Hokej Piłka nożna Prasówka Siatkówka
Inauguracyjny remis. GieKSa postawiła się Medykowi – multisekcyjny przegląd mass mediów
Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów, które obejmują informacje z ubiegłego tygodnia dotyczące sekcji piłki nożnej, siatkówki i hokeja na lodzie GieKSy.
W ubiegłym tygodniu, piłkarki jako pierwsze z sekcji GKS-u, rozpoczęły rozgrywki ligowe w sezonie 2020/21. W pierwszej kolejce ekstraligi kobiet zremisowały na wyjeździe z wicemistrzem Polski, Medykiem Konin 1:1 (1:1). Piłkarze w piątek rozpoczęli przygotowania do nowego sezonu, został przedstawiony plan przygotowań. Podpisano kontrakty z Dominikiem Kościelniakiem, Filipem Kozłowskim, Krystianem Sanockim. Siatkarze i hokeiści przygotowują się do rozgrywek, siatkarze wzięli udział w turnieju finałowym Pre Zero Grand Prix PLS w którym zajęli zajęli trzecie miejsce.
PIŁKA NOŻNA
sportdziennik.com – Andrzej Bledzewski odszedł z GieKSy
Trener bramkarzy w GKS-ie Katowice odszedł ze sztabu szkoleniowego klubu z Bukowej.
Andrzej Bledzewski w GIeKSie szkolił bramkarzy od stycznia 2018 r. Jego umowa z klubem nie została przedłużona.
Rafał Górak: Za nami czas rozliczeń
Rozmowa z Rafałem Górakiem, trenerem GKS-u Katowice
Od przegranego półfinału barażu o I ligę ze Stalą Rzeszów minął tydzień. Trudny to był czas?
Rafał GÓRAK: – Po każdej bitwie kurz w pewnym momencie trochę opada. Podejrzewam, że tak jest w innych klubach, które miały swoją szansę w barażu, tak jest też u nas. Nie daliśmy rady. Regulamin był taki, że trzecie miejsce po sezonie zasadniczym wiązało się z atutem gry u siebie, ale nie wiązało z pewnością, że jeden czy drugi mecz wygramy. Za nami emocjonujący sezon, w wielu momentach na pewno dobry, ale niezakończony awansem, To dla nas bolesne, choć z każdym dniem mniej. Niejedno żeśmy w życiu sportowym przeżyli. Wiemy, że tak to niekiedy bywa. Nie rozpamiętuję tego w kategoriach tylko i wyłącznie porażki. Wiele rzeczy zostało zbudowanych, są teraz ogromnym fundamentem na nowy sezon.
[…] Ten sezon to duża zawodowa porażka, czy też – zważywszy na 2-letni kontrakt – sytuacja, którą należało zakładać?
Rafał GÓRAK: – Gdy przychodziłem do Katowic, wszyscy wiedzieliśmy, jaki jest zamysł naszej pracy. Powiedzieliśmy sobie, że ten sezon nie musi być zakończony awansem, byśmy mogli go uznać za dobry. Pamiętam spotkanie z właścicielami i prezesem w momencie, gdy miałem jeszcze ważną przez 2 lata umowę z Elaną. Powtarzałem, że tej nowej drużynie GKS-u, która tu będzie grała, potrzebny będzie czas, praca, odmłodzenie kadry. Dużo dobrego zrobiliśmy. Naszym celem nr 1 było znalezienie się w barażach. Dziś wiemy, że zabrakło nam bramki – a awansowalibyśmy do pierwszej ligi bezpośrednio. Dlatego to pewna mentalna porażka. Blisko było i tego mi żal. Ale! Wydaje mi się, że jeśli awansujemy za rok, według planu, to drużyna będzie znacznie bardziej przygotowana do rozgrywek I-ligowych niż byłaby dzisiaj.
Czy GieKSa przegrała awans sportowo? Skoro ma się kluczowe mecze z Widzewem, Stalą Stalowa Wola, Resovią, potem baraż ze Stalą Rzeszów, a żadnego z nich nie wygrywa…
Rafał GÓRAK: – W pytaniu jest zawarta pewnego rodzaju odpowiedź. Z drugiej strony, trzeba też to przekalkulować. Z Widzewem graliśmy dobry mecz. Od Resovii byliśmy dużo lepsi, po prostu nie udało się wcisnąć tej drugiej bramki. W Stalowej Woli przegraliśmy z własnymi sprawami, zaważyły indywidualne błędy. A mecz barażowy… Widzieliśmy, jak baraże wyglądają. O tym, kto je wygrał, zadecydowała loteria. Gdybyśmy podnieśli ten ciężar, w szczególności z Widzewem i Resovią, która miała z nami ogromne problemy, bylibyśmy szczęśliwi. Tak się nie stało, ale wydaje mi się, że wypracowaliśmy swój styl i na tej bazie będziemy dalej pracować.
[…] W którymś momencie zupełnie przestaliście stwarzać sytuacje z ataku pozycyjnego, na którym opierała się wasza gra. Gole dawały rzadziej kontry, najczęściej stałe fragmenty gry.
Rafał GÓRAK: – Nie ma złotego środka. Gdy grasz w ataku pozycyjnym i zdobywasz pierwszy bramkę, masz ogromną przewagę, bo przeciwnik musi zaatakować. . Wiele z tych meczów mogło zupełnie inaczej wyglądać, obejmując prowadzenie jestem przekonany, że sporo strzelalibyśmy z kontrataku. No, ale niestety… To nam ciążyło, zbyt często nie potrafiliśmy trafić do siatki jako pierwsi. Resovia, Stalowa Wola, Stal Rzeszów – czynili to rywale. Przekleństwem stały się stałe fragmenty w defensywie, indywidualne błędy. To nas zgubiło. Gdyby nie one …ale to już historia.
Ale problem małej efektywności w ataku pozycyjnym to coś, z czym będziecie się nadal musieli mierzyć.
Rafał GÓRAK: – Tak jest. Trzeba zdawać sobie sprawę, że mało kto będzie chciał zaatakować nas jako pierwszy, Mądrość, wiedza taktyczna, umiejętność prowadzenia meczu musi nam dać takie środki, byśmy byli w stanie proponować na boisku coś innego. Co to będzie? Nie będę jeszcze zdradzał, to byłoby szalone.
Nie brakło GieKSie genu futbolu bardziej bezpośredniego, surowego, prymitywnego? Wszystko wyglądało miło do 30. metra, a potem nie było soli.
Rafał GÓRAK: – Piłka ma to do siebie, że teraz można się pochylać nad różnymi kwestiami, a niekiedy najprostsza rzecz na świecie okazuje się najtrudniejsza. Ktoś powie: „Mogli kilka razy się cofnąć!”. Dziś odpowiem „tak, racja”.
[…] Kontynuując tematy personalne – długo miał pan cierpliwość do Grzegorza Janiszewskiego, który sprokurował trzy rzuty karne i spektakularnie zawalił gola w Stalowej Woli.
Rafał GÓRAK: – Stalowa Wola? Jak najbardziej. We Wronkach Grześka skrzywdził sędzia. Co powiedzieć…
Co działo się z Dejmkiem, który zasiadał przecież na ławce rezerwowych?
Rafał GÓRAK: – Nie wszystko kibice wiedzą i rozumieją. Dejmek już miał wracać, a potem przewrócił się na treningu i był niedysponowany przez kolejny okres. Na ławce siedział na zasadzie straszaka. Mogę powiedzieć, że do mojej dyspozycji Radek był gotowy na mecz w Siedlcach (32. kolejka – dop red.). Tam wygraliśmy. Trudno było mi podjąć decyzję, by zmienić ludzi i dać do składu Dejmka.
Choć latem wiele kwestii rozstrzygane było na wariackich papierach, to paradoksalnie dużo mniej udane było zimowe okienko. Poza Kurbielem, inni pozyskani wtedy zawodnicy grali tyle, co nic. Kamil Bętkowski – trzy „ogony”, Maciej Dampc nie wskoczył na stałe do obrony nawet mimo jej problemów, Łukasz Konefał nie bronił nawet gdy Bartosz Mrozek pauzował za kartki. Nie zabrakło lepszego zimowego okienka?
Rafał GÓRAK: – W planie 2-letnim, który założyliśmy, ustaliliśmy pewnego rodzaju priorytety dla klubu. Czyli – ekonomia finansowa, taka pisana przez wielkie „E” i wielkie „F”. Zimą wszystko było związane z finansami. W skrócie: ktoś musiał stąd wyjść, by ktoś mógł tu wejść. Gdy wynikła kwestia problemów zdrowotnych Dejmka, postawiliśmy na Maćka Dampca. Rynek był załadowany zawodnikami, którzy mogli tu przyjść na zasadzie transferu. My nie popadniemy jednak w spiralę zaciągania zobowiązań. Głowy mają być chłodne i na karku. Nie popełniliśmy błędu, gdy w sierpniu jechaliśmy do Łęcznej w kilkanaście osób, w części bardzo młodych. Było wtedy 10 kontuzji. Wyszliśmy z tego i potem bardzo dobrze graliśmy, dlatego zimą postanowiliśmy znów dać tym ludziom szansę. Wielu ją wykorzystało i plan 2-letni realizują dalej z nami, dziś są mocniejsi. Nie mam do nikogo pretensji o zimowe okienko. Nie można co pół roku wywracać wszystkiego do góry nogami.
Proces odbudowy Bętkowskiego, któremu zimą podaliście rękę, wykupując z Tarnowskich Gór, nie poszedł tak, jak należy?
Rafał GÓRAK: – Kamil był blisko i zarazem daleko składu. Tak bym to podsumował. Wydaje mi się, ze dla Kamila mimo wszystko był to dobry okres. Jeszcze wiele przed nim.
Bartosz Mrozek – katowiczanin, ale wypożyczony z Lecha Poznań – wiosną popełnił kilka bolesnych błędów. Nie żal, że skoro GKS ma w bramce młodzieżowca, to przynajmniej nie uczy się na błędach swojego zawodnika, zamiast wypożyczonego?
Rafał GÓRAK: – Może kiedyś będziemy się uczyć na błędach swojego – jeśli go sobie wychowamy i da nam pewność, że jest dzisiaj gotowy do bronienia na poziomie drugiej ligi. Szymek Frankowski to młody, utalentowany chłopak, wszystko przed nim. W trzech meczach bronił, treningowo mocno w tym sezonie zyskał, bardzo dobrze się rozwija. Uznawaliśmy jednak, że Bartek jest po prostu lepszym bramkarzem. Takie są realia. Pozycja bramkarza jest bardzo niewdzięczna. Jedno wyjście z bramki, przegranie pojedynku powietrznego z Robakiem spowodowało, że poszła lawina hejtu. A gdy ktoś nie wykorzystuje idealnej sytuacji, zamiast w bramkę wali Panu Bogu w okno, to zazwyczaj pamięta się o tym krótko… Trudno, taka jego rola. To młody chłopak, z 2000 rocznika. Dobrze się wpasował w nasz sposób gry, Jestem z niej zadowolony. Bartek dostał po dupie. Nie było to dla niego łatwe i przyjemne, ale musi to wziąć na klatę.
[…] Patryk Grychtolik nieraz zakładał już kapitańską opaskę, jest w radzie drużyny. Idzie za tym w parze rozwój piłkarski, skoro nadal ma status rezerwowego? Wielu kibiców życzyło sobie, że po spadku – jako GieKSiarz – odegra większą rolę…
Rafał GÓRAK: – Mamy wobec Patryka jeszcze wiele planów. Jest na niego pomysł na kolejną rundę. Przez najbliższe pól roku walczymy: ja o niego, a on sam o siebie: by stał się kimś ważniejszym. Wiązać się to może ze zmianą pozycji.
Ze środka pola na prawą obronę.
Rafał GÓRAK: – Tak jest.
Co do prawej obrony – jak mocno życie skomplikował wam fakt, że Górnik postanowił aktywować zawartą rok temu klauzulę i wykupić do siebie z powrotem Kacpra Michalskiego?
Rafał GÓRAK: – Sytuacja jest dynamiczna i się zmienia. Górnik zdecydował się wziąć Kacpra do siebie. Wiadomo, jak ważnym był dla nas zawodnikiem, ale nie popadam w ruinę myślową, że jest nie do zastąpienia. Bo jest. To kolejny zawodnik, który według mojego punktu widzenia potrzebuje czasu i ogromnej pracy.
Czy nadal w bramce i na prawej obronie grać będą młodzieżowcy?
Rafał GÓRAK: – Nie wiem, bo nie wiem, jak potoczy się sytuacja z obsadą prawej obrony czy naszej bramki. Pracujemy nad tym.
[…] Zabolał spadek Elany? Trochę serca pan włożył w to, by w Toruniu była druga liga.
Rafał GÓRAK: – Przykro mi było. Ta historia tylko pokazuje, jak ciężko cokolwiek zbudować, a jak łatwo coś stracić. Rok temu drużynie zabrakło jednej bramki do pierwszej ligi. Teraz miała takie same możliwości, by dalej dobrze grac, a zleciała. Tyle że w końcowej fazie to już nie była ta Elana, jaką ja znałem.
Panu pozostaje przełamać fatum GieKSy.
Rafał GÓRAK: – Wszyscy, którzy mają ten klub głębiej w sercu, zostają. To ten sam projekt, tych samych ludzi. Zdajemy sobie sprawę, że trzeba iść po swoje. Daliśmy na to sobie dwa lata. Jesteśmy na etapie, który zakończył połowę wyścigu, Teraz druga połowa. Ważne, że nie jesteśmy słabsi, a tylko silniejsi niż w momencie startu. Zrobimy wszystko, by zagrać o najwyższy cel i wierzę, że na boisku będzie to widoczne.
Krystian Sanocki, Dominik Kościelniak i Filip Kozłowski w GieKSie
[…] To poważne wzmocnienie klubu z Bukowej, zwłaszcza, że miniony sezon nie był udany. GieKSa kolejny sezon spędzi w drugiej lidze.
Krystian Sanocki był zawodnikiem Lecha Poznań, ale nie doczekał się debiutu w ekstraklasie, mimo powoływania go do niej przez sztab szkoleniowy.
Wcześniej był zawodnikiem MKS-u Kluczbork, Kotwicy Kołobrzeg i Warty Poznań. Dwa ostatnie sezony grał w barwach Błękitnych Stargard. W II lidze rozegrał 33 mecze, strzelił 7 bramek i zanotował 7 asyst.
Dominik Kościelniak trafił do Katowic z Elany Toruń, w której grał ostatnie trzy sezony. Wcześniej związany był z Orawą Jabłonka, juniorskim zespołem Wisły Kraków i Chrobrym Głogów.
Z Elany Toruń do GieKSy przeniósł się również Filip Kozłowski. Jest znany kibicom Katowic, gdyż grał swego czasu w Rozwoju, a potem w Chojniczance Chojnice.
Wszyscy nowi zawodnicy GKS-u Katowice związali się z klubem umowami na dwa lata z opcją przedłużenia.
Kilka godzin wcześniej Szymon Kiebzak związał się z GKS-em Katowice umową na dwa lata. Klub z Bukowej wykupił go z Cracovii. Kiebziak rozegrał 32 mecze i strzelił cztery bramki w II lidze.
Plan przygotowań GKS-u Katowice do nowego sezonu
Już w najbliższy piątek, 7 sierpnia piłkarze GKS-u Katowice spotkają się, po krótkiej przerwie, na treningu. Tym samym rozpoczną przygotowania do sezonu 2020/2021.
[…] Plan przygotowań GieKSy:
7.08 – 8.08 – testy motoryczne
10.08 – pierwszy trening przy Bukowej
15.08 – sparing z GKS-em Jastrzębie
19.08 – sparing z Górnikiem II Zabrze
22.08 – mecz Pucharu Polski z Garbarnią Kraków
29/30.08 – mecz 1. kolejki 2. ligi z Hutnikiem Kraków.
GKS Katowice. Czech się pożegnał
Jakub Habusta nie będzie już reprezentował GKS-u Katowice.
27-letni środkowy pomocnik rodem z Czech to jedyny z czwórki zawodników z wygasającą po sezonie umową, który nie dogadał się z klubem w sprawie jej przedłużenia. Kontrakty prolongowali Radek Dejmek, Marcin Urynowicz i Arkadiusz Woźniak.
Można podejrzewać, że strony nie doszły do porozumienia co do wielkości uposażenia. Dziś Habusta to (były) rezerwowy zawodnik II-ligowej drużyny, a do (wtedy I-ligowej) GieKSy trafił 1,5 roku temu za niemałe pieniądze jako wyróżniający się piłkarz wyżej sklasyfikowanej Odry Opole. Przy Bukowej nie spełnił jednak oczekiwań.
[…] Przy Bukowej liczą, że Mrozek (Lech) i Michalski (Górnik) jeszcze wrócą do zespołu, który dziś ma tylko jednego bramkarza (Szymon Frankowski).
Z drużyną jest już trzech nowych zawodników, Filip Kozłowski, Krystian Sanocki i Dominik Kościelniak (wszyscy z Elany Toruń), a na tym nie koniec, bo przyjść ma jeszcze Michał Kołodziejski (GKS Bełchatów), no i wskutek odejścia Habusty zwolniło się miejsce w środku pola.
dziennikzachodni.pl – Już wiadomo, jakie mecze pokaże Polsat w 1/32 Pucharu Polski
Polsat Sport, który ma prawa do Pucharu Polski, zaprezentował plan spotkań 1/32, z których przeprowadzi bezpośrednie transmisje. Mecze I rundy Pucharu Polski odbędą się pomiędzy 13 a 23 sierpnia i poprzedzą inaugurację rozgrywek PKO Ekstraklasy. Nie wszystkie pary są jeszcze znane, ze względu na fakt, że nie rozegrano jeszcze wszystkich finałów regionalnych oraz meczów rundy wstępnej (m.in. Skra Częstochowa – Stal Stalowa Wola, 9 sierpnia o 16.30), ale Polsat zaprezentował już plan transmisji.
W ramówce znalazły się m.in. mecze Górnika,Piasta, Rakowa i GKS-u.
[…] 22.08, sobota: Garbarnia Kraków – GKS Katowice, godz. do ustalenia
sport.tvp.pl – Ekstraliga: niespodzianka na inaugurację. GKS Katowice postawił się Medykowi Konin
Na inaugurację sezonu 2020/21 w Ekstralidze piłkarek Medyk Konin zmierzył się z GKS Katowice. Spotkanie okazało się nadspodziewanie wyrównane. Przyjezdne pokazały się z dobrej strony i niespodziewanie wywalczyły punkt, remisując 1:1.
Starcie Medyka Konin z GKS Katowice było pierwszym w historii meczem Ekstraligi transmitowanym na żywo w Telewizji Polskiej. Faworytkami były gospodynie. W ubiegłym sezonie wywalczyły wicemistrzostwo, a w tym z pewnością będą chciały włączyć się do wyścigu o triumf w rozgrywkach. Ich rywalki poprzednią kampanię kończyły zaś na szóstej pozycji. Mają jednak spore ambicje, a w składzie kilka bardzo utalentowanych piłkarek.
tylkokobiecyfutbol.pl – Inauguracyjny remis. GieKSa postawiła się Medykowi
[…] Po raz kolejny ekipa z Górnego Śląska urwała punkty faworyzowanemu zespołowi z Wielkopolski wygrywając remis 1:1.
Przy wszechobecnych maseczkach na ławkach rezerwowych, przy kamerach TVP Sport, przy osobnym wyjściu zespołów – tak rozpoczął się pierwszy mecz sezonu 2020/21 w Ekstralidze.
Medyk przed meczem dostał srebrne medale oraz pamiątkowy puchar z okazji zdobycia srebrnego medalu w ubiegłym sezonie. Pomogło to lepiej zacząć mecz już w ósmej minucie po dograniu Gawrońskiej pierwszego gola sezonu zdobył nowy nabytek gospodyń Klaudia Fabova. Niestety Medyk z prowadzenia nie cieszył się długo, bp po faulu Sirant we własnym polu karnym sędzia Szymula podyktowała jedenastkę, którą na gola zamieniła Zofia Buszewska. Parę minut późnej Medyk mógł dostać karnego, ale gwizdek sędziowski już milczał. Upał nie pomagał widowisku, tempo spadło. Pod koniec pierwszej części okazję do podwyższenia miały jeszcze Fabova (dwukrotnie) oraz Gawrońska.
W drugiej połowie GieKSa wyglądała znacząco lepiej. Kilka dogodnych okazji miała Kinga Kozak, lecz świetnie spisywała się Sapor. Medyk obudził się w końcówce. Swoje świetne bramkowe okazje miał Medyk. Wprowadzone na boisko Posiewka i Chudzik przyniosły ożywienie w ataku, lecz na posterunku dziś była Weronika Klimek.
SIATKÓWKA
siatka.org – GP PLS: W PIERWSZYM PÓŁFINALE JASTRZĘBIANIE LEPSI OD GKS-U KATOWICE
[…] W pierwszym półfinale po dwóch stronach siatki stanęli siatkarze GKS-u Katowice oraz Jastrzębskiego Węgla. O wyniku spotkania decydował dopiero tie-break, w którym lepsi okazali się jastrzębianie i to oni powalczą o triumf w całej letniej rywalizacji.
Dwie pierwsze akcje padły łupem siatkarzy z Jastrzębia-Zdroju, a po pojedynczym bloku Michała Gierżota prowadzili już 5:2. Dopiero autowe zagrania Szymury sprawiło, że dystans jego zespołu zmalał, natomiast „czapa” Jakuba Szymańskiego doprowadziła do remisu (8:8). Gra się wyrównała (12:12), ale mocna postawa na siatce Michała Szalachy i Gierżota sprawiała spore problemy katowiczanom, którzy nie byli w stanie przedrzeć się przez ich ręce (12:16). Przestój GKS-u nie trwał zbyt długo, odrobił część strat (17:18), ale w kluczowym momencie to rywale byli bardziej skuteczni (21:18). Znów jednak nie byli w stanie utrzymać swojego prowadzenia (21:21), a katowiczanie przy serwisach Jana Firleja w końcówce odskoczyli (23:21). Szymański sprytnym zagraniem dał swojej ekipie piłkę setową (24:22), ale jego koledzy nie byli w stanie skończyć swojego ataku. Ich trzy kolejnie nieudane akcje sprawiły, że premierową odsłonę wygrali jastrzębianie.
Chociaż ekipa Luke’a Reynoldsa lepiej zaczęła drugą część meczu (3:1), to dzięki dobrej zagrywce Dustina Wattena na tablicy wyników pojawił się remis (4:4). Skuteczniejsza gra katowiczan pozwoliła im odskoczyć (8:5), jedna z najdłuższych akcji spotkania padła łupem Jastrzębskiego Węgla, który po kontrze Gierżota złapał kontakt punktowy (10:11). Niedokładności jastrzębian sprawiły, że znów tracili kilka oczek, tym razem GKS świetnie prezentował się na siatce (16:10). Przy zagrywkach Rafała Szymury strata ekipy z Jastrzębia-Zdroju zmalała (15:17), jednak nieprzerwanie lepiej na siatce prezentowali się rywale (21:16). W końcówce rewelacyjnie w ofensywie zagrał Jakub Szymański (24:20), a ostatni punkt w tej odsłonie zdobył Sławomir Stolc (25:22).
Od mocnego uderzenia decydującą odsłonę zaczęli jastrzębianie, w ataku królował Gierżot (4:0). Gracze trenera Reynoldsa nie zwalniali tempa, młody przyjmujący dołożył blok i dopiero atak Firleja dał pierwsze oczko GKS-owi (1:7). Katowiczanie mozolnie odrabiali straty (3:7), ale pojedynczy blok Stanisława Wawrzyńczyka przywrócił sporą zaliczkę Jastrzębskiemu Węglowi (11:4). Czwarty zespół poprzedniego sezonu PlusLigi grał swobodnie (13:5), szybko miał piłkę meczową (14:6) i po przytomnej kiwce Rafała Szymury mógł cieszyć się ze zwycięstwa.
GKS Katowice – Jastrzębski Węgiel 1:2 (24:26, 25:22, 6:15)
GP PLS: GKS Katowice zdobywcą 3. miejsca w turnieju
[…] W meczu o 3. miejsce po dwóch stronach siatki stanęli siatkarze Indykpolu AZS Olsztyn oraz GKS-u Katowice. Wynik spotkania rozstrzygnął się po dwóch setach na korzyść zawodników z Katowic.
Początek meczu był wyrównany i obfitował w długie akcje, jednak po obu stronach pojawiło się sporo niedokładności. W zespole z Katowic atakował głównie Sławomir Stolc, zdobywając 4 z pierwszych 5 punktów GKS-u. Po drugiej stronie ze środka odpowiadał mu Mateusz Poręba i wynik ciągle oscylował wokół remisu. Na pierwszej zmianie stronie 1 punktem prowadzili olsztynianie po ataku w siatkę Firleja (8:7). Po przerwie dalej skuteczność utrzymywał Stolc, zacięli się olsztynianie i zespół ze Śląska wyszedł na prowadzenie (11:8). Przyjmujący Gieksy kontynuował koncertową grę i po jego atakach przewaga katowiczan wzrosła do 5 punktów (15:10). W dalszej części seta obraz gry nie zmienił się. Świetnie grał Stolc kończąc wszystkie swoje ataki. Katowiczanie utrzymywali przewagę i pierwszego seta wygrali do 18 po skutecznej kiwce Firleja.
Początek drugiego seta to kontynuacja kapitalnej gry Stolca, którzy kończył kolejne akcje. Po ataku w siatkę Gruszczyńskiego katowiczanie zyskali 2 punkty przewagi, jednak Firlej chwilę później również popełnił błąd i znów był remis (5:5). Błędy zespołu z Warmii i Mazur oraz kolejny punkt Stolca dał Gieksie 3 „oczka” przewagi przy zmianie stron (8:5). Dwa kolejne bloki Szymańskiego na Czerwińskim i Andrindze powiększyły przewagę zespołu ze Śląska do 4 punktów (11:7). Indykpol poprawił swoją grę i po błędzie Stolca tracili już tylko punkt (13:12). Na drugiej zmianie stron po autowej zagrywce Żalińskiego przewaga katowiczan wynosiła 2 punkty (16:14). Skuteczność stracił Stolc i po kiwce Żalińskiego na tablicy wyników pojawił się remis (16:16). Ataki Szymańskiego oraz błąd Andringi znów dał prowadzenie Gieksie (19:16). W końcówce najważniejsze punkty dla śląskiego zespołu zdobywał Szymański, ale to 2 skuteczne ataki Stolca dały zwycięstwo do 23 katowiczanom.
MVP: Sławomir Stolc
GKS Katowice – Indykpol AZS Olsztyn 2:0 (25:18, 25: 23)
HOKEJ NA LODZIE
dziennikzachodni.pl – Koronawirius w GKS Katowice. Klub ujawnił nazwisko
[…] Do grona zawodników hokejowej reprezentacji Polski, którzy na zgrupowaniu kadry zarazili się koronawirusem, dołączył Filip Starzyński z GKS Katowice. Klub wystosował komunikat
Nasz Klub błyskawicznie podjął decyzję o tymczasowej izolacji wszystkich hokeistów oraz członków sztabu szkoleniowego, którzy brali udział w niedawnym zgrupowaniu reprezentacji Polski w Warszawie. GKS Katowice niezmiennie przywiązuje szczególną wagę do zdrowia i bezpieczeństwa zawodników, a także wszystkich pracowników Klubu.
Gracze naszego Klubu, którzy uczestniczyli w zgrupowaniu w Warszawie, przeszli testy na obecność koronawirusa. Pozytywny wynik testu stwierdzono u Filipa Starzyńskiego. Nasz napastnik czuje się dobrze i przebywa w izolacji domowej, czekając na dalsze wytyczne sanepidu. W przypadku dyrektora sekcji Rocha Bogłowskiego oraz zawodników Patryka Krężołka, Mateusza Michalskiego, Oskara Krawczyka, Bartosza Fraszki i Mateusza Zielińskiego badania dały wynik negatywny. Wciąż czekamy na wyniki testów Grzegorza Pasiuta, Patryka Wajdy oraz trenera Ireneusza Jarosza.
Pierwszy trening drużyny Piotra Sarnika odbył się w dwunastosoobowym składzie, do tego w zespole zostały wprowadzone odpowiednie procedury mające na celu minimalizację zagrożenia epidemicznego takie jak pomiar temperatury ciała, obowiązkowe zakładanie maseczek i częsta dezynfekcja rąk.
Będziemy na bieżąco informować o stanie zdrowia naszych hokeistów i możliwych zmianach w planach przygotowań Klubu do sezonu 2020/2021.
hokej.net – Dobre informacje z Katowic. Nie ma kolejnych zakażeń
Wyniki testów na obecność koronawirusa Grzegorza Pasiuta, Patryka Wajdy i trenera Ireneusza Jarosza dały wynik negatywny. Kadra GKS-u Katowice uczestnicząca w zajęciach na lodzie powiększyła się do 17 graczy.
Galeria Piłka nożna
Kurczaki odleciały z trzema punktami
Felietony Piłka nożna
Plagi gliwickie
No i po raz kolejny potwierdziło się, jak dziwna bywa piłka. Przynajmniej jeśli przekładamy matematykę na boisko. I punkty oraz miejsca w tabeli. Matematycznie Piast nie miał prawa z nami wygrać, statystycznie niby też, choć patrząc na rachunek prawdopodobieństwa, kiedyś musieli to drugie zwycięstwo osiągnąć. Stało się i nikt w Katowicach nie jest z tego powodu zadowolony. Faktem jest, że Piast na to zwycięstwo zasłużył, choćby dlatego, że był bardziej zdeterminowany. Jednak czy był lepszy na tyle, aby dokonać takiej deklasacji?
Śmiem twierdzić, że jakby taki mecz powtórzyć, to wcale nie byłoby oczywiste, że goście znów by wygrali. Zwycięstwo odnieśli zasłużone, jednak splot różnego rodzaju okoliczności – tak nieszczęśliwych dla GKS, a fortunnych dla gliwiczan spowodował, że wykorzystując sposobność z zimną krwią, zainkasowali trzy punkty. Ale tę sposobność najpierw musieli mieć.
Zaczęło się od kontuzji Mateusza Kowalczyka. Zawodnik jeszcze próbował po obiciu okolic nerki pozostać na boisku, ale sam po chwili poprosił o zmianę. Kontuzja niepiłkarska, więc w tej chwili najważniejsze jest po prostu jego zdrowie i miejmy nadzieję, że ostatecznie nie będzie to nic poważnego. Potem w kilka minut katowiczanie stracili dwie bramki. Najpierw fatalnie zachowali się w obronie, bo Drapiński był kompletnie niepilnowany i wystarczyło mu tylko dołożyć stopę do piłki, aby pokonać Rafała Strączka. No a potem Lukas Klemenz też jakoś intuicyjnie chciał wybić piłkę, ale pokonał własnego bramkarza. Mieliśmy nadzieję na ten rzut karny, ale po analizie VAR sędzia Raczkowski podyktowaną jedenastkę anulował – słusznie, bo faulu nie było. I tak mieliśmy jeszcze szczęście, bo tych plag mogło być więcej – w początkowej fazie meczu na boisku opatrywany był Bartosz Nowak, interwencja medyczna była też przez chwilę potrzebna Wasylowi. Mimo wszystko za dużo tych nieszczęść, jak na jeden mecz.
Problem jest taki, że po pierwszej połowie, gdy GKS przegrywał 0:2 i nie miał nic do stracenia, myśleliśmy, że nasz zespół rzuci się na przeciwnika i wybije im z głowy myśl o punktach. Miało być tak, że goście będą żałowali, że te dwa gole strzelili. Nic takiego nie miało miejsca. Druga połowa była równie zła jak pierwsza albo nawet gorsza. GieKSa biła głową w mur, kompletnie nie potrafiąc zagrozić bramce Placha. Piast wyprowadzał kontry, z czego jedną wykorzystał i gliwicki Di Maria zamknął spotkanie. A mogło być jeszcze wyżej, bo nasz zespół tak się odkrył, że rekordowa porażka na Nowej Bukowej stawała się coraz bardziej realna. Bramka Lukasa Klemenza na koniec tylko dała drobną korektę na wyniku. Osobliwe jest to, że Lukas strzelił w tym meczu do właściwej i niewłaściwej siatki, jeszcze bardziej osobliwe, że powtórzył tego typu wyczyn Arkadiusza Jędrycha sprzed… dwóch meczów.
Trzeba przyznać, że Piast zagrał kapitalnie w defensywie. Zneutralizował nasz zespół kompletnie, dodatkowo nie bronił się jakoś bardzo głęboko, GKS skutecznie był wypychany, a wszelkie próby licznych prostopadłych podań ze strony piłkarzy Góraka kończyły się „sukcesem” Piasta. No i właśnie to mam na myśli, pisząc, że mecz mógł się potoczyć inaczej. Bo trzeba przyznać, że pomysł na mecz z podaniami za plecy – czy to długimi w powietrzu, czy bardziej po ziemi, wyglądał na całkiem niezły i nawet próby nie były najgorsze. Czujność obrońców Piasta była jednak na wysokim poziomie. Gdy już taka piłka przeszła, to albo Adam Zrelak został wzięty w kleszcze (sytuacja z odwołanym karnym), albo Ilja Szkurin był na spalonym po podaniu Wędrychowskiego (ale i tak Białorusin trafił w Placha).
Problem widzę inny. GieKSa chyba za bardzo postawił na tę kwestię czysto piłkarską. Chcieliśmy ten mecz wygrać umiejętnościami i kunsztem, a zabrakło walki wręcz. Piast tę „grę w piłkę” od początku meczu próbował nam wybić z głowy i zrobił to skutecznie. Nie mieliśmy więc – tak jak na wiosnę – łupanki, którą trudno było nazwać meczem piłkarskim. Mieliśmy GieKSę, która w piłkę chciała grać i Piasta, który był jednak dużo bardziej zdeterminowany do walki. Nie odbieram oczywiście Piastowi tego, że w kluczowych momentach też pokazał umiejętności, bo to jest oczywiste. Poziom agresji jednak zdecydowanie był po stronie zawodników Myśliwca i teraz to oni okazali się „zakapiorami”. Trochę to wyglądało tak, jak na szkolnym korytarzu, kiedy z klasowym łobuzem kujon chce rozmawiać na argumenty. I ma je sensowne, logiczne, tylko co z tego, skoro łobuz wyprowadził szybki cios i kujonowi tylko spadły okulary z nosa…
Ogólnie nie chcę jakoś specjalnie krytykować tego sposobu naszej gry, natomiast wygląda na to, że sztab trenerski się przeliczył, a przez to, że do przerwy było już 0:2, trudno było to skorygować. Osobiście chciałbym, żeby GKS dążył do gry w piłkę i generalnie nie będę o to miał pretensji. Czasem jednak być może trzeba postawić na proste i bardziej… prymitywne środki. To tak jak z tym rozgrywaniem od tyłu, kiedy różne drużyny nieraz tak bardzo chcą ten schemat utrzymywać, że czasem, zamiast po prostu wywalić piłkę w oczywistej sytuacji, klepią ją sobie trzy metry od bramki i za chwilę dostają gonga.
A już nie bawiąc się w porównania, metafory i piękne słowa. Piast po prostu od początku meczu zaczął dosłownie spuszczać wpierdol naszym piłkarzom, a ci nie potrafili odpowiedzieć tym samym. I też dlatego przegraliśmy. Z Koroną GieKSa potrafiła pójść na noże. W meczu derbowym – zupełnie nie.
Wracając do tematu bramek samobójczych – to niesłychane, że GKS ma ich w tym sezonie już pięć. I solidarni są ze sobą środkowi obrońcy, bo już każdy z nich ma po jednym takim trafieniu. Piątego samobója zaliczył Kowal w Łodzi. Wiadomo, że jest to często pech, ale skoro sytuacja się powtarza – to jest jakiś defekt, nad którym pewnie trzeba popracować. Jest to jakaś niefrasobliwość naszych zawodników, może czasami wręcz lekka niechlujność.
Nie ma co płakać. Już nie będę się rozpisywał na temat opinii niektórych kibiców, bo poświęciłem na to poprzednie felietony i… straciłem sporo nerwów. Teraz nawet nie czytałem (jeszcze) wielu komentarzy, ale jeśli natknąłem się po tej porażce znów na zdanie jednego ancymona, że mamy fatalnego trenera, fatalnych piłkarzy i zespół na co najwyżej pierwszą ligę, to wiem po prostu, że mam do czynienia z osobą niezbyt lotną. Tyle.
Sam nie wierzyłem, że możemy ten mecz przegrać. Nie sądziłem natomiast, że zwycięstwo będzie formalnością. A już na pewno nie spodziewałem się, że Piast nas tak rozjedzie. Ten mecz ostatecznie był fatalny. Nie wychodziło nam nic. Piastowi wyszło wszystko. Powtórzę – wykorzystali wszystkie swoje sposobności otwierające im drogę do zwycięstwa. To oni byli wyrachowani. Ale matrycą była agresja.
Październikowo-listopadowy piękny sen z serią czterech zwycięstw się skończył, przyszła szara jesienna rzeczywistość. Jednak dziś jest kolejny dzień, a wkrótce następne. GieKSa to nie jest drużyna perfekcyjna i jeszcze nie jest na tyle dobra, żeby takie mecze jak z Piastem zdecydowanie wygrywać. Absolutnie jednak nie jesteśmy tak słabi, żeby znów mówić, że zlecimy z hukiem z ekstraklasy. Mogliśmy stworzyć sobie ultra-komfortową sytuację przed końcem rundy jesiennej. Nie udało się. Nadal musimy punktować, żeby zadomowić się mocniej w środku tabeli.
Przed nami przerwa reprezentacyjna, a po niej piekielnie ciężkie spotkania. Tak jak pisałem, o punkty będzie niebywale trudno, ale musimy grać swoje. Może z większą różnorodnością środków, w zależności od rywala. Skoro jednak Piast wygrał z GKS, to dlaczego GieKSa ma nie móc wygrać z Jagiellonią? W tej lidze wszystko jest możliwe. I katowiczan stać na punktowanie nawet z Jagą, Pogonią i Rakowem.
Także GieKSiarze nie ma co się załamywać i wchodzić w jakieś smuty. Zostawmy to ludziom, dla których frustracja jest życiowym paliwem. Niech dla nas paliwem będzie nieustający optymizm – oparty na faktach i doświadczeniu. Doświadczeniu takim, że GieKSa jeszcze dopiero co potrafiła bardzo dobrze grać w piłkę, być lepsza od przeciwników i wygrywać mecz za meczem.
Piłka nożna kobiet
1/8 finału dla Katowic
Trójkolorowe w chłodną i ponurą sobotę wygrały, po równie ponurym meczu, z Rekordem Bielsko-Biała 2:0 i awansowały do 1/8 Pucharu Polski.
Przed spotkaniem Karolina Koch odebrała pamiątkowe zdjęcie z rąk prezesa Sławomira Witka za pokonanie bariery 100 występów w roli trenerki naszej drużyny. Gratulujemy i jeszcze raz dziękujemy za wszystkie dotychczasowe sukcesy! Warto także wspomnieć, że kilka dni przed spotkaniem, swój kontrakt o trzy lata przedłużyła Nicola Brzęczek.
W 2. minucie Marcjanna Zawadzka musiała uznać wyższość Roksany Gulec, która wymanewrowała ją w pole i oddała strzał w kierunku dalszego słupka. Oliwia Macała niewiele mogłaby w tej sytuacji zrobić, gdyby po rykoszecie futbolówka nie zmieniła swojej trajektorii na górną część poprzeczki. Po trzecim rzucie rożnym dopiero udało się oddać rekordzistkom strzał, natomiast Agnieszka Glinka była bardzo daleka od trafienia choćby w okolice bramki. W 7. minucie niemal wyczyn Lukasa Klemenza z meczu z Piastem powtórzyła Patrycja Kozarzewska, na szczęście nie udało jej się aż tak dokładnie przymierzyć w kierunku swojej bramki. Pierwszą klarowną akcję dla GieKSy wykreowała Jagoda Cyraniak dalekim podaniem do Julii Włodarczyk, skrzydłowa po wymagającym sprincie zgrała do otoczonej przez rywalki Aleksandry Nieciąg i skończyło się na wymuszonej stracie. Kolejne minuty upłynęły obu drużynom w środku pola, mnóstwo było przepychanek i przerw w grze. W 26. minucie groźny strzał z pierwszej piłki oddała Patrycja Kozarzewska, a poprzedzone to było tradycyjnym pokazem zdolności dryblerskich Klaudii Maciążki na prawej flance i kąśliwą centrą Katarzyny Nowak. Kolejny kwadrans czekaliśmy na ciekawszą akcję, skonstruowaną bardzo nietypowo: Patricia Hmirova z poziomu murawy walczyła o piłkę, ostatecznie zagrywając ją na lewe skrzydło. Finalnie na prawej flance strzał oddała Dżesika Jaszek, choć znacząco przesadziła z siłą tego uderzenia. W 43. minucie doskonałe podanie Jagody Cyraniak za linię obrony zmarnowała Klaudia Maciążka złym przyjęciem, choć nie była to też łatwa piłka. Na zakończenie połowy obrończyni jeszcze sama spróbowała szczęścia z dystansu, jednak tego szczęścia jej nieco zabrakło.
Z przytupem drugą część gry rozpoczęła Julia Włodarczyk, jej centra była o milimetry od dotarcia do dobrze ustawionej Aleksandry Nieciąg. W 52. minucie wynik starcia otworzyła Nicola Brzęczek po dośrodkowaniu Klaudii Maciążki. Dobrą pracę na obrończyniach wykonała Dżesika Jaszek, a wcześniej na obieg z Maciążką zagrała Patricia Hmirova. Kilka centymetrów od podwyższenia wyniku był duet wpisany już do protokołu meczowego, choć tym razem w odwróconych rolach: Włodarczyk wypuściła skrzydłem Brzęczek, ta zgrała na środek do Maciążki i piłka zatrzymała się na linii bramkowej po rykoszecie. Bliźniaczą akcję w 58. minucie, z pominięciem zgrania do środka, finalizowała sama Nicola Brzeczek, jednak zbyt długim prowadzeniem zmusiła się do sytuacyjnego i bardzo nieudanego strzału. W 63. minucie Dżesika Jaszek z Maciążką doskonale zagrały na jeden kontakt, ostatecznie jednak znów defensywa Rekordzistek zdołała zablokować zarówno dośrodkowanie Nieciąg, jak i strzał Włodarczyk. W 68. minucie doskonałe sytuacje miały Nicola Brzęczek oraz Aleksandra Nieciąg, jednak miały sporo pecha przy swoich próbach i nadal utrzymywał się wynik 1:0. W 74. minucie Klaudia Maciążka zeszła do środka boiska i choć jej podanie zostało zablokowane, to Dżesika Jaszek zdołała odzyskać posiadanie już w polu karnym i precyzyjnym strzałem przy słupku podwyższyła na 2:0. Wahadłowa powinna mieć na swoim koncie także asystę już chwilę później, jednak w zupełnie niezrozumiały sposób podała za plecy wszystkich swoich koleżanek spod linii końcowej. W 83. minucie jej podanie zakończyło się podobnym skutkiem, choć tym razem Hmirova zdołała zebrać wybitą piłkę i oddać strzał pełen fantazji. Dwie minuty później kolejną bramkę powinna mieć na swoim koncie Brzęczek, aż sama złapała się za głowę. Santa Vuskane udanie zastosowała skok pressingowy i wycofała do Włodarczyk, która przytomnie odnalazła wybiegającą w korytarz napastniczkę, a ta przelobowała golkiperkę, nie trafiając jednocześnie w szerokość bramki. W doliczonym czasie gry skrzydłowa zrozumiała gest Vuskane i posłała mocną piłkę za linię obrony, jednak te zamiary odgadnęła także Kinga Ptaszek i zatrzymała futbolówkę tuż przed głową Łotyszki.
GieKSa wygrała 2:0 i awansowała do 1/8 Pucharu Polski.
GKS Katowice – Rekord Bielsko-Biała 2:0 (0:0)
Bramki: Brzęczek (52), Jaszek (75).
GKS Katowice: Macała – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Dżesika Jaszek, Kozarzewska (82. Kalaberova), Hmirova, Włodarczyk – Maciążka, Nieciąg (77. Vuskane), Brzęczek (90. Langosz).
Rekord Bielsko-Biała: Ptaszek – Glinka, Dereń, Jendrzejczyk (82. Krysman), Niesłańczyk, Zgoda (67. Dębińska), Sowa, Janku, Gulec (67. Sikora), Katarzyna Jaszek (73. Conceicao), Bednarek (67. Długokęcka).
Kartki: Kozarzewska, Włodarczyk – Sowa.




Najnowsze komentarze