Dołącz do nas

Piłka nożna Prasówka

GieKSa głośniejsza, Górale skuteczniejsi – media o meczu TSP-GieKSa

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień mediów na temat wczorajszego meczu Podbeskidzie Bielsko-Biała – GKS Katowice. GieKSa przegrała 0:1 (0:0).

 

sportowebeskidy.pl – Rykoszet decydujący

Notujący dobry start I-ligowego sezonu GKS Katowice zawitał do Bielska-Białej. Niewdzięczna aura, w jakiej przyszło dziś drużynom się zmierzyć, czyniła przebieg meczu trudnym do przewidzenia.

Już w 2. minucie goście po raz pierwszy czyhali na gola. Uderzenie, jakie wykonał Adrian Błąd bez trudu obronił Matvei Igonen. Inicjatywa „Górali” wzrosła na krótko po upływie kwadransa. W 21. minucie Michał Janota skierował swój strzał ponad poprzeczką, zaś w minucie 23. po dograniu przywołanego pomocnika Podbeskidzia minimalnie chybił wolejem Kamil Biliński. Katowiczanie do głębszej defensywy zepchnąć się jednak nie dali, a w końcówce wyrównanej odsłony znów usiłowali zdobyć zaliczkę. I byli tego bliscy. 45. minuta została zaakcentowana dośrodkowaniem Grzegorza Rogali z lewego skrzydła, futbolówkę otrzymał Błąd, myląc się w bardzo dogodnej sytuacji.

Po powrocie drużyn na boisko kibicom Podbeskidzia przypomniał o sobie Marko Roginić. Instynktowną próbę piętką autorstwa Chorwata tyleż doskonale, co i fartownie odbił golkiper miejscowych. Odpowiedź bielszczan nastąpiła w 60. minucie. Biliński otrzymał piłkę w „16”, lecz na przeszkodzie w zdobyciu bramki stanął Dawid Kudła. Znacznie mniej groźnie zapowiadał się tymczasem w 62. minucie strzał z dystansu Romana Goku, ale to właśnie on przysporzył gospodarzom ogrom radości. Zmylony Kudła po rykoszecie od Arkadiusza Jędrycha nie zdołał zapobiec utracie gola.

Od 72. minuty, w następstwie analizy VAR, na murawie przebywało już mniej piłkarzy. Ezequiel Bonifacio i Bartosz Jaroszek wobec zagrań mających ze sportem niewiele wspólnego zostali przez sędziego obdarowani „cegłami”. Układu sił znacząco to nie zmieniło, a obraz gry był taki, jakiego należało się spodziewać. GKS nadziewał się coraz częściej na kontry, vide ta z 86. minuty, gdy Titas Milasius przegrał starcie „oko w oko” z golkiperem przyjezdnych. Rozpaczliwe próby katowickiego zespołu, aby wywieźć spod Klimczoka przynajmniej remis, zdały się na nic. Ostatnią z nich było uderzenie Dominika Kościelniaka, na które receptę znalazł Igonen.

 

sportdziennik.com – Górale twardsi od GieKSy

Podbeskidzie wygrało pierwszy mecz ligowy w tym roku. Okazali się bielszczanie lepsi od GKS-u Katowice.

[…] Spotkanie rozpoczęło się w strugach deszczu. Padało obficie i płynność gry zdecydowanie na tym ucierpiała. Początkowo lepiej w trudnych warunkach atmosferycznych odnaleźli się katowiczanie, którzy w pierwszych fragmentach spotkania przejęli inicjatywę. Niewiele jednak z tego wynikło, a po kilkunastu minutach mecz się wyrównał.

Warto docenić, po stronie Podbeskidzia, postawę Titasa Milasziusa. Litwin był bardzo aktywny i kilkoma akcjami narobił w strukturach defensywnych GKS-u kilku szkód. Niemniej jednak brakowało z jego strony konkretów. Bo to nie on wypracował jedyną przed przerwą klarowną sytuację dla swojej drużyny. Kreatywniejszy okazał się Michał Janota, który zagrał w tempo do Goku Romana. Hiszpańskiemu pomocnikowi zabrakło jednak nieco precyzji.

Roman poprawił się w drugiej połowie, a to, czego dokonał, śmiało można nazwać golem kolejki w I lidze. To był przepiękny strzał, który wylądował w samym okienku bramki strzeżonej przez Dawida Kudłę. Bramkarze zespołu z Katowic nie miał absolutnie nic do powiedzenia, a docenić należy to, w jaki sposób pomocnik Podbeskidzia uderzył piłkę. Roman zajrzał jedynie w miejsce, w które chciał trafić. Przygotował sobie uderzenie, a następnie kropnął znakomicie i zerwał pajęczynę. To była doprawdy świetna próba, która finalnie dała Podbeskidziu zwycięstwo.

Co wydarzyło się później? Otóż w 72. minucie spotkania doszło do zupełnie niepotrzebnej przepychanki pomiędzy Ezequielem Bonifacio, a Bartoszem Jaroszkiem. Najpierw obaj zawodnicy zobaczyli po żółtej kartce, ale sędzia główny spotkania, Sebastian Jarzębak, postanowił sprawdzić całą sytuację na wideo. Jak się okazało obaj zawodnicy przesadzili i arbiter, zupełnie słusznie, odesłał ich do szatni.

GKS pod koniec spotkania usiłował odrobić straty. Brakowało jednak piłkarzom zespołu z Katowic argumentów. Mało tego, o mało co „GieKSa” nie straciła drugiego gola. Niezwykle aktywny Milaszius przeprowadził kolejną akcję i ponownie był bliski wpisania się na listę strzelców. W 87. minucie spotkania stanął „oko w oko” z Kudłą, ale znów w przypadku Litwina nie zadziałał instynkt snajpera. Co należy podkreślić w końcówce spotkania Podbeskidzie nie dało się rywalowi zdominować. To zespół z Bielska-Białej był bliżej zdobycia drugiego gola, aniżeli GKS wyrównania.

Widowisko może nie należało do najwybitniejszych, ale gospodarze wygrali zupełnie zasłużenie. „Górale”, bez kwestii, mają się z czego cieszyć. Wygrali drugi mecz z rzędu, co za kadencji trenera Smyły jeszcze się nie zdarzyło.

 

beskidzka24.pl – Trzy oczka zostają pod Klimczokiem. Podbeskidzie lepsze od GKS-u!

[…] W pierwszej połowie sytuacji podbramkowych było jak na lekarstwo. Gra toczyła się głównie w środku pola. Pierwszą okazję gospodarze mieli dopiero w 12. minucie, gdy Titas Milasius wstrzelił piłkę w pole karne, ta przeszła wzdłuż linii bramkowej w odległości jednego metra, ale nikt jej nie przeciął. W 21. minucie groźny strzał z dystansu oddał Michał Janota, jednak futbolówka pofrunęła nad poprzeczkę. Dwie minuty później efektownym strzałem bramkarza rywali próbował zaskoczyć Kamil Biliński. Efektowna przewrotka nie przyniosła efektu w postaci gola, gdyż piłka minęła prawy słupek bramki katowiczan.

W końcówce pierwszej odsłony mecz nieco się ożywił i kibice obejrzeli kilka podbramkowych spięć. W 42. minucie golkipera Podbeskidzia Matvei Igonena próbował z ostrego kąta pokonać Adrian Błąd, ale z tego pojedynku zwycięsko wyszedł zawodnik “Górali”. Chwilę później bielszczanie przeprowadzili szybką kontrę, wychodząc trzy na dwa, ale podopiecznym trenera Mirosława Smyły zabrakło precyzji w jej rozegraniu. Z kolei tuż przed przerwą znakomitą szansę na otwarcie wyniku miał Adrian Błąd ale w dogodnej pozycji napastnik GKS-u przestrzelił.

Po zmianie stron na boisku działo się znacznie więcej ciekawego. Do ataku z animuszem ruszyli goście i już 49. minucie czujność Matvei Igonena sprawdził Marko Roginić, były zawodnik TSP. W 54. zrobił to z kolei Marcin Wasilewski, którego uderzenie pewnie chwycił bielski bramkarz. Odpowiedź gospodarzy na ataki katowiczan przyszła w 59. minucie. Po szybkiej akcji Podbeskidzia w znakomitej sytuacji znalazł się Kamil Biliński, ale trafił wprost w bramkarza GKS-u Dawida Kudłę.

Miejscowi kibice doczekali się w końcu trafienia swoich ulubieńców w 62. minucie gry. Wtedy to na strzał z dystansu zdecydował się Goku Roman, piłka po drodze otarła się o defensora GKS-u i po rykoszecie wpadła do siatki. Przyjezdni próbowali wyrównać, ale robili to dość nieporadnie. Do tego dali się wciągnąć w przepychankę z “Góralami”, czego efektem były… dwie czerwone kartki, jakie w 73. minucie po interwencji VAR ujrzeli Ezequiel Bonifacio i Bartosz Jarosz, którzy poszarpali się w polu karnym.

Do końca zawodów goście z Katowic starali się odwrócić niekorzystny rezultat, z czego wychodząc z kontrami próbowali skorzystać bielszczanie. Znakomitą okazję do podwyższenia prowadzenia miał w 86. minucie Titas Milasius, który znalazł się przed golkiperem GKS-u, jednak przegrał ten pojedynek. W doliczonym czasie gry przyjezdni byli bliscy wyrównującej bramki, ale po raz kolejny Matvei Igonen potwierdził swoje wysokie umiejętności i nie dopuścił do utraty gola.

 

sportslaski.pl – GieKSa głośniejsza, Górale skuteczniejsi. Przerwane serie pod Klimczokiem

Dobre, szybkie widowisko w deszczowe popołudnie w Bielsku-Białej. Z trzema punktami kończą je piłkarze Podbeskidzia, którzy za sprawą kapitalnej bramki Goku Romana pokonali GKS Katowice i wspięli się na czwartą pozycję w tabeli Fortuna I Ligi.

Podbeskidzie i GKS Katowice kończą serie budowane jeszcze od minionego roku. To, co cieszy miejscowych, smuci przyjezdnych. Dla „GieKSy” niedzielne spotkanie to pierwsza delegacja bez punktowej zdobyczy od 13 listopada 2021. Tylko tydzień krócej na wygraną na swoim obiekcie czekali „Górale”. Osiem razy z rzędu nie potrafili wykorzystać atutu boiska przy Rychlińskiego, które pod wodzą Mirosława Smyły odczarowali dopiero przy okazji wiktorii nad ekipą jego „krajana” z Bytomia, trenera Rafała Góraka.

[…] Najciekawszą próbą „GieKSy” przed przerwą była ta z końcówki pierwszej połowy. Marko Roginić świetnie przepuścił piłkę zagraną spod linii końcowej, a Adrian Błąd z dobrej pozycji uderzył mocno, jednak spudłował.

Goście mocno zaczęli drugą odsłonę. Najpierw po przejęciu piłki na połowie rywala piłkę z lewej strony dogrywał Marcin Wasielewski, a „piętkę” Roginicia z trudem wybronił Matvei Igonen. Po chwili z dośrodkowania korzystał wprowadzony po przerwie za Alana Bróda Daniel Dudziński, ale przeniósł piłkę tuż nad poprzeczką.

[…] Po objęciu prowadzenia przez gospodarzy i czerwonych kartkach dla Jaroszka i Bonifacio, na boisko zrobiło się więcej miejsca. Z przestrzeni lepiej korzystali goniący wynik katowiczanie, ale choć momentami doprowadzali do oblężenia pola karnego „Górali”, brakowało im konkretów. Obrońcy gospodarzy przecinali ostatnie podania, lub blokowali próby strzałów swoich rywali.

[…] Na boisku górą Górale, na trybunach GieKSa. Katowiczanie w końcu zagrali przy wsparciu swojego dwunastego zawodnika. Kibice z Katowic absolutnie zdominowali trybuny pod Klimczokiem. Do Bielska-Białej wybrało się 2 tysiące fanów, którzy ani na moment nie przerywali chóralnych śpiewów, niosących się daleko poza obiekt przy Rychlińskiego.

 

sport.tvp.pl – Konflikty interesów sędziów meczu Podbeskidzie – GKS Katowice

PZPN znowu naraża własnych sędziów na krytykę lub podejrzenia. Na mecz I ligi Podbeskidzie Bielsko-Biała – GKS Katowice zakończony wynikiem 1:0 wyznaczył sędziów, którzy z tego powodu mogli poczuć się bardzo niezręcznie. I nie ma większego znaczenia, czy sami to przyznają, bo konflikt interesów jest oczywisty.

Sędzią asystentem numer 2 był Wojciech Szczurek z Bielska-Białej, a sędzią technicznym, czyli zarazem sędzią rezerwowym, był Marcin Bielawski z Katowic. Samo miejsce zamieszkania jednego czy drugiego arbitra nie powinno być argumentem za ani przeciw obsadzaniu na mecze drużyny z tego samego miasta, ale osoby odpowiedzialne za obsadę sędziowską powinny uwzględniać dodatkowe aspekty związane z miejscem pracy czy funkcjonowania sędziego. PZPN niestety tego nie robi lub robi niedokładnie. Albo ewentualnie władze Kolegium Sędziów ignorują, czego ignorować nie powinny.

Wojciech Szczurek jest przewodniczącym Kolegium Sędziów Bielsko-Biała, czyli zajmuje najważniejsze stanowisko sędziowskie w regionie. Jako sędzia szczebla centralnego podlega władzom Kolegium Sędziów PZPN, jako sędzia w swoim okręgu podlega sam sobie, natomiast jako przewodniczący podlega Markowi Kubicy, prezesowi Podokręgu Bielsko-Biała Śląskiego Związku Piłki Nożnej. Każdy w regionie i nie tylko wie, że najważniejszym klubem piłkarskim dla Bielska-Białej jest właśnie Podbeskidzie – choćby dlatego, że gra w I lidze i stara się o awans do PKO Ekstraklasy. Gra lokalnego klubu w Ekstraklasie poprawiłaby sytuację Podokręgu Bielsko-Biała, zapewne również jego sytuację finansową, i mogłaby poprawić sytuację wielu mniejszych klubów w regionie. Dlatego, co zupełnie naturalne, prezesowi Kubicy bardzo zależy na awansie Podbeskidzia. Wie o tym wiele osób, również sędziowie, w tym także z pewnością wie to Wojciech Szczurek.

I tutaj jest wyraźny konflikt interesów, jakiego PZPN zawsze powinien unikać. Z jednej bowiem strony sędzia powinien, chciałby i pewnie starał się sędziować najlepiej jak potrafi, natomiast z drugiej strony w czasie meczu musiał oceniać różne sytuacje, których oczywiście nie mógł przewidzieć, i musiał w nich podejmować decyzje, które mogły zmniejszyć albo zwiększyć szanse na awans Podbeskidzia i zadowolenie prezesa Kubicy. Konflikt interesów był więc oczywisty – to wynika z przedstawionych faktów, których nie zmieniłyby nawet zwierzenia sędziego-przewodniczącego Szczurka, czy i ewentualnie co o tej sytuacji myślał przed meczem, a co w trakcie.

W podobnej sytuacji w Bielsku-Białej był Marcin Bielawski z Katowic. Z jednej strony był sędzią technicznym i rezerwowym, który w przypadku kontuzji sędziego asystenta Szczurka czy sędziego głównego Sebastiana Jarzębaka musiałby jednego z nich zastąpić, a z drugiej strony jest koordynatorem ds. organizacyjno szkoleniowych w Kolegium Sędziów Podokręgu Katowice, w którym najważniejszym lub co najmniej najwyżej notowanym klubie jest właśnie GKS Katowice. To klub od lat marzący o powrocie do Ekstraklasy. To klub, któremu zależy na pomocy katowickich władz lokalnych. Wie to prezes Podokręgu Katowice Stefan Mleczko, wie to prezes Śląskiego Związku Piłki Nożnej Henryk Kula, który jest również członkiem zarządu PZPN, a także wie to z pewnością także Marcin Bielawski.

Osobiście nic nie mam do Wojciecha Szczurka ani do Marcina Bielawskiego. Obu arbitrom życzę udanych meczów, awansów, ale o atrakcyjne mecze i awanse w hierarchii sędziowskiej będzie znacznie trudniej lub nawet staną się niemożliwe, jeśli któremuś z nich – odpukać – zdarzy się jakiś poważny błąd. Na przykład taki, który trudno będzie wytłumaczyć inaczej niż właśnie niepożądanym dla arbitra konfliktem interesów…

PZPN powinien to brać pod uwagę i troszczyć się o własnych sędziów. Tymczasem władze Kolegium Sędziów PZPN od lat popadają ze skrajności w skrajność. Kiedyś sędziowie nie mogli sędziować meczów o punkty, jeżeli mieszkali w tym samym mieście, w którym była siedziba lub stadion jednego z grających klubów. Potem, aby w sposób sztuczny zasugerować opinii publicznej, że sędziowie są uczciwi, obiektywni i super-hiper-profesjonalni, wajcha poszła w drugą stronę. Wiele razy dochodziło już do sytuacji paradoksalnych, że Legii Warszawa, Lechowi Poznań, Wiśle Kraków czy innym klubom sędziowali arbitrzy, którzy tym klubom kibicowali, lub też sędziowali arbitrzy, którzy niechęci do tego czy innego klubu zbytnio nie ukrywali. Nikt nigdy w PZPN tym się odpowiednio nie zajął i nikt nigdy nie zrobił z tym porządku.

Obsada sędziowska meczu Podbeskidzie Bielsko-Biała – GKS Katowice to przykład głębszy, bo pokazujący, że PZPN ignoruje nie tylko sędziowskie sympatie i antypatie, ale również ewidentne zależności służbowe sędziów.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

GKS Katowice – Stal Rzeszów Live

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

04.05.2023 Katowice

GKS Katowice – Stal Rzeszów 8:0 (5:0)

Bramki: Kozubal (1), Bergier (12), Mak (14),(25),(27), Repka (62), Marzec (75), Arak (87) –

GKS Katowice: Kudła – Wasielewski (60. Krawczyk), Jędrych, Jaroszek (72. Shibata), Komor, Repka, Mak (76. Aleman)– Błąd (76. Baranowicz), Kozubal, Marzec – Bergier(60. Arak)

Stal Rzeszów: Raciniewski – Warczak, Kościelny, Śimcak, Diaz (60. Wachowiak), Thill (75. Danielewicz), Łysiak, Kądziołka (46.Bukowski), Paśko, Łyczko (46. Synoś), Prokić (75. Plichta)

Żółte kartki: – Krawczyk

Czerwona kartka: – Kościelny

Sędzia: Damian Kos (Gdańsk)

Widzów:

    Kontynuuj czytanie

    Galeria Piłka nożna

    Szalone zwycięstwo w Warszawie

    Avatar photo

    Opublikowany

    dnia

    Przez

    Zapraszamy do obszernej galerii z wyjazdu do Warszawy. GieKSa po szalonej końcówce pokonała Polonię 2:1. Zdjęcia przygotowała dla Was Madziara.

    Kontynuuj czytanie

    Piłka nożna

    Rafał Górak: „To jest piłka nożna, najpiękniejszy sport na świecie”

    Avatar photo

    Opublikowany

    dnia

    Przez

    Prezentujemy zapis tekstowy z konferencji prasowej po meczu ze Stalą Rzeszów, w którym GieKSa wygrała aż 8:0.

    Marek Zub: Nie miałem okazji robić jako trener komentarza do takiego meczu, ale czasami taka sytuacja się pojawia. Sroga lekcja dla nas, dużo nas kosztująca. Z jednej strony wymiar tej porażki na pewno zdeterminowany i pierwszą akcją przeciwnika, która skończyła się bramką, czyli takim mocnym gongiem, i prostymi błędami później, kończymy pierwszą połowę z czerwoną kartką. Dla nas, dla struktury naszej drużyny takie lekcje są potrzebne, natomiast zadaje sobie pytanie, czy aż tak duże, jest to niecodzienny wynik w naszej lidze. Z drugiej strony patrząc na to, że kilka dni temu wygraliśmy z liderem, tym bardziej robi się to absurdalne. Patrząc tylko na naszą drużynę, to tego typu wahania na pewno się zdarzają, szczególnie w momencie, kiedy zanim mecz się rozpocznie, przegrywa się już trzema bramkami. Ciężko było się drużynie pozbierać. Wydaje mi się, że GKS zmierza do Ekstraklasy. Osobiście cieszę się, że ta ekipa wraca do Ekstraklasy. Ja kiedyś osobiście jako piłkarz miałem okazję rozegrać tu jeden z moich ostatnich meczów. Przyjechałem na stadion, który niewiele się zmienił przez te lata [śmiech].

    Pytanie: wspomniał pan o absurdalności tego wyniku, czy istnieje racjonalne wyjaśnienie?
    Zub: Ja to wytłumaczę w jeden sposób – po prostu taka jest siła mentalna młodych, niedoświadczonych zawodników. Jeśli wszystko się układa zgodnie z planem, a czasami nawet ponad, to łatwo to utrzymać. Spodziewając się zachowania GieKSy w 100 proc. w pierwszej akcji dajemy sobie strzelić bramkę, w zasadzie nie dotknęliśmy piłki, a już mieliśmy dwie w naszej siatce. Kilka bramek piłkarze GieKSy strzelili w sposób nieprawdopodobny.

    Pytanie: Czy ułatwieniem było dla młodzieży, że grali ostatnio przed własną publicznością?
    Nie wydaje mi się, żeby w przypadku naszych młodych graczy miało duże znaczenie, czy grają u siebie, czy na wyjeździe, im zawsze ten szum pomaga. Wszyscy wiedzą, że biorąc pod uwagę tego typu sytuacje, dysponujecie tego typu zawodnikami, gdzie ta siła fizyczna jest bardzo trudna do wybronienia.

    ***

    Rafał Górak: No cóż, chciałbym pogratulować drużynie i sztabowi dobrze podrobionej lekcji, bo przyjeżdżała tutaj drużyna rozpędzona, bardzo groźna, ostatnia seria i sposób punktowania była sygnałem do tego, że będziemy grali bardzo ciężki bój. Byliśmy bardzo dobrze przygotowani, weszliśmy w mecz dość mocno, chłopcy byli dzisiaj naprawdę okej. O 15:00 w poniedziałek akcja Tychy zostanie rozpoczęta i to nie będą przelewki.

    Pytanie: Czy rozdzieliłby pan te 8 goli na kolejne trzy mecze?
    Górak: Tak z przekory nie lubię dzielić ani marzyć, nie ma co o tym w ten sposób mówić, trzeba być dobrze przygotowanym do tych meczów, spokojnym i skromnym. Nie chcę tego rozdrabniać, nie chcę tego ujmować, również wielkie zadowolenie miałbym z tego, gdybyśmy wygrali 1:0.

    Pytanie: Jak to zmienić, walczyło się o baraże, apetyt rósł, potem walczyło się o trzecie miejsce. Jak odciągnąć od tego piłkarzy?
    Górak: Uczę zawodników racjonalnego spoglądania na sprawę, czy to jest model, czy to jest przypadek, dużo nad tym z zawodnikami rozmawiałem, to nie jest niekiedy takie łatwe, czasem zadawali pytania trudne. Ta drużyna ma do mnie ogromne zaufanie, a ja mam do niej, to jest nasza siła, to nas w tym sezonie prowadzi. Wiem, że moi zawodnicy być może się teraz radują, w niedzielę sami przyjdą, by się przygotować do następnego meczu.

    Pytanie: Jakie ma dla pana znaczenie ten finisz? Czy to nie jest tak, że GieKSą odzyskała coś, co było jej zabrane w Krakowie na jesień?
    Górak: To jest piłka nożna, najpiękniejszy sport na świecie. Dlatego jest tak kochana przez kibiców, bo czasem coś stracisz, a niekiedy coś zyskasz. Sztuką jest nie odchylić się za bardzo.

    Pytanie: Co wydarzyło się w perspektywie tego tygodnia? Zobaczyliśmy zupełnie inny zespół?
    Górak: Nic się nie wydarzyło, zupełnie nic. To był kolejny mikrocykl, to jest równa liga, niekiedy ma takie odchylenia wynikowe. Nie wydarzyło się nic, jesteśmy w procesie, w cyklu pracy.

    Pytanie: Gdzie znajdzie pan miejsce dla Rogali? Mateusz Mak świetnie spisuje się na wahadle?
    Górak: Wydaje mi się, że w rywalizacji zespołu jest siła. Jeśli nie ma rywalizacji zdrowej, to nie bylibyśmy tak dobrzy. Grzegorz doskonale rozumie to, co jest w danym momencie, natomiast ma niepodważalną rolę w naszym zespole. Drużyna dowie się o decyzjach personalnych przed piątkowym meczem.

    Mak bardzo się cieszył i pan również bardzo się ucieszył z hattricka.
    Górak: Jesteśmy też ludźmi, pewne rzeczy są za nami. Ja spotkałem tych ludzi w szkółce Stadionu Śląskiego. To jest ogromna więź sentymentalna, zawsze uważałem obu braci za mega potencjał. Mateusz do nas dołączył, jest z nami, parę urazów trochę przeszkadza w tym, aby to była ciągłość dyspozycji. Bardzo zależało mu na tym, aby to miejsce, które u nas dostał, oddać do tego klubu. To jest bardzo ambitny chłopak, świetny człowiek, stąd te emocje. Cieszę się, że zdobył te bramki, ale ważna jest też cała postawa w meczu.

    Pytanie: Czy uważa pan, że z tygodnia na tydzień rośnie pewność siebie Marca?
    Górak: Rzeczywiście, widać gołym okiem te różnice w pewności siebie, ja też to widzę. Trzeba powiedzieć, że zawodnik się po prostu rozwija. Te umiejętności zawsze były, teraz doszła pewność siebie. Tylko się cieszyć, oby to nie był moment, oby to była powtarzalność, oby to była ustabilizowana forma.  

    Kontynuuj czytanie

    Zobacz również

    Made with by Cysiu & Stęga