Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka

Multisekcyjny przegląd doniesień mass mediów: GieKSa zdobywa cenne punkty

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów, które obejmują informacje z ubiegłego tygodnia dotyczące sekcji piłki nożnej, siatkówki oraz hokeja GieKSy.

Piłkarki w siódmej kolejce Ekstraligi Kobiet wygrały z Tarnovią Tarnów 1:0 (1:0). Następny mecz nasze piłkarki rozegrają w sobotę dziewiątego października z UKS SMS Łódź. Piłkarze rozegrali w minionym tygodniu dwa spotkania: pierwsze w ramach rozgrywek Pucharu Polski z Olimpią Zambrów, drugie w ramach Fortuna I Liga ze Stomilem Olsztyn. Obydwa spotkania GieKSa wygrała. Prasówkę po tych spotkaniach znajdziecie odpowiednio TUTAJ i TUTAJ.

Wystartowały rozgrywki Plusligi, siatkarze wygrali 3:2 z Treflem Gdańsk. W drugiej kolejce spotkań rywalem będzie drużyna Asseco Resovii, mecz zostanie rozegrany w najbliższą sobotę w Katowicach.

Hokeiści rozegrali dwa mecze: w piątek w Katowicach pokonali drużynę KH Energę Toruń 4:1. W niedzielę zespół przegrał z Unią w Oświęcimiu 2:4. Nasza drużyna jest w dalszym ciągu liderem  rozgrywek.

 

PIŁKA NOŻNA

kobiecyfutbol.pl – GieKSa zdobywa cenne punkty

Beniaminek z Tarnowa przyjechał na Bukową z nadziejami na punkty. Tanio skóry nie sprzedał, lecz to miejscowe dopisują trzy oczka do swojego bilansu.

Obydwie drużyny stworzyły ciekawe widowisko. Był to typowy mecz walki. Podopieczne Witolda Zająca chciały udowodnić, że wynik we Wrocławiu to tylko wypadek przy pracy. Tarnovia sprawiła już w tym sezonie kilka niespodzianek i dzisiaj również była bliska kolejnej z nich.

O zwycięstwie zadecydował rzut karny. W jednej z akcji w polu karnym faulowana była Klaudia Maciążka. Rzut karny wykorzystała niezawodna w takich sytuacjach Marlena Hajduk. Kapitan katowiczanek nie raz udowadniała, że ma nerwy ze stali.

Pomimo wielu sytuacji wynik na tablicy nie uległ zmianie.

 

sportdziennik.com – Krok ku normalności

To zwycięstwo niczego nam nie daje, a ma być tylko i wyłącznie kołem zamachowym do ogromnej pracy przed następnym meczem – mówi trener Rafał Górak, którego drużyna w niedzielę pokonała Stomil, odbijając się od dna I-ligowej tabeli.

Kibice w Katowicach wreszcie mogą bez przerażenia i dużego wstydu zerknąć w tabelę I ligi. Dzięki niedzielnej (2:1) osiągniętej rzutem na taśmę wygranej ze Stomilem Olsztyn na rozpoczęcie październikowej serii 4 meczów przy Bukowej, GieKSa odbiła się od dna i wyskoczyła poza strefę spadkową.

– Wiadomo, w jak trudnej sytuacji znaleźliśmy się po ostatnim miesiącu rozgrywek – mówi trener Rafał Górak. – Nie jest to dla nas sprawa komfortowa, nie było to łatwe. Wydaje mi się, że wraz z drużyną wykonaliśmy bardzo dużo roboty, aby zapanować nad tym, co złe. Choć mimo wszystko nie udało nam się na razie doprowadzić do tego, by nie stracić bramki, drużyna momentami grała w moich oczach bardzo dobrze.

Szczególnie w drugiej połowie, dlatego gratuluję jej zwycięstwa; całkowicie zasłużonego, co dla mnie bardzo ważne. Jeśli jednak ktokolwiek w szatni – wśród sztabu czy zawodników – powie dziś, że ta wygrana dodaje pewności siebie, to jest mocno nieodpowiedzialny. Ta wygrana nie daje niczego poza kołem zamachowym do ogromnej pracy przed następnym meczem z GKS-em Tychy.

Aż 23 stracone gole spowodowały, że katowiczanie zaczęli szukać nowych rozwiązań w defensywie. W minionym tygodniu egzamin zdało przejście na ustawienie z wahadłowymi i trójką środkowych obrońców, o czym świadczyła pucharowa wygrana w Zambrowie oraz niedzielny mecz ze Stomilem, który niedawno rozbił legnicką Miedź, ale przy Bukowej nie miał w ofensywie wiele do powiedzenia.

Z drugiej strony, tych dwóch zwycięstw absolutnie nie można też przeceniać, skoro rywalami byli IV-ligowiec i przedstawiciel strefy spadkowej zaplecza ekstraklasy. Olsztynianie zaprezentowali się w Katowicach najsłabiej spośród wszystkich zespołów, jakie przyjechały tu w rundzie jesiennej. Mimo to GKS pokonał ich po horrorze, golu z szóstej minuty doliczonego czasu, który był jeszcze sprawdzany przez VAR. Wideoweryfikacja była używana w niedzielny wieczór aż 3-krotnie. Takiego meczu przy Bukowej jeszcze nie było.

– Było sporo emocjonalnych momentów, bo VAR zawsze je powoduje, ale daje nam to, czego chcemy, czyli prawdę. Dwóch bramek Filipa Szymczaka nie uznano. Ważne, że uznana została ta ostatnia, Bartka, bo 3 punkty zostały u nas. Cieszę się, że mamy VAR w pierwszej lidze. Standardy muszą się podnosić. On kosztuje, ale ja zawsze powtarzam, że to tandeta jest najdroższa – przyznaje szkoleniowiec GieKSy.

Adrian Błąd, lider katowickiej ofensywy, zwraca uwagę, że o losach meczu ze Stomilem rozstrzygnęli zmiennicy. Gol padł po świetnym, przytomnym zachowaniu w polu karnym Patryka Szwedzika i uderzeniu głową Bartosza Jaroszka. – Jestem zadowolony, że chłopaki, którzy weszli z ławki, dali na tyle jakości, że zdobywamy 3 punkty. To bardzo cenne. Wychodzi nas jedenastu, ale ten piąty zmiennik też może przesądzić o zwycięstwie. Może nie jest to nasza jakaś wielka siła, ale na pewno pewien plusik. Każdy jest gotowy, każdy podnosi rywalizację.

Cieszymy się bardzo z 3 punktów. Ostatnio nie rozpieszczaliśmy… Część rzeczy została zmieniona, część udoskonalona. Ta wygrana to – po Pucharze Polski w Zambrowie – drugi mały kroczek ku temu, by w naszej szatni było pod względem punktowym normalnie – mówi Błąd.

A przed GieKSą jeszcze 3 kolejne domowe spotkania. W sobotę – derby z imiennikiem z Tychów, a potem konfrontacje ze Skrą i Puszczą. Jeśli GieKSa pójdzie za ciosem, może nawet powalczy o oderwanie łatki zespołu dość nieoczekiwanie skazanego na walkę na utrzymanie. Ale do tego jeszcze daleka droga.

9 punktów zdobyła w tej rundzie GieKSa u siebie. Przy Bukowej zanotowała 2 zwycięstwa i 3 remisy, a przegrała tylko z Arką. To niezły omen w kontekście najbliższych trzech domowych spotkań.

 

SIATKÓWKA

siatka.org – Siatkarska wojna w Katowicach dla gospodarzy

Wczesnym niedzielnym wieczorem zakończyło się spotkanie GKS-u Katowice z Treflem Gdańsk. Dwa pierwsze sety wygrali gospodarze, ale Gdańskie Lwy nie zamierzały rezygnować. Podopieczni Michała Winiarskiego poderwali się do walki i doprowadzili do wyrównania. Tie-break lepiej rozpoczęli siatkarze GKS-u, ale Trefl odrobił straty. W końcówce jednak lepsi okazali się katowiczanie. MVP został Micah Ma’a.

Pierwsze akcje spotkania należały do gości, po podwójnym bloku gdańszczanie prowadzili 4:1. Katowiczanie szybko zniwelowali dystans, as Jakuba Jarosza pozwolił GKS-owi złapać kontakt punktowy (5:6). Obie drużyny nie ustrzegły się błędów. Gdy Mateusz Mika nie poradził sobie z odbiorem zagrywki Piotra Haina, gospodarze wyszli na prowadzenie 9:8. W dalszej fazie seta wynik oscylował wokół remisu (14:13). Drużyny nie wstrzymywały ręki w polu zagrywki, żaden z zespołów nie był w stanie zbudować wyraźnej przewagi (16:16). Ze względu na podejmowane ryzyko nie brakowało błędów w zagrywce. Po kontrataku Jakuba Szymańskiego o czas poprosił trener Winiarski (19:17). Po przerwie Micah Ma’a dołożył asa. W kolejnych akcjach gospodarze utrzymywali przewagę. Skuteczne zagranie Gonzalo Quirogi skłoniło gdańskiego szkoleniowca do wykorzystania kolejnej przerwy (23:19). Trefl nie zdołał odrobić powstałych wcześniej strat, ostatnie punkty w tej odsłonie zdobył Jakub Jarosz.

Po ataku Reicherta Trefl prowadził na początku drugiej odsłony 3:1. Nie zdołali jednak utrzymać tej przewagi i po asie Szymańskiego na tablicy wyników widniał już remis (3:3). Gdańszczanie często popełniali błędy. Zdarzały się ciekawe akcje, ale skuteczniejsi w ataku byli katowiczanie, którzy szybko ponownie odbudowali przewagę (11:9). Mimo starań Mariusza Wlazłego Trefl nie był w stanie zniwelować strat. Skuteczny atak przez środek Piotra Haina i as Jarosza skłoniły trenera Winiarskiego do poproszenia o czas (15:12). Raz za razem obok Jarosza punktował Szymański (18:14). Gdańszczanie mieli problemy z odbiorem zagrywek, po ataku z przechodzącej piłki Quirogi kolejną przerwę wykorzystał szkoleniowiec Trefla (21:17). W kolejnych akcjach gdańszczanie zaczęli odrabiać straty, blok na Jaroszu skłonił trenera Słabego do poproszenia o czas (22:19). Atak po bloku Quirogi dał serię piłek setowych GKS-owi, pojedynczy blok Haina na Łabie zamknął kontrolowaną przez katowiczan odsłonę.

Chociaż pierwsze akcje seta numer trzy należały do GKS-u, po ataku Patryka Łaby wynik się wyrównał (3:1,3:3). Po asie Szymańskiego katowiczanie odbudowali przewagę, jednak Trefl szybko odwrócił wynik i o czas poprosił trener Słaby (6:3, 6:7). Skutecznie punktowali Łaba i Mateusz Mika, katowiczanie zaczęli popełniać proste błędy (9:12). W kolejnych akcjach przyjezdni pozostawali na prowadzeniu. Gdy zablokowany został Jarosz, kolejną przerwę wykorzystał katowicki szkoleniowiec (13:16). Seria przy zagrywkach Patryka Łaby trwała, a dopiero atak Quirogi pozwolił GKS-owi zrobić przejście (14:18). Mimo roszad w składzie postawa gospodarzy nie poprawiała się. Punktowy blok Trefla dał gdańszczanom serię piłek setowych. Pierwszą z nich atakiem obronił Marcin Kania, ale w kolejnej akcji decydujący punkt zdobył Mariusz Wlazły.

Początek czwartego seta był ciekawy, po kontrataku Quirogi gospodarze prowadzili 5:2. Podobnie jak w poprzedniej odsłonie nie zdołali utrzymać zaliczki punktowej, po kolejnym ataku Miki wynik wyrównał się (7:7). Katowiczanie często popełniali błędy nie tylko w polu zagrywki, ale również w ataku (9:11). Gra gdańszczan również nie była bezbłędna, kontratak Jarosza doprowadził do remisu (13:13). W kolejnych akcjach gra toczyła się punkt za punkt, żaden z zespołów nie zdołał tym razem zbudować przewagi. Dopiero po tym, jak Quiroga dotknął siatki Trefl wyszedł na prowadzenie 19:17. Po tej akcji o czas poprosił trener Słaby. Goście grali pewniej, o kolejnym zagraniu Łaby było już 23:19. Po kolejnym czasie dla trenera Słabego skutecznie zaatakował Wlazły. GKS obronił dwie piłki setowe, dlatego przerwę zarządził Michał Winiarski. W kolejnej akcji po skosie zaatakował Łaba, kończąc seta.

Od pierwszych akcji tie-breaka nie brakowało ciekawych akcji. Po kolejnym ataku Quirogi GKS doskoczył na trzy punkty (6:3). Katowiczanie popełniali błędy, dzięki czemu rywale złapali kontakt punktowy (6:5). Autowy atak Szymańskiego sprawił, że podczas zmiany stron to Trefl prowadził 8:7. W kolejnej akcji skutecznie zaatakował Pablo Crer, a o czas poprosił trener Słaby (7:9). Serię przy zagrywkach Lucasa Kampy przerwał dopiero błąd rozgrywającego (8:10). As Damiana Koguta pozwolił GKS-owi złapać kontakt punktowy, a po kontrataku Szymańskiego na tablicy wyników pojawił się remis (11:11). Po punktowej zagrywce Ma’a GKS wyszedł na prowadzenie, a czas wykorzystał trener Winiarski (13:12). Ostatecznie po kontrataku Jarosza ze zwycięstwa cieszyli się katowiczanie.

MVP: Micah Ma’a

GKS Katowice – Trefl Gdańsk 3:2 (25:20, 25:20, 19:25, 21:25, 15:12)

 

HOKEJ

sportdziennik.com – Goli mogło być więcej

[…] Niemal pełna „Satelita” sprawiła, że gospodarze byli podwójnie zmobilizowani i trudno się dziwić, bo chcieli się zaprezentować z jak najlepszej strony. GKS Katowice po raz pierwszy we własnej hali odniósł przekonywujące zwycięstwo i przez wiele fragmentów meczu pokazał się z niezłej strony. I tylko należy żałować, że bramkarz gospodarzy nie zapisał „czystego” konta, a do pełni szczęścia zabrakło 4:09 min.

Katowiczanie pod kierunkiem trenera Jacka Płachty, zbierają pochlebne recenzje i potwierdzili to w pierwszej potyczce na lodzie. Z przyjemnością oglądało się akcje ofensywne gospodarze, którzy już od pierwszych sekund zapędzili w „kozi róg” rywali. Zespół z Torunia z własnej tercji po raz pierwszy wyjechał w 6 min, ale akcja natychmiast pod bramkę Mateusza Studzińskiego. John Murray przez 1. odsłonę był bezrobotny i interweniował raz gdy jeden z jego kolegów podał w jego stronę.

Z przodu jego koledzy wprost szaleli i Studziński musiał się wykazać niezwykle czujnością. Gole były tylko kwestią czasu. Najpierw Szwed Anthon Eriksson zdołał pokonać gości, zaś potem Grzegorz Pasiut popisał się błyskawicznym i precyzyjnym uderzeniem. W 18:55 do boksu kar powędrował 2. obrońców z 1. formacji gości Aliaksandr Szkrabaw oraz Dmitrij Kozłow. To miały być trudne chwile dla torunian, a tymczasem gra w podwójnej przewadze katowiczan pozostawiała wiele do życzenia.

W kolejnej odsłonie impet gospodarzy zelżał. Ale i goście odzyskali równowagę i coraz śmielej zaczęli konstruować akcje. Oddali nawet kilka strzałów na bramkę GKS-u, ale nie mogły one zaskoczyć tak doświadczonego bramkarza jakim jest Murray. W 38:33 min doszło do bokserskiego pojedynku Aleksandra Jakimienki i Bartosza Fraszki z Szkrabawem i Miro Lehtimakim. Zakończyło się ono remisem, bo wszyscy powędrowali do boksu kar. Obie drużyny jednak grały w kompletnych składach, zaś Eriksson po raz z kolejny udawania, że jest niezwykle pożyteczną postacią tej drużyny. Po raz kolejny pokonał Studzińskiego, który tym razem się nie popisał i spóźnił się z interwencją. Nieco wcześniej dwie sytuacje nie wykorzystali Patryk Wronka oraz Bartosz Fraszko.

Gospodarze poniżej oczekiwań zaprezentowali się podczas gry w przewadze, ale za to w osłabieniach byli skoncentrowani i na niewiele pozwolili gościom. Obrońca Carl Hudson popisał się niezwykle efektownym uderzeniem z niebieskiej linii i krążek wpadł pod poprzeczkę. Wszystko wydawało się pod kontrolą gospodarzy i zanosiło się na „czyste” konto Murraya. Gdy o tym pomyśleliśmy, jak na ironię losu, Michał Kalinowski zdobył honorowego gola.

Zespół z Torunia, mimo wszystko rozczarował, bo za poprzednie występy zebrał wiele pochwał. A tymczasem tylko momentami zrywał się do ataku i szukał punktu zaczepienia. Jednak niewiele z tego wynikało.

 

hokej.net – Hit nie zawiódł! Unia pokonała lidera 

W najciekawiej zapowiadającym się meczu 9. kolejki Polskiej Hokej Ligi Re Plast Unia Oświęcim pokonała na własnym lodzie GKS Katowice 4:2. Biało-niebiescy odnieśli tym samym drugie zwycięstwo z rzędu.

Spotkanie mogło się podobać nawet najbardziej wymagającym kibicom. Nie zabrakło w nim walki, twardych ataków ciałem, sytuacji podbramkowych, ale też błędów arbitrów.

[…]Po pierwszej odsłonie więcej powodów do zadowolenia mieli gospodarze, którzy prowadzili 2:0. Sposób na Johna Murraya znaleźli dwaj obrońcy, do niedawna znajdujący się w sporym ogniu krytyki. W 5. minucie wynik spotkania otworzył Cole MacDonald, który popisał się przepiękną indywidualną akcją. 25-letni Kanadyjczyk odważnie pomknął lewym skrzydłem, uciekł katowickim obrońcom, a gdy znalazł się w sytuacji sam na sam z Johnem Murrayem przymierzył w krótki róg. Drugiego gola, podczas gry w przewadze, dołożył Ty Wishart, popisując się soczystym uderzeniem z lewego bulika.

Katowiczanie w pierwszej odsłonie dwukrotnie mieli na lodzie o jednego zawodnika więcej, ale nie zrobili z tego użytku. Biało-niebiescy grali bardzo ofiarnie w obronie i mieli też wsparcie w osobie swojego bramkarza. Clarke Saunders pewnie strzegł swojego posterunku i w pierwszej odsłonie zaliczył 12 udanych interwencji.

Podopieczni Jacka Płachty od początku drugiej odsłony jeszcze mocniej ruszyli do odrabiania strat, ale oświęcimska bramka była dla nich jak zaczarowana. W 31. minucie przez 80 sekund zamknęli gospodarzy w ich tercji, ale nie udało im się przełamać strzeleckiego impasu.

Chwilę później z groźną kontrą wyszli gospodarze Victor Rollin Carlsson zagrał wzdłuż bramki do Teddy’ego Da Costy, ale ten nieczysto trafił w krążek, więc John Murray zdołał obronić ten strzał.

W 35. minucie kontaktowego gola dla GieKSy zdobył Mathias Lehtonen, który wykorzystał dobre podanie Jakuba Wanackiego. Spotkanie nabrało jeszcze większych rumieńców.

Oświęcimianie odpowiedzieli jeszcze przed przerwą, a fantastycznym uderzeniem z nadgarstka popisał się Daniił Oriechin. Rosyjski skrzydłowy po dograniu Łukasza Krzemienia zdjął pajęczynę z okienka bramki strzeżonej przez „Jaśka Murarza” i ucieszył licznie zgromadzonych kibiców.

[…] Ostatnie dwadzieścia minut należało do katowiczan, którzy w 44. minucie znów złapali kontakt z rywalem. W ramionach swoich kolegów utonął Carl Hudson, będący obecnie najskuteczniejszym obrońcą całej ligi. Chwilę później do gospodarzy uśmiechnęło się szczęście, bo krążek po uderzeniu Grzegorza Pasiuta zatrzymał się na słupku.

Tymczasem chwilę później, podczas gry w przewadze, w poprzeczkę trafił Jesse Dudas. Emocje wciąż rosły, a goście nie rezygnowali z ataków.

Na 80 sekund przed końcem regulaminowego czasu gry trener Jacek Płachta zagrał va banque. Zdjął z bramki Johna Murraya i wprowadził do gry dodatkowego napastnika. Ten manewr nie przyniósł zamierzonego efektu, ale przyczynił się do straty czwartego gola. Na 0,3 sekundy przed końcową syreną krążek w pustej bramce umieścił Zackary Phillips, popisując się celnym strzałem z 40 metrów.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

GKS Katowice – Lechia Gdańsk Live

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

07.04.2023 Katowice

GKS Katowice – Lechia Gdańsk 1:0 (0:0)

Bramki: 90. Jędrych

GKS Katowice: Kudła – Wasielewski, Jędrych, Kuusk, Komor (61.Jaroszek), Repka, Rogala– Błąd 89. Shibata), Kozubal, Marzec (52.Aleman) – Bergier (89. Mak)

Lechia Gdańsk: Sarnavskyi- Olsson, Chindris, Zhelizko, Mena, Kapić (86. Koperski), Kałahur, Bugaj (86. Fernandez), Bobcek (69. Zjawiński), Khlan (69.Sypek), Neugebauer (60. D’arriego)

Żółte kartki:  Jędrych – Zhelizko, Khlan, Koperski

Czerwona kartka: Kuusk

Sędzia: Tomasz Marciniak (Płock)

Widzów:

 

    Kontynuuj czytanie

    Piłka nożna

    GKS Katowice – Odra Opole Live

    Avatar photo

    Opublikowany

    dnia

    Przez

    13.04.2023 Katowice

    GKS Katowice – Odra Opole 1:3 (0:1)

    Bramki: Jaroszek (55)Piroch (26), Continella (74), Sarmiento (76)

    GKS Katowice: Kudła – Wasielewski, Jaroszek, Jędrych, Repka, Rogala– Błąd (86. Ćwielong), Kozubal, Shibata (77. Mak), Marzec (86. Pietrzyk) – Bergier

    Odra Opole: Haluch – Szrek, Piroch, Spychała, Kamiński M. – Kamiński W. (59. Continella), Niziołek, Galan, Antczak (78. Surzyn), Hebel (59. Sarmiento) – Czapliński

    Żółte kartki: Marzec, Kozubal, Mak – W. Kamiński, Antczak, Continella, Czapliński

    Sędzia: Piotr Urban (Warszawa)

    Widzów: 5467

     

    You can't add multiple events in the same post, page or custom post type.

     

    Kontynuuj czytanie

    Piłka nożna

    To było istne SZALEŃSTWO przy Bukowej!

    Avatar photo

    Opublikowany

    dnia

    Przez

    Spotkanie 26. kolejki między GieKSą, a Lechią było niewątpliwie hitem kolejki. Oba zespoły miały świetne serie zwycięstw i liderowały wiosennej tabeli pierwszej ligi.

    Od pierwszych minut przy akompaniamencie kapitalnego dopingu katowiczanie ruszyli do ataków. Już w 3. minucie mocno wstrzelona piłka z lewej strony przez Rogale przemknęła przed Sarnavskim, który nie interweniował, ale niestety żaden z zawodników nie dołożył nogi, aby skierować futbolówkę do bramki. Chwilę później Kozubal z lewej strony w polu karnym uderzył minimalnie obok prawego słupka bramki Lechii. Dobrze w tej sytuacji był ustawiony Marzec i wydawało się, że będzie przecinał ten strzał, jednak ostatecznie brakło podjęcia decyzji. Po błędzie rywala w 13. minucie piłkę otrzymał Bergier i momentalnie odwrócił się w stronę bramki i uderzył, ale piłka przefrunęła nad bramką. W 17. minucie szybki atak na strzał głową zamienił Bergier, ale piłka leciała wprost w dobrze ustawionego Sarnavskiego. W tej akcji przy rozegraniu bez kontaktu z rywalem ucierpiał Marzec, ale po interwencji medycznej wrócił na boisko. Groźny kontratak przeprowadzili goście w 25. minucie, ale na połowie rywala pod bramką ucierpiał Repka i ostatecznie po wycofaniu piłki, arbiter zatrzymał grę, aby fizjoterapeuci mogli pomóc naszemu pomocnikowi. Komor zdziwił wszystkich w następnej akcji, kiedy od połowy minął kilku zawodników z Gdańska jak tyczki i rozpędzony wpadł w pole karne, ale staranował w ataku rywala i akcję zakończył faulem. W 35. minucie pierwszy strzał oddali gdańszczanie, jednak sporo niecelny. Wtedy też na Blaszoku została zaprezentowana ogromna oprawa „Ultras GieKSa”, która po chwili została zdjęta i mogliśmy podziwiać racowisko z dopiskiem „Granice przekraczać, za nic nie przepraszać”. Dym na niecałą minutę zatrzymał sportowe zmagania. W 45. minucie kibice odpalili świece dymne w barwach klubowych, a powstały dym zadomowił się na dobre przy Bukowej, zatrzymując doliczone przez arbitra cztery minuty na dobrą chwilę. Po wznowieniu gry świetnie zabrał się w kontrze z piłką Marzec, kończąc akcję mocnym strzałem w środek bramki, który Sarnavski wypiąstkował. Arbiter po chwili odesłał oba zespoły do szatni, a wśród fanów GieKSy na trybunach można było odczuć ogromny niedosyt, że nie zdołaliśmy zdobyć bramki.

    Na drugą połowę żaden z trenerów nie zdecydował się na zmiany. Od pierwszych minut to goście ruszyli do przodu, ale brakowało im konkretów, aby chociaż oddać celny strzał na bramkę Kudły. Dośrodkowania również były przecinane przez zawodników ustawionych przy bliższym słupku. W 50. minucie nie był w stanie kontynuować meczu Marzec i była konieczna pierwsza zmiana w ekipie GieKSy. Dopiero po dwóch minutach Aleman pojawił się na boisku, zmieniając kontuzjowanego kolegę. W 54. minucie świetną piłkę dostał Błąd od Kozubala w pole karne, ale po złym przyjęciu musiał ratować się dograniem, które nie było najlepsze. W następnej akcji świetnie rozegrał akcję Rogala z Alemanem, ale obrońcy z trudem wybili kilkukrotnie piłkę z pola karnego. Równo po godzinie gry zakotłowało się w polu karnym GieKSy po dograniu z prawej strony Meny, ale ostatecznie obrońcy zażegnali niebezpieczeństwa. Tuż po tej akcji boisko opuścił Komor, co też było prawdopodobnie skutkiem urazu, którego nabawił się podczas solowego rajdu w pierwszej połowie. Mecz w drugiej połowie nie porywał, oglądaliśmy dużo drobnych przewinień, które bardzo mocno spowalniały zapędy obu zespołów. W 71. minucie dośrodkował w pole karne Kozubal poprawiając wcześniejsze zagranie z rzutu rożnego, a głęboko w polu karnym źle przyjął ją Aleman i piłka tylko spokojnie minęła linię końcową obok bramki Lechii. Bez dwóch zdań to była idealna szansa do oddania strzału. Dwie minuty później po ostrym faulu na rywalu Kuusk obejrzał bezpośrednią czerwoną kartkę. Pan Marciniak w pierwszej chwili pokazał żółty kartonik, ale zweryfikował sytuację na VAR i poprawił swoją decyzję. GieKSa musiała sobie od tego momentu radzić w dziesiątkę. Katowiczanie skupili się na defensywie i czekali na odpowiedni moment, ale gdy po kilku minutach odebrali piłkę i ruszyli do kontrataku, to stadion odlatywał – tak głośnego dopingu nie było dawno przy Bukowej. Piłkarze nabrali pewności po chwili i zaczęli atakować Lechię pressingiem, która ratowała się wybiciem w aut. Gdańszczanie przeprowadzili podwójną zmianę w 86. minucie, rzucając wszystko, co mają do ofensywy. Do końca regulaminowego czasu nie oglądaliśmy jednak znaczących groźnych ataków gości. GieKSa świetnie broniła i raz po raz napędzała szybkie ataki. W doliczonym czasie gry stadion odleciał, bo katowiczanie mocno zaatakowali i wpakowali piłkę do bramki z najbliższej odległości, a strzelcem był Jędrych. To było coś, czego fani przy Bukowej długo nie zapomną. Lechia jeszcze atakowała, ale wtedy katowiczanie grali już w 11, bo stadion kompletnie oszalał. Co za wygrana!

    7.04.2023, Katowice
    GKS Katowice – Lechia Gdańsk 1:0 (0:0)
    Bramki: Jędrych (90).
    GKS Katowice: Kudła – Wasielewski, Jędrych, Kuusk, Komor (61. Jaroszek), Rogala– Błąd (90. Shibata), Repka, Kozubal, Marzec (52. Aleman) – Bergier (90. Mak).
    Lechia Gdańsk: Sarnavskyi- Olsson, Chindris, Zhelizko, Mena, Kapić (86. Fernandez), Kałahur, Bugaj (86. Koperski), Bobcek (69. Zjawiński), Khlan (69. Sypek), Neugebauer (60. D’Arrigo)
    Żółte kartki:  Jędrych – Zhelizko, Khlan, Koperski.
    Czerwona kartka: Kuusk (74., brutalny faul).
    Sędzia: Tomasz Marciniak (Płock).
    Widzów: 5998 (komplet).

    Kontynuuj czytanie

    Zobacz również

    Made with by Cysiu & Stęga