Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna Prasówka Siatkówka

Multisekcyjny przegląd doniesień mass mediów: To były jakościowe derby

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów, które obejmują informacje z ostatnich dziesięciu dni dotyczące sekcji piłki nożnej, siatkówki oraz hokeja GieKSy.

Piłkarki GieKSy dzisiaj wrócą do treningów, piłkarze mają już za sobą początek przygotowań do piłkarskiej wiosny – drużyna pierwszy trening odbyła w świąteczny czwartek szóstego stycznia. W ostatnią sobotę część drużyny wzięła udział w Halowym Charytatywnym Turniej Piłki Nożnej w Świdnicy. Środki pozyskane z licytacji przedmiotów, w trakcie turnieju zostaną przekazane na rzecz Hani Błąd, córki naszego piłkarza. W najbliższy czwartek drużyna rozpocznie trzydniowe zgrupowanie w Bielsku-Białej, zakończony sparingiem z miejscowym Rekordem (III liga). Z klubem, półtoraroczny kontrakt podpisał Marcin Stromecki.

Siatkarze rozegrali dwa wyjazdowe spotkania ligowe: pierwsze z nich wygrali z Treflem Gdańsk 3:1, drugie przegrali z Resovią 1:3. W przyszłym tygodniu zespół rozegra jedno spotkanie – z Aluronem CMC Wartą Zawiercie. Mecz zostanie rozegrany w niedzielę, w hali w Szopienicach. Drużyna rozegrała czternaście spotkań (jedno zaległe) i zajmuje ósmą pozycję w tabeli.

Hokeiści w ostatnich dziesięciu dniach rozegrali trzy ligowe spotkania, wszystkie w Satelicie. W pierwszym z nich drużyna wygrała 3:1 z Podhalem, w drugim uległa zdobywcy Pucharu Polski Cracovii 2:5 i w trzecim wygrała z brązowym medalistą poprzedniego sezonu, GKS-em Tychy 4:3. W tym tygodniu zespół rozegra dwa spotkania: wyjazdowe z KH Energą Toruń (w czwartek) oraz w Satelicie, z liderem rozgrywek, Unią Oświęcim (w niedzielę).

 

PIŁKA NOŻNA

sportdziennik.com – Nowy pomocnik wzmocnił kadrę GieKSy!

GKS Katowice podpisał kontrakt z nowym zawodnikiem. To 27-letni Marcin Stromecki, który trafił na Bukową na zasadzie transferu definitywnego.

Marcin Stromecki jest pomocnikiem. Rundę jesienną rozgrywał w barwach Skry Częstochowa i wystąpił w 19 meczach zdobywając jednego gola.

Kontrakt, który podpisał z GKS-em Katowice ma obowiązywał przez półtora roku. Jest w nim zawarta opcja przedłużenia.

Przed grą w częstochowskim klubie Stromecki świętował z Górnikiem Łęczna awans do ekstraklasy. Wcześniej reprezentował m. in. barwy Pogoni Siedlce, Stomilu Olsztyn czy Znicza Pruszków.

Robert Góralczyk, dyrektor sportowy GieKSy zdradził, że pozyskany pomocnik był już od jakiegoś czasu obserwowany przez sztab szkoleniowy z Bukowej. Ma zwiększyć rywalizację na środku pola.

[…] Sam piłkarz przyznał, że po otrzymaniu propozycji gry w Katowicach nie wahał się ani minuty. Stomecki zdaje sobie sprawę, że będzie walczył o prymat na środku pola, ale pomocny w tym ma być okres przygotowawczy przed rundą rewanżową.

W dotychczasowej karierze nowy pomocnik GieKSy kilka razy grał przy Bukowej i podoba mu się atmosfera stadionu. Jak zaznaczył, nigdy tu nie przegrał.

 

Okienko bardzo sprawne

Na Jakubie Karbowniku i Marcinie Stromeckim może zakończyć się lista zimowych nabytków pierwszoligowca z Bukowej. Ważną deklarację złożył jeden z wiodących zawodników drużyny.

GieKSę trzeba pochwalić za dynamikę działania. Choć zimowy okres przygotowawczy zacznie dość szybko, bo pojutrze, to trener Rafał Górak już pierwszego dnia będzie miał do dyspozycji nowych zawodników, których w tym okienku chciał pozyskać klub: Jakuba Karbownika i Marcina Stromeckiego. Taką efektywnością na transferowym rynku – czyli dwoma zakontraktowanymi zawodnikami – z grona pierwszoligowców może pochwalić się jeszcze tylko Podbeskidzie Bielsko-Biała.

O ile Karbownik trafił na Bukową jako wolny zawodnik, bo po wygaśnięciu 31 grudnia umowy Lechowi Poznań przysługiwał jedynie ekwiwalent za wyszkolenie 21-letniego skrzydłowego, o tyle dużo trudniejsze było sprowadzenie Stromeckiego. 27-letniego środkowego pomocnika obowiązywał jeszcze półroczny kontrakt ze Skrą Częstochowa. Negocjacje może nie były długie, ale bardzo intensywne i ostatecznie zakończyły się po myśli katowiczan, którzy najwyżej sklasyfikowanemu obecnie w tabeli beniaminkowi zapłacili za ten transfer wedle naszej wiedzy około 40 tysięcy złotych.

Stromecki wzmocni rywalizację w środku pola, którą toczą Rafał Figiel, Marcin Urynowicz, Bartosz Jaroszek czy Oskar Repka – z jednym jednak zastrzeżeniem. Repka w końcówce rundy jesiennej pozostawał wyłączony z gry, ma problemy z plecami natury neurologicznej, w przypadku których trudno o precyzyjną diagnozę. Na razie piłkarz pracuje z fizjoterapeutami i o orientacyjny termin jego powrotu do pełnej sprawności będzie można pokusić się dopiero za mniej więcej miesiąc – licząc się z tym, że przez jakąś część rundy jesiennej pozostanie wyłączony. Patrząc przez ten pryzmat, Stromecki to cenny nabytek, dający też jeszcze jedno pole manewru – cofnięcia w razie potrzeby Jaroszka na środek obrony. Stąd też, mimo bardzo dużej liczby traconych jesienią bramek, tej zimy klub nie przewiduje pozyskania stopera, co dla wielu kibiców czy obserwatorów mogło uchodzić za pewnik.

Klub nie przewiduje pozyskania stopera – a możliwe, że na dwóch nazwiskach w ogóle zakończy się lista zimowych nabytków. Przy Bukowej zastanawiano się nad jeszcze jednym piłkarzem mającym w CV awans do ekstraklasy; tak jak Stromecki, który dokonał tego pół roku temu z Górnikiem Łęczna. Ostatecznie w tym okienku może to być jednak trudne w realizacji. Sztab szkoleniowy będzie pracował z tym materiałem ludzkim, który ma do dyspozycji obecnie, ale nie zamykając się przy tym na jakąś rynkową okazję w postaci zawodnika z miejsca dającego wartość w drużynie. Rok temu taki scenariusz przerabiano w przypadku Rafała Figiela, ściągniętego z ekstraklasowego wówczas Podbeskidzia Bielsko-Biała.

W razie pojawienia się tej rynkowej okazji, o sięgnięcie głębiej do portfela pewnie byłoby łatwiej, gdyby wyjaśniła się sytuacja zawodników umieszczonych na liście transferowej. A na razie okazuje się to trudnym procesem – nie pojawił się zdeterminowany i konkretny chętny ani na Szymona Kiebzaka, ani na Pawła Gieracha, dlatego możliwe, że zamiast zejść z listy płac, w świąteczny czwartek obaj mając ważne kontrakty zaczną z zespołem przygotowania do pierwszoligowej wiosny.

A pozostając w temacie kontraktów – 31 grudnia wygasał on Danianowi Pawłasowi, ale klub skorzystał z opcji przedłużenia go o 12 miesięcy. 21-latek, któremu niebawem „stukną” dwa sezony w Katowicach, jesienią 16-krotnie wybiegał w wyjściowym składzie, czy to jako lewy pomocnik, czy – po zmianie ustawienia – lewy wahadłowy.

Kibiców GieKSy bardziej powinna ucieszyć jednak wieść będąca niczym nowym, a zachowaniem statusu quo – Filip Szymczak wraz ze swoim otoczeniem uznał, że dokończy ten sezon w Katowicach. Na 19-letniego napastnika Lecha Poznań byli chętni w ekstraklasie – zarówno latem, jak zimą, a w umowie wypożyczenia klub z Bułgarskiej zastrzegł możliwość jego skrócenia zimą. Szymczak nadal walczyć jednak będzie w barwach GKS-u: o kolejne bramki w pierwszej lidze – jesienią zdobył 6 – oraz powołania do młodzieżowej reprezentacji Polski, przed którą walka o awans na finały mistrzostw Europy.

 

dziennikzachodni.pl – Pierwszy trening piłkarzy GKS Katowice

[…] GKS Katowice jako pierwszy na Śląsku – także przed zespołami PKO Ekstraklasy – rozpoczął przygotowania do rundy wiosennej. Trener Rafał Górak pierwsze zajęcia zaplanował już na 6 stycznia. W święto Trzech Króli odbył się trening na stadionie Kolejarza.

Klub opuścił Piotr Samiec-Talar, który wrócił do Śląska Wrocław. W szatni pojawili się natomiast pomocnicy Jakub Karbownik (Lech Poznań) i Marcin Stromecki (Skra Częstochowa). Wolną rękę w poszukiwaniu nowych klubów mają pomocnik Szymon Kiebzak i obrońca Paweł Gierach.

Plan przygotowań GKS Katowice wygląda następująco:

13-15 stycznia – zgrupowanie w Bielsku-Białej

15 stycznia – sparing z Rekordem Bielsko-Biała

22 stycznia – sparing z GKS-em Jastrzębie

24-29 stycznia – obóz w Bielsku-Białej

26 stycznia – sparing z Podbeskidzie Bielsko-Biała i Ruchem Radzionków

29 stycznia – sparing z LKS-em Goczałkowice-Zdrój

5 lutego – sparing z Hutnikiem Kraków i Pniówkiem Pawłowice

12 lutego – sparing z Garbarnią Kraków

19 lutego – sparing z Odrą Opole

 

sportdziennik.com – Baczne oko na młodych

GieKSa zaczęła okres przygotowawczy z kilkoma nowymi twarzami. Większość to młodzieżowcy – bo przy Bukowej muszą już myśleć także o kolejnym sezonie.

W świąteczne czwartkowe południe treningiem na boisku „Kolejarza” pierwszoligowiec z Katowic zainaugurował okres przygotowawczy. – Czas na wypoczynek, dla rodziny, był wystarczający. Można było się nacieszyć, nasycić, ale teraz chce się już wracać do zajęć, do swojej pasji. Za nami trening wprowadzający, kolejne dni będą testowe, a już w czwartek wyjeżdżamy na pierwsze zgrupowanie do Bielska-Białej – powiedział trener Rafał Górak.

GieKSa rozpoczęła zimową pracę o tyle dobry sposób, że mając już na pokładzie nowych zawodników. Zdążyła zakontraktować zarówno skrzydłowego Jakuba Karbownika z Lecha Poznań, jak i środkowego pomocnika Marcina Stromeckiego ze Skry Częstochowa. – Zabiegaliśmy o nich bardzo. To duży komfort dla trenera, że ci zawodnicy od pierwszego dnia są z nami, z tego powodu jestem zadowolony – dodał szkoleniowiec zespołu z Bukowej.

Możliwe, że na Karbowniku i Stromeckim zakończy się zimowa lista nabytków, bo klub nie ma teraz noża na gardle i może spokojnie wypatrywać rynkowej okazji. To, czy – w razie nadejścia takowej – z niej skorzysta, uzależnione będzie m.in. od przyszłości zawodników wystawionych na listę transferową: Pawła Gieracha i Szymona Kiebzaka. Ten pierwszy zaczął z drużyną okres przygotowawczy, ma jeszcze ważny przez 1,5 roku kontrakt, dlatego nie jest całkowicie skreślony.

Nieco inaczej wygląda przyszłość Kiebzaka. Boczny pomocnik, będący w klubie od 2,5 roku, ma umowę obowiązującą jedynie do czerwca i jeśli nie znajdzie nowego klubu, zostanie przesunięty do rezerw występujących w klasie okręgowej.

Na pierwszym treningu zabrakło nie tylko Kiebzaka, ale też zawodników kontuzjowanych: Dominika Kościelniaka i Oskara Repki. Ten pierwszy rehabilituje się po zerwaniu więzadeł, ten drugi jeszcze tej zimy ma dołączyć do drużyny.

Wiadomo już, że wiosną nadal przy Bukowej grać będzie Filip Szymczak, napastnik wypożyczony z Lecha Poznań, przedstawiciel rocznika 2002. Większe wyzwania czekają go dopiero w kolejnym sezonie, a prócz niego GKS nie ma dziś młodzieżowca, któremu ten status będzie przysługiwał również od lipca. Młodzieżowcami w kolejnych rozgrywkach nie będą już Karbownik i Patryk Szwedzik – obaj to rocznik 2001 – dlatego w klubie myślą o przyszłości.

Treningi z zespołem podjęli juniorzy Norbert Warmuz i Alan Bród z akademii, a także 20-letni Kamil Komandera z zespołu rezerw. Na testach jest z kolei Dawid Brzozowski – rocznik 2003 – który jesienią rozegrał 15 meczów i strzelił 2 gole dla III-ligowej Chełmianki. Może występować jako prawy wahadłowy, to wychowanek Motoru Lublin, czyli klubu, z którym przed przyjściem do Katowic związany był dyrektor sportowy Robert Góralczyk.

Dziś część drużyny GKS-u weźmie udział w charytatywnym turnieju w Świdnicy, rozgrywanym na rzecz 1,5-rocznej córeczki czołowego piłkarza katowiczan, Hani Błąd, która urodziła się z dziecięcym porażeniem mózgowym, zmaga się z wieloma schorzeniami i wymaga stałej oraz kosztownej rehabilitacji.

W czwartek GieKSa ruszy na krótki obóz do Bielska, tam też za okrągły tydzień rozegra pierwszy tej zimy sparing – z III-ligowym Rekordem.

 

SIATKÓWKA

siatka.org – GKS Katowice ponownie lepszy od Trefla Gdańsk

Nie udało się siatkarzom Trefla Gdańsk zrewanżować za porażkę z pierwszej rundy. Podopieczni trenera Michała Winiarskiego po raz drugi musieli uznać wyższość drużyny GKS Katowice i ulegli jej 1:3. Dzięki temu zwycięstwu drużyna ze stolicy Górnego Śląska wyprzedziła w tabeli gdańszczan i zajmuje ósme miejsce. Trefl jest jedenasty i traci punkt do katowiczan jeden punkt.

MVP: Tomas Rousseaux

Trefl Gdańsk – GKS Katowice 1:3 (23:25, 25:23, 13:25, 24:26)

 

plusliga.pl – Trefl Gdańsk – GKS Katowice 1:3

Trefl Gdańsk przegrał z GKS Katowice 1:3 (23:25, 25:23, 13:25, 24:26) w meczu czternastej kolejki PlusLigi. MVP Tomas Rousseaux. Katowiczanie zagrali bardzo dobrze na trudnym terenie i zdobyli komplet cennych punktów. Gospodarze byli osłabieni brakiem Mariusza Wlazłego. Interesująco zapowiada się walka o miejsce w ósemce.

– Z Katowicami zawsze grało nam się bardzo ciężko. Spotkania najczęściej rozstrzygały się w pięciu setach, więc nastawiamy się na zacięty bój. Myślę, że PlusLiga co kolejkę pokazuje jak bardzo jest wyrównana, a my na pewno będziemy jutro głodni rewanżu za porażkę w pierwszym meczu. Zrobimy wszystko, by tę rundę rewanżową rozpocząć jak najlepiej – mówi trener gospodarzy Michał Winiarski.

Pierwszy set był bardzo wyrównany. Trefl prowadził m.in. 8:6, 13:11 czy 15:12, ale generalnie gra toczyła się punkt za punkt. Dwie ostatnie akcje skończył Rousseaux. Druga partia była równie wyrównana jak pierwsza. Tym razem gospodarze zdobyli ostatni punkt po autowym ataku Jarosza. Wcześniej oba zespoły walczyły punkt za punkt, ryzykowały zagrywką i popełniały przy tym błędy.

Goście zaczęli trzecią partię z mocnego uderzenia. Po okresie dobrej gry w obronie i asie Micaha Ma’a GKS prowadził 13:7 i w pełni kontrolował wydarzenia na boisku. Katowiczanie spokojnie dograli do końca. Mieli już co najmniej jeden punkt. Czwarta partia znowu była zacięta. Goście prowadzili 22:20. Do remisu po 22 doprowadził Mika i grano na przewagi. Ostatecznie przyjezdni wygrali 3:1 po akcji Marcina Kani. Na pewno bohaterem był Rousseaux, który miał świetne statystyki w ataku.

 

sportdziennik.com – Nagłe osłabienie

Katowiczanie do meczu z Asseco Resovią przystąpili w mocno okrojonym składzie.

Tuż przed spotkaniem klub poinformował: „Ze względu na gorsze samopoczucie i troskę o zdrowie całej drużyny do składu meczowego nie zostali zgłoszeni Jakub Jarosz, Damian Domagała, Jakub Szymański i Dawid Ogórek”.

Mimo tego goście zaprezentowali się w Rzeszowie z dobrej strony i niewiele brakło, a urwaliby faworytom przynajmniej punkt. Od pierwszej piłki imponowali walecznością, jakby chcieli pokazać, że kłopoty nie są im straszne. Grali bardzo twardo. Świetnie prezentował się Tomas Rousseaux, który po problemach zdrowotnych wraca do wysokiej dyspozycji, a do tego musiał grać ataku, zastępując Jarosza. Wtórował mu Gonzalo Quiroga i od stanu 12:10 to goście dyktowali warunki.

Przegrana premierowa odsłona podziałała mobilizująco na rzeszowian. W kolejnej zaprezentowali wszystkie atuty. Wprawdzie wciąż popełniali niewymuszone błędy, ale ich przewaga ani na moment nie podlegała dyskusji. I gdy wydawało się, że złapali odpowiedni rytm, bo w trzecim secie prowadzili już 24:20, nagle przyszło załamanie. Na parkiecie zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Emocje sięgnęły zenitu. Katowiczanie walczyli, jakby od każdej akcji zależało ich życie. Ich ambicja została nagrodzona połowicznie. Wyszli z pierwszych opresji (24:24), ale w grze na przewagi nie dali już rady, choć mieli w górze piłkę na wygranie seta. Wtedy jednak kunsztem w defensywie błysnął Paweł Zatorski, podbijając wydawałoby się straconą piłkę. Czwarty set okazał się ostatnim. Goście nadal walczyli, ale przegrana w poprzednim mocno odcisnęła na nich piętno. Nie mieli już argumentów, by powstrzymać Macieja Muzaja i jego kolegów. Dla Asseco Resovii była to 3. kolejna wygrana.

Asseco Resovia – GKS Katowice 3:1 (21:25, 25:18, 33:31, 25:22)

 

HOKEJ

hokej.net – Zadanie wykonane. GieKSa wygrywa z Podhalem

W zaległym meczu 28. kolejki Polskiej Hokej Ligi GKS Katowice pokonał na własnym lodzie Tauron Podhale Nowy Targ 3:1. Nie było to jednak porywające spotkanie. Podopieczni Jacka Płachty z pewnością chcieli choć odrobinę zrehabilitować się po przegranej z KH Energą Toruń (4:5) w półfinale Pucharu Polski i odrobić stratę w ligowej tabeli do liderującej Re-Plast Unii Oświęcim. Choć na początku mieli więcej z gry i wykreowali sobie więcej okazji strzeleckich, to ich mankamentem była skuteczność. Paweł Bizub bronił pewnie i utrzymywał swój zespół w grze. 22-letni golkiper „Szarotek” w 15. minucie musiał wyciągnąć gumę z siatki. Katowiczanie rozegrali widowiskową akcję i objęli prowadzenie. Grzegorz Pasiut dojrzał wychodzącego na dobrą pozycję Patryka Wronkę, a „Wrones” dopełnił formalności i pokonał Bizuba.

Nowotarżanie szukali swoich szans w kontratakach, jednak nie zdołali doprowadzić do wyrównania. W 35. minucie katowiczanie podwyższyli prowadzenie, wykorzystując okres gry w przewadze. Tym razem Grzegorz Pasiut doskonale wypatrzył Macieja Kruczka, a ten podwyższył na 2:0.

Losy spotkania rozstrzygnęły się na początku trzeciej odsłony, kiedy to katowiczanie zdobyli trzeciego gola. Uderzenie Aleksandra Jakimienki obronił Paweł Bizub, ale wobec dobitki Jakuba Prokurata był już bezradny. Później zespół Jacka Płachty mocno spuścił z tonu, a to rozprężenie starali się wykorzystać górale. W 49. minucie Johna Murraya zaskoczył Kasper Bryniczka i goście wyczuli swoją szansę. Chwilę później świetną okazję na kontaktowego gola miał Jakub Worwa, ale nie udało mu się trafić do siatki. W trudnym czasie gospodarzom z pomocą przyszedł ich golkiper, który nie dał się pokonać.

GKS Katowice – Tauron KH Podhale Nowy Targ 3:1 (1:0, 1:0, 1:1)

 

Nowy termin sosnowiecko-katowickiej konfrontacji

Spotkanie 30. kolejki Polskiej Hokej Ligi pomiędzy Zagłębiem Sosnowiec a GKS Katowice zostanie rozegrane 25 stycznia.

Pierwotnie ten mecz miał odbyć się 12 grudnia, ale został odwołany z uwagi na fakt, iż dwóch zawodników GieKSy zakaziło się koronawirusem, a kolejnych ośmiu zostało skierowanych na przymusową kwarantannę.

Dziś spółka PHL wyznaczyła nowy termin tego spotkania. Oba zespoły zmierzą się 25 stycznia o godzinie 19:00, a areną tych zmagań będzie „Stadion Zimowy” w Sosnowcu.

 

Oficjalnie. Fiński napastnik w GieKSie

[…] Fiński napastnik Miro-Pekka Saarelainen wzmocnił ofensywę GKS Katowice. Do sztabu szkoleniowego dołączył natomiast Arkadiusz Sobecki, który będzie odpowiadał za bramkarzy.

Saarelainen (177 cm, 80 kg) ma też ciekawy hokejowy życiorys. Można znaleźć w nim 126 spotkań w fińskiej Liidze, w których zdobył 14 bramek i zanotował 14 asyst.

Dużo lepsze liczby zgromadził na jej bezpośrednim zapleczu. Rozegrał bowiem 144 mecze fazy zasadniczej, w których strzelił 70 goli i zaksięgował 79 kluczowych zagrań.

W sezonie 2017-2018 z KeuPa HT sięgnął po tytuł mistrzowski w Mestis, będąc czołowym napastnikiem tego klubu. W całym sezonie 30-krotnie pokonywał bramkarzy rywali.

[…] Rok później Miro-Pekka Saarelainen zaprezentował się z jeszcze lepszej strony. W barwach klubu Kiekko-Vantaa rozegrał 50 meczów, w których strzelił 36 goli i zanotował 30 asyst. Został królem strzelców całych rozgrywek, wygrał klasyfikację kanadyjską, a także sięgnął po tytuł najlepszego napastnika zaplecza fińskiej Ligi.

W tym sezonie również reprezentował barwy tego klubu. Jego licznik zatrzymał się na 27 konfrontacjach, 7 bramkach i 18 asystach, co było najlepszym dorobkiem punktowym w całym zespole.

Do sztabu szkoleniowego hokejowego GKS-u Katowice dołączył trener bramkarzy Arkadiusz Sobecki, były hokeista i reprezentant Polski, obecnie współpracujący z kadrami narodowymi PZHL.

 

Kryzys GieKSy trwa. Bezlitosne „Pasy”

We wtorkowy wieczór hokeiści GKS Katowice przegrali z Comarch Cracovią 2:5 i stracili w połowie spotkania Grzegorza Pasiuta, który z kontuzją zjechał do szatni. Katowiczanie są w wyraźnym kryzysie gdyż na sześć ostatnich ligowych spotkań odnotowali czwartą porażkę.

Jak najszybciej gospodarze chcieliby zapomnieć o pierwszej tercji wtorkowego spotkaniu w katowickiej „Satelicie”. Trzy bramki hokeistów Comarch Cracovii ustawiły mecz. Najpierw Jiří Gula strzałem z niebieskiej zaskoczył Johna Murraya a następnie indywidualną akcją popisał się Štěpán Csamangó, który wymanewrował defensywę katowiczan. Wynik podwyższył jeszcze Jewgienij Popiticz, który upadając dobił swój strzał do katowickiej bramki. Gospodarzy stać było na jedną bramkę w tej odsłonie kiedy to Grzegorz Pasiut uderzył po krótkim rogu z okolicy bulika.

Dość szybko w drugiej odsłonie do gry wrócili gospodarze, kiedy to Patryk Wronka zmienił lot krążka po strzale z niebieskiej Jakuba Wanackiego. Gospodarze przycisnęli i szukali wyrównującego gola, lecz krakowianie starali się grać uważnie w defensywie a Dienis Pieriewozczikow zapewniał spokój swoimi pewnymi interwencjami. Goście nie zamierzali jednak spocząć na laurach i ponownie odskoczyli rywalowi. W zamieszaniu podbramkowym już z pozycji kolan do bramki gumę skierował Jewgienij Bodrow.

W trzeciej odsłonie nie zobaczyliśmy już na lodzie lidera GKS Katowice Grzegorza Pasiuta, który w tracie drugiej tercji zjechał do szatni. To mocno pokrzyżowało plany gospodarzom, którzy walili głową w mur a Cracovia starała się grać bezpiecznie i co jakiś czas kontrować. W końcówce kropkę nad „i” postawił Jegor Dugin zdobywając gola w okresie gry w przewadze. W końcówce Artiom Woroszyło ruszył z pięściami na Patryka Krężołka, który był stroną raczej bierną w tej potyczce ale sędziowie zdecydowali, że obaj trafią pod prysznic.

GKS Katowice – Comarch Cracovia 2:5 (1:3, 1:1, 0:1)

 

sportdziennik.com – To były jakościowe derby

[…] Derby pomiędzy GKS-ami z Katowic i Tychów były niezwykle emocjonujące, bo oba zespoły wzniosły się na wyżyny umiejętności. Oglądaliśmy więc wiele świetnych akcji oraz efektowne gole. Gospodarze przerwali serię niefortunnych porażek, zaś Andrej Sidorenko, nowy szkoleniowiec tyszan, zaliczył niezbyt szczęśliwy debiut, choć z postawy swojej drużyny mógł być zadowolony.

Nadal nie wiadomo, jak długo potrwa pauza lidera i kapitana katowiczan, Grzegorz Pasiuta. Jego miejsce na środku 1. formacji zajął Fin Mathias Lehtonen. Tym samym trener Jacek Płachta dokonał drobnych roszad w pozostałych atakach. W protokole jako trener gości widniał Adam Bagiński, gdyż nie wszystkie formalności dotyczące licencji Sidorenki zostały załatwione. Był jednak w boksie i żywiołowo reagował na poczynania zawodników.

Obecność nowego trenera sprawiła, że tyszanie od początku grali z zaangażowaniem. Niemniej optyczną przewagę posiadali miejscowi i pod bramką Tomasa Fuczika kilka razy solidnie się zakotłowało. Czech bronił jednak z wyczuciem i miał trochę szczęścia, bo raz interweniował bez kija, ale zdołał przykryć krążek.

Między zawodnikami iskrzyło, ale obyło się bez bójek. W końcu goście wyprowadzili błyskawiczną kontrę. Aktywni hokeiści zza oceanu przeprowadzili wzorcowy atak. Aleks Szczechura idealnie podał do Michaela Cichego i ten nie miał problemów z pokonaniem Johna Murraya. Aktywniejsi byli gospodarze (14-6 w strzałach), ala to tyszanie zjeżdżali do szatni zadowoleni z prowadzenia.

Po zmianie stron wysokie tempo zostało utrzymane i gospodarze szybko doprowadzili do remisu. Patryk Krężołek otrzymał podanie od Miro-Pekki Saarelainena i pokonał czeskiego golkipera. Ten sam duet – tylko w odwrotnej kolejności – doprowadził do wyrównania w 36 min; widać, że obaj katowiccy napastnicy znaleźli nić porozumienia.

Tyszanie mieli trudne zadanie, bowiem często siadali na ławie kar. W 34:36 min z boksu kar wyskoczył Radosław Galant i niesygnalizowanym strzałem pokonał Murraya. Po 40 sek. gospodarze zdołali wyrównać. Niemniej oglądaliśmy derby z odpowiednim znakiem jakości.

Gospodarze przez 40 minut mieli 4 przewagi i nie potrafili zdobyć gola. A tymczasem tyszanie potrzebowali zaledwie 35 sek. (na ławie kar Dawid Musioł) i Szczechura znów zapewnił im prowadzenie. Nie utrzymało się zbyt długo. Olaf Bizacki stracił krążek i Anthon Eriksson pokonał Fuczika. A potem rozgorzała walka na całego.

Na kilka sekund przed końcem Szymon Marzec po błędzie Carla Hudsona miał okazję zdobyć zwycięskiego gola, ale Murray odbił krążek. W tej sytuacji o wszystkim miała zadecydować dogrywka, a w niej Patryk Wronka – przy współudziale kolegów – popisał się efektownym strzałem i krążek wylądował w pod poprzeczką.

Kibice w „Satelicie” długo fetowali tę wygraną, bo przecież katowiczanie mieli 4 porażki z rzędu. Tyszanie zaprezentowali się z dobrej strony, ale musieli się zadowolić tylko punktem.

GKS Katowice – GKS Tychy 4:3 (0:1, 2:1, 1:1, 1:0) po dogrywce


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Losowanie PP: Koncert życzeń GieKSa.pl

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Już jutro o godzinie 12:00 w siedzibie TVP Sport odbędzie się losowanie 1/8 finału Pucharu Polski. W stawce pozostało już tylko 16 drużyn: 10 ekip z ekstraklasy, 4 drużyny z I ligi, 1 z II ligi oraz 2 z III ligi. Postanowiliśmy podzielić się z Wami naszymi typami i marzeniami dotyczącymi rywala w nadchodzącej rundzie. A co przyniesie los? Zobaczymy już we wtorkowe południe.

Fonfara
Ciekawym pojedynkiem bez wątpienia byłby mecz z Polonią Bytom i możliwość spotkania Jakuba Araka, który właśnie w naszym klubie się przecież odblokował. Najgorszymi opcjami wydają się być Raków Częstochowa i Piast Gliwice, bowiem rywale o takim podejściu do piłki nożnej dodatkowo zabierają kibicom chęć przychodzenia na mecze w środku tygodnia.

Kosa
Na pewno chciałbym uniknąć (dokładnie w takiej kolejności): Górnika, Jagiellonii, Rakowa i Lecha. Z pozostałymi ekstraklasowiczami możemy zagrać, choć oczywiście preferowałbym wtedy domowe spotkanie.

Natomiast z pewnych wyjazdów, czyli wylosowania drużyn z niższych lig, to ciekawie wyglądałaby Avia (niedaleko, niska liga) oraz Polonia Bytom (lokalnie, dawno nie graliśmy). Wyjazdowicze nie obraziliby się zapewne także na Śląsk we Wrocławiu.

Ciekawostką jest to, że jeśli wylosujemy na wyjeździe Raków, Widzew, Jagiellonię lub Lechię, to… w 2025 roku zagralibyśmy aż trzy wyjazdowe spotkania z tymi rywalami.

Flifen
Najśmieszniej byłoby zagrać przeciwko Wiśle Kraków lub Pogoni Szczecin. W przypadku wygrania z jakimikolwiek kontrowersjami, z którymkolwiek z tych klubów, content na Twitterze Alexa Haditaghiego bądź Jarka Królewskiego byłby nieziemski. Natomiast pod względem poziomu sportowego i kibicowskiego dobrym losowaniem byłaby Polonia Bytom, która powinna być na spokojnie do ogrania, a i frekwencja w takim meczu nie powinna zawieść.

Misiek
Najbardziej chciałbym zagrać z Avią Świdnik lub Zawiszą Bydgoszcz lub Polonią Bytom, ponieważ to są stadiony, na których jeszcze nie byłem. Najbardziej nie chciałbym zagrać z Rakowem Częstochowa, ponieważ znów byłyby dwa mecze koło siebie w pucharze i w lidze, oraz nie widzi mi się wyjazd do Chojnic w środku tygodnia z powodu mało atrakcyjnego rywala i odległości.

Kazik
Z osobistych pobudek to Śląsk Wrocław, w zeszłym sezonie nie było mi dane tam pojechać, a teraz może się uda. Nie wiem, gdzie Polonia Bytom będzie grała ewentualnie ten mecz, ale jechać tam na ten orlik ze sztuczną trawą i granulatem niespecjalnie mi się uśmiecha… jeszcze Jakub Arak coś strzeli, a lubię go i nie chcę tego zmieniać 🙂

Marek
Przez tyle lat czekaliśmy na Puchar Polski jak na okno do Ekstraklasy z nadzieją, aby uchyliło się chociaż odrobinę i pozwoliło oddychać tym samym powietrzem co krajowa elita… Dzisiaj tuzy Ekstraklasy otwierają listę drużyn, z którymi nie chcemy grać na tym etapie. To najlepszy dowód na to, jaki skok wykonaliśmy przez ostatnie dwa lata: nomen omen lata świetlne! Z uwagi na zależności rodzinne (kuzyni z Dolnego Śląska kibicujący Śląskowi) najbardziej chciałbym trafić Śląsk na wyjeździe. U siebie zdążyliśmy zagrać i razem z kuzynami oglądaliśmy to „widowisko” na starej Bukowej. We Wrocławiu z uwagi na Święta nie mieliśmy szans się spotkać. Poza tym z uwagi na cykl „Okiem rywala” łapię kontakt z przedstawicielami innych klubów – z jednymi gorszy, z drugimi lepszy i czasem wbijamy sobie różne szpilki 😉 Tym kluczem chciałbym trafić na Widzew (pozdrawiam Michał) lub Koronę (piona Michał i marxokow). Górnik za to dopiero w finale, najlepiej na Śląskim, bo 3 maja córka ma komunię, więc logistyka byłaby łatwiejsza 😂 Rywali z niższych lig trochę się boję, z uwagi na stan boiska w grudniowe popołudnie, ale bytomski orlik powinien być wtedy jak najbardziej zdatny do użytku 😜 Tak czy inaczej, sam fakt, że w listopadzie rozmawiamy jeszcze o GieKSie w Pucharze Polski jest dla mnie powodem do uśmiechu. Czas na kolejny krok w stronę Narodowego.

Błażej
Przede wszystkim dla mnie zawsze liczy się awans, a będzie łatwiej o kolejną rundę, grając z niżej notowanym rywalem. By nie jeździć daleko, życzyłbym sobie Avię Świdnik. Polonia Bytom niby fajny rywal, ale chyba tylko jeśli mielibyśmy grać na Śląskim. Granie na Orliku w grudniu z rywalem, który dobrze się prezentuje, może nie być takie proste. Jak mamy grać z kimś z Ekstraklasy to najlepiej u siebie z Piastem. Widać po wywiadach, że trenerowi Górakowi zależy mocno by w tym roku grać w PP na wiosnę, pewnie taki cel postawili sobie przed drużyną i chcą go skutecznie realizować. Fajnie byłoby to zrealizować, bo granie na wiosnę w PP byłoby małą nowością dla nas.

Jaśka
Ja napiszę króciutko: wszyscy byle nie Górnik, mamy ostatnio złe wspomnienia z nimi odnośnie pucharu Polski.

Shellu
Na pewno nie chciałbym trafić na Wisłę Kraków. Nie dość, że mecz na wyjeździe, to jeszcze z piekielnie mocnym i rozpędzonym rywalem. Spokojnie – zmierzymy się z nimi w ekstraklasie. Zdecydowanie chciałbym też uniknąć Korony czy Górnika. Jeśli chodzi o zespoły z ekstraklasy, to nie pogardziłbym Widzewem, nawet jeśli byłby na wyjeździe. Musimy tę ekipę w końcu przełamać. Polonia Bytom i Śląsk Wrocław nie byłyby złe. Nie pogardziłbym także powrotem do Chojnic, z uwagi na ładnie położony stadion i dobre wspomnienia. A najbardziej kuriozalnym losowaniem będzie Raków na wyjeździe i dwa mecze przy Limanowskiego w grudniowym mrozie – na tym najzimniejszym stadionie w Polsce 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Kurczaki odleciały z trzema punktami

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do drugiej fotorelacji z wczorajszego wieczoru. GieKSa przegrała z Piastem Gliwice 1:3.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Plagi gliwickie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

No i po raz kolejny potwierdziło się, jak dziwna bywa piłka. Przynajmniej jeśli przekładamy matematykę na boisko. I punkty oraz miejsca w tabeli. Matematycznie Piast nie miał prawa z nami wygrać, statystycznie niby też, choć patrząc na rachunek prawdopodobieństwa, kiedyś musieli to drugie zwycięstwo osiągnąć. Stało się i nikt w Katowicach nie jest z tego powodu zadowolony. Faktem jest, że Piast na to zwycięstwo zasłużył, choćby dlatego, że był bardziej zdeterminowany. Jednak czy był lepszy na tyle, aby dokonać takiej deklasacji?

Śmiem twierdzić, że jakby taki mecz powtórzyć, to wcale nie byłoby oczywiste, że goście znów by wygrali. Zwycięstwo odnieśli zasłużone, jednak splot różnego rodzaju okoliczności – tak nieszczęśliwych dla GKS, a fortunnych dla gliwiczan spowodował, że wykorzystując sposobność z zimną krwią, zainkasowali trzy punkty. Ale tę sposobność najpierw musieli mieć.

Zaczęło się od kontuzji Mateusza Kowalczyka. Zawodnik jeszcze próbował po obiciu okolic nerki pozostać na boisku, ale sam po chwili poprosił o zmianę. Kontuzja niepiłkarska, więc w tej chwili najważniejsze jest po prostu jego zdrowie i miejmy nadzieję, że ostatecznie nie będzie to nic poważnego. Potem w kilka minut katowiczanie stracili dwie bramki. Najpierw fatalnie zachowali się w obronie, bo Drapiński był kompletnie niepilnowany i wystarczyło mu tylko dołożyć stopę do piłki, aby pokonać Rafała Strączka. No a potem Lukas Klemenz też jakoś intuicyjnie chciał wybić piłkę, ale pokonał własnego bramkarza. Mieliśmy nadzieję na ten rzut karny, ale po analizie VAR sędzia Raczkowski podyktowaną jedenastkę anulował – słusznie, bo faulu nie było. I tak mieliśmy jeszcze szczęście, bo tych plag mogło być więcej – w początkowej fazie meczu na boisku opatrywany był Bartosz Nowak, interwencja medyczna była też przez chwilę potrzebna Wasylowi. Mimo wszystko za dużo tych nieszczęść, jak na jeden mecz.

Problem jest taki, że po pierwszej połowie, gdy GKS przegrywał 0:2 i nie miał nic do stracenia, myśleliśmy, że nasz zespół rzuci się na przeciwnika i wybije im z głowy myśl o punktach. Miało być tak, że goście będą żałowali, że te dwa gole strzelili. Nic takiego nie miało miejsca. Druga połowa była równie zła jak pierwsza albo nawet gorsza. GieKSa biła głową w mur, kompletnie nie potrafiąc zagrozić bramce Placha. Piast wyprowadzał kontry, z czego jedną wykorzystał i gliwicki Di Maria zamknął spotkanie. A mogło być jeszcze wyżej, bo nasz zespół tak się odkrył, że rekordowa porażka na Nowej Bukowej stawała się coraz bardziej realna. Bramka Lukasa Klemenza na koniec tylko dała drobną korektę na wyniku. Osobliwe jest to, że Lukas strzelił w tym meczu do właściwej i niewłaściwej siatki, jeszcze bardziej osobliwe, że powtórzył tego typu wyczyn Arkadiusza Jędrycha sprzed… dwóch meczów.

Trzeba przyznać, że Piast zagrał kapitalnie w defensywie. Zneutralizował nasz zespół kompletnie, dodatkowo nie bronił się jakoś bardzo głęboko, GKS skutecznie był wypychany, a wszelkie próby licznych prostopadłych podań ze strony piłkarzy Góraka kończyły się „sukcesem” Piasta. No i właśnie to mam na myśli, pisząc, że mecz mógł się potoczyć inaczej. Bo trzeba przyznać, że pomysł na mecz z podaniami za plecy – czy to długimi w powietrzu, czy bardziej po ziemi, wyglądał na całkiem niezły i nawet próby nie były najgorsze. Czujność obrońców Piasta była jednak na wysokim poziomie. Gdy już taka piłka przeszła, to albo Adam Zrelak został wzięty w kleszcze (sytuacja z odwołanym karnym), albo Ilja Szkurin był na spalonym po podaniu Wędrychowskiego (ale i tak Białorusin trafił w Placha).

Problem widzę inny. GieKSa chyba za bardzo postawił na tę kwestię czysto piłkarską. Chcieliśmy ten mecz wygrać umiejętnościami i kunsztem, a zabrakło walki wręcz. Piast tę „grę w piłkę” od początku meczu próbował nam wybić z głowy i zrobił to skutecznie. Nie mieliśmy więc – tak jak na wiosnę – łupanki, którą trudno było nazwać meczem piłkarskim. Mieliśmy GieKSę, która w piłkę chciała grać i Piasta, który był jednak dużo bardziej zdeterminowany do walki. Nie odbieram oczywiście Piastowi tego, że w kluczowych momentach też pokazał umiejętności, bo to jest oczywiste. Poziom agresji jednak zdecydowanie był po stronie zawodników Myśliwca i teraz to oni okazali się „zakapiorami”. Trochę to wyglądało tak, jak na szkolnym korytarzu, kiedy z klasowym łobuzem kujon chce rozmawiać na argumenty. I ma je sensowne, logiczne, tylko co z tego, skoro łobuz wyprowadził szybki cios i kujonowi tylko spadły okulary z nosa…

Ogólnie nie chcę jakoś specjalnie krytykować tego sposobu naszej gry, natomiast wygląda na to, że sztab trenerski się przeliczył, a przez to, że do przerwy było już 0:2, trudno było to skorygować. Osobiście chciałbym, żeby GKS dążył do gry w piłkę i generalnie nie będę o to miał pretensji. Czasem jednak być może trzeba postawić na proste i bardziej… prymitywne środki. To tak jak z tym rozgrywaniem od tyłu, kiedy różne drużyny nieraz tak bardzo chcą ten schemat utrzymywać, że czasem, zamiast po prostu wywalić piłkę w oczywistej sytuacji, klepią ją sobie trzy metry od bramki i za chwilę dostają gonga.

A już nie bawiąc się w porównania, metafory i piękne słowa. Piast po prostu od początku meczu zaczął dosłownie spuszczać wpierdol naszym piłkarzom, a ci nie potrafili odpowiedzieć tym samym. I też dlatego przegraliśmy. Z Koroną GieKSa potrafiła pójść na noże. W meczu derbowym – zupełnie nie.

Wracając do tematu bramek samobójczych – to niesłychane, że GKS ma ich w tym sezonie już pięć. I solidarni są ze sobą środkowi obrońcy, bo już każdy z nich ma po jednym takim trafieniu. Piątego samobója zaliczył Kowal w Łodzi. Wiadomo, że jest to często pech, ale skoro sytuacja się powtarza – to jest jakiś defekt, nad którym pewnie trzeba popracować. Jest to jakaś niefrasobliwość naszych zawodników, może czasami wręcz lekka niechlujność.

Nie ma co płakać. Już nie będę się rozpisywał na temat opinii niektórych kibiców, bo poświęciłem na to poprzednie felietony i… straciłem sporo nerwów. Teraz nawet nie czytałem (jeszcze) wielu komentarzy, ale jeśli natknąłem się po tej porażce znów na zdanie jednego ancymona, że mamy fatalnego trenera, fatalnych piłkarzy i zespół na co najwyżej pierwszą ligę, to wiem po prostu, że mam do czynienia z osobą niezbyt lotną. Tyle.

Sam nie wierzyłem, że możemy ten mecz przegrać. Nie sądziłem natomiast, że zwycięstwo będzie formalnością. A już na pewno nie spodziewałem się, że Piast nas tak rozjedzie. Ten mecz ostatecznie był fatalny. Nie wychodziło nam nic. Piastowi wyszło wszystko. Powtórzę – wykorzystali wszystkie swoje sposobności otwierające im drogę do zwycięstwa. To oni byli wyrachowani. Ale matrycą była agresja.

Październikowo-listopadowy piękny sen z serią czterech zwycięstw się skończył, przyszła szara jesienna rzeczywistość. Jednak dziś jest kolejny dzień, a wkrótce następne. GieKSa to nie jest drużyna perfekcyjna i jeszcze nie jest na tyle dobra, żeby takie mecze jak z Piastem zdecydowanie wygrywać. Absolutnie jednak nie jesteśmy tak słabi, żeby znów mówić, że zlecimy z hukiem z ekstraklasy. Mogliśmy stworzyć sobie ultra-komfortową sytuację przed końcem rundy jesiennej. Nie udało się. Nadal musimy punktować, żeby zadomowić się mocniej w środku tabeli.

Przed nami przerwa reprezentacyjna, a po niej piekielnie ciężkie spotkania. Tak jak pisałem, o punkty będzie niebywale trudno, ale musimy grać swoje. Może z większą różnorodnością środków, w zależności od rywala. Skoro jednak Piast wygrał z GKS, to dlaczego GieKSa ma nie móc wygrać z Jagiellonią? W tej lidze wszystko jest możliwe. I katowiczan stać na punktowanie nawet z Jagą, Pogonią i Rakowem.

Także GieKSiarze nie ma co się załamywać i wchodzić w jakieś smuty. Zostawmy to ludziom, dla których frustracja jest życiowym paliwem. Niech dla nas paliwem będzie nieustający optymizm – oparty na faktach i doświadczeniu. Doświadczeniu takim, że GieKSa jeszcze dopiero co potrafiła bardzo dobrze grać w piłkę, być lepsza od przeciwników i wygrywać mecz za meczem.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga