Hokej Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka
Liderki zostają na Bukowej
Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów, które obejmują informacje z ostatniego tygodnia dotyczące sekcji piłki nożnej, siatkówki oraz hokeja GieKSy.
Przygotowujący się do sezonu 2022/23 piłkarze rozegrali w ubiegłym tygodniu dwa test-mecze: w pierwszym z nich przegrali z Zagłębiem Sosnowiec 2:3 (1:0). W drugim wygrali z Górnikiem Polkowice 1:0 (0:0). Trwa podpisywanie kontraktów: w poprzednim tygodniu podpisy pod umowami z GieKSą złożyli Patryk Szczuka, Daniel Tanżyna, Kacper Grzebieluch. W drużynie kobiet nowe umowy podpisały Kamila Tkaczyk, Kasandra Rybaczuk, dwie Aleksandry Lizoń i Drąg, Katerina Vojtkowa i Klaudia Łasicka. Również w drużynach siatkarzy i hokeistów dołączyli nowi zawodnicy: do siatkarzy Wiktor Mielczarek, a do hokeistów Szwed Christian Blomqvist.
PIŁKA NOŻNA
kobiecyfutbol.pl – Liderki zostają na Bukowej
Zakończony niedawno sezon w Katowicach będą pamiętać zapewne długo. A czwarta lokata na koniec sezonu na pewno spowodowała, że spora grupa piłkarek na Bukowej chce zostać i powalczyć o medal w kolejnym sezonie.
Swoje nowe umowy parafowały także Kamila Tkaczyk, Kasandra Rybaczuk, Aleksadry Lizoń oraz Drąg, Czeszka Katerina Vojtkowa, a także Klaudia Łasicka.
Wszystkie piłkarki związały się umowami dwuletnimi, więc Karolina Koch może mieć spokojną głowę o trzon zespołu.
W sezonie 2021/22 GKS Katowice w pokonanym polu pozostawił rywali jedenaście razy. Pięciokrotnie dzielił się punktami (w tym dwa razy z Czarnymi Antrans Sosnowiec) oraz sześć razy musiał uznać wyższość rywalek. Na swoim koncie zgromadził 38. punktów, strzelająć w całym sezonie 41 bramek.
Na co stać będzie piłkarki GieKSy w startującym 13 sierpnia sezonie? Czy powtórzą czwarte miejsce z zakończonego właśnie sezonu? Czas pokaże…
sportdziennik.com – Stadion będzie droższy
Dobiega końca dziesiąty miesiąc budowy kompleksu sportowego w sąsiedztwie autostrady A4 w Katowicach. Wykonawca podtrzymuje termin 31 sierpnia 2024 roku, a miasto nastawia się na dodatkowe koszty.
Nie tylko przeszłość, teraźniejszość i przyszłość GKS-u Katowice, czyli miejskiej spółki, była tematem poruszanym na poprzednim posiedzeniu Komisji Kultury, Promocji i Sportu przy Radzie Miasta Katowice, co już na naszych łamach opisywaliśmy. Radni wraz z urzędnikami rozmawiali także o budowanym od niespełna roku nowym stadionie w rejonie ulic Dobrego Urobku, Upadowej i Bocheńskiego.
Budowa kompleksu sportowego łączącego stadion, halę i boiska treningowe, zgodnie z umową pochłonąć ma 205 milionów złotych brutto, a główny wykonawca, firma NDI z Sopotu, zobowiązał się do jej realizacji w 3 lata, a więc do 31 sierpnia 2024 roku.
– Jak kształtuje się wartość inwestycji w związku z inflacją i w obliczu tego, że wszystko drożeje? Czy zmieścimy się w kwocie 205 mln brutto z hakiem, czy już widzimy, że ta cena wzrośnie? Jakie są szacunki, o ile? – pytała radna Barbara Wnęk-Gabor z KO. Przewodniczący Komisji, Krzysztof Pieczyński, dopytywał z kolei, czy zagrożony jest termin.
– Wykonawca podtrzymuje termin zakończenia prac do 31 sierpnia 2024 roku, ale nie możemy obiecać, że tak rzeczywiście będzie – odparł Jarosław Łuczyński ze spółki Katowickie Inwestycje SA.
– Inflacja, wojna, pandemia – to wszystko wpływa na realizację takiej inwestycji. Gdy pytamy, wykonawca potwierdza, że robi wszystko, by dotrzymać terminu. Pamiętajmy, że każdy przestój ze strony wykonawcy to koszty, które ponosi, dlatego będzie się starał trzymać założonej daty. W tej chwili nie mamy też żadnego wniosku o aneksowanie umowy dotyczącego jej wartości. Nie można jednak obiecać, że kwota zapisana w umowie będzie ostateczna. Jest dużo zmiennych, które na pewno na nią wpłyną; choćby waloryzacja, która należy się wykonawcy, co wynika z umowy. Musimy też czekać na ewentualne wnioski wykonawcy o roboty dodatkowe, które mogą się pojawić i nieść ze sobą dodatkowe koszty. Na razie jednak inwestycja jest realizowana zgodnie z zakładanym harmonogramem – tłumaczył Łuczyński.
Mówiąc o „waloryzacji”, można założyć, że koszty budowy katowickiego kompleksu sportowego wzrosną mniej więcej o wartość inflacji odnotowanej w okresie realizacji inwestycji.
– Waloryzacja jest dokonywana na podstawie rocznego wskaźnika GUS. Nie jest on identyczny co inflacja, ale wokół niej oscyluje. Mówimy ostrożnie, że nie jesteśmy w stanie powiedzieć, jakie będą roszczenia dotyczące robót dodatkowych, ale bądźmy realistami: przy tak dużej inwestycji byłoby kuriozalne, gdyby takowe się nie ujawniły. My oświadczamy, że ze strony inwestora nie wnosimy o rozbudowy, powiększenie zakresu inwestycji. Ale praktycznie pod każdą inwestycją w naszym śląskim rejonie występuje konieczność uzdatnianie gruntu. U nas takie ponadnormatywne uzdatnianie też może wystąpić, ale trudno nam wyprzedzać fakty – podkreślał Adam Kochański, naczelnik Wydziału Inwestycji Urzędu Miasta Katowice.
Stadion z pewnością okaże się zatem nieco droższy niż pierwotnie zakładano, a jak do tej pory przebiegała inwestycja? Przypominał Jarosław Łuczyński:
– 31 sierpnia 2021 w wyniku postępowania przetargowego zawarta została na 3 lata umowa z firmą NDI. 7 września przekazano jej plac budowy, rozpoczęły się prace przygotowawcze do realizacji tego zadania, polegające na wygrodzeniu placu budowy, organizacji zaplecza. Kolejny krok to badania saperskie. Wykonawca został do nich zobligowany, jako że była informacja, że w tym obszarze kiedyś znajdował się poligon. Znaleziono trzy pociski: 120 mm, 76 mm i jeden mniejszy. Wszystkie zostały zabezpieczone i zutylizowane przez policję oraz wojsko. Zabezpieczono trzy zbiorniki i przystąpiono do wycinki drzew, która zakończyła się pod koniec marca.
Wtedy była możliwość osuszenia trzech zbiorników, co odbyło się pod nadzorem przyrodniczym. Wyłapano wszystkie zwierzątka, które się tam znajdowały, przeniesiono w bezpieczne miejsce. Podłączone zostały już dwa zbiorniki retencyjne o wielkości 1000 metrów sześciennych. Trwają prace związane z korytowaniem drogi w północnej części naszego kompleksu. Mowa o drodze od ul. Bocheńskiego aż do parkingu przy stadionie. Wykonano prace związane z sieciami technicznymi, instalacjami elektrycznymi w tej drodze.
Aktualnie wykonywane są przyłącza do małego budynku zlokalizowanego w sąsiedztwie dwóch boisk treningowych. Zakończono prace związane z niwelacją tych boisk, przemieszczeniem mas ziemnych do docelowego poziomu. Wykonywana jest droga po zachodniej stronie hali sportowej. Przygotowujemy się do uzdatnienia podłoża pod halą, co nastąpi w najbliższym czasie – opisywał Jarosław Łuczyński ze spółki Katowickie Inwestycje SA.
14 893 WIDZÓW – taką dokładnie pojemność będzie mieć nowy katowicki stadion.
2792 MIEJSCA to z kolei pojemność hali sportowej
Postrzelali na Ludowym
Pięć bramek padło w sparingu I-ligowców z Sosnowca i Katowic. Zagłębie pierwszy letni test skończyło z tarczą, GieKSa nie wygrała żadnego z dwóch dotychczasowych meczów kontrolnych.
Z jednej strony – kilka płynnych, ciekawych akcji i dwie zdobyte bramki. Z drugiej strony – banalne pomyłki w defensywie, które sprawiły, że GKS poniósł w środę sparingową porażkę na Stadionie Ludowym. Gole tracił w okolicznościach, które przypominały dziurawą katowicką defensywę z początku poprzedniego sezonu.
– To takie błędy, które trudno znaleźć w lidze. Jesteśmy w okresie treningu, gra spora liczba zawodników, efekty są różne. Z wielu momentów tego meczu jestem naprawdę zadowolony. Zwłaszcza z organizacji gry w pierwszej połowie. To była nasza gra, z dużą liczbą sytuacji. Było OK – podsumowywał Rafał Górak, trener GieKSy.
To katowiczanie jako pierwsi wyszli na prowadzenie, gdy Arkadiusz Jędrych wykorzystał rzut karny podyktowany po faulu Mateusza Bodziocha na Marko Roginiciu. Chorwat w tej sytuacji mocno ucierpiał i nie był już w stanie kontynuować gry. – Oberwał, ale będzie dobrze – skwitował krótko Górak.
Sosnowiczanie, którzy po przerwie grali składem złożonym w znacznej części z młodzieżowców, byli w stanie odwrócić wynik. Skorzystali z dwóch nieporozumień rywali przy wyprowadzeniu piłki z własnej połowy. Wyrównał Antoni Kulawiak, 18-latek, który w tym tygodniu podpisał profesjonalny kontrakt z klubem, a na 2:1 trafił Patryk Bryła, nawinąwszy wcześniej Rafała Figla. GKS odpowiedział na 2:2 po rzucie rożnym za sprawą mocnego uderzenia Dominika Kościelniaka pod poprzeczkę. Blondwłosy zawodnik uczcił tym samym swój powrót do gry po 10-miesięcznej przerwie spowodowanej zerwaniem więzadeł.
Gdy meldował się na murawie, koledzy z ławki rezerwowych nagrodzili go brawami. Ale bramka Kościelniaka nie była tego dnia ostatnia. Szymon Sobczak wywalczył karnego (faulował Figiel), by sam go wykorzystać. Napastnik Zagłębia miał tego lata ochotę przenieść się do Wisły Kraków, ale wczoraj grał z taką determinacją, jakby Sosnowiec był jego docelowym miejscem na ziemi.
Po murawie Stadionu Ludowego, której stan pozostawiał nieco do życzenia, bo gospodarze mieli w ostatnich dniach pewne problemy techniczne, nie biegało dwóch nowych zawodników GieKSy. Pozyskanie stopera Daniela Tanżyny klub z Bukowej powinien ogłosić dziś. Z kolei napastnik Jakub Arak zadebiutował już w sobotnim sparingu ze Skrą Częstochowa (0:0), ale wczoraj zasiał z małżonką na trybunie vip-owskiej dobrze sobie znanego obiektu, na którym przed laty w barwach Zagłębia występował.
– Kuba odbił piętę. Potrzeba mu spokoju, może nawet do końca tego tygodnia. Ale to będzie dla nas duże wzmocnienie – przekonywał szkoleniowiec GKS-u, który na nietypowej pozycji lewego środkowego obrońcy sprawdzał w II połowie nominalnego wahadłowego Daniana Pawłasa.
A na trybunach – tyle że w innej części stadionu – usiadł też szybko Dawid Kudła, jako że trzech katowickich bramkarzy grało po 30 minut (w ostatniej minucie Patryk Szczuka… ruszył nawet w pole karne do rzutu rożnego, by pomóc kolegom wyrównać; bez powodzenia). Kudła zajął miejsce obok Michała Koja, dawnego kompana z Górnika Zabrze, który jest bliski przenosin do Sosnowca.
Blisko sformalizowania pobytu w GieKSie jest natomiast Kacper Grzebieluch. Napastnik o statusie młodzieżowca zagrał w II połowie; ma trafić na Bukową definitywnie z Cracovii, w której III-ligowych rezerwach grał w minionym sezonie.
dziennikzachodni.pl – GKS Katowice – Górnik Polkowice 1:0. Kibice na Bukowej wreszcie mogli być zadowoleni
W trzecim letnim sparingu zespół GKS Katowice odniósł pierwsze zwycięstwo. Ekipa Rafała Góraka pokonała na Bukowej Górnik Polkowice 1:0.
[…] Szkoleniowiec gospodarzy wystawił do gry dwie jedenastki. Gola na wagę zwycięstwa strzeliła druga z nich. Zdobył go Dominik Kościelniak po podaniu Alana Bróda.
W 68 minucie doszło do nietypowej sytuacji – jeden z polkowiczan otrzymał czerwoną kartkę. Szkoleniowcy obu drużyn postanowili jednak dokończyć mecz w pełnych składach.
sportdziennik.com – „Kościk” znowu strzela
Trener Rafał Górak mówi, że jego powrót do zdrowia traktuje jako transfer i duże wzmocnienie przed nowym sezonem.
Dominik Kościelniak robi wszystko, by słowa szkoleniowca GieKSy były prawdą. Niespełna tydzień temu zanotował pierwszy występ po 10-miesięcznej przerwie spowodowanej zerwaniem więzadeł krzyżowych i uczcił go golem strzelonym z Zagłębiem Sosnowiec, 3 dni później znowu trafił – tym razem w sparingu z II-ligowcem z Polkowic. Tak jak w Sosnowcu, tak i na Bukowej pojawił się na boisku w 70 minucie. Do siatki trafił 10 minut później.
– Cieszy, że „Kościk” po tak długiej kontuzji wchodzi do gry i znowu zdobywa bramkę, a my wygrywamy. Choć podeszliśmy do tego sparingu jak do kolejnej jednostki treningowej, przygotowującej nas do sezonu, to zawsze chcemy wygrywać. Uczymy się swoich zachowań, skoro doszło do nas kilku nowych zawodników – mówił Marcin Stromecki, pomocnik GKS-u.
Przy bramce dającej katowiczanom pierwsze tego lata sparingowe zwycięstwo (wcześniej był bezbramkowy remis ze Skrą i porażka 2:3 w Sosnowcu) asystę zanotował Alan Bród. Pomocnik z rocznika 2004 obsłużył Kościelniaka świetną centrą z lewego skrzydła. Bród zbierał pochlebne recenzje za występy w meczach kontrolnych już zimą. Wiosną nie zadebiutował nawet co prawda w I lidze, ale wydaje się, że już w rundzie jesiennej musi się to zmienić.
Pierwszy występ w barwach GieKSy zaliczył Daniel Tanżyna. 33-letni stoper to najstarszy zawodnik w kadrze GKS-u, pojawił się na murawie na ostatnie 20 minut, zmieniając Bartosza Jaroszka. W tym tygodniu przed zespołem Rafała Góraka krótki pobyt na Słowacji i 2 sparingi: z MFK Rużomberok oraz Duklą Bańska Bystrzyca.
SIATKÓWKA
siatka.org – Wiktor Mielczarek nowym przyjmującym GKS-u Katowice
Roczną umowę z GKS-em Katowice podpisał przyjmujący Wiktor Mielczarek. Nowy zawodnik siatkarskiej GieKSy ma 24 lata, mierzy 190 cm wzrostu i pochodzi z Olsztyna, gdzie występował w barwach miejscowego Indykpolu AZS w rozgrywkach Młodej Ligi oraz drugiej ligi. W latach 2019-2021 Mielczarek dołączył do islandzkiego zespołu Hamar Hveragerði, którego grającym trenerem jest były reprezentant Polski Radosław Rybak. W barwach tej drużyny Wiktor Mielczarek sięgnął po mistrzostwo Islandii oraz krajowy puchar.
W trakcie sezonu 2021/2022 przyjmujący dołączył do pierwszoligowego KPS-u Siedlce, który na koniec rozgrywek zajął piątą lokatę.
Wiktor Mielczarek w barwach tego klubu zanotował 15 występów, w których zdobył łącznie 116 punktów i zanotował 50,8 proc. ataku perfekcyjnego. Nowy zawodnik GKS-u z powodzeniem występuje w rozgrywkach siatkówki plażowej, czego dowodem jest m.in. brązowy medal łódzkiego turnieju cyklu Plaża Open 2022.
– Szukając zawodnika o profilu defensywnego przyjmującego, zebraliśmy od wielu osób bardzo dobre recenzje o Wiktorze. Po wnikliwej analizie zdecydowaliśmy, że to właśnie on uzupełni linię przyjęcia w naszej drużynie. To bardzo ambitny zawodnik, dlatego liczymy, że pokaże swój potencjał na najwyższym szczeblu rozgrywkowym – powiedział dyrektor siatkarskiej sekcji GKS-u Katowice Jakub Bochenek.
HOKEJ
hokej.net – Pierwsze wzmocnienie GieKSy. Blomqvist podpisał roczny kontrakt
Szefostwo GKS-u Katowice dokonało pierwszego transferu przed sezonem 2022/2023. Do ekipy mistrzów Polski dołączył Szwed Christian Blomqvist, który parafował roczną umowę.
Blomqvist (185 cm, 87 kg) ma 25 lat i urodził się pod Sztokholmem, w gminie Sollentuna. Jest graczem uniwersalnym, bo może występować zarówno jako skrzydłowy, jak i środkowy.
W hokejowym życiorysie tego napastnika można znaleźć 25 meczów (1 gol, 2 asysty) w Hockey Allsvenskan, która stanowi bezpośrednie zaplecze SHL oraz 183 mecze w HockeyEttan, czyli de facto na trzecim poziomie rozgrywkowym w Szwecji (77 bramek, 95 kluczowych zagrań).
W poprzednim sezonie Christian Blomqvist był najlepszym strzelcem i najlepiej punktującym zawodnikiem Wings HC Arlanda. Dorobek 25-letniego Szweda zamknął się na 38 meczach, 20 trafieniach oraz 25 asystach.
– Szukaliśmy skutecznego napastnika z prawym uchwytem kija. Christian Blomqvist to właśnie zawodnik o typowo ofensywnych inklinacjach, który świetnie potrafi odnaleźć się pod bramką rywali. Z powodzeniem radzi sobie na środku ataku i na skrzydle – mówi Roch Bogłowski, dyrektor sekcji hokeja GKS-u Katowice.
Kadra GKS-u Katowice na sezon 2022/2023
Bramkarz:
John Murray, Maciej Miarka.
Obrońcy:
Patryk Wajda, Jakub Wanacki, Mateusz Rompkowski, Maciej Kruczek i Dawid Musioł.
Napastnicy:
Christian Blomqvist, Joona Monto, Matias Lehtonen, Grzegorz Pasiut, Bartosz Fraszko, Patryk Krężołek, Marcin Kolusz, Mateusz Bepierszcz i Igor Smal.
Piłka nożna
Losowanie PP: Koncert życzeń GieKSa.pl
Już jutro o godzinie 12:00 w siedzibie TVP Sport odbędzie się losowanie 1/8 finału Pucharu Polski. W stawce pozostało już tylko 16 drużyn: 10 ekip z ekstraklasy, 4 drużyny z I ligi, 1 z II ligi oraz 2 z III ligi. Postanowiliśmy podzielić się z Wami naszymi typami i marzeniami dotyczącymi rywala w nadchodzącej rundzie. A co przyniesie los? Zobaczymy już we wtorkowe południe.
Fonfara
Ciekawym pojedynkiem bez wątpienia byłby mecz z Polonią Bytom i możliwość spotkania Jakuba Araka, który właśnie w naszym klubie się przecież odblokował. Najgorszymi opcjami wydają się być Raków Częstochowa i Piast Gliwice, bowiem rywale o takim podejściu do piłki nożnej dodatkowo zabierają kibicom chęć przychodzenia na mecze w środku tygodnia.
Kosa
Na pewno chciałbym uniknąć (dokładnie w takiej kolejności): Górnika, Jagiellonii, Rakowa i Lecha. Z pozostałymi ekstraklasowiczami możemy zagrać, choć oczywiście preferowałbym wtedy domowe spotkanie.
Natomiast z pewnych wyjazdów, czyli wylosowania drużyn z niższych lig, to ciekawie wyglądałaby Avia (niedaleko, niska liga) oraz Polonia Bytom (lokalnie, dawno nie graliśmy). Wyjazdowicze nie obraziliby się zapewne także na Śląsk we Wrocławiu.
Ciekawostką jest to, że jeśli wylosujemy na wyjeździe Raków, Widzew, Jagiellonię lub Lechię, to… w 2025 roku zagralibyśmy aż trzy wyjazdowe spotkania z tymi rywalami.
Flifen
Najśmieszniej byłoby zagrać przeciwko Wiśle Kraków lub Pogoni Szczecin. W przypadku wygrania z jakimikolwiek kontrowersjami, z którymkolwiek z tych klubów, content na Twitterze Alexa Haditaghiego bądź Jarka Królewskiego byłby nieziemski. Natomiast pod względem poziomu sportowego i kibicowskiego dobrym losowaniem byłaby Polonia Bytom, która powinna być na spokojnie do ogrania, a i frekwencja w takim meczu nie powinna zawieść.
Misiek
Najbardziej chciałbym zagrać z Avią Świdnik lub Zawiszą Bydgoszcz lub Polonią Bytom, ponieważ to są stadiony, na których jeszcze nie byłem. Najbardziej nie chciałbym zagrać z Rakowem Częstochowa, ponieważ znów byłyby dwa mecze koło siebie w pucharze i w lidze, oraz nie widzi mi się wyjazd do Chojnic w środku tygodnia z powodu mało atrakcyjnego rywala i odległości.
Kazik
Z osobistych pobudek to Śląsk Wrocław, w zeszłym sezonie nie było mi dane tam pojechać, a teraz może się uda. Nie wiem, gdzie Polonia Bytom będzie grała ewentualnie ten mecz, ale jechać tam na ten orlik ze sztuczną trawą i granulatem niespecjalnie mi się uśmiecha… jeszcze Jakub Arak coś strzeli, a lubię go i nie chcę tego zmieniać 🙂
Marek
Przez tyle lat czekaliśmy na Puchar Polski jak na okno do Ekstraklasy z nadzieją, aby uchyliło się chociaż odrobinę i pozwoliło oddychać tym samym powietrzem co krajowa elita… Dzisiaj tuzy Ekstraklasy otwierają listę drużyn, z którymi nie chcemy grać na tym etapie. To najlepszy dowód na to, jaki skok wykonaliśmy przez ostatnie dwa lata: nomen omen lata świetlne! Z uwagi na zależności rodzinne (kuzyni z Dolnego Śląska kibicujący Śląskowi) najbardziej chciałbym trafić Śląsk na wyjeździe. U siebie zdążyliśmy zagrać i razem z kuzynami oglądaliśmy to „widowisko” na starej Bukowej. We Wrocławiu z uwagi na Święta nie mieliśmy szans się spotkać. Poza tym z uwagi na cykl „Okiem rywala” łapię kontakt z przedstawicielami innych klubów – z jednymi gorszy, z drugimi lepszy i czasem wbijamy sobie różne szpilki 😉 Tym kluczem chciałbym trafić na Widzew (pozdrawiam Michał) lub Koronę (piona Michał i marxokow). Górnik za to dopiero w finale, najlepiej na Śląskim, bo 3 maja córka ma komunię, więc logistyka byłaby łatwiejsza 😂 Rywali z niższych lig trochę się boję, z uwagi na stan boiska w grudniowe popołudnie, ale bytomski orlik powinien być wtedy jak najbardziej zdatny do użytku 😜 Tak czy inaczej, sam fakt, że w listopadzie rozmawiamy jeszcze o GieKSie w Pucharze Polski jest dla mnie powodem do uśmiechu. Czas na kolejny krok w stronę Narodowego.
Błażej
Przede wszystkim dla mnie zawsze liczy się awans, a będzie łatwiej o kolejną rundę, grając z niżej notowanym rywalem. By nie jeździć daleko, życzyłbym sobie Avię Świdnik. Polonia Bytom niby fajny rywal, ale chyba tylko jeśli mielibyśmy grać na Śląskim. Granie na Orliku w grudniu z rywalem, który dobrze się prezentuje, może nie być takie proste. Jak mamy grać z kimś z Ekstraklasy to najlepiej u siebie z Piastem. Widać po wywiadach, że trenerowi Górakowi zależy mocno by w tym roku grać w PP na wiosnę, pewnie taki cel postawili sobie przed drużyną i chcą go skutecznie realizować. Fajnie byłoby to zrealizować, bo granie na wiosnę w PP byłoby małą nowością dla nas.
Jaśka
Ja napiszę króciutko: wszyscy byle nie Górnik, mamy ostatnio złe wspomnienia z nimi odnośnie pucharu Polski.
Shellu
Na pewno nie chciałbym trafić na Wisłę Kraków. Nie dość, że mecz na wyjeździe, to jeszcze z piekielnie mocnym i rozpędzonym rywalem. Spokojnie – zmierzymy się z nimi w ekstraklasie. Zdecydowanie chciałbym też uniknąć Korony czy Górnika. Jeśli chodzi o zespoły z ekstraklasy, to nie pogardziłbym Widzewem, nawet jeśli byłby na wyjeździe. Musimy tę ekipę w końcu przełamać. Polonia Bytom i Śląsk Wrocław nie byłyby złe. Nie pogardziłbym także powrotem do Chojnic, z uwagi na ładnie położony stadion i dobre wspomnienia. A najbardziej kuriozalnym losowaniem będzie Raków na wyjeździe i dwa mecze przy Limanowskiego w grudniowym mrozie – na tym najzimniejszym stadionie w Polsce 😉
Felietony
I co, niedowiarki?
Mam satysfakcję, nie powiem. Może to i małostkowe, bo stwierdzenie „a nie mówiłem?”, często dotyczy jakichś utarczek, sporów, w których jedna strona chce coś udowodnić drugiej. Często jednak ta chęć „żeby było po mojemu” dotyczy pokazania, że coś poszło źle (tak jak przewidywałem), że ktoś nie dał rady (tak jak mówiłem). Tutaj jest inaczej. Mam satysfakcję, że zaraz po meczu z Lechem Poznań, kiedy wielu kibiców zmieszało drużynę i trenera z błotem – napisałem felieton przypominający, w jakim jeszcze niedawno byliśmy miejscu, jakie mieliśmy kryzysy i z jakiego bagna udawało nam się wygrzebać. I że teraz nie należy odtrąbiać sportowego upadku GieKSy i desperacko nawoływać do zmiany trenera. Kazimierz Greń mówił kiedyś „ruda małpo, ja jeszcze żyję”. Widziałem nie światełko, a duże światło. Widziałem, że GieKSa w końcu zaczęła grać swoje w Płocku, a i mecz z Lechem był dobry, choć przegrany. I poszło.
Oczywiście po felietonie czytałem standardowe opinie, że nie można żyć przeszłością, nie ma nic za zasługi i tak dalej. Że Górak słaby i należy go zmienić. Tyle, że ja nie pisałem o zasługach i obojętnym przechodzeniu obok porażek. Pisałem o tym, że ten trener, z tymi (niektórymi) zawodnikami był w kryzysie i potrafił z niego – nawet spektakularnie – wychodzić. I że słabszy początek sezonu, który i tak nie jest dramatyczny, bo jesteśmy „jedynie” na pograniczu strefy spadkowej, absolutnie nie jest momentem na zburzenie wszystkiego i drastyczne ruchy. Nie będę już przytaczał inwektyw w kierunku szkoleniowca i nazwijmy to – bezceremonialnego nawoływania, żeby opuścił nasz klub. Bo osoby, które wygłaszają takie tezy w taki sposób pokazują, że nie mają krzty szacunku. Nie wiem ile tych osób jest, bo mocno rozmija się to, co widzę na stadionie z tym, co w internecie. Może te moje artykuły są bezzasadne, bo może to są boty lub jakaś cyberwojna i podstawieni ludzie przez jakieś konkurujące kluby. Ale pisząc poważnie – skala tego, co w słabszym okresie GieKSy czytam w komentarzach i opiniach, jest porażająca. Na szczęście nie dotyczy to trybun.
O tym, że niektóre osoby są niereformowalne napiszę dalej. Większość kibiców bowiem się cieszy. Cieszy z tego, że od meczu z Lechem Poznań, GieKSa wskoczyła na jakieś niebywałe obroty i wygrała cztery kolejne mecze – trzy w lidze, jeden w Pucharze Polski. Jeśli chodzi o ekstraklasę to pierwszy taki wyczyn od 22 lat. W poprzednim, tak radosnym przecież sezonie, katowiczanom nie udało się triumfować w trzech kolejnych meczach. I tu dochodzimy do pewnych mitów, powielanych przez wielu. Te mity obowiązywały już na wiosnę, obowiązują i teraz.
Otóż utarło się, jaka to jesień zeszłego roku była wspaniała. Banda zakapiorów i tak dalej. GieKSa grająca z polotem, bezkompromisowo i bez kompleksów. I przede wszystkim – wygrywająca w bardzo dobrym stylu z Jagiellonią i Pogonią. I to wystarczyło by na koniec roku cieszyć się z 23 punktów. Na wiosnę pojawiły się narzekania na słabszą grę GKS, że to już nie jest taka postawa jak jesienią. Tymczasem GKS punktował na tyle solidnie, że do końca sezonu zapewnił sobie jeszcze 26 oczek i to w mniejszej liczbie spotkań, bo przecież jesienią jedno było awansem. Szybkie utrzymanie na pięć kolejek przed końcem. Ale nie – trzeba było ponarzekać, że jest słabiej.
Od początku obecnego sezonu niepokoiliśmy się o nasz zespół. GieKSa punktowała bardzo słabo i po czterech kolejkach miała na koncie tylko jeden remis u siebie z Zagłębiem. Media i wszelkiej maści specjaliści ochrzciły nas głównym kandydatem do spadku. Uwierzyli też w to chyba niektórzy kibice. Będzie ciężko wygrać choćby jeden mecz i tak dalej, bo w ogóle zobaczcie na ten świetny Radomiak. Potem było nieco lepiej i nawet katowiczanie wygrali z Arką czy tymże Radomiakiem, ale na wyjazdach nasz zespół nadal grał fatalnie i przegrał cztery mecze. To jednak ciągle powodowało zaledwie balansowanie na granicy bezpiecznej strefy i dopiero w którymś momencie GKS znalazł się pod kreską. Nie poprawiło na długo nastrojów zwycięstwo w Pucharze Polski z Wisłą Płock (może dlatego, że tak mało ludzi to widziało) i remis z płocczanami. Po porażce z Lechem wiadro pomyj się wylało.
Minęły trzy kolejki. I teraz – po czternastej serii gier i tej kapitalnej… serii – warto odnotować, że GKS Katowice ma o jeden punkt więcej niż w analogicznym momencie poprzedniego sezonu! Tak – już byliśmy wówczas i po wspomnianych triumfach z Jagą i Portowcami, byliśmy również po rozgromieniu Puszczy 6:0. I nadal mieliśmy punkt mniej niż teraz. Więc ja się pytam – do czego my porównujemy i dlaczego mityzujemy poprzednią jesień. Tak – była pełna emocji i kapitalnych wrażeń. Ale patrzmy przede wszystkim na matematykę. I w żadnym wypadku nie chodzi mi o to, by teraz tamten okres zdewaluować. Chodzi o to, by się teraz otrząsnąć i spojrzeć na obecną sytuację bardziej rzetelnie. A wygląda to tak, że na początku sezonu było fatalnie, potem trochę lepiej, ale nadal źle, w końcu pojawiły się nadzieję na lepsze jutro w grze, choć jeszcze niekoniecznie w wynikach. Ale te też przyszły i wystarczyły dwa tygodnie od Motoru do Niecieczy, aby obecną sytuacją prześcignąć punktowo tamtą jesień. I dodać bonus w postaci Pucharu Polski.
Na całokształt wpływają poszczególne mecze, jak i cała runda. Ale wpływają także serie. I tak się składa, że rok temu w tym momencie byliśmy po remisie ze słabym Śląskiem oraz porażkach z Legią i Koroną Kielce, do tego po wtopie z Unią Skierniewice. To był najgorszy moment rundy, a pewnie i całego sezonu. Teraz wydaje się – miejmy nadzieję – że najgorszy punktowo okres mieliśmy we wrześniu. Ale te składowe rok temu i teraz sumują się na lekki plus obecnego sezonu. Oczywiście jest to dynamiczne – bo za kolejkę może się ten bilans zmienić. Rok temu w piętnastej serii wygraliśmy z Cracovią. Teraz gramy z Piastem.
Jednak wczoraj – o zgrozo – zobaczyłem kolejne komentarze. Halloween ma swoje przerażające prawa. I tu mi ręce i witki opadły już zupełnie. Może byłem naiwny, ale chyba jednak łudziłem się, że niektórych da się zadowolić. W trakcie meczu w Niecieczy, po pierwszej połowie, widziałem kolejne lamenty, jak to GKS nie ma pomysłu na grę i dał się zdominować. Boże… po trzech zwycięskich meczach, przy prowadzeniu do przerwy na wyjeździe z bezpośrednim rywalem do utrzymania, jeden czy drugi płacze w necie, że GKS dał się zdominować Termalice. Pamiętajcie panowie piłkarze i trenerzy – nie możecie się nisko bronić. Musicie ciągle bez ustanku atakować, być na połowie rywala, najlepiej mieć posiadanie piłki w okolicach 80 procent. Wtedy kibic GKS będzie zadowolony. A jeśli taka Termalica nas przyatakuje – bijmy na alarm. To nic, że niecieczanie mieli na tyle niewiele jakości, że jakoś szczególnie nie zagrozili bramce Strączka. Ważne, że okresowo mieli trochę więcej piłki na naszej połowie, oddali kilka strzałów z dystansu czy wątpliwej jakości strzały z pola karnego, które chyba z litości statystycy zsumowali do xG 1,70, bo nijak nie miało się to do obrazu tych uderzeń i rzeczywistego zagrożenia.
Utrata kontroli to była w Lublinie. Utrata była w końcówce w Łodzi. Tutaj – z perspektywy trybuny – nie miałem jakiejś wielkiej obawy o nasz zespół. Taką obawę miewam często, tym bardziej, że na stadionie dynamikę rywala odbiera się jakoś bardziej niż w telewizji. Więc bałem się jak cholera, że Korona w końcówce wyrówna, bałem się trochę, że do remisu doprowadzi ŁKS. W Niecieczy tego stresu nie miałem. Oczywiście różne rzeczy się w piłce dzieją i jak pisałem ostatnio – GKS lubi coś zmajstrować – ale widziałem dużo pewności w poczynaniach defensywnych naszych zawodników, którym najwidoczniej coś „kliknęło” i przestali robić głupie błędy. Za głowę złapałem się tylko raz – gdy Marcel Wędrychowski zrobił Marcela Wędrychowskiego, czyli poszedł bez głowy ze swojego pola karnego i stracił piłkę, po czym była groźna sytuacja. No dobra, kręciłem też głową przy Rafale Strączku, który musi trochę lepszym klejem smarować rękawice, bo ten obecnie używany jest chyba przeterminowany i nie ma właściwości klejących. Poza tym jednak golkiper swoje strzały wybronił, a obrona spisała się na tyle dobrze, że bez większych błędów zaliczyła drugie z rzędu czyste konto w lidze.
W porównaniu z tym co było na początku sezonu, obecnie jest ekstremalnie dobrze. Zróbmy eksperyment myślowy. Wyobraźmy sobie, że taka Legia wygrywa na wyjeździe z Motorem 5:2, u siebie z Koroną 1:0, na wyjeździe w Niecieczy 3:0 i z tym ŁKS w Pucharze Polski 2:1. Może nie byłoby wybitnych zachwytów, ale w Warszawie wszyscy byliby zadowoleni. Mateusz Borek z uznaniem mówiłby, że Legia w końcu złapała dobry, solidny rytm i temu czy tamtemu trenerowi przy Łazienkowskiej należy dać spokojnie pracować. A gdyby na przykład te wyniki osiągnął Piast, Radomiak czy Arka? Wtedy jestem pewien, że kibice GKS spoglądaliby z zazdrością i mówili – czemu u nas nie może się stworzyć taka efektowna i skuteczna ekipa?
Trener i drużyna po raz kolejny udowadniają, że można na nich liczyć i potrafią się wygrzebać z mniejszych czy większych tarapatów. Widać, że to extra ekipa ludzi wiedzących, co mają robić. Ale nie tylko chodzi tu o piłkarzy. Można odnieść wrażenie, że i trenerzy odnaleźli swoje miejsce na ziemi i ta ekipa to naprawdę Sztab przez duże „S”. Rafał Górak dobrał sobie tych ludzi i razem z nimi przechodził trudne czasy. Dariusz Mrózek, Dariusz Okoń, Marek Stepnowski czy Jarosław Salachna oraz cała reszta nie-piłkarzy w drużynie robią świetną robotę, która skutkuje tym, że – mimo że czasem jest ciężko – GKS wychodzi na prostą. To oni wyprowadzają GieKSę na prostą w naprawdę trudnych okolicznościach, w tych trudach ekstraklasy, w której poziom się podnosi permanentnie, a GKS – z tymi samymi ludźmi – jeszcze niedawno był w piłkarskiej otchłani.
Dalej mogę nawiązać do czasów pierwszej ligi i zapytać – czy jeszcze dwa lata temu spodziewalibyśmy się, że GKS rozegra dwa mecze z rzędu na wyjeździe wygrywając różnicą trzech bramek? Przecież w dwóch ostatnich sezonach w pierwszej lidze w sumie były tylko trzy takie mecze. Czy spodziewalibyśmy się, że w jakiejkolwiek konfiguracji (zaległe mecze, środek kolejki) będziemy w tabeli nad Legią? Przecież bralibyśmy to absolutnie w ciemno.
Trener mówił o tym, jaki mecz z Lechem był w jego oczach dobry. Wiadomo, że liczy się wynik, ale już w poprzednich sezonach w gorszych momentach twierdził, że widzi dobrą grę i to powinno zacząć przynosić punkty. Dokładnie to samo przerabiamy teraz. GKS we wcześniejszych meczach potracił punkty czasem tam, gdzie nie powinien. Teraz to się wszystko wyrównuje, choć każde ostatnie zwycięstwo jest zasłużone, no – może z Koroną z przebiegu bardziej adekwatny był remis, ale zawsze mówię, że jeśli w takim meczu któraś drużyna wygra jedną bramką – to jest to jednak zasłużone.
Tabela jest niebywale spłaszczona. GieKSa w trakcie kolejki podskoczyła aż o pięć miejsc. Wiadomo, że ktoś nas wyprzedzi, choć… nadal jeszcze my możemy też przeskoczyć Pogoń czy Raków, bo tam liczy się bilans bramkowy. Najważniejsze w tym momencie jest zyskiwać przewagę nad drużynami ze strefy spadkowej oraz nie dawać odskoczyć innym w pobliżu. W meczach o sześć punktów katowiczanie wygrali z Motorem i Termaliką, zdobyli też bonusowe trzy oczka z Koroną. Mamy już dużą przewagę nad Piastem i Termaliką, a jeśli w kolejnym spotkaniu nasz zespół wygra z ekipą z Gliwic – możemy mieć dwie drużyny odsadzone już tak daleko, że tylko kataklizm będzie mógł doprowadzić do tego, żeby GieKSę dogoniły.
Poświęcę jeszcze dwa słowa piłkarzom. Defensywa naprawdę zrobiła się solidna, nie robi już głupich błędów, piłkarze grają pewnie i odpowiedzialnie. Po raz kolejny chcę wyróżnić Lukasa Klemenza, nie tylko za gola, bo to oczywiście ważny dodatek, ale za postawę w defensywie. Zawodnik gra twardo, z poświęceniem i odpowiedzialnie. Dobrze się na to patrzy. Marten Kuusk też swoje robi. Obrona zrobiła progres i to jest kluczowe w osiąganiu dobrych wyników.
Walczy o to swoje miejsce Marcel i mam nadzieję, że w końcu strzeli swojego upragnionego gola. Kacper Łukasiak też próbuje, próbuje się wstrzelić od początku sezonu, ale jeszcze nie może. Natomiast patrząc na to, że dublet zaliczył Eman Marković, który w końcu dał efekt, myślę, że dwójka „szczecinian” wkrótce również trafi do siatki.
O Panu Piłkarzu Bartku Nowaku to za chwilę stanie się nudne, żeby pisać. Zawodnik po prostu co mecz daje takie piłki, że naprawdę można się zastanawiać od ilu lat to najlepszy piłkarz w barwach GKS Katowice. W poprzednim sezonie zawodnik miał trochę przebłysków, dawał już takie „ciasteczka”, ale często mieliśmy zastrzeżenia, że za rzadko. A teraz co mecz po prostu wiąże krawaty na ekstraklasowych boiskach. Teraz po prostu będzie dla mnie szokiem, jeśli trener Jan Urban nie powoła go do reprezentacji. Jestem pewien, że Bartek na najbliższe zgrupowanie kadry pojedzie!
Trochę błędów nasz sztab popełnił – nikt bezbłędny nie jest. Postawienie na początku sezonu i oparcie ataku na Macieju Rosołku i Aleksandrze Buksie to była fatalna decyzja. To jednak odróżnia nasz sztab od innych, że szybko reagują. O Macieju i Aleksandrze nikt już nie pamięta, choć wiadomo Rosołek zmaga się z urazami. Natomiast teraz jedyną i słuszną koncepcją w ataku jest Adam Zrelak i Ilja Szkurin. Na Adama trzeba chuchać i dmuchać, bo to świetny piłkarz i znów miał udział przy golu. A Ilja jako zmiennik i strzela bramki, i asystuje – tak jak przy drugim trafieniu Markovića. Do tego naprawdę miło widzieć, jak zawodnik się cieszy po golach i meczach – powtórzę to, co po ŁKS – mam nadzieję, że Białorusin znalazł swoje piłkarskie miejsce na ziemi.
Oczywiście sezon trwa i w piłce nic – w tym przede wszystkim forma – nie jest dana raz na zawsze. Poza tym to tylko i aż sport. Statystyka też robi swoje. Więc może się zdarzyć tak, że GKS z Piastem nie wygra. Bo zagra słabszy mecz, bo coś nie wyjdzie, bo dostaniemy czerwoną kartkę, czy właśnie zadziała statystyka, w której cztery zwycięstwa z rzędu w lidze to jakaś anomalia. Należy się z tym liczyć i nie wpadać znów w minorowe nastroje w przypadku braku wygranej. Przede wszystkim liczy się trend. Wiadomo, że wszystkiego się nie wygra, ale chodzi o to, by wygrywać dość często i przegrywać dość rzadko. Wtedy naprawdę wszystko będzie w jak najlepszym porządku.
Jednak to GieKSa jest w gazie, a Piast ma swoje potężne problemy. Piast gra o życie i o to, by nie stać się takim Śląskiem z zeszłego sezonu, który tak okopał się na ostatnim miejscu, że nawet bardzo dobre wyniki na wiosnę nie uchroniły wrocławian przed spadkiem. Nóż na gardle to jednak jedno, a drugie to po prostu obecna forma, mental i jakość piłkarska. Gliwiczanie grają po prostu bardzo źle i na ten moment piłkarsko to GKS jest o dwie klasy lepszy. Jeśli nasz zespół utrzyma swoją dyspozycję, będziemy faworytem w tym spotkaniu. Tylko ten ciężar trzeba unieść.
GKS wytrzymał fizycznie i piłkarsko tę siedmiodniówkę świetnie. Były zwycięstwa, była jakość, nie było słaniania się na nogach. Logistycznie, kadrowo i realizacyjnie – majstersztyk. Zadanie nie tylko piłkarzy, ale przede wszystkim trenerów i sztabu medycznego zostało wykonane celująco.
Doceniajmy więc cały czas to, co mamy, bo mamy ekipę fajnych ludzi, którzy walczą na tej piłkarskiej wojnie zarówno w pokojach trenerów, w szatni, jak i na boisku. Nie ma ani jednego powodu, by w przypadku słabszych meczów dokonywać gwałtownych ruchów i postponować zespół w komentarzach w internecie. Ta drużyna zasługuje na to, by ją wspierać. I rozwija się na naszych oczach, mimo że momenty są ciężkie. Grajmy. Kibicujmy. Projekt GKS Katowice Rafała Góraka trwa w najlepsze.
A zabawa kibiców i piłkarzy po wygranych meczach to coś, co jest jedną z kwintesencji i esencji piłki. Na trybunach, jak i na boisku – wzór. Piłkarze grają tak, jak kibice dopingują i odwrotnie. Dostroili się do siebie i pięknie to się odbywa z meczu na mecz.
Mamy dobry czas. Piękna jest ta ekstraklasa.
Galeria Piłka nożna
Coraz bliżej… Narodowy
Zapraszamy do galerii z wyjazdu do Łodzi. GieKSa po bramkach Jędrycha i Szkurina zapewniła sobie awans do 1/8 STS Pucharu Polski.



Najnowsze komentarze