Piłka nożna Prasówka
Media o meczu GKS Katowice-Motor Lublin: Motor Lublin pragnie pójść za ciosem
Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień na temat popołudniowego meczu, rozgrywanego w ramach 15 kolejki II ligi GKS Katowice – Motor Lublin.
sportdziennik.com – GKS Katowice. Zaczątek charakteru
GKS Katowice w niedzielę wygrał walkę o pozycję wicelidera II-ligowej tabeli w Suwałkach, choć jako pierwszy stracił gola. To nic nowego, bo tej jesieni regularnie odwraca losy meczów, co daje trenerowi Rafałowi Górakowi nadzieję na… najlepszą serię w roli trenera drużyny z Bukowej.
[…] Umiejętność wychodzenia z opresji pozwoliła GieKSie odnieść 5 zwycięstw z rzędu: z Olimpią Elbląg, Błękitnymi, Garbarnią, Kaliszem i Wigrami, za sprawą których wspięła się na pozycję wicelidera. Wyrównała tym samym wynik z poprzedniej jesieni, gdy odprawiała z kwitkiem Legionovię, Garbarnię, Lecha II, Górnika Polkowice i Elanę Toruń. W niedzielne wczesne popołudnie podejmie Motor Lublin i stanie przed szansą na 6. kolejną wygraną. Byłaby to seria, jaka podczas dwóch kadencji Rafała Góraka jeszcze się nie zdarzyła – ani w II, ani w latach 2011-13 w I lidze. A przecież trener to dla historii GieKSy nie byle jaki: w niedzielę poprowadzi ją po raz 127., wyprzedzając Jerzego Nikiela, a ustępujący w tym względzie tylko Alojzemu Łysce i Piotrowi Piekarczykowi.
kurierlubelski.pl – Motor Lublin pragnie pójść za ciosem. Wyjazdowe starcie z wiceliderem w Katowicach
Żółto-biało-niebieskich po dwóch domowych zwycięstwach z rzędu czeka trudny test na wyjeździe. Motor zagra na terenie wicelidera z Katowic.
[…] Lubelski Motor długo nie mógł „odpalić”. W ostatnich spotkaniach ligowych jednak zaczął się rozpędzać. Trudno powiedzieć, czy nabrał już odpowiedniej prędkości. Zatrzymać go będą z pewnością chcieli piłkarze katowickiego GKS-u, którzy jeszcze w tym sezonie na własnym boisku nie przegrali.
Podopieczni Mirosława Hajdy zwycięstwami z Bytovią Bytów i Hutnikiem Kraków przywrócili nadzieję swoim kibicom na walkę w bieżącym sezonie o coś więcej niż utrzymanie. Motor z ostatniego miejsca w tabeli wskoczył do pierwszej dziesiątki. Prawdziwa weryfikacja czeka ich jednak w niedzielę w Katowicach. Zmierzą się bowiem z zespołem, który jest jednym z faworytów w walce o awans.
– Mam nadzieję, że podtrzymamy tę serię – mówi były piłkarz klubu z Katowic i obecny pomocnik Motoru, Piotr Ceglarz. – Wygraliśmy dwa mecze, ale uważam, że poza starciem w Ostródzie, w ostatnich kolejkach gramy nieźle. Mam nadzieję, że uda nam się wygrać w Katowicach.
[…] GKS w trwającym sezonie przegrał tylko dwa razy. Obydwie porażki zaliczył na wyjazdach. Co ciekawe, piłkarze z Katowic przegrali inauguracyjne starcie z krakowskim Hutnikiem oraz mecz 10. kolejki z częstochowską Skrą. Motor z Częstochowy wywiózł remis, a Hutnika pokonał w minionej kolejce 3:0. Seria zwycięstw lublinian trwa od dwóch spotkań. Katowiczanie mogą się pochwalić dłuższą serią. Komplet punktów zdobyli w ostatnich pięciu meczach.
[…] Katowiczanie mają także ponad dwukrotnie lepszy bilans strzelecki od niedzielnych gości. Podopieczni Rafał Góraka zdobyli w rozgrywkach 2020/2021 31 bramek. To najlepszy wynik w całej II lidze. Prawie jedną trzecią trafień zawdzięczają Marcinowi Urynowiczowi, który w ligowej klasyfikacji strzeleckiej ustępuje jedynie Kamilowi Wojtyrze z częstochowskiej Skry.
dziennikwschodni.pl – Motor Lublin w niedzielę zagra z GKS Katowice. To będzie początek maratonu
[…] Piłkarze Mirosława Hajdy w odpowiednim momencie zasygnalizowali jednak zwyżkę formy. Po raz pierwszy w tym sezonie cieszyli się z dwóch zwycięstw z rzędu. Dodatkowo przy okazji starcia z Hutnikiem Kraków odnieśli najwyższą wygraną w tym sezonie – 3:0.
– Jesteśmy zadowoleni. Nie tylko Hutnikowi chcieliśmy coś udowodnić, ale przede wszystkim sobie, że jesteśmy w stanie wygrać mecz po meczu. To się udało. Pokazaliśmy, że jesteśmy drużyną, a teraz trzeba się dobrze przygotować do kolejnych spotkań. W szatni powiedzieliśmy sobie, że musimy grać swoje, a sytuacje na pewno będą. Widać po wyniku, że były. Swoje zrobiła też szybko zdobyta bramka po przerwie, która pomogła nam złapać pewność siebie – ocenia Kamil Kumoch.
Kolejny powód do optymizmu? Forma Daniela Świderskiego. Piłkarz Motoru robił kawał dobrej roboty dla drużyny, grając tyłem do bramki i walcząc z obrońcami, ale od napastnika wymaga się przede wszystkim goli. A tu liczby nie przemawiały za „Świdrem”. W końcu w 11 występach zaliczył zaledwie jedno trafienie. W dwóch ostatnich meczach 25-latek trzy razy pokonał jednak bramkarzy rywali i jego bilans wygląda teraz dużo lepiej – 13 gier i cztery gole.
[…] W Lublinie cieszą się z dwóch kolejnych zwycięstw, a tymczasem „Gieksa” triumfowała już w pięciu spotkaniach z rzędu. W tym czasie ma też bilans bramkowy 15-4. A dobre wyniki od razu miały przełożenie na sytuację w tabeli, bo zespół Rafała Góraka po tym, jak pokonał ostatnio Wigry Suwałki awansował na pozycję wicelidera.
Szkoleniowiec GKS ma w kadrze kilka ciekawych postaci, jak najlepszy strzelec drużyny Marcin Urynowicz, który nie przebił się w Górniku Zabrze, ale w tym sezonie uzbierał już 10 bramek, czy Arkadiusz Woźniak. Ten drugi ma nawet na koncie jeden występ w reprezentacji Polski. Ważną postacią jest także znany z występów w Zagłębiu Lubin Adrian Błąd. W dobrej formie jest również Krystian Sanocki. Były gracz Lecha Poznań był kluczową postacią w ostatnim meczu z Wigrami. Szybko doprowadził do wyrównania po indywidualnej akcji, a później wywalczył rzut karny, który na zwycięskiego gola zamienił Urynowicz.
W kadrze najbliższego rywala Motoru jest także Michał Gałecki, którego do Katowic zabrał ze sobą były szkoleniowiec żółto-biało-niebieskich Robert Góralczyk. Po krótkiej przygodzie na ławce ekipy z Lublina w sezonie 2018/2019 były asystent Adama Nawałki z reprezentacji Polski został dyrektorem sekcji piłki nożnej w GKS.
motorlublin.eu – Wyjazd na gorący teren
Wymagający i trudny – na taki zapowiada się najbliższy mecz żółto-biało-niebieskich. Nasz zespół zagra w delegacji z najbardziej bramkostrzelną ekipą ligi i wiceliderem tabeli, GKS-em Katowice.
[…] Dużym atutem GKS-u w starciu z naszą drużyną będzie własne boisko. W tym sezonie przy Bukowej nie udało się wygrać żadnemu z zespołów przyjezdnych. Na sześć starć u siebie żółto-zielono-czarni dali sobie urwać punkty tylko dwa razy.
– Boisko w Katowicach jest bardzo podobne do tego na Arenie Lublin – przekonuje były zawodnik GieKSy, Piotr Ceglarz. – Przy Bukowej zawsze było gorąco. Kibice często dawali o sobie znać, podczas meczów na trybunach naprawdę działo się sporo. Szkoda, że teraz stadion będzie pusty – dodaje.
Mecz z podopiecznymi Rafała Góraka zapowiada się dla naszej drużyny na bardzo trudny. Lubelska formacja defensywna będzie musiała zatrzymać najbardziej bramkostrzelny zespół w lidze.
[…] – Ten zespół jest bardzo dobrze poukładany taktycznie – mówi Rafał Grodzicki. – Katowiczanie są groźni w każdym aspekcie. Potrafią grać z kontry jak i konstruować długie akcje w ataku pozycyjnym. Mają także bardzo dobrych wykonawców stałych fragmentów. My jednak nie boimy się przeciwnika i jak w każdym meczu będziemy chcieli narzucić mu własny styl. Myślę, że jesteśmy w stanie przywieźć z tego wyjazdu dobry wynik – dodaje nasz defensor.
– Na pewno wyróżniającym się zawodnikiem GKS-u jest Adrian Błąd. To jest ich motor napędowy i ważna postać w zespole – przyznaje Piotr Ceglarz.
Jeśli już mowa o personaliach, to trzeba przypomnieć, że w Katowicach możemy spotkać znajome twarze. Dyrektorem sportowym sekcji piłki nożnej jest w klubie Robert Góralczyk nasz były szkoleniowiec, którego nad Bystrzycą chyba nie trzeba specjalnie nikomu przedstawiać. 46-latek opuścił nasz zespół z końcem sezonu 2018/2019, a wraz z nim do Katowic przeniósł się pomocnik Michał Gałecki, który do dzisiaj występuje dla GieKSy.
W naszym zespole występuje dwóch graczy, którzy grali w żółto-zielono-czarnych barwach. Wspomniany Piotr Ceglarz spędził przy Bukowej sezon 2014/2015. Przygoda z zespołem ze Śląska trwała natomiast dłużej w przypadku Sławomira Dudy. Nasz pomocnik grał w Katowicach w latach 2013-2017.
W najbliższym spotkaniu jednak nie będzie miejsca na sentymenty. Zarówno jeden, jak i drugi zespół będą chciały przedłużyć zwycięską passę. Komu uda się ta sztuka?
Galeria Piłka nożna
Kurczaki odleciały z trzema punktami
Felietony Piłka nożna
Plagi gliwickie
No i po raz kolejny potwierdziło się, jak dziwna bywa piłka. Przynajmniej jeśli przekładamy matematykę na boisko. I punkty oraz miejsca w tabeli. Matematycznie Piast nie miał prawa z nami wygrać, statystycznie niby też, choć patrząc na rachunek prawdopodobieństwa, kiedyś musieli to drugie zwycięstwo osiągnąć. Stało się i nikt w Katowicach nie jest z tego powodu zadowolony. Faktem jest, że Piast na to zwycięstwo zasłużył, choćby dlatego, że był bardziej zdeterminowany. Jednak czy był lepszy na tyle, aby dokonać takiej deklasacji?
Śmiem twierdzić, że jakby taki mecz powtórzyć, to wcale nie byłoby oczywiste, że goście znów by wygrali. Zwycięstwo odnieśli zasłużone, jednak splot różnego rodzaju okoliczności – tak nieszczęśliwych dla GKS, a fortunnych dla gliwiczan spowodował, że wykorzystując sposobność z zimną krwią, zainkasowali trzy punkty. Ale tę sposobność najpierw musieli mieć.
Zaczęło się od kontuzji Mateusza Kowalczyka. Zawodnik jeszcze próbował po obiciu okolic nerki pozostać na boisku, ale sam po chwili poprosił o zmianę. Kontuzja niepiłkarska, więc w tej chwili najważniejsze jest po prostu jego zdrowie i miejmy nadzieję, że ostatecznie nie będzie to nic poważnego. Potem w kilka minut katowiczanie stracili dwie bramki. Najpierw fatalnie zachowali się w obronie, bo Drapiński był kompletnie niepilnowany i wystarczyło mu tylko dołożyć stopę do piłki, aby pokonać Rafała Strączka. No a potem Lukas Klemenz też jakoś intuicyjnie chciał wybić piłkę, ale pokonał własnego bramkarza. Mieliśmy nadzieję na ten rzut karny, ale po analizie VAR sędzia Raczkowski podyktowaną jedenastkę anulował – słusznie, bo faulu nie było. I tak mieliśmy jeszcze szczęście, bo tych plag mogło być więcej – w początkowej fazie meczu na boisku opatrywany był Bartosz Nowak, interwencja medyczna była też przez chwilę potrzebna Wasylowi. Mimo wszystko za dużo tych nieszczęść, jak na jeden mecz.
Problem jest taki, że po pierwszej połowie, gdy GKS przegrywał 0:2 i nie miał nic do stracenia, myśleliśmy, że nasz zespół rzuci się na przeciwnika i wybije im z głowy myśl o punktach. Miało być tak, że goście będą żałowali, że te dwa gole strzelili. Nic takiego nie miało miejsca. Druga połowa była równie zła jak pierwsza albo nawet gorsza. GieKSa biła głową w mur, kompletnie nie potrafiąc zagrozić bramce Placha. Piast wyprowadzał kontry, z czego jedną wykorzystał i gliwicki Di Maria zamknął spotkanie. A mogło być jeszcze wyżej, bo nasz zespół tak się odkrył, że rekordowa porażka na Nowej Bukowej stawała się coraz bardziej realna. Bramka Lukasa Klemenza na koniec tylko dała drobną korektę na wyniku. Osobliwe jest to, że Lukas strzelił w tym meczu do właściwej i niewłaściwej siatki, jeszcze bardziej osobliwe, że powtórzył tego typu wyczyn Arkadiusza Jędrycha sprzed… dwóch meczów.
Trzeba przyznać, że Piast zagrał kapitalnie w defensywie. Zneutralizował nasz zespół kompletnie, dodatkowo nie bronił się jakoś bardzo głęboko, GKS skutecznie był wypychany, a wszelkie próby licznych prostopadłych podań ze strony piłkarzy Góraka kończyły się „sukcesem” Piasta. No i właśnie to mam na myśli, pisząc, że mecz mógł się potoczyć inaczej. Bo trzeba przyznać, że pomysł na mecz z podaniami za plecy – czy to długimi w powietrzu, czy bardziej po ziemi, wyglądał na całkiem niezły i nawet próby nie były najgorsze. Czujność obrońców Piasta była jednak na wysokim poziomie. Gdy już taka piłka przeszła, to albo Adam Zrelak został wzięty w kleszcze (sytuacja z odwołanym karnym), albo Ilja Szkurin był na spalonym po podaniu Wędrychowskiego (ale i tak Białorusin trafił w Placha).
Problem widzę inny. GieKSa chyba za bardzo postawił na tę kwestię czysto piłkarską. Chcieliśmy ten mecz wygrać umiejętnościami i kunsztem, a zabrakło walki wręcz. Piast tę „grę w piłkę” od początku meczu próbował nam wybić z głowy i zrobił to skutecznie. Nie mieliśmy więc – tak jak na wiosnę – łupanki, którą trudno było nazwać meczem piłkarskim. Mieliśmy GieKSę, która w piłkę chciała grać i Piasta, który był jednak dużo bardziej zdeterminowany do walki. Nie odbieram oczywiście Piastowi tego, że w kluczowych momentach też pokazał umiejętności, bo to jest oczywiste. Poziom agresji jednak zdecydowanie był po stronie zawodników Myśliwca i teraz to oni okazali się „zakapiorami”. Trochę to wyglądało tak, jak na szkolnym korytarzu, kiedy z klasowym łobuzem kujon chce rozmawiać na argumenty. I ma je sensowne, logiczne, tylko co z tego, skoro łobuz wyprowadził szybki cios i kujonowi tylko spadły okulary z nosa…
Ogólnie nie chcę jakoś specjalnie krytykować tego sposobu naszej gry, natomiast wygląda na to, że sztab trenerski się przeliczył, a przez to, że do przerwy było już 0:2, trudno było to skorygować. Osobiście chciałbym, żeby GKS dążył do gry w piłkę i generalnie nie będę o to miał pretensji. Czasem jednak być może trzeba postawić na proste i bardziej… prymitywne środki. To tak jak z tym rozgrywaniem od tyłu, kiedy różne drużyny nieraz tak bardzo chcą ten schemat utrzymywać, że czasem, zamiast po prostu wywalić piłkę w oczywistej sytuacji, klepią ją sobie trzy metry od bramki i za chwilę dostają gonga.
A już nie bawiąc się w porównania, metafory i piękne słowa. Piast po prostu od początku meczu zaczął dosłownie spuszczać wpierdol naszym piłkarzom, a ci nie potrafili odpowiedzieć tym samym. I też dlatego przegraliśmy. Z Koroną GieKSa potrafiła pójść na noże. W meczu derbowym – zupełnie nie.
Wracając do tematu bramek samobójczych – to niesłychane, że GKS ma ich w tym sezonie już pięć. I solidarni są ze sobą środkowi obrońcy, bo już każdy z nich ma po jednym takim trafieniu. Piątego samobója zaliczył Kowal w Łodzi. Wiadomo, że jest to często pech, ale skoro sytuacja się powtarza – to jest jakiś defekt, nad którym pewnie trzeba popracować. Jest to jakaś niefrasobliwość naszych zawodników, może czasami wręcz lekka niechlujność.
Nie ma co płakać. Już nie będę się rozpisywał na temat opinii niektórych kibiców, bo poświęciłem na to poprzednie felietony i… straciłem sporo nerwów. Teraz nawet nie czytałem (jeszcze) wielu komentarzy, ale jeśli natknąłem się po tej porażce znów na zdanie jednego ancymona, że mamy fatalnego trenera, fatalnych piłkarzy i zespół na co najwyżej pierwszą ligę, to wiem po prostu, że mam do czynienia z osobą niezbyt lotną. Tyle.
Sam nie wierzyłem, że możemy ten mecz przegrać. Nie sądziłem natomiast, że zwycięstwo będzie formalnością. A już na pewno nie spodziewałem się, że Piast nas tak rozjedzie. Ten mecz ostatecznie był fatalny. Nie wychodziło nam nic. Piastowi wyszło wszystko. Powtórzę – wykorzystali wszystkie swoje sposobności otwierające im drogę do zwycięstwa. To oni byli wyrachowani. Ale matrycą była agresja.
Październikowo-listopadowy piękny sen z serią czterech zwycięstw się skończył, przyszła szara jesienna rzeczywistość. Jednak dziś jest kolejny dzień, a wkrótce następne. GieKSa to nie jest drużyna perfekcyjna i jeszcze nie jest na tyle dobra, żeby takie mecze jak z Piastem zdecydowanie wygrywać. Absolutnie jednak nie jesteśmy tak słabi, żeby znów mówić, że zlecimy z hukiem z ekstraklasy. Mogliśmy stworzyć sobie ultra-komfortową sytuację przed końcem rundy jesiennej. Nie udało się. Nadal musimy punktować, żeby zadomowić się mocniej w środku tabeli.
Przed nami przerwa reprezentacyjna, a po niej piekielnie ciężkie spotkania. Tak jak pisałem, o punkty będzie niebywale trudno, ale musimy grać swoje. Może z większą różnorodnością środków, w zależności od rywala. Skoro jednak Piast wygrał z GKS, to dlaczego GieKSa ma nie móc wygrać z Jagiellonią? W tej lidze wszystko jest możliwe. I katowiczan stać na punktowanie nawet z Jagą, Pogonią i Rakowem.
Także GieKSiarze nie ma co się załamywać i wchodzić w jakieś smuty. Zostawmy to ludziom, dla których frustracja jest życiowym paliwem. Niech dla nas paliwem będzie nieustający optymizm – oparty na faktach i doświadczeniu. Doświadczeniu takim, że GieKSa jeszcze dopiero co potrafiła bardzo dobrze grać w piłkę, być lepsza od przeciwników i wygrywać mecz za meczem.
Piłka nożna kobiet
1/8 finału dla Katowic
Trójkolorowe w chłodną i ponurą sobotę wygrały, po równie ponurym meczu, z Rekordem Bielsko-Biała 2:0 i awansowały do 1/8 Pucharu Polski.
Przed spotkaniem Karolina Koch odebrała pamiątkowe zdjęcie z rąk prezesa Sławomira Witka za pokonanie bariery 100 występów w roli trenerki naszej drużyny. Gratulujemy i jeszcze raz dziękujemy za wszystkie dotychczasowe sukcesy! Warto także wspomnieć, że kilka dni przed spotkaniem, swój kontrakt o trzy lata przedłużyła Nicola Brzęczek.
W 2. minucie Marcjanna Zawadzka musiała uznać wyższość Roksany Gulec, która wymanewrowała ją w pole i oddała strzał w kierunku dalszego słupka. Oliwia Macała niewiele mogłaby w tej sytuacji zrobić, gdyby po rykoszecie futbolówka nie zmieniła swojej trajektorii na górną część poprzeczki. Po trzecim rzucie rożnym dopiero udało się oddać rekordzistkom strzał, natomiast Agnieszka Glinka była bardzo daleka od trafienia choćby w okolice bramki. W 7. minucie niemal wyczyn Lukasa Klemenza z meczu z Piastem powtórzyła Patrycja Kozarzewska, na szczęście nie udało jej się aż tak dokładnie przymierzyć w kierunku swojej bramki. Pierwszą klarowną akcję dla GieKSy wykreowała Jagoda Cyraniak dalekim podaniem do Julii Włodarczyk, skrzydłowa po wymagającym sprincie zgrała do otoczonej przez rywalki Aleksandry Nieciąg i skończyło się na wymuszonej stracie. Kolejne minuty upłynęły obu drużynom w środku pola, mnóstwo było przepychanek i przerw w grze. W 26. minucie groźny strzał z pierwszej piłki oddała Patrycja Kozarzewska, a poprzedzone to było tradycyjnym pokazem zdolności dryblerskich Klaudii Maciążki na prawej flance i kąśliwą centrą Katarzyny Nowak. Kolejny kwadrans czekaliśmy na ciekawszą akcję, skonstruowaną bardzo nietypowo: Patricia Hmirova z poziomu murawy walczyła o piłkę, ostatecznie zagrywając ją na lewe skrzydło. Finalnie na prawej flance strzał oddała Dżesika Jaszek, choć znacząco przesadziła z siłą tego uderzenia. W 43. minucie doskonałe podanie Jagody Cyraniak za linię obrony zmarnowała Klaudia Maciążka złym przyjęciem, choć nie była to też łatwa piłka. Na zakończenie połowy obrończyni jeszcze sama spróbowała szczęścia z dystansu, jednak tego szczęścia jej nieco zabrakło.
Z przytupem drugą część gry rozpoczęła Julia Włodarczyk, jej centra była o milimetry od dotarcia do dobrze ustawionej Aleksandry Nieciąg. W 52. minucie wynik starcia otworzyła Nicola Brzęczek po dośrodkowaniu Klaudii Maciążki. Dobrą pracę na obrończyniach wykonała Dżesika Jaszek, a wcześniej na obieg z Maciążką zagrała Patricia Hmirova. Kilka centymetrów od podwyższenia wyniku był duet wpisany już do protokołu meczowego, choć tym razem w odwróconych rolach: Włodarczyk wypuściła skrzydłem Brzęczek, ta zgrała na środek do Maciążki i piłka zatrzymała się na linii bramkowej po rykoszecie. Bliźniaczą akcję w 58. minucie, z pominięciem zgrania do środka, finalizowała sama Nicola Brzeczek, jednak zbyt długim prowadzeniem zmusiła się do sytuacyjnego i bardzo nieudanego strzału. W 63. minucie Dżesika Jaszek z Maciążką doskonale zagrały na jeden kontakt, ostatecznie jednak znów defensywa Rekordzistek zdołała zablokować zarówno dośrodkowanie Nieciąg, jak i strzał Włodarczyk. W 68. minucie doskonałe sytuacje miały Nicola Brzęczek oraz Aleksandra Nieciąg, jednak miały sporo pecha przy swoich próbach i nadal utrzymywał się wynik 1:0. W 74. minucie Klaudia Maciążka zeszła do środka boiska i choć jej podanie zostało zablokowane, to Dżesika Jaszek zdołała odzyskać posiadanie już w polu karnym i precyzyjnym strzałem przy słupku podwyższyła na 2:0. Wahadłowa powinna mieć na swoim koncie także asystę już chwilę później, jednak w zupełnie niezrozumiały sposób podała za plecy wszystkich swoich koleżanek spod linii końcowej. W 83. minucie jej podanie zakończyło się podobnym skutkiem, choć tym razem Hmirova zdołała zebrać wybitą piłkę i oddać strzał pełen fantazji. Dwie minuty później kolejną bramkę powinna mieć na swoim koncie Brzęczek, aż sama złapała się za głowę. Santa Vuskane udanie zastosowała skok pressingowy i wycofała do Włodarczyk, która przytomnie odnalazła wybiegającą w korytarz napastniczkę, a ta przelobowała golkiperkę, nie trafiając jednocześnie w szerokość bramki. W doliczonym czasie gry skrzydłowa zrozumiała gest Vuskane i posłała mocną piłkę za linię obrony, jednak te zamiary odgadnęła także Kinga Ptaszek i zatrzymała futbolówkę tuż przed głową Łotyszki.
GieKSa wygrała 2:0 i awansowała do 1/8 Pucharu Polski.
GKS Katowice – Rekord Bielsko-Biała 2:0 (0:0)
Bramki: Brzęczek (52), Jaszek (75).
GKS Katowice: Macała – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Dżesika Jaszek, Kozarzewska (82. Kalaberova), Hmirova, Włodarczyk – Maciążka, Nieciąg (77. Vuskane), Brzęczek (90. Langosz).
Rekord Bielsko-Biała: Ptaszek – Glinka, Dereń, Jendrzejczyk (82. Krysman), Niesłańczyk, Zgoda (67. Dębińska), Sowa, Janku, Gulec (67. Sikora), Katarzyna Jaszek (73. Conceicao), Bednarek (67. Długokęcka).
Kartki: Kozarzewska, Włodarczyk – Sowa.




Najnowsze komentarze