Dołącz do nas

Piłka nożna

Grali tylko wtedy, gdy im się zachciało

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Opisywanie pomocników to kara za grzechy, tym bardziej, jeśli robi się to w czasie urlopu, podczas mistrzostw świata, kiedy można byłoby zająć się czymś wiele przyjemniejszym – wyjść na ogródek, poobcować z naturą, wypocząć.

Karą za grzechy nie ze względu na to, że się nie chce. Powodem jest to, że przychodzi mi opisywać formację, która nie tylko zaprezentowała się fatalnie sportowo, ale przede wszystkim odpuściła kompletnie całą rundę wiosenna, przeszła obok niej i generalnie zaśmiała się wszystkim kibicom w twarz. To odbiera w zasadzie sens głębszej sportowej analizy. Postaramy się więc przejść przez to dość ogólnie, a potem wypić pół litra i zapomnieć…

Z tym pół litra, to oczywiście żart. No dobra, może był pół litra piwa.

Defensywni pomocnicy
Jesienią mieliśmy względnie stały duet Grzegorz Fonfara – Sławomir Duda. Potem doskoczył jeszcze Kamil Cholerzyński. Śmiało można powiedzieć, że ta część środkowej formacji spisywała się jesienią co najmniej solidnie, jeśli nie bardzo dobrze. Wiosną mieliśmy natomiast totalną klapę. Nawet trener Kazimierz Moskal w pewnym momencie tak się pogubił z dwójką defensywnych, że aż strach. Ale o tym dalej.

Od początku rundy nadal dwójkę stanowili trzej wymienieni piłkarze. Występowali jednak w różnych konfiguracjach, z czego najrzadziej występował Cholerzyński z Fonfarą. Trzeba też powiedzieć, że nieraz na boisku znajdowało się miejsce dla nich trzech – z tym że wówczas Fonfara był przesunięty do przodu na pozycję rozgrywającego (co na jesieni czasem przynosiło bardzo dobre rezultaty).

Już od drugiego meczu z Okocimskim było widać, że zawodnicy są bez formy. Dudzie zdarzył się nawet niewykorzystany rzut karny w meczu ze spadkowiczem, co mogło być negatywnym punktem zwrotnym całej rundy. W meczu z Bełchatowem Duda na tle dobrze grających kolegów spisał się bardzo słabo, raziły niecelne podania. Cholerzyński starał się, ale też wiele efektów nie było, do tego pomylił się przy utracie jednej z bramek.

Kolejne spotkania – z Miedzią, Łęczną i Arką były tyleż fatalne, co anonimowe. Zawodnicy byli po prostu cieniami na boisku, nie było widać żadnej ikry, było bezbarwnie, bez wiary, bez zacięcia. W tych trzech meczach trener przetestował każdą kombinację par z tej trójki i za każdym razem wyglądało to beznadziejnie. Kufel po raz pierwszy pokazał dobitnie w meczu z Łęczną, że nie jest zainteresowany gonieniem rywala, gdy ten szykuje się do zdobywania bramki.

Odmianę mieliśmy w spotkaniu z ROW. Co prawda Fonfara zagrał najsłabiej z całego zespołu (choć nie tak źle), natomiast pod koniec meczu Duda zaczął świetnie wyprowadzać akcję, prostopadłymi podaniami uruchamiał partnerów niczym Daley Blind z wczorajszego meczu Holandii z Hiszpanią. Był to zdecydowanie najlepszy moment Sławka w tej rundzie.

Niespodziewanie w meczu z Dolcanem do składu wskoczył Radosław Sylwestrzak i naprawdę w Ząbkach spisał się bardzo dobrze, będąc jednym z najlepszych zawodników. Nieźle grał w destrukcji, próbował też rozgrywania. Ten mecz pokazał, że zawodnik ma pewien potencjał.

Z Kolejarzem znów wystąpił Duda z Cholerzyńskim i o ile ten pierwszy zagrał przeciętnie, to Kamil zaliczył zachowanie, które powinno się pokazywać adeptom piłki, jak nie powinno się w nią grać. Chodzi oczywiście o pamiętne odwrócenie się na pięcie, podczas gdy rywal przeprowadza bramkową akcję. To był nie pierwszy i nie ostatni przejaw unikania odpowiedzialności zawodnika.

Zniecierpliwiony Moskal od tego meczu zaczął kombinować, trochę chaotycznie – mianowicie wystawiając zawodników stricte ofensywnych na pozycji defensywnego pomocnika. W Niepołomicach pojawił się tam Grzegorz Goncerz. Nie zagrał zbyt dobrze, za to z Chojniczanką strzelił ładnego gola z dystansu. To, że jednak defensywa nie jest dla niego nasuwa się każdemu (prawie). Na całość trener Moskal poszedł w Grudziądzu, gdzie podjął chyba najbardziej kuriozalną decyzję – wystawiając Goncerza i Rafała Figiela. To nie miało prawa się powieść. Zawodnicy, którzy nie czują gry defensywnej, urodzili się zawodnikami ofensywnymi i takimi pozostaną, zostali zmuszeni do gry, której głównym zadaniem jest destrukcja. Obaj spisali się słabo, a na domiar złego – właśnie nie czując pozycji – odpuścili powrót w pole karne przy bramkowej akcji Olimpii. Wystawienie tych piłkarzy owszem – było spowodowane kłopotami kadrowymi, ale zdecydowanie lepiej można było to rozwiązać.

W meczu z Niecieczą wrócili Cholerzyński i Duda i było poprawnie. Widać było, że choć są w słabej formie, to jednak nominalni piłkarze na swojej pozycji.

Jeszcze w Olsztynie zagrał znów Sylwestrzak (tym razem słabo), a w meczu z Tychami znów wystąpili Duda (niewidoczny) i Cholerzyński (dobra gra i gol).

Ofensywna pomoc
Wszyscy wiemy, że głównym rozgrywającym naszego zespołu jest Przemysław Pitry. Zawodnik, kiedy jest w formie i mu się chce, potrafi wiązać krawaty. W innym przypadku mamy obraz człowieka, który przechodzi obok meczu. I tak niestety było w wielu meczach na wiosnę.

Po niezłym meczu w Nowym Sączu, z Okocimskim był chyba najsłabszym zawodnikiem w najsłabszym meczu. „Tak beznadziejnego meczu Pitry w GKS chyba jeszcze nie zagrał. Nie wychodziło mu nic, podawał niedokładnie, za lekko, nieprecyzyjnie, wręcz niechlujnie, jak choćby w jednej z niewielu akcji, w których GKS miał sporo miejsca – mowa o dobrym podaniu Czerwińskiego na wolne pole, gdy Pitremu po przyjęciu piłka zaplątała się między nogami i ją stracił. To po jego fatalnej stracie na własnej połowie padła bramka dla rywali” – pisaliśmy na stronie.

Chyba też zniecierpliwił się trener Moskal i z Bełchatowem posadził Pitrego na ławie. Gdy ten wszedł w drugiej połowie, zagrał kapitalnie i odmienił postawę zespołu. To był najlepszy Pitry od długiego czasu, dynamiczny, aktywny, celnie podający, strzelający. Pokazał w pewnym sensie sportową złość (?) albo po prostu postanowił, że zagra na poważnie. Efekty było widać od razu z silnym rywalem. Na dziesiątce zagrał w drugiej połowie z Miedzią (jeden z najlepszych), z Arką (beznadzieja) i ROW (dobrze, ale błyszczeli inni).

Ze względu na tragedię w ataku, Pitry był często wystawiany w przodzie, dlatego nie uwzględniamy tych meczów (będziemy opisywać w artykule o napastnikach), choć wiadomo, że zawodnik nie jest typową dziewiątką, tylko często schodzi do pomocy.

W meczu z Puszczą zagrał średnio, ale strzelił gola, podobnie było w meczu z Chojniczanką. Potem był jednak beznadziejny i przeczłapany mecz w Grudziądzu i przeciętny z Niecieczą. Na tym udział Pitrego w sezonie się zakończył i w trzech ostatnich meczach już nie wystąpił.

Kto grał na tej pozycji, gdy Pitry nie występował lub był w ataku?

Głównie Grzegorz Fonfara i Tomasz Wróbel. O tych zawodnikach napisano już tomy… na forum internetowym. Nie pociągnęli gry zespołu, nie wzięli odpowiedzialności, byli bezbarwni i słabi. Jeśli chodzi o lepsze momenty, to były to na pewno mecz Fonfary z Bełchatowem czy zmiana Wróbla z ROW. To były jednak jedyne aktywa, w większości meczów zawodnicy spisywali się co najwyżej poprawnie, ale z reguły żenująco słabo. Nawet nie tyle chodzi o jakieś rażące błędy, to o brak motywacji i chęci na boisku, co było widoczne gołym okiem. Nie zmienił tego gol Wróbla z Tychami, gdzie najwidoczniej na moment mu się zachciało.

W meczu z Tychami spróbował Rafał Figiel, ale poradził sobie z tym bardzo przeciętnie.

Skrzydła
Wyjściowo do tej pozycji było kilku kandydatów – Tomasz Wróbel teoretycznie powinien był być pewniakiem na prawej stronie, Janusz Gancarczyk i Krzysztof Wołkowicz mieli rywalizować o lewą flankę.

Generalnie skrzydła nie funkcjonowały w pierwszej fazie sezonu tak jak powinny. Przy Wróblu praktycznie możemy powtórzyć, to co napisaliśmy wcześniej, czyli że miał kilka dobrych minut w rundzie, ale reszta to była sportowa klapa bez ambicji.

Inaczej prezentował się Janusz Gancarczyk, jeden z najbardziej energetycznych zawodników. Zagrał świetnie z Bełchatowem i zdobył dwie bramki, a na początku meczu z Miedzią mógł to podkreślić, ale nie wykorzystał sytuacji sam na sam. Wszystko popsuł, gdy wkurzył się po zmianie, a potem samowolnie odjechał ze stadionu w Legnicy. Po tym zdarzeniu z Garnka nie było już prawie nic. Został odesłany do rezerw, potem przywrócony, ale grał już przeciętnie. Jedynie należy przypomnieć świetnie podanie do Goncerza w meczu z Chojniczanką. Zawodnik miał papiery, by zostać w GKS czołowym zawodnikiem, ale przez półtora sezonu nie pokazał tego i już go więcej w GieKSie nie zobaczymy.

Krzysztof Wołkowicz również spisywał się bardzo słabo przez większość rundy. W wielu meczach był jedynie zmiennikiem i nic nie wnosił do gry zespołu. Z powrotem do składu wskoczył na mecz z Chojniczanką i co prawda w meczu z Olimpią, gdzie spisał się źle i olał powrót przy bramce, odwracając się niczym Kufel na pięcie („nic tu po mnie”), ale w następnych meczach było już lepiej. Zawodnik na koniec rundy uchwycił formę, a asysta w Olsztynie, a potem dwie z Tychami po świetnych dryblingach były klasowe. Nie poznawaliśmy zawodnika, który pokazał się z bardzo dobrej strony. A przecież jesienią także pokazał, że potrafi grać dobrze i nawet strzelać bramki.

W meczu ze Stomilem trener wpuścił Alana Czerwińskiego na prawą pomoc. Było widać, że zawodnik coś chce, coś próbuje. Zaryzykowaliśmy wówczas typ, że Alan od pierwszej minuty zagra na prawym skrzydle z Tychami i nie pomyliliśmy się. Dobry mecz piłkarza, piękny gol, a potem świetna asysta przy golu Wróbla. Może w końcu trener przejrzy na oczy i uzna, że Czerwiński to zawodnik typowo ofensywny. Tłukliśmy już to za czasów Rafała Góraka, tłuczemy i teraz, ale mamy nadzieję, że w końcu nasza opinia okaże się zgodna z opinią szkoleniowca i Alan będzie się rozwijał jak należy na bocznej pomocy.

Na lewej flance występował też Bartłomiej Chwalibogowski – i tu mała korekta do naszego artykułu o obrońcach – właśnie jako lewy obrońca Chwalibóg zaliczył asystę przy golu Gancarczyka świetnie dośrodkowując. Miał też momenty w pomocy, ale były one raczej przeciętne, choć nie bardzo słabe, tak jak koledzy. Nie zyskał uznania w oczach szkoleniowca na dłużej i również opuści klub. Świetny mecz z ROW i w końcówce udział przy dobijaniu rywala.

Podsumowanie
Linia pomocy była obok obrony i napadu najsłabsza w rundzie wiosennej. Zawodnicy bez charyzmy i bez ikry doprowadzili do tego, że gra w destrukcji oraz rozprowadzanie akcji wyglądało tak, jak wyglądało. Oczywiście były przebłyski w postaci centr Wołkowicza, ale brakowało chociażby znaku firmowego z jesieni – czyli prostopadłych podań w uliczkę.

Problemem jest jednak to, że my widzieliśmy kilka zrywów i trudno je interpretować inaczej niż to, że zawodnicy na chwilę postanowili grać na poważnie. Druga połowa z Bełchatowem, pogrom z ROW, gol Wróbla z Tychami, odrabianie strat z Puszczą. GKS skończył sezon z dużą stratą do strefy awansu, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że gdyby nasi zawodnicy chcieli na poważnie grać i awansować, to z dużym prawdopodobieństwem im by się to udało.

Stłamszenie Bełchatowa było rewelacyjne i tym meczem sobie zrobili piłkarze problem. Bo pokazali, że można zdominować totalnie zespół, który za chwilę awansował do ekstraklasy. Że można go stłamsić, zmieść z powierzchni ziemi. Dlaczego tylko raz? Dlaczego w innych meczach widzieliśmy bezbronnych ludzi bez ambicji? Nikt nam nie wmówi, że to była kwestia czysto sportowa. Bo jak raz się pokazało, że się umie – to znaczy, że się umie. I koniec.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

2 komentarze
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

2 komentarze

  1. Avatar photo

    uses

    16 czerwca 2014 at 12:55

    Mam troche obiekcji co do oceny Slawka Dudy, po pierwsze pozycja na ktorej gra On i Kufel czy tez Fonfi to najmniej doceniane miejsce na boisku,a po drugie wiem ze Slawek to gosc, ktory nie przechodzi obok meczu.(wiem bo kopalem z nim bale).

  2. Avatar photo

    Shellu

    16 czerwca 2014 at 15:42

    Sławkowi nie zarzucamy braku chęci, ale rundę miał bardzo przeciętną.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Stadion

Trzy lata wielkich zmian

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do kolejnego tekstu o Nowej Bukowej, który przygotował dla Was Matma85. Nie zabraknie ciekawych informacji, a całość została okraszona wieloma zdjęciami. Przeczytajcie (i zobaczcie), jak wiele zmieniło się przez ostatnie trzy lata. Oddajemy głos autorowi.

W połowie października 2024 roku minęły dokładnie trzy lata od bardzo ważnego momentu w historii GKS Katowice – wbicia pierwszej łopaty pod budowę nowego domu. W uroczystości uczestniczyli: Prezydent Miasta Katowice Marcin Krupa, Prezes zarządu Grupy NDI Małgorzata Winiarek-Gajewsk oraz Prezes Zarządu Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964” Piotr Koszecki. Po 36 miesiącach w miejscu, które klasyfikowane było jako grunty pod wodami stojącymi, nieużytkami rolnymi, a w mniejszym stopniu pastwiskami oraz gruntami zadrzewionymi, została rozłożona pierwsza rolka murawy, co pokazuje, jak diametralnie zmieniło się to miejsce.

Ostatnie miesiące prac przy obiekcie to przede wszystkim gigantyczny wzrost zainteresowania kibiców, ciekawych jak prezentuje się nasz nowy obiekt, którego budowa już się zakończyła i który już niedługo, będzie gościł ponad 15 tysięcy fanów.

Dosyć istotne i co można podkreślić to samo miejsce, w którym powstał stadion. Lokalizacja bardzo wyraźnie nawiązuje do górniczej historii i charakteru klubu. Dlaczego? Może warto przytoczyć kilka faktów na temat tego terenu, na którym GieKSa już za moment będzie gospodarzem.

Nowy stadion znajduje się na terenie Załęskiej Hałdy, tuż przy autostradzie A4, która niewątpliwie dodaje atrakcyjności tej lokalizacji. Lokalizacji, która ma bardzo bogatą historię przemysłową. Na przełomie XIX i XX wieku w tym miejscu zlokalizowana była huta o nazwie Joanna, która eksploatowała glin ceramiczny metodą odkrywkową. Znajdowały się tu budynki huty oraz składowisko odpadów pohutniczych. W późniejszym czasie rozpoczęto w tym miejscu wieloletnią eksploatację, w pokładach na różnych głębokościach, złoża węgla kamiennego. Płytka eksploatacja prowadzona była w latach… 1865-1867 przez dawne kopalnie Charlotte i Wiktor, czyli poprzedniczki KWK „Wujek”.

Przykładowa mapa pokładu KWK Wujek z naniesionym obrysem inwestycji. GIG

Co wynika z wielu dostępnych map, część północna naszego nowego obiektu znajduje się na terenie dawnej huty, pod którym nie prowadzono eksploatacji węgla. Natomiast część południowa stadionu, w tym trybuna dopingowa Blaszok, znajduje się na terenie eksploatacji węgla w kilku pokładach. Były tutaj zarówno dukle jak i szyby wydobywcze – naliczono 16 wyrobisk o głębokości od kilku do dwudziestu kilku metrów. Można śmiało przypuszczać, że Skarbnik, który kiedyś ostrzegał górników, a teraz jest na emeryturze, będzie miał na mecze GieKSy jakieś tajemne, ukryte wejście.

Załęska Hałda, dzięki okolicznym lasom, od zawsze charakteryzowała się znacznym zazielenieniem. Pomimo tak dużej inwestycji, teren nadal pozostanie w zdecydowanej większości „zielony”. Podczas ostatnich trzech lat otoczenie diametralnie się zmieniło, co najlepiej pokażą poniższe fotografie.

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Pierwszy rok od uroczystego wbicia pierwszej łopaty to były głównie roboty ziemne, wycinka drzew, budowa zbiorników retencyjnych, odwierty, wykonanie sieci kanalizacyjnej, części fundamentów. Pod koniec 2022 roku, spod leżącego wszędzie śniegu, pojawiły się pierwsze elementy kubatury stadionu miejskiego. Konkretnie 3-kondygnacyjne klatki schodowe hali sportowej. W pierwszych cieplejszych dniach 2023 roku obiekt prezentował się następująco.

Źródło: K.Kalkowski

Od tego momentu prace nabrały prędkości, a dzięki bardzo dobremu zarządzaniu przez wykonawcę dostawami elementów żelbetowych – montaż przebiegał bardzo sprawnie. W maju pojawiły się pierwsze konstrukcje stalowych kratownic dachu nad trybunami stadionu piłkarskiego, a dokładnie 29 czerwca 2023 roku uroczyście została zawieszona wiecha na jej konstrukcji.

Jak wiele zmieniło się w krótkim czasie, pokazują kompilacje fotografii:

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

31 października 2024 roku oficjalnie wykonawca (firma NDI_ zakończył prace budowlane na obiekcie i od 1 listopada trwają odbiory. Obiekt w ostatnim dniu października posiadał już bramki, siatki, a nawet namalowane linie na murawie.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Mamy teraz głęboką nadzieję, że odbiory odbędą się beż żadnych przeszkód i z początkiem rundy wiosennej spotkamy się przy sztucznym świetle na meczu otwarcia stadionu, na który czekaliśmy tak długo. Stadionu, który da nam wielkie perspektywy.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Matma85

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Post scriptum z wyjazdu do Krakowa

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Za nami kolejny wyjazd na stadion Cracovii, tym razem na mecz z prawdziwym gospodarzem tego obiektu. Czas na tradycyjne „Post scriptum”.

  1. Na wyjazd do Krakowa złożyliśmy cztery wnioski o akredytację i bez problemu zostały nam przyznane: Madziara i Kazik (foto), Shellu i ja (press).
  2. Dzień przed wyjazdem napisał do mnie Łukasz, który w zeszłym sezonie kilkukrotnie pisał dla Was relację tekstową na żywo z pierwszoligowych boisk. Później w oczekiwaniu na nowe okulary musiał na chwile zaprzestać jeżdżenia. Oznajmił, że mógłby czasami pomóc, na co mu odpisałem – że będę miał go na uwadze i jakby była taka potrzeba, to będę dzwonił.
  3. Chciałbym widzieć jego zdziwienie, gdy w sobotę przed godziną ósmą dostał ode mnie wiadomość: czy nie chciałby pojechać do Krakowa? Shellu obudził się z wysoką gorączką. W momencie, kiedy Łukasz wyraził chęć, zacząłem ogarniać mu akredytację.
  4. Równo o godzinie dziewiątej wykręciłem numer do Marzeny Młynarczyk-Warwas, która pełni rolę rzecznika pasowego w Cracovii. Przedstawiłem jej sytuację i poprosiłem o przyznanie akredytacji Łukaszowi, a anulowanie Shellowi. Muszę przyznać, że wiele klubów powinno się uczyć od tej pani podejścia do człowieka. Była bardzo życzliwa i nie widziała żadnych problemów, aby podmienić akredytację. W wielu klubach zostalibyśmy zrugani, że w ogóle dzwonimy.
  5. Do Krakowa dojechaliśmy godzinę przed meczem, sprawnie zaparkowaliśmy samochód i udaliśmy się po akredytację. Ja z Łukaszem odebraliśmy je bardzo szybko, ale Magda z Kazikiem mieli je w innym miejscu, którego musieli się trochę naszukać.
  6. W tym dniu pod stadionem odbywały się obchody z okazji 106. rocznicy odzyskania przez Polskę Niepodległości. Dla kibiców była grochówka z kotła, sporo pojazdów wojskowych i żołnierzy w pełnym umundurowaniu. Dodatkowy akcent mieliśmy jeszcze przed pierwszym gwizdkiem: żołnierze wynieśli na murawę 80-metrową biało-czerwoną flagę i zostały odśpiewane trzy zwrotki Mazurka Dąbrowskiego.
  7. Z Łukaszem udałem się na sektor prasowy, a Madziara z Kazikiem postanowili jeszcze pokrążyć pod stadionem, aby popstrykać trochę fotek i polatać dronem.
  8. Spotkanie rozpoczęło się dla nas bardzo dobrze i z niedowierzaniem oglądaliśmy poczynania naszych piłkarzy, którzy bez problemu stwarzali sobie sytuacje bramkowe, a to, co robił Mateusz Mak, przechodziło nasze najśmielsze oczekiwania.
  9. W drugiej połowie Adrian Błąd zdobył bramkę kolejki, którą zobaczyłem dopiero z odtworzenia, bo w trakcie meczu mi umknęła.
  10. Końcówka spotkania to istny rollercoaster, z którego wyszliśmy obronną ręką. Chyba nikt o zdrowych zmysłach nie spodziewał się, po utracie bramki w 93. minucie, że jeszcze wygramy ten mecz.
  11. Po meczu poszedłem do mix zony, aby przeprowadzić wywiad z Adrianem Błądem, który możecie przeczytać TUTAJ, a reszta ekipy udała się na konferencję.
  12. Po konferencji podszedłem do pani rzecznik, aby osobiście podziękować za przyznanie akredytacji na ostatnią chwilę – co ją niezmiernie zdziwiło. Stwierdziła, że takie drobnostki to ona załatwia od ręki i była zdziwiona, że w innych klubach tak to nie działa.
  13. Następnie udaliśmy się w kierunku Katowic. Ostatnia osoba (ja ;)) zameldowała się w domu po godzinie 20:00.
  14. Teraz trochę przerwy na mecze naszych „Orłów”, a następnie udamy się na wyjazd do Poznania.
Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Czas odświeżyć pamięć #16 – Lech Poznań

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Lech Poznań to rywal, z którym – z obecnego grona ekstraklasowiczów – nie graliśmy najdłużej. Od czasu spadku w 2005 roku nie było nam dane spotkać się w żadnej lidze, a w losowaniach Pucharu Polski także nie mieliśmy szczęścia. Na przebudowanym stadionie Lecha GieKSa wystąpi po raz pierwszy w spotkaniu z gospodarzami, ale wizytowaliśmy go już przy okazji spotkań z Wartą Poznań w I lidze. 

#1 – Da Silva – Wiele osób pamięta mecz i bramkę, w której było coś „magicznego”. GieKSa przed sezonem sprowadziła do ataku Brazylijczyka Leonardo Da Silvę i z miejsca stał się on ulubieńcem Bukowej. Wielu miało nadzieję, że rodzi nam się wielki talent na miarę możliwości R9.

Da Silva jedną z kilku bramek, strzelił właśnie w spotkaniu z Lechem. Zimowy wieczór na Bukowej uatrakcyjnił jednym z najładniejszych goli w historii spotkań pomiędzy ekipami. Zobaczcie poniżej, jak pięknie uderzył z popularnej „kapy”.

#2 – Ecik ogrywa Mistrza – Do sezonu 1992/93 Lech Poznań przystępował jako Mistrz Polski. Spotkanie rozgrywane było w marcu w Poznaniu i GieKSa po niezłym meczu pokonała Lecha 2:1. Ozdobą były bramki Maciejewskiego oraz Ecika Janoszki, który tradycyjnie już uderzeniem głową zapewnił GieKSie punkty i wygraną w ostatniej sekundzie spotkania. Nie mielibyśmy nic przeciwko, by to GieKSa w sobotni wieczór cieszyła się z wygranej w takich okolicznościach.

#3 Wojciech Show i zielone koszulki – Końcówka sezonu 1994/95 to remis GieKSy z Lechem na Bukowej. Mecz warty zapamiętania z uwagi na bramkę Wojciechowskiego, który po raz kolejny potwierdził, że był wielkim specjalistą, jeśli chodzi o rzuty wolne. Warte zapamiętania były również wyjazdowe koszulki z tamtego okresu. U siebie graliśmy tego dnia w zielonych trykotach i trzeba przyznać, że prezentowały się one świetnie.

#4 – Gajtkowski pokarał Lecha – W sezonie 2003/2004 GieKSa była przez niektórych skazywana na spadek, a mimo to całkiem nieźle radziła sobie w lidze. W 7. kolejce graliśmy na stadionie Lecha Poznań i mecz ten był wyjątkowy dla Krzysztofa Gajtkowskiego. Zawodnik, jeszcze kilka kolejek wcześniej był zawodnikiem Lecha Poznań, ale nie spełnił pokładanych w nim nadziei i wrócił w trakcie sezonu do Katowic. Powrót był całkiem udany, choć nie aż tak bardzo, jak wszyscy sobie tego życzyli. Gajtkowski zdobył kilka bramek, w tym na Lechu, która dała nam wygraną 2:1. Był to jeden z tych momentów, w których to rywale narzekali, że „byli gracze strzelają im bramki”.

#5 – Półfinał Pucharu Polski – Sezon 2003/04 to jeden z ostatnich „sukcesów” GieKSy w Pucharze Polski. Drużyna, która w sezonie zajęła 10. miejsce z trzema punktami przewagi nad strefą spadkową, dotarła do półfinału Pucharu Polski. Biorąc pod uwagę dzisiejsze realia i nasze występy w tych rozgrywkach, to wynik ten jest abstrakcją. Abstrakcją tym większą, jeśli spojrzy się skład, którym graliśmy w tamtym okresie. Katowiczanie półfinał rozegrali z Lechem i pierwszy mecz przegraliśmy 1:2 (bramka Gajtka), a w rewanżu przegraliśmy 2:4. Nasz skład z tego drugiego mecz: Klytta – Sadzawicki, Pluta, Markowski, Adżem, Fonfara, Adamczyk, Widuch, Bała, Brożek, Gajtkowski.

***

Bilans spotkań z Lechem jest całkiem niezły – 17-13-18. Co ciekawe, mamy dodatni bilans bramkowy – 60-55. Był taki okres w historii naszej rywalizacji, w którym wygraliśmy wynikami 4:1, 3:0, 4:0. Miejmy nadzieję, że w sobotę zdobędziemy kolejne punkty w ligowej tabeli.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga