Felietony Piłka nożna
[FELIETON] Alfabet z wiarą w zespół
No i stało się, no i trudno. Używając terminologii kolarskiej, grupa uciekinierów zmniejszyła się do trzech drużyn, nam pękła opona, ale na tyle szybko ją wymieniliśmy, że peleton jest jeszcze poza zasięgiem wzroku, a uciekinierzy nie zniknęli za zakrętem. Teraz należy jak najszybciej złapać kontakt z czołówką. To zadanie na ostatnie dwa mecze w tym roku.
Sz jak Sześć, czyli pruszkowianie zrobili na nas sześć punktów.
Dwa mecze ze Zniczem były całkowicie różne od siebie. Jedyny wspólny mianownik to taki, że zespół w żółto-czerwonych strojach zebrał tu i tu komplet punktów. Składy praktycznie te same, a gra przez 90 minut diametralnie różna, aż dziwne myśli przechodziły, że my mogliśmy z nimi przegrać na inaugurację. Pierwsza połowa to totalna dominacja naszych, pruszkowianie mieli problem nawet z wybijaniem piłki. Pierwsze ostrzeżenie dla nas to anemiczny strzał w środek naszej bramki, drugi alarm to strzał w słupek. Wtedy też pomyślałem, że jak nie zrobimy żadnego głupiego błędu to będzie remis, bo ciężko się gra z przeciwnikiem, który stosuje taktykę „na autobus” w polu karnym. W drugiej odsłonie szybki gong potem drugi po kontrze i z naszej strony męczenie buły graniem wszerz boiska. Mieliśmy oczywiście „setki”: Kompanickiego, a zwłaszcza Michalskiego i szkoda, że te dwa strzały nie znalazły drogi do bramki przeciwnika. Na koniec celna bomba Adriana i strzał Woźniaka, wybity z linii bramkowej. No i stało się, przegraliśmy…
Trudno, tak bywa, że czasem przegrywasz, nawet gdy jesteś o wiele lepszy na boisku, macie, ringu czy orliku. Ten, kto myślał, że nie przegramy do końca sezonu, był naprawdę przesadnym optymistą. Zobaczycie, że my nie przegramy żadnego meczu z czołówką do końca, a zdarzy nam się jedna, góra dwie wpadki ze środkiem tabeli.
Każdy popełnia błędy, każdy. Nie ma tu żadnych wyjątków. I nie mam pretensji o pierwszą bramkę, bo takie sytuacje oglądaliśmy na wielkich boiskach, gdzie zła komunikacja między ostatnim obrońcą a bramkarzem grozi utratą bramki. Martwi mnie co innego: jakie buty założył Adrian Błąd na ten mecz? Bo już w pierwszej odsłonie ślizgał się niesamowicie, a w drugiej po jego poślizgu poszła kontra, która skończyła się golem. Takie rzeczy jak sprzęt nie mogą przeszkadzać nam w zbieraniu punktów i trzeba to szybko naprawić.
W jak Wiara, czyli dalej wierzę w tę ekipę.
Dzisiejsza młodzież grając w różne gry, czy to w LOL’a, czy CS’a, gra i się cieszy, dopóki wygrywa. Gdy przyjdzie porażka to jest foch i obraza na cały świat. Ja nie mam zamiaru stać się młodocianym graczem (kibicem) i do tego samego zachęcam wszystkich sympatyków tego klubu. Pokażmy wiarę w ten zespół! Oni doskonale wiedzą, co się stało w niedzielę w Pruszkowie. I oni wyciągną z tego wnioski, jestem przekonany. A jest tak, bo trenerowi i drużynie udało się przez tę całą jesień zbudować właśnie ten pozytywny przekaz oraz to, że nie ma gadania o farmazonach, tylko o rzeczywistości.
Trzeba zamknąć historię i patrzeć do przodu. I tak jak powiedział Arek Woźniak w wywiadzie po Zniczu, że należy zamknąć dobrze rok na Bukowej, a potem ogolić Bytów i udać się na zasłużony urlop. Będzie dobrze, czuję to w kościach. I fajnie się czyta wpis kibica Resovii na naszym portalu, bo widać, że nie tylko my jako kibice GieKSy oglądamy fajny i profesjonalny zespół.
Felietony Piłka nożna
Plusy i minusy po Rakowie
Po meczu z Rakowem można było odnieść wrażenie, że ktoś przewinął taśmę o kilka kolejek wstecz i z powrotem wrzucił GieKSę w tryb „mecz do ukłucia, ale nie do wygrania”. To nie był występ fatalny, ale zdecydowanie taki, który pozostawia po sobie uczucie niedosytu.
Kilka naprawdę obiecujących momentów w pierwszej połowie, trzy sytuacje, które aż prosiły się o lepsze ostatnie podanie lub dokładniejszy strzał, a jednocześnie za mało konsekwencji, by z Częstochowy wywieźć choćby punkt. Raków – drużyna w formie, w gazie, z szeroką kadrą – przycisnął po przerwie i to wystarczyło na jedno trafienie. Problem w tym, że my nie wykorzystaliśmy swoich szans wtedy, gdy mieliśmy ku temu przestrzeń. Zapraszam na plusy i minusy po meczu z Rakowem.
Plusy:
+ Pomysł na mecz w pierwszej połowie
Raków nie dominował od początku. GieKSa bardzo dobrze wyglądała w pressingu i w szybkim wyprowadzaniu piłki. Były momenty, w których to katowiczanie wyglądali dojrzalej – szczególnie do 30. minuty. Szkoda tylko, że z tego pomysłu nie udało się „wcisnąć” bramki.
+ Jędrych i Klemenz
W pierwszych 30 minutach GieKSa miała sytuacje… po stałych fragmentach i dobitkach właśnie środkowych obrońców. Jędrych dwa razy huknął z powietrza tak, że gdyby piłka zeszła, choć o pół metra, mielibyśmy kandydata do gola kolejki. Klemenz czyścił kluczowe akcje Rakowa – chociażby Makucha z 19. minuty. Solidny występ tej dwójki, szczególnie w pierwszej połowie.
Minusy:
– Niewykorzystane setki
To jest największy grzech tego meczu. Sytuacja 3 na 1 w 37. minucie – Zrel’ák mógł strzelić albo wystawić, a nie zrobił… niczego. W drugiej połowie Marković z pięciu metrów trafił w poprzeczkę, mając przed sobą pół bramki. W takim spotkaniu, jeśli masz 2-3 okazje, to musisz coś z nich zrobić, jeśli chcesz myśleć o wygranej.
– Statyczna reakcja przy straconej bramce
To był gol, którego można było uniknąć, bo sama akcja nie była wybitnie skomplikowana. Niestety Galan był spóźniony, a Brunes zupełnie niekryty. Raków przyspieszył w drugiej połowie, ale to nie był jakiś huragan – po prostu konsekwentna i cierpliwa gra.
– Głęboko i chaotycznie w drugiej połowie
Po 60. minucie w zasadzie przestaliśmy utrzymywać piłkę. Oderwane akcje, straty, chaos, brak wyjścia do pressingu. Raków to wykorzystał i zamknął GieKSę na długie minuty. Paradoksalnie – nie tworzyli sytuacji seryjnie, ale całkowicie przejęli inicjatywę. A my nie potrafiliśmy odpowiedzieć.
Podsumowanie:
GKS nie zagrał w Częstochowie meczu złego. Zagrał mecz… do wzięcia. I właśnie dlatego jest tyle rozczarowania.
To spotkanie nie zmienia obrazu całej jesieni. Wręcz przeciwnie – potwierdza, że ta drużyna gra dobrze. 6 zwycięstw w 7 ostatnich meczach przed Rakowem to nie przypadek. 20 punktów po jesieni w tak spłaszczonej tabeli to naprawdę solidny wynik. GieKSa po fatalnym starcie wróciła do ligi z jakością.
Ten mecz można było zremisować. Można było nawet wygrać. Nie udało się – ale też nie ma tu powodu, by bić na alarm. Przy takiej dyspozycji, jak z Motoru, Korony, Niecieczy, Jagiellonii, Pogoni czy w pierwszej połowie z Rakowem – GKS będzie punktował. Wiosna zacznie się praktycznie od zera, bo cała dolna połowa tabeli wciągnęła się w walkę o utrzymanie.
GieKSiarz
Piłka nożna
Widzew rywalem GieKSy
Dziś w siedzibie TVP Sport odbyło się losowanie ćwierćfinałów Pucharu Polski. GKS Katowice zmierzy się w tej fazie z Widzewem Łódź. Mecz odbędzie się w Katowicach, a 1/4 Pucharu Polski zaplanowano na 3-5 marca.
Widzew obecnie zajmuje 13. miejsce w Ekstraklasie, mając w dorobku 20 punktów, czyli tyle samo co GKS. Na 18 meczów piłkarzy Igora Jovicevića (a wcześniej Żelijko Sopića i Patryka Czubaka) składa się 6 zwycięstw, 2 remisy i 10 porażek (bramki 26-28). We wcześniejszych rundach Widzew wyeliminował trzy drużyny z ekstraklasy: Termalikę, Zagłębie Lubin i Pogoń Szczecin.
Zanim dojdzie do pojedynku pucharowego, obie drużyny zmierzą się w lidze (także w Katowicach), w kolejce, która odbędzie się 6-8 lutego.
Pozostałe pary tej fazy to:
Lech Poznań – Górnik Zabrze
Zawisza Bydgoszcz – Chojniczanka Chojnice
Avia Świdnik – Raków Częstochowa
Kibice Piłka nożna Wideo
Doping GieKSy w Częstochowie
W niedzielny wieczór do Częstochowy, na ostatni mecz w tym roku, wybrał się komplet GieKSiarzy. Ultrasi zadbali o przedświąteczny klimat na sektorze.


Najnowsze komentarze