Wiadomo, że jest to często pech, ale skoro sytuacja się powtarza – to jest jakiś defekt, nad którym pewnie trzeba popracować. Jest to jakaś niefrasobliwość naszych zawodników, może czasami wręcz lekka niechlujność.
Nie ma co płakać. Już nie będę się rozpisywał na temat opinii niektórych kibiców, bo poświęciłem na to poprzednie felietony i… straciłem sporo nerwów. Teraz nawet nie czytałem (jeszcze) wielu komentarzy, ale jeśli natknąłem się po tej porażce znów na zdanie jednego ancymona, że mamy fatalnego trenera, fatalnych piłkarzy i zespół na co najwyżej pierwszą ligę, to wiem po prostu, że mam do czynienia z osobą niezbyt lotną. Tyle.
Sam nie wierzyłem, że możemy ten mecz przegrać. Nie sądziłem natomiast, że zwycięstwo będzie formalnością. A już na pewno nie spodziewałem się, że Piast nas tak rozjedzie. Ten mecz ostatecznie był fatalny. Nie wychodziło nam nic. Piastowi wyszło wszystko. Powtórzę – wykorzystali wszystkie swoje sposobności otwierające im drogę do zwycięstwa. To oni byli wyrachowani. Ale matrycą była agresja.
Październikowo-listopadowy piękny sen z serią czterech zwycięstw się skończył, przyszła szara jesienna rzeczywistość. Jednak dziś jest kolejny dzień, a wkrótce następne. GieKSa to nie jest drużyna perfekcyjna i jeszcze nie jest na tyle dobra, żeby takie mecze jak z Piastem zdecydowanie wygrywać. Absolutnie jednak nie jesteśmy tak słabi, żeby znów mówić, że zlecimy z hukiem z ekstraklasy. Mogliśmy stworzyć sobie ultra-komfortową sytuację przed końcem rundy jesiennej. Nie udało się. Nadal musimy punktować, żeby zadomowić się mocniej w środku tabeli.
Przed nami przerwa reprezentacyjna, a po niej piekielnie ciężkie spotkania. Tak jak pisałem, o punkty będzie niebywale trudno, ale musimy grać swoje. Może z większą różnorodnością środków, w zależności od rywala. Skoro jednak Piast wygrał z GKS, to dlaczego GieKSa ma nie móc wygrać z Jagiellonią? W tej lidze wszystko jest możliwe. I katowiczan stać na punktowanie nawet z Jagą, Pogonią i Rakowem.
Także GieKSiarze nie ma co się załamywać i wchodzić w jakieś smuty. Zostawmy to ludziom, dla których frustracja jest życiowym paliwem. Niech dla nas paliwem będzie nieustający optymizm – oparty na faktach i doświadczeniu. Doświadczeniu takim, że GieKSa jeszcze dopiero co potrafiła bardzo dobrze grać w piłkę, być lepsza od przeciwników i wygrywać mecz za meczem.
Piłka nożna kobiet
1/8 finału dla Katowic
Trójkolorowe w chłodną i ponurą sobotę wygrały, po równie ponurym meczu, z Rekordem Bielsko-Biała 2:0 i awansowały do 1/8 Pucharu Polski.
Przed spotkaniem Karolina Koch odebrała pamiątkowe zdjęcie z rąk prezesa Sławomira Witka za pokonanie bariery 100 występów w roli trenerki naszej drużyny. Gratulujemy i jeszcze raz dziękujemy za wszystkie dotychczasowe sukcesy! Warto także wspomnieć, że kilka dni przed spotkaniem, swój kontrakt o trzy lata przedłużyła Nicola Brzęczek.
W 2. minucie Marcjanna Zawadzka musiała uznać wyższość Roksany Gulec, która wymanewrowała ją w pole i oddała strzał w kierunku dalszego słupka. Oliwia Macała niewiele mogłaby w tej sytuacji zrobić, gdyby po rykoszecie futbolówka nie zmieniła swojej trajektorii na górną część poprzeczki. Po trzecim rzucie rożnym dopiero udało się oddać rekordzistkom strzał, natomiast Agnieszka Glinka była bardzo daleka od trafienia choćby w okolice bramki. W 7. minucie niemal wyczyn Lukasa Klemenza z meczu z Piastem powtórzyła Patrycja Kozarzewska, na szczęście nie udało jej się aż tak dokładnie przymierzyć w kierunku swojej bramki. Pierwszą klarowną akcję dla GieKSy wykreowała Jagoda Cyraniak dalekim podaniem do Julii Włodarczyk, skrzydłowa po wymagającym sprincie zgrała do otoczonej przez rywalki Aleksandry Nieciąg i skończyło się na wymuszonej stracie. Kolejne minuty upłynęły obu drużynom w środku pola, mnóstwo było przepychanek i przerw w grze. W 26. minucie groźny strzał z pierwszej piłki oddała Patrycja Kozarzewska, a poprzedzone to było tradycyjnym pokazem zdolności dryblerskich Klaudii Maciążki na prawej flance i kąśliwą centrą Katarzyny Nowak. Kolejny kwadrans czekaliśmy na ciekawszą akcję, skonstruowaną bardzo nietypowo: Patricia Hmirova z poziomu murawy walczyła o piłkę, ostatecznie zagrywając ją na lewe skrzydło. Finalnie na prawej flance strzał oddała Dżesika Jaszek, choć znacząco przesadziła z siłą tego uderzenia. W 43. minucie doskonałe podanie Jagody Cyraniak za linię obrony zmarnowała Klaudia Maciążka złym przyjęciem, choć nie była to też łatwa piłka. Na zakończenie połowy obrończyni jeszcze sama spróbowała szczęścia z dystansu, jednak tego szczęścia jej nieco zabrakło.
Z przytupem drugą część gry rozpoczęła Julia Włodarczyk, jej centra była o milimetry od dotarcia do dobrze ustawionej Aleksandry Nieciąg. W 52. minucie wynik starcia otworzyła Nicola Brzęczek po dośrodkowaniu Klaudii Maciążki. Dobrą pracę na obrończyniach wykonała Dżesika Jaszek, a wcześniej na obieg z Maciążką zagrała Patricia Hmirova. Kilka centymetrów od podwyższenia wyniku był duet wpisany już do protokołu meczowego, choć tym razem w odwróconych rolach: Włodarczyk wypuściła skrzydłem Brzęczek, ta zgrała na środek do Maciążki i piłka zatrzymała się na linii bramkowej po rykoszecie. Bliźniaczą akcję w 58. minucie, z pominięciem zgrania do środka, finalizowała sama Nicola Brzeczek, jednak zbyt długim prowadzeniem zmusiła się do sytuacyjnego i bardzo nieudanego strzału. W 63. minucie Dżesika Jaszek z Maciążką doskonale zagrały na jeden kontakt, ostatecznie jednak znów defensywa Rekordzistek zdołała zablokować zarówno dośrodkowanie Nieciąg, jak i strzał Włodarczyk. W 68. minucie doskonałe sytuacje miały Nicola Brzęczek oraz Aleksandra Nieciąg, jednak miały sporo pecha przy swoich próbach i nadal utrzymywał się wynik 1:0. W 74. minucie Klaudia Maciążka zeszła do środka boiska i choć jej podanie zostało zablokowane, to Dżesika Jaszek zdołała odzyskać posiadanie już w polu karnym i precyzyjnym strzałem przy słupku podwyższyła na 2:0. Wahadłowa powinna mieć na swoim koncie także asystę już chwilę później, jednak w zupełnie niezrozumiały sposób podała za plecy wszystkich swoich koleżanek spod linii końcowej. W 83. minucie jej podanie zakończyło się podobnym skutkiem, choć tym razem Hmirova zdołała zebrać wybitą piłkę i oddać strzał pełen fantazji. Dwie minuty później kolejną bramkę powinna mieć na swoim koncie Brzęczek, aż sama złapała się za głowę. Santa Vuskane udanie zastosowała skok pressingowy i wycofała do Włodarczyk, która przytomnie odnalazła wybiegającą w korytarz napastniczkę, a ta przelobowała golkiperkę, nie trafiając jednocześnie w szerokość bramki. W doliczonym czasie gry skrzydłowa zrozumiała gest Vuskane i posłała mocną piłkę za linię obrony, jednak te zamiary odgadnęła także Kinga Ptaszek i zatrzymała futbolówkę tuż przed głową Łotyszki.
GieKSa wygrała 2:0 i awansowała do 1/8 Pucharu Polski.
GKS Katowice – Rekord Bielsko-Biała 2:0 (0:0)
Bramki: Brzęczek (52), Jaszek (75).
GKS Katowice: Macała – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Dżesika Jaszek, Kozarzewska (82. Kalaberova), Hmirova, Włodarczyk – Maciążka, Nieciąg (77. Vuskane), Brzęczek (90. Langosz).
Rekord Bielsko-Biała: Ptaszek – Glinka, Dereń, Jendrzejczyk (82. Krysman), Niesłańczyk, Zgoda (67. Dębińska), Sowa, Janku, Gulec (67. Sikora), Katarzyna Jaszek (73. Conceicao), Bednarek (67. Długokęcka).
Kartki: Kozarzewska, Włodarczyk – Sowa.




Najnowsze komentarze