Dołącz do nas

Felietony Hokej

[FELIETON] Każdy medal ma swój smak

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Od decyzji o przedwczesnym zakończeniu sezonu Polskiej Hokej Ligi minął już ponad tydzień, więc najwyższy czas, by napisać o tym coś więcej. Temat został już poruszony także w naszym podcaście. Każda drużyna miała swoje lepsze i gorsze momenty w tym sezonie, ale chyba żadna nie przeżyła takiego rollercoasteru, co my, choć być może nie jestem w tej ocenie obiektywny. Odejścia kluczowych zawodników po wcześniejszych rozgrywkach zakończonych ogromnym zawodem, fantastyczny początek sezonu (i świetna gra całej drużyny, choć był to zupełnie inny hokej niż ten, do którego się przyzwyczailiśmy za czasów trenera Coolena), spadek formy, zamieszanie z trenerem, brak awansu do Pucharu Polski, poprawa gry pod koniec sezonu, fatalne pierwsze mecze w Nowym Targu i na koniec solidne cztery zwycięstwa pod rząd i awans do półfinału. Ostatecznie kończymy ten sezon z identycznym medalem, jak przed rokiem, ale właśnie…

Szczerze mówiąc, długo nie chciało mi się poruszać tego tematu. Sporo już o tym napisano, był między innymi felieton Dominika Kani na stronie partnera naszego klubu radiogol.pl, ale momentem, w którym uznałem, że jednak trzeba też coś dodać od siebie, była informacja ze Słowacji. Tam także postanowiono przyznać medale za niedokończony sezon. Jeszcze ciekawszą decyzję podjęto w węgiersko-rumuńskiej Erste Lidze, gdzie z racji tego, że trwały już półfinały i w obu mieliśmy wynik 2:0… przyznano dwa złote i dwa srebrne medale. Tam jednak nie słyszałem o jakiś większych protestach co do tej decyzji. Na Słowacji natomiast kluby z Bratysławy i Koszyc, którym przyznano drugie i trzecie miejsce, zwróciły swoje medale do związku.

W tytule napisałem, że każdy medal ma swój smak. Srebro dwa lata temu, choć po wyraźnej porażce z lokalnym rywalem w finale, wciąż smakowało bardzo dobrze, bo mało kto przed sezonem zakładał dojście do finału. Brązowy medal rok temu nie miał dla mnie dobrego smaku, bo cele były znacznie większe, na co pozwalała kadra i budżet. Rozumiem jednak i szanuję, że także ten medal mógł jednak kogoś cieszyć. Co jednak powiedzieć o tym sezonie? Każdy medal jest w jakimś stopniu nagrodą za zwycięstwo. Nawet jeśli przegrałeś w finale – wciąż byłeś lepszy od znacznej większości pozostałych drużyn. W tym roku jednak przegrał każdy zawodnik, każda drużyna, każdy kibic. Niemal cały świat sportu przegrał z koronawirusem. Nigdy nie miałem talentu do sportu, nie wiem, jak to jest otrzymać medal i nigdy się nie dowiem, więc mogę się tylko zastanawiać, jakie to uczucie. Zapewne jest to wartość sentymentalna, która po latach może przypominać o sukcesach, jego okolicznościach i ludziach, z którymi się go osiągnęło. O czym może przypominać medal z tego sezonu? O tym, że sezon nie został dokończony, bo wirus zaczął zabijać ludzi na całym świecie? Ciężko mi sobie wyobrazić radość z otrzymania medalu w tym roku, bez względu na jego kolor.

Choć w zeszłorocznym felietonie po przegranym półfinale wyraziłem swoje niezbyt pozytywne zdanie o sensie przyznawania brązowego medalu w hokeju, to jednak w tym sezonie, biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, byłbym z niego zadowolony, gdyby został wywalczony na lodzie. Nie dlatego, że to medal do gabloty, a dlatego, że oznaczałoby to, że zdołaliśmy ponownie zbudować konkurencyjny skład. Teraz nawet nie wiadomo, jak ocenić ten sezon, jak ocenić pracę dyrektora sportowego, jak ocenić pracę trenera. W starciu półfinałowym oczywiście nie bylibyśmy bez szans, ale nawet w przypadku porażki – przecież całkiem inaczej byłby odebrany przegrany półfinał po siedmiomeczowej batalii, a inaczej po szybkim 0:4, a oba przypadki nie byłyby niemożliwe. Problem z oceną mamy my, ale my jesteśmy ,,tylko” kibicami. Prawdziwy problem ma pion sportowy, bo nigdy się nie dowiedzą, jak spisaliby się nasi zawodnicy i trener w kluczowych meczach o medale. Nasze zdanie na temat różnych zawodników nie ma żadnych konsekwencji, w ich przypadku – ma.

Nic mi do tego i nie obchodzi mnie, jak zachowają się w Tychach, Oświęcimiu i Jastrzębiu. Ba, nawet tak naprawdę nic mi do tego, co postanowią nasi zawodnicy, bo przecież absolutnie nie muszą mieć takiego zdania, jak ja. Nie ukrywam jednak, że nieco bym się ucieszył, gdybyśmy podjęli taką decyzję, jak Slovan Bratysława i HC Koszyce, ale nie mam najmniejszego prawa tego wymagać, bo koniec końców decyzją władz PZHL-u te medale będą ich własnością.

Lekko uśmiechnąłem się pod nosem, gdy na naszym forum zobaczyłem komentarz, że wystarczył rok, by udowodnić, że jednak sezon zasadniczy jest ważny. Było to jednak oczywiście pisane pół-żartem, bo choć temu, że w części regularnej też warto prezentować się przyzwoicie, nie można zaprzeczyć, to o medalach w hokeju zawsze powinny decydować wyłącznie play-offy. Komentarze w stylu ,,zasłużyliśmy sobie dobrą grą przez cały sezon”, są kompletnie bezsensowne. Rozumiem, że skoro w zeszłym roku St. Louis Blues jeszcze w grudniu byli ostatnią drużyną w NHL, a w czerwcu podnieśli Puchar Stanley’a, to był on niezasłużony?

Na koniec pozostaje mi wszystkim zawodnikom i kibicom życzyć przede wszystkim zdrowia w tym trudnym czasie. Obyśmy we wrześniu mogli znów spotkać się na lodowisku i tym razem rozegrać pełny sezon.



Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Hokej

Kompromitacja w Tychach

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W 20. kolejce THL nasza drużyna wyruszyła do Tychów żeby zmierzyć się z miejscowym GKS-em.

Pierwszą tercję rozpoczęliśmy od szarpanej gry w tercji neutralnej. Dopiero w 4. minucie strzał na bramkę Fucika zdołał oddać Wronka, ale jego uderzenie nie sprawiło problemów bramkarzowi gospodarzy. W 7. minucie miejscowi wyszli na prowadzenie. W drugiej połowie pierwszej odsłony nasza drużyna stanęła przed szansą wyrównania wyniku za sprawą liczebnej przewagi. Pomimo oddania kilku groźnych strzałów, to żaden z naszych zawodników nie zdołał pokonać Fucika. W 19. minucie fantastyczną interwencją popisał się Eliasson ratując nas przed utratą drugiej bramki. Chwilę przed syreną kończącą pierwszą tercję Eliasson ponownie zachował czujność i pewnie obronił kolejne strzały gospodarzy.

Drugą tercję rozpoczęliśmy od zdecydowanego ataku na bramkę Fucika, blisko zdobycia bramki był Wronka i Varttinen. W 24. minucie gospodarze zdobyli drugą bramkę, wykorzystując liczebną przewagę. Kilkanaście sekund później gospodarze ponownie podwyższyli. W 25. minucie nastąpiła zmiana bramkarza w naszej drużynie. W 28. minucie czwartą bramkę dla drużyny gospodarzy zdobył Drabik, wykorzystując bierną postawę naszych obrońców. W 33. minucie w sytuacji sam na sam z Fucikiem znalazł się Dupuy, ale jego strzał był za lekki, by pokonać bramkarza gospodarzy. Na sam koniec drugiej odsłony gospodarze po raz piąty wbili krążek do naszej bramki.

Trzecią odsłonę rozpoczęliśmy od kilku strzałów na bramkę Fucika. Jednak to gospodarze ponownie znaleźli drogę do naszej bramki, zdobywając szóstą bramkę w tym meczu. Minutę później po raz siódmy do bramki trafił Viinikainen. Na sam koniec meczu bramkę honorową dla naszej drużyny zdobył Jonasz Hofman.

GKS Tychy – GKS Katowice 7:1 (1:0, 4:0, 2:1)

1:0 Filip Komorski (Valtteri Kakkonen, Rafał Drabik) 06:16
2:0 Alan Łyszczarczyk (Rasmus Hejlanko, Valtteri Kakkonen) 23:23, 5/4
3:0 Mark Viitianen (Dominik Paś) 24:18
4:0 Rafał Drabik (Szymon Kucharski, Mateusz Bryk) 27:48
5:0 Mateusz Gościński (Hannu Kuru, Olli Kaskinen) 38:56
6:0 Hannu Kuru (Juuso Walli, Bartłomiej Pociecha) 45:23
7:0 Olli-Petteri Viinikainen (Alan Łyszczarczyk, Rasmus Hejlanko) 47:54
7:1 Jonasz Hofman

GKS Tychy: Fucik, Lewartowski – Viinikainen, Bryk, Łyszczarczyk, Komorski, Knuutinen – Kaskinen, Kakkonen, Jeziorski, Kuru, Heljanko- Walli, Pociecha, Karkkanen, Paś, Viitanen – Bizacki, Ubowski, Drabik, Kucharski, Gościński.

GKS Katowice: Eliasson, Kieler – Maciaś, Hoffman, Wronka, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Verveda, Anderson, Monto, Dupuy – Runesson, Lundegard, Michalski, McNulty, Hofman Jo. – Chodor, Dawid, Hofman Ja.

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Kurczaki odleciały z trzema punktami

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do drugiej fotorelacji z wczorajszego wieczoru. GieKSa przegrała z Piastem Gliwice 1:3.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna kobiet

1/8 finału dla Katowic

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Trójkolorowe w chłodną i ponurą sobotę wygrały, po równie ponurym meczu, z Rekordem Bielsko-Biała 2:0 i awansowały do 1/8 Pucharu Polski.

Przed spotkaniem Karolina Koch odebrała pamiątkowe zdjęcie z rąk prezesa Sławomira Witka za pokonanie bariery 100 występów w roli trenerki naszej drużyny. Gratulujemy i jeszcze raz dziękujemy za wszystkie dotychczasowe sukcesy! Warto także wspomnieć, że kilka dni przed spotkaniem, swój kontrakt o trzy lata przedłużyła Nicola Brzęczek.

W 2. minucie Marcjanna Zawadzka musiała uznać wyższość Roksany Gulec, która wymanewrowała ją w pole i oddała strzał w kierunku dalszego słupka. Oliwia Macała niewiele mogłaby w tej sytuacji zrobić, gdyby po rykoszecie futbolówka nie zmieniła swojej trajektorii na górną część poprzeczki. Po trzecim rzucie rożnym dopiero udało się oddać rekordzistkom strzał, natomiast Agnieszka Glinka była bardzo daleka od trafienia choćby w okolice bramki. W 7. minucie niemal wyczyn Lukasa Klemenza z meczu z Piastem powtórzyła Patrycja Kozarzewska, na szczęście nie udało jej się aż tak dokładnie przymierzyć w kierunku swojej bramki. Pierwszą klarowną akcję dla GieKSy wykreowała Jagoda Cyraniak dalekim podaniem do Julii Włodarczyk, skrzydłowa po wymagającym sprincie zgrała do otoczonej przez rywalki Aleksandry Nieciąg i skończyło się na wymuszonej stracie. Kolejne minuty upłynęły obu drużynom w środku pola, mnóstwo było przepychanek i przerw w grze. W 26. minucie groźny strzał z pierwszej piłki oddała Patrycja Kozarzewska, a poprzedzone to było tradycyjnym pokazem zdolności dryblerskich Klaudii Maciążki na prawej flance i kąśliwą centrą Katarzyny Nowak. Kolejny kwadrans czekaliśmy na ciekawszą akcję, skonstruowaną bardzo nietypowo: Patricia Hmirova z poziomu murawy walczyła o piłkę, ostatecznie zagrywając ją na lewe skrzydło. Finalnie na prawej flance strzał oddała Dżesika Jaszek, choć znacząco przesadziła z siłą tego uderzenia. W 43. minucie doskonałe podanie Jagody Cyraniak za linię obrony zmarnowała Klaudia Maciążka złym przyjęciem, choć nie była to też łatwa piłka. Na zakończenie połowy obrończyni jeszcze sama spróbowała szczęścia z dystansu, jednak tego szczęścia jej nieco zabrakło.

Z przytupem drugą część gry rozpoczęła Julia Włodarczyk, jej centra była o milimetry od dotarcia do dobrze ustawionej Aleksandry Nieciąg. W 52. minucie wynik starcia otworzyła Nicola Brzęczek po dośrodkowaniu Klaudii Maciążki. Dobrą pracę na obrończyniach wykonała Dżesika Jaszek,  a wcześniej na obieg z Maciążką zagrała Patricia Hmirova. Kilka centymetrów od podwyższenia wyniku był duet wpisany już do protokołu meczowego, choć tym razem w odwróconych rolach: Włodarczyk wypuściła skrzydłem Brzęczek, ta zgrała na środek do Maciążki i piłka zatrzymała się na linii bramkowej po rykoszecie. Bliźniaczą akcję w 58. minucie, z pominięciem zgrania do środka, finalizowała sama Nicola Brzeczek, jednak zbyt długim prowadzeniem zmusiła się do sytuacyjnego i bardzo nieudanego strzału. W 63. minucie Dżesika Jaszek z Maciążką doskonale zagrały na jeden kontakt, ostatecznie jednak znów defensywa Rekordzistek zdołała zablokować zarówno dośrodkowanie Nieciąg, jak i strzał Włodarczyk. W 68. minucie doskonałe sytuacje miały Nicola Brzęczek oraz Aleksandra Nieciąg, jednak miały sporo pecha przy swoich próbach i nadal utrzymywał się wynik 1:0. W 74. minucie Klaudia Maciążka zeszła do środka boiska i choć jej podanie zostało zablokowane, to Dżesika Jaszek zdołała odzyskać posiadanie już w polu karnym i precyzyjnym strzałem przy słupku podwyższyła na 2:0. Wahadłowa powinna mieć na swoim koncie także asystę już chwilę później, jednak w zupełnie niezrozumiały sposób podała za plecy wszystkich swoich koleżanek spod linii końcowej. W 83. minucie jej podanie zakończyło się podobnym skutkiem, choć tym razem Hmirova zdołała zebrać wybitą piłkę i oddać strzał pełen fantazji. Dwie minuty później kolejną bramkę powinna mieć na swoim koncie Brzęczek, aż sama złapała się za głowę. Santa Vuskane udanie zastosowała skok pressingowy i wycofała do Włodarczyk, która przytomnie odnalazła wybiegającą w korytarz napastniczkę, a ta przelobowała golkiperkę, nie trafiając jednocześnie w szerokość bramki. W doliczonym czasie gry skrzydłowa zrozumiała gest Vuskane i posłała mocną piłkę za linię obrony, jednak te zamiary odgadnęła także Kinga Ptaszek i zatrzymała futbolówkę tuż przed głową Łotyszki.

GieKSa wygrała 2:0 i awansowała do 1/8 Pucharu Polski.

GKS Katowice – Rekord Bielsko-Biała 2:0 (0:0)
Bramki: Brzęczek (52), Jaszek (75).
GKS Katowice: Macała – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Dżesika Jaszek, Kozarzewska (82. Kalaberova), Hmirova, Włodarczyk – Maciążka, Nieciąg (77. Vuskane), Brzęczek (90. Langosz).
Rekord Bielsko-Biała: Ptaszek – Glinka, Dereń, Jendrzejczyk (82. Krysman), Niesłańczyk, Zgoda (67. Dębińska), Sowa, Janku, Gulec (67. Sikora), Katarzyna Jaszek (73. Conceicao), Bednarek (67. Długokęcka).
Kartki: Kozarzewska, Włodarczyk – Sowa.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga